Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Chorwacja sierpień 2013
Autor Wiadomość
amee 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Hymercamp 55
Dołączyła: 24 Kwi 2013
Piwa: 4/1
Skąd: Świebodzin
Wysłany: 2014-01-16, 14:58   Chorwacja sierpień 2013

23 sierpnia piątek
Po południu ostatnie przygotowania, przegląd auta, odpoczynek po pracy i ruszamyJ Pomyśleliśmy, że wyjazd na noc będzie przyjemny, dzieci będą spały i będzie miło... Dzieci w ilości sztuk 2, syn lat 10 i córka lat 5. Reszta załogo to Kierowca i ja. Wiezie nas Hymer.



O 21.00 start stąd https://goo.gl/maps/ABAfb - zgodnie z planem. Ala zasypia po kilku kilometrach i śpi tak już do samego rana - kolejny punkt zgodny z planem. Reszta już nie bo – zatankować trzeba (plus papierosek Kierowcy plus zakup porządnego atlasu samochodowego na papierze bo wcześniej za długo się zastanawiałam który wybrać) – 30 minut postoju; papierosy w ilości jedna sztanga kupić na wyjazd trzeba – kolejne 30 minut postoju, papierosa zapalić trzeba i siku – znowu postój. I cały misterny plan dojechania hen daleko w te pierwszą nocy padł na pysk. W Szklarskiej Porębie kilka minut po 1 w nocy przekonuję Kierowcę do drzemki. Niestety nie umiem jeździć pokornie w nocy jako pasażer gdy mi się oko przymyka bo wydaje mi się że skoro mi się chce spać to Kierowcy również. Ot takie babskie zero zaufania. Kierowca szczęśliwie się zgadza, stajemy sobie na pustym parkingu i idziemy w kimono.

. Plan – do 4:00, potem lecimy dalej żeby dzieci jeszcze spały. Budzimy się o 5:00, obok Orlen, podobno kawa na Orlenie najlepsza, robimy więc szybką toaletę na stacji benzynowej, zamawiamy kawę i zaczynamy wspinaczkę w kierunku Harrachova. Na granicy winieta i jedziemy, o 10:00 postój na dużym parkingu Motorest Strechov TU https://goo.gl/maps/LJnOo na śniadanie i toaletę. Sanitariaty płatne w barze/restauracji ale w dużej ilości, czyste. Można się też wykąpać.
Autostrada czeska doprowadziła Kierowcę do załamania nerwowego (pierwszego z wielu podczas tej wyprawy – jak się później okazało). Jako skrajny pesymista Kierowca jest już na NIE – nie dojedziemy, nie będzie fajnie, nie trafimy, nie wrócimy, nie chcę kawy, nie chcę jeść – jak to z facetami... Udaje mi się wcisnąć we wszystkich śniadanie i lecimy - kierunek Brno, potem Austria. Następny postój na austriackiej granicy – kupujemy winietę, tankujemy na BP austriackie paliwo i ruszamy na Wiedeń. Obiad na parkingu TU https://goo.gl/maps/99Ctt Proste austriackie autostrady poprawiły humor Kierowcy – jak się okazało nie na długo :D Mamy w planach ominąć autostradę na Słowenii, ja – pilot oczywiście dobrze przygotowana, wydrukowana trasa – polecam stronkę http://rejsychorwacja.com/rejsy/153
Ale baba najmądrzejsza – mistrz papierowego atlasu – postanawiam jeszcze bardziej skrócić trasę – wszak na mapie górek nie widać – i zamiast na Graz i Maribor na wysokości Ilz TU 47° 4.824', 15° 55.103' kieruję Kierowcę na drogę 66. Malownicza jest, bez wątpienia. Robimy fotki, oddychamy świeżym austriackim górskim powietrzem.



Jednak zaoszczędzić drogi się nie udało. W pewnym momencie nasz kamperek nie chce jechać dalej prawie pionowo pod górę i w ostatnim momencie Kierowca udaje się zawrócić – dobrze że nie musiał na wstecznym :D Stan przedzawałowy Kierowcy po raz drugi, nawet ja wymiękłam i chciałam wracać już do Polski. Zanosząc modły do Najwyższego by udało się wrócić na autostradę (bo z powrotem znów pod górkę) jedziemy, wracamy na autostradę, dojeżdżamy do Graz, żadne omijanie płatnej autostrady już nie wchodzi w grę, płacimy potulnie winietę i robimy dłuższy postój, bo dzieciaki już zmęczone i nam też napięcie puszcza. Jemy obiad w kamperze jako że kasę którą mieliśmy zaoszczędzić na winiecie planowaliśmy wydać w polecanej w Słowenii restauracji w Trnovska vas TU http://www.sloveniaholida...novska-vas.html i dupa z tego wyszła. W momencie odpalania auta – huk i dym, chyba do dzisiaj nie wiemy co to było. Ale za to autostrada w Słowenii okazuje się najlepszą jaką do tej pory jechaliśmy. Moment i dojeżdżamy do wymarzonej, upragnionej Chorwacji. Jakie jest nasze zdziwienie kiedy widzimy granicę. I mega kolejkę od strony Chorwacji w stronę Polski.. Kilometrami ciągnący się sznur samochodów. Była to już sobota wieczorem, ludzie wracali z wczasów, ale współczuliśmy im z całego serca tej połowy nocy w korku która ich czekała. Zaczęło się ściemniać – w planach mamy dojechać do celu, żeby dzieciaki jak wstaną rano zobaczyły morze ale znowu życie weryfikuje plany, zatrzymujemy się bo i tak nie mamy dokładnie wyznaczonego celu gdzie chcemy zacząć zwiedzanie Chorwacji. Na parkingu przed Karlovacem https://goo.gl/maps/jfxRV zastajemy kilka polskich aut z przyczepami, stajemy obok placu zabaw. Jest lokal z kanapkami, wifi, czyste łazienki. . Rano budzi nas ulewa – to w Chorwacji pada deszcz??



Morale spada, dzieci załamane, nie ma morza, nie ma widoków z pocztówek, kałuże to my mamy w PolsceL Dostajemy od dzieci do wiwatu więc łapię za atlas i szukam najkrótszej drogi nad morze, wypada TU https://goo.gl/maps/VnfIv
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
amee 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Hymercamp 55
Dołączyła: 24 Kwi 2013
Piwa: 4/1
Skąd: Świebodzin
Wysłany: 2014-01-16, 15:06   

Oczywiście jako blondynka znowu nie zwracam uwagi na fakt, że przed samym Senj droga jest dziwnie pokręcona – okazuje się masakrą – dobrze, że zjeżdżamy w dół, droga powrotna tą trasa nie wchodzi w gręJ
Pomysł żeby zatrzymać się i pstryknąć kilka fotek niewykonalny z powodu wichury która nie pozwala nam wysiąść z auta. W końcu MORZE! Jesteśmy prawie u kresu naszej wymarzonej podróży. Stajemy na parkingu nad urwiskiem, deszcze leje, ja smażę jajecznicę, dzieci chciałyby się już kąpać, policja przejeżdża koło nas ze 3 razy, na szczęście nie mają żadnych uwag. Może też bez śniadania są i jajecznica im pachniała.



Robimy losowanie – co dalej – w lewo na Istrię czy w prawo Dalmacja. Istria bliżej, poza tym po wysłuchani kilku opinii to od Istrii należy zacząć przygodę z Chorwacją gdyż jak ktoś zacznie od dołu to podobno góra już mu się nigdy nie spodoba. Ruszamy więc na Istrię, jednak po 10 km Kierowca zauważa że przed nami chmury, za nami za to piękne niebo się robi – skutkuje to diametralną zmiana planów – zawracamy i jedziemy w dół.

Dziś kiedy to piszę śmiać mi się chce z naszego niezdecydowania, niepotrzebnych nerwów i napięć ale wtedy w sierpniu wesoło nie było. Postanawiamy przejechać się trasą widokową nadmorską, strasznie daleko do pierwszych ciekawych miejsc nie mamy - 160 km - to 2 godziny jazdy myślę sobie (błehehehehe) ale jeszcze nie nauczona sytuacjami z dnia poprzedniego po raz trzeci dostaję kosza – tzn. moje przewidywania i obliczenia. Jedziemy chyba 6 godzin, po drodze zaliczamy zjazd na prom na Rab (podobno są tam przepiękne plaże) z którego z powodu mega kolejki, tysiąca ludzi, naszego niezdecydowania, napięcia emocjonalnego czy nie wiem czego jeszcze nie korzystamy. Zahaczamy o Zadar – też masa ludzi wszędzie wkoło - co nas skutecznie odstrasza – jedziemy dalej.



Po południu dojeżdżamy do Sukosan i decydujemy się skorzystać z pierwszego zaproszenia, jakie padło z ust chorwata Antonia. https://goo.gl/maps/FE2qk
Zostajemy na jego prywatnym kempingu, ludzi jest mało, prócz nas polska rodzina pod namiotami i para Austriaków kamperem.



Reszta to przyczepy, które są na kempingu na stałe, w tym momencie już niezamieszkane. Po podwórku biega chyba z 5 kotów – to przekonuje nasze dzieciaki że tu jest nasze miejsce, syn uwielbia koty.


Antonio tradycyjnie wita nas szklaną Rakiji (obrzydlistwo)

pokazuje nam jak dojść do najładniejszej plaży, którędy do centrum miasteczka. Udaje mi się wytargować 100 Kn za noc, potem wyczytałam gdzieś że niby w Chorwacji się nie targuje ale ja taki Cygan jestem, że zawsze mnie kusi chociaż spróbować i udało się, jakiś pieniądz został w kieszeni. Umawiamy się wstępnie na 2 dni pobytu i lecimy na plażę. Pierwsze spotkanie z chorwacką plażą i morzem - najpierw oburzenie na kamyki wbijające się w stopy, potem oburzenie na strasznie słoną wodę

po chwili mija - przecież po to przyjechaliśmy właśnie tu. Siadam na plaży, spoglądam przed siebie i Nirwana.
Wreszcie odnajduję spokój i już wiem, że to jest to. A kiedy po kolacji idziemy na spacer i w Marinie oglądamy zachód słońca to już jestem stracona – czuję, że w środku zmieniam się w CroManiaczkę. Dzieciaki dostrzegają kraby kotłujące się w wodzie i jest plan – będzie łowienieJ Co więcej Ala chce koniecznie zobaczyć jak będą umierały we wrzątku! No coments...








Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
amee 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Hymercamp 55
Dołączyła: 24 Kwi 2013
Piwa: 4/1
Skąd: Świebodzin
Wysłany: 2014-01-16, 15:20   

W poniedziałek od rana plaża, dzieciaki szaleją.



Zainteresowały je Pedalino – wodne rowery ze zjeżdżalniami – pojawia się kolejny cel w życiu „Mamo kiedy pójdziemy na rowery, no mamo, no weź, no kiedy...”


No dobra – po obiedzie, zjadamy szybko i wracamy na plażę, wypożyczamy Pedalino i w drogę. Okazuje się że 10-latek boi się zjeżdżać, za to 5-latka nie boi się niczego a ja boję się że ona się utopi, wytrzymujemy godzinę, wracamy. Dzieci wysiadają, my zbieramy manatki, odwracamy się a Alki nie ma! 5, może 10 minut największego stresu w naszym życiu. Zaczynamy wołać, krzyczeć, biegamy wzdłuż brzegu jak szaleńcy. Ludzie z plaży pomagają jej szukać. Mężczyźni obsługujący Pendoliny uspokajają nas, klepią po plecach i mówią z uśmiechem Calm down, Calm down. Jest 18:00 więc tłoku na plaży już nie ma, mimo to mija ileś minut zanim jakiś plażowicz pokazuje nam palcem małą dziewczynkę, grzebiącą w kamykach 300 metrów dalej. Ala twierdzi, że myślała że idziemy do domu, ale coś ją zainteresowało, rozbrajająco się uśmiecha i pyta co będziemy robić wieczorem, a my mamy ochotę ją zabić. Wracamy do kampera, Kierowca mówi, że nic nie pamięta z ostatnich minut, w takim był szoku. Na poprawienie nastroju dorosłych uczestników wyprawy decydujemy się na kolację w restauracji w samym centrum miasteczka. Ceny jak dla nas kosmiczne, ale co tam, raz się żyje, dzieciaki i tak tradycyjnie zamawiają pizzę, my próbujemy owoców morza i alkoholi – w końcu należy się nam po tym co przeszliśmy. Potem nocny spacer uliczkami Sukosan.









Nie zrobiliśmy sobie sjesty w dzień więc o 22:00 padamy jak muchy.

We wtorek w planach dłuższe plażowanie. Co rano budzi nas kropiący deszcz, ale potem się wypogadza. Połowę dnia spędzamy na plaży, potem szybki obiad, na deser winogron zerwany z podwórka i mega arbuz i wsiadamy na rowery. Objeżdżamy miasteczko, zwiedzamy Marinę. Po drodze rozpytujemy o lokalne specjały, dostajemy namiary na gospodynię handlującą dobrym winem i oliwą, niestety nie zastajemy jej w domu, trudno, wrócimy później.













Wieczorem pogoda się zmienia, czuć zaduch w powietrzu, polska sąsiadka mówi, że jej się to nie podoba i w poprzednim tygodniu taka zmiana pogody skończyła się burzą tak straszną, że oni całą rodziną musieli się schronić w murowanej toalecie. Postanawiamy więc zaliczyć szybką wyprawę do miasteczka, żeby zdążyć gdyby przepowiednie sąsiadki się sprawdziły. Udaje nam się zrobić może 20 kroków za bramę kempingu gdy obrywa się chmura, nawet nie wiadomo skąd i po kilku sekundach przemoczeni wracamy biegiem. Grzmoty ustają szybko, ulewa zostaje – w ostatniej chwili udaje nam się uratować markizę przed zerwaniem. Szykuje się wieczór w kamperze, odpalamy komputer i robimy sobie wieczór filmowy. Deszcz siąpi całą noc, a o 5 rano nadchodzi kolejna burza. Ze smutkiem obserwujemy ziomków którzy w piżamach, prosto z „łóżek” ewakuują się do toalety i spędzają tam chyba 2 godziny. Wifi umiera, komputera nie włączamy z obawy przed przepięciem, dobrze że mamy książki i jakieś gry.







Gdy burza ustaje, Kierowca zabiera się za sprzątanie obejścia a ja wyskakuję do bankomatu, chcemy się rozliczyć i ruszać dalej.

Niestety po burzy najbliższy bankomat nie działa, zabieram więc Alę do miasteczka na spacer i poszukiwanie innego bankomatu. Znajdujemy pocztę, wysyłamy kartkę do przedszkola, znajdujemy działający bankomat, wypłacamy kasę i postanawiamy wrócić do kampera okrężną drogą. Udaje nam się skutecznie zagubić w plątaninie uliczek, łazimy, zaglądamy ludziom na podwórka, podkradamy figi z rosnących wszędzie drzew, zrywamy winogron, którym pooplatane są bramy wejściowe i ganki domów. Jest pięknie. Tego dnia zaliczamy jeszcze plażę, obiecaliśmy dzieciakom wielkie zjeżdżalnie, które notabene okazały się tylko dla umiejących pływać a nasze dzieci nie umieją, zgarnęliśmy więc opr od ratownika, ale nic to, najważniejsze że udało się zjechać i nie utonąć:] Pakujemy manatki, rozliczamy się z Antoniem i ruszamy na podbój Zadaru. Korzystając z wifi poczytaliśmy o Zadarze nazywanym „małym chorwackim Rzymem”, podziwianym na równi z Dubrownikiem i Wenecją i dochodzimy do wniosku, że grzech tam nie zajechać. Tym razem jednak zatrzymujemy się na dużym kempingu Borik. Wybieramy parcelę nad samym morzem, 20 metrów od morza. Borik niby 4 gwiazdkowy, ładny zadrzewiony teren, ładne bungalowy, ładna plaża, warunki sanitarne jednak mocno średnie a internet za dodatkową wysoką opłatą.





Po chwili mamy nowych znajomych z Krosna, Ala ma nową koleżankę Amelkę, szaleją razem na plaży a my planujemy wieczór w Starym Zadarze.



Idę z misją do pani recepcjonistki, udaje mi się po chorwacku zapytać o autobus do miasta, otrzymuję dokładne wskazówki gdzie i za ile bilety, gdzie wysiąść, dostajemy nawet mapkę do łapy i o 18:00 uzbrojeni w plan miasta ruszamy.

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
dyha
zaawansowany

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Lis 2007
Piwa: 16/14
Wysłany: 2014-01-16, 15:28   

Fajna relacja "z jajem" jak lubię .Chorwacja piękna jest, proszę o więcej. Co prawda na ten rok mamy w planie expedycje do Słoweni ale.....po takim fajnym opisie i super zdjęciach kto wie... :spoko
Może coś więcej o tym Campingu bo cena fajna.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
martini44 
Kombatant


Pomógł: 11 razy
Dołączył: 08 Paź 2010
Piwa: 72/171
Skąd: Mysłowice
Wysłany: 2014-01-16, 17:30   

amee, :bigok :bigok super.... Twoja relacja to tak jak bym widział siebie 3 lata temu w podróży kamperkiem do CRO, tylko myśmy nie widzieli deszczu anie przez sekundę a szkoda bo już za gorąco Nam było.....
Relacyjka super czekam na CD :spoko
no i oczywiści pierwsze piwko "na zachęte" dalszego opisu :szeroki_usmiech
_________________
możesz ufać i liczyć na innych ale przede wszystkim ufaj i licz na siebie
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
jarko_66 
weteran

Twój sprzęt: Ducato 3
Dołączył: 03 Sty 2013
Piwa: 42/27
Skąd: Kutno
Wysłany: 2014-01-16, 18:49   

Dawaj dalej. my też w tym roku byliśmy w CRO .Koni w kamperbusie nam nie brakowało na trzecim biegu spokojnie wszędzie wchodził gorzej było zjechać. I przygodę z Borą też przeżyliśmy. Ale wiatry i burze to normalka. Fajna relacja . :spoko :spoko :spoko
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
frape 
weteran


Twój sprzęt: Fiat 2.8idTD MultiCamp EVO II Possl
Nazwa załogi: osiołek
Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 20 Gru 2009
Piwa: 115/53
Skąd: Gliwice
Wysłany: 2014-01-16, 19:26   

amee napisał/a:
i zamiast na Graz i Maribor na wysokości Ilz TU 47° 4.824', 15° 55.103' kieruję Kierowcę na drogę 66. Malownicza jest, bez wątpienia.

zawsze tędy jeździmy :)


amee napisał/a:
też masa ludzi wszędzie wkoło - co nas skutecznie odstrasza – jedziemy dalej.

tego właśnie w sezonie w Chorwacji jest sporo

dawaj dalej, ciekawe gdzie potem wstąpiliście :) :pifko
_________________
http://osiolkiemprzezswiat.blogspot.com
https://www.facebook.com/...474314219380151
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
CORONAVIRUS 
Kombatant
fan SAN ESCOBAR


Twój sprzęt: IVECO DAILY III
Nazwa załogi: BRAK
Pomógł: 12 razy
Dołączył: 21 Sie 2011
Piwa: 566/755
Skąd: z Rumi przez jedno i
Wysłany: 2014-01-16, 19:39   

poproszę więcej fotek PANI PILOT/ki :spoko :spoko :spoko
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
SlawekEwa 
Kombatant
Slawek Dehler


Twój sprzęt: Blaszka Ducato L4H2 3.0 JTD
Nazwa załogi: Fendziaszki
Pomógł: 26 razy
Dołączył: 10 Lut 2007
Piwa: 216/485
Skąd: Biłgoraj
Wysłany: 2014-01-16, 19:51   

Fajna relacja :lol: czekamy na więcej :bigok
Tą drogę do Senja tylko w przeciwnym kierunku zaliczyliśmy kamperowym Poldkiem o 5 rano z obawy przed przegrzaniem motoru :zimno
_________________
Nie chcem, ale muszem :-{
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
piotr1 
Kombatant


Twój sprzęt: blaszak ducato w budowie
Nazwa załogi: ewaipiotr
Dołączył: 06 Wrz 2010
Piwa: 17/18
Skąd: gdańsk i okolice
Wysłany: 2014-01-16, 19:51   

Super relacja. Czekamy na dalszy ciąg :spoko :spoko :spoko
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
brams 
Kombatant


Twój sprzęt: DajLaika Kreos 5010
Pomógł: 1 raz
Dołączył: 23 Mar 2010
Piwa: 172/170
Skąd: Poznań
Wysłany: 2014-01-16, 21:26   

Nam też popadało. Półtora dnia.

Kontynuuj :ok

jarko_66 napisał/a:
I przygodę z Borą też przeżyliśmy.

Hę? :evil: ;)
_________________
www.wesolepodroze.pl
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
frape 
weteran


Twój sprzęt: Fiat 2.8idTD MultiCamp EVO II Possl
Nazwa załogi: osiołek
Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 20 Gru 2009
Piwa: 115/53
Skąd: Gliwice
Wysłany: 2014-01-16, 21:30   

brams napisał/a:
jarko_66 napisał/a:
I przygodę z Borą też przeżyliśmy.

Hę? :evil: ;)

to ja nieśmiało powiem, że my również :)
_________________
http://osiolkiemprzezswiat.blogspot.com
https://www.facebook.com/...474314219380151
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
Agostini 
weteran


Twój sprzęt: Hymer ML-T 580
Pomógł: 4 razy
Dołączył: 19 Sty 2011
Piwa: 245/114
Skąd: Łódź
Wysłany: 2014-01-16, 22:25   

amee napisał/a:
Robimy losowanie – co dalej – w lewo na Istrię czy w prawo Dalmacja.


Myślę że to bardzo dobry wybór. Dalmacja, jej wyspy - jest tam piękne.
I nie trzeba jechać 3000 km.
Czekamy na ciąg dalszy. ;) :bukiet:
_________________
Basia i Andrzej
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
marekoliva 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter Rimor Sailer 700
Pomógł: 7 razy
Dołączył: 19 Wrz 2009
Piwa: 40/19
Skąd: Gdańsk - Oliwa
Wysłany: 2014-01-16, 23:00   

Fajnie się czyta i ogląda, czekamy na ciąg dalszy :)
_________________
Marek

"Ty możesz zwlekać ale czas nie będzie "
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
amee 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Hymercamp 55
Dołączyła: 24 Kwi 2013
Piwa: 4/1
Skąd: Świebodzin
Wysłany: 2014-01-17, 22:39   

Zadar jest piękny, spacerujemy uliczkami które pamiętały minione tysiąclecia, nawet dzieci poczuły klimat miejsca.



Nagrzane mury oddają swoje ciepło, mieszają się wonie drogich perfum z zapachami z restauracyjek i kafejek. Spacerkiem kierujemy się na wybrzeże obejrzeć najpiękniejszy według Alfreda Hitchkocka zachód słońca na świecie.

Na skraju Riwy – nadmorskiego bulwaru położona jest słoneczna instalacja architekta Nicoli Bašicia „Pochwała Słońca” (Pozdrav Suncu). Są to imitujące cały układ słoneczny szklane płyty, które są gigantyczną baterią słoneczną emitującą w nocy światło mieniąc się wszystkimi barwami tęczy.


Wokół nas rozbrzmiewa śmiech dzieci których dziesiątki biegają po migoczącej konstrukcji.

Kierowca pilnuje naszych pociech, ja zaś korzystam i pstrykam pamiątkowe fotki tego wyjątkowego zachodu słońca.


Zaraz obok, najbardziej rozpoznawalny znak Zadaru – Morskie Orgulje - jedyny w swoim rodzaju cud architektoniczny w podmorskiej części promenady - morskie organy. Fale morskie, przechodząc przez muzyczne rury pod morzem, tworzą niezwykły dźwięk, tak zwaną „muzykę morską”. Efekt zdecydowanie zwielokrotniają przepływające co jakiś czas promy. Dzieciaki przykładają uszy do rozgrzanego chodnika, dorośli przesiadują na schodach tworzących swoisty amfiteatr dla podziwiających zachód słońca.


Słońce chowa się za horyzont a nam zaczyna burczeć w brzuchach. Zahaczamy o klasztor Franciszkanów, odmawiamy z kółkiem różańcowym 3 zdrowaśki, oni po chorwacku, my po polsku i rozpoczynamy poszukiwania restauracji.

Po drodze wieczorne atrakcje miasta - człowiek orkiestra i wielu innych - nawet nie wiem jak ich nazwać - w każdym razie urozmaicają życie nocne i to oni sprawiają właśnie że Zadar tętni życiem…


Zajadamy się kalmarami w cieście, jakąś lokalną rybą a Ala tradycyjnie szaszłykami z kurczaka, do tego obowiązkowo Karlovacko:)

Po kolacji lody i spacer do parku przesyconego zapachem lawendy i drzew laurowych.

Dla mojego wyczulonego na zapachy nosa to poezja - rozgrzane po całym dniu rośliny wydzielają tak silny aromat, że aż kręci się w głowie. Subtelne oświetlenie i miękkie ławeczki aż się proszą o odpoczynek. To był wspaniały dzień.




Cały czwartek nasi nowi znajomi spędzają na rejsie na wyspy Kornati. Nasze osobiste dzieci nie są takim wypadem zainteresowane, pomimo usilnych namów “naganiaczy’ którzy kręcą się po plażach i miasteczkach i oferują całodniowe wyprawy za jedyne 30 euro za osobę. Pewnie gdyby nie dzieci to byśmy się zdecydowali (alkohol bez ograniczeń za darmo) ale my wybieramy plażing. Potem zaliczamy wesołe miasteczko, zjadamy mega rybną kolację o której fantazjował od początku wyprawy Kierowca i spędzamy spokojny wieczór przy piwku.

W piątek znowu plażing, spacer i spokojne pakowanie. Syn nasz osobisty - osobnik przesadnie przejmujący się wszystkim i obowiązkowy zaczyna się dołować powrotem do domu, „czy jeśli będzie na granicy taka kolejka na jaką my trafiliśmy to czy zdążymy do domu? – przecież w poniedziałek do szkoły” Zaczyna nas namawiać żebyśmy już wracali. Nie chcemy go stresować i godzimy się - ja walczę - udaję na plaży że śpię

Kierowca sprawdza kontrolki i zwiedza kemping



– jednak po południu wyruszamy w drogę do domu.
Goodbye Zadar - napewno wrócimy :)

Po drodze ostatnie zakupy w Plodine i Konzumie, ostatnie kuny wydajemy u przydrożnego sprzedawcy w jakiejś wiosce na chleb i 2 pomidory. Wracamy autostradą, dopiero teraz przy pięknej pogodzie widzimy jakie góry musieliśmy pokonać i jak piękny jest to kraj.




Nasz poczciwy kamperek nieźle sobie radzi. Na granicy jest kolejka, tak jak się obawialiśmy.

Spędzamy w niej chyba z 3 godziny, powietrze jest gęste od spalin aż głowy zaczynają nas boleć. Postanawiamy zatrzymać się na nocleg zaraz za granicą, jednak pierwsze parkingi w Słowenii odstraszają - straszny tłok, smród spalin i dziwne zachowania „turystów?” romskich – w wielkich audi i beemkach śpiący kierowca a kobiety z jego rodziny pozawijane w jakieś szmaty na parkingowych trawnikach pokotem na gołej ziemi. Dla nas szok. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć ale bół głowy i ogólne zniesmaczenie mi nie pozwoliły. W rezultacie dojeżdżamy do Austrii, prawie pod sam Wiedeń https://goo.gl/maps/3bxKz tam robimy postój na dużym parkingu wśród innych aut z przyczepami i kamperów, rano kawa z automatu, podładowanie laptopa z ogólnodostępnych gniazdek i lecimy. Wschód słońca wita nas na obwodnicy Wiednia


Miałam wtedy cichą nadzieję, że uda mi się namówić chłopaków na zwiedzenie Pragi, czasu przecież nam zostało sporo, ale mój pomysł spotkał się ze sprzeciwem, dlatego też dojeżdżamy aż do Harrachova. Zatrzymujemy się na obfitym obiedzie https://goo.gl/maps/xCs31 - wreszcie za małe pieniądze, za 5 obiadów (Kierowca zjadł 2 porcje) płacimy coś około 100 zł (można w złotówkach, można w euro). W Szklarskiej Porębie żeby spalić kalorie które pochłonęliśmy robimy krótki spacer do wodospadu Kamieńczyka https://goo.gl/maps/zmM7R - potem jeszcze lody i do domu.

Wracamy w sobotę wieczorem, syn ma całą niedzielę, żeby się mentalnie przygotować do rozpoczęcia szkoły, a ja zaczynam ronić łzy że to już koniec. Gdzieś w trakcie tej wyprawy niepostrzeżenie zakorzeniło się w nas głęboko przekonanie, że to była nasza pierwsza jednak na pewno nie ostatnia Chorwacja i tego się trzymajmy.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***