Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Chorwacja - W POSZUKIWANIU ROBINSONADY

Agostini - 2014-12-19, 18:47
Temat postu: W POSZUKIWANIU ROBINSONADY
A więc, od czego by tu zacząć... :?:
...wiem wiem, nie zaczyna się zdania od „a więc”.
To spróbujmy jeszcze raz, może tak:
Czas szybko płynie, kolejne lato i kolejny wakacyjny wyjazd za nami. Na CT to już trzeci i o każdym coś tu wspomniałem. Tym razem miało być nieco inaczej, miała być mała przerwa. No bo żeby rzetelną relację przygotować, to czasu trochę poświęcić trzeba... a z nim, w ostatnim okresie wyjątkowo krucho. A i dla szeroko pojętego zdrowia taka mała przerwa miała być korzystna. :idea: Dla zdrowia też, co drugi dzień, wieczorny czas zacząłem poświęcać na bieganie.
No i właśnie... I kiedy tak biegnę i biegnę, to coś mi przeszkadza i głowę zaprząta. :roll: :?:
Wtedy tak sobie myślę (przecież nie mam nic lepszego do roboty) ;) - „nic nie skrobnąć... nic nie wkleić? A co z powinnością... wypada to tak? :-/ :?:
Poza tym, to jeszcze jedna myśl przez głowę mi przemknęła... Czy to nie aby jakiś stan uzależnienia niepostrzeżenie mi się tu wkradł. :)

Najtrudniej zacząć, a jak się zacznie to skończyć trzeba, tak więc klamka zapadła i w paru słowach nam zamiar przestawić przebieg naszych tegorocznych wakacji. 8-) Oczywiście jeśli będą chętni żeby to czytać.

Planowanych zmian miało być więcej. Tegoroczna podróż, też miała się nieco różnić od poprzednich.
„W poszukiwaniu robinsonady” - to motyw przewodni, który miał towarzyszyć całemu naszemu wakacyjnemu pobytowi. Ktoś zapyta... a cóż to takiego? :shock: :?:
To proste... to podróż w stylu Robinsona Crusoe, a w naszym projekcie, podróż przedsięwzięta w celu poszukiwania przygód na łonie natury, z dala od hałasu i tłumu zwiedzających, to wyłącznie relaks i czas poświęcony dla ładowania życiowych akumulatorów.

Owładnięty innym, już skrystalizowanym uzależnieniem, czas bym trwonił jedynie na poszukiwanie bezimiennych wysepek, sekretnych zatoczek, dążyłbym do zagubienia się gdzieś (naśladownictwo niekoniecznie wskazane) ;) w bezkresach jakiegoś krystalicznego morza. :bajer
Ktoś wie gdzie taki plan zrealizować? Oczywiście... :idea: Najbliżej w Chorwacji. To nawet dobrze się składa, bo jakoś w tym roku nie mamy ochoty daleko podróżować. Tak więc Crolandia. :ok
Dla nas jest oczywistym, że będzie to południe tego pięknego kraju, czyli Dalmacja. A że już kiedyś tam wakacjowaliśmy, znamy ścieżki i kąty (również te morskie) to pojedziemy na Korculę. Będzie to nasz taki pierwszy „come back”.

Plany nie są tajemnicą i do idei szybko zapala się kilku, podobnych mnie Kolegów aquaholików, deklarując chęć uczestnictwa w takiej eskapadzie. Lecz razem w drogę nie wyruszymy, bo każdy z nich ma swoje obowiązki i interesy i przyjadą za nami na raty.
Jako pierwsi po 2-3 dniach pojawią się Krysia i Marek, nasze przemiłe dwie Sówki, później drugi Kolega, choć ten do samego końca targany dylematami chodzi i drapie się po głowie rozmyślając: „Grecja, czy Chorwacja... Grecja, czy po raz ósmy Chorwacja, może jednak Grecja, którą obiecałem rodzinie?”. Trzeci, zapewnia i grozi palcem: „nigdzie beze mnie daleko nie wypływać, za tydzień mam ważne zawodowe spotkanie, będę już spakowany, trzymać dla mnie miejsce”. W tej sytuacji uznaję, że lepiej już nie mogło się ułożyć. Mając wyśmienite towarzystwo i wzajemną asekurację na wodzie, plan zaczyna ewoluować :idea: i poszerza się o wyspę Hvar. Z niej będziemy mogli pływać na sąsiedni Brać, a po przeniesieniu się na kemping w Milnej, w zasięgu wzroku znajdą się bajeczne Pakleni Otoci (Piekielne Wyspy). No i coś mi podszeptuje, że w końcu stanie się to możliwe... :idea :?: To będzie gwóźdź programu... Stąd przypuścimy atak na odległy Vis, a z niego to już tylko rzut beretem na maleńkie Bisewo i jej cud natury, słynną Modrą Spiliję (Błękitną Jaskinię), :bajer drugą taką po Grotta Azzurra z Capri, jaskinię. Tylko wtedy zaistnieje taka szansa, bo to wyprawa nie w pojedynkę i asekuracja kolegi z większą jednostką będzie bezwzględnie potrzebna.

Taki był plan. :) Był. :(



c.d.n.


PS
Nie będę ujawniał tożsamości owych Kolegów, pozwolę sobie jedynie korzystając z tego wpisu pozdrowić dwóch bardzo lubianych przeze mnie kamperowców, Jacka999 i Qcyka. :) :spoko

martini44 - 2014-12-19, 18:55

już mi się podoba.... :szeroki_usmiech aaaaaa :pifko leci :wyszczerzony:
MAWI - 2014-12-19, 19:03

No Andrzeju :bajer Tak trzymać .Szkoda ,że u mnie z czasem krucho.
Zazdraszczam .I to towarzystwo. :spoko

Jacek999 - 2014-12-19, 20:20

Aż, się boję co będzie dalej :diabelski_usmiech , czekam z niecierpliwością na c.d. :pifko
zbyszekwoj - 2014-12-19, 20:49

Zawsze zazdrościłem tym co tak potrafią ... :roll:
Pawcio - 2014-12-20, 08:05

Agostini napisał/a:
Najtrudniej zacząć, a jak się zacznie to skończyć trzeba, tak więc klamka zapadła i w paru słowach nam zamiar przestawić przebieg naszych tegorocznych wakacji. 8-) Oczywiście jeśli będą chętni żeby to czytać.


Czego jak czego, ale do czytania chętnych na pewno nie zabraknie :spoko .

ZEUS - 2014-12-20, 10:40

zbyszekwoj napisał/a:
Zawsze zazdrościłem tym co tak potrafią ... :roll:

Twoje (Wasze) dokonania też świadczą o kreatywności i braku oporów w poznawaniu nowego... :lol:

zbyszekwoj - 2014-12-20, 13:08

ZEUS napisał/a:
zbyszekwoj napisał/a:
Zawsze zazdrościłem tym co tak potrafią ... :roll:

Twoje (Wasze) dokonania też świadczą o kreatywności i braku oporów w poznawaniu nowego... :lol:


Raczej chodziło mi o umiejętności literackie :roll:

wbobowski - 2014-12-20, 14:02

Agostini napisał/a:
Oczywiście jeśli będą chętni żeby to czytać.

Andrzejku, ja wiem, że jesteś skromny człowiek, ale nie kryguj się tylko pisz, pisz... bo do czytania chętnych wielu.

Santa - 2014-12-20, 16:11
Temat postu: Re: W POSZUKIWANIU ROBINSONADY
Agostini napisał/a:
... Dla zdrowia też, co drugi dzień, wieczorny czas zacząłem poświęcać na bieganie.
No i właśnie... I kiedy tak biegnę i biegnę, to coś mi przeszkadza i głowę zaprząta. :roll: :?:
Wtedy tak sobie myślę (przecież nie mam nic lepszego do roboty) ;) - „nic nie skrobnąć... nic nie wkleić? A co z powinnością... wypada to tak? :-/ :?:


W zdrowym ciele - zdrowy duch :lol:

A jakby tu ktoś jeszcze miał jakieś doły, dylematy albo inne spadki motywacji, to proszę brać przykład z Agostiniego. Sport jest dobry na wszystko :szeroki_usmiech

Przełączam się na odbiór i lekkiej klawiatury życzę :szeroki_usmiech

ZEUS - 2014-12-20, 17:25

zbyszekwoj napisał/a:

Raczej chodziło mi o umiejętności literackie :roll:


lekkość pióra rzeczywiście nie jest powszechna ale mając co opisywać to też jest coś... :-P

Agostini - 2014-12-21, 19:24

martini44


martini44 napisał/a:
już mi się podoba.... :szeroki_usmiech aaaaaa :pifko leci :wyszczerzony:

Chciałbym żebyś o reszcie też tak myślał. Dzięki za „leci”. ;)
Witam Cię martini44. :spoko




MAWI


MAWI napisał/a:
Zazdraszczam .I to towarzystwo.

Plany planami, a życie sobie. Właśnie, Wiesiu, w towarzystwie nastąpiła luka. :?

Ale od razu muszę zaznaczyć, że niestawiennictwo w komplecie na zbiórkę było w pełni usprawiedliwione. Cóż, siła wyższa. :-/
Nie ma tego złego bo czasami marzenia i plany są bardziej ekscytujące od ich realizacji. Przed nami jeszcze wiele wspólnych, w to nie wątpię, barwnych wypraw. I wcale nie jest to szukanie pozytywów.




Jacek999


Jacek999 napisał/a:
Aż, się boję co będzie dalej :diabelski_usmiech

Zaglądaj tu i niczego, Jacku, nie bój się, ja sam jestem w strachu. :szeroki_usmiech Hvala lijepo za bro. :)




zbyszekwoj


zbyszekwoj napisał/a:
Raczej chodziło mi o umiejętności literackie :roll:

No nieee... Zbyszku!? :!: Już takich rzeczy nie opowiadaj... :gwm


Naprawdę? :oops: :szeroki_usmiech




Pawcio


Pawcio napisał/a:
Czego jak czego, ale do czytania chętnych na pewno nie zabraknie .

Cieszę się, że wśród nich jest i Pawcio. Witaj Pawle. ;)




ZEUS


Witaj Zeus. :spoko




wbobowski


wbobowski napisał/a:
Agostini napisał/a:
Oczywiście jeśli będą chętni żeby to czytać.

Andrzejku, ja wiem, że jesteś skromny człowiek, ale nie kryguj się tylko pisz, pisz... bo do czytania chętnych wielu.

Oj Włodku, Ty znowu mnie demaskujesz. :roll:
Witam Szanowną Administrację w moich skromnych progach. :) :spoko




Santa


Jak zwykle miło mi widzieć, sympatyczny awatarek, sympatycznej Koleżanki. ;) Witaj Santo w dziale, który dla Ciebie wcale nie musi być odległy, gdyż od Italii dzieli go zaledwie nie bardzo szerokie morze.


Santa napisał/a:
W zdrowym ciele - zdrowy duch :lol:
I kiedy tak biegłem i biegłem, jak już mówiłem, ;) i zatrzymać się nie mogłem, to nie wiedzieć czemu, moje kolana zrobiły mi się jakieś takie wielkie. :shock: :?:


Ale na stresy, trudy pracy, wszelkie doły, spadki motywacji i wiele podobnych, to Lucynko, tak, masz rację...
Santa napisał/a:
Sport jest dobry na wszystko :szeroki_usmiech




PS. Już jest dobrze, zastrzyki pomogły, kolana znowu zginają się tak jak potrzeba.
Przypomniano o peselu, dostosowano dystans... nie nie, jest OK. :szeroki_usmiech

Fux - 2014-12-21, 19:46

Robinsonad, w sensie kwater, trochę w Cro jest. Nawet takich na wyspach.
Ciekawe, jak te Wasze będą wyglądały.

Agostini - 2014-12-21, 19:50

Jest 9 lipca, środowe popołudnie...
Kamperek załadowany, nakarmiony i świeżą wodą napojony. Wytaczam jego DMC na drogę i z zawołaniem: „budzikom śmierć”, wyruszamy na wytęsknione wakacje A.D. 2014. :)

Kraina do której się wybieramy, nie należy do krain z grupy „za górami, za siedmioma morzami” więc nie musimy wybierać drogi ani szybkiej, ani jakiejś specjalnie wygodnej. Ta alternatywna, będzie z całą pewnością z kategorii ciekawszych i bardziej ekscytujących. To droga, którą już raz przemierzyliśmy - do Chorwacji jedziemy przez Bośnię i Hercegowinę. Na jej trasie leży Sarajewo, Mostar, odcinek urokliwej Neretwy i Medjugorje, miejsca nam znane i chętnie odwiedzone jeszcze raz.

Istnieją niewielkie obawy o stan dróg zniszczonych wiosennymi powodziami, ale docierające wieści, również te forumowe, te lęki rozwiewają. Poza tym, nie z takimi przeszkodami sobie radziliśmy.
Najważniejsze, że jedziemy ku słońcu... A właśnie..?! :shock: :?: Które od opuszczenia granic naszego kraju, o dziwo, gdzieś się zapodziało. :-/ :?:

Deszczowa Słowacja za nami, wjeżdżamy na Węgry i deszcz przestaje padać... Ten mniejszy. Słońce na chwilę pojawia się w Budapeszcie, a później znowu jedziemy, teraz już w strugach lejącej się z nieba wody.
Szyby, szybki, koła, cały kamper z zewnątrz wypucowany i dopieszczony i wszystko na darmo. Już na sam początek niefart. :?

Nocleg organizujemy sobie na parkingu chorwackiej autostrady, lecz nie jest to jeszcze ta Chorwacja, do której zmierzamy. Po 140-to kilometrowym tranzycie przez chorwackie terytorium, wyjedziemy z niej by półtora dnia poświęcić na odkrywanie Bośni.



c.d.n.

zbychu - 2014-12-21, 20:45

Dalej, dalej proszę :-P
ZEUS - 2014-12-21, 22:28
Temat postu: Re: W POSZUKIWANIU ROBINSONADY
Agostini napisał/a:

Taki był plan. :) Był. :(

na razie chyba zgodnie z planem... :)

Qcyk - 2014-12-23, 14:22

Andrzejku wreszcie jest następna edycja . Czekam na cd... i tak jak Jacek999 boję się co będzie dalej :szeroki_usmiech .
Oczywiście zimnie piwko dla Ciebie leci :pifko

Agostini - 2014-12-23, 20:29

Fux


Fux napisał/a:
Robinsonad, w sensie kwater, trochę w Cro jest. Nawet takich na wyspach.
Ciekawe, jak te Wasze będą wyglądały.

Nie no, kwaterek to my raczej nie szukaliśmy. Przecież wiesz, że kwaterkę to my ciągamy ze sobą. ;)




zbychu


zbychu napisał/a:
Dalej, dalej proszę :-P


Siadaj siadaj, Zbysiu, gdzie Ty się podziewałeś? Aaaa... i schowaj ten język. :)




ZEUS
Cytat:
Agostini napisał/a:

Taki był plan. :) Był. :(

ZEUS napisał/a:
na razie chyba zgodnie z planem... :)

Zgadza się, na razie zgodnie z planem.
A później plany można modyfikować i też może być z planem.




Qcyk


Qcyk napisał/a:
Czekam na cd... i tak jak Jacek999 boję się co będzie dalej :szeroki_usmiech .
Oj już nie mówcie, że tacy strachliwi jesteście. :)

Karę już zastosowałem – nakablowałem tu na Was. :szeroki_usmiech I to jest jedyna kara.




Tym razem. :diabelski_usmiech :wyszczerzony:

Agostini - 2014-12-23, 20:37

Bośnia leży w sercu Bałkanów i do niedawna nikomu nie było tu po drodze. Dziś trochę się to zmienia, choć zaraz po przekroczeniu granicy nadal spotykamy się ze smutnymi widokami opuszczonych, opalonych i ostrzelanych domów. :(

Podzielona, poraniona po wojnie domowej, tworzy obecnie federację złożoną z kilku krajów powstałych po rozpadzie Jugosławii. Ale żeby tego było mało to mieszkańcy BiH utożsamiają się najpierw z religią, później z przynależnością etniczną, a dopiero na końcu jako obywatele. :?
Enklawy serbskie, chorwackie i bośniackie wywieszają wysoko nad jezdniami narodowe flagi manifestując w ten sposób swoje pochodzenie.

Doboj jest pierwszym większym miastem na naszej bośniackiej trasie.
Do górującej nad miastem twierdzy prowadzi wąska i bardzo stroma droga przez mieszkalne osiedle. W połowie tego podjazdu zatrzymuję zjeżdżający z góry samochód osobowy i pytam kierowcę, czy takim dużym autem jak moje dam radę dalej jechać .

Zabytek jest ogólnie dostępny, niedozorowany, bramy pootwierane lub ich całkiem brak. Oglądamy go dość pobieżnie i nie spędzamy tu dużo czasu, czeka na nas Sarajewo. :bajer

Agostini - 2014-12-23, 20:42

Kierunek Sarajewo.
wbobowski - 2014-12-23, 20:53

Agostini napisał/a:
Bośnia leży w sercu Bałkanów i do niedawna nikomu nie było tu po drodze

Pod koniec września 2010 jechaliśmy z papamilami z Węgier do Chorwacji właśnie przez Bośnię I Hercegowinę. Ale ponieważ przez połowę drogi lało jak nieszczęście, to zwiedzaliśmy tylko Mostar i Medjugorie. Opisy tutaj -> http://www.camperteam.pl/...pic.php?t=14511

Sorry za offtopa, ale może chciałbyś porównać.

Jak zajrzałem tam sprawdzając link, to widzę, ze Ty też już tam byłeś... tzn. w tym temacie.

Agostini - 2014-12-23, 21:03

wbobowski napisał/a:
może chciałbyś porównać.

Porównywałem, Włodku, już dwa lata temu. Znam Twoją relację.
Ale chyba urwała się na tej Bośni. Czyż nie miała być jeszcze Chorwacja. ;)

wbobowski - 2014-12-23, 21:07

Agostini napisał/a:
wbobowski napisał/a:
może chciałbyś porównać.

Porównywałem, Włodku, już dwa lata temu. Znam Twoją relację.
Ale chyba urwała się na tej Bośni. Czyż nie miała być jeszcze Chorwacja. ;)

Masz rację... i nie tylko Ty mi to wytykasz.
Ale teraz po 4 latach to chyba już trochę za późno, choć może przydałyby się namiary na fajne miejsca i przydomowy camping 20 km przed Dubrownikiem...
a dość trudny do znalezienia.

Agostini - 2014-12-23, 21:13

Sarajewo to stolica Bośni i Hercegowiny, miasto, które niczym Feniks pojawia się co jakiś czas i daje znać światu o swoim istnieniu. Ostatni raz, zaledwie 20 lat temu, kiedy mamy jeszcze żywo w pamięci wojnę na Bałkanach i wieloletnie oblężenie miasta połączone z zabijaniem niewinnych mieszkańców przez snajperów i serbską artylerię. :(
Pamiętamy także, lecącego na nartach wilczka Vućko, który w ’84 roku krzyczał do nas z telewizorów: „Sarajewooooooooo!” :!: kiedy to świat śledził zmagania zimowych olimpijczyków.
Pamiętamy wreszcie... no nie, tego raczej nie możemy pamiętać... ,że to tu padły strzały, od których zginął arcyksiążę Ferdynand, dając przyczynę do wybuchu I wojny światowej.
I tak, w ten sposób, miasto rozpoczęło i zakończyło swój XX wiek. :-/
XXI nie będzie pewnie łatwiejszy bo kosmopolitanizm, którym szczyciło się miasto, gdzieś wraz z ostatnią wojną zniknął pozostawiając po sobie jedynie ciężar przeszłości i górę nowych problemów.

Kiedy wjeżdżamy do miasta, wydaje się nam ono nieco zaniedbane, urbanistycznie nieciekawe a w pewnych miejscach nawet obskurne. W oczy rzucają się stare posocjalistyczne blokowce i próżno wypatrywać tu pięknej architektury. :roll: :? Jest jednak coś co mnie tu ciągnie. Jakieś pragnienie aby się bardziej wgłębić w to miasto.

Było ono i chyba nadal jest, najbardziej orientalnym miastem w Europie. W tym miejscu krzyżowały się drogi Wschodu i Zachodu a wraz z nimi: islam, prawosławie, judaizm i kościół rzymskokatolicki. Świątynie wszystkich tych religii znajdziemy w zasięgu pieszej wędrówki po centrum. To miasto, to taka europejska Jerozolima. :bajer

Zatem na celowniku naszego kampera są teraz uliczki okrążające stare miasto. Odnajdujemy jakiś parking w okolicy katedry, uziemiamy na cztery godziny kampera i idziemy na spotkanie z interesującą historią. :roll:

Już w pierwszych krokach spaceru po Sarajewie najbardziej zderzamy się z egzotyczną i poruszającą wyobraźnię kulturą islamu. Nic dziwnego bo największy rozwój i rozkwit, miasto datuje na czas panowania tureckiego.
Najbardziej charakterystycznym miejscem Sarajewa jest muzułmańskie stare miasto czyli Bascarsija, trójkątny plac z chmarą gołębi i znaną z pocztówek studnią Sebilj na środku.
Dalszy spacer przebiega między sklepikami, targowiskami, wieżą zegarową i osmańskimi meczetami, z największym i najbardziej okazałym nie tylko w mieście ale i w całym kraju, Begova Dżamija. To na jego terenie znajduje się m.in. budowla-mauzoleum, gdzie w charakterystycznym grobowcu pochowany jest Gazi Husrev-bega, sułtański namiestnik, który przysłużył się miastu do tego stopnia, że mieszkańcy nadal uważają go niemal za świętego.

Naprzeciwko jednego z najładniejszych mostów, Latinska Cuprija (Most Łaciński) na rzece Miliackiej, znajduje się budynek, przed którym dokonano zamachu na Franciszka Ferdynanda Habsburga, arcyksięcia, następcę tronu Austro-Węgier, bratanka miłościwie im panującego cesarza Franciszka Józefa I. Uff... ;)

Niecałe dwa tygodnie wcześniej, bo 28 czerwca, miasto przypominało o swoim istnieniu, głośno obchodząc setną rocznicę tych wydarzeń.

Naszym punktem orientacyjnym jest katolicka katedra. Budowla wyróżnia się w okolicy swoim stylem i fasadą. Bośniacka katedra z dwiema wieżami i wielkim kolistym witrażem nad wejściem może przypominać słynną paryską Notre Dame.

Zrobiło się późne popołudnie, opuszczamy Sarajewo.
Nie mogę mówić o niezadowoleniu czy zawodzie, ale to jest kolejny raz kiedy opuszczam jakieś miejsce z uczuciem pewnego niedosytu. :? Ta świadomość podpowiada, że trzeba będzie wrócić tu kiedyś, lecz na dłużej, i nieco staranniej powęszyć po zakamarkach. :roll:

A’propos - „węszenia”... Sarajewskie bezdomne psy stały się trwałą częścią tego krajobrazu, tworząc tu już pewną atrakcją turystyczną. Lecz po ich wyglądzie, nie sądzę, żeby miały się dobrze. :(




Do Mostaru docieramy już po zmierzchu, ale nie przeszkadza nam to, żeby wybrać się tam gdzie wszyscy kierują pierwsze kroki, czyli - na Stary Most. Żeby zobaczyć i zapamiętać jak piękne jest to miejsce to trzeba przybyć tu jednak za dnia. Dopiero wtedy i przy słonecznej pogodzie, ma szansę zapaść nam w pamięć widok płynącej w głębokim korycie przez kamienne miasto, szmaragdowej Neretwy. :shock: My ten widok ciągle mamy w naszej pamięci. :bajer

Nocleg zaplanowaliśmy w nieodległym, bo oddalonym o niecałe 30 km. Medjugorje.





PS. Wrócę jeszcze na chwilę do Sarajewa i historii sprzed 100 lat bo wydaje mi się, że mogłem tu dokonać pewnego szokującego odkrycia. :shock: :?:

Otóż, musicie wiedzieć (ci co nie wiedzą), ;) że Franciszek Ferdynand nie chciał jechać do Sarajewa, przeczuwał, że jest to groźne dla niego i może się coś wydarzyć. :?: Lecz gubernator wojskowy Bośni, generał Oskar Potiorek, gorąco namawiał go do wizyty zapewniając, że książęcej parze nic nie grozi. W tym samym czasie austriacki urzędnik, oczyścił miasto z wojskowych.
Nawet władze Serbii wiedziały o przygotowywanym zamachu, ba... premier rządu znał nazwiska spiskowców na długo przed przyjazdem gości z Wiednia. :idea:

Krytycznego dnia odbyły się dwa zamachy na księcia. Pierwszy nieudany. Rzucony granat odbił się od płóciennego dachu samochodu raniąc jedynie gapiów i kilka osób ze świty. Do drugiego doszło kiedy Oskar Potiorek, kłamstwem skłonił sceptycznie nastawionego arcyksięcia do podróży tą samą drogą, ciasnymi uliczkami Sarajewa. Gawriło Princip, pewnie nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, tym razem już się nie zawahał. Pojawiła się nawet teoria, że za zamachem mógł stać sam Oskar Potiorek, szukający pretekstu do wybuchu wojny między Austrią a Serbią. :?

A teraz najważniejsze... :idea :?:

Oskar Potiorek miał polskie korzenie. :shock: :!: Jego przodkowie nosili nazwisko Pociorek i dopiero zgermanizowane przybrało brzmienie, Potiorek. O związkach bośniackiego urzędnika ze Śląskiem Cieszyńskim pisała ówczesna regionalna gazeta.

Wciąż szukam dalszych potwierdzeń tego faktu i jeśli je znajdę to... TAK ! :!: proszę Państwa... :!: trzeba będzie stawić czoła tej brutalnej prawdzie i przyznać, że po Franku Dolasie, vel Grzegorzu Brzęczyszczykiewiczu, naszym wybitnym polskim strategu wojskowym, :) to my rozpętaliśmy... :shock: i pierwszą wojnę światową.

No i jakoś tak mi wyszło, że nie wiem... śmiać się? ...czy nie za bardzo. :roll:




c.d.n.

Tadeusz - 2014-12-23, 21:21

Andrzejku, lubię czytać Twoje podróżnicze wspomnienia. Bardzo lubię. :)

Pisz. :spoko

Agostini - 2014-12-23, 21:22

kierunek Stare Miasto...
Agostini - 2014-12-23, 21:28

w Sarajewie c.d.
wbobowski - 2014-12-23, 21:30

Andrzejku :pifko poleciało za opis historii Sarajewa. To był po prostu... majstersztyk.
Agostini - 2014-12-23, 21:47

Moje dziewczyny tak gotują i smażą, że wyleciały mi bezpieczniki. :szeroki_usmiech


Tadeuszu, wbobo... nie no... Włodku, dzięki. :szeroki_usmiech



Miałem tu jeszcze kilka fotek nocnego Mostaru.

Jary70 - 2014-12-23, 22:10

Cholerka tyle roboty, a mnie wciągneło w twoją relację :spoko
Komplecik - 2014-12-23, 22:23

:spoko fajnie że piszesz, wspominam tegoroczne wakacje podobnymi ścieżkami.
Ps. wart uwagi jest park narodowy UNA w BiH. cichutko kameralnie pięknie.
:spoko

Frowyz - 2014-12-23, 22:57

Mostar nocą ładny... W Sarajewie widzieliście dużo więcej niż my... Ładna relacja - z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg...
Agostini - 2014-12-28, 17:53

wbobowski
wbobowski napisał/a:
Agostini napisał/a:
wbobowski napisał/a:
może chciałbyś porównać.

Porównywałem, Włodku, już dwa lata temu. Znam Twoją relację.
Ale chyba urwała się na tej Bośni. Czyż nie miała być jeszcze Chorwacja. ;)

Masz rację... i nie tylko Ty mi to wytykasz.
Ale teraz po 4 latach to chyba już trochę za późno, choć może przydałyby się namiary na fajne miejsca i przydomowy camping 20 km przed Dubrownikiem...
a dość trudny do znalezienia.
No i sam sobie, Włodku, swoją wątpliwość rozwiałeś. Oczywiście, że warto.

Nigdy nie jest za późno. Ale jeśli tak uważasz, to przezornie stworzono tu taki dział jak „Podróże sprzed lat”. ;)




jary70


jary70 napisał/a:
Cholerka tyle roboty, a mnie wciągneło w twoją relację
Jarku, czego jak czego, ale roboty do zrobienia to chyba nigdy nie zabraknie.

A że robota, powszechnie wiadomo, nie zając... Dlatego mój domek od dwóch tygodni stoi na zimowych kołach, a od wczoraj ma zimowe paliwo.
I mam zamiar je zużyć. ;)




Komplecik


Komplecik napisał/a:
Ps. wart uwagi jest park narodowy UNA w BiH. cichutko kameralnie pięknie.
Obejrzałem sobie. Masz rację, miejsce naprawdę warte zainteresowania. Również dla miłośników raftingu. I blisko chorwackich Plitvic.
Jakoś wcześniej nie zwróciło mojej uwagi. Witam Cię Komplecik. ;) :spoko

Wodospady są jeszcze wyższe niż Kravica, które tu za chwile obejrzysz.




Frowyz


Frowyz napisał/a:
Mostar nocą ładny... W Sarajewie widzieliście dużo więcej niż my... Ładna relacja - z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg...
W dzień jeszcze ładniejszy, widać to w Twojej relacji. ;)

Miło mi widzieć Cię tu Frowyz. :spoko
Sarajewo warto sobie częściej zaznaczać na trasie podróży na południe. I nie spieszyć się. Nie będzie to zmarnowany czas.

Agostini - 2014-12-28, 20:30

Jesteśmy już w Hercegowinie a dzień zaczynamy nas na obszernym parkingu na tyłach kościoła św. Jakuba w Medjugorje [N 43*11’25.7” E 17*40’43.6”]. To miejsce także znamy, byliśmy tu cztery lata temu.
Do 1981 roku nikt nie znał tej jeszcze w granicach Jugosławii, maleńkiej, a zamieszkiwanej wyłącznie przez Chorwatów wioski. Dziś zrobiło się tu gwarnie, można spotkać tłumy pielgrzymów, pojawiły się hotele i pensjonaty. Główna ulica została szczelnie wypełniona niezliczoną ilością sklepików z dewocjonaliami i pamiątkami. :roll:

Miejsce ma swoich wielu zwolenników jak i przeciwników.

W katolickim świecie stało się powszechnie znane, kiedy to na wzgórzu w nieodległym Bijakovici, Matka Boska ukazała się sześciorgu dzieciom, przekazując im orędzie pokoju dla świata.
Choć Watykan nigdy nie odniósł się oficjalnie do tych wizji, to dzięki nawróceniom, uzdrowieniom i powołaniom, wyrósł tu prawdziwy i żywy ośrodek pielgrzymkowy.

Podobno Jan Paweł II powiedział jednej z dziewczynek: „Gdybym nie był papieżem, na pewno pojechałbym do Medjugorje”. ;)

Najbardziej znaną z sześciorga dzieci, Vickę Ivanković , można podobno spotkać koło jej domu, kiedy to wita i pozdrawia przechodzących pielgrzymów. My nawet taką próbę spotkania podjęliśmy, ale niestety, bez sukcesu... A może pomyliliśmy domy? Spróbujemy następnym razem.

W odległości ok. 1,5 km od kościoła i naszego parkingu znajduje się wzgórze Brdo, miejsce objawień. Do błękitnego krzyża u podnóża wzniesienia, można dojechać kamperem. Oszczędzimy w ten sposób siły, które przydadzą się do dalszej wędrówki. Wejście na samą górę, choć nieodległe to dla posiadaczy nieodpowiedniego obuwia będzie karkołomne i niebezpieczne. Nie ma tam żadnej ścieżki i trzeba podchodzić po bardzo nierównych, niekiedy wyślizganych podeszwami butów, kamieniach.




Zaledwie kilkanaście kilometrów od Medjugorje, w okolicy miasta Ljubuśki znajduje się jedna z najciekawszych atrakcji przyrodniczych Hercegowiny. To Wodospady Kravica. Mamy je na kilkanaście minut jazdy w bok od naszej trasy.

Kampera pozostawiamy na dużym parkingu [N 43*09’31.4” E 17*36’29.2”], zabieramy ze sobą ręczniki, aparat fotograficzny i zarządzamy sobie chwile wolnego w podróży. 8-) Po pokonaniu asfaltowej ścieżki w dół, naszym oczom ukazuje się półkolisty ciąg kaskad wodnych. Wśród gęstej roślinności, olbrzymie masy wód rzeki Trebiżat spadają z wysokości 26-ciu metrów do sielankowego akwenu. :bajer
Jeśli ktoś ma ochotę, mogą one, zanim trafią do jeziora, spaść najpierw na naszą głowę. Choć woda jest zimna to uczucie jest bardzo przyjemne. 8-)

Agostini - 2014-12-28, 20:34

Wzgórze Podbrdo, często nazywane – Brdo.
Agostini - 2014-12-28, 20:44

Wodospady Kravica. :bajer
Agostini - 2014-12-28, 20:46

Teraz po pokonaniu jakichś górskich szczytów, przeprawiamy się przez niewielkie przejście graniczne i naszym oczom po raz pierwszy ukazuje się w oddali błękitny Adriatyk, cel naszej podróży.

DALMACJA - stanęła otworem... :)
...a że na pokładzie kampera wieziemy naszego nadmuchiwanego Titanic’a...
Więc jej wszystkie „dalmatinske drage luka” też:

:ok https://www.youtube.com/watch?v=aC0hZLOLFUs

Agostini - 2014-12-28, 20:52

Dojeżdżamy do Magistrali Adriatyckiej, popularnej Jadranki, a następnie do portowego Ploce. Tu w Kapitanacie portowym zaopatruję się w winietę morską (tak, tak!) :!: , robimy pierwsze niewielkie zakupy i drogą wzdłuż wybrzeża zmierzamy do Dvernika skąd odpływają promy na Hvar i Korculę.

Z premedytacją przepuszczamy dwa ostatnie promy, co gwarantuje nam darmowy postój w oczekiwaniu na poranną przeprawę.

Jest nieźle, ba... co ja gadam - :gwm wyśmienicie. :ok Mamy dużo czasu bo cały wieczór, możemy odpocząć, pospacerować, z przyjemnością posiedzieć na plażowej ławeczce przy promenadzie. ;) Jest jeszcze kolorowo, gwarno, słychać wiele razy głosy w języku polskim. ;)
Widoki, morze i ta letnia atmosfera chorwackiego nadmorskiego miasteczka przywołują miłe wspomnienia. Chce się żyć. :) A przecież wszystko jeszcze przed nami.

Wpatrując się w morze, długo sączę moje pierwsze Karlovacko i rozmyślam gdzie będziemy jutro o tej porze. Spoglądam z niepokojem na butelkę... :-/ oj jak mi szkoda zbyt szybko je skończyć. ;)
Na dziś to by było tyle. A teraz...
A teraz... I-dzie-my na jed-ne-go...

Och, przepraszam najmocniej... W czerwcu ożeniłem syna i jakoś tak mi jeszcze pozostało. :szeroki_usmiech

Będzie przerwa. Jedziemy gdzieś pokamperować zimowo.

PS.
No nie... To oczywiste, że nie ja go ożeniłem tylko on sam się ożenił. :)





c.d.n.

Komplecik - 2014-12-28, 21:40

:spoko czytam i czekam na cd.
Jeszcze tylko jeden wkręcik w twoją bardzo ciekawą relację, będą czytały tysiące ludzi i warto by skorzystali. ;)
Przejeżdżając z Medjugorie do Drvenika nieopodal wyżej przed Makarską, jest pięknie położony szczyt ((((Sv.Jure Biokovo)))) 24km serpentyn, panorama z niego jest przepiękna, na zachód przy dobrej pogodzie można zobaczyć Italię a patrząc na wschód głąb Chorwacji , jak kto woli my wyjechaliśmy skuterem 110 ;) ,kamperem się raczej nie da, jechały osobowe i rowery z dobrymi hamulcami.
:spoko

Agostini - 2014-12-28, 22:25

Dobrze dobrze, Komplecik. To nie wkręt. ;)

Wydaje się, że znasz nieźle okolicę.
Jeśli masz coś ciekawego to zupełnie nie mam nic przeciwko, wręcz przeciwnie. Może nawet jakieś foto? Będzie miło. ;)

martini44 - 2014-12-28, 23:40

Odpoczywaj zimowo i na maxa i szybko wracaj bezpiecznie by dokończyć relacje..... :bukiet:
Endi - 2014-12-29, 04:11

Agostini napisał/a:
Jest nieźle, ba... co ja gadam - :gwm wyśmienicie. :ok


Andrzeju ! cała przyjemność po naszej stronie.

Kolejne Karlovacko a już Ci nie zaszkodzi :ok jak widać :)

Szczęśliwego Nowego Roku :spoko

Santa - 2014-12-29, 19:44

Agostini napisał/a:
Teraz po pokonaniu jakichś górskich szczytów, przeprawiamy się przez niewielkie przejście graniczne i naszym oczom po raz pierwszy ukazuje się w oddali błękitny Adriatyk, cel naszej podróży.

DALMACJA - stanęła otworem...
:) ...

:ok https://www.youtube.com/watch?v=aC0hZLOLFUs



I w tym momencie "złapałam klimat" Waszej podróży :szeroki_usmiech

Przypomniały mi się nasze - sama nie wiem dlaczego - zapomniane wyjazdy do Chorwacji, godziny spędzone na Cropli w czasach przedcamperteamowych, przehulane do rana Krakowskie Spotkania Cromaniaków - przy muzyce, której nie można się oprzeć :lol:

Tak, tak - nie zawsze byłam "niezlotowa" :lol:

Z dedykacją dla Basi, której jeszcze w tej relacji nie pokazałeś i dla lekkości "pióra" :szeroki_usmiech

https://www.youtube.com/watch?v=_2yn0-07pio


Choć "pióro" najlepiej się wyostrza przy niskoprocentowym, bursztynowym, z pianką... :pifko

Agostini - 2015-01-18, 22:02

martini44


martini44 napisał/a:
Odpoczywaj zimowo i na maxa i szybko wracaj bezpiecznie by dokończyć relacje.....

Na początku poczyniłem tu pewne deklaracje więc wycofywać się z nich nie wypada i nie mam też zamiaru.

Od zimowego wyjazdu trochę czasu minęło, więc myślę sobie: - trzeba relację posunąć do przodu, bo obecnie, w tygodniu nie będzie na to szans. Już nawet pierwsze zdania zacząłem sklecać, a tu nagle skupienie i plan w głowie przerywa:

- Andrzej! Oooooobiad! :!:

Spróbowałem jeszcze później... niestety... wena, przepadła. :evil: ... :szeroki_usmiech


Ciąg dalszy, oczywiście będzie. Proszę jedynie o cierpliwość. ;)




Endi


Endi napisał/a:
Kolejne Karlovacko a już Ci nie zaszkodzi...

A jużci, a jużci. :)

Wszystkiego dobrego Endi, wspaniałych podróży (szczególnie tej skandynawskiej) w Nowym Roku.
Witaj i dzięki, Andrzeju. ;)




Santa


Santa napisał/a:
Przypomniały mi się nasze - sama nie wiem dlaczego - zapomniane wyjazdy do Chorwacji...

Od tej Chorwacji to chyba wielu z nas zaczynało pierwsze zagraniczne, prawdziwie urlopowe wyjazdy. Była piękna i urzekająca, ale przecież nadal taka jest. A że stała się nie tania i komercyjna? Nie dziwmy się, inni też by to wykorzystali gdyby mieli podobne warunki.
Obecnie, kiedy koszty podróży dla nas, użytkowników naszych dużych aut, są największe, niewielka odległość te koszty rekompensuje.
Santa napisał/a:
Tak, tak - nie zawsze byłam "niezlotowa" :lol:

A tego to bym nie powiedział, zauważam w takim razie zmiany.
Chyba jednak znowu jesteś, Santo, trochę „zlotowa”. ;) Z czego bardzo cieszymy się. ;)
Dzięki za bursztynowe i „mandolinę”... Ładne. Naprawdę.

KrzySówka - 2015-01-19, 09:07

Czekamy na ciąg dalszy tej wspaniałej relacji oczywiście z tymi cudnymi zdjęciami. Pozdrawiamy :spoko
jury - 2015-01-19, 13:39

Moja ukochana Chorwacja.
Dziękuję za wspaniałą relację i proszę o więcej

Agostini - 2015-03-14, 23:08

Już dłużej nie mogę patrzeć jak ta moja relacja pokrywa się coraz większą warstwą kurzu. Postanowiłem coś z tym zrobić.

KrzySówka, jury, witam Was, :spoko mam nadzieję, że nadal tu jesteście. Dziękuję za wpisy i cierpliwość. ;)

Zaraz coś tu wkleimy.

Agostini - 2015-03-14, 23:27

Trochę tu mnie nie było, więc przypomnę...

Po przyjemnym wieczorze w Dverniku, dzisiaj przeprawiamy się na Hvar. Jedziemy tam dla głównej atrakcji Chorwacji – wybrzeża Adriatyku. Wczoraj mieliśmy przedsmak, poznaliśmy już jakieś 500 metrów i wiemy, że to jest to, o co nam chodziło. A przecież mają tu tego towaru blisko 6 tys. km. :bajer

Podoba nam się tu więcej rzeczy. Piwo sprzedają w dwulitrowych butelkach, a gałka lodów jest wielkości naszych trzech. :shock: Każdy ma tu swoje preferencje :-P więc zgodnie i z radością równocześnie obwieszczamy... Ooo tak! :!: W takim kraju to my chcielibyśmy żyć.
No dobrze... niech już będzie i tak: chociaż dwa i pół tygodnia pomieszkać. ;)


Wyspę widać wyraźnie z lądu, to tylko ok. 6 km.
Po dwóch, trzech kwadransach dobijamy do Sucuraju, niewielkiego portu, do którego dopływa większość promów z kontynentu.

Jesteśmy już na Hvarze, lawendowej wyspie, obszarze Chorwacji z największą ilością słonecznych dni w roku... :ok Ale ale, kto to napisał? :evil: :?: Pogoda już od rana nie nastrajała optymistycznie, a teraz, ledwie wyjeżdżamy z promu, a tu rozpętuje się prawdziwa ulewa z porywistym wiatrem i gradem w kulminacyjnym momencie. Hvar jest wyjątkowo podłużną wyspą, więc te badania, ani chybi, :chytry prowadzone były na tym drugim końcu, w którym akurat mamy zamiar się rozlokować.

Za to dodatkowych mocnych wrażeń dostarcza nam teraz wąska, kręta, z niezabezpieczonymi pionowymi urwiskami droga. To też jest symbol Hvaru. Oni nawet ukuli tu sobie takie złorzeczenie: „obyś zginął na drogach Hvaru”. :( A my tą drogą i na dodatek w takim momencie musimy teraz się przemieszczać. Asekuracyjnie, każdy chce jechać bliżej środka jezdni i na zakrętach niekiedy zmuszani jesteśmy do zatrzymania się w celu bezpiecznego minięcia się z samochodem z naprzeciwka. :? Z promu wypuszczono nas jako pierwszych, więc w lusterku wstecznym widzę jak cały czas ciągnę za sobą kawalkadę osobówek. Wycieraczki pracują na drugim biegu a ja z nosem przy szybie wypatruję jakiejś zatoczki, w której moglibyśmy na chwilę zatrzymać się. :roll: W końcu trafiamy na jakieś szersze rozwidlenie dróg i...Uff... z ulgą mogę zjechać na bok i przepuścić te wszystkie samochody, być może unikając wypowiadania również pod naszym adresem tego chorwackiego przekleństwa. :( :)


Zadanie na dzisiejszy dzień to zlokalizować i zająć dogodną bazę pobytową. Pierwszy z wynotowanych kempingów znajduje się dwa kilometry przed Jelsą. Podróżująca ze mną Komisja Sanitarno-Epidemiologiczna :kwiatek2 określa stan jako przyzwoity. ;) Mnie też się podoba, ale jedziemy dalej. Spędzimy tu więcej dni więc chcemy obejrzeć wszystkie. Bez mała już w mieście są jeszcze dwa kempingi, lecz na wysokim brzegu, kaskadowo położone i po schodkach do morza. :-/ Odpadają. :?

A teraz bardzo proszę osoby niepełnoletnie i wrażliwe na piękno, o nie czytanie poniższego tekstu i od razu przejście do następnego dużego akapitu. :shock: :?:



Kolejny w spisie kemping o intrygującej nazwie „Nudist” 8-) znajduje się w okolicy Vrbovskiej. To następna po drodze miejscowość. Fajnie byłoby tu zahaczyć się bo ma świetną lokalizację, na wprost małej wysepki Zecevo, za którą w prostej linii mamy Bol na Braćiu. Jedziemy.

Kampera pozostawiamy przed bramą wjazdową, a chwilę później dowiadujemy się w recepcji o wolnych miejscach i cenie. Warunki zadowalające, co nas cieszy, więc pytamy czy możemy rzucić okiem jak jest w środku. Oczywiście z tym też nie ma problemu. Wobec tego idziemy wysondować wszystko na własne oczy. :roll:

Pierwsze wrażenie pozytywne, jest dość przestronnie, bezpośredni dostęp do morza. Widać namioty, przyczepy, widzimy nawet na polskich numerach kampera. :idea: :) Pewnym krokiem zmierzamy w jego kierunku bo może to ktoś z naszych, a jeśli nie, to i tak, porozmawiać ze swojakiem zawsze jest miło i najwiarygodniej. Kiedy jesteśmy już w zasięgu głosu, z kamperka owego, wchodzi golusieńki jak święty turecki jego właściciel... :shock: a za nim w taki samym stroju (czyli bez stroju) pewnie szanowna małżonka. :shock: :oops: Tak jesteśmy zaskoczeni, że na ułamek sekundy stajemy jak wryci... w tej samej jeszcze sekundzie instynktownie odwracamy głowy i nie zmniejszając tempa kroku, nie chcąc zdradzać zamiarów, łukiem omijamy to roznegliżowane towarzystwo. :-/ Ale sytuacja się nie polepsza bo wzrokiem teraz ogarniamy, że tu, o zgrozo... wszyscy, mali i duzi, paradują jakby Pan Bóg ich dopiero co stworzył. :shock: I jakoś nie wygląda to efekciarsko. :? Gdzie my trafiliśmy?! :( :?:

O NIE! :!: Jak ominąć panią, która z koszykiem pełnym naczyń zmierza pewnie ze zmywalni.
Nie nie, nie powinienem opisywać już żadnych innych obrazów, ani powierzchowności pozostałych mieszkańców obojgu płci... ich średniej wieku, wagi. :?
Ech... Z koszmarami sennymi uporałem się, już nie zrywam się z krzykiem z łóżka, ale blizna na wrażliwej psychice pozostanie chyba na zawsze. :(
:szeroki_usmiech
Mówię Wam... Nie jedźcie tam! :!: A jeśli już, to żeby później nie było, że nie ostrzegłem. :)

Chorwacja zaliczana jest do jednych z najbardziej przyjaznych naturystom krajów i tak prawdę mówiąc, to przeciwko tym golasom, to ja nic nie mam. Ale może tak na plażowym piaseczku, na zacisznych skałkach? Jeśli tak lubią, to czemu nie. Lecz żeby po „mieście” tak paradować... Bez niczego? :?:
Racja... :gwm przecież to ich miasto. :)




Nie zrażeni tym niepowodzeniem kontynuujemy objazdówkę. Kemping w Starim Gradzie, tak jak przypuszczaliśmy, nie jest w bezpośrednim sąsiedztwie z zatoką, ale dla porządku zaglądamy i tu.
Na liście mam jeszcze dwa miejsca do sprawdzenia. Jesteśmy już na północno-zachodnich krańcach wyspy. Po rozległym terenie kempingu „Vira”, pan z recepcji obwozi nas Melexem wskazując wolne stanowiska do wyboru. Zaletą miejsca jest długi i szeroki slip, wadą to odosobnione kaskadowe parcele z ograniczonym przez porośnięty drzewami stok widokiem na morze. :-/

Droga do Milnej prowadzi przez miasto Hvar odsłaniając: zabytki górujące nad miastem, Piekielne Wyspy i jak z obrazka zatoczki z wszechobecną roślinnością śródziemnomorską. Trudno nie zgodzić się z tym, że Hvar nazywają chorwacką Maderą. :bajer

Niedobrze... kemping, mój faworyt do morskich wycieczek, położony jest w trudnym, nierównym terenie na zboczu porośniętym dość gęsto drzewami. :? Codzienne wodowanie nielekkiego pontonu będzie raczej niemożliwe i musi pozostawać na wodzie, lub w widocznej z góry odległej przystani. Lokalizacja do pływania jest znakomita, ale miejsce dość głośne, o dużym ruchu i do ustawienia dużego kampera niełatwe. Ale oczywiście możliwe. Ciągle mam nadzieję, że będziemy mieli towarzystwo i muszę pamiętać choćby o Marku, który podróżować ma z przyczepką. Ten trudny dla mnie orzech do zgryzienia pomaga rozwikłać jednak głos rozsądku (żona?), ;) który podpowiada o wyborze ładnego, spokojnego i wymarzonego do wakacyjnego odpoczynku kempingu koło Jelsy. W takim razie wracamy. Byliśmy, widzieliśmy, zawsze możemy jeszcze tu wrócić.

Agostini - 2015-03-14, 23:31

Oznaczony trzema gwiazdkami kemping „Grebisce” [N 43*09’33,0” E 16*42’39,5”] nad zatoczką o tej samej nazwie umiejscowiony jest, teraz kiedy jedziemy od Hvaru, dwa kilometry za Jelsą.

Od tej chwili, kiedy kamperek już stoi na swoim wyznaczonym miejscu, a my jesteśmy po rekonesansie, :roll: zdajemy sobie sprawę jak sympatyczne jest to miejsce. Jest tu ładnie, spokojnie i wszystko czego nam potrzeba. Nie ma wprawdzie slipu, ale ponton da się „na raty” zwodować i wśród innych, będzie bezpiecznie bujał się na wodzie w kempingowej zatoczce. :bajer


Biegam teraz wokół kampera, pośpiesznie wbijam śledzie od pasa sztormowego zabezpieczającego markizę przed wiatrem, rozkładam stolik, krzesełka i rozpakowuję cały ten nasz wypoczynkowy dobytek...

- Spokojnie..! :shock: :!: Gdzie ty się tak spieszysz?! :?: - z dezaprobatą woła do mnie Basia.

- Jak to gdzie!? :?: :!: Jak tylko uporam się z tym wszystkim to od razu będziemy mogli zacząć tą naszą Wieeelką Nuuuudę. :)





c.d.n.

Agostini - 2015-03-14, 23:35

Kempingu c.d.
wbobowski - 2015-03-15, 01:28

Agostini napisał/a:
DSC07150.JPG
Właśnie tak.


Andrzejku, czy Twój to może ten z daszkiem na powyższym zdjęciu :?:

SlawekEwa - 2015-03-15, 08:28

Agostini napisał/a:
kemping o intrygującej nazwie „Nudist” znajduje się w okolicy Vrbovskiej.

Dziwi mnie zaskoczenie jakiego doznaliście na kempingu o tak wymownej nazwie :bajer

KrzySówka - 2015-03-15, 11:53

,,Agostini" NO NARESZCIE doczekaliśmy się na ciąg dalszy. Pozdrawiamy :spoko :spoko :spoko
KrzySówka - 2015-03-16, 13:21

Znowu przerwa .Mam nadzieję ,że nie tak długa jak poprzednia.Agostini pisz-plissss :gwm
Agostini - 2015-03-20, 21:10

wbobowski


wbobowski napisał/a:
Andrzejku, czy Twój to może ten z daszkiem...



Tak Włodku, to nasz pontonik.
Będzie go więcej tu widać, bo spędzaliśmy na nim sporo czasu.
Przecież przy jego pomocy miał zrealizować się cel naszych wakacji. :bajer




SławekEwa


SławekEwa napisał/a:
Dziwi mnie zaskoczenie jakiego doznaliście na kempingu o tak wymownej nazwie



Nie tylko nazwa, ale i FKK, oznaczenie kempingu, sugerowało do kogo należy i czego można było się spodziewać. Jednak na takim kempingu nigdy nie byliśmy.
Jego korzystna lokalizacja, mnie tam zawiodła.

Sławku... założę się, że i bez tej podpowiedzi wiesz, że nie należy traktować tu wszystkiego tak bardzo, bardzo poważnie. ;)

Niemniej, te, i inne opisy zawsze oparte są na faktach i w wyobraźni mogą rodzić się drastyczne sceny. :)




KrzySówka


Cieszę się że mam nadal wiernych czytelników. ;)


KrzySówka napisał/a:
Znowu przerwa .Mam nadzieję ,że nie tak długa jak poprzednia.



Choć mam huk roboty to staram się. Nie, tak długa nie będzie. ;)

Agostini - 2015-03-20, 21:26

Następujące teraz dni są do siebie podobne, więc każdego po kolei nie będę opisywał. Nie chcę, by ta nasza wakacyjna nuuuda udzieliła się także tu czytelnikom. Ograniczę się do pokazania poznanej okolicy i niektórych odsłon z naszym udziałem. 8-)


Większość miejscowości Hvaru leży przy głównej drodze biegnącej wzdłuż długiej, wąskiej wyspy. W przeciwieństwie do skalistego południa, północne wybrzeże, na którym znajduje się nasz kemping jest łagodniejsze, porośnięte lasami, dziesiątkami poletek oliwek, fig i lawendy. Zapach tej ostatniej aromatycznie czuć tu prawie na każdym kroku. Spotkać ją można wszędzie, :kwiatek rośnie przy drodze, u nas na kempingu i w różnych postaciach eksponowana jest na straganach z pamiątkami.
W czyściutkich kempingowych toaletach, ktoś wykłada na półeczkach pod lustrami po kilka gałązek, a ustawione w rządku odświeżacze powietrza są o zapachu... nie trudno zgadnąć - lawendowym.

Jednym słowem, natura i obsługa kampingu zadbała o to abyśmy czuli, że jesteśmy naprawdę na lawendowej wyspie. :ok :bajer

Endi - 2015-03-20, 21:29

Cytat:
Sławku... założę się, że i bez tej podpowiedzi wiesz, że nie należy traktować tu wszystkiego tak bardzo, bardzo poważnie.


I na tej podstawie w tę realcje, ze swoimi uwagami najlepiej nie wtrancaj się - już do końca.

Agostini - 2015-03-20, 21:34

Pierwsze dni to rozpoznawanie terenu i kształtowanie planu pobytu. Założenie jest, by nie był zbyt skomplikowany.
Choć dni są do siebie podobne to wcale nie bezbarwne. Codziennie rano mamy zamiar trochę się ponudzić... :spioch lecz nie za długo... bo mimo wszystko, głodni wrażeń i przygody chcemy korzystać z głównych atutów miejsca, do którego przybyliśmy. :surf:

Agostini - 2015-03-20, 21:51

Chorwacja ma wiele do zaoferowania pod względem przyrodniczym, zabytków z różnych okresów, to wreszcie ciepłe czyste morze, piękne plaże i poutykane malownicze zatoczki w urozmaiconym wybrzeżu. :bajer
Tak więc około południa wypływamy pontonem realizując ambitny plan pod tytułem - "Gdzie nas tu jeszcze nie było".
Świat w Chorwacji widziany z wody i spod wody jest urzekający, kolorowy i samo pływanie w tej scenerii to już wielka przyjemności. 8-)

Czas na wodzie zaczynamy zawsze od odwiedzin „przejazdem” portu w Jelsie. Tam uzupełniamy zaopatrzenie na najbliższe godziny, przeznaczamy trochę czasu na przyglądanie się od tej strony miastu, portowemu życiu... na pyszne lody. ;) Gdzie są najlepsze, zawsze i szybko można dowiedzieć się dzięki ekspertowi, :kwiatek2 który towarzyszy mi od lat w podróżach.
A’propos lodów... uprzejmy i wesoły pan z lodziarni zanim nas poznał, od razu zabawnie zwrócił się do nas po polsku. :shock: ;) Najpierw myślałem, że stojąc za swoją ladą dostrzega moją banderkę gdy cumujemy przy nabrzeżu. Lecz innym razem zauważyłem, że tak samo bezbłędnie rozszyfrowuje Czechów, a kiedy indziej grupę Rosjan. ;)

W okolicy nie trudno odnaleźć wiele urokliwych, doskonałych do zatrzymania się zatoczek z kryształową wodą, ale najczęściej na dłuższy postój płyniemy do brzegów niewielkiej wysepki Zecewo.
Można by ją uznać za moją wyspę Robinsona, ale niestety... :( zwykle jest już zajęta. :evil: Upodobali ją sobie również niemieccy amatorzy nie pozostawiającej kontrastów na ciele, równej opalenizny. :) Przypływają tu z całymi rodzinami różnymi łódkami, niewielkimi pontonikami lub popularnymi pompowanymi kajakami-kanu.


A tak na marginesie... Myślę, że w tych Niemczech, też musi rosnąć jakieś zioło, :palacz :) skoro tak bez skrępowania i swobodnie się zachowują.
:szeroki_usmiech


No dobrze... nie ma co tu więcej gadać, kiedy można to pokazać. :ok :bajer




c.d.n.

Agostini - 2015-03-20, 22:03

Posileni – zaopatrzeni...
KrzySówka - 2015-03-21, 09:17

I to jest to :szeroki_usmiech Dziękuje za cd. :ok
AGAiPIOTR - 2015-03-21, 09:52

nareszcie bo :kawka: mi wystygła ... :szeroki_usmiech
Agostini - 2015-03-24, 21:46

Endi, brams, KrzySówka

:bukiet:




AGAiPIOTR

AGAiPIOTR napisał/a:
nareszcie bo :kawka: mi wystygła ...

Tak, wiem... przy tempie mojej relacji to kawę dobrze jest mieć w termosie. ;)


Nigdy nie wiem, czy to Agnieszka czy Piotrek.

Hmm... stawiam na Agę. :kwiatki: :)

Agostini - 2015-03-24, 21:56

Do wczesnego popołudnia, jak już można było zauważyć, czas spędzamy głównie na wodzie włócząc się wzdłuż brzegów w poszukiwaniu ciekawostek na lądzie jak i pod powierzchnią wody.
Po powrocie do bazy dalszy rozkład dnia wygląda mniej więcej tak: jest czas wolny, kółko zainteresowań, później obiad, leżakowanie, a po nim kąpiel i pływanie w przykempingowej zatoce. ;)

Po południu wskakujemy na skuterka robiąc sobie przejażdżkę po okolicy. Dzień kończymy prawie zawsze wieczorem w Jelsie.

To urocze, bardzo czyste i miłe dla oka miasteczko, które zagnieździło się w jednaj z zatok na północnym wybrzeżu. Nie ma tu atmosfery głośnego kurortu. Okolica jest zaciszna, ukwiecona, a gęste sosnowe lasy na przemian z wielkimi blokami skalnymi spadającymi prosto do morza, to jej odleglejszy pejzaż. Miejscowość przyciąga też turystów podmiejskimi kąpieliskami i żwirowymi plażami.

Z naszego kempingu prowadzi wąska wyłączona z ruchu samochodowego droga wzdłuż wybrzeża. W trakcie tej dwukilometrowej wędrówki natkniemy się na dwa niewielkie kempingi usytuowane na wysokim brzegu.

Agostini - 2015-03-24, 21:59

Słynną, mrożącą krew w żyłach drogę Sucuraj – Jelsa, z czasem zastąpi nowo budowana trasa.
Agostini - 2015-03-24, 22:10

W samym mieście nie ma jakichś spektakularnych zabytków, ale rekompensuje to niewymyślny, powiedziałbym idylliczny wizerunek miasteczka i spokojna przyjazna turystom atmosfera. Centralny plac św. Jana (Trg sv. Ivana) w okolicy portowego nabrzeża otaczają wąskie kamienne uliczki z renesansową architekturą zabudowań. :bajer

Co wieczór w mieście coś nowego się dzieje, więc gości tu nie brakuje. Widać, że Jelsa, podobnie z resztą jak inne miejscowości, wyraźnie postawiła na turystykę. Jako ciekawostkę podam, że mieszkańcy Jelsy w 1913 r. wydali i wydrukowali pierwszy w języku chorwackim, zaopatrzony w ilustracje przewodnik turystyczny.

Jeśli ktoś znalazł się w miasteczku i zmęczył go upał, schronienie może dać mu park Perivoj uważany za jeden z najładniejszych w Dalmacji. Wśród topoli, palm i zadbanych alejek przebiega kanał wodny, pozostałość po podmokłym terenie, który osuszono na potrzebę budowy portowego nabrzeża w 1830 roku.

Lato nawet tu nie trwa cały rok, dlatego na dochód narodowy swojego pięknego kraju intensywnie pracują tu wszyscy, zwykli mieszkańcy jak i służby państwowe. :roll: A przekonać się o tym mieliśmy okazję na własnej skórze, i to już wkrótce. :idea: :?:
Dla rzetelności relacji i ku przestrodze, wspomnę także i o tym. Musimy tylko poczekać na przyjazd Krysi i Marka, którzy właśnie informują nas przez telefon, że są już w drodze.

Agostini - 2015-03-24, 22:16

Z życia Jelsy...
Agostini - 2015-03-24, 22:18

Park Perivoj. :bajer
Agostini - 2015-03-24, 22:21

Odrobina historii Hvaru...

Kiedy w 384 r. p.n.e. w Tracji rodził się Arystoteles, Grecy z Paros na Morzu Egejskim przypłynęli tu swoimi łodziami (to oczywiste, przecież jesteśmy na wyspie) ;) i założyli miasto nazywając je Pharos (Faros?), którą to nazwę z czasem przejęła cała wyspa. Po greckich żeglarzach, z atakami różnych plemion od strony lądu i piratów z morza, musieli zmagać się Ilirowie. Z tego kłopotu wybawili ich aż do VII w. znacznie lepiej radzący sobie z tym Rzymianie. Na wyspę w dalszej kolejności przybywają: Wenecjanie, Napoleon, później Habsburgowie, na krótko Włosi i wreszcie żyjący na przełomie XX i XXI wieku, my. ;)

Tym najstarszym na wyspie miastem, o którym wyżej mowa, jest Stari Grad, oddalony zaledwie kilkanaście kilometrów od naszego obozowiska. Przybycie tu od strony zatoki byłoby zbyt wyczerpujące, bo konieczność opłynięcia dużego półwyspu znacząco wydłużyłaby w czasie taką ekspedycję. Za to dla mojego Valentino Rossi (skuterek) to niewiele ponad kwadrans drogi, więc nie może być, by nas i tam nie widziano. Jedno z popołudni z przyjemnością poświęcamy na to historyczne centrum Hvaru. :bajer

Miejscowość ulokowała się na końcu długiej na sześć kilometrów fiordowej zatoki.
Pierwsze minuty obserwacji pozostawiają wrażenie, że miasto nie ma tak przyjaznego wizerunku jak jego południowy sąsiad, nasza Jelsa. :roll: Niemniej spacer bez przewodnika w ręku po tych kamiennych uliczkach i oglądanie starych zabytkowych domów, ich detali i zakamarków, też może być poznawcze i bardzo przyjemne. ;)
Co daje się od razu zauważyć to to, że czuć tu ducha dawnych czasów. Z tego powodu cała przestrzeń ma również wyjątkową wartość turystyczną. Właśnie ten panujący spokój i bezruch w labiryncie uliczek starego miasta otaczającego kolistą przystań, zapamiętaliśmy najbardziej.

Podzielona jeszcze przez Greków na równe prostokątne działki okoliczna dolina, nazywana Starogradzkim polem, została wpisana na listę UNESCO jako przykład starożytnego projektu budowlanego i najlepiej zachowanej parcelacji w basenie Morza Śródziemnego.



c.d.n.

Agostini - 2015-03-24, 22:26

Uliczką w Starim Gradzie... :bajer
Pawcio - 2015-03-25, 07:33

Agostini napisał/a:
...i to co ma pod „maską”.
Bez gwiazdy i tu nie ma jazdy?

To stara prawda dotycząca nawet kruszarek :szeroki_usmiech
Tak, tak.. jadę z Wami Andrzeju, może troszkę incognitus, ale jadę :spoko

KrzySówka - 2015-03-25, 12:17

Superrrr.Nie wiem kto tak fajnie pisze więc aby nikt nie był pokrzywdzony :kwiatki: :pifko :diabelski_usmiech
tom-cio - 2015-03-25, 17:05

gratuluje pieknej relacji.I odwagi ,bo droge z Sucuraja w kierunku Hvaru to i osobowka ciezko przejechac,mijalem sie na zakrecie z autobusem tam,to ciekawie nie bylo.Na tym zakrecie,co dajesz zdjecie,na dole lezy roztrzaskany mercedes.Zdjecia przepiekne,relacja rowniez,czuje jakbym tam byl powtornie.I pytanko jeszcze -czy na taki pontonik trzeba miec uprawnienia motorowodniaka? :spoko
Agostini - 2015-03-27, 22:28

Pawcio
Pawcio napisał/a:
Tak, tak.. jadę z Wami Andrzeju, może troszkę incognitus, ale jadę


Ciężarówki, koparki, wielkie ładowarki, kruszarki... coś mi się wydaje, że wiem, czym mogę Pawcia wywołać. :)
Pozdrawiam. ;)




KrzySówka

KrzySówka napisał/a:
Nie wiem kto tak fajnie pisze...


Jak to, kto? :shock: :?: Czyżby co innego mi się wyświetlało? :roll:

Chyba, że chodzi o wpisujących się tu forumowiczów. Aaa... to fakt. :)




tom-cio

tom-cio napisał/a:
...droge z Sucuraja w kierunku Hvaru to i osobowka ciezko przejechac...


Droga rzeczywiście jest niebezpieczna i można ją ominąć przypływając promem do Hvaru (miasta), ale to dłuższa przeprawa i cóż... nie dająca nam szans zmierzyć się z jedną z najbardziej znanych dróg w całej Chorwacji.

tom-cio napisał/a:
I pytanko jeszcze -czy na taki pontonik trzeba miec uprawnienia motorowodniaka?


Tak, na taki pontonik, niestety, trzeba mieć uprawnienia. Choć to nie sam pontonik o tym decyduje, lecz silnik, który go napędza. Jeśli jest o mocy większej niż 10 kW (13KM) musisz posiadać uprawnienia sternika motorowodnego. Do niedawna istniał podział na „młodszego” i „starszego”, obecnie oba uprawnienia zrównano. Mówimy o Polsce.

Jeśli mogę to zachęcam Cię, bo wielu z nas ma mniejsze, nie wymagające uprawnień zestawy i na wodzie też świetnie sobie radzą.
Taki zestawik naszego Kolegi, wkrótce będzie można tu zobaczyć.

W Chorwacji, teoretycznie na każdy przywieziony ze sobą trzeba mieć uprawnienia, lecz podczas kontroli sprawdzą przede wszystkim, czy kupiłeś winietę. Wiadomo o co chodzi...

Agostini - 2015-03-27, 22:46

Choć kemping nie jest w stu procentach zapełniony, to i tak od kilku dni czuwam, aby miejsce obok nas było wolne. Dzisiaj przyjeżdżają Krysia i Marek. :hello

Będą potrzebowali trochę więcej przestrzeni bo ich kamper powiększony został o ciągniętą przyczepkę wypełniona sprzętem, który ma nam jeszcze bardziej umilić pobyt. Ale już sama ich obecność jest dla nas radością, bo to towarzysze w podróży i nie tylko, zgodni i o podobnych do naszych upodobaniach i zwyczajach. :aniolek :aniolek
:)

Jeśli mówimy już o sąsiedztwie, to po drugiej stronie mamy niemiecką rodzinę. Z 10-cio letnim synkiem mieszkają pod dużym namiotem. Nawiasem mówiąc, to zdecydowana większość mieszkańców kempingu to również obywatele Niemiec.
Nasi najbliżsi sąsiedzi, przyjechali tu na miesięczne wakacje dostawczym crafterem, także, ciągnąc za sobą towarową przyczepkę.
Codziennie rano wymieniamy między sobą zwyczajowe krótkie uprzejmości i generalnie, dali nam się poznać jako bardzo sympatyczni ludzie. ;) Ale też jako... bałaganiarze. :-/ Jak nie Niemcy. :shock: Ich sprzęty i przedmioty ciągle są w około porozrzucane i ogólnie w ich obejściu panuje zawsze widoczny nieład.

Noo... słowo -„zawsze”, byłoby pewną nieuczciwością. Sytuacja wyraźnie zmieniła się na lepsze, od dnia kiedy przyjechał Marek i ustawił się swoim zestawem obok nas. Od tamtej chwili dało się u nich zauważyć większą dbałość własne otoczenie. :bajer :)

Agostini - 2015-03-27, 22:57

Jesteśmy tu już od kilku dni i co ciekawego do tej pory poznaliśmy, mamy zamiar pokazać teraz Sówkom.
Chcemy im udowodnić, że na tej najbardziej pachnącej chorwackiej wyspie, wśród pięknej przyrody i przyjaznej atmosfery nadmorskiego miasteczka znajdą tu i oni chwile do spędzenia niezapomnianego urlopu. :bajer
Słowa musiały być prorocze, bo za sprawą następnego dnia, pewne zdarzenie stało się rzeczywiście... niezapomniane. :? Dla całej naszej czwórki.
Niestety... mało przyjemne zdarzenie. :(


Ale dziś jest miło i na krótko zabieram Was razem z Krysią i Markiem jeszcze raz do Jelsy. :bajer




c.d.n.

Agostini - 2015-03-27, 23:00

c.d.
Endi - 2015-03-28, 10:17

Andrzejku, tylko jedno zdjęcie ...dziękuję :bukiet:

Agostini napisał/a:
....Chcemy im udowodnić, że na tej najbardziej pachnącej chorwackiej wyspie, wśród pięknej przyrody ...

KrzySówka - 2015-03-28, 12:33

:brawo
Wojciechu - 2015-03-28, 12:56

Andrzej - jak zwykle - wojaże i zdjęcia znakomite :spoko
MILUŚ - 2015-03-28, 14:02

Oj .........Agostini ..........kusisz :nono ..........mamy zjeżdżoną Chorwacje wzdłuż ale coś czuje ,że musimy uzupełnić nasze doznania o wyspy :ok może jesienią na Hvar ? Kto wie ?
Tadeusz - 2015-03-28, 14:20

Andrzeju, nie wcinałem się w tę opowieść czekając wciąz dalszego ciągu i zastanawiając się jak rozwiniesz narrację. Twoje, tak jak Santy i innych kolegów wkładających w swoje opowieści odrobinę serca i emocji, opowieści przynoszą miłe chwile wytchnienia i doznania estetyczne, które koją i nastrajają optymistycznie.

Dziękuję.

Dziękuję za formę opowieści, za piękne zdjęcia i za umiejętność tworzenia ciepłej atmosfery w tym naszym sympatycznym kąciku.

Tobie serdeczne uściski przesyłam a Basi "ojcowskie" całusy.

:bukiet:

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2015-03-28, 22:14

A skąd się tam wziął nasz Puszek :?: :?: :?: :?: :kawka:
Agostini - 2015-03-30, 21:45

Endi


Widzę, Endi, że zapach hvarskiej lawendy też nie jest Wam obcy. Szczególnie wieczorową porą, podczas spaceru, pięknie wokół się rozchodzi.

Fajna fotka ze słonecznymi buziami. ;)
Jeśli masz więcej podobnych, to bardzo proszę, cała przyjemność po naszej stronie. :ok




KrzySówka

Pozdrawiam. :spoko




prof-os

Witaj Wojtku. :spoko




MILUŚ


MILUŚ napisał/a:
Oj .........Agostini ..........kusisz :nono .....
:szeroki_usmiech
...a to cieszę się. To pokuszę Cię jeszcze trochę bo warto. Witaj MILUŚ.


MILUŚ napisał/a:
...może jesienią na Hvar ? Kto wie ?

Jedź, oczywiście, ale może nie bardzo późną jesienią bo wtedy takie miejsca wyglądają zupełnie inaczej.

To niewątpliwa zaleta, okresu kiedy jest taniej, nie ma tłumu zwiedzających i problemu z zaparkowaniem. Ale jak zaczyna być zimno, wszystko pozamykane i całkiem ludzi brak, to też coś umyka. :? Poza kończącą się pogodą i ciepłą wodą, znika letnia, wakacyjna atmosfera. W niej cały urok wyjazdu. I tak jest nie tylko w Chorwacji. Tak będzie na całym południu... w Grecji, we Włoszech. :-/




Tadeusz


I cóż ja mogę powiedzieć...
Kilka razy przeczytałem to co Tadeusz napisał. Dlaczego? Bo kilka razy chciałem zrobić sobie przyjemność. ;)

Tadziu, dziękuję. :bukiet:




Zbigniew Muzyk

Zbigniew Muzyk napisał/a:
A skąd się tam wziął nasz Puszek :?: :?: :?: :?:


Wasz Puszek, Basiu, to taki trochę Puszek Okruszek, a ten to jakby monster.
No chyba, że ten kreteński klimat ma taki niezwykły wpływ na organizmy.

Za dwa tygodnie muszę dokładnie przyjrzeć się Muzykom. :)

Agostini - 2015-03-30, 22:42

Dzisiejsze wakacyjne założenie jest takie - to ma być „morski dzień".
Postanawiamy uderzyć na dość odległy północny cypel, gdyż z informacji naszego niemieckiego sąsiada wynika, że znajdziemy tam wiele ciekawych miejsc do ponurkowania. :bajer

Nasz rejs ku niezbadanym głębinom Jadranu zaczynamy jak zwykle przystankiem w Jelsie. Wpływamy do portu... WRÓĆ, :!: co ja znowu wygaduję... :?: :!: i nikt mnie nie poprawia... :(
W p ł y n ą ć do portu, to może łabędź, albo stadko kaczek. Rasowi marynarze do portu... :idea - w c h o d z ą. ;)
...A więc wchodzimy do portu, cumujemy przy nabrzeżu i zarządzamy chwilę wolnego czasu, tak aby każdy mógł załatwić swoje drobne potrzeby. Ktoś chce zrobić niewielkie zakupy, ktoś pobiec z kanisterkiem do stacji benzynowej, a ktoś może mieć ochotę na lody. Kto inny jeszcze, przysiądzie na ławeczce i odda się urokowi nowo przybyłych jachtów... przyglądając się na nich ludziom... egzotycznym niekiedy banderom i...
Halo! :!: halo! :!: Proszę się ocknąć! Wracamy do rzeczywistości... bo cel na dzisiaj jest ściśle określony i czas ruszać.

Płyniemy.

Mijamy wielkie znaki oznakowujące wejście do portu i z okrzykiem -„Witaj przygodo!”, całą naprzód ruszamy przed siebie.
Ja prowadzę i obieram kurs na wystający w morze widoczny w oddali cypel. Po jego ominięciu zaczniemy łagodnie skręcać w lewo i opływać wyspę. To najkrótsza droga do celu.

Płyniemy w szybkim ślizgu, obok siebie lub w kilwaterze jeden za drugim. Jest fantastycznie. 8-) I tylko od czasu do czasu, od piękniejszej części załogi mojego Sea Force One otrzymuję delikatne sugestie (czytaj polecenia), ;) że za bardzo trzęsie.
Odpowiedź w tych okolicznościach może być tylko jedna: :evil: -„jesteśmy na morzu, to nie cruiser, kochanie - musi trząść".

Nie po to półtora tysiąca kilometrów targam ćwierć tony sprzętu żebym teraz tu powłóczył. Prawda?
:)
Mijamy oddaloną od brzegu Zatokę Vrboską, następnie nieco bliżej, kemping golasów... i cypel który mamy okrążyć, jest już na wysokości burty. Wtem... słyszę głośne sygnały dźwiękowe nadawane z jachtu motorowego, który stoi na naszym kursie. :shock: :?: W pierwszej chwili jestem nieco zdezorientowany, bo odległość do niego jest znaczna i o ostrzeżenie przed kolizją na pewno tu nie chodzi. Odruchowo zwalniam, ale kursu nie zmieniam, bo i niby dlaczego. :roll: :?: Przybliżamy się i teraz na burcie łajby dostrzegam napis „KAPETANIJA „ (to jednostka Kapitanatu Portowego) i człowieka w mundurze, który przez megafon przywołuje nas do podpłynięcia.
Jeszcze nie wiem o co chodzi, ale coś mi przez głowę przemknęło, że może zbyt szybko płyniemy i czy nie istnieje tu chyba jakiś przepis o odległości takiego płynięcia od brzegu. :? O słuszności domysłu przekonuje wkrótce oficer, który już bez megafonu...
Teraz na nas tu pokrzykuje? :( :?:
Spokojnie, o co tyle hałasu? :?: -myślę sobie.
Mijają sekundy i... Oooj! :!: ...w dalszym ciągu myślę, i teraz już trochę racjonalniej i... :shock: I coś mi się wydaje, że właśnie dostajemy solidną reprymendę. :(

Nie wiem co tam jeszcze krzyczał, ale Basia mówiła mi później, że pod naszym adresem często padało słowo „crazy”. Może i tak było, tych słów nie pamiętam. Pamiętam za to, że w mojej głowie utrwalały się wtedy jedynie liczebniki - 300 metrów i 1500 kuna. Szczególnie ten drugi. :shock:

Tłumaczenie, że nie wiedzieliśmy, że przecież do brzegu nie było tak blisko, nie robią na nich wrażenia. :-/ Za to na nas coraz większe wrażenie zaczyna robić to 1500 kuna (ok. 800,-PLN) – :shock: :( mandat którym chcą nas ukarać.

Sytuacja zaczyna być groźna, bo gęste tłumaczenia i zapewnienia z naszej strony w ogóle nie skutkują. To, że nie mamy przy sobie takich pieniędzy, też nic nie daje. Zatrzymują nasze dokumenty i mamy płynąć za nimi na kemping.
Teraz widzę, że mają tu jeszcze jednych aresztantów. To Czesi z naszego kempingu. Płyną w cztery osoby na pontonie z maleńkim silnikiem, lecz przed brakiem winiety to ich nie usprawiedliwia, bo ich ponton przekracza 3 m długości (10-20 cm? nie więcej). :?

Ciągniemy się teraz, jak skazańcy za nimi. :(
Pierwotny entuzjazm przeradza się w ogromne rozczarowanie. :( :(
Strata finansowa jest do przeżycia, ale kompromitacja przed kempingiem, już nie. :gwm

Światełko nadziei rozbłyska kiedy na wysokości Jelsy zatrzymują się i mówią żebyśmy płynęli dalej sami, a oni czekać będą na nas w porcie. Odpływają. Ale dokumentów nam nie oddają.

Z dwojga złego to i tak... Uff... Zaoszczędzimy sobie chociaż wstydu. :oops:
Płyniemy dalej już bez nich, ale spostrzegam, że Czesi też gdzieś zniknęli. Może mieli ze sobą pieniądze..? A może na tym oceanie, z rozpaczy wypuścili powietrze ze swojego pontonu? :shock:
:)

Nic nie mówię tylko zerkam ukradkiem na Pierwszego :kwiatek2 i widzę, że kiedy jej wzrok mnie dosięga, :roll: na jej czole powstaje jakaś pionowa bruzda, a brwi nienaturalnie przybliżają się do siebie.
Eeeech... co ja więcej będę tu Wam mówił... Ma się ten już blisko trzydziestoletni staż małżeński, więc do końca tego rejsu, poszukiwanie czegoś ciekawego pozostaje mi jedynie na własnych stopach. :(
:szeroki_usmiech

Zaopatrzeni w kasę, niczym złoczyńcy, płyniemy z Markiem do Jelsy.
Nie mamy dobrych humorów bo, pieniądze też, ale sam fakt takiego bezwzględnego ukarania, nie wiem czy nie bardziej boli.
Czuję, że to będzie rysa na pobycie. :(

Nieee, to nie możliwe, to nie może się tak skończyć! :!: Nigdy tak się nie kończyło.
A może trochę zmiękli? Trzeba jakoś się ratować...
W połowie drogi zatrzymujemy się. Powstaje plan.
Linia obrony będzie wyglądała tak... Zacznę ja... i będę tłumaczył się: że to moja wina, że nie wiedziałem choć pewnie powinienem, że to ja prowadziłem kolegę (nie za wiele odbiega to od prawdy), i żeby ukarać tylko mnie (stratą podzielimy się później solidarnie) bo kolega w Chorwacji to na wodzie pierwszy raz, no i w ogóle...
Skończymy razem: -że Chorwacja to taki piękny kraj a ludzie :chytry przecież życzliwi.
:)
Będzie dobrze? Sam już nie wiem... No jak to nie pomoże... to zostaną jeszcze kolana.
:szeroki_usmiech
Dla utrwalenia (żeby nie plątać się później w zeznaniach) ;) powtarzamy swoje role i podbudowani tym, wchodzimy... nie nie, nie tym razem, - w p ł y w a m y do portu w Jelsie.

Niestety... Lucka Kapetanija okazuje się nielucka i po kwadransie od zacumowania stajemy się lżejsi o po 1100 kuna. :evil:
Mówią, że to najniższy mandat bo „mały boat-mała kara, duży boat-duża kara” pokazując jednocześnie bloczek z wypisanymi mandatami po 5000 kun.

Nie mamy wątpliwości co do naszego przewinienia, ale pozostaje nam również wrażenie, że turystów i ten rodzaj przewinienia, to dla nich tu... takie łowienie łatwych ryb. :?

Tak więc na zakończenie... żeby było trochę pożytku z tego odcinaka.

Jeśli będziecie w Chorwacji pływać po Błękitnym Jadranie i nie chcecie usłyszeć, nawet niby po polsku - „ne ma ne wedzałem - czeba placić”, to prędkość ślizgową możemy stosować dopiero 300 metrów od brzegu. I kropka! :!:



c.d.n.

Agostini - 2015-03-30, 22:47

Aresztowani... :(
Fux - 2015-03-31, 07:17

Przykro. Przyjmij wyrazy...

Jednakże Chorwaci są nieprzejednani w tej kwestii.
Ludzie nurkujący 200-300m od brzegu bez żadnej bojki czy przepływający między wysepkami nie są czymś egzotycznym.
Ten zakaz to także obejmuje ciągnięcie koła, banana czy narciarza wodnego.
W kanale sibenickim potrafili szybkie łodzie zatrzymać. 10 knotów i koniec.

W PL upiekło mnie się raz na Odrze we Wrocku.
Skończyło sie na pogrożeniu palcem. Ale to inne czasy były i wtedy patentu za świnie sie nie kupowało.

Jeszcze jedno.
Zrzucenie lódki na wodę bez winiety skutkuje również karą.
I nie ma tłumaczenia, że jadę do Kapitanatu po kwit.
Kolega mnie opowiadał takie zdarzenie z jakimś Niemcem.
Facet piany dostał.
I tak zapłacił.

KrzySówka - 2015-03-31, 08:27

Współczujemy niemiłego przeżycia ale mamy nadzieję ,że nie przyćmiło to dobrego wakacyjnego samopoczucia. Na poprawę nastroju :pifko
Aulos - 2015-03-31, 12:53

My Piętaszki także kibicujemy Robinsonom. Widoki mieliście piękne i, chociaż przygoda z Kapetaniją zazgrzytała, cała wyprawa zachowuje zdecydowanie rajski klimat. W raju chyba zresztą też będą golasy. :ok Agnieszka jeszcze nie widziała Waszych lawendowych fotek; jak je zobaczy, to mogę się spodziewać kierunku naszej kolejnej wyprawy.
Na otarcie łez po tym przykrym incydencie stawiam bursztynowy napój z pianką. :pifko

Agostini - 2015-04-01, 22:34

Fux


Fux napisał/a:
Przykro. Przyjmij wyrazy...

Nie noo... Spoko. :)

Fux napisał/a:
Ludzie nurkujący 200-300m od brzegu bez żadnej bojki czy przepływający między wysepkami nie są czymś egzotycznym.

Zgadza się. I z tego powodu przepis jest jak najbardziej zasadny, w to i ja nie wątpię.
Tylko, że ocena odległości i prędkości jest subiektywna, na oko, nikt tego przyrządem nie mierzy.

Dla uniknięcia kłopotów należy stosować większe marginesy bezpieczeństwa, bo wygląda na to, że są naprawdę nieprzejednani.
Z kamperowaniem na dziko w Chorwacji, może być podobnie. :?




KrzySówka

To jedyny dzień gdzie wakacyjne dobre samopoczucie było umiarkowane.




Aulos

Witam serdrecznie kołobrzeskie Piętaszki. :) :spoko


Aulos napisał/a:
...wyprawa zachowuje zdecydowanie rajski klimat. W raju chyba zresztą też będą golasy. :ok

Oj Krzysiu... :shock: może lepiej nie? :?: :!:
Chociaż..??? Nie pomyślałem o tym... a spotkanie z niektórymi mogłoby być interesujące. :oops:

Jeśli ktoś chciałby oswoić się z golasami to polecam opisywany rejon. Są wszędzie.

Dziękuję, bo dużo w tej relacji słonej wody, więc bursztynowy z pianą to wieeelka ulga. ;)

Agostini - 2015-04-01, 22:44

Jak po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój, tak i w naszym teamie odzyskujemy dobre humory i staramy się nie pamiętać wczorajszej nieprzyjemnej przygody.

Temat poszukiwań robinsonady przecież nie został wyczerpany.
Nie pozwolimy by incydent i nieprzewidziane uszczuplenie budżetu popsuły nam całe wakacje. Co jedynie robimy, to wgrywamy aktualizacje w oceny odległości i sposoby podróżowania po wodzie. W tym względzie to nawet nie musimy być jakoś specjalnie uważni, bo nad tym, głównie czuwają nasze piękniejsze połowy, :kwiatek2 :kwiatek2 robiąc wielkie oczy :shock: na widok każdej niezidentyfikowanej motorówki. :)

Jak ja powiedziałem? :?: Piękniejsze połowy? :?: Nie nie, to prawda... tylko że my z Markiem też jesteśmy piękni. :shock: :?:
Noo... tak bardziej wewnętrznie. :szeroki_usmiech


Od tego czasu beztrosko pływamy po bliższej i dalszej okolicy organizując sobie pit-stopy w ciekawszych miejscach i rejestrując w pamięci miejsca godne powrotu.

Generalnie... Ogólny cel - to bak celu. :ok




c.d.n.

Agostini - 2015-04-01, 22:51

Pit-stop :bajer
Agostini - 2015-04-01, 22:55

Było trochę statycznie...
...było też dynamicznie. :bajer

Agostini - 2015-04-02, 21:05

Pewnie już zauważyliście, że mam aparat, który nie boi się wody. :roll:

Inny zaraz by się tym pochwalił. Ja tylko mówię. :)

W takim razie kilka fotek z niego...

Agostini - 2015-04-02, 21:12

c.d.
KrzySówka - 2015-04-03, 15:45

Piękne zdjęcia. Ja niestety mam tylko normalną lustrzankę . Będę musiał pomyśleć zobaczywszy te zdjęcia o podwodnej obudowie na aparat . Jak widać warto.Pozdrawiam :spoko
Fux - 2015-04-05, 12:09

Agostini napisał/a:

Zgadza się. I z tego powodu przepis jest jak najbardziej zasadny, w to i ja nie wątpię.
Tylko, że ocena odległości i prędkości jest subiektywna, na oko, nikt tego przyrządem nie mierzy.


Jako uzupełnienie zdanie od Rezydenta w Cro:

Cytat:
Dozwolona prędkość do 300m od lądu - 5w.
Dozwolona prędkość ponad 300 m od lądu - nieograniczona (za wypadek odpowiedzialny jest kierowca)
Prędkość ślizgania jest powyżej 8 -10w.

Agostini - 2015-04-07, 19:08

KrzySówka


Wodoodporne obudowy aparatów są bardzo drogie. Te profesjonalne, dużo droższe od samego aparatu.
Taniej jest kupić wodoodporny aparat. Ja tak zrobiłem.




Fux


Cytat:
Agostini napisał/a:

Zgadza się. I z tego powodu przepis jest jak najbardziej zasadny, w to i ja nie wątpię.
Tylko, że ocena odległości i prędkości jest subiektywna, na oko, nikt tego przyrządem nie mierzy.


Fux napisał/a:
Jako uzupełnienie zdanie od Rezydenta w Cro:

Cytat:
Dozwolona prędkość do 300m od lądu - 5w.
Dozwolona prędkość ponad 300 m od lądu - nieograniczona (za wypadek odpowiedzialny jest kierowca)
Prędkość ślizgania jest powyżej 8 -10w.


To jeszcze raz, podsumowując... i za słowami Rezydenta z Cro (?)...

Do 300 m od brzegu – pływamy z prędkością do 5 węzłów czyli ok. 9 km/h. Jeśli nie mamy czym zmierzyć a najczęściej, nie, płyniemy po prostu – powoli.

Na radar raczej nikt nie będzie nas namierzał a ślizg stanie się widocznym przekroczeniem dozwolonej prędkości.

Dzięki Fux. Twoje uzupełnienie upewnia nas jak należy postępować.

Agostini - 2015-04-07, 19:23

Nie samą wodą człowiek żyje. Ileż można oglądać turkusy, fale i plaże. 8-)
Po przedpołudniowym wymoczeniu się (czytaj, umordowaniu), po obiadku i zwyczajowym wpadnięciu w objęcia Morfeusza (pot. przycięciu komara), :) pełni sił witalnych wyruszamy na eksploracje okolicy. Dziś będzie Vrboska.

W kolejce czeka jeszcze miasto Hvar i Zlatni Rat na Braćiu. 8-)

Vrboska to maleńka osada na końcu zatoki o tej samej nazwie. Sąsiaduje z Jelsą i można dostać się tu na kilka sposobów. Do swobodnego przemieszczenia się, świetnie nadaje się trzy kilometrowa ścieżka wzdłuż morza. Można przypłynąć tu pontonem, można przyjechać też skuterem od głównej drogi.
Tą najczęściej niezauważaną przez turystów maleńką miejscowość, mającą wyjątkowo kameralny klimat, odwiedzamy kilkukrotnie.

W centrum, na końcu długiej zatoki, rejs kończymy przy małej wysepce z palmą pośrodku. Morze wciska się dalej już tylko wąskimi kanałami, poprzecinanymi kilkoma kamiennymi mostami, co może kojarzyć się z pewnym bardzo znanym włoskim miastem na wodzie. :bajer Warto wybrać się na spacer nie tylko wzdłuż kanału, ale także w głąb bocznych uliczek by z bliska uszczknąć trochę tego spokoju jaki tu panuje.

Ważnym zabytkiem Vrboskiej jest jedyny tego typu na adriatyckich wyspach, kościół-twierdza. :bajer
Z dachem otoczonym zębatym murem, kościół św. Marii z 1580 roku miał służyć do obrony przed Turkami.

W osadzie warto odwiedzić jeszcze muzeum rybackie urządzone w dawnym domu rybackim. Obejrzymy tam tradycyjny sprzęt do połowów, narzędzia do jego naprawy i inne akcesoria służące rybakom.

To właśnie na obrzeżach Vrboskiej znajduje się kemping Nudist.

Ale że nie warto tam jechać, to już o tym wiecie. :)

Agostini - 2015-04-07, 19:26

We Vrboskiej uliczką w bok. 8-)
Agostini - 2015-04-07, 19:29

Muzeum rybackie. 8-)
Agostini - 2015-04-07, 19:32

Wczoraj po południu wjechał na kemping dostawczak na niemieckich numerach. Taki skrzyniowiec z wysoką plandeką.
Pomagaliśmy mu nawet przejechać pod niskimi drzewami i sznurkiem rozciągniętym w poprzek alejki.
Nie byłoby w tym nic niecodziennego gdyby nie przyciągający wzrok napis na drzwiach i plandece samochodu - „LMC”, logo znanej marki zabudów kamperowych. :roll: :?:

Jakież było nasze osłupienie kiedy kierowca po zaparkowaniu w odleglejszej części kempingu, rozsuwając plandekę (typu firanka), odsłonił bok pojazdu ukazując zawartość „części ładunkowej”. :shock: :szeroki_usmiech
Nie tylko nas wprowadzili w zdumienie, bo zaraz zebrała się spora, ubawiona widokiem grupka obserwatorów. ;)

Niektórzy chyba nie dokończyli oględzin pomysłowego mobilnego domku, bo widziałem, że rano przyglądali się z daleka jak mieszkanka „kampera” radzi sobie z poranną toaletą. :bajer :)




c.d.n.

KrzySówka - 2015-04-08, 07:35

,,Agostini " a możesz powiedzieć jaki kupiłeś ten aparat bo wychodzą ładne zdjęcia a nie każdy takie robi :wyszczerzony: Za informacje dziękuję :bigok

Ten niemiecki kamper to najlepszy przykład ,że jak ktoś chce kamperować to pomysł na kampera się znajdzie :szeroki_usmiech

Agostini - 2015-04-23, 21:13

KrzySówka napisał/a:
,,Agostini " a możesz powiedzieć...

...a mogę mogę, czemu nie. ;)

To Olympus Tough TG-2.
Poręczny, mały, odporny na uderzenia (podobno) aparat kompaktowy z jasnym f/2.0 obiektywem. Ma głębokościomierz, kompas i jeszcze kilka nietypowych funkcji, ale najbardziej podoba mi się, że we właściwościach każdego zrobionego zdjęcia można odczytać współrzędne geograficzne. To z powodu z wbudowanego w aparat GPS-u.

Jeszcze się nie nauczyłem robić nim zdjęć. 8-)

krzlac - 2015-04-23, 21:25

Agostini napisał/a:
Ma głębokościomierz
.

A czego głębokość można nim zmierzyć?

Agostini - 2015-04-23, 21:29

Mijające dni to wprowadzanie się w stan beztroski i relaksu, to codzienne pływanie pontonami po okolicy, popołudniowe przejażdżki na skuterach i wieczory spędzane w Jelsie. 8-)

Ważą się losy, bo jesteśmy tu już dobrych kilka dni i zgodnie z wcześniejszym planem powinniśmy pakować się i przenosić na Korculę. :bajer Lecz coraz częściej słychać opinie o uciążliwej przeprowadzce i niepewnej miejscówce, kiedy tu jest wszystko przetestowanie i właściwie bez zarzutu. Dni tak szybko mijają, mamy wszystko czego potrzebujemy, więc po co szukać bułek...

A więc zanosi się, że wyjazd będzie bardziej stacjonarny.

Stacjonarny nie oznacza, że pasywny. Jako że należymy do istot ciekawych świata, to wypuszczamy się na coraz dłuższe wycieczki. I nie tylko te lądowe. W końcu trzeba poznawać ludzi i odwiedzać nowe miejsca, w których można sprawdzać czy i tam mają chłodne Karlovacko. :)

Wiemy, że obok miejscowości Bol na sąsiednim Braćiu znajduje się pewien fenomen przyrodniczy, który stał się celem pielgrzymek tysięcy turystów. :shock: :?: Ten cypel to jedna z najpiękniejszych plaż, symbol i wizytówka Chorwacji. :bajer

Jak przystało na prawdziwe wilki morskie poszukujące odleglejszych obiektów i zdobyczy, odrzucamy myśl, że moglibyśmy tam nie popłynąć. A tak prawdę mówiąc, to teraz przygotowujemy się już do drugiej takiej ekspedycji. Kilka dni temu popłynęliśmy tam z Markiem na zwiady.
Popłynęliśmy jego pontonem, bo to sprzęt dość nowy, bez większego przebiegu i dobrze byłoby dać mu szanse dosłużenia się też jakiegoś serwisu. A poza tym, to niechby pontonik odtrzaskał się trochę w wielkim świecie. :)

Do celu jest ok. 12 km więc przeprawa nie zanosi się na jakąś morderczą. Pewną trudnością mogą stać się fale gdzie pontonem może trochę rzucać, bo dzielący od wysokiej wyspy Brać, Kanał Hwarski, to znana strefa intensywnych wiatrów. To dla amatorów kite i windsurfingu jeden z najbardziej atrakcyjnych rejonów Chorwacji.

Choć tego poranka morze wygląda wyjątkowo spokojnie to i tak trzeba być przygotowanym i pamiętać, że bora jest mało przewidywalnym wiatrem. Mając nadzieję, że dziś nie trafimy na „ryczące czterdziestki” (spokojnie, o wiatrach ciągle mowa) :) więc namawiamy nasze dziewczyny na wspólną taką wycieczkę.
Popłynęlibyśmy we czworo moim, większym pontonem. Przekonujemy je więc, że trasę będziemy pokonywać powoli, że razem będzie fajnie i wesoło, że przecież i dla nich będzie to spora atrakcja. Żeby nam wierzyły. :bukiet:
Nie uwierzyły. :szeroki_usmiech

Nie zrozumiem tego chyba nigdy. Trudno, płyniemy sami.


Nawigacja jest tu zbędna bo droga jest wyjątkowo prosta. Po ominięciu Zeceva, cel podróży jest widoczny jak na dłoni. :roll:

U podnóża Vidovej gory na Braćiu, największego szczytu na dalmatyńskich wyspach, leży miejscowość Bol. Dwa kilometry na zachód od miasta w wyniku zderzania się dwóch prądów morskich ukształtowała się podobno jedyna taka na świecie bo prostopadła do linii brzegowej plaża. :idea: To zbudowany z drobnych kamyków Zlatni Rat (Złoty Róg). Długi na 600 m zwężający się cypel wchodzi w morze tworząc naturalne ogromne molo. Jakby tego było mało, jego kraniec, w zależności od kierunku wiatru, zmienia swoje położenie wyginając się raz w prawo, raz w lewo. :shock:

O popularności tej plaży niech świadczy fakt, że w sezonie wypełniona jest szczelnie tłumem ludzi, leżaków i kolorowych parasolek.
Jednak z poziomu morza nie robi tak dużego wrażenia.
Żeby dostrzec jej niezwykłość, należałoby wzbić się w powietrze i obejrzeć ją z tamtej perspektywy. :bajer

Nie musi to być takie trudne, bo będąc na miejscu możemy wykupić przelot spadochronem-latawcem holowanym za motorówką (parasailing) i z lotu ptaka właściwie docenić niezwykłość miejsca.

My tym razem nie skorzystaliśmy, trochę teraz żałuję, ale mogę zapewnić, że taki lot to wspaniałe przeżycie i wielka przyjemność. 8-)




c.d.n.

Agostini - 2015-04-23, 21:35

Witamy na Braćiu. :ok
Agostini - 2015-04-23, 21:40

Złoty Róg. SymBOL Adriatyku. :ok
Agostini - 2015-04-23, 21:43

Parasailing.
Endi - 2015-04-24, 08:00

Agostini napisał/a:
...Nie zrozumiem tego chyba nigdy...


Ani ja ;)

Jacek999 - 2015-04-24, 20:22

Ten aparat pod wodą daje radę, fajne foty. Parasailing podobno można wystartować, też z brzegu :spoko
Agostini - 2015-04-24, 21:38

krzlac

krzlac napisał/a:
A czego głębokość można nim zmierzyć?

To aparat do robienia zdjęć pod wodą, na jego ekranie możemy odczytać na jakiej znajdujemy się głębokości.
Szczelność powinien zachować do 12-15 metrów.




Endi

Cytat:
...Nie zrozumiem tego chyba nigdy...

Endi napisał/a:
Ani ja ;)
Prawda? :)


Ale z drugiej strony, Andrzejku... czy kochalibyśmy je, gdyby były takie same jak my? :lol:




Jacek999

Tak tak, z pomostu czy z brzegu, to podobne warunki.
Zobacz Jacku, że na Twoim zdjęciu, bez wiatru czasza latawca nie wypełniłaby się i nie podniosła.
Żeby wystartować i jeszcze dźwignąć czasami ciężkiego lotnika, musi dmuchnąć trochę wiaterku od morza. Później to już tylko powierzchnia latawca i prędkość łódki.

Wiem, że w tym względzie masz doświadczenia, z których...
hmm... kiedyś chciałbym skorzystać. :szeroki_usmiech

Agostini - 2015-04-24, 22:02

I między innymi, tak upływają nam dni... w letniej atmosferze... tych leniwych wakacji. 8-) :)


:bajer https://www.youtube.com/watch?v=nhOyEQ_VJlA

Endi - 2015-04-25, 06:02

Agostini napisał/a:
czy kochalibyśmy je, gdyby były takie same jak my? :lol:


Miłość jest ślepa, widzi tylko zalety :szeroki_usmiech

Agostini - 2015-04-25, 13:40

Endi napisał/a:
Miłość jest ślepa, widzi tylko zalety :szeroki_usmiech

I tak powinno pozostać. Na zawsze. :!:

Pamiętaj o tym Endi...

Bo jak nie... to:

:szeroki_usmiech

Agostini - 2015-04-26, 00:46

Spanko, jedzonko na dworze, winko, kąpanko, i takie tam... Błogie lenistwo towarzyszy nam od kilku dni. 8-) Nudy panie, nudy. Nie ma czego opisywać. ;)

Trzeba by coś urozmaicić. Ale jak..? :?:
Może wycieczka do Hvaru? To tylko 30 kilometrów.

- Co wy na to dziewczyny? :?:
- No niee... na skuterze też trzęsie? :?: I... i coo..? :shock: :?: Fryzura pod kaskiem..? :?:

To niepojęte. To musi być prawda, że połowa ludzkości pochodzi z innej planety. :lol:
Trudno, i tym razem... Niech i tak będzie. W rześki poranek, śmigamy z Markiem na motorkach do Hvaru.



Noo tuuu, to proszę Państwa :!: ...to my spotkamy się z prawdziwym luksusem. :shock: Miasto zaliczane jest do najatrakcyjniejszych w Chorwacji, porównywane często z racji swojego kurortowego położenia do St. Tropez. Na szczęście to tylko kilka godzin naszych odwiedzin i do tłumu ludzi, hałasu i tego blichtru można się przyzwyczaić. Powiem więcej... z dużą ciekawością przyglądamy się temu wszystkiemu. A jest czemu, bo panuje tu ogromny ruch. I to już od czasów weneckich. Wszystkie statki płynące do republiki na wodzie najpierw zawijały tu, często pozostając na zimę.

Plac Św. Stefana w centrum miasta otoczony jest zabytkami, a pośród nich sklepami, restauracjami i kawiarniami. Zatoka portowa pęka w szwach od luksusowych jachtów, motorówek i taksówek wodnych kursujących bez przerwy do niezwykłych Pakleni Otoci.
Wyspy widziane z góry robią naprawdę wrażenie, a znając położenie ich znanych zatok i plaż, do których moglibyśmy pływać, podpowiada o nie zrealizowanej i w pięknej scenerii przygodzie. I brak kostiumu kąpielowego :oops: nie byłby przeszkodą w odwiedzaniu tych miejsc. :)

Dobrze... :!: nie ma co się roztkliwiać... Mamy zabytki. :)

Nad miastem królują dwie fortece. Nieco z boku Napoleona, i okazała, otoczona wysokim murem, dużo starsza Twierdza Spanjol. Droga ponad Arsenałem prowadzi nas do niej stromymi uliczko-schodami, pośród kafejek, dawnych domów patrycjuszy i kościoła Benedyktynów.
W przylegających wąskich uliczkach można dostrzec ciekawe detale na murach domów, ich okiennice, kwiaty i należące do mieszkańców różne przedmioty codziennego użytku. Następnie zakosami dojdziemy do pięknego parku pełnego palm, kwitnących agaw, opuncji i nie znanych mi innych śródziemnomorskich roślin. Ten kilkudziesięciominutowy spacer wzdłuż pnących się do góry murów obronnych, zakończy się widokiem także muru... i kasy biletowej. :? Chcąc zobaczyć coś więcej trzeba sięgnąć do kieszeni i wysupłać 30 HRK. Ale zapewniam, nie będą to stracone pieniądze. Sceneria jaką zastaniemy warta jest i większego wydatku.
Panoramiczne widoki na tonące w słońcu miasto, archipelag 20-stu maleńkich Pakleni Otoci wystających z morza o kolorze blue-elecric i majaczący w oddali Vis to coś, :shock: co na długo zostaje w pamięci. :bajer

W samej twierdzy oglądamy też kolekcję amfor i przedmiotów z rozbitych u wybrzeży Chorwacji trzech statków w starożytności. Po stromych śliskich schodach schodzimy do klaustrofobicznego więzienia, a kto ma ochotę może posiedzieć chwilę w ciasnej trójkątnej celi.

Pomimo, że nie każdemu odpowiada atmosfera takiego głośnego, drogiego i snobistycznego miasta, to pobyt na wyspie i nie odwiedzenie Hvaru będzie grzechem. Życie nocne Hvaru należy do jednego z najbardziej bogatych nad Adriatykiem, ale nie sprawdzamy już tego.

Po południu wracamy i wieczór spędzamy w naszej przyjaznej Jelsie.

Agostini - 2015-04-26, 00:52

Na nabrzeżu portowym...
Agostini - 2015-04-26, 00:57

...w porcie i na nabrzeżu c.d.
Agostini - 2015-04-26, 01:10

W drodze do Twierdzy Spanjol.

W 1571 twierdza uratowała wielu mieszkańców przed tureckim atakiem.
Osiem lat później, piorun uderzył w prochownię, powodując ogromny wybuch.

Agostini - 2015-04-26, 01:18

Coraz wyżej...
Agostini - 2015-04-26, 01:28

W zamkowych wnętrzach...
Agostini - 2015-04-26, 01:31

Było w górę, to jest i w dół...
Agostini - 2015-04-26, 01:39

I tak mijały nam dni jeden za drugim, na przedpołudniowy słonym szaleństwie i popołudniowym szwędaniu się po bliższej i dalszej okolicy. 8-) Ale że wszystko ma swój początek i koniec, tak przyszedł i kres naszych chorwackich wakacji. Czas nieubłaganie biegnie i nastał dzień, w którym trzeba było pootwierać zawory w pontonie i ze smutkiem przyglądać się jak uchodzi z niego powietrze. :(
Jutro o tej porze będziemy już daleko. :-/

Z poznania lawendowego Hvaru i jego wyboru na wakacyjny odpoczynek jesteśmy bardzo zadowoleni. Nie mały w tym udział mieli również Marek i Krysia, przyjaźnie i wesoło urozmaicając nam pobyt. Jesteśmy za to, Sówkom, wdzięczni. :spoko


Czy odnalazłem swoją robinsonadę? :?:

W pewnej mierze, nie do końca. :?
Trochę jednak zabrakło mi wcielenia pierwotnego planu. :-/ Ale nie martwię się tym za bardzo.
Wiem, że oczekiwanie na coś jest niejednokrotnie bardziej ekscytujące niż czasami tego urzeczywistnienie. Nic z resztą nie stoi na przeszkodzie by wrócić na dalmatyńskie wyspy i niespełnione marzenia realizować. To, że Dalmacja będzie jeszcze kiedyś naszym wakacyjnym celem, tego jestem pewien. Lecz kiedy to się stanie, tego nie wiem, bo od czasu gdy mam kampera, planować tego nie muszę.

Po każdym takim letnim, wakacyjnym wyjeździe wierzę i żyję nadzieją, że następny będzie jeszcze bardziej udany.

A tymczasem przed nami 1500 km drogi powrotnej do domu.
Wracamy tą samą trasą i tym razem, także w pojedynkę. Pontonik Marka bezpiecznie buja się na wodzie w kempingowej zatoczce, pozostałe sprzęty są porozstawiane, więc na dwa, trzy dni mają chęć jeszcze pozostać. Poza tym będą wracać autostradą i przez Austrię, którą z jakiejś przyczyny, :chytry podróżując latem kamperem omijam.

Czekam jeszcze na radarową fotkę z Bośni z podziękowaniem za wizytę w ich kraju, ale minęło trzy czwarte roku więc chyba się już nie doczekam. ;)

Dziękuję wszystkim czytającym, szczególnie tym, którzy mieli chęć zaznaczyć tu również swoją obecność. Tym nie ujawnionym, a odwiedzającym ten wątek, także dziękuję. ;)

Kilka fotek z drogi powrotnej i...

To jest KONIEC.

Pozdrawiamy
Basia i Andrzej :spoko :spoko

Agostini - 2015-04-26, 01:46

Już poza Chorwacją.
brams - 2015-04-26, 10:10

Fantastycznie! :pifko
alekug - 2015-04-26, 16:40

Super relacja . Bardzo Wam dziękuję za tak fajne przygotowanie , napewno większość kamperowiczów z tego korzysta i będą Wam wdzięczni . Pozdrawiam Aleksander z Rzeszowa :lol:
WODNIK - 2015-04-26, 21:45

Byłem z Wami Andrzejku od początku. Super relacja. Poleciało :pifko
Pozdrawiam :spoko

Santa - 2015-04-27, 21:54

Agostini napisał/a:
...
- Co wy na to dziewczyny? :?:
- No niee... na skuterze też trzęsie? :?: I... i coo..? :shock: :?: Fryzura pod kaskiem..? :?:

To niepojęte. To musi być prawda, że połowa ludzkości pochodzi z innej planety. :lol: ...


W pełni się zgadzam... Tylko połowa ludzkości jest w stanie "ogarnąć" znaczenie... fryzury ... :diabelski_usmiech :kwiatki:

Andrzeju - jestem pod wrażeniem Twojej ciepłej i łagodnej opowieści. Od samego czytania można poczuć się wypoczętym i zrelaksowanym. Nie jest sztuką opisać podróż "naszpikowaną" atrakcyjnymi miejscówkami, okraszoną włamaniem, jakąś awarią lub kradzieżą przyczepy :szeroki_usmiech
Ale podzielić się wrażeniami z wyjazdu stacjonarnego, w gronie przyjaciół, to już wymaga umiejętności godnych naszego forumowego wieszcza :wyszczerzony:

Przesyłam pozdrowienia dla Was i Waszych podróżnych przyjaciół a Dziewczynom zazdroszczę tego, że miały czas, żeby się spokojnie "nagadać" :lol:

Marek Sowa - 2015-04-29, 01:37

Andrzejku i Basiu my Wam też bardzo, bardzo dziękujemy. Opisałeś to naprawdę świetnie, nic dodać nic ująć. Teraz już zaczynamy planować następne wypady i mamy wielką nadzieję, że jednak uda nam się zgrać terminy. :pifko
KrzySówka - 2015-04-29, 07:42

Piękna wyprawa , piękny opis i cudowne zdjęcia. Dziękujemy ,że podzieliliście się z nami swoimi wakacjami. Czekamy na kolejne opisy waszych wojaży. Pozdrawiamy seredecznie :spoko .
P.S.
W Częstochowie bardzo daleko Was wywiało na parkingu :haha:

Wojciechu - 2015-04-29, 08:44

Witaj Andrzeju. Przy ostatnim spotkaniu zapomniałem się spytać o "sprzęt" jakim robisz foty. Zdjęcia zawsze super :spoko - no - opis oczywiście pełen elokwencji, wyjątkowych treści, przemyśleń ....... itd. :szeroki_usmiech
grzegorzalex - 2015-04-29, 20:12

Za ładna relacje :pifko już leci
Agostini - 2015-05-08, 22:50

brams


Cytat:
Fantastycznie! :pifko


Fantastycznie to jest, że mam tu takich czytelników. ;)
Dzięki brams. :papa




alekug


Cytat:
Super relacja . Bardzo Wam dziękuję za tak fajne przygotowanie , napewno większość kamperowiczów z tego korzysta i będą Wam wdzięczni ...


Takimi opiniami, bądź pewny, ten dług wdzięczności, spłacony. ;) Pozdrawiam. :papa




WODNIK


Cytat:
Byłem z Wami Andrzejku od początku. Super relacja. Poleciało :pifko


Wiem Jasiu, wiem... liczyłem na to i byłem pewny, że tu jesteś. ;)
Dzięki za to, i za piwko... jasne że też. :papa




Santa


Cytat:
...Tylko połowa ludzkości jest w stanie "ogarnąć" znaczenie... fryzury ... :diabelski_usmiech :kwiatki:
Fryzjer za 200,- a nie za 20,-, nie przygniatanie, chronienie nawet przed kilkoma kroplami deszczu, kwadrans na czesanie... Ta część ludzkości, to wie co robi tak dbając o fryzurę.
Kiedy spoglądam w lustro na stan i jakość mojej, to sobie myślę: - mam za swoje. :szeroki_usmiech


Santo, jak zawsze jesteś dla mnie hojna w swoich ocenach. To dla mnie powód do dumy. 8-) A przecież to ja sam mam tu wielką przyjemność kiedy mogę w te chłodne, zimowe wieczory, „pospotykać” się tu z Wami.
Dziękuję Ci bardzo...za wszystko... Lusi. :oops:
:bukiet: :)




Marek Sowa


Sówki nasze, miłe... jeszcze raz dziękujemy Wam za Waszą przykładność, za czas i wspólne kamperowanie. :bukiet:
Czekamy na następne. :papa




AGAiPIOTR :bukiet:

Beta :bukiet:

Komplecik :bukiet:





KrzySówka


Cytat:
...W Częstochowie bardzo daleko Was wywiało na parkingu :haha:


Przyjechaliśmy późno, więc stanęliśmy tam gdzie było miejsce. Ale wśród swoich. Szkoda, że nie ujawniliście się, chętnie poznalibyśmy Was. ;)

Następnym razem, bardzo proszę do takiego niedopatrzenia nie dopuszczać. :)
Pozdrawiamy. :papa




prof-os


Aparat fotograficzny, o który pytasz to bezlusterkowiec Sony NEX-6.
Chciałem mieć taki aparat ze względu na jego niewielkie rozmiary. Kiedyś, po ciężkich walkach z samym sobą, uznałem, że najlepszy będzie taki, który ze mną - będzie. Obiektywów kilku na raz, najprawdopodobniej, też nie chciałoby mi się nosić więc i tu poszedłem w pewien uniwersalizm. Na razie na moje potrzeby i na to moje pstrykanie, w zupełności mi wystarcza.
Pozdrawiamy
:papa




grzegorzalex


Cytat:
Za ładna relacje :pifko już leci


Dziękuję Grzegorzu. :papa

Tadeusz - 2015-05-08, 23:05

Andrzeju drogi.

Jakże ja lubię śledzić Twoje opowieści, oglądać zdjęcia i podróżować wraz z Tobą i Basią, przynajmniej w wyobraźni.

Dziękuję za tę ciekawą lekturę i za Twój wkład pracy dla naszej uciechy. :bukiet:


:spoko

:pifko

KrzySówka - 2015-05-11, 15:10

Z tego co widzieliśmy w Częstochowie byliście zajęci i oblegani :wyszczerzony: Mamy nadzieję ,że jeszcze nadarzy sie okazja na wspólne poznanie sie . Pozdrawiamy serdecznie :wyszczerzony:
Agostini - 2015-05-16, 22:28

Tadeusz


Cytat:
...Twój wkład pracy dla naszej uciechy.

Dzięki Wam, uciechę, to i ja mam tu nierzadko. :)
Dlatego dziękuję za to, za przyjazność, miłe słowa i gesty... że tu jesteście.
Takie forum lubię, takie mi się podoba. ;)

Dziękuję Tadeuszu.




KrzySówka

Cytat:
...w Częstochowie byliście zajęci i oblegani :wyszczerzony:

Oj, już nie opowiadaj. :haha:

Ja też wierzę, że nadarzy się jeszcze okazja do spotkania. :spoko


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group