|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Moja pierwsza podróż kamperem - pierwszy etap wakacji
tojfel - 2011-07-25, 09:29 Temat postu: pierwszy etap wakacji Moj pierwszy dalszy wyjazd.
Tych zaraz po zakupie to nie licze bo tylko weekendowki. 200-500 km
Ale do rzeczy.
6 lipca – przygotowanie auta. Mycie,polerowanie, kazdy plasticzek musi wygladac jak nowy, chuchanie..,w tym czasie wszyscy znosza do garazu swoje rzeczy. W koncu pakujemy kamperka. Godzina juz pozna wiec dzieci ida spac...ja zostaje i wszystko jeszcze raz sprawdzam. Mysle ze wszystko jest...ide na zasluzony odpoczynek.
7 lipca – szybkie koszenie trawy no i jeszcze raz do kampera. Spis rzeczy do reki i sprwdzamy. Jest wszystko z listy. W praniu okaze sie co jest nie tak
Sen.
8 lipca – po pracy wedlug planu obiadek i ruszamy. Godzina 16.00 w trasie. Celem sa Kaszuby. Zalozylismy ze nie spieszno nam i postanawiamy gdzies za Gnieznem ( na mapie jakies jeziorka ) zacumowac na nocke. Szukamy miejsca...wszystko prywatne, brak jakiegos fajnego i spokojnego miejsca...robi sie ciemno i zapada decyzja ze jade dalej. Kolacyjka, kawka. Dzieciaki spac ja za kolko i dalej – cel – Swornegacie. Kolo gzdziny pierwszej docieramy za sworne i zjezdzamy na pole gdzies w lesie kolo Brdy. Rano okazalo sie ze jest tam bardzo ladnie ( poznalem to miejsce z innych opisow na forum ) byla chec pozostania ale wszystkie fajne miejsca przy wodzie zajete
Poranna toaleta, sniadanko i w droge. Umowilismy sie z rodzicami na spotkanie, ktorzy wlasnie wracaja do domu – tez kamperkiem. Trafilismy do Grzybowa i jezioro Sominko. Jeziorko prywatne ale spokojne. Mielismy zostac 3-4 dni. Ladna pogoda, inne dzieciaki – jest radosc. Mozna lowic ryby za oplata 20 zl na dobe ( rybki – leszcz, ploc i linek ) poznalismy zarzadce terenu...cena za pobyt telefoniczna 20-30 zl – wlasciciel chcial kaucje 100 zl a co do ceny to sie konkretnie dogadamy jak przyjedzie tj. w niedziele. Stwierdzam ze ok i zostajemy ( choc niechetnie ulegam slowom "dogadamy sie" ). Przyjezdza moj tata i rozmawia ile ma zaplacic za jedna noc. Okazuje sie ze 50 zl. Krotka rozmowa ze ja mam placic 20-30 i pozostaje oplata 30. Przy tej okazji dowiedzielismy sie od pana zarzadcy jaki to wlasciciel gagatek.
Grill, biesiada i spac. Rano decyzja na wyjazd do skansenu, a potem dalej.
Po skansenie kawka i wyjazd do Borowego Mlyna przy j. Gwiazda. Polecil nam to miejsci znajomy ktory tam jezdzi od 15 lat. Jedziemy. Dotarlismy. Sa inne dzieci wiec bedzie zabawa. Szybkie poznanie i juz ich nie ma. Zostalismy z Tymkiem i psiakiem Rysiem. Pogoda wzgledna...najwazniejsze ze nie pada. Na drugi dzien wstalismy juz w deszczu. Wysluchanie pogody i kolo poludnia decyzja na dojechanie do miejscowosci Olpuch kolo j. Wdzydze ( patrzac na mape to sie pokrecilismy troch )
Oboz rozbilismy na prywatnym polu kolo malego jeziorka. Wlasciciel pola nie zadal zaplaty – tylko wymagal czystosci. Nareszczie troche pogody. Zostalismy cztery dni i rozpoczelismy blogie lenistwo.
Piatek rano w kroplach deszczu opuszczamy Olpuch i kierujemy sie do Łeby ( po raz pierwszy i ostatni ) tam dojechalismy i zaparkowalismy na jakims polu namiotowym nieopodal morza – o cenie nie wspomne. Wieczorny spacerek po miescie, porcie i poszukiwaniu jakiegos spokojniejszego miejsca. I znowu zlapal nas deszcz. Znalezlismy parking 50 m od plazy i postanowilismy sie przeniesc... niestety podczas powrotu do auta napotkalismy tyle " burakow " ze odechcialo sie nam tego miejsca. Decyzja... rano ruszamy do znajomych, ktorzy sa w Dąbkach. Tam zostalismi dwien nocki, przy okazji tez poznajac ciekawych forumowiczow. Wieczorkiem zamienilismy pare zdan opierajac je o piwko.
Rano znowu niepogoda. Pozegnanie, wymiana telefonow i jedziemy do puszczy noteckiej nad jezioro, ktore odwiedzalismy bardzo czesto. Tam zostalismy kolejne dwie nocki i nastepnie w strugach deszczu ewakuacja do domu.
W sumie wyjazd bardzo fajny, nie liczac pogody.
Przy okazji podziekowania dla kolego Hercera, ktory pomogl mi w zakupie kampa. Test podczas tych deszczow a czasami calodziennych ulew przeszedl calkowicie pozytywnie
Po tych niespelna 2 tyg wiemy na pewno ze auto, ktore zakupilismy jest nieco male i niewygodne dla naszej piatki ( a maly jeszcze nie dorosl ) plus rysio
No ale coz, musimy sie przemeczyc i szukac cos innego...zanim damy auto pod mlotek to jeszcze zaliczamy mazury w sierpniu, we wrzesniu jak pogoda dopisze to jakies gorki...moze Bieszczady.
Nawet fotek za wiele nie zrobilismy. Nie bylo kiedy i mozliwosci...a fotki dzieciakow i nas ciagle w sztormiakach ( takich samych )to by wygladalo ze bylismy tylko jeden dzien
krzysioz - 2011-07-25, 18:20
Witamy
To mogla byc dozo ciekawsza relacja tylko po co ten pospiech w "sprawozdaniu" i gdzie sa fotki. Ja nie probuje krytykowac tylko sam chetnie poczytalbym dluzej i poogladal. Mysle ,ze jeszcze sie cos pojawi na deser.
Potwierdzilo sie tez ,ze pierwszy kamperek to przymiarka do zalogi i jej wielkosci. Powodzenia w dalszych wyprawach i zycze garnituru szytego na miare.
tojfel - 2011-07-26, 06:24
no to deser:
ruszamy rankiem z parkingu w Dabkach. Droga jak droga...kreta, dziurawa i ruch wahadlowy gdzie wszyscy wjezdzaja na czerwonym i jeden wieki klops. Ale spokojnie sie przesuwamy do przodu. 30 km za nami. W Koszalinie zakupy i kawka. Podnosze do gory glowe a tam zamiast okienka w alkowie jedna wielka dziyra z siatka
Szybko dzwonie do poznanego wczesniej kolegi Pawla, ktory jeszcze jest na parkingu. Obchodzi, pyta ....nie ma. No to decyzja ze sie cofniemy...szanse marne tym baedziej ze okienko od strony jezdni. Jedziemy. Slimaczymy sie strasznie...no ale coz. Aga glowa na prawo ja na lewo...dzieciaki wszedzie sie rozgladaja. godzinka jazdy i nic, dojezdzamy do Dabek...a tu na poboczu okienko wbite krawedzia w zieme...radocha nieprzecietna Ostre hamowanie, Aga wyskakuje z auta i biegiem po nasza zgube. Przenosi...cale. Ot jedyna przygoda na tym deszczowym wyjezdzie.
Jesli chodzi o fotki to zrobilem ich zaledwie 16.
Ostatnia byla zrobiona na plazy w Dabkach i to przez kolege...jeszcze ich nie mam.
krzysioz - 2011-07-26, 09:05
Od razu lepiej.
Ja ma ten sam bol. Nie lubie robic fotek , apozniej zaluje ,ze nie zrobilem. Dlatego i zona i starszy syn maja swoje aparaty ,wiec pozniej udaje sie czasem cos wybrac.
tojfel - 2011-07-26, 10:20
dzieci tez pobraly aparaty...i zadnej fotki nie zrobily moze lenistwo albo zly przyklad
StasioiJola - 2011-07-26, 23:08
Wszystko przed Wami- ja też nie robie fotek- tylko moja druga połowa, ale obiecuję sobie od dawna, że kiedys spróbuję!!! Szkoda tylko, że pogoda spłatała Wam figla, mamy nadzieję, że przy następnych wyjazdach bedzie znacznie lepsza!!!
|
|