Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Rumunia w lipcu
Autor Wiadomość
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-07-29, 16:49   

A więc zacznijmy od początku
Naszą podróz rozpoczynamy w sobotę przejazdem do Bukowiny Tatrzańskiej gdzie na termach umówiliśmy się z załogą z Warszawy - Anią, Rafałem i Pawełkiem












Po wieczornej kąpieli i małym piwku rano ruszamy na południe
Przekraczamy granicę słowacji





i jedziemy na Spiski zamek - największy średniowieczny zamek Europy








Mimo trzysziestostopniowego upału wszyscy dzielnie znosza trudy wspinaczki










Wieczorem docieramy na Węgry do miejscowości Hajdúböszörmény na Camping Castrum,
gdzie zostajemy na dwie noce







Po dwudniowym odpoczynku i kosztowaniu wytrawnych win węgierskich we wtorek rano ruszamy na Rumunię. Przekraczamy granicę, kupujemy winiety rumuńskie i jedziemy na zakupy do Oradei. W Realu uzupełniamy braki w prowiańcie i ruszamy. przed nami Rumunia




Kolejny cel podróży to Sighişoara
_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Endi 
Kombatant


Twój sprzęt: LaLunia II / Mobilvetta K-yacht MH 85
Nazwa załogi: PaPi Team
Pomógł: 18 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Piwa: 315/484
Skąd: Kołobrzeg
Wysłany: 2011-07-29, 20:00   

Pozdrawiamy załogę - Dudusia :spoko
Miło wspominamy zeszłoroczne spotkanie na Hvaru :) a dziś z ciekawością oglądamy Waszą wyprawę do Rumunii. :spoko
_________________
Najpiękniejsze hobby świata !
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-07-29, 21:39   

Dotarliśmy do Sighişoary wieczorem. rafał prowadził na wcześniej upatrzony kemping. Miejsce to znajdowało się blisko starówki na terenie miejskiego basenu. Basen był o tyle dziwny że pozim wody był ok 2m poniżej poziomu gruntu a poszczególne głębokości oddzielone były metalowym płotem. http://www.aquariscamp.net/index.html
Na kempingu stał jeden kamper z Francji, przyczepa z Niemiec i Rumunii.
Po kolacji udaliśmy się zwiedzać miasto w którym urodził się Vlad Tepes popularny Drakula
Dodam, że starówka wpisana jest na liste Unesco
















Zegar na wieży chodzi nieprzerwanie od 1648 roku



Dom w którym urodził się i przez 4 lata mieszkał książe Drakula






















_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-07-30, 10:13   

Późnym wieczorem wracamy na kemping, otwieramy wino i dzielimy się wrażeniami z pierwszego dnia pobytu w Rumunii. Siedzimy i gadamy, az Rumun z przyczepy obok w spsób stanowczy uświadomił nam że nie przestawiliśmy zegarków i już po pierwszej w nocy.

Następnego dnia rano po śniadaniu ruszamy do zamku Bran - niesłusznie znanym jako zamek Drakuli. W rzeczywistości ksiąze nigdy nie był w tym zamku.



























_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-07-30, 14:30   

teraz czekał nas jeden z dłuższych etapów - dojad nad morze do Konstancy. Pogoda pomogła nam podjąc decyzje aby ominąc trase transforgalską i pojechac drogą równoległą do Pitesti i dalej autostradą przez Bukareszt nad morze.Trochę żal trasy transforgalskiej ale u góry była regularna burza a jechać tylko żeby się zmęczyć nie ma sensu. No i mamy pretekst żeby wrócić tu kiedyś.





















Dalej już była autostrada, przejazd przez zatłoczony Bukareszt, płatny most króla Karola na Dunaju (11lej) i prosta droda nad morze. Do Konstancy przyjechaliśmy po zmroku koło 21.00 i szukając jakiegoś miejsca na nocleg trafiliśmy na nadmorski deptak do Eforie Nord. Było już ciemno a za oknami słyszeliśmy szum morza.
_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-08-01, 15:37   

Rano obudziliśmy się koło ósmej (a na miejscu była już dziewiąta). Poszliśmy z chłopcami wykąpać się w morzu przed śniadaniem, ale to co tam zobaczyłem powaliło mnie - tłok!







Po sniadaniu, krótkim namyśle i niecałej godziny podróży byliśmy na kampingu Kosmos w Bułgarii



_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Ostatnio zmieniony przez Duduś 2015-08-15, 11:57, w całości zmieniany 1 raz  
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-08-06, 10:03   

Kamping Kosmos w Durankulak był cichym i spokojnym miejscem nad samym morzem. Stał tam jeden kamper z Bułgarii, jedna przyczepa, pare namiotów i my.
Na miejscu była łazienka o standartach europejskich, był prąd. Do sklepu było ok 5 km na rowerze. Ale była restauracja z cenami takimi,że nie chciało się zużywać własnego gazu. No i było smacznie. Za pobyt paciliśmy ok 50 zł na dzień.
Plaż była prawie pusta i bardzo szeroka. Rano przy śniadaniu można było obserwować jak w morzu bawią się delfiny.







I tak spędziliśmy dwa dni na opalaniu, leniuchowaniu i nic-nierobieniu. I nadszedł dzień, gdy nasze drogi się rozeszły. Warszawiacy ruszyli na podbój Turcji a raczej Stambułu a my po krótkim rekonesansie w Balcziku wracaliśmy na Rumunie.
_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-08-06, 10:58   

Balczik
Ruszyliśmy na południe drogą wzdłuż wybrzeża. Drogi, którymi jechaliśmy w Bułgarii okazały się gorsze od tych w Rumunii - dużo remontów. Dotarliśmy do Balczika i zaczęliśmy rozglądać się za kampingiem. Niestety nic nie znaliźliśmy. Wszystkie dogowakazy okazały się nieaktualne. Jechaliśmy w poszukiwanie kampingu prawie do Złotych Piasków i nic. Zapadła decyzja - powrót do Balczika, zwiedzanie i atak na Rumunię. w końcu to był cel naszej podróży.
W Balcziku znajduje się letni pałac królowej rumuńskiej Marii tej samej, która była właścicielką zamku w Branie ( i to tłumaczy nasz bułgarski epizod :mrgreen: ).
Cała posiadłość była zbudowana nad samym morzem. Zaczynało się od ogrodów, budynków gospodarczych aż docierało się na plaże gdzie był właściwy pałac. Idą z góry od bramy można było zauważyć wiele kanałów, które nawadniały cały teran pałacowy co sprawiało, że roślinność była tu bardzo bujna i zielona.







W ogrodach znaleźliśmy wielką kaktusiarnie



















Było miejsce gdzie można było posmakować różanego wina i to gratis









Po opuszczeniu pięknych okoliczności przyrody w drodze na parking zostaliśmy napadnieci przez naganiacza. Każda restauracja na bułgarskim wybrzeżu posiada takiego gościa, który mówi we wszystkich językach świata i naganie potencjalnych gości do knajpy ( przy czym jego zarobek to od 10 do 20 % urargu dziennego). Własnie taki jegomość nas napastował a że wszyscy byli trochę zmęczeni i głodni to zostaliśmy pokonani. Po dobrym i niedrogim obiedzie podjechaliśmy do marketu na zakupy. Bułgaria wydaje mi się jeszcze tańsza niż Rumunia. Wydaliśmy resztę lewów i w drogę na północ.
Tamten rejon Europy ma jeszcze jedną zalete- waluta. W Rumunii przelicznik to 1 do 1( rzeczywiście jest 0,95 pln to 1 leja ale doliczając marże banku wychodzi 1 do 1), no a w Bułgarii wszystko mnożymy razy 2 i wychodzą złotówki.
Po przejechaniu granicy zatrzymaliśmy się w kultowym miejscu jakim jest plaża w Vama Veche. Ale niestety lata akademickie są już dawno za mną a rozluźnienie jakie tam panowało trochę mnie onieśmielało. Ruszyliśmy dlej i już po paru kilometrach byliśmy w miejscowości Jupiter gdzie zakotwiczyliśmy na kolejne 3 dni
_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-08-06, 13:09   

Trafiliśmy na kamping Elodie. Miejsce oddalone od plaży ok 10 min spacerkiem
http://wikimapia.org/9216877/Camping-Elodie
Na kampingu obłożenie 100% Rumunii z czego 1 kamper, 3 przyczepy a resztę wolnego miejsca zajmowali miłośnicy namiotów. Koszt pobytu jakieś 60 pln doba. Na miejscu można było było kupić napoje i chipsy a wychodząc za bramę i kierując się nie na plaże tylko w drugą stronę po 10 minutach spaceru dochodziło się do centrum miejscowości Neptun.
Wracając do kampingu. Było to pierwsze miejsce gdzie były ubikacje typu tureckiego. Nasi chłopcy ku mojemu zdziwieniu zaraz wypróbowali ten wynalazek i tak im się spodobało że nie musiałem przez jakiś czas maszerować z kasetą. Przyjeżdzający nowi gości przed szukaniem miejsca na rozłozenie namiotu sprawdzali stan toalet i widać było że ten typ im bardzo odpowiadał. Trzeba jeszcze dodać że były to miejsca naprawde czyste i na bieżąco sprzatane.
Obserwując Rumunów na kampingu widać że turystykę namiotową mają opanowaną. Jeździli raczej grupami i tak też się rozbijali - w środku budowali namiot sułtański a dookoła szczelnie stawiali namioty i samochody.

Na plaży znalazłem takie cudo



Jest to maszyna do czyszczenia plaży

Posiedzieliśmy w Jupiterze 3 dni i ruszyliśmy dalej. WKonstancy wjechaliśmy do reala na zakupy. Wychodząc zauważyliśmy polski kamper na parkingu. Rodacy polecili nam kamping Holiday w Mamaii więc odpaliliśmy domek i w drogę.

Wybrzerze Rumunii ma taką zalete że wszędzie jest blisko

Kamping Holiday w Mamaii okazał się bardzo dużym i silnie obłozonym turystami miejscem. Pobyt kosztował ok 90 zł. Dodam że we wszystkich miejscach gdzie byliśmy dostęp do internetu był standartem. Kamping miał dostęp do morza. Na miejscu był sklepik, jadłodajnia serwująca dobre i tanie jedzenie. W knajpce na plaży można było kupić piwo za 2,5 zł! Turyści tak jak poprzednio prawie wszyscy z Rumunii. Zdarzały się rejestracje z Włoch, Hiszpani, Francji, Anglii czy Belgii ale to też byli Rumuni na wczasach.
Drugiego dnia pojawili się Polacy. Na przywitanie "Dzień Dobry" odpowiedzieli że oni byli rok temu na miejscu gdzie my jesteśmy i więcej się do nas nie odzywali.
Posiedzieliśmy trzy dni i po dziewięciu dniach opalania ( a słońce było cały czas nie tak jak w kraju) wszyscy zgodnie stwierdzili "Jedziemy dalej" Pożegnaliśmy się z morzem i ruszyliśmy na deltę Dunaju.
_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Ostatnio zmieniony przez Duduś 2015-08-15, 12:07, w całości zmieniany 1 raz  
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-08-06, 15:23   

Dojechaliśmy do Tulczy. Zaparkowaliśmy samochód i poszliśmy zobaczyć taki przedsmak tego co nas czekało. Poszliśmy do Muzeum Delty Dunaju.
http://3d-center.ro/
miejsce to przypominało mi do złudzenia sealife które odwiedziliśmy w zeszłym roku w Monachium. Zwiedzanie rozpoczynało się od oglądania wypchanych zwierząt (jak to ładnie brzmi) które można spotkać nad Dunajem. Potem była wystawa motyli, owadów, żab i inneych stworów. Na koniec schodziło się do piwnicy gdzie można było podziwiać żywe rybki od słodkowodnych po rekiny a skończywszy na żółwiach. Miejsce bardzo przyjemne i wcale nie drogie ( wstęp całej rodziny 40 zł )
Pod bankomatem spotykam młodych ludzi z Wrocławia którzy akurat wracają z Dunaju więc zasięgnąłem informacji.
Opuszczamy Tulcze i jedziemy do miejscowości Murighiol
Znajdujemy miejsce gdzie możemy zostać na noc



Na miejscu spotkaliśmy rodzinę z Opola która też już była na delcie i po otrzymanych informacjach dokładnie wiedzieliśmy jak się ustawić. Ceny zaczynają się od 300 euro za łódkę. ale jadąc do portu można na miejscu kogoś znaleźć a cena to około 100 zł za godzinę wycieczkę

Był już wieczór więc wybraliśmy się na spacer nad jedno z rozlewisk Dunaju. Po drodze widzimy taką plantacje za którą w Polsce właściciel miałby wielie kłopoty



Przed wyjściem na spacer nasz gospodarz o imieniu Romeo zaprasza nas wieczorem na zupę rybną. Po powrocie przez przypadek dowiadujemy się że chce od nas po 60 lei od głowy za tą uczte. Oprócz zupy był melon i arbuz. Odmówiliśmy poczęstunku na co nasz gospodarz bardzo się oburzył, zaczął z nami się targować w końcu gdy tylko para turystów z Niemiec zjadła po talerzu ciorby a cały gar został zaproponował nam zupę za darmo. Ale jak powiedziało się nie to nie. I tak nie skosztowaliśmy tego specyfiku.
Rano opuściliśmy kamping i pojechaliśmy do portu. Na miejscu zaraz znalazł się kapitan z łódka i cenami z kosmosu ale po chwili rozmowy dogadaliśmy się 2 godziny = 200 leja.
Wsiadamy do łódki i płyniemy najpierw waskim kanałem a porem wypływamy na szeroki Dunaj







przez kolejny kanał wpływamy na jezioro utworzone przez rozlany Dunaj.




























Nasz kapitan okazał się piratem. Oprócz tego że zrywał lilie to pokazał nam niezwykły widok - podpłynął tak blisko pływających pelikanów że te wystraszone poderwały się do lotu. Niezwykły widok. Pelikany są największymi latającymi ptakami a wtedy było ich tam ponad setka.
Wysiedliśmy na brzegu pełni wrażeń. Pojechaliśmy na rumuńską Mołdawie. W Gałaczu czekała nas przeprawa promowa przez Dunaj za jedyna 26,50 leja i już Mołdawia. Tego dnia dojechaliśmy do zapory Bikaz i tam spędziliśmy noc. Jutro Bukowina.

_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
marcos40 
trochę już popisał

Twój sprzęt: Ducato Dethleffs
Dołączył: 02 Sie 2010
Otrzymał 1 piw(a)
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2011-08-09, 01:22   

Duduś napisał/a:
Kamping Kosmos w Durankulak był cichym i spokojnym miejscem nad samym morzem. Stał tam jeden kamper z Bułgarii, jedna przyczepa, pare namiotów i my.
Na miejscu była łazienka o standartach europejskich, był prąd. Do sklepu było ok 5 km na rowerze. Ale była restauracja z cenami takimi,że nie chciało się zużywać własnego gazu. No i było smacznie. Za pobyt paciliśmy ok 50 zł na dzień.
Plaż była prawie pusta i bardzo szeroka. Rano przy śniadaniu można było obserwować jak w morzu bawią się delfiny.


Duduś, świetna relacja, szczególnie dla mnie bo w sobotę zamierzam ruszyć mniej więcej Waszym śladem :) Mam pytanie o camping Kosmos właśnie, bo Bułgaria też w planach. Ten camping przewijał się w relacjach, ostatni news o nim, przed Twoim wpisem, mówił o "sanitariatach w remoncie". Jak to wygląda na dziś tzn gdybyś mógł rozwinąć "łazienkę o europejskich standardach" :-P . I jeszcze pytanie, chciałbym uściślić, bo wg relacji tam byliście jeszcze na dwie załogi. Za jaki "zestaw osobowy" był koszt 50 zł ? (rozumiem że z prądem oczywiście). Aha, i jeszcze jedno - czy można mieć na nim nadzieję na jakiś cień w postaci drzewek jakiejś maści ? :mrgreen: :spoko :spoko
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-08-09, 15:30   

Odpowiadam:
50 zł zapłaciliśmy za jedną noc 2 osoby dorosłe, 2 dzieci, kamper i prąd. Internet dostępny na tarasie restauracji bez ograniczeń, kodów i bezpłatnie.
Na terenie są drzewa ale dalej od plaży, bliżej jest patelnia. Mimo że w ciągu dnia był upał to wieczorem robiło się przyjemnie, a nad ranem trzeba było sięgać po przykrycie.
Lepiej mieć dłuższy kabel bo kontakty są przy toalecie.
Toalety "europejskie" to takie z realną deską klozetową, tureckie to takie z wirtualną deską czyli tzw na Małysza. Ciepła woda non stop. Po remoncie jest otwarta na razie tylko damska ale służy jako koedukacyjna.
Mimo że byliśmy nad samym morzem na plaże trzeba było przejść pare metrów na prawo.
_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-08-09, 16:38   

Obudziliśmy się rano w niedziele. Zostawiliśmy za sobą wąwóz Bicaz, Jezioro Czerwone i inne atrakcje na kolejną podróż i pojechaliśmy na Bukowinę.
Poznani na Delcie Polacy opowiadali o architekturze tego regionu. I mieli racje - tamtejsi cieśle to prawdziwi artyści. Wszystkie elementy drewnane domów były rzeźbione. Nawet sztachety w płocie. Ludzie w niedziele chodzą do kościoła w strojach ludowych.
Jechaliśmy do miejscowości Cacica. Pod tablicą informującą o początku Cacicy wisiała druga po polsku - Kaczyka. Okazało się że w XVIII w cesarz austriacki sprowadził do Kaczyki górników z Wieliczki i Bochni w celu poszukiwania złórz soli gdyż z pobliskich gór biły słone źródła. Górnicy znaleźli złoża, zbudowali kopalnie kóra działa do dzisiaj; dwa pierwsze poziomy są dostępne do zwiedzania a ostatni najniższy jest podobno eksploatowany.
W 1939 roku przybyli tu także Polacy uciekający przed hitlerowcami do neutralnej wówczas Rumunii i wielu już tu pozostało
Wchodząc do kopalni zauważyłem, że że napisy były po rumuńsku, angielsku i polsku.
Wcześniej czytałem że wszyscy mówią po polsku. W kasie powiedziałem po polsku ze chcę jeden bilet dla dorosłego i dwa dla dzieci. Pani odpowiedziała pytaniem " Czy mówię po angielsku?" Czar prysnął. Zwiedzanie było bez przewodnika. Wszędzie mnóstwo polskich akcentów. Kopalnia do złudzenia przypominała Wieliczkę tylko za dużo, dużo mniejsze pieniądze. Była kaplica, sala balowa, sala gimnastyczna i barek





















Po zwiedzeniu kopalni wróciliśmy do kampera. Czekając na obiad poszliśmy zobaczyć pobliski kościół



A jednak tu mieszkają jeszcze Polacy



Przed kościołem stoi figura papieza a z tyłu tabliczka





Przecież ja jestem z Rybnika!
Tak daleko od Polski poczułem się bardzo dumnie, lecz dalej nie spotkaliśmy nikogo kto by zauważył że jesteśmy z Polski i próbował się z nami porozumieć. Może już zapomnieli mowy ojczystej

Zjedliśmy obiad i na cel obraliśmy malowane monastyry bukowińskie. Najbliżej nas był monastyr Humorului. Nawigacja mi nie działała odkąd wjechaliśmy do Rumunii więc przez te wakacje przypomniałem sobie jak się czyta mapę i jak się na jej podstawie podróżuje.
Wybrałem drogę i jak mówią anglicy 'go'. Wyjechaliśmy z Cacicy i dojechaliśmy do miejscowości Solonetu Nou ( druga tablica Nowy Sołoniec). Przejeżdzając przez wieś zauwazyłem że wzbudzamy tu większe zainteresowanie szczególnie gdy dojechaliśmy do końca wsi i końca drogi. Kupa piachu i nie można przejechać. Na ulicę wyszedł jakiś gość. Podszedłem do niego z mapą i na migi pokazuję gdzie chcę się dostać. Odpowiedź usłyszałem płynna polszczyzną. Aż zaniemówiłem. Pan dokładnie wyjaśnił mi gdzie mamy jechać. Trochę porozmawialiśmy. Na koniec zapytałem jak długo mieszka w Rumunii. Odpowiedział że od urodzenia. Zaraz przypomnieli mi się wszyscy nasi znajomi którzy pojechali za granice a po pół roku gdzy przyjechali na święta najczęsćiej powtarzanym zwrotem było "Jak to się mówi po polsku"
_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-08-09, 18:21   

Wróciliśmy do głównej drogi i pojechaliśmy do Gura Humorului do pierwszego monasrtyru - monastyru Humorului. Jest to jeden z sześćiu malowanych monastyrów na Bukowinie wpisany na list światowego dziedzictwa Unesco.
Po zapłaceniu 14 lei za wstęp weszliśmy na teren monastyru. Monastyry miały charakter obronny. Wszystkie były otoczone murami z basztami a na terenie tego znajdowała się wieża obronna z wejściem na pierwszym piętrze. W razie zagrorzenia wszyscy chronili się w wierzy a schody burzono.
Jak później zauwazyliśmy wszystkie monastyry miały freski z jednej strony wyblakłe. Najpierw myślałem że to wina słońca ale okazało się ze to zawszw była strona północna a monastyry zawsze były tak samo ustawione do kierunków świata.
Niestety w środku nie można było fotografować.













Po zwiedzeniu pierwszego monastyru dzieci zapragnęły pamiątki. Na wszystkich straganach sprzedawano pisanki



Kolejnym monastyrem był monastyr Voronet zwany Kaplicą Sykstyńską Wschodu





Największe wrazenie wywiera zachodnie strona monastyru obrazująca Sad Ostateczny - widać tu zmarłych wstających z grobów, aniołów grających na trąbach i dzikie zwierzęta wypluwające kawałki rozszarpanych ludzi by mogli w całości stawić się na sąd. Na czerwony tle widać Diabła jadącego na dwugłowym smoku.








Ostatnia świątynia jaką odwiedziliśmy był monastyr Mołdawica - jeden z symbolów Rumunii
i najpiękniejszy z tych które widzieliśmy.













_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Duduś 
stary wyga


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 07 Paź 2008
Piwa: 29/6
Skąd: ze stawu
Wysłany: 2011-08-09, 19:08   

Na nocleg wybrałem przełecz Prislop.
Było koło osiemnastej kiedy wyszliśmy z ostatniego monastyru. Jak policzyłem ok dwudziestej czyli jak będzie jeszcze jasno dojedziemy na przełęcz. W mieście Kimpulung Mołdawski wypadek - taksówka przejechała pieszego. Śmierć na drodze i korek. Stoimy koło pół godziny i ani drgnie. Jakiś miejscowy przyszedł do mnie i chciał pomóc. Jednak droga jak dla mnie była za niska. Po godzine ruszyło. Przed nami pierwsza przełęcz tego wieczora - droga szeroka a zakręty nie za ostre. Aż jestem zdziwiony że mój kivi na czwórce wyjezdza pod góre.
Zjezdzając z góry zauważyłem pierwsze zagrożenia na drogach Rumunii - tirowcy z Mołdawii. Strach w oczach. Goscie wyprzedzali z góry na trzeciego i przed zakrętem hamowali na szlag. Horror. Po dwóch zakrętach nie widziałem już gościa a tu mnie następny wyprzedza.
Na dole skręciliśmy z drogi krajowej 17 na DK 18. Myślałem że podobne oznaczenia podobny standard - błąd. Na poczatku dało się jechać 40 km/h ale po jakiś 10 km max to było 20 km/h. Przejechałem kolejne 10 km. Myślałem że talerze z melaniny sa potłuczone. W międzyczasie zapadł zmrok. Zatrzymałem się. Do celu jeszcze 30 km. Alternatywy nie było. W Pamięci miałem słowa z przewodnika "widok z przełeczy Prislop sa jednymi z najpiękniejszych w całych Karpatach". Jedziemy. Z prawej góry, z lewej góry w dole droga( jeżeli można to nazwac drogą) i rzeka. Gdzieniegdzie domek ledwo co oświetlony z agregatu pradotwórczego. Sceneria rodem z horroru. Ale jedziemy. Nawet zapomniałem że w miejscowaści Carlibaba jest pomnik polskich legionistów. Gdy jestem już tak zdenerwowany że co dwie sekundy pada przekleństwo pojawia się tablica z przekreśloną nazwa Bukowina a po drugiej stronie zaczyna się Maramuresz. Droga zmienia się nie do Wrocławia. Jedziemy 40 km/h pod góre. Ciemno, żadnego ruchu na ulicy i sepentyny. Po pewnym czasie nie ma już drzew - jesteśmy powyżej lini drzew teraz tylko hale. Jeszcze kilka serpentyn i jesteśmy na przełeczy 1416 mnpm
Parkujemy pod schroniskiem. U góry są dwa schroniska i cerkiew. W pierwszym nie ma nic do jedzenia; zabieram rodzinę i idziemy do drugiego. W środku swieci jedna żarówka i siedzi grupa mężczyzn pijąc piwo. Ola zamówiła ciorbe ( przyniosła nawet swój podreczny słownik z nazwami zup ale nic z tej listy nie było). Ja piłem piwo. Ciepła zupa zagrzała żonę mnie niestety piwo nie pomogło. Podszedłem do starszej pani prowadzacej schronisko i poprosiłem o coś mocniejszego i to rumuńskiego. Gospodyni nie zdjęła zadnej butelki z półki tylko wyjęła spod lady butelkę po piwie Grolsch i nalała mi setką. Tego mi brakowało op tych cierpieniach na drodze. Wypiłem i poszliśmy spać.
_________________
" ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***