Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Po Polsce - długi weekend 2012 na Podlasiu

Camper Diem - 2012-04-28, 19:32
Temat postu: długi weekend 2012 na Podlasiu
wyjazd na Podlasie planowaliśmy od kilku tygodni. jego kulminacja to kilka dni pobytu pod Białymstokiem, na camperteamowym spocie, ale wcześniej mamy zamiar zobaczyć kawał tego zupełnie nieznanego nam rejonu Polski.

kamper wczoraj został przygotowany do jazdy, dlatego dzisiaj z rana mogłem ruszyć jeszcze na 2 godziny do klienta. przyjemna praca, a na paliwo w jedną stronę zarobiłem :) po powrocie zapakowałem jeszcze 2 rowery, trochę jedzenia, ubrań... dzięki temu kiedy tylko dziewczyny wróciły ze szkoły zjedliśmy obiad i ruszyliśmy w drogę.

ruch samochodowy jak to w piątkowe południe spory, ale po pół godzinie udało nam się wyjechać z Gdańska. na stacji paliw Neste na Elbląskiej zaskoczenie- paliwo po 5,49. to efekt konkurencji, a możliwe że nawet wojny cenowej między wspomnianą stacją, a Macro/Lukoilem w Przejazdowie (5,50). A wszędzie indziej diesel droższy o conajmniej 30gr!

Gdańsk i naszą szarą codzienność ;) zostawiliśmy za plecami, przed nami przygoda. Po dwóch godzinach jazdy zatrzymaliśmy się na podwieczorek, wybór padł na Ostródę. tutaj w okolicy hotelu Villa Port, blisko jeziora i parku miejskiego z placem zabaw, znajduje się nowo zbudowany parking, z miejscami również dla autobusów, z czego skwapliwie skorzystaliśmy. byliśmy tutaj pół godziny, ale w przyszłości można planować nawet nocleg (N 53 42 24.11 E 19 57 27.72).

ruszyliśmy, mieliśmy jasno określony cel: Warszawa, parking pod Centrum Nauki Kopernik... przepiękna pogoda na dworze podsunęła nam szatański plan- po co pchać się do dużego miasta, jedźmy gdzieś nad wodę? zatrzymaliśmy się na stacji paliw, wertowali mapy i przewodnik, a także przeglądali relacje z podróży po Mazowszu na Camperteam. niestety nie znaleźliśmy żadnej interesującej miejscówki nad wodą, wybór padł więc na Pułtusk...

na miejsce dojechaliśmy o 19 i zatrzymaliśmy się na brukowanym rynku, podobno najdłuższym w Europie. część placu w dni targowe jest niedostępna do parkowania, ale odcinek od wieży ratuszowej do zamku jak najbardziej i mimo miejscami dużych pochyłości świetnie nadaje się na nocleg. bliskość komisariatu Policji dodaje poczucia bezpieczeństwa.





miłym akcentem był fakt, że niedaleko nas stał kamper z włoską rejestracją.



zjedliśmy kolację, bo najwyższy ku temu był czas. chwilę odpoczęliśmy, a później dzieczyny wzięły skakanki i poszły się bawić przed kamperem.



bawiły się świetnie aż do zmroku, my zrobiliśmy użytek z butelki Grants'a przezornie zakupionej w Lidlu :) to do tej pory najcieplejszy wieczór w tym roku! o godzinie 21 termometr wskazywał ponad 22 stopnie! przed snem dzieci obejrzały jeszcze bajkę, my też szybko zaśniemy...


BŁĘKITNY Team - 2012-04-28, 20:43

Szkoda że wcześniej nie pisałeś. Trzeba było pojechać do Nieporetu - Port Nieporęt. Jest tam wspaniała przystań, z kempingiem z dostępem do wody. Na miejscu jest sklep i restauracja, toalety i prysznice. Dodatkowo dla dzieci jest park linowy. Nasz mały 7 latek Mati bardzo go lubi. Dodatkowymi atrakcjami są wodowania i ruch żaglowy. Sezon rozpoczęty. CZasami z Cackami wybieramy się na sobotę i niedzielę. Tym razem w poniedziałek jeszcze pracuję a we wtorek ruszamy na Podlasie.

Jeżeli chodzi o Centr. Kopernika to się nie ociągajcie rano najlepeik około 8 po 8 podjechać to zaparkujesz pod samym cetrum potem będziesz miał problem. jezeli będzi eproblem to zaparkuj po trasą WZ prawie pod kolumną Zygmunta. Do CK będziecie mieli około 1000 m a na Starówkę 500m. Jadąc od Gdańska trasą mijasz Cytadelę, potem Starówkę i Skręcasz przed mostem w prawo i stajesz pod tym mostem. Są tam miejsca dla autobusów i sam osobowych rano będzie pusto. A jeżeli przejedziesz pod mostem (czyli w lewo bo w prawo wjazd na trasę) i następnie od razu w prawo 400 m i w lewo do centrum Kop.


Pozdrawiam
Tomasz :spoko

Camper Diem - 2012-04-29, 23:21

Danmex Team napisał/a:
Szkoda że wcześniej nie pisałeś. Trzeba było pojechać do Nieporetu - Port Nieporęt.

Nie pisałem wcześniej, bo to nagła zmiana planów ;) W każdym razie dzięki :ok

Ale dobrze wyszło z Pułtuskiem, sympatyczny nocleg.

Teraz jesteśmy w Białowieży, postaram się jutro coś napisać :spoko

BŁĘKITNY Team - 2012-04-30, 17:15

Nie ma co pisać Spotkamy się pewnie u Bogusia i Ewy :hello
Jutro rano ruszamy z Wałęsami z Konstancina.

Pozdrawiam :spoko

Camper Diem - 2012-05-03, 08:32

Tomek, odpowiedziałem Ci osobiście dlaczego Pułtusk więc już do tego nie wracam. nadrabiam część zaległości z relacji...

Poranek w Pułtusku

Wstaliśmy dzisiaj wcześnie, zdążyliśmy zobaczyć jeszcze wyjeżdżających Włochów.



Mariola wyskoczyła z Marianną na targ po świeże warzywa i po śniadaniu ruszyliśmy na spacer do pułtuskiego zamku. Minęliśmy górną bramę, weszliśmy na dziedziniec...











poszliśmy też do przystani nad Narew





Bardzo nam się podobał teren kompleksu hotelowego, bo taką rolę pełni współcześnie ten uroczy zamek. Jest park, jest czynna latem gastronomia, są gondole, którymi można popływać po Narwi...





zadbano również o dzieci



są korty tenisowe...



zamek w całej okazałości





za dolną bramą znajduje się amfiteatr. Zasiedliśmy w nim na chwilę...



by zobaczyć występ. dziewczyny pokazały układ choreograficzny, którego uczyły się na zajęciach tańca, zaśpiewały nam też piosenkę "Nad Gdańskiem zapada zmrok" :)

przy wyjściu widzieliśmy jeszcze tablicę pamięci saperów poległych przy rozminowywaniu ziemi pułtuskiej



Miejsce jest fascynujące, jednak w sezonie może być tłoczno. Na rynku nocleg darmowy, ale jak ktoś chce poczuć się bezpieczniej można wjechać na parking zamkowy za jedyne 25 zł. Niestety nie ma gdzie zrobić serwisu kampera, więc miejsce nie nadaje się na dłuższy pobyt...

Camper Diem - 2012-05-03, 11:09

Węgrów

z Pułtuska ruszyliśmy w kierunku Węgrowa.



Zaciekawił nas opis z przewodnika: „duży prostokątny rynek, barokowy Dom Gdański zbudowany przez kupców znad Motławy oraz znajdujące się w kościele NMP „zwierciadło Twardowskiego”, w którym ten słynny alchemik wywołał ponoć dla Zygmunta Augusta ducha Barbary Radziwiłłówny”. W kościele znajdować się miały również polichromie Michała Anioła zrealizowane tuż przed jego śmiercią...

Odnowiony rynek naprawdę wspaniały...



Dom Gdański okazał się taką sobie kamienicą...



Kościół z zewnątrz naprawdę robi wrażenie, zwiedzanie jest możliwe, ale na nieznanych nam warunkach.









Podane są numery telefonów (025-7925059 oraz 510703945), ale nikt nie odbierał więc z żalem musieliśmy odpuścić sobie tę atrakcję.

Camper Diem - 2012-05-04, 09:45

Św. Góra Grabarka i nocleg w Mielniku

z Węgrowa ruszyliśmy na „górę krzyży”, czyli Św. Górę Grabarkę. Rzeczywistość przerosła oczekiwania. Wrażenie zrobiła ogromna ilość krzyży przyniesionych przez wiernych, ale i odbudowana cerkiew (stara spłonęła podpalona w 1990 r.), z kopią jednej z najważniejszych ikon współczesnego świata, pozostającej na Świętej Górze Atos ikony Matki Boskiej Iwerskiej, przywiezionej tutaj przez greckich mnichów... wiąże się z nią legenda, iż pewnego dnia zniknie tak samo nagle i tajemniczo jak się pojawiła i będzie to znak rychłego końca świata...

studnia ze świętą wodą





historia ikony



reguły zwiedzania



wejście na górę. Po tych schodach pokutujący wchodzą na kolanach...





Pokutnicy poranione kończyny obmywają w strumieniu obok studni ze świętą wodą. Dla nich zawsze przygotowane są wiadra i szmatki.



krzyże, krzyże, krzyże...







wierni przynoszą je tutaj w różnych intencjach...







niektóre krzyże są dowodem pielgrzymek ekumenicznych



cerkiew pw. Przenajświętszej Ikony Matki Boskiej Iwerskiej, wewnątrz zdjęć robić nie wolno.





nasyceni energią tego miejsca mocy (tutejsza woda wg prawosławnych ma moc uzdrawiającą, a promieniowanie ziemi jest wyjątkowo korzystne) udaliśmy się do Mielnika. Zwiedziliśmy Cerkiew Narodzenia Bogarodzicy z ikoną Przemienienia Pańskiego.











Pani sprzątająca świątynie udzieliła odpowiedzi na kilka nurtujących nas pytań, a przybyły wkrótce proboszcz w pełni zaspokoił naszą ciekawość... mogliśmy ruszyć na miejsce noclegowe.

Na puste jeszcze pole namiotowe nie wjechaliśmy z powodu zakazu, ale było dużo miejsca na parkingu przy drodze.





Zakaz nie przeszkadzał kretynom na quadach i crossowych motocyklach rozjeżdżać pasa zieleni rozciągającego się wzdłuż Bugu (całe szczęście do zmroku zniknęli)...

nastał przepiękny zachód słońca, mogliśmy dziewczyny posłać do kampera. Pozostało tylko posprzątać ich rowery, piłki i resztę zabawek i sprzętów...





wieczór był udany, pozostał tylko jeden powód do zmartwień- lodówka nie chłodzi. Nie zdecydowałem się jej reperować tutaj na parkingu. Jutro podejmiemy decyzję co dalej.


łoś - 2012-05-06, 04:28

Cytat:
z Pułtuska ruszyliśmy w kierunku Węgrowa.

I udało Wam się ominąć Wyszków.
Zapewne z powodu pobytu Dzierżyńskiego na plebani w Wyszkowie :haha: :spoko

łoś - 2012-05-06, 04:44

A na poważnie to za Twoim przyzwoleniem affa, wzbogacę Twoją opowieść o kilka fotek z Wyszkowa. :spoko
Camper Diem - 2012-05-06, 22:22

łosiu, ominęliśmy dużo więcej ciekawych miejsc, ale wycieczka to zawsze kompromis :(

daj fotki z Wyszkowa, coś przy nich napisz- może następnym razem się zatrzymamy? ;)

Camper Diem - 2012-05-11, 14:10

cerkiew w Tokarach na Uroczysku Koterka

Wczesnym rankiem wyruszyliśmy do leśnego uroczyska zwanego Koterką. Znajduje się ono w pobliżu miejscowości Tokary, tuż przy granicy z Białorusią. Granica przebiega przez środek lasu, nie ma przejścia granicznego! Jak napisano kiedyś na Camperteam to naprawdę na końcu świata :)





zatrzymaliśmy się kamperem na parkingu tuż przed błękitną cerkiewką.



zbudowano ją w 1912 roku



ten przepiękny obiekt powstał w bardzo urokliwym miejscu. Budynek i otoczenie prezentują się oszałamiająco!





na teren świątyni można dostać się z trzech stron: z parkingu, przez furtkę w lesie oraz przez mostek rozpostarty nad bagniskiem.



woda z tutejszej studni ma moc uzdrawiającą.



dowody uzdrowień w postaci krzyży stoją dookoła cerkwi



ponieważ nie było nikogo, a drzwi były zamknięte postanowiliśmy napić się kawy na ławeczce przy sadzawce. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że w tak bajecznej scenerii jeszcze nam się to nie przytrafiło.





dziewczyny poszły liczyć żaby...





nagle pojawili się batiuszka, starosta i odźwierny i mimo zbliżającej się pory nabożeństwa dostąpiliśmy zaszczytu rozmowy z proboszczem, zwiedzenia cerkwi oraz zrobienia zdjęć. Cerkiew jest właśnie w trakcie nakładania nowych polichromii z okazji zbliżającej się setnej rocznicy powstania- stąd widoczne na zdjęciach stemple.





nie wiedzieliśmy, że czeka nas zaszczyt największy, bo możliwość 'przyłożenia się' (czyli ucałowania) do cudownej ikony patronki świątyni Matki Bożej Wszystkich Strapionych Radość



z żalem opuszczaliśmy to kolejne po Grabarce miejsce mocy...

Camper Diem - 2012-05-11, 14:49

Białowieża

w drodze do Białowieży zatrzymaliśmy się w Hajnówce zatankować paliwo i zrobić zakupy w Biedronce. Poźniej ruszyliśmy w kilkunastokilometrową podróż wgłąb puszczy.



w Białowieży wjechaliśmy na kemping u Michała (Krzyże 11, GPS: N 52 41 37,10 E 23 49 50,22). Warunki bardzo dobre, cena 70 zł za rodzinę 2+2, kampera i prąd, bardzo spokojnie.






Camper Diem - 2012-05-11, 15:10

rezerwat pokazowy żubrów

po południu wybraliśmy się na spacer do zagrody pokazowej żubrów. Po drodze mijaliśmy kamień wyznaczający środek geometryczny Puszczy Białowieskiej.



kilkaset metrów od kempingu rozpoczyna się około 3-kilometrowy szlak biegnący przez puszczę. Spacer jest bardzo przyjemny, ale wiele osób decyduje się na jazdę rowerem czy nawet samochodem.





do kasy rezerwatu dotarliśmy ok. 16.30 mieliśmy szczęście, wejście możliwe jest tylko od 10 do 17, samo zwiedzanie trwa kilkadziesiąt minut.



W parku obok żubrów zobaczyć można również rysia, wilki, żubronie, sarny, jelenie, dziki, łosie, koniki polskie...



najbardziej nas interesowały oczywiście żubry









ciekawostką był żubroń, czyli krzyżówka żubra z bydłem domowym, zwierzę o zdecydowanie większej masie od naszego króla puszczy



najbardziej wzruszyły nas za to małe koniki odpoczywające po upalnym dniu



koniki polskie to przecudnej urody zwierzęta



po zwiedzeniu rezerwatu zaczęliśmy się oglądać za pamiątkami. na jednym ze straganów dostaliśmy wodę, bo ta zabrana z kampera już się skończyła, kupiliśmy również miód z wędrownej podlaskiej pasieki, a Marianna zabrała stąd ze sobą pluszowego żubra.

W drodze powrotnej zainteresowała nas jedna z historii białowieskich



w głębi lasu stoi krzyż przypominający spaloną białowieską wieś



po powrocie na kemping dzieci zajęły się zabawą.



o 22 zapadła cisza...

eler1 - 2012-05-11, 18:57

affa napisał/a:
Węgrów
Podane są numery telefonów (025-7925059 oraz 510703945), ale nikt nie odbierał więc z żalem musieliśmy odpuścić sobie tę atrakcję.


Szkoda że Was nie spotkaliśmy to by coś załatwił :mrgreen: z proboszczem lub organistą mam inne telefony :bajer

Camper Diem - 2012-05-11, 19:01

eler1 napisał/a:
Szkoda że Was nie spotkaliśmy to by coś załatwił


oj szkoda, szkoda :(

nastawiliśmy się na zwiedzenie, nawet zza kraty kościół wygląda wspaniale :spoko

eler1 - 2012-05-11, 19:19

affa napisał/a:
nastawiliśmy się na zwiedzenie, nawet zza kraty kościół wygląda wspaniale :spoko
to zapraszam może kiedyś jeszcze zajedziecie przy okazji bo zostało jeszcze kilka obiektów w okolicy - np. zamki Liw i Starawieś oraz jeszcze jeden kościół poklasztorny moża i do Suchej :)
Camper Diem - 2012-05-11, 19:32

wprawdzie postanowiliśmy się na Węgrów obrazić, ale wiesz co? wpadniemy kiedyś :ok :spoko
Camper Diem - 2012-05-17, 09:49

w poszukiwaniu noclegu

zanim dotarliśmy do Białowieży mieliśmy zamiar odwiedzić inne miejsce noclegowe...

z Tokar wyjechaliśmy z zamiarem dotarcia do ośrodka wypoczynkowego w Dubiczach Cerkiewnych. w jednej z relacji camperteamowych został on dobrze oceniony...

zanim tam jednak dotarliśmy mijaliśmy lasy i podlaskie wioski. w jednej z nich (Zubacze) zatrzymaliśmy się na chwilę, bo zaciekawiła nas wiejska architektura.













sfotografowaliśmy licznie występujące tutaj bociany...









wracając do auta zauważyliśmy, że za zakrętem drogi widać kopułę cerkwi.



podjechalismy na parking i zrobiliśmy kilka zdjęć.





samochody pod cerkwią, śpiewy wewnątrz- niestety nie mogliśmy wejść do środka :(



cóż przyszło robić? jechać dalej.





drogi wszędzie asfaltowe, dobrej jakości, czasami tylko tak wąskie, że przy mijaniu z drugim pojazdem trzeba zjeżdżać na nierówne pobocze.

podczas dalszej jazdy natknęliśmy się m.in. na ciekawą cerkiew cmentarną w miejscowości Czeremcha...



w dalszej drodze natrafiliśmy na przepiękną cerkiew w miejscowości Kleszczele. zatrzymaliśmy się tuż przed nią.







trwało nabożeństwo, nie mogliśmy zajrzeć do środka :(



ruszyliśmy w drogę. dojechaliśmy do Dubicz Cerkiewnych, ale ośrodek wypoczynkowy okazał się nieczynny... cóż robić? lodówka nie działa na gazie, musimy podłączyć się do prądu, jedziemy więc co Białowieży!

Camper Diem - 2012-05-19, 20:40

w Białowieży zostaliśmy na noc...

rano wybraliśmy się na wycieczkę rowerową po okolicy. jedną z tutejszych atrakcji jest możliwość przejechania się drezyną, widzieliśmy takową w oddali...



droga prowadziła wśród pól...



do Restauracji Carskiej, którą chcieliśmy zobaczyć pozostał jeszcze kilometr.



ostatnie kilkaset metrów trasy było bardzo malownicze, w przeciwieństwie do reszty odcinka sporo cienia...



budynek restauracyjny zrobił na nas ogromne wrażenie, ale nie zaglądaliśmy do środka- ceny tutaj są bardzo wysokie, co potwierdził kamperowiec ze Śląska, który wybrał się tutaj po nas.





dziewczyny nie chciały nawet lodów, bardzo chciały za to zobaczyć parowóz i drezyny...







niełatwo było dzieciom wytłumaczyć, że służyło to do nalewania wody do parowozu...



z Białowieży Towarowej pojechaliśmy dalej wykonując małą pętle wokół miasteczka.





wjechaliśmy do Parku Carskiego w poszukiwaniu lodów, ale nie znaleźliśmy nic interesującego. Restauracja Pałacowa mieści się w nowoczesnym budynku Muzeum Białowieży, zupełnie nas to zniechęciło. zrobiliśmy zdjęcia zabudowań carskiego pałacu wraz z przepiękną Bramą Carską...





i wyjechaliśmy z parku. kiedy zorientowaliśmy się, że Szlak Dębów Królewskich, kolejna atrakcja okolic Białowieży, nie mieści się w zakresie możliwości naszej najmłodszej rowerzystki, udaliśmy się na kemping. w markecie po drodze kupiliśmy duuuże lody, które spałaszowaliśmy zaraz po przyjeździe :) potem był odpoczynek, aż przyszła pora obiadu, więc odpaliliśmy grilla...





a po posiłku trochę ruchu- zabawa z zapoznanymi na kempingu dziewczynami.



znaleźliśmy drzewa na kórych mogliśmy powiesić hamak, dziewczyny z radością z niego skorzystały.



dzieci, których na kempingu przybywało, zajęte były sobą, rodzice mogli więc poudzielać się towarzysko. kamperowicze ze Śląska zaprosili nas na kawę i ciasto...



wieczór minął nam beztrosko, byliśmy zadowoleni z decyzji o pozostaniu na kempingu na jeszcze jedną noc!

Camper Diem - 2012-05-20, 09:49

od Białowieży po Kruszyniany

wyspaliśmy się dzisiaj bardzo dobrze. zjedliśmy śniadanie i przyszedł czas wyjazdu, w czasie gdy pakowałem kampera, wylewałem nieczystości dziewczynki po raz ostatni bawiły się z dzieciakami zapoznanymi na kempingu :)





w puszczy znaleźć można wiele starych drzew, ale w pobliżu Pogorzelec wytyczono ścieżkę edukacyjną. jej rolą jest nie tylko zaprezentowanie wyjątkowych okazów dębów. poprzez nazwanie ich imionami historycznych królów i książąt nadano temu miejscu rolę edukacyjną. w sezonie gmina pobiera niewielką (2 zł) opłatę za wstęp... tak więc pierwszy postój zaliczyliśmy na parkingu przy Dębach Królewskich.



zanim ruszyliśmy na szlak Ola musiała odbyć lekcję skrzypiec... na kempingu nie chcieliśmy przeszkadzać, tutaj byliśmy bezkarni :)

w końcu mogliśmy rozpocząć zwiedzanie.







z daleka widzimy pierwszy okaz



wkraczamy na ścieżkę poprowadzoną przez puszczę...





kolejny dąb



człowiek, nie tylko ten najmniejszy, przy tych monumentalnych drzewach wygląda skromnie ;)





przy każdym z eksponatów umieszczono tabliczkę informacyjną...



na moment zatrzymaliśmy się nad malowniczą rzeką Łutownia.





szlak obejmuje ponad 20 dębów. wg informatora przejście zajmuje kwadrans, my spędziliśmy tutaj prawie godzinę... trasa przebiega w cieniu drzew mimo to do kampera wróciliśmy lekko zmęczeni ;)



następnym punktem naszej wyprawy było Sioło Budy.



rozpoczęliśmy od zwiedzenia skansenu, czyli starej chałupy, do której weszliśmy przez uchylone drzwi.













w tym momencie wkroczył pan, który wyprosił nas na zewnątrz- drzwi zostawił otwarte przez nieuwagę, a zwiedzanie możliwe tylko z przewodnikiem o pełnych godzinach, bilety można kupić w karczmie... no ale my już niechcący zwiedziliśmy ;)

na terenie kompleksu agroturystycznego można wynająć pokoje, m.in. w tych uroczych domkach





przyjechaliśmy tutaj skosztować dobrej ponoć kuchni. wspaniała pogoda pozwoliła na konsumpcję na zewnątrz.



na początek zamówiliśmy rosyjskie piwo, które polecamy!



przyniesiono nam 1-majową kartę dań...





zdecydowaliśmy się na rosół, solijankę, bliny z łososiem, a młodsza córka na kotlet z kurczaka, ale tradycyjnym zwyczajem każdy skosztował wszystkiego. obiad nie był suty, ale smaczny, zapłaciliśmy 90 zł.



mogliśmy ruszyć w dalszą drogę, na wszelki wypadek wróciliśmy do głównej drogi z Białowieży. w Hajnówce zatrzymaliśmy się pod cmentarzem żołnierzy radzieckich (wyzwoliciele? najeźdźcy?).



naszym celem była jednak cerkiew... niestety zamknięta :(



zwróciliśmy również uwagę na pobliski kościół parafialny.



a później rozpoczęliśmy poszukiwanie apteki- skończył się zyrtec, alergik w okresie pylenia jest od niego uzależniony :(

jeździliśmy od jednej do drugiej (wiwat nawigacja!), w końcu udało nam się znaleźć informację o placówce pełniącej dyżur...

później natrafiliśmy na najsłynniejszą hajnowską świątynię.









uznaliśmy, że nasze stroje nie spełniają wymagań obyczajności opisanych na drzwiach wejściowych, nie chcieliśmy naruszać powagi miejsca.



do kampera nie mieliśmy daleko, ale nie chciało nam się przebierać i wracać do cerkwi.



upał stał się męczący, chcieliśmy pojechać nad wodę, nad Zalew Siemianowski, do Rybaków opisanych na Camperteam. kiedy już nam się udało znaleźć odpowiednie miejsce nieopodal nas rozpoczęła się impreza, która pewnie potrwa przez cały długi weekend, czekała nas więc ewakuacja...



kolejny pomysł to Kruszyniany... po drodze zatrzymaliśmy się zrobić fotkę przy kultowym, znanym nam tylko ze zdjęć, obiekcie ;)



błyszczące kopuły cerkwi w Gródku zmusiły nas do zboczenia na chwilę z trasy.











za Gródkiem na chwilę wjechaliśmy na drogę krajową prowadzącą do przejścia granicznego...



skręciliśmy na Kruszyniany i tutaj zaskoczenie- skończył się asfalt :(



jechaliśmy powoli, ze względu na nierówności, ale kierowcy osobówek co rusz wznosili tumany kurzu. całe szczęście to tylko kilka kilometrów.

Kruszyniany minęliśmy i wjechaliśmy na drogę gruntową prowadzącą nad Zalew Ozierany.





przy drodze co rusz stały tajemnicze "Lasowidy"





nad zalewem zastaliśmy sporo turystów. z namiotami, z przyczepą kempingową, jednodniowych turystów z osobówką oraz grupę mężczyzn, którzy przyjechali tutaj busem uznając, że to najlepsze miejsce na libację???

byliśmy zmęczeni więc chcieliśmy tutaj zostać na noc, ale kiedy tuż przy nas rozbiła się grupa młodych ludzi z głośną muzyką i zaczęli rozpalać ognisko w bezpośredniej odległości od naszego samochodu zdecydowaliśmy się przemieścić do Kruszynian. obsługa restauracji tatarskiej nie miała nic przeciwko nocowaniu na ich parkingu...

Kotek - 2012-05-20, 12:09

Kapitalnie się czyta i ogląda Wasze relacje, dzięki wielkie za to co jest i proszę o więcej.
:roza: :roza: :roza: :roza: i :pifko

Pozdrawiam serdecznie Danka.

Bystrzaki - 2012-05-20, 18:18

Bardzo fajna wyprawa Czekamy na więcej :spoko
Camper Diem - 2012-05-20, 18:23

dziękuję za dobre słowo :ok
a skoro się podoba zapraszam na ciąg dalszy :spoko

noc na parkingu przed restauracją minęła nam bardzo spokojnie. po śniadaniu i obowiązkowej, o ile tylko warunki pozwalają, lekcji skrzypiec ruszyliśmy zwiedzić miejscowe atrakcje.



dosłownie po drugiej stronie ulicy znajduje się wejście do parku, a w nim zabytkowy meczet.







nieśmiało zbliżyliśmy się do wejścia.



nie znaliśmy zupełnie zasad panujących w islamskiej świątyni, nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać. a w środku młody Tatar opowiadał o swojej kulturze i religii. opowiadał wyuczone formułki i czynił to dosyć szybko, ale był bardzo sympatyczny i chyba autentyczny, tym nas właśnie urzekł. on opowiadał, a my oglądaliśmy wnętrze.





za plecami mieliśmy babiniec.



jeden z gości czuł się tutaj jak u siebie w domu, może dzieje się tak dzięki dywanom, które znajdują się w każdej islamskiej świątyni?



Tatar-przewodnik opowiedział nam m.in. historię skąd się jego ziomkowie wzięli w okolicy, pokrywało się to z wiadomościami powziętymi przez nas do tej pory- król Sobieski zapisał okoliczne ziemie Tatarom, gdyż nie było go stać na żołd dla żołnierzy tej nacji walczących z nim przeciwko Turkom, a jako najemnicy byli gotowi przejść na stronę wroga...

obecnie w Kruszynianach żyje dziewięcioro Tatarów, społeczność powoli się odradza.

oprócz meczetu znajduje się tu również mizar, czyli cmentarz.



na cmentarzu znajdują się groby od początków tatarskiego osadnictwa, gdyż, co było dla nas zaskoczeniem, raz pochowany muzułmanin nie może zostać przeniesiony w inne miejsce i mimo, że groby zapadają się, niszczeją, są trwałą pamiątką wielu pokoleń...

tradycyjnie na tatarskim grobie stawiano kamienie, później przybrały one formę pomników. współcześnie, wobec często mieszanych małżeństw, groby nierzadko nie różnią się od najpopularniejszych polskich grobów, katolickich...











opuściliśmy mizar. byliśmy świadkami walki bocianów? rodzice bronili gniazda przed jakimś natrętem??



wieś znajduje się na końcu świata, a na jej końcu znajduje się Zajazd na Krańcu Świata, z tatarskim jadłem...



obok stoi Dworek pod Lipami, czyli agroturystyka-kemping, w której również można skosztować kuchni tatarskiej.





postanowiliśmy jednak pozostać wierni restauracji, z której parkingu skorzystaliśmy w nocy. w odróżnieniu od wcześniej wymienionych tą kieruje rodowita Tatarka, Dżenneta Bogdanowicz.







zanim zasiedliśmy przy obiedzie obeszliśmy gospodarstwo. zajrzeliśmy do autentycznej jurty...



i odwiedziliśmy koniki...



pierekaczewnik to najbardziej znana potrawa regionalna (białoruska i tatarska), objęta ochroną w Unii Europejskiej.



pieczenie trwa kilka godzin, mieliśmy szczęście, bo wiele osób po nas musiało obejść się smakiem!



pierekaczewnik to przekładaniec z cienkich płatów ciasta makaronowego z farszem mięsno-warzywnym, wszystko zwinięte jak skorupa ślimaka :) ale i inne potrawy nas zachwyciły- podano nam jeczpoczmaki, czyli farsz mięsny w cieście francuskim, zupę cymes z dużą ilością marchwi i ziemnaczanymi kluseczkami, manty czyli pierogi gotowane na parze z twarogiem na słodko...





Pahlava, czyli słodkie bułeczki zabraliśmy ze sobą, bo jedzenia było bardzo dużo.



dziewczyny mimo wszystko znalazły miejsce na lody... a były to nie byle jakie lody, serwowane z obwoźnej lodziarni, lody słynnego Matczaka z Sokółki :)


Camper Diem - 2012-05-20, 22:30

dalsza część dnia to przejazd do Wasilkowa na zlot, ale droga była kręta ;)


kilka kilometrów od Kruszynian leżą Krynki. znane są z bodaj najbardziej skomplikowanego ronda w Polsce, a może i na świecie? łączy aż 12 dróg!





W Krynkach dawniej znajdowała się duża społeczność żydowska. pozostała po niej bożnica...





oraz ruiny Wielkiej Synagogi...





zobaczyliśmy, aczkolwiek nie zwiedziliśmy, również cerkiew.







wróciłem do samochodu i ponieważ stał pod skosem zauważyłem wylewający się płyn chłodzący... chłodnica?



ruszyliśmy w dalszą drogę do Bohonik, gdzie czekał nas kolejny meczet.



nie ma tutaj parkingu, zatrzymaliśmy się więc na drodze...



od razu skierowaliśmy się do meczetu.





kiedy wchodziliśmy do środka poprzednia grupa akurat wychodziła, mogliśmy więc w spokoju zwiedzić, zrobić zdjęcia...







wnęka wyznacza kierunek modłów (Mekkę), na schody (drugi stopień) wchodzi imam głosząc słowo Allacha...



w przypadku dużej ilości wiernych na nabożeństwie młodzi mężczyźni odsyłani są na balkon.



swoboda podczas pobytu w meczecie zamieniła się w znudzenie. oczekiwaliśmy na powrót przewodnika, ale ten był zajęty rozmową biznesową. okazał się on imamem, dla którego pobyt tutaj to nie tylko posłannictwo, ale i określone korzyści majątkowe. wszystko można zrozumieć, ale najwyraźniej nas zlekceważył, postanowiliśmy więc zrezygnować z oczekiwania...

reasumując nasz pobyt w Bohonikach- piękny meczet, ale nie podobało nam się tutaj, mało klimatycznie :(

w dalszej drodze zatrzymaliśmy się na chwilę przy cerkwi św. Aleksandra Newskiego w Sokółce, aktualnie odnawianej.





naszą uwagę przykuła również cerkiew w Czarnej Białostockiej.







żółcień na jej kopułach zastępuję złoto. uczyniono to zapewne z powodów ekonomicznych, ale nam się bardzo podobało. przez uchylone drzwi zajrzeliśmy do środka.



mijaliśmy jeszcze cerkiew w Wasilkowie, ale zmęczenie kazało nam jechać dalej...



po chwili dojechaliśmy na kemping Jard w Wasilkowie, miejsce zlotu Camperteam. na początek zrobiliśmy serwis kampera, a potem ustawiliśmy się na wybranym przez nas miejscu.



Bogusław, organizator zlotu, jak tylko przyjechał przyszedł się przywitać.



szybko jednak musiał nas opuścić, bo nadjechała kolejna załoga.



w sumie było 6 czy 7 kamperów...



środa to dzień wolny na zlocie, więc do wieczora leniuchowaliśmy.




Camper Diem - 2012-05-21, 15:28

na rowerach do Parku Dinozaurów

opuściliśmy zlotowisko i udaliśmy się na rowerach do położonego w Jurowcach Parku Dinozaurów. dzieci nie wiedziały, bądź udawały, że nie wiedzą dokąd jedziemy :)





to dokąd jedziemy? ;)



kilkaset metrów przejechaliśmy poboczem asfaltowej drogi.



później skręciliśmy w drogę gruntową...



piasek niestety przeszkadzał, a czasami wręcz uniemożliwiał jazdę!



w końcu dotarliśmy na miejsce.



na dużym trawniku nieopodal parku mnóstwo ludzi urządziło sobie piknik.



najpierw zapiąłem rowery, kaski niestety musiałem zabrać ze sobą.



mogliśmy usiąść i w spokoju zjeść lody.



a później weszliśmy do samego parku...









zapłaciliśmy 56 zł. atrakcją tutejszego parku są dźwięki emitowane przez makiety gadów... niestety park sprawia wrażenie skromniejszego niż inne odwiedzone wcześniej dinoparki :( dzieciom się podobało, ale najbardziej ucieszyły się przy wyjściu, albowiem udaliśmy się na plac zabaw, a konkretnie na dodatkowo płatny park linowy oraz dmuchaną zjeżdżalnię.

















dla uspokojenia chwilę kontemplowaliśmy mniej i bardziej ożywione stworzenia w oczku wodnym ;)





wracaliśmy tą samą drogą. Marianna i tym razem spisała się na medal, ale to był kres jej możliwości. zresztą wszyscy z radością ujrzeliśmy tablicę informacyjną.



za moment już byliśmy na kempingu...

Camper Diem - 2012-05-21, 21:32

czwartek na zlocie

kemping jard w Wasilkowie wybrany przez Bogusława na miejsce zlotu okazał się bardzo przyjazny. na początek zaoferowali ceny 16 zł o kampera plus ewentualnie 8 zł za prąd, oficjalne ceny oczywiście są wyższe.



zaoferowano nam również obiady w cenie 10 zł, postanowiliśmy więc dzisiaj skorzystać. po chwili odpoczynku po wycieczce rowerowej ruszyliśmy do kempingowej restauracji na domowy 2-daniowy obiad.



popołudnie dziewczyny spędziły m.in. na malowaniu kamieni, wykorzystując specjalnie kupione do tego celu farby akrylowe.



o zmierzchu ruszyliśmy na ognisko.





kiełbaski smakowały znakomicie :)



położyliśmy dzieci spać i mogliśmy zostać na imprezie.





Bogusław 2 lata trzymał "pepeszę", dzisiaj wreszcie mógł jej użyć :)



dziękowaliśmy wielokrotnie gospodarzowi za zaproszenie, jego twarz cały czas była uśmiechnięta, jednak w tle przewijał się dramat- kamper, który uległ w kwietniu poważnej awarii nie został przez mechanika naprawiony na czas i gospodarze zmuszeni byli korzystać z pokoju hotelowego. przykre to... atmosfera na zlocie jednak była wspaniała, to z pewnością na chwilę chociaż pomogło im zapomnieć o problemie.

tę noc, bo położyliśmy się grubo po północy, spędziliśmy na wspólnych śpiewach przy ognisku, gdzie z gitarą zasiadł maestro Mazurek :)


Camper Diem - 2012-05-21, 22:16

wycieczka do Białegostoku

zbiórkę wyznaczono przy bramie na godzinę 10. była nas mała grupka...



postanowiliśmy dłużej nie czekać i ruszyliśmy na przystanek.



do przejścia mieliśmy kilkaset metrów.



po kilku minutach dogoniła nas ostatnia grupa wycieczkowiczów.



po pół godzinie wylądowaliśmy w Białymstoku, gdzie wpadliśmy na przewodnika...



który od razu zaczął snuć opowieści o historii i teraźniejszości miasta. I zaprowadził nas do kościoła św. Rocha.



kościół zbudowany jest na planie gwiazdy, chociaż w środku tego nie widać. gwiazdy są za to głównym elementem przewijającym się w jego konstrukcji, posadzkach, elewacji i zdobieniach...





wnętrze świątyni bardzo nam się wszystkim podobało, na równi z interesującymi opowieściami przewodnika.



największe wrażenie wywarła duża jasność mimo braku oświetlenia- wszystko dzięki przeszkleniu w dachu.



kościół znajduje się na wzniesieniu, podobno powstał w ramach programu budowy sieci świątyń wzdłuż naszych granic, usytuowanych tak, by z poprzedniej było widać kolejną, itd... obecnie po prostu góruje nad miastem, dodatkowo oferując przepiękną panoramę ze wzgórza!

poniżej widok na ul. Lipową prowadzącą do rynku, która według aktualnych zamysłów ma stać się deptakiem...



u podnóża kościoła postawiono pomnik ofiar smoleńskich...



trzeba przyznać, że idealnie pasuje do otoczenia!



w Smoleńsku zginął Miron Chodakowski, arcybiskup prawosławny, bardzo szanowany na Podlasiu. pochowany został w cerkwi monasterskiej w Supraślu. przypomniało nam to, że połowa mieszkańców Białegostoku to prawosławni- udaliśmy się więc do cerkwi.



w Soborze św. Mikołaja zdjęć robić nie wolno. nie każdy tym się przejmował, my uszanowaliśmy zasady zwiedzania.

cerkiew zrobiła na nas ogromne wrażenie. znajdują się tutaj relikwie św. Gabriela, którego ciało w niezmienionej od chwili śmierci postaci spoczywa w małej trumience... brzmi to dziwnie, dla wiernych to cud!

potem grupa przeszła pod pomnik Żydów eksterminowanych i zamordowanych w czasie II wojny światowej. aż trudno uwierzyć, że dawniej Żydzi byli największą społecznością w mieście!

ja zbłądziłem trochę i z grupą spotkałem się dopiero przy rynku, bardzo charakterystycznym, bo trójkątnym, zwężającym się w kierunku Pałacu Branickich :)





przy rynku znajduje się pomnik marszałka Piłsudskiego...



oraz Katedra Białostocka...





kościół Wniebowzięcia NMP jak i cały Białystok wiele zawdzięcza rodowi Branickich, o czym świadczą tablice w świątyni. ostateczne efekt jest jednak dziełem niezliczonej ilości osób i trzeb przyznać, że kościół jest wyjątkowy!







znajduje się tutaj wierna kopia Madonny z Ostrej Bramy, namalowana w 1927 roku przez znaną malarkę wileńską Łucję Bałzukiewicz.



następnie przeszliśmy pod Pałac Branickich. do parku nie wchodziliśmy główną bramą (Bramą Gryfa), ale mamy jej zdjęcie:



"Wersal Podlasia" od frontu...





i wewnątrz...



budynek należy obecnie do Uniwersytetu Medycznego, który opiekuje się nim bardzo dobrze :)



kilka minut przebywaliśmy w przepięknej Auli Wielkiej, gdzie poznaliśmy historię pałacu . zajrzeliśmy do kaplicy ze wspaniała kopułą...



kopią figurki Matki Boskiej z hiszpańskiego klasztoru Montserrat... podobno dotknięcie przynosi szczęście!



znajduje się tutaj również fotel papieski...



jeszcze spojrzenie na ledwie co odnowione ogrody pałacowe...



przepiękny Pawilon pod Orłem...



na tym zakończyliśmy zwiedzanie. to była bardzo piękna wyprawa, ale ze względu na upał bardzo męcząca. nie bacząc na innych poprosiliśmy gospodarzy o wskazówki jak dotrzeć na autobus. okazało się, że większość wycieczki, razem z przewodnikiem, poszła za nami :)

jeszcze tylko jedno spojrzenie na rzekę Białą i wsiadamy w autobus do Wasilkowa...

Camper Diem - 2012-05-22, 06:09

piątek na zlocie

w piątek w Wasilkowie było już kilkanaście załóg, a w międzyczasie 2 kampery wyjechały. przybyło dzieci, które wspaniale się bawiły.
my całe popołudnie odpoczywaliśmy po wyczerpującej wycieczce. wieczorem zaczęło padać, impreza przeniosła się do sali...

były tańce męskie...



i tańce klasyczne...



był również czas na rozmowy :)



więcej nie widzieliśmy, położyliśmy się spać wcześniej przed wycieczką do Supraśla...

Camper Diem - 2012-05-27, 19:31

wycieczka do Supraśla

dzisiaj zaplanowano wycieczkę rowerową do Supraśla. 13 km to zbyt duży dystans dla Marianny, więc zdecydowaliśmy się na komunikację miejską. w międzyczasie gospodarze zaoferowali podwózkę, z propozycji skrzętnie skorzystaliśmy. pod monastyr dotarliśmy jednocześnie z rowerzystami, tuż przed godziną 11, na którą mieliśmy rezerwację w Muzeum Ikon.

mimo, że było nas bez mała 40 osób zdecydowano się wpuścić całą grupę jednocześnie i przyznać trzeba, że limit 25 osób na grupę ma sens, inaczej jest zbyt tłoczno. zwiedzanie muzeum odbywa się z przewodnikiem, który wprowadza nas w inny nieznany świat...

stare wnętrza budynku stwarzają odpowiednią atmosferę do ekspozycji tych niesamowitych dzieł.







bardzo ważną rolę odgrywają iluminacje, ale i drapowany materiał udający pajęczyny, polichromie, fototapety ze zdjęciami z uroczystości prawosławnych...







kolekcja podróżnych dewocjonaliów





zajrzeliśmy do warsztatu ikonopisarza...



kolejne ikony... ich mnogość sprawia, że powszednieją ;-)





niektóre zapamiętaliśmy bardziej. na przykład ikona św. Gabriela, którego relikwie przechowywane są w Białymstoku...



duże wrażenie robi ikona św. Mikołaja, postaci popularnej wśród dzieci, wśród panien. pierwszym przynosi prezenty, drugim wymarzonego męża...



kulminacyjny moment zwiedzania następuje w sali z ikonami pochodzącymi ze starej cerkwi wysadzonej w czasie II wojny światowej przez Niemców. w takt wydobywających się z głośników dźwięków wybuchów sugestywnie gasną światła...

ikony w formie polichromii na ścianach dawnej świątyni wykonane zostały w 15-16 wieku przez mnichów z Grecji i Serbii. udało się uratować (poskładać z niewielkich ocalałych kawałków) tylko część...







kończymy wycieczkę dziękując przewodnikowi, panu Janowi Grigorukowi. na moment wpadamy jeszcze do galerii ulokowanej w piwnicy, gdzie nabywamy kota do naszej domowej kolekcji oraz ikonę św. Mikołaja do kampera :)



ponaglani opuszczamy muzeum, gdyż grupa z przewodniczką ruszyła na zwiedzanie cerkwi monasterskiej. dołączamy do reszty i wchodzimy do świątyni. mnich informuje nas, że musimy poczekać na oprowadzenie oraz, że robienie zdjęć wymaga zgody Przełożonego. cóż, każdy klasztor ma własne zasady, akceptujemy je... reszta grupa włącznie z przewodniczką sytuację widzi inaczej- mnich jest nieprzyjemny, "tamci" mogą robić zdjęcia, gdyż są lepsi i lepsiejsi... niesprawiedliwa ocena, szczególnie dziwi nas postawa przewodniczki :(

wychodzimy z cerkwi. jest odnawiana, podobno czynione są starania, by tak jak w poprzedniej polichromie wykonali Bracia z Grecji i Serbii- byłoby to wspaniałe i symboliczne wydarzenie!



chwilę oglądamy jeszcze zabudowania klasztorne...







opuszczamy klasztor, w końcu rozpoczynają się opowieści o historii klasztoru, o Supraślu...





dowiedzieliśmy się, że podobno cerkiew wysadzili nie Niemcy, ale sami prawosławni za 2 butelki wódki... ta opowieść to słodka zemsta na mnichu z monasteru ;-)

przewodniczka pokazuje nam też kościoły i główną ulicę z domami tkaczy...



w ten sposób dochodzimy do kresu naszej wycieczki. zatrzymujemy się przy Pałacu Bucholtza...







tutaj pani przewodnik opowiada nam dzieje rodziny Supraślskich przemysłowców... a później żegnamy się, to wszystko Supraśl to niewielkie miasto :)

na chwilę wchodzimy do księgarni, w drogę powrotną do Wasilkowa zabierają nas zlotowicze z okolic Lidzbarka Warmińskiego.



jak tutaj nie wierzyć w znaki? odbywamy darmową przejażdżkę samochodem Elnagh King, który był w sferze naszych marzeń, oczywiście zanim zdecydowaliśmy się na naszego Eura Mobile :)

tymczasem kierowca Elnagh'a, Jan, bezpieczne dowiózł nas na kemping...

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2012-05-27, 21:18

jak zwykle piekne zdjecia i ciekawa relacji.Co z lodowka,zginal temat.Nam moze sie uda miec nowa ze starego rocznika,ale zobaczymy co wyniknie za miesiac,Pozdrawiam.Na temat lekcji....napisze na pw.Barbara
Camper Diem - 2012-05-28, 05:50

Basia, lodówka czeka na swoją kolej, na razie skrzynia z samochodu wyjęta :gwm
Camper Diem - 2012-05-28, 05:55

sobota na zlocie

przed wycieczką do Supraśla nic się ciekawego nie działo, większość odsypiała piątkowe imprezowanie...

w Supraślu było sympatycznie, a po powrocie od razu udaliśmy się do stołówki na obiad. dzisiaj zapowiadane kartacze... chciałbym napisać, że były smaczne, ale były takie sobie, w dodatku chłodne... zlotowicze, którzy do sali przyszli po nas również narzekali na temperaturę potrawy, ale jak się później dowiedzieliśmy, zwrócili uwagę obsłudze i ich kartacze zostały wymienione. nam aż tak nie zależało, nie były warte grzechu ;)

po obiedzie w kempingowym sklepie kupiliśmy litewskie piwo, które okazało się trochę zbyt mocne, ale z ciekawości wypiliśmy do końca ;)



dzieci się bawiły, my leniuchowaliśmy. krótki spacer wykorzystaliśmy na obserwację wasilkowskiego księżyca.







Ośrodek Wypoczynkowy Jard od frontu



wieczorem rozpoczęła się impreza w sali, normalna powtórka z rozrywki ;-) my ostatni wieczór woleliśmy spędzić na dworze. ponieważ nikt więcej się nie garnął z pomocą jednego z kamperowiczów rozpaliliśmy ognisko. dopiero wtedy dołączyło do nas więcej osób. były rozmowy, ale brakowało nam gitary Mazurka...

rozmowy pożegnalne się przeciągały, ale wszystko co dobre się kiedyś kończy- jutro wyjazd, trzeba się wyspać! jeszcze tylko rzut okiem na księżyc...



i dobranoc!

Camper Diem - 2012-05-28, 06:05

jarmark w Kiermusach i powrót do domu

rano kiedy szykowaliśmy się do wyjazdu kamperowy sąsiad poinformował nas, że pół godziny wcześniej jeden ze zlotowiczów po nieszczęśliwym upadku został zabrany przez pogotowie- szok!

nasza obecność nic tutaj nie da, więc zgodnie z planem kierujemy się do Kiermus. ciasno, na parkingach nie ma wolnych miejsc, zatrzymujemy się więc przy drodze.



do jarmarku mamy kilkaset metrów, szybko dochodzimy do bramy.



lokalizacja jarmarku rewelacyjna, nie w mieście, a na łonie natury, wśród drzew. nasz gdański Jarmark Dominikański się chowa!



przez siatkę można podglądać żubry...



kupić tu można wszystko...











mieliśmy możliwość posłuchania muzyki ludowej...



spotkaliśmy kilka załóg zlotowych, które podobnie jak my w drodze powrotnej zajrzały do Kiermus. postraszyli nas, że drogą na której się ustawiliśmy nie wyjedziemy z jarmarku, a od strony Tykocina jest taki tłok, że osobówki muszą lusterka składać żeby się wyminąć... później okazało się, że droga wyjazdowa jest, może momentami niezbyt szeroka i na odcinku kilkuset metrów brukowana, ale wyjechaliśmy bez żadnego problemu :) przed wyjazdem jeszcze kupiliśmy pamiątki- dla nas dwie charakterystyczne kocie figurki i wspaniałą filiżankę dla babci... nabyliśmy też pyszny lokalny chleb razowy i twaróg z ziołami.

jak już wspomniałem w końcu wyjechaliśmy z jarmarku i czekała nas bardzo długa droga do domu...



po drodze zajechaliśmy na moment do Janowa pod pomnik 110 Rezerwowego Pułku Ułanów



kiedy odsłaniano pomnik w październiku 2011 roku postanowiliśmy odwiedzać go raz w roku, a już na pewno zawsze kiedy będziemy w pobliżu, i zapalać znicz pod tablicą pamięci naszego krewnego.



jadąc dalej szukaliśmy miejsca na obiad, a właściwie na przekąskę zamiast obiadu, bo w domu oczekiwała nas babcia z ciepłą kolacją... zatrzymaliśmy się dopiero w miejscowości Grom, gdzie naszą uwagę przykuł wspaniały plac zabaw zbudowany najprawdopodobniej przez Orlen...



rano na Podlasiu był upał, po południu na Mazurach było wietrznie i zimno! zdziwieni zmianą pogody ubraliśmy dziewczyny, które pobiegły się bawić...



















w międzyczasie rozgrzaliśmy się herbatą (na dworze coraz zimniej!) i zjedliśmy kanapki z serem z Kiermus- naprawdę wspaniałe! dobrze, że mamy zapas :)

dziewczyny poprosiły jeszcze o zdjęcie w monidle...





i na chwilę weszły do domku na drzewie :)





mogliśmy ruszyć w dalszą drogę. toi toi na przydrożnym parkingu pozwolił na opróżnienie kasety wc, wszystko przebiegało tak sprawnie, kiedy w okolicy Ostródy po raz pierwszy "wypadł" 5-ty bieg. powtarzało się to wielokrotnie w końcu dałem za wygraną i ostatnie 120 km podróżowaliśmy z prędkością maksymalną 60-70 km/h. przed 20 wjechaliśmy do Gdańska. znajomy widok ten bardzo nas ucieszył :)





wyjazd na Podlasie był niezapomniany, teraz czeka nas niezapomniana naprawa skrzyni w kamperze. byle zdążyć do następnego planowanego wyjazdu!

Camper Diem - 2012-05-28, 06:18

uff. udało mi się dokończyć relację ;) znaczy znalazłem czas, żeby przepisać tekst z bloga :roll:

kto czytał ten wie, że wycieczka była udana i że polecamy każdemu zwiedzanie Podlasia, tajemniczego zakątka. jeśli ktoś mnie spyta co podobało się najbardziej- wszystko :diabelski_usmiech

z tego miejsca dziękujemy Koczorce za inspiracje, a Koczorowi za miejsca postojowe. nawet jeśli nie wszystko nam pasowało to było pomocne. :bukiet:

i dziękujemy Bogusławowi i Ewie :bukiet:
nie jesteśmy fanami zlotów, ale ten był swojski i kameralny. organizatorzy włożyli dużo serca, zorganizowane wycieczki do Białegostoku i Supraśla jeszcze bardziej przybliżyły nam Podlasie. :ok


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group