Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Płw. Iberyjski - Wyprawa na kraniec Europy

szuwarek - 2011-07-02, 16:26
Temat postu: Wyprawa na kraniec Europy
Kilka dni temu wróciliśmy z dwumiesięcznego wjazdu. Trasa wiodła z Polski przez Niemcy, Francję, Hiszpanię, Portugalię, ponownie do Hiszpanii, Andorę, Francję, Włochy, Austrię, Węgry, Słowację do Polski. Przejechaliśmy łącznie ponad 9100 km. Dokładniejszą relację ze zdjęciami zamieszczę w późniejszym terminie ale teraz chętnie odpowiem na konkretne pytania.
Annmir - 2011-07-03, 11:02

A "późniejszy termin" to tak mniej więcej kiedy?
szuwarek - 2011-07-03, 20:37

Pod koniec sierpnia wybieramy się do Turcji więc chwilowo zajęty jestem opracowywaniem trasy ale gdy się z tym uporam to wezmę się za pisanie relacji z ostatniego wyjazdu.
Piotrowski Zbys - 2011-07-22, 09:13

Wybieram sie w podobną trasę wrzesień, pażdziernik. Czy wystarczy sześć tygodni?Planuję omijać jak tylko się da, autostrady.Czy jest to realne?
Z niecierpliwością czekam na następne relacje z trasy.
Pozdrawiam
Również doświadczony żeglarz i turysta objazdowy.

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2011-07-22, 15:24

cos min sie wydaje malo kilometoow,chyba ze po drodze nic nie zwiedzliscie bo my 2010 od 15 sierpien do 15 pazdziernik zrobilismy 8800km a dojechalismy tylko go Granady.Trasa:Krakow,Slowacja,Wegry,Slowenja,Wlochy,Francja,do Barcelonyi wybrzerzemdo Granady,powrot przez Andoer,Francja,Niemcy,Praga,Kudowa do Krakowa.Nie pisze na forum,bo nie mam wprawy no i nie umiem pokazac pieknych zdjec,chociaz aparat mamy byle jaki.Wlasnie ze tak jest daleko wybralismy na jesien Balkany z Peloponezem,bo tam na wiosne przejechalismy tylko 55ookm.Barbara Muzyk
rajder - 2011-07-25, 20:37

Piotrowski Zbys napisał/a:
Planuję omijać jak tylko się da, autostrady.Czy jest to realne?

Jasne że tak ja w tym roku przejechałem do portugalii bez płacenia na autostradach,trzeba tak zaplanować wyjazd aby wieczorem przemieszczać się po tzw.nacionalkach ,we francji pamiętaj że w nocy wszystkie stacje są zamknięte.

szuwarek - 2011-11-30, 13:05

Niestety dopiero teraz, po zakończeniu sezonu , znalazłem trochę czasu aby przedstawić istotne dla kamperowca szczegóły z naszego wiosennego wyjazdu. Może się komuś przydadzą.
Założyliśmy, że na trasie dojazdowej nic nie zwiedzamy, aby mieć jak najwięcej czasu w kraju docelowym. Do Niemiec wjechaliśmy w Jędrzychowicach a po ok. 100 km zanocowaliśmy na parkingu autostrady A4 - "Oberlausitz" (GPS: N 51011.9982'
E 14019.8864'). Nocujemy w takich miejscach już od dłuższego czasu i jak dotychczas nie spotkała nas żadna niemiła przygoda. Dalej trasa przebiegała autostradami w poprzek Niemiec. Następny nocleg wypadł już blisko Francji, na parkingu autostrady A5 - "Mahlberg West".
Dalej to już przejazd przez Francję z pominięciem płatnych autostrad. Na pierwszy nocleg pojechaliśmy do uroczego miasteczka Lapalisse. Jak w wielu francuskich miastach, także tutaj, gmina utrzymuje specjalny plac dla kamperowców (GPS:
N 46015.0167' E 3038.1'). Wyposażony on jest w stanowisko do poboru wody i zrzucania ścieków. Następnego dnia, za Clermont-Ferrand, wjechaliśmy na bezpłatną autostradę A75 i po kilku godzinach relaksowej jazdy byliśmy już nad Morzem Śródziemnym. Zanocowaliśmy w Leucate (GPS: N 42054.7002' E 301.1622') , gdzie za wjazd na plac postojowy trzeba było zapłacić kartą w automacie 7,20 E. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że nad morzem bezpłatnych miejsc postojowych właściwie nie ma. Następnego dnia zauważyliśmy kampery parkujące bezpośrednio przy granicy, jeszcze po stronie francuskiej, w Le Perthus.
Po wjechaniu do Hiszpanii naszym pierwszym celem była trasa śladami Salvadora Dali. Pierwsza stacja to muzeum w Figueres, wstęp 10 €. Kolejnym miejscem, związanym z życiem tego artysty jest leżąca w Portlligat koło Cadaqués jego dawna letnia rezydencja. Z Figueres do Roses dojeżdża się łatwo, dalej wiedzie ambitna górska droga, ale trudy podróży wynagradzają wspaniałe krajobrazy północnej Costa Brava. I wreszcie Púbol, gdzie leży średniowieczny zameczek (Casa-Museu Castell Dalí), (GPS: N 42º0.9258’ E 2º58.956’).
Dalej była już BARCELONA. Jeśli zamierza się ją trochę zobaczyć (minimum to 2-3 dni), nie należy ryzykować postoju na parkingu tylko jechać na jeden z kempingów. My stanęliśmy na kempingu " 3 Estrellas " w Gava (GPS:N 41016.3110' E 202.6310'). Kemping położony jest przy pięknej, wielokilometrowej, piaszczystej i czystej plaży, zacieniony, ze wszystkimi udogodnieniami (25 E). Kilkaset metrów od bramy kempingu jest przystanek autobusów, które od 7 rano do 22 wieczorem w ciągu ok. 40 min. dowożą do centrum na plac Cataluna. W celu zwiedzenia dosyć rozległego miasta dobrym rozwiązaniem było kupowanie biletów dziesięcioprzejazdowych na komunikację miejską.
Cdn.

@ndrzej - 2011-11-30, 16:01

Dzięki za relację i praktyczne uwagi (ceny, namiary GPS). :) Aż chce się jechać...

Czekamy na ciąg dalszy! :spoko

Nomad - 2011-11-30, 17:15

ja już :kawka:

ale jakbym :drzemka:
to mnie obudźcie!

szuwarek - 2011-12-01, 11:03

Po zwiedzeniu Barcelony pojechaliśmy trasą w kierunku Lleida aby zobaczyć największa świętość Katalonii - klasztor Montserrat (płatny parking).
Wjeżdżając do Aragonii już z daleka dostrzegliśmy sylwetkę byka. 12 m figura była od 1957 r. reklamą producenta cherry i brandy Osborne. Jednak byk z reklamy stał się czymś więcej, a mianowicie symbolem Hiszpanii.
MADRYT
Omijając Lejdę i Saragossę dojechaliśmy (dobrymi i bezpłatnymi drogami) do Madrytu i stanęli na kempingu „Osuna” (22 E), (GPS: N 40027.2520' W 3036.1296'). Kemping trochę ciasny, wymagający remontu ale zacieniony drzewami i dobrze położony, bo kilkaset metrów od przystanku metra, które szybko dowozi do centrum. Wysiada się na przystanku Gran Via i wychodzi na ulicę o tej samej nazwie, która jest główną arterią stolicy. Z tego miejsca można w kilkanaście minut dojść do większości obiektów wartych obejrzenia a jest ich nie mało.
Cdn.

jedrek49 - 2011-12-01, 17:38

prosimy dalej i dalej ,super ciekawe i zachecajace do zwiedzania
Jedrek49

cirrustravel - 2011-12-02, 13:12

Dzięki za szczegóły i praktyczne dane.
Nie wiem, czy moja przyszłoroczna trasa pokryje się z Twoją wyprawą, ale chętnie skorzystam z wszelkich uwag i wskazówek. Przedstawiony w pierwszym poście plan wyprawy pokrywa się z moim, ale trasa trochę inna. Mnie wyszło wstępnie ok. 9000km. Też chcę jak najszybciej przeciąć Niemcy, a potem jechać drogami bezpłatnymi.
Czekam na dalszy ciąg relacji.
Pozdrawiam

szuwarek - 2011-12-02, 17:29

Dziękuję za słowa zachęty do kontynuowania relacji. Oto ciąg dalszy (strasznie duzo czasu zajmuje wybieranie odpowiednich zdjęć z prawie 2 000 !)
TOLEDO
Po opuszczeniu Madrytu wjechaliśmy do prowincji Kastylia-La Mancha, słynnej z gajów oliwnych oraz wiatraków i skierowaliśmy się do jej stolicy – Toledo.
Do historycznego centrum Toledo wjechać kamperem to jeszcze się dało, ale o znalezieniu miejsca parkingowego nie było mowy toteż pojechaliśmy na kemping „El Greco” (GPS: N 39*51.9690' W 4*02.8428'). Okazał się obiektem bardzo zadbanym i zacienionym drzewami (co w Hiszpanii jest istotne, bo nie wraca się po całodziennym zwiedzaniu do nagrzanego kampera) i w rozsądnej cenie 23 E. Po powrocie z wyczerpującego zwiedzania można było odpocząć nad brzegiem przepływającego w pobliżu Tagu. Z pobliskiego przystanku autobus dowoził nas w 15 minut w okolice bramy wejściowej do starego miasta, które w całości jest wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Zbiory malarstwa w katedrze mogą konkurować z wieloma znanymi muzeami.
Cdn.

szuwarek - 2011-12-03, 18:08

Z Toledo pojechaliśmy (w dalszym ciągu bezpłatnymi drogami) do Andaluzji, która jest wielkim, otwartym muzeum.
Swą trasę przez tą prowincję zaczęliśmy od stolicy kalifów – KORDOBY.
Zatrzymaliśmy się na wcześniej wybranym kempingu "El Brillante" (GPS:
N 37*54.0228' W 4*47.1900') . Zacieniony drzewami, z basenem i dobrym dojazdem autobusowym do centrum (3 linie, kursujące w godz. 7 - 23); cena 25 E.
W czasie naszego pobytu trwał sławny " Festival de Los Patios Cordobeses". W ramach tego festiwalu poszczególne domy konkurują pomiędzy sobą w kunszcie użycia roślinności i kwiatów dla ich ozdoby. Długo będziemy pamiętać wspaniały koncert flamenco na Plaza de la Corredera, zupełnie inny niż folklorystyczne przedstawienia dla turystów. Dużo zabytków jest restaurowanych, gdyż Kordoba kandyduje do tytułu europejskiej stolicy kultury w 2016 roku.

Nomad - 2011-12-03, 20:33

No a dalej????? :hacker




Dajesz......

szuwarek - 2011-12-04, 16:06

Droga z Kordoby do Granady celowo wiodła przez miasteczko Baena, bo tam znajduje się ciekawe dla nas muzeum oliwy (GPS: N 37*3.0296’ W 4*19.4994’).
GRANADA
Na zwiedzanie Granady potrzeba minimum dwa dni; jeden na Alhambrę, Generalife i arabską dzielnicę Albaicin, drugi na centrum miasta z katedrą i pozostałymi zabytkami oraz podmiejski klasztor Kartuzów.
Beztroskie (bezpieczeństwo kampera) zwiedzanie zapewniło zatrzymanie się na kempingu „Reina Isabel” w La Zubia (GPS: N 37*07.4833' W 3*35.166'). Cena 25 E.
Stare drzewa dają dużo cienia a ochłodzić się można w basenie. Z pobliskiego przystanku w kilkanaście minut dojeżdża się do leżącego w centrum mostu Puente Arabe. W recepcji można zamówić bilety do Alhambry. Warto z tego skorzystać, bo kupić bilety w kasach bezpośrednio przed wejściem jest często bardzo trudno. Warto wiedzieć, że kompleks Alhambry lub jej poszczególne obiekty można zwiedzać o różnych porach dnia. Bezpośrednio przy wejściu jest parking ale czy bezpieczny?
Cdn.

szuwarek - 2011-12-05, 14:49

Z Granady pojechaliśmy przez Antequere do Rondy. Wiedzie tędy kręta droga przy której usadowiły się pueblos blancos – białe miasteczka, wyglądające z daleka jak jasne plamy na tle zielonych wzgórz. Najbardziej spektakularnie położonym białym miasteczkiem jest Ronda. Wyżłobiony przez rzekę Guadalevin głęboki wąwóz El Tajo dzieli miasto na dwie części. Jest ono także „stolicą” korridy.
Po dojechaniu do Rondy, kamper zostawiliśmy w centrum na bezpłatnym parkingu (GPS: N 36*44.7228' W 5*09.930') i ruszyliśmy na zwiedzanie.
Z Rondy dobra, bezpłatna droga doprowadziła nas do Sevilli.
Dzięki temu, że w każdym z zaplanowanych do dłuższego zwiedzania miast mieliśmy namiary na kilka obiektów pobytowych, nie wpadliśmy w Sewilli w kłopoty gdy się okazało, że kemping na którym planowaliśmy postój, już nie istnieje. Nazywał się „Club de Campo” i w dalszym ciągu jest w wielu miejscach opisywany jako świetne miejsce do zatrzymania się. Pojechaliśmy więc na inny kemping – „Villson” (GPS: 37*16.6488' W 5*056.2140'). Zadbany, ocieniony przez drzewa palmowe, do dyspozycji basen i inne udogodnienia. Cena 17,50 E. Do centrum Sevilli dojazd autobusem z przystanku obok kempingu.
Po zaliczeniu Sevilli doszliśmy do wniosku, że po kilku tygodniach intensywnego zwiedzania należy się nam dłuższa chwila odpoczynku.
Cdn.

szuwarek - 2011-12-06, 16:29

Wybór miejsca był oczywisty, bo byliśmy zaledwie 150 km od południowego wybrzeża Portugalii czyli słynnego Algarve. Kraina ta jest osłonięta od północy przez pasma górskie, które zapewniają wspaniały subtropikalny klimat, pozwalający na uprawianie palm daktylowych, pomarańczy, granatów, bawełny i trzciny cukrowej.
Jadąc wśród pomarańczowych gajów wkrótce przekroczyliśmy graniczną rzekę Guardianę i znaleźliśmy się w Portugalii. Miłym zaskoczeniem była usytuowana tuż przy drodze, pełna materiałów, informacja turystyczna z personelem posługującym się kilkoma językami.
Zatrzymaliśmy się w małej, nadmorskiej miejscowości Manta Rota (GPS: N 37*09.9420'
W 7*31.0602'), gdzie gmina wyznaczyła bezpłatny plac postojowy dla kamperów przy wejściu na plażę. Są tu prysznice, pojemniki na śmieci a pobliskie centrum miasteczka obfituje w restauracje i sklepy.
Wybór tego miejsca okazał się strzałem w dziesiątkę. Piaszczysta, bezkresna plaża i miłe towarzystwo kamperowców z całej europy uzupełniało tą sielankę.
Po kilku dniach błogiego lenistwa ruszyliśmy jednak dalej. Trasa wiodła przez historyczną Tavirę do Olho. Zatrzymaliśmy się tutaj na kilka dni aby bliżej poznać kulturę i obyczaje tego regionu. Jedyny kemping w mieście (GPS: N 37*02.1054' W 7*49.35') okazał się tani (7,60 E) i dobry, co prawda bez plaży, ale za to z basenem.
Mieszkańcy Olhao z rybołówstwa żyją co najmniej od XIV wieku, toteż każdego ranka w specjalnie do tego celu przeznaczonej hali targowej można kupić wszystko, co żyje w pobliskim oceanie. Zakupione ryby są na życzenie (bezpłatnie) patroszone lub filetowane. W drugiej hali stragany uginają się pod bajecznie kolorowymi stertami owoców i warzyw. Robienie zakupów w tych halach to czysta przyjemność: olbrzymi wybór towarów, uprzejmi sprzedawcy i rozsądne ceny.
Pojechaliśmy dalej na zachód wzdłuż wybrzeża przez Faro, Albufeirę i zatrzymaliśmy się za Lagos na dzikiej plaży Boca do Rio (GPS: N 37*03.9960' W 8*48.5250'). Jest to urocza zatoczka, okolona wzgórzami, wręcz idealna na kilkudniowy postój, toteż cieszy się popularnością wśród kamperowej braci z wielu krajów. Niestety, z udogodnień są tu tylko pojemniki na śmieci, toteż gdy skończyła się woda ruszyliśmy w kierunku przylądka Sao Vincente.
Przed wejściem do twierdzy jest bardzo duży parking (GPS: N 37*00.234' W 8*56.706'). Wstęp płatny 3 €, można zwiedzać codziennie w godz.9 - 18. Około
1 km od wspomnianego parkingu jest dobre miejsce postojowe z widokiem na morze i dojściem do plaży (GPS: N 37*00.3696' W 8*56.3874'). W pobliskiej restauracji można uzupełnić wodę a na plaży są prysznice. Dwa dni zeszły nam na korzystaniu z uroków pięknej plaży i obserwowaniu zmagań z dużymi tutaj falami licznych adeptów surfowania.
Cdn.

szuwarek - 2011-12-07, 17:59

Z żalem opuściliśmy rowincję Algarve i pojechaliśmy w kierunku prowincji Alentejo. Jechaliśmy przez rejony, gdzie gaje drzew oliwnych i dębów korkowych ciągną się po horyzont. Po pożółkłych pastwiskach wędrowały stada krów, owiec i cenionych tu bardzo czarnych świń. Dała się także zauważyć znaczna ilość winnic toteż nic dziwnego, że w rejonie tym rozwija się enoturystyka. Alentejo to także kraina pełna kamiennych zamków na wzgórzach, często budowanych jeszcze przez Maurów.
Po krótkim postoju w Beja (dobry parking GPS: N 38*00.4584' W 7*51.591'), pojechaliśmy do Evory, najsłynniejszego miasta Alentejo, mającego ponad 2 tys. lat , którego historyczne centrum wpisane jest na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
Zatrzymaliśmy się na kempingu „Parque de campismo de Evora” (GPS: N 38*33.456'
W 7*55.596'). Bez luksusu, ale zadbany, zacieniony i w rozsądnej cenie (8,70 E).
Do historycznego centrum można dojść w 30 minut piechotą lub jechać spod kempingu autobusem.
Z Evory do Lizbony trzeba jechać płatną autostradą (14,50 €), gdyż objazd innymi drogami jest nieopłacalny. Dodatkowo płatny (3,40 €) jest przejazd mostem „25 de Abril” nad bardzo szeroko rozlanym w tym miejscu Tagiem.
Cdn.

szuwarek - 2011-12-10, 16:35

Planując kilkudniowe zwiedzanie stołecznego miasta, pełnego zabytków i ciekawych miejsc, stanęliśmy na kempingu „Lisboa” – 24 E za dobę.(GPS: N 38*43.5540'
W 9*12.4308'). Kemping bardzo duży, dobrze wyposażony, z dobrą komunikacją autobusową do centrum. Opłaca się kupować bilety dobowe, ponieważ obejmują one dojazdy do kempingu i zapewniają poruszanie się po mieście wszystkimi rodzajami transportu, w tym także słynnym tramwajem nr 28.
Lizbona położona jest na siedmiu wzgórzach. W niektórych dzielnicach ulice są tak wąskie i strome, że ledwo poruszają się po nich samochody osobowe. Widzieliśmy co prawda kilka kamperów stojących przy nabrzeżu w dzielnicy Belem, ale miejsce to nie nadaje się do dłuższego pobytu. Podobnie jak w innych miastach, nie będę opisywał zabytków, bo o nich można przeczytać w książkach, nie ruszając się z domu. Jeśli chodzi o osobliwości związane z tym miastem to warto spróbować słynne pasteis – czyli babeczki z francuskiego ciasta wypełnione delikatnym budyniowym kremem i oprószone cynamonem. Z filiżanką kawy i kieliszkiem porto smakowały znakomicie. Na obiad zaś należy zafundować sobie narodową potrawę „Cozido a Potuguese” czyli „garnek portugalski”. Jest to talerz gotowanych warzyw i różnych gatunków mięsa a specjalnym przysmakiem są świńskie uszy. Dodam tylko, że najlepiej smakuje w lokańcie, gdzie jadają głównie miejscowi.
Chociaż to daleko od centrum, ale warto wybrać się do muzeum azulejos oraz do oceanarium.
Opuszczając po kilku dniach kemping w Lizbonie, pojechaliśmy w kierunku Sintry skąd już tylko nieco ponad 20 km do najdalej wysuniętego na zachód punktu Europy – Cabo da Roca. Obok zabudowań latarni morskiej jest bezpłatny parking, na którym zwyczajowo stoją kampery (GPS: N 38*46.8342' W 9*29.868'). Kilkadziesiąt metrów dalej ustawiona jest tablica oznaczająca zachodni kraniec Europy. Ląd kończy się ponad stu metrowym urwiskiem i dalej już tylko ocean. Za 5 € otrzymaliśmy dyplom zaświadczający o pobycie na Cabo da Roca.
Cdn.

cirrustravel - 2011-12-10, 17:23

szuwarek masz duże piwo ode mnie i serdeczne podziękowanie za wspaniałą relację, super zdjęcia i za wszelkie namiary i ceny...
Już teraz widzę, że będę czerpał przed wakacjami garściami z tego tematu planując wyprawę dookoła Europy.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
Super wyprawa :) Gratulacje :)

Nomad - 2011-12-10, 18:15

Też się zaczytuję i czekam na więcej :spoko
Miałem jechać w tym kierunku wiosną 2012 ale jak na razie wybrałem tyle ciekawych miejsc po trasie ,że chyba tylko dojadę pod Pireneje.
Na następną wyprawę już nie będzie mi żal i przeskoczę szybko Niemcy i Francję. ;)
No to :kawka: na ciąg dalszy.

szuwarek - 2011-12-11, 18:08

Zatęskniliśmy ponownie za bezpośrednim kontaktem z oceanem, toteż pojechaliśmy dalej na północ, gdzie koło miejscowości Gafanha mieliśmy namiary na plac postojowy w Parque Aquatico (GPS: N 40*32.9682' W 8*46.3212'). Miejsce to okazało się bardzo wygodne do dłuższego kamperowania: woda, WC, ścieki, prysznice i to wszystko za 5 € na dobę. Za dodatkową opłatą możliwość podłączenia do prądu, a od plaży oddzielała tylko wydma. Do najbliższego miasteczka ok. 30 minut piechotą. Rozległość plaży prawdziwie atlantycka . Spędziliśmy tu kilka beztroskich dni, głównie oddając się wielokilometrowym spacerom po plaży, którym towarzyszyły liczne kąpiele i zbieranie wspaniałych muszli. Z żalem opuściliśmy to miejsce a jedynym pocieszeniem była rychła perspektywa spotkania z kolejnym ciekawym miastem - Porto.
Porto
Porto wybudowane jest na skarpie, toteż place są małe, ulice wąskie i kręte. Wjazd kamperem do miasta jest bardzo trudny a znalezienie odpowiedniego parkingu praktycznie niemożliwe. Najbliższy kemping, o wdzięcznej nazwie „Magdalena”, znajduje się w Vila Nova de Gaia (GPS: N 41*06.45' W 8*39.333'). Jest duży, zagospodarowany, z basenem, sklepem i restauracją. Dojazd do centrum Porto zapewniają autobusy a jedzie się ok. 45 minut.
Trzy najbardziej interesujące dzielnice Porto to Ribeira, Baixa i Foz.
Narodową potrawą Portugalii jest bacalhau, solony i suszony dorsz. Nic więc dziwnego, że były one obecne na każdym targu rybnym. Wspominaliśmy wtedy nasz ubiegłoroczny pobyt na Lofotach, gdzie widzieliśmy proces ich suszenia na własne oczy. Warto tej potrawy spróbować (od 10 E na osobę).
W Porto prawy i lewy brzeg Douro, mimo niewielkiej odległości (0,5 km), to administracyjnie dwie odrębne miejscowości. Przespacerowaliśmy się przepięknym, dwukondygnacyjnym mostem Ponte Dom Luís I, zaprojektowanym przez ucznia Gustave’a Eiffela. Po drugiej stronie rzeki są zgrupowane caves do vinho do porto – piwnice składowe wina porto, które można zwiedzać, a w ramach wycieczki także degustować wyborne trunki. Przy długiej alei biegnącej wzdłuż rzeki znajdują się ich kilkanaście, a trzy najbardziej popularne caves to: Sandeman, Ramos Pinto i Cálem. My wstąpiliśmy do Sandemana (opłata 4,50 € od osoby).
Po trzech dniach pobytu i zrealizowaniu planu zwiedzania, ruszyliśmy w drogę powrotną , zatrzymując się w mało znanym a ciekawym mieście Guarda, które jest najwyżej położonym miastem Portugalii (1000 m npm). Zatrzymaliśmy się tu na kempingu “Municipal” (GPS: N 40*32.1066' W 7*16.6062'), położonym w mieście przy dużym parku. Oprócz zwiedzania zabytków historycznych, uczestniczyliśmy też w fieście wyborczej do władz regionalnych.
Po dwóch dniach nadszedł czas aby ruszyć dalej, już w kierunku Hiszpanii, do której z Guardy było tylko 35 km.
Cdn.

szuwarek - 2011-12-11, 18:14

Serdecznie dziękuję za pochwały i słowa zachęty do do dalszego pisania a piwo chętnie "wypiję".
WHITEandRED - 2011-12-12, 20:40

...
Lutek - 2011-12-13, 07:35

Przychylam się do opinii pozostałych czytelników ,wspaniała relacja a zarazem zachęta do przyszłorocznych planów tym bardziej że nie było mi dane jeszcze oglądać oceanu na żywo
duże piwko. Dzięki..

Kuba L. - 2011-12-13, 10:00

Witaj szuwarek, ciekawie napisałeś relację - dużo pożytecznych namiarów wstawiłeś, bardzo ładne zdjęcia, stawiam w pełni zasłużone piwo. Mam pytanko czy te place postojowe były w miarę bezpieczne? Kilka osób które wcześniej odwiedzały tamte rejony, wracały z "przygodami"... :?

P.S. Pamiętasz nasze krótkie spotkanie na granicy w Grecji w zeszłym roku na początku Października? :spoko

yannoo - 2011-12-13, 15:22

Brawo! Również wielki szacun za relację - bezcenna skarbnica konkretnych informacji dla przyszłych pokoleń kamperowców. Dziękujemy!!!
Z podnieceniem czekamy na relację z Turcji, gdyż spędziliśmy tam w tym roku też kilka chwil...
Pozdrowienia!

szuwarek - 2011-12-13, 20:01

Cieszę się, że ujawnia się coraz więcej fanów mojej opowieści. Wszystkim serdecznie dziękuję i obiecuję doprowadzić ją w miarę sprawnie do końca. Co prawda bardziej lubię czerwone wino ale piwo też mi smakuję, także to wirtualne.
Kuba L. - oczywiście doskonale pamietam nasze spotkanie w Grecji i serdecznie pozdrawiam. Jesli chodzi o bezpieczeństwo, to we wszystkich opisywanych miejscach nie mielismy z tym najmniejszego problemu. Albo kwestia szczęścia albo umiejętność nie szukania guza, nabyta w licznych podróżach, nie tylko kamperowych.
Jesli chodzi o relację z Turcji, to będę się starał jeszcze w tym roku chociaz ją zacząć.
Tymczasem jutro dalsza część wiosennego wyjazdu.

szuwarek - 2011-12-14, 10:35

Ponownie znaleźliśmy się w Hiszpanii – tym razem w autonomicznym regionie Kastylia-Leὀn. Leży on na poszatkowanym dolinami rzek płaskowyżu Meseta Iberyjska, zewsząd otoczony górami. To największy region kraju, ale najmniej zaludniony, utrzymujący się głównie z rolnictwa. W regionie tym nagromadzone jest wyjątkowo dużo bogactwa kulturowego Hiszpanii – aż siedem miejsc wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Do dokładniejszego zwiedzenia wybraliśmy Salamankę i Segowię.
W Salamance zatrzymaliśmy się na kempingu „Regio” (GPS: N 40*56.844' W 5*36.850'). Duży, zacieniony, z basen, restauracją i dobrym dojazd autobusem do centrum (16 E za dobę).
W czasie naszego pobytu odbywało się wiele imprez związanych z trwającym tam międzynarodowym festiwalem sztuki. Liczne koncerty i przedstawienia odbywały się na estradach ustawionych na placach i w parkach a zabawa trwała często do białego rana.
Z Salamanki pojechaliśmy do Segowii, gdzie najciekawszym zabytkiem jest rzymski akwedukt toteż od tego miejsca zaczęliśmy zwiedzanie. Po obydwu stronach ulicy dochodzącej pod sam akwedukt wyznaczone są płatne parkingi (GPS: N 40*56.890'
W 4*07.02'). Zostawiliśmy tam kamper bez obaw, bo bezpieczeństwo gwarantowali czujni parkingowi i patrole policji .
Ale Segowia to nie tylko akwedukt. Jeszcze teraz w mieście jest 14 romańskich świątyń. Jest też kilka wspaniałych budowli świeckich a wśród nich alkazar, który poraża swoim przepychem. W kilkunastu komnatach kolekcja renesansowych mebli, zbroi i flamandzkich gobelinów a z kasetonowych sufitów złoto prawie kapie na głowy zwiedzających.

Cdn.

chris - 2011-12-14, 11:07

szuwarek napisał/a:
Widzieliśmy co prawda kilka kamperów stojących przy nabrzeżu w dzielnicy Belem, ale miejsce to nie nadaje się do dłuższego pobytu.


Uważasz że spanie poza campingiem w Portugalii jest niebezpieczne czy to miejsce odpada z jakiegoś innego powodu ?

szuwarek - 2011-12-15, 20:29

Nie mogę złego słowa powiedzieć na bezpieczeństwo kamperowania poza kempingowego w Portugalii. W przypadku Porto chodziło mi o to, że wspomniane miejsce jest mało swobodne a w pobliżu nie ma żadnych udogodnień, nawet kosza na śmieci. Stoi się w dość wąskiej, ślepej uliczce, biegnącej od głównej arterii do nabrzeża. Nie ma tam możliwości wystawienia fotelika i stolika nie mówiąc o rozłożeniu markizy. Cały czas trzeba siedzieć wewnątrz kampera. Sądząc po tym, że zwykle stoi tam kilka kamperów na różnych rejestracjach, miejsce to wydaje się bezpieczne i odpowiednie do zostawienia pojazdu na kilka godzin. Problemem może być nasłonecznienie, ponieważ drzewa są dopiero w pobliskim parku.
chris - 2011-12-15, 22:19

Dzięki za info. Wasza relacja jest super. I jest szczególnie cenna bo niewiele załóg dociera w tamte rejony. Pod względem odległości podobnie jak na Lofoty. A tam jakoś nikt się nie kwapi. Nie wiadomo czemu bo jak się przeczytało Wasze opowiadanie to nic tylko jechać.

Pozdrawiam. :spoko

szuwarek - 2011-12-16, 09:11

Rzeczywiście są to regiony warte zwiedzenia, ale żeby tam dotrzeć w rozsądnym czasie, trzeba ustalić duzy reżim podróży, bo po drodze jest masa pokus na modyfikacje trasy. Żeby uniknąć frustracji, należałoby zaplanować kilka wyjazdów w tamte strony róznymi trasami tak jak to robią kamperowcy z zachodu. Masz rację, że u nas Skandynawia jest bardziej popularnym kierunkiem i my też zanim wybraliśmy się na zachód, najpierw w 2010 byliśmy na północy.
Zaciekawiły mnie Twoje rozważania nad kamperem - luksusowym blaszakiem. Będę obserwował rozwój tematu, bo ja jestem ze zwykłego blaszaka - Citroen Jumper - bardzo zadowolony, co nie znaczy , że nie chciał bym mieć 'luksusowego".

szuwarek - 2011-12-16, 09:27

Wiedzieliśmy od dawna, że z winnic La Rioji pochodzą najlepsze czerwone wina Hiszpanii, toteż w naszej wędrówce nie mogliśmy tego regionu pominąć. Liczne w tym regionie wzgórza i doliny pokrywają ciągnące się po horyzont winnice. Zatrzymaliśmy się w stolicy regionu - Logroňo na kempingu „La Playa” (GPS: N 42*28.2846' W 2*27.2754'). Kemping bardzo mały i dość prymitywny, ale jedyny w mieście a do centrum i bodeg można z niego dojść piechotą. W samym mieście i najbliższej okolicy jest kilkanaście bodeg a większość z nich jest udostępniona do zwiedzania połączonego z degustacją. Wizyty w kilku z nich zaowocowały uzupełnieniem naszych zapasów tego wspaniałego trunku.
Znowu dopisało nam szczęście, bo trafiliśmy na kilkudniową fiestę San Bernabé. Historyczne centrum miasta zaludniło się mieszkańcami w strojach z różnych minionych epok. Wyeliminowano lub znacznie ograniczono ruch samochodowy na wielu ulicach, aby ułatwić poruszanie się tłumów pieszych. Na licznych straganach można było kupić zarówno wyroby rzemiosła artystycznego, pamiątkarskie a także produkty spożywcze, wytwarzane w sposób tradycyjny. W kilku punktach miasta grały ludowe kapele a w ich takt tańczyli ubrani w stroje regionalne tubylcy. Do zabawy często włączali się turyści, których w tym czasie w Logroňo była cała masa.

Wracać do kraju z Hiszpanii można różnymi trasami. My wybraliśmy drogę trochę okrężną, bo chcieliśmy jeszcze w kilka miejsc zajrzeć i nie byliśmy związani konkretnym terminem powrotu.
Droga powrotna najpierw doprowadziła nas do Andory. Wjeżdża się przez normalną granicę, od jakich w Unii już nas odzwyczajono. Prawie zaraz zaczynają się olbrzymie domy handlowe w których można kupić chyba wszystko i to rzeczywiście w atrakcyjnych (duty free) cenach. Już trochę trudniej jest przy nich zaparkować, bo albo straszny tłok albo szlaban na wysokości ok. 2 m !. Kamperowców tam chyba nie kochają. Główna droga przelotowa przez Andorra la Vella wąska i w budowie więc spore korki. Znalezienie miejsca na nocleg (bezpłatnego) dość trudne. Nam udało się dopiero kilkanaście km za centrum (N 42*32.8152’ E 1*35.5176’). Zrobiliśmy trochę zakupów, zatankowaliśmy do pełna taniego diesla i pojechaliśmy piękną, ale bardzo wymagającą drogą przez Pireneje do Francji w kierunku Perpignan z zamiarem zwiedzenia regionu ujścia Rodanu – Camargue.
Cdn.

szuwarek - 2011-12-19, 10:15

Droga przez Pireneje była piękna, dość wymagająca – miejscami przypominała słynne drogi norweskie ale dojechaliśmy bez problemu do celu. Zatrzymaliśmy się na kilka dni w regionie Camargue w południowej Prowansji, w miejscowości Saintes-Maries-de-la-Mer. Wzdłuż szerokiej plaży, groblą oddzielonej od rozlewisk Rodanu, znajduje się tam olbrzymie kamperowisko (GPS: N 43*27.4128’, E 4*26.802’). Dawniej było bezpłatne a obecnie co rano pobierają opłatę w wysokości 9,50 E. Są stanowiska do obsługi kampera, na plażę kilkanaście metrów a do miasta od kilkudziesięciu do kilkuset metrów (w zależności od miejsca postoju). Zaraz obok jest też całkiem przyzwoity i tani kemping (14 E). Po szczegółowy opis tego regionu odsyłam do przewodników, ale wspomnę tylko, że uczestniczyliśmy we fieście Santo Estello na którą przyjechały zespoły folklorystyczne z kilkunastu okolicznych regionów; odbyliśmy wycieczkę statkiem w górę Rodanu gdzie hoduje się słynne czarne byki; byliśmy na pokazie sprawności miejscowych młodzieńców w konfrontacji z tymi bykami a w między czasie raczyliśmy się dobrym winem bo to region Vin de Sable. Dodam jeszcze, że jest to chyba jedyny region w Europie, gdzie na wolności żyją tysiące flamingów (więcej widzieliśmy tylko w Kenii nad jeziorem Nakuru).
Cdn.

szuwarek - 2011-12-21, 10:17

Jazda poza autostradą we Francji nie jest łatwa, bo drogi narodowe nie omijają miast i wiosek. Ma to swoje plusy, bo zwiedza się kraj, ale wymaga dużej koncentracji od kierowcy.
Pojechaliśmy przez Prowansję, tym razem jej nie zwiedzając, ale widoku pól kwitnącej lawendy nie da się zapomnieć. Wybraliśmy znowu drogę przez góry, tym razem Alpy. Do Włoch wjechaliśmy przez przełęcz Colle della Magdalena. Widoki niesamowite, ale drogi upojne ze względu na liczne podjazdy i zjazdy. Liczne serpentyny znowu przypomniały nam ubiegłoroczna Skandynawię. Północne Włochy też nie były zaplanowane do zwiedzania toteż staraliśmy się przez nie przejechać w miarę szybko i poza autostradami. Ze zdziwieniem zobaczyliśmy w prowincji Aleksandia olbrzymie pola ryżowe. Dobry i bezpłatny plac postojowy mogę polecić w Trevisio (GPS: N 45*40.2078’ E 12*15.4752”). Jest oficjalny, utrzymywany przez gminę, z wodą, zrzutem WC i ścieków. Dodatkowe zalety to położenie w mieście i obok komendy policji. Spotkaliśmy tam parę leciwych Amerykanów, którzy sprowadzili swój kamper z USA i przez 9 miesięcy w roku, od kilku już lat, jeżdżą po Europie (w Polsce też byli) a na 3 zimowe miesiące lecą do Stanów.
Koło Willach wjechaliśmy do Austrii, którą wielokrotnie przejeżdżaliśmy autostradami. Tym razem postanowiliśmy je ominąć. Okazało się , że nie był to dobry pomysł, bo boczne drogi w znacznej mierze prowadzą przez góry. Może nie bardzo wysokie, ale podjazdy i zjazdy po kilkanaście procent i na odcinkach kilkunastu kilometrów. Co to oznacza, to doświadczeni kierowcy wiedzą. Ale z kolei zobaczyliśmy, że w Austrii jest , chyba największe w Europie, zagłębie uprawy dyni. Nocowaliśmy na parkingu P+R przy skrzyżowaniu drogi nr 73 i autostrady A2 (bardzo spokojne miejsce choć bez zaplecza).
I tak dojechaliśmy na zasłużony odpoczynek na kąpielisko termalne w Hegyko na Węgrzech, gdzie na kempingu „Sara” spędziliśmy kolejne kilka dni (GPS: N 47*37.2252’ E 16*46.9806’).
Pełni wrażeń i wymoczeni w ciepłych wodach, już autostradą przez Słowację, dojechaliśmy szczęśliwie do Polski.
Na tym koniec opowieści, ale gdyby kogoś interesowały jakieś szczegóły, to chętnie służę, bo materiałów , zdjęć i wspomnień mamy mnóstwo.

cirrustravel - 2011-12-21, 15:37

:brawo:
szymek1967 - 2011-12-21, 16:05

http://www.sfora.pl/Hiszp...pesetami-a38838

:shock: :shock: :shock:

niezle sie zapowiada przyszly sezon :spoko


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group