|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Po Polsce - Żółwik, Krzyżak, Hołowczyc, pies z kiwającą głową i ja
fraglesi - 2011-07-22, 20:28 Temat postu: Żółwik, Krzyżak, Hołowczyc, pies z kiwającą głową i ja Pierwsza zaczęła się drzeć lampka oliwna. Prawdę powiedziawszy odzywała się (gdy się zapala to odzywa się brzęczyk) już parę dni przed wyjazdem. Mechanik przy okazji zmiany oleju, zmienił czujnik. Bez powodzenia. Gdy przyjechałem z reklamacją, wzruszył ramionami i powiedział, że to pewnie elektryka. Coś widać nie styka. On nie da rady, bo prądu się boi.
Wujek Gugiel podpowiedział, że to częsta przypadłość LT-ków, i za bardzo się nie ma czym martwić. Helmuty, najlepsi konstruktorzy samochodów, tudzież czołgów na świecie, dobrze wiedzieli co czynią. Lampka świecąca w sposób ciągły oznacza, że raczej nie powinno się odpalać silnika, bo olej ma wychodne, i może to skończyć się wielkim bubu. Lampka migająca, poparta brzęczykiem oznacza, że powyżej 2000 obrotów nie ma wystarczającego ciśnienia, co też może skończyć się sepuku.
Bardzo często szwankuje czujnik, albo kabelek, albo sterownik w szafie (deska rozdzielcza) a ciśnienie jest, więc mądrzy (zwykle po szkodzie) mieszkańcy kraju nad Wisłą zwierają czujnikowy kabelek do masy, czyli robią coś co germańskim inżynierom nie mieści się w głowach. Czujne ucho kierowcy wyłapie w końcu kiedy silnik pracuje nieprawidłowo, zwłaszcza, że silnik jest w szoferce, jak w Jelczach ogórkach, trzeci pasażer siedzi na nim okrakiem.
Lampka odzywała się rzadko. Zlałem ją i nucąc „W Polskę jedziemy drodzy panowie, w Polskę jedziemy...” ruszyłem na wschód.
Drogi zrobiły się wąskie, podziurawione jak ser szwajcarski. Rosnące na poboczach drzewa były urocze, ale często gęsto oznakowane krzyżami, kwiatami, zniczami. Jechałem powoli (50-60) obserwując z rozbawieniem jak próbują mnie wypierwszyć furki szybkich i wściekłych, przeważnie z rejestracjami zaczynającymi się na literkę W. Kolejni kandydaci do ukrzyżowania.
Czasem wyprzedzałem dawców organów. Zwykle z przodu mamusia z dzidziusiem w przyczepce, potem starszy narybek w hełmach, na końcu tatuś z bagażami. Fanatycy dwóch kółek, dla mnie samobójcy. Fajnie było patrzeć jak próbują utrzymać równowagę gdy mijał ich rozpędzony do stówy tir.
Pies kiwał głową. Woda chlupała w zbiorniku. Basem grzmiały garnki, wtórowały im tenorem talerze i szklanki. Schowany w nawigacyjnym pudle Hołowczyc co pewien czas komenderował – prawy prosty 180 tnij, lewy ostry 90, długa prosta 200 – a ponieważ sunęliśmy jak żółw ociężale, zamykał się co pewien czas w sobie, aż musiałem stukać go w ekranik, aby raczył z łaski swojej podpowiedzieć gdzie teraz.
Oliwna lampka wzmogła wysiłki. - Bzzzz, Bzzzz, Bzzzz – darła się coraz częściej. - Nie będzie Niemiec pluł nam olejem w twarz – pomyślałem i parłem niczym kawalerzysta na tanki. - Halt das Auto! Halt Das Auto! - wyryczała po niemiecku bo język ten znała od dziecka. Udałem, że nie znam mowy wrogów. - Pull up! Pull up! Pull up! – przeszła na angielski. Tak się darła aż obudził się krzyżak, ten z tyłu, na wale. W końcu to była kraina Krzyżaków.
Na początku popiskiwał cichutko. Zupełnie jak wielki mistrz Ulrich von Jungingen, gdy chorągiewny królewskiej chorągwi nadwornej, Mszczuj ze Skrzynna, wbijał w jego serce nagi żelazny miecz, a działo się to roku pańskiego 1410, na Grunwaldowych polach.
- Halt znaci stój thy durrrnhy Polack! - wrzeszczała lampa - pi pi pi pi – wtórował krzyżak. - Cały rok czekałem na urlop! Pół roku bez słońca! Zniosłem mrozy, deszcze, przewaliłem tony śniegu! Dwa miesiące budowałem mój domek na kołach! Nie mam zamiaru marnować tego na co tak czekałem! Więc zamknąć się teraz germańskie nasienia! - wrzasnąłem. - Dobrze mówi! Gazu! Długa prosta 220! - zawtórował mi z pudełka Hołek.
Do Gołdapi wjeżdżaliśmy piszcząc gorzej niż cygański wóz. Ludzie oglądali się na ulicach. Dawali dziwne znaki. - Banzaj! - ryczałem przez okno i dawałem gazu.
Cdn.
andreas p - 2011-07-22, 20:49
Czekamy na cd
Ela i Andrzej - 2011-07-22, 21:12
fraglesi
jak znajdziecie czas to prosimy o cd.
szadok - 2011-07-22, 21:22
fraglesi, jeszcze
BiG Team - 2011-07-22, 21:25
Czekamy na więcej
ARCADARKA - 2011-07-22, 21:27
człeku ,ale ty nie ogarnięty jesteś,nie dotykaj klawiatury ,proszę
donald - 2011-07-22, 22:17
Nie słuchaj sie Dareckiego... pisz bo ciekawie sie zapowiada ta potyczka z niemiecką technologią
tolo61 - 2011-07-22, 23:44
Superowo dawaj dalej.....
GOSIAARCADARKA - 2011-07-23, 00:21
No naprawdę litości, Darecki spi, a ja czekam na ciąg dalszy.
Super pisanie
GOSIAARCADARKA - 2011-07-23, 00:22
Darecki czeka na ciąg dalszy, a historia się urywa w tak ważnym momencie.
fraglesi - 2011-07-23, 06:34
Teraz przerwa na reklamy
Bardzo mi przyjemnie, że podoba się wam moja relacja, w oczekiwaniu na ciąg dalszy zapraszam do lektury innych moich tekstów na moim blogu http://fraglesi.eu
Ruszam do pisania ciągu dalszego z którego dowiecie się między innymi jak to żółwik taplał się w błocie....
Elwood - 2011-07-23, 07:09
Mam nadzieję, że to będzie powieść - fantastycznie się czyta - humor pierwsza klasa - niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. Zebyś nie musiał odchodzić od pisania stawiam Ci piwko
fraglesi - 2011-07-23, 12:23 Temat postu: Odcinek drugi - W Gołdapi mechaników dostatek Hołek pomógł trafić na położone nad jeziorem pole namiotowe w Gołdapi.
- Może być? - spytałem towarzystwo, tzn. zbolałego żółwia, psa kiwającego głową, Hołka i to skrzypiące germańskie nasienie. Pies kiwający głową pokiwał głową. Hołek nie odpowiedział nic bo już pożegnał się (Jesteś u celu, prowadził cię Krzysztof Hołowczyc, pozdrawiam) i poszedł spać w swoim pudełku. Krzyżak wypiszczał coś po niemiecku co zabrzmiało jak „lek miś am Arsz!”. Może ktoś wie co to znaczy?
Zrobiłem sobie coś do jedzenia. Obok trwała w najlepsze impreza. Brzdąkały gitarki, dzwoniły szklanice, latały butelki. Stale powtarzali refren „idzie jesień i nie ma to rady”. Niedoczekanie ich! Poszedłem zwizytować kible. Późny Gierek, wczesny Jaruzel. Poczytałem książkę i ukołysany przez Żółwika zapadłem się w objęcia Morfeusza.
,,Weź niebieską pigułkę, a historia się skończy, obudzisz się i uwierzysz we wszystko, w co zechcesz. Weź czerwoną pigułkę, a pokażę ci, dokąd prowadzi królicza nora.'' - powiedział Morfeusz w moim śnie. Niebieska oznaczałaby koniec urlopu. – Czerwoną poproszę – wymamrotałem sennie. - I bardzo dobrze, bardzo dobrze – powiedział Morfeusz – Tego będziemy się trzymać, a w nagrodę przyśni ci się Indianka na koniu.
Następnego dnia skoro świt obnażyłem silniczek. W LT-lach dostęp jest dość łatwy, i za to lubią go mechanicy. Wystarczy wyjąć trochę ciężkawą osłonę i hulaj dusza (Halo! Czy jedzie z nami jakiś mechanik?) Zakasałem rękawy, na czoło założyłem czołówkę, zlokalizowałem czujniki. Wprawnym ruchem obnażyłem ten wymieniony. Srajtaśmą otarłem olej (sru sru) Odsunąłem jakąś rurkę (trach) i dostałem się do drugiego czujnika.
- Yes! Yes! Yes! - wykrzyknąłem jak pewien krzywousty premier, który pokochał Isabell. Okazało się, że kabelek zlazł z czujnika i dyndał smyrając go co pewien czas, pobudzając tym samym do wydawania fikuśnych odgłosów.
Gdy myłem ręce, przypałętał się kierownik pola namiotowego. Spojrzał na me dłonie, usmarowane olejem po łokcie, i spytał się co się stało. Opowiedziałem. Papierosa wyjął, zaciągnął się – a na czym kurna normalnie jeździsz? Bo ja parę lat kurna toczyłem się starem, a wcześniej na jelczu.
Spytałem go o jakiegoś dobrego mechanika od ciężarowych. Wyjaśnił i kazał powołać się na strzelca z ośrodka sportu.
Spakowałem żółwia i nie budząc Hołka potoczyłem ciągnąć protestującego Ulricha. To była stacja diagnostyczna. - Nie pomogę, ludzi na urlopie mam - odpowiedział kierownik – Niech pan spróbuje na Piaskowej.
Obudziłem Hołka i kazałem się prowadzić na Piaskową. Tam, mimo że szlochałem im w rękawy, powiedzieli, że nie dadzą rady bo mają pilne robótki na podnośnikach, dali następne namiary. Następne namiary w ogóle nie chciały spojrzeć. Jakiś gość polecił innego dwie przecznice dalej.
Ten inny gdy mnie zobaczył wykrzyknął - nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem!
- Błagam! - padłem na kolanach gotów stopy jego całować.
- Panie! Sam jestem a poza tym zbiornik pier* i 400 litrów wody muszę z kanału wypompować.
- Ja Panu tą wodę wypompuje – zaoferowałem się patrząc błagalnie mu w oczy.
- Nie, nie, tam dalej po lewej, zajedź Pan, oni mają więcej ludzi.
Co miałem zrobić? Poturlałem się tracąc nadzieję. Czekało mnie spędzenie pozostałej połowy życia w uroczym mieście Gołdapi. - W zimie może być ciężko, będę musiał załatwić przyłącze z elektrowni – pomyślałem.
Tam dalej po lewej wyszedł do mnie wąski gość. Pochlipując opowiedziałem mu swą historię.
- Pan czeka – dał mi nadzieje. Pokornie czekałem. Po godzinie wrócił z kolegą który odbył ze mną rundkę. - Pewnie krzyżak – rzucił kolega. Wąski wśliznął się pod auto. Nie wiem jak to zrobił bo tam jest może ze dwadzieścia centymetrów. Coś tam grzebał, kazał ruszać autem lekko w tył i przód. Wypełzł.
- Na 99% krzyżak – splunął. - Zaciera się kurna, ale my nic z tym nie zrobimy, trzeba do regeneracji zawieźć. Jakieś pięć dni.
Zabrzmiało jak wyrok.
- Co czynić? Co czynić? - osłabły opadłem na podsunięte szybko przez kolegę wąskiego – plastikowe krzesło. - Jest gdzie spać he he – zarechotali.
- Dam radę dotoczyć się do Gdańska? - spytałem. - Wytrzyma?
- Tego nie wie nikt – odparł wąski – może da a może nie da. Wał się urwie...
- I może nawet auto przewrócić, nie? - wtrącił kolega wąskiego.
- Eee, nie, za ciężkie – uspokoił Wąski.
Postanowiłem jechać dalej. Jeszcze parę kilometrów na wschód, a potem powolutku wracać. Nawet nie spodziewałem co mnie spotka nad Śniadrwami.
Aulos - 2011-07-23, 13:34
Super! Pisz dalej
krzysztofCz - 2011-07-23, 16:12
Obiecuję, będziemy płacić abonament ... tylko nie rób przerw na reklamy
ekosmak.dabrowska - 2011-07-24, 20:44
fraglesi: dawaj, dawaj dalej!
martini44 - 2011-07-24, 21:13
Super.... piwko poleciało ..... czekam na CD
grzesio - 2011-07-24, 21:50
Gratulacje, Świetne pióro; naprawdę fantastycznie się to czyta.
andreas p - 2011-07-24, 22:02
Wlasnie wyslalem Ci piwko. Czekam na CD.
Skorpion - 2011-07-25, 16:44
Czyta sie to jak dobra opowiesc kryminalna ,prosze o ciag dalszy i to bez reklam .Piwko juz polecialo
Brat - 2011-07-25, 17:21
Piwko się należy ... ale postawię dopiero wtedy, jak się weźmiesz do roboty i 3-cią część napiszesz
yannoo - 2011-07-25, 17:49
Gratuluję zdolności literackich - nieprzeciętne!!!
Z tym, że trochę nie w tym miejscu, bo mamy kącik literacki nieco poniżej...
Pozdrowienia i oczywiście cd.
Mutek - 2011-07-25, 20:44
Przyjdzie czekać z tydzień na następny odcinek - cholera
Zibi
Skorpion - 2011-07-25, 21:16
dlaczzego az caly tydzien ja sie tak nie bawie
fraglesi - 2011-07-26, 12:04 Temat postu: Żółwik, Krzyżak, Hołowczyc, pies z kiwającą głową i ja (3) Żółw błotny
Postanowiłem trzymać się głównych dróg, gdzie mogłem liczyć (taką miałem nadzieję) na pomoc braci ciężarowej. Fraglesowóz piszczący na południe skierowałem. Hołek dostał zadanie poprowadzić nas łukiem przez południowe Mazury do domu.
- Moja noga nigdy więcej tu nie postanie! – pomyślałem mijając tablicę z napisem koniec Gołdapi.
W 2009 roku razem z kumplem dopiskaliśmy się do Gołdapi, szukając potem rozpaczliwie mechanika. Pierwszy do jakiego nas skierowano raczej auta rozkładał i ciął na kawałki. Zaopatrywał pewnie w części wygłodniały rynek Wspólnoty Niepodległych Państw. Dziwnym trafem wszystkie furki (większość nufka sztuka) były bez tablic rejestracyjnych. Czym prędzej zwialiśmy.
W 2010 W kowalach Oleckich (19km od Gołdapi) padły w landrynce hamulce a, że od Gołdapi hamulca nie używałem więc podejrzewam, że to efekt trójkąta gołdapskiego. Na szczęście Olecki kowal napierając wielkim łomem, i psikając niezastąpionym wude czterdzieści, landrynkowe szczęki na palce rozwarł, i urlopu nie musiałem przerywać. Sam się przerwał dwa dni później, ale to inna historia.
Mknęliśmy więc strasząc krowy, kury i córki aborygenów przez Olecko, Ełk , Orzysz do upatrzonego poprzedniego dnia, za pomocą radiostacji przenośnej, pola namiotowego w Okartowie nad Śniardwami.
Marzyło mi się miejsce zacienione (lampa mocno dawała) i położone nad wodą. Piwko zimne wypić, sadło w jeziorze wymoczyć, uuuu...... żyć nie umierać!
Właściciel wskazał mi miejsce. Pod drzewami, nad samą wodą. Spytał ile żółw waży.
- Będzie dwie i pół tony – odpowiedziałem – a co?
- To powinno być dobrze, bo tu bagno kiedyś było, ale my ziemi nawieźli parę wywrotek i ubili. Tylko za blisko wody nie podjeżdża.
Stanąłem gdzie wskazał. Przedłużacz okazał się za krótki, więc go ciachnąłem i dosztukowałem, mając 10 metrów przydaśkowego kabla. Obiadek smakowity zjadłem, na łożu rozparłem się, herbatkę miętową (ulubiona) siorbałem, aż film mi się urwał.
Budzę ci się ja, a tu coś nie tak. Z łóżka lekko się zsuwam. - Co jest kurka wodna? - wymamrotałem, przecież piwa jeszcze ani innej politury nie piłem. Wstaje, pokład przechylony, niczym w Titanicu, rury musiałem się chwycić.
- Toniemy! - wykrzyknął ze swojego pudełka Hołek- wszystkie ręce na pokład!
Huncwot Krzyżak milczał. Pies kiwający głową pazury wbijał w kokpit aby nie stoczyć się.
Z gracją wrodzoną na trawę wyskoczyłem. Patrze i włosy mi dęba stają. Żółwik przemienił w żółwia błotnego. W błocie się tapla. Z prawej strony zapadł się prawie po osie.
- No ładnie, jeszcze trochę bym podrzemał i wyjść bym nie mógł, a gdyby to w nocy się stało, to rano by śladu po mnie nie było. Wchłonęłaby mnie matka ziemia, a mieszkańcy pola jeszcze długo mówiliby, że tu straszy.
Za kierownicę wskoczyłem i dawaj, że żółwiem bujać. W przód i w tył. W przód i tył. Rykiem silnika kaczki przepędziłem, spaliny pole namiotowe przykryły. Landryna wyskoczyłaby z błocka momentalnie, lecz ciężki żółw ruszyć z posad nie chciał.
Dopiero tuzin chłopa z innych kamperów, przyczep i namiotów podbiegł i wespół zespół żółwia ze śmiertelnej pułapki wyrwał.
W innym miejscu noc niespokojną spędziłem, budząc się co chwila i sprawdzając czy aby od pionu nie odchylam się. Saperkę schowałem pod poduszką, tak na wszelki wypadek.
Rankiem rozpłakały się niebiosa. Po śniadaniu ruszyłem w stronę Pana Samochodzika, a tam czekała mnie dyskoteka.
Cdn.
Skorpion - 2011-07-26, 12:16
fraglesi, nie daj sie dlugo prosic o kolejny odcinek wciagajacej opowiesci pelnej przygod podrozniczych.
makdrajwer - 2011-07-26, 19:22
jakbym tam był ...
MILUŚ - 2011-07-26, 20:35
Dobry jesteś .................
WINNICZKI - 2011-07-26, 22:47
Duża przyjemność w czytaniu , myśle ,że do 3-go jeszcze poczytam bo potem już na wakacje czas jechać
krzysioz - 2011-07-27, 03:39
Niezla porcja rozrywki o poranku. czy to nie tY jestes tworca tekstu pt. Jelonek - Jelczem do Francji? tekst zalacze w dziale rozrywkowym.
fraglesi - 2011-07-27, 11:14
- Czy ktoś mógłby przegonić do jasnej cholery te muchy? - odezwał się z szoferki pies kiwający głową – cały już jestem obsrany.
- To ty mówisz?? - zdumiałem się wielce.
- On mówi! - wykrzyknął ze swojego pudełka równie zdumiony Hołek.
- A mówię, mówię, ale się nie odzywałem, bo o czym tu gadać, jak co chwilę muszę na tych waszych polskich drogach machać tą moją biedną głową.
Muchy wsiadły w Okartowie. Były ich setki. Całymi rodzinami. Z bagażami, dzieciakami, psami. kotami. Były szybkie, zwinne, ciekawe świata. To była podróż ich życia. Bo zastanówcie się dobrze, taka mucha, co ona może zobaczyć ze świata? Tyle co doleci, a ileż ona uleci na tych małych skrzydełkach? Sto metrów, dwieście? Dla nich mój żółw był statkiem kosmicznym. Gdańsk, miasto me, to odległa o miliony lat świetlnych galaktyka. Pchały się więc drzwiami i oknami, chcąc się załapać na tą podróż za jeden uśmiech.
Kolejną noc postanowiłem spędzić w Siemianach, nad Jeziorakiem. Nigdy tam nie byłem. Mieszkał tutaj autor Pana samochodzika, mojego idola z dzieciństwa. Lubiłem Nienackiego, aż do momentu kiedy napisał „Raz do roku w Skiroławkach”. Nie powinien był tego robić.
Żółwia zaparkowałem z dala od brzegu, na górce. Dla pewności nakłułem grunt w paru miejscach widelcem. Spoko twardy. Odwiert łyżką sobie odpuściłem. Zaciągnąłem ręczny, wrzuciłem bieg. Dla pewności rozejrzałem się za jakimiś kamieniami co by podłożyć pod koła. Pupa blada, znalazłem tylko jakąś starą oponę. Nauczony doświadczeniami poprzedniej nocy nie chciałem zostać obudzony przez nimfę jeziorną.
Podniosłem roletkę (sponsorem roletek jest firma .... ) Z kubkiem pachnące kawy ległem na szezlongu wpatrując się w fantastyczny widok za oknem. Jeziorak spowity był w szarościach. Gdzieś tam daleko bielił się żagiel. Granatowe brzuchy chmur szorowały o las po drugiej stronie. Co rusz coś tam błyskało, iskrzyło, dudniło i burczało. Niebo pieściło prądem ziemię.
- Idzie burza i nie ma to rady – pomyślałem.
Muchy przysiadły na oknie kontemplując wraz ze mną cud natury.
– Snopki siana... Jedzą krowy... Chałupy przykryte okapem. O! Pies na uwięzi... O! - powiedziała po chwili milczenia ta zielonkawa.
– Ta... Ta... W tak pięknych okolicznościach przyrody... I niepowtarzalnej... - dorzuciła chuda.
- Koń... Krowa, kura, kaczka... Kura, kaczka, drób...(...) O! Jest! Widzę! Droga... Chyba na Ostrołękę. - rozkrzyczała się trzecia, z takimi wielkimi złotymi oczami.
Kapnęło. Z początku tak nieśmiało. Jedna kropla, druga, trzecia. Drzewa zamarły. I naglę chlust, rozpłakały się niebiosa. Deszcz walił od dach jak kule z karabinu maszynowego. Uderzyła wichura. Żółw aż przysiadł. Wbił pazury. Grzmotnęło.
Muchy pochowały się po kątach coś tam brzęcząc o konieczności postawienia gromnicy w oknie.
- O Benjaminie Franklinie nie słyszałyście? - rzuciłem w ich stronę. To je trochę uspokoiło.
Błyskało jak diabli. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Zupełnie jak w dyskotece.
- Disco! Disco! Let's dance! - rozkrzyczały się muchy i rzuciły w tany.
Burza przetoczyła się na wchód. Noc minęła spokojnie. Rano obsiadły mnie pasażerki na gapę.
- Panie szofer pobudka! jadziem! jadziem! - nie dawały spokoju.
Odpaliłem motor i skierowałem żółwia w stronę Gdańska. Krzyżak wrzeszczał na całego jakby go Jagiełłowi wojowie na tortury wzięli.
- Dojadę choćby na dwóch kołach – wydusiłem zza zaciśniętych zębów – dojadę!
I dojechałem!
Koniec.
ps. Dziękuje za wszystkie piwa i miłe słowa :-D
andreas p - 2011-07-27, 12:13
Bylo wspaniale. Czekamy na nowe opowiesci z Twoich wypraw.
Skorpion - 2011-07-27, 12:33
fraglesi, Szkoda ze to juz koniec wspanialej opowiesci oderwac oczu od czytania nie sposob.Nie dosc ze wspaniale napisane lekkie pioro i wspanialy humorek .Gratuluje i prosze o wiecej podobnych opowiesci z humorem i dreszczykiem .Kolejnie piwko wirtualne
martini44 - 2011-07-27, 14:30
Mistrzostwo Świata..... brawo....
tachowp - 2011-07-27, 14:47
Również gratulacje super talent o humorze nie wspomnę
Brat - 2011-07-27, 15:41
No tak ... ale mało optymistyczne takie jakieś ...
Piwo poszło !
szadok - 2011-07-27, 16:18
Fraglesi. Nie skończyłeś!
Czy krzyżaka udało się zreanimować? I co gadał po tem?
fraglesi - 2011-07-27, 16:57
Dzisiaj odebrałem z naprawy. Krzyżak jest nowy, polski, mocny. Nic już nie piszczy. Lada chwila następna wyprawa, ciut niestety krótsza. Jak będzie co opisać to niechybnie opiszę :-) jak mówią amerykanie: stej tiun
krzysioz - 2011-07-27, 17:05
Co to sie porobilo - polski Krzyzak , moze za to nie tak glosny. Powodzenia i czekamy na relacje z niecierpliwoscia.
fraglesi - 2011-07-27, 17:27
ps. A oto pies z kiwającą głową
KrzysF - 2011-07-27, 18:02
Gratuluję lekkości pióra !!!
"Granatowe brzuchy chmur szorowały o las po drugiej stronie" - przepyszne.
Mutek - 2011-07-27, 18:26
Ja chcę jeszcze
maszakow - 2011-07-27, 20:14
Taaa... Krajan Jak widzicie ci z Wolnego Miasta mają w sobie potencjał
Fraglesie zafunduj sobie jakąś partnerkę na wojaże, bo rozmowy z psem, choćby nie wiem jak bardzo kiwał głową - na dobre ci nie wyjdą.
Elwood - 2011-07-27, 22:03
maszakow napisał/a: |
Fraglesie zafunduj sobie jakąś partnerkę na wojaże,. . . . .. |
Co Ty - niech tego nie robi - jeszcze zawróci mu w głowie i zamiast pisać . . . . . . . . . . . . . Nie wolno pchać takiego talentu w jedne ręce - choćby najdelikatniejsze
yuras - 2011-07-27, 22:40
Taka relacja to POEZJA !! Piwko leci.
A jazda po polskich dragach to aż biedny? łeb się kiwa i z muchami można pogadać.
StasioiJola - 2011-07-27, 23:37
Z przyjemnościa poczytałem opowieści kolegi i będę czekał na dalsze!!! Pozazdrościć lekkości pióra i humoru w każdej sytuacji!!!
|
|