 |
|
Przesunięty przez: janusz 2012-08-09, 23:44 |
"Mała Karawana-Litwa a nawet Żmudź" |
Autor |
Wiadomość |
sasquatch
weteran CamperPark.pl

Twój sprzęt: Riva Mobil City540 Ducato 1,9td
Pomógł: 3 razy Dołączył: 27 Lut 2007 Piwa: 5/1 Skąd: Przedzeń
|
Wysłany: 2007-04-20, 14:02 "Mała Karawana-Litwa a nawet Żmudź"
|
|
|
Droga w Polsce wstępnie zaplanowana:
Płock (jesli ktoś jeszcze nie był możemy się zatrzymać), Mława, Nidzica (jest zamek ale nie badzro ciekawy), Narty (ładne jeziorko - może obiadek nad brzegiem), Szczytno, Kadzidłowo (239km) - zoo z dzikimi zwięrzątkami - Mikołaki, Giżycko, może być Rapa (mazurska piramida), Głdap, Stańczyki - nocleg albo pod mostem w stańczykach, albo w Gołdapii u znajomych albo gdzies po drodze jak braknie czasu - I na drugi dzień już do granicy PL-LT.
Doczytałem że tak naprawdę to będziemy na Żmudzi - niektórzy byli na Litwie (my też) a na Żmudzi to jeszcze nie - wiec tak przyjemniej będzie :-D
W miarę dalszych planów będę dopisywał.
Pierwsze miasto to Miariampol - tam pierwsze zkupy - nalezy kupić: chleb litewski - rewelacyjny, i miód pitny (balsam 50%) - bajka, piwo Utenos lub Baltijos, przekąski do piwa - chleb z czosnkiem (to takie frytki). Jak już jesteśmy przy kulinariach to w planie wycieczki powinno być spróbowanie: uszy świńskie wędzone, groch ze skwarkami, cepeliny, bliny (różne)... może coś jeszcze dopiszę
W Kłajpedzie starówka potem promem na mierzeję Kurońską - tam też jest pobierane myto za samochody - ale uważam że jest warto jechac kamperkami (50km) - cała mierzeja jest wpisane na listę UNESCO, Góra Czarownic, wydmy, chaty rybackie - jest camping na mierzeji - zalecany
Królowa Woda - droga powrotna przez Augustów.
t_klajpeda_359.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 102 raz(y) 68,04 KB |
|
_________________ "Jeśli chcesz - szukasz sposobów. Jeśli nie chcesz - szukasz powodów"
www.CamperPark.pl
 |
Ostatnio zmieniony przez Paweł P. 2007-05-06, 21:01, w całości zmieniany 7 razy |
|
|
|
 |
Paweł P.
Kombatant

Twój sprzęt: Jeep Grand Cherokee
Pomógł: 2 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 1/2 Skąd: Mała Karawana
|
Wysłany: 2007-04-20, 17:23
|
|
|
W celach organizacyjnych pozwoliłem sobie wydzielić ten temat.
Sas tak dla dobrej widoczności zrobimy próbę. Jak coś zmienisz w planie, to edytuj pierwszy post. Zawsze będziemy wiedzieli jakie są plany z ostatniej chwiły (nadejszła wiekopomna chwiła ) |
_________________ Piszę poprawnie po polsku. Jak mi się uda
 |
Ostatnio zmieniony przez Paweł P. 2007-04-20, 18:32, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
 |
eeik
Kombatant "Mała Karawana"

Twój sprzęt: Dethleffs
Pomogła: 1 raz Dołączyła: 22 Lut 2007 Piwa: 13/7 Skąd: Śląsk-Wodzisław Śl.
|
Wysłany: 2007-04-20, 18:15
|
|
|
Ja się zaraz zapłaczę, że nie mogę jechać z MK
Będziemy duchem z Wami . |
_________________ Ewa
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.
Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie.
Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny. |
|
|
|
 |
Paweł P.
Kombatant

Twój sprzęt: Jeep Grand Cherokee
Pomógł: 2 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 1/2 Skąd: Mała Karawana
|
Wysłany: 2007-04-20, 18:20
|
|
|
eeik napisał/a: | Ja się zaraz zapłaczę, że nie mogę jechać z MK
Będziemy duchem z Wami . | a my będziemy duchem z wami. Jak nam roaming nie nawali to będziemy się zgłaszać. |
_________________ Piszę poprawnie po polsku. Jak mi się uda
 |
|
|
|
 |
Paweł P.
Kombatant

Twój sprzęt: Jeep Grand Cherokee
Pomógł: 2 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 1/2 Skąd: Mała Karawana
|
Wysłany: 2007-04-22, 17:54
|
|
|
Nocleg w Królowej Wodzie załatwiony. |
_________________ Piszę poprawnie po polsku. Jak mi się uda
 |
|
|
|
 |
kazbar
weteran

Pomógł: 5 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 36/4
|
Wysłany: 2007-04-22, 18:12
|
|
|
Fragment wspomnień z naszej wyprawy: Litwa-Łotwa-Estonia. 2005 Może się przyda na coś Małej Karawanie?
Litwa
Granicę przekroczyliśmy w Ogrodnikach, wcześniej w Sejnach wymieniliśmy 200 zł na tamtejszą walutę czyli lity (ok.200 litów).Proste przeliczenie walut to dobry znak na początek- pomyśleliśmy! Pierwsze "kroki" skierowaliśmy do Druskiennik (żona spełnia zawsze rolę "nawigacji satelitarnej", z mapą i przewodnikiem na desce rozdzielczej decyduje o kierunku zwiedzania i wybiera odpowiednie drogi. Nigdy nie mamy z góry zaplanowanych tras, nie rezerwujemy wcześniej kempingów ani niczego co mogłoby nas w jakiś sposób ograniczać czasowo lub finansowo- jak przygoda, to przygoda!). Z lekkim biciem serca pokonujemy pierwsze kilometry litewskim drogami (znajomi, wcześniej poinformowani przez nasz telefonicznie, odradzali nam pobyt na Litwie- a co dopiero na Łotwie! Estonia to już gwóźdź to trumny! -Tam "z pewnością przerobią was kochani na pasztet!" -ostrzegali!).
W przepięknych lasach, na wrzosowiskach mieniących się wszystkimi kolorami tęczy widać było na wyciagnięcie ręki wspaniałe, ogromne prawdziwki i kozaki. Przy leśnych drogach ludzie handlujący jagodami, grzybami i miodem. Co kilka kilometrów parkingi ze stolikami, ławeczkami i koszami na śmieci zapraszały do odpoczynku. Większość z nich rozlokowana była nad pięknymi leśnymi jeziorami. W Druskiennikach szukamy kempingu, pytamy o drogę taksówkarza (starsi ludzie mówią po rosyjsku a młodzi już tylko po angielsku), który skierował nas na ogromny, nowo wybudowany Campingas (litewski na pierwszy rzut oka to prosty język! Wystarczy dodać do naszego końcówkę -"as" i już wiadomo o co chodzi!. Tak więc w recepcji Campingas przyjął nas pan...Robertas!). Nocleg kosztował 50 litów ale za to w jakich warunkach! Na miejscu wypożyczalnia rowerów, restauracja i bar ze świetlicą, w łazienkach czyściutko i pachnąco. Każde miejsce pod namiot, przyczepę czy kampera z dostępem do prądu i wody (w cenie pobytu), wszystko otoczone żywopłotem, trawka skoszona, alejki wybetonowane- cisza i spokój. W sąsiedztwie Holendrów urządzamy sobie pierwszy solidny odpoczynek. Na obrzeżach rozległego parku zdrojowego, mocząc nogi w Niemnie postanowiliśmy, że (nie taki diabeł straszny... ) jedziemy dalej tak daleko, jak tylko czas i portfel pozwoli.
Przez Wilno, Troki (tu zwiedzamy jedyny w Europie Wschodniej zamek na wodzie) i Kowno dotarliśmy bocznymi drogami do Kłajpedy. Można było tam dojechać drogą szybkiego ruchu ale lepiej naszym zdaniem unikać tego dobrodziejstwa. Po pierwsze-taniej (paliwo! ) a po wtóre nic ciekawego na takich drogach nie ma do oglądania, gdyż omijają one z reguły atrakcyjne turystycznie miejsca. Jechaliśmy więc wśród biedniutkich wiosek, gdzie domy w większości drewniane kryte były głównie eternitem ale za to przed każdym- Audi lub BMW (głównie starsze roczniki). Im bliżej większych miast tam domy bogatsze a w samych granicach prawdziwe pałacyki nowobogackich. Nikt nas nie zaczepiał, nikt nie przeganiał nikt też nie dawał do zrozumienia że my Polacy jesteśmy tam źle widziani. Noclegi w trasie wybieraliśmy często na nowoczesnych stacjach benzynowych gdzie cały teren był pod okiem kamer video. Obsługa zawsze przyjmowała nas serdecznie i po przyjacielsku. W Kłajpedzie natknęliśmy się na pierwszą egzotyczną drogową przygodę. W mieście nie ma żadnych znaków kierunkowych- żadnych!! Pozostawało więc jechać na kompas i tak po kilku godzinach kluczenia po osiedlach mieszkaniowych, parkach i cmentarzach wydostaliśmy się w końcu na drogę w kierunku północy. Odechciało nam się zwiedzać więc port i starówkę- mało brakowało a zginęlibyśmy tam jak "ciotka w Czechach". W miejscowości Palanga znaleźliśmy prywatny camping nad samym morzem- ale to już nie to co Druskienniki! Sanitariaty, to drewniana budka z dwoma cegłami pod stopy a wszystkie krzaczki w promieniu 50 metrów przyozdobione brązowymi grzybkami z papierkiem na czubku. Za to uczynny właściciel campingu proponował nam a to podłączenie się do gniazdka z prądem a to czystą wodę. Dumny był ze swojego campingu, obiecywał że w przyszłym roku zainwestuje w teren więcej pieniędzy, gdyż coraz częściej przyjmuje u siebie Polaków a nawet Niemców czy Holendrów. Pogoda była wspaniała, zachęcała do byczenia się na słońcu, pływania i spacerowania. Po 2 godzinach leżenia na piasku stwierdziliśmy jednogłośnie, że szkoda czasu na takie marnowanie życia...jedziemy dalej...przed nami Łotwa. Do granicy kilkadziesiąt kilometrów a tam...kto wie co nas czeka? Może to tam "przerobią nas na pasztet?" Im wcześniej tym lepiej! Pięć kilometrów przed granicą wstąpiliśmy na obiad do leśnej restauracji. Wtrąciliśmy kartacze w rosole na pierwsze danie i cepeliny na drugie. Wszystko podane szybko, czysto i solidnie. Nad głowami skrzeczała nam ogromna papuga a po obiadku, kto chciał, mógł sobie wskoczyć do basenu obok...tak! Do basenu! Kelnerzy w ludowych strojach zachęcali również do krótkiego spacerku wśród strumyczków i jeziorek restauracyjnego mini parku.
Tak! Taka jest Litwa...czasem biedniutka a czasem przesadnie bogata.
..........................(powrót przez Litwę z Estonii)
Na Litwie kierujemy swe kroki do Szawli (Śiauliai), gdzie w małe wzniesienie powbijane są tysiące krzyży. Góra Krzyży- miejsce pielgrzymek i modłów milionów ludzi z całego Świata. Są malutkie krzyże sklecone na chybcika z kawałków drewna i ogromne kilkumetrowe często metalowe osadzone w betonowych stopach. Tysiące różańców, świętych obrazków i fotografii, figur i figurek sprawia przygnębiający widok ogromnego cmentarza. Z Szawli łapiemy azymut na Kowno. Po drodze kilkakrotnie mijamy drogowskazy z napisem Kedainiai- ta nazwa nie daje nam spokoju! Czyżby...Kiejdany? Skręcamy. Warto było. Faktycznie to Kiejdany. W biurze informacji turystycznej otrzymujemy przewodniki po polsku. Zwiedzamy odnowioną starówkę, zaglądamy w historycznie znane miejsca. Czujemy się już prawie jak w Polsce, nazwy ulic i placów takie swojskie! Tylko patrzeć jak zza rogu wyskoczy konno książę Janusz Radziwiłł! Przewodnik polecał regionalną restaurację na skraju miasta gdzie serwuje się narodowe litewskie dania. To coś dla nas smakoszy. Zajmujemy stolik na świeżym powietrzu w otoczeniu drzew owocowych i krzewów. Sielanka! Psa przywiązujemy smyczą do nogi od stołu a sami zasiadamy do chłodnika po litewsku. Nagle na teren restauracji wbiega wilczur z kawałkiem łańcucha na szyi i...wbija swe potężne kły w kark naszej biednej małej Zuzi. Krzyk, kwik, krew i szamotanina. Zuzia wyskakuje na stół, łapą trafia w talerz (już po obiedzie!), wilczur nie dając za wygraną wściekle szarpie ją za ucho, z pysków toczy się piana. Okładam na oślep obcego psa pięściami, rozdaję kopniaki na prawo i lewo, odpiętą smyczą wymierzam ciosy. Uciekł, dał za wygraną. Pewnie oberwał za wszystkie czasy. Usiadłem zmęczony. Na szczęście ani ja ani żona nie jesteśmy pogryzieni. To dobrze, gdyż (o zgrozo!) nie pomyśleliśmy przed wyjazdem o ubezpieczeniu, nie wiemy też nic o miejscowej służbie zdrowia.
Na zwiedzanie Kowna brakło niestety czasu. Wygodną obwodnicą omijamy miasto i przez Marijampol docieramy do granicy z Polską. Żegnamy się i z Litwą, która zawsze stanowiła dla nas tajemnicę, którą teraz poznaliśmy i zachęcamy wszystkich do jej odwiedzin. Nikt nas nie "przerobił na pasztet", nie pobił nie okradł i niczego od nas nie wyłudził. Z bankami, bankomatami, zakupami kartą płatniczą, paliwem, policją, dogadywaniem się, noclegami na kempingach, stacjach benzynowych i w szczerym polu nie było żadnych problemów.
KK |
|
|
|
 |
sasquatch
weteran CamperPark.pl

Twój sprzęt: Riva Mobil City540 Ducato 1,9td
Pomógł: 3 razy Dołączył: 27 Lut 2007 Piwa: 5/1 Skąd: Przedzeń
|
Wysłany: 2007-04-23, 00:33
|
|
|
Dzięki Kazek - Szawle są w planie :-D - uwzględnię także Twoje doświadczenia. Na razie nie słyszałem o psach w MK :-D |
_________________ "Jeśli chcesz - szukasz sposobów. Jeśli nie chcesz - szukasz powodów"
www.CamperPark.pl
 |
|
|
|
 |
martes
weteran "Miła Karawana"
Twój sprzęt: baz campera
Dołączył: 28 Mar 2007 Piwa: 7/4 Skąd: z Warki/Warszawki
|
Wysłany: 2007-04-23, 23:16
|
|
|
jak nie słyszałeś o psach na MK ... zawsze są psy dojadają grilla zawsze... |
_________________ MARTESIK...
 |
|
|
|
 |
Jacek M
weteran

Twój sprzęt: Dethleffs na J5 2,5D '89 - ciągle jeździ :)
Dołączył: 20 Sty 2007 Piwa: 15/46 Skąd: Siedlce
|
Wysłany: 2007-04-24, 00:55
|
|
|
martes napisał/a: | jak nie słyszałeś o psach na MK ... zawsze są psy dojadają grilla zawsze... |
Najsmutniejsze byłoby dojadanie psów - tego radziłbym unikać (szczególnie eskimosom). Pies - największym przyjacielem człowieka.
Czy to Grodno w wersji "tam" jast na poważnie?
Ja byłem juz raz na Białorusi i mam pewne spostrzeżenia.
a/. trzeba mieć duzo czasu
b/. duzo cierpliwości
c/. odporność na socjalizm w ludziach - zblizoną do kowadła.
Jakby kogo podkusiło jechać nie swoim pojazdem (zarejestrowanym na kogoś nie będą cego w pojeździe) to niech koniecznie ma ze sobą:
1/. notarialne użyczenie samochodu przetłumaczone na rosyjski a jeszcze lepiej na białoruski przez tłumacza przysieglego. Może się uda przejechać bez spełnienia któregoś z tych warunków. Może - ale nie musi I prawie na pewno nikt o tym nie uprzedzi.
2/. jesli - nie daj Boże - użyczenie wygaśnie (jego termin upłynie) na gospodarnej Białorusi, to samochód zostaje zarekwirowany - jego użytkownik przestaje mieć prawo do użytkowania i praworządne (i gospodarne) Państwo Białoruskie w trosce o przestrzeganie prawa przejmuje pojazd i odstawia na parking do Mińska. Wydaje - w przyszłości -prawidłowemu właścicielowi, wyłacznie po interwencji Ambasady Polskiej (ale czy na pewno wyda...?) pewnie równiez policzy sobie koszty tej operacji...
w dolarach policzy.
3/. na granicy trzeba kserować różne dokumenty. Dużo kserować. Ksero jest. Ale dość daleko. I nieczynne (piereriw na obied) a jak będzie otwarte, to od Białorusina - 100 kierenek. Od ewropejca 1 USD. Za stronę. Zulu gula to dziwna kraj...
4/. na granicy trzeba wykupić "strachowanie" 10 USD
5/. na granicy trzeba wypisać deklarację celną. Zanim podejdziemy do pierwszego urzędnika. No oczywiście trzeba wiedzieć, że trzeba wyisać. No i co wpisać. Że wwozimy laptop - żebyśmy go w razie co mogli wywieźć Nie będzie dobrze jak będzie mial wartość powyżej 1000 USD. Bo wtedy trzeba go oclić. I - być może - nikt nam tego nie powie. Tylko naliczy.
6/. aha - i oczywiście trzeba mieć wizy. Są po 8 USD od Twarzy (lico). Jesli damy urzędniczce tydzień. W ambasadzie w Warszawie. Albo w konsulacie w Białej Podlaskiej. Emeryci i renciści oraz dzieci - gratis Jesli nie damy tygodnia...
7/. nasze misternie zgromadzoene dokumenciki będą wbite do 4 (czterech) niezależnych systemów komputerowych. Pogranicznego. Celnego. Ubezpieczeniowego. Rejestru transportu. J E D N Y M P A L C E M.
Starczy?
8/. Jak już szczęśliwie wrócimy na granicę, kompletnie spłókani w Grodnie, to dowiemy się od obruszonego gościa z lądowiskiem na czapce, że nas nie wypuści. A zaczem? zapytamy z ruska? "Ekołogia!" - odpowie urzędowo. Wtedy zawrócimy do najbliższej budy i za pozyczone 20 USD kupimy ekołogię. Ma się rozumieć, jak nam kto porzyczy 20 USD
No - oczywiście możemy postarać się znaleźć bankomat ze znaczkiem Visa. Jasne.
Teraz wystarczy?
Aaaa... jeszcze jeden detal:
9/. Jak już będziemy wjeżdżać na Białoruś, to chyba ci od transportu dadzą karteczkę. I każą zapisać, którym przejściem wyjeżdżamy. Jak ty samym - to charaszo. Jak innym, to... płacimy. 100 czy 1000 tylko już nie pomnę w jakiej walucie Bez karteczki - moga nie wypuścić
Przekonałem?
No dobra, całkiem poza konkursem:
Jak będziemy snuć się od budy do budy (zaręczam, że zajmie to parę chwil) będziemy ogladać nastepującą scenę, powtarzającą się po wielekroć: do umieszczonych z boku kolejki metalowych stołów podjeżdżają tyłem samochody (maluchy - przodem) i wyjmują z bagazników. Wszystko. Czasami torby są sprawdzane wyrywkowo. A czasami dokładnie. Przez wysypanie. Trzeba oddać słuśzność - nie ma w tuym złosliwości. Proszę wyłożyć wszystko z torby, samemu, zeby sobie nic nie uszkodzić. No - czasem troszkę szkoda, jak pada deszcz. Troszkę.
Podczas Waszego 3 godzinnego (mój trwał 4 godziny) pobytu na granicy prawdopodobnie zobaczycie jak wygląda samochód rozmontowany na części. Ma się rozumieć nie do końca - tylko tapicerka... I można ją potem zabrać ze sobą.
Ciekawe czy i jakim natchnieniem będą kampery
Dla pelnej jasności - to są doswiadczenia z 2004 roku. Wtedy się przyjaźniliśmy. Oficjalnie. Na pewno było to przed wyrzuceniem naszych dyplomatów. I przed aresztowaniami Andżeliki Borys i innych Polaków.
Teraz to jużchyba wszystko.
To co? Kto przez Grodno? |
_________________ "Najlepsze są amerykańskie koszule w kratę.
Bierzesz sobie winko, siadasz nad Wisłą, rozpinasz kołnierzyk.
Najlepsze są amerykańskie koszule w kratę"
M. Piwowski vel A. Krost |
|
|
|
 |
Paweł P.
Kombatant

Twój sprzęt: Jeep Grand Cherokee
Pomógł: 2 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 1/2 Skąd: Mała Karawana
|
Wysłany: 2007-04-24, 07:52
|
|
|
sasquatch, mam nadzieję , że uwzględnisz powyższy post w naszej wycieczce, raczej będziemy się trzymać Litwy |
_________________ Piszę poprawnie po polsku. Jak mi się uda
 |
|
|
|
 |
sasquatch
weteran CamperPark.pl

Twój sprzęt: Riva Mobil City540 Ducato 1,9td
Pomógł: 3 razy Dołączył: 27 Lut 2007 Piwa: 5/1 Skąd: Przedzeń
|
Wysłany: 2007-04-24, 08:29
|
|
|
Przez Białoruś nie jedziemy - i nie planowaliśmy jechach - to program tak pokazał orientacyjną trasę - Jeszcze raz Białoruś - NIE - Jacku M upisałeś się szczerze - dziękujemy. :-) |
_________________ "Jeśli chcesz - szukasz sposobów. Jeśli nie chcesz - szukasz powodów"
www.CamperPark.pl
 |
|
|
|
 |
Paweł P.
Kombatant

Twój sprzęt: Jeep Grand Cherokee
Pomógł: 2 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 1/2 Skąd: Mała Karawana
|
Wysłany: 2007-04-24, 08:59
|
|
|
sasquatch, BIAŁORUŚ NIE |
_________________ Piszę poprawnie po polsku. Jak mi się uda
 |
|
|
|
 |
JaWa
Kombatant Pierwsza "Mała Karawana"

Twój sprzęt: Fiat Ducato Roller Team Granduca
Pomógł: 5 razy Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 367/234 Skąd: Kutno
|
Wysłany: 2007-04-24, 10:03
|
|
|
Jacek M napisał/a: | To co? Kto przez Grodno? | Przez Grodno już chyba nikt Dopiero po aneksji
Czy już wiadomo ile camperków jedzie na Litwę ? |
_________________ Wanda i Jacek Kutno
-------------------------------------------
www.youtube.com/@JacekKropidlowskikutno/videos
 |
|
|
|
 |
Jacek M
weteran

Twój sprzęt: Dethleffs na J5 2,5D '89 - ciągle jeździ :)
Dołączył: 20 Sty 2007 Piwa: 15/46 Skąd: Siedlce
|
Wysłany: 2007-04-24, 13:39
|
|
|
sasquatch napisał/a: | Przez Białoruś nie jedziemy - i nie planowaliśmy jechach - to program tak pokazał orientacyjną trasę - Jeszcze raz Białoruś - NIE - Jacku M upisałeś się szczerze - dziękujemy. :-) |
Ja zawsze chciałem sie tym podzielić ale nikt nie chciał słuchać |
_________________ "Najlepsze są amerykańskie koszule w kratę.
Bierzesz sobie winko, siadasz nad Wisłą, rozpinasz kołnierzyk.
Najlepsze są amerykańskie koszule w kratę"
M. Piwowski vel A. Krost |
|
|
|
 |
sasquatch
weteran CamperPark.pl

Twój sprzęt: Riva Mobil City540 Ducato 1,9td
Pomógł: 3 razy Dołączył: 27 Lut 2007 Piwa: 5/1 Skąd: Przedzeń
|
Wysłany: 2007-04-24, 15:14
|
|
|
Jesli zainteresowanie JaWy jest realne i jedzie z nami to cztery: Martes, Paeeł P., Jawa, Sasquatch, no i Pabloo też powineine tylko zaczął marudzić że cycepą nie pojedzie - ktoś jeszcze? |
_________________ "Jeśli chcesz - szukasz sposobów. Jeśli nie chcesz - szukasz powodów"
www.CamperPark.pl
 |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do ulubionych Wersja do druku
|
|