Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Albania - Na tropie albańskich bunkrów

SalutElla - 2015-04-24, 22:24
Temat postu: Na tropie albańskich bunkrów
NA TROPIE ALBAŃSKICH BUNKRÓW

(zawarte poniżej opinie i spostrzeżenia wynikają wyłącznie z naszych osobistych wrażeń i nie należy ich traktować jako jedynie słusznych)

Nadchodzi nowy sezon wakacyjnych wypraw kamperowych , a więc i poszukiwania atrakcyjnych kierunków. W tych poszukiwania przydatne są często relacje z wyjazdów innych Camperteamowców, co mogę osobiście potwierdzić. Zachęceni właśnie relacjami innych załóg wybraliśmy się w ubiegłym tj. 2014 roku do Albanii. Teraz wreszcie udało mi się zebrać w relację nasze przygody i wrażenia . I może właśnie to jest jeszcze dobry moment, aby kogoś zainspirować podróżą do tego kraju. A dla tych, którzy już tam byli , może będzie przyjemnością odświeżenie własnych wspomnień.
A dlaczego tytuł „Na tropie albańskich bunkrów” – już króciutko wyjaśniam.
Kiedy w okresie „błędów i wypaczeń” czyli wyjazdów wakacyjnych osobówką a nie KAPMEREM ! - w 2008 r. byliśmy w Czarnogórze, wybraliśmy się na jednodniowy objazd Jeziora Szkoderskiego, wjeżdżając do Albanii. Opisanie procedur na granicy w obie strony starczyłoby na osobną relację, ale nie w tym rzecz. Na pokonanej trasie widzieliśmy co chwilę słynne albańskie bunkry – spuściznę po komunistycznym władcy Enverze Hodży i jego obsesji przed agresją ze strony innych państw. Od tamtej pory minęło parę lat, z relacji innych załóg wiedzieliśmy, ze Albania bardzo się zmieniła i zmienia nadal. Gnani więc chęcią poznania tych zmian, a także ciekawi co stało się ze słynnymi bunkrami obraliśmy kierunek na Albanię. I tak chłonąc pejzaże, zabytki, drogi i inne atrakcje tego „bałkańskiego dzikiego zachodu” tropiliśmy jednocześnie ślady bunkrów.

Zapraszam więc do lektury i oczywiście fotografii wykonanych w większości przez mojego małżonka, niejakiego Saluta !
Wyruszyliśmy w stałym składzie czyli:
Salut – jak zwykle kierowca, fotograf i serwis techniczny.
SalutElla – standardowo autorka niniejszej relacji, przewodniczka i serwis kuchenno-zmywający.
Ania – nasza córka, fotografująca głównie rozmaite zwierzaki napotkane po drodze
Camper Ford Transit – nasze autko, które dzielnie pokonało bałkańskie drogi, czasem z wyciem silnikiem, a czasem ze zgrzytem hamulców.
Termin wyprawy od 1 do 23 sierpnia 2014 r.
Przebyta trasa:
1-2 sierpnia przejazd na trasie Warszawa-Żylina-Szeged
3 sierpnia przejazd Szeged-Wiszegrad czyli wjazd do Bośni i Hercegowiny
4 sierpnia przejazd z Wiszegradu do Foca i dalej widokową trasą wzdłuż kanionu rzeki Pivy oraz przez Park Nardowy Durmitor do Żblijaka i mostu na rzece Tara (Czarnogóra)
5 sierpnia spływ pontonami rzeką Tarą oraz przejazd na trasie Żablijak – Ulcijn
6 sierpnia pobyt na plaży w Ulcijn
7 sierpnia przejazd na trasie Ulcijn – Szkodra – Barbullush czyli pierwszy nocleg w Albanii
8 sierpnia Barbulush-Tirana – Kavaja – camping Pa Emer nad morzem
9 sierpnia odpoczynek na plaży na campingu Pa Emer
10 sierpnia przejazd z Pa Emer do Porto Palermo przez przełęcz Llogara
11 sierpnia przejazd na trasie Porto Palermo – Saranda – Ksamil – Butrint
12 sierpnia przejazd i zwiedzanie Butrint – Blue Eye – Gjirokastra
13 sierpnia powrót do raju czyli na camping Pa Emer
14-15 sierpnia 2 dni w raju
16 sierpnia przejazd na trasie camping Pa Emer – Kalishta (Macedonia)
17 sierpnia objazd jeziora Ochrydzkiego (Struga-Ochryd- Trpejca) i wjazd do Parku Narodowego Galicica
18 sierpnia przejazd wzdłuż Jeziora Prespańskiego do Tetova i Kanionu Matka
19 sierpnia przejazd do Skopje (zwiedzanie) i dalej do Szegedu
20 sierpnia przejazd na trasie Szeged – Termal&Spa camping w Bukfurdo (baseny termalne)
21 sierpnia pobyt na basenach termalnych w Bukfurdo
22-23 sierpnia powrót do Warszawy

Przydatne adresy noclegowe:
1. Słowacja – pierwszy parking na autostradzie za Żyliną
2. Węgry – Szeged – stacja paliw OMV po stronie węgierskiej przy samej granicy z Serbią
3. BiH –Wiszegrad – parking w centrum miasta, niedaleko mostu (ale nie pod mostem !)
4. Czarnogóra - Durdevice Tara (most na Tarze) – camping Kljajevića Luka
5. Czarnogóra – Ulcijn – camping Safari Beach (N 41° 54'.18” E19°16' 14.98" )
6. Albania – Barbullush – camping „Albania” (N 41° 55′ 25.14′′ E 19° 32′ 31.452′′)
7. Albania – camping Pa Emer (N 41°10’54.11’’ E19°28’39.95’’)
8. Albania – zatoka Porto Palermo „ na dziko” (N 40°3'43.72" E 19°47'28.34")
9. Albania – parking w Butrint przed hotelem i restauracją „Livia” (N 39°74'56.49" E 20°01'78.20")
10. Albania – stacja paliw z restauracją „Autogrill 24 h” (N 39°46’45.62’’ E 20°00’23.62’’)
11. Macedonia – Kalistha – camping Rino nad jeziorem Ochrydzkim (N 41°09'17" E 20°39'02")
12. Macedonia – kanion Matka na parkingu (N 41°57' 41.54" E 21°17'47.91")
13. Macedonia – Park Narodowy Galicica na wyznaczonym miejscu postojowo-wypoczynkowym
13. Węgry – Buk – Termal&Spa camping w Bukfurdo (N 47° 22.747’ E 16° 47.191’)

1 sierpnia piątek
Słowacka kontrola trzeźwości kierowców
Pierwszy dzień to oczywiście tylko jazda w jedynie słusznie obranym kierunku czyli na południe Europy. Granice Warszawy opuszczamy o 12.00. Pierwszy postój w Częstochowie, który niestety przedłuża się o ponad godzinę, gdyż okazuje się, że musimy wymienić wentyle w oponach i je dopompować. Wulkanizację opuszczamy o 17.00 i gnamy w kierunku granicy ze Słowacją przez Bielsko i Zwardoń. W Bielsku zjeżdżamy na S69 w kierunku Żywca. W Pietrzykowicach lądujemy w 2,5 km korku (roboty drogowe) i tracimy na niego ok godzinę. Wreszcie jedziemy do granicy, w okolicach Zwardonia wjeżdżamy na gigantyczny most, a chwilę potem jesteśmy w jedynym w Polsce tunelu wykutym w skale. Śmigamy przez granicę i wpadamy na słowacką drogę – okolica wyludniona, droga wąska, jak pojawiają się domy to raczej z ciemnymi oknami. Żałujemy, że nie pojechaliśmy na Cieszyn i stamtąd na Żylinę. Po drodze zatrzymuje nas słowacka policja i komunikuje „ kontrola trzeźwości” (oczywiście po słowacku, ale nie jestem w stanie tego napisać). Jednak po obejrzeniu dokumentów każą nam jechać dalej bez dmuchania w balonik. Zdumienie ich zachowaniem opuszcza nas dopiero po minięciu Żyliny, bo skupiamy się na znalezieniu noclegu. Śpimy na pierwszym parkingu autostradowym (bez wc, tylko mała knajpka).

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-04-24, 22:34

2 sierpnia sobota

Spotkanie na granicy węgiersko-serbskiej czyli jak Wilki z KMW dopadły Salutów

O 8.00 opuszczamy parking i ruszamy do Szegedu – ostatniej węgierskiej miejscowości przed granicą z Serbią, przed nami prawie 500 km. W Szegedzie jesteśmy ok. 18.00. Znajdujemy camping z basenami, ale nie bardzo nam się tu podoba. Zanim decydujemy co robić dalej zaczyna się wielka ulewa, momentami nawet z gradem. Czekamy w kamperze jedząc kolację, a wokół nas drogą płynie woda. Wreszcie przestaje padać. Jedziemy w kierunku granicy z Serbią i znajdujemy stację paliw OMV – tu będziemy nocować. Salut wychodzi na spacer po stacji i widzi dwa znajome kampery – to załogi z Karawany Młodych Wilków czyli Darboch i Kalliope. Jadą do Grecji, a tu zatrzymali się tylko po to, aby wymienić żarówkę. Niechcący zmieniamy ich plany, gdyż zostają z nami i spędzamy wieczór przy wspólnym stoliczku aż do 2.00 w nocy (wiadomo na czym !).

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-04-24, 22:40

3 sierpnia niedziela

Zwalone drzewo w Bośni i Hercegowinie

Po 9.00 wyruszamy do Serbii na 3 kampery. Kolejka do granicy. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów trzymam w rękach paszporty do kontroli. Po godzinie opuszczamy UE i jesteśmy w Serbii. Jedziemy razem aż za Belgrad, przed rozjazdem zatrzymujemy się na wspólną kawę – podaną w plastikowych kubkach ze słomkami, ale w smaku dobra. Żegnamy się - Wilki jadą w kierunku Grecji, my na Foca w Bośni i Hercegowinie. Mamy jeszcze około godziny jazdy do granicy z BiH, gdy nagle na niebie pojawiają się błyskawice, słychać grzmoty i dopada nas kolejna ulewa. Nikt przed nami nie jedzie w tę stronę, tylko wszyscy z naprzeciwka. W strugach ulewnego deszczu, w otoczeniu ścian skalnych z osuwającymi się kamieniami, zamglonych szczytów gór i gdzieniegdzie osamotnionych domostw ok. 19.00 przekraczamy granice z BiH. Malutki punkt kontroli granicznej, nadal pada deszcz, a ulicą płynie deszczowa rzeka. Wjeżdżamy do BiH i nagle za zakrętem widzimy stojące kilka aut, a przed nimi na drodze leży zwalone drzewo. Nie ma przejazdu, część aut zawraca, my też. Stajemy na placu przed zamkniętym sklepem, kilkadziesiąt metrów od punktu granicznego. Czekamy. Czy przyjdzie nam tutaj nocować ??? Lekki strach liże nas po plecach.
Po parunastu minutach zaczyna się wzmożony ruch aut policyjnych. Zaczynają jechać samochody od strony BiH i też od strony Serbii i już nie wracają. Rusz też autokar, który czekał niedaleko nas. Ruszamy i my. Stajemy w kolejce za autokarem i tirem. Czekamy, nie wiemy co dalej, a deszcz dalej pada. Najpierw puszczają małe auta, bo usunęli tylko część drzewa. Jeden z „obsługi drogowej” mówi, że za 15 minut puszczą duże czyli i nas. Prosi o trochę wody do picia – oczywiście dostaje. Wreszcie autokar przed nami rusza, ale niestety wpada w poślizg na błocie i opiera się o barierkę (gdyby nie ona wpadłby do rowu). Panika i zamieszanie, bo każą nam ominąć autokar i jechać, a tu nagle puszczają auta z naprzeciwka. Robi się niezły kocioł, krzyczą na nas, cofamy. Ania ma przerażenie w oczach. Wreszcie udaje nam się ustawić w szeregu aut wjeżdżających i opuszczamy to miejsce. Z uwagi na późną porę postanawiamy dojechać tylko do Wiszegradu (jakieś 18 km). Droga kręta, liczne tunele, ciemno. Przerażenie w oczach Ani nie maleje. Oddychamy z ulgą widząc światła Wiszegradu. Miasto tętni życiem – kafejki pełne ludzi. Stajemy na parkingu obok osmańskiego mostu, gdy zastanawiamy się czy tu zostać i czy jest płatny podchodzi do nas dwóch młodych mężczyzn. Pytają czy jesteśmy z Niemiec, odpowiadamy że z Polski. Mówią trochę po angielsku więc pytamy czy możemy tu zostać na noc. Wtedy podchodzi starszy facet – parkingowy. Ustalamy wspólnie – młodzi służą za tłumaczy pomiędzy parkingowym a nami, że za 3 Euro możemy zostać do rana. Mamy tylko 2,6 Euro drobnych, parkingowy macha ręka i bierze je, a nam wręcza wydrukowany kwit z postojem opłaconym do jutra do godz. …..15.45 !

cdn. :spoko

Kotek - 2015-04-24, 22:49

No Elunia ciekawie się zaczyna, będę śledzić ciąg dalszy, na początek :pifko
Barbara i Zbigniew Muzyk - 2015-04-24, 23:12

Wlasnie wyczytałam na forum crio,ze piękne 4 wielkie bunkry na plazy BUNEC zniknely..Ale nie wiem czy byliście na tej plazy. Wiele bunkrow wkleiłam w relacji jak się zmienila albania.Zobacze co wam udało sie jeszcze znaleźć.Barbara
moskit - 2015-04-25, 13:10

Pięknie i merytorycznie czekamy na cd.
Tadeusz - 2015-04-25, 13:31

Ajajaj!
Jakże lubię takie piękne opowieści! :ok

Elu, masz we mnie zachłyśniętego czytelnika. :szeroki_usmiech

Na początek stawiam pifko a póżniej... :ok

:spoko

SalutElla - 2015-04-25, 15:28

Danusiu i Tadeuszu dziękuję za postawione piwa i oczywiście będzie ciąg dalszy.

Pozdrawiam,
:spoko

SalutElla - 2015-04-25, 16:16

4 sierpnia poniedziałek

Na krętych ścieżkach Durmitoru

Ok 7.00 budzi nas pianie koguta. Po porannym rytuale idziemy zobaczyć osmański most. Ok. 9.30 wyjeżdżamy z Wiszegradu do Foca, a potem do granicy z Czarnogórą w Hum. Droga wzdłuż Driny i już są piękne widoki, góry ciemnozielone, tunel za tunelem. Za Foca droga wąska i kręta, ledwo mijamy się z innymi autami. O 12.30 przekraczamy granicę. Jedziemy wzdłuż rzeki Pivy i Jeziora Pivskiego. Szmaragdowy kolor wody. Bajecznie. Skręcamy przez tunel w kierunku Trsa i na Durmitor. Tunele, zielone zbocza, polodowcowe głazy, stada owiec i krów. Ok. 16.00 docieramy do Żabljaka, robimy małe zakupy w supermarkecie w centrum i jedziemy do Durdevice Tara, pod most na camping. Jest to camping Kljajevića Luka – sama doba 10 Euro, ale jak wykupujemy rafting za 45 Euro z obiadem to nocleg jest w tej cenie. Oczywiście zostajemy. Oprócz nas tylko jeden kamper – ze Słowenii. Idziemy na krótki spacer przez most, potem kolacyjka pod rozgwieżdżonym niebem. Jutro czeka nas przygoda z raftngiem.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-04-25, 16:22

ciąg dalszy zdjęć - Durmitor
SalutElla - 2015-04-26, 15:49

5 sierpnia wtorek

Kieliszek raki na odwagę przed raftingiem na Tarze :surf:

O 10.00 zbiórka chętnych na rafting. Dostajemy kapoki i kaski (bardzo twarzowe jak widać na zdjęciach) oraz na odwagę po kieliszku raki, oczywiście tylko dorośli. Jedziemy kawałek terenówkami do miejsca gdzie czekają na nas pontony. Wsiadamy, razem z nami w pontonie jest 8 osób , w tym 3 osobowa rodzina z kampera ze Słowenii i do tego w jednej osobie – przewodnik, sternik i kapitan. Po drodze krótki postój i piesza wycieczka do wodospadu. Płyniemy Tarą pod mostem - od dołu robi naprawdę kolosalne wrażenie. Wszyscy jesteśmy trochę zmoknięci, ale najbardziej siedzący z przodu panowie : Salut i Słoweniec. Wracamy terenówkami inną krętą drogą i z drugiej strony mostu wjeżdżamy na camping. Podają nam pyszny obiad: smażone rybki lub pieczona jagnięcina, surówka, pyszne pomidory. Do tego buła i owczy ser.
Po krótkim odpoczynku przerwanym kolejną burzą opuszczamy ok. 16.00 camping. Drogą przez Mojkovac, Podgoricę, most nad jeziorem Szkoderskim, tunel Sozine (5 Euro), Bari dojeżdżamy do Ulcijn i usadawiamy się na polecanym na forum campingu Safari Beach. Jutro dzień plażowania i kąpieli.


6 sierpnia środa

Słodkie lenistwo w Ulcijn

Dzień spędzamy na słodkim lenistwie. Jedynym wysiłkiem jest wypad rowerami do pobliskich sklepików w celu nabycia czegoś smacznego do jedzenia. Na przydrożnym straganie kupujemy owoce i warzywa, a w piekarni ciastka i pieczywo. Relaksujemy się przed czekającą nas podróżą do Albanii.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-04-26, 21:41

7 sierpnia czwartek

Holenderska enklawa w Albanii

O 11.30 opuszczamy camping i jedziemy w kierunku przejścia granicznego w Murigan. Zaraz za Sukobinem stajemy w kolejce do granicy. Wzdłuż chodzą dzieci i kobiety, pukają do okien i proszą o jedzenie i pieniądze. W kolejce nie można tracić czujności i zostawać choćby pół metra w tyle, bo od razu ktoś się przed nas wciska. Z lewej strony pod prąd też atakują. Jadący z Albanii Norwegowie i Niemcy nie wiedzą jak ich wyminąć, a zdumienie na twarzy zwłaszcza Norwegów jest wielkie jak góra lodowa.
Po godzinie stania wreszcie podajemy paszporty, dokumenty samochodu i wkraczamy do Albanii. Jedziemy do Szkodry i po drodze … nie widzimy ani jednego bunkra – może zarosły chaszczami ? Parkujemy pod zamkiem Rozafa na dole, bo boimy się wjeżdżać na górę na widoczny z dołu parking. Pieszo pniemy się pod górę, po drodze podziwiamy panoramę miasta i spotykamy żółwia, który wywołuje zachwyt Ani. Niestety nie zdąża zrobić mu zdjęcia, bo się chowa - a mówią, że żółwie to powolne zwierzęta. Docieramy do wejścia – kasa biletowa to facet stojący w bramie z biletami w ręku. Ruiny jak ruiny, widać, że była to olbrzymia twierdza. Fantastyczne za to są widoki na Szkodrę, jezioro Szkoderskie, rzeki Drin i Bun oraz odległe szczyty gór. Chyba to jakiś dzień ślubów lub dzień sesji ślubnych, bo ciągle spotykamy młode pary z fotografami. Wracamy do auta i wjeżdżamy do centrum miasta w poszukiwaniu kantoru lub banku. Mijamy rewelacyjne ulice – nowe i stare domy obok siebie, eleganckie sklepy i warzywa sprzedawane wprost z ulicy. Dobre samochody i mnóstwo rowerzystów. Jest i facet pchający taczkę oczywiście środkiem jezdni. Okrążamy Plac Demokracji z ładną fontanną. Naraz jest oddział banku i kawałek miejsca do zaparkowania. Wysiadam, szukam drzwi wejściowych - chyba jakiś amok mnie opanował. Ochroniarz stojący na ulicy pyta „Change ?”, odpowiadam „Yes” i wtedy otwiera przede mną drzwi do banku i wskazuje stanowisko do wymiany waluty. Muszę dać paszport i wymieniam Euro na leki (bez recepty – cha, cha !!!).
Zaopatrzeni w gotówkę jedziemy na camping „Albania” w Barbullush, położony ok. 27 km na południe od Szkodry. Z pewnym niepokojem co tam zastaniemy. A tam – rewelacja, mały camping w otoczeniu gór, z basenem i leżakami, knajpką przy basenie z super wystrojem, pole campingowe to piękna trawa, stanowiska z prądem . Sanitariaty – czyste , funkcjonalne, gorąca woda, wieszaczki, półeczki. Nocleg kosztuje 12 Euro +2 euro za prąd. Na łące stoi m.in. wielki kamper z Niemiec. Rozstawiamy się i oczywiście młoda ciągnie mnie na basen. Idziemy a tu grzmi i zaczyna padać, ale nadal świeci słońce i jest ciepło, więc nie wychodzimy z basenu, tym bardziej , że oprócz nas są w nim tylko 3 osoby. W holu budynku stojącego obok sanitariatów historia rodziny, która prowadzi ten camping. Okazuje się, że to Holendrzy, którzy od trzech pokoleń są w tej miejscowości i oprócz campingu prowadzą szeroką działalność charytatywną na rzecz okolicznych mieszkańców. Nie chcę się tu rozpisywać na ten temat, ale zachęcam do przeczytania historii tej rodziny na stronie internetowej campingu. Powiem tylko tyle - chapeau bas !
Po kąpieli idziemy na kolację – zamawiamy wieprzowinę z grilla i lasagne z ziemniakami. Wszystko jest przepyszne. Do tego piwo i wino. Po konsumpcji zamawiamy jeszcze raz napoje i przenosimy się na taras przy basenie. Oprócz napojów przynoszą nam jeszcze ….deser – po 2 gałki fantastycznych lodów podane na talerzach w kształcie serca malowanego w różyczki i z ażurową falbanką. Cudeńko ! Osiągamy błogostan fizyczny i psychiczny. Niestety noc jest ciężka, gdyż w pobliskiej wsi odbywa się chyba wesele i cały czas gra głośna rytmiczna muzyka . Wreszcie przy nutach „Gangnam Style” udaje mi się nad ranem zasnąć.
Aha – znowu nie widzieliśmy żadnego bunkra.

cdn. :spoko

Marcinlukasz - 2015-04-26, 21:48

Super fotki!!!
SalutElla - 2015-04-26, 21:51

ciąg dalszy zdjęć
SalutElla - 2015-04-26, 22:32

8 sierpnia piątek

Dzień, w którym zobaczyliśmy pierwsze albańskie bunkry !!!

O 6 rano budzi nas pianie koguta – to już drugi raz w czasie tego wyjazdu i tak się zastanawiam czy to jakaś nowa „świecka tradycja”. Kogut wraz ze stadem kur spaceruje sobie po campingowej łące. Pijemy bardzo poranną kawkę, odwiedzamy basen, jemy śniadanko i ok. 11.30 opuszczamy camping. Jedziemy do Tirany. Udaje nam się zaparkować na ulicy Dëshmorët e Kombit Boulevard, niedaleko placu Skanderberga i od niego zaczynamy zwiedzanie. Tutaj po raz pierwszy wchodzimy do meczetu – meczetu Ethem Beja, przy wejściu obowiązkowe zdjęcie obuwia oraz chusty dla kobiet. Ania jest zachwycona wnętrzem. Następnie Dëshmorët e Kombit Boulevard idziemy w poszukiwaniu miejsca zwanego Postbllok-Checkpoint. To nowy pomnik „komunistycznej izolacji”, na który składają się trzy symbole: betonowe podpory z kopalni w obozie pracy SPAC dla więźniów politycznych, fragment muru berlińskiego (dar Berlina) i tak wyczekiwany przez nas bunkier. Można do niego wejść do środka, co oczywiście czynimy. Obok w parku jest jeszcze kilka bunkrów. Pomnik znajduje się w miejscu, gdzie w epoce komunizmu było główne wejście do tzw. bllok czyli wydzielonej dzielnicy mieszkalnej zajmowanej przez najwyższych urzędników komunistycznych na czele z Enverem Hodżą. Idziemy dalej i odnajdujemy willę Hodży – za wysokim ogrodzeniem dom, przed nim w ogrodzie pusty basen. Staram się wytłumaczyć Ani znaczenie tych miejsc i charakter tamtych czasów. Na koniec docieramy to słynnej piramidy – to dawna siedziba mauzoleum Hodży, zaprojektowana przez jego córkę. Betonowy dziwoląg jest tak koszmarny, że aż wart zobaczenia. Generalnie Tirana zaskoczyła nas swoją „trochę już europejskością”, nowoczesnymi sklepami, brakiem śmieci na ulicach - ok. byliśmy tylko w centrum, ale wyjeżdżamy stąd miło zaskoczeni.
Jedziemy na zachwalany na forum camping Pa Emer. Nawigacja powadzi nas przez wiadukt nad autostradą, który ma stromy wjazd i zjazd, ale dajemy radę. Po drodze musimy jeszcze przepuścić stado indyków. Znajdujemy camping – właściciel starszy facet gada tylko po włosku lub po niemiecku, my po angielsku. Z pomocą rąk, kartki i naszej córki, która trochę rozumie po niemiecku udaje nam się ustalić, że miejsca pod wiatami są zarezerwowane, ale możemy stanąć na plaży na lewo od wiat. Rozkładamy nasze domostwo i podziwiamy fantastyczny zachód słońca.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-04-26, 22:39

ciąg dalszy zdjęć z Tirany
SalutElla - 2015-04-26, 22:45

i jeszcze zdjęcia z Postbllok-Checkpoint w Tiranie
hawwa - 2015-04-26, 23:51

Elu - bardzo Ci dziękuję za tą relację... Miałam do Ciebie jeszcze tyle pytań, a tutaj mam wszystko podane jak na tacy!!!
Wielkie dzięki :kwiatki: :kwiatki: :kwiatki:
Na pewno będę korzystać pełnymi garściami :wyszczerzony:

Camp77 - 2015-04-27, 00:51

Fajna relacja. :)
Warto pojechać Waszym tropem.
Dzięki za przydatne informacje camperowe. :spoko

SalutElla - 2015-04-27, 21:24

hawwa napisał/a:
Elu - bardzo Ci dziękuję za tą relację... Miałam do Ciebie jeszcze tyle pytań, a tutaj mam wszystko podane jak na tacy!!!
Wielkie dzięki :kwiatki: :kwiatki: :kwiatki:
Na pewno będę korzystać pełnymi garściami :wyszczerzony:


Ewa - dzięki za kwiaty i piwko. Cieszę się, że moja relacja Wam się przyda. To oczywiście nie wszystko, bo do końca jeszcze trochę zostało.
Pozdrawiam, :roza:

SalutElla - 2015-04-27, 22:02

9 sierpnia sobota

Przed kamperem siedzi leń, nic nie robi cały dzień

Cały dzień spędzamy na plażowaniu, morskich kąpielach, grze w karty i konsumpcji. Jedynym większym wysiłkiem jest spacer po zakręconym molo na wyspę. Po południu wjeżdża kamper z Polski z logo Camperteamu. Zapoznajemy się i umawiamy się na wieczór w barku na wyspie. Dalej relaksujemy się, chłonąc słońce, kojący szum fal i kolejny baśniowy zachód słońca. Zgodnie z umową wieczór spędzamy z załoga Camperteamu w barku na wyspie. Nasze dzieci pałaszują pizzę, my popijamy winko i gadamy o odbytych i planowanych podróżach.
Pobyt w Pa Emer satysfakcjonuje nas dodatkowo tym, że widzimy tu bunkry w ich , że tak powiem pierwotnym miejscu (te na szczycie wzgórza) i bunkry wykorzystane do innych celów – fundamentem domu właścicieli jest bunkier, a z kawałków bunkrów ułożony jest w morzu tak jakby falochron ?
Jutro wyruszamy dalej na południe.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-04-27, 22:35

10 sierpnia niedziela

Droga strachu, nadziei i zachwytu

Ok. 11.30 wyjeżdżamy z Pa Emer przez Fiere, gdzie robimy zakupy w Carrefour (to raczej taki nasz Carrefour Express) i przed nim widzimy pomalowany na kolorowo bunkier. Dalej na przydrożnym straganie owocowo-warzywnym z cudowną, przedpotopową wagą uzupełniamy zapasy witamin.
Jedziemy dalej przez Vlore i Orikum. Następnie drogą SH8 pokonujemy przełęcz Llogara i odcinek 65 km zajmuje nam prawie 3 godziny. Same serpentyny – w górę grzeje się nam silnik, w dół trzeszczą hamulce. Zakręty, dziury, długie podjazdy i zjazdy (10 %), obok przepaście, ale za to widoki nie do opisania. Strach przed kolejnymi serpentynami i przepaściami miesza się z nadzieją, że ta droga się kiedyś skończy i z zachwytem nad mijanymi cudami natury.
Przejeżdżamy przez Himarę, gdzie na milimetry mijamy się z miejscowym autobusem. Szukamy zatoki Porto Palermo i wreszcie widzimy w oddali pozostałości zamku Ali Paszy i zatokę. Parkujemy na parkingu pod restauracją i schodzimy nad zatokę ze skalistym wybrzeżem i rozrzuconymi budynkami w stanie ruiny. Są to pozostałości budynków wojskowych z czasów, gdy była tu baza wojskowa. Na spotkanie wybiega ku nam Albańczyk i płynną angielszczyzną zaprasza nas na nocleg „co łaska”. Po pokonaniu lekko karkołomnej dróżki po kamieniach obok ruin kościoła zamienionego na magazyn stajemy obok kampera z Francji. Mamy widok na zatokę i twierdzę. Albańczyk opowiada nam, że mieszka tu od roku w przyczepie i niejako zarządza tym terenem. Poleca nam posiłek w restauracji prowadzonej przez „my friend”, doprowadza nas do niej i powierza stosownej opiece kelnera. Posiłek całkiem niezły i w przystępnej cenie , choć jak to mówią „ d… nie urywa”.
Wracamy do kampera, całą noc wieje bardzo silny wiatr.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-04-27, 22:42

ciąg dalszy zdjęć z przełęczy oraz Porto Palermo
emeryl - 2015-04-29, 12:39

Relacja rewelacja,treściwa,dużo informacji przydatnych w podróży.Czekamy na więcej.
hawwa - 2015-04-29, 12:44

SalutElla napisał/a:
To oczywiście nie wszystko, bo do końca jeszcze trochę zostało.

Elu - czekam cierpliwie do końca Twojej opowieści, bo wiesz przecież, że my jedziemy odwrotną kolejnością ;-)

SalutElla - 2015-04-29, 23:39

11 sierpnia poniedziałek

Jak SalutElla wymieniała w banku pieniądze

Rano obok naszego autka leży….krowa. Ten silny wiatr ją w nocy przywiał ? Staramy się jej nie przeszkadzać, ona też jest do nas neutralnie nastawiona. Idziemy obejrzeć zamek Ali Paszy. Grube murzyska, labirynt korytarzy, czysta historia, żadnej komercji. Widoki z twierdzy na morze – rewelacja. Na zboczu góry widać bramę do bazy wojskowych łodzi podwodnych. Wracamy do kampera, płacimy Albańczykowi „ co łaska”, hardcorowo wyjeżdżamy mijając się na centymetry z budynkiem kościoła-magazynu i pryskając spod kół kamykami. Na górze żegnamy się z Albańczykiem-zarządcą i suniemy do Sarandy, aby zobaczyć ten sławny kurort i … wymienić pieniądze w banku. Z trudem znajdujemy miejsce do zaparkowania. Ja z córką idziemy do banku. W środku sporo ludzi, pytam strażnika gdzie mogę wymień walutę. W odpowiedzi wskazuje okienko, na żółtym „post it” zapisuje numer „64” i podaje mi go. Czekam w nerwach, bo nie wiem czy nas wywołają po tym numerku i w jakim języku – jak po albańsku to mogiła. Jedna z klientek wypłaca /wymienia bardzo dużą sumę pieniędzy i długo to trwa. Kolejka za nami narasta, a wśród wszystkich czekających narasta zniecierpliwienie i złość. Jeden z facetów wykrzykuje coś do strażnika. W pewnym momencie urzędniczka siedząca obok przy biurku wstaje i idzie przez zaplecze do okienek kasowych. Kolejka wstrzymuje oddech w nadziei, że otworzy druga kasę. Nic z tego – kobieta donosi w reklamówce (?!) gotówkę dla tej, która obsługuje dużą wypłatę. Wreszcie po 45 minutach oczekiwania podchodzę do okienka, numerek na post it na nic się nie przydał , podaję paszport (już wiem, że tak trzeba), ale tu zaskoczenie – kasjerka pyta o imię ojca. I jak mam jej powiedzieć po angielsku , ze mój tata miał na imię Stanisław – mówię więc po polsku, normalnie. I tu jej zaskoczenie przerasta moje – coś mruczy pod nosem, macha ręką i wypłaca mi leki. Żółty „post it” z numerem „64” wkładam do portfela na pamiątkę.

Po tych przeżyciach robimy sobie spacer nadmorską promenadą Sarandy, „wciągamy” gyrosa i jedziemy do Ksamil, pozytywnie nastawieni na czekające nas urokliwe plaże. Saranda – jeśli ktoś lubi kurorty, godna polecenia. Dojeżdżamy do Ksamil i szukamy polecanego campingu Paradise. Szokuje nas tłum ludzi na ulicach i plażach oraz same plaże – kamieniste, małe. Chyba coś źle doczytaliśmy , bo spodziewaliśmy się urokliwych piaszczystych plaż. Camping Paradise to po prostu parking przy restauracji i publicznej plaży. Właściciel za postój chce 10 Euro bez prądu i wody , można korzystać z prysznica na plaży, jak później się okazuje niedziałającego. Jesteśmy trochę rozczarowani. Jedziemy szukać czegoś innego, ale jest jeszcze gorzej. Po godzinie krążenia po Ksamil wracamy do Paradise z założeniem, ze zostajemy tylko na 1 noc. Musimy zmodyfikować nasze plany, bo mieliśmy w Ksamil plażować 3-4 dni, a potem jechać w kierunku Ochrydu zwiedzają po drodze parę rzeczy. Ale na tej trasie nie ma już morskich plaży. Wreszcie po dyskusjach oraz po bliższym zapoznaniu się z plażą przy Paradise postanawiamy opuścić „camping”. Jedziemy parę km dalej do Butrintu i tam na parkingu przy promie i wejściu do antycznego miasta zostajemy na noc. Postanawiamy jutro rano zwiedzić Butrint, potem przeprawić się promem, pojechać do Blue Eye. Następnie do Gjirokastry i stamtąd wrócić na camping…..Pa Emer i odpocząć na nim do soboty.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-04-29, 23:47

ciąg dalszy fotek
marekoliva - 2015-05-02, 23:33

Miło oglądać znajome widoki w innym ujęciu. W ubiegłym roku wracaliśmy z Grecji przez Albanię, celowo zjechaliśmy na SH8, która zapewnia piękne widoki i niejednokrotnie przeżycia. Czekamy na ciąg dalszy :roza:
SalutElla - 2015-05-04, 21:10


12 sierpnia wtorek


Antyczne miasto Butrint i nie mniej antyczny prom, a potem komercja w Blue Eye i historia w Gjirokastra

Przed 9.00 rano wchodzimy do parku archeologicznego Butrint. Bilet 700 leków od osoby i do tego mapka. Ruszamy aleją eukaliptusów i oglądamy ruiny antycznego i średniowiecznego miasta. Na końcu oglądamy pozostałości XIV-wiecznego zamku weneckiego. Zwiedzanie zajmuje nam ok. 1,5 godziny. Bardzo fajne spotkanie z historią.
Teraz przed nami jedna z największych atrakcji – przepłynięcie archaicznym promem przez kanał Vivare. Dajemy radę, prom też chociaż jak to powiedział gość z obsługi pobierając opłatę jesteśmy „heavy”. Jedziemy dalej drogą SH98 – wąską, dziurawą, trochę się obawiam jak dojedziemy, wjeżdżamy do Xare i gubimy drogę jeżdżąc w kółko. Usiłujemy zasięgnąć języka i wtedy podjeżdża do nas gość na skuterku z pytaniem „Can I help you?”. Wołamy „yes, yes, yes !. Dzięki jego wskazówkom znajdujemy dobrą drogę i docieramy do Blue Eye czyli najpierw do zapory wodnej, a tam opłata za wjazd (200 leków). Za zaporą kawałek normalnej drogi, a potem wąsko, kręto i trudno do mijania się z autami z naprzeciwka. W pewnym momencie po lewej stronie parking (piaszczysty) ,a dalej mogą jechać tylko osobówki, a my musimy na pieszo. To już lepiej było iść od zapory, bo nie wiem jak wykręcimy na tym parkingu i wrócimy tą koszmarną drogą. Blue Eye – woda cudna w kolorze, lodowata jak w morzu arktycznym, choć są tacy co się kąpią (brrrr !), a poza tym knajpki , pamiątkarskie stragany i głośna muzyka. Ania nurkuje wśród pamiątek z dominującym motywem niebieskiego oka i wybiera wisiorek. W drodze powrotnej do tamy czujemy swąd sprzęgła, ale dajemy radę. Głodni i zmęczeni jedziemy Gjirokastra. Po drodze piękne góry.
Do miasta przybywamy ok. 15.00 i chcemy zaparkować na parkingu przed twierdzą, jednak parkingowy nas wyrzuca, bo to tylko dla osobówek i autobusów turystycznych. Zjeżdżamy w dół tam gdzie widzieliśmy kampera z Włoch. Parkujemy za nim przy rozwalającym się budynku. Najpierw atakujemy najbliższą knajpkę, aby zaspokoić głód. Potem ruszamy uliczkami podziwiając miasto-muzeum. „Wreszcie są tu sklepy z pamiątkami „– woła Ania. Najpierw jednak zwiedzamy twierdzę. W kasie pani pyta skąd jesteśmy, jak słyszy, że z Polski to mówi po polsku „dzień dobry i że tu dużo Polaków przyjeżdża”. Twierdza, armaty, wieża zegarowa, świątynia bektaszytów i scena, na której odbywa się festiwal folklorystyczny bałkański. Schodzimy do miasta. W sklepie z pamiątkami widzimy …. różnej wielkości bunkry, nabywamy dwa jako pamiątki. Miasto naprawdę warte zobaczenia.
Ok. 18.00 wyjeżdżamy z Gjirokastra w kierunku Pa Emer. Po drodze na stacji AP Anoil opróżniamy „kota” (dobra stacja na nocleg N 40 16 39 71 E 20 02 07 05). Super droga SH4, widać , że nowa, ale poboczami chodzą ludzie, krowy, osiołki. Przejeżdżamy przez Tepelena -miejsce urodzin Ali Paszy, widzimy jego pomnik na rynku, a nad urwiskiem ruiny twierdzy i mostu. Ok. 20.00 zjeżdżamy na dużą stację paliw z restauracją „Autogrill 24h”. Nocujemy na niej.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-05-04, 21:28

Ciąg dalszy zdjęć - różne widoki zaobserwowane podczas przejazdu od promu w Butrint do Blue Eye i samo Blue Eye.
:spoko

SalutElla - 2015-05-04, 21:52

I zdjęcia z Gjirokastry.
:spoko

SalutElla - 2015-05-04, 22:15

13 sierpnia środa

Droga powrotna do rajskiej plaży

Poranny ruch na stacji paliw budzi kierowcę o 7.00, a ten budzi nas. Szybka toaleta i jedziemy. Ok 11.00 po zrobieniu zakupów w Kavaja i wymianie pieniędzy w kantorze (zero formalności, szybko i kurs lepszy niż w banku) dojeżdżamy do campingu Pa Emer i stajemy na tym samym miejscu, co poprzednio, przy samym morzu. Znowu jesteśmy w raju.


14-15 sierpnia czwartek-piątek

Po prostu Pa Emer !!!

Dwa dni spędzamy na błogim lenistwie w Pa Emer. Kąpiel, opalanie, jedzonko i tak na zmianę. Idziemy poszukać gliny, z którą co jakiś czas wracają ludzie. Jest – dziwna skała w wodzie staje się jak glina, bez wody – sucha i kruszy się. Największa radochę mamy z mazania Anki tą gliną !
W drodze do recepcji spotykamy małego żółwia. W toalecie siedzą zielone żabki – za lustrem i na umywalce. Cudne, ale nie zdążyliśmy zrobić zdjęcia. Odkrywamy bar na plaży – w czwartek nie ma już ryb, więc jemy wołowinę+ frytki (świeżo smażone z pokrojonych ziemniaków) +sałatkę. Umawiamy się na piątek na smażone ryby. W piątek są oczywiście ryby z frytkami i sałatką, a od właścicielki na deser słodki arbuz. Nie mam już leków, więc płacę w euro, ale przydałaby nam się reszta w lekach. Nie ma problemu – kurs wymiany jak w kantorze (1 euro=140 all).
W nocy z czwartku na piątek straszna wichura i duże fale, woda podchodzi aż pod kampera. Na szczęście rano nie budzimy się dryfując na środku morza (czy kamper umie pływać ?), tylko dalej na plaży, morze już spokojniejsze.
Widok zapamiętany z Pa Emer – młody facet z czarnymi włosami do ramion (syn/zięć właścicieli ?) i nieodłączny czarny wilczur przemierzają molo na lub z wyspy. No i te zachody słońca !!!!

cdn. :spoko

Marcinlukasz - 2015-05-04, 22:47

Ela super zdjęcia jestem pod wrażeniem!
SalutElla - 2015-05-04, 22:52

Marcin,
a czy na dobre przekonały Cię do Albanii ?
Pozdrawiam, Ela

SalutElla - 2015-05-05, 19:52

16 sierpnia sobota

Jesteśmy w Macedonii

Z wielkim żalem opuszczamy Pa Emer, w Kavaja robimy jeszcze zakupy - szukam jajek, okazuje się, że są luzem i kasjerka pakuje mi je w reklamówkę, dobrze że mam w kamperze plastikowy pojemnik na jajka, to je przekładam. Facet z obsługi sklepu pakuje nasze zakupy do reklamówek i zanosi je nam do samochodu (tak samo było poprzednim razem).

Kierujemy się do Kalisthe w Macedonii nad jeziorem Ochrydzkim – to ok. 145 km i 3,5 h jazdy. Mijamy Bradashesk i Elbasan – przemysłowe albańskie miasta, potem Librazhd. Droga robi się kręta i wiedzie przez zielone góry, stare mosty, wzdłuż rzeki częściowo wyschniętej. Mamy jeszcze 1500 leków i trochę jesteśmy głodni. Zatrzymujemy się w przydrożnym barze, ale bez szans bo nikt nie mówi po angielsku i nie ma karty, aby chociaż zobaczyć ceny. Kelner prowadzi mnie do okienka, przez które kucharka pokazuje mi kawał surowego mięsa i coś tłumaczy, ale niestety nie wiem co to ma być za potrawa i za ile. Uciekamy stamtąd. Wreszcie trafiamy na sklepik, gdzie wydajemy ostatnie leki. Na odcinku do granicy z Macedonią mijamy rdzawe góry, kamieniołomy i gigantyczne mosty. Ok 16.00 wkraczamy do Macedonii i jedziemy wzdłuż zachodniego wybrzeża Jeziora Ochrydzkiego aż do Kalistha - małej miejscowości położonej 12 km od granicy nad jeziorem. Znajdujemy tam camping Rino – mały nad samym jeziorem, bez zejścia do wody, ale za to z widokiem na jezioro. Obok trawiastego placu taras z ok. 10 stoliczkami. W restauracji oczywiście dania z ryb z jeziora Ochrydzkiego. Po jednej toalecie męskiej i damskiej oraz osobno łazienka, jeden zlew, prąd i stały dostęp do wifi , wszystko w cenie 12 euro. Na powitanie dostajemy kieliszek raki i kawę espresso. W knajpie zamawiamy rybę z dodatkami i butelkę białego wina. Nasze kubki smakowe doznają uniesienia, natomiast portfel piszczy z żalu na utratą znacznej kwoty euro – to już nie te ceny co w Albanii .

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-05-05, 20:12

17 sierpnia niedziela

Wokół Jeziora Ochrydzkiego

Rano dostajemy znowu od właściciela espresso ze śmietanką. Ok 10.00 wyjeżdżamy do Strugi – krótki spacer, ale wygania nas deszcz i ciemne chmury ciągnące znad gór. Struga to plaże nad jeziorem pełne ludzi, również muzułmańskich kobiet w 3-4 osobowych grupkach lub z dziećmi. Hotele, apartamenty i mnóstwo budek z plażowymi gadżetami i sztuczną biżuterią. Jest nawet jeden sklep o nazwie „Pewex” i opisem „totalna wyprzedaż”. Przez miasto płynie rzeka Czarny Drin, uregulowana kanałem i wypływająca z Jez. Ochrydzkiego. Pierwszy mostek na rzece – drewniany, zwany mostem poetów. Na nadbrzeżu stoją pomniki różnych poetów, w tym Mickiewicza. Z następnego mostu murowanego młodzi ludzie urządzają zawody w skokach z poręczy do rzeki.

Jedziemy dalej do Ochrydu, wjeżdżamy ulicą Turisticką, znajdujemy miejsce do zaparkowania na ul Partizanckiej, na zachód od centrum. Zwiedzamy centrum – port, bulwary, starówkę, na górze widzimy twierdzę cara Samuela. Wchodzimy w kręte uliczki starówki, dochodzimy do cerkwi św. Zofii i dalej do cerkwi św. Jana Teologa. Panorama jeziora, gór, urwisko skalne. Wstęp do cerkwi kosztuje 100 MAC, ale wystarczy stanąć w drzwiach i można zobaczyć całe wnętrze, a i tak jest zakaz fotografowania. Przy wyjściu młody chłopak proponuje nam rejs taxiboat do portu w Ochrydzie za 5 Euro. Wsiadamy. Łódź siedmiometrowa i nieźle buja, ale jest fajnie. Wysadza nas na nadbrzeżu przy restauracji, przechodzimy między stolikami. Jeszcze krótki spacer po ulicy pełnej sklepów, oczywiście głównie z ochrydzkimi perłami i opuszczamy miasto.

Jedziemy do Muzeum na Wodzie – jest to osada z epoki brązu i żelaza. Wstęp 100 MAC, dzieci 30. Przed muzeum parking w cenie biletu. Po zwiedzeniu jedziemy dalej wzdłuż jeziora i skręcamy na drogę prowadzącą przez PN Galicica do Jeziora Prespańskiego. Wjazd zagrodzony szlabanem, ale okazuje się, że jak zapłaci się 4 Euro, to można wjechać, a za 9 km jest miejsce piknikowe, gdzie można przenocować (info od strażników wjazdu). Wjeżdżamy, droga wąska, kręta, ale gładka asfaltowa nawierzchnia. Znajdujemy miejsce piknikowe – to łączka ze stolikami i ławeczkami, ujęciem wody pitnej i placem zabaw. Fajnie, tylko wszędzie teren albo z góry albo w dół. Ciężko znaleźć kawałek równego miejsca na postawienie kampera. Stajemy w małej zatoczce, ale i tak trochę lecimy do przodu. Wokół gigantyczne góry, chłodno tylko 18 stopni. Robi się coraz ciemniej i zimniej – w nocy temperatura spadła do 4,5 stopnia.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-05-05, 20:34

ciąg dalszy zdjęć z objazdu Jeziora Ochrydzkiego
Marcinlukasz - 2015-05-05, 22:14

SalutElla napisał/a:
Marcin,
a czy na dobre przekonały Cię do Albanii ?
Pozdrawiam, Ela
Oj przekonały mam nadzieje ze kiedyś pojadę (może w tym roku)
Karas - 2015-05-05, 22:33

mi relacja bardzo pomogła :) W tym roku 2-3 tyg września przeznaczam na Albanię jeśli nic się nie zmieni :)
Barbara i Zbigniew Muzyk - 2015-05-06, 00:53

SalutElla napisał/a:
ciąg dalszy zdjęć z objazdu Jeziora Ochrydzkiego






DSC_0285.JPGMuzeum na wodzie
,po zapłaceniu biletow i oglądaniu,kasjer zaproponowal nam spanie na parkingu,z pilnowaniem portiera nocnego.J
SalutElla - 2015-05-06, 21:34

18 sierpnia poniedziałek

Tetovo czyli albańsko-macedoński tygiel z jedną polska załogą oraz rejs po kanionie Matka

Budzi nas rześki poranek – 6 stopni, oraz słoneczko. Dzięki niemu temperatura podnosi się. Ok. 9.00 wyruszamy w dalszą drogę, za kilka minut stajemy na punkcie widokowym Koritski rid na wysokości 1421 m.n.p.m., z którego roztacza się przepiękny widok na całe jezioro Ochrydzkie, w dole na Trpejca i brzeg albański.
Zjazd jest mniej efektowny – widok na jezioro Prespanskie przesłaniają drzewa i krzewy. Po ok 1 h jesteśmy nad jeziorem Prespańskim na rozwidleniu dróg – w prawo do Albanii, w lewo na Resen. Skręcamy w lewo i po ok 3,5 h jazdy (190 km) wjeżdżamy do Tetova. Szukamy kolorowego meczetu – żadnych oznaczeń, brak adresu w przewodniku. W mieście straszny ruch – samochodów i pieszych, do tego mnóstwo sklepów i straganów. Jedziemy chyba główna ulicą, kierując się na centrum. Napisy dwujęzyczne – po macedońsku i po albańsku. Bardzo dużo kobiet muzułmanek z zasłoniętymi włosami, część szczelnie okryta – najczęściej w długich prochowcach nałożonych na suknię/spódnicę i tylko widać stopy do kostek – gołe lub w rajstopach, a do tego sandały lub klapki, najczęściej czarne. Są i inne – t-shirt, dżinsy i chusta na głowie. Jest tu bardziej albański i islamsko niż to co widzieliśmy w Albanii. I oprócz nas „ani widu ani słychu” innych cudzoziemców.
Nagle po lewej stronie dostrzegam kolorowy meczet. Szukając miejsca do zaparkowania ładujemy się w wąskie uliczki starego miasta – same w sobie może nie są wąskie, ale po obu stronach parkują samochody. Przejeżdżamy na milimetry, ale przy kolejnych się nie da . Jesteśmy zaklinowani – ani w przód ani w tył. Robi się małe zbiegowisko, w tym na szczęście pojawia się policjant. Dzwoni do kogoś, po czym każe nam czekać. Po paru minutach zjawia się właściciel najbardziej zawadzającego auta i odjeżdża. Szczęśliwie wydostajemy się z pułapki. Jeszcze parę ulic i parkujemy. Idziemy pod kolorowy meczet – jest piękny. Niestety na drzwiach wisi kłódka, a dwóch mężczyzn modli się przed wejściem – nie możemy zobaczyć wnętrza (dla zainteresowanych podaję namiary, które ustaliliśmy na miejscu N 42 00 19 79 E 20 58 0051). Idziemy dalej ulicami Tetova. Wchodzimy do małej „Burektorii”, wita nas uśmiechnięty kelner i zaprasza do stolika. Burki dostajemy na talerzach, pokrojone na mniejsze kawałki. Są bardzo dobre. Robimy jeszcze parę fotek miasta i wyjeżdżamy w kierunku kanionu Matka. Jest zjazd z autostrady oznakowany „kanion Matka i camping nad jeziorem Treska”. Docieramy do parkingu niedaleko wejścia do kanionu (N 41 57 41 18 E 21 17 47 70). Parkujemy za rozsypującym się budynkiem, na miejscach oznaczonych jako bus. Dalej szlaban otwarty, ale mało kto tam wjeżdża, większość idzie na piechotę. Idziemy i my. Po ok. 10 minutach widzimy olbrzymia tamę, za którą jest sztuczne jezioro Matka. Mijamy tamę i dalej wyznaczoną ścieżką mijamy mały port z łódeczkami i wypożyczalnią kajaków, cerkiew, hotel Matka. Idziemy dalej. Ścieżka biegnie na półce skalnej wzdłuż kanionu. W pewnym momencie jest tabliczka informująca, że ta ścieżka ma 6 km. Podążamy jeszcze kawałek i wracamy. Postanawiamy popłynąć łódką, tym bardziej, że tylko w ten sposób można się dostać do jaskini. Łódka na 10 osób. Płynie z nami sympatyczna para z Turcji oraz 3 Macedończyków. Rejs w obie strony i zwiedzanie jaskini zajmuje ok 1 h. Miejscami jezioro przypominam nam kształtem fiord, ale kolor wody jest całkiem „nie fiordowy”. Bardzo przyjemne wrażenia – strome skały kaniony lśnią w zachodzącym słońcu. Jest też podwodna jaskinia z wejściem poniżej lustra wody i głębokością 212 m. Schodzą do niej tylko nurkowie. Wracamy na parking, mała kolacyjka w pobliskiej knajpce i zostajemy na parkingu nas noc. Jutro Skopje.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-05-06, 21:42

ciąg dalszy zdjęć - Tetovo i kanion Matka
SalutElla - 2015-05-08, 21:24

19 sierpnia wtorek

Skopje czyli duch starej czarszyji i megalomańskie pomniki

Ok 10.30 wjeżdżamy do Skopje ulicą Bulvard Partizancki Ordieri, przejeżdżamy rzekę Wardar mostem obok twierdzy i znajdujemy parking. Jest płatny, ale nie ma parkomatów, tylko trzeba wysłać sms na podany numer z numerem rejestracyjnym auta. Na szczęście spotykamy gościa, który sprawdza opłaty parkingowe. Oferuje nam pomoc, tzn. my mu dajemy 100 denarów, a on ze swojego telefonu wysyła sms i jeszcze mówi, że możemy stać dłużej niż 2 godziny, bo to za mało aby zobaczyć najważniejsze miejsc w Skopje. Pokazuje nam jeszcze , w która stronę iść aby trafić do starej czarszyji.

Zanurzamy się w świat starej czarszyji pełnej sklepików i knajpek, później trafiamy na bazar – bardzo dużo muzułmanek w tradycyjnych strojach i wreszcie dochodzimy do pierwszego z gigantycznych pomników i fontann. Potem kolejne pomniki i kolejne fontanny, do tego ozdobne ławeczki, śmietniki i latarnie. Piękny gmach Teatru Narodowego, a przed nim figury „aktorka” i „aktor”. Wchodzimy na kamienny most i z niego podziwiamy rzekę, plażę miejską, fontanny tryskające z rzeki (!?), stary galeon – po drugiej stronie mostu dwa „stare” galeony w trakcie budowy. I kolejne pomniki: cesarz Justynian na tronie, św. Cyryl i Metody i no i oczywiście „wojownik na koniu” czyli Aleksander Macedoński – gigantyczny pomnik na wysokiej kolumnie, wokół żołnierze i lwy oraz lejąca się woda z fontann w takt muzyki. Imponujące !
Wkraczamy w nowoczesne rejony miasta – ekskluzywne sklepy, przeszklone budynki. I znowu pomnik – dwie młode zakupoholiczki. Idziemy dalej ulicą Makedonia – zamkniętą dla ruchu kołowego. Po lewej pomnik Matki Teresy, obok instytut jej pamięci, a za nim budowa olbrzymiej cerkwi. I dalej łuk triumfalny, a potem oczywiście znowu pomniki. I coś jakby połączenie berlińskiej bramy Brandenburskiej z grobem nieznanego żołnierza w Warszawie. Docieramy do dużego centrum handlowego i przez nie przechodzimy do rzeki na nowy most – 3 rzędy ozdobnych latarni w tym jedna na środku mostu, przy każdej latarni w bocznym rzędzie jakiś pomnik. Ciąg dalszy balustrady z pomnikami wzdłuż rzeki do następnego mostu. Ten na środku zamiast latarni ma jeden pomnik z fontanną. Naprzeciwko gmach rządowy – kolumny na styl grecki. Wieczorem to miasto musi wglądać niesamowicie.

Wracamy do kampera i wyjeżdżamy ze Skopje. Po 1,5 h jazdy tankujemy tanie macedońskie paliwo na ostatniej stacji przed granicą z Serbią – Marketpol Kumanovo i wjeżdżamy do Serbii. Ok 23.00 przekraczamy granice z Węgrami i zostajemy na noc na stacji paliw OMV.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-05-08, 21:40

ciąg dalszy zdjęć ze Skopje
SalutElla - 2015-05-08, 21:44

i jeszcze kilka zdjęć ze Skopje
SalutElla - 2015-05-09, 20:42

20 sierpnia środa

I znów spotykamy „naszych”


Ze stacji paliw wyruszamy ok . 10.00 i jedziemy do Bukfurdo na baseny termalne. Ok 14.30 jesteśmy na campingu przy basenach. Instalujemy się, ja i Ania zakładamy kostiumy i mimo, że jest trochę chłodno dziarsko wskakujemy do pierwszego napotkanego basenu – zimno. Obok basen z gorącą i śmierdzącą wodą. W efekcie w różnych basenach spędzamy ok 2 h. W tym czasie Tata znajduje załogę Camperteamu ze Starogardu Gdańskiego.


21 sierpnia czwartek

Moczenie w węgierskich termach


Po całej nocy deszczu i wichury w dzień wychodzi słońce. Po późnym śniadaniu i zrobieniu zakupów w pobliskim markecie idziemy na baseny. Moczymy się z przerwą na obiad do wieczora, ostatnie 1,5 h spędzając z załogą Camperteamu w gorącym basenie, a w tym czasie nasze dzieci (oni mają dwoje) szaleją w pływackich. Wieczór spędzamy przy wspólnym grillu, węgierskim winku (kobitki) oraz polskiej i chorwackiej gorzałce (chłopaki). Jutro my niestety wracamy już do domu.


22-23 sierpnia piątek-sobota

Powrót do domu

O 12.00 wyjeżdżamy z campingu. Przed nami 800 km. Po drodze w Buku kupujemy w winiarni (mała piwniczka w domku) parę buteleczek węgierskiego wina. Ok 21.00 parkujemy już w Polsce. W sobotę wyruszamy rano i wczesnym popołudniem jesteśmy w domu.

cdn. :spoko

SalutElla - 2015-05-09, 21:00

I krótkie podsumowanie !

Po pierwsze cieszymy się, że zobaczyliśmy Albanię, w której jest jeszcze ten smak niezatłoczonych plaż i początkujących kurortów, ale jednocześnie są już drogi, którymi można spokojnie jechać i miasta, w których widać już „europejskość” (tę w dobrym znaczeniu).
Po drugie są w Albanii fantastyczne krajobrazy i ciekawe historycznie miejsca.
Po trzecie są kontrasty wywołujące uśmiech – nie śmiech – jak droga o europejskim standardzie po której przemieszcza się osiołek .
I wreszcie, ale jak mówią Anglicy – „last but not least” - ludzie, którzy niezależnie od tego czy potrafią się porozumieć w innym języku niż albański czy nie są niebywale sympatyczni, gościnni i przyjaźnie nastawieni.

No i te bunkry, których trochę udało nam się wytropić – z jednej strony pozostałość epoki totalnej izolacji, z drugiej niespotykany chyba nigdzie indziej oryginalny element otoczenia. Jest ich coraz mniej, więc jedźcie do Albanii, bo naprawdę warto !
:spoko

hawwa - 2015-05-11, 10:30

Ela, wielkie brawa za tę relację :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo:

Dużo się dzieje, wiele miejsc do zwiedzenia, piękne opisy, zdjęcia, a wszystko pięknie złożone w całość - uwielbiam takie relacje!!!

:kwiatki: :kwiatki: :kwiatki:

jarekzpolski - 2015-05-11, 11:49

fajna relacja,

SalutElla napisał/a:
...Chyba coś źle doczytaliśmy...Camping Paradise to po prostu parking przy restauracji i publicznej plaży...


chyba trafiliście jakiś inny Paradise.
Nasz był tu http://www.hotel-mondi.com/

KrzySówka - 2015-05-11, 14:54

Wspaniała relacja. Dziękujemy za możliwość przeżycia z Wami Tej wyprawy.Życzymy wielu kolejnych udanych wyprawa oraz oczekujemy kolejnych relacji. Pozdrawiamy. :spoko
marekoliva - 2015-05-11, 21:41

Swoją relacją sprawiliście, że nabieramy coraz większą ochotę na powrót do Albanii. Chcieliśmy w tym roku powtórzyć Grecję ale jeśli się uda to podzilimy wyjazd na Albanię i Grecję. Do września jeszcze daleko.
SalutElla - 2015-05-12, 20:52

marekoliva napisał/a:
Swoją relacją sprawiliście, że nabieramy coraz większą ochotę na powrót do Albanii. Chcieliśmy w tym roku powtórzyć Grecję ale jeśli się uda to podzilimy wyjazd na Albanię i Grecję. Do września jeszcze daleko.


Cieszę się, że nasza relacja zachęca Was do powtórnego odwiedzenia Albanii. Taka m.in. była nasza intencja. A kiedy byliście poprzednio w Albanii ?

Ela

marekoliva - 2015-05-12, 21:59

SalutElla napisał/a:
A kiedy byliście poprzednio w Albanii ?


W ubiegłym roku we wrześniu wracając z Grecji, można powiedzieć, że przypadkowo. Za namową przypadkowo spotkanych fajnych rodaków zmieniliśmy trasę powrotną, zamiast przez Macedonię, Serbię, pojechaliśmy przez Albanię, Czarnogórę, Serbię. Przed wyjazdem braliśmy pod uwagę taką możliwość ale jechaliśmy sami i trochę się obawialiśmy, różne opinie słyszeliśmy.
Oczywiście nie żałujemy zmiany trasy, wrażenia pozytywne, dodatkowo nie mieliśmy najmniejszych problemów ze znaleziemiem fajnych miejsc na nocleg. W tym roku naszym zamiarem był powrót do Grecji ale tak jak pisałem wcześniej, pod wpływem Waszej relacji będziemy chcieli powrócić po drodze do Albanii chociaż na kilka dni.

Frowyz - 2015-05-17, 08:37

Aż mi się łezka w oku zakręciła :ok Jechaliśmy z grubsza Waszą trasą tylko w drugą stronę. Naklejka na kampingu Rino została umieszczona przez Nas 8-) Spędziliśmy tam aż 4 dni... Chciałem jeszcze zadać pytanie kierowcy - jak się Wam podobał wjazd w Porto Palermo na ten parkin za kościółkiem? :diabelski_usmiech

Piwko za relacje jak najbardziej zasłużone :spoko

A gdybyście chcieli zobaczyć znajome miejsca oczami innych ...zerknijcie tutaj

SalutElla - 2015-05-28, 23:05

Frowyz napisał/a:
Chciałem jeszcze zadać pytanie kierowcy - jak się Wam podobał wjazd w Porto Palermo na ten parkin za kościółkiem? :diabelski_usmiech

Piwko za relacje jak najbardziej zasłużone :spoko

.[URL=http://www.camperteam.pl/forum/viewtopic.php?t=20349][/URL]



Podziękowania za piwko. :)
A co do wjazdu w Porto Palermo - jak rozumiem Wy go też doświadczyliście. Dla nas było to niezapomniane przeżycie z pogranicza horroru - byliśmy prawie pewni, że zostawimy tam kawałek naszego kampera.

Pozdrawiam, Ela

Kotek - 2015-09-23, 08:25

Elunia, za całokształt :pifko
Tadeusz - 2015-09-23, 11:24

Kochani, przypominam, że w następnym numerze Polskiego Caravaningu znajdzie się druga część artykułu opartego o powyższą relację Eli.
Autorem artykułu jest oczywiście Ela. :ok

Elżuniu, za propagowania naszego stylu życia w tak ładny sposób stawiam piwo i daję buziaka. :kwiatki:

SalutElla - 2015-09-23, 21:46

Kotek napisał/a:
Elunia, za całokształt :pifko



Kotku wielkie dzięki,a w realu zapraszam do ....poloneza (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi)

SalutElla - 2015-09-23, 21:49

Tadeusz napisał/a:


Elżuniu, za propagowania naszego stylu życia w tak ładny sposób stawiam piwo i daję buziaka. :kwiatki:


Tadeuszu dziękuję za piwo, a zwłaszcza za buziaka ! Czy Halszka o nim wie ?

ZEUS - 2015-09-23, 22:42

SalutElla napisał/a:
w realu zapraszam do ....poloneza (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi)

niewtajemniczeniu pewnie się domyślają... :) :spoko

Kotek - 2015-09-24, 06:17

SalutElla napisał/a:
Kotek napisał/a:
Elunia, za całokształt :pifko



Kotku wielkie dzięki,a w realu zapraszam do ....poloneza (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi)


hihihihihihihi, zawsze do usług! :kwiatki:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group