GregdeWal - 2013-03-26, 09:13 Temat postu: Rugia i polskie wybrzeże zachodnieWitam
Wiem, że Rugii już było na forum bez liku i pewnie moja wyprawa dla wielu będzie nudna, ale i tak zaryzykuję. W sumie - piszę dla siebie . A jeśli komuś chce się czytać, a być może skorzysta z jakichś noclegowych namiarów - tym bardziej się cieszę.
A więc zaczynajmy...
(ps. tym razem dziennik pisałem elektronicznie, więc moje relacje może zbyt rozwleczone będą )GregdeWal - 2013-03-26, 09:15 WYJAZD: 24.07.2012
KAPITAN: Grzegorz
ZAŁOGA: Alicja, Angelika, Bera
ETAP I: Cieszyn – Golnice
24.07.2012
357 km
Planowany od pewnego czasu wyjazd wakacyjny z celem na wyspie Rugii i zwiedzaniu zachodniego wybrzeża naszej ojczyzny rozpoczął się we wtorkowe popołudnie 24.07. Wyruszyliśmy w kierunku autostrady [A1] po drodze tankując w Pawłowicach. W Gliwicach skręcamy na już płatną [A4], która wiodła nas aż do rozwidlenia z [A12]. Bardzo późna pora i związane z nią zmęczenie kierującego kapitana spowodowała poszukiwanie noclegu na odchodzącej w bok, remontowanej drodze [297], na której po przejechaniu około 2,5 km trafiliśmy na przydrożny leśny parking.
NOCLEG: 51°22'01.63" N 15°36'02.70" ESkorpion - 2013-03-26, 09:28 Zaczyna się wspaniala podróż pelna emocji GregdeWal - 2013-03-26, 09:43 Aha... Jeszcze jedno... Zrobiłem 2 z drobnymi DVD zdjęć... Więc wybór będzie bardzo trudny
ETAP II: Golnice – Binenwalde (Kalksee)
25.07.2012
351 km
Po wczesnej pobudce i zbadaniu z psem przybocznym najbliższej okolicy naszego popasu, a następnie udostępnieniu widoków doliny rzeki Bóbr pozostałym członkom załogi wyjechaliśmy w dalszą podróż. Tym razem najbliższy postój wypadł niedaleko, bo na płatnym parkingu w oddalonym o jakieś pół godziny drogi Żaganiu. Po obejrzeniu malowniczego lecz poniekąd zaniedbanego miasteczka z ładnym pałacem Wallenstein przeskoczyliśmy 15 km do Żarów. Tamtejszy pałac (pod którym znalazłem parking) już nie był tak ładny, ale za to monumentalny. Samo miasto pozostawiło bardzo dobre wrażenie, tak więc mogliśmy bez kompleksów i z do pełna zatankowanym na Neste24 w Żarach bakiem, drogą [12], a później [18] wyruszyć na obczyznę. Niemieckie Autobahny ([15],[13]) pozwoliły szybko dostać się w rejon Berlina. Tam jednakże popołudniowe godziny szczytu i dodatkowo zepsuta ciężarówka zafundowały nam kilkudziesięciominutowy postój w korku. Za niemiecką stolicą na autostradowym parkingu posililiśmy się i dalej w drogę [24]. Wyjazdem 23 opuściliśmy ten rodzaj podróżowania i wjechaliśmy w rejon parku Stechlin-Ruppiner. W miejscowości Guhlen-Glienicke wypatrzyłem na mapie boczną drogę prowadzącą do/wzdłuż jezior (jedną z wielu) i, mając nadzieję na fajne miejsce noclegowe, w nią skręciłem. Moja nadzieja spełniła się w postaci piaszczystego parkingu wśród pastwisk przed wioską Binenwalde przy cyplu na jeziorze Kalksee. Parking służył za dnia plażującym (w dużej mierze naturystom, co u Niemców chyba normalne), a w nocy za przystań dla kamperków (razem z nami stał niemiecki LT28 z dwoma Niemkami). Jeszcze tylko spacer z Berą po Binenwalde, uciążliwe usypianie Ali i dzień zakończony.
NOCLEG: 53°03'09.28” N 12°47'22.71" E
ps. Miały być tylko Niemcy, a ja o zachodniej Polsce się rozpisuję... GregdeWal - 2013-03-26, 09:47 Wreszcie będzie na tematCyryl - 2013-03-26, 11:08 następnym wyjazdem za naszą zachodnią granicę, koniecznie musisz wziąć więcej tych flag grunwaldzkich i jakieś dwa miecze, gdyby się któryś z potomków komturów upomniał.
natomiast co do samej Rugii, byłem tam chyba 3 lub 4 lata temu. przygotowałem się i obejrzałem wszystko na mapach i na zdjęciach satelitarnych.
zacząłem od Peenemunde, tam znalazłem radziecką łódź podwodną, którą można było zwiedzić od środka.
natomiast na Rugii zacząłem od dołu, czyli Klein Zicker i jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że ten cypel jest wzgórzem, a jedyny parking jest pod knajpą na 6 samochodów nur fur kunden.
w sumie była to bardzo fajna wycieczka.GregdeWal - 2013-03-27, 09:20
ETAP III
Binenwalde - Giesendorf
26.07.2012
209 km
Ranek rozpoczął się kąpielą kapitana w Kalksee i galopem z Alą po parkingu. Bocznymi drogami dojechaliśmy do Rheinsbergu. Po krótkim wahaniu zdecydowaliśmy się na postój i zwiedzanie. Ta decyzja okazała się słuszna, jako że miasteczko w uroczym Ruppiner Land z nadwodnym pałacem i promenadą wywarło bardzo przyjemne wrażenie, skutkujące znacznym przekroczeniem dozwolonego czasu parkowania (choć na szczęście bez konsekwencji). Pod Rheinbergiem wjechaliśmy na Deutsche Allenstrasse, która miała nam z przerwami towarzyszyć przez dużą część niemieckiej odysei. Prostymi (acz krętymi) drogami bez większych przerw skierowaliśmy się bezpośrednio w kierunku bramy Rugii – miasta Stralsund. Stanąwszy na płatnym parkingu praktycznie w samym centrum (na Neuer Markt) wyruszyliśmy na zwiedzanie i upolowaliśmy pierwszą Tourentaler. Rozległość Stralsund, ilość miejsc do zobaczenia, a przede wszystkim niesubordynacja najmłodszego członka załogi znów spowodowała małe przekroczenie czasu i znów bez przykrych niespodzianek udało nam się opuścić to miasto. Nowym mostem nad Strelasund wjechaliśmy na największą niemiecką wyspę. Wyboistą drogą dojechaliśmy do Altefahr – vis a vis Stralsundu i zaparkowaliśmy w towarzystwie kilku innych kamperków na klepisku niedaleko tamtejszego kampingu. Ładne miasteczko z brzydkimi widokówkami (choć jedną udało się upolować) w miarę szybko nas pożegnało, a Berocamp skierował się na poszu-kiwanie noclegu. Za pomocą dostępnych pomocy nawigacyjnych (wśród których znalazła się nowo zakupiona mapa Rugii) wytypowałem miejsce noclegowe w rejonie Grabitz – Bessin. Przejeżdżając przez Giesendorf przeczucie (i umiejętność czytania mapy) skierowało mnie polną drogą, która doprowadziła nasze autko do jedynego w okolicy zagajnika przy tamtejszej marinie. Tradycyjny spacer, trochę zabawy na świeżym powietrzu, lektura książki w towarzystwie niezbyt uciążliwych komarów, bardziej uciążliwej kosiarki na przystani i płaczu znów źle zasypiającej Ali i można samemu się szykować do snu.
NOCLEG: 54°22'04.65" N 13°13'01.71" EGregdeWal - 2013-03-27, 09:24 Opuszczamy "Niemcy kontynetalne" i wjeżdżamy na RugięAnnmir - 2013-03-27, 10:04 Fajnie się czyta, zdążyłam już polubić Waszą załogę Dzięki OldPiernik - 2013-03-27, 13:53 A jak psisko zniosło drogę? Macie paszport na pieska? Nie było z nim kłopotów w tamtejszych miastach?GregdeWal - 2013-03-27, 14:52
Annmir napisał/a:
zdążyłam już polubić Waszą załogę
Bardzo nam miło
OldPiernik napisał/a:
A jak psisko zniosło drogę? Macie paszport na pieska? Nie było z nim kłopotów w tamtejszych miastach?
Bera w sumie od małego jeżdżąca, więc z drogą problemu nie ma. Co więcej na co dzień jest psem podwórkowym, więc każda chwila spędzona w bliższym kontakcie z nami w moim mniemaniu dla niej jest szczęściem i nagrodą (nie, żebyśmy my byli tacy wspaniali... po prostu takie już jest przywiązanie i podejście psa ). Leży sobie pod stołem, lub przed siedzeniem pasażera i zadowolona z życia.
Co do paszportu - owszem mamy wraz z czipem w jej karku
Co do miast - o ile wcześniej "udało się" ją zmęczyć - widać było, że niekoniecznie wychodzić musi i staliśmy gdzieś w cieniu - robiła za stróża. W pozostałych wypadkach grzecznie chodziła i zwiedzała. My, oczywiście, w niezbędnik wyposażeni też nie mamy z tym problemu, więc raczej obie strony zadowolone Bogusław i Ewa - 2013-03-27, 15:31 Czekamy na cd. GregdeWal - 2013-03-27, 15:55 ETAP IV: Giesendorf - Schwarbe
27.07.2012
123 km
Dzisiejsza marszruta przewidywała w pierwszej kolejności odwiedzenie znalezionego na mapie (ale nie w rzeczywistości) kurhanu obok Rother-Kirchen, i równie nie znalezionych atrakcji koło Landow. Do trzech razy sztuka wypadło na Gingst, z którego po zaparkowaniu na rynku poszliśmy do parku rozrywki Rugenpark, gdzie udało się kupić kolejny znaczek turystyczny samego parku nie zwiedzając z powodu nieadekwatnych dla naszej kieszeni opłat za bilety. Zbliżający się brak wody w samochodzie i konieczność uzupełnienia zasobów żywnościowych skłoniły nas do wyjazdu w stronę Bergen. Zakupy w Realu i nie skorzystanie z usług tamtejszego Stellplatzu (12E za wjazd na opłocony betonowy plac - nie wiem co w środku) i wracamy na szlak. Podjazd pod młyn-muzeum w Patzig okazał się niezbyt trafiony z racji mało ciekawej "atrakcji" w postaci samego młyna i "ciekawej" w postaci wybranej drogi przez Veikvitz, na którą składały się dwie betonowe nitki na piaszczystym podłożu. Bardzo wysokie koszty uniemożliwiły zaliczenie kolejnej planowanej atrakcji, a mianowicie wyspy Hiddensee. Zadowoliliśmy się zwiedzeniem miasteczka Schaprode stanowiącego punkt wypadowy na tę wysepkę. O dziwo udało się zaparkować zaraz przy przystani promowej na chyba jedynym bezpłatnym parkingu (z ograniczeniem czasowym). O dziwo nie udało nam się znaleźć żadnej widokówki (poza kościelną). W dalszym ciągu poszukiwaliśmy miejsca pozwalającego na zatankowanie, a wykorzystując bardzo ładną pogodę przydałoby się trochę poplażować. Pierwszym typem, który miał spełniać te dwa warunki był kamping przy Seehof. Ceny (jak zwykle) i niezbyt ciekawa okolica szybko nas stamtąd wyrugowały. Przeprawa promowa Wittower (opłata za jedną osobę, ale dłuższe auto wyszła korzystniej) pozwoliła nam na dotarcie do północnej części Rugii. Allenstrasse dojechaliśmy do okolicy Bakenbergu według mapy usianego kampingami. Rzeczywistość okazała się mniej różowa - pełne pola namiotowe i brak widocznej infrastruktury kamperowej. Dopiero przy jednym z ostatnich pól zobaczyliśmy kilka kamperków stojących praktycznie poza wjazdem na pole. Stając przy innych autkach wyruszyłem na poszukiwanie osób zarządzających. Niestety (a raczej jak się miało okazać stety) biuro było nieczynne z powodu przerwy popołudniowej. Wracając do kamperka zauważyłem na naszym placu parkingowym w krzakach kurki i węża z wodą. Czysto w polskim stylu "niezauważalnie" pod te kurki pomanewrowałem i wypełniłem zbiornik wodą. Po tym niecnym czynie niczym nomen-omen złodzieje uciekliśmy z miejsca przestępstwa. Wyjeżdżając zauważyłem, że na drugim krańcu placyku była również studzienka do spustu szarej wody lecz już zabrakło nam odwagi by i z tego dobrodziejstwa skorzystać, w związku z czym popełniliśmy następne faux pas i pozbyliśmy się szarej wody w sposób, który nie będę opisywał, nie chcąc wywoływać groźnej dyskusji :P. Ale ochota na plażowanie nam nie minęła. Po kilkuset metrach zobaczyłem znak informujący o parkingu kierujący w stronę brzegu morskiego. Droga wśród pól prowadziła przez mały przysiółek Schwarbe Siedlung i obok stadniny pod las, gdzie z dala widzieliśmy kilka dostawczaków, które zgodnie z przewidywaniami okazały się kamperami stojącymi na ładnym placyku z automatem opłat parkingowych. Korzystając z popołudniowej pogody poszliśmy poprzez las na klifowe i kamieniste wybrzeże. Chwila posiedzenia nad wodą (bo trudno to plażowaniem nazwać), lekkie pochlapanie się i pora szykować się do spania w towarzystwie oszczekiwanych przez Berę koni.
NOCLEG: 54°40'08.76" N 13°19'42.35" ETadeusz - 2013-03-27, 16:26
GregdeWal napisał/a:
Wiem, że Rugii już było na forum bez liku i pewnie moja wyprawa dla wielu będzie nudna, ale i tak zaryzykuję. W sumie - piszę dla siebie
Grzesiu, ta wyprawa nie jest nudna, a Twoje pisanie to dla nas frajda. Każdy z nas pisząc na forum daje troszkę siebie i chwała mu za to.
Dla mnie jest to bardzo ciekawa relacja i będę śledził ją pilnie.
Pozwól postawić sobie skromne piwko, boś Waćpan zasłużył.
GregdeWal - 2013-03-27, 22:36
Tadeusz napisał/a:
Twoje pisanie to dla nas frajda
Szczerze mówiąc mam wielką nadzieję, że tak jest kochany Camperpapo (może nie powinienem mówić "kochany", bo jeden z kolegów mi mordę na oczach swojego wnuka skuje ). Moja pierwsza wypowiedź to trochę kokieteria . I dziękuję za
A teraz dalej:
ETAP V
Schwarbe – Glowe
28.07.2012
Dzień, w trakcie którego prawie więcej przeszliśmy niż przemieściliśmy się kamperkiem. Pierwszy widok z okna w postaci śpiących na krawężniku przy VW Transporterze trzech kobiet i psa nas zaskoczył. Pewnie w środku im za gorąco było. Rankiem wypuściłem się na poszukiwanie możliwości rozmienienia monet. Panie z VW nie potrafiły nam pomóc (same ledwo na swój postój miały), więc wyruszyłem na spacer do pobliskiej stadniny, a następnie nie zastawszy tam nikogo w Siedlung. Jedyna sklepo-restauracja zamknięta była na głucho, a ja w akcie desperacji zaczepiłem jedyną żywą duszę w postaci pakującego manele do Passata starszego pana. Po chwili niepewności i jego konsultacjach z małżonką zapanowało porozumienie i doszło do transakcji wymiany, po czym z drobnymi o równowartości 5E wróciłem do wozu. Wraz z rosnącym upałem wyruszyliśmy ścieżką wijącą się skrajem lasu w stronę przylądku Arkona. W Arkonie zakupiliśmy znaczek i pamiątki, weszliśmy do muzeum w bunkrze, obejrzeliśmy piasowe foki, zobaczyliśmy orła stojącego na najdalej wysuniętym na północ miejscu Niemiec bez schodzenia na wybrzeże (z powodu zakazów) i po kilku godzinach i względnych atrakcjach w postaci widoku otyłych, opalających się soute na plaży starszych Niemek, wróciliśmy do samochodu. Przez Altenkirchen (zakupy) dojechaliśmy do mierzei Schaabe. Każdy z mijanych parkingów (pomimo obecności kamperków) był naznaczony uwagą o „parkowaniu dziennym”. Nie chcąc ryzykować jechaliśmy dalej. Na samym końcu mierzei znajduje się miejscowość Glowe. W pierwszym podejściu
prawie całą przejechałem mijając na samym wlocie kierunkowskaz na parking. Nie widząc innych możliwości nastąpiło drugie podejście skutkujące zaparkowaniem na tyłach hotelu Bel Air przy Waldsiedlung. Automat parkingowy pozwalał na opłacenie całej nocy, czym uspokojeni wyszliśmy na pierwsze naprawdę nadmorskie ciasteczko z prawdziwą plażą, co wzbudziło niekłamaną radość Aluni. Ulica, przy której nocowaliśmy, podczas wieczornego spaceru z Berą doprowadziła mnie do Grosser Jasmunder Bodden.
NOCLEG: 54°34'04.87" N 13°27'28.05" EGregdeWal - 2013-03-27, 22:49 ...MILUŚ - 2013-03-27, 23:11 DSCF5272.JPG
13 A czasami takie (jeżeli złamałem jakiś punkt regulaminu dotyczący dobrego smaku to proszę o info )
Może lepiej zamieszczaj zdjęcia .............Bery GregdeWal - 2013-03-28, 17:14 Również moim zdaniem Bera jest bardziej estetyczna
ETAP VI
29.07.2012
Glowe – Neu Mukran
Poranek wstał dość pochmurny lecz nie wpłynęło to w żaden sposób na nasze plany. W pierwszej kolejności droga doprowadziła nas do zamku Spyker. Wraz ze zbliżaniem się do kredowych klifów Parku Jasmund pogoda stawała się coraz gorsza. Ulewny deszcz wstrzymał nas w samochodzie po zaparkowaniu na parkingu przy pensjonacie Kleine Forsterei, który okazał się tańszy od dużego stellplatzu z wydzielonym miejscem dla kamperów. Przeczekawszy największy napór ulewy wyruszyliśmy główną drogą (w towarzystwie licznych autobusów kursowych) w kierunku największych atrakcji Rugii. Pierwszym odwiedzonym i zwiedzonym miejscem był balkon widokowy Victoriasicht. Na drodze do drugiego - centrum turystycznego przy Konigstuhl stanęły nam budki kasowe z zaporowymi cenami, co w połączeniu z mżawką znacznie pogarszającą widoczność zniechęciło nas do wejścia. Droga powrotna prowadziła szlakiem przez środek powyżej wspomnianego parkingu. Przejście pozwoliło zaobserwować możliwość obsłużenia kamperka w ramach podstawowej opłaty za media bez płacenia za wjazd na parking (do 15 minut bezpłatny). Takiej okazji nie można było zmarnować i jej nie zmarnowaliśmy. Powrót do samochodu zgrał się z ustaniem deszczu, a Sassnitz, do którego następnie się skierowaliśmy powitało nas prawie dobrą pogodą. Jak zwykle chwila na poszukiwanie odpowiedniego parkingu i postój na placu przy samym nabrzeżu portowym. Spacerkiem obeszliśmy całe miasto i nastąpił wyjazd w kierunku południowym z planem znalezienia w niedalekiej odległości noclegu. Niewielka odległość była konieczna z powodu chęci zakupu kolejnej znamki, a punkt sprzedaży w dniu dzisiejszym był już nieczynny. Pierwszy niecelny strzał nastąpił w okolicach pola golfowego przed nowym portem koło Sassnitz. Druga, tym razem bardzo udana, próba nastąpiła wraz z wjazdem na leśny parking ciągnący się wzdłuż drogi na Binz za miejscowością Neu Mukran. Wieczorem udało się z Berą wyjść na prawie pustą kamienisto-piaszczystą plażę odłegłą o kilkadziesiąt metrów od parkingu.
NOCLEG: 54°28'03.79" N 13°34'00.64" EGregdeWal - 2013-03-28, 17:17 ...GregdeWal - 2013-03-28, 22:37 ETAP VII
Neu Mukran – Gross Zicker
30.07.2012
75 km
Poranne słońce pomogło nam podjąć decyzje dotyczące spędzenia dnia dzisiejszego. Plan przewidywał spacer wzdłuż nazistowskiego ośrodka wypoczynkowego (a raczej w przeważającej wielkości - jego ruin) Prora z celem w pierwszym z "cesarskich kąpielisk" - Binz. Plan udało się zrealizować nawet z naddatkiem w postaci krótkich pobytów na plaży (włącznie z OPR-em przez niemieckiego emeryta odnośnie obecności Bery). Binz sympatyczne choć samo centrum przypominało trochę mrowisko z racji ilości letników. Droga powrotna z przystankiem na "wursta" i początkiem deszczu. Po 15-tej wyjechaliśmy z powrotem do Sassnitz, by zakupić wspominany znaczek turystyczny (bieg w ulewie) i nakarmić za 30 EUR kamperka. Przesmykiem pomiędzy Groser a Kleiner Jasmunder Bodden
dojechaliśmy do Ralswiek, gdzie w towarzystwie słońca zwiedziliśmy wioskę i oglądnęliśmy pałac. Stamtąd pomimo już późnego popołudnia wyruszyliśmy do stolicy Rugii - Bergen. Tam dla odmiany dopadła nas ulewna burza, przed którą w ostatnim momencie udało się schronić w samochodzie. Pora znaleźć miejsce do spania. Wybór padł na rejon Sellin, gdzie byłem pewien znalezienia odpowiedniej miejscówki. Sellin przejechaliśmy wszerz i wzdłuż niczego poza drogim kampingiem nie znajdując. W Baabe przymierzałem się do zaparkowania przy stacji kolejowej na kursie Szalonego Rolanda, jednak po krótkim zastanowieniu odrzuciłem tą opcję. Ominąwszy Gohren poruszaliśmy się w głąb półwyspu Monchgut znajdując coraz to nowe "dzienne" parkingi. Tracąc już nadzieję na jednym z nich zauważyłem stojące samochodziki kampingowe co skłoniło mnie do oglądnięcia parkomatu i znalezienia na nim stawki dla Wohnenmobili. Uradowani powitaliśmy promienie zachodzącego słońca i kolejne pojazdy kempingowe w postaci włoskiego kampera, niemieckiej przyczepy kempingowej i starszego Pana śpiącego w równie starym Audi 80 (ciekawe jaką taryfę parkowania wybrał). Jeszcze tylko tradycyjny spacer na pobliską plażę i kolejny dzień może przejść do historii.
NOCLEG: 54°17'53.95" N 13°42'48,56" Escuter0 - 2013-03-29, 05:32 Czekamy na ciag dalszy GregdeWal - 2013-03-29, 15:08 Witam
Wczoraj mnie zmogło GregdeWal - 2013-03-29, 15:16 ...GregdeWal - 2013-03-30, 10:20 ETAP VIII
Gross Zickler - Pantow
31.07.2012
29 km
Pogoda, która rano pojawiła się za oknem skłoniła nas do rozpoczęcia dnia od chwili plażowania. Zimny wiatr co prawda ostudził kąpielowe zapędy (choć Ala w pieluszce się ciapkała) ale dopołudnie upłynęło całkiem sympatycznie na prawie pustej plaży Grosser Strand. Po powrocie do samochodu wyruszyliśmy ruchliwym chodnikiem - ścieżką rowerową w kierunku końca Rugii - Sudperd w Thiessow. Na wieżę widokową na przylądku nie udało się wyjść z powodu braku odpowiednich do automatu monet, ale miejscowość wraz z przylądkiem i śmierdzącą Weststrand w miarę dokładnie zwiedziliśmy. Jeszcze tylko powrotny spacer i można ruszać w dalszą drogę w stronę pozostałych kurortów. Pierwsze z kolejce było Gohren ze stacją końcową Rolanda, małym molo i biegającymi sarnami. Stąd wyruszyliśmy do Baabe na zauważony w dniu poprzednim parking przy dworcu kolejowym. Szybki spacerek prostopadłym do morza deptakiem i powrót parkami do bramy na półwysep Monchgut. Ostatnią zwiedzoną miejscowością na wschodnim wybrzeżu (i jak się miało okazać na Rugii) było Sellin. W mieście tym zobaczyliśmy ciekawe „wiktoriańskie” molo wraz z kolejką zębatą umożliwiającą do niego dotarcie (dla leniwych) i trochę deptaku piechotą, a resztę - dojeżdżając do parkingu na tyłach budynku zarządu zdrojowiska. Jeszcze tylko trochę jeżdżenia w celu znalezienia „znamkowego” punktu sprzedaży i ruszamy w poszukiwaniu noclegu w stronę zamku Granitz. Parking pod zamkiem późnymi popołudniami zamknięty, zmęczenie daje się we znaki, więc skorzystaliśmy z parkingu przy drodze w postaci zatoki „starorzecza”, na której już przycupnęli dwaj kamperowi pobratymcy.
NOCLEG: 54°23'01.53" N 13°34'15.18" EGregdeWal - 2013-03-30, 10:26 ...WINNICZKI - 2013-03-30, 13:53 Miło poczytać i po oglądać morskie widoczki podczas tych letnio-zimowymi Świętami.GregdeWal - 2013-03-30, 14:28 ETAP IX
Pantow - Lubin
01.08.2012
190 km
Po wyjeździe skierowaliśmy się na zamknięty w dniu wczorajszym parking i będąc pierwszym parkującym samochodem wyruszyliśmy szlakiem na zamek Granitz. Tam obejrzeliśmy jego bryłę i wnętrze zamkowego sklepiku. Pogarszająca się pogoda i tęsknota za polską siermięgą i polskimi cenami skłoniły nas do opuszczenia Rugii. Drogą przez Putbus i Garz, unikając o włos spotkania trzeciego stopnia z sarną dojechaliśmy przez stary most zwodzony z powrotem do Stralsund. Tu po poszukiwaniach (bezskutecznych) znamki z żaglowca Gorch Fock i (skutecznych) drobnych na automat do wody na tamtejszym stellplatzu ostatecznie opuściliśmy ten rejon. Drogą przez zabytkowe centrum Greifswald z ostatnim tam niemieckim tankowaniem, ostatnią niemiecką przerwą kawową w sympatycznej miejscowości Katzow, ostatnimi niemieckimi zakupami w Wolgast, pominięciem pierwotnie planowanego postoju w Peenemunde i nie pominięciem zakupu znamki i małego spaceru w Zinnowitz dojeżdżamy do granicy i Świnoujścia...
C.D.N. w podróżach po Polscescuter0 - 2013-04-01, 18:21 Stawiam za jak zwykle super relacje w twoim wykonaniu.Jak mozesz to podaj w przyblizeniu ile was kosztowala ta wyprawa,bo zamiezam w te wakacje zrobic podobny wypad.Pozdrawiam GregdeWal - 2013-04-02, 10:10 Witam
Dziękuję za piwko i ciepłe słowo
Co do kosztu - sam chciałbym wiedzieć ...
Zaginął mi zeszyt z notatkami (wierzę, że jeszcze się odnajdzie), ale koszty paliwa postaram się odtworzyć, a i większość postojów powinno się udać ...
Pozdrawiam GregdeWal - 2013-04-03, 16:57 Ciąg dalszy pod adresem:
http://www.camperteam.pl/...p=343586#343586darboch - 2013-04-06, 10:50 Klaus Stoertebeker to pirat i postrach floty hanzeatyckiej końca XIII wieku...chłop w pewnym momencie został schwytany,głowa poleciała ale pamięć została i na tą okazję jest Stoertebeker festiwal gdzie aktorzy odgrywają scenki z tamtych szalonych momentów