|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Po Polsce - Wakacje Frowyz'ów 2012
Frowyz - 2013-05-07, 18:28 Temat postu: Wakacje Frowyz'ów 2012 Czasami tak się w życiu układa, że nie możemy zrealizować założonych celów. Ta relacja miała się ukazać we wrześniu 2012. Niestety stało się inaczej i zobaczycie ją dopiero teraz. W tak zwanym międzyczasie okazało się, że była to ostatnia trasa naszego kamperka… Tak więc będzie to wspomnienie z wakacji i jednocześnie „tribute” dla naszego Prosiaczka…
Pomysł na wakacje był prosty – jedziemy na wschód – tam musi być jakaś cywilizacja (jak mówił Maksiu w „Seksmisji”). Po spakowaniu kampera (najgorszy moment wszystkich wakacji) wyruszyliśmy w kierunku Włodawy. Jechaliśmy nocą coby nie słyszeć znienawidzonego „Daleko jeszcze?”. Dzieci spały, Prosiak cichutko mruczał i jakoś tak leniwie dotoczyliśmy się do Kielc… Ja wiem, że czytając moje relacje możecie odnieść wrażenie, że nie kocham tego miasta… No szczerze Wam powiem – tak jest, nie pałam żadnym gorącym uczuciem… Oznaczenie uważam za katastrofalne, ilość prowadzonych robót drogowych jest wprost zatrważająca. Po raz kolejny spędziłem w Kielcach 1,5 h choć miałem „tylko” przejechać tranzytem. Nawet nawigacja zgłupiała… Gdyby nie bardzo uprzejma obsługa stacji benzynowej to pewnie wakacje spędzilibyśmy w Kielcach.
Nastał ranek. Dokulaliśmy się do naszego pierwszego celu – Okuninki. W tym roku, po wielu przejściach w naszej rodzinie, postanowiliśmy najpierw poleniuchować, a dopiero później zwiedzać.
Okuninka do odpoczynku nadaje się … no napiszę tylko, że się nadaje. Okolica jest piękna, woda w jeziorze krystaliczna. Zatrzymaliśmy się na kampingu Honoris. Polecam go każdemu kto chciałby odwiedzić Okuninkę. W rozsądnej odległości od centrum miejscowości, czysto, sanitariaty sprzątane co 2 godziny. Naprawdę, co 2 godziny.
Jak napisałem Okuninka jest piękna. Niestety psują ją ludzie. A jest ich tam cała masa… Dookoła jeziora pełno jest ośrodków wypoczynkowych. W centrum miejscowości dużo smażalni, ogródków piwnych, stoisk z pamiątkami… i dyskotek. O dziwo miejscowość pozostaje czysta (służby sprzątające uwijają się). Kamping jak napisałem znajduje się nieco na uboczu i ta ludzka masa nie była aż tak dokuczliwa ale jeżeli ktoś liczy na absolutną ciszę i chwilę refleksji powinien sobie darować Okuninkę.
Frowyz - 2013-05-07, 18:34
Na „nicnierobienie” starczyło nam sił tylko na dwa dni. Potem jakoś tak zaczęło nas nosić. I w końcu stwierdziliśmy, że nie można od rana do wieczora siedzieć na plaży. Pojechaliśmy zwiedzać. Zapakowaliśmy się w miejscowy PKS i pojechaliśmy zobaczyć Włodawę. Każdy z Was pamięta zapewne audycje radiowe i grobowy głos” Na Bugu we Włodawie przybyło dwa”… Do wodowskazu koniec końców nie dotarliśmy ale i tak warto to miasteczko zwiedzić.
Niewiele jest miast w Polsce gdzie w promieniu 200 metrów znajdziecie trzy świątynie… Ha, pewnie już macie gotowe kilka przykładów takich miejsc Ale tu moi drodzy w promieniu 200 metrów znajdziecie synagogę, cerkiew i kościół katolicki. Jeszcze dziwniejsze w tym wszystkim jest to, że wszystkie trzy świątynie przetrwały zawieruchę wojenną. Wszystkie trzy można zwiedzać. Zaczęliśmy od synagogi i tu miła niespodzianka – okazało się, że we wtorki zwiedzanie jest za darmo. Ekspozycja dosyć bogata. Zwiedza się synagogę i szkołę rabinacką.
Z synagogi powędrowaliśmy do cerkwi. Zachwycił nas przepiękny ikonostas. Za drobną opłatą można wysłuchać opowieści o historii tej cerkwi. Jest też możliwość zakupu pamiątek.
Z cerkwi udaliśmy się do przyklasztornego kościoła. I tu znowu szczęście się do nas uśmiechnęło. Dzięki sympatycznemu zakonnikowi zwiedziliśmy krypty pod kościołem, które normalnie nie są udostępniane do zwiedzania Na zdjęciach widać grobowiec fundatora klasztoru Ludwika Pocieja.
Celowo nie piszę więcej o tych świątyniach aby nie odbierać Wam radości ze zwiedzania Napiszę za to coś o restauracjach we Włodawie. „Coś”… Chcieliśmy nakarmić dzieciaki, bo zwiedzanie się przeciągało. Niestety we Włodawie nie ma żadnej restauracji. Miejscowi wysyłali nas w różne zakątki miasta ale oprócz pizzeri i kebabów nie znaleźliśmy normalnego lokalu. Za to kilometrów na butach nabiliśmy sporo…
Frowyz - 2013-05-07, 18:36
Po sześciu dniach słodkiej laby doszliśmy do momentu w którym nasze dzieci powiedziały, że nie chcą lodów, nie chcą jechać kolejny raz na karuzeli… Nam przestała smakować ryba w miejscowej smażalni. Nawet jezioro przestało nas cieszyć. I coraz częściej rodzinka patrzyła na naszego Prosiaczka. Znak to był wiadomy – czas na trasę.
Miał być Zamość i miejscowe ZOO… Ale… Najlepsza z Żon po raz kolejny wyciągnęła mapę zamków polskich… Radzyń Podlaski. Coś nie za bardzo wydawało mi się to po drodze, więc wyciągnąłem atlas samochodowy… I ni w cholerę mi to na Zamość nie pasowało Wręcz w „protiwpalożnom” kierunku
Ma być Radzyń będzie Radzyń. Po kilkunastu kilometrach „płytówki” („płytówka” -droga z płyt betonowych, kiedyś łączonych na jednym poziomie, obecnie różnice między płytami dochodzą do kilku centymetrów. Łączenia dla niepoznaki zalano smołą) mieliśmy wszystkiego serdecznie dosyć. W końcu jednak dojechaliśmy, a straty materialne ograniczyły się do jednej szklanki. Miasto nawet dosyć ładne tylko zaniedbane i niemiłosiernie rozkopane. My chcieliśmy zobaczyć Pałac Potockich. I powiem Wam – zdecydowanie warto. Przepiękna budowla. Niestety jak to w Polsce bywa – zaniedbana. W środku znajduje się świetlica środowiskowa, ośrodek pomocy społecznej, klub AA oraz jakieś hurtownie. Jedyny plus jest taki, że nie stoi to puste. Zwiedzać w środku się nie da. Od strony północnej widać, że prowadzone są prace restauracyjne ale chyba to jeszcze potrwa…
Frowyz - 2013-05-07, 18:38
Po zwiedzaniu Radzynia padło sakramentalne „Co dalej?”. Pomyślałem sobie, że nie będę gorszy od Najlepszej z Żon. Ująłem w swoje niezgrabne łapska mapę zamków polskich i kaprawym okiem szukałem czegoś ciekawego po drodze na Zamość. Padło na Czemierniki. Może nie było to zupełnie w kierunku na Zamość ale chciałem udowodnić Najlepszej z Żon, że też potrafię… No i kiepsko mi poszło. Droga wąska i kiepskiej jakości, bardzo kręta. Po dotarciu na miejsce zobaczyliśmy wielkie tablice informujące, że prowadzi się remont ze środków UE, sypiący się mur i majaczący w oddali Pałac. Nie było nawet mowy, żeby wejść do ogrodów czy coś zwiedzić. Miejscowi dosyć dziwnie się na nas patrzyli. Myślę, że za kilka lat warto będzie w te rejony zajrzeć – na razie jednak odradzam.
Frowyz - 2013-05-07, 18:42
Najlepsza z Żon popatrzyła na Czemierniki, potem z politowaniem na mnie, następnie delikatnie wyjęła mapę z moich rąk i kazała mi sprawdzić czy z Prosiaczkiem wszystko w porządku. Do końca wyjazdu już nie dostałem mapy w swoje ręce… Podczas gdy ja oglądałem kamperka Najlepsza z Żon wytyczała trasę. Lubartów… Nawet się ucieszyłem, bo było w kierunku „na Zamość” i była szansa, że w końcu zobaczymy to ZOO… A Lubartów? Lubartów jest po prostu ładny. Miasto czyste i zadbane. Bazylika mniejsza pod wezwanie św. Anny robi wrażenie (piękne wnętrza, choć w środku był tłum. Trafiliśmy na śluby – przy ołtarzu dwie młode pary, a na zewnątrz jeszcze dwie oczekujące. Do tego goście. Było naprawdę tłoczno). No i oczywiście Pałac Sanguszków. Obecnie znajduje się w nim Urząd Miejski. A za Pałacem… przepiękny park i ogrody. Kto by się spodziewał, że Urząd Miejski może być taki ładny.
Frowyz - 2013-05-07, 18:45
Wyjeżdżaliśmy już z Lubartowa gdy w oczy rzucił nam się wielki baner reklamowy – Muzeum Kozłówka. Najlepsza z Żon szybko sprawdziła o co chodzi i już po chwili Prosiaczek raźno gnał w stronę wspomnianej Kozłówki.
Kozłówka to jedno z takich miejsc, które trzeba obejrzeć i powinien to zrobić każdy Polak. Wspaniała rezydencja pałacowa, w której znajduje się muzeum poświęcone rodowi Zamoyskich. Przepych wnętrz można porównać chyba tylko z pałacem w Pszczynie. Do tego przepiękne ogrody. I jakby na siłę doklejone muzeum socrealizmu.
Frowyz - 2013-05-07, 18:47
Z Kozłówki pognaliśmy do Lublina na nocleg. I tu drobna informacja. Chcieliśmy się zatrzymać na kampingu Graf-Marina, który znaleźliśmy na Camperparku. Niestety kamping chyba nie funkcjonuje. Wszystkie bramy pootwierane, budynki w przeważającej części też. W umywalniach powykręcane krany, częściowy brak toalet… Ogólnie wygląda na opuszczony ale… jak tylko się zatrzymaliśmy to z nikąd pojawił się jakiś gościu w samochodzie i chciał od nas pieniądze za postój. Zaznaczam, że byliśmy tam jedynymi gośćmi. Jakoś ciężko było mi uwierzyć, że to właściciel (a może jednak?). Summa summarum wyjechaliśmy z tego terenu i zatrzymaliśmy się na parkingu nad samym zalewem.
Frowyz - 2013-05-07, 18:52
Ponieważ była to ostatnia sobota sierpnia to w Lublinie odbywał się targ staroci… Czego tam nie można było znaleźć. Bardzo dużo pamiątek pożydowskich, gdańskie meble, radzieckie hełmofony… A ceny? Że proszę siadać… Najlepsza z Żona upatrzyła sobie stół za, bagatela, 25 tys. złotych polskich Chodząc między straganami obejrzeliśmy sobie jeszcze Trybunał Koronny, wdrapaliśmy się na wieżę Trynitarską, a potem na Zamek. Słowem – zwiedzanie co się zowie…
Frowyz - 2013-05-07, 18:57
Z Lublina mieliśmy jechać na Zamość… Mieliśmy. Do gry włączyło się młodsze pokolenie. Córka skądś wyciągnęła ulotkę reklamującą kopalnie kredy w Chełmie. Pomyśleliśmy, że będzie to fajna odskocznia od tych wszystkich zamków, pałaców i kościołów. I rzeczywiście było fajnie. Dowiedzieliśmy się sporo o wydobyciu kredy, a także o historii regionu. Chłodne podziemia były przyjemną odmianą od rozgrzanego kamperka…
Frowyz - 2013-05-07, 18:58
Z Chełma pognaliśmy naszego Prosiaka w stronę Zamościa. Nareszcie udało się zrobić coś zgodnie z planem. Po drodze obejrzeliśmy pałac Ossolińskich w Rejowcu (obecnie znajduje się tam jakaś agencja doradztwa rolniczego) i ruiny zamku Kruppe.
Frowyz - 2013-05-07, 19:03
W Zamościu zatrzymaliśmy się na kampingu „Duet”. Tanio może nie jest (szczególnie prąd) ale za to czysto i niedaleko stąd do ZOO i na stare miasto. Zoo jak Zoo ale stare miasto… Większość z Was pewnie była więc nie będę się rozpisywał. Jedna uwaga. Na rynku zaczepił nas starszy jegomość, mówiąc, że może nas oprowadzić po mieście (za „co łaska”). Było warto. Jegomość miał wręcz porażającą wiedzę o Zamościu. Od momentu powstania, przez wiedzę o architekturze, o poszczególnych Zamoyskich… Polecam każdemu. Niestety nr telefonu zgubiłem ale pan Telesfor Molas ma profil na Facebook’u więc łatwo z nim złapać kontakt. Naprawdę z takimi ludźmi przyjemnie się zwiedza…
Frowyz - 2013-05-07, 19:07
Z Zamościa pognaliśmy w leśne ostępy do Zwierzyńca. Gdzieś po drodze mała fotka z chrząszczem ze Szczebrzeszyna (są dwa: jeden przy urzędzie miejskim i drugi na górce za kościołem). W Zwierzyńcu zatrzymaliśmy się na polu namiotowym „Echo”. Miejsce ładne ale… Tuż za ogrodzeniem cmentarz wojenny, a nieco dalej tartak pracujący na 3 zmiany… Ponieważ planowaliśmy tylko jeden nocleg to nie za bardzo nam to przeszkadzało.
Wieczorny spacer po Zwierzyńcu uwieńczony został nocną sesją zdjęciową kościółka na wyspie. Rano po śniadaniu poszliśmy obejrzeć budynek zarządu Ordynacji Zamoyskich i pospacerowaliśmy po parku. W budynku zarządu znajduje się obecnie technikum leśne. Widać to po parku, który jest bardzo fajnie zagospodarowany.
Frowyz - 2013-05-07, 19:10
Zwierzyniec to bardzo ładne miejsce jednak szybko zwiedziliśmy co było do zwiedzenia. Najlepsza z Żon miała już jednak gotowy plan – Łańcut. Nie chce mi się wierzyć, że mogą tu na forum być osoby, które nie były w Łańcucie… Jeżeli jednak takowe są to informuję, że jest to jeden z tych zabytków, których po prostu nie wypada nie zobaczyć. Wybudowany przez Lubomirskich jednak w jego historii przewijają się i Czartoryscy i Potoccy i Radziwiłłowie… Najznamienitsze rody polskie. Dzisiejsze muzeum to jedno z najładniejszych polskich muzeów (z tych w których byłem). Bardzo bogata ekspozycja, zwiedzając z przewodnikiem można naprawdę dużo dowiedzieć się o historii Polski. Oczywiście jak coś jest takie wyjątkowe to i cena za bilety jest odpowiednia. No powiem tak – tanio nie jest
BŁĘKITNY Team - 2013-05-07, 19:25
Cudze chwalicie - swego nie znacie!
Piękny przykład polskiej architektury.
Czekam na więcej
Frowyz - 2013-05-07, 19:27
Z Łańcuta pomknęliśmy na Przemyśl. Przyznam się bez bicia, że ostatni raz w Przemyślu byłem dwadzieścia kilka lat temu (reszta rodziny – nigdy). No trochę się od tego czasu pozmieniało w tym mieście
Nocowaliśmy na parkingu pod marketem (który rankiem okazał się być płatny). Miasto powitało nas mgłą i temperaturą w okolicach 6 stopni (przypominam to sierpień był). Zwiedzanie miasta w naszym wykonaniu przypominało komedię pomyłek. Udało mi się zapłacić mandat za parkowanie bez opłaty (podjechałem sobie bliżej centrum – heh), udało mi się wbić do mojej pustej makówki, że zamek i twierdza to to samo (w wyniku czego nie zobaczyliśmy twierdzy), a na koniec dałem popis na targowisku. Otóż umyśliłem sobie, że trzeba z Przemyśla przywieźć do domu na souveniry ukraińską wódkę. Zabrałem się za to zadanie iście po mistrzowsku. Podchodziłem do stoisk ze „spożywką” i mrugałem znacząco do sprzedających. A Ci patrzyli na mnie jak na idiotę. Jedno stoisko, drugie, trzecie… piąte, siódme… No nikt nie reaguje. Za to zaczęli mnie za plecami palcami pokazywać i coś tam sobie szeptać. Ogarnęły mnie wątpliwości – a może oni nie handlują towarem z przemytu? W końcu zauważyłem starszego pana z workami zboża przewieszonymi przez ramę roweru… Musi być – tutejszy. Idę do niego i pytam grzecznie, gdzie tu można ukraińską wódkę kupić… Popatrzył na mnie tak dziwnie i pyta: „A co? Nie ma?” Tłumaczę mu, że chyba nie.. , a on na to: „Eeee, niemożliwe…” Odwrócił się w kierunku placu i gromkim głosem krzyknął: „Eeee, kto ma wódkę, bo tu Pan chce kupić!” I stał się cud – ze wszystkich budek wyleciały kobity z pasiastymi torbami. Otoczyły mnie i nie mogłem się opędzić… Czysta, gatunkowa, koniaki, spirytus, papierosy… Promocje dwie z cenie jednej itd. Chciałem kupić dwie butelki wódki – wyszedłem z siedmioma…
I tak zamiast pisać o Przemyślu to o wódce pisałem…. Jakie to polskie Za to zdjęcia sobie obejrzyjcie
BŁĘKITNY Team - 2013-05-07, 19:29
Jeszcze jeszcze jeszcze
Frowyz - 2013-05-07, 19:29
Z przemyśla Prosiaczek powiózł nas w kierunku Krasiczyna… Krasiczyn to zamek ze wszech miar wyjątkowy. Po pierwsze, jego mury ozdabiają „malowidła” wykonane techniką sgraffito (powierzchnia największa w Europie, a może i na świecie). Po drugie – w całym zamku są tylko dwa pomieszczenia z ekspozycją. Jedno to zachowany w oryginale gabinet myśliwski, drugie to odrestaurowana kaplica. Dlaczego tak się stało? Ha, mógłbym Wam napisać ale nie napiszę. Może ta zagadka zmobilizuje Was do udania się w te rejony… Tylko zamek trzeba zwiedzać koniecznie z przewodnikiem – inaczej nie ma to najmniejszego sensu… A czy warto? Popatrzcie na zdjęcia pod spodem i sami sobie odpowiedzcie…
Frowyz - 2013-05-07, 19:30
Z Krasiczyna pognaliśmy na Sanok. Prosiaczek po drodze nieźle się spocił. Górki i opasające je serpentyn ki zdrowo wysiliły prosiaczkowe serducho… Ale koniec końców dotarliśmy. Przyznam szczerze miasto za bardzo nas nie interesowało. Naszym celem był Zamek i znajdujące się tam muzeum Zdzisława Beksińskiego . Kto zna jego twórczość, kto ją lubi, powinien sobie zarezerwować te parę godzin, żeby zobaczyć ekspozycję. Z uwagi na charakter dzieł nie polecamy zwiedzania z małymi dziećmi. Nam się udało zwiedzić bez dzieci. Jak dla mnie cała reszta wyjazdu mogła nie istnieć (no żartuję oczywiście, ale spełniło się jedno z moich marzeń). Oglądanie zakończyliśmy zakupem pięknego (i jakże drogiego) albumu z wybranymi pracami artysty…
Frowyz - 2013-05-07, 19:32
Nie wiem czy to emocje związane z Beksińskim, czy już opadające nas lekkie zmęczenie wakacjami… fakt faktem, pomyśleliśmy o domu i o wannie. A jak już raz się taka myśl w głowie zalęgnie to chce się wracać. Po drodze, w promieniach zachodzącego słońca, obejrzeliśmy zamek Odrzykoń i ciemną nocą wróciliśmy do domu…
Frowyz - 2013-05-07, 19:35
Podsumowanie
Według moich zapisków i licznika w Prosiaczku, przejechaliśmy 1514 km. Średnie spalanie wyszło 15,7 l LPG na 100 km co jak dla mnie było wynikiem bardzo dobrym. Patrząc na tą relację sam sobie (i swojej rodzince) się dziwie, że zobaczyliśmy aż tyle... Wschód Polski jest piękny i na pewno warto tam wracać. Niestety następne wakacje dopiero za rok...
Frowyz - 2013-05-07, 19:36
Tak jak pisałem na wstępie była to ostatni trasa Prosiaczka z nami. Tak się nam w życiu poukładało, że musieliśmy go sprzedać. Nigdy nas nie zawiódł i zawsze dowiózł szczęśliwie do domu. Naprawdę będzie nam go brakować. Poszedł w ręce młodych ludzi z Wrocławia. Zarażonych bakcylem zwiedzania. Mam nadzieję, że będzie mu tam dobrze i że się nim zaopiekują.
Tadeusz - 2013-05-07, 19:51
Jestem w doskonałym nastroju dzięki Tobie, Frowyz. Ta relacja to perełka. Mamy fajną opowieść o wycieczce, przekazaną ze swadą, mamy ładne zdjęcia i troszkę wiedzy o zwiedzanych obiektach, nade wszystko zaś mamy jasny przekaz - kamperowanie po naszym kraju jest wielką frajdą.
Stawiam piwko i gratuluję efektu.
Dziękuję.
TomekM - 2013-05-07, 19:55
Frowyz - to było genialne! W tym roku planujemy właśnie ścianę wschodnią i twoja relacja spadła nam jak z nieba. Baardzo dziękuję!
makdrajwer - 2013-05-07, 19:58
Dwa lata temu troche liznąłem tamte okolice więc po waszej relacji chce jeszcze.
zasłużone.
Kiedy pokażesz nowy nabytek ?
Frowyz - 2013-05-08, 06:30
Pochwała z ust (cz też klawiatury) Tadeusza to miód na moje serce
Tak się niestety w życiu nam poukładało, że relację mogłem dokończyć dopiero teraz... Minęło już sporo czasu od wyjazdu, więc pewnie wiele szczegółów w pamięci się zatarło. Cieszę się, że ktoś to przeczytał, bo to oznacza, że praca nie poszła na marne
Minęło też sporo czasu odkąd sprzedaliśmy Prosiaczka... Taki był wymóg chwili - dramatycznie potrzebowaliśmy pieniędzy i liczył się dosłownie każdy grosz. Teraz jest trochę lepiej więc od paru tygodni jesteśmy posiadaczami "nowej" budki na kółkach... Ale to już temat na osobną opowieść. Mam nadzieję, że znajdę czas żeby to wszystko opisać.
Skorpion - 2013-05-08, 07:09
Bardzo ladna opowieść udokumentowana wspaniałymi zdjęciami.
EBRP670 - 2013-05-08, 07:30
Przepiękny opis.
rysiol - 2013-05-08, 14:17
Piękna opowieść i tylko jeden mały zgrzyt, być w Lubartowie i nie odwiedzić kolegi z CamperTeamu to nieładnie. Zacząłem trochę na forum opisywać okolice Lubartowa, lecz chyba lenistwo wzięło górę i nie dokończyłem. Teraz podbudowany pochwałą naszego miasteczka spróbuje kontynuować. Oczywiście wirtualne piwo, a przy następnym Waszym przejeździe przez Lubartów obiecuję pyszną, zimną lokalną Perełkę Chmielową.
Frowyz - 2013-05-08, 15:09
rysiol napisał/a: | Piękna opowieść i tylko jeden mały zgrzyt, być w Lubartowie i nie odwiedzić kolegi z CamperTeamu to nieładnie. |
Posypuję głowę popiołem, worek pokutny już założyłem... Śledziłem z uwagą wątek dotyczący odbudowy Twojego kampera ale jakoś nie utrwaliłem sobie, że jesteś z Lubartowa...
A korzystając z okazji zapytam: Czy to jakaś tradycja w Waszym regionie, ze kilka par młodych bierze ślub na raz? Bardzo nas to zaskoczył widok dwóch młodych par w kościele i kolejnych dwóch oczekujących na ślub przed kościołem...
Frowyz - 2013-05-08, 15:12
Ha... odpowiadając Rysiolowi ruszyłem szarymi komórkami i coś mi się jeszcze przypomniało. W kościele św. Ludwika we Włodawie stoi wanna. Chrzci się tam przez zanurzenie (u nas kropi się głowę dziecka). Niby nic dziwnego, w innych rejonach Polski też tak chrzczą ale... Według słów zakonnika przez zanurzenie chrzci się też dorosłych
rysiol - 2013-05-08, 22:06
Kilkadziesiąt lat temu rzeczywiście był taki zwyczaj, że wszystkie śluby które odbywały się tego samego dnia zawierano na tej samej mszy. Od wielu już jednak lat zwyczaj ten nie jest praktykowany. Moi rodzice 55 lat temu taki ślub mieli, mój ślub który był 25 lat temu był już oddzielny. Na Twoim zdjęciu widać przed ołtarzem parę młodą a za nimi świadków. Przeważnie życzenia, składanie wiązanki ślubnej przed ołtarzem i "różne takie" przedłużają ceremonię i czasami następna para już czeka na swoją kolejkę ( u nas jakoś w ciągle w modzie tradycyjne małżeństwa).
Frowyz - 2013-05-17, 11:31
Ha... życie napisało kolejny rozdział w historii naszego Prosiaka. Nowi właściciele przysłali mi zdjęcie z naszym fordzikiem w ... NORWEGII Niestety nie wyrazili zgody na publikacje swojego wizerunku na forum w związku z tym musicie mi uwierzyć na słowo
szymek1967 - 2013-05-17, 11:56
rysiol napisał/a: | u nas jakoś w ciągle w modzie tradycyjne małżeństwa). |
slub to nie pokazy koni
ps.
to jest jedno z najważniejszych wydarzen naszego zycia ,kolejny sakrament po chrzcie,komunii i bierzmowaniu
więc lepiej pozostanmy wierni tradycji
makdrajwer - 2013-05-18, 09:05
Frowyz napisał/a: | w związku z tym musicie mi uwierzyć na słowo |
Ja widziałem i potwierdzam
GregdeWal - 2013-05-19, 08:29
Świetna, inspirująca relacja... Posyłam piwko i pilnie śledzę i oczekuję dalszych opisów
Pozdrawiam i życzę wielu tysięcy bezproblemowych kilometrów nowym nabytkiem (którym mam nadzieję się szybko pochwalisz )
Frowyz - 2013-05-24, 11:00
Wszystkich ciekawych naszego Nowego Nabytku zapraszam tutaj Nowy nabytek
|
|