Agostini - 2012-10-31, 09:12 Temat postu: Święto wina w TokajuJesienią, na Węgrzech, wszystkie wydarzenia mają bliski związek z winem. To czas winobrania, licznych świąt i festiwali winnych przyciągających turystów chcących poznać różne smaki i regiony winiarskie. Corocznie w pierwszy weekend października taki trzydniowy festyn odbywa się w Tokaju, maleńkim miasteczku położonym w północnej części Węgier. To region bogaty w przeszłość historyczną i tradycję produkcji win, od niedawna wpisany na listę UNESCO. Dla nas też okazała się to wspaniała okazja do skosztowania powstającego tu, tak cenionego w świecie napoju. Jednocześnie to kolejna możliwość spotkania się z kamperowymi przyjaciółmi.
Z domu wyruszyliśmy dopiero w popołudniowy piątek, gdyż niestety do końca tygodnia byliśmy zajęci, jak to mówi Marek (marko), powiększaniem „masy spadkowej”. W Krakowie dołączył do nas inny Marek (Marek Sowa) i już do celu szczęśliwie dotarliśmy razem. Podkreślam - szczęśliwie, ponieważ na Słowacji byliśmy świadkami wypadku i rozbicia się dwóch aut, w wyniku zderzenia z dużym dzikiem. Dla biedaka niestety skończyło się to tragicznie.
Jakieś pół godziny później, już po węgierskiej stronie granicy, niewiele mniejszy wbiegł na jezdnię, na wysokości samochodu Marka, mi przemykając tuż przed zderzakiem. Oba przypadki wydarzyły się po zmierzchu, co w praktyce bardzo ograniczało jakąkolwiek reakcję kierowcy.
Na miejscu przywitały nas załogi: Zbyszka (zbychu), Marka (marko) i górala spod samiuśkich Tater - Bogusia, formowego malucha. Oczywiście wszyscy w towarzystwie swoich uroczych małżonek, a naszych koleżanek. Agostini - 2012-10-31, 09:21 Ranek budzi nas widokiem równo ustawionych kamperów na trawiastym parkingu, położonym nad samym brzegiem Cisy [N 48*07’25,2” E 21*24’43,9”]. Dzień zapowiada się słonecznie i ciekawie, więc po tradycyjnym śniadanku i kawce, ruszamy w miasto. Do naszych kamperów wrócimy dopiero wieczorem.
Motywem przewodnim sobotniego dnia będzie sprawdzenie prawdziwości słynnego, staropolskiego zawołania -„nie ma wina nad węgrzyna!” Chcemy przekonać się, czy nadal jest aktualne?
Rozpoczynamy od spaceru główną ulicą miasta, która już o tej porze pełna jest ludzi, straganów i kiermaszy. Między wypełnionymi stoiskami, choć w większości zwyczajną tandetą, można odnaleźć też i ciekawsze przedmioty, a wśród nich figurki, płaskorzeźby i wiele różnych ozdób. Artyści ludowi, pracujący pod gołym niebem, zachęcają do zatrzymania się i popatrzenia chwilę na ich twórcze rękodzieło. Spacerujemy między stoiskami gastronomicznymi i namiotami pełnymi serów, wędlin i win do degustacji. To wszystko dzieje się wśród ludzi chodzących z butelką lub pełnym kieliszkiem wina w ręku. Na mijanej scenie przyglądamy się dającej koncert kapeli cygańskiej.
Rajd po piwniczkach zaczynamy z wysokiego C. W pierwszej odwiedzonej, delektujemy się smakiem króla tutejszych win -„aszu”. To słodkie wino, o bursztynowym kolorze i wyjątkowym smaku, powstające dzięki specyficznej glebie, szlachetnej pleśni i wyjątkowym warunkom panującym w rejonie Tokaju.
Pogoda dopisuje, słonko przygrzewa, a my odrobinę zmęczeni, oczekujemy teraz na paradę, która ma rozpocząć się o godzinie 14. Czas oczekiwania na ładnym ryneczku umilają nam artyści operowi występujący na ustawionej tu scenie. Wcześniej widzimy też program dla dzieci, skutecznie rozbawiający także dorosłych.
Barwna parada rozpoczyna się z lekkim opóźnieniem. W towarzystwie muzyki i dźwięków bębnów, przez ulice starego miasta maszerują liczne grupy folklorystyczne, różne formacje w strojach historycznych i kolorowe korowody związane z branżą winiarską. To swoistego rodzaju dożynki, dziękczynne święto plonów połączone z pokazami, przebierańcami i zabawą.
Po obiedzie (żeby nie było, że tylko piliśmy) i zjedzeniu, jakżeby inaczej - węgierskiego gulaszu, nadal sprawdzamy efekty ciężkiej pracy tutejszych winiarzy. Dla uspokojenia wrażeń i wyciszenia dnia zasiadamy teraz na wysokim tarasie zaopatrzeni w dwie, prosto z beczki, karafki wina. To półwytrawny „furmint ‘’i półsłodkie „szamorodni”. Chyba. A może odwrotnie? A właściwie, co za różnica. Najważniejsze, że mogliśmy w miłej i wesołej atmosferze, niczym jak w staropolskiej kompanii, popijać sobie złocistego węgrzyna. Agostini - 2012-10-31, 09:26 c.d.Fux - 2012-10-31, 09:32 Porównując z Winobraniem w Zielonej Górze, to
Polska impreza to gaciobranie. Przykro mówić, ale taka prawda.
Lampka wina dla Was za relację.Agostini - 2012-10-31, 09:38 Dwie minuty z parady
Agostini - 2012-10-31, 09:46 Witaj Fux, dzięki za piwko.
Zielona Góra to jakieś 500-600 km na północ od Tokaju,
ale to nasz region winiarski.Agostini - 2012-10-31, 09:56 W niedzielę budzik u nikogo dzwonić nie musiał, więc towarzystwo w komplecie zbiera się dopiero koło południa. Może i trochę późno, ale niech nikt nie myśli, że to była kogokolwiek wina.
To była wina… -wina.
O degustacjach dalszych już mowy być nie może, lecz z tematem winnym całkiem się nie rozstajemy. Bogdan, nasz przewodnik, prowadzi nas teraz kilka kilometrów za Tokaj na winobranie. Spokojnie, nie chodzi tu o podreperowanie budżetów. Owe winobranie odbywa się jedynie na własne potrzeby. Niektórzy będą mieli zamiar sprawdzić się w domowej produkcji wina, inni tylko pojeść prosto z krzaka i zabrać ze sobą trochę winogron.
Nasze zbiory odbywają się w towarzystwie pracujących tu Węgrów, którzy chętnie podpowiadają, jakie kiście winogron należy zrywać. Za cenny ładunek płacimy zaledwie 1/3 obowiązującej w mieście ceny i pożegnawszy sympatycznych Madziarów, odjeżdżamy.
Pierwotnie w drodze powrotnej mamy w planie obejrzeć gejzer tryskający co 30 dni gorącą wodą. Jednak po krótkiej naradzie rezygnujemy z tego zamiaru. Jest to 15 kilometrów w bok, prawdopodobieństwo, że będzie to właśnie ten 30-ty dzień, nie za duże, a na dodatek zaczyna padać deszcz. W takim razie jedziemy gdzieś na obiad. Świetnym do tego miejscem ma być starówka w Koszycach. Niestety wjazd do centrum jest zamknięty z powodu odbywających się zawodów biegowych.
Trudno, jedziemy dalej. Czas leci, a my mamy teraz już tylko dwa, nie cierpiące zwłoki cele -to następny na trasie Preszów i cesnakowa polievka (zupa czosnkowa).
Preszów to nie Monte Carlo, wiele restauracji nie ma, więc trzeba było się trochę nachodzić, lecz zamiar w końcu zostaje osiągnięty. Cesnakowa polievka - tą nazwę radzę zapamiętać.
W dzisiejszym dniu, aby znaleźć się w domu, mamy jeszcze kilkaset kilometrów do pokonania. Po drodze żegnamy się z kolejnymi uczestnikami karawany.
Przed północą drogi rozchodzą się także z Markiem, ale jest to już Łódź. Endi - 2012-10-31, 11:08 Oj Andrzejku, Andrzejku - Twoje sympatyczne pisanie zawsze miło mnie nastraja. To tak jakbym był tam z Wami popijając – Tokaja.
Za to stawiam, co również narodziło się z …krzaka
Dembomen - 2012-10-31, 13:03 Hej!
Fajny relacja z wypadu, polubiłem tamtejsze klimaty
Andrzeju na razie wirtualne
Pozdrawiamy
Hej!MER-lin - 2012-10-31, 20:43 Miło było jeszcze raz spojrzeć na Tokaj i powspominać węgierskie klimaty frape - 2012-10-31, 21:28 też w tym roku odwiedziliśmy Tokaj - oczywiście z degustacją zakupami i również parkowaliśmy w tym samym miejscu nad rzeczką - były w międzyczasie 3 campery z Polski, ale "nieoznakowane"Agostini - 2012-10-31, 21:58 Endi
Oj Andrzejku, Andrzejku… Byłoby pięknie gdybyś był tam z nami.
Dzięki za ten produkt z tego krzaka.
Dembomen
Nie dziwię się, że polubiłeś Andrzejku tamtejsze klimaty.
Dzięki za piwko. Pozdrowienia dla Twojej Gromadki.
Hej!
MER-lin
To może by w przyszłym roku odświeżyć pamięć w szerszym gronie?
frape
O, to świetnie. Świat jest mały. Dla Was frape, zdecydowanie za mały.
Wybaczcie, nie wiem jak wielokrotnie użyć "cytuj". marko - 2012-11-02, 11:45 a ja tam z Andrzejem byłem wino tokaj z nim piłem i potwierdzam z całą powagą że relacja jest całkowicie prawdziwa Ps dla a utora kazbar - 2012-11-02, 20:10 Kazbary również były w sobotę w Tokaju. Staliśmy na tym samym "parkingu" nad Cisą.
W informacji turystycznej kupiliśmy kupony na degustację win wraz z pamiątkowymi kieliszkami. Poszliśmy w kierunku ronda gdzie zaczynał się przemarsz korowodu dzierżąc dziarsko w dłoniach wspomniane puste jeszcze kieliszki. Przemarsz ruszył przy dźwiękach orkiestry...i na widok pustego szkła co rusz ktoś z pochodu podbiegał i lał wino po brzegi. Rozdawano również ku uciesze gawiedzi kiście winogron a ko miał jakąś miseczkę czy choćby plastikowy kubek, również gulasz z kotła, pod którym na jednej z przyczep ciągniętej przez traktor, paliło się najprawdziwsze żywe ognisko!
Naciągałem ucho i oko by namierzyć kolegów z CT i przywitać się ale w natłoku polskich turystów nie było to takie łatwe. Tokaj opuściliśmy wczesnym popołudniem. Wasze kampery jeszcze stały.
Witajcie!
Uff… Bo już się obawiałem, że Szanowne Koleżeństwo na forum nie zagląda.
kazbar
Też zamierzaliśmy kupić ten „winny karnet”, ale widzieliśmy kolejkę i nie chciało nam się w niej stać.
Później, znając wrodzoną pazerność i chęć nie pozostawienia żadnego niewykorzystanego kuponu, doszliśmy do wniosku,
że jak na jeden dzień, to mogłoby być jednak za dużo tego wina w winie.
Żałuję, że nie wpadliśmy na siebie. Takie spotkanie to by była niespodzianka. kazbar - 2012-11-03, 20:49
Agostini napisał/a:
Żałuję, że nie wpadliśmy na siebie. Takie spotkanie to by była niespodzianka.
Ja też bardzo żałuję. Łypałem okiem na prawo i lewo ale nijak nie mogliśmy Was namierzyć. Ale jak mawiają starzy górale, co ma wisieć, nie utonie.
W przyszłym roku następne Święto Wina w Tokaju. Terminarz od wieków jest sztywny. Pierwszy weekend października
Do zobaczenia nad Cisą SlawekEwa - 2012-11-03, 22:03
kazbar napisał/a:
W przyszłym roku następne Święto Wina w Tokaju. Terminarz od wieków jest sztywny. Pierwszy weekend października
Do zobaczenia nad Cisą
Od nas to tylko 360km Zaczynam planować antwad - 2012-11-04, 18:02
SlawekEwa napisał/a:
Od nas to tylko 360km Zaczynam planować
A od nas 615km ale też zaczynam planować Aulos - 2012-11-04, 20:42
antwad napisał/a:
A od nas 615km ale też zaczynam planować
Od nas to dwa razy tyle, ale te węgierskie winka też mnie kuszą marko - 2012-11-06, 10:23 to się szykuje najazd zbychu - 2012-11-07, 00:09 I znowu najeżdżamy Węgry , tym razem piwniczki w Bogacs .janus - 2012-11-07, 09:24 A gdzie się teraz zbychu zatrzymujesz?
Kempig termalny juz nieczynny, ale można po obgadaniu w recepcji Hotelu, zatrzymać się u nich po drugiej stronie ulicy przy niewielkim domu (także z podłączeniem do prądu) zbychu - 2012-11-07, 14:17 Teraz tzn. jutro jedziemy do Bogacs , tam przed basenami jest wielki parking i tam stoimy, 11 XI jest festyn z wieloma atrakcjami winnymi i gastronomią , szczególnie chodzi o pieczone gęsi.zbychu - 2012-11-07, 19:23 No i jeszcze parapetówkamarko - 2012-11-07, 20:26 nieśmiało kolega Zbychu informuje że zakupił kamperka z mojej strony gratulacje nowego nabytku który będzie oblewany na Węgrzech podczas wyjazdu w najbliższą sobotę kazbar - 2012-11-07, 20:46 Najlepsze i najtańsze wino w Bogacs'u kupisz w niepozornej małej piwnicy na końcu lewej strony piwnicznych zabudowań (patrząc od basenów). Muskotaly. Palce lizać
Można się dogadać po polsku.majmarek - 2012-11-07, 21:55 kazbar- proszę cie jesli piszesz ; że najtańsze wino jest tam to podaj cenę. !
to ja ci napiszę że najlepsze kasztany i nie tylko są na placu pigalle i co z tego wiesz? a jak to się ma do bunga bunga berlusconiego?
informacja i informowanie zobowiązuje chyba że pociskamy sobie tzw. "pierdoły dzińdobry"
pozdrawiam
mmkazbar - 2012-11-07, 21:58 500 forintów/2 litry. Na wprost wejścia są od 1000-2000 w zależności od "wypasu" piwniczkimajmarek - 2012-11-07, 22:08 dzięki bardzo teraz mam pojecie i można targować cenę
pozdrawiam
mmzbychu - 2012-11-08, 08:53 Targować też , ale przede wszystkim próbować i degustować gratis.