| |
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Kamperowanie - Międzynarodowy język turystyczny
janusz - 2012-09-23, 21:10
| kazbar napisał/a: | Znajomość arabskiego przyda się więc w Maroko z całą pewnością... |
Nie dobrze, oj chyba nie dobrze, nie znam arabskiego ani żadnych dialektów które jego są, nie znam też marokańskiego ani nawet mauretańskiego. Francuski tylko w podstawowym zakresie i to raczej z pewnego rodzaju filmów
Mam jednak nadzieje że dobrze będzie, hiszpańskiego, greckiego, węgierskiego też nie znam a jakoś nie zginąłem w tych krajach. Nawet nie mam wyrzutów sumienia, że nie nauczyłem się ich w szkole, bo chyba niewielu miało w polskiej podstawowej albo średniej szkole język arabski.
Jestem pewien, że nie będzie źle ponieważ zdaję sobie sprawę z dwóch warunków.
1. Wiem po co tam jadę.
2. Oni wiedzą po co przyjeżdżam.
darboch - 2012-09-23, 21:15
| janusz napisał/a: | | Mam jednak nadzieje że dobrze będzie, hiszpańskiego, greckiego, węgierskiego też nie znam a jakoś nie zginąłem w tych krajach. |
tiaaa...jednak Maroko to chyba inny wymiar...jak sie to okresla w piłce tzw "gorący teren"
janusz - 2012-09-23, 21:31
| Cytat: | | tiaaa...jednak Maroko to chyba inny wymiar |
Znaczy?
Uważam i to się sprawdza, że jeżeli jadę na stację benzynową to sprzedawca domyśla się, że przyjechałem po paliwo, jeżeli podejdę z zakupami do kasy w sklepie to kasjer wie po co.
Nie ma problemu z tym arabskim, tunezyjski jest bardzo podobny do polskiego pokazywanego palcem. Doszło do tego, że właściciel sklepu chciał zamienić się na moje trzy żony za ten sklep. Dogadaliśmy się na migi.
Kilka razy robiłem doświadczenie u na s w kraju, że kupowałem coś lub załatwiałem bez użycia słów, na migi, albo pokazując. Zawsze da się "rozmowę" doprowadzić końca.
Swoją drogą na poważnie, to wiele osób nie chce jechać zwiedzać obce kraje z obawy przed nieznajomością języka. Wiele razy przy jakiejś rozmowie o wyjazdach słyszałem pytanie "a jak się tam dogadałeś"? Normalnie na migi.
Czego tu się bać, najgorsze co może się zdarzyć na wyjeździe to poważna awaria lub kradzież samochodu, reszta to pryszcz.
YAN - 2012-09-23, 21:35
Byłem tam turystycznie podstawa to francuski a ludzie przyjażnie nastawieni , dużo kamperów. Wypożyczałem samochód i robiłem duze objazdy /200-300 km dziennie/ z bazy- hotel.
janusz - 2012-09-23, 21:38
| JJJB napisał/a: | | podstawa to francuski |
A znasz francuski?
YAN - 2012-09-23, 21:45
Nie dogadywałem sie angielskim i ręczno angielskim. Miejscowi startują do Ciebie zawsze z francuskim ale jest to kraj na tyle turystyczny że własciwie to wsządzie jakoś się dogadasz.
janusz - 2012-09-23, 22:01
| JJJB napisał/a: | | Nie dogadywałem sie angielskim i ręczno angielskim. | No właśnie
Jeździ Wojciechowska, Cejrowski, Pawlikowska i tysiące innych podróżników do jakichś Papuasów albo ludożerców i jakoś dogadują się to i wszędzie tam gdzie dojeżdżają kampery da się dogadać.
Najgorzej było w Bułgarii bo tam nawet z gestami jest inaczej niż u nas. Kiwanie głową po naszemu "tak" u nich NIE, czasami było śmiesznie. U nich nasze w prawo to prosto. Tłumaczył mi Bułgar jak dojechać pod pokazany mu na kartce adres. Parę razy było w prawo. Dojechaliśmy w to samo miejsce gdzie go pytałem.
YAN - 2012-09-23, 22:10
Zasasda jest taka że jak gdzieś pojawiaja się turysci to miejscowi szybko łapią parę słów w różnych językach. Właściwie tylko francuzi są jacyś oporni i nie kumaci.
SlawekEwa - 2012-09-24, 06:34
| janusz napisał/a: | | Najgorzej było w Bułgarii bo tam U nich nasze w prawo to prosto. Tłumaczył mi Bułgar jak dojechać pod pokazany mu na kartce adres. Parę razy było w prawo. |
Janusz chyba Ci się pomyliło z Chorwacją
Właśnie tam miałem podobnie jak w Karlovacu chciałem dojechać do stacji LPG.
liewo= w lewo
prawo= prosto
desno= w prawo
W Bułgarii byłem w 1985, może tam też tak jest i skleroza nie boli
koko - 2012-09-24, 07:01
Jest taki język w którym się wszędzie porozumiewam ja go nazywam: Turistyk: mieszanina ogólnie znanych wyrażeń z różnych popularnych na świecie języków
trochę już pojeżdziłem i naprawdę język nie jest najważniejszy nie będziemy konwersować na poziomie uniwersyteckim a załatwiać proste rzeczy
Aktualnie Turcja morze egejskie i nie czuje się jak na Tureckim kazaniu
lepciak - 2012-09-24, 15:20
janusz | Cytat: | że jeżeli jadę na stację benzynową to sprzedawca domyśla się, że przyjechałem po paliwo, jeżeli podejdę z zakupami do kasy w sklepie to kasjer wie po co.
| A jeżeli targujesz się o cenę towaru to nawet najgłupszy handlarz wie, że zbijasz cenę a nie ją windujesz.
Kiedy z żoną byliśmy na wczasach w Egipcie - na śniadanie wszyscy dostawali jajecznicę z dwóch jaj a ja jako jedyny - z czterech. Zainteresowanym większą jajecznicą wczasowiczom odpowiadałem, że mówię kucharzowi z ilu jaj ma być moje danie. Okazało się, że tylko ja znałem doskonale arabski a jak nikt nie widział pokazywałem kucharzowi cztery palce co on doskonale rozumiał.
Marynarze pływający na stastkach pełnomorskich po całym świecie nie znają wszystkich języków a jednak wszędzie dogadują się bez tłumaczy i robią zakupy. Byłem w Maroku trzy razy, zobaczyłem, zjadłem oraz kupiłem to co chciałem i co najważniejsze - zawsze na statek wróciłem.
Po co komu arabskie słownictwo? Wystarczy międzynarodowy język migowy - łatwy do nauczenia się i zrozumiały przez wszystkich.
Jeżeli podejdę do Araba sprzedającego na przykład papierosy to z pewnością nie zapytam go jak ma na imię i z jakiego kraju pochodzi tylko wskażę na pudełko i palcami wykonam gest liczenia pieniędzy co oznacza płacenie oraz butem na piasku napiszę cenę jaką za te papierosy mam zamiar mu zapłacić. Następuje licytacja cen i nic więcej. Propozycje piszemy na piasku, na kartce papieru, pokazujemy na palcach ewentualnie wciskamy klawisze na kalkulatorze. Albo ja przepłacę albo on spuści z ceny. I po biznesie - bez żadnego słowa.
janusz - 2012-09-24, 16:11
| lepciak napisał/a: | | Wystarczy międzynarodowy język migowy | choć i tu należy znać niuanse językowe.
Pokazując Japończykowi dłoń z wyprostowanymi palcami, na przykład pokazując cyfrę, on policzy nie te wyprostowane tylko te złożone. nasze 3 - trzy palce prosto dwa zgięte on przeczyta jako 2. Co kraj to obyczaj.
Agostini - 2012-09-24, 19:24
A pokazanie Grekowi wewnętrznej strony ręki z rozpostartymi palcami może zaskutkować dostaniem po buzi, a nie np. pięciu oliwek .
Bim - 2012-09-24, 19:47
| Agostini napisał/a: | | pokazanie Grekowi wewnętrznej strony ręki z rozpostartymi palcami może zaskutkować dostaniem po buzi |
Dla nieznających francuskiego i popdczas machania rencami w rozmowie proponuję sobie przypomnieć parę gestów
http://www.logo24.pl/Logo...ezy_uwazac.html
janusz - 2012-09-24, 20:59
Temat nam się umiędzynarodowił to i wydzieliłem go z Marocca.
Elwood - 2012-09-24, 21:36
Swego czasu, ze dwadzieścia lat temu, zwiedzając z chłopakami Norymbergę poszliśmy do restauracji pożywić się. Moje młodsze dziecko w ówczesnym czasie było typowym niejadkiem i tolerował bardzo wąski jadłospis. Nikt z rodzinki nie uczył się niemieckiego, a moja jego znajomość ograniczała się do kilku zwrotów zasłyszanych w dzieciństwie na zabrzańskim podwórku. Wchodząc do restauracji Bartek /lat wówczas sześć/ zażyczył sobie rosołku, który konsumował klient przy sąsiednim stoliku. Oczywiście tatuś /ja/ postanowił spełnić prośbę dziecka i posługując się niemiecką kartą i genialną znajomością niemieckiego, zamówił dziecku rosołek. Jeszcze dzisiaj widzę minę Bartusia i słyszę płacz głodnego dziecka, gdy okazało się, że zamówiona przeze mnie zupa była zupą fasolową na widok, której w ówczesnym czasie dostawał on drgawek. Od tego czasu wolę sąsiadowi wsadzić palec do jedzenia wskazując kelnerowi o co mi chodzi niż popełniać podobne gafy.
Nauczyło mnie to jednego - jak nie potrafię powiedzieć czego chcę, to wolę to pokazać lub narysować. Nie zdarzyło mi się jeszcze nigdy, by nie załatwić w ten sposób czegoś o co mi chodzi.
Aulos - 2012-09-24, 22:11
W miejscach typowo turystycznych obcokrajowcy bez znajomości języka miejscowego są normą i obsługa sklepów, restauracji, stacji paliw, bazy noclegowej, radzi sobie z tym problemem, bo to ich chleb. Gorzej, gdy zjeżdżamy z głównych tras, lubimy "dziką" prowincję - tam niekiedy język obcy wzbudza panikę. Lubię przed wyjazdem poznać troszkę język miejscowych, nawet nie dlatego, że inaczej się z nimi nie porozumiem. Próby - nawet nieudolne - rozmawiania w języku gospodarzy, to dla mnie m.in. krok w kierunku poznania ich kultury. Ponieważ wiąże się z wysiłkiem z mojej strony, jest też wyrazem szacunku dla gospodarzy. Zauważyłem, że to otwiera serca. Sam bardzo życzliwie patrzę na cudzoziemców w Polsce, którzy, pomimo ogromnych trudności, próbują jednak mówić po polsku.
Ciekawostka z naszego ostatniego wyjazdu. Jechaliśmy do Włoch przez Niemcy i Austrię. Na stacjach benzynowych doświadczałem ciekawych reakcji. Gdy w południowej Austrii rozmawiałem po niemiecku, odpowiadano mi po włosku; podczas tankowania i zakupów we Włoszech, na moje pytania po włosku otrzymywałem odpowiedź po niemiecku. Gdy wracaliśmy do domu i na niemieckiej stacji benzynowej kupowałem wodę mineralną, na pytanie po niemiecku, czy woda jest na pewno bez gazu, uzyskałem twierdzącą i wyjaśniającą odpowiedź po angielsku.
I jeszcze jedna historyjka językowa. Mój starszy braciszek, podróżując niegdyś (rok ok.89-90) po kraju naszych południowych sąsiadów (wówczas jeszcze Czechosłowacja), ze swoją niedawno poślubioną żoną, zawitał do restauracji celem zaspokojenia wilczego głodu. Ona wegetarianka zadowoliła się jakimiś kluskami, on zdecydowanie mięsożerny zamówił "kwetak" licząc, że dostanie upieczonego kurczaka. Przeżył ogromne rozczarowanie, gdy jego daniem obiadowym okazał się być gotowany kalafior.
gryz3k - 2012-09-24, 23:04
Ja też uważam, że porozumieć można się wszędzie lub prawie wszędzie. Sam porozumiewam się w czterech językach i znacznie poszerza mi to możliwości konwersacji. Tak na zasadzie podobieństw. Włoski jest nieco podobny np z Hiszpańskim i ciut z Portugalskim. Pozwala to zapoznać się np. z menu.
Z ciekawostek to trafiłem raz do Portorykańskiej restauracji w Nowym Jorku, gdzie jedynym osobnikiem mówiącym po angielsku byłem ja . Spędziłem miło czas i nacieszyłem się smakiem potraw, ponieważ komunikuję się .... po Włosku
Znajomość języków w podróży pomaga nawiązywać bliższe kontakty i znajomości. Kiedyś poznaliśmy przemiłych Szwajcarów oraz ich Włoskich przyjaciół. Rozmawialiśmy po angielsku tzn my i Szwajcarzy. Szwajcar tłumaczył nasze rozmowy na Włoski. Stwierdziliśmy po jakimś czasie, że to skomplikowane więc ...... nauczyliśmy się Włoskiego Cała akcja zaowocowała wieloletnią już przyjaźnią
koko - 2012-09-25, 06:35
Kiedyś Himilszbach miał propozycję zagrania w Hoolywod warunek nauczyć się kontaktowego angielskiego odmówił na pytanie Maklakiewicza Jasiu dlaczego?
Oni ze mnie zrezygnują a ja zostanę jak ten ......... z tym angielskim
eMKa - 2012-09-25, 15:56
Dzisiaj rano na plaży, przemiła starsza Pani powiedziała nam "good night", odpowiedzieliśmy oczywiście "dzień dobry"
w innym miejscu, Pan wytłumaczył nam ręcznie jak znaleść szukane przez nas miejsce, powiedziałem po turecku "tesekkur" dziękuje, Pan nie chciał byc gorszy i odpowiedział
"How are hou"
Ważne są intencje
ps. Jesteśmy w Turcji.
lepciak - 2012-09-26, 06:23
| janusz napisał/a: | | lepciak napisał/a: | | Wystarczy międzynarodowy język migowy | choć i tu należy znać niuanse językowe. |
Nikt nigdy nie pobraził się na mnie jeżeli na migi pokazałem coś "nie tak". Natomiast próba wypowiedzenia czegokolwiek w języku w którym teoretycznie zna się 10 słów często kończyła się tym co my zazywamy że awantura wisiała na włosku.
Elwood | Cytat: | | Nauczyło mnie to jednego - jak nie potrafię powiedzieć czego chcę, to wolę to pokazać lub narysować | Dokładnie tak samo postępować nam doradzano. Musimy liczyć się z tym, że będąc w obcym kraju zawsze jesteśmy w mniejszości i w gestykulacji lub wypowiadaniu słów musimy być ostrożni. Ponadto w arabskim państwie jesteśmy postrzegani jako wyznawcy innej wiary i w obliczu obowiązującego tam prawa każda większa kłótnia lub awantura z naszym udziałem zawsze będzie dla nas przegrana.
eMKa - jest godzina jaka jest więc "good night" dla Małgosi i Ciebie.
majmarek - 2012-09-26, 08:49
witam
teoretycznie to wszyscy macie rację ale w praktyce to sztuką jest nie znależść się w nieodpowiednim czasie i miejscu. wokoło teroryzm , nacjonalizm i inne tego typu przypadki!
pozdrawiam
mm
majmarek - 2012-09-26, 09:33
witam
a pro pos maroka to z autopsji z agadiru z ubiegłego roku trzeba powiedzieć same plusy. jest więcej policji i innych służb przez co jest bezpieczniej. trzykrotnie kontrolowała mnie policja [u nas pewny mandat itd.]tam miła pogawędka pouczenie i miłej podróży .na ulicy jak w biedzie każdy chce żyć i chwyta się różnych sposobów.stada kamperów francuskich i innych , żaden nie podróżuje nocą to nadal niebezpieczne. pewnym francuzom w nocy po awarii koła tirowiec udzielał chętnie pomocy - odzyskali przytomność na oddziale szpitala w meknesie z porozbijanymi głowami !w miastach ; marakesz , casablanca , fez za pare groszy popilnują samochodu ale płacić dopiero po powrocie.
jeśli ktoś potrzebuje wiadomości na temat krajów maghrebu służę uprzejmie.
najwięcej wiedzy mam o algierii - pracowałem tam blisko 5 lat jako lekarz.planuję w przyszłości podróż trapani-tunezja-algieria- maroko-ceuta-algesiras i ?
pozdrawiam
mm
gryz3k - 2012-09-26, 09:34
| majmarek napisał/a: | witam
teoretycznie to wszyscy macie rację ale w praktyce to sztuką jest nie znależść się w nieodpowiednim czasie i miejscu. wokoło teroryzm , nacjonalizm i inne tego typu przypadki!
pozdrawiam
mm |
A to akurat to nawet u nas można znaleźć
Cyryl - 2012-09-26, 10:54
| janusz napisał/a: | ...Jestem pewien, że nie będzie źle ponieważ zdaję sobie sprawę z dwóch warunków.
1. Wiem po co tam jadę.
2. Oni wiedzą po co przyjeżdżam. |
ale również musisz sobie zdawać sprawę z różnic pojęć i myślenia.
dla Ciebie pielgrzymka do Ziemi Świętej to turystyka po dawnej Palestynie śladami początków chrześcijańsywa.
dla Araba to obwiązanie się trotylem i wysadzenie w autobusie, wagonie lub na targu w największym ścisku.
dla Ciebie cywil to taki facet jak Ty i ja,
dla Araba to gość pojadający kałasznikowa, ręczną wyrzutnię rakiet, ale nie dysponujący czołgiem lub artylerią czy samolotem (uzbrojonym).
także Wasza jednomyślność wynikająca z logiki nie zawsze może być realna.
janusz - 2012-09-26, 11:24
| Cyryl napisał/a: | | dla Ciebie pielgrzymka do Ziemi Świętej to turystyka po dawnej Palestynie śladami początków chrześcijaństwa. | | Cyryl napisał/a: | | dla Ciebie cywil to taki facet jak Ty i ja, |
Zgadza się, i oni (Arabowie i wszystkie inne nacje które odwiedzamy) umożliwiające mi tą turystykę o tym wiedzą, nie jadę na linię frontu. Nie jadę relacjonować ich życia tylko poznawać. Nie włażę w ich prywatność z buciorami i nie narzucam im mojego sposobu myślenia i postępowania.
| Cyryl napisał/a: | | dla Araba to obwiązanie się trotylem i wysadzenie w autobusie, wagonie lub na targu w największym ścisku. |
| Cyryl napisał/a: | | dla Araba to gość pojadający kałasznikowa, ręczną wyrzutnię rakiet, ale nie dysponujący czołgiem lub artylerią czy samolotem (uzbrojonym). |
I ja to wiem i nie zabieram ze sobą broni i nie manifestuję jej, Jeśli trzeba przykryć ramiona lub założyć długie spodnie zakładam. Jeśli pokazują żebym nie fotografował nie fotografuję. Staram się postępować tak jak "oni" u siebie przyjęli za właściwe.
Po to kupuję przewodniki, czytam relacje i dyskutuje na forum by jak najwięcej dowiedzieć się jak należy zachowywać się by być normalnie odbieranym.
Pewnie, że zdarzają się przypadki w których turysta staje się ofiarą przypadkową lub nie przypadkową jakichś wrogich sił, ale to wszędzie może się zdarzyć. W bezpiecznej Szwecji też Anders Behring Breivik zmasakrował turystów.
Wyjeżdżając za granicę albo zwiedzając nasz kraj nie jadę z nastawieniem prowokowania. Jeśli przyjęte jest zdjęcie nakrycia głowy przy wejściu do chrześcijańskiej świątyni, to zdejmuję. Jeżeli należy założyć w świątyni judaistycznej to zakładam. Jeśli wchodzę do meczetu zdejmuje buty. Myślę, że jestem na tyle rozgarnięty, że potrafię zachować się tak jak turysta powinien. Znam jednak, może bardziej znałem takich co nie widzieli nic złego w prowokowaniu, bywa że już nie zwiedzają świata. Nawet u siebie w kraju nie wszedłbym do kościoła w czapce i bez znaczenia czy jestem wierzącym czy nie.
Moim zdaniem pewne przygotowanie teoretyczne przed wyjazdem gdzieś też jest częscią tego turystycznego międzynarodowego języka.
Ahmed - 2012-09-26, 11:28
| janusz napisał/a: | Jeśli pokazują żebym nie fotografował nie fotografuję. Staram się postępować tak jak "oni" u siebie przyjęli za właściwe.
|
Ale wystarczy kilka słów w ich , lub w języku przez nich rozumianym , by pozowali z radością i serdecznością , zresztą jak pojedziesz to się przekonasz
Ahmed - 2012-09-26, 11:43
Te arabskie dzieci w pierwszym kontakcie po angielsku surowo zabroniły robienia im jakichkolwiek zdjęć , zakrywały twarz , mogę wręcz napisać , że były wrogo do nas nastawione
W drodze powrotnej spotkaliśmy je ponownie nadal czekające na autobus . Tym razem zaproponowałem córce ponowną próbę kontaktu , tym razem po arabsku . Efekty :
janusz - 2012-09-26, 12:08
| oskp napisał/a: | by pozowali z radością i serdecznością , zresztą jak pojedziesz to się przekonasz |
I to jest właśnie to o czym piszę odpowiednie zachowanie w odpowiednim miejscu.
Bim - 2012-09-26, 12:17
| janusz napisał/a: | | I to jest właśnie to o czym piszę odpowiednie zachowanie w odpowiednim miejscu. |
Janusz sorki nie mogłem sie nie podzielić jak ja to odbieram
ale jak patrze na pierwszą fotkę to widzę gościa który dał się uwieść i padł ofiarą kobiet był zadowolony do chwili kiedy nie wycelowałeś w niego swojej broni w postaci obiektywu.
a druga fotka to już pełen profesjonalizm gość się poprostu cieszy ,że udajesz coś o czy nie masz bladego pojecia
Jary70 - 2012-09-26, 12:58
Przytaczany tutaj Cejrowski opowiadał o swojej Babci, która nie znała języków obcych, a z racji Statusu społecznego bywali u nich obcokrajowcy- twierdziła, że trzeba tak prowadzić konwersację, żeby rozmówcy było przykro że nie zna polskiego
A tak na poważnie, są sytuację gdzie język migowy nic nie wskóra, są to sytuacje awaryjne gdzie trzeba telefonicznie wezwać pomoc i wytłumaczyć awarię i miejsce. Tutaj mam przygotowane szablony SMS na koordynaty GPS. Potrzebuje pomocy, jestem N......E.......
Największe moje przypały i śmieszne sytuacje:
-Rio de Jaderio, wyczytane w przewodniku potoczne przekleństwo po portugalsku, wypowiedziane do kelnera - interwencja i załagodzenie opiekuna grupy.
Tłumaczenie słowa karnawal- święto mięsa???
-Nepal prośba opiekuna Nepalczyka - jak jest po polsku dzień dobry? - nasze tłumaczenie, zaskutkowło scenką:
Nazajutrz przed wycieczką -wsiada Dzipendra do autobusu przed hotelem i z uśmiechem przez mikrofon wita się z nami: Jedziemy po zioło ???? odpowiedź autobusu : tekst piosenki "Jedziemy po zioło..."-a grono było poważne i zacne.
-Il Sasone -Włoszka napotkana po drodze wytłumaczyła mi jak znaleść sklep spożywczy celem zakupu pieczywa, ja po polsku ona po włosku.
- zapytałem o drogę na autostradzie węgierską policjantkę po polsku, udzieliła mi odpowiedzi po węgiersku, ręce trochę bolały ale odnalazłem drogę, łzy córki i żony bezcenne.
Otwieraczem w takich sytuacjach jest szeroki szczery uśmiech i chęć dogadania się obu stron.
Cyryl - 2012-09-26, 16:40
| Bim napisał/a: | ...a druga fotka to już pełen profesjonalizm gość się poprostu cieszy ,że udajesz coś o czy nie masz bladego pojecia |
cieszy się jak na głosowaniu w Rosji:
kto jest za może opuścić ręce i odejść od ściany, Janusz pewnie trzyma w ukryciu jakąś giwerę.
natomiast co do języków:
ogladałem kiedyś stary film amerykański, jak to dwie zamożne Amerykanki udały się gdzieś do Meksyku nad morze i tam przysposobiły sobie młodych chłopaków.
jedna mówi do drugiej: przecież twój chłopak nie mówi po angielsku, jak wy się dogadujecie?.
druga: jak to, słuchaj - Pancho czy popływamy?
Pancho: yes!
pierwsza: ale oprócz tego "yes" on nic nie potrafi!
druga: wystarczy więc zadawać mu odpowiednie pytania.
silny - 2012-09-26, 16:43
ja mam lepsza sytuacje bo caly dzien jestem w pracy w jednym miejscu we wzglednej ,moze nie ciszy , ale slyszalnosci i puszczam sobie rozmowki na cd,
leca cale dnie, tygodnie az glowa puchnie
angielski znam bo nauczylem sie dawno temu w stopniu wystarczajacym , czyli co chce to wydukam a rozumie wszystko
teraz na tapecie niemiecki ,1 lekcja po 2 tygodnie sluchania po 8 , nieraz 10 h dziennie .
za rok , jak nie zwariuje , to bede sprechal dojcz
lepciak - 2012-09-26, 17:17
Żona była na wycieczce w Izraelu. A jak Izrael to obowiązkowa wizyta w Betlejem. Autokar jedzie na miejsce ale przybył za wcześnie więc na wjeździe Arab z kałachem zatrzymuje pojazd i informuje, że za godzinę strzelanina w mieście skończy się i będzie można tam wjechać ale tylko na 4 godziny. Po określonym czasie wycieczka oczywiście nie zrobiła zakupów więc inny Arab dzwoni przez komórkę, że strzelaninę trzeba rozpocząć 1, 5 godziny później bo turyści z 5-ciu autokarów jeszcze są w terenie. Na miejscu to Palestyńczycy są bardziej zainteresowani aby turystom nic się nie stało bo jak nie będzie turystów to nie będzie biznesu.
koko - 2012-09-26, 17:41
Proponuję zaprezentować słowa wytrychy używane przez nas nieznających języka:
WODA water waser aqła do picia pokazuję przechylanie naczynia i pytam drinken?
na razie to, proszę innych o więcej
Cyryl - 2012-09-26, 17:53
| koko napisał/a: | ...waser aqła do picia pokazuję przechylanie naczynia i pytam drinken?
na razie to, proszę innych o więcej |
a w odpowiedzi: Vodka, ja, ja.
lepciak - 2012-09-27, 05:17
Cyryl | Cytat: | | a w odpowiedzi: Vodka, ja, ja | Zapomniałeś dodać: naturlich
koko | Cytat: | | Proponuję zaprezentować słowa wytrychy | Najtrudniej jest je zaprezentować na forum czyli w formie pisemnej. Słowa wytrychy mają sens jeżeli towarzyszą im odpowiednie gesty. Na zlocie w tym celu zorganizowanym wykłady i nauka poszłyby zupełnie gładko.
koko - 2012-09-27, 06:10
Zbysiu masz rację może to być konkurs oczywiście na wesoło.
docent1773 - 2012-09-28, 20:09
kalambury...
i tak najlepsi są Ci którzy starają się powiedzieć obcokrajowcowi w Polsce gdzie coś jest. Nie wiem czemu ale uważają ze jeśli powtórzą niezrozumiane słowo powoli i wyraźnie (oczywiście znowu po polsku), to wtedy ten człowiek to zrozumie:)
kazbar - 2012-09-28, 20:36
- Poproszę piłkę. P I Ł K Ę. Rozumiesz?...P I Ł K Ę
(No idiota jakiś ten sprzedawca...)
...P I Ł K Ę , powtarzam ty angielska ciemnoto
- I d"not understand
- Pele, Cristiano Ronaldo...
- O yes!!! Pilke
DO METALU
docent1773 - 2012-09-28, 21:09
machnąłbym włosami to by był metal:D
Agostini - 2012-09-28, 21:59
Kiedy wybierałem się do Norwegii, mój kolega, częsty bywalec w tym kraju przygotowywał mnie opowieściami o swojej jednej z pierwszych podróży:
Jadę sobie bracie, a w lusterku wstecznym widzę dwie fajne laski w aucie za mną. Trochę przyspieszyłem, żeby nie myślały, że fajtłapa.
One też.
Oszty Karol, to ja gazu.
One za mną.
Zerkam w lusterko jak sobie radzą i widzę… jak w atrapie ich samochodu migają na przemian czerwone i niebieskie światełka.
Pierwsze co zrobiły, to zapytały się w jakim języku będziemy mogli się porozumiewać.
Ja – w żadnym.
A ona, palcem na szybie zaczyna rysować cyfrę 5000.
Szybki kalkulator w głowie i... O,NIE!
Wtedy przypomniało mi się, że świetnie znam niemiecki.
No i zaczęło się: a że ja w Norwegii pierwszy raz, a że nie wiedziałem, i że to się nigdy nie powtórzy, i że ja bardzo proszę i przepraszam.
Odjechał bez mandatu. Chyba jednak dobrze jest znać parę słów w obcym języku.
docent1773 - 2012-09-28, 22:55
ah te kobiety;p
Irel - 2012-09-29, 20:26
Dla nieznających jęków obcych pomocną może być wydawnictwo "Rozmówki obrazkowe" Więcej http://ksiegarnia.poltax....roducts_id=4591
|
|