Włochy - Jak Garmin prowadził mnie przez Włochy...
piotr.sto - 2014-05-26, 19:19 Temat postu: Jak Garmin prowadził mnie przez Włochy...Minął już ponad tydzień od powrotu z pierwszej wyprawy kamperem, a więc pora na kilka słów relacji i refleksji
Wyjazd poprzedziły tygodnie, ba - miesiące przygotowań. Najpierw kierunek - długo wahaliśmy się pomiędzy Włochami a Grecją. We Włoszech poznaliśmy się z Sylwią - moją połówką , więc miałaby to być taka podróż sentymentalna. O Grecji oboje od lat marzyliśmy, więc wybór był trudny... Ostatecznie o celu zdecydowały typowo włoskie przekręty. Gdzieś wyczytaliśmy, że kilka lat temu Neapol otrzymał niemałe, unijne fundusze na renowację Pompejów. I jak to we Włoszech (czy tylko tam..?), pieniądze gdzieś zniknęły, a o renowacji nikt nie myślał. Jednak Unia nie zapomniała... Rząd włoski zagroził więc, że jeżeli Neapol natychmiast nie przystąpi do realizacji zadania, Pompeje zostaną przekazane w zarząd którejś z sąsiednich prowincji, która upora się z restauracją zabytków. Ponieważ Pompeje to przecież turystyczna żyła złota, prace konserwatorskie niezwłocznie rozpoczęto, a od 2015 rok zapowiedziano całkowite zamknięcie zabytkowego miasta w celu dotrzymania terminu zakończenia prac. Ile w tej historii prawdy, tego nie wiem. W każdym razie decyzja zapadła - Włochy.
Studiowałem relacje z forum, mapy, katalogi ACSI i ADAC oraz kompletowałem niezbędny sprzęt. Między innymi kupiłem nawigację Garmin Camper 760 LMT-D. To właśnie ten cudo-sprzęt miał mnie prowadzić przez nieznane tereny i wybawiać z opresji typu: wąskie drogi, strome podjazdy i zjazdy, miejsca niedostępne dla kamperów... Po wprowadzeniu parametrów kampera, nawigację krótko przetestowałem w Warszawie - wszytko wydawało się być w najlepszym porządku...
W międzyczasie pojawił się zarys planu podróży. W sumie mieliśmy dwa główne cele - Wenecja i wspomniane już wcześniej Pompeje. Określiliśmy, że jedziemy wzdłuż wschodniego wybrzeża Włoch - gdzieś w okolice półwyspu Gargano. Dalej przeskakujemy półwysep - do Neapolu. Następnie Cinque Terre, jezioro Garda i powrót przez zamki Tyrolu. Plan dość ambitny, ale na podróż przeznaczaliśmy 3 - 4 tygodnie, więc mogło się udać Wyjazd zaplanowaliśmy na niedzielę 28 kwietnia.
Na forum pojawił się temat dotyczący majowych, włoskich planów. Umówiliśmy się z Krzyśkiem (futro2606 - założyciel tematu), oraz Piotrem (Żywy) na spotkanie w Wenecji.
Cóż, pozostało już tylko pakowanie i w drogę. Miało się to odbyć w sobotę, a w niedzielę z samego rana wyjazd. Niestety w wyniku nieprzewidzianego szeregu poślizgów, wyjazd nieco się przesunął... Ostatecznie dopiero we wtorek o godzinie 16 ruszyliśmy Fux - 2014-05-26, 19:21 Poczytamy. Rawic - 2014-05-26, 19:35 Dawaj, dawaj Piotrze co palce Cię bolą od stukania w klawiaturę piotr.sto - 2014-05-26, 20:21 Drogę do Wenecji postanowiliśmy podzielić na 2 etapy. Najpierw przez Zwardoń, Zilinę i Bratysławę - w okolice Wiednia. Założenie jest takie - jedziemy dokąd sił wystarczy. Granicę osiągnęliśmy bez większych problemów tuż przed 23.00. Jakieś dwa kilometry od jej przekroczenia stoi przy drodze jakiś pojazd - jest ciemno, więc dobrze nie widać, cóż to takiego. Jednak po chwili reflektory kamperka wyławiają postać, dającą czerwoną latarką sygnał do zatrzymania. Czyli kontrola - już przypominam sobie relacje z forum o słowackich policjantach Ale spotyka nas niespodzianka - mundurowi (nie wiem, czy to byli policjanci, czy służby celne) pytają łamaną polszczyzną, czy wieziemy jakiś towar. Odpowiadamy, że nic nie przewozimy - jedziemy na wakacje. To kończy temat - uśmiechy i życzenia szerokiej drogi
Te życzenia jednak się nie do końca spełniły... Droga - faktycznie niezła. Jednak po przejechaniu kolejnych kilku kilometrów Garmin stanowczo oznajmia, że pora skręcić w lewo. Jestem nieco zdziwiony - nie kojarzę żadnego zjazdu z głównej drogi. Jednak ostatecznie skręcam, uznając, że to ja coś przeoczyłem - przecież Garmin - najlepsza nawigacja na świecie - raczej na tak prostej trasie nie może się pomylić! Droga, początkowo niewiele gorsza od tej, którą podążaliśmy od granicy. Jednak z każdą chwilą robi się coraz węższa. Pojawiają się strome podjazdy i bardzo ostre zakręty... Chociaż poważnie zaniepokojony, jadę dalej - jest czarna noc, więc nie chcę się zatrzymywać, żeby sprawdzać gdzie dokładnie jestem. Zresztą nawigacja bez chwili wahania pokazuje jedyny słuszny kierunek. Tylko Sylwia rzuca na mnie coraz bardziej zaniepokojone spojrzenia... Uspokajam ją, że przecież musimy jakoś przejechać przez góry... Po dość ekstremalnym podjeździe i równie stromym zjeździe oraz pokonaniu kilku zupełnie niekamperowych zakrętów, wjeżdżamy w bardziej cywilizowaną okolicę. Wreszcie docieramy do głównej drogi, którą powinniśmy jechać przez cały czas... Jakież było moje zdziwienie, gdy analiza pokonanej trasy pokazała, że nawigacja skierowała nas drogą przez Oscadnicę !
Dalsza droga przebiegała już gładko - od Ziliny autostrada. Przejazd przez Bratysławę - całkiem sympatyczny. Nad miastem góruje ładnie oświetlony Zamek Bratysławski. Zanim się obejrzeliśmy, wjechaliśmy na teren Austrii. Winietki - zarówno słowackie, jak i austriackie - bez problemu kupiliśmy na stacji benzynowej w Zilinie oraz całodobowym sklepiku na granicy austriackiej. Będąc w kontakcie telefonicznym z Piotrem wiemy, że za Wiedniem jest duży, bezpieczny parking - tam postanawiamy złapać kilka godzin snu. Na miejsce - Raststation Schwechat przy Airport Hotel S1 (N 48° 7' 22.61'' E 16° 26' 22.80'') docieramy 30.04 o 3.20. Parking rzeczywiście duży, oświetlony i wyglądający na bezpieczny. Obok duży hotel, stacja benzynowa i zaplecze gastronomiczne. Zaraz przy wjeździe wyznaczonych jest kilka miejsc przeznaczonych dla kamperów - oczywiście wszystkie zajęte przez osobówki. Wciskamy się obok i zapadamy w błogi sen piotr.sto - 2014-05-26, 21:02 Lubimy pospać - wstajemy po dziewiątej Wokół spory ruch - samochody przyjeżdżają i odjeżdżają. Szybka toaleta, śniadanko i w drogę - jest 10.00. Jeszcze telefon do Piotra - od wczoraj są w Wenecji na umówionym, znanym na forum kempingu - Marina di Venezia. Mówi, że są już trzy polskie załogi (w tym dwie forumowe ) i trzymają dla nas parcelę. Na kemping można wjechać do 13.00 albo po 16.00. Rzut oka na mapę - dojazd w trakcie sjesty raczej nam nie grozi Pytam więc - do której maksymalnie można wjeżdżać. Piotr uspokaja, że do 23.00. Nie ma więc co zwlekać - w drogę
Gdy wyruszaliśmy z Warszawy, najpierw podjechaliśmy na wagę - wynik 3050 kg przy DMC=3100 - nie jest źle Pomimo tego decydujemy się zrezygnować ze słynącej z wag autostrady A2. Zaraz za Wiener Neustadt zjeżdżamy w kierunku Bruck an der Mur i jedziemy tą, bardzo malowniczą drogą, aż do Klagenfurtu. Za Judenburgiem tankujemy paliwo - litr po 1,324 EUR. Przed wjazdem na A2 dotankowujemy do pełna - po 1,529 EUR. Nie jest to najlepszy interes, jednak woleliśmy uzupełnić bak - wszyscy przecież straszyli cenami paliwa we Włoszech
Postój robimy na bardzo przyjemnym parkingu za Klagenfurtem (N 46° 37' 47.64'' E 14° 5' 41.30''). Pomimo pochmurnej pogody i przelotnego deszczu, ładny widok na Woerthersee i Alpy.rado - 2014-05-27, 08:38 Czekam z niecierpliwością na dalsze przygody z "garminem" bo nas ostatnio na Węgrzech też "przewiózł" parę razy skrótami. Wprawdzie inny model nawigacji ale problem ten sam.Tadeusz - 2014-05-27, 09:25 Koledzy, czy na pewno pamiętacie o odpowiednich ustawieniach?
Jeśli nie chcemy opuszczać dróg głównych, należy ustawić navi na trasę szybką.
Mamy kilka możliwości do wyboru i warto z nich korzystać.
Używałem garmina a teraz wierny jestem automapie. Wydaje mi się, że każdej nawigacji trzeba się jednak nauczyć aby wykorzystywać ją optymalnie.
Piotr.sto, fajnie zaczyna się Twoja opowieść. Będę ją śledził ale na zachętę już teraz stawiam piwko. Rawic - 2014-05-27, 09:35
Tadeusz napisał/a:
Mamy kilka możliwości do wyboru i warto z nich korzystać.
ja na ten przykład wybieram opcję ekonomiczną jest to u Garmina coś pośredniego między trasą szybką a krótką, radzę spróbować, a Piotrowi osobiście doradzałem. Ale chyba nie było tak źle, bo Piotr wrócił czyli trafił do domu i ma ochotę podzielić się z nami swoimi podróżami piotr.sto - 2014-05-27, 19:01
Tadeusz napisał/a:
Koledzy, czy na pewno pamiętacie o odpowiednich ustawieniach?
Jeśli nie chcemy opuszczać dróg głównych, należy ustawić navi na trasę szybką.
Rawic napisał/a:
ja na ten przykład wybieram opcję ekonomiczną jest to u Garmina coś pośredniego między trasą szybką a krótką, radzę spróbować, a Piotrowi osobiście doradzałem.
Próbowałem wszystkich (oprócz bezdroży ), możliwych ustawień trasy w navi i za każdym razem były przygody. Zbyszku, od "Twojego" ustawienia zacząłem
Tadeuszu, dziękuję za piwko i zabieram się za ciąg dalszy piotr.sto - 2014-05-27, 21:56 Po obiadku ruszamy z parkingu i już po chwili przekraczamy granicę austriacko-włoską. W Tarvisio chwila wahania i nie zjeżdżamy, wybierając autostradę. Kilometry znikają pod kołami kamperka, a my z bananami (pozdrowienia dla Banana ) na twarzach chłoniemy otaczające nas widoki. Malownicze koryto rzeki Fella, alpejskie szczyty, soczysta zieleń... Tylko gdzieś daleko przed nami niebo przybiera niepokojące barwy - na razie jednak nie przejmujemy się ewentualnym deszczem.
Przed Wenecją, na węźle Meolo - Roncade zjeżdżamy z autostrady. Na bramkach automatyczny kasjer wylicza należność - 14,80 EUR. I jest to miłe zaskoczenie - policzono nas jak zwykłe auto (zgodnie z tym, co wyczytaliśmy, kampery powinny być liczone w wyższej klasie płatności, jako pojazdy dwuosiowe, jednak przekraczające na poziomie przedniej osi wysokość 1,3 m). Aby nie było zbyt słodko, automat uporczywie wypluwa moją kartę (karta wypukła, czipowa w EUR), nie chcąc jej przyjąć... Może źle ją wkładałem? Chyba nie - czipem do góry i do przodu. W każdym razie dajemy za wygraną i wkładamy banknot 20 EUR. Automat posłusznie wydaje resztę i metalicznym głosem bardzo dziękuje. Jedziemy więc dalej - coraz bliżej Wenecji!
Czym bliżej naszego pierwszego celu, tym niebo bardziej pokrywa się chmurami. Po chwili zaczyna padać deszcz. Niezrażeni mkniemy (ze średnią prędkością ok 45 km/h ) naprzód. Nawigacja pokazuje, że to już tylko kilkanaście kilometrów... Jedziemy główną drogą Lido di Jesolo - Via Fausta. Po pewnym czasie Garmin nakazuje skręt w lewo. Droga nie wygląda zachęcająco, jednak przecież już jesteśmy blisko - może tak wygląda dojazd do kempingu..? Po chwili asfalt się kończy - szutrem posuwamy się powoli naprzód. Nagle zza zakrętu wypada jakieś miejscowe autko. I problem - nie mamy jak się wyminąć. Rzut oka w lusterko - kilkanaście metrów za mną jest nieco szerzej. Ponieważ już zdałem sobie sprawę, że na tej drodze nie powinno mnie być (brawo Garmin!), chcąc okazać grzeczność - cofam. Miejscowy gestem dziękuje i przejeżdża obok. My znowu do przodu. Droga troszkę kręci i po chwili przecinamy jakąś większą asfaltówkę - przecież to Via Fausta! Robimy kółeczko i po kilku minutach znów mamy przed sobą Via Fausta. Tym razem jednak ignoruję wskazania nawigacji - pomniejszam obraz i już wiem - główną drogą jeszcze do przodu, później w lewo i po chwili powinniśmy być przy kempingu. Tak też się dzieje - wjazd do Marina di Venezia robi wrażenie - tym bardziej, że jest to mój pierwszy w życiu kemping Podchodzi do nas pani z obsługi i zerkając na rejestrację wita się po angielsku. Sylwia pyta, czy możemy mówić w języku włoskim (w końcu przez kilka lat mieszkała we Włoszech). Pani jeszcze raz zerka na rejestrację i nieco zaskoczona przechodzi na włoski Nagle ogląda rampę z tyłu pojazdu i pyta, czy będziemy korzystać ze skutera. Odpowiadamy, że oczywiście - w końcu po to go wieziemy. Wtedy dowiadujemy się, że ta przyjemność będzie nas kosztować dodatkowo 3,10 EUR za dobę (dostajemy naklejkę na skuter, dzięki której będziemy mogli wyjeżdżać i wjeżdżać). Na osłodę dowiadujemy się, że w dalszym ciągu obowiązuje promocja - opuszczenie kempingu do godziny 23.00. Warunkiem jest opłacenie należności w kasie do godziny 19.00 w dniu wyjazdu (później kasa nieczynna, czyli liczą kolejną dobę).
Jest kilka minut po 18. Wykonujemy telefon do Piotra - nie wiemy gdzie ich szukać - kemping jest naprawdę duży. Okazuje się, że dojazd jest bardzo prosty - po chwili widzimy machającą do nas postać. "Zarezerwowana" parcela na nas czeka . Na miejscu witamy się z dwoma załogami Camperteamu (Żywy i futro2606). Jest jeszcze jedna polska załoga - Szymek z rodziną (co prawda "niezrzeszony", ale znajomy ARCADARKA).
Pierwszy wieczór upływa szybko. Wprawdzie pada deszcz, ale wszyscy mieścimy się pod markizą Beaty i Krzyśka
Kolejny dzień (01.05) i zmiana pogody - piękne słońce i żadnej chmurki Jednak z zapowiadanego poprzedniego wieczoru pierwszomajowego pochodu nic nie wychodzi - wszyscy korzystając z pogody idą na plażę My zostajemy przy kamperku - na leżakach, z książką i kawką regenerujemy siły po przebytej drodze. Wenecję będziemy zwiedzać jutro - przynajmniej tak nam się zdaje
Zwiedzamy również kemping - cztery gwiazdki faktycznie zasłużone - jest tu wszystko, czego potrzeba do życia Szczególne wrażenie robi na nas tutejszy aquapark, którego nie powstydziłby się żaden hotel.
I chyba największa atrakcja basenów:
2 maja budzi nas deszczem. Czyżby nici ze zwiedzania Wenecji? Piotr rzuca okiem na niebo i stwierdza - "to zimny front, więc szybko przejdzie i za chwilę będzie po deszczu". Uspokojeni czekamy - mijały jednak kolejne godziny, a po deszczu nie było... Cóż, pierwsza zmiana planów - jutro jedziemy dalej, a Wenecja w drodze powrotnej. Zresztą wszyscy się powoli zbierają. Szymek już wyjechał, Krzysiek planuje wyjazd na jutro, Piotr się waha. Ponieważ już jesteśmy zdecydowani na dalszą podróż, Krzysiek proponuje, aby nie płacić za kolejną noc (w końcu rano i tak nas już tu ma nie być), wskazując nocleg tuż przy kempingu, tyle że za darmo. Faktycznie, wzdłuż ogrodzenia MdV jest droga do plaży - z parkingiem dla kamperów - N 45° 26' 18.53" E 12° 26' 40.34"
Wyjeżdżamy z kempingu tuż przed 23.00 i nocujemy w uzgodnionym miejscu. Cisza i spokój - czasami tylko przejeżdża policja. Jednak z ich strony żadnych kłopotów
Rano pożegnalny spacer po plaży. Jest bardzo szeroka. Brzeg morza jest usłany muszlami. Nagle trafiamy na cmentarzysko krabów - smutny widok...
Po śniadaniu dołącza do nas załoga Piotra. Żegnamy się z Beatą i Krzyśkiem (niestety muszą wracać) i wspólnie jedziemy na południe...Johny_Walker - 2014-05-27, 22:15 Mnie też Garmin nie raz zaprowadził na polne i leśne drogi. Potem aktualizacja map niemal zlikwidowała ten problem. Jednak trzeba pamiętać, że GPS to tylko pomoc i sugestia nie zwalniająca z samodzielnej decyzji. Teraz z offline mam Sygica, Navigona i Garmina. Żadna nie jest idealna. Porównuję planowaną trasę także z Google Maps i Apple Maps. Najlepsze jest chyba Google, bo najczęściej sugeruje taką trasę jaką sam bym wybrał na podstawie map. Jednak jest online i za granicą wychodzi bardzo drogo za internet. Myślę jednak że to co mam wystarczy. Chyba że dorzucę jeszcze Dezl 760 LMT który ma ograniczenia wysokości i gabarytów.Tadeusz - 2014-05-27, 22:22 Ja jednak przekonałem się do Automapy. Nie zawodzi mnie nigdy.
Moje przywiązanie do Automapy wzrosło po włóczęgach po UK. Okazała się tam niezawodna i, co najważniejsze, pomaga poruszać się po lewej stronie drogi.
Zgadzam się, Janku, że nawigacja nie zwalnia z myślenia. piotr.sto - 2014-05-27, 22:34
Tadeusz napisał/a:
Zgadzam się, Janku, że nawigacja nie zwalnia z myślenia.
Święte słowa Ale z drugiej strony ciężko na bieżąco kontrolować urządzenie na odcinku kilkuset kilometrów. Zresztą moją intencją nie jest żalenie się na "niegrzeczną nawigację". Chcę wykazać, że nie ma sensu kupować tego modelu - zgodnie z deklaracją producenta - dedykowanego specjalnie dla kamperów. Opisałem Wam dopiero dwa etapy i dwukrotnie Garmin z prawidłowo wprowadzonym profilem kampera, zaprowadził mnie na drogi, gdzie kamper nie powinien się pokazać. Ale to nic - najlepsze przed nami onionskin - 2014-05-28, 07:42 A nie masz w tym Garminie TMC?
Może po prostu wykrywa na daną chwilę jakieś ograniczenie w ruchu i przekierowuje na inną trasę?Tadeusz - 2014-05-28, 07:57
onionskin napisał/a:
A nie masz w tym Garminie TMC?
Może po prostu wykrywa na daną chwilę jakieś ograniczenie w ruchu i przekierowuje na inną trasę?
TMC nie powinien przekierowywać bez ostrzeżenia. Winien ostrzegać i pytać o decyzję.
Tak jest w porządnych nawigacjach. onionskin - 2014-05-28, 08:09 Różnie bywa z nawigacjami, w dodatku z korzystającymi również.
Może ma a nie wie donald - 2014-05-28, 09:53 Nawigacja nie jest tu tematem przewodnim. ..piotrek dawaj relację bo inaczej zasmiecą ci temat. .. Tadeusz - 2014-05-28, 10:37
donald napisał/a:
Nawigacja nie jest tu tematem przewodnim. ..piotrek dawaj relację bo inaczej zasmiecą ci temat. ..
Donaldzie, popatrz na temat. Nawigacja ma w nim znaczenie i tylko autor o tym decyduje.Barbara i Zbigniew Muzyk - 2014-05-28, 16:48
Tadeusz napisał/a:
Ja jednak przekonałem się do Automapy. Nie zawodzi mnie nigdy.
Moje przywiązanie do Automapy wzrosło po włóczęgach po UK. Okazała się tam niezawodna i, co najważniejsze, pomaga poruszać się po lewej stronie drogi.
Zgadzam się, Janku, że nawigacja nie zwalnia z myślenia.
Tadeuszumy mamy automape,na bekerze,ale nauczeni doświadczeniem ze jak nastawisz trase 500km to on sobie robi skroty,bocznymi drogami.Nastawiamy na mniejsze odcinki,no i patrze na mage papierowa i kierunkowskazy.Sa nieraz takie sytuacje ze przez"Krzysia"poklócimy się miedzy sobą. Trzeba go kontrolować,no i jest przydatny zwłaszcza w przejechaniu przez duże aglomeracje.BarbaraBarbara i Zbigniew Muzyk - 2014-05-28, 16:50 No ale czekamy na relacje,gdzie jeszcze wyprowdzilo Was w pole Rawic - 2014-05-28, 17:07
onionskin napisał/a:
A nie masz w tym Garminie TMC?
Może po prostu wykrywa na daną chwilę jakieś ograniczenie w ruchu i przekierowuje na inną trasę?
Pewnie tak było, pamiętam jak kiedyś raczkowałem w nawigacji z komunikatami Traffic, jechałem z Piotrkowa do Łodzi jedyną słuszną, prostą drogą i nagle Garmin skierował mnie na jakąś boczną drogę, zignorowałem ten komunikat i za parę minut stanąłem w korku na dwie godziny, wracając posłuchałem już grzecznie komunikatów i wróciłem tylko z parominutowym opóźnieniem. Piotrze wtedy koło Jesolo mogło być zamknięcie drogi spowodowane wypadkiem albo robotami drogowymi. MER-lin - 2014-05-28, 17:45 Mój Garmin, niezależnie od zadanych mu preferencji, zawsze z uporem próbuje zepchnąć mnie z prostej, głównej drogi na jakieś tylko sobie znane lokalne dróżki. Trudno zliczyć ile razy miałem ochotę otworzyć okno i rozwalić go o asfalt. Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że podobno inne nawigacje są tak samo "mądre".Rawic - 2014-05-28, 22:43
MER-lin napisał/a:
Trudno zliczyć ile razy miałem ochotę otworzyć okno i rozwalić go o asfalt.
daj spokój, nie męcz się więcej wyrzuć, tylko powiedz gdzie i kiedy Johny_Walker - 2014-05-29, 07:35
MER-lin napisał/a:
Mój Garmin, niezależnie od zadanych mu preferencji, zawsze z uporem próbuje zepchnąć mnie z prostej, głównej drogi na jakieś tylko sobie znane lokalne dróżki.
Nie dowierzam, że może nawigować gorzej, niż mój Nuvi z mapami z 2008 roku, którego ciągle używam. Zdarza mu się proponować wycieczki do lasu czy podziwianie krajobrazów rolniczych, ale używam wtedy intuicji i się nie daję wywieźć w pole. Podmieniłem mu soft na ciężarowy i ładnie mnie ostrzega przed 2,5t czy 2m kosztem minimalnie gorszej stabilności systemu.
Masz wersję kamperową, czy "TIR"? W sumie to chyba lepsza jest ta druga, bo kosztem schowanego głębiej menu poszukiwania kempingów ma statystyki.
Gdybyś chciał go tanio sprzedać, to daj znać. onionskin - 2014-05-29, 07:53 Nie wiem jak w Garminie, ale u mnie w iGO w trzech miejscach mam możliwość blokady "inteligencji" nawigacji oraz dodatkowo mogę skasować/przenieść plik z kompletu map który odpowiada za statystyki przejezdności- który to też potrafi pokierować nie tak jak nakażemy.
No i podstawa- sprawdzenie co inteligencja maszyny zaplanowała, ewentualna korekcja punktami pośrednimi/blokadą dróg: i nie ma prawa zboczyć z obranej prze zemnie drogi
PS.
80% procent aut po 2006r ma na pokładzie iGO.eMWu - 2014-05-29, 08:14
Johny_Walker napisał/a:
Nie dowierzam, że może nawigować gorzej,
może. Garmin bije rekordy w gubieniu się tuz przed celem, nawigowaniu po jemu tylko wiadomych drogach, przesledzenie trasy przez niego zaproponowanej jest praktycznie niemozliwe. Ostatnio do ZOO w chorzowie zostałem skierowany sciezką rowerową.
MER-lin napisał/a:
Trudno zliczyć ile razy miałem ochotę otworzyć okno i rozwalić go o asfalt
uff. bo juz myslalem ze do psychiatry musze isc Johny_Walker - 2014-05-29, 08:26
eMWu napisał/a:
drogach, przesledzenie trasy przez niego zaproponowanej jest praktycznie niemozliwe. :
Jest to możliwe w moim nuvi, w każdym Garminie którego miałem w rękach, w Dezl 760LMT którym się bawiłem w sklepie także. Jest przedstawiona graficznie na mapie. Jednak podczas jazdy może się zdarzyć niespodzianka i trasa zostanie niepostrzeżenie ponownie obliczona i zmieniona. Trzeba się orientować gdzie się jest i w razie czego sprawdzać.eMWu - 2014-05-29, 08:42
Johny_Walker napisał/a:
Jest to możliwe w moim nuvi, w każdym Garminie którego miałem w rękach
graficzne przedstawienie jest nieczytelne, nie powołuje sie na numery drog lub pokazuje numery drog lokalnych nie głownych!
Johny_Walker napisał/a:
Jednak podczas jazdy może się zdarzyć niespodzianka i trasa zostanie niepostrzeżenie ponownie obliczona i zmieniona.
i natym polega problem!
Johny_Walker napisał/a:
Trzeba się orientować gdzie się jest i w razie czego sprawdzać
wiec.... po jaką cholere mi taka nawigacja skoro i tak sie musze podpierac mapą?
Wiec - w trasie nie uzywam lub uzywam po to zeby wiedziec gdzie jestem i jakie jest aktualnie ograniczenie prędkosci a do nawigacji tylko w terenach miejskich ktorych nie znam bo nawet daje rade. W planowaniu trasy przydatne umiarkowanie.Johny_Walker - 2014-05-29, 09:09 Nawigacja to tylko głupie urządzenie. Nie zastępuje mózgu. Oczekuję od niej jedynie pomocy kiedy nie jestem pewien, przypominania o ewentualnym zjeździe z autostrady, wyszukania adresu itp. Idealnej jeszcze nie wymyślono. Całkowita rezygnacja z map papierowych jest możliwa, ale nie dla każdego i nie w każdej sytuacji.Bronek - 2014-05-29, 09:33 Od niemal początków istnienia korzystam z AutoMapy i miała różne odsłony . Czasem możliwości ustawień były tak rozbudowane ,że tylko dla fanatyków . Zdarzało się ,że zapominając o wykluczeniu np drug gruntowych i gorszych , lądowałem motocyklem w szczerym polu .
Drugim razem w Poznaniu do rynku idąc spacerkiem podróżowałem ulicami jednokierunkowymi . Zapomniałem ustawić ,że to trasa piesza. itd
Czasem proste jest skuteczne.
Automape polecam ( Jest już bardziej przyjazna)- Z internetem Trafick i kontrole , objazdy na bierzaco .... , ale tez fajne są nawigacje w Noki ( tu do zwiedzania obcych miejsc się przydaje. . Oraz prościutka w Yanosiku - ta on line wymaga internetu - najlepsza obecnie jeśli chodzi o policje i radary..
Coyote , ładna ale mniej funkcjonalna od powyższych .
ToM - Tom nie znam i nie chce by sobie nie mieszać .
Ps Tzw autokorektę ustawiasz w opcjach , czy ma być czy nie i do jakiego typu dróg ma się "zniżyć" i po jakim odcinku ma wyznaczać nowa a do kiedy proponować powrót na ustalona trasę . To powinno być w opcjach ( jest w automapie)
Autokorekta musi być opcjonalna , i czy ma uwzględniać o ile jesteś on line aktualne np korki czy utrudnienia . Czy ma pytać o wytyczenie nowej trasy czy zmieniać automatycznie . Czy wybór trasy jej typu zależy od czasu długości ruchu itd.
Opcji może być dużo ....
Oczywiście dla mniej dociekliwych istnieje menu proste i wybory automatyczne - domyślne.Barbara i Zbigniew Muzyk - 2014-05-29, 09:43 Piotr.stoprosimy pisz dalej a Wam koledzy dziękujemy,wystarczajaco pochwaliliscie się GPS,ale koledze jest przykro ze tak mu zaśmieciliscie relacje.Ci co nie pisza relacj nie zdaja sobie sprawy ze to trochę przeszkadza.Przepraszam was za ten wpis,ale tak trzeba,Barbara Muzyk EBRP670 - 2014-05-29, 12:43 Przypominam.że to jest relacja z podroży naszego kolegi pod tytułem" Jak Garmin prowadził mnie przez Włochy.",a nie marudzenie o "wyższości świąt Bożego ....... Bronek - 2014-05-29, 14:03 Mój drugi post dopiero. !!!"...........! Niech pierwszy rzuci kamieniem...."
Właśnie merytoryczny tytuł o nawigacji dla camperowców i konsekwencjach jej użycia , skusił mnie do czytania.
"Garmin , jak prowadził".... a gdzie to już historyjki typowe opowieści z przewodników.
Kolejne baseny i plaże są mniej istotne od działania wymienionego sprzętu .
Autor albo chciał go polecić , albo przed nim ostrzec . Skoro umieścił fakt istnienia/posiadania w tytule.
Ja też czekam na relacje, ale pod kątem opisu nawigacji a nie Włoch. Bo taki był tytuł wątku. A co najważniejsze potwierdziło się to w tekście , by nie zarzucać autorowi chęci zmylenia czytelników.
Tadeusz też to zauważyl
Cytat:
Donaldzie, popatrz na temat. Nawigacja ma w nim znaczenie i tylko autor o tym decyduje.
Każdy więc ma co lubi , a autor sie powinien cieszyć ,że ma taki odzew zarówno ze strony miłosników opisów plaż i tras , jak i tych dla których znaczenie ma istota tego tekstu w sensie praktycznymDziabong - 2014-05-29, 19:28 Żeby dobrze zrozumieć kupilem Garmina Teraz mogę czekać na cd.piotr.sto - 2014-05-29, 19:34 No cóż, wątek umieściłem w dziale "Podróże - Zagraniczne - Włochy", więc jest raczej relacją z podróży. Tytuł troszkę prowokacyjny - być może mylący, ale Garmin tyle razy dał mi się we znaki, że nie mogłem się powstrzymać, aby nie umieścić go na "honorowym" miejscu. Teraz widzę, że jest pewne zapotrzebowanie na recenzję samego sprzętu. Obiecuję więc, że po zakończeniu tej relacji napiszę w odpowiednim dziale moją subiektywną ocenę Garmina w wersji dla kamperów.piotr.sto - 2014-05-29, 19:56 A teraz jeśli pozwolicie - ciąg dalszy
Kolejny etap nie był zbyt długi. 3 maja wraz z załogą Piotra przejechaliśmy ok. 120 km drogą SS309 do miejscowości Lido di Spina. Zdziwiła nas liczba fotoradarów – myśleliśmy, że to polska domena Ruch był niewielki, więc podróż minęła szybko. Tym razem nie mogę powiedzieć na Garmina złego słowa – po prostu go nie włączałem, mając cały czas przed sobą autko Żywego. Zatrzymaliśmy się na kempingu Mare e Pineta. Kemping jest dość duży, jednak ma zupełnie inny charakter, niż Marina di Venezia – dużo młodzieży, dyskoteka do późna. Akceptują na nim kartę ADAC – za dobę (kamper i 2 osoby) 17,50 EUR, przy cenie regularnej 19,50 EUR. Gdy obsługa zorientowała się, że zostaniemy prawdopodobnie tylko na jedną noc, ulokowała nas na piaszczystym skrawku, tłumacząc, że to najlepsze miejsce na całym kempingu. Gdy pytaliśmy o trawiaste miejsca, tłumaczyli że tu będzie nam naprawdę dobrze
Ponieważ do następnego żelaznego punktu naszej wyprawy (Pompeje) pozostało nam jeszcze sporo kilometrów, postanowiliśmy że z samego rana ruszamy dalej. Piotr z rodziną zostawali jeszcze dobę i kierowali się w kierunku domu.
Tym razem postanowiliśmy dojechać dalej, niż wczoraj – docelowo na wschodnim wybrzeże chcieliśmy dotrzeć do półwyspu Gargano. Dlatego na 4 maja zaplanowaliśmy co najmniej połowę pozostałego do pokonania dystansu. Po wpisaniu punktu docelowego przeanalizowałem trasę wyznaczoną przez nawigację. Tym razem Garmin pokazał, że część drogi SS16 jest zamknięta i wskazał wielokilometrowy objazd. Uśmiechnąłem się w duchu – nie ze mną te numery Gdy zbliżyliśmy się do wskazanego odcinka, zignorowałem nawigację i pojechałem prosto. Po kilku próbach nawrócenia mnie na prawidłowy kierunek, Garmin dał za wygraną i pokazał trasę bez objazdów. Jednak tym razem należało posłuchać wskazówek urządzenia... W międzyczasie mijaliśmy bardzo wezbrane koryta rzek, wypełnione brunatną, błotnistą wodą. Morze także miało brązowy odcień – dopiero kilka kilometrów od brzegu nabierało swojej właściwej barwy. Jednak nie wyciągnęliśmy z tego żadnych wniosków, brnąc dalej przed siebie… W miejscowości Senigallia, po przejechaniu przez most nagle utknęliśmy. Samochody praktycznie nie poruszały się do przodu. Wokół dużo policji i wozów strażackich. Jezdnia i chodniki pokryte były błotem i szlamem. Także ludzie wokół mieli bardzo ubłocone ubrania. Nagle zobaczyliśmy człowieka, który z domu przy drodze wynosił telewizor. Z telewizora wylewała się woda. Zrozumieliśmy, że właśnie wjechaliśmy do miejscowości, która być może jeszcze przed godziną, dwoma, była zupełnie zalana! Powódź musiała być na tyle duża, że została dostrzeżona nawet przez polskie media. Przejazd, który normalnie trwałby najwyżej kilkanaście minut, trwał ponad 2 godziny – mamy za swoje, trzeba było słuchać Garmina – przecież to najlepsza nawigacja na świecie
Późnym wieczorem dotarliśmy do miejscowości Roseto degli Abruzzi. Tam znaleźliśmy kemping z oferty ACSI – Eurocamping.
Aby dojechać do kempingu, trzeba było z głównej drogi dojechać do równoległej, biegnącej wzdłuż morza. Pomiędzy obiema drogami przebiegały jednak tory kolejowe. Pierwsze wskazanie Garmina – przejazd tunelem o wysokości maksymalnej 2,5 m (przypominam, że miałem ustawiony profil kampera z wysokością 3,2 m)! No nic, zawracamy i jedziemy dalej. Dla nawigacji nie ma problemu - po chwili kieruje nas do kolejnego tunelu – tym razem o wysokości 2,2 m! Jest już ciemno, wokół żywego ducha, zastanawiam się, czy w ogóle dotrzemy na ten kemping… Na szczęście widzimy jadącego z przeciwka nastolatka na skuterze. Pytamy jak przejechać pod torami – chłopak odpowiada, że trzeba jechać jeszcze prosto i dalej jest jeden wysoki tunel. Widząc moje zdezorientowanie (przecież tylko Sylwia rozumie włoski), zawraca i prowadzi nas do tego tunelu Po chwili jesteśmy pod kempingiem. Ponieważ jest już późno, obsługa mówi, żebyśmy stanęli gdziekolwiek, a jutro najwyżej się przestawimy. Po ciemku niewiele widać – miejsc jest dużo, teren trawiasty. Wjeżdżamy na pierwszą z brzegu parcelę. „Wjeżdżamy” to może nie najlepsze określenie. Ledwie tylne koła znajdują się na trawie, przednie grzęzną. Trawa jest jak gąbka – tu też musiało nieźle padać. Próbuję delikatnie wycofać – nic z tego. Do przodu też już się nie da… Stoimy w ten sposób, że rampa ze skuterem wystaje na drogę dojazdową. Praca silnika budzi ludzi w pobliskich kamperach i przyczepach. Czas więc na razie dać za wygraną – zresztą i tak niewiele widać. Mam tylko nadzieję, że w nocy nikomu nie będzie przeszkadzał wystający na drogę skuter. Rano przekonuję się, że jest gorzej niż myślałem – o własnych siłach nie wyjedziemy. Na szczęście dla obsługi kempingu to nie problem – po chwili zjawia się samochód terenowy, który wyciąga nas na asfalt. Po kamperku zostają tylko głębokie koleiny. Ponieważ od razu chcemy wyjechać, pani w kasie stwierdza, że policzy 15 EUR – w końcu staliśmy tylko przez noc. Ten kemping zapamiętaliśmy też z innego powodu – nie było tam normalnych – w naszym rozumieniu – toalet. Część z nich to były stanowiska „na narciarza”, a część to zwykłe muszle, tyle że ze zdemontowanymi deskami klozetowymi. Później przekonaliśmy się, że takie wyposażenie to będzie na kolejnych kempingach już standard.
Wiem, wiem, na razie zdjęć jak na lekarstwo – będą od następnego odcinka piotr.sto - 2014-05-29, 20:04 Jeszcze uwaga odnośnie kempingu Marina di Venezia - może komuś się przyda Gdy płaciliśmy za pobyt, na wszelki wypadek zapytaliśmy, czy honorują karty ACSI lub ADAC. Zgodnie z naszymi przewidywaniami uzyskaliśmy odpowiedź negatywną. Pani z obsługi dodała jednak, że jeżeli posiadamy specjalny bon ADAC, to jedną dobę pobytu mamy gratis. Odpowiedzieliśmy, że żadnego bonu niestety nie mamy.
O całej sprawie przypomniałem sobie po kilku dniach, gdy przeglądałem ADAC Campingführer. Z przewodnika wysypały się jakieś ulotki. Na jednej z nich zobaczyłem loga kilku włoskich kempingów, w tym także MdV! Okazało się, że to jest właśnie ten bon Wynika z tego, że każdy nabywca tegorocznej edycji przewodnika ADAC Europa południowa ma za darmo jedną noc na wybranym kempingu we Włoszech antal - 2014-05-29, 21:11 piotr.sto, Piotrze gratulujemy wyprawy! Cieszymy się że kamper poszedł w dobre ręce. Pozdrawiamy z Chorwacji. Zawsze należy mieć przy sobie papierowy atlas.piotr.sto - 2014-05-29, 21:16
antal napisał/a:
Pozdrawiamy z Chorwacji
Dziś z Chorwacji, a tak na stałe czyżby z.. Bielska?