Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Rosja i kraje poradzieckie - Cel- Górski Karabach przez Turcję Gruzję i Armenię

Krzysiek 56 - 2016-01-13, 17:26
Temat postu: Cel- Górski Karabach przez Turcję Gruzję i Armenię
Witam w nowym dziale . Dotychczasową podróż opisywałem w dziale TURCJA .

Jesteśmy w Sarpi na granicy Turecko Gruzińskiej.
Pomiędzy tymi krajami są trzy przejścia graniczne: Sarpi , TÜRKGÖZÜ i trzecie nad jeziorem Aktas w pobliżu Armenii . To drugie teraz sobie odpuściliśmy a trzecim zamierzamy wracać .

Granica w Sarpi jest bardzo ruchliwa ale udaje się ją przejechać dość szybko i sprawnie. Pani na bramce śmieje się gdy ją pytam dlaczego nie robią wszystkim zdjęć jak na granicy z Rosją.
Jest tutaj wiele sklepów i kantorów. Za euro płacą 2.2 lari . Jak się później okazuje w Tibilisi nawet 2,65 .
Tuż za granicą warto się na chwilę zatrzymać przy wodospadzie a następnie przy twierdzy Gonio której tym razem nie odwiedziliśmy.

Krzysiek 56 - 2016-01-16, 15:53

A teraz Już prosto do Batumi - stolica Autonomicznej Republiki Adżarii.
To bardzo intensywnie rozwijające się miasto. Wiele się tutaj buduje . Jak mówił nasz znajomy Gruzin inwestują tutaj głównie Turcy i to dlatego że władze przydzielają im działki za bezcen. Zatrzymujemy się tak jak poprzednim razem przy porcie jachtowym. Stąd blisko do centrum i tuż obok plaża wzdłuż ,której biegnie piękny nadmorski bulwar a następnie park oddzielając plażę od miejskiego zgiełku. Plaża jest dla wszystkich i nawet Sheraton czy Hilton nie mają zamkniętej plaży co bardzo podoba się mojej żonie.

Krzysiek 56 - 2016-01-18, 03:47

Na początku nadmorskiego bulwaru stoi 130 metrowej wysokości wieża gruzińskiego alfabetu. Znajdują się na niej 33 litery unikalnego gruzińskiego alfabetu umieszczone na niej w sposób przypominający spiralę DNA. Gruzini są ze swojego alfabetu niezwykle dumni. Stwarza to jednak pewne kłopoty w porozumieniu ponieważ wielu nie zna lub zna słabo alfabet łaciński. Natomiast wszyscy starsi znają cyrylicę i można się bez problemu porozumie po rosyjsku.

Dotychczas najwyższym budynkiem w mieście był strzelisty 35cio piętrowy ( 188 m)budynek uniwersytetu na ,którego ścianie znajduje się diabelski młyn z ośmioma gondolami. Niektórzy Gruzini kpią z niego że przy ogólnej biedzie i trudnościach gospodarczych buduje się taki obiekt w kształcie butelki z karuzelą na ścianie . „To zapewne wizja pijaka ,któremu się kręci w głowie” Nieopodal powstaje jeszcze wyższy budynek. Podczas pobytu tutaj dwa lata temu jeszcze nie wyszedł z ziemi.

Nieopodal wieży alfabetu znajduje się ciekawy do obejrzenia wieczorem,ruchomy pomnik miłości. Dwie postacie zmieniające kolory poruszają się i przenikają przez siebie .

Krzysiek 56 - 2016-01-19, 02:24

Jeszcze krótki spacer i przejażdżka po mieście. Odwiedzamy centralny punkt czyli plac Europy . Teraz już wszystkie budynki przy placu wyremontowane . Pośrodku stoi na wysokiej kolumnie postać kolchickiej ,mitycznej księżniczki Medei żony Jazona trzymającej złote runo. Ta statua symbolizuje siłę i bogactwo Gruzji. Złote runo to barania skóra za pomocą , której wypłukiwano złoto na rzekach Kolchidy. Hobbiści czynią tak również dzisiaj na rwącej rzece Inguri. Można to robić zimą w kiedy wody jest mało co pozwala na postawienie zapór z kamieni i skierowaniu wody w jedno miejsce gdzie układa się baranią skórę aby w niej osadził się złoty piasek .
Krzysiek 56 - 2016-01-20, 01:47

Znad gór nadciągają ciemne chmury . Zaraz będzie padało . Tutaj to normalne . ( Średnia ilość opadów to około 2400 a nierzadko nawet 2800 mm a pobliskich górach dochodzi nawet do 4000 mm. Dla porównania w Polsce 600 mm.) Ciepły i wilgotny klimat powoduje że niezwykle bujnie rozwija się tutaj roślinność . Tuż za Batumi w stronę Poti znajduje się wspaniały ogród botaniczny. Można tu podziwiać bambusowy las ,bananowce , olbrzymie eukaliptusy i wiele innych okazów. Tym razem nie odwiedziliśmy ogrodu ale na zachętę dla tych ,którzy być morze tam będą kilka fotek z poprzedniej wyprawy.
Krzysiek 56 - 2016-01-20, 02:04

I jeszcze kilka fotek z położonego nieopodal parku narodowego Mtirala. Niestety droga dojazdowa paskudna.
Krzysiek 56 - 2016-01-21, 07:15

Tym razem nie odwiedziliśmy tych atrakcji. Jedziemy dalej wzdłuż wybrzeża do Kobuleti. Jest to miejscowość wypoczynkowa pełna pensjonatów i hoteli ale również jest dużo miejsca przy plaży gdzie można stanąć kamperem. Spotykamy tu po raz pierwszy Gruzina w kamperze. Sam go zbudował na VW LT. Podziwiamy jego pomysłowośc i wykonanie. Auto posiada napęd na 4 koła ,solar, Zbiorniki na ciepłą i zimną wodę 2x 150 l.,dwie wyciągarki ,pród i tył, dwie klimy ,kompresor , wielki bagażnik dachowy i wszystko co normalny kamper posiada. Chyba trudno o takiego w orginale. Mówi że był nim w Chinach .
Krzysiek 56 - 2016-01-21, 13:33

Po krótkim odpoczynku żegnamy się z Morzem Czarnym i jedziemy do Tibilisi. Jeszcze tylko krótki postój w Poti na targu. Tutaj można kupić wszystko. jest również fryzjer piekarnia i inne usługi. Następnie w przydrożnym barze bo było wifi. Natychmiast zostaliśmy ugoszczeni kawą i owocami . Tracimy trochę czasu na pogawędki. Zabieramy do Tibilisi ojca młodych właścicieli baru. Kontaktuje się on z naszym znajomym Giorgijem który wyjeżdża po nas na rogatki miasta. Jazda zanim po mieście w nocy to nie lada wyczyn. Kto nie jeździł po tym mieście to nie wie . W każdym razie jazda po Stambule czy Tiranie to pestka. Przepisy są tutaj traktowane dość swobodnie . Aż dziw bierze że nie widać tu wypadków.
Krzysiek 56 - 2016-01-23, 06:51

Jest 10 wrzesień 2015r.
Nasz znajomy Gruzin Giorgij zabiera nas na przejażdżkę. Jedziemy na wzgórze widoczne z większości miejsc w Tibilisi . Z daleka konstrukcja na wzgórzu jest intrygująca bo trudno zgadnąć co to jest. Stoi tam olbrzymi monument „ Historia Gruzji” opowiadający dzieje tego kraju i przedstawiający bohaterów oraz świętych .Na betonowej konstrukcji umieszczane są wielkie płaskorzeźby z brązu. Twórcą oraz fundatorem tego dzieła jest Zurab Cereteli gruziński artysta rzeźbiarz ,architekt , przewodniczącym Rosyjskiej Akademii Sztuk Pięknych, zamieszkały w Moskwie. Kupił ziemię , zaprojektował i sfinansował.
Jego dziełami są również:
• „Pomnik ofiar faszyzmu na Górze Pokłonnej (Moskwa)
• Pomnik Piotra Wielkiego (Moskwa)
• Pomnik Jana Pawła II (Ploërmel)”-Wikipedia I tutaj ciekawostka nie związana z Gruzją .
„W maju 2015 decyzją francuskiego sądu władze miasteczka Ploërmel mają zlikwidować pomnik papieża Jana Pawła II. Zdaniem sądu monument narusza... francuską konstytucję. Jak wynika z informacji francuskich mediów, Sąd Administracyjny w Rennes w Bretanii nakazał władzom miasta usunąć w ciągu niespełna pół roku pomnik św. Jana Pawła II, wystawiony w 2006 roku. W opinii sądu pomnik jest... za duży, a przez to jest „ostentacyjny”, a to z kolei stoi w sprzeczności z zagwarantowanym przez francuską konstytucję rozdziałem Kościoła od państwa.”(Wikipedia)

Z góry jest widok na panoramę miasta i leżące tuż obok sztuczne jezioro tak zwane „Tibiliskie Morze.” Położne wysoko stanowi zbiornik wody dla miasta.

Krzysiek 56 - 2016-01-24, 10:22

Następnie jedziemy do położonej nieopodal Mcchety leżącej przy dawnym szlaku handlowym łączącym Morze Czarne z Kaspijskim. Ślady osadnictwa sięgają paleolitu . Już wtedy ludzie wybierali miejsca naturalnie chronione. Od wschodu przez rzekę Aragwi , która w tym miejscu wpada do rzeki Mtkwari (ros. Kury),. chroniącej miasto od południa .Od północy i zachodu miasto osłonięte jest naturalnym murem pasma Małego Kałkazu. Dawna stolica królestwa Iberii. Jest to chyba najważniejszy dla Gruzinów zabytek. Tutaj w IVw .przyjęto chrześcijaństwo ( jako drugie po Armenii państwo) i do dzisiaj jest siedzibą władz kościoła prawosławnego w Gruzji. Katedra Sweti Cchoweli,( obecna budowla pochodzi z XI w.) tutaj byli koronowani władcy i tutaj spoczywają. Miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Z miejscem tym związanych jest wiele legend. Za panowania króla Jerzego II architekt Arsukidze przebudował katedrę w latach1010-1029 . Legenda głosi, że władca nakazał odciąć mu prawą rękę, aby już nigdy w życiu nie mógł stworzyć czegoś tak wspaniałego. Dlatego na ścianie jest płaskorzeźba odciętej ręki z dłutem.

Krzysiek 56 - 2016-01-24, 18:11

Giorgij wiezie nas do położonego po drugiej stronie rzeki na wzgórzu monastyru Dżwari po gruzińsku znaczy krzyż ,ponieważ zbudowano go na miejscu stojącego tu krzyża postawionego przez św.Nino za przyczyną ,której królestwo Iberii w337 r. przyjęło chrzest. Świątynia wybudowano w latach 585 – 605, czyli dziś liczy już ponad 1400 lat i do dziś jest miejscem pielgrzymek .Wybudowana na planie krzyża stanowiła wzór dla innych świątyń na całym Kaukazie. Rozpościera się stąd piękny widok na błękitne wody rzeki Aragwi wpadającej do brunatnej rzeki Mtkwari i dalej na Mcchete.
Krzysiek 56 - 2016-01-25, 00:57

Wieczorem rozmowy ,toasty trwają do późnej nocy.
Gruzja to biedny kraj. Po zerwaniu bliskich stosunków z Rosją przemysł jest całkowicie zrujnowany. Ogólnie panujące bezrobocie powoduje dużą emigrację . Na moje stwierdzenie że u nas też wyjechało około dwóch milionów ludzi , padło pytanie
- a ilu jest Polaków ?
-38 milionów. „
- No widzisz nas 4,5 miliona a 1,5 miliona wyjechało.
Nasz gospodarz ma troje dzieci . Dwoje jest w Grecji.
Kwitnie tu handel na każdym roku.

Krzysiek 56 - 2016-01-25, 23:04

Udajemy się na południe w kierunku Armenii. W tym celu wjeżdżamy na obwodnicę Tibilisi. Przez dwa lata nic się nie zmieniło. To znaczy że na odcinku kilkunastu kilometrów jest to droga gruntowa z jeszcze większymi dziurami bo ciągle jadą tędy Tiry do Armenii, Azerbejdżanu i Iraku. Prędkość max . 10 km/h. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę przy cmentarzu. Z naszych rozmów i toastów wynikało że Gruzini pamiętają o swoich przodkach. Przy grobach są stoły i ławki. Przychodząc na cmentarz przynoszą jedzenia a i kieliszeczek lub szklaneczka wina również się znajdzie.
Krzysiek 56 - 2016-01-27, 01:38

Do Armenii wjeżdżamy 11.09 2015r.pod wieczór. I to był błąd ponieważ formalności na granicy trwały dość długo a ubezpieczenie jest na 10 dni.
Skasowali nas przy wjeździe na 40 euro. Na pytanie za co ta opłata powiedzieli że za drogi i ekologię i powiedzieli że przy wyjeździe będzie jeszcze opłata 7600 dram tj. około 14-15 euro. (1 ero =540 dram)
Opłata ta byłaby być może mniejsza gdybym powiedział że nasz pobyt będzie krótszy. Ale ja nieświadomy że w ogóle będzie jakaś opłata na pytanie jak długo zamierzamy być w Armenii powiedziałem że dwa tygodnie. Wystawili bumagu i pobrali opłatę. Nie wiem czy byłaby mniejsza bo ich krzaczków odczytać się nie da.
Następnie trzeba wykupić ubezpieczenie (strachowka) i to następne 40 euro na 10 dni lub 52 euro na 15 dni. Tutaj chcieli nas oszukać na 5 euro stosując inny przelicznik jak w banku ale gdy zwróciłem uwagę przystali bez słowa na przelicznik bankowy. Pierwsze wrażenie po przekroczeniu granicy bardzo niepozytywne. Wszędzie tony śmieci ( przed sklepami ,przy drodze ,na parkingu) a ekologia polega na podpaleniu . Smród nie do opisania. Takiego syfu nie widziałem jeszcze nigdy na żadnej granicy a sporo ich już przejechałem. Zrobiło się ciemno i musieliśmy gdzieś nocować. Obok była budowa nowego przejścia granicznego i tam stanęliśmy za zgodą młodego chłopaka pilnującego sprzętów budowlanych. Chciałem dać mu piwo ale powiedział że nie pije bo jest wierzący. Stanęliśmy przy latarni i to był następny błąd. Rano samochód był calutki oblepiony motylicami , które trudno było zmieść a wewnątrz znajdowaliśmy je jeszcze po kilku dniach.

Krzysiek 56 - 2016-01-28, 03:05

Następnego dnia ruszamy na podbój Armenii. Niestety ze sprzęgła wydobywają się bardzo niepokojące i głośne piski zapewne to łożysko oporowe. Gdybyśmy byli jeszcze w Gruzji to wrócilibyśmy się do Giorgija aby to naprawić. Kompletne sprzęgło mamy w bagażniku. Ale teraz ruszamy przed siebie .Jedziemy opisanym w przewodniku wąwozem rzeki Debet. Nie robi on na nas specjalnego wrażenia. Tym bardziej że pełno tu jakichś dziwnych betonowych konstrukcji, pozostałości po sowieckiej industrializacji. I tak nasłuchując wyjącego łożyska docieramy do miasta Alawerdi.
JaWa - 2016-01-28, 12:26

Ten most to tylko dla pieszych, czy również samochodowy ?
Krzysiek 56 - 2016-01-29, 00:27

Samochody raczej tam nie jeżdżą ale myślę że dałoby się przejechać i zapewne kiedyś jeździły. Nie był bardzo zgnity.
Krzysiek 56 - 2016-01-29, 01:12

Miasto wygląda dość ponuro. To ośrodek górniczo hutniczy kiedyś ponoć w około 25 % zaopatrujący ZSSR w miedź. Wokół wielkie zakłady , huty miedzi wyglądającej jak ruiny ,w których jednak jeszcze się coś dzieje. Budynki szare i brudne a wszystko spowite kurzem i dymem. I jeszcze ta kopcąca góra wyglądająca jak czynny wulkan. Za czasów sowieckich liczyło około 25 tyś mieszkańców a dziś tylko około 13tyś.
Krzysiek 56 - 2016-01-29, 01:22

I już wiemy dlaczego płaciliśmy 40e za ekologiu. W Europie trudno już znaleźć taką atmosferę.
Krzysiek 56 - 2016-01-29, 02:32

Z jednej strony kanionu na przeciwległą górę zawieszono grubą linę po ,której wciąga się z mozołem wagonik kolejki linowej wyglądającej archaicznie . Zastanawiamy się czy podjąć ryzyko podróży takim sprzętem. Bacznie obserwujemy i skoro po dwóch kursach nic się nie stało wsiadamy i my. Liny kolejki nie mają żadnej podpory i zaczepione są jedynie na końcach. Długość drogi w rzucie (jeśli dobrze zrozumiałem) to 482 metry , a więc sama lina jest o wiele dłuższa a wagonik wspina się 231 metrów w górę.
Gdyby Ktoś zapytał mnie jak było ? Odpowiedział bym: wrażenia niezapomniane ! Najbardziej ekscytujące podczas dobijania ( dosłownie dobijania ) do górnej stacji ,kiedy rozhuśtany wagonik walnął o rury naprowadzające go na właściwe miejsce. Czy to już ? przecież jeszcze nie napisałem testamentu!
I Tyle atrakcji za jedyne około 9 zł w obie strony na dwie osoby. Super tanio. Polecam!

Okazało się że na górze jest osiedle mieszkaniowe a kolejka nie jest atrakcją turystyczną a służy na co dzień mieszkańcom w drodze do miasta i pracy .

Krzysiek 56 - 2016-01-31, 17:19

A teraz wprost nad jezioro Sewan . Po drodze wyjeżdżając z tunelu zatrzymuje nas młody uśmiechnięty człowiek i zagaduje po polsku. To pierwszy taki przyjazny gest ,drugi na parkingu przy klasztorze , gdzie parkingowy nie chce nas wpuścić ale inny mówiący po polsku załatwia nam miejsce i przegania natrętnych sprzedawców . Obaj byli w Polsce i żywią do Polaków sympatię. Później takie sytuacje wiele razy się powtarzają.
Tadeusz - 2016-01-31, 18:07

Krzysiu :brawo: :brawo: :brawo:

:pifko

Krzysiek 56 - 2016-01-31, 19:00

Tadziu podniosłeś mnie na duchu bo myślałem że na wschodni kierunek nikt nie zagląda i tylko południe i zachód są interesujące.
Dziękuję!

WODNIK - 2016-01-31, 20:02

Od początku jadę z Wami.
Fascynująca podróż.
:pifko na długie wieczory.

Mikesz - 2016-01-31, 20:14

Krzychu,super.
Krzysiek 56 - 2016-01-31, 20:15

Cieszy mnie. :wyszczerzony: :mrgreen:

No to dalej . HEJA!!!

Krzysiek 56 - 2016-01-31, 20:18

Jezioro Sewan nazywane jest Armeńskim Morzem. To jedno z najwyżej położonych jezior na świecie na wysokości 1899 metrów n.p.m. o długości 78 km i szerokości 56 km.Jego głębokość sięga 80 m. Największe na Kaukazie. Na niewielkim półwyspie znajduje się monastyr Sewanwank ( czarny klasztor.) skąd rozpościera się piękny widok na jezioro i okolicę. Kiedyś była to wyspa ale po zbudowaniu elektrowni na jedynej wypływającej rzece Hrazdan poziom jeziora obniżył się. Kiedyś lustro wody było na 1916 m n.p.m.
Comsio - 2016-01-31, 20:19

:ok :pifko
Misio - 2016-01-31, 20:59

Cieszymy się że los Cię zagnał w tamtą stronę, i chcesz się z nami teraz podzielić wrażeniami. :lol:
Pisz dalej, czekamy na dalszą Twoją relację. Ciekawie opisujesz i ładne fotki. Tylko Ci tam :pifko brak. No to leci.
:lol:

Krzysiek 56 - 2016-01-31, 22:06

Dalej poruszamy się wzdłuż zachodniego brzegu jeziora. Po drodze znajdujemy fajne miejsce na postój .Plaża wiaty i pięć kamperów z Holandii.
Grupa zorganizowana, jeden dowodzący. Mają zamiar objechać jezioro.
- My do Karabachu.
- Robią trochę głupie miny.
Jedziemy dalej. Na końcu jeziora ,gdzie droga skręca na wschód zatrzymujemy się za miejscowością Martuni przed sklepem. Jest tu nawet myjka z której korzystamy . Czas znaleźć miejsce na nocleg. Tak naprawdę to pierwsza noc w tym kraju nie licząc teJ na granicy. Brak jakiegoś przyjaznego miejsca . Wkrada się niepewność. Trochę żałujemy że nie zostaliśmy z Holendrami.
I nagle niespodzianka . Podjeżdża piękny czarny mercedes z dziwną rejestracją ale z literkami PL. Wysiada młody elegancki człowiek i po polsku pyta skąd się tutaj wzięliśmy. Zaprasza nas do siebie na kolację i nocleg.
Trochę się wahamy ale korzystamy z zaproszenia. Nasz gospodarz ma na imię Lewon i przyjechał z Polski do rodzinnej wsi z całą rodziną. Wszyscy mają polskie obywatelstwo . Ociec Lewona opowiada w jaki sposób znalazł się w Polsce. Poznajemy całą rodzinę i miło spędzamy wieczór podczas kolacji. Gospodarze oferują nam pokój z wielkim pięknym łożem. Ale wracamy do Kampera ,który pozostał u cioci Lewona bo do niego trudno byłoby wjechać.

Krzysiek 56 - 2016-02-01, 06:56

Okolica tu biedna. Ziemia kiepska ,same kamienie .Ludzie żyją z jeziora. Wujo Lewona łowi raki. Oczywiście nielegalnie . Jak mówi "strażnik jeziora bierze 15 e i policjant drugie tyle co miesiąc i robią co chcą". Jezioro jest pod ochroną ale przy drodze pełna sprzedających ryby i raki. Korupcja u nich duża Jeżdżą po pijaku. Jak policja złapie to 10000 dram ( około20 e) rozwiązuje problem.
Mówimy że chcemy dojechać do gorących żródeł.Oni też się tam wybierają ale trochę później. Radzą jechać na wschód przez Vardenis bo tędy najbliżej ale po deszczu droga wysoko w górach nieprzejezdna(bardzo ślisko) . Wiemy że jest tam droga ale z internetowych informacji wiemy że jest to strefa strzeżona Tuż przy granicy z Azerbejdżanem i dla nas niedostępna. Wujo nie widzi problemu. Ale za to nie dowierza że można się dostać do Karabachu legalnie ,czyli jechać do jedynego przejścia na południu a następnie po wizę do ministerstwa.
Mówią że w telewizji pokazywali, że w Karabachu w okolicach Agdamu w ubiegłym tygodniu zginęło 6 żołnierzy podczas strzelaniny z Azerami.

Misio - 2016-02-01, 20:28

No to jednak jesteście odważni. :lol:
jerry Gdansk - 2016-02-01, 21:43

Krzysztof ten kierunek wyprawy super. Za relacje :pifko
Krzysiek 56 - 2016-02-02, 05:52

Gościnność tych ludzi jest zaskakująca. Rano oczywiście kawa i ciocia pokazuje nam jak piecze lawasz. Lawasz to to tradycyjny ormiański chleb w postaci dużego i bardzo cienkiego placka, w który zawija się ser ,mięso , warzywa . Dla nas ma już upieczony. Ula świetnie się bawi z małą Many . I choć nie rozumieją się ani słowa to zabawa jest przednia.
Zostajemy obdarowani chlebem (lawasz) i owocami i ruszamy w dalszą drogę.

Krzysiek 56 - 2016-02-02, 06:05

A teraz pytanie . Może ktoś wie co to za roślina. U nas rośnie w ogrodach jako ozdobna . Nad Sewanen iest tego mnóstwo a owoce sprzedawane są przy drogach . Również soki i konfitury. Podobno bardzo zdrowe. Niestety nie spróbowaliśmy. I dopiero teraz zastanawiam się dlaczego?
zibi - 2016-02-02, 14:33

to pewnie irga...
ZEUS - 2016-02-02, 14:55

zibi napisał/a:
irga...

irga jest krzewem płożącym i ma inny kształt liści


vwyogi - 2016-02-02, 18:03

To jest Rokitnik zwyczajny, bardzo bogate źródło witaminy C. Dobre na dżemy i soki.
Krzysiek fajna relacja, czytamy/oglądamy z rodziną i podziwiamy za odwagę. Ja bym się chyba tak daleko nie wybrał.

Krzysiek 56 - 2016-02-02, 22:38

vwyogi napisał/a:
To jest Rokitnik zwyczajny, bardzo bogate źródło witaminy C. Dobre na dżemy i soki.

Dziękuję za trafną odpowiedź. Chyba posadzę to u siebie w ogrodzie bo doczytałem że tak jak mówili ormianie jest bardzo zdrowe.

Przy okazji dziękuje wszystkim czytającym za zainteresowanie.

Krzysiek 56 - 2016-02-02, 23:28

Ruszamy na południe. Niestety mamy teraz trochę pecha. Ja stłukłem kolano poślizgnąwszy się na schodach w markecie . Wyglądało groźnie ,bolało mocno i bałem się że nie będę mógł dalej jechać .Na szczęście bolało krótko . Ula poślizgnęła się w rzece i również stłukła kolano . Baliśmy się aby nie było gipsu jak na poprzedniej wyprawie do Gruzji. Gipsu nie było ale bolało długo. Przez te zdarzenia jedziemy z opóźnieniem poprzez góry Małego Kaukazu. Piękne widoki. Widać góry przykryte chmurami jak wełnianą czapą. Musimy pod nią wjechać. Robi się mgliście i wilgotno.
Krzysiek 56 - 2016-02-03, 00:34

Zmierzamy do wsi Halidzor gdzie znajduje się stacja „Skrzydeł Tatevu”. Tak nazwano najdłuższą na świecie kolejkę linową zawieszoną nad kanionem rzeki Worotan .Wpisana do księgi rekordów Guinessa to duma Ormian. Budowa była sfinansowana przez prywatnych darczyńców, bogatych Ormian rozproszonych po całym świecie.
Długość kolejki to 5752 m. Na 40mm linie zawieszono dwa wagoniki pokonujące trasę w 12 do 15 minut.. Każdy może zabrać 25 osób co daje możliwość przewiezienia 200 pasażerów w ciągu godziny. Lina podparta jest tylko trzema słupami. Najdłuższy odcinek bez podpory to 2709metrów.Najwyżej nad ziemią wagonik dynda na 320 metrach.
Po nocy pod stacją kolei jedziemy pierwszym kursem . W wagoniku jesteśmy tyko my i obsługa. Widoki trudno opisać. Czujemy się jak byśmy frunęli leciutko i cicho nad głębokim kanionem .

Misio - 2016-02-03, 19:08

Ale piękne widoki. :lol:
Giant - 2016-02-03, 21:13

Krzysiek 56, Swietna relacja, przeczytalem dzis calosc za jednym zamachem! Extra fotki i leci :pifko

Pozdrawiam

Krzysiek 56 - 2016-02-05, 22:40

W tym zachwycie (szkoda że tak krótko) docieramy do górnej stacji, leżącej nieopodal sławnego od wieków na Kaukazie monastyru Tatev. Miejsca tak pięknie położone ludzie odkrywali już w czasach prehistorycznych i stawały się one miejscami kultu . Wraz z przyjęciem chrześcijaństwa budowano kościoły. Tak też było tutaj. Już w IV wieku postawiono tu pierwszy kościół a następnie na przełomie wieków rozbudowywano. Klasztor bogacił się i zyskiwał na znaczeniu. Był siedzibą biskupów i uniwersytetu.
Comsio - 2016-02-06, 11:28

Piękna relacja, piękne klimaty, a jaka kolosalna różnica, między relacjami z innych stron kontynentu.
Krzysiek 56 - 2016-02-06, 21:25

Spacerujemy po terenie klasztoru i wokół niego . Jest tutaj bardzo ciekawa odrestaurowana olejarnia z orginalnymi urządzeniami , w której przedstawiono na filmach sposób tłoczenia oleju. Trochę żal że nie wracamy pieszo. Ale nie podjęliśmy się przejścia tych Kilkunastu kilometrów aby pokonać kanion. Tu można zobaczyć jak wygląda ta droga.
Krzysiek 56 - 2016-02-06, 23:31

Teraz ruszamy w kierunku celu naszej wyprawy czyli Górskiego Karabachu. U nas często mylnie nazywanym Górnym Karabachem co wynika ze żle tłumaczonej nazwy rosyjskiej „Nagornoj Karabach” Górny po rosyjsku brzmiałoby Wyżnij. I znowu mkniemy przez góry podziwiając piękne widoki.
Mijamy Goris. Miasto pięknie położone w kotlinie . Niestety z braku czasu nie zwiedzamy.
Długi zjazd prowadzi do granicy. Na granicy jesteśmy sami. Kontrola dokumentów i miła pogawędka. Mówią że Polacy rzadko tu docierają a takim autem to jeszcze nie widzieli. Dostajemy kartkę z adresem ministerstwa spraw zagranicznych ,do którego mamy się udać po wizę. Dziwne że wizę załatwia się po wjeździe.

Krzysiek 56 - 2016-02-07, 01:40

Nie chcę zbytnio się rozpisywać bo i tak już relacja się bardzo wydłuża a to dopiero zbliżamy się do połowy trasy. Jednak aby zrozumieć dokąd zmierzamy kilka zdań o tym państwie i jego historii w dużym skrócie i uproszczeniu. Górski Karabach od wieków zamieszkany był w około 90% przez Ormian. W czasach stalinowskich przyłączony do Socjalistycznej Republiki Azerbejdżanu. Ludność ormiańska w tym czasie zmniejszyła się do około 70%.W1988r w Sumgaicie zamordowano 32 Ormian. Po upadku ZSRR w 1992r.Ormianie się zbuntowali i wystąpili zbrojnie w celu uzyskania niepodległości przy poparciu Armenii. Początkowo poparcie Rosji było po stronie Azerbejdżanu Jednak gdy Azerbejdżan nie chciał sprzedawać ropy za pośrednictwem Rosji poparcie się odwróciło i Rosja dozbroiła Armenię. W 1994r. Podpisano rozejm trwający do dzisiaj jednak jest on często przerywany i ciągle giną ludzie. „Według danych z 2006 rocznie ok. 200 osób ginęło w wskutek postrzałów snajperskich i wybuchów min przeciwpiechotnych”(Wikipedia) .
Krzysiek 56 - 2016-02-07, 10:44

Górski Karabach jest obecnie państwem z demokratycznie wybranym parlamentem i prezydentem ale nie uznawany przez żadne państwo na świecie . Popierany przez Armenię ale oficjalnie ze względów politycznych również nie uznawany . Choć mają tam swoje wojsko. Każdy mieszkaniec Karabachu (również prezydent) chcąc wyjechać za granicę musi posiadać paszport armeński a przecież według społeczności międzynarodowej zamieszkuje teren Azerbejdżanu. Trudno to wszystko pojąć i zrozumieć . Nie można tu liczyć na jakąkolwiek pomoc dyplomatyczną jak również ubezpieczenie. Jednak podróżuje się spokojnie i bezpiecznie . A tereny piękne i nie zdegradowane komercją.
Krzysiek 56 - 2016-02-07, 17:20

Pierwszym miastem na naszej drodze jest (różnie pisane Shushi – Susa – Szusza ). Przyjmę tą pierwszą pisownię bo tak napisane było na hotelu Plaza , pod który dotarliśmy wieczorem i nocowaliśmy. Miasto niewielkie i widać tu duże zniszczenia wojenne. Przeciwnicy ostrzeliwali się wzajemnie ze Stepanakertu.
Tadeusz - 2016-02-07, 17:51

Bardzo, bardzo, bardzo podoba mi się Twoja relacja. Dziwny kraj, stąd i zainteresowanie większe.

Krzysiu, piwko stawiam. :ok

:pifko

WODNIK - 2016-02-07, 18:53

Krzysiek 56 napisał/a:
Nie chcę zbytnio się rozpisywać bo i tak już relacja się bardzo wydłuża a to dopiero zbliżamy się do połowy trasy.



Żadne zbytnio rozpisywać, żadne bardzo wydłuża. Na tym etapie podróży Twoja relacja staje się
niesamowita i bardzo ciekawa. Stawiam :pifko za piękny temat i emocje który są przy
czytaniu. Za odwagę też.
Pozdrawiam :spoko

Krzysiek 56 - 2016-02-07, 19:02

Wasze uznanie oraz innych czytających mnie mobilizuje. Więc siadam i piszę dalej. :kawka:
GENAS - 2016-02-07, 20:05

Piękna relacja super się czyta,my dojechaliśmy nie daleko od granicy Armenii dalej zabrakło czasu.Może kiedyś wybierzemy się twoją trasą :pifko
Krzysiek 56 - 2016-02-07, 21:42

W naszym przewodniku nie ma nic na temat Karabachu. Musimy polegać na wskazówkach miejscowych i tym co pamiętam z internetu. Dowiadujemy się iż niedaleko bo około jednego kilometra od miasta jest przepiękny kanion Hunot z płynącą na dnie rzeką Karkar.
Dojeżdżamy koślawą drogą do pustego parkingu pilnowanego przez miłego pana. Wskazuje nam miejsce pod drzewem przed ogrodzeniem parkingu i mówi że tutaj nie musimy płacić. Chodzimy po krawędziach przepaści . Widać stąd stolicę Stepanakert. Widoki naprawdę wyjątkowe. Wracamy do kampera a tu niespodzianka . Pan z budki robi już dla nas kawę i częstuje cukierkami. Miła pogawędka i wskazówki gdzie możemy pojechać . dostajemy również mapkę . To wszystko prywatnie . Tutejsza gościnność jest wzruszająca i powszechna. W rewanżu daję mu małą pigwówkę. Żegnamy się serdecznie się i odjeżdżamy z życzeniami "szczastliwoj putieszestwi."

Wojciechu - 2016-02-07, 21:59

...ale zdjęcia. ale dzicz. Można się w tym odludziu zatracić. :-P
Krzysiek 56 - 2016-02-07, 22:48

Oglądam własne zdjęcia i przypominam sobie zachwyt niezwykłą przyrodą , dlatego jeszcze kilka fot.
eMKa - 2016-02-08, 22:03

Gratuluje trasy, dla mnie marzenie.
Pisz Chłopie pisz, nie ociągaj się :)

izola - 2016-02-08, 23:21

Dziś natknęłam się na waszą relację i pochłonęłam ją od A do Z !
Relacja jak dla mnie "miodzio" dawno tak fajnego nie czytałam i ogladałam ... w podziękowaniu za podzielenie się z wrażeniami z podróży :pifko

Krzysiek 56 - 2016-02-09, 03:29

Do Stepanakertu –stolicy Krabachu krętą drogą tylko kilkanaście kilometrów. Miasto położone w rozległej dolinie z góry ładnie się prezentuje. Tutaj życie toczy się normalnie . Nie widać zniszczeń wojennych a ludzie wyglądają całkiem europejsko. W sklepach można wszystko kupić. W ceny nie wnikałem.
Odnajdujemy budynek ministerstwa spraw zagranicznych I po wypełnieniu wniosku i zapłaceniu o ile pamiętam 6000 dram otrzymujemy wizę na karteczce . Jedną na dwie osoby. Nie wbijają w paszport bo z takim stemplem mogły by być kłopoty na tureckiej granicy . Azerbejdżan uważa Karabach jako swoje terytorium i okazanie się taką wizą spowodowałoby aresztowanie za nielegalne przekroczenie granicy.

Krzysiek 56 - 2016-02-09, 16:37

Ze stolicy wyruszamy w stronę Tigranakertu starożytnego miasta z I w. p.n.e.
Tuż za stolicą jest postawiony niedawno bo w 2013r. pomnik zatytułowany „My-nasze góry” a popularnie nazywany „Dziad i Baba” , który natychmiast stał się nieoficjalnym symbolem Górskiego Karabachu. Na wyjeździe z miasta tak jak na wjeździe stoi czołg na pamiątkę wojny.
Dalej mijamy nowe lotnisko ale samolotów na nim nie widać. Podobno całkowicie nie wykorzystane bo Azerowie grożą że zestrzelą każdy samolot ,który chciałby tam wylądować.

JaWa - 2016-02-09, 17:17

Czołg wygląda jakby był na chodzie :haha:
Krzysiek 56 - 2016-02-09, 17:29

No no i karabin się obraca.
Krzysiek 56 - 2016-02-09, 17:32

Zagadka!

Jedziemy dalej ciągnącą się szeroką doliną . I nagle widzimy rozciągniętą na całą szerokość doliny ( kilka km.) cienką linę ze zwisającymi od niej pionowo linkami .
Do czego to służy?
Kto zgadnie -stawiam piwo.

JaWa - 2016-02-09, 17:55

Специальный ловушка линия на дронов.
zibi - 2016-02-09, 18:01

To pułapki na helikoptery :spoko
zbyszekwoj - 2016-02-09, 18:22

Linki do zawodów gimnastycznych. :haha:
Krzysiek 56 - 2016-02-09, 18:23

Zagadka rozwiązana . Piwa poleciały :pifko :pifko

A może kiedyś w realu również się uda.

Krzysiek 56 - 2016-02-09, 18:25

zbyszekwoj napisał/a:
Linki do zawodów gimnastycznych. :haha:


Zbyszku , ale mnie ubawiłeś!

zibi - 2016-02-09, 18:28

Krzyś .. dla Ciebie piwko też poszło , za super relację.. czekam na dalszy ciąg :pifko
Krzysiek 56 - 2016-02-09, 19:55

Dalszy ciąg? Proszę!

Kilka kilometrów dalej natrafiamy na rozwidlenie dróg i stary ledwo czytelny drogowskaz „ AGDAM”
W ministerstwie nawet nie wymienialiśmy tej nazwy bo i tak było wiadomo co odpowiedzą.

„Ze względu na położenie tuż przy zamrożonej linii frontu między siłami azerskimi i ormiańskimi, w tzw. strefie buforowej, władze Republiki Górskiego Karabachu zabraniają pobytu tam turystom[5].” Wikipedia”


Lewon ,którego gośćmi byliśmy nad Sewanem , mówił że tydzień temu w tej okolicy zginęło sześciu żołnierzy zastrzelonych przez Azerów. Tak podawała ich telewizja.

Agdam to niegdyś 150 tyś. miasto prężny ośrodek i siedziba znanego klubu piłkarskiego. Na skutek działań wojennych , ostrzału artyleryjskiego , min podłożonych przez wycofujących się Azerów i w końcu szabrownictwa w celu pozyskania materiału budowlanego nie ma tutaj żadnego całego domu.
Wiedziałem co to za miejsce i moją cichą nadzieją było odwiedzenie go. Myślałem jednak że Ula się nie zgodzi . A tu ku mojemu zaskoczeniu rzekła śmiało „jedziemy”.

A łożysko na sprzęgle wyje przeraźliwie przy każdym wciśnięciu pedału. Oby się tutaj nie rozleciało. No cóż raz kozie śmierc . Więcej przecież tu nie przyjedziemy więc trzeba zobaczyć jak najwięcej.
Kikaset metrów dalej natrafiamy na posterunek . Nikt nas nie zatrzymuje.
Przy wjeździe życie jest.

Krzysiek 56 - 2016-02-10, 01:29

Jadąc dalej widok bardziej przygnębiający. Wśród traw i zarośli sterczą gołe nieme ruiny. Świadkowie tragedii. Docieramy niemal do środka miasta gdzie stoi jedyny ocalały budynek. Jest nim meczet i górujące nad równiną gruzów i ruin jego dwa minarety. Niestety tam nie wpuszcza nas wojsko. Być może można było ich objechać ale nasz samochód wysoki i widać go tutaj z daleka więc nie ryzykujemy. Pieszo przedzierać się przez ruiny strach aby nie wleź na miny. Kiedyś w Chorwacji zaraz po wojnie nieświadomie wleźliśmy na pole minowe . Jak to wspomnę to jeszcze dziś robi mi się gorąco.
W kilku ruinach widzieliśmy mieszkających ludzi. Ziemia w wielu miejscach wygląda jak spalona ale nie jest to efekt wypalania traw. Widać że nic tam nie rośnie od długiego czasu. Jest czarna i spękana.
39 59 40 80 N 46 56 55 03 E To namiary miejsca do którego dojechaliśmy. Na Google Earth można zobaczyć z satelity oraz więcej zdjęć .

Krzysiek 56 - 2016-02-10, 07:13

Agdam położony jest na rozległej równinie . Trasa do Tiganakertu biegnie trochę wyżej u podnóża gór. Widać stąd całe miasto a właściwie to ciągnące się na przestrzeni kilkunastu kilometrów ruiny . Położenie jest tak wyśmienite że to tutaj była linia frontu. Pola poryte okopami , głębokimi rowami przeciw czołgowymi i stanowiskami artylerii.
Tiganakertu nie zwiedzamy bo jest późno. Ale specjalnie nam nie żal. Zamków i kościołów mamy już za sobą wiele a jeszcze trochę przed nami. To co najciekawsze i świadczące o tragedii już zobaczyliśmy .

Krzysiek 56 - 2016-02-11, 01:28

Kilka kilometrów od Agdamu znajdujemy nowiutką stację gazową i serwis .
Pozwalają nam zostać na noc. W małym barze kupujemy piwo i tu znowu doświadczamy życzliwości i gościnności Ormian. Pani z baru przynosi pełen talerz winogron. A kierownik ze stacji przynosi reklamowe długopisy i stawia następne piwo oraz dwa daje abyśmy zabrali do Polski. My również staramy się zrewanżować.
Siedzimy spokojnie popijając piwko aż tu nagle w niedalekiej odległości odzywają się wielokrotnie powtarzające serie z kałachów. Ula proponuje odjazd. Ale nikt z tutejszych nie zwraca na to uwagi więc zostajemy . Noc minęła spokojnie.
Myślałem czy nie naprawić sprzęgła ale stanowiska na stacji były za niskie

Misio - 2016-02-11, 08:59

Wystrzelone serie z kałachów w Waszej bliskości, jednak robią wrażenie. :oops:
Krzysiek 56 - 2016-02-12, 01:24

Rankiem ruszamy w dalszą drogę na północ Górskiego Karabachu W kierunku gorących źródeł. Po drodze mamy dwa pięknie położone momastyry. Pierwszy to położony nieopodal wioski Vank monastyr Gandżasar. Odnowiony staraniem miejscowego potentata przemysłu drzewnego Lewona Hajrapetiana i oczywiście pięknie położony.
Krzysiek 56 - 2016-02-12, 01:37

I jeszcze kilka detali Proszę zwrócić uwagę na pokrycie dachu dużymi kamiennymi płytami.
Krzysiek 56 - 2016-02-12, 01:38

Tuż przy murach Monastyru znajduje się cmentarz. Dziwnie położony bo na zboczach gór są luźno rozrzucone groby na dużej odległości bez żadnej granicy.
Krzysiek 56 - 2016-02-12, 01:50

We wsi Van jest ładna nowiutka szkoła .Ale jadąc dalej w innej wsi widzieliśmy szkołę gdzie okna zakryte były folią . Naprzeciwko szkoły jest„Petrol” . Takich stacji w tych okolicach jest więcej. Zdarza się że solarkę – ropę można kupić nawet na kanistry.
Krzysiek 56 - 2016-02-12, 02:19

Przemieszczamy się dalej na północ przedzierając się przez góry różnymi drogami . GPS często traci kontakt z satelitami i nie bardzo wiemy gdzie się znajdujemy i czy nie pomyliliśmy drogi. Jadą tędy również cysterny z Iranu . Drogi powolutku się buduje ale do zrobienia jest bardzo, bardzo dużo.
JaWa - 2016-02-12, 11:39

Czy jeden komplet opon wystarczył ? :shock:
Krzysiek 56 - 2016-02-13, 01:59

Wystarczył.I nawet nie złapaliśmy tam gumy.
Krzysiek 56 - 2016-02-13, 02:59

W pewnym Momencie ściga nas wielka wywrotka . Zrównuje się z nami i trąbi. Stajemy. Z ciężarówki wysiada dwoje młodych Belgów z plecakami. Chcą dojechać do monastyru Dadiwank. Zabieramy ich. Droga coraz gorsza . Tylko dziury. Przetaczamy się po nich z maksymalnie możliwą prędkością 5 do 7 km/h.I tak przez wiele kilometrów. Jedziemy doliną rzeki a więc widoki ciekawe ale droga daje się we znaki. A w ministerstwie mówili że tutaj są „płoche dorogi” ! Belgowie łapią się za głowę . To chyba przekracza ich wyobrażenia.
HURAAAAA! Jest drogowskaz. Jedziemy jeszcze godzinę a monastyru nie widać. Z przeciwka, jedzie jak dotychczas jedyny ,samochód . Zatrzymuję go . Trzeba wracać. Wracamy 5 km. a więc następna godzina mija. Okazało się że drogowskaz był krzywo ustawiony i dlatego zmyliliśmy drogę. Gdyby nie było z nami Belgów to zapewne nie wrócilibyśmy bo miałem tej drogi dosyć.
Docieramy do celu.
Monastyr Dadiwank to największy zespół klasztorny w Karabachu i jeden z prawdziwych arcydzieł ormiańskiej architektury średniowiecznej. Według legendy klasztor został założony pod koniec 1 w.n.e. przez św. Dadi , który rozprzestrzenił chrześcijaństwo we wschodniej Armenii . O Dadivank po raz pierwszy wspomniano w średniowiecznych kronikach w 9. wieku.
Był jednym z najważniejszych ośrodków edukacyjnych i naukowych tego regionu.
Zniszczony przez Azerów a od 2004r. odbudowywany . Prace trwają .

Krzysiek 56 - 2016-02-13, 15:24

Oglądamy pięknie położony monastyr , zostawiamy Belgów i jedziemy do gorących źródeł .Z tej dziurawej (głównej) drogi skręcamy w boczną mniej dziurawą ale przy padającym mocno deszczu niezwykle śliską i wąską. Teraz dopiero zaczynają się przeboje. Kanion wzdłuż rzeki przepiękny Przed nami tunel wykuty w skale wygląda jakby miał się za chwilę zawalić. Biorę latarkę , idę sprawdzić czy da się przejechać. W ścianie tunelu jest kilku metrowy korytarz ( jakby wyjście awaryjne) ale prowadzi do rzeki jednak kończy się kilkanaście metrów nad nią. Do wysokiej skały na drugim brzegu jest niewielka odległość. W dole huczy rwąca rzeka .Widok niesamowity. Tunel dziurami usłany i na szerokość jednego auta ale oceniam że da się przejechać. Jednak drogą za tunelem rwie woda i jest tak ślisko że trudno iść. Myślę aby przeczekać deszcz.

Ps. zdjęcia robione w drodze powrotnej gdy już nie padało.

Krzysiek 56 - 2016-02-13, 16:00

Wracając napotykam samochód w tunelu .Facet mówi że da się przejechać i że na nas czeka. Jedziemy zanim i całe szczęście bo sam bym się nie odważył jechać w takich warunkach. Przejeżdżamy przez wąski mostek po jego śladach. Z prawej strony odstaje blacha a pod nią rzeka . Gdybym na nią najechał to pewni byłby koniec naszej podróży. W niewielkiej wiosce nasz przewodnik zatrzymuje się i zaprasza nas do domu na kawę. Udaje nam się wymigać od tej wizyty bo gościu jest nawalony . Mówi że do gorących wód jeszcze siedem km . i zaprasza abyśmy go odwiedzili w powrotnej drodze.
Misio - 2016-02-13, 16:02

Piękne zdjęcie 7443. :lol:
Czyżby już były tam Walentynki? :roza:

JaWa - 2016-02-13, 17:35

Most pierwsza klasa, gratuluję odwagi. :bigok
Wojciechu - 2016-02-13, 17:39

Podziwiam odwagę - prawie jak "drogi przez mękę"- Tołstoja :spoko
Krzysiek 56 - 2016-02-14, 00:46

To tylko przygoda , ciekawość i chęć zobaczenia unikalnych miejsc.
Krzysiek 56 - 2016-02-14, 02:17

Po drodze udaje nam się wyprzedzić niewielką ciężarówkę , która drzwiami bez zamków wymachuje na nierównościach i zakrętach jakby chciała się odepchnąć aby dojechać do celu.

Widok gorących wód trochę nas rozczarowuje. Teren jest ogrodzony ,stoi tutaj kilka domków , wiaty i latarnie i jest tu sporo ludzi .Myśleliśmy że będzie tutaj pusto i dziko. Wjazd jest bezpłatny ,płatne są domki. Kilkanaście minut po nas dociera wyprzedzony gruzawik (ciężarówka) a jej kierowca nawalony nie jak meserszmit ale co najmniej jak mig 21 w pierwszych słowach pyta mnie co mi potrzeba to on mi we wszystkim pomoże .

Krzysiek 56 - 2016-02-14, 10:35

Na szczęście źródło jest naturalne. Bije z dużym ciśnieniem wodą około 62 stopnie C w wielkiej skalnej misce pokrytej kolorowymi osadami minerałów. Woda przelewa się do jeszcze większej skalnej wanny w której ma 42 stopnie. Wszystko osnute kłębami pary i lekko duszących gazów wydobywających się wraz z wodą z głębi naszej planety. Kilkanaście metrów poniżej płynie bystra rzeka .Niektórzy po wyjściu z ukropu biegną wprost do lodowatej rzeki. Wchodzimy i my do wanny. Niestety po niedługim czasie przybywa grupa żołnierzy ,wszyscy napici i odór piwa i alkoholu wygania nas z wody. Balanga i hałasy trwają do późna . Mamy nadzieję że rano będzie spokojnie.
inowa - 2016-02-14, 10:45

Od wielu lat kibicuję Teresie i Andrzejowi w ich wyprawach (m.in. obecnej), bo są dowodem, że można zealizować MÓJ plan na emeryturę. Dzisiaj wpadłam na Twój opis - najpierw Turcja, a potem w tym wątku. Skradłeś mi serce, JEDNAK TWOJA TOWARZYSZKA WYROSŁA NA MOJĄ BOHATERKĘ! Trzeba wielkiej odwagi i zaufania by w dwójkę wyruszyć na taka wyprawę! GRATULUJE POWROTU I STAWIAM ZASŁUZONE :pifko
Ten kierunek od wielu lat jest na naszej liście, niestety ostatnie wydarzenia powodują, że odłożyliśmy go "na potem". Dlatego czekamy na wiecej...

Krzysiek 56 - 2016-02-14, 20:33

inowa napisał/a:
Skradłeś mi serce, JEDNAK TWOJA TOWARZYSZKA WYROSŁA NA MOJĄ BOHATERKĘ!

Ujęłaś mnie tymi słowami.i ULA POCZUŁA SIĘ DUMNA Wydawało mi się że trochę zbytnio rozwlokłem swoją opowieść. Ale bardzo miło widzieć że jeszcze nie wszystkich zanudziłem . Oczywiście będzie ciąg dalszy.
inowa napisał/a:
Ten kierunek od wielu lat jest na naszej liście, niestety ostatnie wydarzenia powodują, że odłożyliśmy go "na potem".
Nie taki diabeł straszny itd. Przed każdą naszą podróżą nas straszą.
Jeśli interesuje cię ten kierunek to zajrzyj do poprzedniej mojej relacji:
http://www.camperteam.pl/...pic.php?t=15104

Krzysiek 56 - 2016-02-14, 21:15

Od północy do rana było już spokojnie tylko Rosjanie siedzieli jeszcze o trzeciej w źródełku ale rano i oni wyjechali i zostaliśmy sami. Teraz jest super. Po kąpieli w trzech kolejnych zbiornikach (woda coraz cieplejsza) schodzimy do rzeki i kładziemy się w lodowatej wodzie. Niestety trzeba już jechać. Ale nie żal jest trudów podróży. WARTO BYŁO TU BYĆ I ZOBACZYĆ TEN CUD NATURY. Natura zbudowała to przez miliony lat I oby człowiek tego nie zniszczył.
inowa - 2016-02-14, 21:17

Te podróż też dzisiaj "zaliczyłam".
Tak już mam od jakiegoś czasu, że tylko plany wakacyjne pozwalają mi przetrwać zimę... i tak było i dzisiaj. Dzięki Wam i Joli (Norwegia po babsku), spędziłam piękne Walentynki w piżamie z laptopem na kolanach, od czasu do czasu podrzucając mojej drugiej połowie co ciekawsze smaczki.
Leasing (a właściwie obwarowania związane z ubezpieczeniem) ograniczał do tej pory nasze kierunki wyjazdu, ale jeden przed wakacjami będzie spłacony, więc może Turcja i Gruzja? Wszystko będzie uzależnione od rozwoju sytuacji.
:spoko

Misio - 2016-02-14, 21:45

Super przygoda z moczeniem. :spoko Ach ta natura....
Krzysiek 56 - 2016-02-16, 12:25

Pokonanie około 17 km. zajmuje nam 2 godziny z przystankami na robienie zdjęć bo widoki wyjątkowo piękne. A i jeszcze coś. Ormianin ,który nas tu przyprowadził obiecał że zostawi czerwony ręcznik wywieszony przed domem abyśmy mogli trafić w powrotnej drodze– rzeczywiście wisiał.
Krzysiek 56 - 2016-02-16, 16:13

Dojechaliśmy do główniejszej drogi gorszej niż ta boczna i jedziemy w stronę Armenii do Vardenis z prędkością 5 do 7 km/h. Nawet dobrze że tak bo jest czas na podziwianie .A jest co podziwiać. Po drodze w wiejskim sklepie dziwią się skąd my się tu wzięliśmy. Tutaj żadni turyści nie bywają ,więc stanowimy atrakcję. Dom na kołach to coś dziwnego .Kupujemy prawdziwy wiejski lawasz wielkości około 1 metr na 60 cm.Po kilkunastu kilometrach nawierzchnia coraz lepsza choć nadal gruntowa . Widać że coś tutaj robią. Dalej niedługimi odcinkami położony nowiutki asfalt. Zbieramy młodego żołnierza i pniemy się w górę na wysokość ponad 2400 m npm. Ostre zakręty i strome podjazdy trudne do pokonania. Nie można wziąć rozpędu ze względu na nawierzchnię a więc jedynka jest w częstym użyciu.
Krzysiek 56 - 2016-02-16, 17:31

.Granica z Armenią to stary krzywy szlaban uniesiony do góry ,bo któż by się trudził aby go opuszczać. Przecież tutaj sami swoi i nikogo się nie kontroluje . Żadnych turystów i obcokrajowców nie ma. Z internetowych wieści wynikało że jest to strefa niedostępna dla obcokrajowców i kontrolowana przez wojsko .Czytałem opowieść dziewczyny która jechała tędy z ormiańskim taksówkarzem ale się nie zatrzymywali na granicy. Takich jak my to tutaj jeszcze nie było. Gdzie przebiega granica z Azerbejdżanem dokładnie nie wiadomo. Żadne mapy ani internet tego nie pokazują. Dlatego wjeżdżając do Karabachu nie wybraliśmy się tędy. Ale będąc w ministerstwie dowiedzieliśmy się że można przejechać tylko droga „ płocha’. W budce jeden cywil odbiera kartkę wystawioną w ministerstwie i życzy dobrej drogi. Ta jednak nie jest tak wyśmienita Nadal pniemy się do chmur. Dalej są roboty drogowe . Cała szerokość zasypana grubą warstwą kamieni na której pracują wielkie maszyny drogowe. Wybieram przejazd po krawędzi. Z jednej strony duży spadek w dół z drugiej pół metrowa warstwa kamieni. Bardzo wąsko. Adrenalina skacze niesamowicie bo strach u d… że się zsunę w dół . Nagrodą po przejechaniu jest nowiutki i równiutki odcinek asfaltu . Jednak niech się nie wydaje że to już tak pięknie . Kawałek dalej asfalt się kończy.
Jak się później dowiedzieliśmy drogę tą budują ze składek Ormian rozproszonych po całym świecie. Raz w roku jest akcja zbiórki pieniędzy . Coś jak u nas orkiestra świątecznej pomocy.

Krzysiek 56 - 2016-02-16, 17:40

W Vardenis wysadzamy żołnierza i zatrzymujemy się przy sklepie aby kupić chleb. I tu kolejna niespodzianka. Właściciel sklepu mówi po polsku . Handlował w Polsce. Częstuje słodyczami i winogronem .On również zaprasza nas do siebie .
Krzysiek 56 - 2016-02-17, 01:34

Tuż obok tankujemy. Jedziemy dalej do Erewania. Zrywa się bardzo silny wiatr i chce campera zrzucić z drogi. Stajemy na ładnej stacji gazowej i śpimy. W Armenii stacje gazowe są większe od benzynowych. Mają po kilka stanowisk oddzielonych od siebie murkami. Gaz jest tu bardzo popularny. Cena benzyny to 450 AMD około 4.05 zł disel 370-430 AMD około 2.95 do 3.4zł a gaz 170 AMD czyli około 1.45 zł. Różnica cen uzasadnia popyt na gaz . Stacje benzynowe są niewielkie i nie można na nich stanąć na noc. Soliarke czyli disla sprzedaje się nawet z beczek i na kanistry . O płaceniu kartą należy zapomnieć. Chyba tylko Erewaniu i to tylko na niektórych stacjach ale ja tam nie tankowałem. Nie ma także stacji dużych koncernów zachodnich i nawet LUK OILA nie widziałem.
Krzysiek 56 - 2016-02-17, 09:30

18.09.2015
EREWAŃ.
Rano wjeżdżamy do miasta. Chcemy znaleźć parking blisko centrum. Ruch szalony. Sposób jazdy specyficzny. Najgorzej znoszę niespodziewane zajeżdżanie drogi . Jeśli kierowca chce zmienić pas ruchu to po prostu wjeżdża atakując z tyłu na kilka cm przed zderzakiem. Natomiast ronda to rzecz przeze mnie nierozwikłana. Reguła – pierwszeństwo mają wjeżdżający ale przeważnie nie na całym rondzie. W związku z tym taki pomieszany ruch powoduje kompletne zablokowanie i jazdę na wydrę. Jak się uda przedrzeć toś wygrał. Ale szczytem jest skrzyżowanie w kształcie ronda z klombem i pomnikiem po środku gdzie nie obowiązuje ruch okrężny. Z wielu stron dochodzą do niego kilku pasmowe jezdnie i pomimo świateł panuje potworny chaos . Udało mi się pokonać ale do dziś nie wiem w jaki sposób. Kręcimy się i parkingu nie możemy znaleźć. Zmierzamy w kierunku widocznego na górze pomnika matki Armenii. Przy wyjeździe z ronda stoją autobusy. Stajemy . Miejsce dobre ,po przeciwnej stronie stoją marszrutki . Pytam kierowców czy mogę tu bezpiecznie stać. Do centrum niedaleko.

Elwood - 2016-02-17, 17:18

Jeżeli napiszę, że Was i Waszą eskapadę podziwiam to tylko napiszę. Jeżeli ktoś nie wie jak można, jak należy, zwiedzić świat kamperem to powinien tą relację zobaczyć i przeczytać.
Wielu mnie na stronach forum pozytywnie zaskoczyło trasą, zdjęciami i opisem. Jeszcze nikt mnie nie zaszokował. Wam się udało. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. :pifko :spoko :spoko :spoko :spoko

gardamm - 2016-02-17, 18:31

[quote="Krzysiek 56"]18.09.2015
EREWAŃ.
a Radio Erewań nadawało ? :haha:

Misio - 2016-02-17, 20:29

Czytając Waszą relację również jestem pod wielkim wrażeniem. To chyba jakiś cud że ten kamper to wszystko przeżył i dał radę. :spoko A do tego jeszcze Wasze pomysły i szczęście. Brawo. :pifko
Tak na marginesie to niezła reklama marki samochodu. :lol:

Comsio - 2016-02-17, 20:54

Byłem tam z lekami i obstawą , Renówką, 3,5t :( podziwiam ich wyczyn. :ok :pifko
Krzysiek 56 - 2016-02-18, 02:53

I znowu mnie podbudowaliście. DZIEKUJĘ. :szeroki_usmiech

gardamm napisał/a:

a Radio Erewań nadawało ? :haha:

- Czy możliwe jest u Was w Armenii osiągnięcie najwyższego stopnia rozwoju komunizmu?
- W zasadzie tak. Byłoby jednak lepiej podjąć taką próbę najpierw w Azerbejdżanie.

- Które Powstanie było najtragiczniejsze w dziejach Narodu Polskiego?
- Powstanie... ZSRR.

- Czy autorzy dowcipnych odpowiedzi Waszej rozgłośni otrzymują honoraria?
- Oczywiście. Od jednego roku aż po dożywocie.

Krzysiek 56 - 2016-02-18, 06:58

Erewań (potocznie)- obowiązującą w języku polskim pisownią jest Erywań
Stolica to chluba wszystkich Ormian. Jako datę założenia uważa się 782 p.n.e.- twierdza Erebuni. Ale jeszcze na początku XX w. było to prowincjonalne miasteczko liczące około 30 tys .mieszkańców. Intensywny rozwój nastąpił za czasów Związku Radzieckiego i miasto rozwinęło się do wielkości ponad milionowej metropolii. 1/3 ludności żyje w stolicy. Wszyscy nasi rozmówcy podkreślali że Erywań jest piękny i należy go zobaczyć. Oczywiście po tak krótkiej wizycie mogę tylko opisać swoje wrażenia i to dotyczące centrum. Pierwszy na naszej trasie jest Matenadram czyli biblioteka narodowa. To potężny budynek przyklejony do skały gdzie zgromadzono kilkanaście tyś. bezcennych rękopisów. Najstarsze z V w. Część rękopisów umieszczono w niszach skalnych i nawet wybuch nuklearny nie byłby w stanie ich zniszczyć. Ormianie są dumni z tych zbiorów i dzieła swoich przodków , którzy tłumaczyli również dzieła swoich najeźdźców. Przed gmachem stoi wielki pomnik twórcy alfabetu ormiańskiego Mesropa Masztoca. Dziś muszą posługiwać się trzema alfabetami -swoim, cyrylicą i łacińskim. Czy to praktyczne ? Chyba nie. Ale język i duma ze swojego alfabetu zespalają wszystkich Ormian na całym świecie

Krzysiek 56 - 2016-02-19, 07:49

Następny punkt to kaskada. To długi podwójny ciąg schodów na zboczu góry ,pomiędzy którymi tryskają fontanny. Zaczęto go budować w latach 70tych dla uczczenia 50lecia radzieckiej Armenii. Z tego czasu pozostał na samej górze strzelisty pomnik widoczny z całego miasta .Kaskadę ukończył Ormiański milioner w 2009r. tworząc pod schodami muzeum sztuki. Warto wejść na górę i zobaczyć panoramę miasta. Szczególnie w nocy.
Pomiędzy Kaskadą a pomnikiem jest rozpoczęta budowa czegoś. Wystają z ziemi zbrojenia i betony obok stoi nieruchomy od wielu lat dźwig również widoczny z całego miasta. Podobno inwestorzy się pokłócili. Nad tą budową zawieszone są prowizoryczne pomosty i schody.

Krzysiek 56 - 2016-02-20, 03:28

Z góry ,z pod pomnika rozpościera się panorama miasta z piękną górą Ararat (5137 m. )w tle. To dla Ormian święta góra i symbol ich kraju umieszczony pośrodku godła pomimo że Ararat leży na terenie Turcji 32 km od granicy. Widok ten na co dzień przypomina Ormianom że to dawniej to były ich tereny co często podkreślają mówiąc że Armenia była wielka i sięgała aż po jezioro Wan.
Krzysiek 56 - 2016-02-20, 08:19

Na dole jest park pod kaskadą a w nim jakby dalszy ciąg muzeum sztuki . Wszystkie rzeźby pilnowane przez miejskich strażników . Nie wolno dotykać. Dalej widać budynek opery.
Krzysiek 56 - 2016-02-22, 07:17

W parku obok opery oglądamy trochę kiczowate obrazy miejscowych malarzy .Dalej reprezentacyjnym Północnym deptakiem w kierunku centralnego punktu miasta -Placu Republiki.
Tu znajdują się budynki rządowe ,ministerstwa , i reprezentacyjny budynek Muzeum Historii Armenii . przed nim wybudowano grające fontanny. Spektakl odbywa się co wieczór.
Większość budynków zbudowana jest z różowego tufu wulkanicznego. Dlatego też Erywań bywa nazywany różowym miastem.

Krzysiek 56 - 2016-02-23, 05:56

I jeszcze kilka zdjęć z Placu Republiki .Zabudowa z lat 1952-1958. W czasach ZSRR nazywany Placem Lenina.
Krzysiek 56 - 2016-02-23, 07:06

Wracamy do kampera . Parkujemy na górze obok pomnika. Stąd jest piękna panorama na miasto nocą . Tuż obok jest Park zwycięstwa a w nim widoczny z całego miasta Pomnik Matki Armenii skierowanej w stronę Turcji z mieczem gotowym do walki patrzy na górę Ararat.

Niestety zdjęcia nie wyszły.

Krzysiek 56 - 2016-02-25, 07:13

Rano jeszcze spojrzenie na panoramę miasta i póki ruch niewielki przejeżdżamy dwie jezdnie w poprzek aby nie zjeżdżać na dół i nie kręcić się w porannym korku.
Po drodze do granicy z Gruzją zatrzymujemy się na kilka godzin w drugim co do wielkości mieście Giumri (około 150 tyś mieszkańców). Pierwsze osiedle założyli Grecy w 401 r. p.n.e.
Ale miasto rozwinęło się dopiero po 1837 r. kiedy Rosjanie wybudowali twierdzę Aleksandropol.
Od 1924 nazwane Leninakanem obecną nazwę otrzymało w 1991 r. W 1988 r. zostało zniszczone przez potężne trzęsienie ziemi .
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/43/Surb_Amenaprkitch.jpeg

Krzysiek 56 - 2016-02-25, 17:32

Na Tym samym placu znajduje się drugi , odbudowany i czynny Kościół Matki Bożej zwany przez miejscowych „Siedem Ran”- dlaczego tak? . Nie wiem. Wchodzimy i jesteśmy świadkami uroczystości ślubu . Państwo młodzi mają na głowach korony i dotykając się czołami składają przysięgę. W uroczystości biorą bezpośredni udział rodzice.
Krzysiek 56 - 2016-02-26, 02:07

I jak zwykle gdy jest choć odrobina czasu zapuszczamy się w boczne uliczki . Tu nie trzeba daleko się oddalić od głównego placu aby zobaczyć prawdziwe życie. Niewielkie domki ,dziurawe ulice , żółte rury gazowe i niecałe 500 metrów od centrum barany. Nie wiem gdzie je wypasali bo do najbliższej łąki blisko nie było . Chyba że tuż obok na ładnym stadionie ale murawa nie wyglądała na eksploatowaną przez te zwierzaki.
Krzysiek 56 - 2016-02-26, 02:36

Na zachodnich obrzeżach miasta, około 1,5 km od głównego placu na wzgórzu stoi rosyjska XIX w. twierdza Sew Ghul ( Czarny Strażnik) Mogło w niej stacjonować nawet 15 tyś. żołnierzy. Podjeżdżamy pod nowiutką bramę jednak dalej nas nie wpuszczono.
Na wzgórzu obok stoi na wzór Erywania pomnik Matki Armenii Również zwrócony w stronę niedalekiej granicy z Turcją . Cokół na którym stoi 18 metrowa statua ma 33 metry. Wchodzi się po podobnej jak w stolicy kaskadzie. Jednak woda z niej nie spływa a wszystko jest trochę zaniedbane.

Krzysiek 56 - 2016-02-27, 07:19

Czas udać się do Gruzji. Armenia to ciekawy kraj ale za mało czasu aby go lepiej poznać. Nie udało się pojechać na samo południe pod Irańską granicę . Mogę tylko podzielić się swoimi spostrzeżeniami i wrażeniami. To kraj jeszcze w dużej mierze na pograniczu socjalizmu z podupadłym przemysłem. Wiele zakładów zniszczonych i nieczynnych. Ciągle ściśle związany z Rosją dzięki Której Azerbejdżan nie odważa się na zajęcie Karabachu. Widać wielką przepaść pomiędzy stolicą i prowincją. Na wsiach biednie . Jak sami Ormianie mówią rządzi tu korupcja i nepotyzm.
Ormianie mają bardzo silne poczucie przynależności narodowej. Przez wiele wieków będąc pod panowaniem Turków , Persów ,Arabów , Rosjan, zachowali swoją tożsamość i wiarę. I choć w okresie komunizmu w Armenii kościoły były pozamykane a wcześniej od wieków parł na nich agresywny islam to wytrwali w swojej wierze i jako pierwsze na świecie państwo chrześcijańskie podtrzymują ją nadal . Przez burzliwą historię ciągle emigrowali dlatego więcej Ormian mieszka po za swoją ojczyzną niż w niej ale czują związek ze swoim krajem. Od nich płynie też znaczna pomoc.
My spotkaliśmy się wielokrotnie z niezwykłą gościnnością i miłym stosunkiem do Polaków i Polski. Gdybyśmy podróżowali auto stopem to z głodu by się nie umarło . Ormianie mają zwyczaj zapraszania i nakarmienia przybysza. Gościnność ich jest niebywała. Obejrzane zabytki ,kościoły i pałace z czasem się wymieszają w pamięci ,ale ogólne wrażenia, przyroda i stosunek ludzi pozostaje .Szczególnie zapamiętamy nasz cel czyli Karabach Podróż po Armenii uważamy za udaną i na pewno na długo pozostanie w naszej pamięci.

Krzysiek 56 - 2016-02-27, 15:40

Gruzja. Musimy tu wjechać bo pomiędzy Armenią i Turcją nie ma żadnego przejścia od 100 lat. Śpimy w mieście Achallaki . Zamierzamy rano udać się na południe do granicy z Turcją nad jeziorem Aktas. Jest to przejście położone najbliżej granicy Turecko- Armeńskiej. Następnie udać się w pobliże Araratu a później na południe w pobliże Syrii. Rano idziemy zrobić zakupy na miejscowe targowisko. Chyba Takich egzemplarzy tu się chyba często nie widuje bo po jednym przejściu zna nas cały rynek. Jeden ze sprzedawców , z resztą Ormianin ,woła żonę aby przyniosła pyszne domowe chinkali ,którymi nas częstują. Musimy jeść bo nie wypadało odmówić. Okazuje się że jest on Etnografem i inżynierem zootechnikiem. Teraz ma stragan na targowisku. Dowiadujemy się że najbliższe przejście do Turcji jest zamknięte. Ale Informacje są sprzeczne. Ktoś inny radzi że możemy śmiało jechać i za 10 dolców nas przepuszczą. Policjant mówi że na pewno jest zamknięte ,więc nie ryzykujemy i jedziemy dalej przez Gruzję do Achalcyche.
Grzegorz74 - 2016-02-28, 19:55

brawo brawo brawo! Czekamy na jeszcze!
Krzysiek 56 - 2016-03-01, 07:21

Droga do Achalcichle jak większość dróg w górach Kaukazu, wiedzie doliną rzeki . Przy ujściu Parawani do rzeki Kury po lewej stronie na wzgórzu ukazuje się zamek Kchertwisi. Tutaj zbaczamy trochę z trasy aby udać się do skalnego miasta Wardzia . Byliśmy już tutaj dwa lata wcześniej ,co opisałem w poprzedniej relacji. Tym razem jedziemy tylko podziwiać piękne widoki.
Misio - 2016-03-01, 20:13

Ładna para. :spoko
Krzysiek 56 - 2016-03-02, 13:16

Piękna pogoda, słońce i widoki tak zachwycające że trudno się z nimi rozstać. Dlatego docieramy tylko do Achalcychle i tutaj śpimy na centralnym placu w mieście. Nad miastem góruje pięknie odbudowana twierdza Rabat. Warto tutaj wejść i zobaczyć z pietyzmem odbudowane miasto wraz z fontannami ,mozaikami itd.
Krzysiek 56 - 2016-03-03, 03:01

Stojąc na placu w Achalcychle budzimy zainteresowanie . Od jednego kierowcy marszrutki dowiadujemy się że nieopodal w miejscowości Abasstumani znajdują się gorące źródła. Jedziemy tam . Okazuje się że Abastumani to miejscowość uzdrowiskowa położona w zielonej dolinie o przyjaznym klimacie. To miejsce wypoczynku carskej rodziny Romanowów. Rezydencja obecnie remontowana. Jest ty również sanatorium ,jednak wygląda na mocno zaniedbane. Gorące wody to porażka. W niewielkim budynku z blaszanym dachem znajdują się dwa obskurne baseny z zardzewiałymi rurami. W jednym jest woda. Za niewielką opłatą można siedzieć ta cały dzień. Ale ćóż tam robić? Zwiewamy bo szkoda czasu na taki „ relax”.
Krzysiek 56 - 2016-03-03, 04:15

I jeszcze kilka obrazków .
Krzysiek 56 - 2016-03-04, 02:27

Za chwilę czas opuścić Gruzję. To piękny kraj i o bardzo urozmaiconej przyrodzie . W jednym dniu możemy być w wysokich górach Kaukazu na lodowcu a po kilku godzinach w subtropikalnym klimacie Batumi. Następnie wjechać trudną, rzadko uczęszczaną przez turystów drogą na przełęcz Goderzi w małym Kaukazie, aby dalej przez Achalcychle odwiedzić skalne miasto Wardzia i podziwiać przełom rzeki Kury. Wciągu godziny zmieniamy temperaturę z 35 stopniowego upału w Ninosminda na 8 stopni na wyżynie nad jeziorem Parawani gdzie ludzie żyją tylko z hodowli bydła i ogrzewają swe domy krowim łajnem. Dalej jadąc przez prawie pustynne tereny odwiedzić skalny klasztor Dawid Garedżia , aby następnie przejechać przez żyzną dolinę wina w Kachetii a następnie przemierzając przełęcz Krzyżową na drodze wojennej dotrzeć pod górę Kazbek i dalej podziwiać przecudny wąwóz Darialski. Polecam ten kraj wszystkim kamperowiczom , dla których podróżowanie jest pasją, lubią podziwiać naturalną przyrodę, nie boją się przygód i nie potrzebują do tego specjalnych wygód , kampingów i basenów.
Krzysiek 56 - 2016-03-05, 06:43

Jeszcze tylko ostatnie tankowanie do pełna na trochę podejrzanej stacji , ale to była jedyna przed granicą. Turcji drożej ,a więc do pełna , wydanie ostatnich lari w sklepiku wiejskim , i do granicy w TÜRKGÖZÜ. To tędy według planu mieliśmy wjechać do Gruzji,a teraz opuszczamy ją.
Opuszczam również ten dział i przenoszę dalszy ciąg ponownie do działu TURCJA
Jeśli są jeszcze zainteresowani śledzeniem tej relacji to zapraszam.

Grzegorz74 - 2020-01-09, 15:57

Pokłony stukrotne za relację :brawo: :brawo: :brawo: :brawo:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group