|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Po Polsce - Południe polski - Wakacje 2015
Czarna i Krzysiek - 2015-07-04, 23:47 Temat postu: Południe polski - Wakacje 2015 No i stało się wreszcie to, na co czekaliśmy od dawna. Rozpoczęła się nasza przygoda, czyli pierwsze wakacje naszym pierwszym kamperem :-) Planów było wiele, zmian jeszcze więcej, w końcu stanęło na południe naszego pięknego kraju. Pierwsze dwa dni postanowiliśmy spędzić nad jakąś wodą, zanim zaczniemy jechać naszą właściwą, wstępnie zaplanowaną trasą, a jest ona dość intensywna ;-) My tak lubimy, zobaczyć jak najwięcej :-) Spojrzeliśmy na mapę naszego kolegi Biorca i wybraliśmy miejscówkę 186 :-) Po dojechaniu na miejsce, rozczarowaliśmy się :-( Na jeden nocleg, może i tak, ale nie na dwa dni odpoczynku i kąpieli wodnych, szczególnie, że upały są znaczne. Więc znowu mapa do ręki i szukamy. Wybraliśmy miejsce 174, zbiornik wodny w Krynkach :-) Kolejne 30km i jesteśmy. Ludzi dużo, ale jezioro duże i czyste. Znaleźliśmy zjazd nad brzeg, jakiś kawałek miejsca i stanęliśmy. Szybka kąpiel, bo już późno, woda fajne i czysta. Generalnie bardzo przyjemne miejsce. Trochę sporo ludzi, ale jest weekend i gorąco, więc nie ma się co dziwić. Kilka zdjęć poniżej :-) Pierwszy dzień za nami :-)
HENRYCZEK - 2015-07-05, 07:07
Na południu polecam na postój łąke tuż przy wodzie u podnuża góry Żar (na dziko) w Międzybrodziu Bialskim ul Sportowa do końca ,obok ośrodka Relaks.
W Relaksie jest basen zewnętrzny.
Link do kamerki online.
http://oognet.pl/content/details/1173
Czarna i Krzysiek - 2015-07-05, 08:10
Dzięki, jak tylko będziemy w okolicach, na pewno sprawdzimy.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-06, 22:30
Dzień 2
Tutaj specjalnie nie będę się rozpisywał, bo dzień ten spędziliśmy na totalnym lenistwie nad zalewem w miejscowości Ruda. Można zjechać kamperem praktycznie nad samą wodę, miejsce spokojne, aczkolwiek w weekend tłoczno. Z niedzieli na poniedziałek byliśmy praktycznie sami.
Dzień 3
Z samego rana ruszyliśmy. Cofnęliśmy się nieco i dzień rozpoczęliśmy w Chlewiskach, w Muzeum Hutnictwa. Przyjechaliśmy tam jeszcze przed otwarciem, miły Pan otworzył nam bramę i wjechaliśmy na parking. W oczekiwaniu na otwarcie muzeum, spokojnie wypiliśmy kawkę i zjedliśmy małe śniadanko. Parking bardzo przyjemny, w miarę równy, można znaleźć kawałek cienia. Muzeum samo w sobie mocno nie dofinansowane, co widać, a szkoda, bo mają sporo fajnych eksponatów. Piec hutniczy opalany węglem drzewnym robi wrażenie. Można wejść na wierzę, skąd zasypywana była ruda do pieca. Ciekawostką jest też winda wodna, niestety, nie działająca, a szkoda. Mają też przepiękną kolekcję samochodów z XX wieku oraz motocykli. Niestety, te najciekawsze eksponaty nie są na chodzie, brakuje funduszy na odrestaurowanie.
Następnie pojechaliśmy do Szydłowca. Zaparkowaliśmy na rynku i udaliśmy się Informacji Turystycznej. Ku Naszemu zaskoczeniu, Pan przewodnik zaproponował nam oprowadzenie po wierzy ratusza oraz zabytkowym kościele zupełnie za darmo. Oczywiście skorzystaliśmy, przewodnik opowiedział wiele ciekawych historii, legend, generalnie pełen profesjonalizm. Dzieciaki z Edytą wdrapały się jeszcze na "górę" Trzech Krzyży, skąd widać było panoramę Szydłowca. Na sam koniec pojechaliśmy do kamieniołomów. Są dwa kamieniołomy w Szydłowcu, mniejszy, nic ciekawego, natomiast ten większy... nam się podobał. Niestety w wodzie nie można się kąpać, mimo, że jest bardzo czysta, ale miejsce bardzo ładne i spokojne. Postanowiliśmy zostać tam na obiad i krótki odpoczynek. Miejsce oczywiście dodamy do "naszej" mapy, bo spokojnie można tam przenocować.
Po obiedzie udaliśmy się do Skarżyska Kamiennej, do Muzeum im. Orła Białego. Dla dzieciaków RAJ Wszystkiego można dotknąć, na wszystkim usiąść i zrobić sobie zdjęcie. Moje Chłopaki, jak to Chłopaki, byli zafascynowani czołgami, rakietami, samolotami i wszystkim tym, co zastaliśmy na miejscu. Jeśli ktoś nie był, naprawdę polecamy, szczególnie z dziećmi, powiedzmy w wieku szkolnym. Skorzystaliśmy też z ogólnodostępnego basenu ze zjeżdżalnią dla dzieci w sąsiadującym z muzeum ośrodku wypoczynkowym. Po emocjach w muzeum, ochłoda się przydała, tym bardziej, że pogoda nas nie rozpieszcza jeśli chodzi o temp.
Po męczącym dniu postanowiliśmy poszukać spokojnego miejsca na nocleg. Mapa w rękę i po drodze mamy Wąchock, tam zalew, próbujemy szczęścia. Po kilku rozmowach w "lokalnymi" udało nam się znaleźć "dziki" zjazd praktycznie nad sam zalew. Przygotowane altanki, miejsce na ognisko, a że Poniedziałek, to cisza i spokój. Stoimy tu już kilka godzin. Kolejne miejsce na "naszą" mapę :-)
I tak zakończył się trzeci dzień naszych wakacji. Na razie bez przygód, poza tym, że już wiemy, że mamy stanowczo za mały zbiornik na czystą wodę
No i mamy nadzieję, że ktoś to w ogóle czyta ?
kisielak - 2015-07-07, 08:16
Czyta, czyta, fajnie się zaczyna - czekam na kontynuację
stefan46 - 2015-07-07, 09:27
Witamy.
Zainteresował nas temat południa Polski.
My jesteśmy jednak dalej na południe może wschodnie.
Odwiedziliśmy Żywiec, Niedzicę, Krościenko-Szczawnicę,Piwniczną,Muszynę,Komańczę,Wetlinę,Cisna,Wołosate,Ustrzyki Górne i Dolne.
Teraz jesteśmy w Solinie.
Pozdrawiamy,możliwe że Kogoś spotkamy.
Nasze plany do Gołdap po wschodniej granicy.
Pozdrawiamy
Kazia Stefan.
jarek73 - 2015-07-07, 09:54
ja też czytam ,pisz dalej ja w sierpniu chcę też południe i wschód Polski pozwiedzać
Czarna i Krzysiek - 2015-07-08, 00:13
Dzień 4
Jak już rozwinęli nam o świcie asfalt w Wąchocku, po zjedzeniu śniadanka udaliśmy się aby zwiedzić miasto. Oczywiście zaczęliśmy od słynnego pomnika Sołtysa oraz alei gdzie na płytach chodnikowych wyryte są dowcipy o Wąchocku. Taki poranny spacerek :-) Następnie postanowiliśmy zwiedzić Opactwo Cystersów. Przepiękne miejsce. Bardzo bogate zbiory Muzealne, naprawdę ciekawe eksponaty. Nie mamy wielu zdjęć, bo nie można było ich robić ;-) Kilka nam się udało. Kawał historii naszego kraju, naprawdę byliśmy pod wrażeniem. Cała reszta, to tylko kamienne korytarze i naprawdę mizerny, w porównaniu do całej reszty, ogród. Na koniec, wisienka na torcie, czyli sam kościół. Przepiękna kaplica, przepięknie zdobiona, złoto, malowidła, witraże, naprawdę warto było, niezapomniane wrażenie, oczywiście, jeśli ktoś lubi podziwiać architekturę W drodze powrotnej do kampera wypiliśmy po butelce lokalnej lemoniady, swoją drogą bardzo dobrej i udaliśmy się w dalszą drogę.
Z Wąchocka udaliśmy się do Ostrowca Świętokrzyskiego, a dokładniej do Muzeum i Kopalni Krzemienia. Ogromny teren leśny, sporo do spacerowania, my niestety nie mieliśmy na to czasu, więc skupiliśmy się na głównej atrakcji Krzemionek, czyli samej kopalni. Trasa zwiedzana z przewodnikiem, bardzo miła Pani, przekazała sporo informacji, chociaż dla dzieci w nie do końca zrozumiały sposób Niemniej jednak, warto zobaczyć. Sposób wydobywania Krzemienia z przed ponad 5000 lat, naprawdę robi wrażenie. Gdy idziemy podziemiami, słuchając opowieści przewodnika, uruchamia się wyobraźnia..... zdjęcia oczywiście nie oddają tego wszystkiego, tym bardziej, że w kopalni jest dość ciemno, baaaaardzo zimno i mokro ale ...... zaje....iście Po wyjściu z kopalni, mogliśmy zwiedzić jeszcze zrekonstruowaną osadę górniczą z przed 5000 lat.... kilka chat.... nic ciekawego, ale zwiedziliśmy. Na koniec, za pozwoleniem przewodnika, dzieci z moją Żonką mogły poszukać kawałków prawdziwego krzemienia pośród innych, zwykłych kamieni wysypanych przed muzeum. O dziwo, kilka udało im się wyszukać i mogli zatrzymać je sobie na pamiątkę.
Kolejnym etapem naszych dzisiejszych podróży był Opatów. Tutaj oczywiście zaczęliśmy od podziemnej trasy turystycznej. Trasa rewelacyjna. Wiele różnych korytarzy, komnat a do tego wszystkiego naprawdę zawodowa Pani Przewodnik. Mnóstwo legend i historii od XV wieku po lata 40 czy 50 zeszłego stulecia. Do tego wszystkiego, nie tylko suche fakty historyczne, ale prawdziwe historie.... dzieci słuchały jej jak Cartoon Network Bardzo fajna sprawa, a jeszcze fajniej, że w środku było jakieś 12 stopni, co przy ponad 30 stopniowym upale na zewnątrz było ..... zbawienne Na koniec dzieci dostały paszporty PTTK i pierwsze stempelki, bardzo miły gest Jeszcze raz pozdrawiamy naszą Panią Przewodnik, może jakimś cudem przeczyta Po podziemiach poszliśmy zwiedzić Kolegiatę. Co prawda było już po oficjalnych godzinach zwiedzania, ale akurat trwała msza, więc poczekaliśmy do jej końca i wślizgnęliśmy się do kościoła pomiędzy wychodzącymi ludźmi. I znowu nie mogliśmy nacieszyć oczu pięknem i przepychem jaki panował we wnętrzu Świątyni. Wracając do kampera, obejrzeliśmy jeszcze bramę w Opatowie oraz ..... Dzieci nie mogły się powstrzymać od spróbowania "lokalnego" przysmaku....... Opatowkich krówek Oczywiście, poza opakowaniem, niczym nie różniły się od "Warszawskich"
Dzień właśnie zbliżał się do swego końca, godzina była już dobrze po 18.00 a My jeszcze bez obiadu Kamper zaparkowany na rynku głównym, troszkę nie wypada gotować. Co tu robić Koderowa aplikacja i ..... miejscówka w Ujeździe koło zamku, przecież też mamy zwiedzać, jedziemy.... i tak oto, właśnie stoimy sobie pod samym zamkiem, po obiadku oczywiście, Dzieci śpią a my pijemy naszą ulubioną Perłę i piszemy dla Was relację
Czarna i Krzysiek - 2015-07-08, 21:49
Dzień 5
Dzień piąty powitał nas deszczem Burza przeszła nad nami, zaczęło się od 4 rano, niestety, nie miałem sprzętu do zrobienia przepięknych wyładowań nad Krzyżtoporskim Zamkiem Na szczęście ok. 8.00 padać przestało i mogliśmy rozpocząć zwiedzanie. Ruiny zamku w Ujeździe robią wrażenie. Ogrom pomieszczeń, kunszt budownictwa z tamtych czasów, podziemia, stajnie........ wszystko zwiedzaliśmy z zapartym tchem. Dzieci biegały z jednego końca zamku na drugi, a że byliśmy dość wcześnie rano, byliśmy tam praktycznie sami. Jedyna niedogodność to nierówność "podłóg", więc wózkiem było ciężko, ale nie każdy zwiedza zamku z wózkiem Warto pojechać i zobaczyć
Z ujazdu pojechaliśmy do Sandomierza. Po drodze serwis kampera, nabranie białej, swoją drogą nabieramy ją często dwa razy dziennie , wylanien szarej i w drogę. Sandomierz, miasto przepiękne. Piękna architektura, przepiękne stare miasto, kilka ładnych kościołów. Większość dzisiejszego dnia spędziliśmy spacerując po Sandomierskiej starówce. Oczywiście zwiedziliśmy podziemną trasę, która dzieciakom podobała się bardziej niż w Opatowie, ale myślę, że to ze względu na przesympatycznego przewodnika, która z naszymi dziećmi nawiązał wyjątkowo dobry kontakt. Same podziemia..... cóż, jak piwnice. Bardziej nowoczesne niż w Opatowie, mniej oryginalnej zabudowy, więcej wystaw, fotografii itp. Nadrabiał to znakomity przewodnik, który opowiadał różne historie, w pewnym momencie, sami nie wiedzieliśmy czy znowu żartuje, czy opowiada prawdziwą historię. Brawa dla tego Pana, był znakomity. Podsumowując, przewodnik lepszy w Sandomierzu, natomiast sam obiekt, bardziej podobał nam się w Opatowie. Na zdjęciach będzie oczywiście rynek, budynek ratusza, pierścień z krzemieniem i oczywiście brama Opatowska z której, po wejściu na górę, można obejrzeć panoramę Sandomierza. Rozczarowała nas natomiast zabytkowa dzwonnica. Pani nawoływała do jej zwiedzenia już od progu, zapłaciliśmy po 2zł od głowy, żeby zobaczyć zwykła, naprawdę zwykła piwnicę, cztery gołe ściany, i kostrukcję drewnianą z dołu. Przed wejściem napisane wielkimi literami, "Zwiedzanie dzwonnicy i piwnic"..... nie chodzi o 8 zł, ale o fakt, że poczuliśmy się nieco oszukani i to już na wstępie..... na szczęście piękno Sandomierskiej starówki wszystko nam zrekompensowało
Po ciężkim dniu w Sandomierzu, naprawdę sporo się nachodziliśmy, postanowiliśmy poszukać miejsca na nocleg gdzieś z dala od zgiełku, ponieważ pogoda się poprawiła, może nad jakąś wodą. Wybór padł na Jezioro Tarnobrzeskie, więc udaliśmy się w stronę Tarnobrzega. Na kilkanaście kilometrów przed Tarnobrzegiem zobaczyliśmy drogowskaz na prom. Szybki sprawdzian u Wujka Googla, prom czynny, jedziemy. Skróciliśmy sobie drogę o 15km a do tego jaką frajdę miały dzieci
Zajechaliśmy do Tarnobrzega, szybkie zakupy w Biedronce i jedziemy nad jezioro. Znaleźliśmy drogowskazy, podjeżdżamy, szlaban..... ktoś wyjeżdża, pytam się, czy zamknął nas tutaj na noc, usłyszałem, że nie, szlaban cały czas otwarty. Więc wjechaliśmy, stanęliśmy nad samą wodą. Woda...... czysta jak kryształ. Nigdy bym się nie spodziewał, że w jeziorze, praktycznie w mieście, może być tak czysta woda, naprawdę. Niestety, zaczęło padać, więc kąpiel musimy odłożyć, może rano się uda. Po jakiejś półtorej godzinie postoju, do drzwi zapukała Policja. Spytali jak długo będziemy stać, czy wszystko OK, pożyczyli spokojnej nocy i pojechali Mamy kolejne miejsce do dodania na mapkę Biorcy Pozdrawiamy Was wszystkich, dzisiaj z Tarnobrzega
Misio - 2015-07-11, 08:18
Również czytamy i życzymy udanego wypoczynku połączonego ze zwiedzaniem wielu zakątków. Dobrze się czyta Waszą fotorelację. Piszcie dalej i wklejajcie ładne zdjątka. Leci piwko.
matro - 2015-07-11, 09:01
i od nas również pifko
Zwłaszcza za ciekawe organizowanie podróży - wyjazd z dzieciakami to nie takie małe miki, tu trzeba się naprawdę sprężyć
Czarna i Krzysiek - 2015-07-11, 10:41
Dziękujemy za miłe słowa. Ostatnio napięte dni były, dzisiaj postaramy sie uzupełnić relację. Pozdrawiamy z Wrocławia
Czarna i Krzysiek - 2015-07-12, 02:12
Dzień 6
Z nad Tarnowskiego jeziora wygoniło nas ostrzeżenie IMGW przed nawałnicami. Najpierw nic sobie z tego nie robiliśmy, jednak jak zaczęło lać i wiać tak mocno, że bujało kamperem na lewo i prawo, postanowiliśmy uciekać. Następnym celem naszej podróży miał być Pacanów, więc postanowiliśmy, że tam właśnie uciekniemy. Do Pacanowa zajechaliśmy ok. 2.30 w nocy. Miasto ciemne, żadna latarnia się nie świeciła. Oznakowanie słabe, szukaliśmy jakiegokolwiek parkingu w pobliżu Europejskiego Centrum Bajki, znaleźliśmy dwa znaki, ale niestety prowadziły do nikąd. Naprawdę, jadąc według nich, raz wjechałem w "pole" a drugi raz na boisko szkolne Nie wiem, czy ciemno było i czegoś nie zauważyłem, czy po prostu parkingów tam nie ma. Lekko podirytowany wróciłem na rynek, zaparkowałem na zwykłym miejscu parkingowym i poszliśmy spać. Rano dzieci wstały skoro świt..... wiedziały co się święci ;-) Po szybkiej kawie poszliśmy do Europejskiego Centrum Bajki w Pacanowie. Nie będę się tutaj specjalnie rozpisywał, powiem krótko..... po reklamie jaką ma to miejsce, po pieniądzach jakie płaci się za wstęp spodziewaliśmy się czegoś więcej, my dorośli, bo dzieci oczywiście były zachwycone..... nie mniej jednak, pomysł dobry, wykonanie..... nie do końca. To co jest, jest naprawdę fajne ale jak dla nas jest tego stanowczo za mało. A Koziołka Matołka w tym centrum tyle, co kot napłakał..... i to przykre, bo w końcu mieści się to w Pacanowie. Po całej wycieczce zwiedziliśmy jeszcze mały ryneczek, gdzie Koziołka można spotkać na każdym kroku i w niemal każdej nazwie sklepu czy knajpy i wróciliśmy do kampera. Acha, zapomniałbym, jeszcze jedna ciekawostka. W sklepie z pamiątkami, na terenie ECB nie można kupić licencjonowanej maskotki Koziołka Matołka Na pytanie mojej Żony, dlaczego odpowiedzieli, że stracili licencję.....
Z Pacanowa pojechaliśmy do Jaskini Wierzchowskiej Górnej, największej jaskini w Jurze Krakowsko Częstochowskiej. Po drodze ukazały nam się pierwsze "pagórki", musieliśmy się zatrzymać i nacieszyć oczy.... uwielbiamy takie widoki Jaskinia powitała nas deszczem i zimnym wiatrem. Temperatura spadła znacznie, zrobiło się wręcz zimno Zaparkowaliśmy na parkingu pod sklepem i poszliśmy w górę. Niestety, po dotarciu na górę okazało się, że jaskinia już nie czynna :-( Dzieci były mocno rozczarowane, my też. Co teraz zrobić ? Po krótkiej naradzie rodzinnej postanowiliśmy jechać dalej, czyli do Krakowa. Po drodze w dół, dzieciaki wypatrzyły jakąś "dziką" jaskinię. Co robimy? Trzeba to zbadać i z Żoną zaczęły się wspinać..... ja zostałem z najmłodszą na dole i miałem ubaw po pachy. Śliskie podłoże, dopiero przestał padać deszcz, a Oni dzielnie, na kolanach, łokciach, tyłkach..... było na co popatrzeć Kilka fotek i jedziemy do Krakowa :-)
Droga do Krakowa była okropna. Lało jak z cebra, jakiś wypadek, korki jak nie wiem. W Krakowie, jeszcze gorzej.... zaczęło się poszukiwanie miejsca do zaparkowania. Parkingi droższe od pieniędzy.... miejsc parkingowych na ulicach brak..... spotykam Straż Miejską, pytam się ich gdzie mogę zaparkować, o dziwo wskazują miejsce. Stoimy Godzina już dobrze po 21.00, co robić. Kładziemy się? Stoimy w takim miejscu, że nocleg nie będzie należał do komfortowych. No to narada i pada na Kraków by Night.... i wybór był dobry. Krakowska starówka w nocy wygląda przepięknie. Co prawda nie weszliśmy na Wawel, ale postanowiliśmy, że będzie to dobry pretekst do powrotu do Krakowa. Kto nie widział starówki w Krakowie w nocy..... musi to zobaczyć, zdjęcia nie oddają nawet 1/4 tego uroku.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-12, 02:36
Dzień 7
Z Krakowskiej starówki wygoniła nad potworna ulewa. Postanowiliśmy uciekać, do Wieliczki, było już późno, ale to zaledwie kilkanaście kilometrów, może nie będzie padało.... i nie padało Jak zwykle poszukiwanie miejsca żeby przenocować. Jakiś parking, wszędzie ciemno, na parkingu chyba z osiem kamperów, myślimy sobie, towarzystwo dobre wjeżdżamy. Szlaban otwarty zachęcająco, w światłach reflektorów mignęła mi tabliczka z opłatami, stanęliśmy pomiędzy kamperami, idę sprawdzić.... 15zł za każdą rozpoczętą godzinę Wyjechałem czym prędzej. Miejsce oczywiście znaleźliśmy, może mało urokliwe, niemniej jednak, spokojne, ciche, bezpieczne i darmowe. Gdyby ktoś kiedyś chciał, to za murem ważelni soli, jadąc w dół, skręcamy z murem w lewo, lekko pod górkę i po prawej jest zatoczka, bez zakazu parkowania. My byliśmy tam ok. 3-4 w nocy, była pusta, jak wstaliśmy o 8.30, nie było wolnych miejsc :-) No właśnie, wstaliśmy i czym prędzej do kopalni. Kolejka na dwie godziny stania , stoimy. Podchodzi do Nas jakaś miła Pani i informuje Nas, że jest specjalna oferta zwiedzania kopalni dla dzieci, nazywa się Solilandia. Idziemy po informacje. Opcja nieco droższa, 15zł więcej na bilecie rodzinnym, ale wydaje się ciekawa, decydujemy się i to był strzał w dziesiątkę. Jeśli ktoś kiedykolwiek będzie w Wieliczce z dziećmi, polecamy ta opcję. Super przewodnik, mnóstwo legend, do tego spotkanie z "Soliludkiem" i Skarbnikiem kopalni. Konkursy i nagrody. Dzieci były wniebowzięte, a i nam się naprawdę miło tego słuchało. Co do samej kopalni, nie trzeba jej reklamować. Piękne jak zawsze. Ciekawostką jest, że schodziliśmy do kopalni po schodach, 367 schodów i 64 metry w dół Wrażenie niesamowite
Z Wieliczki pojechaliśmy do Wadowic. Po drodze znowu podziwialiśmy przepiękne wyżynne widoki Godzina niestety zrobiła się późna, więc do Muzeum Papieskiego nie udało nam się wejść. Samo miasteczko wydawało się takie zwykłe. Dom Ojca Świętego, zwykły, nie oznakowany, jakaś przemiła Pani, która jak się później okazało była przewodnikiem, pokazała nam okna Karola Wojtyły, opowiedziała kilka historii, oprowadziła po kościele, zupełnie bezinteresownie. Bardzo miło. Kościół piękny, wpisaliśmy się oczywiście do księgi przekazując Ojcu Św. swoje prośby....... wierzę, czy nie wierzę, zrobiło to wszystko nam mnie spore wrażenie i skłoniło do refleksji nad kilkoma rzeczami Później oczywiście Papieskie Kremówki Jak się okazało, cukierni, do której chodził sam Ojciec Św. już nie ma, ale w tym samym miejscu powstała inna, więc do niej się udaliśmy. Kremówki smaczne, ale czy ja wiem czy inne niż gdzie indziej ;-)
Po kremówkach i jeszcze krótkim spacerku po rynku postanowiliśmy pojechać do Wrocławia nocą, żeby nie tracić jutrzejszego dnia, a kilometrów było 250, więc kilka godzin jazdy. Na nocleg wybraliśmy miejsce z naszej mapki kolegi BIORCA, miejsce nad jeziorem, kilkanaście kilometrów przed Wrocławiem. Dojechaliśmy tam późno, więc fotki będą następnego dnia
Czarna i Krzysiek - 2015-07-12, 03:02
Dzień 8
Miejsce, o którym pisałem wyżej, spokojne, w miarę urokliwe, z dale od jakiejkolwiek cywilizacji. Jedyna wada to ogromny, przepełniony i śmierdzący śmietnik stojący na samym środku polany.... trzeba mieć nadzieję, że kiedyś go opróżnią :-) Zdjęcia zrobiłem na tą ładniejszą stronę. W każdym bądź razie spaliśmy, spokojnie, nikt nam ciszy nie zakłócał, można było spokojnie odpocząć po podróży. Dojazd na miejsce dość ciekawym mostem nad Odrą Zdjęcia robiliśmy przy wyjeździe W samym Wrocławiu, nauczeni doświadczeniem z Krakowem, skorzystaliśmy z informacji w wątku o Wrocławskim Zoo i zaparkowaliśmy nad Odrą przy samej kładce prowadzącej do Bramy Japońskiej Zoo. Tam, w cieniu, nasz Żółw spokojnie i bezpiecznie przestał ponad 6 godzin. Od Zoo na starówkę dojechaliśmy tramwajem i rozpoczęliśmy Nasz spacer O samym Wrocławiu nie ma co wiele pisać. Piękne miasto, idealne do spacerowania, cieszące oko na każdym kroku. Przepiękne kościoły, katedry, wspaniała sieć mostów i kładeczek...... po prostu przepięknie. Kto nie był, musi jechać koniecznie, bo naprawdę warto.... no i most z kłódkami niesamowite Oczywiście swoją zapięliśmy
Po wyczerpującym spacerku po Wrocławiu, pojechaliśmy do Kłodzka. I oto właśnie stoimy sobie spokojnie na parkingu niedaleko Twierdzy, jest 3 w nocy, wszyscy w kamperze śpią a ja siedzę i piszę dla Was relację :-) Swoją drogą, Twierdza w nocy wygląda imponująco
WINNICZKI - 2015-07-12, 10:28
Winniczek też czyta,zwłaszcza o Krakowie.Szkoda ,że sie zgapiłem i nie podpowiedziałem wam miejsc do parkowania w Krakowie.Następnym razem proszę do mnie dzwonić.Mam kilka miejsc bardzo blisko rynku ok.2 kilometry ,a już po za centrum miasta ,prawie jak na wsi ( Salwator).
Misio - 2015-07-12, 10:42
Zgadzamy się w pełnej rozciągłości, że Pacanów jest miastem o nie wykorzystanych możliwości bajkowych. Nie tylko dzieci są zawiedzione. Kornel Makuszyński chyba się... przewraca. Przykro że miasto kasę wyrywa od rodziców w zamian za nie wiele.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-12, 21:39
Dzień 9
Miejsce na parkingu niedaleko twierdzy okazało się bardzo spokojnym miejscem, idealnym do przespania nocy, w szczególności po nocnej jeździe. Cicho, spokojnie, w cieniu, zresztą nie tylko my tam nocowaliśmy. Kampera drugiego nie było, ale Estończycy spali koło nas w osobówkach, pozdrawiamy
Rano, po śniadanku spacerek po Kłodzku. Musieliśmy nieco uzupełnić zapasy, więc udaliśmy się najpierw do pobliskiego marketu. Wchodzimy na górę, na parking .... jak my zazdrościmy tutejszym takich widoków wychodząc z marketu z zakupami Miasto stare, ma swój urok. Oczywiście, po wcześniejszych starówkach, Sandomierską czy Wrocławską, kapcie nam nie spadły, nie mniej jednak, stare kamienice, kościół, brukowane uliczki i górująca nad wszystkim ogromna twierdza, robią wrażenie. W mieście jest jeszcze podziemna trasa turystyczna, myśmy jej nie zwiedzali. Obejrzeliśmy zdjęcia, poczytaliśmy w internecie i po Opatowskiej, którą zwiedzaliśmy z otwartymi buziami, daliśmy sobie spokój. Za to Twierdza, to już oddzielny temat ;-)
Kupiliśmy bilety i poszliśmy do twierdzy. Przewodnik, który oprowadzał nas po górnej części twierdzy, taki sobie. Jako jedyny nie przebrany w żołnierski strój, a szkoda, bo robiło to wrażenie i dodawało mistycyzmu podczas zwiedzania. Sypał suchymi faktami, mniej, lub bardziej ciekawymi, czasami wrzucił jakąś anegdotę jak Sztrasburger w Familiadzie :-) Ale co tak przewodnik, sama twierdza.... monumentalna. Niewiarygodne wrażenie kunsztu budowli z tamtych lat. Ogrom powierzchni jaką zajmuje, 32 hektary, grubość murów, samowystarczalność w tamtych czasach.... oglądaliśmy z zapartym tchem. W międzyczasie, za niewielką dopłatą, mogliśmy obejrzeć wystawę narzędzi tortur z tamtych czasów..... żona zakuła mnie w dyby, nie wiem co mam o tym mysleć Na koniec wisienka na torcie, przynajmniej dla nas, oryginalny T34 na chodzie Nie będę się specjalnie rozpisywał o historii twierdzy, bo każdy, jeśli będzie zainteresowany może sobie przeczytać w internecie, natomiast spójrzcie na fotki.... naprawdę warto było tutaj przyjechać. Najwyższy punkt udostępniony dla turystów na twierdzy to 324m n.p.m, przynajmniej według mojego GPS-u, widok na Kłodzko i okoliczne pasma górskie..... przepiękny.
Po zwiedzaniu górnej części twierdzy przyszedł czas zejść do podziemi ;-) Zwiedzaliśmy Tunele Minerskie, które w dawnych czasach spełniały funkcje obronne, służyły do wysadzania z podziemi dział artyleryjskich najeźdźcy. Tutaj zmienił się przewodnik, super Pani, przebrana, z podejściem do najmłodszych. Tunele... jak tunele, warto było, bo robi to wrażenie, ale najfajniejszą atrakcją było przechodzenie przez tunel o wysokości 96 cm..... dzieci szły w kucki, ja na kolanach, jak kogoś Bozia wzrostem obdarzyła hojnie, szedł na kolanach. Tunel nie był na szczęście długi, ale uwierzcie mi, chodzenie tam na kolanach, w totalnej ciemności, zimne, mokre ściany i posadzka...... zrobiło wrażenie Super sprawa W międzyczasie były też symulacje ostrzału z muszkietów, dźwięk, sztuczny dym.... dzieci się troszkę bały
Po Kłodzku pojechaliśmy do Dusznik. Zaparkowaliśmy na rynku, obejście niewielkiego ryneczku, co robimy, idziemy do Schroniska pod Muflonem. Pytamy się "tubylców" jak tam dojść, popatrzyli na Nas, na naszą mała Wiktorię i powiedzieli, że nam odradzają, podjedźcie samochodem.... mówię, że jesteśmy Kamperem, dacie radę. Szybka narada rodzinna, jedziemy...... wjechaliśmy, ale nikomu nie radzę Zdjęć ze wspinaczki kamperem nie mamy, bo każdy, ze mną włącznie, był zielony ze strachu i nikt nie myślał o robieniu zdjęć Jednak, szczęśliwie udało się wjechać Zaparkowałem, widok na Duszniki zapierał dech w piersiach..... teren równy, myślę sobie, może tutaj przenocujemy. Idę do właściciela schroniska i mówię jak się sprawa ma a co Pan na to....... tutaj będzie dosłowny cytat:"... jak się jeździ takim samochodem to się staje na kempingach, bo przecież stać Pana na to..." wkurzyłem się niemiłosiernie i zjechaliśmy na dół Oczywiście, fotki zrobiłem natomiast Pan był niemiły, olewający, niekulturalny..... nie chciałem za darmo, za ten widok z alkowy byłem skłonny nawet zapłacić..... i tak zjechaliśmy z niemniejszym strachem i za radą miejscowych zaparkowaliśmy na parkingu pod czarnym stawem, gdzie obecnie stoimy i szykujemy się do noclegu. Bardzo przyjemne, miłe dla oka, spokojne miejsce. Namiary podam w odpowiednim wątku. Jutro w planach Muzeum Papieru i zobaczymy gdzie nas dalej fantazja zaniesie
Czarna i Krzysiek - 2015-07-14, 00:06
Dzień 10
W Dusznikach noc minęła bardzo spokojnie. Bardzo fajne i naprawdę ładne miejsce :-) Cała noc niestety padało, co w naszym przynajmniej kamperze, nie wiem czy tak jest w każdym, przysparzało nam mnóstwo dźwiękowych atrakcji Po śniadanku i obowiązkowej porannej kawce zjechaliśmy niżej do Muzeum Papiernictwa. Super sprawa :-) Stwierdziliśmy obydwoje, że to pierwsze muzeum, pomijając Wieliczkę, które jest w 100% warte swojej ceny. Budynek przepiękny, we wnętrzu wystawy, trochę do poczytania, przepięknie wymalowane ściany przez nieznanego malarza. Było co pooglądać. Trochę ciekawostek, np. papier produkowany z odchodów Słonia, nie wiedzieliśmy, że takie coś w ogóle istnieje Schodzimy do czerpalni i tutaj bomba. Na specjalnej antresoli można obserwować do woli proces produkcji czerpanego papieru. We wnętrzu hali produkcyjnej cały czas pracują ludzie i trwa najprawdziwsza produkcja. Super sprawa Do ceny zwykłego biletu można dokupić opcję Warsztatów dla dzieci. Koszt 11pln od dziecka. WARTO Na warsztatach, każde dziecko, po krótkim "szkoleniu" samo czerpie papier. Czerpie trzy kartki, zwykłą białą ze znakiem wodnym, barwioną z prawdziwymi, naturalnymi kwiatkami oraz na koniec, z pomocą pracowników, odcisk dłoni w papierze. Niesamowita sprawa Na koniec, "wyprodukowane" kartki, dzieci zabierają ze sobą na pamiątkę i wszystko w cenie warsztatów 11 PLN W sklepiku obok muzeum, jeden arkusz A4 czerpanego papieru, zwykłego białego, bez znaków wodnych kosztowała 2,5 PLN Później krótki spacer po dziedzińcu muzeum gdzie jest wystawa starych maszyn używanych w produkcji papieru i wracamy do auta na kawę i drugie śniadanie
Z Dusznik pojechaliśmy w stronę Kudowy. Po drodze punkt widokowy nieziemski widok Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy tam nie zanocować, ale jednak nie. Natomiast nie mogliśmy nacieszyć oczu ..... mina dzieci.... bezcenna
Jedziemy dalej, po drodze kolejny parking, stoi jeden samochód, jakaś tablica informacyjna. Stajemy, czytam, Rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem. Czytałem o nim w relacji z Kotliny na naszym forum, stajemy idziemy w górę. Najmłodsze do nosidełka, na plecy i już wspinamy się zielonym szlakiem w górę. Torfowisko przepiękne. Po drodze tablice informacyjne na temat roślinności, dzieci czytały z zapartym tchem a później szukały tego o czym przeczytały. Doskonała zabawa połączona z jakąś tam formą nauki. Docieramy do wierzy widokowej Podejście trudne, bo po drabinie, mała w nosidełku, ale musiałem wejść, i warto było Widok z góry naprawdę zapierający dech Bardzo nam się podobało Cały spacer wśród nieznanej nam, mieszczuchom, dzikiej przyrody na wysokości prawie 800m n.p.m był super. Po zejściu dzieciaki padały na twarz i o to chodzi
Wszyscy zmęczeni, godzina już ok. 19.00 więc postanawiamy jedziemy do Kudowy i stajemy na nocleg. Droga do Kudowy super, bo z górki, Nasz Żółw to lubi W Kudowie kupa ludzi, ruch, nie lubimy tak. Jedziemy do góry na Błędne Skały. Tutaj już pod górkę, ale na trójeczce spokojnie daliśmy radę. Już za późno żeby iść w góry, więc stajemy na parkingu przed wjazdem na błędne skały. Parking w wyjątkowo uroczym miejscu, bez opłat, w miarę równy z wyjątkowo, jak na ToyToye, czystymi i naprawdę pachnącymi toaletami. Nawet papier toaletowy jest, co w naszym kraju jest rzadkością. Tutaj zostajemy na noc. Niestety, teraz pada, ale mamy nadzieję, że do rana przestanie Pozdrawiamy wszystkich czytających, dzisiaj z podnóża Błednych Skał
andreas p - 2015-07-14, 08:23
Suppe dzieki
Czarna i Krzysiek - 2015-07-14, 09:14
Mamy nadzieję, że nie zanudzamy Was Naszą relacją i ilością zdjęć? Jakby co, napiszcie, bo pierwszy raz taką relacje piszemy no i emocje związane z pierwszym wyjazdem też robią swoje
hawwa - 2015-07-14, 09:26
Piszcie, piszcie... zdjęcia wrzucajcie.
Fajnie się czyta, z przyjemnością.
W wielu tych miejscach byliśmy, ale o wielu nowych się z Waszej relacji dowiaduję, więc jest to, przynajmniej dla mnie, bardzo pożyteczna relacja ;-)
Czarna i Krzysiek - 2015-07-14, 10:50
Dziękujemy
Skwarek - 2015-07-14, 11:33
Fajna relacja, Dolnego Ślaska nigdy dość.
Gdy wracamy z jakiejś dalekiej podróży po zwiedzaniu różnych cudów, stwierdzamy że u nas jest jednak najpiękniej i najciekawiej.
Życzę dobrego wypoczynku
Mirek48 - 2015-07-14, 11:45
Ciekawa relacja, dobrze się czyta, bo "krótko i węzłowato"...a emocje to tylko plus tej relacji. Piękna nasza Polska cała", a jak pisze przedmówca "Dolnego Śląska nigdy dość"...dla nas też.
HENRYCZEK - 2015-07-14, 12:03
Edit i Krzyś,niezły maraton.Brawo Wy!
Macie czas na L B.(Leżenie bykiem) z nóżkami wyżej od głowy.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-14, 13:01
Jak dzieci dobrze przysnął, to leżymy, czy bykiem, zależy od dnia, a nóżki, skrzyżowane
dulare - 2015-07-14, 13:06
Stawiam wirtualne na zachętę do dalszego opisywania Waszej podróży. Odwiedzacie wiele miejsc na które nam ostatnio brakło czasu albo o których wogóle nie wiedzieliśmy - z takich relacji czerpiemy inspiracje na własne wyjazdy.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-14, 15:32
Pomysłowość mojej Żony nie zna granic
Poprawiłem zdjęcie
dulare - 2015-07-14, 16:08
Oj, chyba uprawnienia do tego pliku są prywatne, my widzimy tylko "zakaz wjazdu" i wolę się nie domyślać jakie to pomysły Twoja żona miała :D
KrzySówka - 2015-07-14, 17:21
Fajna relacja . Pozdrawiamy i czekamy na ciąg dalszy
Czarna i Krzysiek - 2015-07-15, 17:03
Wstawiałem z tabletu..... Jak woda gówno chłopu nie zegarek :-) Wieczorem poprawie ;-)
Czarna i Krzysiek - 2015-07-15, 21:58
Już poprawiłem
Czarna i Krzysiek - 2015-07-15, 22:56
Dzień 11
Niestety, kolejny dzień nie powitał Nas ładnie. Mokro, zimno, pada co chwila
W góry nie pójdziemy, więc postanawiamy zjechać na dół i obejrzeć słynną Kaplicę Czaszek. Podjeżdżamy, parkujemy w bocznej uliczce. Pada No cóż, trudno, idziemy. Po bilety kolejki specjalnej nie było, natomiast staliśmy do wejścia. Do kaplicy turyści wpuszczani są grupami, dopóki jedna grupa nie wyjdzie, reszta czeka w kolejce przed wejściem. Troszkę mokniemy, wreszcie wchodzimy..... robi wrażenie. Pan opowiada nam o historii powstania tej kaplicy, o jej przesłaniu, o motywach jakie kierowały budowniczymi, czyli księdzem i grabarzem. Opowiada dość ciekawie i przystępnie. W samej kaplicy nie można robić zdjęć, ale dla Was jedno "z partyzanta" udało mi się cyknąć. Z pewnością warto zobaczyć, popaść w chwilą zadumę.... podobało, to złe słowo .... z pewością warto.
Według serwisu AccuWeather pogoda w naszym rejonie miała poprawić się ok. 15.00. Postanawiamy zatem wrócić na parking pod błędnymi skałami, zjęść obiad i zobaczymy co się będzie działo. Po obiedzie, pogoda taka sobie, jednak nie pada, więc idziemy. Wybieramy wejście pieszo, w końcu przyjechaliśmy w góry, żeby po nich chodzić a nie jeździć samochodem Podejście bardzo ciekawe, szczególnie z małym dzieckiem w nosidle Twardo się wspinamy. Szlak raz delikatny, raz trzeba skakać po kamieniach jak kozica Męczące, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. W miarę wspinania się do góry, co raz, między drzewami prześwitują nam przepiękne widoki okolicy W końcu docieramy :-) Taras widokowy i ..... dech zapiera w piersiach, całe zmęczenie minęło. Nie możemy nacieszyć oczy tym co widzimy.... mimo nadal nie najlepszej pogody
Następny [unkt, to skalny labirynt. Oczywiście idziemy. Chojraki Generalnie zabawa super Nie mniej, nie polecam tym, którzy mają rozwinięty mięsień pwiny Ja w pewnych momentach myślałem, że nie przejdę, albo utknę, do tego wszystkiego, jeszcze Mała w nosidełku Chłopaki i Żona mieli ubaw po pachy Super sprawa, naprawdę
Zabawa przednia, chociaż mocno wyczerpująca. Wbrew pozorom, Mała bawiła się najlepiej z Nas wszystkich. Im ciaśniejsze przejście i im większe wygibasy musiałem z Nią wyczyniać żeby się przecisnąć, tym głośniej się śmiała
W drodze powrotnej musiałem jeszcze postawić nogę na "granicy" i rozpoczęło się żmudne schodzenie w dół po dość śliskim szlaku.
Całą trasa, wejście, labirynt i zejście zajęła nam 4 godziny 40 minut Dzieciaki padnięte a i my generalnie "troszkę" zmęczeni Jedynie Mała pełna energii, prawie całe zejście przespała Na parkingu pojawiły się 4 kampery, trzy polskie i jeden austryjacki. Właściciele Hymerka, który zaparkował obok nas, rozpalili ognisko, więc idziemy zamienić kilka słów. Bardzo sympatyczni ludzie. Kolega zalogował się już na naszym forum, poznał po naklejkach na Żółwiu, tylko jeszcze nie zdążył się przed wyjazdem wczytać Jeśli natrafi na tą relację, pozdrawiamy serdecznie, miło było poznać
Pogoda dalej pod psem, co tu robić. Jedziemy zatem do Kudowy, uzupełniamy zapasy wody i jedziemy do góry, wyżej, pod Szczeliniec. Zajeżdżamy od drugiej strony, wedle "naszej" mapki. Znajdujemy opisany tam parking bez trudu, parkujemy i szykujemy się do noclegu.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-15, 23:33
Dzień 12
Noc pod Szczelińcem minęła bardzo spokojnie i baaaaaaardzo deszczowo Rano, przy kawie i śniadaniu konsternacja co robić..... niby już nie pada, ale na szlaku mokro i ślisko... postanawiamy, idziemy, trza być twardym a nie miętkim
Zatem dzisiejszy dzień minął nam pod znakiem Góry Stołowe, dużo chodzenia, dużo wspinania, duuuużo kilometrów i dużo pięknych widoków, ale po kolei
Zaczynamy od Szczelińca. Wchodzimy od drugiej, mniej komercyjnej strony. Faktycznie, na parkingu kilka samochodów, szlak nie zatłoczony, bardzo przyjemnie się wchodzi. Podejście.... no cóż, również mało komercyjne miejscami chłopaki wchodzili na kolanach Do tego wszystkiego w połowie drogi złapała nas ulewa, nie było się gdzie schować, przemokliśmy do gaci za przeproszeniem ale twardo idziemy do góry.
Dochodzimy do schodów, gdzie złączamy się z turystycznym szlakiem. Robi się tłoczno, wycieczka za wycieczką, zaczynamy doceniać drogę, którą wchodziliśmy Docieramy wreszcie do schroniska. Pierwsze co nam rzuca się w oczy to "dziki" tłum ..... nie lubimy więc miny mamy takie sobie, ale, no właśnie, ale widok z tarasów widokowych rekompensuje wszystko, złą pogodę, mokre ubrania i tłumy rozwrzeszczanych kolonii Zdjęcia tego nie oddadzą..... pięknie, naprawdę pięknie
Trasy turystycznej nie przechodziliśmy, mokre ubrania, Małej również, wciąż niepewna pogoda, co widać na zdjęciach, schodzimy. Podczas zejścia wychodzi piękne słońce, zaczynamy żałować decyzji, ale trudno. Co robimy dalej ? Nogi bolą, ale pogoda się zrobiła, więc idziemy dalej w góry. Kilka kilometrów Drogą Stu Zakrętów i stajemy na parkingu przed szlakiem na Skalne Grzyby. Świeci słońce, idziemy Super szlak My co prawda nie szliśmy całym czerwonym, tylko skróciliśmy robiąc mniejsze koło, ale i tak było warto. GPS pokazał 11km ogólnie więc troszkę się naszliśmy. Oczy cieszyliśmy na każdym kroku, Dzieci szukały skalnych form opisanych w przewodniku, skalne wrota, głowa psa, grzyby, dwa borowiki, dwa młoty itd.... swoją drogą po raz kolejny przekonaliśmy się jak bujna jest ich wyobraźnia Super trasa, polecamy wszystkim, którzy nie boją się długich spacerów. Jeśli chodzi po sam szlak, różnie. Odcinki płaskie, z korzeniami, skałami, niektórzy schodzili na pupach ;-), mokre podłoże zrobiło swoje ;-) Dla każdego coś na tym szlaku się znajdzie
Po tak wyczerpującym "spacerku" dzieciaki mają totalnie dość a i nam nogi wchodzą w d...pe Postanawiamy pojechać nieco dalej. Gdzieś czytałem w przewodniku o skale Józefa i drodze stacjach drogi krzyżowej na podejściu do niej. Znajduję informacje na naszym forum w jednej z relacji, warto, jedziemy. Rozpoczęcie podejścia, wioska totalna, trzeci świat. Trzy domy na krzyż, jedna ulica, nie ma gdzie nocować, a chcemy iść z samego rana, dzisiaj mamy już dość Nie ma szans na nocleg, jedziemy niżej do miejscowości Szczytna. Rewelacji nie ma, ale zmęczenie daje się we znaki. Nie mamy już siły szukać miejsca, głód też daje się we znaki. Stajemy na parkingu przed deptakiem, obok Drogi Krajowej 8. Równo, toalety bezpłatne, niestety zamknęli je po 19.00 , widoki nawet nawet. Rewelacji nie ma, ale .... bywało gorzej ;-) Nogi odpoczywają i regenerują siły na jutro Jutro gór ciąg dalszy
kisielak - 2015-07-16, 11:58
Fajna relacja. Co prawda wycieczka jest "po Polsce" ale tak blisko - może warto zahaczyć o skalne miasto w Czechach.
mrsulki - 2015-07-16, 12:16
kisielak napisał/a: | Co prawda wycieczka jest "po Polsce" |
A w czym Polska jest gorsza od zagramanicy? Trochę nie rozumiem takiego podejścia że jak coś nasze to gorsze a to za euro w świecącym papierku to rewelacja. Jeżdżą tacy po całej Europie czy świecie a na Mazurach nigdy nie byli Bieszczady to blleee..
Czarna i Krzysiek - 2015-07-16, 13:20
Będziemy tam Na razie jedziemy w dół, aż po Śnieżnik, później cofamy się w kierunku Wałbrzycha i wtedy planujemy Skalne Miasto. A skoro już o nim mowa, to w jakim one są miescie, w Tepllicach ?
mrsulki - 2015-07-16, 14:38
Edyta i Krzysiek napisał/a: | w jakim one są miescie, w Tepllicach ? |
w Adrsbachu jakoś tak się pisze
Skwarek - 2015-07-16, 17:16
Tu jest jedno wejście do skalnego miasta
https://www.google.pl/map...!7i13312!8i6656
a Tu drugie
https://www.google.pl/map...!7i13312!8i6656
zwiedza się różne miejsca skalnego miasta.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-16, 18:33
Skwarek, które polecasz?
Jak patrzę na te punkty, to na Teplice dobrze chciałem się kierować ?
kisielak - 2015-07-16, 19:16
mrsulki napisał/a: | kisielak napisał/a: | Co prawda wycieczka jest "po Polsce" |
A w czym Polska jest gorsza od zagramanicy? Trochę nie rozumiem takiego podejścia że jak coś nasze to gorsze a to za euro w świecącym papierku to rewelacja. Jeżdżą tacy po całej Europie czy świecie a na Mazurach nigdy nie byli Bieszczady to blleee.. |
Nie rozumiem, a gdzie ja napisałem, że Polska jest gorsza? Oj, lekko nadinterpretujesz to co czytasz . Pohamuj się proszę z takimi i następnymi w swoim tekście ocenami.
A tak na marginesie, zwiedzając kotlinę Kłodzką w zakresie podobnym do gospodarzy tego wątku, wybrałem się również do skalnego miasta bo warto . Nie zastanawiałem się czy to Polska czy Czechy a może Chiny - po prostu chciałem obejrzeć kolejną ciekawostkę przyrodniczą. A, że wymagało to przekroczenia granicy Państwa której i tak praktycznie nie zauważysz, to szczegół nad którym nie ma co deliberować.
Mimo wszytko - Pozdrawiam
Skwarek - 2015-07-16, 19:29
Edyta i Krzysiek napisał/a: | Skwarek, które polecasz?
Jak patrzę na te punkty, to na Teplice dobrze chciałem się kierować ? |
Z dziećmi to raczej to drugie miejsce bo jest tam atrakcyjny rejs łodziami po wąskim jeziorku, jest też mniej wyczynowe.
I parking wygodniejszy.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-16, 19:33
A pamiętasz ceny, bo nie wiem ile koron kupić? Te łodzie są wliczone w cenę biletu?
OldPiernik - 2015-07-16, 19:58
Przypominam sobie nasz wyjazd sprzed prawie 3 lat. Teraz jesteśmy kawałek dalej, bo w kotlinie jeleniogórskiej. Gdzie jest lepiej? Nie wiem, musimy uporządkować wspomnienia ale na pewno warto zobaczyć obydwa kawałki naszego kraju.
Skwarek - 2015-07-16, 20:33
Edyta i Krzysiek napisał/a: | A pamiętasz ceny, bo nie wiem ile koron kupić? Te łodzie są wliczone w cenę biletu? |
Wybacz ale takich rzeczy nie pamiętam, ale przy wejściu jest kasa, cennik i pewnie można płacić kartą.
http://www.skalnemiasto.d...e.php?page_id=7
Parę koron na parking i kibelki wymienić. W każdym kantorze wracając nadmiar można odsprzedać.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-16, 22:43
OldPiernik Twoją relację przeczytałem "od deski do deski" i sporo z niej czerpałem układając Naszą trasę
Skwarek, dziękuję, teraz już wszystko wiem, poleciało :-)
Czarna i Krzysiek - 2015-07-16, 23:12
Dzień 13
Noc ma parkingu minęła spokojnie, pomijając roboty drogowe, które obudziły nas ok. 7.00 rano :-( Nie dało się spać, więc kawka i konsternacja co robić. Mieliśmy iść do "Józefa", ale pogoda nadal nie pewna, kropi co chwila, nogi ..... no właśnie ..... nogi bolą jak cholera. Przez okno dostrzegam tabliczkę, tuż obok nas, postanawiamy, jedziemy sprawdzić
Na pierwszy ogień, Huta Szkła Kryształowego ..... nie ma ;-) Szukamy, szukamy, miało być 100m a tutaj nic nie ma. Co się okazało ? Huta jest, ale prywatna, nadal czynna, nie da się zwiedzić, nie wiem po co ta tabliczka wprowadzająca turystów w błąd. Zdjęcie huty zrobiłem ze szczytu, o którym za chwilę :-)
Nieco zniesmaczeni jedziemy do góry do Zamku na Szczytniku, który widzieliśmy zresztą z dołu, widać go nawet na zdjęciach, które zamieszczałem wczoraj opisując miejsce, w którym nocujemy, jednak, chyba ze zmęczenia, jakoś wczoraj umknął naszej uwadze. Wjeżdżamy i co się okazuje. Piękny parking, okazało się, że można tam było spokojnie zanocować, bez opłat i robót drogowych Zamku jako takiego zwiedzać nie można, mieszczą się w nim różne instytucje świeckie i sakralne. Udostępniona jest kaplica, taras widokowy w najwyższym punkcie szczytu Szczytnik, na którym zamek stoi, oraz fragment murów obronnych. Generalnie, poza pięknym widokiem, nic ciekawego.
Idziemy już do kampera a w oczy rzuca mi się tabliczka, "kalwaria górska" Zaciekawiony, zaczynam dopytywać co to i co się okazuje. Okazuje się, że do okoła szczytu Szczytnik, jest wytyczony szlak, nazwany Kalwarią Górską, który prowadzi przez wszystkie stacje drogi krzyżowej wykute w piaskowcu aż do misyjnego krzyża. Oczywiście idziemy. Znowu troszkę wspinaczki, ale łagodnej. Generalnie bardzo przyjemny spacer, a i stacje w kamieniu też bardzo ciekawe. Dobrze, że tego nie przeoczyliśmy.
Po spacerku kawa, miła rozmowa z Księdzem z tutejszego Domu Pielgrzyma, stąd wiemy, że można na tym parkingu spokojnie zanocować bez opłat. Nabieramy jeszcze u Księdza trochę pitnej wody i jedziemy dalej, do Polanicy Zdrój.
W Polanicy, jak dla Nas oczywiście, nic ciekawego. Park zdrojowy, jakich wiele i nic więcej, chyba, że byliśmy niedoinformowani ;-) Generalnie po spacerze w parku, krótkim, jedziemy dalej, do Wambierzyc.
Wambierzyce, Jerozolima Dolnego Śląska. Coś wspaniałego. Monumentalne Sanktuarium, przepiękne wnętrza i te kaplice. 74 kaplice, a w zasadzie sceny z życia Chrystusa, od narodzin aż po ukrzyżowanie, rozrzucone po całym mieście. Ostatni etap, droga krzyżowa, przedstawiona wzdłuż ogromnych schodów symbolizujących wejście na Golgotę, na szczycie scena z ukrzyżowania. Coś niesamowitego. Na Nas, zrobiło ogromne wrażenie, skłoniło do chwili zadumy. Dzieci, milion pytań, wyszło, że musimy doczytać Nowy Testament, bo na niektóre pytania, wydawałoby się oczywiste, nie znaliśmy odpowiedzi. Jeśli ktoś nie był, polecam, wierzącym i nie wierzącym. Na końcu weszliśmy jeszcze na górę, obejrzeliśmy stare dzwony i spokojnym krokiem, lekko zamyśleni, wróciliśmy do kampera....
Kolejny kierunek, Nowa Ruda :-) Tam, oczywiście, Zabytkowa Kopalnia Węgla :-) Dzieciaki już na tyłkach nie mogą usiedzieć. Po drodze jednak, wjeżdżając do Nowej Rudy naszym oczom ukazuje się piękny kościół na wzgórzu. Ktoś pomyśli, kolejny kościół, wariaci jacyś..... nie chodzi o kościół jako kościół, ale o kościół jako budynek, zabytek Oczywiście parkujemy w pierwszym dozwolonym miejscu i wdrapujemy się na górę. Znowu schody, tym razem 96 Kościół zamknięty niestety, fotka robiona przez kratę, ale i tak było warto. Piękna budowla
Do Kopalni docieramy tuż przed 18.00. Niestety, ostatni zjazd był o 17.00, więc czekamy do rana. Jedziemy na najbliższą stację benzynową nabrać czystej wody, wracamy i niespodzianka parking zamknięty Lipa :-( Co tu robić. Szukam obsługi obiektu, jakiegoś ciecia, dozorcy, znajduję, jak się później okazało, samego właściciela. Dogaduję się bez problemu. Możemy spokojnie, bez żadnych opłat stać sobie do rana. Więc stoimy na parkingu przed kopalnią, za taśmą . Gdyby ktoś szukał noclegu w Nowej Rudzie, bardzo sympatyczny właściciel kopalni, na pewno można się z nim dogadać
Pozdrawiamy wszystkich czytających, dzisiaj z Nowej Rudy
kisielak - 2015-07-17, 08:33
Ciekawie, zwięźle - gotowy przewodnik
Z przyjemnością stawiam wirtualne piwko.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-17, 09:06
Dziękujemy
Czarna i Krzysiek - 2015-07-19, 00:29
Dzień 14
Dzień zaczęliśmy oczywiście od Kopalni w Nowej Rudzie. Genialna sprawa Super przygotowana Pani przewodnik, znakomite podejście do dzieci. Nawet w muzeum, od którego cała wyprawa się zaczęła słuchali z zapartym tchem. Samo muzeum, super. Eksponaty związane z kopalnią, z zawodem górnika, zdjęcia, autentyczne wycinki z gazet, można było nawet przymierzyć czapkę Większości rekwizytów dzieci mogły dotknąć, podnieść. Cała sterownia kopalni, oryginalne komunikaty i alarmy, naprawdę super
Schodzimy pod ziemie i tam..... coś w rodzaju chrztu Spotykamy "duszka skarbnika", który maluje dzieci węglem, wyglądają jak prawdziwy górnicy. Ów duszek towarzyszył nam przez cała wyprawę pod ziemią, strasząc i zaczepiając co dodawało dreszczyku emocji i humoru, pozdrawiamy Duszka Pod ziemią, wilgotno i mokro, ale poza tym, oryginalne, prawdziwe sprzęty górnicze, które były przez przewodnika lub towarzyszącego nam elektryka uruchamiane. Pierwszy i pewnie ostatni raz w życiu miałem okazję zobaczyć jak pracuje kombajn górniczy, taśmociąg czy specjalne wiertło pneumatyczne Naprawdę super sprawa. Wszystko to okraszone opowieściami Pani przewodnik przystępnymi dla najmłodszych ale nie zabrakło też informacji interesujących "starsze" grono zwiedzających. Na koniec wyjazd prawdziwą kolejką górniczą Generalnie dla właściciela wielkie brawa Super przygotowany obiekt, warty swojej ceny. Byliśmy pod dużym wrażeniem, a trochę już widzieliśmy
Po Kopalni Węgla ruszyliśmy w kierunku Walimia i Sztolmi Walimskich, części wojennego projektu "Riese". Po drodze mijamy drogowskaz, Mole, część tegorz projektu. Jedziemy Nie warto nadrabiać tych kilkunastu kilometrów. Kamienny krąg, na plakatach z UFO w środku, które chyba niewiele ma wspólnego z II Wojną Światową, Pani w kasie nie bardzo umiała nam powiedzieć co zobaczymy w środku, wychodzili turyści, po krótkiej rozmowie już wszystko wiemy. Jedna podziemna sala, naziemna ekspozycja kilku armat i pojazdów militarnych, przeznaczenie kamiennego kręgu bliżej nie wyjaśnione. Bilety nie takie tanie, rezygnujemy i jedziemy do Walimia.
Dojeżdżamy do Sztolni, nie bez przygód. GPS poprowadził nad drogą pod zakaz, najpierw zakaz wjazdu, później nie łapaliśmy się na DMC W końcu papierowa mapa i dojeżdżamy. Parkujemy na górze, na parkingu dla Busów, parking darmowy i idziemy do kasy. Kupujemy bilet łączony ze wstępem na Zamek Grodno, polecamy, przy 4 osobach oszczędzamy 20 PLN, będzie na lody Czekamy na przewodnika, znowu kaski na głowę i idziemy do Sztolni. W sztolniach wyjątkowo zimno i mokro, pod koniec aparat odmówił posłuszeństwa wyświetlając piękną kropelkę na wyświetlaczu. Jednak ta atrakcja raczej dla dorosłych. Przewodnik z ogromną wiedzą, mnóstwo faktów z II Wojny Światowej, nazwiska, daty, anegdoty. Ja słuchałem z otwartą gęba, bo uwielbiam ten okres z naszej historii, obejrzałem wszystkie sensacje XX wieku, później słuchałem tych audycji w Radiu Z, teraz, w tym otoczeniu, super. Inscenizacje, trochę multimediów. Dla mnie bomba .... ale .... pojechaliśmy z dziećmi, które tym razem baaaaardzo się wynudziły. Loch jak loch a historia, wojna .... to jeszcze nie ten wiek.
W planach mieliśmy jeszcze Włodarz i Osówkę, ale z powodów, o których napisałem wyżej, zrezygnowaliśmy. Dowiedzieliśmy się też, że do Włodarza nie wpuszczają dzieci poniżej 3 roku życia, więc jedno z Nas i tak musiałoby zostać z mała, więc, odpuszczamy. Zostawiamy sobie to na później, bo mamy już kolejny pomysł w głowie na wspaniałą wycieczkę pod tytułem "Śladami II Wojny Światowej" :-) Tylko dzieci muszą nieco podrosnąć, jeszcze rok przynajmniej Z Walimia jedziemy zdobywać szczyty a w zasadzie szczyt, Wielką Sowę. Zaatakowaliśmy ją od strony Przełęczy Walimskiej. Jest tam mały parking, płatny, ale spokojnie, na legalu można zaparkować pod płotem, właściciel prosi jedynie aby zostawić po sobie porządek. Tak dla informacji, można zanocować na tym parkingu za jedyne 7 PLN, co zresztą mieliśmy zamiar uczynić.
Parkujemy zatem na razie pod płotem i idziemy. Wspinaczka mozolna, po drodze widzimy cel naszej wspinaczki, wierzę widokową Daaaaleko Idziemy, po drodze coraz ładniejsze widoki. Umęczeni upałem, duchotą jaka tego dnia panowała oraz samą wspinaczką docieramy na szczyt Sesja z Sową i idziemy na wierzę. Jeszcze tylko 94 schody i ....... widok zapierający dech w piersiach. Nie możemy się napatrzeć. Olivier zauważa czarne chmury na horyzoncie, więc schodzimy i to w dość żwawym tempie
Schodzimy do auta, myjemy ręce i wita Nas nasza ulubiona na tych wakacjach czerwona kontrolka niskiego stanu wody białej No to nici z nocowania pod Sową, bo tutaj wody bieżącej nie mają a do strumyka 400m w jedną stronę ;-) Trudno, jedziemy zatem pod zamek Grodno, mamy już bilety, pomyśleliśmy, że zanocujemy na parkingu, jak pod Krzyżtoporem i rano zwiedzimy. Po drodze mijamy jeszcze zabytkową zaporę na jeziorze bystrzyckim i dojeżdżamy do zamku, a w zasadzie do stóp góry, na której stoi. Jakież było nasze zdziwienie gdy dowiadujemy się, że w całej miejscowości jest jeden parking, krzywy jak cholera i do tego w dość nieciekawym otoczeniu ToyToi i smietników Kampingu również nie ma Co robić ? Na szczęście okazuje się, że za sklepem jest duży plac, prywatny, ale właściciel pozwala parkować. Za 10 PLN mogliśmy przenocować, uzupełniliśmy biała wodę i jeszcze proponowano nam prąd Uczciwie i bardzo miło Z prądu nie skorzystaliśmy, bo nie mieliśmy tak długiego przewodu. Natomiast wodę jak najbardziej uzupełniliśmy i stanęliśmy sobie na zielonej trawce, z dala od ulicy i w cieniu drzew za nami Polecamy ten parking jakby co
Zmęczeni całym dniem, który był dość aktywny, padliśmy jak muchy :-)
Czarna i Krzysiek - 2015-07-19, 00:52
Dzień 15
Nie ukrywam, że tego dnia troszkę pospaliśmy. Zmęczeni dniem poprzednim, cisza, spokój, cień drzew, spało się przyjemnie. Po 10.00 wygrzebaliśmy się z pieleszy i zaatakowaliśmy Zamek Grodno. Znowu troszkę pod górę, ale w porównaniu z wczorajszą Sową to pikuś Wchodzimy, rusztowania, zamek w ciągłej renowacji. Bilety już mieliśmy, na przewodnika musielibyśmy czekać prawie godzinę więc decydujemy się na zwiedzanie samemu i nie była to zła decyzja. W przeciwieństwie np. do Krzyżtoporu, tutaj wszystko ładnie opisane, generalnie to samo co mówił przewodnik, słyszeliśmy później po drodze, można samemu przeczytać. Sam zamek, ładny, na pewno warto wejść i zobaczyć. Komnaty, zbroje, broń, dzieciom najbardziej podobała się sala tortur Czas na wierzę Wdrapujemy się, 96 schodów, co to dla nas Widok, SUPER Bardzo nam się podobało. Zamek Grodno to pozycja na mapie godna uwagi i warta obejrzenia
Schodzimy z zamku, szybka kawa, żegnamy się z właścicielem i jedziemy dalej, gdzie ? Do Srebrnej Góry Droga trudna, po drodze znak 2,3 m i obawa, ,ze się nie zmieścimy, ale spokojnie można jechać Dojeżdżamy, oczywiście parkingi płatne, brak jakichkolwiek innych miejsc. Niech Was nie zwiedzie znak parking darmowy. Ja wjechałem, parking może i jest darmowy, ale 30 PLN za zwiedzanie jakiegoś fortu, w którym nie ma nic związanego z twierdzą czy nawet militariamy, tylko wystawa malowanych pająków, trzeba zapłacić Uciekliśmy i stanęliśmy na normalnym parkingu pod twierdzą, 7 PLN bez względu na czas postoju. Jest tez możliwość nocowania, ale nie pytałem koszta. Na początku mieliśmy plan obejrzeć twierdzę tylko z zewnątrz, ale jak już wdrapaliśmy się na górę i porozmawialiśmy z przesympatycznym przewodnikiem, oceniliśmy, że zwiedzamy normalnie Sama twierdza na kolana nas nie powaliła. Może i ogólnie jest największa, ale dużo więcej zwiedza się chociażby w Kłodzku. Przewodnik bardzo fajny, zabawny, dowcipny i przystępnie przekazujący fakty. Największą atrakcją było chodzenie dwoma tunelami z oświetleniem z XVIII w. prawie, bo świeczki były współczesne no i wystrzał z broni czarno prochowej W zamkniętych podziemiach, robiło to wrażenie Poza tym, tak jak napisałem, na kolana nas nie powaliło. Gdybym miał wybierać, zdecydowanie wybrałbym Kłodzko Oczywiście, widok z korony twierdzy, niezapomniany. Przy okazji odbywał się tam dzisiaj koncert na dziedzińcu, więc mieliśmy okazję posłuchać fragmentów próby oraz obejrzeć przepiękne, stare Fordy :-) Z twierdzy przegonił nas deszcz, a w zasadzie baaaaardzo silna burze z przepięknymi piorunami i baaardzo silnym wiatrem
Ulewa straszna. Mieliśmy jeszcze jechać do Bystrzycy Kłodzkiej, ale ulewa popsuła nam nieco plany. Pojechaliśmy zatem do Złotego Stoku. Jedni kopalnię złota polecają, inni nie. Mieliśmy sobie darować, ale dzieci prosiły, więc oto jesteśmy. Stoimy na na szczęście darmowym parkingu i czekamy do rana. Deszcz leje nie miłosiernie, mam nadzieję, że rano przestanie. Zatem dzisiaj pozdrawiamy wszystkich czytających ze Złotego Stoku
Tadeusz - 2015-07-19, 00:54
Miłe Żółwiki, Wasza opowieść o odbytej podróży urzekła mnie.
Nasz kraj jest piękny i warto powłóczyć się po tej ziemi by się nią zachwycić i opisać dla innych.
Dziękuję.
Duże piwko się należy.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-19, 01:11
Tadeusz napisał/a: | Dziękuję.
Duże piwko się należy. |
Całą przyjemność po Naszej stronie
Mavv - 2015-07-19, 07:16
Edyta i Krzysiek, brawa za wspaniala relacje!
Przyjemnie sie czyta - i co najwazniejsze - tez bym chcial tam pojechac!
Zrobiliscie mi smak na Wieliczke
Oczywiscie leci browarek!
Czarna i Krzysiek - 2015-07-19, 10:25
Dziękujemy Jeszcze trochę drogi przed nami, więc troszkę jeszcze popiszemy
Mavv - 2015-07-19, 23:15
Noooo, piszcie piszcie Lubię takie opowieści
Czekam na ciąg dalszy
Czarna i Krzysiek - 2015-07-20, 00:32
Dzień 16
Rano było tak spokojnie, że wyłączywszy budzik, wiem, trzeba być nienormalnym żeby na urlopie budzik nastawiać, ale czasu szkoda, wszak urlop wiecznie trwać nie będzie , zasnęliśmy jeszcze jak kamienie. Dopiero harmider na parkingu obudził nas tak ok. 9.30. Szybka kawa, dzieciaki płatki i idziemy do kopalnie. Bilety i tutaj konsternacja. Jakieś mixy, różne rodzaje, wybieramy jeden z nich dla dzieciaków, mianowicie, powtarzam teraz informacje uzyskane w kasie przy kupowaniu biletów, a to dość istotne. Dlaczego ? Dowiecie się później Informacje: zwiedzanie kopalni, dzieci wybiją sobie pamiątkową monetę, dostaną certyfikat i będą mogły płukać złoto lub poszukiwać diamentów. Brzmi ciekawie, kupujemy. Dodam, że impreza nie jest tania, za nas wszystkich, dorośli mieli jedynie zwiedzanie kopalni, zapłaciliśmy prawie 80 PLN. Wchodzimy do kopalni. Ze złotem, kopalnia ta ma tyle wspólnego ile ja z Rosyjskim baletem, a Ci co mnie widzieli, wiedzą, że nie wiele Generalnie w pierwszej sztolni nie było prawie nic. Tunel skalny, jakich widzieliśmy wiele, kilka minerałów, skała z "podobno" żyłą złota, sztuczne sztabki i nic więcej. Acha, zapomniałem dodać. Kopalnia na wszystkich plakatach, w internecie, na ulotkach oraz przy kasie chwali się, a raczej szczyci, jedynym w polsce i europie podziemnym WODOSPADEM (celowo wytłuszczam i wielkie litery). Myślę sobie super będzie zobaczyć coś takiego, już nie mogę się doczekać. Z pierwszej sztolni wychodzimy, po drodze jeszcze pseudo alchemik, który opowiada dzieciom o arszeniku, nie wyjaśniając nawet co to jest i do czego służy, poza otruciem teściowej Idziemy do drugiej sztolni, troszkę po powietrzu. Po drodze mijamy niesamowitą ścianę skalną i park linowy. Przewodnik zapowiada, że już za chwilę zobaczymy podziemny wodospad. Zacieram ręce, bo tak naprawdę tylko dlatego wszedłem do kopani, miałem zamiar poczekać na nich na zewnątrz. Schodzimy schodami w dół, nagle przewodnik zmienia zdanie i mówi, że z powodu niskich wód gruntowych wodospad jest wodokapem . Wskazuje kierunek, tunel, wchodzę i ..... nie ma nic Zwykła skała, po której nawet kropelka nie spada Miał być wodospad, później wodokap a byla DUPA BLADA Zwykłe nabijanie ludzi w butelkę. Najfajniejszym z tego wszystkiego był wyjazd kolejką, zjazd zjeżdzalnią i radość, że to już koniec Jeszcze płukanie złota, to jeszcze jak Cię mogę, chociaż szkoda, że nie w kopalnianych warunkach i diamenty O Boże, cztery piaskownice, w których dziecko ma 5 minut na wygrzebanie zwykłych, kolorowych kamyczków Porażka Mało tego, dzieci miały wybić sobie pamiątkową monetę. Idziemy do mennicy, gdzie nie wyraźnie mówiący Pan, szybko i niedbale tłumaczy proces wybijania monet, następnie wybija jedną i wręcza dzieciom monety wcześniej wybite Miały sobie same wybić, znowu czuję się oszukany
Podsumowując, dzieciom się podobało. Jako dorosły mogę stwierdzić, że szkoda pieniędzy. Złota nie zobaczycie, naprawdę nic ciekawego nie ma. Jest dużo więcej tańszych i ciekawszych atrakcji. Dla mnie, porażka
Nieco zniesmaczeni, pijemy szybką kawę i ruszamy dalej. Czujemy się mocno oszukani, normalnie zażądałbym zwrotu pieniędzy, ale jestem na urlopie, nie będę się denerwował, wszytko rekompensują mi uśmiechnięte buzie moich dzieci, który bądź co bądź się podobało Jedziemy do kolejnej dziury w ziemi, tym razem, podpowiedziana przez kolegów tutaj, Jaskinia Radochowska. Patrzę na mapę, niby wiem gdzie jechać, jadę, dojeżdżam i nic. Żadnego oznakowania, przynajmniej tak mi się wydawało, nic Syn wypatruje na płocie mały drogowskaz, jest, jedziemy. Droga wąska, na jeden samochód, kręta i znaki tak małe, że naprawdę trudno je dojrzeć. Jak ktoś będzie jechał, trzeba mocno wypatrywać, niektóre odwrócone w drugą stronę, dwa razy musiałem cofać Dojeżdżamy do malowniczo położonego parkingu, już mamy wychodzić, grzmi. Myślimy sobie poczekamy chwilę i dobrze, bo zaczęło tak lać, że nic nie było widać. Najpierw deszcz, później grad. Decyzja, jemy obiad. Wszyscy pokitrani na parkingu w osobówkach a ja okienko uchylone i pitraszę dla rodziny obiadek I to jest to Padało jakieś 40 minut, przestało, idziemy. Po drodze jak zwykle piękne widoki. Sama jaskinia mało widoczna, ale znaleźliśmy. Żona z najmłodszą musiała niestety zostać, ja z chłopakami kaski na głowę i idziemy. Jaskinia SUPER. Ja uwielbiam takie klimaty. Kompletna ciemność, chodzenia na czworaka, utytłany w błocie po łokcie, wcześniej mocno padało i wszystko spłynęło do jaskini. Do tego jeszcze wychodziłem z przewodnikiem trasa ekstremalną czołgając się na tyłku i później brzuchu, chłopaki poszli z resztą grupy trasą normalną. Brudny po łokcie ale z bananem do okoła głowy wyszedłem z jaskini, szkoda, że tak krótko. Dla mnie bomba, dzieciom też się podobało. Zdjęć nie za wiele, bo nie mam flasha w aparacie, więc wszystko z ręki i przy oświetleniu z lampek na kaskach, troszkę poprawione w PhotoShopie Jaskinia Radochowska, BOMBA
Schodzimy na dół, prysznic na prawdę brudni byliśmy jak z walki w błocie ;-) kawa i co robimy. Już późno, wszystko już pozamykane. Jedziemy do Kletna, pod kopalnię Uranu. Po drodze przejeżdżamy przez Lądek Zdrój, zatrzymujemy się aby pospacerować po starówce. Wyjątkowo urocze miasteczko. Starówka mała, ale naprawdę ładna. Jak patrzyło się na niektóre budynki, to tak, jakby czas się zatrzymał jakieś 60 lat temu. Z przyjemnością poświęciliśmy godzinkę na pospacerowanie w tym miasteczku.
Po spacerku pojechaliśmy dalej w kierunku Kletna. Dojazd do kopalni dobrze oznakowany, generalnie cały czas jak na Jaskinię Niedźwiedzią, później parking Jaskini jest niżej, bo kopalni jedzie się jeszcze na górę. Zdjęć nie będzie, bo już ciemno było W każdym bądź razie stoimy na skarpie w lesie, za nami urywisko, jakieś 15-20 metrów w dół Mam nadzieję, że ręczny nie puści Czekamy do rana, cisza, spokój. Trochę nas straszą w radiu nawałnicami, mamy nadzieję, że przetrwamy Jutro podbijamy Kopalnię Uranu
Czarna i Krzysiek - 2015-07-20, 21:45
Dzisiaj relacji nie uzupełnię, bo nocujemy 811m n.p.m. przy schronisku PTTK Na Jagodnej i kiepsko tu z Internetem :/ Tylko takie małe podsumowanie: 17 dni w podróży, przejechaliśmy ponad 1640km, odwiedziliśmy 43 miejsca Tylko raz płaciliśmy za nocleg cale 10 PLN ani razu nie spaliśmy pod biedronką czy innym marketem To tak wyprzedzając uwagi złośliwych
jarek73 - 2015-07-20, 21:59
I szacunek dla Was i pamiętajcie żeby taki sam szacunek mieć dla tych co na campingu w Hymerze czy Conkordzie, Carthago czy jeszcze czymś innym. Pozdrawiam
Czarna i Krzysiek - 2015-07-20, 22:03
My nikomu niczego nie narzucamy i nie oceniamy. Każdy spedza urlop tak, jak lubi. Grunt aby każdy był zadowolony
wlodo - 2015-07-20, 23:30
Edyta i Krzysiek,
A pisałem ci w skrócie o ciekawych miejscach,że kopalnia złota,to tylko żyła złota dla właściciela,a dla zwiedzających to kicha.
Fajnie relacjonujesz,jest przewodnik dla przyszłych...
Czarna i Krzysiek - 2015-07-21, 10:46
wlodo, wiem, jak widzisz sporo z nich odwiedziliśmy O Zloty Stok dzieci prosiły, jeszcze w Klodzku jakiegoś kolegę poznali i On zachwalal strasznie.....wiec dzieci sie uparły i koniec
Lejman80 - 2015-07-21, 16:33
Dolny Śląsk jest piękny latem
Dzieciakom najbardziej podobał się zamek na Srebrnej Górze
OldPiernik - 2015-07-21, 21:26
Ale sie zamek Grodno zmienił! Jak my tam byliśmy, to wyglądał o wiele gorzej.
Żałuj, że nie widziałeś pozostałych sztolni projektu Reise, ale masz rację, że nie ciągnąłeś na siłę tam dzieci. Jak podrosną i będą świadome tego co widzą i oglądają to wtedy taki wyjazd ma sens.
Pamiętam jak w tamtym roku będąc na Helu odwiedziłem wystawę zatytuowaną Okropności wojny (chyba tak się nazywała i polecam ją wszystkim myślącym). Przed wejściem człowiek sprzedający bilety a zarazem współautor mówił, że razem z kolegą starali sie zrobić wystawę inną niż wszystkie, że wojna to nie tylko działa i czołgi, które strzelają do bezimiennych ludzi, ale to także strach ludzi biorących udział w walkach, to ich cierpienie i ból. I on tak mówi, opowiada, a tu jedna pani pyta, czy może wejść z 5 czy 6 letnim synem. Człowiek mówi, że raczej nie, bo on i tak nie zrozumie, a jeszcze sie przestraszy. Pani się uparła i weszła z tym dzieckiem. W każdej sali pani tłumaczyla dziecku, że temu panu się nic nie dzieje, że on tylko śpi albo tak udaje. I tak bez sensu zawlokła dzieciaka, który prawie niczego nie zrozumiał, a tylko naoglądał się dziwnych scen wytłumaczanych w bezsensowny sposób przez mamę. Więc naprawdę duży szacun że nie ciągnąłeś swoich dzieci na siłę.
P.S. W kopalni złota po jej zwiedzeniu siedzieliśmy przed wejściem czekając na obiad, który zamówiliśmy w przykopalnianej knajpce. WSZYSTKIE grupy, które zaczynały zwiedzanie startowały koło nas i WSZYSCY przewodnicy mówili dokładnie to samo. Nawet żarty były takie same.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-22, 02:17
OldPiernik napisał/a: | Ale sie zamek Grodno zmienił! Jak my tam byliśmy, to wyglądał o wiele gorzej. |
Czytałem w Waszej relacji. Tam cały czas trwają prace renowacyjne, więc myślę, że z każdym rokiem będzie coraz piękniejszy
OldPiernik napisał/a: | Żałuj, że nie widziałeś pozostałych sztolni projektu Reise |
Zawsze pozostaje pretekst aby wrócić w Kotlinę Kłodzką
OldPiernik napisał/a: | a tylko naoglądał się dziwnych scen wytłumaczanych w bezsensowny sposób przez mamę. |
Moje dzieci wiedzą co to wojna, szczególnie Kacper, któy ma ogromną wiedzę jak na 9 cio latka, czasem myślę, że większą ode mnie ;-), niemniej jednak, to jeszcze nie czas. Tak jak zrezygnowaliśmy z Oświęcimia tak i z pozostałych sztolni.
OldPiernik napisał/a: | Więc naprawdę duży szacun że nie ciągnąłeś swoich dzieci na siłę. |
W końcu to również ich wakacje ;-) Tak jak pisałem, mamy pomysł na wspaniałą wycieczkę pod tytułem " Śladami II Wojny Światowej" zaczynając od Westerplatte aż właśnie po Dolny Śląsk, ale jeszcze troszkę, niech się zacznie historia w szkole, czyli tak IV, V klasa i wtedy wyruszymy, wtedy będzie to miało sens
OldPiernik napisał/a: | WSZYSCY przewodnicy mówili dokładnie to samo. Nawet żarty były takie same. |
niestety, przykre to, bo sama kopalnia do najtańszych nie należy, ale cóż, najważniejsze, że dzieci mimo wszystko wyszły uśmiechnięte
A tak przy okazji to chcieliśmy podziękować za Waszą relację z Kotliny Kłodzkiej, bo stanowiła ona inspirację dla naszych wakacji Dziękujemy
Czarna i Krzysiek - 2015-07-22, 02:51
Dzień 17
Dzień ten zaczął się pod znakiem radioaktywności Kopalnia Urany w Kletnie Mało znana chyba, bo tłumów tam nie było, ale dla Nas to akurat dobrze, bo tłumów nie lubimy. Uderzyliśmy tam z samego rana. Młody, miły przewodnik, kaski na głowę i idziemy :-) Kopalnia SUPER Mnogość kolorów, które występują w tych skałach pod ziemią, niewiarygodna Zdjęcie tego nie oddadzą, chociaż bardzo się starałem Oczywiście samej rudy uranu nie widzieliśmy, no, poza małym fragmentem, który faktycznie promieniował, przewodnik sprawdzał licznikiem :-) To byłaby wycieczka, kombinezony anty radiacyjne, maski pgaz i idziemy wzdłuż ściany Rudy Uranu :-) No, tutaj niestety tak nie było, ale widzieliśmy mnóstwo różnych kolorowych minerałów, nacieków, a nawet bardzo ciekawie porastającą drewniane belki pleśń Bardzo nam się podobało, o dziwo dzieciakom też się podobało, dużą zasługę poniósł tutaj przewodnik, który miał z nimi fajny kontakt
Z Kletna udaliśmy się do Międzygórza obejrzeć najwyższy w tym paśmie górskim wodospad, Wodospad Wilczki :-) Dojechaliśmy i mieliśmy ogromny problem z zaparkowaniem, wszystkie parkingi, płatne, ale miejsc brak, osobówką by się może gdzieś tam wcisnął, ale kamperem, nie ma szans. Po kilkunastu minutach udaje nam się w końcu zaparkować w jakiejś bocznej uliczce i idziemy :-) Dojście do wodospadu, mocno zaniedbane. Chyba najbardziej ze wszystkich miejsc, które do tej pory widzieliśmy. Obdrapane barierki, bardzo nie równe podłoże, połamane drewniane schody..... a szkoda, bo miejsce wyjątkowo piękne, stworzone przez naturę a dookoła ludzka fuszerka Oczywiście po drodze tysiąc straganów ze wszystkich, bo nawet ubrania tam można kupić, ale do tego już się przyzwyczailiśmy. Sam wodospad, piękny. Do 1997 roku miał 27 metrów, powódź w 97 obniżyła próg o 7 metrów i nieco zmieniła samo koryto rzeki. Mimo wszystko, nadal jest piękny Szkoda tylko, że nie można bliżej podejść, żeby poczuć chłód rozbryzgiwanej wody
Ponieważ było jeszcze w miarę wcześnie, postanowiliśmy pojechać do Bystrzycy Kłodzkiej, planowo nie udało nam się jej zobaczyć, bo jak pamiętacie deszcz popsuł nam plany Jedziemy więc, jak zwykle bocznymi drogami, przez największe zadupia tego kraju, tak lubimy i nagle widzimy tabliczkę. Ciekawe, bo po horyzont nic nie widać. Kacper wypatruje klasztor w oddali na zboczu góry Super, jedziemy zobaczyć Droga wąska i stroma, ale podjechać można niemalże pod sam klasztor Klasztor Matki Boskiej Śnieżnej na szczycie góry Igliczna Niesamowite Piękny klasztor, jeszcze piękniejsze widoki. Niestety, w samym klasztorze zdjęć robić nie wolno a ksiądz stał i na ręce patrzył, więc nawet z ukrycia nie udało się nic cyknąć Jedyną rzeczą, która psuła to wszystko, to handel dookoła kościoła i to już do przesady, bo przed boczną kaplicą stał parasol i lodówka z lodami ale ramiona chustą kazali Żonie zakryć Niemniej jednak, sam klasztor warty uwagi i te widoki
Zeszliśmy z Sanktuarium / Klasztoru ;-) i pojechaliśmy w stronę Bystrzycy Kłodzkiej. Na szczęście udało nam się jeszcze załapać na przewodnika, który zupełnie za darmo oprowadził Nas po mieście, otworzył dla Nas baszty, skąd mogliśmy podziwiać głównie panoramę tego zaniedbanego, ale pięknego miasta
Zrobiło się późno, więc zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem. Wybór padł na Schronisko PTTK Jagodna Wjechaliśmy sobie spokojnie, przy schronisku utwardzony parking, w miarę prosty. Bez problemu uzupełniliśmy sobie wodę, wypiliśmy pyszną herbatkę, dzieci jakąś czekoladę czy coś w tym stylu ;-) podziękowaliśmy miłej obsłudze i zmordowani poszliśmy spać
Czarna i Krzysiek - 2015-07-22, 03:10
Dzień 18
Ten dzień poświęciliśmy Skalnemu Miastu w Czechach. Z samego rana, oczywiście po obowiązkowej kawce i śniadaniu dla dzieci, ruszyliśmy z Jagodnej w stronę granicy. Skorzystaliśmy z podpowiedzi kolegi w tym wątku i podjechaliśmy od strony Adrspach. Parking 100 koron, pokierowano nas między autobusy ;-), czyżbyśmy przypominali jeden z nich ? Jak się okazało przy kasie, są dwa skalne miasta, jedno Teplickie i drugie właśnie to. Byliśmy przekonani, że to ten sam kompleks, tylko różne wejścia Kupiliśmy bilety i zachęceni widokiem, który widzieliśmy już z samochodu, popędziliśmy w skały Wrażenia, niesamowite. Naprawdę, niesamowite. Błędne skały, czy skalne grzyby, czy labirynt na szczelińcu....... piękne, tak, ale bez porównania. Ogrom tego co zobaczyliśmy, niewiarygodne. Cud natury po prostu, to trzeba zobaczyć Do tego wszystkiego "rejs" łodzią po skalnym jeziorze, można też popływać po zalanym kamieniołomie za 50 koron za godzinę, gdzie woda jest czysta jak kryształ, szkoda, że nie można się kąpać Rejs po jeziorku skalnym był zwieńczeniem tego wszystkiego, taką wisienką na torcie. Flisak mówiący po czesku i łamaną polszczyzną, opowiadający przezabawne historie, do tego wszystkiego zabawne rekwizyty poukładane na trasie przepływu i otoczenie niewiarygodnie wielkich skał Coś niesamowitego. Dużo chodzenia, setki schodów, wodospady, górskie potoki, setki zdjęć i przydeptywany język Wyszliśmy i mimo zmęczenia mieliśmy ochotę wejść jeszcze raz
I na koniec wyprawy po Skalnym Mieście, zagadka Ta skała nie miała nazwy w przewodniku, macie jakieś pomysły ;-)
Ze skalnego miasta pojechaliśmy do Pilchowic zobaczyć zaporę..... i nie potrzebnie Nie zrobiła na nas żadnego wrażenia Obejrzeliśmy, przeszliśmy się z jednej strony na drugą i z powrotem, nawet zdjęcia nie zrobiłem i wróciliśmy do samochodu... co dalej ? Jedziemy do Leśnej Leśna, to bardzo mała mieścina w pobliżu Zamku Czocha. Mała mieścina, ale kryje wiele niespodzianek, ale o tym jutro Stoimy na miejscówce z naszej mapki i pozdrawiamy wszystkich z brzegi jeziora Leśmiańskiego
Mavv - 2015-07-22, 06:32
Twoja relacja wciąga
Widzę, że robicie sporo kilometrów - jedziecie od miejsca do miejsca, zwiedzacie i dalej w drogę?
Czy tak wygląda Wasz dzień? Śniadanie w punkcie A, obiad w punkcie B i kolacja w punkcie C? A między posiłkami zwiedzanie? Super sprawa - sporo można zobaczyć, pod warunkiem, że za długo w jednym miejscu nie będziesz
Zaraz sobie wrzucę na mapę Waszą trasę
Czarna i Krzysiek - 2015-07-22, 09:37
Tak to mniej więcej wygląda, chociaż teraz trochę zwolniliśmy Trasa trochę źle rozplanowana, bo trochę się kręciliśmy, ale .... Ja tez się dopiero uczę
TomekM - 2015-07-22, 10:19
Ale że wpis o 3:10????? Zona cie z kampera wygonila?
Fajna relacja.
Czarna i Krzysiek - 2015-07-22, 11:03
Nie, pisała razem ze mną My już jesteśmy takie nocne marki, szkoda życia na spanie
malinshop - 2015-07-22, 13:22
Ja byłem z Złotym Stoku w kopalni jakieś 1,5 mies temu i wodospad był i to calkiem spory. Może przez te upały faktycznie wody gruntowe się obniżyły...
Jeśli będziecie jeszcze w okolicy polecam zobaczyć miejscowość Bardo i łagodne wejście ok 45min na urwisko skalne z mega widokiem na rzekę Nysę Kłodzką a potem spływ pontonem po rzece (łagodny nurt ok o,5m głębokości) a z 10km dalej moje miasto Ząbkowice Śląskie i krzywą wieżę jako drugą na świecie po Pizie, izbę pamiątek z laboratorium dr.Frankeinsteina oraz zamek.
Super relacja, same znajome miejsca. Gdybyście potrzebowali jakiejś pomocy w okolicy to się polecam.
TomaszG - 2015-07-22, 21:16
Relacja fakt super, powiedzcie tylko jaki macie aku na pokładzie. Bo jakoś nie widzę coby prądzik szedł do Waszego kamperka celem doładowania.
kimtop - 2015-07-22, 21:53
TomaszG napisał/a: | powiedzcie tylko jaki macie aku na pokładzie |
Rozładowane
Czarna i Krzysiek - 2015-07-22, 22:35
Nie, nie są rozładowane, chociaż z pokładowym mamy problemy o czym pisałem w oddzielnym wątku. Prądu nam nigdy nie zabrakło, licznik monitoruję na bieżąco stan naladowania i w razie w, odpalam na godzinkę i jest ok A mamy 100Ah, chociaż pewnie niewiele już tych Ah zostało
Czarna i Krzysiek - 2015-07-25, 14:53
Dzień 19
Dzień w małej wsi, tuż przy granicy czeskiej, Leśna. Malutkie miasteczko na Dolnym Śląsku, bieda aż piszczy, ale miasteczko, oprócz kilku naprawdę fajnych atrakcji, bardzo urokliwe. Zaczęliśmy od Rynku. Rynek stary, prawie całkowicie zniszczony podczas wielkiej powodzi. W tej chwili odbudowany, aczkolwiek nie w całości. Widać doskonały kontrast pomiędzy odnowionymi kamienicami i tymi, które pozostały w stanie "agonalnym". Budynek Ratusza, z dość ciekawą historią. Kolejne władze, już od lat 50-tych przeprowadzały kolejne remonty i renowacje, co ciekawe, za każdym razem skracając ratuszową wieżyczkę. Pierwotnie z zegarem, dzwonem i iglicą, najpierw zdjęto iglicę, później skrócono wieżyczkę i tak po kolei. Po ostatnim remoncie całkowicie ścięto wieżyczkę, likwidując zabytkowy zegar i tak budynek przetrwał do dnia dzisiejszego. Zabytkowy dzwon z zegara stoi pod rauszem. Kolejno z rynku idziemy do zabytkowego kościoła. Niestety, bardzo mocno zaniedbany. Do wnętrza wejść nie możemy, z kościelnej wierzy "straszą" resztki zabytkowego zegara drewnianą tarczą. Cały kościół dookoła otoczony pamiątkowymi płytami nagrobnymi. Nawet w budynkach graniczących z kościołem takie tablice są wbudowane. Szkoda, że większość z nich jest już nawet nie czytelna. Od ludzi wiemy, że kościół w środku ma przepiękne witraże i ołtarz oraz nawy boczne, niestety, nie było nam dane obejrzeć. Idąc sobie spacerkiem dalej, dochodzimy do nieczynnych zakładów "Dolwis". Produkowany tutaj bawełnę i inne tekstylia. Niegdyś w zakładach tych pracowało 3/4 miasteczka..... dzisiaj, zakłady niszczeją..... a szkoda, bo teren ogromy z wielkim potencjałem, nigdy tego nie zrozumiem, dlaczego w naszym kraju tak wielkie zakłądyn padają i nikomu się nie opłaca, a 50km dalej, w Czechach już się opłaca
Gorąco było potwornie, więc resztę zwiedzania zostawiliśmy sobie na jutro. Pojechaliśmy nad Jezioro Leśmiańskie i tam zadokowaliśmy na noc. Jezioro czyste, ciepłe, mała dzika plaża. Auto w cieniu, z plaży widok na zabytkową zaporę, ale o tym będzie jutro. Bardzo przyjemne miejsce na nocleg jak i na schowanie się i schłodzenie w gorące, tak jak dzisiaj, dni
Kąpiel była naprawdę przyjemna, na zewnątrz 34 stopnie w cieniu
Czarna i Krzysiek - 2015-07-25, 15:34
Dzień 20
Tutaj niestety nasze plany mocno się popsuły z dwóch powodów. Pierwszy to taki, iż okazało się, że z powodów zawodowych musimy dzisiaj wracać do domu, własna działalność ma też niestety minusy :-( , a drugi to taki, że podjeżdżając pod wzniesienie, z góry TIR zjeżdżał z taką prędkością, że podmuch wiatru, który się wytworzył o mało co nie wywalił kampera, naprawdę takie było wrażenie O ile kamper został na swoich kołach, o tyle podmuch wyrwał nam okno dachowe i zostaliśmy z dziurą w dachu
To jednak nie przeszkodziło nam w wykonaniu dzisiejszego, ostatniego planu.... no prawie całego
Oczywiście pozostajemy w Leśnej. Na pierwszy ogień, sztolnie :-) Mało kto wie, że w Leśnej są sztolnie. Wydrążone w celu przeniesienia fabryki części zamiennych do rakiet V2 oraz innych elementów militarnych. Sztolnie drążone przez jeńców obozu koncentracyjnego w sąsiadującym Miłoszowie. Przed jednym z wejściem do sztolni, pamiątkowa tablica. Sztolnie w Leśnej nie są oficjalnie udostępnione do zwiedzania. Wejście od szosy, zagrodzone kratami, niemniej w ten sposób, że spokojnie można wejść Od osób lokalnych, oraz ze znalezionych informacji wiemy, że są jeszcze dwa wejścia od strony jeziora, otwarte. Osoby lubiące łażenie po grotach i uzbrojone w odpowiednie obuwie, kaski i latarki, mogą je we własnym zakresie zwiedzić Ja wszedłem z latarką do "zamkniętej" sztolni. Przez pierwsze 50m widać ślady działalnosci "młodzieży", butelki po piwie, puszki, pety itd. Natomiast dalej....... bajka Wszedłem na jakieś 150m od wejścia, dalej, niestety nie, absolutnie nie byłem do tego przygotowany, ale z pewnością tam wrócę Jeśli ktoś lubi łażenie po grotach, nie do końca bezpiecznie polecam
Następnie, chyba wszystkim znana atrakcja, Zamek Czocha Dla Nas, porażka na całej linii Komercja, komercja i jeszcze raz komercja :-( A szkoda, bo obiekt sam w sobie piękny. Jednak z zamkiem, takim do zwiedzania, nie wiele ma wspólnego. Hotel, restauracja, kawiarnia, kolonie dla fanów Harrego Pottera ...... masakra Trasa zwiedzania dziedzińców polega w 80% na przejściu przez restaurację i kawiarnie :-( Nam się nie podobało, ale zdjęcia mamy ładne ;-)
Wreszcie wisienka na torcie, przynajmniej dla mnie. Zapora na jeziorze Leśmiańskim z 1901 roku. Cała kamienna, ogromna Ale nie to jest najlepsze. Jest to chyba jedyna w Polsce, przynajmniej ja drugiej takiej nie widziałem, zapora, pod którą można zejść, stanąć na samym dole, dotknąć i mieć świadomość, że nad Tobą jest ściana o wody o wysokości kilkudziesięciu metrów Dla mnie, coś niesamowitego, ogromne wrażenie i niezapomniane przeżycie :-) Wchodzenie i schodzenie też, bo pokonać trzeba 195 dość stromych schodów Wszystko uwieńcza zabytkowy, drewniany budynek należący do elektrowni, bo zapora jest też elektrownią. Pierwsza turbina i tunel odprowadzający wybudowano razem z zaporą w 1901 roku, drugi dostawiono cztery lata później, w 1905. Jeśli jest gdzieś w Polsce jeszcze taka zapora, pod którą można zejść tak jak tutaj, napiszcie mi proszę, chętnie pojadę Zdjęcia tego nie oddadzą, ale może chociaż namiastkę tego uda nam się Wam przybliżyć
Gdyby ktoś się tam przypadkiem wybrał kiedyś, nie dajcie się nabrać na płatny parking pod zaporą. Informują, że to jedyne legalne miejsce do parkowania, kasują 10pln za kampera, ale to nie prawda. 150m dalej, pod zaporą jest zatoczka, mała to mała, ale bez zakazu parkowania, dwa kampery się tam spokojnie zmieszczą. Z reguły jest pusta, bo każdy parkuje na płatnym parkingu
Z leśnej jedziemy kilka kilometrów dalej, do miejscowości Złotniki Lubańskie. Tutaj mamy kolejną zaporę, tym razem na Jeziorze Złotnickim. Zapora mniej spektakularna, tradycyjnie już podejść pod nią nie można, ale jest jedna ciekawa rzecz. Przy dużym stanie wody, otwierane są klapy, te niebieskie na zdjęciach, i woda przelewa się do specjalnego kanału, którym później po skalnych kaskadach z olbrzymiej wysokości wpada do rzeki , po lewej stronie na trzecim zdjęciu. Widziałem to kiedyś na własne oczy, widziałem zdjęcia z czasu powodzi. Wygląda to obłędnie. Niestety, lub na szczęście, stan wody niski, więc woda nie leciała ale zobaczyć warto Gdyby ktoś był w okolicy na wiosnę, podczas wiosennych roztopów, polecam, na 99% klapy będą opuszczone. Kolejną ciekawostką jest same dojście do zapory. Idzie się przez dwa, wykute w litej skale, tunele, jeden ma jakieś 10m długości, drugi 30 metrowy.
Kilku rzeczy niestety nie zdążyliśmy zobaczyć, z powodu przymusowego powrotu. Niemniej, napiszemy do Was, bo Leśna to miejsce zapomniane, nikomu, chyba, nie znane, a jednak warte tego, aby do niego zajrzeć Taki nie oszlifowany diament Dolnego Śląska
Będąc na zaporze w Złotnikach, polecamy wejść szlakiem na górę i zobaczyć Szubienicę, miejsce straceń skazańców. Szubienica króluje na wzgórzu, najwyższym w okolicy i kiedyś pełniła również rolę prewencyjną. Można o niej poczytać w internecie:\
http://www.zjk.centrix.pl...ach-lubanskich/
W Leśnej jest jeszcze nieczynny wulkan, a raczej jego pozostałości. Po wygasłym kraterze pozostały słupy bazaltowych skał. Wszystko to można oglądać za darmo oczywiście, trzeba się tylko troszkę powspinać :-) Krótki dokument w pdf na temat wulkanu: http://dusty-box.pl/gb/files/obj_18.pdf
W leśnej i sąsiadującym Miłoszowie oraz Grabiszycach mamy też kamieniołomy. Ten w grabiszycach, niegdyś zalany wodą, przez co utworzyło się fenomenalne jeziorko z przeźroczystą na 10m wodą i niesamowitym, skalnym otoczeniem, dzisiaj osuszony i ponownie otwarty, prowadzi się tam wydobycie. W Miłoszowie nie byłem, kiedyś był zamknięty i można było sobie po nim pochodzić, jak jest teraz, nie wiem, ale to zaledwie 3km dalej, nam zabrakło czasu.
Reasumując, gdyby ktoś był w okolicach, albo może przypadkiem na Zamku Czocha, polecamy zjechać 5km dalej i odwiedzić to malutkie miasteczko
Czarna i Krzysiek - 2015-07-25, 15:47
Dzisiaj jesteśmy już w domu Krótkie podsumowanie Naszych wakacji
Przejechaliśmy 2640km. Odwiedziliśmy 54 miejsca, kilka oglądaliśmy z okien kampera Nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkiego co chcieliśmy, ale to nasze pierwsze Wakacje kamperem, też musimy się dużo nauczyć. Dzisiaj wiemy, że snując plany oraz podczas samych wakacji popełniliśmy szereg praktycznych błędów, ale, człowiek na nich się uczy ;-) Wakacje kosztowały Nas, paliwo plus wstępy do odwiedzanych miejsc, 2650 PLN, koszt na cztery osoby, bo Mała jeszcze nie płaci Czy to dużo czy mało ? Moja Siostra była we cztery osoby nad Morzem w jednym miejscu i przez 10 dni, wydała tam 3000 PLN, odpowiedź nasuwa się sama Kosztów jedzenia nie uwzględniam celowo, bo sprawa indywidualna
Wakacje nam się bardzo podobały i tylko umocniły Nas w przekonaniu, że zakup kampera to była BARDZO DOBRA DECYZJA
Wszystkim czytającym Naszą relację bardzo dziękujemy, a jeśli chociaż jedna osoba kiedyś skorzysta z tego, co napisaliśmy, to super
Pozdrawiamy, już z domku
Frowyz - 2015-07-26, 16:30
Fantastyczna relacja :D Fajnie, że chciało się Wam pisać zarywając noce Ten rok już mamy rozplanowany, ale na wiosnę na pewno kilka miejsc z Waszej relacji odwiedzimy
Mavv - 2015-07-29, 15:57
Świetna relacja, urlop widać, że udany Szkoda, że tak drastycznie przerwany...
Czarna i Krzysiek - 2015-07-29, 16:44
Mavv napisał/a: | Szkoda, że tak drastycznie przerwany... |
Życie..... ale na szczęście sytuacja już opanowana
Mavv napisał/a: | Świetna relacja |
Dziękujemy
OldPiernik - 2015-07-31, 14:22
Chyba rozminęliśmy się o jeden dzień w Leśnej. Ja tam byłem 21.07 i wyjeżdżałem rano 22.07
matro - 2015-08-11, 01:53
Edyta i Krzysiek napisał/a: | Dzień 20
Gdyby ktoś się tam przypadkiem wybrał kiedyś, nie dajcie się nabrać na płatny parking pod zaporą. Informują, że to jedyne legalne miejsce do parkowania, kasują 10pln za kampera, ale to nie prawda. 150m dalej, pod zaporą jest zatoczka, mała to mała, ale bez zakazu parkowania, dwa kampery się tam spokojnie zmieszczą. Z reguły jest pusta, bo każdy parkuje na płatnym parkingu
|
Pojechaliśmy trochę po Waszej trasie ale nieco dalej ...okazało się, że za zaporą znajduje się Hotel Czocha. Jak jest się jego klientem to można przejechać po zaporze. Oczywiście skorzystaliśmy z restauracji hotelowej i cieszyliśmy się widokiem wspaniałej panoramy w klimatyzowanym pomieszczeniu ... na tarasie zewnętrznym osy...masakra.
Zresztą cały Dolny Śląsk to jedno wielkie osynarium
Ogólnie jeszcze raz dziękuję za inspirację Dzięki Wam zwiedziliśmy od wtorku do soboty zapory w Leśnej oraz w Kwisie a także w Zagórzu Śląskim (Zapora Bystrzycka), Zamek Czocha (nam się podobało - ale uwaga na osy ), Zamek Książ (uwaga na osy), Osówkę (osy) ... i wiele innych miejsc
izola - 2015-08-11, 07:37
dziękuję za inspiracje ...bardzo interesująca relacja ,
tydzien temu wróciłam z objazdówki po PL ale południowe regiony tym razem nie były atakowane ... następna objazdówka będzie Waszym tropen zaplanowana , bo ciekawe miejsca przedstawiliscie
Czarna i Krzysiek - 2015-08-11, 11:38
Dziękujemy bardzo. Zaporą można prejechać normalnie, później przez hotel i drogą w dół do Leśnej. Cieszę się, że Nasze wypociny na coś się przydały ;-)
izola - 2015-08-11, 18:34
hej, przestan z wypocinami ... bardzo informatywnie była podroz z Wami,,,zazdroszczę waszym pociechom . nie wszystkie rodziny młodym taką edekacjję zapewniają,,,
respekt
ZbigStan - 2015-08-12, 16:25
Dzień dobry. Gratuluję pięknej wycieczki i pełnej informacji zawartej w świetnie ilustrowanym opisie. Stawiam piwo i pozdrawiam . P.S. Czy mógłbyś podać listę miejscówek z namiarami GPS.
Czarna i Krzysiek - 2015-08-12, 18:46
Wszystkie miejscówki, w których nocowaliśmy brałem z istniejącej bazy kolegi BIORCA, miejscówki "nowe" były na bieżąco dodawane i na pewno są już w/w mapę naniesione
|
|