Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Grecja - Greckie Wakacje.

Jan Olejnik - 2013-01-28, 21:48
Temat postu: Greckie Wakacje.
Pomysł na wakacyjny wyjazd do Grecji w 2012 roku, zrodził się na zlocie Beskidników w Krościenku, podczas wieczornych rozmów przy ognisku. Zauroczyły nas opowieści Winniczków o tym pięknym i ciekawym kraju. Przez całą zimę był czas na czytanie relacji kolegów, wyszukiwanie miejsc postojowych, oraz przygotowanie się do tej dalekiej podróży. Wreszcie nadszedł ten długo oczekiwany dzień wyjazdu, od rana szykujemy potrzebne rzeczy, układając je w przedpokoju, gdyż nasz starszy syn Karol pojechał kamperem, w sobotę, 7 lipca do Wrocławia. Jego koleżanka poprosiła go, aby zawiózł ją do ślubu. Udekorowany balonikami i wstążkami budził ponoć ogólne zainteresowanie i podziw.


W niedzielę, 8 lipca o godzinie 17, wraca nasz pojazd z weselnych wojaży. Szybkie sprzątanie, następnie pakujemy prowiant, lekkie ubrania i sprzęt kampingowy. Poziom przedwyjazdowego zdenerwowania sięga zenitu, co chwila wybucha jakaś drobna sprzeczka między uczestnikami podróży. Jest już koło dwudziestej, kiedy wyjeżdżamy z Wielunia w kierunku Zwardonia, gdzie chcemy przekroczyć granicę ze Słowacją. Tankowanie do pełna naszego tańszego paliwa, zakup winiety na słowackie autostrady za 14E i mkniemy dalej na południe do miejscowości Szeged na Węgrzech, gdzie chcemy spędzić całą dobę, ale o tym opiszę w następnym odcinku.

Jan Olejnik - 2013-01-29, 22:14

W Żylinie trochę błądzimy słuchając podpowiedzi Hołka, który uparcie kieruje nas na drogę lokalną. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów, trafiamy wreszcie na autostradę i mkniemy w kierunku Bratysławy, to znaczy mknie Jakub pilotowany przez Martę a ja z żoną idziemy spać.

Budzimy się na parkingu gdzieś przed Budapesztem, szybka zamiana miejsc i teraz my kierujemy, więc młodzi idą odpocząć. Jest wcześnie rano, szeroka, trzypasmowa autostrada prawie pusta o tej porze dnia, a my jedziemy z prędkością 75km/h. Przy takiej szybkości nasz 24 letni kamperek ma najmniejsze spalanie i najcichszą pracę. W lusterku wstecznym widzę, jak jakiś tir trzyma się zbyt blisko nas. Po kilku minutach, kierowca zaczyna się denerwować na moją, zbyt wolną, jego zdaniem jazdę, miga światłami i po jakimś czasie trąbi. Nie robi to na mnie żadnego wrażenia, jadę swoim tempem, kiedy ta sytuacja zaczyna się przedłużać, naciskam lekko na hamulec, by zmusić natręta do zwiększenia odległości lub wyprzedzenia mnie. Wybrał wreszcie to drugie rozwiązanie, ale jego wściekłość chyba sięgała zenitu, kiedy jego naczepa zrównała się ze mną, nagle skręcił w prawo, zajeżdżając mi drogę. Moje nagłe hamowanie i skręt na pobocze, uratowało nas od nieuniknionego wypadku. Zdążyłem jeszcze zauważyć, że był to węgierski samochód i zacząłem rozmyślać o tym przysłowiu „Polak Węgier dwa bratanki i do szabli i do szklanki”. Z pewnością ten gość nie był moim bratankiem, był natomiast pierwszym, tak niemiłym Węgrem, jakiego w życiu spotkałem.

Jest kolo południa, kiedy wjeżdżamy na przedmieścia Szeged i pierwszej napotkanej, starszej pani pytamy o kamping termalny. Pokazany przez nas adres nic jej nie mówi, więc Marta po angielsku pyta młodej, ładnej kobiety, która zna ten kemping. Zaczyna nam pokazywać drogę, lecz po chwili dochodzi do wniosku, że sami tam nie trafimy, wsiada do swojego samochodu i eskortuje nas na samo miejsce. Dziękujemy jej bardzo za pomoc, sami utknęlibyśmy w wąskich uliczkach starego miasta. W recepcji kempingu spotkało nas spore rozczarowanie, ale o tym napiszę w następnym odcinku.

Jan Olejnik - 2013-01-31, 21:35

Pani w recepcji mówi nam, że kemping jest czynny, baseny jednak od roku zamknięto z powodu obniżenia się temperatury w ujęciu wody wykonanym w latach pięćdziesiątych. Nowy odwiert jest planowany w przyszłym roku. Na stronie internetowej kempingu, dzięki której tutaj trafiliśmy, są zdjęcia przedstawiające tętniące życiem baseny. W rzeczywistości jest cuchnąca woda, pełna kumkających żab i jakiegoś zielska. Nasze zdenerwowanie sięgnęło zenitu. W pierwszej chwili chcieliśmy jechać dalej, lecz niemiłosierny upał i nasze zmęczenie całonocną jazdą, skłaniają nas do pozostania.
Chcemy rano wcześnie wyjechać i żeby nie składać markizy, parkujemy w cieniu potężnego drzewa, nad samym brzegiem rzeki Maros. Młodzi idą do pobliskiego Aquaparku, my przy popołudniowej kawie obserwujemy rzekę. Starsze małżeństwo na przeciwległym brzegu próbuje zacumować do kei, lecz ich jacht motorowy płynie z nurtem rzeki zbyt szybko. Sternik zakręca dużą pętlę i drugie podejście robi pod prąd, teraz kobieta ma więcej czasu, aby wskoczyć na pomost i zaknagować cumę.
Wieczorem idziemy pozwiedzać Szeged, budynki i mosty są podświetlone, co powoduje, że miasteczko jest jeszcze ładniejsze niż w dzień. Pełni wrażeń wracamy do naszego domku na kółkach i idziemy spać, jutro czeka nas ciężki dzień. W nocy budzi mnie straszna burza z piorunami, trzask łamanych przez wiatr gałęzi, które sypały się na nasz dach i dręczące pytanie czy jakiś grubszy konar nie spadnie nam na głowę. Już nigdy nie stanę na noc pod dużym drzewem. Cdn.

Jan Olejnik - 2013-02-01, 22:02

Zbudzony ze snu odgłosami burzy siadam za kierownicą i szybko opuszczam niebezpieczne miejsce. Reszta załogi jeszcze śpi, więc ostrożnie, aby ich nie obudzić jadę w kierunku bramy wyjazdowej, którą otwiera zaspany stróż. Droga do granicy węgiersko- serbskiej w Roszke zajmuje mi około pół godziny, jeszcze kilkadziesiąt minut oczekiwania w kolejce i pomykam szeroką autostradą na południe, w kierunku Macedonii. Przeczytałem na forum CT o grasujących na autostradach w Serbii bandach, okradających podróżnych, dlatego też jedziemy bez zbędnych postojów. Na poboczu, co jakiś czas widać płyty marmurowe ze zdjęciami ofiar wypadków, jest ich dość dużo, niektóre zamocowane są wyżej na rurkach, by ich nie uszkodzono przy koszeniu trawy. Zastanawiam się jak mogło dojść do tylu tragicznych wypadków, na tak szerokiej i prostej autostradzie, chyba tylko poprzez zaśnięcie za kierownicą.


Odprawa na granicy serbsko- macedońskiej przebiega szybko i bezproblemowo, tylko przy wyjeździe, siedzący na stołku starszy urzędnik, pyta nas czy jedziemy tranzytem przez Macedonię. Kiedy odpowiadam, że jedziemy zwiedzać Kanion Matka, wyraźnie się ucieszył, wstał ze swojego stołeczka i mówi „Dobra Matka”. Macedończycy są bardzo dumni ze swego małego kraju, jedziemy autostradą imienia Aleksandra Macedońskiego, obok lotniska o tej samej nazwie a w Skopie jest plac z pomnikiem tego słynnego przywódcy.

Ruch jest bardzo duży, temperatura 41 stopni w cieniu, mamy jeszcze kilkanaście kilometrów do przejechania, gdy coś zaczęło głośno dudnić. W pierwszej chwili myślimy, że to piętrowy autobus stojący na światłach obok nas tak hałasuje, ale kiedy ten na pojechał w prawo, a dziwny odgłos nie ustaje, jesteśmy pewni, że to nasz pechowy tłumik znów się urwał.

Do Kanionu Matka skręca się w lewo, niedaleko za Skopie jadąc drogą na Ohrid, potem przez stalowy most, krętą drogą do wsi Gulbowo, gdzie przed tamą, po lewej stronie jest parking doskonale nadający się na nocleg. Namiary GPS N41st. 57’ 41,54”, E21st. 17’ 47,91’’. CDN.

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-02-02, 10:22

wydaje mi sie ze wy tez lubicie balkanskie klimaty? :kwiatki: :kawka:
Tadeusz - 2013-02-02, 10:32

Jasiu, czekałem na Twą następną opowieść i nie zawiodłem się.

Stawiam piwko za ładny początek i już nastrajam się na dalszy ciąg opowiadanka. Nie żałuj nam fotek. :ok

:pifko :spoko

Jan Olejnik - 2013-02-03, 13:33

Zbigniew Muzyk napisał/a:
wydaje mi sie ze wy tez lubicie balkanskie klimaty? :kwiatki: :kawka:

Lubimy bardzo, oj bardzo, gdyby nie brak czasu, bylibyśmy tam częściej. Pozdrawiam.

Ania i Zdzich - 2013-02-03, 14:22

I co dalej było? Czekam z niecierpliwością :kawka: Tak fajnie się czyta gdy na dworze to co widać :gwm
Na szybsze pisanie stawiam :pifko

Jan Olejnik - 2013-02-03, 19:06

Dziękuję Tadeuszowi oraz Ani i Zdzichowi za piwka, bardzo mnie motywują do pisania. W te szare i zimne dni lutego miło jest powspominać wakacyjne przygody, pooglądać zdjęcia, zaraz cieplej robi się na sercu.

Woda w górskiej rzece Treska jest bardzo zimna i rwąca, nie przeszkadza to wcale dzieciom, nawet małym, taplać się przy brzegu, trzymając się korzeni drzew. Rodzice tych dzieci zajęci swoimi sprawami, nie zwracają uwagi na niebezpieczny nurt. Niektóre kobiety, chyba muzułmanki, ubrane są w płaszcze zapięte pod szyją, a na głowach chustki szczelnie skrywają im włosy. Nasze panie ubrane w kostiumy kąpielowe idą zobaczyć jak daleko jest do tamy, za którą zaczyna się kanion Matka. Wracają jakieś zmieszane mówiąc, że mężczyźni patrzeli na nie dziwnym wzrokiem. Do tamy jest kawałek drogi, więc wycieczkę odkładamy na jutro.

Podczas obiadu jedzonego przez nas w cieniu kampera, przechodzący obok mężczyzna mówi do nas po polsku „Dzień dobry, jak się macie”. Miło jest nam usłyszeć polską mowę, toteż wdajemy się z nim w dłuższą rozmowę, podczas której dowiadujemy się, że pracował on z Polakami w Niemczech i dlatego tak dobrze mówi po polsku. Opowiada nam o kanionie, jeziorze Matka, jaskini i klasztorach ukrytych wysoko w górach, do których prowadzą oznakowane szlaki turystyczne, ale o tym napiszę w następnym odcinku.

Agostini - 2013-02-03, 22:50

Następne greckie wakacje. Super. ;)
Przyłączam się do grona śledzących Waszą podróż.

Jan Olejnik - 2013-02-04, 21:25

Kanion Matka można zwiedzać idąc ścieżką wzdłuż jeziora lub popłynąć łódką. Wybieramy drugą opcję, gdyż tylko w taki sposób można dotrzeć do jaskini. W restauracji ustalamy z właścicielem łódki cenę 5 E za osobę i po krótkim oczekiwaniu ruszamy, podziwiając po drodze widoki i słuchając przewoźnika. Jezioro Matka ma długość 9 km i powstało po wybudowaniu tamy na rzece Treska. Woda ma odcień turkusowy, gdyż jest nasycona wapieniami wypłukanymi ze skał. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy źródłach rzeki, woda wiruje wypływając z podziemi. CDN.
Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-02-04, 22:15

Pisz i dawaj zdjecia z kanionu.My podamy za to namiary na super parking w Skopje.Napewno jesienia tam bedziemy :pifko
Jan Olejnik - 2013-02-04, 22:41

Zbigniew Muzyk napisał/a:
Pisz i dawaj zdjecia z kanionu. :pifko

Basiu, nie wiem czy wszystkich nie zanudzę.

Po kilkunastu minutach docieramy do stalowego pomostu u podnóża jaskini. Nasz przewodnik odpala agregat prądotwórczy oświetlający wnętrze jaskini. Idziemy powoli delektując się cudami, jakie natura stworzyła przez tysiące lat. Stalaktyty i stalagmity tworzą bajkowe obrazy, niestety mój aparat nie jest w stanie ich zarejestrować. W pewnym momencie światło zamigotało i zgasło, nastąpiły egipskie ciemności, słychać tylko cichy pisk nietoperzy. Przewodnik miał lampkę, dzięki której mogliśmy wrócić do wyjścia, nie obyło się jednak bez kilku niegroźnych potknięć. Przewodnik wysadza mnie na drugim brzegu, gdzie zaczyna się ścieżka wykuta w skale, gdyby nie lęk wysokości, było by fajnie. CDN.

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-02-04, 23:50

No super tylko nas jest dwoje to za 10 euro nie pojada.Ciekawa jestem czy byliscie w Skopje :?:
Jan Olejnik - 2013-02-05, 19:35

Zbigniew Muzyk napisał/a:
No super tylko nas jest dwoje to za 10 euro nie pojada.Ciekawa jestem czy byliscie w Skopje :?:


Pojadą, tylko trochę trzeba się potargować i poczekać aż zbierze się więcej chętnych. Łódka może zabrać co najmniej 10 osób. W Skopje byliśmy tylko przejazdem, było zbyt gorąco no i nasze panie chciały jak najszybciej popluskać się w ciepłym morzu.

Jan Olejnik - 2013-02-05, 21:53

Wysiadam z łodzi na zachodnim brzegu jeziora, po chwili cichnie całkowicie warkot silnika, a ja mozolnie wspinam się wąską ścieżką. Nagle słyszę szelest suchych liści oraz jakiś dziwny odgłos, obijających się kamieni. Instynktownie odwracam się w kierunku hałasu i widzę leżącego nieruchomo na ścieżce żółwia. Robię mu kilka fotek, a kontem oka obserwuję jak z góry człapie się w naszym kierunku jego towarzysz. Przez chwilę wędrują razem, ale kiedy słyszą trzask migawki aparatu, robią w tył zwrot i znikają w zaroślach.


Ścieżka widokowa wije się coraz wyżej, wreszcie wyrównuje swój bieg prowadząc mnie po półce skalnej, zawieszonej wysoko nad lustrem wody. W miejscach niebezpiecznych są barierki lub liny, lecz czasami nie ma żadnego zabezpieczenia, wtedy idę ostrożnie, tuż przy ścianie. Kiedy mijam kilka tablic upamiętniających tragiczną śmierć turystów, idę jeszcze wolniej. Po godzinie zmęczony upałem i nie będę ukrywał strachem, docieram na parking poniżej tamy. CDN.

RobiBona - 2013-02-05, 22:00

Świetna relacja
Ania i Zdzich - 2013-02-06, 08:47

Brawo!
Ja też tam chcę!!! :spoko
czekam na CDN :kawka: i stawiam :pifko na zachetę

Jan Olejnik - 2013-02-06, 22:47

Dziękuję za piwko i pochwały.


Szybki obiad i jedziemy dalej, to znaczy próbujemy jechać, ale ryk silnika z urwanej rury wydechowej skutecznie to utrudnia. Poddajemy się po kilku kilometrach, widząc przy drodze mały warsztat samochodowy. Mechanik nie ma sprzętu do spawania, lecz jego sąsiad za 15E może nam pomóc. Palnik acetylenowy idzie w ruch, robi się małe zbiegowisko gapiów. Właściciel warsztatu częstuje wszystkich zimną wodą, oprowadza nas po małym pensjonacie ukrytym w cieniu drzew i mówi, że wynajmuje pokój polskiej rodzinie, która właśnie poszła w góry. Cena za trzyosobowy pokój wynosi 15E, jadąc do Grecji samochodem osobowym można skorzystać, robiąc sobie przerwę w podróży.

Z pobliskiego minaretu słychać głos nawołujący do modlitwy, pokazuję ręką na meczet i mówię iman śpiewa. Gospodarz poprawia mnie, że to hodża. Po chwili mówi „Ksiądz, hodża, pop, są siebie warci, zależy im tylko na pieniądzach”. Nie ciągnę tego śliskiego tematu, następuje niezręczna cisza, z której wybawia nas spawacz wychodzący właśnie z pod kampera.


Żegnamy się jak starzy znajomi i ruszamy w kierunku Skopje, podziwiając z za szyb samochodu pomnik Aleksandra Macedońskiego oraz twierdzę Kale. Jeszcze tylko tankowanie tańszego, macedońskiego paliwa przed samą granicą (za 20 litrów płacimy 1320 dinarów) i po kilkunastu kilometrach wjeżdżamy na grecką ziemię. CDN.

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-02-06, 22:53

czyli nie wjechaliscie do Skopje? :?: Musze sie pospieszyc z koncowka mojej Grecji,powrot Macedonia :spoko
Jan Olejnik - 2013-02-08, 21:43

Mijamy Saloniki i obieramy kierunek na Kasandrę, a dokładniej miejscowość Nea Kalikratia. Rozległe parkingi przy plaży pełne są samochodów, dopiero na trzecim z kolei znajdujemy dogodne miejsce, by zostać na pierwszy nocleg. Jest bardzo gorąco, jedynie woda daje odrobinę ochłody. Nie posłuchałem Tadeusza, który ostrzegał mnie przed wyjazdem do Grecji w lipcu i sierpniu, teraz jestem czerwony jak rak, w wodzie słońce mnie też znalazło.
Namiary na darmowy parking niedaleko Nea Kalikratia: N40 st, 19’ 22,51’’ E23st, 01’ 28,44’’


W nocy jest spokojnie, tylko kilka samochodów z młodzieżą podjechało na kąpiel w blasku księżyca. Na dłuższy pobyt to miejsce chyba się jednak nie nadaje, więc po śniadaniu jedziemy dalej wzdłuż lewego brzegu Kasandry.


Dopiero za Pewkohori znajdujemy dogodne miejsce, co prawda stoi tu mnóstwo stacjonarnych przyczep i namiotów, ale jest spokojnie. W cieniu sosen piniowych, za dnia jest trochę chłodniej, nocą nie do zniesienia. Bryza znad morza jest blokowana gęstwiną drzew, dlatego musimy otworzyć wszystkie okna i to był nasz błąd. To, co stało się nad ranem, przerosło nasze najgorsze wyobrażenia. CDN.

Jan Olejnik - 2013-02-10, 22:02

Rano słyszę głośne walenie w drzwi kampera, w pierwszej chwili myślałem, że to mi się śni, ale kiedy czyjaś ręka na siłę wyszarpuje roletę okienną z zaczepów, wiem, że to nie sen. Instynktownie odsuwam się od okna, za którym stoi kilka osób. Dopiero po chwili dociera do mnie, że to policja. Młoda funkcjonariuszka mówi coś do mnie podniesionym głosem, lecz nic jej nie rozumiem. Z odsieczą przychodzi mi Marta, która w między czasie się obudziła i po angielsku dogaduje się z „Piękną Heleną”. Tłumaczy jej, że wczoraj przyjechaliśmy bardzo późno i musieliśmy się zatrzymać, gdyż zmorzył nas sen. Chyba jej nie uwierzyła, bo ciągle wołała od nas paszportów, z których potem długo spisywała nasze dane do grubego notatnika. W tym czasie nurtuje mnie pytanie, ile będzie mandatu?


Pani policjantka mówi, że nie wolno w Grecji biwakować na dziko. Jest jej bardzo przykro, ale musimy opuścić to miejsce i jechać na camping, mamy na to jedną godzinę. Napięcie powoli opada, na drodze stoi jeszcze kilka radiowozów, a grupki policjantów sprawdzają wszystkich biwakujących na dziko. Wypijamy jeszcze poranną kawę, bez której moja żona nie ruszy się z miejsca i jedziemy szukać campingu.


Drogą wśród gęstego lasu dojeżdżamy do końca Półwyspu Kasandra, następnie w prawo i drugim brzegiem wracamy do miejscowości Sani. Jest tam camping „Blue Dram”, usytuowany wśród drzew i kwiatów, rozległa plaża, ciepła, płytka woda doskonale nadaje się do pobytu z małymi dziećmi. Niedaleko jest duży port jachtowy z luksusowymi sklepami i restauracjami.
Ceny za pobyt: 8E/os. 7E kamper, 4E prąd.
Namiary GPS: N40st. 05’ 39,04” E23st. 18’ 43,37”
CDN.

SlawekEwa - 2013-02-10, 22:23

Jan Olejnik napisał/a:
Pani policjantka mówi, że nie wolno w Grecji biwakować na dziko.

Moje marzenia o biwakowaniu w Grecji na dziko trochę się zachwiały :shock:

Rambler - 2013-02-10, 23:09

Dzięki za super relację. Ciekawe czy ktoś z podróżujących do Grecji spotkał się z tak ostrą reakcją policji? Z Twojego opisu wynika że zrobili nalot o świcie jak ABW. :shock:
Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-02-11, 18:36

Zobaczymy co napisza ci ktorych czasami przegnali.My bedac w lipcu w Asprowalcie,czekalismy na Camper Diema.Byla rowniez stala bywalczyni Krysia i Jurek a Krakowa.Wieczorem przyjechala policja/chyba zadzwonili czesi/,kazali jutro do 10 rano odjechac.Rano przyjechali sprawdzic czy odjezdzamy.W innym roku przegnali nas z Romanos/strefa ornitologicznie ochronna/,jedne kampery odjechaly inni mowili ze jedna noc wolno.Trzeci przypadek/przestrzegaja go niemcy/Golden Bech,duza tablica wszyscy wieczorem odjezdzali. :box2
Jan Olejnik - 2013-02-11, 22:35

Dzień spędzony na campingu w Sani, pozwolił nam trochę ochłonąć po wczorajszej wizycie stróżów prawa. Robimy pranie, obsługę campera i z nowymi nadziejami ruszamy dalej, na Sithonie. Krajobraz staje się bardziej górzysty, kilka razy próbujemy dotrzeć do morza, ale albo zjazd jest zbyt stromy, albo brakuje miejsca na wąskich plażach. Dopiero przed Toroni jest rozległy parking z palmami, obok których stoi kilka niemieckich camperów. Parkujemy blisko morza, i idziemy się kąpać, znów jest świetnie.



Przed wieczorem, ku naszemu zaskoczeniu, Niemcy pakują się i odjeżdżają, jesteśmy znów sami. Kiedy zastanawiamy się nad odjazdem na jakiś camping, podjeżdża polski camper.
Jesteśmy tak spragnieni towarzystwa, że szybko idziemy się przywitać z rodakami. W taki oto sposób poznaliśmy sympatyczną rodzinę R-Krecikow z Wejherowa, będącą w miesięcznej podróży po Grecji i krajach bałkańskich.


Młodzież szybko znalazła wspólny język i poszła na wieczorny spacer do Toroni, a „starsza młodzież” przy świetnym greckim winie, zasiadła do nocnych rozmów.
W dobrym towarzystwie czas szybko mija, szczególnie, jeśli ma się wspólne zainteresowania. Wymieniamy między sobą namiary na miejsca postojowe i opowiadamy o dotychczasowej podróży. Romek był świetnie przygotowany, każde potencjalne miejsce wpisane było w „Google Maps”, sprawiało to duże wrażenie.
Namiar na darmowy parking przed Toroni: N39st. 59’ 29,97” E23st. 53’ 36,01”
CDN.

r-krecik - 2013-02-12, 22:06

Jeśli chodzi o przymusowe opuszczanie miejsc nas ta przykrość ominęła.Byliśmy zakotwiczeni w pięknej zatoce.Osłonięci od słonecznego skwaru drzewami,pełen luksus przez tydzień i nikt nas nie pogonił przeciwnie ludzie zaglądali,witali się i odjeżdżali
Rybacy wypływający w morze pozdrawiali nas.Jedna ekipę musieliśmy wyciągać z piachu bo się zakopała a w nagrodę nasz wnuk zarobił swoje pierwsze 10 euro A byliście Janku tak blisko od nas.O to namiary 39*58'53,15''N 23*39'34,96''E Oraz kilka zdjęć

Jan Olejnik - 2013-02-13, 20:54

Morze w okolicach parkingu przed Toroni urozmaicone jest wieloma podwodnymi skałami. Można godzinami nurkować z rurką, podziwiając ławice ryb, jeżowców oraz wyławiać piękne muszle. Czas w miłym towarzystwie szybko płynie, dwa dni minęło nam jak jedna chwila, musimy jednak jechać dalej.


Do Kalamitsi jest kilkanaście kilometrów, po drodze zatrzymujemy się na parkingu, z którego rozciąga się wspaniały widok na zatokę. Wąskimi drogami dojeżdżamy do plaży, obok której jest camping. Tłok panujący na nim oraz ceny (42E/4os) zmuszają nas do dalszych poszukiwań, lubimy trochę inne klimaty. CDN.

Rambler - 2013-02-15, 22:15

czy można prosić o więcej...? :bukiet:
Jan Olejnik - 2013-02-16, 20:30

Camping Melisi zajmuje ogromny, zadrzewiony teren. Cena 30E za 4 osoby jest niska, jak na Grecję. Do rozległej plaży jest blisko, wystarczy przejść przez drogę. Morze Egejskie w tym miejscu jest głębokie, a z plaży rozciąga się wspaniały widok na półwysep i górę Athos.

Spacerując nad brzegiem morza dochodzimy do następnego campingu, stoi tam kilka przyczep z Polski. Podczas krótkiej rozmowy z przechodzącym mężczyzną dowiadujemy się, że przyjeżdżają tutaj przez kilka lat z rzędu.

Po południu żegnamy się z załogą R-krecik i opuszczamy gościnny camping. Przez kilkanaście kilometrów jedziemy razem, następnie widzimy w lusterku, jak nasi nowi znajomi skręcają w boczną drogę.

W Grecji przy drogach stoi bardzo dużo kapliczek różnej wielkości, niektóre przypominają małe bazyliki. Można je kupić w składach budowlanych i stawiane są w miejscach, gdzie zginął ktoś śmiercią tragiczną lub cudownie uniknął nieszczęścia. Wewnątrz jest lampka i zapas oliwy, a każdy przechodzień ma obowiązek zapalić lampkę, jeśli ta zgaśnie. CDN.
Namiary GPS na camping Melisi: N40st. 02’ 48,04” E23st. 58’ 56,44

Jan Olejnik - 2013-02-18, 22:55

Wzdłuż lewego brzegu Sithoni, jedziemy w kierunku Stavros. Musimy pokonać krętą, górską drogę i obok miejscowości Olimpiada w promieniach zachodzącego słońca wreszcie docieramy na miejsce. Miasteczko Stavros obfituje w wiele sklepów z pamiątkami, moja załoga rzuciła się w wir zakupów, ja wolałem poszwendać się po porcie i obserwować pracę rybaków przy starych drewnianych łodziach. W wesołym miasteczku zafrapował mnie pop, filmujący swoje dzieci, jeżdżące samochodzikami. W pierwszym momencie trochę mnie śmieszyło, z jakim zapałem, oraz poświęceniem biegał za swoją gromadką. Chwilę potem uznałem, za normalne jego zachowanie, przecież pop to nie ksiądz.


Hałas i gwar miasta zmusił nas do szukania innego miejsca na nocleg. Było już ciemno, kiedy ciasnymi i krętymi uliczkami wyjeżdżamy wzdłuż zatoki, wypatrując dogodnego miejsca. CDN.
Namiary na parking w Stavros: N40st. 39’ 56,30” E23st. 41’ 53,44” obok jest kran z wodą, wykorzystywaną przez rybaków do mycia łodzi.

Jan Olejnik - 2013-02-20, 21:09

Przed miejscowością Aspravalta skręcamy na światłach w prawo i po chwili jesteśmy na drodze obok plaży. Parkuje tutaj kilka ciężarówek z arbuzami oraz innymi płodami rolnymi. Zatrzymujemy się między camperami, obok dorodnej palmy. Kolacja pod rozgwieżdżonym niebem i szum pobliskiego morza wynagradza nam trudy poszukiwania noclegu.

Rano budzi nas wielka śmieciara, hałasując przy opróżnianiu koszy. Miejsce jest dobre na kilka noclegów, prysznice na plaży, toaleta po przeciwnej stronie ulicy, i pobliski supermarket zaspokajają nasze potrzeby. Trochę uciążliwy jest ciągły ruch pieszych obok naszych okien.


W samym miasteczku życie rozpoczyna się po południu i trwa do późnej nocy. Restauracje, dyskoteki i wesołe miasteczko pełne są młodzieży.


Spędzamy tutaj dzień i dwie noce, a następnie autostradą obok Salonik jedziemy w kierunku Bitoli, gdzie jest antyczne miasto Heraklea.

Namiary na darmowy parking przed Aspravalta: N40st. 42’ 49,67” E23st. 42’ 21,15”

Kuba L. - 2013-02-20, 21:25

Brawo! fajna relacja, miło popatrzeć na te same miejsca które nie tak dawno samemu się odkrywało :bigok

leci zasłużone piwko :spoko

Jan Olejnik - 2013-02-21, 21:02

"Kuba L" dziękuję za piwko, zaraz lepiej się pisze.

Po zjechaniu z autostrady musimy tankować droższe, greckie paliwo (1l/1.49E). Wracając z kasy widzę jadącego w tym samym kierunku, co my, campera z podwójną tylną osią, na gdańskich numerach. Jedziemy kilkadziesiąt kilometrów za załogą „Roza” z CT, lecz niedaleko granicy z Macedonią, koledzy z forum skręcają w lewo, a my w prawo w kierunku Bitoli.



Do Heraklei prowadzą tablice informacyjne, toteż trafiamy tam bez żadnych problemów. Na miejscu jest duży parking, na którym można zanocować. Parkujemy w cieniu, za francuskim camperem terenowym. Zaczynamy jeść śniadanie, po chwili przychodzi kierownik, informując nas, że w ruinach ekipa filmowa kręci film dokumentalny , teraz ma przerwę i w tym czasie możemy zwiedzić wykopaliska. Ten manewr zaoszczędził nam kilku godzin oczekiwania na następną możliwość wejścia. Płacimy 10E za 4osoby, pan zrobił nam zdjęcie na tle ruin i poszedł do swoich zajęć, a my powoli delektujemy się antyczną historią.

Miasto zbudował ojciec Aleksandra Wielkiego, Filip II Macedoński, w IV w. p.n.e.
Trzęsienie ziemi w VI w. n.e. zniszczyło wszystkie budynki i na ich gruzach, Słowianie budują nową osadę. Podziwiamy posadzki Bazyliki Wielkiej oraz Małej, udekorowane pięknymi motywami zwierzęcymi i roślinnymi. Terakota z kolorowych kamyków, misternie ułożona przez starożytnych mistrzów, dotrwała w doskonałym stanie do naszych czasów. Współcześni glazurnicy ustępują umiejętnościami, pomimo upływu kilkunastu stuleci. CDN.
Namiary na parking obok Heraklei: N41st. 00’ 41,47” E21st. 20’ 35,87”

Jan Olejnik - 2013-02-23, 17:28

Amfiteatr na stoku wzniesienia, został wybudowany za czasów panowania Rzymian. Odbywały się tutaj walki gladiatorów z dzikimi zwierzętami. Wchodzę na najwyższy stopień i podziwiam okolicę. Niedaleko, po prawo, grupa archeologów w promieniach piekącego słońca, z pietyzmem przeszukuje ziemię. Wszędzie leżą elementy antycznych budowli, a w niewielkim muzeum są rzeźby bóstw, naczynia gliniane i inne narzędzia, znalezione podczas prac wykopaliskowych.


Na parkingu jest kran, z którego tankujemy zbiorniki wody do pełna i ruszamy w kierunku miejscowości Ohrid. Po kilu dziesięciu kilometrach, nawigacja kieruje nas przez miasteczko Resen. Uliczki w centrum są zatłoczone samochodami, udaje nam się powoli przemieszczać manewrując między nimi. W okolicach targu ciasnota jest jeszcze większa. Podczas omijania Citroena Berlingo, który stoi na środku ulicy, z lewej strony naszej alkowy słychać głośny trzask, chyba o coś zawadziliśmy. CDN.

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-02-23, 18:13

Mieliscie szczescie nocujac w Asprovalta,przy palmach,i toalecie. :ok Zdarza sie ze w dzien pozwalaja stac,natomiast wieczorem wyganiaja. :?: My tam bylismy z zaloga Rozy,potem pojechalismy do corki do Bulgarii :spoko
angela_camp - 2013-02-23, 18:59

[quote="Rambler"]Dzięki za super relację. Ciekawe czy ktoś z podróżujących do Grecji spotkał się z tak ostrą reakcją policji? Z Twojego opisu wynika że zrobili nalot o świcie jak ABW. :shock: [/quot

My mielismy spotkanie z policja grecka ktora po prostu powiedziala abysmy uwazali zadnych krzykow zadnych ze mamy jechac na camping stawalismy gdzie chcemy i na ile chcemy ... Zdazaja sie ludzie i parapety jak u nas w Polsce niestety ;-)

Jan Olejnik - 2013-02-25, 19:37

Szybko wychodzę na ulicę i widzę, że zawadziliśmy o daszek nad wejściem do sklepu obuwniczego. Jakub cofa ostrożnie, aby nie powiększać, niewielkich szkód. Na alkowie jest małe wgłębienie, a markiza wyszła prawie bez szwanku. Korek, jaki powstał za nami, miał kilkaset metrów, nikt jednak nie trąbił, ani się nie denerwował, wszyscy spokojnie czekali na odblokowanie ulicy. Po kilkunastu minutach przyszedł kierowca Berlinga, który było powodem zamieszania i jak gdyby nic, odjechał, a my za nim.


Droga do Ohrydu prowadzi przez góry, nasz camperek mozolnie pokonuje ostre zakręty i strome podjazdy. W niektórych miejscach musimy redukować nawet do dwójki, a z rury wydechowej wylatują kłęby czarnego dymu. Po godzinie mijamy tablicę z napisem „Przełęcz Bukowo, wysokość 1190 m”. Teraz jazda jest o wiele przyjemniejsza, długim zjazdem docieramy do przedmieść Ohrydu. Parkujemy niedaleko starego miasta, nad jeziorem, w cieniu rozłożystych drzew. (1h/50Din.)


Miasteczko to słynie z pereł, wykonywanych z muszli małży, żyjących w pobliskim jeziorze. Przy głównej ulicy wiodącej do Twierdzy Samuela, pełno jest sklepów jubilerskich, oferujących piękne wyroby z masy perłowej. Białe, różowe, szare i czarne perły w przystępnych cenach kuszą moją panią, która jest w swoim żywiole. Wreszcie zakupy zrobione i możemy zwiedzać zabytki Ohrydu. CDN.

Wygodny parking, blisko starego miasta: N41st. 06’ 43,19” E20st. 48’ 04,09”

Camper Diem - 2013-02-25, 20:19

Jan Olejnik, piwko za relację :ok coś tam sobie nawet z niej zanotuję na przyszłość :wyszczerzony:

widziałem jak wyjeżdżałeś z BP, ale nie mogłem korzystać z klimatyzacji, wobec czego miałem priorytet: jechać, jechać, jechać, by jak najprędzej, przed największym upałem dotrzeć na miejsce :!: a jechaliśmy dosyć daleko, na Prespę :spoko

jeśli idzie o grecką policję, przez dwa lata mieliśmy chyba 3-krotny kontakt z policją i całe szczęście w niczym nie przypominali naszego ABW ;)

Jan Olejnik - 2013-02-25, 21:27

Camper Diem napisał/a:
Jan Olejnik, nie mogłem korzystać z klimatyzacji, wobec czego miałem priorytet: jechać, jechać, jechać, by jak najprędzej, przed największym upałem dotrzeć na miejsce :!: a jechaliśmy dosyć daleko, na Prespę : ;)



Dzięki za piwko, w Grecji poznałem właściwe znaczenie słowa "upał", chociaż żyję już trochę na tym świecie i wiele widziałem.

Camper Diem - 2013-02-25, 22:08

Jan Olejnik napisał/a:
w Grecji poznałem właściwe znaczenie słowa "upał"

a podobno tak naprawdę na upał w Grecji można trafić dopiero w sierpniu :haha:

pamiętam Paralia Portokali w zeszłym roku- w porze sjesty po prostu odjechaliśmy.
zbudził nas jeszcze bardziej niż my oczadziały młody Grek ostatkiem sił wołający: nero... neriaki... :shock:

Jan Olejnik - 2013-02-26, 21:10

Camper Diem napisał/a:
"

a podobno tak naprawdę na upał w Grecji można trafić dopiero w sierpniu :shock: [/quote]

Na grecki upał byłem przygotowany, jak mi się wydawało, bardzo dobrze. Kupiłem przed wyjazdem agregat walizkowy 2 kW "Kreftwele". Miał on zasilać klimatyzacje pokojową 1 kW, dzwoniłem w tej sprawie do Zelmera i jakiś inżynier zapewniał mnie, że powinno zadziałać.
Kilka dni przed wyjazdem mogłem praktycznie sprawdzić działanie tego zestawu, niestety porażka była totalna. Po uruchomieniu agregatu prądotwórczego, wentylator w klimatyzatorze chodził bez problemu, lecz kiedy startowała sprężarka, następowało wahnięcie prądu i klimatyzator się wyłączał. W ten sposób przegrałem z greckim upałem, a na pamiątkę został mi niepotrzebny agregat. Na otarcie łez chcieliśmy zrobić sobie tosty będąc na dziko na Sithoni, ale hałas pracującego agregatu powodował jakieś nieprzychylne spojrzenia greckich sąsiadów, więc szybko zniechęciliśmy się do jego używania.

Jan Olejnik - 2013-02-27, 19:11

Idziemy w kierunku monastyru św. Zofii, po lewej stronie widok jeziora Ohryd wynagradza nam trudy wędrówki pod górę. Wejście do monastyru jest bezpłatne, ale twierdzę Samuela można zwiedzać płacąc 30 din/os. Schodząc do parkingu wchodzimy do restauracji na obiad. Kelner poleca nam musakę, danie macedońskie, zapiekane ziemniaki z mięsem, serem i oliwą. Za obfity i smaczny obiad dla czterech osób zapłaciliśmy 13E.


Przy wsiadaniu do samochodu, starszy mężczyzna pyta nas, gdzie mieszkamy w Polsce. Okazało się, że w młodości pracował kilka miesięcy w Łodzi i ma sentyment do Polski i Polaków. Korzystając z okazji pytamy o najbliższy camping, kazał nam jechać na południe, wzdłuż lewego brzegu jeziora i po kilkunastu kilometrach trafimy na camping Gradiste.


Ogromny teren nad samym jeziorem, wypełniony jest w większości domkami i stacjonarnymi przyczepami campingowymi, ogrodzonymi płotem, coś na wzór małych zagród.
My jedziemy na półwysep, gdzie z wysokiego klifu mamy przepiękny widok na jezioro i plażę.

Na terenie campingu są bary ukryte w cieniu małych jaskiń i drzew, oraz supermarket dosyć obficie zaopatrzony. Czysta woda zachęca nas do kąpieli w promieniach zachodzącego słońca i spaceru.

Cena za 4os. prąd i campera płacimy 13E. Mila obsługa. Tel. 389 46 285 945. Strona internetowa: www.hoteldvabisera.com.mk
CDN.
Namiary GPS:N40st. 59’ 54,02” E20st. 47’ 54,16”

Jan Olejnik - 2013-02-27, 19:38

Jeszcze kilka zdjęć z nad Ohrydu.
Jan Olejnik - 2013-03-01, 19:23

Camping opuszczamy nad ranem, aby w dzień przejechać Serbie. Kiedy na parkingu przed Belgradem, jemy śniadanie, podchodzi do nas rosły mężczyzna z reklamówką i mówi „Witaj bracie Polaku”, następnie chce nam sprzedać rakiję, papryczki marynowane oraz jajka, wspomagamy brata Serba zakupami, po czym ruszamy w dalszą drogę.


Przejście serbsko-węgierskie zatłoczone jest samochodami, którymi wracają Turcy z urlopu ze swojej ojczyzny do Belgi, Niemiec i Holandii. Musimy odstać w kolejce około godziny, po czym szeroką autostradą mkniemy do miasteczka Kecskemet, gdzie na campingu termalnym mamy zaplanowany nocleg. Gdy już dojechaliśmy, okazało się, że został on zamknięty 2 lata temu, a najbliższy camping jest w miejscowości Lokitelek. Krótka narada i decydujemy się nadłożyć 30 km, aby spokojnie odpocząć po całodziennych trudach podróży.

Na miejscu zastaliśmy camping, jak z wczesnych lat socjalistycznych, łazienki niezbyt czyste, za to teren ogromny, na którym stało kilka węgierskich przyczep i jeden camper z Holandii. Za drogą są baseny termalne otwarte od 9-19 i od 20-24, wybieramy się na ostatnie wejście, lecz przy kasie spotkało nas niemiłe zaskoczenie. Młoda kasjerka, z którą nie możemy porozumieć się ani po niemiecku, ani po rosyjsku, nie przyjmuje od nas zapłaty w euro, lecz chce forinty, których nie mamy. Musimy obyć się smakiem i wrócić do campera na nocleg.
CDN.

Camping w Lokitelek: N46st 51’45,93”E19st 59' 34,47"

Jan Olejnik - 2013-03-04, 20:22

Nasze wakacje powoli zbliżają się do końca, w poniedziałek 24 lipca musimy być w pracy, dlatego wyjazd z kampingu planujemy na godzinę piątą rano, uzgadniając to wieczorem w recepcji campingu. Niestety zastajemy bramę zamkniętą na kłódkę, nasze próby obudzenia recepcjonistki nie przynoszą rezultatu. Chodzimy od okna, do drzwi stukając coraz głośniej i dopiero po 15-tu minutach, wychodzi młoda zaspana dziewczyna w szlafroku. Chwilę szamotała się z pękiem kluczy, wreszcie natrafiła na ten właściwy i otwarła nam bramę.


Jedziemy do autostrady w kierunku Budapesztu, następnie na Bratysławę i dalej do Żyliny. Obok miasteczka Beckov zatrzymujemy się na obiad, z parkingu rozciąga się wspaniały widok na górujące nad okolicą ruiny zamku.
Namiary na parking Beckov: N48st. 47’55,52” E17st. 53’ 37,21”

Za Żyliną skręcamy na Zwardoń, następnie przez Żywiec, Bielsko i Częstochowę, po 18-stej docieramy do domu. Nasze dwutygodniowe wakacje dobiegły końca, przejechaliśmy 4343 km, spalając 480l ON. Paliwo i opłaty autostradowe stanowiły największy koszt naszego wyjazdu i wyniosły przeszło 3tys. zł. Byliśmy 5 razy na campingu, kosztowało nas to 600 zł. Cały wyjazd dwutygodniowy, dla 4 osób zamknął się kwotą około 5tys. zł.

Jadąc tak daleko trzeba mieć przynajmniej miesiąc wakacji, my nie mieliśmy tyle wolnego, jednak wyjazd uważamy za udany. Wysoka temperatura w lipcu bardzo nam dokuczała, ale czyste, ciepłe morze, wspaniałe plaże oraz piękne widoki wynagrodziły nam tę niedogodność.

Będąc przejazdem w Macedonii zostaliśmy mile zaskoczeni urokiem tego kraju, zabytkami oraz jego mieszkańcami.
Na pewno w przyszłości wrócimy do Grecji na dłużej, ale nie w okresie wakacyjnym, kiedy to policja uaktywnia swoją działalność i temperatura jest nie do zniesienia.
Koniec.

Camper Diem - 2013-03-04, 20:31

Jan Olejnik napisał/a:
Nasze dwutygodniowe wakacje dobiegły końca, przejechaliśmy 4343 km, spalając 480l ON. Paliwo i opłaty autostradowe stanowiły największy koszt naszego wyjazdu i wyniosły przeszło 3tys. zł. Byliśmy 5 razy na campingu, kosztowało nas to 600 zł. Cały wyjazd dwutygodniowy, dla 4 osób zamknął się kwotą około 5tys. zł.

dzięki, że napisałeś o kosztach, relatywne do naszych :spoko

Filip - 2013-03-04, 21:55

"Na pewno w przyszłości wrócimy do Grecji na dłużej, ale nie w okresie wakacyjnym, kiedy to policja uaktywnia swoją działalność i temperatura jest nie do zniesienia.
Koniec."

Gratulacje a czy możesz rozwinąć temat z tą POLICJĄ? Na czym, polega Jej aktywność?
Pozdrawiam
Filip :)

artanek - 2013-03-04, 23:24

Camper Diem napisał/a:
Jan Olejnik napisał/a:
Nasze dwutygodniowe wakacje dobiegły końca, przejechaliśmy 4343 km, spalając 480l ON. Paliwo i opłaty autostradowe stanowiły największy koszt naszego wyjazdu i wyniosły przeszło 3tys. zł. Byliśmy 5 razy na campingu, kosztowało nas to 600 zł. Cały wyjazd dwutygodniowy, dla 4 osób zamknął się kwotą około 5tys. zł.

dzięki, że napisałeś o kosztach, relatywne do naszych :spoko
Toście poszaleli ?Ja podliczyłem koszta swojej podrózy po za sezonem do Grecji i kosztowały mnie 6.5 tys.No ale u mnie to było przy podobnej ilości km i trzech autokampingach ale w sumie na nich 8 dni .Wstępy do miejsc zabytkowych jak Olimpia ,Mykeny ,Delfy i pare muzeów w Atenach oraz paru restauracji .No i róznica w czasie bo bylismy dwa i pół mieśiąca ,Fakt że wzielismy ze sobą troche zapasów jedzenia ale to takie podstawowe .
qcza - 2013-03-05, 01:31

Rewelacja, extra było warto posiedzieć przed kompem. :spoko
Camper Diem - 2013-03-05, 12:06

artanek napisał/a:
Toście poszaleli ?Ja podliczyłem koszta swojej podrózy po za sezonem do Grecji i kosztowały mnie 6.5 tys.

wierzyć się nie chce, czy aby na pewno rzetelnie policzyłeś koszty?
co jest znacznie tańsze poza sezonem? za wyjątkiem kempingów ceny raczej takie same :?:

no i raczej nie porównuj dwóch osób do czterech oraz krótkiego wyjazdu do długiego, bo przecież połowa kosztów to paliwo i drogi :spoko

Kuba L. - 2013-03-05, 13:10

No właśnie własnym oczom nie wierzę... chciałbym ponieść koszty w takiej kwocie... szacunek za wspaniałą relację i końcowe podsumowanie :bigok
Camper Diem - 2013-03-05, 13:46

Kuba L., Twój podpis wskazuje na pewną plażę na Pelionie... czy mógłbyś podać więcej miejsc wartych zahaczenia :?:

wszystkim pisałem Peloponez, Peloponez... nie wiem czy jednak oszczędności w tym roku nie skrócą mojego pochodu na południe :roll: na trasie alternatywnej jest Pelion- właśnie rozszyfrowujemy Wo-Mo Schultza, szukamy też polskojęzycznych wskazówek ;)

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-03-05, 15:19

Kuba L. napisał/a:
No właśnie własnym oczom nie wierzę... chciałbym ponieść koszty w takiej kwocie... szacunek za wspaniałą relację i końcowe podsumowanie :bigok

Ale oni pisza tylko o kosztach pobytu w Grecji,/nie dojazd promem/.Zalezy gdzie ty podrozujesz,czy przebywasz na kempingach,w knajpkach,to wszystko podraza wyjazd.My np,chcielismy byc na polw.Iberyjskim,ale tam musi sie wydac 2 lub 3 razy tyle :?: Pewnie bedzie Grecja,a wiosna Wlochy :chytry

Jan Olejnik - 2013-03-05, 20:40

Filip napisał/a:
" czy możesz rozwinąć temat z tą POLICJĄ? Na czym, polega Jej aktywność?
Pozdrawiam
Filip :)



Pisałem w mojej relacji o porannej wizycie policji na dzikim cammpingu, a i niektórzy koledzy też wspominali o przeganianiu ich przez stróżów prawa. Kryzys w Grecji skłania władze do działań w celu napełnienia pustej kasy. Turystyka to znacząca pozycja w dochodzie narodowym, dlatego chcą zapełnić płatne campingi, które w Grecji nie są tanie.


Odnośnie kosztów, to zależy jak się oszczędza, my staramy się popróbować dań w kraju, w którym jesteśmy. Pobyt co kilka dni na campingu, wymuszony jest koniecznością pozbycia się ścieków w cywilizowany sposób i nabrania czystej wody.

Camper Diem - 2013-03-05, 21:00

Jan Olejnik napisał/a:
Kryzys w Grecji skłania władze do działań w celu napełnienia pustej kasy.

Janie, przeganianie kamperów to nie wymysł czasów kryzysu, formalnie ciągle istnieją przepisy zakazujące biwakowania :!:

zwykle wystarczy spojrzeć czy nie ma znaku zakazu. jeśli nie ma to co najwyżej policjant przyjedzie Cię poinformować, że w tym miejscu nie wolno i albo pozwoli zostać do rana, albo każe odjechać, ot taka niedogodność :spoko

Rawic - 2013-03-09, 09:21
Temat postu: Wyjazd do Grecji
Na wyjazd do Grecji chcę maksymalnie odchudzić mojego Campera,czy jest sens zabrania
ze sobą rowerów,czy sa ścieżki rowerowe,albo chociaż dogodne i bezpieczne warunki dla rowerzystów.Proszę o poradę.

Jan Olejnik - 2013-03-09, 12:59
Temat postu: Re: Wyjazd do Grecji
rawicki@op.pl napisał/a:
Na wyjazd do Grecji chcę maksymalnie odchudzić mojego Campera,czy jest sens zabrania
ze sobą rowerów.




My byliśmy tylko na Halkidiki, a tam nie było ścieżek rowerowych. Mieliśmy jeden rower, który przez dwa tygodnie użyliśmy jeden raz do przywiezienia kanistra z wodą z pobliskiej stacji paliw. Upał jaki tam panuje w miesiącach wakacyjnych nie skłania do wycieczek rowerowych, chyba że ktoś ma super kondycje. Tam byłby wskazany skuter.

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-03-09, 13:01

Zalezy w jaki jedziesz rejon.My w 2011 uzylismy rowerow 5 razy.Natomiast Jurek i Krysia,bedacy 2 miesiace w Stavros na Halkidiki,uzywaja tych rowerow codzienne. :oksciezek rowerowych/tak jak np.w Hiszpanii/,w Grecji nie ma :szeroki_usmiech
zbychu - 2013-03-09, 13:06

My w Grecji używamy tylko motorków , na rowery jet za gorąco , no i wszechobecne góry , a ścieżek rowerowych brak.
Rawic - 2013-03-09, 22:38
Temat postu: Greckie Wakacje
Dzięki za porady,chyba tym razem DMC mojego pojazdu nie będzie przekroczone.
Camper Diem - 2013-03-10, 12:38

rawicki@op.pl

rowery w Grecji nie przeszkadzają, w najgorszym wypadku się mocno zakurzą ;)



my w zeszłym roku użyliśmy dwa razy, jeśli w tym roku uda się pojechać też zabierzemy :spoko

Rawic - 2013-03-10, 13:34
Temat postu: Greckie Wakacje
Boję się o nadwagę(DMC),Grecy nie mają w zwyczaju ważyć Camperów?Jak zdejmę dwa rowery,bagażnik oraz akcesoria t.p. to zmieszczę się w 3.5 T.Tam na południu,pewnie nie ma takich fajnych wypożyczalni rowerów jak w Jelitkowie.
Camper Diem - 2013-03-10, 14:43

myślę, że Grecy kamperów nie ważą :diabelski_usmiech
za to np. Słowacy, Czesi, Austriacy - podobno tak :-/

ale wiesz, bez rowerów wakacje też będą udane :ok :spoko


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group