Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Po Polsce - Kotlina Kłodzka po raz n-ty

GregdeWal - 2012-05-14, 23:34
Temat postu: Kotlina Kłodzka po raz n-ty
Zdopingowany niedawno odkrytą nominacją do Camperteam'ków za rok 2011 (dziękuję Tadeuszu) postanowiłem trochę pomęczyć szanowne publikum naszego forum swoimi wypocinami :)

Tym razem rzecz będzie się tyczyła nie raz i nie dwa opisywanego terenu Kotliny Kłodzkiej, a konkretniej środkowo zachodniej jej części. Wyprawa miała miejsce we wrześniu 2011 i nią zakończyłem ubiegłoroczny sezon. A więc zaczynamy.

Połowa września 2011... Znalazło się trochę ponadplanowego wolnego czasu oraz trochę ponadplanowej gotówki. Wiadomo w jaki sposób czas i gotówkę roztrwonić. Prognozy na najbliższe dni obiecujące. Decyzja zapada - wyprawa

ETAP I - Cieszyn-Kłodzko
15.09.2011
277 km


Pierwsze 150 km poświęciliśmy na tankowanie (w Cieszynie), dotankowanie (Auchan w Żorach i ceny paliw - nie mogłem nie skorzystać ;) ) i odwiedzenie grobów rodzinnych w Kędzierzynie. Dopiero później w pełni rozpoczęła się wyprawa natury turystycznej. Pierwsza na naszej drodze pojawiła się Nysa (jako miasto oczywiście - żadnego wytworu polskiej myśli technicznej nie rozjechałem ;) ).
W Nysie zaparkowaliśmy na płatnym parkingu przy parku miejskim na terenie dawnej fosy w pobliżu stadionu i wyruszyliśmy na zwiedzanie. Miasto ładne, zadbane, niestety z zawieruchy historycznej niewiele się ostało. Zwiedzona katedra, rynek, oglądnięte baszty i dalej w drogę na niedaleki Otmuchów.

Tu miasteczko może mniej zadbane, ale bardziej urokliwe i chyba troszkę w większym stopniu "oryginalne". + za zamek z "końskimi schodami" i wieżą widokową (choć trochę trzeba pogłówkować by przedrzeć się przez pajęczyny i otworzyć drzwi na samej górze :P ) z rozległym widokiem na zbiorniki i Góry Opawskie oraz Jeseniki. Z Otmuchowa kolejny niewielki skok - tym razem do opolskiego Carcassone - Paczkowa.

I znów urok troszkę zapomnianego, troszkę zaniedbanego miasta mającego wielki potencjał w postaci warownego gotyckiego kościoła, ratusza z wieżą widokową i baaardzo wąskimi schodami (chyba najwęższymi, a parę wieży już zdobyliśmy), XIV w.murów obronnych z basztami, domu kata (w którym byliśmy - IT, a którego nie skojarzyliśmy ;) ), całkiem dobrej pizzy i przedsiębiorczych mieszkańców oferujących swe usługi jako przewodników (pierwszy Pan, który zarobił na piwko/winko dopadł nas zaraz po opuszczeniu samochodu na parkingu w rynku) :) . Oczywiście atrakcji miasteczko to oferuje trochę więcej - ja przedstawiłem zbadane przez nas :) .

Zbliżający się wieczór zaważył na decyzji odłożenia dalszych zwiedzań na dzień następny i poszukiwania noclegu. Niestety dzień miałem jakiś nie dobry, bo nie potrafiłem się na żadne miejsce zdecydować. I tak minęliśmy Ząbkowice Śląskie. To samo spotkało Bardo, a dopiero w Kłodzku zdesperowany postanowiłem zatrzymać się na zapuszczonym placu na zapleczu kamienic przy samej Nysie Kłodzkiej odległym o rzut beretu od gotyckiego mostu. Całe szczęście prowadzone prace remontowe i reorganizacja ruchu pozwoliły nam ominąć most o h <3,0 metra na który poprzez sieć dróg jednokierunkowych niechybnie byśmy trafili (kiedyś o tym w relacji chyba Tadeusza czytałem :) ). A to dopiero początek naszych doświadczeń z mostami Kotliny Kłodzkiej.

NOCLEG: 50st26'16"N 16st39'29"E

GregdeWal - 2012-05-14, 23:35

A czemu się kolejność zdjęć pokiełbasiła?? :(

No trudno

GregdeWal - 2012-05-15, 00:11

ETAP II - Kłodzko-Karłów
16.09.2011
80 km


Drugi dzień wycieczki zainaugurował standardowy poranny spacer po mieście i zwiedzanie twierdzy. Niestety podziemna trasa turystyczna zamknięta z powodu (a jakże) remontu.

Z Kłodzka skierowaliśmy się w stronę Wambierzyc. W miejscowości Ścinawka Śr. drogę przegrodził nam znak z oznaczeniem maksymalnej wysokości 3m. Nie chcąc ryzykować wybrałem drogę, a raczej dróżkę przez Raszków. Po obejściu Wambierzyc i Kalwarii drogę na Radków przegrodził nam znak ograniczający wysokość do 2,7 m. Czyli znów objazd przez Raszków, Ścinawki aż do Tłumaczowa skąd drogą średnio asfaltową (z fajną informacją na poboczu w stylu: "za stan tej drogi odpowiedzialni są...") wreszcie do Radkowa obejrzeć renesansowy ratusz, zakupić znaczki turystyczne i wyruszyć na drogę 100 zakrętów z zamiarem zaparkowania pod i zdobycia Szczelińca.

Samochód zaparkowany od strony Pasterki, Bera pozostawiona (już zmęczona poprzednim dniem), Ala na nosidełku i wspinaczka w górę. Szlaki oczywiście w remoncie, ale tego można się było spodziewać :) . Jednak zagrodzone odcinki nie stanęły nam w drodze i całe skalne miasto obeszliśmy.

Jeszcze tylko podjazd pod schronisko w Pasterce, by stwierdzić brak znaczka i zakupić niewłaściwą widokówkę i można szukać noclegu. Tym razem poszło bezboleśnie i noc spędziliśmy na leśnym parkingu niedaleko Fortu Karola. Malowniczy zachód słońca na spacerze z Berą i można spać.

NOCLEG: 50st27'41"N 16st20'44"E

GregdeWal - 2012-05-15, 00:12

Jeszcze troszku zdjęć
GregdeWal - 2012-05-15, 00:53

ETAP III - Karłów-Zabłocie
17.09.2011
71 km


Pobudka o 6-tej rano zafundowana przez Alę pozwoliła na obejrzenie malowniczych pejzaży z Fortu Karola i Nałożnika. Pierwszym wjazdem o 9:00 wydostaliśmy się na parking przy Błędnych Skałach (pan parkingowy nas jako gorszą kategorię ustawił na wąskim poboczu zamiast na placu głównym). Po półtoragodzinnej rundzie wróciliśmy na krętą [387], którą dojechaliśmy do Kudowy-Zdroju

Z parkingu strzeżonego przy parku zdrojowym położony w połowie drogi do Czermnej skierowaliśmy swoje kroki rozkopaną (sic) ulicą do kaplicy czaszek i muzeum ginących zawodów. Z powrotem wzdłuż rozkopanej drogi i czeskiej granicy wróciliśmy do centrum uzdrowiska skąd po obejściu zakończyliśmy rundę na parkingu.

Dalszym punktem programu był wyimaginowany zamek i realny most kolejowy w Lewinie Kł. Później spacer na trasie Centrum - Park Zdrojowy - Muzeum Papiernictwa - Centrum w Dusznikach oraz w deptak i park uzdrowiskowy w Polanicy.

Pod wieczór trafiliśmy do malowniczej lecz bardzo zaniedbanej Bystrzycy Kłodzkiej (z dodatkowo rozkopanym rynkiem).

Korzystając z mapy turystycznej Z Bystrzycy wyruszyliśmy w kierunku wsi Zabłocie, gdzie na poboczu przy rzece zakotwiczyliśmy na noc.
NOCLEG: 50st19'51"N 16st39'13"E

GregdeWal - 2012-05-15, 00:58

I znów się wszystkie zdjęcia nie zmieściły.

A na dzień dzisiejszy ten post już wystarczy...

Pora spać :spioch

Choć dziś słomiany wdowiec ze mnie i łóżeczko puste, ale jakoś przebieduję :)

gino - 2012-05-15, 07:01

za każdym razem gdy oglądam takie relacje z podróży jak Twoja...
myślę sobie..''cudze chwalicie, swego nie znacie''

załogo Grega..dziekuje wam za to, że pokazaliście iż ...pod wględem ''turystycznym'' , My Polacy ,absolutnie nie mamy sie czego wstydzić..

no i widzimy że do zwiedzenia mamy jeszcze mase miejsc
a dzięki takim relacjom wiemy..co nas w Naszym Pieknym Kraju czeka.. :)

stawiam zasłużone :pifko

:spoko

Dembomen - 2012-05-15, 10:32

Hej!
GregdeWal, Fajne fotki,miło pooglądać miejsca dawnych wypraw, łezka kręci się w oku, mam nadzieję że zaczepię te rejony niebawem.
Pozdrawiamy :spoko
Hej!

frape - 2012-05-15, 17:30

Fajnie się wraca w znajome miejsca. Kotlina Kłodzka to też raj dla rowerzystów. Kilka lat temu byliśmy stacjonarnie w Polanicy i przez 10 dni nie nudziliśmy się - każdego dnia inna trasa, dlatego również polecamy te okolice :spoko
waldi - 2012-05-15, 19:14

Tak informacyjnie sie wtrace te wszystkie wiadukty kolo Wambierzyc i nie tylko (dotyczy Kotliny Klodzkiej) jak i zjazd ze Srebnej Gory w kieronku Czerwieczyc znak mowi 2,70 ja jade a mam 3,30 spoko z zapasem :spoko
GregdeWal - 2012-05-15, 20:31

Serdecznie wszystkim dziękuję za piwka. Mam nadzieję, że nie będę przez to za bardzo bełkotał :)

ETAP IV - Zabłocie-Rozkoš
18.09.2011
147 km


Po standardowym porannym spacerze z Berą na drugą stronę Nysy wyjechaliśmy przez most na [33], przemknęliśmy bez zatrzymania przez Kłodzko i dotarliśmy do tak po macoszemu w pierwszym dniu potraktowanego Bardo. Po długiej mszy i krótkim spacerze dalej pojechaliśmy piątkową drogą do Frankensteinu (Ząbkowic), gdzie trochę poczuliśmy się jak w Pizie (krzywa wieża), trochę jak w horrorze (muzeum Frankensteina) a ogólnie jak u nas (zrujnowany pałac zamknięty na dziesięć spustów) :) .

Po zatankowaniu ruszyliśmy w kierunku Srebrnej Góry. Zaraz po wjeździe na drogę powitał nas znak - ograniczona wysokość 2,8 m za 21 km. Szybkie przeliczenie na mapie i konstatacja, że te 21 km to już po twierdzy, którą chcieliśmy odwiedzić. W związku z czym podejmujemy ryzyko i jedziemy dalej. Spacer na twierdzę i na dół (długi czas oczekiwania na kolejną grupę zwiedzających nas zniechęcił do wchodzenia do środka. Zresztą my w ogóle tacy jacyś zwiedzający od zewnątrz ;) ).

Pomni na znak, ale zdeterminowani (te kilkanaście kilometrów robi swoje) jedziemy dalej na Tłumaczów. Na zjeździe z przełęczy za Srebrną Górą pojawił się awizowany wiadukt, tym razem ze znakiem ograniczającym wysokość do 2,3m. Realnie w środku łuku zmieściłby się chyba nawet londyński autobus :) . W Tłumaczowie przekroczyliśmy granicę RP i znaleźliśmy się u naszych południowych sąsiadów. Teraz pewnie winienbym był zmienić temat, ale pozostanę tutaj (chyba że moderatorzy zadecydują inaczej - w takim razie proszę o wydzielenie).

Z granicy udaliśmy się do Broumova. To, że w krajach zachodnich małe miasteczka potrafią być ładne i zadbane potrafię zrozumieć. Ale dlaczego też tak być może choćby w Czechach, czy na Słowacji a u nas jest szaro i ponuro? Bieda temu winna, czy jakaś dziwna cecha naszej mentalności, że jakoś nie potrafimy dbać o swoje. Ale dosyć tego narzekalskiego offa. Jak można się było z niego zorientować Broumov zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Na jego przedmieściach znajduje się chyba najstarszy w Czechach drewniany kosciół pw.Panny Marii, będący naszym następnym przystankiem.

Z Broumova drogą na Náchod dojechaliśmy do skalnego miasta Ostaš. I znów trochę narzekania. Śliczne, niewyeksploatowane turystycznie skalne miasto z DARMOWYM wstępem. Niestety brak czeskich środków płatniczych uniemożliwił nam spożycie spóźnionego obiadu, ale co gorsze - znaczka turystycznego ;) . A Pani w budce za złotówki, ani za Euro nie miała ochoty nas obsłużyć :) .

Korony wymieniliśmy w kantorze po polskiej stronie, do którego przez Náchod dojechaliśmy i wnet spowrotem na Czechy (najkrótszy mój pobyt w Polsce - jakieś 3 minuty. Nawet ongiś "mrówki" w Cieszynie dłużej zabawiały ;) ).

Z powodu zbliżającej się nocy dojechaliśmy do Vodní Nádrži Rozkoš i wzdłuż jej brzegów do miejsca noclegu
NOCLEG: 50st22'36"N 16st02'41"E

GregdeWal - 2012-05-15, 21:40

Aż się źle czuję, że tyle na naszą Polskę ponarzekałem... Ale przeraża mnie to zaniedbanie miejsc o tak wielkim potencjale jak choćby aktualnie odwiedzane. Choć może właśnie ten zaściankowy charakter też tworzy wyjątkowy klimat?

W każdym razie Polska też (a może przede wszystkim) jest najpiękniejsza... A teraz jadę dalej z relacją

GregdeWal - 2012-05-15, 22:40

ETAP V - Rozkoš-Cieszyn
19.09.2011
288 km


Padający (a nawet lejący) przez całą noc i poranek deszcz nie pozwolił na zwiedzenie Náchodu, do którego nawet nie podjeżdżaliśmy tylko skierowaliśmy się wzdłuż południowych brzegów zbiornika, by czeską stroną zmierzając w stronę domu objechać Kotlinę Kłodzką.

Oczywiście nie darowaliśmy sobie polowania na znaczki turystyczne (tym bardziej, że pogoda troszkę się poprawiła - nie lało ciągle ;) ). I tak piewrsze na tapetę poszło Nové Město n/Metují z zamkiem i bardzo malowniczym starym miastem z obwarowaniami górującymi nad rzeczną doliną.

W Dobrušce poza rynkiem i synagogą odnaleźliśmy dom rodzinny czeskiego bohatera wiosny ludów - literackiego F.L.Věka.

W Rychnově nad Kněžnou dominuje pałac położony nad prawie "złotą uliczką". W Żamberku zaś obeszliśmy dawny park pałacowy i całe centrum.

Przedostatnim większym przystankiem była urocza miejscowość w iście alpejskim stylu (niestety zdjęcia nie oddają w pełni jej uroku) - Jablonné nad Orlicí. Największym mankamentem burzącym iście idylliczny charakter jest główna droga przebiegająca przez środek rynku :( .

Stamtąd bocznymi drogami, by ominąć przełęcz na [11] wjechaliśmy w Morawy i przystanęliśmy w Šumperku po drodze stając w ciekawym (z punktu widzenia możliwego noclegu) miejscu pod Výprachticami na upichcenie obiadu. Šumperk jest sporym miastem z kilkoma ciekawymi obiektami i dziwnym układem - główny deptak miejski jest trochę oddalony od rynku.

Jeszcze tylko w drodze na wschód zakup známek w Klepačově i na Skřítku. Pod Havířovem kamperkowi stuknęło 150 000 licznikowych km i 20 km dalej zapadł w zimowy sen.

PODSUMOWANIE:
5 dni w trasie
864 km ogółem co daje 172,6 km na dzień
4 noclegi na dziko bez poniesienia kosztów
koszt paliwa +/- 490 zł


Ciąg dalszy - weekend z kuzyneczkami na Szlaku Orlich Gniazd - nastąpi.

:spoko


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group