Po Polsce - Włóczęga jesienią - "w stronę słońca".
Tadeusz - 2015-10-02, 10:25 Temat postu: Włóczęga jesienią - "w stronę słońca".Ruszamy na południe.
Oczywiście na południe Polski, ku słońcu, górom, wspomnieniom i ludziom z naszej bajki, wszak spotkamy się wielką ciżbą w Sromowcach.
Wolniutko, zapatrzeni we wszystko co piękne i fajne na wsi i w miastach, będziemy fotografować i opisywać naszą podróż, nasze spostrzeżenia, odczucia i nastroje.
Przez Mazowsze, Świętokrzyskie, Podkarpacie i Małopolskę, a potem znów na północ, do domu, ale wciąż wolniutko, zwiedzając miejsca nam nieznane lub już zapomniane i odwiedzając znane ale lubiane.
Do zobaczenia na trasie i w Sromowcach.
janusz - 2015-10-02, 13:01
Tadeusz napisał/a:
Przez Mazowsze, Świętokrzyskie, Podkarpacie i Małopolskę, a potem znów na północ,
To tak trochę jak Szydłobus. KAJA - 2015-10-02, 14:04 Życzymy niezapomnianych wrażeń CORONAVIRUS - 2015-10-02, 16:57 Tadziu ...poszukaj nowych free miejscówek Tadeusz - 2015-10-02, 18:51
janusz napisał/a:
To tak trochę jak Szydłobus.
Trochę tak ale bez obstawy i nie indokrynujemy nikogo.
KAJA napisał/a:
Życzymy niezapomnianych wrażeń
Dziękujemy. Zawsze wrażeń szukamy. I zawsze znajdujemy.
BIORCA napisał/a:
Tadziu ...poszukaj nowych free miejscówek
Przekażemy każdą nową i fajną.
Dziś nocujemy na terenie opactwa pocysterskiego w Koprzywnicy, pod samą ścianą XII - wiecznej budowli.
Jutro będziemy zwiedzać klasztor z przewodnikiem w osobie brata miejscowego proboszcza.
Na terenie klasztoru przebywamy przy pełnej akceptacji władzy kościelnej.
Dla turystów kamperowych lubiących zwiedzać obiekty ważne dla naszej historii, jest to miejscówka znakomita bo bezpieczna i pozwalająca na dokładne obejrzenie i poznanie historii tej romańskiej budowli. Styl romański zachował się w sporym procencie.
Jutro popstrykam troszkę zdjęć i podam dokładne namiary.
Dziś zdążyłem wykonać kilka zdjęć , później światło się skiepściło.SalutElla - 2015-10-04, 07:44 Tadeuszu,
Życzę aby cały czas towarzyszyła Waszej wędrówce słoneczna i kolorowa jesienna pogoda i czekam na zdjęcia.
A tak na marginesie - dzisiaj na obiad będę próbować zrobić tego kurczaka w mascarpone - może się uda.
PozdrawiamPawcio - 2015-10-11, 06:40
Tadeusz napisał/a:
Ruszamy na południe.
Mocy wrażeń życzymy JaWa - 2015-10-11, 08:24 Gdzie teraz jesteście ? Dziś ruszamy też na południe.Tadeusz - 2015-10-12, 16:19
JaWa napisał/a:
Gdzie teraz jesteście ? Dziś ruszamy też na południe.
Jacuś, po 10 dniach wróciliśmy przymuszeni przez śnieżycę i temperaturkę powietrza ciut nie na nasze możliwości. Panujące na Mazurach warunki zmuszają nas, ponadto, do wyjazdu celem zabezpieczenia przyczepki na zimę.
Przystąpię teraz do opisu tej krótkiej włóczęgi. Dopiero teraz, bo czasu nie było zupełnie - tak jak w tym dowcipie o robotniku z taczką na budowie.
MAREKH - 2015-10-12, 17:09 Tadziu- słyszałem że wracaliście przez Solec, to tam pewnikiem rozgrzaliście Swe kości.
Czekam na tą relacje z zaciekawieniem i już zerkam na mapę, gdzie to jest.
A tu masz grzańca. JaWa - 2015-10-15, 15:52
Tadeusz napisał/a:
Jacuś, po 10 dniach wróciliśmy przymuszeni przez śnieżycę i temperaturkę powietrza ciut nie na nasze możliwości.
A my bałwana nie ulepiliśmy toscaner - 2015-10-16, 22:49 Pisz Tadziu relacje, pisz, bo my do Polski jak kamperem dojedziemy, to też zrobimy objazd po zakątkach i "dzikich" miejscach odległych od miejskiego zgiełku. Ale to nie w tym roku już. Teraz Szkocja, a zimowanie może w Hiszpanii, więc kawałek od Polski.
A w Szkocji ciepło aż się wierzyć nie chce. W dzień w podkoszulku chodzę. Noce chłodne niestety.
A wieczorem wpatrzeni z sąsiadami Szkotami w zachód słońca obok wysepki Alisa Craig zwanej też przez Szkotów "krainą głuptaków".
Tadeusz - 2015-10-19, 17:23 Robercie, stoicie w pięknym miejscu. My również lubimy pstrykać tam zdjęcia, bo zawsze są tam cudne zachody słońca.
Później odnajdę wśród tysięcy fotek tę z "krainą głuptaków".
Materiały na opis naszej włóczęgi jesiennej mam gotowe ale wciąż nie ma czasu by rozpocząć. Obiecuję tylko, że uczynię to jeszcze w tym tygodniu. izola - 2015-10-19, 17:52
Tadeusz napisał/a:
Materiały na opis naszej włóczęgi jesiennej mam gotowe ale wciąż nie ma czasu by rozpocząć. Obiecuję tylko, że uczynię to jeszcze w tym tygodniu.
juź dziś się cieszę na czytanie tych wszystkich zapowiedzianych relacji ...będzie ciekawie Tadeusz - 2015-10-19, 19:03 Póki co, pokażę kawałek Szkocji z pięknym zachodem słońca. światowiec - 2015-10-20, 07:20 Przepiękne widoki,czekamy na więcej Tadziu.Tadeusz - 2016-04-30, 09:48 Kochani, upłynęło szmat czasu od inicjacji tego wątku. Działo się wiele w naszym życiu i czas przemykał jak Gino na quadzie po Żabim Raju. Działo się również wiele w naszym życiu camperteamowym, a moja aktywność w nim uniemożliwiała pracę nad relacjami z wypraw, wycieczek i wyrajów.
Napisałem:pracę ale jak nazwać przygotowywanie relacji, zdjęć do niej i pisanie, często bez pewności czy zainteresujemy kogokolwiek naszymi przeżyciami, przemyśleniami, fascynacjami.
Z podróżami jest jednak tak jak ze szczęściem - lubimy się nimi dzielić.
Pozwólcie zatem, że z wypiekami na twarzy, troszkę ze wstydu bom zwlekał, troszkę z przejęcia bo była to podróż romantyczna (miała taką być) przystąpię do opowieści o naszej drodze przez Kielecczyznę i Małopolskę.
Romantyzm jest obrazem stanu ducha i wymaga paliwa aby nie wygasał. Dla nas paliwem jest apetyt na poznawanie naszej kochanej polskiej ziemi z jej skarbami tworzonymi przez wieki, często zapomnianymi, wegetującym gdzieś na uboczu, a przecież wciąż pięknymi.
Ruszamy zatem w tę podróż wolniutko, wyłuskując perełki do podziwiania, przez wioski, miasteczka, na południe, gdzie pod Trzema Koronami spotkamy się z karawaningową bracią na zlocie Beskidników.
Jesteśmy nadal w Koprzywnicy i podziwiamy klasztor, którego historię na poprzedniej stronie przedstawiłem. Kościół przyklasztorny zachwyca mnogością detali tak kunsztownych i budzących szacunek dla rzemiosła sprzed wieków, że trudno nie zamyśleć się nad naszą naturą, która każe nam gnać po obcych krajach, gdy tu, w naszym DOMU, mamy tyle piękna, tyle dzieł naszych przodków. To nasze dzieje i nasza dziedzina.baja02 - 2016-04-30, 10:41 Witajcie! Kontynuuj wspomnienia z przebytych podróży! Dla wielu z nas będzie to inspiracją!
Pozdrawiamy BaJaWygnaniec - 2016-04-30, 10:46 Dzięki Tadeusz
Miło się takie relacje czyta i ogląda świat Twoimi oczami,może także i dla tego że czujemy i myślimy podobnie.Najcenniejsze w tym jest to że dzielisz się tym z nami.Tadeusz - 2016-04-30, 22:15 Jacku (baja02), pozdrawiam Basię i Ciebie z nadzieją na rychłe spotkanie.
Tadziu (Wygnaniec), trasa była długa i wrażeń sporo. Mam co opowiadać.
Kontynuując:
Kilka poniższych zdjęć powinno dać obraz wartości kulturowej klasztoru i kościoła, wszak zachowane detale romańskie świadczą o kunszcie mistrzów przełomu wieków XII i XIII.
Placyk przy klasztorze nie jest jedynym miejscem dobrym na nocleg. W Koprzywnicy jest bowiem,zalew na rzeczce Koprzywiance, z kąpieliskiem, parkingiem, kołem wędkarskim i brzegami okupowanymi przez miłośników moczenia kijów.
Na zdjęciach pokazuję i to miejsce wraz z wjazdem pod wysoką bramą.
Oto koordynaty:
Placyk przy klasztorze:
N 50.594499 E 21.574365
Parking przy kąpielisku:
N 50.594902 E 21.569941
Po odpoczynku nad wodą i pogawędce z wędkarzami ruszamy na południe. KrzySówka - 2016-05-01, 06:40 Pisz Tadziu czekamy na ciąg dalszy:) Pozdrawiamy serdecznie Tadeusz - 2016-05-01, 09:06 Zanim wyruszymy w dalszą podróż, wyjaśnię dlaczego zaczęliśmy relację od Koprzywnicy.
Wyruszając na południe ominęliśmy doskonale nam znane miejscowości na trasie do Sandomierza, łącznie z Sandomierzem, zwiedzanym wielokrotnie.
Nasza trasa uwzględniała perełki architektury i miejsca ciekawe dla nas, głównie w wioskach i na ogół mało znane lub nie pokazywane na naszym forum, a warte uwagi.
Koprzywnica była pierwsza na tej trasie za Sandomierzem, a klasztor pocysterski zachował, mimo częściowego zniszczenia, dużo kamiennych elementów stylu romańskiego. Inicjatorem i fundatorem był wprawdzie Mikołaj z rodu Bogoriów, ale przy współudziale Kazimierza Sprawiedliwego.
W tej podróży frajdą dla nas miało być szukanie piękna w krajobrazie i w architekturze w ten krajobraz wplecionej.
Pawcio - 2016-05-01, 12:06 Fajna miejscówka Tadeusz - 2016-05-01, 21:26 Temat postu: SulisławiceZ Koprzywnicy do Sulisławic jest najkrótszą drogą 9 km. Przywiodła nas tu ciekawość jaką budzi mały kościółek p.w.Narodzenia NMP z XIII wieku. Właściwie to relikt jego nawy i ten fragment, który się zachował.
Świątynia była zapewne fundacją rycerską. Postawiona z ciosów piaskowca, jednonawowa, o nieznanym rozwiązaniu prezbiterium. Do dziś zachowały się mury nawy, na ścianie zachodniej - rozglifione okienko. Dwa okienka w ścianie północnej zmieniły kształt w późniejszej przebudowie - zachowały się ich pierwotne ościeża. Na ścianie południowej od razu rzuca się w oczy ozdobny portal o gładkim tympanonie, którego archiwolta wsparta jest na półfilarkach,
Wewnątrz nie zachowało się wiele. Ściany pokryte są barokową polichromią. Kościół rozbudowano w 1600 roku, dostawiając część nawy w kierunku wschodnim, wraz z prezbiterium. Romańskie ściany nadmurowano też wówczas kamieniem łamanym (co zmieniło zapewne kształt północnych okienek).
Ale ta oryginalna część kościółka zachwyca prostotą romańskich detali i gotyckich, drewnianych rzeźb, oraz budzi respekt widokiem wydeptanych przez wieki kamiennych schodków i posadzki.
Na poniższej fotografii widać wyraźnie granicę między romańską budowlą i dobudowaną resztą nawy w roku 1600. Widać również ów portal kamienny, prosty a piękny.
Uboga nawa przykryta stropem drewnianym z polichromią późniejszą – barokową.
Nastrój tej maleńkiej świątyni tworzą drewniane rzeźby gotyckie, oczywiście polichromowane i urzekające prostotą.
Te powycierane nogami wiernych przez prawie 800 lat posadzki i schodki były świadkami historii dawnej i tej całkiem niedawnej.
W czasie II wojny pod posadzką kosciółka utworzyli swą kryjówkę partyzanci.
Teraz w dobudówce mieści się Izba Pamięci oddziału Jędrusie.
Smutni opuszczaliśmy Izbę Pamięci. Pancerna, zamknięta na kłódkę skarbonka na datki pozwalające rozwijać to mini muzeum została w barbarzyński sposób obrabowana za pomocą łomu. Prymitywny złodziej i prymitywne narzędzie.
Po takim widoku pozostaje niesmak na długo.
Żegnamy tę niewielką wioskę, jedną z najstarszych na ziemi kieleckiej, będącą celem pątniczych pielgrzymek odwiedzających dużą świątynię stojącą obok starego kościółka mieszczącą obraz Matki Boskiej Bolesnej. To on jest celem pątników.
Tadeusz - 2016-05-02, 23:09 Z lekkim powątpiewaniem w sens relacji z podróży po naszym kraju takich, których celem jest poznawanie naszej historii poprzez wartościowe a mało znane zabytkowe obiekty, często niszczejące ale jednak wciąż ukrywające w swych wnętrzach wiele piękna, przystępuję jednak do kontynuacji opowieści o naszej włóczędze. Moje wątpliwości wynikają ze znacznej dysproporcji w ilości wejść i napisanych postów między naszymi relacjami a wątkami o innej tematyce.
Sulisławice dzieli ledwie 30 km od Rytwian, wsi ogromnie niegdyś ważnej dla Rzeczypospolitej, z potężnym zamkiem w którym nawet Kościuszko rezydował i w pobliżu którego stoczył bój z Moskalami. Z zamku pozostał tylko fragment jednego narożnika.
Inną jednak atrakcję w Rytwianach znajdziemy. Na bezludziu, wśród lasu, na polanie znajduje się klasztor Kamedułów. Spędziliśmy tam troszkę czasu i namawiam na odwiedziny klasztoru tych spośród Was, którzy oprócz ciekawości, poszukiwania wiedzy, szukają jeszcze ciszy sprzyjającej rozmyślaniu.
Zanim jutro opowiem o tym miejscu swoimi słowy i wkleję nasze fotki, namawiam do obejrzenia filmiku o tej pustelni.
Wygnaniec - 2016-05-03, 04:28 Myślę Tadziu ze niepotrzebnie masz wątpliwości dotyczące potrzeby pisania o takich miejscach.Gdyby nie Ty, wielu z nas nie wiedziało by że one istnieją a są ważne dla naszych korzeni i tożsamości. Ich
wielkim atutem jest brak komercji i pospolitego ścisku co pozwala na chwilę zadumy i refleksji,
a więc pisz jak najwięcej bo świat odnajdywany przez Ciebie jest niezmiernie ciekawy i urokliwy.WODNIK - 2016-05-03, 13:14 Tadziu, czytamy,czytamy nawet jak nie piszemy. Nie chcemy Ci zaśmiecać tak zacnego tematu.
Ty nam pokazujesz jak piękna jest nasza ojczyzna i z jaką tradycją. Tadziu proszę pisz i nie patrz na licznik, jest nas wielu.
Dla Ciebie dla Halszki
Do zobaczenia u Włodka.Tadeusz - 2016-05-03, 15:19 Dziękuję Wam, Tadziu i Jasiu.
Rzeczywiście, skoro jesteśmy włóczykijami, to nie omijanie naszych narodowych skarbów winno nam wejść w zwyczaj.
Rytwiany to kawałek naszych dziejów, to Zakon Kongregacji Pustelników Kamedułów Góry Koronnej, to kościół o nadzwyczaj bogatym wystroju, to zakonne ogrody, hotel i restauracja a wreszcie to co w tym miejscu urzeka - spokój i cisza najcichsza z najcichszych. Wystarczy przejść bramę Złotego Lasu.
Przycupnąć można i w ogrodach, gdzieś z boczku, na ławeczce.
Ciszę i spokój zapowiada napis nad bramą wejściową na dziedziniec.
Inna brama wyprowadza na dziedziniec kościelny i prowadzi do ogrodów.
Kościół zaskakuje pięknem detali i szokuje wręcz bogactwem wystroju. Dla znających obyczaje zakonników pustelników, jakimi byli kamedułowie, ta dysproporcja między kościołem a eremami którymi ongiś zapełniony był teren obok kościoła, szokuje troszkę. Zrozumieć ten dysonans można poznawszy historię tego obiektu a osobliwie osobę fundatora i dalszych protektorów zakonu – możnych i bogatych Opalińskich, Sieniawskich, Potockich, Radziwiłłów.
Nie dziwi zresztą nic jeśli pozna się historię tego obiektu.
Wszak klasztor w Rytwianach to najcenniejszy nie tylko w skali regionu, ale również i Polski a nawet Europy, pokamedulski zespół sakralny. Powstał w 1621r. z fundacji Jana Magnusa Tęczyńskiego, usytuowany na niewielkim wzniesieniu, pośród wspaniałych lasów, jest oddalony o kilka kilometrów od ludzkich siedlisk. Klasztor wraz z zabudowaniami był drugim, po krakowskich Bielanach ośrodkiem kamedulskim w Polsce. Ważnym jest fakt, iż zachował się on w formie prawie nie zmienionej w stosunku do pierwotnego założenia. Osobliwością Klasztoru jest ukryta w jednej z szaf unikatowa w skali kraju figura woskowa (pośmiertna maska), Anny Dziulanki – pół Włoszki niskiego stanu, wybranki magnata Opalińskiego, który stracił dla niej głowę, narażając na szwank reputację jednego z najznaczniejszych rodów ówczesnej Rzeczpospolitej. W kryptach pod kościołem znajdują się groby zakonników, w kapitularzu grobowiec rodziny Radziwiłłów, a w podziemiach kaplicy p.w. św. Romualda sarkofag Stanisława Łukasza Opalińskiego.
Popatrzmy na kilka fragmentów tej świątyni.
Prawda, że bogactwo troszkę szokujące? Wykonanie tych misternych stiuków i plafonów świadczy o mistrzostwie rzemieślników.
Otoczenie kościoła jest rozległe i równie zielone jak otoczenie całego klasztoru, a najważniejsze dla nas, że spokojnie możemy tam wypoczywać i nocować, spacerować po lesie i kontemplować w ogrodach klasztornych.
Nasz kamperek ładnie prezentuje się na łączce przy klasztorze.
To piękne miejsce.
To miejsce na terenie klasztornym, gdzie stoi nasz kamperek, ma namiary:
N 50. 521191 E 21. 242320
CDN.Aulos - 2016-05-03, 20:28 Tadeuszu, nie powątpiewaj w sens relacji. Temat nie jest krzykliwy, ale przez to wcale nie mniej ważny. Są czytający, którzy dużo nie gadają. Słoneczko coraz odważniej przyświeca, dlatego na wysuszone usta - bursztynowy napój.
Tadeusz - 2016-05-03, 20:55 Krzysiu, tak też i ja pomyślałem, stąd wyciągam teraz materiały do relacji z kilku odbytych wycieczek po naszym kraju. Zbyt wiele ważnych dla nas miejsc odwiedziłem, żeby zachować to dla siebie. Pragnę się dzielić i będę to czynić, bo uwierzyłem, że warto.
Dziękuję za miłe słowa i piwko. joko - 2016-05-03, 21:09
Tadeusz napisał/a:
Z lekkim powątpiewaniem w sens relacji z podróży po naszym kraju takich, których celem jest poznawanie naszej historii poprzez wartościowe a mało znane zabytkowe obiekty, często niszczejące ale jednak wciąż ukrywające w swych wnętrzach wiele piękna, przystępuję jednak do kontynuacji opowieści o naszej włóczędze. Moje wątpliwości wynikają ze znacznej dysproporcji w ilości wejść i napisanych postów między naszymi relacjami a wątkami o innej tematyce.
Chciałbym stanowczo zaprotestować , przeciwko takim czarnym myślom
Tadeuszu, jeżeli Ty przestaniesz pisać swoje relacje, to gdzie ja biedny będę potem jeździł
Co tu wiele mówić, niespełna godzinę temu wróciliśmy z kilkudniowego majówkowego objazdu po Dolnym Śląsku i po raz już kolejny była to nasza wyprawa po Polsce , inspirowana Twoimi właśnie Tadziu relacjami
Dzięki nim, już wiele razy udało się nam nie ominąć wielu ciekawych miejsc, leżących często na uboczu "głównych szlaków turystycznych", a na wiele mogliśmy spojrzeć innym okiem.
Konkrety ...... no choćby dwa dni temu , kiedy po całym dniu zwiedzania , zastał nas wieczór w okolicach Jeleniej Góry, to zamiast przycupnąć na jakiejś stacji benzynowej , czy marketowym parkingu , przypomniałem sobie Twoją relację , w której opisywałeś miejscówki przy zaporze na Bobrze (Zapora Pilchowicka) i po 20-tu minutach stałem już przy skałce naprzeciwko knajpki, mając zaklepany nocleg u właścicielki
Tadziu pisz proszę , nie przestawaj .... i bądź pewny że czyta to więcej ludzi niż myślisz .
Jestem pewien , że takich jak ja naśladowników , podążających Twoimi śladami , jest wielu Tadeusz - 2016-05-03, 21:19 Joko, czarne myśli już mi przeszły dzięki Wam.
Bywa, że czasem ma się dołka, kiedy po wielu godzinach przygotowywania materiałów i pisania opowieści o tym co oczy widziały a czym serce każe się podzielić, nie widać odzewu.
Cieszy mnie, że jednak pomyliłem się.
Miło również słyszeć, że ktoś korzysta z naszych relacji.
Dziękuję. Agostini - 2016-05-03, 22:19 Tadeuszu, dobry duchu tego forum... Wielu z nas podróżuje do ciekawych i odległych miejsc. I one nas bardzo zachwycają, to oczywiste.
Ale znamy również i Twój sposób podróżowania, styl opisywania, staranne, piękne zdjęcia... I przede wszystkim chęć dzielenia się tym wszystkim.
Tadziu... Nie miej wątpliwości w sens robienia tego. Tadeusz - 2016-05-03, 22:27 Andrzejku, odnosiłem ostatnio wrażenie, że relacje z podróży po naszym kraju, a zwłaszcza po mało znanych lub nie znanych wcale wiosek i mieścin z ich skarbami, nie cieszą się zainteresowaniem. Co innego zagraniczne cuda niewidy.
Już mi przeszło.
Zabieram się do roboty.
Tadeusz - 2016-05-03, 23:49 Temat postu: Beszowa.Z Rytwian ruszamy w stronę Beszowej i Pacanowa aby potem ostro skręcić na południe, do Małopolski.
Do Beszowej jest tylko 18 km. Nie leży ona bezpośrednio przy szosie ale z daleka widać kościół, który jest naszym celem.
To bardzo interesująca budowla.
Fundatorem kościoła był w 1407 r. Wojciech Jastrzębiec, ówczesny bp poznański. Informację o tym przekazuje Jan Długosz a jej potwierdzeniem jest zachowana do dziś tablica erekcyjna. W 1421 r. Wojciech Jastrzębiec, wtedy już jako biskup krakowski przekazał świątynię zakonowi paulinów. W rękach zakonników pozostawała ona do kasaty konwentu beszowskiego w 1819 r. Wcześniej bo około 1690 r. dobudowano do kościoła kaplicę grobową rodziny Jagniątkowskich. Duże zniszczenia dotknęły kościół podczas działań wojennych w 1945 r. Zburzeniu uległy wtedy zabudowania klasztorne oraz dach świątyni, uszkodzone zostały też okna i elementy wyposażenia. Kościół w Beszowej jest gotycką, trójnawową bazyliką, z krótkim prezbiterium zamkniętym ścianą prostą. Do południowej nawy przylega kwadratowa kaplica nakryta kopułą. Ściany zewnętrzne kościoła opięte są uskokowymi przyporami. Zachodnią elewację wieńczą gotyckie szczyty schodkowe, zaś nad prezbiterium góruje szczyt późnorenesansowy. Najciekawszym elementem architektury kościoła jest jego zachodni portal,gotycki o schodkowym wykroju z laskowaniami.
Szkoda, że nie udało się nam wejść do wnętrza świątyni.
Jego bryła gotycka, strzelista i monumentalna zadziwia, bo jakże w takiej wiosce tak duża świątynia. Jedynym wytłumaczeniem jest jej przeznaczenie dla zakonu paulinów.
Obok świątyni stoi drewniana XVII wieczna dzwonnica. Plac przed kościołem jest rozległy i doskonały do przenocowania kamperkiem. W powszednie dni żywej duszy nie uświadczysz.
Bryła kościoła jest kamienno-ceglana, co czyni ją dosyć nietypową jak na początek wieku XV.
Na zdjęciach staram się pokazać strzelistą bryłę i piękne detale oraz zniszczenia części klasztornej, nie odbudowane niestety.
Ten portal schodkowy jest wielce oryginalny i naprawdę rzadki. Na szczęście doskonale zachowany.
Wśród ruin kamienny portal zachowany w całości skłania do zadumy nad rolą przypadku nie tylko w naszym ale i budowli, istnieniu.
Solidna to była budowla skoro zachowane przypory są tak potężne.
Kamień i drewno. Wokół zieleń i spokój wsi na uboczu.
Lubimy takie ustronia.
Namiary: N 50.417272 E 21.115283
CDN.brams - 2016-05-04, 08:01
Tadeusz napisał/a:
odnosiłem ostatnio wrażenie, że relacje z podróży po naszym kraju, a zwłaszcza po mało znanych lub nie znanych wcale wiosek i mieścin z ich skarbami, nie cieszą się zainteresowaniem. Co innego zagraniczne cuda niewidy.
Po odsłonach wejrzysz, że z krotofilą czytamy, aliści czernidła z podziwu nam już nie staje, coby ochędożyć Twoje, Tadeuszu, pisanie i zacnym słowem je poczcić.
ps - Misie takie refleksje także nasuwały, wcale nie ostatnio dulare - 2016-05-04, 08:22 Myślę że jest w nas trochę takiego podejścia - jedźmy teraz za granicę, na Polskę starczy nam czasu kiedy indziej. Druga sprawa to reklama - skoro wszyscy jeżdżą do Paryża to my też pojedźmy. A o Łańcucie czy Kazimierzu nad Wisłą jakby ciszej, nie mówiąc już o mniejszych miejscowościach.Kotek - 2016-05-04, 09:17 Tadeuszku! Czytamy! Oglądamy! Podziwiamy!
Piwko stawiamy! Comsio - 2016-05-04, 10:05 Tadeusz pisz wiedzy nigdy nie za dużo, zawsze ktoś za papuguje. wbobowski - 2016-05-04, 10:20
Tadeusz napisał/a:
Z lekkim powątpiewaniem w sens relacji z podróży po naszym kraju...
Tadziu, wiem że żartujesz. Takie relacje są bezcenne. Też staram się (może za słabo) ostatnio trochę pokazać naszą piękną ojczyznę.
Abyś nie powątpiewał... stawiam na razie wirtualne Tadeusz - 2016-05-04, 20:48 Droga wiedzie nas do bajkowego świata przez świat bajki.
To zdanie nie kryje żadnej tajemnicy chociaż tajemniczo zabrzmiało.
Otóż tym światem bajki jest Pacanów, miasto popularne dzięki Kornelowi Makuszyńskiemu i Marianowi Walentynowiczowi.
Skoro leży po drodze to grzechem byłoby nie sprawdzić jak mieszkańcy tego słynnego koziego grodu poradzili sobie z brzemieniem sławy.
Jedyny dowód na kult owego sprytnego zwierzątka znaliśmy ze zdjęć w sieci a osobliwie Wikipedii, która pomnik koziołka demonstruje jako symbol miasta.
Oto owe zdjęcie, które tu przytaczam jako dowód, że jednak koziołkowi przynależne miejsce w Pacanowie słusznie przyznano.
Odkryliśmy w Pacanowie osobliwy obyczaj malowania płotów w koziołki we wszystkich kolorach tęczy.
Odkryliśmy również Muzeum Bajki, którego podwoi jednak nie przekroczyliśmy jako, że wnuk nam dorósł a ten drugi jest daleko i wolelibyśmy z nim zwiedzać to magiczne dla dzieci miejsce.
Odkryliśmy jednak coś co naprawdę nam się spodobało. Figura koziołka wykonana z bardzo różnych materiałów, wśród których żywe rośliny nadawały ton temu dziełu.
Nareszcie, po wielu latach i dopiero u kresu zycia znaleźliśmy odpowiedź na pytanie: dokąd właściwie zmierzał w swej uporczywej wędrówce nasz bohater koziołek.
Teraz wiemy, że zmierzał do biblioteki. Taki to był światły koziołek.
Zaspokoiwszy naszą ciekawość wyruszamy ze świata bajki do bajkowego świata, do wioski kolorowej, schludnej, przyjaznej, o rany!, co tu dużo gadać – cudnej!.
Do ZALIPIA.
Z Pacanowa do Zalipia nie ma nawet 40 km. Wiedzieliśmy przecież czego się spodziewać a jednak nas zamurowało.
Popatrzcie sami.
Już pierwsze wrażenie upewniło nas, że nie wyjedziemy stąd szybko. I rzeczywiście, wioska przyjęła nas jak starych przyjaciół. Spotkało nas wiele dobra od ludzi i nie obyło się bez niespodzianek.
Dla Was mam również niespodzianki w dalszej części opowieści o Zalipiu, ale po małej przerwie bo muszę skończyć wypieki na nasze spotkanie w Spiczynie.Tadeusz - 2016-05-05, 00:41 Temat postu: Chata Felicji Curyłowej.Po pierwszym zachłyśnięciu widokiem chat malowanych i rajdzie po wiosce dla nasycenia oczu dotarliśmy do naszego celu głównego – chaty Felicji Curyłowej.
Może pierwej słów parę o onym dziwnym zwyczaju malowania chat wewnątrz i na zewnątrz, psich bud, uli, ławek i wszystkiego co pomalować się daje.
Zwyczaj malowania domów w Zalipiu we wzory kwiatowe narodził się pod koniec XIX w., gdy zaczęto budować chaty z kominami. Wcześniej dym, który powinien wydostawać się przez otwór w powale, snuł się po niskich izbach, osmalając ściany, dlatego trzeba było często bielić je wapnem. Kiedy pojawiły się kominy, bielone połacie pozostawały przez długi czas jasne, więc gospodynie przyozdabiały je, malując na nich kwiaty. Farby przygotowywały domowym sposobem, a pędzle robiły np. z końskiego włosia czy rozczapierzonego brzozowego patyczka. Używając tak prostych narzędzi, tworzyły duże, wyraziste ornamenty, do złudzenia przypominające ludowe hafty. Początkowo upiększały tylko wnętrza domów, np. piece i skrzynie, ale z czasem również zewnętrzne ściany gospodarstw pokryły kwiaty.
Dziś udekorowane w taki sposób są płoty, kapliczka, studnie, stajnie, kurniki, nawet budy dla psa. Zagród ze zdobionymi budynkami jest ok. 20, ale tradycyjnych pieców pokrytych wzorami zachowało się niewiele. Jeden z nich przetrwał w zagrodzie wspomnianej już przeze mnie Felicji Curyłowej. Felicja Curyłowa (1904-1974) była najbardziej znaną i utalentowaną malarką z Zalipia. To pod jej kierunkiem, chociaż według projektu zawodowego plastyka, w 1966 r. mieszkanki wsi wykonały niezwykłe ornamenty w tutejszym kościele i w przylegającej do niego plebanii. Pobliską remizę upiększyły roślinnymi motywami wokół wizerunku patrona strażaków, św. Floriana.
Pierwszą niespodzianką sprawiła nam wnuczka pani Felicji, która pełniąc rolę kustosza muzeum poświęciła nam mnóstwo czasu w przepięknie malowanym wnętrzu chaty.
Pani kustosz potraktowała nas jak ważnych gości w swojej chacie. Tak właśnie tam się czulismy.
Oto zdjęcia historyczne a główną ich bohaterką jest oczywiście pani Felicja.
W tej chacie kwiaty są wszędzie.
Po chwili relaksu zwiedziliśy najstarszą chatę rodzinnej zagrody, malowaną tylko z zewnątrz.
Rozpędziłem się w tej opowieści a tu już noc głęboka i oczka się kleją .
Na dziś kończę zatem i cdn. Bronek - 2016-05-05, 04:53
Pasujeta Panoczku jak ulał... No wstawajta czas obrządek robić i piszta co dalej..... Aulos - 2016-05-05, 20:37 Ależ Wam zazdraszczamy. Chyba ruszymy tego lata w Polskę. W ubiegłym roku Warmia i Mazury z wyskokiem do Wilna, a teraz być może zapuścimy się "ścianą wschodnią" na południe. Aulos - 2016-05-09, 23:01 Tadeuszku, nie zasiedziałeś się troszkę u tej Felicji? Tadeusz - 2016-05-10, 13:31 Cóż, to wszystko przez zlot w Spiczynie. Teraz wyruszyliśmy w podróż do Czech, ale na postojach kontynuować będę opowieść.
Obiecuję.
😀Ewanka - 2016-05-11, 13:04 Tadeuszu, wspaniałe te Twoje opowieści i zachwyty nad pięknem naszej Ziemi. Taka masa nieznanych informacji i ciekawych architektonicznych perełek! Chciałoby się podążać Twoimi/Waszymi śladami, ale nasz kamperek dopiero w planach. Dzięki za tak wiele poświęconego czasu, żeby nam to wszystko przekazać Beras - 2016-05-11, 22:54 Kochany CamperPapo. Twoje relacje są jak gotowy przewodnik pisany nie tylko (jakże wprawną) ręką, ale przede wszystkim sercem bijącym miłością do wolności, podróży i piękna naszej ojczyzny. Podróżuj i opisuj swoje doznania jak najdłużej - bardzo prosimy.
Serdecznie Cię pozdrawiając stawiam :piwko (tylko nie wiem, czy Brackie Cię zadowoli, czy też w czeskich się rozsmakowałeś i mam za moją ukochaną Olzę się wybrać )Tadeusz - 2016-05-12, 12:19 Mili moi, dziękuję za dodawanie otuchy i mobilizowanie do pracy.
W Czechach nie bardzo mogę korzystać z internetu, bo włóczę się (swoim obyczajem) po wioskach gdzie nie uświadczy WiFi, a mój modem mobilny kosztowałby mnie krocie.
Dziś wróciłem na krótko na naszą, polską ziemię z zamiarem kontynuowania tej relacji.
Komputerek jednak, stary prawie jak ja, fiksuje lekuchno, a i mój system zasilania również nie sprawuje się dobrze.
Jestem w trakcie wojenki ze sprzętem. Mam zamiar ją wygrać i ruszyć z opowieścią.
Ed - 2016-05-12, 13:39 Dzeń dobry Tadziu jak już jesteś na polskiej stronie to zapraszam na kawusię Kietrz ul młyńska 6zbyszekwoj - 2016-05-12, 16:11
Ed napisał/a:
Dzeń dobry Tadziu jak już jesteś na polskiej stronie to zapraszam na kawusię Kietrz ul młyńska 6
Aż załuję że nie jestem w tych stronach, bo i ja bym skorzystał. Tadeusz - 2016-05-12, 20:14
Ed napisał/a:
Dzeń dobry Tadziu jak już jesteś na polskiej stronie to zapraszam na kawusię Kietrz ul młyńska 6
Edziu, teraz piszę koło zamku w Tworkowie. To o rzut beretem od Kietrza.
Spodziewaj się nas. Tadeusz - 2016-05-12, 20:45 Warto odwiedzić Dom Malarek, coś w rodzaju domu kultury w którym malarki się zbierają i doskonalą swoją sztukę. Dom stał się swoistą wystawą, bowiem zebrano w nim wiele różnych prac twórczyń ludowych.
Tradycja malowania gospodarstw w Zalipiu jest wciąż żywa. Co ciekawe, obecnie kwiatowymi wzorami coraz częściej przyozdabia się wnętrza współcześnie budowanych domów, choć oczywiście technika ich wykonania jest już zupełnie inna niż przed 100 laty. Co roku Muzeum Etnograficzne w Tarnowie organizuje dla ludowych artystek z Powiśla Dąbrowskiego konkurs pod nazwą "Malowana chata". Specjalna komisja wizytuje zagrody w poszukiwaniu tej najpiękniejszej. Wyniki konkursu ogłaszane są w niedzielę po Bożym Ciele, z pewnością jest to więc najlepszy czas w roku, aby odwiedzić Zalipie.
Ed - 2016-05-12, 20:52 Zbyszku rok jest długi a i miejsce się znajdzie Tadeusz - 2016-05-12, 21:26 Gdy wydawało się, że Zalipie już poznaliśmy na wskroś i nic zaskoczyć nas już nie może, spostrzegłem deskę ze strzałką i napisem: SZOPKA.
Ruszyliśmy przez wieś kierowani owymi strzałkami aż znaleźliśmy się gdzieś na skraju, w polu, przy biednym gospodarstwie i poczuliśmy się niepewnie.
Zabłądziliśmy?
I wtedy wyszła do nas postać tyle skromna co urocza i, jak się okazało, gościnna.
Zostaliśmy zaproszeni do pomieszczeń z szopką którą samodzielnie wykonał 12 letni synek gospodyni.
To była rzeczywiście szopka, ale też pomalowane wszystko co się dało.
Szopkę gospodyni prezentowała z dumą - wszak to synuś wycinał i malował, na dodatek sam z siebie, bez niczyjej pomocy. A i pomysł był jego.
Jednak szopka to nie wszystko.
Ta skromna rodzina postanowiła utworzyć małe muzeum sprzętów, których tam, na terenie Zalipia i okolicy używano onegdaj, a które już powoli zapominamy.
Popatrzcie na ten zbiór.
Elementarz Falskiego prawie nas wzruszył.
Nie chciało się opuszczać Zalipia z jego ukwieconymi chatami i ludźmi jakby z innej epoki.
Żegnając się z gospodarzami zaproponowaliśmy by wprowadzili opłaty za zwiedzanie mini muzeum, wszak jego wzbogacanie o nowe eksponaty może przecież kosztować.
I wtedy usłyszeliśmy coś, co nas zamurowało, a przecież rzadko zdarza się bym zapomniał języka w gębie.
- My pomyśleliśmy o tym i jak państwo sądzą, czy 2 złote to nie będzie za dużo? - powiedziała gospodyni.
Odjeżdżaliśmy pełni wrażeń. Długo pamiętać będziemy tę ukwieconą wieś i jej niezwykłych ludzi, tak interesujących, a tak skromnych.
Odwiedzcie Zalipie koniecznie.
Chata Felicji Curyłowej leży tu:
N 50. 235038 E 20. 849215Pierrot - 2016-05-12, 21:41 Tak nas Tadeuszu Drogi zachęciłeś swoją kolorową opowieścią do włóczęgi, że juto ruszamy na Mazury. Szczęśliwej podróży dla Ciebie i Halinki. Wojciechu - 2016-05-13, 18:11 Tadeusz - Zalipie zachwyca. Tadeusz - 2016-05-13, 21:14 Z Zalipia do Tarnowa jest ok. 35 km.
Bogata historia miasta, jego szczęśliwe położenie i majętni właściciele to przyczynek do jego atrakcyjnego dla turysty charakteru.
Nabraliśmy ochoty na pospacerowanie po Tarnowie, poobcowanie z najciekawszymi zabytkami, a nade wszystko na wspinaczkę na wzgórze zamkowe, czyli Wzgórze św. Marcina.
Do 1330 roku Tarnów był wsią. Prawo lokacyjne nadał mu Władysław Łokietek a pierwszym właścicielem był Specymir Leliwita, który na w/w wzgórzu wybudował zamek. Tarnowscy-Leliwici byli właścicielami Tarnowa do roku 1567 a później kolejno władali miastem do 1787 r. : Ostrogscy, Zaslawscy, Zamoyscy, Koniecpolscy, Lubomirscy oraz Sanguszkowie.
W tym czasie przeminęło kilka stylów w architekturze, stąd spacerując po mieście możemy zachwycić oczy niemal każdym z nich, z przewagą jednak renesansu.
Bazylika katedralna jest budowlą gotycką, przebudowywaną później. W jej wnętrzu znajdziemy wiele pamiątek po bogatych sponsorach. Nie powinno zatem dziwić bogactwo detali.
Spacer po Rynku i uliczkach doń przylegających jest przy pięknej pogodzie czystą frajdą.
oto jeden z najstarszych domów, fundacji Jana Mikołajowskiego.
`````````````````````
Kamieniczki z okresu oświecenia wyraźnie przeważają. Nawet ratusz, pierwotnie gotycki, po przebudowie nabrał takiego charakteru.
Zabytkiem żydowskim na Placu Rybnym są resztki synagogi z XVII w. w postaci tzw. bimy czyli kopuły na czterech kolumnach z pozostałościami dekoracji stiukowej, na miejscu starej synagogi rozebranej w 1940 r. W 1987 r. stojąca na skwerze wśród drzew bima została nakryta drewnianym daszkiem.
A tak wyglądała synagoga przed zburzeniem.
Oto tablica jaką umieścili polscy współmieszkańcy na jednym z domów Placu Rybiego.
Poniżej umieszczono kopie nienieckich obwieszczeń.
W latach 1848-49 Tarnowianie przezyli emocjonalnie walki wegierskich powstanców na czele z bohaterem Wiosny Ludów a zarazem Polski i Wegier, urodzonym w Tarnowie - Józefem Bemem (1794-1850). Prochy Bema sprowadzono do Tarnowa z wielkimi honorami.
Oto jego grobowiec umieszczony wysoko pośrodku stawu w parku.
Dotarcie na szczyt wzgórza św. Marcina to dla nas wyczyn. Nie mogliśmy jednak odmówić sobie przyjemności obejrzenia ruin zamku i szerokiego pejzażu rozciągającego się po horyzont z miastem na pierwszym planie.
Gwoli ścisłości to wspinaczka ułatwiona została podjazdem kamperem na parking na zboczu.
Okazał się on znakomitym miejscem na nocleg. Polecam zatem to miejsce i podaję namiary:
N 49.989709 E 21.000719
Tarnów obfituje w zabytki i ciekawostki dla miłośników historii. Tą krótką relacją pragnę tylko zachęcić do jego odwiedzenia, stąd wiele z tych naprawdę wartych obejrzenia obiektów pominąłem.
Podobno Tarnów nocą jest szczególnie malowniczy. Ed - 2016-05-13, 21:39 byłbym urwisem gdybym tego nie potwierdził tosą strony mojej mamusi Tadziu daje obraz prawdzieWygnaniec - 2016-05-13, 22:10 Tadeusz wspaniale malujesz obrazami i tą najlepszą z najlepszych polszczyzną nasz kraj i te wszystkie perełki które potrafisz wyszukać i z takim pietyzmem opisać. Chylę czoła i pozdrawiam Was oboje
Poszperaj musiałeś się na kamieniu urodzićSZEJK - 2016-05-13, 22:57 Tadeusz- jak jesteś w Tarnowie to rzut beretem do Dębicy, zapraszam na poranną kawę. A potem do Pustkowa (10 km. od Dębicy)gdzie jest zrekonstruowany obóz koncentracyjny a 15 km dalej słynna wieś Blizna gdzie mieściły się wyrzutnie rakietowe V2 z odtworzonym modelem w skali 1:1.
Trochę zmiana klimatu ale tesch ciekawie. Darek Szczecin - 2016-05-14, 00:02 Piękne
Choć tu świeży jestem i niektóre sprawy lub reakcję widzę z innej perspektywy. Zauważyłem pewną zależność. Im post jest bardziej wyczerpujący temat albo po prostu zachwycający tym mniej komentarzy bo co tu komentować Świstak - 2016-05-15, 21:18 Tadeusz - 2016-05-17, 20:27 Tę relację piszę w podróży po Jesenikach, cudnej krainie w Czechach. Aby skorzystać z internetu, muszę przekraczać granicę. Po napisaniu fragmentu relacji znów wracamy do Czech.
Kontynuuję opowieść o podróży na południe.
Z Tarnowa przenosimy się do Dębna. To zaledwie 22 km na południowy - zachód.
Tutejszy zamek jest unikalną zabytkową budowlą w skali kraju. Zachowany w prawie niezmienionym kształcie obiekt późnośredniowiecznej architektury świeckiej o cechach gotyku i renesansu. Zamek został zbudowany w latach 1470 - 80 przez muratora Marcina Proszko i jego ucznia Jana z Krakowa na zlecenie kasztelana krakowskiego Jakuba Odrowąża. Usytuowany jest na niewielkim wzniesieniu, otoczony fosą i nieckami dawnych stawów. Wokół roztacza się rozległy park i łąki. Przed wejściem do zamku, na parkingu można spokojnie i bezpiecznie nocować.
Zachowało się wiele gotyku mimo późniejszych przebudowań i wprawdzie z zewnątrz przybyło elementów typowych dla renesansu, to ogólny zarys gotycki również pozostał.
Jego gotycko-renesansowy charakter czyni go lżejszym w formie i nadaje jeszcze więcej piękna. Bo jest to naprawdę piękny zameczek i zachowany w całości, oszczędzony przez los i historię. Niewiele jest w Polsce zamków rycerskich z okresu średniowiecza. Mam nadzieję poopowiadać o nich przy innej okazji, jak choćby o Oporowie koło Kutna, który również zachował się bez żadnych zniszczeń, a jest zamkiem czysto gotyckim, bez późniejszych przeróbek.
Dębno jest jak Oporów, prawdziwą perełką.
Dowodem na to, że wcześniej istniał tu skromny zamek i częściowo na jego fundamentach budowano nowy, są piwnice z typowymi romańskimi elementami, bardzo surowe i proste.
W piwnicach zamkowych było w zwyczaju przetrzymywać więźniów którzy zasłużyli na karę,
a jeszcze częściej takich, którzy byli po prostu niewygodni.
Piwnice były również arsenałem.
Przechowywano w nich jeszcze cenniejsze zapasy.
A teraz nawet fragmenty detali z czasów przebudowy zamku.
Wnętrza są bajecznie piękne, ale zanim tam wejdziemy popatrzmy na dziedziniec. Zwraca uwagę herb Odrowąż.
Na dziedzińcu znajdują się ceramiczne postacie z epoki. Ta z prawej nie jest z ceramiki.
Wnętrza są bajecznie wyposażone. Zacznijmy od pomieszczeń gospodarczych takich jak kuchnia czy spiżarnie.
O pięknie wnętrz można pisać i pisać. O wyposażeniu zapewne jeszcze więcej. Zwracam uwagę na piękno detali mebli, szczególnie z kolekcji mebli czarnych.
`
Spotkaliśmy również Białą Damę, a jakże.
Zwracają uwagę akcenty patriotyczne.
Przed zamkiem spotkalismy bardzo sympatycznych ludzi. Włóczęgów jak i my, z tym, że oni podróżują starym, wysłużonym wozem terenowym. Przypadliśmy sobie do gustu po opowieściach o naszym zwariowanym życiu - ich i naszym.
Oczywiście zapisali się na nasze forum.
Moi mili, jeśli Wasze drogi zawiodą Was gdzieś do Małopolski blisko Tarnowa, nie omińcie Dębna. To naprawdę perełka polskiej architektury świeckiej z okresu gotyku i renesansu.
Niewiele takich mamy w kraju.
Oto koordynaty:
N 49.964030
E 20.716148
Teraz pojedziemy jeszcze troszkę na zachód a potem już na południe, ale to w następnym odcinku. Agostini - 2016-05-17, 21:19
Tadeusz napisał/a:
...nie omińcie Dębna.
Dębna... i Zalipia... i innych.
Jak Ty to wynajdujesz, Tadeuszu.
Chyba trzeba zacząć wolniej jeździć...
... i paliwa trochę zostanie ...i dostrzeżemy co sami mamy.
Piękne, prosimy o następne. Pawcio - 2016-05-18, 08:58
Tadeusz napisał/a:
Teraz pojedziemy jeszcze troszkę na zachód a potem już na południe, ale to w następnym odcinku.
Czekamy
Agostini napisał/a:
Chyba trzeba zacząć wolniej jeździć...
... i paliwa trochę zostanie ...i dostrzeżemy co sami mamy.
A wielu z nas- kamperowców zastanawia się czy w tym roku ruszać gdzieś dalej w europę.. czy raczej zostać w kraju. W tym temacie odpowiedź jest jasna i klarowna Kotek - 2016-05-18, 09:57 Polecieć na księżyc. Pawcio - 2016-05-19, 21:12
Kotek napisał/a:
Polecieć na księżyc.
Yyyyyyyy.. no tak. W sumie to też jakaś koncepcja.Tadeusz - 2016-05-20, 12:44 Z Dębna przez Brzesko do Nowego Wiśnicza jest 25 km.
Chyba każdy Polak powinien poznać to zamczysko górujące nad okolicą. Niegdyś ważne to miejsce i znane zbójnikom jako miejsce kaźni.
Jego historia jest bogata i dramatyczna.
Po Gryfitach, którzy panowali tu w wieku XIII, nastali w wieku XIV nowi panowie - Kmitowie.
Wybudowali w Wiśniczu ufortyfikowaną warownię a ostatnie z rodu Piotr III uczynił Wiśnicz ważnym ośrodkiem życia politycznego i kulturalnego.
Niestety, zmarł bezpotomnie a dobra wiśnickie kupił Sebastian Lubomirski, starosta spiski i żupnik bocheński i wielicki. Dochody z żup pozwoliły na szybki wzrost potęgi Lubomirskich.
Zamek wiśnicki stał się główną ich siedzibą.
Syn Sebastiana, Stanisław, zaangażował włoskich mistrzów, którzy przebudowali zamek w stylu zachowanym do dziś - palazzo in fortezza.
Zamek wzbogacony o teatr, zwierzyniec i park stał się świetną rezydencją.
Jako wotum za zwycięstwo pod Chocimiem w 1621 roku, Stanisław wybudował klasztor karmelitów bosych i kościół, które również były ufortyfikowane i stanowiły potężny zespół obronny wraz z zamkiem.
Niestety, nie zostały one wykorzystane w czasie potopu szwedzkiego i jak wiele innych twierdz poddane zostały w roku 1655 bez walki. Szwedzi ograbili i zdewastowali zamek.
Straty były ogromne, bo w zamku zgromadzone były dzieła sztuki najwyższej klasy, łącznie z obrazami DUrrera, Rafaela i Tycjana.
Od tego czasu zamek już nigdy nie odzyskał świetności i znaczenia. Nastep`ni właściciele nie radzili sobie z utrzymaniem potężnego zamku i po dwukrotnych przebudowach i kilku pożarach marniał.
Po ostatnim pożarze w 1831 roku opuszczony popadał już w ruinę.
W 1901 roku Lubomirscy powołali Zjednoczenie Rodowe Lubomirskich i odkupili zamek od ówczesnego właściciela.
Przystąpili do remontu przerwanego wojną 1939 roku.
Po wojnie, od 1949 roku zamek jest poddany konserwacji i powoli wraca do formy zarządzany przez Muzeum Ziemi Wiśnickiej.
Nocowaliśmy tam na parkingu pod zamkowym murem:
N 49.916960 E 20.470839
Spokojny to był nocleg, a rano zgłosiliśmy się do miłej pani przewodniczki, która przez ponad godzinę oprowadzała nas i jeszcze jedno małżeństwo, po wnętrzach zamkowych.
Tak urządziliśmy się na nocleg.
Tak zamek prezentuje się z oddali, z szosy.
Niestety, nie zdążyliśmy na imprezę połączoną z rekonstrukcją bitwy pod Chocimiem. Zdołałem jedynie zanotować obiektywem zwijających się uczetników.
Oto most prowadzący na dziedziniec i brama.
Zanim popatrzymy na zamek w obecnym stanie, spójrzmy na makiety obrazujące jego rozwój.
Z zewnątrz bryła zamku robi wrażenie wielkością.
Detal renesansowy.
Bombardy i armaty.
Brama od strony dziedzińca.
Inne spojrzenie na fasadę.
I na kordegardę.
We wnętrzach jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia aby przywrócić zamkowi dawną świetność. Spacerując po salach widzimy jednak oczyma wyobraźni jak tu niegdyś być musiało.
Ciekawe rzeczy zobaczyliśmy w pomieszczeniach gospodarczych. Oto kocioł bimbrowniczy.
Troszkę zastawy stołowej.
I naczyń kuchennych.
Pięknie prezentuje się dziedziniec wewnętrzny.
I hall.
Nowy Wiśnicz to jeden z tych zamków, które powinny znaleźć się na kamperowej trasie jako, że są pajdą naszej historii, tradycji i kultury.
Namawiam Was , mili moi, na odwiedzenie Wiśnicza.
Teraz skierujemy się prosto na południe, ku naszym górom - Beskidom, Tatrom i Pieninom.
To jednak dopiero po zlocie, który zaraz zaczynamy w Mikulowicach. Nawet ten post pisałem w Głuchołazach, gdzie musieliśmy wjechać aby złapać internet z naszego routera.
Do zobaczenia w dalszej trasie. slawwoj - 2016-05-20, 12:53 za przedstawienie miesjc mało znanych ( przynajmniej dla mnie). Przesłanie jest proste - nadrobić zaległości Aulos - 2016-05-20, 14:50 Tadeuszu, niezmiernie miło mi się pochwalić, że Wiśnicz już znam, chociaż to dla mnie kawał drogi. Byłem tam kilka lat przed Twoją wizytą (w 2007 r.) i wnętrza były dopiero w fazie zagospodarowywania - dużo uboższe niż na Twoich fotkach. W wielu przypadkach zainteresowały nas te same ujęcia. Wojciechu - 2016-05-20, 17:06 Tadeusz - jesteś bardem grającyn na strunie kamperowej, przewodnikiem na szlaku i informatorem turystycznym w jednym. Gdy znajomi pytają co ciekawego jest w kamperowaniu, to między innymi mówię ....bo jest taki Tadeusz..... Mirek48 - 2016-05-20, 18:54 Dobrze, że jest TAKI TADEUSZ OldPiernik - 2016-05-20, 21:04 Tadeuszu - bardzo dziękuję Ci za pokazanie "moich", trochu zapomnianych miejsc. Jeździmy nie wiadomo gdzie, szukamy nie wiadomo czego, a tuż pod nosem mamy takie skarby.
Pamiętam, jak do zamku w Dębnie właziliśmy z kuzynem przez dziurę w murze - było to wiele lat temu, kiedy zamek był w takim sobie stanie i właściwie nikogo tam nie wpuszczali, gdyż trwał remont. Ale się wtedy bałem, żeby nas strażnik nie pogonił .
I od tego czasu nie byłem na zamku.
Do Nowego Wiśnicza już kilka razy się wybierałem i ... tyle. Przez prawie 10 lat przejeżdżałem obok niego kilka razy w kwartale i za każdym razem mówiłem sobie po cichu, następnym razem tam pojadę.
Ile razy wszyscy mówimy sobie - następnym razem. Trzeba się w końcu zmobilizować bo następnego razu może nie być.
Jeszcze raz dziękuję - pisz dalej, bo muszę naładować swoje akumulatory Tadeusz - 2016-05-23, 16:25 Aulos - to miłe, że podobnie widzimy i czujemy. Twoje fotki ładnie pokazują piękno tej zacnej budowli.
Prof-os, Mirek48 i OldPiernik - dziękuję, że tu zaglądacie i doceniacie wątki o naszej polskiej ziemi. To bardzo cieszy.
Dziś, już na spokojnie, nie w drodze ale z Pajęczna, kontynuuję opowieść o podróży jesiennej z jasno określonym celem.
Póki co, jedziemy wzdłuż Dunajca i z oddali widać wieżę średniowiecznego zamku. To resztki zamku czchowskiego wybudowanego w XIV wieku dla ochrony traktu.
Właściwie to początki były znacznie wcześniej.
Na przełomie XII i XIII wieku wzniesiona została na górze nad Dunajcem wieża mająca ochraniać przebiegający doliną trakt handlowy. Była zbudowana z kamienia na planie koła. W początkach XIV wieku dobudowano wokół niej zamek przeznaczony na siedzibę starostów czchowskich. Jest on wzmiankowany w dokumentach z lat 1356 i 1363. Dziś dobrze zachowana jest tylko wieża u podstawy okrągła, wyżej ośmioboczna, ma wysokość około 20 metrów a średnicę 12 metrów. Widoczne są wokół niej ślady fundamentów, z których wiadomo, że zamek składał się z dwóch pomieszczeń na parterze oraz zewnętrznej klatki schodowej prowadzącej na piętro.
W 1928 roku odrestaurowano wieżę uzupełniając ubytki murów, a fundamenty budynku mieszkalnego odkryto w 1960 roku podczas badań archeologicznych.
W 2000 roku odbudowano górną część wieży, powstanie również klatka schodowa umożliwiająca dostanie się na jej szczyt, który jest świetnym punktem widokowym.
Powyższa wiedza o tym obiekcie i malownicze jego położenie zdopingowały mnie do odwiedzenia wieży. Skręciliśmy z szosy prowadzącej z Brzeska do Nowego Sącza w stronę rynku czchowskiego, następnie zjechaliśmy ostro w dół wąską uliczką na parking pod zamkową górą.
Nie wiem jak to się stało, ale idąc pod górę przeoczyłem miejsce w którym należało skręcić do wieży i poszedłem dalej ścieżką. Oczywiście zorientowałem się, że coś nie gra, postanowiłem zatem pójść na przełaj, ostro pod górę.
Znalazłem się na samym szczycie gdzie odkryłem ciekawe obiekty.
Ząmku jednak ani widu. Wyobrażacie sobie, jak głupio się czułem? Znaleźć takie małe obiekty a zgubić wielką wieżę zamkową?
Wypatrzyłem ją jednak przez korony drzew niżej ode mnie. Znacznie niżej!
Tak prezentuje się z zewnątrz.
A tak jej zabezpieczone fundamenty i widok z nich na okolicę.`
Fajne miejsce do popatrzenia na świat z góry w cieniu potężnej baszty.
Dalsza droga wzdłuż Dunajca obfituje w piękne widoki nad jeziorami Czchowskim i Rożnowskim, ale po drodze znajdujemy coś więcej. We wsi Wytrzyszczka, nad samym brzegiem zalewu góruje nad okolicą widoczny z daleka i malowniczo się prezentujący zamek Tropsztyn.
Zamek został wzniesiony w XIII wieku jako warownia broniąca biegnącego tędy szlaku handlowego na Węgry. Pierwszym władcą budowli był Dobrosław Ośmiróg zwany Gierałtem. Zamek często zmieniał swoich właścicieli. W 1574 roku zasiedlili go nawet zbójnicy, którzy rabowali kupców i przepływające Dunajcem tratwy. Właściciele sąsiadującego Rożnowa napadli na twierdzę zabijając rozbójników i jednocześnie zrujnowali zamek, który zaczął chylić się ku ostatecznemu upadkowi.
Teraz zaczyna się opowieść tyleż niewiarygodna co dodająca smaczku w poznawaniu historii tego malowniczego obiektu.
Otóż w XVIII wieku potomek fundatorów zamku w Niedzicy – Sebastian Berzewiczy, wyjechał do Peru. Poślubił Inkaską Indiankę, z którą miał córkę – Uminę. Niestety był to czas najazdu Hiszpanów na Inków. Z królewskiego rodu Inków przy życiu pozostał bratanek naszego rodaka – Andreas Tupac Amaru II. Ożenił się on z jego córką Uminą, po czym cała rodzina uciekła do Europy zabierając ze sobą część królewskiego skarbu Inków.
Los ich jednak nie oszczędził i przy życiu został tylko Sebastian i jego wnuk – Unkas, który przyjął polskie imię i nazwisko jako Antoni Benesz. Jego dziadek Sebastian ukrył gdzieś legendarny skarb Inków. Podobno ciąży na nim klątwa, która dotknie każdego, kto będzie chciał go odnaleźć.
Potomek Sebastiana, Andrzej Benesz, odkrywszy w Niedzicy wskazówki rozpoczął poszukiwania przerwane tragiczną śmiercią. Przedtem jednak zdołał przejąć ruiny na własność. Jego potomkom udało się załatwić pozwolenie na zrekonstruowanie zamku i tak powstał obiekt atrakcyjny turystycznie i znów nadający okolicy ciekawego wyglądu. Tym bardziej, że widoczny jest z oddali i robi wrażenie.
Znajduje się on blisko promu, którego plac postojowy i infrastruktura stanowią świetne miejsce do noclegu dla kamperów.
Oprócz widocznych na zdjęciu stolików i ław, są jeszcze urządzenia do ćwiczeń i scieżki spacerowe.
A widok na Tropsztyn jest urokliwy.
Szkoda tylko, że odwiedzać go można tylko w wakacje, co łaskawie wypisano na bramie.
Namiary na plac przy promie: N 49.802923 E 20.651482
Na szczęście rozczarowanie niemożnością zwiedzenia zamku, szybko można zrekompensować sobie w lesie po drugiej stronie szosy.
Prom przyda się do odwiedzenia po drugiej stronie jeziora romańskiego kościółka o ciekawej historii. Można z promu nie korzystać i dojechać dookoła jeziora, przez most. Oto co nas tam przywita.
Kościół w Tropiu zbudowany jest na oblewanej przez wody Jeziora Czchowskiego wyniosłej, kilkunastometrowej skale . Jego architektura i wyposażenie wnętrza, choć z wyglądu skromne, są tak bogate, że mogą być doskonałą lekcją poglądową historii sztuki.
Wyniki badań archeologicznych zdają się potwierdzać powstanie kościoła w XI w., a nawet wysuwają dalsze domysły.
W wykopie w kaplicy Miłosierdzia Bożego przy romańskim murze z XI/XII w., pod progiem dawnego wejścia z zewnątrz do kościoła,odkryto narożnik fundamentu wcześniejszego obiektu, zapewne wczesno lub przedromańskiego kościoła, którego nawa sięgała tylko linii osi owego wejścia i drzwi obecnej zakrystii; tej linii fundamentu odpowiada także wschodnia ściana siedemnastowiecznej grobowej krypty w nawie kościoła. Okazuje się, że pierwotny kościół w Tropiu był znacznie mniejszy.
Jedno jest pewne - to jeden z najstarszych kościołów w tej części Polski.
Z dziedzińczyka kościoła widać zamek Tropsztyn. Razem stanowią dla turystów miejsce warte zachodu.
Namiary na Tropie: N 49.796254 E 20. 658375
Bardziej na południe, nad Jeziorem Rożnowskim, w Gródku nad Dunajcem, znaleźliśmy świetny kemping. Nocleg kosztował nas 20 zł. Byliśmy sami a cisza i piękne widoki zrobiły na nas niezapomniane wrażenie.
Namiary kempingu: N 49.748638 E 20.732925
Jesienią to miejsce jest ciche i tylko wędkarzy można spotkać. Nam było miło odpocząć przed dalszą podróżą.brams - 2016-05-23, 21:43 Tadziu. Wiem, dlaczego tak misie dobrze z Tobą rozmawia.
We krwi mamy zaszczepiony wirus miłości do naszej ojczyzny.Tadeusz - 2016-05-23, 22:00
brams napisał/a:
We krwi mamy zaszczepiony wirus miłości do naszej ojczyzny.
Stasiu, zawdzięczamy to naszym Dziadkom i Rodzicom. Ten wirus to nasz skarb.
Dzięki niemu patrzymy na naszą Ojczyznę szerokimi oczami i widzimy to, co czyni ją piękną, ważną i tak bardzo naszą jak pajda świeżego chleba popitego mlekiem prosto od krasuli.
Kamper umożliwił nam dokonywanie nowych odkryć tu, w naszym DOMU. Tadeusz - 2016-05-26, 22:41 W samym środku Kotliny Sądeckiej otoczonej wzniesieniami Beskidu Sądeckiego, Wyspowego, Niskiego oraz Pogórzy karpackich leży Nowy Sącz. Historia miasta sięga końca XIII wieku, kiedy to na jego lokację zezwolił ówczesny król Polski Wacław II Czeski. W swoich długich i bogatych dziejach miasto gościło koronowane głowy, było mieszkaniem Jana Długosza, jako pierwsze w całej Rzeczpospolitej, na ponad dwa tygodnie przed Jasną Górą wyzwoliło się spod panowania szwedzkiego a także było siedzibą starosty Stanisława Małachowskiego, późniejszego marszałka Sejmu Czteroletniego. Dziś Nowy Sącz to urokliwe, pełne zabytków miasto. Malowniczości dodaje mu fakt, że góry widać tu niemal z każdego miejsca. Przy dobrej pogodzie zobaczyć można stąd same Tatry. Wygląda to wtedy tak, jakby znajdowały się one tuż za pierwszymi wzniesieniami. Aż trudno uwierzyć, że dzieli je od Nowego Sącza prawie 100 kilometrowa odległość.
Dla nas to miasto było w tej podróży przystankiem dla obejrzenia najciekawszych miejsc, do zanotowania w pamięci tego co warte będzie poświęcenia większej ilości czasu przy następnym pobycie.
Na dwie atrakcje zdecydowanie brakowało czasu i dla nich jeszcze tam wrócimy. To Miasteczko Galicyjskie i skansen - Sądecki Park Etnograficzny.
Obejrzeliśmy pozostałości zamku starościńskiego z Basztą Kowalską. Znajduje się on w widłach Dunajca i Kamienicy.
Okrutny los spotkał tę XIV-wieczną budowlę. Przetrwawszy wszystkie zawirowania dziejowe wysadzony został pod koniec II wojny światowej. Chichot losu.
Sądecczanie spotykają się na Rynku pod wielkim kasztanowcem. My tam również spoczęliśmy na ławeczce dla oddechu. Rynek jest ogromny, otoczony niską zabudową z przełomu wieków XIX i XX jako, że stara zabudowa spłonęła w ogromnej pożodze w roku 1895. Spłonął wówczas i stary ratusz. Obecny, eklektyczny wybudowano w początkach XX w. Robi on jednak wrażenie bogactwem detali zgodnie z ówczesną tendencją i rodzącą się secesją
.
Ów kasztanowiec, wspomagany inną jeszcze zielenią wzbogaca Rynek.
Obok Rynku stoi XV-wieczny kościół pod wezwaniem św. Małgorzaty z dwiema ceglanymi wieżami. To najważniejsza świątynia w Nowym Sączu. On również uległ pożarom i w efekcie przebudowywany był kilkukrotnie, stąd m.in. barokowe kopuły wież.
Z Rynku odchodzi główny deptak miasta, ulica Jagiellońska z zabudową sprzed stu lat, z pięknymi kamienicami secesyjnymi.
Kilka kroków od Rynku, na ul. Lwowskiej prowadzącej do mostu na rzece Kamienicy, stoi XV - wieczny Dom Gotycki a w nim Muzeum Okręgowe. Ten świecki budynek należał kiedyś do Kolegiaty.
Z Nowego do Starego Sącza jest bardzo blisko. To ponad 700 - letnie miasto ma bardzo bogatą historię i kilka zabytków istotnych dla naszej kultury. Na wysokiej, stromej skarpie usytuowany jest zespół klasztorny ss Klarysek, budowla XVII wieczna.
Zespół klasztorny pw. Świętej Trójcy i Św. Klary to budowle z XIII wieku.
Warto zwiedzić koścł parafialny św. Elżbiety i klasztor oo. Franciszkanów, z którego co prawda niewiele zostało, ale to co zostało jest warte obejrzenia.
Oba miasta potraktowaliśmy jako przystanki do pospacerowania, obejrzenia z grubsza, aby innym razem poświęcić im odpowiednią ilość czasu.
Na zdjęciach widać jednak urodę Starego Sącza.
Zmierzamy bardziej na południe. Dunajec poprowadzi nas do naszego głównego celu tej podróży, ale o tym w następnym odcinku. Tadeusz - 2016-05-29, 00:52 Temat postu: Dębno i Łopuszna.Droga wzdłuż Dunajca prowadzi nas ku ukochanym górom które mają wpływ ogromny i wydawać by się mogło, niewytłumaczalny, na moje życie. Wszelkie bowiem zawirowania i ciężkie dla mnie chwile rozładowywać mogłem tylko wysiłkiem w zmaganiu z siłami przyrody.
Nie, nie chodziło o walkę a o zmagania. Z przyrodą walczyć nie należy, ale można zmagać się z przeszkodami, które stawia nam na drodze, czyniąc nas silniejszymi i wrażliwszymi.
Miałem dwie miłości oprócz tej jedynej, z którą od ponad 50 lat wiodę żywot szarego człowieczka. Były to woda i wiatr, czyli żeglowanie, oraz góry właśnie, z ich majestatem, oszałamiającym pięknem i grozą.
To właśnie one bywały natchnieniem dla umysłów nieprzeciętnych, wrażliwych, dla kompozytorów, poetów, malarzy i twórców wszelkich dziedzin sztuki.
Nasza podróż to powrót wspomnieniami do naszych najpiękniejszych lat młodości, bo jak inaczej wyrazić radość z przeżytych wspólnie 50 lat życia? To podróż sentymentalna.
Jazda z biegiem Dunajca jest jak dawkowane z wolna porcje małego, intymnego szczęścia.
Radość dla naszych oczu i uszu jako, że szum wód Dunajca jest najlepszym tłem muzycznym dla obrazów, jakie otwierają się przed nami.
Wędkarze muchowi potwierdzają swą obecnością, że to rzeka żywa i płodna.
Zmierzamy do Dębna. To podhalańska wioska o nazwie identycznej jak Dębno, które wcześniej odwiedziliśmy, z jego pieknym rycerskim zameczkiem.
To Dębno słynie z drewnianego kościółka urody szczególnej, historii ciekawej i znaczenia dla naszej kultury ogromnego. To przykład drewnianego gotyku.
Wybudowany w 1490 roku, ozdobiony wewnątrz unikalnymi malowidłami w układzie pasmowym, głównie o motywach roślinnych i geometrycznych, z pięknym gotyckim tryptykiem w ołtarzu głównym, z tabernakulum z XV wieku, cymbałkami również z wieku XV, które do dziś biorą czynny udział w nabożeństwach zastępując dzwoneczki.
Kościółek wpisany jest na listę światowego dziedzictwa kulturowego i naturalnego UNESCO.
Detale zdobiące to drewniane dzieło architektury są oczywiście również z drewna, to snycerskie cudeńka wyrzezane przez miejscowych, podhalańskich artystów.
Opiekunka kościoła, towarzysząca zwiedzającym, prosi by nie fotografować wnętrza. Stosujemy się do jej prośby ale uzyskujemy zgodę na jedno zdjęcie. Wybieramy zatem główny ołtarz z jego pięknym, gotyckim tryptykiem.
Harmonia bryły kościółka i jego otoczenie tworzą idealny motyw dla malarza.
Z Dębna do Łopusznej jest bardzo blisko a dla nas ta wioska jest miejscem szczególnym z dwóch powodów.
Pierwszy z nich to dwór rodziny Tetmajerów. Kazimierz Przerwa Tetmajer, poeta młodopolski, założyciel Komitetu Obrony Spisza, Orawy i Podhala, na starość oślepły zmarł w 1940 roku w Warszawie. Jego twórczość wywarła wpływ na mnie, gdym jako młody górski zapaleniec szwendał się po Tatrach. Nie byłem wyjątkiem bo przecież Stanisław Wyspiański w dramacie "Wesele" właśnie Tetmajera miał za pierwowzór Poety.
Dworek jest oczywiście kryty gontem, jak i reszta zabudowań gospodarczych.
Nad samym brzegiem Dunajca stoi następne cudeńko gotyckiej architektury drewnianej.
Kościółek wzniesiony w drugiej połowie XV wieku należy do starszego typu drewnianych świątyń gotyckich - ma prezbiterium zamknięte ścianą prostą a na zewnątrz znajduje się na niej kapliczka.
Wewnątrz świątyni podziwiamy oryginalną polichromię, cenny tryptyk ze sceną koronacji Marii i dwa barokowe ołtarze.
Ta nieporadna, typowa dla gotyku rzeźba porusza prostotą w wyrażeniu dramaturgii ukrzyżowania.
Na koniec kierujemy nasze kroki ku głównemu celowi tej podhalańskiej, sentymentalnej podróży. O tym w następnym poście. Tadeusz - 2016-05-29, 00:54 Drugi powód naszej obecności w Łopusznej jest dla nas szczególnie ważny.
Kiedy zamyka się siódma dekada życia, człek zaczyna układać sobie w łepetynie wszystkie etapy życia i zastanawia się nad siłą sprawczą formowania własnej osobowości.
Jasne, że wielce skomplikowany to proces i wpływ wielu czynników ale szukamy przecież tych najważniejszych, bez których być może, nie bylibyśmy dokładnie tacy jacy jesteśmy.
Zanim dotrzemy do sedna przypomnijcie sobie tych kilka zdań wypowiedzianych przez człowieka dla którego tu przybyliśmy:
"Miłość sama w sobie jest "nie do pojęcia", ale dzięki miłości możemy "pojąć wszystko".
'Wiele w życiu musimy. Ale nie musimy czynić zła. A jeśli jakaś siła, jakiś strach, zmusza nas do czynienia zła, to nie zmusi nas do tego, byśmy tego zła chcieli. Tym bardziej nie zmusi nas do tego, abyśmy trwali w tym chceniu. W każdej chwili możemy wznieść się ponad siebie i zacząć wszystko od nowa.'
"Pobożność jest niezwykle ważna, ale rozumu nie zastąpi."
"Religia jest dla mądrych. A jak ktoś jest głupi i jak chce być głupi, nie powinien do tego używać religii, nie powinien religią swojej głupoty zasłaniać."
"Za ateizmem przemawia wiele argumentów. Więcej niż za religią. W gruncie rzeczy to logiczne, żeby być ateistą. Tak jak logiczne i rozumne jest to, żeby się nie zakochać... A przecież ludzie nie są w tym wypadku logiczni. Na szczęście."
"Czasami się śmieję, że najpierw jestem człowiekiem, potem filozofem, potem długo, długo nic, a dopiero potem księdzem."
"Mądrość nie polega na sprycie, ale na umiejętności obstawania przy prawdach oczywistych. Ten przetrwa, kto wybrał świadczenie prawdom oczywistym. Kto wybrał chwilową iluzję, by na niej zarobić, ten przeminie wraz z iluzją."
"Góralska teoria poznania mówi, że są trzy prawdy: Świenta prowda, Tyż prowda i Gówno prowda."
Tak, to słowa filozofa, księdza, profesora Józefa Tischnera.
Nasza droga prowadziła przez Stary Sącz, gdzie się urodził, do Łopusznej, gdzie żył i gdzie zaprowadziła go jego droga ostatnia.
Nie będę opisywał skomplikowanej drogi życia Józefa Tischnera, studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego a potem wykładowcy wielu uczelni, działacza społecznego, pisarza, gawędziarza słynącego z pogadanek dla dzieci, młodzieży i ludu prostego.
Na mnie wywarł ogromny wpływ swoją filozofią, przekazywaną prostym językiem i przekonywująco.
Odejście księdza Tischnera przyjęliśmy ze smutkiem takim, jaki żegna się kogoś bardzo bliskiego.
Był nam bliski.
Od dawna, ilekroć powracaliśmy do jego gawęd i lektury prac, nachodziła nas myśl o podróży do Łopusznej, na mały wiejski cmentarzyk, by zapalić świeczkę na kamiennej płycie grubo ciosanej jak Tatry, które miłował. Jak to Góral.
Jeśli zechcecie odwiedzić Łopuszną to podaję namiary na placyk przy bramie cmentarzyka:
N 49. 471824 E 20.129417
Agostini - 2016-05-29, 11:47 Tadziu, to co tu pokazujesz i opisujesz jest nie tylko bardzo poznawcze, ale osobiste, głębokie i emocjonalne. Piękne. Słów mi brak...
Podróżujcie, w takim razie, Kochanieńcy, podróżujcie... I szybko nie kończcie tej podróży.
Piwko dla Ciebie, kwiatki dla Halszki. brams - 2016-05-29, 16:22 Mądre słowa, Andrzeju. Zgadzam się w całej rozciągliwości. slawwoj - 2016-05-29, 18:32 Tak to wyjątkowa relacja i wyjątkowa podróż w tej dziwnej rzeczywistości, która nas otacza.
Dobrze że są tacy wyjątkowi ludzie jak Tadeusz, którzy tak wyjątkowo postrzegają świat.Tadeusz - 2016-05-30, 20:41 Kościół w Dębnie zwiedzamy dochodząc pieszo od drogi głównej nr 969 z parkingu.
Koordynaty parkingu:
N 49. 468630 E 20. 213287
Tadeusz - 2016-06-01, 15:47 Temat postu: Tatry i PieninyOpuszczając Łopuszną nie myśleliśmy wcale dokąd teraz mamy się udać aby kontynuować naszą włóczęgę sentymentalną. Przed laty, gdy codzienność skrzecząca dopiekła mi nazbyt, miałem takie miejsce na Podhalu, gdzie godzinami, wsłuchany w szum wód Białki mogłem rozmyślać lub gapić się po prostu na skały, wodę i tysiące otoczaków przyniesionych z dolin zawieszonych wysoko, wśród turni, do tego przełomu w skałach, gdzie Białka wydrążyła sobie drogę za nic mając przeszkody i zawady.
Jakże piękne to miejsce. I dzikie.
To tu kręcono niektóre sceny filmu "Janosik". Odludzie to przyciąga szaleństwami rzeki Białki. Wiosenne roztopy czynią z niej rozszalałą bestię. Niesie z hukiem wysoką wodę pod powierzchnią której słychać głuchy łomot toczących się głązów.
Niech Bóg broni wejść wówczas do wody. Każdy komu życie miłe a wyobraźnia nie zawodzi, trzyma się wówczas z dala od szalejącego nurtu.
Teraz, jesienią, przy niskiej wodzie przełom Białki jest cichy i spokojny. Ale tak samo piękny.
Nie przeszkadza nam chłód i mgła. W tej scenerii kołatają się po głowie strofy Kazimierza Przerwy Tetmajera. Szczególnie ta, pasująca do nastroju w jakim zastaliśmy Białkę:
Ciche, mistyczne Tatry, owe wieczne głusze
zimowych, śnieżnych pustyń, owe zapadliska
niedostępne wśród złomów, gdzie jeden się wciska
mrok i gdzie wicher końcem swych skrzydeł uderza
z głuchym jękiem, jak końskie na polu kopyto,
uderzające w zbroję martwego rycerza:
ty, pustko, w siebie wołasz błędną ludzką duszę...
Dla Halszki moje nastroje nie są dziwaczne. Przez lata włóczęgi po tatrzańskich ścieżkach gdyśmy jeszcze bardziej kozice przypominali, a nie jak dziś, zmęczone życiem chabety, nauczyliśmy się widzieć tak samo, słyszeć to samo i czuć tak samo.
Tatry to nie tylko błyszczące w słońcu turnie. To również przyroda dzika, to ulegające halnym wiatrom smreki i gołoborza po nawałnicach.
Jeśli nawet mgły zakrywają góry kurtyną nie do przebrnięcia, to przecież nadal czuje się je zmysłami, a najbliższe otoczenie tym natarczywiej prezentuje swe piękno.
Jeśli jednak patrzymy na nie z oddali, nawet wówczas gdy mgły zacierają szczegóły, ten poszarpany grzebień przyciąga wzrok jak magnes.
W końcu przecież wyjdzie słońce, mgły opadną i będzie jak u Asnyka:
W dole - lasy skryte w cieniu
Toną jeszcze w mgle perłowej,
Co w porannym oświetleniu
Mknie się z wolna przez parowy.
Lecz już wietrzyk mgłę rozpędza
I ta rwie się w chmurek stada...
Jak pajęcza, wiotka przędza
Na krawędziach skał osiada.
A spod silnej tej zasłony
Świat przegląda coraz szerzej,
Z nocnych, cichych snów zbudzony,
Taki jasny, wonny, świeży.
Ruszyliśmy zatem drogą stokroć przebywaną przed laty. Przez Jurgów, na słowacką stronę, ku Szczyrbskiemu Jezioru, chłonąc pejzaż i ożywiając wspomnienia.
Świat jest malutki, dał nam dowód gdzieś tam przy bielskich jaskiniach, gdzie spotkaliśmy naszych campeteamowych Przyjaciół, Kasię, Jerzyka i ich kompanów.
Wracali z dalekiej podróży i przez Jurgów odjechali w stronę Warszawy. My zaś przez Łysą Polanę zjechaliśmy do Zakopanego. Ale nie mogliśmy ominąć kaplicy w Jaszczurówce.
Ten maleńki kościółek postawiony przez górali w 1907 roku według projektu Stanisława Witkiewicza przyciągał nas zawsze gdyśmy udawali się w wysokie Tatry.
Stanisław Witkiewicz, ojciec Witkacego, zmienił bardzo oblicze Podhala proponując budowle utrzymane w duchu podhalańskim ale znacznie od ubogich chat większe i zdobione na modłę świątków rzezanych przez górali.
Taka jest i kaplica w Jaszczurówce.
Gdyśmy zatrzymali się pod Krokwią aby nieco ochłonąć i posilić się nieco, spotkała nas następna miła niespodzianka. Stali mieszkańcy Zakopanego, nasi Przyjaciele z CT, zawitali z wizytą. Doprawdy, nie ma chyba miejsca na Ziemi, gdzie nas, kamperowych włóczykijów, nie ma.
Boguś wskazał nam doskonałą miejscówkę na nocleg nad Zalewem Czorsztyńskim. Nad samą wodą przy policji wodnej z widokiem na oba zamki - Niedzicę i Czorsztyn.
Podam namiary jako, że miejsce warte zapamiętania:
N 49.425295 E 20.310449
Rankiem nie odmówiliśmy sobie przyjemności popatrzenia na niedzicki zamek i powspominania jednej z najbardziej spektakularnych przygód jak spotkała mnie właśnie tu.
U podnóża zamku, tam gdzie teraz jest woda przebiegała szosa. Obecnej szosy nie było, przejeżdżało się pod zamkiem od strony wschodniej i dostać się do zamku można było stromym i długim podjazdem. Obok tej starej szosy, na łączce, na stromej skarpie nad Dunajcem rozbiłem namiot aby przenocować z moją małą, 7-letnią córeczką. Wracaliśmy z wycieczki motocyklowej po Tatrach słowackich.
Było romantycznie.
Nad nami wysoko piętrzył się zamek a na pólnoc od niego widać było most biegnący do wsi Czorsztyn. Dunajec płynął leniwie i ogarniała nas błoga cisza. Nie była to, bowiem ruchliwa szosa. Wręcz przeciwnie, rzadko zdarzał się na niej jakikolwiek pojazd bo prowadziła do maleńkiego przejścia granicznego w Spiskiej Wsi.
Niepokoił mnie jedynie brak rosy na trawie co mogło wróżyć zmianę pogody.
W nocy przyszedł deszcz. Nie, nie deszcz, ulewa jakie nie często widujemy. Padało całą noc, dzień, drugą noc, drugi dzień a ja z dzieckiem czekaliśmy na zmiłowanie opatrzności.
Skarpa miała ze cztery metry wysokości. Woda przybierała. Dunajec zaczynał szaleć, huczeć. Woda niosła płoty, gałęzie drzew, potem całe pnie. Dochodziła już do łączki.
Patrzyłem z rosnącym przerażeniem na żywioł, a zenit przerażenia nastąpił gdy woda przyniosła bocianie gniazdo!!!
Skończyły się żarty. Natychmiast muszę zwinąć namiot i uciekać bo zginiemy. Woda przybiera w tempie jakiego nie widziałem nigdy w życiu!
Córkę nakryłem pałatką i stała w potokach ulewy czekając aż zapakuję cały dobytek na bagażnik motocykla. Powiązałem manele, teraz tylko uruchomić silnik i uciekać.
Matko Boska! Zamoknięty silnik ani myśli działać!
- Stój, Kasiu, Czekaj. Ja podepchnę motor na górę i zjeżdzając na dół powinien zaskoczyć.
Nie zaskoczył! Po trzecim podejściu los ulitował się nad zmordowanym do granic ojcem i dzieckiem.
W strugach deszczu przejechaliśmy most, odnależliśmy sołtysa Czorsztyna. Zostaliśmy przyjęci z gościnnością właściwą naszym ziomkom. W stodole porozkładaliśmy wszystko co mokre, czyli wszystko co mieliśmy, z namiotem włącznie i nakarmieni przez gospodarzy świeżym chlebem i mlekiem zasnęliśmy wreszcie spokojni o jutro.
Opuszczając tę gościnną zagrodę nie przypuszczałem, że widok który za chwilę zobaczę tak mną wstrząśnie.
Łączka na której stał nasz namiot była co najmniej metr pod wodą!
Teraz, po 43 latach, wspominam tamte dni wciąż z dreszczem. Obecnie okolica w niczym nie przypomina tamtej sprzed lat. Zapora zmieniła wszystko, ale właśnie tamtej strasznej powodzi z roku 1973 zawdzięczamy jej istnienie. Teraz wody Dunajca najpierw zbierane są w Jeziorze Czorsztyńskim które stanowi rezerwuar dla wzbierających wód.
W tamtej powodzi woda zniosła kilka wsi z powierzchni ziemi.
I tak to zamykam moje wspomnienia klamrą lekko dramatyczną, ale podróż nasza jeszcze trwa. Zostało kilka kilometrów.
Zmierzamy na spotkanie z Przyjaciółmi z CT. Zlot Beskidników w Sromowcach Niżnych jest doskonałym zamknięciem dla tego wątku.
Pozostały nam po nim ciepłe wspomnienia i już czekamy na następny zlot, tym razem w Zakopanem, pod Krokwią.
Pisząc w tym wątku, uwierzyłem, że jest garstka włóczykijów, dla których nasz kraj jest najpiękniejszym miejscem na Ziemi.
Trzeba opisywać podróże po naszej ziemi. Warto również sięgać do wspomnień, nawet tych dalekich, nieco już wyblakłych.
StasioiJola - 2016-06-01, 21:25 Tak Tadziu- sami czasami nie wiemy co posiadamy!! I dlatego jest potrzeba takich relacji jak Twoja- pięknie opisująca stan obecny i to co widziałeś kiedyś!! Ja to nazywam podrózami sentymentalnymi!! Wracamy do starych miejsc i do pieknych wspomnień młodości których nigdy się nie zapomina!! Dobrze że jestes z nami i potrafisz w niezwykły sposób pokazac nam to co widziałes i widzisz -okraszając wszystko pięknymi zdjęciami i osobistymi refleksjami!! DZIĘKUJEMY BARDZO!!! Wygnaniec - 2016-06-01, 23:28 Tadeusz jesteś Wielki, oglądać świat Twoimi oczami to frajda.Wytyczasz szlaki nam zwykłym połykaczom kolejnych kilometrów. Jeśli to celowy zamiar to udało Ci się to osiągnąć bez pudła.
pozdrawiam Was obojeKotek - 2016-06-02, 05:32 Tadziu, my czytamy, dzięki. zbyszekwoj - 2016-06-02, 06:37 I my Tadeusz - 2016-06-03, 08:00 Stasiu, Tadziu , Danusiu, Zbyszku, dziękuję za sygnał, że moja praca nie idzie na marne.
Wojciechu - 2016-06-03, 10:58 Toż to poezja kamperowa. Pisz Tadeusz, pisz. Niech się "młodzieżówka" uczy miłości do kraju. Beta - 2016-06-03, 11:26 Tadziu , cudnie piszesz
Polska jest przepiękna. Do tej pory z biciem serca wspominam naszą objazdówkę po lubelszczyźnie ze wspaniałymi przewodnikami w osobach Eli i Włodzia wbobowskich
Nasze wyjazdy "plażowe " też są fajne , ale mają zupełnie inny wymiar
Twoje opisy ,to prawdziwa uczta dla ducha
Stawiam oczywiście
Tadeusz - 2016-06-03, 11:37 Beatko, dziękuję za piwko. Wypijemy je razem przy najbliższej okazji. zbyszekwoj - 2016-06-03, 12:21 ...Wszyscy myśleli że to Wojski gra jeszcze, a to echo grało.
Opisy Tadeusza jakos tak nastrajaja. zibi - 2016-06-03, 14:21 Beatko , dzięki za relację.. a piwko leci wiesz za które zwierzę Beta - 2016-06-03, 15:13
Tadeusz napisał/a:
Beatko, dziękuję za piwko. Wypijemy je razem przy najbliższej okazji.
Trzymam za słowo
zibi napisał/a:
Beatko , dzięki za relację.. a piwko leci wiesz za które zwierzę