Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Płw. Iberyjski - DAWNE PODRÓŻE CZYLI CABO DA ROCA

frape - 2012-03-10, 15:33
Temat postu: DAWNE PODRÓŻE CZYLI CABO DA ROCA
COBLENZ - COCHEM - TRIER - MERTERT

TRASA 180km (plus dojazd do Koblencji z Polski:
http://maps.google.pl/map...4,5,6,7&t=m&z=9


Mamy miesiąc – dużo i niedużo czasu by odwiedzić Cabo da Roca, ale spróbujemy.
Plan zakłada przejechanie autostradami przez Niemcy, zahaczenie o Luxemburg – ścięcie Francji do Bordeaux, a potem Hiszpania i Portugalia wybrzeżem i powrót nim aż do Włoch. Plan planem, a życie życiem. Z założonych przez nas 8000-9000 km jak mówił pan Google, nagle ni stąd ni zowąd zrobiło się 11000km, a i tak już na wstępie odrzuciliśmy północną Francję – czasu by niestety brakło.
Tak więc spakowani jedziemy - do granicy no prawie autostradą, dalej przez Niemcy również i późnym popołudniem odwiedzamy dolinę Moseli.
Pierwszym odwiedzonym miastem jest Cochem – pięknie położone niewielkie miasto tuż nad samą rzeką. Mimo, że to środek tygodnia to jednak wakacje i trudno znaleźć miejsce do zaparkowania.
Spacerujemy trochę wzdłuż promenady, robimy pierwsze nasze wyjazdowe zdjęcia i mając cały czas rzekę po prawej stronie ruszamy na zachód.
Po drodze mijamy niewielkie wioski i miasteczka. Na wzgórzach malowniczo rozłożyły się winnice – ciekawe jak smakuje z nich wino. Wzdłuż rzeki ciągną się ścieżki rowerowe, a ze wzgórz okolicy strzegą zamki.
Tier tu za namową przewodnika zatrzymujemy się na trochę dłużej. Kilka ujęć z mostu na miasto, zamek i okolice. Za mostem w prawo odchodzi ścieżka spacerowa a przy niej czerwone skały.
Niemcy nie były naszym głównym planem, wpadliśmy tu tylko przejazdem, a ponieważ wieczór zbliża się już szybkim krokami szukamy noclegu. Wjeżdżamy do Luxemburga i zostajemy na noc na pierwszym napotkanym campingu w Mertert. (Camping du Parc – Grand Duche de Luxemburg 12E)

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...cy-dzien-1.html

frape - 2012-03-10, 21:50

MERTERT - LUXEMBURG - METZ - LAC DU DER CHANECOQ - AUXERRE - YONNE

TRASA 425 km
http://maps.google.pl/map...3,4,5,6&t=m&z=7

Sympatyczny camping – sporo zacienionego miejsca – ale czekają na nas ciekawsze atrakcje niż wylegiwanie się – ruszamy na podbój Luxemburga. Podbój to może za wiele powiedziane – ot po prostu zwiedzenie tego niewielkiego kraju i jego stolicy. Na jednej z bocznych uliczek w samym centrum miasta zostawiamy samochód i udajemy się na przechadzkę. W pewnym momencie ruch miejski zagłusza przelatujący nad miastem samolot. Dalej już zwiedzaliśmy spokojnie – choć ruch w mieście dosyć spory – niektórzy muszą pracować by leniuchować mógł ktoś.

frape - 2012-03-10, 22:02

Z Luxemburgu jedziemy do Lotaryngii a dokładniej do Metz, w którym nad Moselą wnosi się Katedra St-Etienne z największymi witrażami na świecie. Zaś na starym mieście jest St-Pierre-aux-Nonnains – najstarszy kościół we Francji.
Lac du Der Chanecoq - największe sztuczne jezioro we Francji, z dość dużą piaszczystą pełną ludzi plażą – w pobliżu camping.
Auxerre to średniowieczne miasto usytuowane na wzgórzu tuż obok rzeki Yonne, nad którą kilkanaście kilometrów dalej zatrzymaliśmy się na campingu. Obsługa zna niestety jedynie język ojczysty więc przetłumaczenie im, że nasza wtyczka nie pasuje do ich gniazdka i że potrzebujemy przejściówkę do najłatwiejszych nie należało. Ale byli uparci – długo dopasowywali o co może nam chodzić, w końcu przynieśli kilkunastometrowy przedłużacz i podłączyli nas do swojej kuchni :) Za pobyt i chęć pomocy szczerze polecamy to miejsce (Camping des Berges de l'Yonne)

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ja-dzien-1.html

frape - 2012-03-11, 19:54

YONNE - CLERMONT-FERRAND - AURILLAC - ROCAMADOUR - SARLAT LA CANEDA

TRASA 550 km
http://maps.google.pl/map...1,2,3,4&t=m&z=7

Francję środkową traktujemy jako tranzyt, dlatego też zbytnio nie oddajemy się szczegółowemu zwiedzaniu tym bardziej, że pogoda też szczególnie nie zachęca. Przejeżdżamy przez niewielkie miasteczka, od czasu do czasu wyłaniają się drobne pagórki, czasem większe wzniesienia, ale generalnie widoki dość podobne.
Pod wieczór zjawiamy się w Rocamadour, gdzie znaleziono w skale ciało św. Amadoura. Miasto położone jest na klifie – nad wąwozem. Czeka nas jedynie przejechanie ciemnego, wąskiego tunelu i już można się powspinać po wzgórzu.
Noclegu szukamy gdzieś w okolicach rzeki Lom. Jest tu wiele campingów, gdyż okolice są często wykorzystywane przez kajakarzy.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ja-dzien-2.html

artanek - 2012-03-12, 09:33

Hiszpania jest super .Moze w wrzesniu o nia znów zachaczymy.
Tadeusz - 2012-03-12, 09:51

Małgosiu i Grzesiu.
Poznawszy Was osobiście, Waszego OSIOŁKA i Wasze plany na przyszłość, tym razem z OSIOŁKIEM II, życzę powodzenia w wyprawach a nam pięknych relacji. :ok
Teraz czekam na obiecaną Portugalię, tak przeze mnie wymarzoną, a wciąż nie osiągalną. :)

Piwko się należy. :ok :bukiet:

frape - 2012-03-12, 11:13

artanek,
artanek napisał/a:
Hiszpania jest super .Moze w wrzesniu o nia znów zachaczymy.


fakt jest piękna, tylko czasem kaprysi pogodą na północy

Tadeusz,
Tadeusz napisał/a:
Teraz czekam na obiecaną Portugalię, tak przeze mnie wymarzoną, a wciąż nie osiągalną


najpierw Hiszpania, do Portugalii jeszcze trochę, ale będzie będzie :)
A dlaczego Portugalia jest nie osiągalna? - trochę kilometrów do niej jest fakt, ale może jednak warto? - może uda nam się zachęcić, żeby się skusić i jednak odwiedzić tamte okolice :spoko

Pawcio - 2012-03-12, 12:44

frape napisał/a:
jedziemy do Lotaryngii a dokładniej do Metz, w którym nad Moselą wnosi się Katedra St-Etienne z największymi witrażami na świecie. Zaś na starym mieście jest St-Pierre-aux-Nonnains – najstarszy kościół we Francji.


Metz jest ciekawym miastem wartym odwiedzenia w czasie naszych wypraw kamperowych. Na zdjęciu 05_2_metz_10.JPG widać markizy knajpki w której mieliśmy szczęście być na polsko- francuskim weselu. :szeroki_usmiech

Jedziemy z Wami dalej na ten przylądek. :pilot

frape - 2012-03-12, 15:39

YONNE - CLERMONT-FERRAND - AURILLAC - ROCAMADOUR - SARLAT LA CANEDA

TRASA 550 km
http://maps.google.pl/map...1,2,3,4&t=m&z=7

Camping okazał się pomocny w planowaniu kolejnego dnia. W recepcji znajdowało się sporo map bliższych i dalszych okolic, które pozwoliły nam wytyczyć trasę. Generalnie kierujemy się w stronę zachodniego wybrzeża Francji, ale można jechać lewym, prawym lub naprzemiennie brzegiem Dordogne. Naszą uwagę przykuło La Roque-St- Cristophe znajdujące się koło miejscowości La Roque-Gageac. Znajdują się tam jaskinie troglodytów. Zostawiamy więc samochód na parkingu (możliwy postój) i udajemy się na ich zwiedzanie. W pobliżu jest zamek La Madeleine – choć tak naprawdę są to ruiny ruin i ciężko tu cokolwiek znaleźć. Okolice to miejsca hodowli gęsi na foie gras.

frape - 2012-03-12, 15:50

Nad Dordogne usytuowanych jest sporo zamków, czasem są łatwo zauważalne, czasami trzeba ich jednak mocno szukać. Od Montford rozpoczynają się prawie całkowicie zamknięte zakola rzeczne – cingles. Jedziemy na zachód co chwila przejeżdżając raz na prawą raz na lewą stronę rzeki. Jest tu wiele miejsc gdzie można wypożyczyć kajaki (zaznaczone kółkami na mapach). Mijamy kilka zamków, kilka niewielkich choć ciekawie prezentujących się w tym świetle miejscowości i powoli docieramy do Bordeaux.
To jedno z większych francuskich miast i portów wita nas w końcu słońcem, które po raz pierwszy wyłania się tego dnia zza chmur. Miasto to w przeważającej części XVIII architektura, a przewodnik zachęca żeby zobaczyć Grand Theatre, muzea i liczne kościoły (Katedra St Andre). Zachęceni spacerujemy wśród tutejszych uliczek i deptaków i wcale nie żałujemy, że tu jesteśmy. Choć w pewnym momencie była chwila konsternacji gdzie my właściwie jesteśmy.

frape - 2012-03-12, 15:59

Bordeaux
Jupi w końcu widzimy morze – choć nie chce przypominać ciepłego, słonecznego, ale jednak jest. Na nocleg zatrzymujemy się na campingu w Saint-Jean de Luz kilka km przed Hiszpanią.
Istas Mendi Airotel W43 24 50 N01 37 00

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ja-dzien-3.html

frape - 2012-03-12, 20:46

SAINT JEAN DE LUZ - HONDARRIBIA - DONOSTIA - GETARIA - ZARAUTZ - ZUMAIA - LEKEITO - BILBAO - ISLARES

TRASA 235 km
http://maps.google.pl/map...5,6,7,8&t=m&z=9

Jupi jedziemy w końcu do Hiszpanii, ale co to? Jak ona nas wita? Deszczem i chłodem? No tego to się raczej po niej nie spodziewaliśmy…. Nam taka pogoda i morze nie przypada do gustu, ale są i tacy którzy mają to co tygryski lubią najbardziej…. Mimo, że nas pogoda nie zachwyca pozwala jednak zobaczyć plażę w zupełnie innym świetle.
Pierwszym miastem, do którego trafiamy jest Hondarribia – port rybacki i ośrodek wypoczynkowy – stawiamy zatem pierwsze kroki na hiszpańskiej ziemi.
San Sebastian (Donostia) to stolica Kraju Basków i jak na stolicę przystało prezentuje się godnie. To jeden z najbardziej znanych północnych ośrodków wypoczynkowych (kiedyś miejsce odpoczynku rodziny królewskiej), a ciągnące się na zachód wybrzeże, ma także do zaoferowania wiele plaż.
Wzdłuż wybrzeża biegnie malownicza trasa, aż do okolic Lekeito. Warto zatem wybrać ten wariant drogi, mimo że krętej, ale jakże malowniczej. Jeśli jednak komuś się gdzieś śpieszy (na wakacjach??) to pozostaje opcja autostrady.
Ciekawe jak ta droga wygląda w słoneczny dzień – nam niestety nie było dane tego zobaczyć, ale i tak wybrzeże wyglądało zachęcająco by spędzić tu trochę czasu. Morze szarpane falami i skaliste brzegi nawet w taki dzień ładnie się prezentują.

frape - 2012-03-12, 20:52

W Getarii jest także pomnik baskijskiego nawigatora, który pływał z Ferdynandem Magellanem i po jego śmierci prowadził dalej wyprawę. Getaria Zarautz i Zumaia to także ładne plaże. Za Zumaia rozpoczyna się skaliste wybrzeże Cornisa Cantabrica, które ciągnie się do Lekeito.
Bilbao wita nas chłodno. Do tej pory hiszpańska pogoda nas nie rozpieszczała, ale teraz to już przesada 10 stopni mimo, których postanowiliśmy jednak wybrać się na spacer, w trakcie którego dołączyła jeszcze ulewa – tego szczęścia już zbyt wiele – niestety przez kilka kolejnych dni będę jeszcze o nim nieustannie pamiętać.
Słonko gdzieś się schowało? Wróć do nas, ogrzej, niech choć lać przestanie toż to w końcu wakacje w słonecznej Hiszpanii.
No cóż chyba nie pozostało nic innego jak szukać miejsca na nocleg – chyba już wiele nie zobaczymy. Zatrzymujemy się na campingu w Islares położonym na skalistym cyplu porośniętym trawą – camper będzie tu chyba ciężko ustawić, ale cennik mają więc przyjmują. (Islares camping Playa Arenillas)

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-1.html

frape - 2012-03-12, 23:03

ISLARES - LAREDO - SANTONA - SANTANDER - SAN VINCENTE - LA VEGA

TRASA 200 kmhttp://maps.google.pl/m...,6,7,8&t=m&z=11

Budzimy się no i od razu człowiek inaczej się czuje jak ma nad sobą błękitne niebo. Jest chłodno, ale i tak cieszymy się z tej pogody. Idziemy na pobliską plażę trochę rozprostować kości – o kąpieli nie ma mowy. Kantabria to skalne cyple, urwiste brzegi i piaszczyste niesamowicie wyglądające w tym świetle plaże – jest ich tu 72.
Castro-Urdiales to najbardziej na wschód wysunięty port Cantabrii. Na zachód ciągną się szerokie długie piaszczyste plaże.
Santander – stolica Kantabrii z pięknymi plażami stąd tylko rzut beretem do przylądka Santander.

frape - 2012-03-12, 23:09

Zostawiamy samochód przy drodze, gdzie grzecznie będzie na nas czekał razem z innymi autami i wyruszamy na połacie wzgórz pokrytych zielona trawą. Przestrzeń jest ogromna a błękit wody kusi mimo, że w pobliżu nie widać plaż – są trochę dalej. Stoi tutaj również latarnia, w której znajduje się restauracja.
Wracamy i po raz pierwszy spotykamy się z hiszpańskim parkowaniem. Trochę do przodu, trochę do tyłu i jakoś się wyjedzie z uszkodzonym zderzakiem lub nie :)

frape - 2012-03-12, 23:14

Przeglądając mapę i zastanawiając się gdzie dalej jechać dostrzegamy niedaleko wybrzeża Picos de Europa. Długo nas namawiać nie trzeba – GPS ustawiony – jupi jedziemy w góry. Kilkadziesiąt kilometrów za Santander droga skręca w lewo (621) na mapie zaznaczona jest jako widokowa, więc zbyt długo się nie namyślając po prostu w nią skręcamy. Zaczynają pojawiać się pojedyncze szczyty, potem jest ich coraz więcej. Góry, góry – jakże inne od tych, które znamy – wysokie skaliste – po prostu piękne. W maleńkiej wiosce La Vega w samym centrum gór znajdujemy camping – tak zostajemy tutaj, mimo że dopiero wczesne popołudnie, żeby zachwycić się hiszpańskimi górami. Camping jest bardzo fajny, pełno drzew więc jest gdzie się schować, gdyby słońce postanowiło zacząć mocniej przygrzewać. Obsługa też pomocna – nie mieliśmy przejściówki, więc pan kombinował jak nas podpiąć do prądu no i po dłuższym poszukiwaniu znalazł trzy długie przedłużacze. Niedaleko szumi rzeczka ehh gdyby tylko nie to, że wczorajsza zimna przygoda w Bilbao zaczyna mocno dawać się we znaki – ale kto by myślał chorować w tak pięknym okolicznościach przyrody. (Camping El Molino La Vega)

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-2.html

artanek - 2012-03-13, 12:38

Oj ales mi teraz weszła na wspomnienia. ?Mieszkałem w Asturi pare lat i Picos de Europa złaziłem w całosci Mieszkałem wtedy w Oviedo ,Mieres . Prawie co sobote i niedziele spędzałem na szlakach gór Kantabrica .Mam tam zamiar jeszcze wócic .
frape - 2012-03-13, 22:08

LA VEGA - PICOS DE EUROPA - PUERTO DE SAN GLORIO - PORTILLA DE LA REINA - MIRADOR DEL FITO - GIJON - PERAN

TRASA 200 km
http://maps.google.pl/map...=1,2,3&t=m&z=15

No to jedziemy w góry. Droga wije się, ale jakiś specjalnie ostrych podjazdów czy zakrętów nie zauważamy. Picos de Europa – to wapienne góry o wysokości ponad 2500 m ledwie 25 km od wybrzeża. Są częścią Gór Kantabryjskich i na przestrzeni ok 40km leżą na terenie trzech prowincji – Kantabrii, Asturii i Leon zaś Rzeki i strumienie wyżłobiły tu głębokie kaniony.
Z La Vega wspinamy się na pierwszą przełęcz Puerto de San Glorio, na której znajduje się parking i odchodzą ścieżki w góry. Tu również znajduje się granica pomiędzy Kantabrią i Leon. Zjeżdżamy do Portilla de la Reina, w której drogi są trochę wąskie, ale na szczęście są miejsca gdzie można się spokojnie wyminąć.
Na kolejnej przełęczy przy drodze pasie się, no właśnie długo zastanawiamy się czy to on czy ona? Miejsce fajne na dłuższy postój, ale nasze auto jest czerwone, a coś nas bacznie obserwuje. Jednak okolica i widoki sprawiają, że po dłuższej chwili robimy się bardziej odważni.

frape - 2012-03-13, 22:14

Idziemy trochę porozglądać się po okolicy, gdzieś tam na dole majaczą stojące przy drodze samochody, a my spacerujemy po zboczach gór. Mimo, że to połowa sierpnia na szczytach widać jeszcze miejscami śnieg. Po powrocie obiad, który zawsze w górach smakuje inaczej i dalej w drogę. Z Leon wjeżdżamy do Asturii – tu też jest pięknie, a to dopiero początek naszej przygody z tym rejonem Hiszpanii. Po drodze mijamy most z wiszącym na nim krzyżem – wygląda dość nietypowo.
frape - 2012-03-13, 22:19

Docieramy w pobliże wybrzeża. Niedaleko Prado jest punkt widokowy Mirador del Fito, z którego jak i z innych miradorów rozpościera się ładny widok, niestety trochę chmury tym razem przeszkadzają. Po dwóch stronach drogi na wzgórzach znajdują się dwa punkty widokowe, polecamy wejście na oba.
Na wybrzeżu odwiedzamy jeszcze Gijon, za którym zostajemy na campingu w Peran. Camping znajduje się na cyplu i jest wręcz oblepiony przyczepami. (Camping Perlora)

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-3.html

Santa - 2012-03-13, 22:31

frape napisał/a:
...
Na kolejnej przełęczy przy drodze pasie się, no właśnie długo zastanawiamy się czy to on czy ona? Miejsce fajne na dłuższy postój, ale nasze auto jest czerwone, a coś nas bacznie obserwuje...

Jest jeden sprawdzony sposób, żeby to rozróżnić: jak się przyglądał - to ON, a jak się przyglądała - to ONA :wyszczerzony:

Czytam, oglądam i podziwiam... :szeroki_usmiech

frape - 2012-03-14, 22:35

PERAN - GOZON - CABO DE PENAS - A'CORUNA - SAN ROQUE

TRASA 370 km
http://maps.google.pl/map...2,3,4,5&t=m&z=8

Przejeżdżamy przez Gozon i widzimy kierunkowskaz na Cabo de Penas – no to skręcamy. W przewodniku nic nie było, ale latarnia okazuje się być najdalej wysuniętą na północ w Asturii i jedną z najstarszych w Hiszpanii. Obok znajduje się centrum morskie i trochę straszno tu. Przy dobrej pogodzie można stąd dostrzec wiele okolicznych przylądków. Jest też oczywiście gdzie pospacerować – chwilami czujemy się jak w Irlandii – ehhh te wrzosowiska, klify – pięknie tu po prosu.
Na zachód od Cabo de Penas ciągną się i ciągną plaże. Choć pogoda zrobiła się słoneczna jakoś nie ma wielu chętnych do kąpieli. Plaże są natomiast szerokie, długie i piaszczyste.

frape - 2012-03-14, 22:42

Podróż na zachód mija nam dość szybko ponieważ w tej okolicy prowadzi droga ekspresowa, nawet nie wiemy kiedy znajdujemy się w Galicji i docieramy do A’Coruny. Od prawie 2000 lat to ważny port żeglugowy w 60 r.n. e przypłynął tu Juliusz Cesar, by przywrócić panowanie Rzymian. La Ciudad Vieja czyli zabytkowa część miasta położona jest na północnym cyplu wzdłuż wybrzeża. Jest tutaj wiele domów w szczególności białych z niesamowitą ilością okien - ściany wyglądają jakby wcale nie było cegieł tylko same szkło. Te charakterystyczne oszklone balkony miradores, pozwalają cieszyć się piękną panoramą zatoki mimo wiejących tu wiatrów.
Na końcu cypla stoi Torre de Hercules jedyna na świecie latarnia morska z czasów starożytnych (II wiek n.e) która jest najstarszą działającą latarnią morską na świecie. Zostawiamy samochód na sporym parkingu w pobliżu i idziemy zmagając się z wiatrem w stronę latarni. A wieje tutaj konkretnie. Z pod latarni rozciąga się panorama 360 stopni na okolicę. Jest też róża wiatrów – mocno oblegana przez spacerowiczów. A’Coruna to miejsce gdzie warto spędzić choćby popołudnie. Pod wieczór w poszukiwaniu noclegu jedziemy do San Roque.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-4.html

frape - 2012-03-15, 23:44

SAN ROQUE - SANTIAGO DE COMPOSTELA - CAMINHA

TRASA 320 km
http://maps.google.pl/map...1,2,3,4,5,6&z=8

Galicja to zarówno piękna linia wybrzeża jak i malownicze widoki oraz celtyckie ślady z przed około 3000 lat. Wybrzeże usiane jest plażami oraz postrzępionymi skałami. Objeżdżając je w pewnym momencie zobaczyliśmy niewielkie ciemne punkty na wodzie, dopiero większe zbliżenie pokazało co a właściwie kto tam się kręci, ciekawe czego oni tam szukają. Wokoło piękne połacie piasku smaganego przypływami i odpływami co sprawia wrażenie ruchu. W głębi kraju zauważyliśmy w wielu wioskach coś przypominającego spichlerze – tak przynajmniej sądzimy, choć pewności brak. Ciekawostką jest również nietypowy jak dla nas cmentarz, na którym każdy ma swoje miejsce umieszczone w ścianie, a grobowce są naprawdę wielkie.
Dalsza droga znów prowadzi wzdłuż wybrzeża. Nagle zauważamy coś w wodzie - przyglądamy się bliżej a to nic innego jak zatopiona latarnia.

frape - 2012-03-15, 23:49

Ale naszym głównym dzisiejszym celem jest Santiago de Compostella. Muszle – znak szlaku pielgrzymkowego (El Camino de Santiago) towarzyszą nam już od dawna. Teraz wiemy dokąd prowadzą. Wjeżdżamy do niewielkiej miejscowości, zostawiamy samochód i wchodzimy w wąskie uliczki, które dają choć złudzenie chłodu. Na placu Plaza do Obradoiro wznosi się katedra, w której znajduje się miejsce pochówku patrona Hiszpanii św. Jakuba. To trzecie po Rzymie i Jerozolimie miejsce pielgrzymkowe, a w latach gdy dzień św. Jakuba przypada w niedzielę można tu uzyskać odpust zupełny – stąd i liczba pielgrzymów niesamowita. To w sumie pierwsze „tłumne” miejsce na naszej trasie. (przewodnik podaje, że w Latach Świętych przybywa tu nawet 11 milionów osób). Wchodzimy do chłodnego kościoła i chłoniemy atmosferę tego miejsca.
W drodze powrotnej udaje nam się znaleźć ciche spokojne uliczki, na których zupełnie nie ma ludzi, są natomiast studzienki, które jeśli mam taką możliwość chętnie fotografuję.
Za Santiago de Compostela zaczynamy rozglądać się za campingiem. Niestety albo ich brak, a jeśli już coś jest to nie ma miejsc. I tak oto niespodziewanie stawiamy kopytka na portugalskiej ziemi. Znajdujemy camping zaraz za granicą to nasze pierwsze, na razie jeszcze nieśmiałe, spotkanie z Portugalią. (Parque de Campismo de Caminha)

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-5.html

Santa - 2012-03-16, 08:11

Frape - dzięki za Santiago :szeroki_usmiech
Mam znajomych, którzy po kilka tygodni pielgrzymują pieszo do świętego Jakuba - różnymi drogami, które znam z ich relacji smsowych :)
Też mi się marzy :szeroki_usmiech

staszek - 2012-03-16, 21:17

Wtaj podziwiam Twoje relacje,ktore nam przekazujesz są super. Jednak brakuje mi w nich namiarów GPS ,kóre to dla nas kamperowców są bardzo cenne. Praśba! czy możesz je dopisywać?
frape - 2012-03-16, 22:32

staszek napisał/a:
Jednak brakuje mi w nich namiarów GPS ,kóre to dla nas kamperowców są bardzo cenne. Praśba! czy możesz je dopisywać?


mogę jedynie te z pana googla, które wyświetlają się po kliknięciu na załączane mapki starty i końce to miejsca noclegowe, a punkty pośrednie to odwiedzane miejsca. Plus podaje nazwy campingów gdzie spaliśmy - niestety musicie wybaczyć, ale po 3 latach pamięć już nie ta :( i tak cudem znalazłam kwitki z campingów. Jeżdżąc nie sądziłam wtedy, że kiedyś gdzieś to opiszę. Jeśli znajdę trochę wolnego czasu to spróbuję podać spis na końcu relacji - ale na wszelki wypadek upomnijcie się, bo w tym wieku pamięć już nie ta :diabelski_usmiech a lecytynkę trzeba pamiętać, żeby brać :diabelski_usmiech

MAREKH - 2012-03-17, 00:04

Jak miło się czyta, do Santiago pielgrzymowałem rowerem,ile wspomnień wraca czytając Twoją relację. Ale czekam na Portugalię, marzę o nie jak Tadeusz.
http://www.camperteam.pl/...opic.php?t=5895

Tadeusz - 2012-03-17, 07:49

MAREKH napisał/a:
Jak miło się czyta, do Santiago pielgrzymowałem rowerem,ile wspomnień wraca czytając Twoją relację. Ale czekam na Portugalię, marzę o nie jak Tadeusz.
http://www.camperteam.pl/...opic.php?t=5895


Marku, Twoje relacje pobudzają wyobraźnię a styl zwiedzania i wykorzystanie roweru wręcz mi imponuje. :bukiet:

Frape z mężem piszą nam naprawdę piękne relacje opatrując je zdjęciami w które wpatruję się jak sroka w gnat. Marzenia...marzenia...marzenia...

Koleżanki i Koledzy opisujący swe podróże na forum są mi w jakiś sposób bliscy, wszak to forum podróżników. :ok
Zasługują na szacunek dzieląc się wrażeniami i poświęcając swój czas dla nas. :roza:

Małgosiu i Grzesiu, dziękuję. :spoko

WODNIK - 2012-03-17, 21:46

Do rana mógłbym czytać, pięknie tam musi być.
Znów jedno marzenie więcej.
Dziękuję za relacje :bukiet: i czekam na dalszą.
Ps.
Dołączane mapki są super uzupełnieniem do treści.
Pozdrawiam :spoko

frape - 2012-03-18, 20:25

WODNIK napisał/a:
Znów jedno marzenie więcej.

tadeusz napisał/a:
Marzenia...marzenia...marzenia...



marzenia są po to by je spełniać :wyszczerzony:
my też nieśmiało marzymy o Azji - może kiedyś ;)

Agostini - 2012-03-18, 20:44

Trochę z opóźnieniem, ale czytam i podoba mi się to, jak osiołkiem przemierzacie świat.
Mój „osiołek” nie jest tak zwinny i pracowity jak Wasz. Może dlatego, że to duże i prawie 4 tonowe zwierzę.
No i musi postać chociaż tydzień gdzieś nad morzem inaczej w ogóle odmówi posłuszeństwa.

Hiszpania i Portugalia to ciągle coś co zostawiam sobie na później. Twoje relacje frape, będą jak znalazł.
A tymczasem piwko - obowiązkowo.

frape - 2012-03-19, 23:34

CAMINHA - VIANA DO CASTELO - PONTE DE LIMA - BRAGA - BOM JESUS - VILA CHA

TRASA 170 km
http://maps.google.pl/map...6,7,8,9&t=m&z=9

Rano zbytnio nie spieszymy się z campingu – w końcu to nasz pierwszy dzień w Portugalii – zatem idziemy odpocząć na plaży. Jest ładna pogoda i nawet znalazło się trochę odważnych osób, które zażywają kąpieli nie tylko słonecznej. Woda może, może ciut cieplejsza niż w Bałtyku, ale plaże fajne, piaszczyste z wystającymi miejscami skałkami.
Jadąc wybrzeżem docieramy do Viana do Castelo u ujścia Limy. To właśnie między innymi dzięki niej okolica ma taką bujną roślinność – wybrzeże nazywa się Costa Verde czyli zielone. W mieście można spędzić trochę czasu zwiedzając Palacio dos Tavoras i Praca de Republica. Nad miastem zaś góruje Monte Santa Luzio z olbrzymią bazyliką.
Na chwilę rozstajemy się z wybrzeżem i jedziemy do Bragi, która obowiązkowo powinna znaleźć się w planie każdej podróży po Portugalii. Po drodze mijamy Ponte de Lima, malowniczo położone na brzegu rzeki. Mimo, że dopiero wjechaliśmy do Portugalii już tutejsze miasteczka nam się bardzo, ale to bardzo podobają. Zwłaszcza takie niewielkie, w których wąskich uliczkach można się zanurzyć w poszukiwaniu południowego chłodu.
W Bradze warto poświęcić trochę czasu na zwiedzenie katedry Se pochodzącej z XI wieku. Mimo swojej surowości przyciąga swoim urokiem. W pobliżu katedry jest też wiele budynków zasługujących na zainteresowanie. Praktycznie gdzie by nie spojrzeć znajdziemy coś co przyciągnie wzrok na moment, na chwile, na dłużej.

frape - 2012-03-19, 23:43

Braga nazywana jest „portugalskim Rzymem” i nie bez kozery nosi tą nazwę. Uliczki, pięknie udekorowane domy i te mini, mini kafelki na ścianach tak misternie ułożone. Są też duże kafle z mistrzowsko wykonanymi malowidłami – można stać i stać i po prostu się zachwycać.
Raptem 5km od Bragi na wzgórzu Monte Espinho znajduje centrum religijne, gdzie znajdziemy kilka kościołów, a najbardziej znany to Bom Jesus. Choć najbardziej znany wcale nie taki prosty do znalezienia. Wjeżdżamy na samo wzgórze i próbujemy go odnaleźć. W międzyczasie odwiedzamy park, w którym można spędzić czas pływając łódkami. Jest też Capela dos Milagres – Kaplica Cudów, gdzie składane są wota pozostawione przez pielgrzymów. W końcu po zwiedzeniu całego wzgórza znajdujemy nasz cel, który jednak wygląda ciut inaczej niż na szablonowych widokówkach, gdzie znajdziemy zazwyczaj piękne długie białe schody na końcu których jest kościół. My przechodzimy koło ogrodów schodzimy trochę w dół i naszym oczom ukazuje się Bom Jesus.

frape - 2012-03-19, 23:50

Z góry roztacza się panorama na dolinę rzeki Cavado. Patrzymy w dół i faktycznie są tutaj te słynne schody, pełne tarasów, fontann i kaplic – na każdej kondygnacji są stacje Drogi Krzyżowej. Jak myśmy to przegapili jadąc do góry??
Wracamy do samochodu i powoli zjeżdżamy bacznie obserwując drogę – nie ma możliwości żadnego skrętu zatem jak tam się dostać „od dołu”. W pewnym momencie przejeżdżamy pod krótkim tunelem który tak naprawdę okazuje się być właśnie tymi schodami. Zjeżdżamy na bok i teraz już w pełnej krasie możemy podziwiać te słynne schody.
Z Bragi kierujemy się znów na wybrzeże. Jadąc bacznie obserwujemy czy nie ma gdzieś w pobliżu campingu. Znajdujemy go w Vila Cha gdzie zostajemy. Jest on co prawda jakieś 150-200m od plaży, ale jest tu cicho i spokojnie a plaża bardzo fajna. Jedyną atrakcją był Portugalczyk, z którego powodu musieliśmy się przesunąć o pół metra mimo dzielącego nas żywopłotu, bo „naruszamy jego przestrzeń”. Wszyscy okoliczni mieszkańcy campingu śmiali się tylko i mówili, że co dzień z nim problem. Mimo takiego sąsiedztwa spędzamy tu aż dwa dni co jak na nas jest dużo, gdyż ciężko nam usiedzieć w jednym miejscu na dłużej.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-1.html

frape - 2012-03-21, 00:04

VILA CHA - PORTO - AVEIRO - COIMBRA - OUREM - FATIMA

TRASA 265km
http://maps.google.com/ma...2,3,4,5&t=m&z=8

Jadąc wybrzeżem dociera się do Porto. Już sama nazwa fajnie brzmi i dobrze się kojarzy. Kiedyś niewielka przystań rzeczna obecnie duże miasto portowe skupiające się wokół Douro. Miasto rozłożone jest na okolicznych wzgórzach. W mieście można znaleźć wiele perełek architektonicznych ukrytych w wąskich uliczkach. Oba brzegi miasta spina sześć mostów, przejeżdżamy jednym z nich i już znajdujemy się na starówce. A starówka tą wąskie, kręte, czasami położone wzdłuż schodów uliczki z malowniczymi domami. Na niektórych z nich rzeczywiście znajdują się malowidła położone na kaflach. Są tak misternie namalowane azulejos, że można stać i po prostu się nimi zachwycać. Na Praca da Liberate znajduje się pomnik Piotra IV, a z placu prowadzi droga na wzniesienie z Camara Minicipal czyli Ratuszem. W południowej części miasta na wzgórzu wznosi się XII wieczna katedra Se, z przed której roztacza się piękna panorama miasta. Lecz gdy spojrzeć bezpośrednio w dół zobaczymy mniej ciekawe widoki. Mimo niezbyt przychylnej pogody spędzamy w Porto naprawdę sporo czasu bo miasto zachwyca nie tylko starówką, ale również panoramą widzianą szczególnie od strony wody.

frape - 2012-03-21, 00:09

Kolejnym ciekawym i dość nietypowym miastem jest Aveiro – portugalska Wenecja, poprzecinana kanałami, po których pływają łódki. Choć sieć kanałów nie jest zbyt wielka czuć, że miasto ma rybacki posmak. Spacerując wąskimi uliczkami co rusz można napotkać morskie i rybackie elementy. Widoczne jest to zwłaszcza na chodnikach, które ułożone są z dwukolorowej kostki. Na domach często spotyka się azulejos może nawet piękniejsze niż te w Porto.
frape - 2012-03-21, 00:14

Coimbra to miasto uniwersyteckie, ale równocześnie klimatyczne, położone na wzgórzu nad rzeką Mondego. Wiele uliczek w centrum jest nieprzejezdnych z bardzo prostej przyczyny – albo zbyt duży kąt ich nachylenia, albo tak naprawdę domy usytuowane są wzdłuż schodów. Lepiej zatem pozostawić samochód poza ścisłym centrum bo manewrowanie po nim może być trudne a czasami wręcz niemożliwe o czym przekonały się dwa campery, które jednak postanowiły wjechać do ścisłego centrum. Uliczka owszem była tyle, że wąska i ślepa a na jej końcu znajdował się placyk, na którym mogło pomieścić się raptem kilka samochodów i kawiarnia. Zawrócenie na nim dla większego auto było niemożliwe, zatem campery całą drogę powrotną pokonywały na wstecznym biegu. Jednak pomimo tych niedogodności i spacerku góra dół Coimbra sprawie sympatyczne wrażenie i pozwala cofnąć się w czasie o kilka wieków. Czy to do XII Starej Katedry na szczycie wzgórza, czy Nowej Katedry nieopodal uniwersytetu.
Ourem z warownym zamkiem na szczycie wzgórza, który okazał się być już niestety zamkniętym (zbliżał się wieczór) – mogliśmy jedynie spojrzeć z zewnątrz i na panoramę pobliskiego miasta.. Powoli okoliczni sprzedawcy owoców składali swoje kramy. Za okazaną pomoc dostaliśmy świeżutkie figi – pychota, szkoda, że u nas takich nie ma.

frape - 2012-03-21, 00:18

Na wieczór pozostała nam Fatima. Kościół, wielki plac przed, pomnik Jana Pawła II i to co stało się tu blisko sto lat temu – to niezwykłe miejsce. Mimo zapadającego zmroku na pobliskim parkingu stoi nadal wiele samochodów. Część osób ma rozłożone namioty, reszta również sprawia wrażenie pozostania w tym miejscu na noc. Ponieważ już ciemno zostajemy i my.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-3.html

Pawcio - 2012-03-23, 02:35

frape napisał/a:
W pewnym momencie przejeżdżamy pod krótkim tunelem który tak naprawdę okazuje się być właśnie tymi schodami. Zjeżdżamy na bok i teraz już w pełnej krasie możemy podziwiać te słynne schody.


My również parkowaliśmy pod tymi schodami aby odwiedzić świątynię i odbyć spacer schodami. :bigok




A Fatima hmmm... tak daleko, a jednocześnie tak bliska.. głównie dzięki JP II. :aniolek

:spoko

frape - 2012-03-23, 18:21

FATIMA - BATALHA - ALCOBACA - NAZARE - CABO DE PENICHE - MAFRA - SINTRA - CABO DA ROCA

TRASA 240 km
http://maps.google.com/ma...4,15,16&t=m&z=9

Wczesnym rankiem z Fatimy kierujemy się do Batalhy – jednego z piękniejszych miejsc w Portugalii. Stoi tutaj potężny i majestatyczny Klasztor Matki Boskiej Zwycięskiej (Convento de Santa Maria da Vitória) o wymiarach około 180m na 140m. Samo obejście go dookoła zajmuje sporo czasu – nie mówiąc już i zobaczeniu jego wnętrza. Klasztor Batalha jest uważany za jedno z największych dzieł architektury klasztornej w Europie.
Pobliska Alcobaca kryje w sobie opactwa cysterskie Santa Maria de Alcobaça pochodzące z XII wieku i będące jednym z najstarszych gotyckich zabytków Portugalii, wokół którego ułożonych jest 999 kafelek. Miasto jest centrum ceramiki i porcelany, a tutejsze fabryki otwierają swoje podwoje dla zwiedzających.
Znowu czas na trochę wybrzeża, w końcu dawno na nim nie byliśmy, ale tych kilka odwiedzonych w międzyczasie miejsc naprawdę było warte tego by zapuścić się trochę w głąb lądu. Nazare to port rybacki ciągnący się wzdłuż szerokiej zatoki. Plaże zazwyczaj pełne są turystów, ale dzisiejsza pogoda chyba trochę ich wystraszyła. Miasto składa się z dwóch części dolnej z plażami i górnej położonej na 100 metrowych klifach (Sitio), do której można dostać się samochodem (możliwe trudności w zaparkowaniu i poruszaniu się) lub kolejką. Na górze znajduje się kaplica upamiętniająca cud kiedy to pod koniec XII wieku Maryja miała uratować tutejszego szlachcica, którego poniósł koń przed niechybną śmiercią, zatrzymując go na brzegu klifu.

frape - 2012-03-23, 18:37

Pogoda nas nie rozpieszcza, ciepła Portugalia?? gdzie?? kiedy??, ale dzięki niej możemy dziś spokojnie pozwiedzać miasteczka, przy upałach byłoby to na pewno mniej przyjemne.
Docieramy do Obidos. Prawdę mówiąc wjeżdżając do miasta nie spodziewaliśmy się zobaczyć tego co zobaczyliśmy. Na sporym parkingu stało już dużo aut zatem pewnie jest tutaj coś ciekawego do obejrzenia – póki co widzieliśmy jedynie most. Okazało się, że w pobliżu znajduje się miasto zachowane tak jak przed kilkoma wiekami. Miejsce grube mury oraz górujący nad nimi zamek to widok jak z pocztówki. Stare obwarowane miasto z wąskimi uliczkami i zachowaną autentycznością domów otoczonych kamiennymi uliczkami sprawiają, że przenosimy się o wiele, wiele lat wstecz. Być w Portugalii, a nie być tu? Te białe domy pomalowane w niebieskie lub żółte pasy. Kamienne brukowane uliczki. Jedynie spacer murami zdecydowanie nie dla kogoś z lękiem wysokości 5-10 metrów bez barierek brrrr.
W drodze na Cabo de Peniche trafiamy na Sisteme Dunar – wielkie szerokie plaże z wydmami. Mimo kiepskiej pogody i silnie wiejących wiatrów, turyści postanawiają korzystać z uroków morza.

frape - 2012-03-23, 18:49

W Cabo de Peniche po północnej stronie znajduje się cypel, gdzie również warto pospacerować, klucząc pomiędzy skałami po ścieżkach lub specjalne przygotowanych mostkach. Ehh morze, skały, fale – czegoż więcej trzeba?
Mafra to niewielkie miasteczko, w którym znajdziemy pałac-klasztor – budynek dorównujący swoją wielkością hiszpańskiemu Escorialowi w pobliżu Madrytu. Wapienna fasada to około 220 m długości, posiada klasztor, bazylikę, kościół, bibliotekę (ok 35 tyś woluminów), apteki, kilkaset pokoi, ma swój las gdzie odbywały się polowania na zwierzęta, była to także rezydencja królów. Cały kompleks można zwiedzać, jednak nie w każdy dzień tygodnia dziś akurat zamknięte. Jednak już sam budynek z zewnątrz robi wrażenie, swoją wielkością – można też zobaczyć kościół, a którym znajdują się najlepsze portugalskie marmury.
Do Sintry też nie mieliśmy szczęścia – kolejka po bilety była tak wielka, że nie wiem czy bylibyśmy w stanie cokolwiek zobaczyć z zewnątrz niewiele niestety widać. Dlatego jedynie rzuciliśmy wstępnie na nią okiem zostawiając na inną okazję – zawsze to powód by kiedyś wrócić w te okolice.

frape - 2012-03-23, 18:55

Już pod wieczór docieramy znów nad morze – gdzie z plaży obserwujemy coś wysokiego – czyli klif Cabo da Roca. Wznosi się on majestatycznie a na jego końcu króluje latarnia. Nie tracąc czasu podjeżdżamy na klif (od tej strony raczej kiepski dojazd) Cabo da Roca to najbardziej a zachód wysunięty kraniec kontynentalnej Europy. W latarni za odpowiednią opłatą można dostać papierek, że tutaj się było – a zdjęcia i wspomnienia nie wystarczą? Na Cabo da Roca delikatnie mówiąc wieje jak Hammerfeście – jedynym plusem jest to, że tu wieje raczej ciepły wiatr. Mimo wieczornej pory tłumy ludzi, ale teren do spacerowania wystarczająco duży, żeby nie zniknąć w tłumie. Wokoło wśród wrzosowisk jest wiele ścieżek mniej lub bardziej oficjalnych. Są również tablice ostrzegające przez zbytnim zbliżaniem się do brzegu klifu.
Wiatr przeniósł się również na niziny i dzielnie zasypuje piaskiem drogę - pora poszukać noclegu - Camping Orbitur Guincho w Cascais.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-4.html

frape - 2012-03-24, 21:54

CABO DA ROCA - LISBONA - CABO ESPICHEL

TRASA 100 km
http://maps.google.com/ma...,4,5,6&t=m&z=10

Pomiędzy Cascais a Estorilem rozciągają się plaże. Ogólnie czuć, że znajdujemy się już niedaleko stolicy. Wszystko jakby wytworniejsze, bardziej hotelowe i cywilizowane. Sintra, Cascais i Estoril tworzą Złoty Trójkąt – ulubione miejsca odpoczynku arystokracji, stąd też i budynki niczego sobie. To także najważniejsze ośrodki wypoczynkowe poza Algavre.
Niespełna 30 km na wschód i już jesteśmy w Lizbonie. Lizbona to tramwaje, stare urokliwe miejsca i uliczki oraz miradoures – czyli punkty widokowe, które można znaleźć prawie w każdej bocznej uliczce położonej na wzniesieniu. Wiele budynków w Lizbonie powstała po trzęsieniu ziemi w 1755r, natomiast w dzielnicach Alfama i Belem znaleźć można jeszcze starsze budynki. Miasto wznosi się na siedmiu wzgórzach i dzięki temu położeniu można z góry podziwiać jak czerwone dachy przeplatają się z bielą ścian, a w dole króluje błękit morza.
W Baixa czyli dolnym mieście pomiędzy wzgórzami Alfama i Bairro Alto życie skupia się wokół Praca do Comercio. Właśnie z tych okolic rozpoczęliśmy wędrówkę po mieście. Samochód został jakiś kilometr z hakiem dalej na wschód i trochę nas później ten hak zmęczył – ponad 35 stopniowym skwarem, bez cienia podmuchu wiatru. Ufff jak gorąco. Ale sama Lizbona wywarła na nas pozytywne wrażenie – wąskie uliczki, na których co chwila słychać dzwonki tramwajów, które znienacka wyłaniają się już za chwilę – trzeba mieć oczy dookoła głowy. We wschodniej części miasta warto wspiąć się na Miradouro de Santa Luzia skąd roztacza się wspaniały widok na Alfamę. (powyżej wznosi się Casteo de Sao Jorge) Koniecznie choć chwilę uwagi należy poświęcić katedrę Se. Wiele ścian budynków ozdobionych jest misternymi azulejos.

frape - 2012-03-24, 22:12

Lizbonę trudno jest zwiedzić dokładnie w jeden dzień, ze wszystkimi jej muzeami, kościołami i cudnymi budynkami, jednak da się liznąć i wchłonąć trochę jej atmosfery, i zasmakować na tyle by chcieć tu jeszcze kiedyś wrócić.
Najwspanialszą panoramę miasta można obejrzeć z Ponte 25 de Abril na Tagu. Wjazd do miasta od strony południowej jest płatny (wyjazd nie). Nad miastem – dobrze widoczna z mostu – wznosi się figura Chrystusa Króla (pomnik ma wysokość 110 m a sama figura 28m).
Na Cabo Espichel czujemy się jak w Meksyku. Jest tu cicho, bardzo cicho, wręcz podejrzanie cicho. Wypatrujemy tylko kiedy zza zaułku wyłoni się rewolwerowiec, gdyż otoczenie wygląda zupełnie jak na dzikim zachodzie. Ziemia jest tak spieczona i spragniona wody, a słońce praży niemiłosiernie, że pomiędzy zaułkami przemykamy się najchętniej podcieniami, gdyż tylko tam temperatura jest w miarę do wytrzymania. Mimo wiejących wiatrów na zewnątrz tu jest zupełnie cicho, nawet delikatnego zefirku brak. O ile Cabo da Roca jest najdalej wysuniętym miejscem na zachód Europy to Cabo Espichel jest miejscem magicznym – nie da się ich wcale porównać ze sobą.

frape - 2012-03-24, 22:17

Cypel z sanktuarium Nossa Senhora do Cabo kiedyś był miejscem pielgrzymek o czym świadczą stojące po obu stronach kościoła popadające w ruinę rzędy kwater dla pielgrzymów. W środku niestety nie można robić zdjęć, a ceny pocztówek są porażające.
Trochę na południe zauważamy jeszcze jeden dom, do którego prowadzi szutrowa droga – być i nie zajechać?? Oczywiście chwila moment i już stoimy w cieniu latarni. Dalej nad brzegiem urwiska stoi niewielka kaplica Senhor de Bomfin skąd rozpościera się cudny widok. To miejsce, po którym można spacerować i wpatrywać się w morze i skały bez końca. W pewnym momencie słyszymy huk – za chwilę przelatuje nad nami samolot, a zza cypla wypływa statek. Rozleniwieni popołudniowo wieczornym palącym słońcem postanawiamy jednak sprawdzić co się dzieje. Wtedy nadlatują śmigłowce i dość długo krążą tuż nad wodą w pobliżu urwistego klifu. Dlaczego? do dziś nie wiemy, ale musiało to być coś ważnego.
W świetle zachodzącego słońca poszukujemy noclegu – na campingu w Batarias (Parque Municipal de Campismo - Forte do Cavalo)

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-5.html

frape - 2012-03-27, 00:31

CABO ESPICHEL - SESIMBRA - SETUBAL - SINES - PORTO COVO - SARGES

TRASA 310 km
http://maps.google.com/ma...2,3,4,5&t=m&z=8

W Sesimbrze mijamy rowerzystę, który musiał mocno zwolnić ze względu na ograniczenie prędkości – pewnie bał się mandatu. Ciekawe czy można rowerzyście i na jakiej podstawie go wręczyć? Uff w końcu można rozprostować kości.
Tutejsze wybrzeże usiane jest plażami. Niestety nie są one tak dzikie i puste jak na północy kraju. Może dlatego, że woda ciut cieplejsza niż w Bałtyku, a może dlatego, że bliżej stolicy i łatwiejszy dostęp. Generalnie duże tłumy turystów i w sumie małe szanse na spokojne miejsca.
Czasem udaje się wypatrzyć jakąś perełkę ze spokojną cichą plażą, do której jednak trzeba zejść po stromym klifie – w kilku takich miejscach były schody wyrzeźbione w skale. Jednak ta część wybrzeża, ze względu na duże zagospodarowanie dosyć nas rozczarowała.
Dopiero przejazd przez Parque Naturel da Arrabica po grzebiecie górskim sięgającym 600m trochę poprawia nasze nastroje.
Za Setubalem widać dość wyraźnie daleko w morze wysunięty półwysep Troia. Długi wąski pas lądu do którego można dopłynąć promem. Jednak, żeby dostać się na widoczny brzeg samochodem trzeba by było pokonać około 120km. W tle majaczą jakieś wieżowce – zupełnie nie interesujące nas miejsce.

frape - 2012-03-27, 00:35

Sines to miejsce urodzenia Vasco da Gammy, ale miasto nie zachęciło do dłuższego pobytu.
Ciekawą rzeczą tych okolic są jednak lasy korkowe, które ciągną się tutaj na dość sporym obszarze.
W Porto Covo przejeżdżamy przez nad wyraz wąskie uliczki, nie były jednak aż tak wąskie by nie zaryzykować w nie wjazdu. Jedzie się tunelem pomiędzy białymi domami pomalowanymi w żółte lub niebieskie pasy – często spotykany widok w Portugalii.
Trochę zatem oddalamy się od wybrzeża i ciągniemy na południe ku bardziej dziewiczym miejscom, gdzie będzie choć miejsce na zaparkowanie samochodu, a idąc na plaże, nie trzeba się będzie zastanawiać czy znajdziemy odrobinę miejsca na rozłożenie ręcznika.
Poniżej są właśnie te bardziej dzikie plaże, ale równie mocno oblegane, chociaż można tu już rozłożyć ręcznik. Spotkaliśmy też kilka parkingów wręcz obleganych przez campery. Odczuwa się, że jesteśmy już dosyć mocno na południe przede wszystkim ze względu na żar lejący się z nieba i odmienną bardziej suchą roślinność.
I tak leniuchując i rozglądając się w poszukiwaniu ciekawych miejsc docieramy do Sagres gdzie postanawiamy spędzić noc.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-6.html

frape - 2012-03-27, 23:18

SAGRES - CABO DE SAO VINCENTE - SAGRES - PONTA DA PIEDALE - LAGOS - ALBUFEIRA - FARO - TAVIRA

TRASA 165 km
http://maps.google.com/ma...,6,7,8,9,10&z=9

Niedaleko Sagres – kilka kilometrów na zachód znajduje się ciekawy przylądek Cabo de Sao Vincente. Ten smagany wiatrem klif znajduje się najdalej na południowy zachód Portugalii. Kiedyś znamy był pod nazwą Cabo de Mundi czyli Koniec Świata i jeśli spojrzeć z niego przed siebie dalej nie ma już nic.
W Sagres niewielkim miasteczku rybackim znajdziemy ślady Henryka Żeglarza (róża wiatrów), który utworzył tutaj szkołę kartografii i astronomii uznawanej za pierwszą akademię morską na świecie. Jadąc w kierunku Lagos docieramy do Ponta da Piedale, gdzie skały i woda utworzyły ciekawe formacje skalne. Można tutaj skorzystać z możliwości podpłynięcia do grot łódkami. Skałki wyglądają przecudnie, można by tu spędzić resztę dnia. Na dół schodzi się po duuużej ilości schodków częściowo zrobionych, częściowo skalnych – powrót jest fajny zwłaszcza jak słonko już lepiej przygrzeje.
W Lagos jest kilka zatoczek i plaż z których najbardziej znana jest Praia Dona Ana. Jednak tam gdzie podjeżdżamy są płatne parkingi a znalezienie na nich miejsca granicy z cudem. Kręcimy się zatem po okolicy próbując coś znaleźć. Jak już coś znajdujemy idziemy zobaczyć plaże, a ta tłumy, tłumy ludzi. Do tego disco tak głośne, że ciężko usłyszeć szum fal. Chwila na kąpiel i zmykamy w ciekawsze dla nas miejsca.

frape - 2012-03-27, 23:23

Jadąc na wschód mijamy liczne plaże, miejscowości aż docieramy do Albufeira – gęsto zaludnionej miejscowości turystycznej. Fakt morze piękne, plaże też tylko szkoda, że na nich miejsca brak. Nie tylko na plażach – parkingi też mają mikroskopijne.
Południowe wybrzeże Portugalii zachęca nie tylko plażami, ale również ciepłą wodą w morzu – w końcu. Na zachodnim wybrzeżu ze względu na zimne prądy przyjemność kąpieli jest średnia – chyba, że ktoś lubi temperatury jak nad naszym morzem. A tutaj cieplutko przyjemnie i pewnie stąd te tłumy. Nawet bocianom się spodobała okolica. Ciekawe czy są tutaj zadomowione na stałe czy tylko wpadły przelotem.
Faro od strony morza osłonięte jest piaszczystą zatoką. W okolicach Fara (Praia de Faro) rozpoczyna się 50km mierzeja Ilha de Faro. Do drugiej mierzei Ilha da Culatra można dotrzeć jedynie promem. Cała ta naturalna laguna objęta są ochroną Parque Naturel da Ria Formosa. W zatoce odławia się 90% portugalskich małż i ostryg. Jest też rezerwat ptaków głównie brodzących.
Wybrzeże Algavre pełne jest niewielkich uroczych miasteczek, w których widać jeszcze wpływy mauretańskie. Jeśli zapuścić się choć trochę w głąb lądu można też trochę uciec od tłumów. Pewnie poza ścisłym sezonem jest tutaj jeszcze przyjemniej.
Na nocleg wybraliśmy camping za Tavira. (Camping Ria Formosa) Niedaleko znajduje się plaża, jednak większość ludzi pływa na pobliską mierzeję by tam zażywać słonecznych i morskich kąpieli. Promy to niewielkie łódki, które kursują tam i z powrotem. Skąpana wieczornym słońcem okolica i miasteczko zachęcają do pozostania tu na dłużej.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-7.html

frape - 2012-03-28, 23:14

TAVIRA - SEVILLA - CADIZ - TARIFA

TRASA 580 km
http://maps.google.com/ma...1,2,3,4,5,6&z=8

Dzisiaj opuszczamy Portugalię i przez most wjeżdżamy do Hiszpanii. Ponieważ przy wybrzeżu nie ma tutaj dróg kierujemy się zatem do Sewilli. W Parque Nacional de Donana znajdziemy deltę rzeki, wydmy i moczary, w El Acebuche spod biura informacji turystycznej można wyruszyć na kilkugodzinną przejażdżkę samochodem terenowym. My jednak chcemy dziś zobaczyć Sewillę. Droga dobra ekspresowa dlatego mija nam wyjątkowo szybko.
Sewilla to miasto, o którym wiele by mówić. W stolicy Andaluzji znajduje się monumentalna Katedra Se, do której wchodzi się przez Patio de los Naranjos (patio drzew pomarańczowych). W północno-zachodnim rogu kościoła znajduje się 93 metrowa wieża La Giralda – znak firmowy miasta i jedyny ocalały minaret meczetu z XII wieku, z której można podziwiać panoramę miasta. Naprzeciwko świątyni stoi alcazar – połączenie dawnej islamskiej cytadeli i pałacu gdzie przez siedem stuleci mieszkali hiszpańscy władcy. Za murami alcazaru rozciąga się Barrio de Santa Cruz – dzielnica żydowska, w której biel ścian kontrastuje z barwami kwiatów. Znajdziemy tu wiele tradycyjnych andaluzyjskich domów z kutymi żelaznymi fantazyjnie balkonami, schodami czy kratami w oknach.
Casa de Pilatos na północ od Barrio de Santa Cruz to rezydencja pierwszego markiza Tarify wzorowana na jerozolimskim domu piłata.

frape - 2012-03-28, 23:18

Plaza de Espania w południowej części miasta to długie ciągi łuków, na których widnieją zrobione z wypalonych glinek herby wszystkich hiszpańskich prowizji. Kamienne mostki łączą brzegi płynącego przez potężny plac strumienia. To jedno z nielicznym miejsc w Sevilli gdzie można się ochłodzić przechadzając pod sklepieniem budynków i równocześnie chłonąc atmosferę tego miejsca. Misternie wykonane zdobienia, przepiękne herby prowincji, czy sufity można to podziwiać godzinami.
Sewilla jest piękna, cudowna i można by się nią zachwycać bez końca, jednak ma jedną wadę. Leży w środku lądu i temperatury ponad 40 kilka stopni to tutaj normalność. Dlatego zapewne lepiej ją odwiedzać nie w środku lata.

frape - 2012-03-28, 23:24

Zostawiamy zatem upalną Sewille i szukając ochłody jedziemy nad morze. Krajobraz zdecydowanie się zmienił. Roślinność już mniej bujna. Za to przy drodze jest sporo farm solarnych i wiatrowych. W wielu miejscach można również zobaczyć często symbole Andaluzji,
Od Huelvy po Tarifę ciągną się szerokie piaszczyste plaże wybrzeża Costa de la Luz. Bezpieczny, otoczony lądem port w Cadiz przyciągał Fenicjan już w XI w. p.n.e. W wąskim uliczkach starego miasta znajdziemy wiele kościołów oraz pomników, jednak miasto sprawia wrażenie nowoczesnego.
Za Vejer de la Frontera rozpoczyna się malownicza droga biegnąca na południe aż do Tarify. W oczy rzuca się bujna roślinność a symbole Andaluzji już nie tylko na obrazkach.

frape - 2012-03-28, 23:28

. Są tu również wiatraki, liczone w setkach. Jak okiem sięgnąć wszędzie coś się kręci.
Pod wieczór docieramy w okolice Tarify i znajdujemy nocleg na campingu. Ludzie właśnie wracają z plaż, idziemy zatem zobaczyć co nas jutro czeka. Okazuje się, że najbardziej uczęszczana droga biegnie przez wzgórze porośnięte lasem. Nie spodziewaliśmy się, ze z drugiej strony są potężne wydmy. Powoli czujemy się jak w Afryce, która ledwo co widać na widnokręgu. To jednak nie była najszybsza droga na plaże, ale jest za to ciekawa ponieważ trzeba zejść z kilkudziesięciometrowych wzgórz, a osypujący się spod stóp piasek sprawia, że możemy choć na chwilę poczuć się jak na pustyni. Gdy schodzimy z plaży późnym wieczorem okazuje się, że jest tutaj dogodny dojazd. W pewnym momencie patrzymy i widzimy camperka z Wielunia. Chwilę rozmawiamy bo zaczyna zapadać zmrok a do campingu daleko. Okazuje się, że robią podobną trasę do naszej tylko w drugą stronę.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-6.html

frape - 2012-03-30, 20:20

TARIFA - GIBRALTAR - RONDA - MARBELLA - MALAGA

TRASA 300km
http://maps.google.com/ma...1,12,13&t=m&z=9

Rano budzą nas pasące się tuż przy płocie kozy. Znów spacerek na plaże, tym razem znamy już szybszą drogę. Trochę błogiego lenistwa i wybieramy się do Tarify, która jak głosi napis na mapie jest najdalej na południe wysuniętym miastem Europy. Stąd do Tangeru jest zaledwie 13km przy dobrej widoczności można zobaczyć Afrykę. W okolicach Tarify jest dużo, szerokich piaszczystych plaż w miarę spokojnych, bez wielkich tłumów. Dla nas jedynym mankamentem są bardzo silne wiatry. Można się przespacerować na Punta de Tarifa jednak należy uważać na falę, która potrafi zalewać groblę, która do niej prowadzi. Tarifą można rozkoszować się długo. Słońcem, plażami, cudowną turkusowa wodą. Nam jedynie szkoda, że Afryka nie chciała się pokazać. Ale jak widać nie można mieć wszystkiego.

frape - 2012-03-30, 20:25

Jak nie Afryka to może Wielka Brytania – która jest bliżej niż się myśli. Zaledwie jakieś 50 km na północny wschód od Tarify. Przejeżdżamy przez tłumne i gwarne Algeciras, a następnie ustawiamy się w długiej kolejce oczekujących na wjazd na Gibraltar. Przez drogę w pobliżu przejścia granicznego przebiega pas startowy lotniska, dlatego czasem można trafić na nieoczekiwane wydłużenie odprawy. Mieszkańców i Hiszpanów nie sprawdzają – nam jedynie rzucają okiem w paszporty i pozwalają jechać dalej. Skała Gibraltaru wznosi się na ponad 400 m i panuje tu tradycyjna angielska pogoda. Wszędzie wokoło przepiękne słoneczko i upały, a tutaj uczepiła się szczytu jakaś chmura i tak sobie wisi. Gibraltar to plątanina wąskich uliczek dość mocno zatłoczonych. Samochód można zostawić w Hiszpanii i przyjechać tutaj minibusem lub przespacerować się. Gibraltar to jedno z bardziej zaludnionych miejsc na świecie – około 5000 na 1km2.
frape - 2012-03-30, 20:36

Z Gibraltaru kierujemy się do Rondy. Na mapie mamy zaznaczoną malowniczą drogę dlatego też chętnie z niej korzystamy. Odjeżdżając niewiele od wybrzeża znajdujemy się już w górach. Po drodze jest trochę miejsc gdzie można przystanąć ta trochę i podziwiać otaczającą przyrodę. Mijamy kilka białych miejscowości, które kontrastują z otaczającymi je górami. Wspinamy się zatem na północ mapy powoli zbliżając się do Rondy.
frape - 2012-03-30, 20:43

Ronda położona jest nad skalnym 180 metrowym urwiskiem o szerokości 90m, który dzieli ją na dwie części. Samo centrum jest niewielkie i ciężko do niego wjechać a co dopiero zaparkować samochód. Mimo, że trzeba było oddalić się od wybrzeża jednak okoliczne pasma górskie zasługują by poświęcić im choć chwilę uwagi.
Pod wieczór w poszukiwaniu noclegu kierujemy się na wybrzeże. Zbytnio nie mamy wyboru – trzeba gdzieś się rozłożyć zatem camping jest niezbędny. Od wysokości Marbelii do Malagi przy zapadającym zmierzchu bez skutku szukamy miejsca – wszędzie pełno lub kosmiczne ceny. Nie pozostało na nic innego jak nocleg na przydrożnej stacji w samochodzie, który nagrzany jest do granic możliwości a ciepełko od asfaltu mimo nocy bije aż niemiło. I tak sobie próbowaliśmy zasnąć myśląc o wczoraj spotkanej parze z camperka ehhhh gdyby coś takiego mieć, nie trzeba by szukać campingu – wystarczy większy placyk przy drodze i już można spokojnie ułożyć się do snu w dowolnie przez nas wybranym pięknym miejscu…. ehhh ta wolność....

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-7.html

frape - 2012-03-31, 23:19

MALAGA - COLMENAR - GRANADA - SIERRA NEVADA - CASTELL DE FERRO

TRASA 290 km
http://maps.google.com/ma...,7,8,9&t=m&z=15

Ze stacji zwijamy się wraz z poranną szarówka – trzeba poszukać ciekawszego miejsca na śniadanie. Jedziemy bocznymi drogami do Granady. Słońce ledwo co wynurza się zza gór a temperatura jakby nie hiszpańska – przy śniadaniu o 8 rano towarzyszyło nam 13 stopni – toż to normalnie Syberia w porównaniu do tego skwaru, który nie dawał nam w nocy spać.
Z Malagi wybraliśmy boczną drogę przez Colmenar – o tej porze dnia nie spotkaliśmy na niej żadnego samochodu, a droga jest naprawdę fajna a przede wszystkim malownicza. Wspinamy się powoli na siodło delektując otaczającą przyrodą. Mimo tego, że jest to boczna droga jest tu kilka możliwości dłuższego postoju – niektóre nawet ze stolikami.
„Nie ma w życiu większego cierpienia niż oślepnąć w Granadzie” – głosi napis na murach Alhambry, która wznosi się na stromym zboczu uważana jest za jeden z cudów świata. Piękna architektura, wspaniałe, misterne zdobienia sprawiają, iż można poczuć się jak w magicznym świecie baśni z Księgi tysiąca i jednej nocy. W sezonie z biletami może być problem, jeśli jeszcze trafi się na weekend to…. :gwm

frape - 2012-03-31, 23:23

Granada też jest ciekawym miastem, w starszej części można zapuścić się w uliczki i niespodziewanie również znaleźć bardzo misternie zdobione budynki.
Jednak skwar zaczyna mocno dokuczać – oddalenie od morza daje się we znaki. Postanawiamy zatem trochę się ochłodzić i udać w pobliskie Góry – Sierra Nevada. Dla nas był to strzał w dziesiątkę i sposób na spędzenie dnia. Góry te leża zaledwie 20-30km od Granady a dojazd do nich – mimo, że wjeżdża się na 2650m. n.p.m. nie jest taki straszny. Roztaczające się za oknem samochodu widoki i panoramy sprawiają, że czujemy się jak w niebie – wydaje się, że miejscami można go wręcz dotknąć.
Spora ilość zakrętów, praktycznie nieuczęszczana dobra droga, sprawiają, że w te okolice zapuściliśmy się nie tylko my. Gdy na przydrożnym placu stajemy by porobić zdjęcia jeziora okazuje się, że mamy tam już towarzystwo. Niemcy wybrali się autem testowym i coś tam sobie przy nim dłubią :)

frape - 2012-03-31, 23:34

My jedziemy dalej wspinając się do miejscowości Sol (2250), która o tej porze roku jest raczej opustoszała, a ożywa chyba głównie zimą. Dalsza wspinaczka doprowadza nad do parkingu (2650) stąd nie dość, że cudne panoramy to jeszcze można wejść na ok 3300m.n.p.m. Zaczynamy więc wspinaczkę w kierunku szczytu. Wejście nie przysparza większych trudności poza kwestią wysokości. Dla leniwych jest możliwość wejścia drogą asfaltową, a dla naprawdę leniwym – wjazdu busikiem – tylko trzeba było o tym wiedzieć. Na mapie jest droga dlatego wydawało się nam, że uda się przejechać na druga stronę pasma górskiego. Niestety droga jest, ale jest szlaban – można albo wybrać się busem, który podwozi pod szczyt lub ewentualnie rowerem. My jednak idziemy na spacer po okolicy.
frape - 2012-03-31, 23:39

Widoków chyba komentować nie trzeba :szeroki_usmiech
Pod wieczór zjeżdżamy w kierunku morza. Okazuje się, że bez problemu auto schodzi poniżej 1l/100km – ehhh gdyby tak zawsze mogło być. :diabelski_usmiech

frape - 2012-03-31, 23:44

Jadąc teraz już główną droga z Granady docieramy na wybrzeże na camping w Castell de Ferro, tuż przy samym morzu. (Camping Huerta Romero)

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-8.html

frape - 2012-04-01, 21:16

CASTELL DE FERRO -ALMERIA - CABO DE GATA - MAZARON

TRASA 270 km
http://maps.google.com/ma...,5,6,7&t=m&z=11

Wczoraj góry zatem dziś więcej leniuchowania nad morzem. Jadąc w kierunku Almerii widzimy wielkie białe połacie. Te tereny chyba są dość mocno wykorzystywane rolniczo.
Nad stolicą prowincji Almerią króluje XI wieczna Alcazaba. Można również zajrzeć do Nuestra Señora de la Encarnación – XIII wiecznej Katedry. Skwar w mieście zmusza nas jednak do szybkiego opuszczenia go i udania w bardziej przyjazne dla nas miejsce. Jednak co sierpień to sierpień.

frape - 2012-04-01, 21:44

Na wschód od Almerii leży Cabo de Gata przejazd tym odcinkiem to nie lada przeżycie dla osoby z lękiem wysokości. Jedzie się krętą, niezbyt stromą drogą i cały czas spoglądając w dół widzi się morze. Spoglądając z punktu widokowego na przełęczy można na spokojnie przyjrzeć się przejechanym serpentynom i wiaduktom. A widoki z góry cudne – takie jak lubimy.
frape - 2012-04-01, 21:59

Wybrzeże aż do Mazaron poprzeplatane jest piaszczystymi plażami i skałkami. Tam gdzie nie da się jechać bardzo blisko wybrzeża odjeżdżamy w głąb lądu a tam góry, góry i jeszcze raz góry – jest cudnie. I tak powoli snując się pomiędzy górami dojeżdżamy do kolejnego hiszpańskiego regionu Murcji. Wieczór spędzamy na plaży nieopodal campingu w Mazaron. (Camping Playa de Mazaron)

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-9.html

Tadeusz - 2012-04-01, 23:25

Małgosiu i Grzesiu, czuję się jak bym podróżował z Wami. Narazie wirtualnie, ale kiedyś.... :wyszczerzony:

Stawiam piwko. :roza:

frape - 2012-04-02, 22:54

MAZARON - CARTAGENA - LA MANGA - TORROVIEJA

TRASA 180 km

http://maps.google.com/ma...,10,11&t=m&z=10

Z Mazapon przejeżdżamy w kierunku Cartageny, trochę górzystymi terenami, ale nie żeby jakoś stromo tutaj było. :)
Dziś dzień postanowiliśmy spędzić w niewielkiej Murcji. Niedaleko Cartageny jest zatoka La Manga, która jest naszym dzisiejszym celem. Zatoka zamknięta jest prawie całkowicie z dwóch stron cyplami, pomiędzy, którymi jest niewielki prześwit.
W tym rejonie jest 315 dni słonecznych w roku, a kąpieli można zażywać już od kwietnia praktycznie do końca listopada – dlaczego tak długo?. Otóż zamknięcie półwyspami zatoki powoduje, że woda jest tutaj bardzo ciepła (najcieplejsze miejsce Morza Śródziemnego ponieważ nie docierając tutaj zimne prądy oceaniczne) – specjalnie dla zmarzluchów – w lecie może nawet za ciepła do pływania (ponad 30 stopni) .

frape - 2012-04-02, 23:03

Drugą zaleta/wadą tego miejsca jest jej głębokość – można iść i iść w głąb morza z woda nadal będzie sięgała co najwyżej kolan lub w sporej odległości od plaży pasa. Fajne zatem miejsce do typowego „moczenia nóg”. Podobno w tych okolicach panuje specyficzny mikroklimat – wymarzone miejsce dla kuracjuszy – pewnie stąd niesamowite ilości hoteli na przylądku. Jednak gdy już przebijemy się przez miasta na koniec cypla – jest tam cisza i spokój. Jedynym problemem może być pokonanie mostku – tu już każdy musi sam ocenić czy autko da radę – wjazd jest naprawdę bardzo stromy.
frape - 2012-04-02, 23:09

Jednak tuż przed mostem znajduje się końcowy przystanek autobusu i spory plac, jeśli ktoś się zdecyduję może tutaj zostać. Dalej za mostem jest niewielkie osiedle domków i dzika spokojna plaża – może mieszkańcy nie będą mieć nic przeciwko temu, żeby tu zaparkować na dłużej.
Spędzamy tu sporo czasu na błogim leniuchowaniu, podziwianiu okolicy i wybrzeża. W drodze powrotnej rozglądamy się za możliwością zaparkowania samochodu wokół hoteli – nie jest łatwo, ale dla chcącego nic trudnego. Wracamy znów na wybrzeże, mijamy bokiem Cartagene i znów leniuchujemy na plaży w Los UrruTias.
Pod wieczór w poszukiwaniu noclegu docieramy na camping za Torroviella

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...a-dzien-10.html


więcej informacji o okolicy
http://www.lamanga.pl/atrakcje_regionu

frape - 2012-04-03, 22:58

CASTELL DE FERRO -ALMERIA - CABO DE GATA - MAZARON

TRASA 210 km

http://maps.google.com/ma...,13,14&t=m&z=12

Alicante to typowo wczasowe miasto na wybrzeżu Costa Blanca, nad którym góruje Castillo de Santa Barbara. Parkujemy na tyłach zamku i próbujemy do zdobyć. Prowadzi do niego kilka ścieżek, które widać że są uczęszczane, ale chyba nie przez turystów, tylko przez tutejszą młodzież. Każda próba podejścia kończy się niczym. Nie pozostaje zatem nic innego jak dostać się do niego od strony miasta. Schodzimy w dół i już grzecznie schodkami. Oj pogoda nam dziś nie dopisuje – jest potwornie parno i duszno – zbiera się na burzę.
Benidorm – mini Manhattan, gdzie znajduje się bardzo dużo wysokich hoteli – między innymi najwyższy w Europie, położony jest przy dwóch zatoczkach złotego piasku – ale chyba dziś go nie zobaczymy – otoczenie w tym świetle jest szare i ponure.

frape - 2012-04-03, 23:03

Jedziemy zatem dalej w poszukiwaniu słońca i pogody. Poruszamy się wzdłuż wybrzeża zaglądając do mniejszych i większych miejscowości. Dopiero w okolicy La Falzia pogoda zachęca do dłuższego postoju. Niedaleko restauracji jest bardzo sympatyczny punkt widokowy – jeden z kilku zaznaczonych na mapie Xabia. Ehh te skałki i woda.
Ale my chcemy na plażę. Niby trzymamy się wybrzeża, ale coś się dziś przed nami chowają. Mkniemy zatem na północ w poszukiwaniu przygody. Znajdujemy ją jak nam się wydaje w Parque L’Albufera. Jest camping – pytamy ile do morza – słyszymy chwilka. No ok sprawdzimy….. ta chwilka trwała prawie pół godziny. Chcieliśmy - to mamy.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...a-dzien-11.html

frape - 2012-04-04, 23:19

PARQUE L'ABUFERA - VALENCIA - SAGUNTO - CASTELLON DE LA PLANA - PENISCOLA - VIRANOS

TRASA 175 km

http://maps.google.com/ma...via=1,2&t=m&z=8

Jak postanowiliśmy tak i zrobiliśmy idziemy na plażę –zajmie nam to jedynie chwilkę jak twierdzili w recepcji campingu. Po prawie 30 minutach już jesteśmy na plaży – tak tak słoneczko prażyło dlatego zajęło nam to więcej niż chwilkę. No ale nic w końcu jesteśmy – chcemy słońca i wody. Tyle, że słońce się chowa, a i z pływania też raczej nici bo fala jest potężna. Niby w okolicy jest sporo wysokich hoteli, ale plaża pusta – może to ta pogoda kto wie. Grunt, że praktycznie cała plaża dla nas a i z wody można robić ciekawe zdjęcia.
Trochę na północ od miejsca naszego noclegu jest jezioro L’Abufera oddzielone od morza piaszczystą mierzeją. W okolicy są ryżowe poletka – pewne dlatego tak tu zielono. Ogólnie obszar jest jednym z najżyźniejszych w Europie – zbiory nawet 3-4 krotnie w roku – dzięki urodzajnej równinie, która poprzecinana jest kanałami doprowadzającymi wodę.
Wjeżdżamy do Valencii – już od rogatek potrafi ująć, a co dopiero w centrum miasta.

frape - 2012-04-04, 23:25

XV Lonja znajdująca się naprzeciwko Plaza del Mercado – jednej z największych w Europie hal targowych, to późnogotyckie centrum handlu jedwabiem (wpisana na listę UNESCO). Wysoki sufit w centralnej Sali transakcji wsparty jest na ośmiu skręconych kolumnach, a misternie zdobione okna to istny majstersztyk.
frape - 2012-04-04, 23:30

Labiryntem wąskich uliczek docieramy na Plaza de la Reina gdzie stoi XIII w. Katedra, z której wieży można podziwiać panoramę miasta. W pobliżu jest Basilica de Neustra Seniora de los Desamparos (Matki Boskiej Opuszczonych) patronki miasta. Naprzeciwko niej Palau de la Generalitat czyli siedziba regionalnego rządu. Dzięki niezbyt upalnej pogodzie jesteśmy w stanie zajrzeć w wiele zakamarków – nie to co w Sewilli, gdzie marzyło się jedynie o chwili chłodu.
Wracając już do samochodu, na jednej z ulic dostrzegliśmy spore zbiegowisko. Jako zawodowi paparazzi, czyli ciekawscy sprawdzamy o co chodzi. Podchodzimy bliżej i już wiemy co a właściwie kto był tego przyczyną.

frape - 2012-04-04, 23:34

Na północ od Valencii jest wiele ładnych plaż, mniej lub czasem bardziej gwarnych. Mijamy Sagunto z zamkiem warownym na wzgórzu, potem Castellon de la Plana z XVI w. dzwonnicą i na dłużej zatrzymujemy się w Peniscola – warownym mieście na wzgórzu z wielką szeroką nawet dość spokojną plażą.
Dalej gwarno zatem wybieramy camping w Viranos, gdzie ma miejsce niecodzienne spotkanie. Otóż jakiś tydzień wcześniej na jednym z campingów spotkaliśmy Brytyjczyków podróżujących po Hiszpanii vw polo. Nie miało to dla nas wtedy zbyt wielkiego znaczenia jedynie zastanawialiśmy się gdzie oni to wszystko upychają. Dziś po powrocie z plaży ponownie ich zobaczyliśmy – właśnie się rozkładali namiotem na sąsiedniej parceli, świat niby taki wielki, a jednak….

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...a-dzien-12.html

frape - 2012-04-05, 21:10

VIRANOS - TARRAGGONA - ANDORA LA VELLA - SISPONY - CANILLO

TRASA 320km

http://maps.google.com/ma...ia=1,2,3,4&z=13

Mamy do wyboru drogę wzdłuż hiszpańskiego wybrzeża – czyli kolejne plażowanie na dość zatłoczonych w tej okolicy plażach, lub no właśnie lub przejazd przez Andorę. Długo się nie zastanawiamy bo wybrzeże już trochę znamy, a w Andorze nigdy nie byliśmy no i pogoda dziś niezbyt na plażowanie. Wręcz pochmurnie i burzowo, a Andora poza przyrodą i górami kusi dodatkowo cenami paliwa, campingów no i innych produktów. Tak głęboko w głąb Hiszpanii jeszcze się nie zapuszczaliśmy – a i pogoda w górach jakby lepsza. Tak to zdecydowane był dobry pomysł.
Z wjazdem do Andory od strony Hiszpanii nie był problemów – rzucili okiem na paszporty o nic nie pytali. Za granicą rzuca się w oczy środkowy pas drogi, który przeznaczony jest do ruchu w dwie strony – w zależności od natężenia ruchu pali się czerwone lub zielone światło. W pobliżu jest również stacja benzynowa, mocno oblegana – ciekawe dlaczego. A niedaleko – zresztą jak prawie wszystko w tym niewielkim kraju – jest centrum handlowe, w którym można spędzić trochę czasu buszując pomiędzy półkami.

frape - 2012-04-05, 21:46

Kilka kilometrów dalej leży stolica Andora La Vella. Zatrzymujemy się na parkingu przy McDonaldzie, który oferuje darmowy parking na czas posiłku i chwilę wytchnienia. Jemy i idziemy na obchód niewielkiego miasta. Kręcimy się chwilę po okolicy, ale zabytków nie ma tu wiele, można natomiast zapoznać się z tutejszą architekturą.
Andora to niewielki kraj, ale ile ma do zaoferowania. Zabytki może niekoniecznie bo nic szczególnego nie rzuciło nam się w oczy, ale te góry – cudne. Gdzie nie spojrzeć tam jakiś szczyt – raj dla naszych oczu. Jako, że wszędzie blisko, jedziemy trochę rozejrzeć się po górkach.
Na nocleg zatrzymujemy się na campingu (Camping Santa Cru la Canillo) i podnóża gór. Camping leży przy głównej drodze – ale ruch w tym kraju z dala od granicy jest taki wielki, że nawet tego nie zauważamy. Obsługa przemiła no ta cena – ułamek tego co w Hiszpanii. Jutro może wybierzemy się na jakiś szczyt….

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ra-dzien-1.html

frape - 2012-04-05, 22:24

ok nie będę taka, pewnie się już zorientowaliście, że mamy hopla na punkcie gór :szeroki_usmiech dorzucę trochę zdjęć Andory z innej perspektywy :szeroki_usmiech
frape - 2012-04-05, 22:28

Idziemy przejść się po okolicy. W trakcie spaceru docieramy do stacji kolejki linowej, którą wjeżdżamy na pobliską górę. Widoki zapierają dech w piersiach – jest cudnie. W górach spędzamy całe kilka godzin, a po południu kierujemy się do granicy z Francją. Andora żegna nas słońcem.
frape - 2012-04-06, 16:50

CANILLE - PAS DE LA CASA - AX-LES-THEMES - CARCASSONNE - NARBONNE - VALRAS PLAGE

TRASA 240km
http://maps.google.com/ma...1,2,3,4&t=m&z=9

Idziemy przejść się po okolicy. W trakcie spaceru docieramy do stacji kolejki linowej, którą wjeżdżamy na pobliską górę. Widoki zapierają dech w piersiach – jest cudnie. W górach spędzamy całe kilka godzin, a po południu kierujemy się do granicy z Francją. Andora żegna nas słońcem.
Do Francji prowadzi płatny tunel, a za tunelem robi się jaśniej, ale chwila co jest i tak niewiele widzimy, gdyż akurat wjechaliśmy w chmury. Za tunelem zatrzymujemy się by porobić trochę zdjęć i już szczęśliwi, że przekroczyliśmy granicę wesoło jedziemy dalej. Ale hola hola nie tak szybko. Kilka kilometrów dalej zatrzymuje nas patrol graniczny (zatrzymują wszystkie obce rejestracje) z pytaniem co przewozimy. Na szczęście nasza znajomość francuskiego jest mizerna :diabelski_usmiech udaje się im jedynie zapytać czy przewozimy cigaretty – reszty pytań nie rozumiemy :diabelski_usmiech ;d i jedziemy dalej.

frape - 2012-04-06, 16:55

Jesteśmy na wysokości około 1500m – mimo chmur słońce próbuje się przetrzeć więc i widoki coraz lepsze. Za Ax- les Themes znów wspinaczka na Col du Chioula (1430) i znów chmurki – na przełęczy jest parking – miejsce chyba popularne jako punkt wyjścia do spacerów po okolicznych górach
Teraz czeka nas droga do Carcassone – oczywiście bocznymi dróżkami. Apetyt na paliwko trochę większy niż w Hiszpanii, ale nie narzekamy. Miejscami czuć już jesień – w końcu zbliża się już wrzesień.
Carcassone – niezwykły zamek, jedyny w Europie otoczony podwójnymi murami. To ufortyfikowane miasto góruje nad okolicą.

frape - 2012-04-06, 16:59

Do dziś zachowały się dwa rzędy fortyfikacji, które otaczają niewielki miasteczko zamieszkane przez około 350 osób. Pierwsze mury obronne zbudowali Rzymianie w III/IV wieku, drugie w XIII wieku. Dzięki tym podwójnym murom gród był nie do zdobycia, ponieważ po przejściu przez pierwsze mury wróg wpadał w pułapkę pomiędzy obwarowaniami.
Jest to dość popularne miejsce, gdyż odwiedza je corocznie około 3 milionów osób Jest tu tłoczno, ale można również znaleźć miejsca gdzie nie ma nikogo. Rynek i okoliczne uliczki tętnią życiem, ale pomiędzy murami jest cisza i spokój.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ja-dzien-4.html

frape - 2012-04-06, 22:32

VARLAS PLAGE - SETE - MARSEILLE - CASSIS

TRASA 265 km
http://maps.google.com/ma...4,5,6,7&t=m&z=9

Na wschód od Cap d’Agde, pomiędzy typowo turystycznymi miejscowościami ciągną się duże plaże smagane wiatrem. Wiało tak mocno, że dobrze, że ustaliliśmy sobie punkt orientacyjny do powrotu z plaży gdyż nasze ślady raptem po kilku minutach były już całkowicie zasypane. I tak nie możemy wrócić po śladach – to poleniuchujemy dłużej na plaży.
Okolice Sete to kanały, niezliczone ich ilości. Czasem nad niektórymi stoi kilka samochodów, ale którędy oni tam wjechali ciężko powiedzieć. Za Sete prawie do Marsylii ciągnie się Parc Naturel Régional de Camargue. To wielki park w delcie Rodanu w okolicach jeziora Vaccares – zielone pola ryżowe, pokryta bujną roślinnością równina, pełna lagun i piaszczystych łach, gdzie spotkać można około 400 gatunków rzadkich ptaków.
Docieramy do Marsylii – najstarsze i drugie co do wielkości miasto Francji, założone przez Greków 600 lat p.n.e. Przed miastem jest punkt widokowy, z którego doskonale widać miasto, port i otaczające je wzgórza.

frape - 2012-04-06, 22:37

Zatrzymujemy się w celu zrobienia zdjęć – i była to dobra decyzja ponieważ Marsylia to chyba jedno z bardziej zakorkowanych miast na naszej trasie a o znalezieniu jakiegokolwiek miejsca do zaparkowania można jedynie pomarzyć. Robimy zatem objazdówkę po mieście głównie w okolicy starego portu i wjeżdżamy na wzgórze do Notre-Dame-de-la-Garde. To duchowa kolebka miasta, a na szczycie białej bazyliki stoi posąg Matki Boskiej spoglądającej w stronę morza. Można podjechać praktycznie pod sam kościół (nie pamiętam czy wolno camperem), ale parkingi są również niżej skąd na górę prowadzą schody, z których roztacza się piękny widok zarówno na Marsylie jak i na sam kościół. Teraz można w końcu odetchnąć po przeprawie przez miasto – mimo tych niedogodności warto tu jednak wstąpić, gdyż Marsylia w świetle zachodzącego słońca wygląda cudnie.Na nocleg wybieramy pobliskie Cassis gdyż noc zbliża się już wielkimi krokami.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ja-dzien-5.html

frape - 2012-04-07, 16:32

CASSIS - TOULON - HYERES - SAINT TROPEZ - LA GAILLARDE

TRASA 170 km
http://maps.google.com/ma...,11,12&t=m&z=10

Na wschód od Cassis zaczyna się skaliste wybrzeże. To tutaj są strome fiordy wyżłobione w klifach. Cap Canaille to jeden najwyższych klifów w Europie 350m. Jadąc dalej trafiamy na Cote d’Azur pełne zatłoczonych miejscowości turystycznych jak i wspaniałych skalnych urwisk. Czasem po zostawieniu samochodu przy drodze – parkuje się gdzie fizycznie uda się upchnąć samochód, można zejść w dół na plaże, na których woda i piasek rzeczywiście lśnią. Jednak i tu tłumy ludzi, a plaże symbolicznej wielkości.
Jadąc wybrzeżem mijamy co rusz gwarne miejscowości wypoczynkowe – trochę lenimy się na plażach, a ze skalistych wzgórz podziwiamy okolicę. I tak spędzamy prawie cały dzień. Po południu wstępujemy do osławionego Saint-Tropez. W porcie cumują setki jachtów – wyglądają na kosztowne, w końcu to miejsce wypoczynku wielu bogatych ludzi.

frape - 2012-04-07, 16:38

Ale miasteczko nas niestety nie zachwyca – jest bogato i tyle – poza tym zwykle przeciętne niczym nie wyróżniające się miejsce. Za to pobliska zatoka Golfe de Saint-Tropez jest malownicza – jednak droga biegnie blisko wybrzeża i można głównie ją podziwiać z jadącego samochodu. No chyba, że ktoś wynajmie sobie jachcik np. taki z Saint-Tropez.
Wracając z lekko wysuniętego w morze półwyspu jedziemy wzdłuż tej właśnie zatoki i tu miejsca zdecydowanie bardziej nam się podobają. Są plaże, skałki i nawet jest do nich dostęp. Fajnie tu więc zostajemy - La Gaillarde to dobre miejsce na dłuższy odpoczynek.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...ja-dzien-6.html

Komplecik - 2012-04-07, 18:17

Świetny fotograf :dobrarob ,no i miło jeszcze raz odświeżyć wspomnienia z południa Francji ;)
frape - 2012-04-09, 13:21

LA GAILLARDE - ST RAPHAEL - CANNES - NICEA - MONACO

TRASA 120km
http://maps.google.com/ma...,5,6,7&t=m&z=10

Pobliskie St Raphael to typowa miejscowość wypoczynkowa z piękną plażą I okolicą. Kilka kilometrów dalej wyłaniają się czerwone skały na pobliskich wzgórzach. Zaczyna wyglądać ciekawie. Na jednym z zakrętów widać miejsce do zaparkowania – warto – są tam śliczne czerwone skałki wpadające wprost to wody. Takie okolice lubimy – nie da się co prawda tutaj popływać bo morze jest zbyt wzburzone jednak amatorów połowu nie brakuje. Aż chciałoby się tutaj zostać na dłużej.

frape - 2012-04-09, 13:26

Cannes – tylko jak tu zaparkować. Rozglądamy się w prawo, rozglądamy w lewo – wszędzie morze piękne turkusowe i skałki a gdzie plaże?? Przy wybrzeżu ekskluzywne hotele, palmy i szczelnie wypełnione miejsca do parkowania – niekoniecznie oficjalne. Miasto wygląda sympatycznie – tylko te wszechobecne tłumy ludzi…. Decydujemy się zatem jedynie na pobieżne jego zwiedzanie.
Nicea z daleko zachęca do odwiedzin. Miasto położone nad zatoką z pięknymi plażami. Domki też niczego sobie. Wzdłuż wybrzeża ciągnie się kilku kilometrowy bulwar, a za nim piaszczysto/żwirowo/kamieniste plaże z niewielkimi skałkami.

frape - 2012-04-09, 13:32

Oprócz bogatych hoteli są tu także zwykłe piękne kamieniczki w stylu włoskim. Choćby dla nich i innych miejsc warto tu spędzić trochę czasu mimo, że miasto jest duże i gwarne. Za Nicea zatrzymujemy się na wzgórzach i jeszcze raz podziwiamy to miasto, tym razem z góry. Jadąc nadmorskimi serpentynami docieramy do Monaco, odwiedzamy je, i opuszczamy powoli gwarną Francję udając się do Włoch
p.s. południe Francji a szczególnie Lazurowe Wybrzeże jest fajne, ale ma jedną wadę - w wielu miejscach na parkingach przy plażach było ograniczenie wysokości do 2,0 czasem 2,1m :(

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...dzien-6_09.html

frape - 2012-04-09, 23:41

MONACO
Monaco to zupełnie inna bajka – to, że to raj finansowy widać na każdym kroku od samochodów, przez budynki po luksusowe łodzie – to najbardziej rzuca się w oczy. Ale przecież nie o przepych nam chodzi tylko o fajne miejsca. A tych w tym malutkim księstwie nie brakuje. Już na wjeździe witają nas flagami, to miłe z ich strony – tylko dlaczego powiesili je odwrotnie? :diabelski_usmiech Jazda do mieście nie należy do spokojnych – wiele tuneli, w niektórych są rozjazdy – gwarno i spory ruch na ulicy. Trochę kręcimy się po mieście – o parkowaniu nawet nie myślimy po prostu fizycznie nie ma gdzie.

frape - 2012-04-09, 23:49

Udaje nam się przejechać trasę taką pomalowaną w biało czerwone pasy – zainteresowani pewnie wiedzą o co chodzi. :szeroki_usmiech
Wjeżdżamy na górę tam parkujemy samochód. W pierwszej chwili w planach było zrobienie kilku ujęć na miasto, ale w pobliskim kościele ludzie wchodzą przez boczne drzwi i znikają :) . Drzwi nie wyglądały na „kościelne” sprawdzamy zatem co tam jest – okazuje się, że winda którą można zjechać prawie nad samo morze. Potem tylko spacerek i już przechadzamy się nadmorskim deptakiem. Gwarne, bogate państwo, ale wstąpić na chwilę nie zaszkodzi.

więcej zdjęć
http://osiolkiemprzezswia...co-dzien-1.html

frape - 2012-04-10, 23:05

SAN REMO -GENOVA - CREMONA - BRESCIA - LAGO DI GARDA - TRENTO

TRASA 460 km
http://maps.google.com/ma...2,13,14&t=m&z=7

Noc spędziliśmy na maleńkim campingu gdzieś za San Remo. Mieliśmy tam doborowe towarzystwo tzn był jeden rowerzysta i my :diabelski_usmiech . Camperem chyba nie udało by się tam wjechać gdyż camping położony jest na zboczu z bardzo stromym choć krótkim podjazdem. Wieczorem mieliśmy niesamowite widoki na pobliski port a jako, że była pełnia to mogliśmy się nimi zachwycać również w nocy. Natomiast rano obudził nas świt słońca.

frape - 2012-04-10, 23:20

Jeszcze trochę wzdłuż wybrzeża, ostatni rzut oka na morze i powoli zaczynamy nasz powrót przez góry - dlaczego tędy - bo akurat na mapie wyglądało, że najbliżej, a to że droga szerokości osobówki plus i nic więcej to już inna sprawa :szeroki_usmiech
frape - 2012-04-10, 23:37

A co to znowu morze? Nie to Lago di Garda, które objeżdżamy zachodnim brzegiem przejeżdżając niestworzoną ilość tuneli - warto, najlepiej jechać powolutku i szukać miejsc do przystanięcia. Zbocza gór w tym świetle wyglądają cudnie. Choć zapada już zmrok udaje się jeszcze znaleźć ujęcia.
frape - 2012-04-10, 23:59

TRENTO - BOLZANO - CORTINA D'AMPEZZA

TRASA 230 km
http://maps.google.com/ma...a=1,2,3&t=m&z=9
Po nocy spędzonej gdzieś w Trento obieramy kierunek na Dolomity. Kilka ostatnich ujęć (szczegółowo ten odcinek jest tutaj) 2012-02-24, 21:55
http://www.camperteam.pl/...er=asc&start=15

frape - 2012-04-11, 00:04

No i na koniec bo potem to padły baterie w dwóch aparatach no i trzeba było znów pojechać :diabelski_usmiech osiołkiem w alpy i dolomity :szeroki_usmiech

p.s.
Czy warto było jechać – bezsprzecznie tak :szeroki_usmiech
Czy warto było z nami jechać przez te wszystkie dni – oceńcie sami :szeroki_usmiech
Czy warto tam pojechać - decydujcie – przygoda czeka :spoko
:spoko :spoko


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group