Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Litwa, Łotwa, Estonia - Litwa

Paweł P. - 2007-01-25, 15:23
Temat postu: Litwa
W 2004 r. zabraliśmy się na pierwszy wypad pod namiot. Był to campus Oregon. Wielki 4 osobowy namiot podobny do wojskowego NS’a. Z powodu domniemanej wygodności, o jaką podejrzewałem swoją kochaną żonkę, zorganizowałem warunki namiotowo-domowe. W przedsionku zainstalowałem lodówkę(prawdziwą) telewizor szafki stół 4 krzesła itd…
Widać moje starania nie spaliły na panewce skoro kupiliśmy camperka. Będąc na polu namiotowy przy paskudnej pogodzie nuda osiągnęła szczyt.
Z samego rana podążyłem uatrakcyjnić rodzinie urlop, odwiedziliśmy biuro podróży. Tak patrząc po mapie najbliższe dumnie brzmiące miasto to Wilno. Wykupiłem 3 osobową wycieczkę i w ..drogę.
Augustów 5: 30 rano spać się chciało, no nic wstajemy taksówka zaraz podjedzie na recepcję kempingu.
6:00 dojechaliśmy na miejsce przyjazdu autokaru, nikogo nie ma. Jakąś pomyłka. Poczułem się jak idiota z rodziną na pustym parkingu 6:15. No nic pożyjemy zobaczymy. Po kilku minutach zaczęły się zbierać grupki podobnie wyglądające. Noo… na szczęście, nic nie namieszałem, zaraz podjedzie autokar taki jak na reklamówce, taki wielki piętrowy. Moja córka pochodzi z rodziny robotniczej i nigdy nie jechała autokarem (piętrowym). Postaliśmy jeszcze z 15 min i przyjechał. Mercedes- niepiętrowy, nienowy i nadający się na reklamówkę ale sieci autobusowej z prowincji Bangladeszu. Trudno zapłaciliśmy to jedziemy. Pilot lekko spedalony przywitał wsiadających i heja.
W Wilnie spedziliśmy jakieś 5-6 godzin, zobaczyliśmy zamek w Trokach- przepiękny,
z resztą. Na trasie zepsuła się klima w tym niby autokarze. Spóźnił się na umówione miejsce na starówce jakąś godzinę.
A teraz może wrażenia: fantastyczne miasto, śliczna starówka, nawet fajne widoczki nad Niemnem. Wycieczka możliwa jedynie camperkiem. Nie bieżcie autokarów. Wróciliśmy na 24 zmęczeni i zniesmaczeni obsługą.

koko - 2007-02-18, 21:11

W dniach 11-18.08 w Druskiennikach na LUXUSOWYM campingu PZM Travel organizuje
zlot
kto jedzie?

sasquatch - 2007-02-28, 15:13

Potwierdzam. Kemping jest całkiem, całkiem. I nawet blisko centrum. Duzy przestronny. A Druskienniki też piekne - całkiem bardzo polskie. Hit przekąsek to: wędzone świńskie uszy (przygryzka do piwa), groch łuskany ze skwarkami - bajka oraz wszelkiego rodzaju plaski ziemniaczane (nie wspominając o cepelinach lub kartaczach jak kto woli)

Byłem w zeszłym roku (2006) budowali bardzo duzy Park Wodny - czy ktoś może wie czy już jest oddany do użytku?

pp - 2007-05-18, 16:17

mam zamiar wracać z Norwegii przez finlandie, estonie itd.
ktoś wie jak wyglada tam sprawa nocowania w camperze?

kazbar - 2007-05-18, 19:08

polak piotr napisał/a:
mam zamiar wracać z Norwegii przez finlandie, estonie itd.
ktoś wie jak wyglada tam sprawa nocowania w camperze?


Nocowaliśmy w Estonii, na Łotwie i Litwie zarówno na stacjach benzynowych jak i na kempingach. Spoko!

To moje wspomnienia z pobytu w tych krajach. Trochę przydługaśne ale...można sobie czytanie dowoli poskracać.

"Vana Tallin i pasztet czyli kamperowanie nieznanym w nieznane."


Wakacje w zeszłym roku wypadły tym razem we wrześniu. Miesiąc wcześniej kupiliśmy w miejsce skradzionego Forda naszego "nowego" kampera - Volkswagena LT-35 z zabudową Hehn. Dwudziestoletni staruszek przeszedł pomyślnie wszystkie badania techniczne w stacji kontroli pojazdów. Zaprzyjaźniony mechanik pozaglądał tu i ówdzie, podłubał, pogrzebał i nie stwierdził żadnych poważnych usterek. Zalecił jednak umiar w podróżowaniu biorąc pod uwagę wiek i duże prawdopodobieństwo ujawnienia się ukrytych mechanicznych wad samochodu.
"Pojedziemy w Góry Świętokrzyskie, zwiedzimy Szlak Orlich Gniazd i powłóczymy się trochę po centralnej Polsce a jeśli samochód okaże się całkowicie sprawny i bezpieczny- na Mazury"- stwierdziliśmy. Pokonanie kilkuset kilometrów ze Szczawnicy, w której mieszkamy do Suwałk czy Augustowa będzie najlepszym testem dla nas i kamperka. Zaplanowane wyjazdy nigdy jednak nie wychodziły nam na dobre. Zawsze wracaliśmy po nich do domu z poczuciem niespełnionych podróżniczych marzeń.
Kilka kilometrów za Warszawą , kompletnie nieprzygotowani geograficznie i historycznie (a szkoda!)
- ja, moja żona Basia i nasza suczka Zuzia jednogłośnie zdecydowaliśmy, że (niech się dzieje wola Nieba!) następnym przystankiem będzie....

Litwa

Granicę przekroczyliśmy w Ogrodnikach, wcześniej w Sejnach wymieniliśmy 200 zł na tamtejszą walutę czyli lity (ok.200 litów).Proste przeliczenie walut to dobry znak na początek- pomyśleliśmy! Pierwsze "kroki" skierowaliśmy do Druskiennik (żona spełnia zawsze rolę "nawigacji satelitarnej", z mapą i przewodnikiem na desce rozdzielczej decyduje o kierunku zwiedzania i wybiera odpowiednie drogi. Nigdy nie mamy z góry zaplanowanych tras, nie rezerwujemy wcześniej kempingów ani niczego co mogłoby nas w jakiś sposób ograniczać czasowo lub finansowo- jak przygoda, to przygoda!). Z lekkim biciem serca pokonujemy pierwsze kilometry litewskim drogami (znajomi, wcześniej poinformowani przez nasz telefonicznie, odradzali nam pobyt na Litwie- a co dopiero na Łotwie! Estonia to już gwóźdź to trumny! -Tam "z pewnością przerobią was kochani na pasztet!" -ostrzegali!).
W przepięknych lasach, na wrzosowiskach mieniących się wszystkimi kolorami tęczy widać było na wyciagnięcie ręki wspaniałe, ogromne prawdziwki i kozaki. Przy leśnych drogach ludzie handlujący jagodami, grzybami i miodem. Co kilka kilometrów parkingi ze stolikami, ławeczkami i koszami na śmieci zapraszały do odpoczynku. Większość z nich rozlokowana była nad pięknymi leśnymi jeziorami. W Druskiennikach szukamy kempingu, pytamy o drogę taksówkarza (starsi ludzie mówią po rosyjsku a młodzi już tylko po angielsku), który skierował nas na ogromny, nowo wybudowany Campingas (litewski na pierwszy rzut oka to prosty język! Wystarczy dodać do naszego końcówkę -"as" i już wiadomo o co chodzi!. Tak więc w recepcji Campingas przyjął nas pan...Robertas!). Nocleg kosztował 50 litów ale za to w jakich warunkach! Na miejscu wypożyczalnia rowerów, restauracja i bar ze świetlicą, w łazienkach czyściutko i pachnąco. Każde miejsce pod namiot, przyczepę czy kampera z dostępem do prądu i wody (w cenie pobytu), wszystko otoczone żywopłotem, trawka skoszona, alejki wybetonowane- cisza i spokój. W sąsiedztwie Holendrów urządzamy sobie pierwszy solidny odpoczynek. Na obrzeżach rozległego parku zdrojowego, mocząc nogi w Niemnie postanowiliśmy, że (nie taki diabeł straszny... ) jedziemy dalej tak daleko, jak tylko czas i portfel pozwoli.
Przez Wilno, Troki (tu zwiedzamy jedyny w Europie Wschodniej zamek na wodzie) i Kowno dotarliśmy bocznymi drogami do Kłajpedy. Można było tam dojechać drogą szybkiego ruchu ale lepiej naszym zdaniem unikać tego dobrodziejstwa. Po pierwsze-taniej (paliwo! ) a po wtóre nic ciekawego na takich drogach nie ma do oglądania, gdyż omijają one z reguły ciekawe i atrakcyjne turystycznie miejsca. Jechaliśmy więc wśród biedniutkich wiosek, gdzie domy w większości drewniane kryte były głównie eternitem ale za to przed każdym- Audi lub BMW (głównie starsze roczniki). Im bliżej większych miast tam domy bogatsze a w samych granicach prawdziwe pałacyki nowobogackich. Nikt nas nie zaczepiał, nikt nie przeganiał nikt też nie dawał do zrozumienia że my Polacy jesteśmy tam źle widziani. Noclegi w trasie wybieraliśmy często na nowoczesnych stacjach benzynowych gdzie cały teren był pod okiem kamer video. Obsługa zawsze przyjmowała nas serdecznie i po przyjacielsku. W Kłajpedzie natknęliśmy się na pierwszą egzotyczną drogową przygodę. W mieście nie ma żadnych znaków kierunkowych- żadnych!! Pozostawało więc jechać na kompas i tak po kilku godzinach kluczenia po osiedlach mieszkaniowych, parkach i cmentarzach wydostaliśmy się w końcu na drogę w kierunku północy. Odechciało nam się zwiedzać więc port i starówkę- mało brakowało a zginęlibyśmy tam jak "ciotka w Czechach". W miejscowości Palanga znaleźliśmy prywatny camping nad samym morzem- ale to już nie to co Druskienniki! Sanitariaty, to drewniana budka z dwoma cegłami pod stopy a wszystkie krzaczki w promieniu 50 metrów przyozdobione brązowymi grzybkami z papierkiem na czubku. Za to uczynny właściciel campingu proponował nam a to podłączenie się do gniazdka z prądem a to czystą wodę. Dumny był ze swojego campingu, obiecywał że w przyszłym roku zainwestuje w teren więcej pieniędzy, gdyż coraz częściej przyjmuje u siebie Polaków a nawet Niemców czy Holendrów. Pogoda była wspaniała, zachęcała do byczenia się na słońcu, pływania i spacerowania. Po 2 godzinach leżenia na piasku stwierdziliśmy jednogłośnie, że szkoda czasu na takie marnowanie życia...jedziemy dalej...przed nami Łotwa. Do granicy kilkadziesiąt kilometrów a tam...kto wie co nas czeka? Może to tam "przerobią nas na pasztet?" Im wcześniej tym lepiej! Pięć kilometrów przed granicą wstąpiliśmy na obiad do leśnej restauracji. Wtrąciliśmy kartacze w rosole na pierwsze danie i cepeliny na drugie. Wszystko podane szybko, czysto i solidnie. Nad głowami skrzeczała nam ogromna papuga a po obiadku, kto chciał, mógł sobie wskoczyć sobie do basenu obok...tak! Do basenu! Kelnerzy w ludowych strojach zachęcali również do krótkiego spacerku wśród strumyczków i jeziorek restauracyjnego mini parku.
Tak! Taka jest Litwa...czasem biedniutka a czasem przesadnie bogata.

Łotwa

Przekroczenie granicy litewsko-łotewskiej odbyło się szybko i sprawnie. Litewski urzędnik rzucił okiem w nasze dowody osobiste a łotewski nawet nie wyszedł ze swojej budki. Obiecujemy sobie, że gdy dojedziemy tylko do przylądku Kolka to...zarządzimy odwrót. Drogi gorsze, połatane ale nie dziurawe. Co ciekawe- na Łotwie są tylko drogi jednopasmowe, autostrad nie ma wcale a boczne (czasem łączące wsie i małe miasteczka....szutrowe!). Zastanawialiśmy się, dlaczego samochody "tubylców" były zawsze brudne, oklejone białym błotem? Odpowiedzi doświadczyliśmy na własnej skórze już niebawem. Może oglądaliście czasem relacje telewizyjne z rajdów samochodowych po szutrowych drogach? Tumany białego kurzu ciągnące się jak welon za rajdowymi autami dodawały grozy imprezie, a tu na Łotwie to normalka- już na horyzoncie widać było, że ktoś "rajduje"! Przez Liepaję (Lipawa) docieramy do Ventspils (Windawa) piękną nadmorską drogą wśród lasów i piaszczystych wydm. Samochód sprawuje się super, humory dopisują, żar leje się z nieba niemiłosiernie (szkoda, że nie mamy klimatyzacji), nasza suczka Zuzia szuka cienia i odpoczynku od upału pod stolikiem z tyłu samochodu. Obliczyliśmy, że jak do tej pory pokonujemy dziennie jakieś 300 kilometrów, pies nie musiał liczyć...Skrzyżowanie, do przylądku Kolka -35 km- jedziemy!..., droga zaczyna przechodzić w szuter. Dziury i szuter, szuter i dziury-wszystkie garnki pospadały nam na podłogę, stolik "wyjechał" na środek samochodu a mleczko do kawy w lodówce ubiło się na śmietanę. Jeszcze 5 kilometrów- uff!- jak dalej tak pójdzie, to rozkraczy nam się na tej pralce nasz 20 letni kamperek i co wtedy? Dojechaliśmy- przylądek Kolka- morze z trzech stron, wiatr wieje, w uszach aż szumi, ogromne fale przynoszą zapach zepsutych ryb. Zdejmujemy buty i na bosaka włazimy do wody. Pięknie tu, tylko...gór brakuje. Ech!, gdyby tak choć jakiś kamień wystawał z wody, choć...kamyczek, łezka kreci się w oku...”Góralu czy ci nie żal?..."- pięknie tu, ale już zaczynamy tęsknić za naszymi górami i halami. Wracamy- tak było uzgodnione i basta! Ale.. ale do Estonii tylko "parę kroków"- Nie! ...nie, nie może tak być...jedziemy dalej! Do Rygi tylko kilkanaście kilometrów a do granicy estońskiej niewiele dalej. Wstyd wracać! Szukamy kempingu. Późnym wieczorem docieramy na nadmorski prywatny kemping w okolicach miejscowości Roja. Cena przystępna (coś ok..20 złotych). Zostajemy! Cena za camping obejmuje podłączenie do prądu. Sanitariaty w drewnianych domkach, gorącej wody pod dostatkiem, obok sklepik z podstawowymi artykułami spożywczymi, wypożyczalnia rowerów, wszystko urządzone z gustem i ze smakiem. Nawet na drzewach zaczepione są lampiony dające wieczorem kolorowe światło. Jesteśmy sami w miejscu przeznaczonym dla kamperów i przyczep. Obok, w drewnianych domkach kempingowych mieszkają Rosjanie. Wieczorem rozpalają ogniska i cichutko dyskutują o swoich problemach. Jak w bajce...lampiony świecą na drzewach, ogniska płoną przed domkami, tylko gitary brak i śpiewów do rana. Po porannej kąpieli w morzu i pysznym śniadaniu wsiadamy do naszego domu na kółkach... i jazda! Po drodze Jurmała - miasteczko w stylu zachodnich kurortów. Na rogatkach bramki (wjazd jest płatny), na ulicach patrole policyjne. Super. Czy za bezpieczeństwo tu się dodatkowo płaci? Nie czujemy się dobrze wśród okazałych majątków, kempingów z miasteczkami wodnymi, restauracji na każdym rogu, tłoku na ulicach i placach. Ech.. ludzie...czy to warto? Nie lepiej rozbić namiot gdzieś na uboczu wśród tych pięknych drzew z dala od szpanu i zgiełku wielkiego kurortu? My w każdym razie jedziemy dalej, nie zostajemy tu ani chwili (tym bardziej, że tak do końca nie wiemy za co konkretnie płaci się to myto. Z policją na rogatkach lepiej nie dyskutować a informacja na bileciku z automatu jest dla nas całkowicie niezrozumiała). Kilka kilometrów przed Rygą znajdujemy całkiem fajną stację benzynową na darmowy nocleg. Prysznic, WC, mała restauracyjka z przyzwoitą kawą- zostajemy!.
Ryga, ech, Ryga...całkiem jak Kłajpeda. Tym razem pokonanie miasta zajmuje nam kilka godzin. Kręcimy się w kółko. Pozostaje stary dobry kompas i żona z mapą w ręku. Mamy serdecznie dosyć zwiedzania Rygi, znamy chyba każdą ulicę w tym mieście- wystarczy! Dosyć! Jesteśmy zmęczeni i zestresowani. Gdy tylko wydostaniemy się z miasta- wracamy do kraju. Ale...do granicy Estońskiej...niecałe kilkadziesiąt kilometrów. Być w Rzymie i nie widzieć Papieża? A co z pasztetem? Jedziemy..., tym bardziej że Via Baltica na szczęście jest asfaltowa i ciągnie się jak okiem sięgnąć wśród wydm i pięknych nadmorskich lasów. Po drodze spotykamy kampery na duńskich, niemieckich i holenderskich rejestracjach a Hiszpanie dodali nam odwagi i wiatru w żagle. Ech.. życie jest piękne. Nocleg na stacji benzynowej skąd 50 metrów do morza. Auto bezpieczne, pies wykąpany, kolacja smakowała jak nigdy. Pełni entuzjazmu, zadowoleni z siebie i bez najmniejszych obaw...postanawiamy, że...jutro rano jedziemy do Estonii, i ani kroku w tył!
Rano okazało się, że owszem- wyjechaliśmy z Rygi ale nie na północ lecz na południe! Granica estońska jest więc dalej niż myśleliśmy. Nie ma rady. Musimy jechać tym razem cały dzień bez zatrzymywania.

Estonia, Łotwa i Litwa

Na nocleg już w Estonii zatrzymaliśmy się kilka kilometrów przed Parnu na sympatycznym kempingu w otoczeniu starych kutrów i łodzi. Spotkaliśmy tu grupę kolorowo ubranych rowerzystów z Warszawy, którzy po udanym pobycie w Tallinie wracali do Polski. Na kempingu Duńczycy i Belgowie dwoma kamperami . Od Parnu zostawiamy morze daleko na zachodzie. Via Baltica co kilka kilometrów rozkopana, czasem trzeba postać w korku gdyż ruch odbywa się raz jednym pasem, raz drugim. Jakoś zmęczyliśmy ten odcinek wśród smrodu TIR-ów i niezbyt ciekawej okolicy. Krajobraz jest tu inny niż na Litwie czy Łotwie. Od czasu do czasu pojawiają się duże głazy narzutowe, które zaczynają nareszcie cieszyć nasze góralskie oczy. Największe kamienie są tu pomnikami przyrody. Wioski i miasteczka jakby trochę bogatsze, na drogach dużo terenówek z "najwyższej półki". Najbiedniejsze nawet chatki przyozdobione pięknie kwiatami, w ogródkach porządek, przed domami też. Pachnie tu Zachodem. Do Tallina wjechaliśmy dwupasmową promenadą, która po pewnym czasie przechodziła w jednopasmową, ta z kolei w jednokierunkową i...znów jesteśmy psia kość na jakimś cmentarzu. Nigdzie nie skręcałem, ciągle jechałem prosto (tradycyjnie-żadnego znaku) nie mogłem pomylić ulic...a jednak...zaczęła się znana już zabawa w ciuciubabkę. Wróciliśmy inną drogą (ta była jednokierunkowa) jak zwykle na kompas. Jest! Jest znak - do portu - jedziemy!. Tym razem udało się trafić bez problemu. Port jest ogromny. Promy przypływają i odpływają jak gondole w Wenecji. Wpadłem na pomysł powrotu do kraju promem. Za mojego kampera +dwie osoby +pies- 1500 euro i to najbliżej do Rostocku w Niemczech. Odpada. Za drogo i nie po drodze. Nocleg zaliczamy w najdalej na północ wysuniętej części Estonii na kempingu prowadzonym przez Norwega (!). Podziwiamy brzeg morski, który jest tu całkiem inny. Porośnięty szuwarami, bagnisty i niedostępny. Co ciekawe? Na kemping prowadzą dwie drogi- jedna od strony lądu a druga ...od morza. W nocy Norweg rozpalił na sztucznej wysepce drewno w metalowej beczce a drogę do kempingu oznaczył płonącymi świeczkami. Pierwszy raz widzieliśmy kemping, który zapraszał do siebie nie tylko jeżdżących ale też pływających. Po krótkiej naradzie postanawiamy wracać częścią centralną .Przez Paide i Tartu (żegnamy Estonię) do Valmiery (Łotwa), w okolicach której ma być jakiś ciekawy Park Narodowy. Nawigacja satelitarna włączona, mapa i przewodnik poszły w ruch. W okręgu Valmiera-Sigulda ( jeden z najczęściej odwiedzanych ośrodków turystycznych Łotwy, centrum sportów zimowych) natrafiamy na osobliwości przyrodnicze w postaci ogromnych dębów liczących w obwodzie ponad 7 metrów, rosnących w tu w dolinach rzeki Gauja Czas nieubłaganie ucieka- na całą wyprawę mamy tylko 14 dni urlopu a tu jeszcze trzeba przeciąć pół Łotwy, całą Litwę i Polskę. Zaczepiamy jeszcze na Łotwie o Szwajcarię Kurlandzką, którą tworzy 80-cio kilometrowy odcinek rzeki Abavy. U wrót doliny w miejscowości Sabile mamy kłopoty z noclegiem. Kemping, o którym mowa w przewodniku już dawno nie istnieje. Jest godzina 20.00, miasteczko malutkie, bez stacji benzynowej na nocleg. O spaniu na parkingu nie ma nawet mowy. Może jest jakieś pole namiotowe nie ujęte w przewodniku? Pukam do drzwi pierwszego lepszego domu. Otwiera młody człowiek świetnie mówiący po angielsku. Tak- jest pole namiotowe przy starym dworze na końcu miasteczka ale trudno tam trafić- lecz..."no problem" - zaraz odpali swój samochód i nas tam podprowadzi. I tak się też stało. Jakoś nikt nas nie okradł, nie pobił ani nie opluł a wręcz przeciwnie- poświęcił swój cenny czas, zaprowadził na miejsce, przedstawił w recepcji i na koniec prosił by pozdrowić Polskę ! Rano zwiedziliśmy miejscowy park krajobrazowy: „Wodospady na rzece Abava”. Trochę śmieszne..., żartujemy, że u nas w czasie deszczu woda przelewająca się przez krawężnik tworzy potężniejsze ale...to i tak piękny widok, kraj wszak nizinny. Następnego dnia żegnamy też Łotwę, kraj, w którym w lasach stoją opuszczone, zdewastowane byłe ośrodki wypoczynkowe z powybijanymi szybami, okradzione, smutne i kurortami typu Jurmała gdzie bogaci Łotysze odpoczywają w swych wygodnych majątkach.
Na Litwie kierujemy swe kroki do Szawli (Śiauliai), gdzie w małe wzniesienie powbijane są tysiące krzyży. Góra Krzyży- miejsce pielgrzymek i modłów milionów ludzi z całego Świata. Są malutkie krzyże sklecone na chybcika z kawałków drewna i ogromne kilkumetrowe często metalowe osadzone w betonowych stopach. Tysiące różańców, świętych obrazków i fotografii, figur i figurek sprawia przygnębiający widok ogromnego cmentarza. Z Szawli łapiemy azymut na Kowno. Po drodze kilkakrotnie mijamy drogowskazy z napisem Kedainiai- ta nazwa nie daje nam spokoju! Czyżby...Kiejdany? Skręcamy. Warto było. Faktycznie to Kiejdany. W biurze informacji turystycznej otrzymujemy przewodniki po polsku. Zwiedzamy odnowioną starówkę, zaglądamy w historycznie znane miejsca. Czujemy się już prawie jak w Polsce, nazwy ulic i placów takie swojskie! Tylko patrzeć jak zza rogu wyskoczy konno książę Janusz Radziwiłł! Przewodnik polecał regionalną restaurację na skraju miasta gdzie serwuje się narodowe litewskie dania. To coś dla nas smakoszy. Zajmujemy stolik na świeżym powietrzu w otoczeniu drzew owocowych i krzewów. Sielanka! Psa przywiązujemy smyczą do nogi od stołu a sami zasiadamy do chłodnika po litewsku. Nagle na teren restauracji wbiega wilczur z kawałkiem łańcucha na szyi i...wbija swe potężne kły w kark naszej biednej małej Zuzi. Krzyk, kwik, krew i szamotanina. Zuzia wyskakuje na stół, łapą trafia w talerz (już po obiedzie!), wilczur nie dając za wygraną wściekle szarpie ją za ucho, z pysków toczy się piana. Okładam na oślep obcego psa pięściami, rozdaję kopniaki na prawo i lewo, odpiętą smyczą wymierzam ciosy. Uciekł, dał za wygraną. Pewnie oberwał za wszystkie czasy. Usiadłem zmęczony. Na szczęście ani ja ani żona nie jesteśmy pogryzieni. To dobrze, gdyż (o zgrozo!) nie pomyśleliśmy przed wyjazdem o ubezpieczeniu, nie wiemy też nic o miejscowej służbie zdrowia.
Na zwiedzanie Kowna brakło niestety czasu. Wygodną obwodnicą omijamy miasto i przez Marijampol docieramy do granicy z Polską. Żegnamy się i z Litwą, która zawsze stanowiła dla nas tajemnicę, którą teraz poznaliśmy i zachęcamy wszystkich do jej odwiedzin. Nikt nas nie "przerobił na pasztet", nie pobił nie okradł i niczego od nas nie wyłudził. Z bankami, bankomatami, zakupami kartą płatniczą, paliwem, policją, dogadywaniem się, noclegami na kempingach, stacjach benzynowych i w szczerym polu nie było żadnych problemów. Cztery i pół tysiąca kilometrów w 14 dni. Kartaczy, blinów, cepelinów i sękaczy się pojadło a i słynny likier Vana Tallin też po drodze się wypiło!

Tydzień po powrocie, w trakcie manewrowania na placu przed garażem- pękła rura łącząca chłodnicę z silnikiem.


Pozdrowienia dla campermana Jurka Kulińskiego z Gdańska (żyj wiecznie!), któremu znajomi w obawie przed bandytyzmem, złodziejstwem, wandalizmem oraz powszechną niechęcią Litwinów w stosunku do Polaków również odradzali wyprawę w te strony.


Kluska Kazimierz

pp - 2007-05-19, 09:59

dzękuje za info. napewno skorzystam bo prom mam tylko w jedna stronę.
louis_cypher - 2007-05-19, 10:16

Kaziu a wrzuć jakieś foteczki , chętnie oblookam :dewil
tatkog - 2007-06-18, 14:29

Pojawił się camping w Wilnie
Laisvės pr. 5, LT-04215 Vilnius
Tel.: (370) 680 32452
www.camping.lt/vilniuscity
e-mail: vilnius@camping.lt
GPS N 54o 40' 40.1'' E 25o 13' 33.1''

Robin - 2007-06-30, 20:57

Ale tego parkingo-kempingu nie przebije nic.Leży w samym sercu Wilna - między wzgórzem Gedymina a górą "Trzech Krzyży".Opłata - 10 Lit./dobę i 100% bezpieczeństwa,ciszy i spokoju.Stałem tam 5 dni.

To brama wjazdowa :


i sam plac postojowy:


A Wilno jak Wilno : kresowe i piękne









A to chyba jedyny na świecie pomnik Pisanki Wielkanocnej


No i Litewska Pogoń.......


Pozdrawiam - Robin

JaWa - 2007-07-04, 18:34

Robin napisał/a:
Leży w samym sercu Wilna

Zainspirowałeś nas Robin tą Litwą. Jedziemy :bigok

tatkog - 2007-07-04, 20:40

Robin napisał/a:
Opłata - 10 Lit./dobę
Na www jest 10- euro camper + 4 od osoby
Paweł P. - 2007-07-04, 20:56

tatkog napisał/a:
Robin napisał/a:
Opłata - 10 Lit./dobę
Na www jest 10- euro camper + 4 od osoby
Panowie, trzeba odróżnić kemping od parkingu. U mnie na strzezonym to nawet za 150litów miesięcznie się rozbijesz, 7,50 za dobę w "zentyrum mniasta"!!
tatkog - 2007-07-04, 21:02

Paweł P. napisał/a:
trzeba odróżnić kemping od parkingu
W zacietrzewieniu nie zuważyłem,że to parking -zwracam honor. Ciekaw jestem, jak wygląda tam grillowanie.
Tak przy okazji podobnie(nawet trochę gorzej) wyglądał camping miejski w Talinnie.

Paweł P. - 2007-07-04, 21:04

tatkog napisał/a:
Ciekaw jestem, jak wygląda tam grillowanie.
tylko na gazie wewnątrz kampera :haha: :haha: :haha:
tatkog - 2007-07-04, 21:07

To koniecznie na podwójnym gazie(dobre miody).
Paweł P. - 2007-07-04, 21:18

Cytat:
koniecznie na podwójnym gazie
nie widzę inaczej, szaszłyk płonący pieczony na widelcu musi być zakrapiany bo nic z tego, dobrze jeszcze mieć dobra wentylację! :haha:
JaWa - 2007-07-07, 12:41

Mam nadzieję, że pogoda do 11 lipca się zmieni, inaczej tzreba się będzie dobrze dogrzewać na różne sposoby. :bigok :chytry
tatkog - 2007-07-07, 16:23

Na Litwie są dobre(50%)dogrzewacze miodowe(tzw. sukins...).
JaWa - 2007-07-07, 16:41

tatkog napisał/a:
dogrzewacze miodowe(tzw. sukins...).

Czy są dostępne w sklepach ?
50% - mają dużą sprawność cieplną :haha: :bigok

tatkog - 2007-07-07, 17:57

Jasne, nawet polskich-ten to chyba najpopularniejszy
- Suktinis - 50% alkoholu, na miodzie
- Żalgiris - podobny do Suktinisa, ale 70% alk.
- Bobeline - żurawinówka, 36% alkoholu (uwaga - jest też 20% -
butelka taka sama, tylko biała zakrętka, przy 36% - czerwona)
- Cepkeliu - praktycznie jak wyżej.
- 999 (trzy dziewiątki) - nalewka na 27 ziołach.

JaWa - 2007-07-07, 19:51

:pifko :yay: :pifko :hura
tatkog - 2007-07-07, 20:50

:2kc :food
JaWa - 2007-07-27, 11:14

Relacja z wyprawy na Litwę i Łotwę. Będzie trochę na raty. :roll:
Planujemy wyruszyć 11 lipca, jednak od rana intensywny deszcz, zastanawiamy się na odłożeniem wyprawy na następny dzień, jednak po południu słońce wychodzi zza chmur i po umyciu kamperka z radością wyjeżdżamy. Pierwszy nocleg u znajomych w Rucianym, a rano przekraczamy granicę w Ogrodnikach i kierujemy się na Druskienniki. To nasz pierwszy wyjazd na Litwę, jesteśmy więc zaskoczeni, bo mamy wrażenie, że znaleźliśmy się w machinie czasu, która zatrzymała się na przełomie XIX i XX w. Wkrótce jesteśmy w Druskiennikach, jest już dobrze po południu, szukamy więc kempingu, okazuje się, że nie mamy namiarów na ten wielokrotnie opisywany, kierujemy się do najbliższego, wkrótce okazuje się, że jest tylko jeden. Stwierdzamy, że jest to jeden z najlepiej wyposażonych kempingów na jakich byliśmy. Wandę szczególnie zaskakuje obecność półprofesjonalnych suszarek do włosów. Po krótkim wieczornym deszczyku czujemy, że nie bez kozery założono tu uzdrowisko.
Pozycja kempingu: N 54'0098983, E 23'9780619

Rano opuszczamy gościnny parking i wyruszamy na zwiedzanie miasta. same Druskienniki jako miejscowość lecznicza była już uznana przez Stanisława Augusta w 1774 r. jednak właściwy rozwój nastąpił po zatwierdzeniu przez cara Mikołaja I budowy pierwszego uzdrowiska. Dziś sieć uzdrowisk składa się z 9 obiektów. Uzdrowisko było ulubionym przez Józefa Piłsudskiego. Przeszliśmy się deptakiem, zajrzeliśmy do portu. W centrum i na terenie uzdrowisk trwają intensywne prace remontowo-budowlane. Same obiekty uzdrowiskowe są zadbane i w bardzo dobrym stanie.

Tego samego dnia kierujemy się drogą w kierunku Wilna, aby po 20 kilometrach zatrzymać się w miejscowości Grutas z ekspozycją pomników z czasów sowieckich. Zjazd do muzeum dobrze oznaczony, nie ma problemu z trafieniem. Oprócz pomników zwiezionych z całej Litwy, są doskonale odtworzone sale propagandowe, gabinety sekretarzy itp. Na miejscu mamy też małe ZOO, w którym zgromadzono bardzo wiele gatunków kur domowych, gołębi, ale są też małpy, papugi, wielbłądy, a nawet po terenie kręci się sympatyczny kangur. Dla dzieci jest sporawy plac zabaw, warto się więc tu zatrzymać. Jest też restauracja wejścia do której strzeże potężny czerwonoarmista.

JaWa - 2007-07-27, 11:48

Dalej jedziemy w kierunku Trok, po drodze zatrzymujemy się przy punkcie widokowym na Niemen, gdzie spotykamy wycieczkę autokarową z Polski.
Ze wzgórza widokowego do Trok było już blisko, wkrótce więc stajemy w pobliżu mostu wiodącego do jedynego zamku europejskiego położonego całkowicie na wyspie. Zamek wybudowany przez ks.Witolda na początku XV w. zniszczony w czasie niszczycielskiego najazdu moskiewskiego w połowie XVII w. odbudowywany w latach 1905 - 1990. Zwiedzając zamek swobodnie przenosimy się w przeszłość. To trzeba zobaczyć.
Przed Trokami zatrzymujemy się w Starych Trokach, gdzie oglądamy, niestety tylko z zewnątrz, stary polski kościół, otoczony jeszcze fosą. Droga od Starych Trok do Trok jest szutrowa, po tak równej szutrówce jeszcze nie jechaliśmy, żeby polskie autostrady były tak równe, oj rozmarzyłem się ...
W pobliżu Trok jest ładny, dobrze wyposażony kemping, tuż nad jeziorem.
Pozycja: N 54'6693364; E 24'9291381

JaWa - 2007-07-27, 11:49

Następny etap to Wilno. Nie będę się rozpisywał o samym mieście, bo nie czuję się na siłach konkurować z przewodnikami.
Parę więc wskazówek praktycznych.
Kemping o którym kiedyś informował tatkog cyt "Pojawił się camping w Wilnie
Laisvės pr. 5, LT-04215 Vilnius " zdecydowanie odradzam. Położony w dzielnicy przemysłowej, ponad 6 km do centrum, stanowiska na asfalcie ( chyba, że ktoś lubi wdychać smołę ), na stanowisku tylko prąd, WC w kontenerach, ceny z księżyca - 35 lit kamper i 14 od osoby. Obok jest wielki plac wysypany żwirem służy w dzień do nauki jazdy, a wieczorem pusty, my tam przenocowaliśmy za darmo, bo było zbyt późno na szukanie czegoś innego i dowiedzieliśmy się, że to jedyny kemping w mieście.
Później schodząc z wieży Gedymina odkryliśmy parking o którym pisał Robin, miejsce świetnie położone, otoczone drzewami, a na skraju parkingu cicho szemrze rzeczka Wilejka nad którą zapewne wiele razy siadywał Adam Mickiewicz.
Poniżej wycinek planu miasta z zaznaczonym kempingiem., oraz foto z Wilna i cmentarza na Rosie, którego straszliwe zaniedbanie robi bardzo przygnębiające wrażenie.

JaWa - 2007-07-27, 11:49

Widok z wieży i cmentarz na Rossie.
JaWa - 2007-07-27, 11:50

Szawle i Góra Krzyży.
Szawle, miasto które prawa miejskie otrzymało z nadania Zygmunta Augusta w 1589 r. W Szawlach rozpoczęło się Powstanie Kościuszkowskie, było też jednym z ważniejszych centrów Powstania Styczniowego. Miejsce egzekucji wielu powstańców.
W pobliżu Szawli jest Góra Krzyży odwiedzana przez turystów i pielgrzymów z całej europy, w czasie naszego tam pobytu spotkaliśmy też osoby z Meksyku i Brazylii.
Po powstaniu styczniowym władze rosyjskie zabroniły stawiania krzyży na grobach polskich powstańców, zaczęto więc ustawiać krzyże na wzgórzu pod Szawlami. Na próżno by jednak szukać starych krzyży, władza radziecka w 1961 r. nakazała zniszczenie krzyży. Drewniane spalono, metalowe przetopiono, betonowe zakopano. Jednak zaczęły się pojawiać nowe, następne próby niszczenia były podejmowane w latach 1973-75. Po proklamowaniu niepodległości w 1990 r.zorganizowano Marsz Niepodległości i Nadziei w czasie którego kilkadziesiąt tysięcy osób zaniosło nowe krzyże. W 1993 r. Jan Paweł II celebrował tu mszę świętą. Niestety jak nigdzie na Litwie w publicznym miejscu nie ma jednego słowa w języku polskim z opisem historii danego miejsca. Tu też, motto papieża jest w języku litewskim i angielskim.
---------------------
Granicę Litewsko - Łotewską przekraczamy w Szkudach (Skuodas) i jedziemy do Liepaji, aby później wybrzeżem Bałtyku wracać na południe. Zaraz po przekroczeniu granicy stwierdzamy z przykrością, że drogi są zdecydowanie gorszej jakości niż na Litwie.
Przed nami Liepaja, kupujemy plan miasta, aby znaleźć jakiś kemping, niestety, są oznaczone tylko parkingi. Wybieramy pierwszy najbliżej nas, położony jak wynika z planu tuż nad morzem. Wanda pilotuje z planem na kolanach, a mnie nie chce sie wierzyć, że trafimy do celu. Jedziemy po jakichś straszliwie dziurawych uliczkach, miedzy opuszczonymi blokami, dwójkę rzadko udaje mi się włączyć. W końcu kieruje mnie na jakieś bezdroże, ale zauważam, że tym bezdrożem jeździ sporo samochodów, zaczynam mieć nadzieję, w końcu widzę z ulgą kawałek morza. Dojechaliśmy na parking tuż przed molem, po którym swobodnie jeżdżą samochody ! Warto było, to wspaniałe miejsce na nocleg.
Parking przedstawiony na złączonym fragmencie planu miasta.
Pierwsze wzmianki o Liepaji pochodzą z XIIIw. Później przechodziła z rąk do rąk, była w rękach litwskich, rosyjskich, pruskich. Car Alesander III na północ od miasta wybudował kosztem 45 mln rubli w złocie olbrzymi kompleks wojskowy z portem wojennym. Został ukończony w 1908 r. Do dziś stoją wspaniałe budynki koszarowe i wille oficerskie z klinkierowej cegły.Załoga wojskowa liczyła 15 000 żołnierzy.Port miał duże znaczenie militarne, bo leżał w strefie niezamarzającej.
Molo, gdzie zatrzymaliśmy się na nocleg jest dawnym falochronem portu wojennego. Prawdopodobnie najdłuższe molo w europie. Miasto i teren wojskowy w okresie radzieckim było miastem zamkniętym.
W czasie drugiej wojny, niemiecki garnizon Liepaji poddał się dopiero 10 maja 1945 r., a więc dzień po podpisaniu bezwarunkowej kapitulacji przez III Rzeszę.
W dawnej części wojskowej miasta możemy obejrzeć wspaniała architekturę cerkwi św. Mikołaja, którą otacza dawne osiedle wojskowe, ale zbudowane przez homo sovietikus. Można tam się przekonać, że nasze bloki wielkopłytowe stanowiły niedościgniony wzór pod względem precyzji wykonania, niebywałej staranności o detal i estetyki najwyższego lotu, w stosunku do wytworów budowlanych ludzi radzieckich.

JaWa - 2007-07-27, 12:22

Obecna Liepaja to duży port morski, szybko rozwijające się miasto. Na starówce montowali poręcze przy przejściach dla pieszych ze stali kwasowej. Na rynku hala targowa z początku ubiegłego wieku zaprojektowana przez Petera Marketa ( już wiem skąd się wzięło słowo MARKET ). Jest tam bardzo dużo drewnianych budynków, niektóre z ulic z drewnianymi budynkami zostały odrestaurowane i uznane za zabytki. Odrestaurowano dawne drewniane hale magazynowe ( warenhouse ) na foto.
Warto poświęcić chociaż jeden dzień na zwidzenie Lipaji.

JaWa - 2007-07-27, 12:25

Opuszczamy Łotwę i wzdłuż wybrzeża jedziemy do największego nadmorskiego kurortu na Litwie - Pałangi. Ładne plaże, woda niestety bardzo zimna, zaledwie 15"C. Nocujemy na małym przydomowym kempingu, za to bardzo blisko mola do którego prowadzi długa promenada, wzdłuż której ciągną się niezliczone restauracyjki, kafejki, sklepy i różnej maści wesołe miasteczka. W pobliżu mola jest pałac Tyszkiewiczów w którym obecnie mieści się muzeum bursztynu. Sam pałac otoczony przepięknym parkiem o powierzchni, bagatela, 70 ha. :ok Jedną strona park przylega do morskiej plaży.

Następny etap to Neringa, czyli mierzeja Kurońska. W Kłajpedzie za prom płacimy 120Lt w obie strony. Jedziemy na północny cypel mierzei do Kopgalis, gdzie w byłej twierdzy nieści się delfinarium i muzeum morskie. Jesteśmy pod dużym wrażeniem przedstawienia jakie zafundowały nam delfiny i foki. Nocujemy dwa dni na parkingu tuż przy plaży w towarzystwie dwóch kamperów z Niemiec i jednego Litewskiego. Jedziemy do Nidy, po drodze szlaban i opłata 50 Lt za wjazd na teren parku narodowego. Mijamy bardzo ładne miejscowości wypoczynkowe. Bardzo droga zabudowa, wiele domów krytych strzechą. Nieraz ściany ledwo się trzymają, a strzecha za kilkadziesiąt tysięcy EU :ok

JaWa - 2007-07-27, 12:56

cd
eeik - 2007-07-27, 15:46

Jacku przecudownie:)))

Niemen naprawde piękny , zamek też.
Pieknie sie czyta waszą relację, czekam na cdn.

JaWa - 2007-07-28, 13:39

W Kłajpedzie zwiedziliśmy Muzeum zamku, kowalstwa i zegarów. Dalej udaliśmy sie do Kowna, po drodze nocleg nad Niemnem.
JaWa - 2007-07-28, 13:49

W Kownie zwiedzamy Muzeum przyrodnicze z ogromną ilością eksponatów, wielkość zbiorów etymologicznych musi na każdym zrobić wrażenie. W muzeum diabła też byliśmy :diabelski_usmiech Opuszczając Kowno przejeżdżamy przez ogromne rondo, chyba z 5 pięć pasów ruchu, ilości wyjazdów nie byłe w stanie policzyć, średnica chyba blisko 1 km.
Kierujemy się na Rumsztyki największy skansen na Litwie i zapewne w europie. Na 175 ha zgromadzono ponad 100 zabudowań podzielonych na cztery regiony etniczne. Warto zaplanować pobyt całodniowy. Zalecam też zwiedzanie rowerami, my robiliśmy to per pedes i nogi nam w d.... weszły :haha:

A dalej granica Polska i koniec Litewskiej wyprawy.
31 sierpnia jedziemy na podbój Szwecji i Danii. Może pokusimy sie o zdobycie reniferka na kampera :twisted: :roll:

JaWa - 2007-07-28, 13:56

cd skansenu
Magda J. - 2007-07-28, 16:33

Z przyjemnością przeczytałam Waszą relację. Piękne zdjęcia i dużo ciekawych informacji.
Pozdrawiam :-D

OMEGA - 2007-07-28, 16:41

JaWa,
super relacja całość przeczytałem 2x i zdjęcia przeglądnołem kilka razy .
czuję się jak bym tam był.

Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na relację ze kolejnej wyprawy

eeik - 2007-07-29, 12:17

Jacku no szok, tak pieknie, tak duzo w tak krótkim czasie.
Paweł P. - 2007-07-29, 21:17

Szkoda że nas tam nie było :shock:
Jacek M - 2007-08-08, 22:51

Jacku
Bardzo cielkawa relacja, przeczytałem jednym tchem. Jeszcze bardziej zachęciła mnie do week-endu na Litwie. A właściwie kilku :-D
Swoją drogą ten kraj jest na prawdę rzut beretam od nas, a tak mało o nim wiemy.
No, teraz trochę więcej :-D
Dzięki!
Jacek M

slaw - 2009-02-16, 22:05

Super jazda. Chyba się tam wybierzemy na wekend majowy :ok
rafalcho - 2009-02-27, 18:16

Sławek Jaszcza napisał/a:
Super jazda. Chyba się tam wybierzemy na wekend majowy :ok


To po drodze na WARKOT w Warce możesz zajechać :szeroki_usmiech


:spoko

slaw - 2009-04-14, 23:19

:spoko czemu nie !! :spoko
baja02 - 2009-04-19, 21:50

Koleżanki i Koledzy! Proszę o pomoc! Może macie jakies kontakty naprywatne kwatery w Wilnie.
leszek - 2009-04-19, 22:13

Walentyny Tiereszkowej 21 m 45 pukać 2 razy.Pozdrawiam
baja02 - 2009-04-21, 20:58

Zbyszku - Zibi! Dziekuję Ci bardzo za zainteresowaniem się moim problemem i rozwiązaniem go. :spoko
zibi - 2009-04-21, 20:59

:oops: :oops: :oops:
JaWa - 2009-04-22, 11:36

TIMOT napisał/a:
jak będę potrzebował namiarów lub informacji, bo się zdecydujemy, to z pewnością poproszę Cię o informację


Nie ma sprawy, w miarę możliwości chętnie pomogę.

slaw - 2009-05-26, 14:09

Byłem, widziałem, polecam :mikolaj

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group