Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Po Polsce - Maszakowa pierwszy prawdziwy rajd kamperowy.

maszakow - 2015-08-06, 17:55
Temat postu: Maszakowa pierwszy prawdziwy rajd kamperowy.
PLAN WYJAZDU
Dojrzewał przez ponad miesiąc by skrystalizować się w ostatni tydzień.

Pon.
Pogoda nie nastraja optymistycznie do wyjazdu. Reisefieber również nie, na ostatnią chwilę dużo spraw zostało do załatwienia, a to raczej nie sprzyja uspokojeniu...
W końcu udało się. Dzieciaki w fotelach zapięte, buźka od połowicy, która z racji obowiązków zostaje w domu ... jej tęskne spojrzenie...ten wzrok... "Jak on sobie k... da radę z TĄ trójką ..." Ano, zobaczymy.

Wieczór już się zbliża a my.. na market, paliwo pod korek i kierunek - Mikoszewo. Most pontonowy i prom, jako pierwsza atrakcja dla dzieciaków. Nie pomyliłem się i miałem uciechę obserwując maluchy - Wszystko fajnie jak prom stał przy brzegu, jak ruszył to miny młodszym zrzedły...tym bardziej że dość mocno wiało. Pierwszy "rejs" zaliczony.
Miły bonus - pan inkasent tak popatrzył na auto, na mnie, na dzieciaki, jeszcze raz na auto ... "No dobra niech będzie..." koszt 15 PLN jak za osobowy. Ślicznie podziękowałem.
Mikoszewo - spotkanie z kolegą, ostatni raz widzieliśmy się chyba 15 lat temu... nocleg przy jego domu, bo "nie będziesz mi się tu po dzielni szlajał". Policjant, to posłuchałem :)

izola - 2015-08-06, 18:52

relacja rozpoczyna sie bardzo interesująco , dla zachęty piweczko :pifko
by się łatwiej pisało ;)
,,,

HENRYCZEK - 2015-08-07, 04:30
Temat postu: Re: Maszakowa pierwszy prawdziwy rajd kamperowy.
maszakow napisał/a:
buźka od połowicy, która z racji obowiązków zostaje w domu ... jej tęskne spojrzenie...ten wzrok... "Jak on sobie k... da radę z TĄ trójką ..." Ano, zobaczymy.
:)

W razie W. :lol:
Pomoc

Miłego i udanego rajdu :spoko

Czarna i Krzysiek - 2015-08-07, 06:18

Powodzenia Maćku :) :spoko
maszakow - 2015-08-07, 16:50

Rajd już się odbył, bez komputera ani smartfona z netem, córka miała mieć ale ... nie zapłaciłem rachunku :-P a i tak na bieżąco nie dałbym rady pisać w końcu to urlop i odpoczynek :)

Wt.
Rano niespodzianka... po śniadaniu próba odpalenia lodówki na 230 z przetwornicy...i 20ty stopień zasilania. O ty złośliwa... Strzelił bezpiecznik w rozgałęźniku, okazało się że tylko 5A. PO zdrutowaniu go i kolejnej próbie uruchomienia już wiadomo dlaczego tylko 5A...kabelki za cienkie. Trudno - to nie powód by zawracać.
Dzieciaki ogarnięte - pożegnanie i wyjazd w kierunku Nowej Holandii - park rozrywki pod Elblągiem.
Strona www oczywiście zachęcająca, recenzja znaleziona w sieci -IMHO dość uczciwie napisana - już nieco mniej łaskawa...
Weszliśmy i spędziliśmy tam pół dnia na zabawie. Dla dzieciaków 5-18 lat WARTO park odwiedzić, dorośli się tu nie wybawią, no chyba że ktoś lubi drapać się za dziećmi po drabince sznurowej dmuchanej zjeżdżalni na wysokość 4-5 piętra... 28m wysokości z reklamy to ona ma z tym dmuchanym lwem na szczycie, natomiast zjazdy są z 12m wysokości - no i dają adrenalinkę, owszem :) Próbowałem, niejeden raz :) . To główna i najmocniejsza atrakcja parku niestety zamykana na czas deszczu i wiatru... bardzo duża niedogodność. Nam się udało, na szczęście.
Wszystkich atrakcji nie będę opisywał a przynajmniej nie tu :) .
Ogólnie pomysł na rozrywkę fajny, cena wstępu powiedzmy akuratna do oferowanych atrakcji, problem tylko że trzeba trafić z pogodą. Ciekawe jak to dalej będzie rozwijane i porządkowane bo niektóre atrakcje to faktycznie kicz, a niektóre są dość ..dziwne np ptaszarnia w której poza ptakami można spotkać... króliki i kangura szarego, nie mówiąc już o drapieżniku z rodziny łaszowatych sąsiadującym z klatką z egzotycznym drobiem. Perfidia. Normalnie jak szkoła modelek przy celi gwałciciela...

PO smacznym obiadku w pobliskiej restauracji (duże porcje, bardzo szybko serwowane...) i przeczekaniu przelotnego deszczu - szybkie dokończenie zwiedzania parku i wyjazd. Kierunek Frombork - miejsce pracy i wiecznego spoczynku Mikołaja Kopernika.
Drogi dojazdowe do F. fatalne, mocno poniszczone.
Katedra... w renowacji, imponująca, Muzeum po 17tej zamknięte, zaparkować w bezpośredniej okolicy nie ma za bardzo jak chyba że jest czas mszy św. - jest dyspensa na znakach :) . Zjechaliśmy zanim się skończyła poszukać plaży miejskiej, bo młode jak kaczuchy już krzyczały, że do wody... plaża dość skromna jeszcze do zagospodarowania, na szczęście "kaczuchom" wystarczyło. Przestrzeń przed nią za to olbrzymia łąka w sam raz na leżakowanie.
Trwa rewitalizacja dolnej części miasta czyli nieczynnego od wielu lat dworca, ulicy Rybackiej i okolic. Dzięki temu znaleźliśmy miejscówkę na nocleg...w zasadzie sama wyskoczyła. W ramach rewitalizacji powstał duuży plac zabaw przy przystani, a przy nim parking. Przy parkingu kibelki z bieżąca wodą, otwarte 8-20... Argument nie do odparcia. Stwierdziłem że zostaję, zdanie utwierdziła załoga kamperka z Giżycka, stając kilkanaście metrów dalej.
54°21'31.6"N 19°40'37.0"E
54.358767, 19.676947
Niedaleko też są place przydworcowe gdzie nocowały 2 większe kamperki, ale szyldy głosiły że płatne od 9-15, (albo też Niemcy nie umieli czytać :-P ), nie wiedziałem czy to prawda czy relikt epoki, a skoro świt auta nie będę przestawiał...

maszakow - 2015-08-09, 12:04

Śr.
Noc minęła spokojnie. Śniadanie mistrzów - mleko, płatki 2 rodzajów...Dzieciaki momentalnie wio... na plac zabaw. Biedronka kilkaset metrów dalej pozwoliła uzupełnić zapasy.
Wyjeżdżamy tymi pokiereszowanymi drogami - cel - Okolice Morąga. Po drodze jedna z miejscówek z mapki Biorcy -
nr 288 - kąpielisko w Pierzchałach. To nie dzikie miejsce, tylko zorganizowana przestrzeń pod opieką nadleśnictwa, przyjemna. Ławeczki i stoły w dużej ilości, toi-toi, boisko do siatkówki, wody bieżącej brak. Ta w jeziorze czysta, ciepła, więc zostajemy dłużej ... korzystamy z kąpieli, relaksu... potem obiadek i w drogę.
Pieniężno - z okien oglądamy seminarium werbistów i muzeum misyjne...Zwiedzamy kościół w centrum miasta.
Orneta - lekkie schłodzenie pysznymi lodami po lewej stronie ratusza. Zwiedzamy też kościół św. Jana Chrzciciela. Z zewnątrz niezbyt okazały - ładne "rzygulce" do deszczówki w kształcie smoków, za to wewnątrz piękne bogato zdobione konfesjonały, Okazały ołtarz...no i "rysa na szkle" - starsza pani interpretująca wesołe pieśni wspólnotowe w wersji emo... płacz i zgrzytanie zębów miast radości. Po 2 songach i paru bezbożnych myślach wycofałem się na dziedziniec, by stwierdzić że to nie koniec świata i słońce jeszcze świeci.
Korzystając z tego faktu zapakowałem dzieciaki do wozu i hajda na Morąg...w odwiedziny do Valca, któremu uratowałem bojler Trumy przed złomowaniem. Dzieciaki wyskoczyły i poszły tarzać się w trawie ze sforą psów, a my ścisnęliśmy sobie ręce, wypiliśmy herbatkę (bez prądu :) ) pogadaliśmy, obejrzałem wyżej wspomniane urządzenie i całe autko... Zacny staruszek doprowadzony do ładu wspólnie przez kolegę i jego ojca... i chyba jeszcze wnuki z doskoku pomagały...Dziękujemy za gościnę, miło będziemy wspominać.

Nocleg zaplanowaliśmy na plaży miejskiej nad jeziorem tuż przed Morągiem -miejscówka z mapki Biorcy nr 127.
Względem ostatniej notatki od markaoliva stan się poprawił - Doszedł toi-toi i boisko do siatki plażowej. Wg informacji Marcina to Mieszkanńcy przy niewielkim wkładzie miasta dbają o to miejsce bo miasto inwestuje w potężne centrum rozrywki kilka kilometrów dalej co nie wszystkim pasuje...
Niestety zły front nas dopadł niebo zaciągnęło się i temperatura nie pozwoliła na wypławienie młodych. Kolacyjka i lulu.

maszakow - 2015-08-09, 15:36

I jeszcze parę fotek
maszakow - 2015-08-09, 22:01

Czw.
Chłodna noc.
PO śniadaniu ( mistrzów, a jakże ... :) ) podjechaliśmy do centrum Morąga chwilę się
powłóczyć, pooglądać armaty. Dzieci na pamiątkę wybiły sobie monety w biurze informacji turystycznej ... Mało im nie rozwaliłem maszynki, miła pani powiedziała "proszę mocno
uderzać, bo krążki twarde", to uderzyłem fachowo dodając nieco z nadgarstka ... i kobiecie oczy zrobiły się jak te monety. "Ehm...no trochę pan przesadził" rzekła przesuwając pieniek i poprawiając ułożenie całej tej "mennicy". "Przepraszam, ale prosiła pani mocniej" odrzekłem niewinnie - i oddałem młotek Józkowi. Ten też się przyłożył :lol: dobrze wyszło. Moja krew...

Jedziemy dalej. Następny przystanek Zielonowo - taka letnia wieś za Gryźlinami (Gryźliny...kilka km za Olsztynkiem, małe lotnisko aeroklubowe,ale za to obok niego - miejsce bo byłym utwardzonym pasie startowym w sam raz na giga zlot CamperTeam, tylko mediów żadnych nie ma...)
Dojazd do samego Zielonowa z Gryźlin to mix szutru, asfaltu, drogi polnej i bruku. Cisza spokój, domki w lesie - i nasz cel czyli, jeziorko z ogólnie dostępną plażą.
A w zasadzie "dostępną" bo cywilizacja dotarła tam i zdrowo namieszała. Wioska skorzystała z kasy unijnej, pojawiła się woda i kanalizacja - i to dobro zawędrowało też nad jeziorko w postaci kibelka z bieżącą wodą. Pojawiło się oświetlenie, boisko do siatkówki plażowej - i to w zasadzie tyle z plusów. Jakiś leniwy...a sam już nie wiem jak nazwać ...całą ziemię z wykopków wysypał na parking na którym rok temu było tylko trochę naturalnego piachu - i oczywiście nie ubił... mało tego odgrodził trawę od parkingu żeby dalej nie dało się autem na trawę wjechać.
Efekt - stanąć stanąłem na kawałku twardego, ale manewrując do wyjazdu zakopałem się. Pół godziny straciliśmy próbując się wyswobodzić.
Pułapka na przyjezdnych ... nie podam współrzędnych, może za rok jak się
poprawią. Miejsce i tak tylko dla małych kamperków bo dość stromy dojazd - duże lub słabsze mogą mieć problemy...
Nie wróciliśmy tam - Odjechaliśmy do mamy chrzestnej Bogusi w Gryźlinach i tam przenocowaliśmy na podwórku, ku niekłamanej radości jej synka Michała (Kinderbal wieczorem na całego ...)

maszakow - 2015-08-10, 21:36

Pt.
Po śniadaniu ( JAKIM ? :-P ) i poprawinkach kinderbalu z kuzynem, wymiotłem z kamperka kilogram tego paskudnego Zielonowego piachoziemu ( po Bożemu, pył z sandałów ... :) )
Tym razem dalszy skok - cel: Karwica, ostoja CamperPapy.
Obiadek na miejscówce nr 370 z mapy Biorcy, pozycja tym razem zaserwowana przez Milusia. Utwardzony plac, jeziorko...i nic więcej, nawet sławojki zabrakło.
2 kilometry wcześniej minąłem duży parking chyba z toj-toiami
(53°32'21.3"N 20°47'21.2"E albo 53.539248, 20.789216)
z G.mapy dedykowany TIRom... Chyba znacznie lepszy na przestój lub nocowanie w trasie ...do sprawdzenia.

Pociechy nie pływały bo ten zły front cały czas nad nami... Energia potencjalna w maluchach narasta, będzie groźnie ... sprint na 200m i pałki wodne do ręki załagodziły nieco sytuację.
Karwica - nareszcie... Tadeusz zawiadomiony wyjeżdża nam rowerkiem na spotkanie, po małym nieporozumieniu związanym z kierunkami ruchu :) ściskamy sobie ręce. Tadeusz oprowadza nas po swoim królestwie częstuje herbatą i świeżutko upieczonym ciastem. Pycha...Dzieciaki znikają w oddalonym kąciku z piaskownicą i trampoliną (błogosławiony wynalazek...) Dzięki czemu mamy możliwość porozmawiać w trójkę z Halinką na spokojnie o jachtach żaglówkach i ich braku ..., Mazurach, kamperach, forum i wszystkim co się nawinęło na temat... Czas leciał szybciej niż chmury na niebie, pogoda nie rozpieszczała ... Późno się robi, Tadeusz więc kieruje nas na bindugę Drapacz, jedziemy autem, a on na skróty rowerkiem. Dojazd długi, mazurski szuterek :) ale w końcu widok na wjeździe... ooo...

Stajemy i idziemy się przywitać z załogą CT która parę godzin wcześniej minęła nas w drodze na Drapacz. Podchodzimy i... Tadeusz korzystając z nieobecności gospodarza z zaskoczenia bierze...ehm ... tfu, fatalne słowo ... chwyta i wyściskuje z kamperowym pozdrowieniem Izę, żonę Gfizyka. Ta zmieszana, ale nie wstrząśnięta :) .
Gospodarz pojawia się chwilę później a wokół niego... rój Gfizyciątek. Maszakowiątka zaskoczone - eee...niemożliwe...tym razem ONI mają liczebną przewagę... :-P krótkie zapoznanie i cały team szturmem rusza do lasu na maliny i jagody.
A my znów mamy okazję spokojnie pogadać. :)
Przestawiam auto bliżej ich kampera. Dzieciaki znoszą drzewo na obiecane ognisko, szykujemy kolację. Za chwilę dostajemy upieczone przez młodzież kiełbaski - hm... ok - nie zalegną w żołądku, odpowiednia warstwa węgla to zapewni...Poprawka jest już wyśmienita.
PO ululaniu pociech wyciągamy z Grzegorzem gitary. PO chwili do dżwięków gitary i akordeonu ekipy gdzieś z krańca bindugi dołączają nasze nuty z akustyka Grześka i mojego klasycznego mocno steranego Hohnera...Wsparte mocnymi dmuchnięciami harmonijki, którą Gfizyk nałożył na wspornik... i dawaj SDM i inne turystyczne. Wieki tego już nie grałem, palce trochę wyszły z wprawy .. ale co tam. Śpiewamy - Iza wchodzi drugim głosem...Niezapomniany wieczór.

technicznie ... Pole namiotowe "Drapacz" na dawnej bindudze.
53°33'58.7"N 21°32'14.4"E
53.566304, 21.537347
Woda jest - 2 pompy ręczne - do picia po przegotowaniu...
Toalety toj-toj + sławojki (jak źle się trafi :-P ) w dużej ilości. Opłaty w sezonie czerwiec wrzesień (? - Tadeuszu popraw jeśli się mylę :) ), całkiem znośne... poza sezonem już free.

maszakow - 2015-08-11, 18:29

Sob.
Tadeusz przepowiedział lepszą pogodę - no i słoneczko wyszło.
Śniadanko ... (a jakże... :-P ) chwila relaksu ... i do wody. Mieliśmy jechać oboje koło 11tej...gdzie tam, Kąpiel w jeziorze obowiązkowa...Obiad wspólny - pyszny barszcz z domowymi pierogami (NIEEE zdjęcie mam ale nie dam -nie opanujecie ślinotoku...). Zebraliśmy się po trzeciej i rozjechaliśmy sie - oni do Lublina a my - na Białystok. Długi skok, żadnych jeziorek. DOjeżdżamy przed 18tą, stajemy na Starówce. rzut oka w net przez WiFi (smartfony czasem się przydają), jest odpowiedż w temacie miescówek - SUPER nie będziemy błądzić. Znajomy nie odpowiada, więc idziemy zwiedzać. Przepięknie odrestaurowany pałacyk gościnny Branickich, odnowione ogrody...Całość kiedyś zwana polskim Wersalem może troche na wyrost, ale coś w tym jest, bardzo ładne miejsce. Tylko toalet publicznych mało, trochę się naszukaliśmy :)
W końcu spotkanie ze znajomym, ten "zamraża" mi pociechy stawiając im duże shake'i i gofry. Dobre... Kolacja chyba słabo wejdzie... PO spotkaniu wbijam na pierwszą miejscówkę zapodaną przez Michała - parking pod sanktuarium. Fajne - ale jutro niedziela, nie da się tu zakampić no i nie za bardzo wypada rozbijac piknik... jedziemy na drugie miejsce - parking leśny. Zwiad przy latarce wypada pozytywnie. Szybka kolacja... młody ze zmęczenia odjechał juz w objęcia Morfeusza, nie daje się dobudzić...przebieram go jak lalkę i do śpiwora, Rano najwyżej zje więcej płatków ... .

maszakow - 2015-08-11, 18:32

cd
maszakow - 2015-08-11, 22:58

Parę zdjęć z Białegostoku. Nie robiłem jakiegoś typowego turystycznego rajdu, bo cel wizyty był inny ale Starówka bardzo przyjemna pulsująca życiem po zmroku - zrobiła na mnie pozytywne wrażenie.
wbobowski - 2015-08-12, 00:12

Za dowcipne komentarze :pifko poleciało

PS. Takiego Drapacza jeszcze nie widziałem. Byłem kilka razy... ale na pustym, poza kamperami CT.

Brat - 2015-08-12, 10:33

Twardziel jesteś ... ja chyba bym sobie z dzieciakami w dużych ilościach rady nie dał ... ;) Grzesiek se kobitę wziął do pomocy ;)
:pifko przysługuje ;)

Valec - 2015-08-12, 11:06

Fajna relacja, dzięki za odwiedziny, miło było Was poznać :)
wlodo - 2015-08-12, 13:43

Super Tata,tak sam i jeszcze wesoły....
Fajna relacja.. :pifko poleciało

maszakow - 2015-08-12, 18:38

Włodku... jak wyjeżdżałem to już było sporo ludu jak na moje rozumienie spokojnych ustronnych miejsc :)
Jak przyjechaliśmy - w sumie kilkanaście ekip stało i atmosfera ogólnej sielanki. Wszyscy w relaksie, , krzyki i wołania dzieci rozchodzą się w tej przestrzeni nikogo nie drażniąc...chcemy robić ognisko, pani z namiotu obok w bardzo uprzejmy i miły sposób zwraca nam uwagę ze ogniska palimy na środku a nie przy skarpie bo możemy podziurawić im namioty iskrami - przepraszamy i przenosimy majdan gdzie trzeba, z uśmiechem, Pani dziękuje i też się uśmiecha... pełna tolerancja. Zero jakiejś chamskiej balangi, ochlapówy i dzikich chamskich wrzasków towarzyszących pijanej, resetującej się po tygodniu pracy klasie robotniczej ... ogniska, gitary, śpiew - kultura.
Gdyby stanął tam ośrodek wypoczynkowy byłaby rzeźnia...

Brat, wlodo - Jestem wrednym ojcem szlabaniarzem na co dzień, ale dzieci w końcu muszą mieć wakacje - i ja też - ten czas był dla nich. "Prawie" na 100% :) 2 tygodnie z 2 miesięcy ... Wszystkiego nie da się opisać, przyznam że nie wszystko udawało się na 100% mieć pod kontrolą - twardym można być ale nie Supermanem :) . Pewnych rzeczy inni rodzice ani Kasia mogliby mi nie wybaczyć :)
Innych jednak nie można odpuścić i Grzegorz mógłby to potwierdzić - w zasadzie nie musi, widać to na zdjęciu, jak Antosia (?) ćwiczy na skrzypcach.
Gabriela bardzo nie lubi pisać - dostała zadanie, pisać pamiętnik z wakacji. dzień za dniem po kilka zdań. Niemal codziennie wojna o to samo... Pamiętnik z wyjazdu powstał może jak się autorka zgodzi to opublikuje na forum :)
Ogólnie bardzo im się podobało.
Zrobiłem kilkaset zdjęć w trakcie rajdu - to jedno.. .chyba najlepiej obrazuje te najlepsze chwile.

maszakow - 2015-08-12, 18:57

Niedziela
Dość ociężale zbieramy się po chłodnej nocy ... poranek słoneczny. Śniadanko (... - nikt nie protestuje ! :) ) Spacer po drodze biegowej, by zobaczyć zapunktowane na mapie żeremia bobrowe... a gdzie tam, puszcza taka że nic nie wypatrzyliśmy. Ot mieszczuchy...
Wracamy do Sanktuarium Miłosierdzia Bożęgo na mszę, szybki hak na stację benzynową - i w drogę do Olsztyna odwiedzić rodzinę. Po drodze słoneczko zaczyna mocno grzać...
W trakcie drogi zacięta dyskusja - kiełbaski z grilla, czy "pomysł na" makaronową ucztę na obiad ? a miejsca ni ma parkingów bocznych przy lasach mało... W końcu wyhaczam wzrokiem jakiś ocieniony spory parking, zawracam - ehm... jest parking jest cień miło jest ale ...jest to parking przed cmentarzem... klamka zapadła grilla przy cmentarzu nie będzie - poleciała makaronowa uczta. Alle...szamali aż im się uszy trzęsły... Wrąbali takie porcje że sam byłem zdziwiony :-P .. W drogę - Mijamy Łomżę, ale żadnego łomżingu nie będzie - słońce grzeje zdrowo, zmieniamy cel na kąpielisko miejskie w Olsztynie, potem rodzina. Zajeżdżamy, a ja ... nie mogę poznać miejsca... EUROPA...Odremontowana przystań, bary, restauracje, przebieralnie, kibelki, boiska do siatkówki plażowej (jedno w hali z podgrzewanym piaskiem - obwieszone reklamami światowego turnieju pod koniec sierpnia...) wypożyczalnia sprzętu wodnego (i nie tylko) mocno rozbudowana, place zabaw... i ze 4 strefy kąpieliskowe obsadzone ratownikami... RE-WE-LA-CJA.
Tak w zeszłym roku nie było, a było bardzo fajnie :) Tylko komary pod wieczór tną tak samo :P
Wracamy na nocleg do rodziny - Wrócimy się wykąpać przed podróżą.

Camperteamowo... Myślę że można na kąpielisku nocować bez problemu kamperkiem - na trzecim parkingu zawsze full miejsca, (najbardziej oddalony od centrum).
Woda i kibelki na kąpielisku, zamykane po 22giej, kota raczej nie zrzuci się bo toj tojów brak.
przybliżone współrzędne terj zatoczki
53°46'43.1"N 20°27'10.8"E
53.778633, 20.453002
bo zdjęcia na G.Maps nieaktualne.

toscaner - 2015-08-12, 19:36

No Maszakow, widzę, że z Ciebie niezły pisarz. Na dłuższym wyjeździe to pewnie powstałaby powieść. :mrgreen:
Stawiam piwko, bo jesteś jedno do tyłu. :bigok

maszakow - 2015-08-12, 20:52

dzięki :ok staram sie :)
Parę fotek do niedzielnego pamiętniczka.

stef - 2015-08-13, 06:57

Bardzo żałuję, że wcześniej nie odczytałem tematu Twojej wyprawy. Zaprosił bym Was na nocleg do siebie... Choroszcz - 10 km od centrum Białegostoku przy okazji zwiedziliście letni pałacyk Branickich. Ale cóż, może przy kolejnej okazji.

Fajna wyprawa... my za rok planujemy objechać większe miasta Polski. Wstępny plan:
Mapa
Pozdrawiam.

Tadeusz - 2015-08-13, 13:35

Maćku, ode mnie również piwko otrzymujesz. :szeroki_usmiech

Oczywiście zimne i z pianką. :ok

Przy okazji - zarówno Tobie jak i Grzegorzowi zazdroszczę tej wesołej gromadki. :spoko

Brat - 2015-08-13, 14:08

Chłopaki zapracowali na te gromadki ... ciężką pracą ... ;)
maszakow - 2015-08-13, 17:12

OOOj,... Bracie ... wiesz ile się trzeba namęczyć, by spłodzić chłopaka... :diabelski_usmiech
Oczywiście szacunek dla żon - bo spłodzić łatwiej niż urodzić - olbrzymia zasługa naszych lepszych połówek :)

Stef - temat nie był publikowany wcześniej :) Nie chciałem zapeszyć. Życie przed nami będzie jeszcze kiedyś okazja.

maszakow - 2015-08-13, 17:58

POn.
Nareszcie urlopowa pogoda, żar się z nieba leje. Po śniadanku ( HA...NIE TYM RAZEM ! :P Domowe specjały...) uzupełnienie zapasów - i na kąpielisko.
Czas płynie nieubłaganie ... Obiad w domku, krótka sjesta i ... pakujemy się do domu... Słoneczko nie odpuszcza, stroje w samochodzie plażowe - i myśli krążą jeszcze by w bonusie zjechać na morską plażę tuż przed powrotem do domu...
I nagle... 60km przed metą ....
"...Piękne panie a w środku ja_a_a...
kiedy nagle pojawił się PAW"
Jakby to poetycko ująć, po kandydacko-prezydencku :-P ...
Ot tak z niczego najmłodszego atakuje wirusówka. NO W MORDĘ JEŻA JAK TO G...ZŁAPAŁ...
Orientuję się po trzecim zrzucie, że czekanie nic nie da - To na bank coś gorszego niż lokomocyjna, przecież żadnych problemów nie było od wyjazdu, a robiliśmy trasy bardziej kręte niż moja ulubiona 527 Olsztyn-Morąg-Pasłęk... zostawiam młodemu siateczkę na stałe, Gabriela dostała chwilowe zatrudnienie jako pielęgniarka :) i ...szpula do domu.

Brat - 2015-08-13, 18:37

maszakow napisał/a:
OOOj,... Bracie ... wiesz ile się trzeba namęczyć, by spłodzić chłopaka... :diabelski_usmiech
Jasne że wiem ... mam trzech ... ;)
Tadeusz - 2015-08-13, 18:42

maszakow napisał/a:
OOOj,... Bracie ... wiesz ile się trzeba namęczyć, by spłodzić chłopaka...


Wiem. O połowę mniej niźli dziewczynkę. :szeroki_usmiech

Mam dwie. :ok

:haha:

maszakow - 2015-08-13, 20:21

Gdzieś słyszałem że chłopcy wymagają znaaaacznie więcej wysiłku...Chyba Tadeuszu mamy różne punkty odniesienia. :haha:
Ja mam status quo - 2+2. :ok
Wiecie co ? zwalmy winę na kobiety i zostawmy ten wątek bo zaraz Bronek wpadnie i temat zrobi się 18+. :haha:

maszakow - 2015-08-13, 20:39

Żeby zakończyć już formalnie wspomnienia ... musi być
Epilog
Jakby to wszystko zgrabnie ująć w słowa... będzie batalistycznie.
Wirus atakował Józka falami do pierwszej w nocy, potem odpuścił. Zarwałem noc by go dopajać, a następnego dnia - lekarz, leżanka i po 0,5litra ... (heh, o czym wy myślicie...) kroplówki, już dość pewnie stanął na nogi.
Następnym celem ataku była Gabrysia, ta to jest dopiero twardzielka - po 3godzinnym szturmie obroniła się sama na probiotykach i odpowiednich herbatkach...
Następnego dnia skubaniec z z rozmachem porównywalnym do D-Day przypuścił szturm na Bogu ducha winną Kasię, która poza błogosławieństwem na drogę nie miała nic wspólnego z naszym wyjazdem -nieszczęsna, zaskoczona, bez szans jak Niemcy w czerwcu 1944, poległa - noc i dzionek w szpitalu, w sumie 3,5l płynów w żyłę.
Kolejny dzień i nękające ataki w kierunku Bogusi ... na szczescie nie tak mocne, dzięki wdrożonej prewencji, obroniła się dość pewnie, może trochę ucierpiała jej duma...
Ja i Staszek oberwaliśmy tylko odłamkami. Ten ostatni twierdzi, że byłoby gorzej gdyby nie chlapnął dwóch mocno procentowych setek z kumplami na imprezie...przegiął gówniarz, Smecta jest znacznie bardziej efektywna i tańsza...wróć, nie mam racji bo jego częstowali, a Smectę musiałem kupić w aptece... I tak będziemy mieli do pogadania...

Słoneczny piękny tydzień na dworze, a w domu gradowe chmury. No cóż, (na życzenie Kasi piszę to zdanie) jedną z próśb przed wyjazdem było "Pilnuj żeby nie zachorowali, by nie przyciągnąc mi tu choróbska"... no i to akurat nie udało się.
Ostatni punkt wakacji czyli wyjazd na daczę wg planów niestety rozmył sie w czasie, Pozostanie zapewne zawieszony do jakiegoś dłuższego weekendu.
Niestety bez happy endu w pierwszym prawdziwym kamperowym wyjeździe teamu maszakow.

piotr1 - 2015-08-13, 20:48

Pozdrawiamy :lol: :spoko
stef - 2015-08-14, 12:07

Piwko ku zdrowotności :)

Będzie dobrze, jeszcze będziecie to mile wspominać :)
Rok temu pojechaliśmy na Łotwę. Wracaliśmy 3 dni wcześniej, gdyż, wtedy 1 roczną dziewczynkę, dopadł wirus lub upał, a może jedno i drugie... i (przepraszam) ale zasraną i wychudzoną wieźliśmy do domu prawie alarmowo. Na szczęście podana zawczasu smekta i banany ratowały te mała drobinkę która chudła w oczach. Też wdrożyliśmy system wczesnego ostrzegania i wszyscy zamiast wody pili probiotyki do śniadania :) na szczęście starszego syna ominęło.
Teraz to wspominamy z uśmiechem ale i lekcją na przyszłość.
W tym roku do pierwszego kamperowego wyjazdu na Chorwację przygotowaliśmy się porządnie. Przed wyjazdem pojenie specyfikami, na miejscu tylko butelkowana woda. Nasza dziś dwulatka i sześciolatek super znieśli upały i podróż i miejscowe jedzenie którego sobie nie odmawialiśmy łącznie z tamtejszym zsiadłym mlekiem :) Co prawda wróciliśmy też wcześniej... ale to z racji upałów których już z Agą nie wytrzymaliśmy. Tym razem rodzice byli najsłabszym ogniwem.

Ale ostro was wzięło skoro wylądowaliście w szpitalu. Życzę zdrowia. :kwiatki:

Czarna i Krzysiek - 2015-08-16, 11:41

maszakow napisał/a:
OOOj,... Bracie ... wiesz ile się trzeba namęczyć, by spłodzić chłopaka... :diabelski_usmiech


No nie wiem, mnie tam się udało, a raz nawet 2 za jednym zamachem ;-) za to spłodzenie córki zajęło mi 9 lat ;-) ale wreszcie się udało :-P

gfizyk - 2015-08-16, 20:22

Tadeusz napisał/a:
maszakow napisał/a:
OOOj,... Bracie ... wiesz ile się trzeba namęczyć, by spłodzić chłopaka...


Wiem. O połowę mniej niźli dziewczynkę. :szeroki_usmiech

Mam dwie. :ok

:haha:


Podobno największą sztuką jest: "zrobić dziurkę w dziurce" ;-)

Pozdrawiam Cię Maszaku serdecznie! Oczywiście pozdrawiam również pozostałych forumowiczów! Miło było Was - Ciebie i Tadzia spotkać! Super relacja. Ja również stawiam browarek!
Dodam, że we wrześniu chcemy dać drapaka z Lublina na Drapacza ;-)

maszakow - 2015-08-16, 21:16

Cytat:
...nawet 2 za jednym zamachem ;-) za to spłodzenie córki zajęło mi 9 lat ;

Krzysiu... fantasto ... takie tłumaczenie...dorosłemu facetowi... powiedz wprost że chodziło o to by gonić króliczka, a nie żeby go złapać... :haha:
No i wygląda na to że wszelkie mity się sypią a ja wychodzę na snajpera :haha:
Aby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek...
DObra nieważne jak, ważne że są ...choć jak przekroczą 15 lato to uczucia się diametralnie odwracają... to też trzeba przeżyć.

Cytat:
Dodam, że we wrześniu chcemy dać drapaka z Lublina na Drapacza ;-)

I to jest to czego wam po cichu zazdraszczam :) Szkołę możecie zacząć 1.09 na Westerplatte by za miesiąc zrobić lekcję historii na Helu... możliwości duże potencjał też... ale odpowiedzialność duża. Mnie przerasta :roll:

Stef - to fajna uwaga - przygotowanie organizmów na imprezę ... wyjazdową ... jak widać ważne i zdaje egzamin, postaram się zapamiętać.

stef - 2015-08-16, 21:43

Podpowiedział mi to kiedyś znajomy który jest zakochany w Afryce - jego strona: Jego strona www
Bronek - 2015-08-17, 06:38

maszakow napisał/a:
Gdzieś słyszałem że chłopcy wymagają znaaaacznie więcej wysiłku...Chyba Tadeuszu mamy różne punkty odniesienia. :haha:
Ja mam status quo - 2+2. :ok
Wiecie co ? zwalmy winę na kobiety i zostawmy ten wątek bo zaraz Bronek wpadnie i temat zrobi się 18+. :haha:



Wywołujesz diabła , to masz.

Cudowne zdjęcie gniazda pod ławką , oddaje czychające zagrożenia.

Atak przyszedł z drugiej strony.

18+, nie by nie było żenady wstydu i problemów w wieku 18- minus , trzeba by o tym uczyć , co i jak

Trzy: nie popsuję Ci wątku, ale z płcią , kolorem włosów , rysami twarzy i i innymi cechami dzieci ,to jak z ustawianiem anteny satelitarnej ,.........trzeba czasem popatrzyć po sąsiadach. :mikolaj

gfizyk - 2015-08-17, 08:05

Bronek napisał/a:
... z płcią , kolorem włosów , rysami twarzy i i innymi cechami dzieci ,to jak z ustawianiem anteny satelitarnej ,.........trzeba czasem popatrzyć po sąsiadach. :mikolaj


Eee - czasem wystarczy obejrzeć listonosza :-)

maszakow - 2015-08-22, 11:44

POst scriptum
Okoliczności sprawiły że miałem pojawić się w Pasłęku... Stwierdziłem że zabiorę tam ze soba Józka oraz Kasię i przy okazji zrobimy sobie dzień wakacyjny. Przejeżdżałem przez to miasto wiele razy - ostatni raz wracając do domu z naszego wyjazdu... ale zawsze przelotem bez postoju. W czwartek więc po załatwieniu spraw wziąłem (wzięliśmy) się za nadrabianie zaległości.

W samym centrum na Placu Tysiąclecia ogródek jordanowski ... olbrzymi plac zabaw połączony z edukacyjną ścieżką rowerową i przyrządami do ginastyki ogólnorozwojowej. Nie da się go przeoczyć bo jest przy głównej drodze... a najmłodsze pociechy są bardzo czułę na takie widoki zza szyby, tym razem Józek miał okazję poszaleć. "jaaaa... jaki cad" (czad...)
Bardzo fajne i przemyślane miejsce, z doadatkowymi walorami edukacyjnymi, posadzone krzaczki z popisami, przyrządy z opisami ... dzieciaki mogą tam się bawić i pseudoedukować godzinami. Nawet w upale - bo na środku placu jest płaska przestrzeń ze strzelającymi wodą dyszami fontanny. Wokół (w bezpiecznej odległości) - ławeczki dla rodziców i dziadków z jakimiś tam pseudo daszkami dającymi trochę cienia.
Ścieżki z kolorowej mielonej gumy ... bezpiecznie ... toj tojów moża się naszukać ale są :)
Musze przyznać że tu naprawdę ktoś bardzo mocno się nagłowił żeby to zaprojektować i postawić - i jestem pełen uznania.
Jak już Józkowi poziom energii spadł poniżej linii czynnego oporu - poszliśmy zwiedzać. Wiki niewiele powiedziało o zabytkach a te zacniejsze były dosłownie tuż obok, 2 minutki spacerkiem.
Ładny kościół św. Bartłomieja ze fantastycznymi organami - mieliśmy okazję słyszeć jak brzmią, organista trenował i się rozochocił ... one grzmiały a pusty kościół z nielicznymi turystami jeszcze wzmacniał ten dźwięk.
Resztki ratusza z XIV wieku ... w zasadzie stoją i tyle bo informacji o nim żadnej.
Dawny zamek krzyżacki ... z początku XIV wieku ...pic. Historia go nie oszczędzała i z taką datą to sa chyba zewnętrzne mury które każdy widział kto w Pasłęku był - i może głębokie fundamenty
Plus te legendarne podziemia pasłęckie o których pewnie każdy słyszał - że olbrzymie że niezbadane że Bursztynowa Komnata...i że zaminowane że jak co ktoś ruszy to pół miasta obróci sie w gruz i pył ...
W tej chwili "zamek" jest to po prostu normalny prostokątny budynek odbudowany po wojnie...mieści sie w nim Rada miasta, ośrodek kultury i parę innych instytucji.
Trudno to nazwać zamkiem niestety. Kształt i 2 baszty to nie wszystko ... po prostu budynek na fundamentach zamku zamku.
Najfajniejsze to ten spokój dookoła. Byliśmy tam po godzinach pracy - cicho, spokojnie ...
Mozna zrelaksować się przemyśleć co nieco ...
Realizując dalszy plan badania okolicy pojechałem nad kąpielisko miejskie... tradycyjnie wypławić małego :) . Sprawdzałem w Google -jest coś takiego wbiłem sobie współrzędne dojeżdżąm...mały parking wyłożony kostką i dalej zakaz ruchu, ok, trzeba dojść...Zbieramy się i dochodzimy, a tam ... super miejscówka.
Miejscowi włodarze nazwali to parkiem ekologicznym. Skupię się na fragmencie najbardziej w tym momencie nas interesującym :) małe jeziorko z dużym pomostem, zadbaną plażą, strzeżonym kąpieliskiem... naprawdę sporym wygrodzonym kąpieliskiem...Duża zadbana łączka, ławeczki ... rewelka bardzo przyjemne miejsce żeby spędzić czas...co uczyniliśmy.
Po wychłodzeniu sie w przyjemnie rześkiej wodzie i odpoczynku zrobiłem dalszy rekonensans i ... coraz lepsze odkrycia, o nich później.
W zasadzie to miejsce nie ma zbyt dużo wad... na siłę to ... tubylczy użytkownicy. Tyle śmietników dookoła a chamstwo nie może zrobić paru kroków by wyrzucić puszkę... nie ma chlewu rzecz jasna, ale właśnie dlatego takie pojedyncze pierdoły dość mocno kłują w oczy... Wracając do auta zabraliśmy swoje śmieci tak dość ostentacyjnie podnieśliśmy to co leżało nam po drodze...
Na małym parkingu chyba nie da się stać i spać... przyjeżdżają młodziaki autami robią kółka odjeżdżają (czasami z piskiem) - albo stają na parkingu w 2-3 auta i stojąc przy nich zaczynają prowadzić ożywione dyskusje...czasami dość ubogim słownictwem. Trudno powiedzieć jak w nocy ale wieczór...po paru takich akcjach raczej wolałbym stanąć na polu przed jeziorkiem.
W sumie... po paru godzinach z żalem zbieraliśmy się o 19tej by powrócić o jakiejś przyzwoitej porze do domu ... ale ... nie dało się. Odbiliśmy po drodze do Mikoszewa na spotkanie z przyjaciółmi rozgadaliśmy się, znów i efekt był taki, że w domu wylądowaliśmy blisko północy a ja nie mogłem następnego dnia wstać do roboty, tak mi się nie chciało...

Technicznie i kamperowo teraz...
Park ekologiczny przy ulicy Partyzantów.
54°04'07.6"N 19°40'30.0"E
54.068771, 19.675006
(namiary ustawione na "twardy" parking - relatywnie mały.)
Do plaży jest minutka drogi.
Wzdłuż zamkniętego odcinka ul Partyzantów przy plaży śmietniki, toj toje, a niedaleko nich olbrzymia wiata może na kilkadziesiąt osób. Na końcu drogi kolejna wiata mniejsza, obok toaleta z bieżącą wodą i kranami na zewnątrz - Czyli woda jest.
Kawąłeczek dalej za jeziorkiem - skarpa i łączka - miejsce na ogniska z kominami grillowymi.
Kawałeczek przed jeziorkiem za to - mała imprezownia czyli bar z dużą ilością piwa i mała ilością jedzenia) a jeszcze przed nią, obrzymi trawiasty parking oraz pole namiotowe. Ceny naprawdę (moim zdaniem) przystępne, kamperów na liście nie było ale raczej powinni ugościć. Parking na zboczu - czyli troche skośny... pole namiotowe dośc równe. Woda, media sanitariaty...
ścieżki rowerowe w okolicy to jeziorko i kilka mniejszych można obejść...
POlecam - na słoneczne dni miejsce bardzo fajne.

maszakow - 2015-09-14, 23:02

Post scriptum 2

29.08 - Mikoszewo... Pojawiliśmy się tam ponownie na zaproszenie znajomych, tym razem z Kasią i trójką młodszych pociech. Po przegadanej (i nie tylko...) nocy strasznie ciężko było wstać, śniadanie... mistrzów... :-P bardzo późne... zabraliśmy pociechy znajomych i ruszyliśmy na plażę w Mikoszewie. A konkretnie .. ku ujściu Wisły po jej prawej stronie.
Po drodze mijamy miejscówkę z 129 z mapy Koguta. Robię dokumentację fotograficzną AD 2015.MIejsca bardzo dużo i bardzo atrakcyjne - opiszę później.

Droga wzdłuż wału Wisły trudna - tereny rezerwatowe objęte programem Natura 2000. Ścieżka na wale dość wąska. Duże kamienie tworzące wał mimo pozornej płaskości zmuszaja do atencji wszystkich, zwłaszcza Józka i kilkuletnią Milenę. Mimo wysiłku, ta ostatnia ani na chwilę nie milknie, dosłownie jak radiostacja, cały czas przez godzinę drogi nadaje. Niesamowity dzieciak, po rodzicach ma gadane, nie powiem :)

Plaża...dziwna. Piach przy wale zasypany resztkami przemielonego przez wodę drewna,nasion, resztek gałęzi, dopiero dalej czysty kawałek plaży. Wyspy - z bezwzględnym zakazem wstępu dla ludzi - miejsca lęgowe rybitw, sieweczek i innego ptactwa, jak również miejsca odpoczynku dla fok. Nie widzieliśmy żadnej, tym razem nie udało się.
POinformowani że na plaży można znaleźć sporo bursztynu - rozdzielamy sprzęt i po kąpieli bierzemy się za "wydobycie". No faktycznie, sporo drobiazgów tam można znaleźć...
Obserwujemy ptactwo przez lornetkę, moje młodsze dzieciaki po namyśle wzięły się też za
ratowanie meduz pływających przy brzegu... starsze poszły na wał do samego ujścia...
radiostacja Milena milknie zapadając w sen na kocyku....Sielanka, Spokój można odpocząć... a nawet trzeba bo okazuje się że droga powrotna ta sama, nie ma skrótu w naszym przypadku.
PO opędzlowaniu wszelkiej zdrowej i niezdrowej wałówki stwierdzamy że za mało - czas zwijać się na grilla.
Chwilę trwa ogarnięcie sprzętu i szóstki dzieci ale w końcu udaje się. Milena wyrwana ze
snu, półprzytomna, raczej nie pójdzie... nie ma rady biorę ją na barana. Ruszamy dość
ambitnym tempem, dwie minuty później rozpoczyna się kolejna audycja autorska, tym
razem z wysokości wujkowych ramion. Trwa przez niemal 40 minut drogi powrotnej z krótką przerwą na spróbowanie super kwaśnych owoców rokitnika, którego jedyny obsypany owocami krzak widzieliśmy w drodze na plażę.
Dzielimy się wrażeniem z parą spotkaną po drodze - przyjechali TYLKO po te owoce - ponoć rewelacyjne nalewki można z nich robić... pamiętam za młodu że rodzice zbierali tego pełno i przygotowywali nam sok, który musieliśmy pić zimą. Smaczne nie było ale efekty dawało - nie chorowaliśmy.
Dobijamy do domu, grill ... jedzonko ... w szybkim tempie odbijamy sobie spalone kalorie.
Czas płynie nieubłaganie ... Znajomi zbierają się na imprezę rodzinną, czas sie pożegnać. Do domu ... teoretycznie. PO drodze Kasia przypomina mi że obiecałem jej pokazać okolice o których wspominałem jej że to lokalny koniec świata, przystanek Alaska... no dobrze. Ustawiam Hołka, skręcam i ... zaczynam zgrzytać zębami bo ten skubany kieruje mnie po jakichś szutrach, polnych drogach, płytach ażurowych ... najkrótszą drogą do celu. O żesz ty rajdowcze... przecież to blaszak a nie Dakarowy Mini, żebyś mnie takimi drogami ciągał, ty Krzyżaku jeden... Odetchnąłem z ulgą wydostając się na asfalt.
Wkrótce też zaczynam poznawać okolicę - nareszcie. Dobrze jadę.
Steblewo. Ruiny gotyckiego kościoła których widok wczesnym jesiennym świtem we mgle i promieniach ledwo co wstającego słońca zapamiętałem na zawsze.
Wysiadamy i oglądamy. Zadbana okolica, pielęgnowana, miejsce z pełną informacją turystyczną. W pobliżu grobowiec dawniejszych znamienitych fundatorów... z inskrypcją po niemiecku "Jestem gościem na tej ziemi". Ruiny bardzo dobrze zachowane nie zwandalizowane, odrobinę zabezpieczone żeby nikt sobie krzywdy nie zrobił włażąc na chór którego ... nie ma...
Najciekawsze - latem regularnie w tych ruinach odbywają się msze, raz w miesiącu... Niezły
klimat bo poza murami nie ma nic, żadnego zaplecza, światła (poza zewnętrznym oświetleniem murów) wody, zakrystii - zabytku spalonego w 1945 nie próbowano odbudować. I może to dobrze, bo pewnie nigdy bym na niego uwagi nie zwrócił.

Wracamy, tym razem Hołek milczy bo drogę znam :) po drodze jeszcze tylko plac
zabaw, by wyszumieć dzieciaki przed położeniem spać... Zjeżdżam w Pruszczu Gdańskim na nowy plac przy ul Słonecznej/Dąbrowskiego. Za pieniążki unijne więc plac zabaw zacny...Tego jeszcze nie znają to się dłużej pobawią...szybka kolacja i puszczamy je w tango.Po półtorej godzinie odrywamy je niemal na siłę od przyrządów i wracamy do domu. Pomysł z placem zabaw wypalił aż za dobrze... w konsekwencji małego musiałem wnieść do chaty na rękach, bo nie dał się dobudzić.
Ewentualnym naśladowcom tego sposobu przypominam - nie róbcie tego jeśli jesteście dalej niż pół godziny od miejsca noclegowego, inaczej trzeba będzie dźwigać i przypomnieć sobie jak się przebiera lalki. Duże lalki... :)

maszakow - 2015-09-14, 23:15

Miejscówka 129 - z mapki Biorcy - polana nad Wisłą kilkaset metrów od promu. zaraportowana przez yurasa :)

Dojazd średniej jakości - droga polna dość nierówna, dziury mocno kołyszą.
Miejsca bardzo dużo - tylko teren w dużej mierze piaszczysty. trzeba rozsądnie się rozejrzeć zanim się wjedzie pod wał...
Zero infrastruktury poza paroma ławeczkami, cienia też mało choć da się coś wyskrobać...
Ogólnie bardzo fajne miejsce.
Dla spragnionych leśnej atmosferki - da się wjechać wzdłuż wału do lasu i tam zatrzymać choć nierówno, ciasno i mało miejsca. Wjeżdżają tam auta nie tylko trerenowe i motocykle, małe i średnie kamperki powinny dać radę, gabarytom już raczej nie polecam.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group