MAREKH - 2015-01-13, 17:59 Temat postu: ITALIA - na "HYŻO"Italię pierwszy raz odwiedziłem w 1989r, i mam z tych lat bardzo miłe wspomnienia, wiadomo nasze pierwsze wypady na zachód. Jak będzie na to kiedyś wena opiszę w dziale podróże z dawnych lat.
Później były wypady do Toskanii z kolegami na rowery, pierwszy wyjazd Franią (tak nazywał się kamperek) na riwierę Włosko-Francuską, oraz dwu-krotne zwiedzanie Rzymu samolotem.
Kto kocha podróże , jest na Forum C.T. i czyta Wasze, moi Kochani, wspaniałe relacje i opowieści, to wie,że tak pobudzają wyobraźnię, jakby razem z wami podróżował.
I tak po przeczytaniu opowieści naszej Szanownej LUCYNKI – SANTY (miałem napisać kochanej,ale nie wiem co by na to małżonek) , moja wyobraźnia zaczęła szczytować , a smak Italii wyczuła o de mnie najpierw małżonka, a następnie Terenia i Zbyszek z załogi CLASS 11.
Zaczęło się zbieranie przewodników, notowanie Waszych namiarów,
czytanie jeszcze raz forum, opisy Santy - Agostiniego – Bobowskiego – Pawcia i innych.
Nie będzie tu dożo opisów, znanych wszystkim miejsc, bo zrobili to za mnie inni, może tylko czasami coś dorzucę.
Zdjęcia będę przedstawiał w formie klipów filmowych.
Ponoć muzyka łagodzi obyczaje , to może ukoi Wasze nerwy przy czytaniu moich wypocin.
.
Zaopatrzeni w kartę ACSI - ruszamy 4 czerwca z Lublińca przez Czechy (tu nastąpiło zaopatrzenie w piwo ),Austrię , Słowenię.
Pierwszy cel Jaskinia Postojna i Zamek Predjama.
Przyjeżdżamy wieczorem,ładny kamper-plac, ale nie tani, za dobę (18€)
N 45 46 50
E 14 12 11
Rano po śniadanku idziemy po bilety, dostajemy przewodniki radiowe w naszym języku
i kierowani przez przewodników siadamy do kolejki elektrycznej.
Jaskinie przerosły moją wyobraźnię. Ogrom naturalnej rzeźby, długość(ponad 20km.) wysokość poszczególnych grot, a stalagmity i stalaktyty - robią wrażenie.
No i do tego kto tu nie bywał, od Cesarza Józefa przez naszych rodaków Józefa Piłsudskiego i Jana Pawła II, który tu w sali balowej obchodził swoje 76 urodziny.
YouTube proszę przestawiać na jakość HD (to zębate kółeczko)
cdn.Santa - 2015-01-13, 23:50 I doczekałam się...
Cieszę się, że wreszcie jest możliwość poznania przebiegu Waszej wyprawy, o której planach dowiedziałam się w Częstochowie.
Na filmiku poznaję i serdecznie pozdrawiam całą Waszą ekipę. Mam tylko niespokojną nadzieję, że moje opisy nie wyprowadziły Was na jakieś manowce
Przełączam się na odbiór i życzę natchnienia i czasu na pisanie i montowanie takich pomysłowych filmików
Wirtualne i dla Krysicirrustravel - 2015-01-13, 23:58 Ode mnie też dla zachęty, a na pewno relacja będzie ciekawa, gdyż niebawem chcemy w 4 załogi odwiedzić o. Pio i Rzym.class11 - 2015-01-14, 07:37 Przejechaliśmy wspólnie ok 6000km.
Był to przemiły czas również czas wzajemnego poznania.
Krysia i Marek są bardzo sympatycznymi ludźmi a dzięki dokładnemu przygotowaniu trasy przez Marka i relacjom Santy nie straciliśmy minuty na zbędne szukanie celu podróży.
Jesteśmy z Terenią Wam Krysiu i Marku nie wypowiedzianie wdzięczni za to , że w czasie tej podróży tworzyliście dla nas wszystkich wzór pięknej historii życia.
POECAM czytanie i oglądanie relacji naszego kolegi współtowarzysza podróży będzie wiele przydatnych informacji i ciekawych filmików.
Pozdrawiamy wszystkich
MAREKH - 2015-01-14, 20:30
Santa napisał/a:
Mam tylko niespokojną nadzieję, że moje opisy nie wyprowadziły Was na jakieś manowce
Lucynko - kiedyś już mówiłem, ,ze powinnaś pisać przewodniki po Włoszech.
cirrustravel napisał/a:
gdyż niebawem chcemy w 4 załogi odwiedzić o. Pio i Rzym
byliśmy też u O. Pio
Zawsze chciałem zobaczyć Triest, ,choć jak to mówią, nic ciekawego. Miasto z II w p.n.e założone przez iliryjskich Wenetów , potem przechodzące w ręce Rzymian – Bizancjum - Austriaków, a po I wojnie już Włochów.
Sam wjazd a raczej zjazd do miasta jest ciekawy, bo widać własny bagażnik z rowerami , szkoda że mgła uniemożliwiła zobaczyć panoramę miasta z góry.
Niedziela, - wjeżdżamy do portu na parking,nawet są miejsca. Idziemy do miasta, ale króciutko, bo upał daje popalić.
Kierunek Wenecja.
Według książki ACSI mamy kilka kempingów do wyboru, zaczynamy od najbliższych.
Żar leje się z nieba wyjeżdżamy z Triestu drogą ze znaczkiem SS.
Do kempingów pod Wenecją tylko 100 km, Ale co 500m ronda lub światła.
Jedziemy 1.5 godziny i pokonaliśmy 20km, to był koszmar, od tych rond zakręciło nam się w głowach, a mój przyjaciel Zbysiu będzie ten kawałek drogi pamiętał do końca życia.
Chyba wszyscy Włosi jechali tego dnia do Wenecji drogą SS 14
Po 6-ciu godzinach meldujemy się na kempingu SCARPILAND, - 20 km. od Wenecji (16€)
N 45 27 18
E 12 29 21
Pamiętam jak tego dnia smakowało piwko wyjęte z lodówki. Czujecie moi Drodzy ten pierwszy łyk? i tą chłodną szklanicę w dłoniach???.............
Następnego dnia w recepcji kupujemy bilety na autobus - tramwaj i już jesteśmy na Placu Św. Marka .
Zaczynamy ;SMAKOWAĆ; Wenecję.
Mamy dużo szczęścia bo na Kanale Grande trafiliśmy na paradę różnych pływających wehikułów, od pontonów do kajaków i łodzi wieloosobowych.
Następny dzień został przeznaczony na relaks,- plaża,- morze.
Popołudniu, szykujemy kamperki do porannego wyjazdu.
Pomału pakujemy się i chcemy uzupełnić wodę.
Kran jest na sąsiedniej parceli, długi wąż rozrzucony po całej działce, a na nim stoi leżak ze śpiącym „Helmutem.”
.Zbyszek popatrzył na mnie ja na niego i bierzemy się za wyciąganie węża spod leżaka. Za punkt honoru wzięliśmy sobie, żeby nie dotknąć leżaka i nie obudzić „Helmuta”.
Wyobraźcie sobie- dwóch facetów po 60-siądce, klęczących koło śpiącego Niemca, jeden z jednej, drugi z drugiej strony i coś grzebiącego pod nim.
Sąsiadka (też Niemka) z naprzeciwka, po jakim czasie,zaniepokoiła się czynnościami Polaków, czy aby mu krzywdy nie czynią.
Wali w naszym kierunku, w czasie kiedy końcówka węża jest już w reku Zbyszka. Wstajemy,- ona już chce coś do nas mówić, kiedy Zbysiu jedną ręką przykłada palec wskazujący do ust pokazując, żeby była cicho i delikwenta nie obudziła, a drugą pokazuje końcówkę węża.
Kobieta widać bystrą była, bo roześmiała się i wróciła na swoje miejsce postoju.
Ale to nie koniec...
Dumni z siebie, że udało nam się wyzwolić węża z niewoli, zapiąłem go do kranu i mówię cichutko do Zbysia, stojącego przy moim kamperku, żeby spuścił wodę zanim będzie wlewał do zbiornika.
Chcąc oddać wizualizację ustawienia , to dodam że mój kamper stał bokiem kabiny do tylnego zderzaka Holendra.(następnego sąsiada)
W momencie kiedy odkręciłem kran i woda poleciała na ziemię – wypada Holenderka zobaczyć czy przypadkiem nie sikamy jej za kampem, bo taki odgłos poczyniła lejąca się woda.
Stała dłuższą chwilę i nie za bardzo rozumiała co tu się dzieje ,bo my kiedy ujrzeliśmy ją ,taką nabuzowaną, parsknęliśmy takim śmiechem, że – niestety - Helmut się obudził. Santa - 2015-01-15, 19:34 Widzę, że przygoda się rozkręca. Towarzystwo rozrywkowe i pomysłowe. I na dodatek znajome
A czytanie relacji i oglądanie fotek osób, które się poznało, to przyjemność podwójna
Podkład muzyczny pod fotkami bardzo rozpala wyobraźnię i przenosi do prezentowanych miejsc
Ale tej Holenderce to się dziwię... Laszki to by raczej nie leciały zobaczyć dwóch sikających chłopaków po sześćdziesiątce..., co najwyżej dyskretnie spojrzałyby zza firanki Agostini - 2015-01-15, 22:32
Santa napisał/a:
...Laszki to by raczej nie leciały zobaczyć...
Oj Lucynko... Laszki, to przecież wiedzą co jeszcze potrafią polskie chłopaki po sześćdziesiątce.
Co innego taka Holenderka. Polak za kamperem i odgłos lejącej się wody z półcalowego węża musi u takiej wzbudzić ciekawość.
Mareczku, wielki Góralu... może z niezbyt wielkich gór...
I my z przyjemnością podążamy tu Waszym śladem. Tym bardziej, że zapuściliście się, jak już odkryłeś się, dość daleko na południe.
Pisz pisz, wstawiaj filmiki... i nie musi być hyżo przez tą Italię. Niech będzie długo i dokładnie. Bo ciekawie jest.
Piwko stawiam i pozdrawiam. wbobowski - 2015-01-15, 23:19 Marku gratuluję... bo to, że masz poczucie humoru to wiedziałem, ale że jeszcze potrafisz to przelać na "papier"... to kolejna Twoja zaleta.
Jadę z Tobą dalej (oczywiście czytając Twoją relację)KrzySówka - 2015-01-16, 10:26 Ciekawie się zaczyna ta relacja . Jako wielbiciel Italii z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Tym bardziej, że chumor ,,tryskający,, z opisów wywołuje uśmiech co jest bardzo fajne i działa bardzo pozytywnie. Takie relacje bardzo lubię czytać. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy MAREKH - 2015-01-17, 20:34 Serdecznie dziękuję Wszystkim za dobre słowa, bo jak wszyscy wiedzą, bez sensu jest pisanie jak nie ma odbiorców.
Agostini dzięki za wspieranie emeryta, a z Lucynką porozmawiamy o tym jak Romek będzie po 60-ce.
....................PADWA jest naszym następnym celem.
A to za przyczyną naszych niezapomnianych i kochanych dziadków. Znaczy mojej żony i mojego, którzy mieli na imię ANTONI.
Pamiętam jak dziś, kiedy będąc dzieckiem, co niedziela, po mszy w Mariackim w Krakowie, szliśmy (oba chłopy) pod figurę św. Antoniego , dziadziuś wrzucał pieniążka do skarbonki i coś do niego szeptał.
Mam to do dziś w oczach.
I z takich to między innymi powodów za zgodą naszych przyjaciół zaczepiamy o Padwę, aby dotknąć grobowca św. Antoniego.
Namiary na parking, które miałem z Google mapy są nieaktualne(parking tylko dla osobowych). Jeździmy kilka razy w kółko placu Prato della Valle, aż podejmujemy decyzję, że stajemy na ulicy, przy głównym placu, uiszczając opłatę parkingową.
Ruszamy, jak to się mówi w miasto, lecz nie bez obaw.
Nauczeni doświadczeniem naszych poprzedników (m.in. Santy czy Eli),odwiedzających Włochy, w miarę starannie przygotowaliśmy się pod względem bezpieczeństwa, jednak taka podświadomość o złodziejstwie, w człowieku drzemie.
Ale na krótko, bo jak się wejdzie w zabudowania pamiętające czasy Kopernika , Kochanowskiego czy Jana Zamojskiego, którzy stąpali po tym bruku i pobierali tutaj nauki, zapomina się o świecie teraźniejszym.
Świątynię widać z daleka,- robi wrażenie – szczególnie przy tej niskiej dookoła zabudowie.
Jest południe, nie będę opowiadał jak jest gorąco, żona ubrana w lekką sukienkę , nie przypuszczała, że św. Antoni nie zechce oglądać jej odkrytych ramion i musiała kupić na pobliskim straganie apaszkę, która dziś stanowi jej relikwie z Padwy .
Niestety fotografowanie wewnątrz zabronione.
Przyznam Wam się ,że emocje towarzyszące chęci zobaczenia tego miejsca spowodowały, że ciarki po mnie przeszły kiedy dotknąłem grobowca św. Antoniego.
Jest w Bazylice i wątek polski – Polscy studenci w 1592r założyli organizację „Nacja Polska”, która wybudowała tu kaplicę pod wezwaniem św. Stanisława, uroczystość poświęcenia odbyła się w 1607r.
cdn.Santa - 2015-01-18, 20:31
MAREKH napisał/a:
...porozmawiamy o tym jak Romek będzie po 60-ce. ...
Trzymam Cię za słowo, chociaż wcale mi się do tego nie spieszy
To forum, to jednak kopalnia wiedzy
MAREKH napisał/a:
...
Niestety fotografowanie wewnątrz zabronione.
Przyznam Wam się ,że emocje towarzyszące chęci zobaczenia tego miejsca spowodowały, że ciarki po mnie przeszły kiedy dotknąłem grobowca św. Antoniego.
Ten zakaz fotografowania to chyba wprowadzony niedawno. Mamy dużo fotek z Bazyliki Świętego Antoniego i mogę się podzielić ale nie tutaj, żeby nie psuć koncepcji Twojej relacji
Ten chłodny dotyk marmuru - czuję do dziś. Przeżycie niezapomniane.
Ciekawa jestem dokąd pojechaliście z Padwy MAREKH - 2015-01-19, 07:22 Terenia ze Zbyszkiem kilkanaście lat temu objechali już Włochy, teraz przypominają i wspominają sobie tamte dni.
Krystyna jest pierwszy raz w tej części i ze względu na nią jedziemy do
.............. FLORENCJI.
Zachód słońca oświetla dachy i kopułę Bazyliki Santa Maria del Fiore - promienie wchodzą pod mosty rzeki Arno i odbijają się w wodzie, kiedy wjeżdżamy na plac Michała Anioła, z posągiem Dawida w roli głównej i o dziwo mamy miejsca na parkingu.
N 43 45 45
E 11 15 53
Stoimy zauroczeni widokiem nie odzywając się do siebie. KONTEMPLUJEMY.
Widoku nie jestem w stanie opisać – zobaczcie sami.
Dość sentymentów, wyjeżdżamy na wcześniej upatrzony kamper-plac. (15€)
N 43 45 06
E 11 14 38
Ponieważ wjazd na plac z ulicy był bardzo krótki, podjechałem pod sam szlaban,żeby Zbyszek się zmieścił. (bo Zbysiu ma długiego...........kampera)
Wysiadłem, żeby nacisnąć przycisk i pobrać bilet, naciskam a tu nic, naciskam jeszcze i jeszcze i myślę sobie może już za późno, bo było po 22:00.(głupota)
Przychodzi Zbyszek i też naciska, ale bez efektu.
Chodzimy- myślimy, mówię do naszych dziewczynek – może by zapytały kogoś z kamperów , które stoją na placu,(Szwedzi akurat pranie robili) co tu jest grane, bo chyba przyjdzie nam ten szlaban taranem wziąć.
Trwa to już chyba ze 15 min.
Zbyszek chodzi, patrzy i mówi – a cofnij się o metr żeby ta biała linia była przed samochodem.
Cofnąłem – mój najinteligentniejszy kolega, naciska przycisk – bilet wyskakuje – szlaban w górę!!!
Ot trochę techniki i .................. itd.
Specjalnie o tym piszę jak by ktoś miał za długiego.............kampera.
Rano jedziemy znowu popatrzeć na ten cudowny widok - zjeżdżamy nad rzekę, stajemy niedaleko Mostu Złotników.
Zdejmujemy rowery i jedziemy w to cudowne miasto. . Żar leje się z nieba, więc troszkę redukujemy plan zwiedzania.
Most Złotników, Piazza della Signoria z Pałacem Vecchio, Bazylika Santa Maria del Fiore czwarta na świecie co do wielkości, do środka niestety nie wchodzimy - tasiemcowa kolejka
Katedra Św. Krzyża, największy kościół franciszkański na świecie. Są tam m.in. groby Michała Anioła, Machiavellego, Galileusza, Gioacchina Rossiniego, to główne punkty programu.
Florencja to chyba najcieplejsze miasto Italii, byłem tu we wrześniu, w lipcu i teraz w czerwcu, a temperatura nie schodzi po niżej 40 stopi w cieniu.
Już wiem dlaczego te wszystkie posągi są gołe! – bo im gorąco
krzysieks - 2015-01-19, 08:22 No Marek wreszcie się wziąłeś do pracy. Na zachętę wysyłam pifko,,
Ps. Wychodzi na to że większość CT Świętokrzyskie to wielbiciele Włoch Santa - 2015-01-19, 20:34
MAREKH napisał/a:
...wjeżdżamy na plac Michała Anioła, z posągiem Dawida w roli głównej i o dziwo mamy miejsca na parkingu.
N 43 45 45
E 11 15 53
...
Pięknie prezentują się te Wasze dłuuugie kamperki na tym kultowym parkingu pod Dawidem
Podejrzewam, że w tym zauroczeniu, oszołomieniu i kontemplacji, nie zauważyliście znaku zakazu parkowania dla kamperów
Minionej wiosny również pojechaliśmy na ten parking. Ponieważ był to już nasz kolejny raz, a nawet tam kiedyś spędziliśmy noc, więc na znaki nie popatrzyliśmy. Zauważyłam go dopiero po paru godzinach Tadeusz - 2015-01-19, 21:56 Mareczku, czytam i gębusia mi się drze. Jakże ja lubię takie opowiadanka o tym co daję nam radość i wytchnienie.
Piwkiem skromniutkim nagradzam Twą pracę z nadzieją, że będzie długa, należysz bowiem do tych gawędziarzy, których miło się czyta.
Pozdrawiam. MAREKH - 2015-01-20, 22:43
Santa napisał/a:
Podejrzewam, że w tym zauroczeniu, oszołomieniu i kontemplacji, nie zauważyliście znaku zakazu parkowania dla kamperów
A jest taki? Musiał być bardzo malutki.
Wieczorem dwa patrole karabinierów stały na parkingu i nic nie mówili. Pewnie nie mieli odwagi. Jak to dobrze żyć w nieświadomości.
================================================================
Kierujemy się na Asyż, a po drodze, ze względu na wątłe postury i zdrowie co poniektórych, szczególnie po gorączce Florencji (umówiliśmy się, że będziemy często odpoczywać) mamy:
piękne powulkaniczne jezioro Trasimeno
z kempingiem La Spiaggia (16€)
N 43 11 01
E 12 08 58
Nieprawdopodobne – na kempingu tylko Holendrzy, jesteśmy jedynymi z poza tej nacji.
Kemping – ładny z barkiem, sklepikiem i basenem. My ze Zbysiem jednak preferujemy wodę w jeziorze i rano przed śniadaniem obowiązkowa kąpiel.
Na ławce przy brzegu siedzi sympatyczna Holenderka, i przygląda się baraszkującym w wodzie (dziś mogę powiedzieć) dziadkom.
Wziąłem aparat, co by upamiętnić tę chwilę i robimy sobie nawzajem fotki.
Po którymś pstryknięciu podchodzi Holenderka - patrzy podejrzliwie na nas, karze stanąć nam razem i zabierając aparat, robi zdjęcia.
Uśmialiśmy się, bo chyba wzięła nas za parę, ale dzięki temu mamy wspólne zdjęcie.
Dwa kilometry od kempingu, leży miasteczko Passignano,a 10km Tuoro, jedno i drugie bardzo stare, bo pamiętające czasy II wojny punickiej, choć zabudowa średniowieczna.
W 217 roku p.n.e. armia Kartagińczyków pod dowództwem Hannibala przeszła Alpy i tu nad jeziorem Trasimeno pod TUORO rozgromiła Rzymian, których jak mówią kroniki w jeden dzień poległo około16 tys.
Zwiedziliśmy te miejscowości na rowerach. Nawet żona dała radę ,choć mocno było pod górę.
Od tego miejsca towarzyszył nam przepiękny zapach kwitnących wiciokrzewów. To był tak intensywny zapach, że nawet jadąc kamperem mieliśmy go w środku.
Szkoda że nie dało się tego zapakować w słoiki.
Wczesnym rankiem wjeżdżamy do Asyżu
We wschodzącym słońcu widać w oddali Klasztor św Franciszka
Jestem bardzo ciekawy jak został odrestaurowany po trzęsieniu ziemi, byłem tu w 1989 przed katastrofą.
Jedziemy drogą SS 147
Parkujemy na parkingu tam gdzie stają autokary, czyli na dole. Cisza, spokój, szum rzeczki przepływającej obok, duże drzewa . Opłata w automatach, należy zwrócić uwagę na odpowiedni wybór pojazdu.
Tylko trzeba znać włoski. My nie znaliśmy.
N 43 04 40
E 12 36 01
Klasztor wysoko nad nami i trzeba tam wejść, a my jesteśmy po „odpoczynku”.
Dziewczyny stwierdziły, że wejście na górę będzie formą pokuty. Przyznajemy szczerze, jak chłop chłopu - nie wiemy dlaczego?????????????
Cel – tylko św. Franciszek.
Uliczka Paggia di San Francesco prowadzi najpierw obok zadbanych domów z ładnymi ogródkami, następnie wzdłuż murów klasztornych, im wyżej wchodzimy tym piękniejszy widok na okolicę. A już najpiękniejszy z poziomu górnego kościoła.
Zwiedzając - zatrzymujemy się przy kaplicy św. Stanisława Szczepanowskiego naszego biskupa krakowskiego, który tu w Bazylice św. Franciszka był kanonizowany w 1253r. 8 września. A tegoż 8 września tylko 1997r było trzęsienie ziemi, które uszkodziły górny kościół, ale śladu już po tym nieszczęściu nie widać, może tylko brak fresków na górnych sklepieniach.
Pokuta musi zakończyć się Mszą i tak sobie marzyłem trafić na nią w języku polskim.
Chyba mam chody u Pan-bucka, bo po obejściu całego klasztoru i muzeum, wychodząc – słyszymy In Nomne Patris po Polsku. Wracamy - Msza się zaczyna.
class11 - 2015-01-20, 23:39 PO KĄPIELI W JEZIORZE
Mareczek tego nie napisał, owa Holenderka na ławce siedząc czekała aż sobie popływamy i w swoim języku zaproponowała nam, że nas odprowadzi robiąc dziwne maślane oczy do Marka idąc z nami do kamperów po jego stronie.
Była niemile zdziwiona pośpiesznie się oddalając widząc nasze panie, które do dzisiaj nie wiedzą o naszej znajomości.
MAREKH - 2015-01-22, 21:25 Przygotowując się do naszej wyprawy i szperając po internecie, zainteresowała mnie niezwykła fotografia miasta na szczycie góry, coś na kształt zamku Czarnoksiężnika z krainy OZ. Było to tak nieprawdopodobne, że wyjeżdżaliśmy z silnym postanowieniem zobaczenia
.......................................... Civita di Bagnoregio
zwane też La Citta che Muore, czyli Umierające Miasto, położone w regionie Lacjum.
Przejeżdżamy przez miejscowość Lubriano, tu ukazuje się nam nieprawdopodobny widok.
Miasto na szczycie skały z kładką z prawej strony prowadzącą do niego.
Stajemy na pobliskim parkingu, łapiemy aparaty i lecimy fotografować to cudo. Stąd pochodzą pierwsze zdjęcia.
N 42 38 11
E 12 06 36
Do Bagnoregio przyjeżdżamy około 16.30 i to był strzał w dziesiątkę bo opłata za parking bardzo droga, ale tylko do 18.00.
Właściciel pobliskiego baru, poradził nam żeby stanąć obok, przy zakładzie wulkanizacyjnym, a za stacją paliw. Tylko jeden warunek wyjechać przed 8.00 rano.
N 42 37 38
E 12 05 34
Do Civita jest jakieś 2 – 3 km. Żona się zaofiarowała , że zostaje.- Potem żałowała.
Trochę historii:
Miasto założone w IVw. p.n.e. przez Etrusków. Jego obecna architektura pochodzi z czasów średniowiecza, ale tutejsze mury kryją pozostałości po kulturze etruskiej .
Civita niszczeje w szybkim tempie, przede wszystkim z powodu erozji skały tufowej, na jakiej zostało wzniesione. Skała kruszy się, a co za tym idzie powierzchnia miejscowości się zmniejsza.
W 1695r Civita przeżyło trzęsienie ziemi, które zniszczyło most prowadzący do miasta. Do XX w. wchodzono krętymi schodami, a teraz jest wąski metalowy most zawieszony nad przepaścią.
Na filmiku zobaczycie kościół, który jest najlepszym dowodem dawnej świetności – do 1699 roku służył jako katedra i siedziba biskupa.
W 1217 roku urodził się tu wybitny włoski teolog, filozof i doktor Kościoła Katolickiego św. Bonawentura. Dom w którym mieszkał spadł już w przepaść.
Na stałe w Civita mieszka teraz 6 rodzin.
Przed wejściem pobierana jest drobna opłata 1.5 € na konserwacje miasta.
Jak dbają mieszkańcy, którzy tam zostali o swoje (pisz miasto widzisz) ruiny, niech odda ten
filmik.
Nam - po przekroczeniu bramy wejściowej, zatkało dech w piersiach, i to nie tylko z wysiłku.
Na mnie Civita zrobiło największe wrażenie, ze wszystkich miejsc odwiedzanych na tegorocznej trasie.
Tadeusz - 2015-01-22, 23:07 Mareczku, i jak tu Was nie lubić!
Nie dość, że tak pięknie uprawiacie naszą ulubioną formę turystyki, to jeszcze potrafisz przepięknie zaprezentować odwiedzane strony.
Jestem zachwycony.
wbobowski - 2015-01-22, 23:48 Piwko na razie wirtualne. Marku musiałem zacząć od . Moje gratulacje.
Chciałoby się jak najwięcej takich relacji z całego świata oglądać. To jest sól naszego forum. Aż chce się do niego zaglądać.Krystian - 2015-01-23, 18:39
Tadeusz napisał/a:
Jestem zachwycony.
My także jesteśmy zachwyceni, zazdrościmy że nas z Wami nie było.
Gratulujemy Ci wielki człowieku lekkiej ręki do pisania - czyta się świetnie.Krystian - 2015-01-23, 18:55 Marku czekamy na dalszą relację, za to co już napisałeś wirtualne RODOS - 2015-01-24, 12:30 Temat postu: WłochyBardzo interesująco i pięknie przekazujecie opis i zdjęcia ze swojej podróży. Bardzo dziękujemy, bo odżyły nasze wspomnienia. To prawda, że Civita di Bagnoregio robi niesamowite wrażenie, ale ciekawych interesujących miejsc we Włoszech wartych odwiedzenia jest bardzo dużo, co również pokazujecie w swojej relacji . Civita di Bagnoregio odwiedziliśmy w miesiącu wrześniu, wydaje się nam, że różniło się tylko ilością kwitnących kwiatów. Jak się ogląda taką ładną relację to nabieramy nieodpartej ochoty, aby ponownie odwiedzić Włochy może ponownie docelowo Sycylię. Zasłużone piwko
Serdecznie pozdrawiamy. zbyszekwoj - 2015-01-24, 12:57
RODOS napisał/a:
Civita di Bagnoregio odwiedziliśmy w miesiącu wrześniu,
My w pazdzierniku , ale była niedziela i zdecydowanie więcej ludzi. W naszej relacji niedługo tam dojedziemy. MAREKH - 2015-01-24, 13:42 Rano, śniadanko – kawa – ruszamy.
Krystyna wczytuje się w Pascala i stwierdza, „szkoda - niedaleko jest Bolsena z sanktuarium św. Krystyny” , odpowiadam – nie było w planach, zapytaj Zbyszków, - drogę wybieramy demokratycznie za obopólną zgodą.
Żona łapie za gruszkę od radia i grzecznie pyta – Zbysiu? - itd.
Reakcja naszego Kolegi była niespotykana - „no to mi się podoba, hej przygodo jedziemy - hej hej”!!!
Przestawiamy GPS i szukamy parkingu w Bolsenie
Jest,- ale daleko od centrum. Rowerów nie opłaca się zdejmować, więc decydujemy się na wjazd do miasta, choć to ryzykowne. Ale moja ukochana małżonka jest tak podminowana, że nie ma dla niej przeszkód.
My ochłońmy na chwilę i poznajmy biografię.......................
Żywoty, - św. Krystyny z Bolseny głoszą, że pochodziła ona z Tyru w Fenicji (dzisiejszy Liban).
Jej ojciec miał być namiestnikiem Bolseny w III w n.e.
Kiedy wybuchło prześladowanie chrześcijan, we własnym domu przesłuchiwał, i skazywał ich na śmierć.
Krystyna podziwiała bohaterstwo chrześcijan .W porozumieniu z dwoma niewiastami, które były już chrześcijankami, umożliwiły Krystynie - bez wiedzy ojca - przyjęcie chrztu.
Okrutny ojciec dowiedziawszy się o tym, wpadł w szał i kazał dziesięcioletnią córkę wysmagać rózgami.
Kiedy ta jednak nadal głośno wyznawała swoją wiarę w Chrystusa, i na oczach ojca potłukła złote i srebrne posążki bóstw rzymskich, kazał ją rozdzierać żelaznymi hakami, a potem obracać na kole, polewać jej ciało wrzącym olejem, palić na wolnym ogniu, a wreszcie z kamieniem u szyi zatopić.
Kamień z Krystyną cudownie wypłynął na powierzchnię, pozostawiając znamię jej stóp. Nadal prześladowana, zmarła w wieku 12 lat, w latach 287-303) .
Z tą makabryczną wiedzą wjeżdżamy w wąską bramę ,(Zbysiu składał lusterka) jedziemy główną ulicą, z lewej i prawej ogródki piwne.
Skręcamy lekko w prawo i wyłania się bazylika.
Ale żadnego parkingu, a dalej naszymi kamperkami nie pojedziemy, bo za wąsko. Jest duży plac przed kościołem, ale stoją słupki. Co prawda jeden jest wyjęty, - widząc to moja wspaniała żona krzyczy - wjeżdżaj na plac!
- Nie mając innego ruchu ruszam pomału – i w tym momencie kiedy przekraczam linię słupków, słyszymy jeden okropny krzyk i trąbienie samochodów.
Krzyczą wszyscy, ludzie siedzący przy stolikach,i ci co na ulicy, trąbią samochody jadące z przeciwka.
Stanąłem jak wryty i patrzę co to takiego się stało?
Okazuje się, że ten plac przed kościołem to jakaś świętość i nie wolno tam wjeżdżać.
Zbyszek stoi z tyłu, miasteczko zablokowane! Włosi trąbią, aż uszy bolą.
Mój przyjaciel,jak się zorientował co się dzieje wyskoczył z samochodu i leci do policjanta, który stał w pobliżu udając że nic nie widzi.
Tłumaczy mu ,że potrzebujemy pomocy, bo przecież przed wjazdem nie było zakazu wjazdu, ani żadnego ograniczenia dla kamperów.
Wysłuchał -pewnikiem nic nie rozumiejąc - i powolnym krokiem ruszył w naszym kierunku, zatrzymał ruch, kazał mi wjechać na plac i zawrócić, za mną uczynił to Zbyszek. W międzyczasie dziewczynki nasze wysiadły, udając się do bazyliki, a my na nie czekaliśmy przed miastem.
Podziękowań Zbyszkowi nie było końca, po powrocie mojej żony z Bazyliki, aż mnie zazdrość wzięła. Santa - 2015-01-24, 18:29
MAREKH napisał/a:
... Podziękowań Zbyszkowi nie było końca... aż mnie zazdrość wzięła.
Marku, zazdrość pewnie od razu odpuściła, ale dla równowagi za poniesione " straty moralne" przyjmij kilka życzliwych i bezinteresownych słów
Z Twoich nieczęstych wypowiedzi na forum i krótkiego wiosennego spotkania wiedziałam, że jesteś człowiekiem wielkiej życzliwości i z "sercem na dłoni". Czytając Twoją relację tylko się w tym utwierdzam.
Ale spacerując po Twoim Bagnoregio w towarzystwie Verdiego, odkryłam jeszcze subtelność ducha i gustu
Trzeba przyznać, że podnosisz poprzeczkę Panom z CT
Krysiu, uważaj na Niego
Widzę, że mam tu pod ręką mój jubileuszowy browarek..., z przyjemnością stawiam go właśnie Tobie
I od razu - dla równowagi - umawiam się z Krysią na kwietniową kawkę
Pozdrawiam całą Waszą Ekipę MAREKH - 2015-01-25, 19:48
Santa napisał/a:
Widzę, że mam tu pod ręką mój jubileuszowy browarek..., z przyjemnością stawiam go właśnie Tobie
i z wzajemnością bo Twoje relacje były po części naszym przewodnikiem.
Miasto Sutri w Lacjum, które było niegdyś prężnym ośrodkiem etruskim. Oprócz starożytnego amfiteatru na wzgórzu z tufu, tuż przy drodze, znajduje się etruska nekropolia, z grobami z czasów od III w. p.n.e. do I w. n.e.
W V w. p.n.e. prawo rzymskie nie pozwalało grzebać zmarłych w granicach miasta, toteż pochówek odbywał się zaraz za murami miast. W ten sposób wzdłuż dróg konsularnych powstały liczne katakumby i grobowce.
W naszych czasach, miasto Sutri znane z synodu papieskiego w 1094r na którym abdykował papież Grzegorz VI , a nastał Klemens II, który TU koronował króla niemieckiego Henryka III na cesarza rzymskiego.
Tyle historii.
Dziury w skałach po starych grobowcach, robią bardzo przygnębiające wrażenie.
Obok jest z tych samych czasów amfiteatr, godny uwagi, a jaka akustyka jest w nim, niech przemówi fakt, - że Zbyszek stojący tyłem na środku i szepczący, był słyszany przeze mnie, który stałem w połowie wysokości trybun.
No to czas na odpoczynek – jedziemy nad jezioro
............................................................................ LAGO di BRACCIANO
a dokładnie na kemping 40 km od Rzymu ROMA FLASCH (14€)
N 42 07 48
E 12 10 24
Dla zainteresowanych należy dodać, że spod bramy kempingu odchodzi autobus do Rzymu.
Kemping z dużymi starymi drzewami, na upał to dobre, ale od dwóch dni pada, słońce nie dochodzi i wszystko mokre.
A ten 2014 był mokry, a ostatnie dni upału mieliśmy w Asyżu.
Jezioro po wulkaniczne , nazwa pochodzi od miasta Bracciano, do którego wybraliśmy się ze Zbyszkiem na rowerach.
Znaczy ja na rowerze, bo kolega przy rowerze ma silniczek spalinowy – CWANIAK!
Wjazd do miasta prowadzi pod górę z serpentynami i zanim ja tam dotarłem to mój wspaniałomyślny kolega, siedział już przy piwku! - ale obok stało drugie - dla mnie! Kochane Chłopisko.
Niewielkie miasteczko z górującym nad nim zamkiem z X w.
Pod koniec XV wieku w zamku rezydował papież Sykstus IV, który uciekł z Rzymu przed zarazą, jaka dziesiątkowała wówczas Wieczne Miasto.
Kilka lat później zamek był rezydencją króla Francji Karola VII i jego oddziałów. Dziś w rękach prywatnych.
Z ciekawostek - w 2006 r. przysięgę małżeńską w tutejszej katedrze, złożyli sobie aktorzy Hollywood, Tom Cruise i Katie Holmes. Piękne okolice, miasta posłużyły również jako plener do wielu filmów, m.in. włoskiego C’era una volta (Pewnego razu) z Francesca Rosi z Sofią Loren.
MAREKH - 2015-01-27, 12:45 Po dwóch dniach odpoczynku , zjeżdżamy w strugach deszczu (dlatego też nie zaczepiamy o Monte Casino) do ukochanego przez wszystkich kempingu ZEUS (16€)
N 40 44 57
E 14 28 50
skąd widać POMPEJE
Czytałem o tym kempingu dużo, opisywaliście go moi Drodzy tak, jak go zastałem, ciasny, ale przyjemny. No a pomarańcze lecące z drzew, dodają uroku temu miejscu, szczególnie w tym okresie, kiedy są dojrzałe i słodziutkie, a na drzewie już nowe zielone , czekające na następnych
Ponieważ o Pompejach wszystko wiadomo,gdyż pięknie opisała to Lucynka, więc ci co byli mogą sobie powspominać, a ci co nie byli odsyłam do -
Czas na "smakowanie" Italii . Według Santy
Zbyszek nie mógł darować, że tyle dobra rozkradziono , które powinno zostać na tym miejscu, tak jak je odgrzebano.
Ja podziwiałem myśl techniczną jaka była już w tych czasach (VII w. p.n.e.) kiedy MY "dopiero schodziliśmy z drzew."
A tak to zarejestrowały nasze aparaty.
żeby powiększyć obraz należy nacisnąć znaczek"YouTube"
class11 - 2015-01-27, 23:14 Babcia moja mówiła , że beczkę soli trzeba zjeść z człowiekiem by Go poznać
a ja nie myślałem, że mój kolega jest osobą która może pisać książki.
Wie w jaki sposób przelewać na papier wspomnienia i myśli by nie były długie i banalne.
Fotografie i filmiki szczere, naturalne, piękne i prawdziwe – po prostu – fotografie.
Tylko szkoda ,że w reportażach zbliża się do końca naszej podróży.
kwiaty na urodziny
a pifka za reportaże MAREKH - 2015-01-28, 17:35 Po ciekawych chwilach spędzonych w Pompejach, następnego dnia, zaopatrzeni w mapę , którą dostaliśmy od Krystianów , idziemy do kolejki -- kierunek
Kolejka jedzie ponad półgodziny, to zdążymy do opisu Neapolu przez Santę, dołożyć wątek polski.
Przenieśmy się w czasie.
Mamy rok 1517 - Zygmunt I zwany Starym ma już 51 lat, dwa lata temu zmarła jego pierwsza żona Barbara Zapolya
Małżeństwo z Boną Sforza z Bari było kojarzone przez pośredników i król wyraził na nie zgodę, widząc jedynie portret włoskiej księżniczki.
Obraz zachwycił monarchę, ale czy można ufać obrazkowi, który kazała namalować, księżna Izabela Sforza, matka panny młodej?
21.XI.1517 roku przybywa do Neapolu poselstwo polskie, w celu negocjacji ślubnych i sprawdzenia zgodności portretu z oryginałem.
Stanisław Ostroróg i biskup krakowski Jan Konarski, tak pisali swemu władcy o jego wybrance:
"Najpiękniejsze jasne włosy, rzęsy i brwi czarne, oczy bardziej anielskie jak ludzkie, czoło gładkie i pogodne, nos prosty, lice wrodzonym wstydem zarumienione, usta podobne najżywszemu koralowi, zęby równe i białe, wyniosła szyja, piersi okrągłe i białe, nadobne ramiona, ręka, jakiej piękniejszej widzieć nie można, słowem, czyli się patrzeć na całą kibić osoby, czyli na część jej z osobna, nic piękniejszego i bardziej zachwycającego widzieć nie można".
Pięknie pisali, ale przecież nie oni mieli dzielić z Włoszką łoże.
6 grudnia 1517 na zamku Castel Capuano (wtedy) koło Neapolu odbyła się uroczystość zaślubin – per procura – Bony Sforza i Zygmunta Starego, w której pana młodego ,zastępował kasztelan kaliski Stanisław Ostroróg.
Neapol, był też ostatnim przystankiem Bony przed powrotem do Bari ,kiedy to musiała opuścić Polskę .
Odrzucona przez Polaków i nie rozumiana przez Włochów ,otruta - za sprawą swego dworzanina Pappacody - umarła w samotności w Bari.
Słowa więcej o historii, bo czuję ,że mówicie jak moje dzieci „ojciec nie zanudzaj”
Na filmie zamek z zegarem na wieży to Castel Capuano.
Zabytki i historię Neapolu opisali inni, dlatego ja opiszę nasze odczucia.
Zobaczyć Neapol i umrzeć – niektórzy twierdzą, że w tym powiedzeniu, chodziło o choroby weneryczne, od których umierali nagminnie neapolitańczycy i przybysze.
Że jest coś w tym, to odczuliśmy to sami na sobie.
Po wyjściu z dworca, a szliśmy ze Zbyszkiem przed naszymi żonami, robiąc zdjęcia, zostaliśmy „zaatakowani”, przez tutejsze prostytutki oferujące swoje usługi. Jedną, ukradkiem udało mi się sfotografować.
Śmieci rzeczywiście nie dodają urokowi temu miastu, ale to podobno tutaj „taka stara świecka tradycja.” Via del Tribunali , to ulica jak pisze Pascal, przy której jest najwięcej domów mafiozów.
Rozglądamy się czy któregoś nie widać, czy ktoś nie dybie na nasze zdrowie, ale nikt na takiego nie wyglądał.
Pewnie wiedzieli że przyjeżdżamy i woleli pozostać w domach, które jak się bliżej przyjrzy są rezydencjami z ochroniarzami na stojącymi przy bramach.
„Smakowaliśmy” pyszną pizza za 1 €, którą można kupić w małych przy ulicznych piekarniach.
Szukałiśmy miejsc związanych z filmem Dr Moscati, biednych, zaniedbanych. Gorąco polecam obejrzyjcie - ja z żoną obejrzałem za namową Lucynki - piękny film.
Byliśmy na ulicy przy której robione są na całe Włochy, szopki bożonarodzeniowe oraz postacie do nich. Podobały mi się bombki szklane z małą szopką w środku.
Do Neapolu jechaliśmy nastawieni przez wszystkich, że gdzie jak gdzie ale tam to dopiero kradną!
Może i tak jest – my nie widzieliśmy żadnego złodzieja, ale na pewno trzeba się pilnować, jak w każdym włoskim mieście.
Na koniec należy dodać, że Polacy przybywający do tego bardzo kontrowersyjnego miasta, mieli różne zdania i tak:
Sienkiewicz kochał Neapol, a tablica pamiątkowa w 50-tą rocznicę śmierci na hotelu Continental na via Partenope, upamiętnia pobyt pisarza.
A pierwsze wydanie „Quo Vadis” w języku włoskim, właśnie w tym mieście miało miejsce.
Słowacki pisał do matki , „że jak by była możliwość to postawiłby sobie, mały biały domek, tuż pod Wezuwiuszem z widokiem na Neapol.”
Przerwa Tetmajer natomiast miał odmienne zdanie i pisał tak „Wolę polskie gówno w polu, Niż fijołki w Neapolu.”
Wrócę tu jeszcze (z przewodnikiem Santy w ręku) i zachęcam wszystkich, jak będziecie w pobliżunie omijajcie Neapolu.
Aulos - 2015-01-28, 23:01 Włochy "kupujemy" pod każdą postacią, a Ty Marku opowiadasz o Italii budując nastrój i klimat tak, że czujemy, jakbyśmy ciągle tam jeszcze byli. Dosiadamy się do wycieczki. Na ochłodę po włoskich upałach Agostini - 2015-01-28, 23:04
MAREKH napisał/a:
6 grudnia 1517 na zamku Castel Capuano (wtedy) koło Neapolu odbyła się uroczystość zaślubin – per procura – Bony Sforza i Zygmunta Starego, w której pana młodego ,zastępował kasztelan kaliski Stanisław Ostroróg.
Jak myślisz Marku, czy odbyła się także wtedy noc poślubna - per procura?
Ciekawi mnie to bardzo gdyż żadne źródła nic o tym nie wspominają.
Zmartwiła mnie zapowiedź Kolegi o zbliżającym się końcu podroży. Naprawdę?
Na szczęście wiem (sam tu wspominałeś), że będziecie jeszcze w innych ciekawych miejscach.Ryszard.S - 2015-01-28, 23:23 Dziękujemy za dowcipne i pouczające komentarze .
Co do Neapolu, to na Twoich zdjęciach, Marku, mogliśmy podziwiać bogato wykończone wnętrza świątyń, natomiast wygląd kamienic i ulic pozostawia wiele do życzenia, no nie?
Pisz dalej.Kropka - 2015-01-29, 01:24
Cytat:
Via del Tribunali , to ulica jak pisze Pascal, przy której jest najwięcej domów mafiozów.
Rozglądamy się czy któregoś nie widać, czy ktoś nie dybie na nasze zdrowie, ale nikt na takiego nie wyglądał.
Po kilku latach spędzonych na mieszkaniu w tamtych okolicach śmiem stwierdzić, że 9 na 10 osób mieszkających na tej ulicy należy do "znanej" bandy. Uwierz, że im wyżej, tym mniej się ich daje rozpoznać. Każdy myśli o Don Corleone, a tak faktycznie to zwykli, niczym nie wyróżniający się ludzie, jak np. moi dawni sąsiedzi. Chyba tylko ja i niemowlęta psuliśmy im statystykę na dzielnicy
I żeby nie było - może brudne, pełne śmieci, głośne 24/24, nie do końca bezpieczne ale to i tak dalej drugie z moich ukochanych miast w tym kraju.zbyszekwoj - 2015-01-29, 08:53
Kropka napisał/a:
dalej drugie z moich ukochanych miast w tym kraju.
Które pierwsze?majmarek - 2015-01-29, 10:08 MAREKH
czy to już " dwie dziurki w nosie i .........." - to szkoda
jestem pod wrazeniem jak bym czytał CONAN DOYLA
posłałem piwko
pozdrawiammKropka - 2015-01-29, 12:25
zbyszekwoj napisał/a:
Kropka napisał/a:
dalej drugie z moich ukochanych miast w tym kraju.
Które pierwsze?
Włoskie zagłębie wampirów
Szkoda tylko, że mało popularne wśród polskich kamperowców.MAREKH - 2015-01-29, 13:40
Kropka napisał/a:
że 9 na 10 osób mieszkających na tej ulicy należy do "znanej" bandy
dobrze, że byliśmy nieświadomi
Aulos - Rysiu - Majmarek dzięki
Agostini napisał/a:
czy odbyła się także wtedy noc poślubna - per procura?
pierwsza to, że kasztelan był "gender", gdyż nigdy nie założył rodziny, cyt." Ponieważ nie założył rodziny, dobra jego przeszły na brata Wacława."
druga to, było tak jak przypuszczasz i został otruty co wtedy było nagminne i tu posłużę się cytatem "Do Krakowa wrócił w orszaku Bony i w kwietniu 1518 uczestniczył tamże w uroczystościach weselnych." i dalej "zmarł między sierpniem 1518 a 25 VII 1519.
Dalej idąc to jednak TO było nie możliwe, bo ślub w Neapolu odbył się w grudniu 1517r, a pierwsza córka Izabela (późniejsza królowa Węgier) urodziła się w styczniu 1519r.
Dość żartów --------------------------jedźmy dalejMAREKH - 2015-01-29, 15:09 .........................A teraz jedziemy „posmakować”............ Capri .................. z kempingu San Antonio (16€)
który opisywała Lucynka.
N 40 39 37
E 14 25 08
Jak wyjeżdżało się z kempingu pod górę, obejrzyjcie to moi Kochani, gdyż nagrałem wyjazd kamerą z kampera.
Gospodarz miło nas przyjął, służąc pomocą przy ustawianiu.
Bilety na statek, kupujemy w recepcji i zaopatrzeni w przewodnik ,rano o 8.00 wypływamy na "smakowanie”wyspy, o której pisano pieśni - serenady i układano wiersze - wyspy - niejednych westchnień i pragnień.
Łebkiem byłem, gdy razem z rodzicami słuchałem piosenek Fogga - „Pamiętasz Capri tę wyspę kochanków” i Lazurowa Grota śpiewana przez Jadwigę Czerwińską, ale tą głównie przez Wolna Europę, bo polskie radio jej nie nadawało.
I tak młodzieńcze marzenia się spełniają.
Wpływamy do portu Marina Grande. Wiemy, że nie będzie to intensywne zwiedzanie, ze względów na dolegliwości kręgosłupowe co poniektórych. Zbyszkowie byli tu już wcześniej , ja z żoną z namaszczeniem,- patrzymy i podziwiamy.
Wjeżdżamy kolejką na górę miasta.
Co za widok,- nie sposób go opisać. Cudowny błękit nieba, łączący się na horyzoncie z lazurem morza Tyrreńskiego, do tego zieleń ogrodów i zapach cytrusów w środku.
A nad tym wszystkim unosi się magia i niezwykłość tej wyspy.
Wchodzimy między zabudowania - Kościół św Stefana, a w nim, w prawym bocznym ołtarzu figura św. Moniki, patronki naszych mam – Zbyszka i mojej.
Starzeje się człowiek, bo za często coś za grdykę chwyta.
Mijamy wypasione hotele i restauracje, ciekawe, że zamiast jadłospisów, wiszą zdjęcia znanych aktorów lub piosenkarzy, którzy odwiedzali te miejsca.
Wokoło unosi się zapach limonki i cytrusów. W parku - gdzie każde drzewo ma swój rodowód, to Ogrody Augusta, - robimy sobie sjestę.
Nie opływaliśmy wyspy, ale jeśli ktoś chce zobaczyć jak to wygląda, znalazłem coś takiego na YouTube.
Bardzo ciekawe z przewodnikiem po Polsku – proponuję zacząć od 15 minuty.
Po posileniu się nie tylko organicznie , ale i duchowo wspaniałymi widokami, schodzimy w kierunku portu.
Przechodzimy przez śmieszne malutkie rondo,gdzie schodzą się drogi na Capri, Anacapri i do portu, a na którym uwijają się jak w ukropie karabinierzy, chcąc sprostać dużemu ruchowi skuterów, bardzo śmiesznych samochodów oraz taksówek.
Schodzimy wzdłuż wspaniałych willi i ogrodów pełnych cytryn i pomarańczy.
Dochodzimy do jednej z plaż i tu nie wytrzymałem i wskoczyłem do tego cudownego lazuru, ochłodzić ciało.
W oczekiwaniu na powrotny statek, zastanawialiśmy się na której ławce spała Lucynka z Romkiem?
cdn.Misio - 2015-01-29, 20:00 Mareczku pisz i wklejaj bo masz dar do tego. Twoje opisy z wesołym podtekstem czyta się lekko a i zdjątka są ładne. Tylko Ci tu brak. Więc leci.zbyszekwoj - 2015-01-29, 22:19
MAREKH napisał/a:
W oczekiwaniu na powrotny statek, zastanawialiśmy się na której ławce spała Lucynka z Romkiem?
My przez godz. szukaliśmy tego miejsca! Tadeusz - 2015-01-29, 22:25
MAREKH napisał/a:
W oczekiwaniu na powrotny statek, zastanawialiśmy się na której ławce spała Lucynka z Romkiem?
Łatwiej byłoby znaleźć gdyby Romek wyrył tam serce ze strzałą i literkami LR.
Mareczku, pięknie piszesz.
zbyszekwoj - 2015-01-30, 08:00
Tadeusz napisał/a:
Łatwiej byłoby znaleźć gdyby Romek wyrył tam serce ze strzałą i literkami LR.
Jako że byliśmy w porcie na godzinę przed czasem, przejrzeliśmy wszystkie ławki i serca nie było... Może następnym razem uzupełnią? Santa - 2015-01-30, 11:02
Tadeusz napisał/a:
MAREKH napisał/a:
W oczekiwaniu na powrotny statek, zastanawialiśmy się na której ławce spała Lucynka z Romkiem?
Łatwiej byłoby znaleźć gdyby Romek wyrył tam serce ze strzałą i literkami LR.
...
zbyszekwoj napisał/a:
Jako że byliśmy w porcie na godzinę przed czasem, przejrzeliśmy wszystkie ławki i serca nie było... Może następnym razem uzupełnią?
Zbyszku - nic z tego - najbardziej romantyczne miejsca zostawiamy tylko dla siebie
Ale gdyby ktoś znalazł się w podobnej jak my potrzebie, to oczywiście podzielę się namiarem na darmowy "hotel" z widokiem... na bajońsko drogiej Capri
Marku - dziękuję, za tak miłe, swojskie, klimatyczne, sympatyczne i życzliwe oprowadzanie nas przez te bliskie naszym sercom i cudnej urody miejsca.
Czytam i dzielę się wrażeniami z Romkiem. I oczywiście - dzięki Tobie, wspominamy - nasze wakacyjne przygody
Ps. Zgłaszam postulat i proszę pozostałych Czytelników o poparcie, aby kolejna podróż Krysi, Marka i ich Przyjaciół trwała minimum 5 miesięcy MAREKH - 2015-01-31, 15:28
Santa napisał/a:
aby kolejna podróż Krysi, Marka i ich Przyjaciół trwała minimum 5 miesięcy
dziękuję!class11 - 2015-01-31, 16:11 Dołączam się do podziękowania Marka.
Oczywiście już planujemy kolejną dłuższą podróż i taki fundusz to dobra idea.
1/ Kto pierwszy + dwie osoby
Pozdrawiam serdecznie
MAREKH - 2015-01-31, 16:13 Następnego dnia, nie było chętnych do zwiedzania
więc sam ze sobą , wyjechałem raniutko tamtejszym autobusem , z pod bramy kempingu, który myślałem zawiezie mnie do Sorento. W jakim byłem błędzie, to dowiedziałem się po wyjechaniu na górę, do głównej drogi, gdzie wszyscy zaczęli wysiadać. Zorientowałem się, że trzeba przesiąść się na pociąg , który dopiero zawiezie mnie na miejsce, na ten sam bilet.
Zrobiłem na wszelki wypadek zdjęcie nazwy stacji, co by skleroza mnie nie zaatakowała w drodze powrotnej.
Sorento to miasto legend i cytrusowych gajów, ciekawie położone, z prześlicznymi widokami, z centralnym placem Piazza Tasso, którego nazwa pochodzi od XVI wiecznego poety Torquato Tasso .
Spacer po tamtejszych uliczkach to czysta przyjemność. Jak na Capri, wkoło zapach limonki i cytryn.
Należy nadmienić, że zdjęcia do tej pory robione były w czasie, kiedy Włosi jeszcze grali na M.Ś.
Miasta i miasteczka były pięknie udekorowane , później jak odpadli wszystko zniknęło.
Żegnamy się już z morzem Tyrreńskim, a wybrzeże amalfitańskie, zostawiamy na następny raz, żeby było do czego wracać i żeby był powód, - że tam nas jeszcze nie było.
cdn.Krystian - 2015-02-01, 13:48
Santa napisał/a:
Zgłaszam postulat i proszę pozostałych Czytelników o poparcie, aby kolejna podróż Krysi, Marka i ich Przyjaciół trwała minimum 5 miesięcy
To jest niemożliwe!!!
Krysia i Marek nie wytrzymają tak długiego okresu czasu bez swojej wnuczki Basi.MAREKH - 2015-02-01, 17:12 Zanim zbierzemy finanse , Basienka urośnie i pojedzie z nami MAREKH - 2015-02-02, 19:23 Przenosimy się na drugą stronę Półwyspu Apenińskiego na Gargano a dokładnie do
....................................................San Giovanni Rotondo
Jedziemy po bardzo ostrych i krętych serpentynach, później płaskowyż i w oddali na zboczu góry,
wyłania się olbrzymia budowla – to Dom Ulgi w Cierpieniu, a inaczej hospicjum, założone przez św. o. PIO, a noszące imię Jana Pawła II.
Obok z lewej dwa kościoły jeden z XVI drugi z XX w, a z lewej strony za nimi, olbrzymi, najnowszy sprzed siedmiu lat.
Parkujemy na kamper-placu (15€)
Światło- woda – prysznic – wc. Transport na górę do sanktuarium i powrót gratis. My skorzystaliśmy z wywiezienia na górę.
N 41 42 05
E 15 42 42
Miejsce szczególne, które za sprawą, tego skromnego i kontrowersyjnego zakonnika O. PIO , spowodowało że S.G. Rotondo stało się trzecim, sanktuarium co do wielkości przybywających tu pielgrzymów.
„Wydaje się, że moje serce, ręce i stopy przeszywa miecz – tak wielki jest ból, który odczuwam” – napisał w jednym z listów Ojciec Pio
Stygmaty stały się widzialne 20 września 1918 roku, kiedy to Ojciec Pio klęczał samotnie w chórze zakonnym i odprawiał dziękczynienie przed krucyfiksem.
Stygmaty były ogromnym zaskoczeniem dla Zakonnika z Pietrelciny, starał się je ukryć, czuł się nimi zawstydzony i upokorzony:
„Błagam Pana, by nie poniżał i nie zawstydzał mnie przez te zewnętrzne znaki.”.
Ojciec Pio unikał rozgłosu i sławy, pragnął cierpieć w cichości .
W 1947r nasz Karol Wojtyła spowiadał się u o.Pio, który ponoć przepowiedział mu, że któregoś dnia zasiądzie na „najwyższym stanowisku w Kościele”
W 2002r. Jan Paweł II ogłosił Zakonnika z Pietrelciny świętym.
3 marca 2008 roku, 40 lat po śmieci ojca Pio, jego ciało zostało ekshumowane, do nowego sanktuarium i do nowego kryształowego grobowca.
Coś mi się zdaje, że o.Pio, który żył w ubóstwie i był bardzo skromnym człowiekiem, a obudziłby się dzisiaj i zobaczył tą wyzłoconą kaplicę, to uciekłby do starego skromnego grobowca.
Przepraszam wszystkich, ale to jest moje prywatne zdanie.
Twarz to silikonowa maska, która została zamówiona w firmie produkującej m.in. figury dla londyńskiego Muzeum Figur Woskowych.
Dużo spełnionych próśb modlących się o wstawiennictwo do O. Pio spowodowała, że dziś w konfesjonale w którym spowiadał (tylko kobiety, mężczyźni w zakrystii) leży pełno kartek z prośbami, ale również w starym grobowcu i w Jego celi.
Kult Świętego na półwyspie Gargano jest bardzo silnie zakorzeniony. W każdej osadzie, miasteczku stoją pomniki, a za oknami domów czy sklepików wizerunki z podobizną O. Pio.
W drodze powrotnej do kamperków, tuż przy sanktuarium, w małym sklepiku, choć pod buńczuczną nazwą Marketu, kupiliśmy chleb o średnicy 40- 45 cm, z pyszną chrupiącą skórką.
Smakiem przypominał nam polski wiejski chleb, szkoda tylko że jeden (miał być na pół) ale nie wiedzieliśmy co to za pychota.
zbyszekwoj - 2015-02-03, 10:08
MAREKH napisał/a:
.Pio, który żył w ubóstwie i był bardzo skromnym człowiekiem, a obudziłby się dzisiaj i zobaczył tą wyzłoconą kaplicę, to uciekłby do starego skromnego
Dużo jest takich kontrowersji. Mnie też zastanawia ile musiało zginąć rdzennych mieszkańców obu Ameryk, aby złotem im zrabowanym ,wyzłocić rzymskie świątynie.
Było to złoto przekazane przez króla Hiszpanii papiażowi.Santa - 2015-02-03, 13:35 Krysiu i Marku - po ostatnim odcinku Waszej podróży widzę, że teraz ja podążę Waszymi śladami
Klimat Waszej podróży i forma w jakiej o niej opowiadacie, to prawdziwy balsam na serca stęsknione za Italią
Pobłogosławieni przez O. Pio - po porannej ruszamy na upragniony
Odpoczynek na plażach Półwyspu GARGANO
Z książki ACSI mamy kilka kempingów do wyboru, jedziemy drogą SP41.
Jesteśmy przed miejscowością Lido de Sole, kiedy raptem Zbysiu jadący przodem, zatrzymuje się i mówi przez radio,że idą z Terenią do hurtowni wina i oleju,która jest przy drodze.
Moja żona nie byłaby kobietą żeby nie zrobiła tego samego, ja spaceruje po ulicy i widzę, mały szyld CAMPING La Perla Del Garganiko.
N 41 55 12
E 15 49 03
Wchodzę przez ładną bramę, po lewej i po prawej miejsca kempingowe, troszkę trawy, trochę piasku, morze tuż za płotem, czysto - kameralnie, trzy załogi na kempingu. Pytam gospodarza - ile za miejsce - odpowiada że po 22€.
Idę z tą wiadomością do Towarzystwa i po zaakceptowaniu przez większość - zostajemy, ale za 19,€
Zbysiu targował. Troszkę drożej jak z ACSI, ale naprawdę warto.
Gospodarze (starsze małżeństwo które przekazało interes synowi, ale pomagając mu) dbający o czystość nie tylko na placu, ale i plaży. Codziennie rano specjalny przesiewacz czyści piasek, równa i grabi.
Patrzyłem po przyjeździe na mapie to widać o ile na tym fragmencie plaży piasek jest czyściejszy od sąsiedniej działki.
Był tylko jeden minus – chcąc popływać trzeba było iść w morze z 50m i to woda nie sięgała wyżej jak do pasa.
Dobre miejsce dla wnuków.
Odpoczynek zaczął się od specjału jakim była babka kempingowa, robiona i pieczona przez Terenię i Zbyszka.
Baba ma też swoją historię.
Baba czyli nasza ukochana polska babka to jedno z tradycyjnych słodkości Neapolu.
Chociaż długo neapolitańczycy uznawali ją za swój produkt to jednak , dzisiaj wiadomo, że tak naprawdę to nasz polski przepis, udoskonalony przez miejscowych cukierników.
Jak nasza babka trafiła do Neapolu?
Otóż, nie bezpośrednio z Polski , lecz z Francji . To pyszne ciasto zabrał na paryski dwór Stanisław Leszczyński ,tam babka zrobiła prawdziwą furorę, a z paryskiego dworu trafiła do Neapolu. (ale mi się rymnęło)
I chociaż zmieniono troszkę recepturę i neapolitańską babę je się z polanym rumem i bitą śmietaną nie zmienia to faktu ,iż oryginalny przepis przybył do Neapolu z Polski.
Nasza baba kempingowa była nie mniej pyszna. .......a podstawą w produkcji była wiertarka i szpilka od namiotu.
Pierwszą wycieczkę rowerową , zrobiliśmy do miejscowości Rodi Garganico około 15km,teren pofałdowany i kręty.
Miasteczko czyściutkie, bielutkie. Od XVI w. zajmujące się produkcją i handlem cytrusów.
Dziś żyjące z turystów...
Odpoczywaliśmy przy pysznych lodach z widokiem na Adriatyk, wyobrażając sobie ,że prościutko po drugiej stronie jest Dubrownik.
Sąsiadami naszymi są, bardzo sympatyczny Polak z żoną Niemką mieszkający na stałe w Berlinie, oraz Słowacy.
Obie te załogi przyjeżdżają tu co roku, i jak mówił Polak , „byłem w tych okolicach na różnych kempingach, ale ten najbardziej mi odpowiada i od 10 lat przyjeżdżam tu na trzy miesiące już w maju.”
Słowacy natomiast robią zapasy na zimę, kupują pomidory, przekrawają na pół i suszą na stołach .
Potem kładą w słoiki i zalewają oliwą, kupowaną od gospodarza, który jest właścicielem gajów oliwnych i przetwórni.
Coś Wam zdradzę, robi też limonkę, którą przy wyjeździe każdy z nas dostał w prezencie.
Nie powiem jak smakuje, bo dawno wypita i nie uwierzylibyście co za smak – ta kupna z Sorento niech się schowa.
Starszy pan uczy też włoskiego, bo ile razy zwracaliśmy się z jakim pytaniem, lub prośbą, kazał nam powtarzać dany zwrot po włosku. Mało tego, na następny dzień jak przechodził, kazał powtarzać wczorajszą lekcje.
Zbyszkom tak się podobało to miejsce, że postanowili w tym roku tam wrócić
Na filmiku odpoczynek na poszczególnych etapach naszej podróży.
cdn.Santa - 2015-02-05, 23:22
MAREKH napisał/a:
... odpoczynek na poszczególnych etapach naszej podróży...
Po prostu królowie życia krzysieks - 2015-02-06, 18:54 Marek , to gdzie CT Świętokrzyskie w tym roku jedzie do Włoch? MAREKH - 2015-02-07, 20:38
Santa napisał/a:
królowie życia
........i rozrywki
krzysieks napisał/a:
to gdzie CT Świętokrzyskie w tym roku jedzie do Włoch?
Jest około 21.00 Zbyszkowie zmęczeni, postanawiają iść spać. Ja byłem tak ciekawy tego miejsca,
szczególnie w nocy,(a może jakieś przeczucie) że postanowiłem iść na górę do Sanktuarium Czarnej Madonny. Żona jak dobry przyjaciel idzie ze mną.
Idziemy ulicą która ma chyba około 20% pochyłości.
Wychodzimy ( z językami na wierzchu) na piękną ulicę która prowadzi do najstarszej części Loreto.
Raptem stajemy jak wryci... ........słyszymy jak ktoś śpiewa Cichą Noc - kolędy?, jest koniec czerwca – co tu jest grane?
Dochodzimy do bramy wejściowej miasta, a za rogu wychodzi procesja dzieci niepełnosprawnych z lampionami i opiekunami.
Wchodzimy z nimi za mury , a tam, tuż za bramą przedstawienie jednej ze scen biblijnych - przyniesienie Pana Jezusa do świątyni.
Niesamowite – tego o tej porze nie spodziewaliśmy się. Ani aparatu, ani kamery, a do tego Zbyszkowie poszli spać!
Zostawiam żonę, a sam lecę po naszych Towarzyszy i po sprzęt.
procesja kieruje się w stronę Bazyliki Loretańskiej.
Nie wiem tylko czyja naprawdę jest muzyka pieśni Czarna Madonna. Polska czy Włoska.?
Wchodzimy na plac przed Bazyliką, oczom naszym ukazują się tańczące fontanny.
Znowu coś mnie za grdykę złapało, jak zobaczyłem w oczach dzieci - nieprawdopodobną radość, kiedy zagrała muzyka, a w takt jej zaczeły tańczyć fontanny.
A teraz MY spędźmy kilka chwil w rytmie kankana i marsza Radeckiego.
Owacjom nie było końca.
Po pierwszej w nocy wróciliśmy do kamperków.
Rano skoro świt koło 10.00 wychodzimy przy pięknej pogodzie na zwiedzanie Bazyliki.
Na placu nie ma już śladu po fontannach.
Widząc Domek M.B. wyobrażałem go sobie jako małego ciasnego, a to duża budowla. Może obudowa sprawia takie wrażenie.
W każdym razie bardzo dobre miejsce dla Loretańskiej Czarnej Madonny.
Piękna Polska kaplica z obrazami bitwy pod Wiedniem i obrony Warszawy, oraz witraż poświęcony żołnierzom II Korpusu - wyzwolicielom i ratownikom przed spaleniem Bazyliki w 1944r.
Wychodzimy a tu leje jak z cebra, a w kamperach wywietrzniki OTWARTE!!!
Zbyszkowie z żoną lecą na parking, ja natomiast nie daruję, muszę odwiedzić naszych żołnierzy,
poległych przy wyzwalaniu Ankony i Loreto.
Nie bardzo wiedziałem jak tam iść, choć kierunek miałem słuszny. Za murami skręcam w prawo,
w dużym budynku w bramie stoi zakonnica, więc pytam „cmentaro Polako”? - a mówi pan po Polsku? -pada odpowiedź – tak- a ma pan zdrowe nogi? - tak - ….......i tak doszedłem na cmentarz na skróty. Nie wiem o co chodziło z tymi nogami, bo cmentarz nie daleko, tyle tylko że po schodach.
Pięknie położony z cudownymi widokami, czysty zadbany, a czuwają nad nim właśnie siostry (przewodniczki) Nazaretanki.
Jak wróciłem zastałem kamperki wytarte i wysuszone.
cdn.MAREKH - 2015-02-13, 15:28 Wieczorem wjeżdżamy do
Po zwiedzeniu Bazyliki San Vitale - Mauzoleum Galii Placydii i Baptysterium Ortodoksów, wracamy na parking.
Po drodze wstępujemy na kawę, duże wrażenie musiały na nas zrobić mozaiki, bo dość głośno wymieniamy między sobą spostrzeżenia, gdy siedząca koło nas młoda kobieta z trojką dzieci odzywa się po polsku i pyta czy byliśmy już w Bazylice Sant'Apollinare in Classe .
(Polka wyszła za Włocha i mieszkają w Rawennie na stałe.)
Opowiada o tym tak zachęcająco, że chociaż to nam nie po drodze, jedziemy
Rzeczywiście warto było nadrobić drogi.
Parking bezpłatny. 10 km. od centrum. Plac przed bazyliką nosi nazwę Jana Pawła II
N 44 22 50
E 12 13 56
Omijana przez turystów bo na uboczu. Sant'Apollinare in Classe została konsekrowana w 549, a nazwa pochodzi od relikwii św. Apolinarego pierwszego biskupa Rawenny. Przez to że bazylika położona była bardzo blisko portu, była często napadana przez barbarzyńców. W IX w. relikwie zostały przeniesione do kościoła św. Marcina z Tuors w Rawennie z 560r. który przyjął wezwanie Sant’Apollinare Nuovo
Mozaika na pierwszym planie pokazuje św. Apolinarego, a owieczki 12 apostołów.
Nie mogliśmy zrozumieć czemu te owce mają takie długie ogony. Może w VI w. takie były?
I dlaczego Przed Bazyliką stoją bawoły z blachy mosiężnej?.
Bo dlaczego przed kościołem jest pomnik Teodoryka Wielkiego to wiemy – od Santy.
Nadszedł moment, gdy przychodzi żegnać cudowną ITALIĘ wyjeżdżamy nasyceni sztuką i historią, kontenci ze wspólnie spędzonych chwil.
Załoga Class11 – jesteście wspaniałymi kompanami do modlitwy i wypitki – do tańca i różańca.
Dziękuję Tereni – Zbyszkowi , oraz żonie, że nie przeklęli mnie, za narzucanie im ciągle nowych pomysłów do zwiedzania i chodzenia. BYŁO CUDOWNIE
Ostatnią noc spędziliśmy pod Brnem, na parkingu naprawy sprzętu rolniczego, który rankiem należało opuścić,
N 49 06 28
E 16 37 07
w cichej, malutkiej miejscowości Popovice, w której pragnęliśmy napić się dobrego piwa z beczki – we Włoszech lanego nie użyczysz.
Piwo było i jakaś przekąska, ale najzabawniejsze było to, że jako placówka państwowa nie przyjmowała innej waluty jak korona.
Terenia mówi nie martwcie się ja mam.
Przy płaceniu okazało się że połowa koron była stara i nie będąca w obiegu. Dobrze że tych dobrych starczyło.
Miłą niespodziankę sprawili miejscowi, którzy przyszli do nas ze śliwowicą, chcąc wypić zdrowie Polaków, a my nie byliśmy niewdzięczni i wypiliśmy ich !------ich śliwowicą.
Wszystkim wielkie dzięki za cierpliwość i dobre słowo.
koniec. WODNIK - 2015-02-13, 16:22 Dzięki Marku za super opis Waszej wyprawy do Włoch.
Czytało się i oglądało Was z wielką przyjemnością ale też i trochę ze zdrową zazdrością.
Takie opisy tylko motywują do pojechania Waszym tropem.
Dzięki Aulos - 2015-02-13, 16:57 Jeszcze raz dziękujemy za ten powiew włoskiego ciepełka w środku zimy, a w dowód wdzięczności i uznania nasze forumowe - choć nie czeskie i tylko wirtualne, ale przynajmniej kuflowe nie butelkowane. class11 - 2015-02-14, 12:41 Dla Marka i Krysi podziękowania, za wspaniały wspólnie spędzony czas, za cudowne prowadzenie nas po swoich zaplanowanych ścieżkach, za Włochy, za cierpliwość, troskę o nas w trakcie podróży i Wielkie Serce...
że obdarowaliście nas ciepłym słowem, życzliwym spojrzeniem i uśmiechem.
Narracja i filmiki dostarczyły bardzo miłych wspomnień i wzruszeń, wyznaczyły styl i kierunek dla innych.
Szczególne podziękowanie kieruję do Krysi to Ona pracowita pszczółka codziennie wieczorem po dniach pełnych wrażeń zapisywała w dzienniku relacje i szczegóły naszych wypraw.
Krysia mówi;
Podróże dają doświadczenie i poszerzają horyzonty.
Podróże sprawiają, że jesteście bardziej interesujący, mądrzejsi i lepsi.
Mam nadzieję, że wkrótce w szerszym gronie wyruszymy zwiedzać nowe nie odkryte przez nas ciekawe miejsca.
Serdecznie pozdrawiam
class11 Teresa
Santa - 2015-02-15, 21:53 Krysiu i Marku - przyjmijcie i od nas serdeczne podziękowanie za tych kilka tygodni sentymentalnych powrotów do wielu wspaniałych miejsc oraz możliwość odkrywania z Wami zupełnie nowych.
Dziękuję też za to, że w tak sympatyczny i życzliwy sposób odnosiliście się do naszych wcześniejszych wyjazdów. To potwierdza, że warto pisać i dzielić się swoimi doświadczeniami.
Żałuję, że to już koniec Waszej podróży, tak miło było zaglądać czy jest nowa "porcja" Italii na Hyżo
Życzę Wam wielu powrotów do tego pięknego kraju a nam - forumowiczom - kolejnych relacji z Waszych podróży
Serdeczne pozdrowienia i do zobaczenia, niebawem... - Lucyna i Roman staszek - 2015-02-15, 23:37 Drogi Marku! My także z wielkim zaciekawieniem oraz z uśmiechem na ustach podróżowaliśmy razem z Wami.Przyjmij nasze podziękowanie za mile spędzony przy czytaniu Waszej relacji czas!
Dla Krysi serdeczne podziękowania za skrzętnie robione notatki
Dla Tereni i Zbyszka za to,że byli razem z Wami
Pozdrawiamy Was Wszystkich gorąco ! Ewa i Staszek