Agostini - 2012-11-09, 09:50 Temat postu: W KRAINIE ZEUSA...Pourlopowy kac dawno minął, opalenizna z resztą też, za oknem chłodno, chmury i mżawa, dlatego to czas najwyższy aby coś naskrobać o ostatnich wakacjach. Złota jesień, a właściwie pewnie już jej brak, też nie powinna w tym przeszkadzać, więc w najbliższe, ciepłe, domowe wieczory wiem czym będę chciał się zajmował. W takim razie do rzeczy…
Miała być Apulia, piaszczyste plaże Kalabrii i wreszcie Sycylia. Jednak termin tegorocznego urlopu klarował się na miesiąc lipiec lub sierpień, ze wskazaniem na ten drugi, a to podobno nie najlepszy czas na włoskie wakacje. W tej sytuacji już od marca jeździłem palcem po mapie szukając miejsc, do których moglibyśmy się udać. Może Norwegia, Grecja, a może bardzo lubiana przez nas Chorwacja? Mając w gotowości do użycia własnego kampera każdy pomysł i propozycja jest osiągalna. Dlatego tak trudno się zdecydować. Ostatecznie na kilka tygodni przed wyjazdem jest termin i kierunek. To lipiec i Grecja. Klamka zapadła, koniec z niezdecydowaniem i z debatami na ten temat. Teraz pospieszne przygotowania, określenie miejsc, które chcielibyśmy odwiedzić, zmodernizowanie ekwipunku, zainstalowanie usprawnień i jesteśmy gotowi do drogi.
Skład załogi, już przez najbliższe lata chyba niezmienny, czyli dwa plus... No właśnie - bez plusa. Potomstwo przedłożyło nasze towarzystwo nad towarzystwo swoich rówieśników i przyjaciół. W ubiegłym roku było nam z tego powodu trochę przykro. Narzekaliśmy: a to że się starzejemy , a to że zaczyna się nowy rozdział w naszym życiu, i że to już. Dziś, pogodzeni z tym faktem, zauważamy również zalety nowej sytuacji. Mamy więcej miejsca w kamperze, taniej płacimy za wejściówki i w restauracji, mniej osób, których oczekiwania trzeba by spełniać. Zalet jest więcej. Ba, są nawet takie, o których Basia zabroniła mi rozmawiać z kimkolwiek.
Tak więc mamy 3,5 tygodnia wolnego i czas ten poświęcimy na leczenie się z choroby XXI wieku jaką jest pośpiech.
Godzina startu wyznaczona na piątkowe popołudnie, jak to zwykle bywa przesuwa się na wieczór. Mimo to ruszamy, zawsze to już będziemy w drodze, a nowy dzień mamy szansę zacząć na znanym nam parkingu stacji benzynowej w Cieszynie [N 49*45’983 E 18*39’200]. Aby wydostać się na trasę musimy przejechać przez całe nasze miasto, lecz po 15 minutach już się zatrzymujemy. Kierowcy z przeciwnego kierunku informują o wypadku na estakadzie i sporym korku. W takim razie terapię zaczynamy wdrażać od tego momentu. Nie dojedziemy do Cieszyna, to staniemy koło Katowic. Korek? Nie ma problemu, poczekamy.
Jeszcze nie wiedzieliśmy, że słowo korek, będziemy podczas tej podróży odmieniać chyba przez wszystkie przypadki.
c.d.n.cirrustravel - 2012-11-09, 09:53 Początek ciekawy... zwłaszcza poranny widok za oknem czekam na ciąg dalszy Bim - 2012-11-09, 10:41 No zapowiaa sie jak zwykle ciekawa relacja
Andrzej czekam na ciąg dalszy frape - 2012-11-09, 10:54 czekamy czekamy Skorpion - 2012-11-09, 11:28 Andrzeju dawaj szybciej calosciowo niekaz nam czekac.Glodni jestesmy czytania relacjiNomad - 2012-11-09, 18:29 Już zasiadam.....................
Zlituj się nad moim żołądkiem...ile kaw mam jeszcze wypić OldPiernik - 2012-11-09, 20:44 No! Ileż można jeść?! Szybciej tam Nomad - 2012-11-09, 20:58 dobra , poczekajmy....
pewnie jak w temacie------------ zakorkowało się.ANDROCH. - 2012-11-09, 21:20 Witamy i pozdrawiamy . Chyba nie zaraziłeś się od Andrzeja 1 z prętkością przekazywania relacji Endi - 2012-11-09, 21:23
Agostini napisał/a:
...Zalet jest więcej. Ba, są nawet takie, o których Basia zabroniła mi rozmawiać z kimkolwiek. ...
No i cooo ??? nie dotrzymałeś słowa ?
Santa - 2012-11-09, 23:03
Endi napisał/a:
Agostini napisał/a:
...Zalet jest więcej. Ba, są nawet takie, o których Basia zabroniła mi rozmawiać z kimkolwiek. ...
No i cooo ??? nie dotrzymałeś słowa ?
Zawsze chciałam zrozumieć fenomen męskiej dyskrecji
Agostini - bardzo się cieszę, że zacząłeś pisać. Mam nadzieję, że Basia nie będzie zbytnio "krępować" Twojej wolności słowa bo o tym, że Grecja piękna jest, to my tu w większości wiemy, ale Grecja w Waszym odbiorze i przeżyciu, może być zupełnie wyjątkowa i niepowtarzalna. A po Twojej ubiegłorocznej Italii, jestem spokojna o to, że taka będzie GregSad - 2012-11-09, 23:16 Witaj Andrzej,
Ja i moja familia z niecierpliwością czekamy na Twoją relację. Grecja to kierunek, który planujemy na przyszłoroczne wakacje.
Tak że do dzieła
Pozdrawiam
GrzegorzAgostini - 2012-11-10, 10:10
cirrustravel napisał/a:
Początek ciekawy... zwłaszcza poranny widok za oknem czekam na ciąg dalszy
Dzisiaj widok za oknem mam dużo ciekawszy,
ale ciąg dalszy i tak będzie.
Bim napisał/a:
No zapowiaa sie jak zwykle ciekawa relacja
Andrzej czekam na ciąg dalszy
Cieszy mnie Jacku Twoja wiara we mnie.
frape napisał/a:
czekamy czekamy
Witaj frape!
Skorpion napisał/a:
Andrzeju dawaj szybciej calosciowo niekaz nam czekac.Glodni
jestesmy czytania relacji
Całościowo Tadziu, to się nie da,
ale będę starał się systematycznie dawać coś do pożarcia.
Nomad napisał/a:
Zlituj się nad moim żołądkiem...ile kaw mam jeszcze wypić
Nie pij tyle kaw wieczorem, bo będziesz na bezsenność cierpiał.
Już coś idzie na Twój cierpiący żołądek.
OldPiernik napisał/a:
Szybciej tam
Przecież wspomniałem wyżej o walce z pośpiechem.
Tylko nie mów mi, że do tej pory jestem konsekwentny.
ANDROCH napisał/a:
Witamy i pozdrawiamy . Chyba nie zaraziłeś się od Andrzeja 1 z prętkością przekazywania relacji
Niestety u Andrzeja 1 utknęło chyba na dobre.
U Ciebie widzę zmiany Andrzeju. Ale Ciebie i Elę rozpoznaję.
Endi napisał/a:
No i cooo ??? nie dotrzymałeś słowa ?
Oj Andrzejku, Andrzejku… Witaj!
Powiem Ci w zaufaniu, tak na ucho… no niee, nie podsłuchiwać …że tą zaletę uznaję za największą i z trudem dotrzymuję słowa.
Santa napisał/a:
Agostini - bardzo się cieszę, że zacząłeś pisać. Mam nadzieję, że Basia nie będzie zbytnio "krępować" Twojej wolności słowa bo o tym, że Grecja piękna jest, to my tu w większości wiemy, ale Grecja w Waszym odbiorze i przeżyciu, może być zupełnie wyjątkowa i niepowtarzalna. A po Twojej ubiegłorocznej Italii, jestem spokojna o to, że taka będzie
Santa, witaj!
Pochwały z Twojej strony Lucynko są dla mnie olbrzymią satysfakcją. Nie mam jedynie pewności czy uprawnioną.
Może to i dobrze, bo czuje, że mogłoby mi to przewrócić w głowie.
Niezmiernie cieszę się mogąc widzieć Ciebie „u mnie”. Dziękuję Ci bardzo.
GregSad napisał/a:
Ja i moja familia z niecierpliwością czekamy na Twoją relację. Grecja to kierunek, który planujemy na przyszłoroczne wakacje.
Tak że do dzieła
Grecja, to dobry wybór na wakacje.
Już biorę się do roboty. Agostini - 2012-11-10, 10:33 Słowacki odcinek pokonujemy bez zakłóceń. Wjeżdżamy na Węgry, zaopatruję się w winietkę i kieruję w stronę Budapesztu. Nie planujemy dłuższych postojów, tylko prostą drogą zmierzamy ku Grecji. Tam chcemy być jak najdłużej.
Za Budapesztem atmosfera jakby się zagęszcza. Przybywa samochodów jadących w tym samym kierunku co my. Z tablic rejestracyjnych wynika, że to Austriacy, Belgowie i przede wszystkim Niemcy, ale pasażerowie tych aut wydają się nam jacyś tacy mało niemieccy. Z przepisami też trochę mają na bakier. Wyprzedzają niebezpiecznie, zatrzymują się na pasie awaryjnym. Wnętrza samochodów wypchane po sufit różnymi szpargałami, a co drugie auto zamontowany ma kuferek na dachu zabezpieczony przed otwarciem niekiedy sznurkiem. Uświadamiamy sobie, że jest właśnie pierwszy wakacyjny weekend, a ci podróżni to Turko-Niemcy masowo zmierzający do swojej starej ojczyzny. Tak masowo, że całkowicie zablokowali granicę z Serbią. Policja węgierska zaczęła kierować wszystkie samochody na odległe jakieś 50 km sąsiednie przejście graniczne w Tompie. Przeczucie nie podpowiadało nic dobrego, bo teraz jechaliśmy w kolumnie samochodów, wolno i jakimiś lokalnymi drogami. W końcu dojechaliśmy, ale do ostatniego w kolejce, a później już przez dwie godziny tylko metr po metrze mogliśmy przybliżać się do naszej Grecji.
Wreszcie granica. Pani oficer na słowo wierzy nam, że w kamperze jesteśmy tylko my (pewnie dziwi się - tacy młodzi i bez dzieci?), przytrzymuje na chwilę na nas badawczy wzrok, obdarza sympatycznym uśmiechem i wręcza paszporty.
Tak opuszczamy kraj bratanków w przekonaniu, że przed nami 800 km autostrady, a ja rano pedał gazu ustawię w pozycji „dzida” i opóźnienia nawet nie zauważymy. Jest już ciemno, więc rozglądamy się za miejscem noclegowym. Pierwsze dwie stacje benzynowe wydają się jakieś przepełnione, ale już na następnej postanawiamy, że nie wybrzydzamy tylko stajemy. Sąsiedztwa nie wybieramy, bo wyboru nie mamy. Na parkingu ciasno, nawet trawniki wokół są zajęte przez przebywających na nich ludzi. Jedni siedzą zwyczajnie na ziemi, rozmawiają ze sobą, coś jedzą, inni na niej już śpią. Ja biorę tabletkę na tę chorobę, o której wspominałem – wypijam zimne piwo na dobranoc i też idziemy spać.
Rannymi ptaszkami to my nie jesteśmy dlatego kiedy otwierałem okienka i drzwi kampera, po naszych towarzyszach podróży już śladu nie było. O przepraszam, to nie jest dobre określenie. Owszem był. To przemieszczające przez wiatr papiery i turlające się puste plastikowe butelki, kubeczki itp. Chwilę o tym rozmawiamy i znajdujemy tylko jedno wytłumaczenie tej sytuacji – sprzątanie po sobie śmieci musi tym ludziom jakoś szkodzić.
Jedziemy autostradą i wspominamy jak 23 lata temu również ją pokonywaliśmy razem, tylko nie kamperem, a osobówką.
Docieramy do Belgradu, a tu znowu korek, tak na około 1,5 godziny. Już się tym nie emocjonujemy. Co ma być, to będzie. Później jest dużo lepiej, ale daje się we znaki monotonność drogi. Urozmaicając sobie podróż zaczynamy przepytywać się z: kalimera, kalispera, parakalo i efharisto. Ja dodatkowo próbuję z greckich słówek ułożyć: „ to się więcej nie powtórzy, proszę mnie nie karać”, ale autor słowniczka niestety nie pomyślał o tak przydatnych wyrażeniach w moim kamperowaniu.
Po południu decydujemy się na dłuższą przerwę obiadową. Jest dobrze, jest bardzo dobrze. Wszystko działa, drobne modernizacje się sprawdzają, ulepszenia też, jedynie termometr w stacji pogody sfiksował.
W niewielkiej od nas odległości stoi duży kosz na śmieci. Wysłany z misją, idę do niego i widzę jak w podobnym celu podjeżdża jakiś samochód. Pytam kierowcę jaka jest temperatura na zewnątrz, potwierdzam u kolejnego, następnie wracam do kampera i oznajmiam, iż widoczne 40*C na naszym termometrze, to nie błąd.
Przed nami jeszcze jakieś 900 km drogi w dół, na południe. Zaczynamy mieć pewność, że kości to my na pewno tam sobie wygrzejemy. Ale co z tkanką?
Drogę przez Serbię wybraliśmy ze względu na czas przejazdu, a tu jeszcze przed Niśiem znowu stoimy. Wygląda to na kolejny korek. Po pewnym czasie okazuje się, że nie jest to zwyczajny korek. To korek gigant. Za pośrednictwem CB radia dowiadujemy się, że tkwimy w ponad 15-sto km kolejce do bramek, a za nami już stoi podobnej długości sznur samochodów. To początek sezonu wakacyjnego, więc spodziewaliśmy się większego ruchu, ale nigdy czegoś takiego. Nie było rady, musieliśmy i tę przeszkodę pokonać. Powoli przesuwając się do przodu obserwujemy otaczających nas podróżnych. Do cierpliwych to oni raczej nie należą. Przy prawie każdym zatrzymaniu wysiadają z samochodu, wypatrując czegoś do przodu, inni zamieniają się miejscami za kierownicą. Pasażerowie idą wzdłuż wolno przesuwających się samochodów, a kiedy kolejka przyspiesza, biegiem doganiają auta. Ta sytuacja co chwilę się powtarza.
Za Niśiem definitywnie wszystko ulega zmianie. Autostrada pustoszeje. Prawie wszyscy „Niemcy”, ze swoimi małżonkami w długich spódnicach i chustach na głowach skręcają w kierunku Sofii i Istambułu. To koniec kłopotów na drodze.
Na punktach poboru opłat w Macedonii (szczególnie tym pierwszym) jeśli nie płacimy ich walutą obsługa zawyża należności. Nie jest to znacząca strata, za to z nadwyżką rekompensujemy ją tańszym niż w Polsce paliwem po 1,20 E.
O tej porze powinniśmy popijać chłodne winko gdzieś na Półwyspie Chalcydyckim, a my zbliżamy się i po chwili przekraczamy kolejną granicę. Mimo to szczęśliwy sięgam po telefon i wysyłam do domu SMS-a o treści: „KOCHANI, GRECJA ZDOBYTA !”
c.d.n.Endi - 2012-11-10, 15:32
Agostini napisał/a:
...Powiem Ci w zaufaniu, tak na ucho… no niee, nie podsłuchiwać …że tą zaletę uznaję za największą i z trudem dotrzymuję słowa...
Oj Andrzejku, Andrzejku no popatrz jacy my podobni do siebie . Ja również ostatnio przed każdym kamperowym wyjazdem obiecuję sobie , że tym razem to w pełni wykorzystamy nasze „zalety” .
Zgadzam się z Tobą całkowicie, w takiej sytuacji w takich korkach w tak ekstremalnych warunkach…to chyba oczywiste , że trudno dotrzymać słowa
A piwko dla ochłody już teraz się Tobie należy GregSad - 2012-11-10, 20:20 Witaj,
świetnie napisane - lekko się czyta
Z niecierpliwością czekamy na ciąg dalszy.
Pozdrawiam
GrzegorzAgostini - 2012-11-11, 13:14
Endi napisał/a:
... no popatrz jacy my podobni do siebie .
Endi, Drogi Kolego, muszę powiedzieć, że Ty mnie zwyczajnie rozpuszczasz i ……… i……… i nie będę namawiał Ciebie żebyś to zmieniał.
Dzięki.
GregSad
Cytat:
Witaj,
świetnie napisane - lekko się czyta
Będę dalej robił wszystko, żebyś nie zmienił opinii.
Cytat:
Z niecierpliwością czekamy na ciąg dalszy.
Dziś jest święto, ładna pogoda, a wieczorem idę na Bonda.
Będzie dzień przerwy.Agostini - 2012-11-11, 13:36 Kraj, w którym się znaleźliśmy, stał się celem naszego tegorocznego urlopu, gdyż chcieliśmy odpocząć nad wspaniałym ciepłym morzem, a przy okazji zwiedzić niektóre starożytne miejsca, a jest ich tu wiele. W Grecji już byłem, ale nie mogę nazwać tego eksploracją, był to raczej przejazd na windsurfingową wyprawę.
Przed wiekami Grecy, o sobie mówili Hellenowie, a swój kraj nazywali Helladą. Dziś też to chętnie czynią, co widać już przy pierwszym spotkaniu z nimi. Grecja to wymysł Rzymian. Natomiast to bohaterce greckiego mitu, słynącej z urody bogini, nasz kontynent zawdzięcza swoją nazwę.
Najczęściej i najchętniej nasz urlop dzielimy na dwie części - zwiedzającą i wypoczynkową. I właśnie w takiej kolejności. Tym razem robimy odstępstwo od tej zasady i zmierzamy na 2-3 dni w kierunku Sithoni, środkowej odnogi Półwyspu Chalcydyckiego. Preferowany rejon postoju, to jej wschodni brzeg, okolice Sartii. To po tej stronie półwyspu znajdują się jedne z ładniejszych i bardziej niezwykłych plaż. Stąd też, w poprzek Zatoki Sigitikos jest najbliżej do monastyrów Athosu.
Dysponując niepewnymi notatkami, jedziemy wzdłuż półwyspu zaglądając na pobliskie plaże i kempingi, ale dopiero poniżej Sarti znajdujemy miejsce, które nam odpowiada (z relacji Pawła wałęsy) [N 40*04’323” E 23*59’213”]. Teren w ciągu dnia nie jest oblegany, w nocy cicho i spokojnie, więc zostajemy. Po południu ustawia się obok nas kamper z Czech. Rozmowa o wspólnych znajomych z caravan24 nie po raz pierwszy od razu przysparza wzrost wzajemnej sympatii.
Przez najbliższe dni podziwiamy i korzystamy z niemożliwego błękitu morza obmywającego na przemian piaszczyste plaże i klifowe brzegi. Czas upływa w atmosferze relaksu i wizyt na uroczej Orange Beach, plaży otoczonej gładkimi skałami i wykutymi w nich rzeźbami. Jest tu nieco więcej ludzi niż w innych miejscach, gdyż jej atrakcyjność sprawia, że przypływają tu mniejsze i większe łódki wysadzając wprost do wody swoich pasażerów. Każdy kawałek płaskiego lądu nad brzegiem zajęty jest przez biwakujących pod namiotami.
Kamperem można się zatrzymać i na nim pozostać (nie ma zakazów) nieco dalej od brzegu na ogólnie dostępnym otoczonym drzewami parkingu [N 40*07.522 E 23*58.198].
Chcieliśmy jeszcze obejrzeć z dozwolonej odległości dostojne monastyry, zamknięte pośród dziewiczych szczytów w granicach autonomicznej republiki prawosławnych mnichów.
Na święte terytorium, przez Greków zwane Agion Oros, nie mają wstępu wszystkie osobniki rodzaju żeńskiego większe od kury. Powód jest taki, iż blisko 1000 lat temu miał rzekomo tu miejsce skandaliczny incydent między mnichami i wołoskimi pasterkami, zamieszkującymi w owym czasie te zbocza. Kiedy figle wyszły na jaw, Wołochów z Athosu wygnano, a zakaz do dnia dzisiejszego utrzymano. A mówią, że to kobiety są pamiętliwe.
Mont Athos niestety ciągle spowity jest mgłą i dopiero w dniu odjazdu odsłania zaledwie swoje kontury. W takiej sytuacji nie decydowałem się na płynięcie do jego brzegów, tym bardziej, że nie byłaby to już tylko żegluga przybrzeżna. Nie mogłem ryzykować nie mając celu w zasięgu wzroku.
Muszę pamiętać, że Posejdon, nie do końca zadowolony z roli jaką przydzielił mu Zeus, ma gwałtowne usposobienie i gładką taflę wody może w jednej chwili zmienić we wzburzone morze. Wiem też, że był tu już taki jeden, który zadarł z królem mórz (prywatnie bratem Zeusa ) i później przez 10 lat musiał błąkać się po okolicznych morzach zanim trafił do swojego domu na Itace.
Nie chciałbym podzielić jego losu. Nie mam tyle czasu. W sierpniu muszę wracać do pracy.
c.d.n.Agostini - 2012-11-11, 13:41 Na uroczej Orange Beach...Agostini - 2012-11-13, 15:58 Nasza trasa wiedzie w głąb kraju przez Saloniki.
Półtoramilionowa stolica Macedonii wyróżnia się urodą i elegancją spośród pozostałych miast Grecji. Jest tu jakby zamożniej, czyściej, przy ulicach dużo knajpek, sklepów i ludzi, a ich stroje też odbiegają od tego, co widzieliśmy później. Charakterystyczne taksówki, granatowe mercedesy z białymi dachami, przeciskając się pomiędzy innymi samochodami wyglądają bardzo elegancko.
Tu po raz pierwszy zauważam, że Grecy masowo ignorują zakaz zatrzymywania się, a policja to aprobuje. Wystarczy włączyć światła awaryjne, co zasugeruje, że nasz postój jest wymuszony jakimiś okolicznościami i z założenia tymczasowy. Poza miastem, jazda przy prawej krawędzi jezdni, a nie wyznaczonego pasa ruchu, to standard, a nawet obowiązek.
Nie będziemy zwiedzać miasta, nie jesteśmy przygotowani. Zostawimy to sobie na inną okazję, choć mam wrażenie, że można by tu było miło spędzić przynajmniej jeden dzień. Trzy dni temu, w drodze na Chalkidiki, niczym nie niepokojeni nocowaliśmy na obrzeżach centrum handlowego Cosmos [N 40*33.224 E 22*59.707]. To było ostatnie możliwe miejsce na postój, kiedy opuszczaliśmy miasto.
Teraz zmierzamy w kierunku Meteorów. Po drodze mamy do wyboru dwie miejscowości, Pellę lub Werginę. Decydujemy się na tą drugą. Docieramy do niej od strony pól i sadów, krętą i wąską na jeden samochód, choć cały czas asfaltową drogą. Z bliska możemy przyjrzeć się uprawom, nieustannie pracującym pompom i zraszaczom.
Wszystkie te sielskie widoki zawdzięczam mojemu nowemu Garminowi. To jest trzecia nawigacja jaką posiadam. Pierwsza Mio, bez mojej zgody zmieniła właściciela, druga to TomTom, ale przed końcem gwarancji trwale się uszkodziła i w sklepie zwrócono mi pieniądze, teraz mam ślicznego, cieniutkiego, z górnej półki Garmina. Ma kilka fajnych i przydatnych funkcji, i jedną dość dokuczliwą wadę – uwielbia skróty. Te doświadczenia pozwalają mi mieć pewność, że nie ma jednej, tej najlepszej, niezawodnej nawigacji, one wszystkie działają bardzo podobnie.
Zanim przeniesiono ją do Pelli, to Wergina była pierwszą stolicą królestwa Macedonii. To tu dokonano zamachu na Filipa II, ojca Aleksandra Wielkiego. Tu go skremowano i pochowano. Pod kurhanem porośniętym trawą znajdują się też inne grobowce członków dynastii królewskiej. Schodząc wąskim, pochyłym chodnikiem do środka kopca mamy wrażenie jakbyśmy znaleźli się we wnętrzu grobu. To odczucie potęguje panujący półmrok, z podświetleniem jedynie eksponatów w urządzonym tu nowoczesnym muzeum. Oprócz fasad grobowców królewskich i ich makiet, zobaczyć możemy zbroję Filipa, złoty wieniec, który jest tak delikatny, że aż drży, a także głowy z kości słoniowej i mozaiki.
W chwili, kiedy przymierzam się do zrobienia jakiejś fotki, jak spod ziemi wyrasta przede mną pani i surowym głosem informuje o zakazie fotografowania. Później, utrzymując dystans, chodzi już za nami i nieufnie mnie obserwuje.
Kończąc zwiedzanie nie chcę pozostawić złego wrażenia, więc chwalę przeszłość jej kraju i to co tu widzieliśmy. Twarz pani wyraźnie się rozpromienia, pyta skąd jesteśmy i czy nie chcielibyśmy obejrzeć filmu. Przytakujemy, ona daje znak ręką aby iść za nią, wprowadza do niewielkiej sali i uruchamia projekcję filmu o archeologicznych znaleziskach w regionie.
Gdybyśmy mieli ochotę popodziwiać Pałac Królewski, do którego zaprowadzą nas drogowskazy, to powinniśmy zabrać ze sobą łopatę, gdyż będziemy musieli sami go sobie odkopać. To, co w tej chwili można zobaczyć, to tylko część fasady z kolumnami i blachy w wysokiej trawie, pod którymi skrywane są ruiny fundamentów.
Nie mniej widok na równiny z tego wzgórza i świadomość, że gdzieś tu Aleksander dosiadał swojego Bucefała są niezwykłe.
W przypadku dłuższego postoju lub konieczności przenocowania, nie będziemy tu mieli z tym żadnego problemu. Można ominąć pana, który widząc nadjeżdżających, wybiega na drogę zapraszając na swój prywatny, płatny parking i zatrzymać się dalej na dużym, gratisowym placu.
...
Wiem też, że był tu już taki jeden, który zadarł z królem mórz (prywatnie bratem Zeusa ) i później przez 10 lat musiał błąkać się po okolicznych morzach zanim trafił do swojego domu na Itace.
Nie chciałbym podzielić jego losu...
Widzę, że masz do niego jakąś szczególną "słabość" - w ubiegłym roku też deptałeś mu po piętach
Super, że dodajesz takie wątki Grecji bez mitów pojąć się nie da Nomad - 2012-11-13, 17:39 W krainie Zeusa?..... to stań się wreszcie Herkulesem i dorzuć do pieca.
więcej ....więcej ....lub
...więcej
..właśnie z niemieckich stron wbijam w nawigację kolejne miejsca postojowe Agostini - 2012-11-13, 18:13
Santa napisał/a:
Widzę, że masz do niego jakąś szczególną "słabość" - w ubiegłym roku też deptałeś mu po piętach
Tak, to prawda, uwielbiam z nimi obcować.
Tylko, że w tamtym roku to był jego zachodni kolega – Neptun. I teraz mam ich dwóch.
A to wszystko przez Twoją Santo słabość - przez Twoje ulubione cesarstwo.
Nomad napisał/a:
..właśnie z niemieckich stron wbijam w nawigację kolejne miejsca postojowe
A gdzie się wybierasz i dlaczego z niemieckich?Santa - 2012-11-13, 19:21
Agostini napisał/a:
Santa napisał/a:
Widzę, że masz do niego jakąś szczególną "słabość" - w ubiegłym roku też deptałeś mu po piętach
Tak, to prawda, uwielbiam z nimi obcować.
Tylko, że w tamtym roku to był jego zachodni kolega – Neptun. I teraz mam ich dwóch.
...
Agostini - jako, że w Twojej relacji już się wcześniej pojawił wątek "sekretny", to pozwól, że Ci zdradzę (w sekrecie ma się rozumieć) , że ten Twój "Pierwszy" - podczas swojej tułaczki - przepływał obok Twojej ubiegłorocznej Costiery i choć był jak stal nieugięty, to tam właśnie o mało nie uległ kuszącym go śpiewem Syrenom I już nawet chciał się rzucić dla nich morze ale na szczęście miał rozsądnych kumpli, którzy go mocno przywiązali do masztu - i dzięki temu historia mogła się zakończyć happy endem
Domyślam się, że znasz tę historię ale jak każdy statystyczny mężczyzna, przez męską lojalność - udałeś, że nie wiesz o co chodzi
Ale nie musisz go kryć, bo on sam po latach o tym opowiadał: "I słuchałem ciekawie cudnego śpiewu Syren; głos był ich pieszczony, kołyszący i tak mnie czarował, żem się chciał z pomostu rzucić w morze: ale drużyna jeszcze mocniej mnie przywiązała"
Ale już się więcej nie wcianam, bo nie mogę się doczekać Twoich Meteorów Agostini - 2012-11-13, 20:23
Santa napisał/a:
na szczęście miał rozsądnych kumpli
Ja na szczęście miałem Basię,
więc o jakimś kuszeniu mowy być nie mogło.
Poza tym obawiam się, że w takim starciu to Syreny mogłyby być poszkodowane. Znając moją małżonkę, jest duże prawdopodobieństwo, że poznałyby gdzie w Polsce raki zimują. Nomad - 2012-11-13, 20:36
Nomad napisał/a:
..właśnie z niemieckich stron wbijam w nawigację kolejne miejsca postojowe
A gdzie się wybierasz i dlaczego z niemieckich?[/quote]
-terapia antydepresyjna..skończyłem Wielką Brytfannę....Walia,Szkocja być może latem(no chyba że znowu Francja)
a teraz kończę Grecję...na pewno przez sezonem ..
Szukam na stronach angielskich,niemieckich i holenderskich i wybieram co smakowitsze miejsca Skorpion - 2012-11-13, 20:38 Andrzejku wspaniala relacje dziekuje i jak mozna prosci jeszcze o wiecej tak wspaniale sie czyta i oglada zjecia Agostini - 2012-11-13, 21:37 Nomad
Cytat:
wybieram co smakowitsze miejsca
Jasne. Ciekawie podróżujesz, więc szerokości i wysokości.
Skorpion napisał/a:
Andrzejku wspaniala relacje dziekuje i jak mozna prosci jeszcze o wiecej tak wspaniale sie czyta i oglada zjecia
Ja również dziękuję i proszę o słów takich jeszcze. wbobowski - 2012-11-14, 01:20 Mówisz i masz.
Czytałem do tej pory z otwartą gębą, bo jak na razie odwiedzasz inne miejsca niż my z kimtopami 3 lata temu.
A rękę do pisania masz doskonałą i namiary GPS są bezcenne. Też takie podałem w swojej relacji.Tadeusz - 2012-11-14, 10:10 Andrzejku, spokojnie czekałem na dalszy ciąg po wielce obiecującym wstępie.
Znając Basię i Ciebie, wiercipięty jakich mało, oczekuję uczty dla oczu i ducha.
Przypomnijcie mi Grecję. Znam ją sprzed lat wielu i nie wiem czy będzie mi dane zobaczyć ją jeszcze raz.
Dla Basi frape - 2012-11-14, 22:07
Agostini napisał/a:
Wszystkie te sielskie widoki zawdzięczam mojemu nowemu Garminowi. .....Ma kilka fajnych i przydatnych funkcji, i jedną dość dokuczliwą wadę – uwielbia skróty.
to chyba nie tak do końca, że wadę - dzięki temu poznajemy wiele dróg i miejsc do których by nam nawet nie przyszło do głowy wpaść - sam piszesz o sielskich widokach - nam tez właśnie dzięki garminowi udaje się odkrywać nowe miejsca - zupełnie niespodziewane - choć czasami człowiek chciałby po prostu dojechać do celu niekoniecznie bezdrożami i na azymut Agostini - 2012-11-15, 08:51 wboboski
wbobowski napisał/a:
Mówisz i masz.
Czytałem do tej pory z otwartą gębą, bo jak na razie odwiedzasz inne miejsca niż my z kimtopami 3 lata temu.
A rękę do pisania masz doskonałą i namiary GPS są bezcenne. Też takie podałem w swojej relacji.
Będziemy Włodku także w miejscach, które znacie (czytałem, czytałem), ale pokażę też miejsca, gdzie mam nadzieję, że do tej pory jeszcze nie byliście.
Bardzo chciałbym, żeby ta buzia nadal była otwarta. Jak będzie inaczej, to daj mi znać.
Tadeusz
Cytat:
Znając Basię i Ciebie, wiercipięty jakich mało...
Z tymi wiercipiętami, to Tadziu trafiłeś chyba w 10. To tak jakbyś znał treść następnego postu.
frape
Cytat:
to chyba nie tak do końca, że wadę...
Pani nawigacja to wspaniały wynalazek, o którym kiedyś nam się nawet nie śniło i dziś niechętnie się z nim rozstajemy.
Błąd to my popełniamy bezgranicznie jej ufając. Ale trzeba przyznać, że czasami przez krzaki, przez osiedle, czy jak piszesz przez bezdroża, gdzie krew nas ze złości zalewa, to jednak do celu zawsze doprowadzi.
Tu masz rację Małgosiu, zamiast widoku następnych 10-ciu km autostrady, mieliśmy krańcowo odmienne obrazki, na które sam bym się pewnie nigdy nie zdecydował. Tak jak my wszyscy, nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni. Agostini - 2012-11-15, 09:05 Jeśli ktoś pragnie zachwycać się cudami tego świata, musi dotrzeć do zachodnich krańców równiny tesalskiej. Tu u podnóża gór Pindos ktoś musiał z niewyobrażalną siłą powbijać w żyzną dolinę takie wielkie kamienie. Na szczytach tych różnokształtnych ostańców powklejane są, tym razem dziełem rąk ludzkich, słynne klasztory Meteora. Nazwy tej, oznaczającej „zawieszony w powietrzu”, użył po raz pierwszy św. Anastazy, budowniczy najstarszego monastyru - Wielkiego Meteoru. Obok Akropolu, to jedna z największych atrakcji turystycznych Grecji.
To trzeba zobaczyć, dlatego i my tu się znaleźliśmy. A że było to już po zmroku, więc zwiedzanie zaczęliśmy od penetracji zakamarków miasteczka Kastraki w celu znalezienia odpowiedniego miejsca na nocleg.
Robiłem już drugą rundę, i jak nie za ciasno, to krzywo, albo odludzie. Uwagę w końcu zwraca placyk, tuż obok bramy kempingu [N 39*42.777 E 21*36.941]. Trochę się waham, bo nie wiem do kogo należy i czy ze względu na sąsiedztwo wypada. W decyzji o pozostaniu tu pomagają jacyś ludzie siedzący przed domem po drugiej stronie ulicy, którzy wprawdzie w niezrozumiałym dla mnie języku, ale już w gestach nie budzących wątpliwości, taką zgodę mi wyrażają.
Z Kastraki wychodzą najatrakcyjniejsze trasy piesze, dlatego zależało mi, żeby tu gdzieś zaparkować kampera. Następnego dnia, zanim otworzą monastyry, mamy w planie pokonanie jednej z nich.
Poranek wita nas widokiem olbrzymiego, zasłaniającego pół nieba piaskowca o gładkich ścianach. To na jego szczyt będziemy chcieli wejść. Muszę tylko naprawić opony poprzebijane przez obsługę kempingu i możemy wyruszać na wycieczkę do tego skalnego lasu.
Ojej! Już dobrze, ciszej, proszę! Wiem, wiem, taki bajer to tu nie przejdzie.
Oczywiście, że nic takiego się nie wydarzyło, opony całe, a noc minęła spokojnie i nawet nie było bardzo gorącą. W dzień do upału już trochę się przyzwyczailiśmy, ale w nocy, szczególnie w podróży, kiedy okna na dole są pozamykane, trudno jest czasami wytrzymać. Wypijamy tu jakieś hektolitry wody, dlatego już zrezygnowaliśmy z jej kupowania, a zapasy uzupełniamy w popularnych „źródełkach”.
Trasa oznaczona jako łatwa, tak na niecałą godzinę, wiedzie do kapliczki na szczycie monolitu Aghion Pnevma górującego nad osadą. Ścieżka tylko na początku jest łatwa i wyraźna, później prowadzi między skałami, karkołomnymi przejściami i brzegiem przepaści. Żeby osiągnąć cel trzeba mieć już sporo determinacji i doświadczenie. Ja dysponuję tym pierwszym, więc ostatni odcinek pokonuję z koniecznością użycia czterech swoich kończyn i sam.
Ze szczytu góry w kształcie hełmu, rozpościera się, wart tego trudu, widok na dolinę i całą osadę.Agostini - 2012-11-15, 09:33 Wyjeżdżamy z Kastraki kierując się w stronę pierwszych monastyrów.
Chwila kiedy te niezwykłe skały ukazały się naszym oczom była niezwykła. Wyglądały niczym czarne, na wpół zagrzebane w ziemi olbrzymie wieże z wrośniętymi na ich szczytach klasztorami.
Na wysokości niekiedy 500 i więcej metrów, przez setki lat mieli mnisi swoje pustelnie i domy. To oni stworzyli to niezwykłe miejsce, a dziś udostępnili je turystom. Obecnie prowadzą do nich wygodne drogi i szerokie schody. W przeszłości można było się tu dostać jedynie przy wykorzystaniu systemu zdejmowanych drabin drewnianych, lub w trudniejszych odcinkach plecionych z włókien roślinnych.
Kiedy śmiałek spadał w przepaść, trafiał prosto do nieba i nie musiał korzystać już z przystanku pośredniego jakim był klasztor. Dla mniej wprawnych były kosze-siatki, wciągane przy użyciu wielkiego kołowrotu, a kiedy braciszkowie się zmęczyli, robili sobie przerwę. Wtedy siatka z zawartością bujała się nad przepaścią, ucząc delikwenta pokory i szacunku dla Boga i przyrody. Linę zmieniano podobno tylko wtedy gdy się zerwała.
Te gniazda odosobnienia budowano w obawie przed muzułmanami i innymi innowiercami, od których lepiej było trzymać się z daleka. Przetaczały się wojny z Serbami, później z Turkami i trzeba było uciekać. A gdzie? Najlepiej ku niebu. W tym samym czasie w Kapadocji, kolebce bizantyjskiego chrześcijaństwa, z podobnych powodów wybrano wariant w dół, drążąc w wulkanicznym tufie podziemne kościoły, kaplice, a nawet całe miasta. Pokazuje to obecnie Kolega eMKa, (http://camperteam.pl/foru...14160&start=105) w swojej relacji z Turcji.
Tu, na takie rozwiązanie skała była zbyt twarda, można było za to ukrywać się wysoko w naturalnych zagłębieniach i jaskiniach, z dala od zgiełku doczesności.
Do wybranych klasztorów łatwo jest trafić, z zaparkowaniem też nie mieliśmy większego problemu. Odwiedziliśmy dwa z sześciu czynnych monastyrów.
Moni Roussanou to niewielki żeński klasztor, który szczególnie z zewnątrz wygląda niesamowicie, gdyż jego mury stoją na samej krawędzi wysokiej skały.
Do trochę mrocznego, ale i dostojnego wnętrza, dostajemy się przechodząc przez drewniany mostek. Jeśli ktoś ma lęk wysokości, nie powinien spoglądać w dół. W środku czeka na nas świat niezwykłych kolorów, ikon i wiary z jednej strony bardzo odległej, a z drugiej przecież tak bliskiej. Budzące grozę malowidła przedstawiają sceny łamania nóg, miażdżenia, obdzierania ze skóry i smażenia żywcem świętych męczenników.
Na szerokiej i najwyższej skale zbudowano największy i najważniejszy klasztor Megalou Meteorou (Wielki Meteoron).
Można tu zwiedzać muzea pełne starych habitów, ksiąg, naczyń liturgicznych, pięknych krzyży, srebrnych i cynowych zastaw służących do posiłków. Jego katholikon (kaplica główna) jest wspaniały, a zapach świec dziękczynnych tworzy aurę mistycyzmu. Tu także jest wiele fresków przedstawiających niemal wyłącznie sceny męczeństwa egzotycznych dla nas świętych.
Jesteśmy w starej, osmolonej kuchni klasztornej i piwniczce ze sprzętem gospodarstwa domowego, olbrzymimi beczkami na wodę i narzędziami do produkcji wina.
Duże wrażenie na nas robi komórka gdzie przez otwór w jej drzwiach można zajrzeć do środka i zobaczyć jak na półkach spoczywają równiutko poukładane czaszki opatów, a obok stoi wypełniona po brzegi wielka skrzynia z ludzkimi piszczelami.
Widoki z dziedzińców i tarasów są nie mniej wspaniałe i potrafią każdego wprowadzić w zachwyt.
Jednym słowem – wizyta w Meteorach jest bardzo wrażeniotwórcza.
Zainteresowanym podaję adres:
Nieziemska Republika Mnichów, Grecja, Bardzo Wysoko nad Ziemią.
c.d.n.Agostini - 2012-11-15, 09:38 ...w Meteorach...Skorpion - 2012-11-15, 09:51 Kolejny odcinek wspanialej opowiesci a zdjecie gor zapieraja dech w piersiach Wspasniale sie to czyta.Endi - 2012-11-16, 07:04
Agostini napisał/a:
...UWAGA -w prawosławiu nie ma obowiązkowego celibatu niższego duchowieństwa
Twoja Basieńka Andrzejku to chyba już od urodzenia ma sympatyczną, uśmiechniętą minkę ale i ten "popeK' również do szczęśliwych widać należy / w przeciwieństwie do naszych wielu smutasów /
DreamsOnWheels - 2012-11-16, 10:18 A ja sobie robie notatki... w przyszlym roku we wrzesniu w te rejony uderzam.
Dzieki za juz i prosba o szybkie wiecej zbychu - 2012-11-16, 11:38 Andrzeju jak Wy to robicie , że tyle pięknych miejsc oglądacie, piękna relacjaAgostini - 2012-11-16, 20:42 Skorpion
Cytat:
Kolejny odcinek wspanialej opowiesci a zdjecie gor zapieraja dech w piersiach ...
Dzięki Skorpionku. W takim razie nie odchodź za daleko.
Endi
Cytat:
Twoja Basieńka Andrzejku to chyba już od urodzenia ma sympatyczną, uśmiechniętą minkę ...
Od urodzenia podobno też, ale od 27 lat to na pewno.
Cytat:
...ale i ten "popeK' również do szczęśliwych widać należy...
Może właśnie dlatego że...
Cytat:
...w prawosławiu nie ma obowiązkowego celibatu niższego duchowieństwa
maryanos
Dzięki za „dzięki” i już za chwilę będzie więcej.
zbychu
Ojtam Zbyniu, przecież jesteśmy w miejscach, które większość doskonale zna.
Może później uda mi się pokazać coś nowego. Także, zaglądaj tu. Agostini - 2012-11-16, 21:00 W okolicy miasta Lamia, tuż przy autostradzie prowadzącej do Aten, jest takie magiczne miejsce, które nie pozwala podróżnemu przejechać obojętnie.
Czekałem długo na tą chwilę, a kiedy się zbliżała zaczęła ogarniać mnie jakaś dziwna trema.
Na dalszy wzrost emocji nie pozwolił zmrok, który zapadł kiedy dotarliśmy na parking pod Termopilami [N 38*47’808” E 22*32’235”].
Spokojną noc spędziliśmy na pustym placu pod okiem dzielnego Leonidasa. Tylko my i On.
Rano okazało się, że był ktoś jeszcze. To bardzo wychudzona sunia leżąca na wprost drzwi kampera. Kiedy Basia karmiła przygotowywanymi małymi kanapeczkami biedną psinę, ja poszedłem pokłonić się królowi Sparty.
Długo mogłem wpatrywać się w postać hoplity, a później przymknąć powieki i pozwolić pędzić wyobraźni przez wieki.
Nie ma już Persów, nie ma Spartan i wiernych Tespijczyków, nie ma już nawet wąwozu, gdyż morze cofnęło się o kilka kilometrów. Jednak pamięć o tym co się tu wydarzyło przetrwała wieki, będąc symbolem narodowego bohaterstwa dla następnych pokoleń Greków. Straceńczy bój i opór stawiony pod Termopilami tchnął w starożytnych Hellenów wolę walki z perskim najeźdźcą i wprawdzie dopiero po latach, to jednak obronili swoją ojczyznę.
Persja już nigdy więcej nie odważyła się zaatakować Grecji.
Historia zapamięta jeszcze jedno imię, imię zdrajcy – Efialtes.
Współczuję Grekom, gdyż dzisiaj do ich bezpieczeństwa i dobrobytu znowu prowadzi wąska ścieżka, tym razem ekonomiczna, i tym razem to oni sami muszą nią przejść.
Życzę im, żeby kolejny raz wykazali się mądrością swojego narodu, a wtedy kryzys na pewno pokonają.
Atmosferę (zresztą nie tylko tego miejsca) mąci nam jedynie widok bezpańskich, wychudzonych psów. Czujemy żal do Greków, że nie dbają o te pieski. Ten gatunek zwierząt wydaje się, że nie ma tu większych przywilejów. A szkoda.
Mam powody przypuszczać, że to konsekwencja kilkusetletniej okupacji tureckiej.
c.d.n.Santa - 2012-11-18, 16:49
Agostini napisał/a:
...
Długo mogłem wpatrywać się w postać hoplity, a później przymknąć powieki i pozwolić pędzić wyobraźni przez wieki.
Nie ma już Persów, nie ma Spartan i wiernych Tespijczyków, nie ma już nawet wąwozu, gdyż morze cofnęło się o kilka kilometrów. Jednak pamięć o tym co się tu wydarzyło przetrwała wieki, będąc symbolem narodowego bohaterstwa dla następnych pokoleń Greków. Straceńczy bój i opór stawiony pod Termopilami tchnął w starożytnych Hellenów wolę walki...c.d.n.
Wyobraźnię ... powinno się doceniać i pielęgnować Na przykład podlewając ją wirtualnym piwkiem
Wtedy ma szansę na przetrwanie i rozwój
Czekam... no właśnie, ciekawe co było dalej... Agostini - 2012-11-18, 17:09
Santa napisał/a:
Wyobraźnię ... powinno się doceniać i pielęgnować Na przykład podlewając ją wirtualnym piwkiem
Wtedy ma szansę na przetrwanie i rozwój
Wprawdzie jestem miłośnikiem piwa realnego,
ale ono, szczególnie w nadmiarze, nie pielęgnuje wyobraźni, tak jak piwo wirtualne.
Lucynko - dziękuję. Agostini - 2012-11-18, 17:13 Przekładam kolejną kartkę w umieszczonym na kokpicie atlasie samochodowym i już dostrzegam w dolnym rogu mapy zaznaczone miasto o nazwie Athina. To dobrze, bo właśnie tam zmierzamy. Nie zrobimy jednak tego od razu. Nie wjeżdżamy na autostradę, najkrótszą drogę do stolicy, tylko skręcamy na południe, by na jeden dzień zatopić się w czeluściach Parnasu.
Tam na 760-ciu m n.p.m znajduje się jedno z najpiękniejszych i najchętniej odwiedzanych miejsc w Grecji. To tam kształtowała się historia całego greckiego terytorium, a jego sława sięgała nawet poza granice Hellady.
Tam według mitu miały spotkać się dwa orły wypuszczone przez Zeusa z dwóch krańców ziemi w celu znalezienia jej środka. Wspaniałe igrzyska pytyjskie z ich największą nagrodą - wieńcem laurowym, były po tych olimpijskich najważniejszą imprezą Grecji. Do wyroczni delfijskiej przyjeżdżali przywódcy wielkich miast -państw, aby uzyskać odpowiedź, lub przynajmniej pretekst do radykalnych swoich decyzji. Tu wreszcie znajdowały się wspaniałe liczne skarbce greckich-polis.
Im bliżej Delf jesteśmy krajobraz staje się górzysty, a droga stromo wije między wzniesieniami.
Kampera bez problemu parkuję na poboczu przy wejściu na teren wykopalisk, tuż pod Świętym Kręgiem[N 38*28'524" E 22*30'079"].
Przyglądając się tym tarasom na zboczach wielkiej góry, a za plecami mając złowrogie, złocące się w słońcu wierzchołki Parnasu nie trudno zrozumieć dlaczego starożytni wierzyli, że Delfy są w centrum świata. Dodatkowym atutem i dowodem na boską obecność było odnalezienie skalnej rozpadliny, z której wydobywały się halucynogenne opary, tak pomocne w układaniu późniejszych proroctw.
Dziś Święta Droga zaczyna się od kas biletowych, później zygzakiem prowadzi do góry przez kolejne tarasy kończąc się między teatrem, a świątynią Apollina.
Okazuje się, że Zeus nad nami czuwał, bo już po kwadransie spotykamy polską wycieczkę z przewodnikiem. Teraz skład wycieczki powiększa się o dwie osoby.
Młody człowiek opowiada niezwykle ciekawie i z pasją o dziejach i znaczeniu Delf w przeszłości. Mówi o rywalizacji miedzy sobą poszczególnych polis poprzez budowle wypełnione drogocennymi wotami, o niedoścignionym przepychu i pokazie siły.
Dłużej zatrzymujemy się przy skarbcu Ateńczyków zbudowanego jako dar dziękczynny po bitwie pod Maratonem. To zwycięstwo niewielkiej Grecji nad potężną Persją miało ogromne znaczenie i odbiło się głośnym echem w całym antycznym świecie.
Jest bardzo gorąco, a granie Parnasu już się nie złocą lecz różowią, rozgrzane potwornie palącym słońcem. My jednak wytrwale podążamy z grupką rodaków i cieszymy się z miejsca i okoliczności, w jakich się znaleźliśmy.
W świątyni Apollina nie znajduję owej rozpadliny skalnej, unicestwiły ją wstrząsy tektoniczne, mimo to głośno proszę wyrocznię o wskazanie mi lepszej trasy powrotnej do domu. Wybór ciągle nie jest podjęty. Przez Macedonię i Serbię droga jest wprawdzie wygodna i szybka, ale płatna, a na granicy może trafić się korek, możemy też udać się dłuższą, za to ciekawszą widokowo przez Albanię i Bośnię. Poza tym wracalibyśmy do domu inną trasą, co też staram się w miarę możliwości czynić.
Kiedy przedłużająca się cisza nie dawała nadziei na rozwiązanie tego dylematu i już odchodziliśmy, wtedy niespodziewanie wyrocznia, ustami Basi przemówiła: – „jeśli zostanie nam mało czasu, to wracajmy tą szybszą drogą”.
Genialne! I jakie pomocne! A więc w dalszym ciągu można przyjeżdżać tu po poradę.
Na tarasie powyżej świątyni leży teatr poświęcony Dionizosowi, bogowi wina i ekstazy. Rządził tu on zimą kiedy wyrocznia milczała, gdyż opary wydobywały się jedynie latem.
Pod panowaniem macedońskim, po ponad tysiącu lat, rola Delf i wyroczni wyraźnie zmalała, a następnych, którzy tu przyszli, Rzymian, nie interesowały już przepowiednie, raczej jej skarby.
Do Aten mamy jakieś 180 km, ale po ok. 500 metrach zatrzymujemy się jeszcze na chwilę. Chcemy z bliska popatrzeć na Marmarię – marmurowy kamieniołom, miejsce kultu Ateny. Tu znajduje się gimnazjon i najbardziej tajemnicza budowla sanktuarium – tolos, kamienna rotunda, wizytówka Delf.
Tak kończymy wyprawę do pępka świata. Przed nami do pokonania jeszcze ciasne uliczki Arachovy, kilka godzin jazdy, nocleg gdzieś po drodze i nowe wyzwanie – ATENY.
c.d.n.Agostini - 2012-11-18, 17:18 ...w Delfach c.d.wbobowski - 2012-11-18, 18:10 Byliśmy w każdym miejscu Delf, które opisujesz, też spotkaliśmy polska wycieczkę z przewodnikiem, ale... w Twoim opisie znajduję ciekawostki, o których nie wiedziałem (albo nie pamiętam)... dzięki Andrzej na tyle pracy. Leci piwko.Santa - 2012-11-18, 18:31
Agostini napisał/a:
Santa napisał/a:
Wyobraźnię ... powinno się doceniać i pielęgnować Na przykład podlewając ją wirtualnym piwkiem
Wtedy ma szansę na przetrwanie i rozwój
Wprawdzie jestem miłośnikiem piwa realnego,
ale ono, szczególnie w nadmiarze, nie pielęgnuje wyobraźni, tak jak piwo wirtualne.
Lucynko - dziękuję.
Choć moc wirtualnych trunków dane mi już kiedyś było poczuć na własnej wyobraźni, to w Twoim przypadku - jak widzę - mają one działanie błyskawiczne A może spotęgowały go jeszcze delfickie moce
Wobec tego - tradycyjne "na drugą nogę" WHITEandRED - 2012-11-18, 22:48 Nomad - 2012-11-19, 21:49 Temat zaopatrzyć klauzulą...ściśle tajne...materiał do wykorzystania....
....przy następnych trasach
dzięki
Agostini - 2012-11-20, 18:40 wbobowski
Cytat:
w Twoim opisie znajduję ciekawostki, o których nie wiedziałem (albo nie pamiętam).
Jeśli mogę Cię czymś tu zaciekawić, to bardzo się cieszę Włodku.
Dzięki za piwko.
Santa
Cytat:
...w Twoim przypadku - jak widzę - mają one działanie błyskawiczne A może spotęgowały go jeszcze delfickie moce
Zaraz, zaraz!… A wiesz?... Coś musi być w tym, o czym piszesz.
Dziękuję, za tą możliwość równowagi.
Do zobaczenia za chwilę.
WHITEandRED
Cytat:
Andrzejku, wpadnijcie kiedyś do mnie, oprowadzę Was moimi ścieżkami ...
Witaj!
Stasiu, Twoja miłość do gór jest naprawdę wielka, skoro wypatrzyłeś mój pagórek.
Dzięki za piwko i za zaproszenie.
Powtórka z Norwegii ciągle chodzi mi po głowie, a wtedy spotkanie i poznanie jednej z Twoich ścieżek będzie marzeniem.
Nomad
Cytat:
Temat zaopatrzyć klauzulą...ściśle tajne...
Ojtam... zaraz tajne…
Pozdrawiam Nomad.
Aaa, zapomniałbym…
w takim razie… J-23 znowu nadaje! Agostini - 2012-11-20, 18:58 Do Aten zgodnie z planem wjeżdżamy rano.
By mieć chwilę wytchnienia i bezpieczną bazę wypadową do miasta, mamy zamiar zatrzymać się na kempingu. Umowa jest taka, że gdyby z jakiegoś powodu nam się tam nie podobało, to poszukamy parkingu w mieście, wybierzemy pakiet zwiedzający – minimum, i pojedziemy dalej.
Jazda z działającą klimatyzacją nie jest tak uciążliwa jak postoje w zamkniętym samochodzie.
Mam informację tylko o jednym kempingu i dysponuję jedynie przybliżonymi na niego namiarami, dlatego teraz pokornie poddaję się małemu ekranikowi nawigacji. Skutek jest taki, że kluczę w dzielnicy z uliczkami tak ciasnymi, że istnienie w tym miejscu kempingu wydaje się nieprawdopodobne. Do całkowitej dezorientacji przyczynia się fakt, że kolorowe szkiełko ciągle informuje o celu odległym między 400, a 1200 m.
Usilnie staram się trafić w to miejsce, pokonując już niektóre zakręty metodą – „stop, cofnij, skręć mocniej”. Z opresji wybawia nas dopiero taksówkarz wskazujący wysoki mur tylnego ogrodzenia kempingu. Żeby od razu nie było tak miło, to teraz z kolei przeciskam się przez zadrzewioną alejkę i rozpaczą zaglądam w lusterka boczne, rozmyślając o mozolnie usuwanych przed wyjazdem rysach na moim kamperze. Ale odwrotu nie ma, można tylko do przodu, więc teraz gałęzie ranią moje szyby i moje serce. Ulga następuje dopiero kiedy pojawia duża arteria, a za chwilę wyraźnie widoczny wjazd na kemping.
Planując nasz wyjazd w tym terminie, mieliśmy największe obawy o tłok i panujące tu upały. Jedno z tych zmartwień nie potwierdziło się w całości. Wszędzie gdzie do tej pory byliśmy było spokojnie, mało ludzi, w kolejkach nigdzie czasu nie traciliśmy. Tak jest i tu, na ładnym, zadbanym i godnym polecenia kempingu Athens [N 38*00’317” E 23*40’182”], zapełnionym najwyżej w 30 procentach.
Recepcją zawiaduje miła pani, która na wstępie wręcza rozkład jazdy autobusów i wskazuje miejsca do wyboru: pod siatką zacieniającą, między drzewami lub takie, z których będzie możliwy odbiór telewizyjnego sygnału satelitarnego.
Jest jeszcze przed południem, więc szybko się zagospodarowujemy i jedziemy do centrum. Odległość 6-7 km z łatwością pokonujemy skuterem, a widok wzgórza Akropolu towarzyszy nam prawie cały czas kiedy jedziemy przez pozbawione wysokiej zabudowy miasto.
Akropol, to znaczy po prostu wzgórze, górne miasto lub najwyższa jego część. Niegdyś każde miasto miało swój akropol. Ten, jest najsłynniejszy, tu znajdują się najbardziej rozpoznawalne symbole miasta i całej Grecji. Na szczycie wznoszą się budowle powstałe w okresie, który potomni nazwali „okresem złotym”, z prawdziwym klejnotem na czele, jakim jest Partenon.
Szef Olimpu znowu musiał o nas myśleć – spotykamy tą samą co w Delfach, choć z innym przewodnikiem, grupę Polaków. Z niektórymi poznanymi wczoraj jej uczestnikami witamy się i żartując próbujemy umówić się na następne spotkanie.
Ktoś z nich powiedział, że te budowle to w większości tylko kupa kamieni. Można i tak na to patrzeć. Lecz te kamienie mają kilka tysięcy lat i są świadkiem największej świetności Aten, oraz czasu tworzenia się instytucji i wartości, które dziś nazywamy europejskimi. Te kamienie są dla Greków święte, a w nas powinny budzić szacunek.
Jest najgorętsza pora dnia i powłóczymy już nogami snując się po mieście należącym do bogini Ateny.
Na teren Akropolu nie wolno wnosić toreb ani plecaków, więc doszło do tego, że zostaje ustalony limit ilości łyków wody z jedynej butelki jaką mamy ze sobą. Jej zawartość u opiekującego się nią dziwnie szybko znika. O kawałek cienia trudno, a jeżeli się trafia, to jest już zajęty.
Tego dłużej nie da się wytrzymać. Uznajemy, że główny cel dnia został osiągnięty, więc teraz czym prędzej powinniśmy skorzystać z tego, że na przedmieściach Aten mamy własny „living room”.
Pod wieczór do centrum wrócimy.
c.d.n.Agostini - 2012-11-20, 19:03 c.d.Santa - 2012-11-20, 19:10 Agostini - obejrzałam Twoje zdjęcia i ogarnął mnie niepokój - czy nie masz wrażenia, że oni - ci Grecy - zamierzają ten Akropol odbudować
Bo ostatnio słyszałam - w Rzymie, że organizuje się grupa, która zamierza oszklić Koluseum
Agostini - 2012-11-20, 19:23 Przewodniczka mówi, że teraz odwiedzając Akropol, będziemy widzieli go za każdym razem inny.
Akropol cały czas odbudowują, widać to wyraźnie po białych wypełnieniach na kolumnach. Takie plomby w ząbkach.
A o Koloseum też słyszałem. Agostini - 2012-11-21, 15:48 Odrobinę zrelaksowani i odświeżeni wyruszamy na dalszy podbój greckiej stolicy.
Główną atrakcję mamy za sobą. Teraz chcemy powłóczyć się po mieście, aby poznać je trochę także z innej strony. Są pierwsze obrazki… i gołym okiem widać, że to nie będzie miłość od pierwszego wejrzenia.
W tym olbrzymim mieście, mieszka ponad 1/3 ludności Grecji. Turystów, z jednej strony przyciągają tu antyczne zabytki, z drugiej odstrasza smog, hałas i brud. Ścisłe centrum jest ładne, reszta to betonowa dżungla, w której łatwo się zgubić. Ulice gęsto zabudowane niezbyt urodziwymi kilkupiętrowymi blokowcami, bez zieleni i przestrzeni publicznej, wydają się jakby nie miały końca. Na przedmieściach widzimy wiele opuszczonych i niszczejących obiektów użytkowych.
Dziś jest tu też olbrzymie skupisko emigrantów, którzy przyczyniają się do smutnego widoku niektórych rewirów. Zabłądziliśmy nawet raz w takiej dzielnicy i przyznam się, że nie chciałbym , żeby zabrakło mi tu benzyny. Ale już poza takimi miejscami czujemy się wszędzie bezpiecznie. Niepotrzebne okazały się także obawy, że możemy tu zostać poczęstowani np. pysznym koktajlem. Koktajlem Mołotowa.
A tak poza tym, to w całej Grecji czujemy się pewnie i bezpiecznie. To głównie za sprawą samych Greków których spotykaliśmy, zawsze przyjaznych, sympatycznych i pomocnych. Między innymi z tego powodu wywieziemy z stąd miłe i wyjątkowe wspomnienia.
Ateny mogą się podobać lub nie, ale o jednym należy pamiętać -to stolica o wielkim imieniu.
Odwiedzamy Kalimarmaro - stadion będący areną zmagań pierwszych nowożytnych olimpijczyków. Było to wiosną 1896 roku i nie przez przypadek stało się to w kraju, w którym narodziła się idea olimpijska. Do tej pory to najważniejsze zawody sportowe na naszej planecie.
Następnym punktem programu miała być zmiana warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza przy Parlamencie.
Na Placu Syntagma (Konstytucji) znajduje się też tzw. punkt zero, z którego liczone są wszystkie odległości w Grecji.
W ciągu dnia o każdej pełnej godzinie oczekuje tu grupka publiczności, na wkroczenie na plac trzech facetów z wielkimi pomponami na czubkach butów, białych getrach i eleganckich spódniczkach.
To Ewzoni w historycznych mundurach górali macedońskich. Turystów zatrzymuje tu widok ich jedynych w swoim rodzaju strojów i kilkuminutowy, przećwiczony do perfekcji rytuał zmiany warty. Służba w tej elitarnej jednostce to prestiż i wielki zaszczyt dla całej rodziny żołnierza.
Niektórzy uważają, że jest to trochę komiczny spektakl, niczym ze skeczu Monthy Pythona, jednak każdy ruch jest tu poważny i dostojny, zawierający wiele symboliki i zapisanych znaczeń gdzieś w przeszłości Grecji. To, że podnoszą tak wysoko nogi podobno symbolizuje, że bojownicy, w którejś z wojen mieli nawet w butach pochowane noże i w ten sposób zdawali nimi ciosy przeciwnikowi. Spódniczka zaprasowana w 400 plis, to przypomnienie o czterystuletniej niewoli tureckiej.
To wszystko trzeba koniecznie zobaczyć.
Uroczysta odprawa wart przed Parlamentem w towarzystwie orkiestry i oddziału gwardzistów w galowych mundurach odbywa się w niedzielę o godz. 11. To już jutro. Nie możemy przepuścić takiej okazji.
Dzień kończymy na wzgórzu Likavitos, najwyższym wzniesieniu w Atenach. W drodze na nie, znajdują się ławeczki, na których można odpocząć, a na szczycie obejrzymy urokliwy, biały kościółek Agios Georgios, otoczony tarasem widokowym. Stąd rozpościera się widok na całe Ateny, Pireus i Zatokę Sarońską.
Odjeżdżamy długo po zmroku nie mogąc się rozstać z nocnym widokiem Akropolu i zewsząd otaczającego go morza świateł.
c.d.n.Agostini - 2012-11-21, 15:52 c.d.Agostini - 2012-11-22, 21:44 Niedzielna, uroczysta zmiana warty, to widowisko gromadzące dużą grupę publiczności.
c.d.nAgostini - 2012-11-22, 22:31 Po paradzie Ewzonów główna ulica zostaje otwarta, rusza potok samochodów i po chwili znowu panuje tu codzienny zgiełk. Wtedy idealną ucieczką od tego, i od tych rozgrzanych ulic będzie spacer w przylegających do placu Ogrodach Narodowych.
Znajdziemy tu ciszę w alejkach pełnych egzotycznej roślinności, starych drzew, pomników i oczek wodnych.
Na zacienionych ławeczkach doznamy miłych chwil wytchnienia i…
I gdyby tak można było tu dłużej pozostać… I gdyby nie trzeba było już odjeżdżać…
c.d.nAgostini - 2012-11-22, 22:34 c.d.ANDROCH. - 2012-11-22, 23:47 Andrzeju jak został byś tam dłużej to po powrocie do domu Basia kazała by ci też tak chodzićSanta - 2012-11-23, 21:30
Agostini napisał/a:
Niedzielna, uroczysta zmiana warty, to widowisko gromadzące dużą grupę publiczności.
c.d.n
Trzeba przyznać, że jest na kim oko zawiesić
Ciekawa jestem, czy można dziś na ulicach Aten spotkać potomków Sokratesa i Ksantypy Agostini - 2012-11-24, 00:12 ANDROCH
Cytat:
Andrzeju jak został byś tam dłużej to po powrocie do domu Basia kazała by ci też tak chodzić
Ależ ja już muszę czasami tak chodzić…
…jak podłoga w domu jest mokra, po jej umyciu.
Santa
Cytat:
Ciekawa jestem, czy można dziś na ulicach Aten spotkać potomków Sokratesa i Ksantypy
Ja ich nie zauważyłem, ale Grecy siebie tak postrzegają.
Cytat:
Trzeba przyznać, że jest na kim oko zawiesić
No niee... taki brzyyydal …
WODNIK - 2012-11-24, 20:19 Super relacja z wyprawy.
Oczywiście za to Agostini - 2012-11-24, 20:56 Z Aten wyjeżdżamy w tym samym kierunku, z którego przyjechaliśmy i dopiero teraz widzimy jak prosta była droga do kempingu Athens.
Powoli opuszczamy południowe krańce kontynentalnej Grecji. Kierujemy się ku przesmykowi korynckiemu, by następnie pokonać w poprzek półwysep i znaleźć się na zachodnim brzegu Peloponezu. Tam jest niewielki port, z którego odpływają promy na pobliskie wyspy.
W głowach mamy już szum morskich fal połączony z chłodnym zefirkiem, podziwianie przyrody i oglądanie własnych odleżyn.
Aby przybliżyć się do tych coraz bardziej oczekiwanych chwil trzeba po ok. 70 km przejechać przez most nad Kanałem Korynckim, i ominąć się tego nie da. I bardzo dobrze, bo to także zapadający w pamięć widok.
Peloponez niegdyś był wyspą, ale było to bardzo dawno temu, zanim jeszcze pojawił się tu pierwszy grekokształtny człowiek.
O połączeniu mórz, jońskiego z egejskim starożytni myśleli już w VII w. p.n.e. Na poważnie dłubać w skale zaczął Neron swoim srebrnym szpadelkiem. Słabo mu to szło, więc zapędził do dłubania 6 tysięcy żydowskich jeńców. Jednak po roku „boski” cesarz przeprowadził się na stałe do Hadesu i przedsięwzięcie odłożono na lepsze czasy. Dopiero pod koniec XIX w. Francuzi wespół z Grekami, zachęceni sukcesem Kanału Sueskiego projekt zrealizowali.
Tuż za słynnym kanałem jest spory parking, z którego szybko biegnę na most aby zrobić fotkę zauważonemu tam statkowi. Chcę mieć dowód na fart jaki nas spotkał. Podobno widok przepływającego w tym miejscu statku o wyporności ok. 10 000 ton (a ten na takiego wygląda) to dobry omen i szczęście w podróży.
Tak, to może być prawda. Muszę jednak ostrzec wszystkich, że to nie działa tylko tego samego dnia. Zapytacie dlaczego? Przedstawię tu nawet kilka dowodów.
Szukając Archea Korinthos, kręcę się po okolicy i sam nie wiem kiedy znajduję się na drodze, która okazuje się wjazdem na autostradę w kierunku Trypoli. To droga, którą moglibyśmy jechać później, ale teraz za nic nie chciałbym ominąć antycznego Koryntu, na dodatek w taki sposób. Po około 18 kilometrach są pierwsze bramki i punkt poboru opłat. Można zawrócić. Niestety zapłacić trzeba jeszcze raz. Trudno, płacimy, i ubożsi o 13 euro wracamy.
Miasto wiele razy burzone, powstawało niczym feniks z popiołów. Było kluczowym centrum nie tylko Grecji, ale też i Rzymu. Z powodu swojego położenia przyciągało wielu różnej narodowości ludzi, a ich olbrzymi przepływ przyczyniał się do nieporządku i nadużyć. Koryncka rozwiązłość obyczajów stała się przysłowiowa, a miasto zyskiwało złą sławę.
Teren wykopalisk jest ogrodzony i ku naszemu zdziwieniu zamknięty. Obchodzimy go w koło i widzimy, że z tej odległości też mamy możliwość prawie wszystko zobaczyć. Żałujemy tylko, że nie możemy stanąć przy bemie, marmurowej trybunie skąd mógł przemawiał do mieszkańców św. Paweł. Początki chrześcijaństwa w Grecji mocno związane są z działalnością Apostoła Narodów. Po wyjeździe z Koryntu nadal utrzymywał żywe stosunki z założoną przez siebie gminą kościelną, a w trosce o jej duchowy rozwój wystosował do tamtejszej wspólnoty przynajmniej dwa listy.
„Hymn o Miłości” z Pierwszego Listu do Koryntian widnieje na marmurowej tablicy obok kościoła, tuż przy wykopaliskach. Jeden z najczęściej cytowanych jego fragmentów brzmi:
„…Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą,
nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma...”
Do terenu wykopalisk przylega duży parking [N 37*54'244" E 22*52'419"], bez widocznych zakazów, więc gdyby zaistniała potrzeba przenocowania, myślę, że nie powinno być z tym żadnego problemu.
Do zwiedzenia został jeszcze Akrokorynt, pozostałości starożytnego Koryntu na szczycie samotnej góry. Niegdyś na jej wierzchołek wspinały się rzesze mężczyzn aby zaznać płatnej miłości ze znanymi z niezwykłej urody i kunsztu kapłankami świątyni Afrodyty. My wspinać się nie musimy, mamy kamperka, coś około 130 KM, który wolniutko, ale bez strachu, metr po metrze pokonuje stromy, bez zabezpieczeń podjazd.
W czasie drogi mamy też wypatrywać kogoś, kto z uporem wtacza na górę jakiś wielki kamień. Ten ktoś to Syzyf – król i władca Koryntu.
Gdzieś przeczytałem, że on za karę wpycha ten głaz po dziś dzień. Szkoda, widocznie to nie ta góra.
Na szczycie poza ruinami świątyni Afrodyty wznosi się imponująca twierdza zbudowana przez starożytnych Greków, a udoskonalana przez Rzymian, Franków, Wenecjan i wreszcie Turków. Tu także jest zamknięte. Ja wiem, że jest ponad 40 stopni i pracować się nie chce, ale kochani, tak to my kryzysu nie pokonamy. Co możemy zrobić w tej sytuacji to pozaglądać do środka przez bramy i z wysoka popodziwiać stary i obecny Korynt na tle malowniczej Zatoki Korynckiej.
Rozglądałem się dyskretnie (tak żeby żony nie denerwować), ale cór Koryntu nie spotkałem. Spóźniliśmy się.
Dziś pech mnie wyjątkowo prześladuje. Widziałem je za to na „gierkówce” jak tu jechaliśmy.
Jedne stały, inne siedziały pod lasem, z dala od pobocza, chyba odpoczywały w drodze gdzieś na północ Europy.
Może do Skandynawii?
c.d.n.Agostini - 2012-11-24, 21:00 Akrokorynt...zbychu - 2012-11-25, 08:36 Andrzeju Wy to mieliście szczęście widząc statek w kanale korynckim , my robiliśmy fotki niestety bez statku , ale i tak niesamowity widok z tego mostu.Santa - 2012-11-26, 20:03
Agostini napisał/a:
...
Cytat:
Trzeba przyznać, że jest na kim oko zawiesić
No niee... taki brzyyydal … ...
Po dokładnym przyjrzeniu się ..., muszę przyznać Ci rację...
Tak to się można pomylić, gdy się człowiek zapatrzy... na spódniczki
Agostini - za ostatnie odcinki - podziw, szacunek, uznanie, szóstka z plusem i skrzynka piwa
Za współczesność i historię, za sacrum i profanum, za powagę i poczucie humoru - za całokształt
A najmocniejszy akcent to dla mnie Basia w skromnej pozie - tam..., gdzie dla Niej miejsce... Pozdrów Ją serdecznie Agostini - 2012-11-26, 22:52 Stasiu dzieki
WODNIK-u dzięki
zbychu
Cytat:
Andrzeju Wy to mieliście szczęście widząc statek w kanale korynckim , my robiliśmy fotki niestety bez statku , ale i tak niesamowity widok z tego mostu.
Kanał jest rzeczywiście magiczny, tym bardziej, że sprawia, że Peloponez znowu jest jakby wyspą, a w tamtym miejscu to wyraźnie nawet to widać.
Santa
Miło Santo, że trwasz w tej podróży z nami. Bo jakże porównywać „ moje” ruiny z Twoimi włoskimi zabytkami.
A za tą ocenę, i całokształt, napiszę tylko -WIELKIE, WIELKIE DZIĘKI.
Pozdrowienia oczywiście przekazane. Przyjęte z wielką radością i chęcią odwzajemnienia.
Pozdrawiamy Was równie bardzo serdecznie. Agostini - 2012-11-26, 23:10 W ostatnich gorących promieniach słońca, po dniu pełnym wrażeń, wyruszaliśmy w drogę na zachód Półwyspu Peloponeskiego.
Cel, to oddalony o niewiele ponad 200 km port w Killini. Pomimo, że dzień szybko zmierzał ku końcowi, postanowiliśmy nie rozglądać się po drodze za miejscem noclegowym tylko trasę pokonać w całości.
Ostatni odcinek drogi w remontach i przebudowie, spowalnia jazdę, ale tuż przed północą udaje nam się zaparkować w jakimś odleglejszym zakątku portu [N 37*56’080” E 21*08’471”] i po krótkim spacerze dla rekonansu i rozprostowania nóg, zapaść w błogi sen.
Rano kupuję bilet (68,- e) i ustawiam się w kolejce na nabrzeżu. Przed nami półtoragodzinny rejs na Zakynthos, zwaną Zante, najdalej położoną na południe wyspę w archipelagu Wysp Jońskich. Słynie ona z przepięknych widoków, małych zatoczek z piaszczystymi i żwirowymi, niekiedy dziewiczymi, plażami.
Najbardziej charakterystycznym miejscem jest Zatoka Wraku, gdzie pośród lazurowej wody, na białym piasku spoczywa wrak statku. W północnej części znajdziemy morskie jaskinie, a złocisty piasek obmywany krystalicznie czystą wodą na południu, upodobały sobie jako miejsca lęgowe, morskie żółwie Caretta caretta. Czy potrzeba więcej argumentów, na dowód idealnego wyboru na wakacyjny wypoczynek?
Teraz mamy 1,5 tygodnia i będziemy sprawdzać, czy to wszystko jest prawda.
Obecność na Zante mamy zamiar podzielić na dwa etapy. Jej zasadnicza część to pobyt na bardziej dzikiej, skalistej i z mniejszym ruchem turystycznym północy. Później, na 2-3 dni, przeniesiemy się na południe, w mniej wietrzny rejon z plażami należącymi do wielkich cętkowanych żółwi.
Po wylądowaniu na wyspie zadaniem naszym numer jeden jest znaleźć miejsce gdzie można by „założyć obóz”. Spodziewany najdalej odległy na północ kemping, okazuje się być zlikwidowany. W takim razie musimy wracać. To niedobrze, bo do Zatoki Wraku, do której chcę pływać i tak jest daleko. Coś miało być w okolicach Alikanas, ale droga tam łatwa nie jest. Wiedzie wąskimi dróżkami przez gaje oliwne z podjazdami i zjazdami jak na roller coasterze.
Przed ogromnym zjazdem pozostawiam samochód na światłach awaryjnych i idę pieszo sprawdzić czym dalsza kontynuacja jazdy grozi i czy będzie możliwość zawrócenia, gdyby zaszła taka konieczność. W końcu mamy coś, ale okazuje się, że kolejny raz przyjeżdżamy dużo trudniejszą, gdzieś od tyłu drogą.
Rozczarowanie - to moje pierwsze odczucie. Potrzebuję zwykłego, czystego i w miarę bezpiecznego kempingu, z płaskim zejściem do morza. Od ludzi nie wiele więcej, wszystko inne da nam przyroda. A co ja tu widzę? Basen, grill bar, rzędy leżaków i parasolek i schodki prosto do morza, a na nich siedzący czarnoskórzy „przyjaciele” oferujący podrabiane (tak myślę) okulary przeciwsłoneczne.
Wiele kempingów na wyspie nie ma, wiec decydujemy, że dzisiaj zostajemy, a co dalej to się pomyśli. Nastoletni syn właściciela (zaangażowany, fantastyczny chłopak) wskazuje nam tereny do naszej dyspozycji.
Po godzinie okazuje się, że stoimy pod oliwkami, na uboczu, w sąsiedztwie niezamieszkałych domków typu holenderskiego. Miejsce jest spokojne, z dala od basenu, baru i odgłosów im towarzyszących. Do zwodowania pontonu także odnajduję kilkaset metrów dalej alejkę i dowiaduję się, że mogę korzystać z bojki, do której będę cumował.
Czy mam dalej powód żeby narzekać? Z każdą godziną podoba nam się tu coraz bardziej, a od następnego dnia, zaczynamy nawet czasami korzystać z basenu i baru. Po tygodniu uznajemy kemping „Alykes” [N 37*50’440” E 20*45’365”] z jego morzem i okolicą za jedno z najlepszych miejsc, w których byliśmy. Dziś, moglibyśmy wrócić tam bez chwili zastanowienia.
W Alykes są panwie solne. To duże zbiorniki wodne, z których odparowuje woda powodując wytrącanie się soli. Nie wiem, czy z tego powodu w naszym gaju mamy komary, choć gdzie indziej w Grecji też je spotykaliśmy.
Jednego z pierwszych wieczorów zasiedzieliśmy się przed pootwieranym kamperem i muszę powiedzieć, że najbliższa noc do spokojnych nie należała.
Następnego wieczoru, zamknięty w środku sam na sam, krwawo rozprawiałem się z pomocą ścierki kuchennej z każdym po kolei… ...i nie będę ukrywał, że chciałem, żeby przedtem cierpiały.
c.d.n.Agostini - 2012-11-26, 23:15 Kemping...wojtek0 - 2012-11-27, 10:26 witaj Agostin
Świetnie opisujesz i pokazujesz Waszą wyprawę ,ja dopiero zaczynam przygodę z kamperowaniem i właśnie planujemy nasze pierwsze wakacje i pewnie padnie na Grecję i jeśli pozwolisz na pewno będe miał do Ciebie jeszcze wiele pytań Endi - 2012-11-27, 10:28 O Andrzejku, A .... jeszcze nie wsunąłeś się na tę piękną "łódeczkę" a już wyobrażnią tam jestem i widzę co będziesz wyczyniał Agostini - 2012-11-27, 22:42 wojtekO
Grecja to przyjazny kraj i serdeczni ludzie.
To dobry pomysł na pierwszą zagraniczną wyprawę.
Jeśli będę mógł w czymś Ci pomóc, to bardzo chętnie, a przyglądając się Twojemu awatarkowi, widzę, że nawet nie będziemy musieli używać do tego internetu.
Pozdrawiam.
Endi
Endi ?– czy Ty chcesz mi powiedzieć:
- Pływamy, pływamy! Niee gadamy!
Będziemy też i pływać, ale muszę chociaż, tyle o ile, po klei. Endi - 2012-11-27, 22:49
Agostini napisał/a:
Pływamy, pływamy! Niee gadamy!
Jeszcze w tedy jak byłem dużo młodszy to po tym nic nie gadałem...tylko od razu zapaliłem Agostini - 2012-11-27, 22:53 Rozumiem, że jesteś jedną noga w Grecji Nomada. wojtek0 - 2012-11-28, 07:32
Agostini napisał/a:
wojtekO
Jeśli będę mógł w czymś Ci pomóc, to bardzo chętnie, a przyglądając się Twojemu awatarkowi, widzę, że nawet nie będziemy musieli używać do tego internetu.
Pozdrawiam.
Nie śmiałem tego zaproponować,na pewno to wykorzystam bo i miło będzie się spotkać
hejAgostini - 2012-11-28, 20:43 Grecy są narodem bardzo ceniącym swoją tradycję i obyczaje, a każdy obcy, który to szanuje, jest przez nich traktowany jak przyjaciel. Dlatego tak dobrze możemy się tu czuć.
Wszyscy lubimy być chwaleni, ale oni chyba szczególnie. Dla widoku szczęśliwego i rozpieranego dumą Greka warto pochwalić jego kraj, życzliwość ludzi, czy choćby potrawę w restauracji.
Pewnego razu zagadnięci jak się mamy i skąd jesteśmy w odpowiedzi dorzuciłem, że wszyscy Grecy, których spotkaliśmy, znamy, czy widzieliśmy, byli zawsze bardzo mili, życzliwi i uczynni… Nooo, moożee za wyjątkiem Karagounisa. ......
Przypomnę, że Giorgos Karagounis to postać bardzo tu znana i ceniona, to mistrz Europy z 2004 roku i kapitan drużyny, którą poprowadził przeciwko polskiej reprezentacji w odbywających się miesiąc wcześniej w naszym kraju ME w piłce nożnej.
Ta wesołość, która wtedy powstała i widoczna satysfakcja połączona z przyjacielskim poklepywaniem i uściskami, mnie samego zaskoczyły. Przyznam się szczerze, że to czego wtedy doświadczyłem tak mi się spodobało i było na tyle zabawne, że powtórzyłem to jeszcze gdzie indziej kilka razy. Reakcje były zawsze podobne.
Myślę, że Grecy prawdziwie lubią nas, Polaków. To jest bardzo przyjemne.
Odpoczywamy tu w miłej atmosferze, a czas wypełniamy miedzy innymi krótkimi rejsami wzdłuż brzegów zaglądając w każdy zakamarek. Wysokie klify, rozległe plaże, jaskinie – to Zakynthos w pigułce. Po południu wiatr się wzmaga, więc schodzimy na ląd i robimy wypady, zapuszczając się coraz bardziej w głąb wyspy.
Do największej atrakcji na zachodnim (tym gorszym pogodowo) brzegu ciągle nie możemy popłynąć gdyż wieje dość silny wiatr i jest wysoka fala. Nie pływa nawet żegluga komercyjna.
Cierpliwości, znam statystyki pogodowe z kilku lat wstecz dla tego regionu i wiem, że co kilka dni możemy spodziewać się nawet flauty.
Nasza miejscowość jest ostatnią wypoczynkową osadą w drodze na Skinari, północny przylądek. Tu kończy bieg większość autobusów komunikacji publicznej.
Xiagia to plaża położona w tamtym kierunku niecałe cztery kilometry od nas, przy drodze wijącej się po skalnych półkach. Mają tu ujście podwodne źródła siarczanowe, tworząc naturalne, darmowe SPA. Nie trudno ją przeoczyć, gdyż w całej okolicy roznosi się zapach siarki.
Dalej napotkamy niewielki port i przystań jachtową. W tym miejscu możemy najtaniej (20E) wykupić wycieczkę do Zatoki Wraku i pobliskich Błękitnych Grot, które w pełni zasługują na tę nazwę i są tu wielką atrakcją. Woda wokół nich mieni się podobno 65-ma odcieniami błękitu. Jeśli się na to zdecydujemy, warto wsiąść na mniejszą łódkę, gdyż tylko taka będzie mogła wpływać do środka jaskiń.
Na przylądku Skinari odnajdziemy dwa piękne wiatraki, latarnię morską i niesamowity błękit morza w okolicy słynnych grot, to także przyciągająca wzrok panorama sąsiadującej górzystej Kafalonii.
Zakynthos porasta wiele prastarych gai oliwnych. Miłym przystankiem podczas zwiedzania będzie postój w sąsiedztwie robiącej duże wrażenie, jednej z najstarszych oliwek w Grecji. Drzewo rosnące w wiosce Ekso Chóra liczy sobie 2200 lat (niektóre źródła podają, że nawet 2700) i nadal owocuje.
Z ciekawych miejsc należy wymienić klasztor w miejscowości Anafionitria, w którym mieszkał święty Dionisos, patron wyspy.
Stąd wysoko nad poziomem morza, prowadzi nas najkrótsza droga do północno-zachodnich klifów Zante. A tam…
c.d.n.Agostini - 2012-11-28, 20:48 XIAGIA I SKINARIAgostini - 2012-11-28, 20:51 BŁĘKITNE GROTYartanek - 2012-11-28, 20:51 A znacie to ?Agostini - 2012-11-28, 20:57 EXO CHÓRA i ANAFONITRIAfrape - 2012-11-28, 21:44 Widzę, że Zakintos od strony morza przez ostatnie 11 lat niewiele się zmienił na lądzie trochę więcej zmian Santa - 2012-11-28, 22:11 Agostini - zaczynam dochodzić do wniosku, że chyba masz na mnie jakiś toksyczny wpływ W ubiegłym roku "zaraziłeś" mnie swoją "Azurrą" a teraz ...
Agostini napisał/a:
... 65-ma odcieniami błękitu...
Wspaniałe Endi - 2012-11-29, 10:35 Widziało się już trochę tych oliwek ale ta Andrzeju jest wyjątkowo dojrzała i piękna. Słońce Zakintos szczególnie wpłynęło na jej niesamowite kształty i wdzięk, dlatego nie dziwię się, że właśnie na nią zwróciłeś szczególną uwagę.
Z pewnością wyda jeszcze, mnóstwo owoców Agostini - 2012-11-29, 22:22 artanek
„…na stole lampka wina, raki, tzatziki, i suvlaki…” -i jeszcze te melodie
Przywołuje wspomnienia i jest zabawne. Dzięki.
Aaa, przecież Ty artanek, też jesteś tegoroczny Grek.
frape
Cytat:
Widzę, że Zakintos od strony morza przez ostatnie 11 lat niewiele się zmienił na lądzie trochę więcej zmian
Widzę frape, że nie mam szans, zaskoczyć Cię czymkolwiek.
Może chociaż na południu mi się uda.
Jeśli nie, to zamykam temat.
Santa
Cytat:
...W ubiegłym roku "zaraziłeś" mnie swoją "Azurrą" a teraz ...
A właśnie?.. Ciekawi mnie czy udało się Wam zrealizować Costierę, a może też i Azurrę?
To co Santo? Może w przyszłym roku Hellada?
Niee, trudno mi uwierzyć, że mogłabyś zdradzić swoją Italię. Ale raz na parę lat?
Dziękuję moi mili, że ciągle jesteście tu ze mną.
Mam świadomość, że zbliżam się do „zmęczenia materiału” moich czytelników.
Tylko, że chciałbym jeszcze kilka rzeczy tu pokazać, np. jak było przez chwilę nasze życie zagrożone. Ale to za chwilę…
Endi
Cytat:
...jej niesamowite kształty i wdzięk...
I wszyscy chcą zrobić sobie pod nią zdjęcie.
Nawet krzesełko stoi żeby sobie w jej cieniu przysiąść.
frape - 2012-11-29, 22:44
Agostini napisał/a:
frape
Cytat:
Widzę, że Zakintos od strony morza przez ostatnie 11 lat niewiele się zmienił na lądzie trochę więcej zmian
Widzę frape, że nie mam szans, zaskoczyć Cię czymkolwiek.
Może chociaż na południu mi się uda.
Jeśli nie, to zamykam temat.
pisz pisz - ja się już nie odezwę - nawet jak byłam
Agostini napisał/a:
Dziękuję moi mili, że ciągle jesteście tu ze mną.
Mam świadomość, że zbliżam się do „zmęczenia materiału” moich czytelników.
obawiam się, że znajdą się tacy, na których to nie zadziała - są niezniszcalni wbobowski - 2012-11-29, 23:24
Agostini napisał/a:
Mam świadomość, że zbliżam się do „zmęczenia materiału” moich czytelników
Andrzejku nie kokietuj, czekamy na dalszy ciąg.Kotek - 2012-11-30, 07:44
wbobowski napisał/a:
Agostini napisał/a:
Mam świadomość, że zbliżam się do „zmęczenia materiału” moich czytelników
Mam świadomość, że zbliżam się do „zmęczenia materiału” moich czytelników
Andrzejku nie kokietuj, czekamy na dalszy ciąg.
Dawaj, dawaj!
Agostini - 2012-11-30, 09:10 Z Anafonistri jest już niedaleko aby spojrzeć z góry na wrak w słynnej zatoce, ale źle oznakowana droga prowadzi wysoko, z dala od morza i przez pustkowia.
Nasza prowizoryczna mapka niewiele pomaga kiedy dojeżdżamy do krzyżówek i rozwidleń.
Napotkany w końcu znak drogowy pozwala nieco zorientować się w terenie, ale już widoczny szkielet zmusza do przytrzymania wzroku na wskaźniku paliwa naszego skutera.
Żar niemiłosierny leje się z nieba, a dodatkowo wjeżdżamy w jakieś strefy z prądami powietrza, wręcz palącego odkryte ramiona. Po bokach górzysty, porośnięty tylko jakimiś krzaczorami, niedostępny teren na tej „ziemi niczyjej”, a cykady już tu nie cykają - one wrzeszczą.
Kontynuując jazdę, odwracam głowę i krzyczę do pasażera, że brakuje w tej scenerii tylko skorpionów i grzechotnika.
Słowa te wypowiadam chyba w złej minucie, bo czuję jak Basia puka mnie w ramię i palcem wyciągniętej ręki coś pokazuje.
Spoglądam i…
Oczom nie wierzę. NIEE! O Zeusie!
Na drodze dostrzegam grupkę, w sile jakiś czterech sztuk - SĘPÓW.
Odruchowo gwałtownie przyhamowuję. Serce podchodzi do gardła, kiedy w krótką chwilę muszę zdecydować, czy aby zbliżanie się do padlinożerców będzie dla nas bezpieczne.
Wahanie lekko ustępuje, kiedy widzę jak ptaszyska powoli schodzą na pobocze. zbychu - 2012-11-30, 09:20 No Andrzejku normalnie straszysz ludzi takimi zdjęciami, ale jeżeli piszesz te słowa to znaczy że żyjecie cali i zdrowi, dlatego też z okazji imienin życzymy Ci sto lat zdrówka i nieustającego kamperowania pod warunkiem tak opisywania wszystkich podróży jak do tej pory.Agostini - 2012-11-30, 09:24 Tak, tak, to wcale nie była fatamorgana.
Rzeczywiście drogę nam zagrodziły cztery duże, tylko że nie wygłodniałe, czekające na nasze wyczerpanie sępy, a kilka niegroźnych indyków.
Szkoda, że nie było konia w pobliżu, bo z całą pewnością by się uśmiał.
Tak przeżyliśmy sekundy grozy i króciutką przygodę niczym z National Geographic.
„Navagio”, „Shipwreck”, a po naszemu Zatoka Wraku.
Wkrótce będziemy na miejscu. Jeszcze kilka zakrętów, jeszcze jakaś wioska. Znowu zatrzymuję się, rozglądam i zastanawiam -w prawo, w lewo, jak dalej?
W pobliżu siedzi na krześle starszy (bardzo starszy) pan i o nic nie pytany wskazuje ręką na jedną z dróg. Ten gest, ta pogodna twarz, są ujmujące.
Widzimy już w oddali morze i fale rozbijające się o wysoki brzeg. Gdyby nie parking i kilka kramów na zdezelowanych półciężarówkach, to można by nie zauważyć, że właśnie jesteśmy u celu.
Wchodzimy na niewielki balkonik na skraju skały, a tam czeka na nas coś, czego raczej szybko się nie zapomina.
Ten widok to jedno z najczęściej fotografowanych miejsc i wizytówka nie tylko Zakynthos, ale i całej Grecji. Ktoś mógłby postawić tu budkę i sprzedawać bilety.
Stojąc nad tym urwiskiem i spoglądając w dół nie można się dziwić opinii, że zaliczają ją do jednej z najpiękniejszych plaż świata. Te wysokie na 500 m białe klify, kontrastujące z błękitem morza, trudno jest opisać słowami.
Nieodległy widnokrąg jest ciągle zasnuty tą grecką mgiełką, a woda w zatoczce wygląda jakby ktoś do morza atramentu wylał mleko.
Sama plaża dostępna jest tylko od strony morza.
Stojąc tu nabieramy pewności, że jeśli nie uda nam się dotrzeć tam samodzielnie, to popłyniemy statkiem.
c.d.n.Tadeusz - 2012-11-30, 09:56 Andrzejku, dzięki za tę dawkę słońca i ciepła. Siedzę nad zamglonym jeziorem, wokół mokro, cicho, pusto i nastrój taki troszkę smętny. Dzięki Tobie słonko do nas zawitało.
Najbardziej podoba mi się to ostatnie zdjęcie.
Lubisz piwko?
No to LukNet - 2012-11-30, 10:09 Ja też stawiam . Extra relacja frape - 2012-11-30, 11:35
Agostini napisał/a:
Stojąc tu nabieramy pewności, że jeśli nie uda nam się dotrzeć tam samodzielnie, to popłyniemy statkiem.
miałam się nie odzywać, ale dostałam dyspensę
kiedyś z Zante wypływały statki - jednodniowy rejs z opłynięciem całej wyspy. Jednym z punktów było między innymi zwiedzanie wraku - statek podpływał w okolice i dla chętnych była możliwość wskoczenia do wody i dopłynięcia na plażę. Wrak z wody wygląda bardzo fajnie wbobowski - 2012-11-30, 15:47
Tadeusz napisał/a:
Najbardziej podoba mi się to ostatnie zdjęcie
Wiadomo.... bo Basia na pierwszym planie... oj Tadziu Endi - 2012-11-30, 17:27
wbobowski napisał/a:
...Wiadomo.... bo Basia na pierwszym planie...
No i wreszszszcie wyszła z cienia Santa - 2012-12-01, 17:06
Agostini napisał/a:
...A właśnie?.. Ciekawi mnie czy udało się Wam zrealizować Costierę, a może też i Azurrę?
To co Santo? Może w przyszłym roku Hellada?
Niee, trudno mi uwierzyć, że mogłabyś zdradzić swoją Italię. Ale raz na parę lat?...
Nasza Costiera i Azurra do dziś śnią mi się po nocach Tylko, że moje natchnienie do pisania gdzieś się zapodziało
A przyszły rok... to z różnych powodów - jedna wielka niewiadoma
Cieszę się, że to nie były głodne sępy Pozdrowienia od czytelników - tych "nie do zdarcia" Agostini - 2012-12-02, 17:14 zbychu, Tadeusz, LukNet, wbobowski ,Endi
Dzięki chłopaki za te piwka i Waszą obecność.
Zbyszku, ojej… jeśli Cię troszkę wystraszyłem to …………hmm……………się cieszę.
frape
Cytat:
kiedyś z Zante wypływały statki - jednodniowy rejs z opłynięciem całej wyspy. Jednym z punktów było między innymi zwiedzanie wraku - statek podpływał w okolice i dla chętnych była możliwość wskoczenia do wody i dopłynięcia na plażę. Wrak z wody wygląda bardzo fajnie
To powiem Ci, że niewiele się zmieniło, a ze statku, można teraz zejść na plażę nawet suchą nogą.
Santa
Cytat:
Nasza Costiera i Azurra do dziś śnią mi się po nocach
Oo, to fantastycznie.
Mam nadzieję, że kiedyś dowiemy się o tym coś więcej. Zobaczyć te miejsca Twoimi oczami, będzie nie lada przeżyciem.
Będę trzymał kciuki. Agostini - 2012-12-02, 17:33 Kiedy kilka dni temu zjechaliśmy z promu, od razu skierowaliśmy się ku północnym rubieżom wyspy. Teraz przyszedł czas, żeby poznać też i południe.
Przy okazji rozejrzymy się za nową miejscówką.
Zakynthos lub Zante, to stolica wyspy o tej samej nazwie. To miłe miasteczko, które w 1953 roku trzęsienie ziemi niemal doszczętnie zniszczyło.
Dziś ziemia się tu nie trzęsie, trzęsą się jedynie Grecy na myśl o stanie gospodarki swojego kraju. Trudno tu spacerować uliczkami nie będąc nawoływanym z każdej knajpki i tawerny, nawet z drugiej strony ulicy.
Nie wiem, czy tak zawsze tu było, ale mam wrażenie, że wszyscy przygotowani są na obsługę dużo większej ilości gości.
Główny plac miasta Solomou nazwany został imieniem najsłynniejszego mieszkańca Zakynthos. Dionisios Solomos to poeta i twórca hymnu narodowego, którego fragmenty umieszczone są na Statui Wolności górującej nad placem.
Jako ciekawostkę dodam, że wymienia się go jako najdłuższy istniejący hymn. Utwór liczy 158 zwrotek, jednak tylko dwie pierwsze wykonywane są przy podnoszeniu i opuszczaniu flagi oraz podczas oficjalnych uroczystości.
Na drugim krańcu centralnej części miasta znajduje się okazały kościół Agios Dionisios z grobem świętego Dionisiosa, mieszkańca i patrona wyspy.
Nie mogę się oprzeć, żeby od pewnego czasu przy każdej okazji nie spoglądać w stronę morza. Od wczoraj jest dużo spokojniejsze, a dzisiaj widzę jak z portu Zakynthos wypływa wycieczkowiec oblepiony turystami, zapewne w rejs do najsłynniejszej tu zatoki.
Choć z pewnym niepokojem i obawą, czy damy radę, to czekałem na tę chwilę.
Dziś wieczorem, po powrocie, znowu sprawdzę w internecie, jakie ma starszy brat Zeusa na następny dzień zamiary.
Tylko czy można ufać komuś, kto wespół z braćmi pobił własnego ojca? Agostini - 2012-12-02, 17:37 Kościół św. Dionizosa patrona i mieszkańca Zakynthos...Agostini - 2012-12-02, 18:02 Co roku wiosną, z wybrzeży Afryki wyruszają w drogę takie wielkie, 100 kilogramowe, cętkowane żółwie morskie. Ich zamiarem jest odnalezienie południowych brzegów tego 40-to kilometrowego, obmywanego czystymi wodami skrawka ziemi.
Od tysięcy lat, między czerwcem a sierpniem, instynkt każe im wygrzebać dołek w gorącym piasku Zatoki Laganas lub plaży Gerakas i złożyć tam jaja.
Ten delikatny, wrażliwy na zmiany środowiska gatunek zagrożony jest wyginięciem, dlatego wprowadzono tu sporo ograniczeń w założonym Morskim Parku Narodowym.
Do tych zatok można dotrzeć także lądem, np. z Polski, kamperem. Wtedy pozostawimy go na parkingu, na samym koniuszku Półwyspu Vassilikos i po otrzymaniu instruktarzu od wolontariuszy wejdziemy, na chyba najładniejszą, dostępną plażę na wyspie.
Woda w Zatoce Gerakas jest bardzo czysta, dno łagodnie opada, a piasek ma kolor najwyższej próby złota. Ustawione na nim drewniane osłonki, chroniące złożone tu jaja, wyznaczają teren, gdzie nie wolno wbijać w piasek parasolek i podobnych przedmiotów. W nocy plaża jest zamknięta, gdyż to właśnie wtedy przypływają samice, a wykluwające się maluchy szukając drogi do morza, stają przed swoim najważniejszym życiowym egzaminem.
Dla ich dobra nie wolno im w tym pomagać. Nie wolno hałasować, używać świateł lub w jakikolwiek inny sposób je rozpraszać. Z tego powodu zabronione są także nocne loty samolotów z pobliskiego lotniska. Śmiertelnym zagrożeniem są torebki foliowe, które żółwie biorą za meduzy, swój ulubiony przysmak. Żółwie te stanowią tu wyjątkową atrakcję turystyczną, i to może być ich jedyną szansą na przetrwanie.
Aby uznać, że wyspę objechaliśmy wzdłuż i w szerz musimy dotrzeć jeszcze na Półwysep Keri, najdalej na południe położoną część wyspy. Droga prowadzi przez Laganas, a że czas i miejsce są odpowiednie, to zatrzymujemy się tu na obiad.
Sznur barów, restauracji, sklepików i chyba wszystkich jakie istnieją rodzajów rozrywek, zlokalizowane są przy głównym trakcie prowadzącym przez miasto. Wśród turystów, co słychać wokoło i widać po reklamach, dominują Brytyjczycy, a konkurujące ze sobą bary, chcąc się wyróżnić serwują ku ich uciesze bardzo głośną muzykę. Po jezdni pędzą, na nic nie zwracając uwagi, rozbawione grupy dzieciaków na quadach z licznych tutejszych wypożyczalni.
Z ulgą opuszczamy ten „meksyk” w przekonaniu, że gdybyśmy chcieli wysłać tu kogoś na wakacje, to byłoby to raczej za karę.
Przyzwoitej miejscówki na dziko nie spotkaliśmy, a odwiedzone dwa kempingi nie dość, że nie były nad morzem, to ich wygląd także nie zachęcał do dłuższego pobytu. Ten, na którym teraz mieszkamy, wraz ze swoją okolicą jest najlepszy i bardzo nam odpowiada.
W takim razie - przeprowadzki nie będzie. Nie spędzimy reszty wakacji w zgiełku i szukając miejsca do rozłożenia ręcznika na plaży. Żółwiom bez nas też pewnie wyjdzie to na lepsze.
Ostatnim punktem dzisiejszego dnia i zamknięciem „wielkiej pętli” będzie bardzo widokowy, klifowy półwysep Keri. Docieramy do wsi o tej samej nazwie ze starymi, zbudowanymi z kamienia domami, a zaraz za nią widzimy… Dziś niestety tylko pusty maszt.
W tym miejscu zwykle powiewa największa na świecie, wpisana do księgi rekordów Guinnessa, grecka flaga. W pobliskiej tawernie dowiadujemy się, że chwilowo -„big flag nie będzie!”
Jak wygląda mniejsza, oczywiście wiemy, co więcej, wiemy nawet, co symbolizuje.
Jej obecny wygląd obowiązuje zaledwie od połowy XX wieku. Widoczny krzyż mówi o przywiązaniu Greków do cerkwi prawosławnej, kolor niebieski to kolor tak ważnego dla nich morza, a ilość biało-niebieskich pasków, to ilość sylab w powstańczym haśle „wolność albo śmierć”.
To był długi, bardzo wyczerpujący dzień.
Teraz marzymy już tylko o znalezieniu się w okolicy kamperka i oddaniu się swoim ulubionym wakacyjnym czynnościom.
Basia będzie czytać książkę, a ja zajmę się techniką kamperową – po temperaturze piwa będę oceniał sprawność działania naszej lodówki.
c.d.n. Agostini - 2012-12-02, 18:05 w Laganas i na Keri...Agostini - 2012-12-04, 16:31 To jest ten dzień! Morze jest gładkie i tak będzie przynajmniej do ok. 14-tej, kiedy to ruszy codzienny niewielki „termik”, ale wtedy będziemy wracać i falę mieć od rufy.
Moglibyśmy popłynąć statkiem z każdego zakątka wyspy, ale dla mnie to nie byłoby to samo.
Dzisiaj do Zatoki Wraku płyniemy sami.
Od rana zachowuję się jakbym miał ADHD. Pospieszne śniadanie, kawa na trzy łyki i przed kamperem leży do zabrania ze sobą spora kupka ekwipunku.
Byłem już trzy razy nad brzegiem znosząc do pontonu potrzebne rzeczy i chyba ze dwa razy - prawdopodobnie niepotrzebne.
Czas leci, a załoga ciągle nie jest gotowa, a kiedy załogę ponaglam – załoga się denerwuje i jest jeszcze gorzej. Z kluczykami od kampera w ręku stoję, przestępuję z nogi na nogę i słyszę: …a to jeszcze jakieś kremy, … a to jakieś filtry.
O Gromowładny, czy to musi tyle trwać? Ja filtry zmieniłem przed wyjazdem.
Jest! Ruszamy. Rzucam komendę „cumy na pokład” i…
I zaczynam siłować się z obciążonym pontonem, który ugrzązł na naszej otaczakowej plaży. Zapas mocy, który posiadam, pozwala mi na większą wagę zestawu. Ba, nawet jest to korzystniejsze w żegludze po morzu.
Jest też mała niedogodność – nie pozwala mi (ten zapas mocy) podróżować przez Austrię.
Kurs obieram na Przylądek Skinari. Płyniemy szybko, w ślizgu, z dala od brzegu, mijając dobrze znane nam miejsca. Równolegle, przed nami płynie, pełen turystów wycieczkowiec z Zakynthos. Jesteśmy nieco szybsi, doganiamy go. Niektórzy z jego pokładu machają do nas, ktoś celuje aparatem fotograficznym.
W okolicy Błękitnych Grot skręcam na chwilę do brzegu nie mogąc kolejny raz oprzeć się, aby przy okazji, nie przepłynąć pod skalistym łukiem i nie zerknąć choć na moment, na mieniącą się odcieniami błękitu i zieleni wodę.
Okrążamy przylądek i wchodzimy w strefę otwartego, pomarszczonego niewielką falką morza. Nauczony doświadczeniem, trochę zwalniam, gdyż wiem, że musi być przede wszystkim miło i przyjemnie, bez zbędnego potrząsania, nie mówiąc już o „walce o życie”.
Paradoksalnie w trudnych warunkach, przy silniejszym wietrze i większej fali tracę dowództwo na tym okręcie. Wtedy to wszczynam bunt, żądając odpowiedzi na pytanie, kto tu jest kapitanem-sternikiem, a kto pasażerem-majtkiem? Skutki buntu niestety później sam muszę łagodzić, kiedy to kolejny raz uświadomione zostaje mi, że jeśli chcę mieć jakąkolwiek załogę, to muszę słuchać i już. „
Całą naprzód”, czy choćby „pół naprzód”, mam zostawić na inną okazję, a teraz powinno być bezpiecznie, co ma zagwarantować najwyżej -„bardzo wolno naprzód”.
Po tej stronie wyspy droga trochę się dłuży. Brzeg jest mniej urozmaicony, wysokie, niezamieszkałe skały, groźnie wystają z morza i tylko od czasu do czasu mijamy jakąś, bez żywego ducha zatoczkę z turkusową wodą.
Cały czas w ślizgu płyniemy już dobrą godzinę mając nadzieję, że za następnym cyplem będzie nasz cel. Ręka od trzymania w jednej pozycji rumpla już lekko mi drętwieje, a z pokładu coraz częściej dobiega do mnie głos – „daleko jeszcze?” Nic nie mówię (żeby nie wyjść na mięczaka) , ale sam zaczynam się trochę niepokoić, kiedy za osiągniętym kolejnym cypelkiem nadal nie ma nic, oprócz skalistego brzegu i po horyzont morza.
Po półtorej godzinie, nie ma wątpliwości - przed nami nasza zatoka. Do brzegu przybliżamy się w scenerii wręcz bajkowej. Serca mocniej biją kiedy płyniemy po wodzie, która świeci na niebiesko, a w koło promienie słoneczne odbijając się od białych skał powodują aurę przedziwnego i olśniewającego światła. Do tej pory myślałem, że takie widoki powstają jedynie przy użyciu photoshopa na potrzeby katalogów biur podróży.
Miejsce lądowania wydaje się korzystniejsze z boku, w spokojniejszym miejscu, w cieniu wielkiej góry, ale i tak zanim wciągniemy wyżej na plażę ponton, pierwsza fala uderzy w pawęż i jej grzbiet przeleje się do środka, a druga przestawi nas w poprzek.
Coś co z góry wyglądało jak piasek, w rzeczywistości okazuje się kamykami wapiennymi, bardzo drobnymi przy brzegu, a grubszymi dalej. Widokiem i szybko dziejącymi się wydarzeniami jesteśmy w pierwszej chwili nieco oszołomieni.
Panuje tu spory ruch. W programach wycieczek są kilkudziesięciominutowe postoje, więc ludzie zbiegają po długich trapach statków, robią pamiątkowe zdjęcia, spacerują, plażują lub zażywają kąpieli w tej przedziwnej wodzie.
Historia uwięzionego tu statku jest dość tajemnicza. Są różne wersje, a ta najczęściej podawana, mówi o niewielkim masowcu, którego właścicielami stali się przemytnicy. W swój ostatni rejs wyruszył z Turcji w 1980-1983 roku z ładunkiem papierosów dla włoskiej mafii. Niektórzy twierdzą, że w ładowniach były wiezione jeszcze alkohol i kobiety. Na greckich wodach terytorialnych został namierzony przez straż przybrzeżną i rozpoczął się pościg. Obciążony ładunkiem statek rozbił się w sztormową pogodę u zachodnich wybrzeży Zante i został wyrzucony na mieliznę. Wydobycie i złomowanie wraku okazało się zbyt kosztowne, więc go tu pozostawiono.
Druga wersja (ta mniej ekscytująca) mówi o celowym przyholowaniu statku przez greckie ministerstwo turystyki dla stworzenia atrakcji i przyciągnięcia rzeszy turystów.
Horyzont i prawdziwe losy statku przykrywa na szczęście mgła tajemnicy i przynajmniej ja (choć wątek tych kobiet bardzo mnie intryguje) nie będę usiłował jej rozwikłać. Nam się podoba ta pierwsza i przy niej pozostaniemy.
Dzięki temu, że Basia mocno wiosłuje, zanim ja zdołam uruchomić silnik na głębszej wodzie, tym razem, bez większych trudności odbijamy od brzegu. Ale nie odpływamy jeszcze. Trudno się oprzeć czarowi tego miejsca, a kąpiel w tej scenerii, choć woda jest tu zimniejsza niż gdzie indziej, jest bardzo przyjemnym doznaniem.
Z podziwem dla ogromu przyrody odnajdujemy na szczycie góry nasz balkonik z punktem widokowym. Szczęśliwi, że mogliśmy skorzystać z tej drugiej odsłony Zatoki Wraku powoli odpływamy.
W drodze powrotnej jesteśmy świadkami pracy śmigłowca w akcji gaszenia pożaru.
Helikopter wielokrotnie przelatuje obok nas nabierając wody, by za chwilę zrzucić ją gdzieś w górach.
...
Od rana zachowuję się jakbym miał ADHD...
...Czas leci, a załoga ciągle nie jest gotowa, a kiedy załogę ponaglam – załoga się denerwuje i jest jeszcze gorzej...
... stoję, przestępuję z nogi na nogę i słyszę: …a to jeszcze jakieś kremy, … a to jakieś filtry.
O Gromowładny, czy to musi tyle trwać? Ja filtry zmieniłem przed wyjazdem.
...
Wydaje mi się..., że skądś to już znam...
Albo ta sama "szkoła" albo... mój "Egzemplarz" nie jest taki niepowtarzalny..., jak mi się zawsze wydawało
Agostini napisał/a:
...
Paradoksalnie w trudnych warunkach, przy silniejszym wietrze i większej fali tracę dowództwo na tym okręcie. Wtedy to wszczynam bunt, żądając odpowiedzi na pytanie, kto tu jest kapitanem-sternikiem, a kto pasażerem-majtkiem? Skutki buntu niestety później sam muszę łagodzić, kiedy to kolejny raz uświadomione zostaje mi, że jeśli chcę mieć jakąkolwiek załogę, to muszę słuchać i już. „
Całą naprzód”, czy choćby „pół naprzód”, mam zostawić na inną okazję, a teraz powinno być bezpiecznie, co ma zagwarantować najwyżej -„bardzo wolno naprzód”.
...
W pełni rozumiem i popieram Załogę Załoga musi być rozsądna - szczególnie, gdy po objawach w zachowaniu Kapitana, można podejrzewać, że ma ADHD Barbara i Zbigniew Muzyk - 2012-12-04, 23:09 Boze od razu poznalam ze to Zakyntos.Poniewaz my konczylismy Peloponez 27,XI,po wizycie w ELEI,/rozmowa z niemcami,znajacymi sprawy przepraw promowych/,wiedzielismy ze poplyniemy do wloch.Uznalam ze na Zakyntos w listopadzie zapozno,w zwiazku z czym pognalismy prosto do Patras.ale za to na przyszly rok mam informacje od ciebi no i za to piwko,BarbaraBarbara i Zbigniew Muzyk - 2012-12-04, 23:10 Jest 37,bylo 36,dobranocangela_camp - 2012-12-05, 14:38 Super relacja a sam Zakinthos piekne miejsce -mielismy tam byc ale moze w przyszlym roku nie wszystko na raz Ten kolor wody i te fotki czlowiek moze sie rozplynac... stawiam ;-)pifko naogladam sie zdjec wyczytam wszytskie literki i sie nakrece na przyszly roczekPawcio - 2012-12-05, 21:09
Agostini napisał/a:
w Laganas i na Keri...
P1060797.JPG
Żeby nie ten polski akcent w tle rzekłbym, że przenieśliście się nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie .
Nadrobiłem zaległości i wiesz co Andrzeju? Zazdroszczę Ci tej Grecji. Pisz dalej, bo chcę jeszcze zazdrościć! Agostini - 2012-12-05, 22:38 Santa
Santa napisał/a:
Agostini napisał/a:
...
Od rana zachowuję się jakbym miał ADHD...
...Czas leci, a załoga ciągle nie jest gotowa, a kiedy załogę ponaglam – załoga się denerwuje i jest jeszcze gorzej...
... stoję, przestępuję z nogi na nogę i słyszę: …a to jeszcze jakieś kremy, … a to jakieś filtry.
O Gromowładny, czy to musi tyle trwać? Ja filtry zmieniłem przed wyjazdem.
...
Wydaje mi się..., że skądś to już znam...
Albo ta sama "szkoła" albo... mój "Egzemplarz" nie jest taki niepowtarzalny..., jak mi się zawsze wydawało
A wiedziałem,… a wiedziałem, że Romek ...to bratnia dusza.
W takim razie mamy za żony stuprocentowe kobiety.
Cytat:
W pełni rozumiem i popieram Załogę Załoga musi być rozsądna...
Kiedy pływamy i mamy pod sobą kilkaset metrów głębokości (co widać na ekranie echosondy), Basia mówi, że jest to bardzo niebezpieczne, bo można się tu utopić.
Dużo bardziej komfortowo czuje się, kiedy mamy do dna 5 metrów . ...
Zbigniew Muzyk
Cytat:
Jest 37,bylo 36,dobranoc
Zauważyłem, zauważyłem. Dziękuję.
Basiu, kolejny raz, Twoja szczerość jest rozbrajająca.
Pozdrawiam Cię.
angela_camp
Witaj Angela.
Dzięki za piwko. Miło, że tu zajrzałaś.
Pawcio
Cytat:
w Laganas i na Keri...
P1060797.JPG
Żeby nie ten polski akcent w tle
Ale masz Pawciu oko. I to nie pierwszy raz, zauważyłem.
Już zazdrościć nie za bardzo będzie czego, bo czas powoli wracać.
Pozdrawiam Cię. Agostini - 2012-12-05, 23:33 Wielką dla mnie radością i nie lada gratką, było spotkanie z żółwiem Caretta caretta.
Wędkarstwo morskie wciąga mnie coraz bardziej, więc w wolnych chwilach pływam po morzu, ucząc się i nabierając doświadczeń. Niestety na razie bez spektakularnych sukcesów.
W dalszym ciągu nie mogę natknąć się na tego marlina.
Za to o mały włos nie złowiłbym swojej „karety” . A było to tak…
Wypłynąłem w morze, by po kilkuset metrach zatrzymać się i przygotować sprzęt. Rozłożoną wędkę włożyłem w uchwyt windy trollingowej i zabrałem się za porządkowanie pokładu. Na końcu plecionki (rodzaj żyłki), jakiś metr pod wodą spoczywał umocowany wobbler (rodzaj przynęty).
Byłem sam, ale w którymś momencie, coś mienie tknęło. Poczułem jakby czyjąś obecność. Odwracam się i zdumiony ogromnie, nie mogę uwierzyć w to co widzę.
Obok mnie, zwabiona kolorową, sztuczną rybką pojawił/a się prawdziwy/a Caretta caretta.
Nie wiem dlaczego, ale najpierw pomyślałem o zrobieniu zdjęcia, lecz za chwilę z przerażeniem uświadomiłem sobie, że może ona chcieć połknąć moją przynętę.
Nie wybaczyłbym sobie, gdybym zrobił jej jakąś krzywdę.
Szybko skróciłem linkę i mogłem już spokojnie patrzeć jak dostojnie pływa wokół mnie, wielki, piękny żółw.
c.d.n.Agostini - 2012-12-06, 12:42 Później wyglądało to czasami tak:
c.d.n.
Agostini - 2012-12-07, 11:23 Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Przyszedł i nas czas.
Nie ma rady, trzeba się pakować i wracać do kraju, gdyż PKB, to ciągle coś co musi nas jeszcze interesować. Ale „siga, siga” (powoli, powoli), główna zasada Greków, którą i my staraliśmy się tu kierować w dalszym ciągu jest aktualna.
Mamy jeden dzień rezerwowy i „zgubimy” go sobie gdzieś po drodze.
W Zakynthos prom jakby na nas czekał, więc na półwysep przedostajemy się szybciej niż to mieliśmy w zamiarach.
Droga powrotna będzie wiodła przez Patrę. I nie będzie to przypadek. Jest tam jedno takie miejsce, które szczególnie ja, chciałbym odwiedzić.
Znajdujemy się w północnej części Półwyspu Peloponeskiego, w archaicznej krainie gdzie na przełomie III i II tysiąclecia p.n.e. wszystko się jakby zaczęło. Z kontynentu przywędrowała tu część ludów indoeuropejskich i zaczęła formować kulturę, język i religię. Siebie nazwali Achajami, a swoją krainę Achaja.
Z stąd zaczęli podejmować dalekie wyprawy wojenne i zakładać kolonie. Homer, wszystkich Greków spod Troi nazywa Achajami.
Nazwę tę zapoczątkował pewien mit:
„ I zwrócił Zeus swą władczą twarz do króla i rzekł:
– Hej, ty! Zbierzesz tę kupę brudasów i zmienisz w jakieś cywilizowane społeczeństwo!
Król zapytał:
– Ja?
– Tak. Ty.
– Acha. Ja.”Agostini - 2012-12-07, 11:54 W samej Patrze nie ma zabytków starogreckich. To duże portowe miasto z labiryntem jednokierunkowych ulic i wielką ilością, bardzo widocznych w nadmorskiej części, imigrantów.
Tu też znajduje się najważniejsza budowla miasta, to „Agios Andreas” – Kościół Świętego Andrzeja.
Dominującą religią w Grecji, nie jest jak mogłoby się wydawać, grekokatolicyzm, lecz prawosławie.
Powstało ono w skutek rozłamu w chrześcijaństwie, który zaczął rysować się wraz z podziałem Cesarstwa Rzymskiego na Wschodnie i Zachodnie. Ostateczny podział i rywalizacja między Kościołami nastąpiły w 1054 roku (wielka schizma) kiedy to przedstawiciele papieża i patriarchy Konstantynopola obrzucili się nawzajem klątwami.
W Cerkwi prawosławnej oraz w katolickich Kościołach wschodnich, św. Andrzej obdarzany jest wielką czcią, jako jeden z najważniejszych świętych, zajmując pozycję podobną jaką św. Piotr zajmuje w Kościele rzymskokatolickim.
Tradycja mówi, że to właśnie w tym miejscu św. Andrzej poniósł śmierć męczeńską na krzyżu w kształcie litery X.
Dziś krzyż w takiej postaci zwykło się nazywać „krzyżem św. Andrzeja”. Obecnie ostrzega on nas przed nadjeżdżającymi pociągami na przejeździe kolejowym, znajdziemy go też we fladze Szkocji, a tym samym i Wielkiej Brytanii.
W okazałej świątyni, jednej z najważniejszych w Grecji, przechowywane są oryginalne kawałki drzewa z krzyża, na którym święty umarł i jego relikwie. W ramach pojednania między Kościołami zostały one zwrócone miastu w 1964 roku przez papieża Pawła VI.
30 listopada to dzień imienin moich, i wielu moich imienników. To także dzień, w którym ukrzyżowano Apostoła Andrzeja w 65-tym roku po narodzeniu Chrystusa.
I stało się to w tym miejscu. A my możemy teraz tu stać. To niezwykła chwila.
Późnym popołudniem ma odbyć się msza św. Słyszeliśmy, że w Cerkwi prawosławnej jest ona uroczysta, uduchowiona, z dużą ilością elementów śpiewanych. Decydujemy, że poczekamy.
Nie musimy się spieszyć. Chętnie popatrzymy i posłuchamy.
Czas oczekiwania wypełniamy częściowo spacerami po okolicy, ale nie są to najprzyjemniejsze chwile. Nękają nas dzieci czyścicieli szyb samochodowych, imigrantów, w większości obywateli Pakistanu i Bangladeszu. Chodzą zgrają za nami i w kółko wołają coś w rodzaju – „daj moneta”. A jak któryś „moneta” dostanie, to następny z grupy, robi to samo.
I odczepić się nie chcą, tylko - daj moneta i daj moneta!
Dziś kiedy to piszę, to sobie tak myślę, że może to chodziło o Claude Moneta?
Ale skąd ja miałbym wziąć Moneta? Ja w domu nie mam Moneta, a co dopiero w kamperze. W obawie, czy aby nie jest to zaplanowane i żeby nie zostać uboższymi nie tylko o kilka monet, uznajemy, że kampera powinniśmy mieć na oku.
To jedyne miejsce w Grecji, gdzie musieliśmy się o to martwić.
Z Patras wyjeżdżamy wieczorem. Na część kontynentalną Grecji, początkowo mieliśmy przedostać się przeprawą promową biegnącą wzdłuż mostu o nazwie Rion – Antirion. Liczyliśmy na podróż przez Zatokę Koryncką w niecodziennej scenerii, lecz znowu trochę przez nieuwagę, wjeżdżamy na most.
Łączy on nie tylko dwie miejscowości, które ma w nazwie, ale również dwie różne płyty tektoniczne. Dlatego sposób posadowienia, niczym nie związanych z podłożem filarów i elastyczne połączenie pomostu z pylonami, to najwyższej klasy dzieło inżynierii światowej.
Zatrzymujemy się po jego drugiej stronie, tam gdzie przypływają promy. Jest tu duży parking, a około 22-giej, wraz ze zmierzchem ustaje wszelki ruch. Zostajemy tu na noc.
To dobre miejsce [N 38*19'537" E 21*46'071"].
Ranek budzi nas widokiem przepięknego mostu i Patry po przeciwległym brzegu Zatoki Korynckiej.
P.S.
Acha! Jakby ktoś miał wątpliwości, to ten mit grecki - to żart oczywiście.
c.d.n.Agostini - 2012-12-07, 11:58 c.d.Agostini - 2012-12-09, 10:55 To już jest definitywny odwrót. Koniec naszych wakacji zbliża się wielkimi krokami.
Do domu pozostało ok. 2 tys. kilometrów, więc droga jeszcze nie krótka i minie trochę czasu zanim się w nim znajdziemy.
Jeśli nie muszę, to nie wracam tą samą trasą. Częściowo tak będzie teraz, kiedy skierujemy się w niekoniecznie najlepszą drogę, prowadząca do macedońskiej Bitoli. Stamtąd przez Prilep, jadąc dalej na północ włączymy się w serbską autostradę.
Jest to jeszcze czas, kiedy możemy przypatrywać się mijanym okolicom, krajobrazom i ludziom - może niezbyt bogatym, ale tak pozytywnie przez nas odebranym.
A może właśnie dlatego?
Grecja to nie kombinat turystyczny, to przyjazny kraj i Polacy mogą tu przyjeżdżać bez żadnych kompleksów.
Z pewnym żalem, że to koniec, rozmawiamy o tym co przeżyliśmy i snujemy plany na przyszłość.
Standard drogi, którą opuszczamy Grecję, na mapie zaznaczona na czerwono, jest pewnym dla nas zaskoczeniem. Ale spokojnie, jeździmy też po Polsce, więc większego szoku nie przeżywamy.
Zmierzch zastaje nas gdzieś w okolicy przejścia granicznego z Macedonią. Tu mówimy „adio Ellado” i zaledwie kilkaset metrów dalej, zostajemy na noc [ N 40*55'147" E 21*24'584"].
Nie ryzykujemy jazdy w nieznane i przypadkowego noclegu w krajach, do których nie mam zbyt dużego zaufania.
Z powodu parkujących i oczekujących na odprawę ciężarówek, miejsce nie jest idealne. Dodatkowo, Basi spać nie daje jakiś piszczący agregat, pracujący w ciężarówce zaparkowanej obok nas. Poirytowana budzi mnie, prosząc abyśmy przestawili się w inne miejsce.
Nasłuchuję… Rzeczywiście, coś jednostajnie i bez przerwy wydaje cichy, cienki, acz przenikliwy dźwięk. Podnoszę żaluzje z jednej strony, podnoszę z drugiej, - nikogo nie widzę.
Wychodzę na zewnątrz i obchodzę kampera, później wracam do środka i…
I wyłączam zamontowany przed wyjazdem dodatkowy wentylator naszej lodówki. To trochę kurzu dostało się do urządzenia pracującego bez przerwy.
W Byłej Jugosłowiańskiej Republice Macedonii, w skrócie FYROM (Grecy nie godzą się na używanie nazwy Macedonia), jedynie uzupełniamy paliwo i już po niedługim czasie jesteśmy za jej granicą. Tam spotykamy sympatyczną załogę Jary70.
Pomimo, że w Grecji nasze drogi nie skrzyżowały się, to chociaż tu, życzenie Jarka o wspólnym spotkaniu mogło się spełnić. Nas też to ucieszyło, bo mogliśmy poznać się osobiście.
Serbia to tylko prosta, monotonna, w pewnych odcinkach od dawna nie remontowana autostrada.
Uwagę naszą zwraca różnorodność zwyczajów upamiętniania miejsc i osób, które zginęły na drodze. W Polsce, na poboczach spotkamy krzyże, w Serbii kamienne tablice podobne jak na naszych grobach, często ze zdjęciem i informacją o ofierze. W Grecji , to wszechobecne kapliczki: na filarkach, kurzych nóżkach, metalowe, murowane, proste lub wymyślne bizantyjskie kościółki. W ich wnętrzach znajdziemy święty obrazek, palącą się świeczkę, buteleczkę z jakimś płynem i czasami coś jeszcze.
Widzieliśmy, że takie gotowe, przeróżne kapliczki można kupić np. na składzie budowlanym.Agostini - 2012-12-09, 10:59 Na Węgry wjeżdżamy zgodnie z planem i tym razem przekraczając granicę, w miejscu, w którym to my chcemy.
Nie obywa się to całkiem bez problemów, teraz także sprawcami kolejek są Nibyniemcy, ale pamiętając drogę do Grecji, nawet nie próbujemy narzekać.
Stąd, wspomagany nieco kofeiną, biorę odcinek ok. 800 km na raz i wieczorem docieramy do domu.
To jest KONIEC.
Dziękuję wszystkim, którzy do tego momentu wytrwali.
Pozdrawiamy.
Basia i Andrzej
A na koniec końca, posłuchajcie, proszę:
zbychu - 2012-12-09, 11:13 Bardzo dziękujemy Wam za piękne opisy i zdjęcia z Grecji stawiam Kuba L. - 2012-12-09, 21:57 Ja również dziękuję za tę wspaniałą relacje, oczywiście leci: frape - 2012-12-09, 23:26 dzięki za odświeżenie miłych wspomnień angela_camp - 2012-12-10, 08:57 no to sie rozmazylam i ten zolwik ja spotkalam tylko dwa i niestety dwa martwe dzidziusia i duzego.. stawiam PIFFFFKOOO swiateczne LukNet - 2012-12-10, 08:57 Super relacja poleciało.Roza - 2012-12-10, 11:59 Widok żółwi w wodzie sprawił, że przyplątało się do mnie nieładne uczucie...czyżby zazdrość?
Teraz, po przeczytaniu Twojej relacji jeszcze bardziej boli serce- bardzo tęsknimy za Grecją, bardzo....
dziękuję za ładną polszczyznę i wpaniałe zdjęcia! Agostini - 2012-12-11, 19:38 Bardzo dziękuję, za te życzliwe wpisy, za te piwka i za to, że mogłem czuć Waszą obecność.
Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądali i z sympatią odnosili się do tego, co tu czytali i oglądali.
A teraz czas myśleć, planować i marzyć o następnych wakacjach...Santa - 2012-12-11, 19:54 Agostini - przyznam, że gdy zapowiedziałeś zakończenie swojej relacji, zrobiło się tu smutno i chciałam odwlec ten moment, gdy przyjdzie za nią podziękować i postawić tradycyjne wirtualne "pifko".
Choć trochę się na wiosnę dziwiłam, że porzucasz ubiegłoroczną Italię, to swoim opisem udowodniłeś, że wszędzie można próbować odnaleźć siebie, realizować swoje pasje, pogłębiać wiedzę i poszerzać horyzonty.
Pokazałeś, jak można zatopić się w niepowtarzalnej greckiej przyrodzie, zagłębić w kulturze i mitologii, można nawet stworzyć własny mit - teraz już nigdy nie zapomnimy o walecznych Achajach
Ale prawdziwym majstersztykiem było Twoje zręczne wyprowadzenie nas z tego odległego od naszej codzienności nastroju - z odnośnikiem do tekstu Sikorowskiego.
W klimacie tego utworu - pożegnanie z Waszą Grecją przychodzi tak zwyczajnie i naturalnie
Miło było z Wami pomarzyć: o kraju wiecznej wiosny, pachnącej wiatrem i morzem, tonącym w 65 odcieniach błękitu , o chłodnej ambrozji, świtach na plaży, wszechobecnej muzyce i gorących oczach (niekoniecznie) kobiet
Ale też miło wrócić pod szary ołów naszego nieba, gdzie wprawdzie daleko do świata i choć nas czasem zalewa krew i myśli mamy niezbadane, to jednak Bóg nie zapomniał o grudniu i pod nogami nam skrzypi wczorajszy śnieg i możemy czekać na najpiękniejsze na świecie święta
Serdeczne pozdrowienia dla Twojej Muzy, której obecność można tu było ciągle wyczuwać - pomimo, że Ją sprytnie ukrywałeś Barbara i Zbigniew Muzyk - 2012-12-11, 20:11 Santa i Agostini,nadajecie na tych samych falach,szkoda ze nie mieszkacie blisko,moze byscie pisali ksiazki,z podrozy kamperami,to komplement.Agostini mam dla ciebie zdjecia,ciuchci,i kosciola z Patry,niewiedzialam ze twojego imienia,spedzilismy pod kosciolem popoludnie,noc i niedziele.Zegnalam sie bez przerwy na mszy niedzielnej prze 2 godziny.Okazalo sie ze jadac z rozlozonym laptopem pod kosciolem bylo wifi.Ale dzis zle sie czuje i nie mam nastroju probowac wklejania zdjec.Mial ci je przeslac Janusz,pozdrawiam do jutra BarbaraEndi - 2012-12-12, 21:30
Zbigniew Muzyk napisał/a:
Santa i Agostini,nadajecie na tych samych falach,szkoda ze nie mieszkacie blisko,moze byscie...
To jest dobre
...ale wiesz Basiu to jeszcze nic straconego. Powszechnie wiadomo, że w życiu wszystko jest możliwe. Może być, że w następną podróż udadzą się już wspólnie.
Barbara i Zbigniew Muzyk - 2012-12-12, 21:46 AGOSTINI A TO PREZEN DLA CIE BIE I ZONYWHITEandRED - 2012-12-13, 20:13 Agostini - 2012-12-15, 11:40 Santo – o takim podsumowaniu mojej relacji, przez kogokolwiek, nie powinienem nawet marzyć.
Słysząc to od Ciebie, osoby, która to nasze, tu wspólne na forum przebywanie, potrafi wyraźnie wzbogacić - to moja satysfakcja jest podwójna.
Dziękuję.
Cytat:
Powszechnie wiadomo, że w życiu wszystko jest możliwe. Może być, że w następną podróż udadzą się już wspólnie.
Tak Endi, w życiu rzeczywiście wszystko jest możliwe, a biorąc pod uwagę, Andrzejku,
że jakoś tak często, masz rację, więc - kto to wie?
A czy Ty wieesz?...... żee?...............................................Kto wie?
Fajna, Basiu, ta kolejka, a ja nawet wiem, w którym miejscu, w ten sposób przejeżdża jezdnię w Patrze.
To droga wzdłuż nabrzeży portowych. Ale zdjęcia nie miałem. Przyda się.
Cytat:
dokąd to koła i oczy poniosą?
O widzisz Stasiu, tak właśnie chciałbym kiedyś pojechać - dokąd koła i oczy poniosą, a wrócić do domu tylko dlatego, że te koła będą miały letnie opony.
Wtedy na pewno zahaczę też i o Geiranger, żeby popatrzeć jeszcze raz na to cudne miejsce, na te góry, na Siedem Siósrt, a później poproszę Ciebie o pomoc.
Może powiesz mi, co takiego robisz, że te ryby nie uciekają przed Tobą?
Moje skądś dowiadują się, że wypływam w morze z wędką.
Angela_camp, Róża? Lubicie żółwiki?
Można mieć go na co dzień. Ten, mieszka z nami w domu już od 11 lat.
Dostałem go od znajomego z zaprzyjaźnionej firmy, gdyż był trochę agresywny i kolegom z terrarium podgryzał łapki.
Kiedy przyniosłem go do domu, był mały, mniejszy od paczki papierosów. Teraz jest rozmiarów, mam wrażenie, że szpadla, dlatego już dwa razy musiałem powiększać terrarium.
Nasza córka jest z nim bardzo zaprzyjaźniona. Potrafi zrobić z nią „cześć” i lubi jak go głaszcze po szyi, ale na jedzenie, które dostaje, najpierw lekko się przyczaja, a później się na nie rzuca. Jakby mogło mu ono uciec. Tadeusz - 2012-12-15, 12:36 Wiesz Andrzeju, że jest mi żal, gdy kończy się taka opowieść pisana z serca, gdzie jest miejsce na wrażenia, refleksje i, nie wstydźmy się tego, uczucia.
Wśród relacji z podróży szukam właśnie takich ja Twoja, Santy i innych wykraczających poza zwykły opis trasy.
Dziękuję pięknie.
Piwo to żadna nagroda, ale cóż innego mogę tu zaproponować? Endi - 2012-12-15, 13:29
Agostini napisał/a:
A czy Ty wieesz?...... żee?...............................................Kto wie?
No tak pozostali już wiedzą a ja jeszcze nie , lecz pewnie wkrótce się dowiem Agostini - 2012-12-17, 21:05 Tadeuszu – takie słowa wiele dla mnie znaczą. Jest mi bardzo miło. Dziękuję.RODOS - 2012-12-19, 09:22 Temat postu: RelacjaWitamy,
Przeczytaliśmy Waszą relację z wielką przyjemnością. Cieszymy się, że zrealizowaliście swoje zamierzenia. Pamiętamy Wasz wpis do naszej relacji, który dawał do zrozumienia, że Grecja Was nie ominie. Piękne zdjęcia i opisy oddające na żywo wrażenia z pobytu w tym kraju. Byliśmy dwukrotnie w Grecji i dalej mamy ochotę na odwiedzenie jej w przyszłym roku. Twoja relacja przybliża nam nowe miejsca warte zobaczenia. Za każdym razem odkrywa się coś nowego, dlatego wielkie uznanie dla Tych, którzy mają ochotę podzielić się swoimi wrażeniami z innymi.
Wiemy, ile czasu trzeba poświęcić na przygotowanie relacji i aby była interesująca, trzeba o tym myśleć już w czasie podróży. Z pewnością jesteście uzdolnieni, ale to tylko pomaga w uzyskaniu wspaniałego efektu końcowego, ale nie zwalnia z poświecenia sporo czasu. Dziękujemy za piękną relację wzbogacającą informację o tym zakątku świata. Grecja posiada wspaniałe zabytki, ciepłe morza z pięknymi plażami, niezliczone wyspy i urzekające kolorami krajobrazy, co jak magnes przyciąga zakochanych w tym kraju turystów.
To wszystko przebija się w Waszej relacji.
Dla ciebie piwko, a dla Basi
Serdecznie pozdrawiamy Lila i Tadeuszrysiol - 2012-12-19, 15:58 Zawsze czekam do końca relacji aby nie psuć wątku, lecz tym razem było mi trudno dotrzymać z pochwałami do końca. Jednak udało się. Relacja równie piękna jak wyprawa.Możecie śmiało pisać przewodniki. Oczywiście należny się piwko.Agostini - 2012-12-22, 14:51
Cytat:
Zawsze czekam do końca relacji aby nie psuć wątku...
I właśnie przez to, tak długo trwałem w niepewności.
Dzięki rysiol
Dzięki RODOS
Cytat:
...Grecja posiada wspaniałe zabytki, ciepłe morza z pięknymi plażami, niezliczone wyspy i urzekające kolorami krajobrazy...
…i mieszkańców, uwielbiających swój kraj, niezwykle życzliwych, także dla obcych, którzy to wszystko zauważają i doceniają. Warto to odwzajemniać, zasługują na to.
Przez podobną do Polski, trudną historię, przez ostatnie stulecia, mam wrażenie, że naszych rodaków traktujący ze szczególną sympatią. Jest to świetny kraj do kolejnych odwiedzin i miłego spędzania w nim czasu. Nie dziwię się Tadeuszu, że chcecie tam powrócić.
A trud przygotowywania relacji? Oczywiście, jest. Lecz warto go podejmować, i nie tylko dla tych kilku ciepłych słów i opinii (choć są bardzo motywujące, nawet jeśli są trochę na wyrost), także dlatego, że poza namiarami, spostrzeżeniami i innymi przydatnymi, przekazywanymi sobie informacjami, mamy możliwość wzajemnego poznawania się.
Ja np, tak poznałem tu, i nadal poznaję, wielu życzliwych, koleżeńskich i sympatycznych ludzi. Z niektórymi, stało się to już nawet, nie tylko wirtualnie. Z czego bardzo się cieszę. Nomad - 2012-12-22, 20:32 No to jeszcze na -a ode mnie
lubię takie klimaty,chociaż z mitologii zapamiętałem te mniej prawomyślne Camper Diem - 2012-12-24, 16:12 Andrzeju w końcu znalazłem czas żeby przeczytać całą relację, dziękuję Ci za nią bardzo
Dziękuję za to co będzie inspiracją dla przyszłorocznej wycieczki (o ile finanse pozwolą), dziękuję również za relację z miejsc, które mnie interesowały, a teraz wiem że mogę je sobie darować
Na koniec gratuluję udanych wakacji, życzę by przyszłoroczne były jeszcze lepsze, a póki co Wesołych Świąt rysiol - 2012-12-25, 17:00 Agostini napisał
Cytat:
I właśnie przez to, tak długo trwałem w niepewności.
Dzięki rysiol
Za świetne poczucie Humoru jeszcze jedno piwo.Agostini - 2012-12-26, 21:21 Dzięki Panowie, dzięki, mam nadzieję, że wkrótce będę mógł się zrewanżować.
Cytat:
...dziękuję również za relację z miejsc, które mnie interesowały, a teraz wiem że mogę je sobie darować
Znam Wasze, Krzysztofie, „obie Grecje”, dlatego domyślam się, których miejsc, cytat może dotyczyć. Rozumiem Cię, ale…
Z całą pewnością dobrze wiesz o tym, że w tych samych miejscach, lub tuż obok, każdy z nas może odnaleźć zupełnie coś innego, - więc zbyt szybko, może nie rezygnuj.
Choć drugiej strony, w Grecji jest jeszcze tyle ciekawych obszarów, że starczy ich na wiele wizyt i wszystko może poczekać na swoją kolej.
Moja lista miejsc do odwiedzenia, stworzona przed wyjazdem, była dużo dłuższa, lecz kiedy zacząłem liczyć czas potrzebny na jej, w miarę spokojne zrealizowanie,
z żalem wykreślałem,
jeden po drugim, poszczególne punkty.frape - 2012-12-26, 21:26
Cytat:
z żalem wykreślałem,
jeden po drugim, poszczególne punkty.
będzie powód by wrócić tam znów AGAiPIOTR - 2013-03-20, 19:19 poprzednio pierwszy.... teraz ostatni
świetna relacja Agostini - 2013-04-07, 21:30
AGAiPIOTR napisał/a:
poprzednio pierwszy.... teraz ostatni
nic nie szkodzi
W takim razie wszystko się wyjaśniło.
Od początku…, czegoś…, czy kogoś, mi tu brakowało. A to okazaliście się Wy … - AGA i PIOTR.
Cieszę się, że Was też mogłem tu zobaczyć
Dziękuję i pozdrawiam. darboch - 2013-05-17, 09:57 Poprzednicy już to zrobili a więc ja Andrzejku nie będę się silił na jakieś złożone gratulacje i zachwyty...napiszę tylko ŚWIETNE
ŚWIETNA wyprawa i jeszcze lepsze opisy
Mam sporo pytań ale to zostawiam sobie na czas kiedy będziemy mogli usiąść przy piwku twarzą w twarz a jak na razie puszczam te wirtualne.Agostini - 2013-06-09, 22:49
darboch napisał/a:
...nie będę się silił na jakieś złożone gratulacje i zachwyty...napiszę tylko ŚWIETNE :!:
I to mi w zupełności, Darku, wystarczy.
darboch napisał/a:
Mam sporo pytań ale to zostawiam sobie na czas kiedy będziemy mogli usiąść przy piwku twarzą w twarz a jak na razie puszczam te wirtualne.
Też na to liczyłem, podczas najbliższego zlotu w Bałtowie.
Niestety, już wiem, że nas tam nie będzie mogło być. Tak więc, to miłe spotkanie musimy odłożyć na inną okazję.
Wtedy, uprzedzam, …środkowa półka w mojej lodówce, będzie zarezerwowana na to posiedzenie.
Dziś,... trochę późno, ale – dzięki i do zobaczenia. ufolz - 2013-06-10, 20:57 Jej dotrwałem. super relacja..
A tego lata nasza wyprawa będzie poniekąd bliźniacza tym bardziej zagłębiłem sie w czytanie.
Agostini - wielkie piwo dla Waszego składu.
i do zobaczenia na szlaku.
PS. my z przyczepą ale zawsze niezależni - dziękujemy za wskazówki. Jary70 - 2013-06-11, 00:05
Agostini napisał/a:
W Byłej Jugosłowiańskiej Republice Macedonii, w skrócie FYROM (Grecy nie godzą się na używanie nazwy Macedonia), jedynie uzupełniamy paliwo i już po niedługim czasie jesteśmy za jej granicą. Tam spotykamy sympatyczną załogę Jary70.
Pomimo, że w Grecji nasze drogi nie skrzyżowały się, to chociaż tu, życzenie Jarka o wspólnym spotkaniu mogło się spełnić. Nas też to ucieszyło, bo mogliśmy poznać się osobiście.
.
Super relacja, Nam również było bardzo miło Was poznać. Andrzeju chciałbym Ci bardzo podziękować za pomoc z korkiem i migaczem. Na powrocie prześladował mnie pech, na granicy Serbsko Węgierskiej prawdopodobnie wylany olej osłabił pasek rozrządu i w domciu byliśmy za tydzień.
Ale dzięki ADAC potaplaliśmy się na termach w Mórahalom w wypasionym hotelu Coloseum i tym sposobem pierwszy raz w życiu miałem trzy tygodniowy urlop
Przy kolejnym spotkanku piwo w realu ze mnie.
Pozdrawiamy Was cieplutko: Jarek i DorotaAgostini - 2013-06-18, 22:42 ufolz
Jeśli któreś obrazy, czy opisy, w jakimś stopniu Ci się przydadzą, to się bardzo cieszę.
A gdybyś, nadal miał jakieś wątpliwości, czy pytania, to z przyjemnością, służę Ci pomocą.
Życzę Wam wspaniałej Grecji.
ufolz napisał/a:
Cytat:
Agostini - wielkie piwo dla Waszego składu.
i do zobaczenia na szlaku.
Dzięki za piwo. I również, do zobaczenia na szlaku.
A widząc, że jesteś z miasta, o jakoś swojsko brzmiącej mi nazwie, to początek tego szlaku, mamy w tym samym miejscu, więc szansa spotkania, wyraźnie wzrasta.
Czego, tym razem, sobie życzę.
Pozdrawiam.
Jary70
Współczuję Wam, z powodu tych kłopotów, które Was spotykały po drodze. Choć Wy, na zmartwionych, to raczej, tu, nie wyglądacie. Wręcz przeciwnie.
Cztery gwiazdki, spa, wellness, no to w końcu wiem, dlaczego ja za assistance-a tyle płacę.
Oj, żeby tylko, Jarku, nie spodobał Ci się ten pomysł na wydłużanie urlopu.
Mimo wszystko, życzę, w tym roku... ,zaplanowanego, długiego wypoczynku.
Dwa lata temu, mijaliśmy się we Włoszech, w tamtym, ledwie wpadliśmy na siebie.
Może ten rok, też coś przyniesie?
Pozdrowienia dla Dorotki. darboch - 2013-10-09, 10:06 Andrzejku...interesuje mnie coś więcej na temat Zante widziane Twoimi oczami. Czy oprócz Alykes gdzieś tam jeszcze po wyspie buszowaliście oprócz oczywiście wraku ?Agostini - 2013-10-09, 23:15 Buszowaliśmy, -to może za dużo powiedziane, ale skuterkiem, objechaliśmy ją w koło zaglądając we wszystkie ciekawsze miejsca. Tak przynajmniej mi się wydawało.
Jesli interesują Cię miejsca postojowe…
...to takich dzikich, gdzie wbijesz na trzy dni podpory markizy w plażowy piasek, nie znajdziesz.
To będą raczej małe parkingi, czy placyki, gdzie można pozostawić kampera i korzystać z urokliwych miejsc. Zakazu, dla kamperka, nigdzie nie widziałem.
Tak da się zrobić np. przy Błękitnych Grotach, schodząc po schodkach zamontowanych na skale, można dojść do morza, a tam sobie poleżeć, lub skoczyć z niej do błękitno-zielonej wody.
Najlepszy kemping, pod względem ceny, infrastruktury i okolicy, to ten na którym byliśmy. Alykes to super miejsce. Mam dużą ochotę tam wrócić.darboch - 2013-10-10, 09:29
Agostini napisał/a:
Alykes to super miejsce.
zauważyłem...ile płaciłeś za dobę ? Czy w pobliżu są jakieś fajne , sprawdzone i polecane przez Ciebie knajpki ? Ile wypożyczenie skutera ?
Ja bardzo wstępnie patrzę w tamtym kierunku poczynając od Kefalonii z przeskokiem właśnie na Zante.Agostini - 2013-10-14, 21:12
darboch napisał/a:
...patrzę w tamtym kierunku poczynając od Kefalonii z przeskokiem właśnie na Zante.
Oj widzę, że darbochowie chyba trochę zmarzli w tej Skandynawii i chcą się wygrzać w jakimś południowym słonku.
Cenami, Darku, się nie przejmuj, bo są zupełnie przyzwoite, jak zresztą w całej Grecji. Cena za kemping w atrakcyjnym miejscu do 25 euro, uważam za niską. Tam płaciłem 20,- za dzień,
a że dni było wiele, to jeden otrzymaliśmy gratis. Knajpek, tawern, do wyboru, przed każdą menu i ceny.
Skuterka mam swojego, ale wypożyczalnie też są.
Na Kefalonię też miałem ochotę, nie byłoby nudno... I do Itaki rzut beretem... Np. pontonikiem, ...-pontonikiem Darku.
Pozdrawiam Camper Diem - 2013-10-14, 21:51 co do cen w Grecji- od sierpnia promocyjnie obniżono vat na gastronomię- jeżeli knajpiarze obniżą ceny to niski vat zostanie utrzymany darboch - 2013-10-15, 22:52
Agostini napisał/a:
Oj widzę, że darbochowie chyba trochę zmarzli w tej Skandynawii i chcą się wygrzać w jakimś południowym słonku.
otwieramy się na nowe kierunki a Skandynawia to jest coś co jest w nas cały czas...
...tak tak...pontonem byłoby idealnie, decyzja na tak...teraz tylko finanse muszą się zgadzać DreamsOnWheels - 2014-01-26, 13:07 Pytanko mam: z silnikiem zaburtowym 2.3 KM dam radę np do wraku dopłynąć?Agostini - 2014-01-28, 09:44
maryanos napisał/a:
z silnikiem zaburtowym 2.3 KM dam radę np do wraku dopłynąć?
Po tej stronie wyspy jest wszędzie wysoki brzeg i nie ma gdzie wystartować żeby było blisko do tej zatoki.
Chcąc pływać daleko Twój sprzęt powinien osiągać chociaż ślizg
2.3 KM to trochę za mało. DreamsOnWheels - 2014-01-28, 19:31 Tak też myslalem....dzięki.
Większej mocy nie wytrzyma jednak moja dmuchana łódka Pawcio - 2014-05-15, 10:16 Pozwoliłem sobie Andrzeju 'przerobić' Waszą relację ponownie. I powiem szczerze, że to jest kawał dobrej roboty .Agostini - 2014-05-18, 21:44
Pawcio napisał/a:
I powiem szczerze, że to jest kawał dobrej roboty
O jak to miło, że jeszcze ktoś to czyta.
Dzięki Pawciu, a dobrą robotę zawsze warto wykonywać jeśli jest dla kogo.
Pawcio napisał/a:
Pozwoliłem sobie Andrzeju 'przerobić' Waszą relację ponownie...
Czyżby załoga Pabemana Team miała w planach greckie wakacje? Witold Cherubin - 2014-05-19, 23:23 Też sobie poczytałem Waszą relację, bo przymierzam się do poznawczego odwiedzenia Grecji i muszę Wam serdecznie podziękować za cenne wskazówki i namiary GPS nie mówiąc o świetnych opisach zwiedzanych miejsc.
Nie bez przyjemności stawiam Wam tradycyjne wirtualne za świetne teksty i zdjęcia i serdecznie dziękuję za trud włożony w opisanie Waszej wędrówki po tym ciekawym kraju.
Pozdrawiam serdecznie Pawcio - 2014-05-20, 09:57
Agostini napisał/a:
Czyżby załoga Pabemana Team miała w planach greckie wakacje?
No tak jakoś ostatnio wychodzi, że udajemy się w miejsca, które już odwiedziliście
Mamy nieśmiałe plany wyruszyć w nadchodzące wakacje na podbój greckich plaż.Agostini - 2014-05-21, 21:36
Witold Cherubin napisał/a:
Też sobie poczytałem Waszą relację, bo przymierzam się do poznawczego odwiedzenia Grecji i muszę Wam serdecznie podziękować za cenne wskazówki i namiary GPS nie mówiąc o świetnych opisach zwiedzanych miejsc.
Dzięki za wirtualne i miłe słowa, miło mi też widzieć Ciebie tu Witku.
Czyżby to pierwsza wizyta w Grecji? Jeśli tak, to szczerze zazdroszczę, bo czeka Was wtedy na pewno poznawcza podróż. Taka była i nasza.
Sami Grecy niewiele podróżują uważając swój kraj za najlepsze miejsce do życia na Ziemi. Do tej opinii i wielu z nas będzie gotowych się przychylić.
Pawcio napisał/a:
Mamy nieśmiałe plany wyruszyć w nadchodzące wakacje na podbój greckich plaż.
Z tego co wiem i podczytuję tu, to silna reprezentacja CT wybiera się w tym roku do Grecji.
Tylko ja nie mam jeszcze konkretnych planów.
No może poza tym, że też mam apetyt przede wszystkim na plaże. Ale które, tego jeszcze nie wiem na pewno. Pawcio - 2014-05-22, 19:20 Bardzo podobają się nam Włochy. Chcemy również poznać inne kraje południa.. może również zapałamy do nich miłością ?
Wybieramy się na Peloponez w okresie 25VII-16VIII. Planujemy spędzić ten czas na lenistwie i delikatnym zwiedzaniu możliwie jak najczęściej omijając kempingi. Witold Cherubin - 2014-06-14, 22:48
Agostini napisał/a:
Czyżby to pierwsza wizyta w Grecji? Jeśli tak, to szczerze zazdroszczę, bo czeka Was wtedy na pewno poznawcza podróż. Taka była i nasza.
Tak jest, to pierwsza nasza wyprawa do Grecji i jeszcze raz dzięki serdeczne za cenne wskazówki i przetarcie szlaków. Dużo skorzystałem z Waszej pięknej relacji i zamierzam to wykorzystać. A jak wykorzystam to ... we właściwy sposób podziękuję.
Pozdrawiam serdecznie