Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Legoland , Stubaital , Gardaland , Toskania - Włochy 2012
Autor Wiadomość
HarryLey4x4 
weteran


Twój sprzęt: Elnagh Gigant Nissan Patrol rules
Dołączył: 11 Lip 2011
Piwa: 29/24
Skąd: Poznań
Wysłany: 2012-11-10, 19:01   Legoland , Stubaital , Gardaland , Toskania - Włochy 2012

Autko zapakowane na pierwszy tak długi wyjazd i ostatnie ważenie zaraz po wyjeździe z domu nie nastroiło mnie optymistycznie w świetle tego ,że mamy na trasie Niemcy i Austrię.
Kierunek zasadniczy Italia. Jednak pierwszym etapem ma być dwudniowy pobyt w Legolandzie a później odwiedziny w Zamku Neuschwanstein.
Nasze dzieci nie były zorientowane w planach. O wszystkim dowiadywały się na bieżąco. Miała to być niespodzianka. Zresztą jedyną sztywną datą był obwarowany pobyt w Legolandzie bo tam mieliśmy zrobioną rezerwację. Całą reszta to była improwizacja bazująca na wiedzy zwynikłej z czytania przewodników.
Naszym głównym celem była piękna Toskania ( piękna – to dla mnie w tym przypadku słowo, które opisywało rzeczy znane tylko z książek i folderów , bo nie wiedziałem jeszcze co w przypadku Toskanii ma to słowo określać).
Po kolei...
Wsiadamy do auta 25.07.2012 r i wyjeżdżamy z domu z okolic Poznania. Szybki wjazd na autostradę i pędzimy w kierunku granicy , a przynajmniej czegoś co kiedyś miało nią być. Dziś oczywiście to cudowne uczucie nie wiedzieć gdzie granicę się tak naprawdę przekracza. W wypadku tej trasy autentycznie gorzej było „po drugiej stronie” ale tylko na odcinkach remontowanych.
Ostatnie tankowanie w Polsce do pełna na ostatniej stacji polskiej na autostradzie .
Mieliśmy do zrobienia ok. 800 km co w przypadku naszego teamu w kamperze było największym jednodniowym dystansem. Na szczęście dzieci wywiozły z domu dużą porcję entuzjazmu i nie przeszkadzało im to ,że mamy tyle czasu spędzić w fotelach.
Kolejne tankowanie na trasie w Niemczech. Przy okazji zakupiliśmy napoje – jakieś wody niegazowane ,a tu przy kasie ;-( 16 EUR. No to już pojąłem ,żeby baczniej czytać ceny i przede wszystkim na zakupy zjechać poza autostradę.
Jadąc do Legolandu należało zaplanować nocleg tuż przed samym celem. W zwiazku z tym poszukaliśmy, kierując się informacjami od innych Camperteamowców, Stellplatzu w Gunzburgu. Po dotarciu na miejsce okazało się ,że powinniśmy mieć rezerwację, ale ,że Pan zarządzający – pewnie właściciel był życzliwy, to mimo późnej pory wskazał nam miejsce przed stołówką (dla niepełnosprawnych ) i tam pozwolił się rozbić. Zapytał czy i ile na rano przygotować bułeczek ( 0,4 Eur/szt) i zostawił nas samych sobie.
Nocą kąpiel (prysznice płatne w płatomacie). Rano po śniadanku wyruszamy w drogę i po kilku kilomatrach dojeżdżamy do Legolandu.



26.07.2012 r.
Ponieważ mieliśmy już wcześniej zabukowane i opłacone bilety pobytowe to z voucherami udałem się do recepcji wioski Legoland znajdującej się na tyłach parku rozrywki.
Pani wskazała na kierunek dalszego poszukiwania miejsc – można było wybrać sobie stanowisko postojowe wg uznania. Ogrodzone stanowiska – niestety z podłożem drobno kamienistym, ale w sumie nie miało to znaczenia, bo i tak chcieliśmy spędzać całe dnie w parku rozrywki.




Dylemat co zrobić z psem został rozwiany już wcześniej. Przy Legolandzie jest hotel dla psów (3 EUR za dzień) należy oddać psa po opłaceniu taxy i zaprowadzić zwierzaka z boku parku do ustronnego hotelu. Pies w zależności od wielkości dostaje odpowiedni box. Nasza Frotka dostała dodatkowo różową poduszkę, bo Pan myślał ,że to szczeniak- a ona jest po prostu taka malutka.
Pobyt w parku można by opisywać szczegółowo , ale jak to w parku rozrywki – dużo fanu, dużo emocji- niestety każdy musi sam tego doświadczyć.



Olbrzymi park miniatur , wodne spływy kanu, zjeżdżalnie, kolejki, pokazy akrobatyczne, rollercoastery , zamki strachu, możliwość zrobienia prawa jazdy dla najmłodszych – nasza Tola takie prawo jazdy zdobyła po półgodzinnym kursie ;-), bitwa wodna statków pirackich, podwodna wycieczka w aquanarium, kąpiele w słońcu w fontannach , ninjagu ( latający ninja – tylko najstarsza córka dała się namówić) , jazda Safari, pływanie łódkami itp. itd. Wszystko to okraszone słońcem i uśmiechami dzieciaków – bezcenne.
- niestety każdy musi sam tego doświadczyć.









Dwa dni pobytu.
Nad ranem można kupić bułki przy wejściu do stołówki. Po południu zaś starsze dzieci i dorośli mogą iść na wieżę wspinaczkową – za wejście córki płaciłem 14 EUR.

28.07.2012
Po śniadanku wyjechaliśmy w kierunku miasteczka, zrobione drobne zakupy w markecie Penny i obrany kierunek na Zamek Neuschwanstein. W centrum miasta parking płatny, ale za to położony tuż obok centrum informacyjnego.



Pozostawiliśmy auto z zamkniętą Frotką na parkingu i udaliśmy się na przystanek. Okazało się ,że pojedziemy do zamku położonego na wzgórzu - bryczką konną.



Cała piątka została skasowana na 30 EUR :-0 . Drobny szok, ale cóż Europa ... Do zamku zakupiliśmy bilety - koszt za wszystkich 33 EUR. Po zwiedzeniu zamku – naprawdę warto – przeszliśmy się nad przełęcz z widokiem na zamek od innej strony i odkryliśmy możliwość zjechania na dół autobusem za jedyne .... 3,5 EUR za wszystkich.



Dojechaliśmy 200 m dalej niż punkt w którym wsiadaliśmy do bryczek. Zrozumiałem od razu dlaczego jest taki tłum oczekujący na autobus jadący do góry ;-) .
Po zakupieniu pamiątkowej naklejki wsiedliśmy do autka – pies uradowany z naszego powrotu – który wcześniej zdążył załączyć alarm w aucie - mógł teraz spokojnie się załatwić ;-) .



Wyruszyliśmy w kierunku granicy z Austrią. Zaraz za granicą zakup na stacji winiety – 8 EUR i tankowanie (diesel 1,43 EUR/ltr ).Jedziemy w kierunku kolejnej letniej atrakcji – wjazdu na Lodowiec Stubaital. W końcu wjazd na narty zimą to co innego niż spacery w środku lata po śniegu.
Wjechaliśmy na drogę płatną do Stubaiu (2,5 EUR) – nie wiem za co ta płatność, bo równolegle idzie niepłatna trasa, ale należy zjechać trochę wcześniej . Jadąc z prędkością naprawdę bezpieczną zostałem zatrzymany przez policaja austriackiego – popatrzył pogadał i wlepił mi mandat w wysokości 10 EUR za przekroczenie prędkości o ...3 km/h . Austriakom gratulujemy precyzji ;-) .
W Neustiff znajdujemy Camping STUBAI full sevice , ale niestety można korzystać ze wszystkich udogodnień tylko po otrzymaniu karty wejściowej. My przyjechaliśmy w godzinach wieczornych – recepcja nieczynna – tylko domofon z przekierowaniem na komórkę – ale nie odbierał nikt. Rozbiliśmy się i dopiero nad ranem po opłaceniu należności mogliśmy skorzystać z prysznicy , łazienek i serwisu auta.
29.07.2012
Od rana zakup bułeczek połączony ze spacerem z Frotką i najmłodszą córcią po uliczkach miasteczka, potem śniadanko (internet na kampingu 1 EUR / chyba ½ h ).
Po śniadanku ruszyliśmy w kierunku lodowca.



Główna droga kończyła się tuż pod stacją kolejki – duży parking . Zostawiliśmy kamperka z psem w środku. Wjazd na górę dla wszystkich 68,40 EUR.







Wrażenia z wjazdu na 3210 i spacerze po śniegu – bezcenne.
Powrót do auta i kierunek Włochy.




Po drodze płatna autostrada A13 (8 EUR). Jedziemy w kierunku jeziora Garda. Tam znajdujemy Plac kempingowy dla Kamperów nad samym jeziorem – 22 EUR z pełną obsługą kampera. Wieczorem idziemy na pierwszą i jak się potem okazało najlepszą pizzę we Włoszech. Czar i urok pobytu nad jeziorem nie do opisania. Spacerowicze tworzący klimat , stragany, knajpki. Ukryty pod zasłoną mroku brud nie przeszkadzał w odbiorze atmosfery wakacji.
Nad ranem przeszedłem się na spacer w poszukiwaniu sklepu z pieczywem.Jemy snmiadanko i wyruszamy w kierunku Pizy. Autostrada A1 , zatankowaliśmy paliwo i ok. 55 km przed Pizą zapala mi się kontrolka ładowania. Pierwsze podejrzenie padło na zerwany pasek klinowy alternatora. Weryfikacja na parkingu nie potwierdziła podejrzeń. Na najbliższej stacji pytam o serwis fiata. Pani kieruje mnie do najbliższej miejscowości Montecatini Terme. Tam znajduję serwis Alfa Romeo. Podchodzę , pytam gadka szmatka, Ok. – zobaczą. Tak patrzyli że do wieczora uznali ,że nie dadzą rady naprawić alternatora. Wyrok – nowy alterator. Niby regulator, ale nie regulator, nie mogą naprawić. Tere fere kuku – po 24 godzinach mamy sprowadzony alternator i zamontowany w aucie. Cena 750 EUR WOOOOWWW. Miało być 600 EUR. Drobne spięcie – więc każę pisać rachunek – „Komenda Generalna Policji ...” itd. itp. – słowa tak dobrane by kumał o co kaman... Pan przełknął ślinę i napisał. Nic to, nie przejmujmy się pierdołami. Kazałem sobie zapakować stary alternator co spowodowało szum wśród obsługi i pojechaliśmy w kierunku Pizy. Oczywiście w Polsce naprawa okazała się możliwa ;-) .
Tak więc nockę 30/31 lipca 2012. spędziliśmy pod płotem serwisu.
31.07.2012 r. po południu wjechaliśmy do Pizy od tyłu i znaleźliśmy fajny kemping z basenem . Co prawda nie najtańszy (za wszystkich 66 EUR) , ale za to położony bardzo blisko Placu Cudów. Wieczorem przeszliśmy się pod krzywą wieżę , zjedliśmy pizzę, i spędziliśmy niesamowicie wieczór szybko zapominając o kłopotach w serwisie samochodowym.









01.08.2012 od rana poszliśmy na basen, potem zakupy w pobliskim dużym supermarkecie i po zebraniu się do drogi wyruszyliśmy na spotkanie naszych przyjaciół , którzy wakacje spędzali w Castagneto Carducci. Po drodze tankowanie paliwa (cena 1,64 EUR/ltr)
Na miejscu znaleźliśmy najlepszy odwiedzany przez nas we Włoszech kemping. Tarasowy, zacieniony drzewami, z bardzo czystymi łazienkami, basenem , sklepem.



Jak się potem okazało spędziliśmy tam potem 3 noclegi. Było to fajne miejsce do pobytu oraz jako miejsce wypadowe. Co prawda nie było wolnego jednego stanowiska na cały pobyt i po pierwszej nocy należało się przemieścić, ale dla nas którzy nie stają stacjonarnie nie miało to większego znaczenia.



Trzeba przyznać ,że dla kamperów nie jest to kemping bardzo przyjazny ze względu na wąskie uliczki, ale nasze auto z alkową 6,5 m długie dało jakoś radę.
Dokładnie u stóp kempingu zaczyna się droga wina w kierunku Bolghieri. Tam też pojechaliśmy w ciągu naszego pobytu.



Przy rozstaju dróg Bolgheiri /kemping jest winnica prowadzona przez Szwajcarkę , która sprzedaje własne wyroby – oliwę i wina polecane nawet przez miejscowych. Okazały się to produkty kupowane przez przyjezdnych w dużych kilkunasto litrowych baniakach. Polecam.



Ponadto samo Castagneto Carducci jest niesamowite. Nocą po biesiadzie w restauracji było mimo mroku bardzo miło po nim spacerować.





Malutkie i zarazem bardzo klimatyczne. Wzdłuż można je przejść w 15 minut. Polecam gorąco.
W czasie pobytu 02-03.08.2012 pojechaliśmy na wycieczki w kierunku Montalcino i Montepulciano , odwiedzaliśmy liczne sklepy z winami i restauracje – mówiąc krótko cieszyliśmy się Toskanią.







04.08.2012
Ok. południa opuściliśmy kemping, małe spotkanie ze znajomymi we wspomnianym miejscu zakupu win i oliwy, ostatnie zakupy i wyruszyliśmy w kierunku Sieny. Po drodze oczywiście jest kilka atrakcji , które postanowiliśmy ominąć by przed nocą dotrzeć do Monterigioni – klimatycznego miasteczka w którym kręcono sceny do Gladiatora oraz niektórych reklam.



Miasteczko okazało się mniejsze niż mogliśmy przypuszczać. Przy nim Castagneto Carducci wydawała się być metropolią. plac, lodziarnia, kilka domów, jakieś 3-4 sklepiki i restauracyjka. Wszystko otoczone murem warownym. W ciepłym świetle słońca porobiliśmy zdjęcia do corocznych kalendarzy dla dziadków.









Po powrocie do auta postanowiliśmy odpuścić drogę do Sieny i poszukać noclegu w pobliżu. Na drodze znalazłem kierunkowskaz ze znaczkiem kempingu. Pojechaliśmy za znakami. Droga w pewnym momencie (kilka kilometrów długa) zaczęła przypominać drogę dojazdową dla traktoró na pole. Zwątpiliśmy, ale naszą wiarę odbudowało jakieś auto jadące z przeciwka załadowane jak na biwak. W końcu dojechaliśmy i okazało się ,że jest to kemping raczej dla namiotów i aut osobowych. Udało się jednak znaleźć miejsce na postawienie kampera.



Nie obyło się bez pomocy współbiwakowiczów odchylających gałęzie drzew by kamper bezpiecznie stanął na zaplanowanym miejscu. Widać to miejsce było przewidziane raczej dla tubylców wyjeżdżających np.ze Sieny na weekend. Ładny basen – głęboki – chyba ze 4 m i dość duży. Zadbany. Sanitariaty raczej przeciętne, prysznice na płatomaty.



Wieczorem pogadałem z panią z recepcji. Wykupiliśmy internet, a Pani uświadomiła nam ,że zwiedzanie Sieny od rana jest nieudanym pomysłem. Po jej namową postanowiliśmy zostać do godzin popołudniowych na basenie i dopiero jechać do miasta by je pozwiedzać. To była dobra decyzja.
05.08.2012
Ponieważ opłata za kemping była do godziny ok. 15.00 (ale z lekkim naciągnięciem nie było problemu), poojechaliśmy ok. 16.00 w kierunku Sieny. Tam na podpowiedziany na forum Stellplatz, stanowiący dobre miejsce na dojście do miasta. Co prawda z niezrozumiałych powodów prosta droga do centrum wiodła szosą bez chodnika ( Europa ??) ale w miarę bezpiecznie dotarliśmy po ok. 700 metrach do chodnika i co najważniejsze schodów ruchomych wciągających nas pod samo stare miasto przy katedrze.
Wspomnę tylko ,że koniecznym było opłacenie Stellplatzu dla kampera z możliwością zrzutu i poboru wody za 20 EUR co jak się okazało jest stałą opłatą za dobę. Nie można postawić na godzinę, tylko od razu należy zapłacić za dobę. W związku z tym, że cena była przystępna , stąd nasza decyzja ,że zostajemy do jutra i w Sienie spędzamy miły wieczór.
Należy nadmienić ,że Włosi bardzo lubią zwierzaki. Praktycznie wszędzie można z nimi wchodzić. Nie było niczym dziwnym nawet jak weszliśmy do mięsnego. Jednak nasze oczekiwanie tolerancji dla psa skończyło się przy wejściu do Katedry. Niestety do kas doszliśmy w ostatniej chwili na 5 minut przed zamknięciem i postanowiłem ,że kupujemy bilet dla wszystkich. Frotkę upakowałem do plecaka i tak też weszliśmy do kościoła. Pozwiedzałem ile się dało , jednak w końcu ktoś z ochrony został poinformowany ,że jakiś niesforny turysta wszedł z psem. Frocia siedziała cicho i nie zakłócała spokoju.



Jednak prikaz to prikaz. Musiałem opuścić kościół i poczekać na resztę rodzinki na schodach.



Później było winko na głównym placu Sieny , tam gdzie odbywają się zawody konne.Palio.





W lodziarni z polską obsługą zjedliśmy cudowne w smaku lody, a w sklepikach porobiliśmy drobne zakupy. Powróciliśmy do kampera i po jedzeniu posiłku poszliśmy spać.
06.08.2012 r.
nad ranem wyruszyliśmy gotowi do Florencji. Z opisów forumowych szukałem kempingu Panoramico.. Wbiłem go w nawigację , jednak ta prowadziła mnie trzykrotnie do krzyżówek z zakazem dalszego wjazdu dla kamperów. Postanowiłem wjechać w jedną z drobnych uliczek gdzie zakazu nie było. Poprowadziła mnie ona do owego kampingu ale drogą , która momentami miałem wrażenie , była węższa od naszego kampera. Nie będę opisywał stresu jaki mnie spotkał, ale w końcu dojechałem do zakrętu pod kątem ok. 140 stopni i podjazdem o dużym kącie nachylenia. Opisywać nie będę , ale powiem, że zostawiłem tam kawałek zderzaka . W końcu dojechaliśmy na kemping. Sam kemping nie jest w ochach i achach, ale widok z niego zapierał dech w piersiach. Po południu zdążyliśmy podjechać najpierw busem do miasteczka Fiesole, potem autobusem do centrum Florencji.







Przeszliśmy się na most złotników mijając katedrę. Niestety czasu na jej zwiedzanie nie było, za to zaliczyliśmy niechcący najdroższe lody na wyjeździe (30 EUR). Po powrocie autobusem do Fiesole okazało się ,że ani nie mamy busa do kempingu ani nie ma już autobusu, bo ten ostatni już robi zjazd. W każdym razie mieliśmy spacerek powrotny na Camp. Nie było tak źle....





Wieczorkiem ułożyliśmy plan na następny dzień.
07.08.2012 r.
Do południa poszliśmy na basen kempingowy. Czysty i położony tak, że siedząc w wodzie można podziwiać panoramę Florencji. Ekstra.
Ok. połdnia wyjechaliśmy w kierunku Genui. Postanowiłem pokazać dzieciom oceanarium opisywane wcześniej na forum.
Do Genui dojechaliśmy po południu. W poszukiwaniu kempingu trzeba było przejechać na drugą stronę miasta. . Zjechałem trochę za szybko z autostrady i przez to musiałem jechać przez uliczki miasta, ale dzięki temu zobaczyliśmy od razu kawałek innych Włoch.



Po dotarciu na miejsce niemiła niespodzianka. Nie można mieć psów na kempingu. Cóż. Przyznałem się pani z recepcji ,że mamy maltańczyka, ale obiecałem, że nie będzie wychodzić na dwór. Frotka miała i tak w środku na stałe miejsce do załatwiania potrzeb (podkład do łóżka dla dzieci) więc nie był to kłopot. Wieczorkiem popływaliśmy trochę w morzu a po powrocie do kamperka zamówiliśmy w kempingowej restauracji pizzę i ponieważ zasmakowała wszystkim , domówiliśmy jeszcze później po kilka kawałków.
Od rana postanowiliśmy wyruszyć w kierunku oceanarium. Po wyjściu przed bramę kempingu od razu trafia się na przystanek. Autobus zawiózł nas do miasta, gdzie przesiedliśmy się na pociąg..



Można stamtąd jechać pociągiem lub autobusem, ale uznałem, że podróż pociągiem włoskim będzie kolejną atrakcją dla dzieci. I była, tylko ,że droższa niż myśleliśmy. Najpierw próba zakupu biletów w automacie zakończyła się fiaskiem. Po rozmowie w barze okazało się ,że u nich kupię bilety (7,50 EUR za 5 osób)) . Nie powiedzieli mi tylko ,że te bilety trzeba jeszcze skasować i to nie w pociągu ale na peronie. Oczywiście kontrolujący nas konduktor stwierdził ,że niestety ale musi nam wypisać karę. Po dłuższej rozmowie był na tyle uprzejmy, że nie policzył nam kary po 50 EUR za osobę, ale po 5 EUR za każdego , bo policzył tak jakby to on nam kasował te bilety po naszym zgłoszeniu się do niego jako osoby ,które nie zdążyły skasować a peronie. Cóż frycowe trzeba płacić.
Dojechaliśmy do centrum Genui i po opuszczeniu pociągu przeszliśmy ulicami okupowanymi przez Marokańczyków. Małe sklepiki, siedzące na zydlach murzynki tworzące przedziwne fryzury swoich ziomalek, ciemnoskórzy handlujący zegarkami i okularami. Lekko zmieszane dziewczyny chciały jak najszybciej opuścić tę uliczkę czując się nieswojo. Dla mnie natomiast był klimat rodem z offroadowych wypraw.
Dotarliśmy pod oceanarium Przed nim imponujący statek piracki do zwiedzania za dodatkową opłatą. Odpuściliśmy ze względu na brak czasu.



Samo oceanarium robi wrażenie z zewnątrz , podobnie jak kolejki do kas. Niestety znowu okazało się ,że obiekt nie jest przystosowany do wejścia ze zwierzętami. Przetrenowany sposób z katedry w Sienie musiał znów się sprawdzić. Raz po raz wejście do WC i pozwolenie psu odpocząć i napić się wody wystarczył.
Prawdę mówiąc, oceanarium jest miejscem ciekawym , ale nie wart wg mnie nadrabiania kilkuset kilomatrów. Oczywiście jest to subiektywna moja ocena i pewnie podyktowana tym, że kilka już takich miejsc, widziałem.





W drodze powrotnej z oceanarium odpuściłem sobie drogę kolejową, Postanowiłem, że wracamy autobusami z przesiadką. Konieczność czekania w porze siesty w centrum na przesiadkę doprowadziła nas do cudowne knajpki wśród drzew. Zamawialiśmy schłodzone wina i napoje a z pobliskiego baru „na wynos” donosiłem pizzę w różnych smakach. Było super. Wróciliśmy pod wieczór na kemping.



Poszliśmy się wykąpać w morzu i zaplanowaliśmy dalszy ciąg podróży.
09.08.2012. wyjechaliśmy z kempingu, już nie drogą w kierunku Genui , ale w przeciwnym. Dojechaliśmy do autostrady i górą nad Genuą pognaliśmy w kierunku jeziora Garda.
Tam czekała na dzieci ostatnio duża atrakcja tego wyjazdu GARDALAND.
Dzieci nic nie przeczuwały, więc efekt był dość spory. Po południu byliśmy w okolicy Gardy. Podjechaliśmy pod sam Park rozrywki i zaczęliśmy szukać najbliżej położonego kempingu.
Ok. kilometra od wejścia znaleźliśmy bardzo duży i świetnie wyposażony kemping z basenami, sklepami itp. nazywa się Gasparina. .



Naprawdę polecam. Po zweryfikowaniu z buta miejsca jakie nam proponują postanowiliśmy tam pozostać na dwie noce. Po rozbiciu się na miejscu pojechaliśmy na większe zakupy do dużego marketu. Widać są tu przygotowani na turystów bo są gotowe rozwiązania prezentów wyjazdowych ;-).
10.08.2012
Dzień wyjścia do Gardalandu. Co tu dużo mówić 165 EUR za bilet wstępu dla wszystkich na cały dzień – można z jakimś upustem wykupić bilet dwudniowy, ale my się nie zdecydowaliśmy.







































W Parku byliśmy do ok. 23.00 . Powiem Wam tylko ,że nie do opisania. Niestety Legoland wg mnie się chowa. Tylko najmłodsza córka wolała tamten park , bo jakby był bardziej przyjazny maluchom, ale tak naprawdę niepotrzebnie wzięliśmy ją na pierwszy ogień do nowej atrakcji – wirującego domu.
W każdym razie gorąco polecam. Było tam bardzo dużo atrakcji , wręcz niespełna obejść wszystkie za jednodniowym pobytem. Nam zostały niektóre mocniej oblegane jako nie zaliczone. Na szczęście pozostawia to powód, by tam wrócić. Było super dla małych i dużych.
Po całym dniu pobytu w Parku wróciliśmy do kamperka. – pies oczywiście wszedł z nami , nie mógł tylko wchodzić na atrakcje.
11.08.2012
W tym dniu rozpoczęliśmy drogę powrotną do domu. Po drodze już tylko tankowanie, jedzenie, gdzieś po drodze sen na przyautostradowym parkingu w Niemczech .

Podsumowanie
Przejechaliśmy ok. 4000 km, średnie spalanie 2,8 JTD – to 13,7 ltra/100 km , - koszt paliwa w złotych to ok. 3.800 PLN
Cała wycieczka niespełna 3 tygodniowa wyniosła nas niewiele więcej niż tygodniowy pobyt w pięciogwiazdkowym (super) hotelu w Turcji w takim samym składzie nie licząc psa.

Dzięki tak ułożonemu planowi my starzy zobaczyliśmy Toskanię, a dzieci miały swoje atrakcje. Sam pobyt w Toskanii byłby dla nich myślę zbyt mało emocjonujący.
_________________

Ostatnio zmieniony przez HarryLey4x4 2012-11-12, 08:32, w całości zmieniany 5 razy  
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
eler1 
Kombatant


Twój sprzęt: kamper
Nazwa załogi: elerki
Pomógł: 12 razy
Dołączył: 15 Sty 2007
Piwa: 52/129
Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2012-11-10, 20:25   

stawiam piwo :spoko super wspomnienia powracają my ruszyliśmy podobną trasą 9 sierpnia :bigok
_________________
Pierwsza MAŁA KARAWANA na CT :)

Życie jest jak pudełko czekoladek nigdy nie wiadomo na co się trafi.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Santa 
weteran


Twój sprzęt: dreamliner
Nazwa załogi: ROMULUSI
Dołączyła: 05 Paź 2007
Piwa: 236/171
Skąd: Podkarpacie
Wysłany: 2012-11-11, 17:21   

HarryLey - kiedyś wczytywałam się w Twoją relację z karkołomnej wyprawy po błotach i wertepach Północy, z której wyłonił mi się obraz nieugiętego twardziela (dla którego "im gorzej, tym lepiej") :szeroki_usmiech Kiedy indziej można Cię było tu podziwiać, jak odważnie bronisz wartości, które są dla Ciebie ważne. A dziś...taka niespodzianka... gorące Południe, rozrywkowe klimaty i pogodny "Misiek" w otoczeniu pięknych, słodkich kobiet :wyszczerzony:
Gdybyś kiedyś kompletował ekipę, żeby "konie kraść", to daj mi znać :haha:

A póki co, zapraszam na wirtualne piwo :szeroki_usmiech
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
Elwood 
weteran


Twój sprzęt: Rimor Katamarano 1
Nazwa załogi: elwood'ki
Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Mar 2008
Piwa: 84/50
Skąd: Dąbrowa Górnicza
Wysłany: 2012-11-11, 18:47   

Towarzystwa pięknych i słodkich kobiet - podobnie jak Santa - też Ci zazdroszczę. Fajna wyprawa i relacja.

I ja stawiam piwko. :spoko :spoko
_________________
Nie pozwólmy by nasze marzenia zarosły chwastami.
http://picasaweb.google.pl/Elwood.eg/
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
HarryLey4x4 
weteran


Twój sprzęt: Elnagh Gigant Nissan Patrol rules
Dołączył: 11 Lip 2011
Piwa: 29/24
Skąd: Poznań
Wysłany: 2012-11-11, 20:55   

Dziękuję wszystkim za opinie. Mam nadzieję ,że prawdziwa "męskość" to nie tylko twarde wyjazdy, ale także umiejętność zorganizowania czasu moim Damom w iście miękkim stylu.

:ok

P.S. w wolnym czasie postaram sie podopisywać namiary na poszczególne punkty ważne dla innych osób planujących podobny wyjazd.

Jak się uda to wstawię relację z wyprawy na Islandię , na którą wybrałem się z moją średnią córcią, ale to wymaga większego zagłębienia w temat :haha:
_________________

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Santa 
weteran


Twój sprzęt: dreamliner
Nazwa załogi: ROMULUSI
Dołączyła: 05 Paź 2007
Piwa: 236/171
Skąd: Podkarpacie
Wysłany: 2012-11-13, 16:01   

HarryLey4x4 napisał/a:
... Mam nadzieję ,że prawdziwa "męskość" to nie tylko twarde wyjazdy, ale także umiejętność zorganizowania czasu moim Damom w iście miękkim stylu... :ok

Moim skromnym zdaniem - bardziej to drugie niż to pierwsze :wyszczerzony:
Bo to pierwsze, to raczej taka zabawa - dla dużych chłopaków :haha: No ale może ja się nie znam :diabelski_usmiech

HarryLey4x4 napisał/a:
...
Jak się uda to wstawię relację z wyprawy na Islandię , na którą wybrałem się z moją średnią córcią, ale to wymaga większego zagłębienia w temat :haha:

A tu się chyba zanosi na połączenie pierwszego z drugim... mam nadzieję, że zgłębianie tematu pójdzie sprawnie :szeroki_usmiech
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
HarryLey4x4 
weteran


Twój sprzęt: Elnagh Gigant Nissan Patrol rules
Dołączył: 11 Lip 2011
Piwa: 29/24
Skąd: Poznań
Wysłany: 2012-11-24, 10:41   

Jak obiecałem ... zabrałem się , ale to nie takie izi :mrgreen:

http://www.camperteam.pl/...p=310923#310923
_________________

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***