Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Rumunia - Szalona karawana na rumuńsko-mołdawskich ścieżkach (2015)

SalutElla - 2016-03-04, 21:12
Temat postu: Szalona karawana na rumuńsko-mołdawskich ścieżkach (2015)
SZALONA KARAWANA NA RUMUŃSKO-MOŁDAWSKICH ŚCIEŻKACH

(zawarte poniżej opinie i spostrzeżenia wynikają wyłącznie z naszych osobistych wrażeń i nie należy ich traktować jako jedynie słusznych)

Szczególne podziękowania kieruję do Jurka z załogi Slajd, Beaty z załogi Huber1234 oraz Saluta (mojego męża) za możliwość ubarwienia tej relacji ich fantastycznymi zdjęciami.

Nasz wakacyjna wyprawa 2015 roku miała być wyjątkowa z dwóch powodów: po pierwsze ponieważ wybraliśmy na cel podróży niezwykły kraj czyli Turcję, po drugie to, że po raz pierwszy nie jechaliśmy sami tylko w towarzystwie dwóch znajomych załóg. O ile powód pierwszy był ekscytujący, o tyle drugi rodził pewne obawy czy karawana dotrwa do końca w pełnym składzie i czy po powrocie nadal będziemy „znajomymi”.
Zanim mogliśmy się o tym przekonać udało nam się wspólnie ustalić plan wyprawy, terminy, uzyskać urlopy, a nawet dograć takie szczegóły jak kupno butów wodnych, aby pokonać wąwóz Saklikent.
I tak będąc w radosnym oczekiwaniu na urlop spadła na nas jak grom z jasnego nieba wiadomość o zamachu w Turcji, a było to na dwa tygodnie przed wyjazdem. Żeńska część załóg lekko spanikowała, ale męska część uspokoiła, że to nic takiego i że jedziemy. Niestety wypadki, które miały miejsce w ciągu następnych kilku dni spowodowały wzrost paniki u pań i dzieci, na który mężowie-ojcowie już nie mieli wpływu. I tak na tydzień przed wyjazdem podjęliśmy wspólnie decyzję, że rezygnujemy z Turcji i zamieniamy ją na Rumunię i Mołdawię, a Slajdy dysponujący trochę dłuższym czasem postanowili dołączyć do tego wizytę na targach Expo w Mediolanie i stamtąd dołączyć do nas w Rumunii.
W ciągu ostatnich przed wyjazdem szalonych dni łącza telefoniczne i internetowe grzały się do czerwoności, aż uzgodniliśmy zarys trasy oraz główne miejsca do zwiedzania i odpoczynku.I co z tego w praktyce wynikło ? Szalona wyprawa z ad hoc modyfikowanymi planami, wzbogacona o awarie aut, wypełniona różnorodnymi przeżyciami architektonicznymi i przyrodniczymi, ale nade wszystko sympatyczna towarzysko.

Jeśli więc macie ochotę dowiedzieć się co było i jak było, to zapraszam na rumuńsko-mołdawskie przygody naszej szalonej karawany.

W szalonej karawanie wystąpiły załogi:
Slajd – Lucyna, Jurek, Ida oraz ich fantastyczna suczka Nela rasy czekoladowy labrador
Hubert1234– Beata, Hubert i Ala
Saluty – Ela, Józek i Ania

oraz ze specjalnym dwudniowym udziałem, znanej szeroko w kręgach CT,załogi Zibikruk.


31lipca piątek - 1 sierpnia sobota

W drodze


W piątek w godzinach popołudniowych załoga Hubertów i Salutów opuściła Warszawę, aby w sobotę ok. 17.00 wylądować na campingu Thermal w Hajduszoboszlo. Po drodze nocujemy na parkingu ok.58 km przed Barwinkiem. Od Barwinka jedziemy trasą omijającą płatne drogi w Słowacji i na Węgrzech czyli: Barwinek - Presov – Koszyce-Tokaj -Debreczyn- Hadjuszoboszlo. Nie warto omijać, warto zapłacić, chyba, że ktoś ma dużo czasu i cierpliwości.
W tym czasie załoga Slajd przemierza trasę z Bolesławca do Mediolanu, gdzie mają zamiar zwiedzić wystawę Expo, a potem dojechać do nas do Rumunii. Patrząc na mapę może to się komuś wydawać dziwne – przejazd z Bolesławca do Rumunii przez Mediolan, ale dla kamperowców nie ma rzeczy dziwnych i niemożliwych !

2 sierpnia niedziela

Pełny relaks z udziałem Iwonki i Zbyszka


Przed południem na „gościnne występy”dojeżdżają do nas Iwonka i Zbyszek czyli załoga Zibikruk. Ustawiają się na miejscu zarezerwowanym przez nas taśmą biało-czerwoną i kartką z napisem „reserved forZibikruk”. Dzień mija nam na pływaniu, pogawędkach i konsumpcji. Spotykamy załogę z CT Miluś z Gliwic. Spędzamy wspólny wieczór.
Slajdy w tym czasie zwiedzają Mediolan.

3 sierpnia poniedziałek

Kamper holuje kampera


Przed południem odjeżdża Zibikruk. My idziemy na obiad do basenowej knajpy i o 18.00 opuszczamy camping. Kierujemy się na Sebes w Rumunii – to ok. 400 km, dziś jedziemy tyle ile damy radę. Niestety po kilkunastu kilometrach mamy przymusowy postój, gdyż Hubertowi zabrakło paliwa, a kontrolka rezerwy nie dała wcześniej znać. Wlewa piątkę z karnistra, ale niestety nie może odpalić. Ze względu na brak haka u Saluta , jedynym wyjściem jest próba holowania tyłem i nadzieja, że „Hubert” odpowietrzy się szybko. Kilka litrów potu i kilogramów nerwów później odpala i ruszamy dalej. Żal, że nikt nie zrobił zdjęcia holowanego kamperatyłem– widok niezapomniany ! Wtedy nie wiemy jeszcze, że to nie jedyny problem z autem jaki nas czeka.
Ok. 22.00 zaczynamy szukać noclegu, dopiero przed Huedin zjeżdżamy na parking przy restauracji, na którym stoli kilka tirów. Ustalamy pobudkę na jutro na 7.30.
Slajdy dalej zwiedzają Mediolan.

4 sierpnia wtorek

Na zamku w Hunedoarze


Pobudka zgodnie z planem i jedziemy do Hunedoary. Po drodze mijamy Huedin i cygańskie pałace. Ok 12.30 jesteśmy w Hunedoarze, docieramy na parking przy zamku. Zamek – bardzo dobrze zachowany, klimatyczny, okolony murami i fosą. Wewnątrz oglądamy kolejne pomieszczenia - kuchnia, łazienka, sala rycerska, kuźnia. Trasa zwiedzania dobrze opisana – kolejne atrakcje są ponumerowane i przy każdym numerze jest opis po angielsku. Miłośnikom warownych zamków zdecydowanie polecam.
Obok zamku pozostałości koszmarnych zakładów przemysłowych – nie polecam !


cdn.

Piotruś - 2016-03-04, 21:24

No nareszcie! Piwo poleciało a nalewka dojrzewa do naszego spotkania.
MirasM - 2016-03-04, 21:30

Znając sprzęt Huberta, spodziewam się wszystkiego. Ma chłop odwagę tym jeździć :diabelski_usmiech
SalutElla - 2016-03-04, 21:35

Z Hunedoary kierujemy się do Petroszany, a dalej drogą 7A do ObarsiaLotrului i jeziora Vidra. Na północ i na południe od Obarsia odchodzi droga 67C czyli widokowa transalpina. Droga do transalpiny (7A) na początku asfalt i kręta. Potem kręta, ale dziury w asfalcie. Potem brak asfaltu i tak na zmianę, ale widoki cudne – wysokie góry, głazy, strumienie. Robimy postój na sesję fotograficzną. Dojeżdżamy do skrętu w prawo na transaplinęw kierunku na Novaci, ale my jedziemy dalej do jeziora, transalpinę zostawiając na jutro. Mijamy knajpę, pensjonat, budki. Droga jest przy jeziorze, ale ono w dole, super wygląda tylko nie ma jak zjechać. Jest nad nim kilka osobówek, ale droga którą zjechały nie nadaje się dla kamperów. Wracamy „do wsi” i zostajemy na „campingu” za 40 lei za domek z prądem. Nie bierzemy domków, bo mamy swoje, ale prąd tak. Obok mamy stół i ławki. Organizujemy kolację przy świecach i węgierskim winie.

Załoga Slajdów opuściła Mediolan i gna po europejskich autostradach do Rumunii.

cdn

SalutElla - 2016-03-04, 21:39

Piotruś napisał/a:
No nareszcie! Piwo poleciało a nalewka dojrzewa do naszego spotkania.



Jeszcze dobrze nie zaczęłam, a już mam piwko. Wielkie dzięki ! Oczywiście już nie mogę doczekać spotkania z Wami, że już nie wspomnę o nalewce !
:roza:

MILUŚ - 2016-03-04, 21:40

O ; nie spodziewałem się , że następne dni po naszym spotkaniu na Thermal Camping /szkoda że nie mamy zdjęc z tych nocnych polaków rozmów - było bardzo miło :wyszczerzony: / mogły być aż tak ....nerwowe :shock:
Będę śledził z zaciekawieniem relację ...............zapowiada się ciekawie :-P

Misio - 2016-03-04, 22:20

Eeeee, tam, nic nowego. Ona tak po prostu ma. Pięknie pisze, lekko czyta się jej teksty, pamięta wszystkie miejscowości, co tam stoi i co się wydarzyło. Takie tam nudy, tylko kurde od ekranu oczu nie można oderwać. Elcia, pisz, bo nie wiem co było dalej a ciekawie się zaczęło. Za teraz i na ciąg dalszy :pifko leci. Ale wiadomo, CamperTeamki zobowiązują.
Zdjątka również ładne, kolorowe, tylko ten kat... Dziewczynkom nic się nie stało?... :lol:

KrzySówka - 2016-03-04, 22:27

Bardzo ciekawa relacja. Fajnie się zapowiada. Czekamy na ciąg dalszy i pozdrawiamy:) :spoko
Tadeusz - 2016-03-04, 22:30

Elżuniu, znów mam frajdę! Pisz, pisz ile wlezie! :ok

A zdjęcia Józia są doskonałą ilustracją Twojej opowieści.

Stawiam piwko, na razie na rozgrzewkę. :szeroki_usmiech

:pifko

Beras - 2016-03-04, 23:23

Pozdrawiam, wrzucam :pifko i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :spoko
yahoda - 2016-03-05, 10:09

Czytamy i oglądamy :spoko
Kotek - 2016-03-05, 10:56

Elunia! I co dalej!!!??? Czytamy i czekamy... :kwiatki:
światowiec - 2016-03-05, 11:36

Bardzo ciekawa relacja, czytamy z zapartym tchem i czekamy na resztę stawiam zasłużone piwko :pifko :spoko
jerry Gdansk - 2016-03-05, 11:40

Elu piweczko leci :pifko , a Józkowi i tak nie daruje tej nocy. :spoko
SalutElla - 2016-03-05, 12:00

Kochani czytelnicy ! :szeroki_usmiech

Dziękuję za piwka i miłe słowa, no a Misio to dał "po całości" :kwiatki:
Fotki są nie tylko Józka , ale też Beaty i Jurka, więc słowa uznania i dla nich.
Dziś tak bliżej wieczora na pewno będzie ciąg dalszy jak skończę "ogarniać" chałupę po tygodniu pracy i nagotuję mojej wygłodniałej rodzinie obiadów na weekend.

Pozdrawiam,

SalutElla - 2016-03-05, 18:19

5 sierpnia środa

„Bistro Salut” czyli nasi są wszędzie

Opuszczamy camping i jedziemy drogą 67C do Sebes czyli transalpiną. Nuda !!! Potem się okazało, że wybraliśmy nie ten odcinek. Jeśli chcecie doświadczyć uroków transalpiny nie podążajcie tym kawałkiem co my, tylko tym, który wiedzie na południe do Novaci.
Z Sebes jedziemy do Sibiu. Z trudem znajdujemy parking, który jak się okazuje jest obok wejścia na wieżę w murach obronnych. Tamtędy dostajemy się na starówkę, a zaraz po wyjściu na ulicę bije nas po oczach napis „Bistro Salut”. Oczywiście odbywa się pod nim sesja zdjęciowa Saluta !
Dalej fajna starówka, na której jemy obiad , potem zwiedzamy rynek, dolne miasto. Wracamy do aut. Do miejsca spotkania ze Slajdem czyli Braszowa mamy 140 km. Jedziemy, ale po ok. 100 km znajdujemy miejsce na nocleg – parking przed restauracją, zapełniony tirami, jeden z Polski.

Dostajemy sms od Jurka – ma do Braszowa 570 km.

cdn

SalutElla - 2016-03-05, 18:34

6 sierpnia czwartek

Nie wierzcie przewodnikom !


Pobudka o 8.00, sms od Jurka „ będziemy ok 16.00 w Braszowie”. Ruszamy i my. Po 1,5 h jesteśmy w Braszowie, mamy parking obok parku, w którym przy stole z szachownicą – ku zgorszeniu Huberta i Saluta, jemy śniadanie i ruszamy w miasto. Zamiast iść na starówkę, wdrapujemy się pod górę do baszty Katarzyny. Z niej widoczna panorama całego miasta i wzgórze z napisem Brasov (w stylu Hollywood). Schodzimy w dół i wreszcie trafiamy na starówkę. Ogromne, piękne kamienice. I czarny kościół , wewnątrz surowy gotyk urozmaicony ekspozycją anatolijskich kobierców (czyli mamy coś tureckiego). Piękne organy. Wracamy innymi uliczkami starówki.

Planujemy nocleg na campingu Darsta, oddalonym o około 10 km. Niestety camping zamknięty i „for sale”. Decydujemy się jechać dalej do Busteni na opisany w przewodniku camping „Aviator”. Busteni to urokliwe miasteczko u stóp groźnych gór, ze szczytów których unosi się mgła. Grzmi i zaczyna padać. Jest camping „Aviator” …. i wulkanizacja w jednym miejscu. Cena 10 Euro+ zużycie prądu za kawałek łączki z trudnym zjazdem i węzłem sanitarnym w budynku wulkanizacji. Tego nie było w przewodniku ! Co robić ? Wracać ? W tamtą stronę jest długi korek. Jechać dalej ? Gdzie ? Dzwonimy do Jurka – okazuje się, że ma problem z samochodem i jest w serwisie w Orestei. Nie wiadomo jak długo to potrwa. Podejmujemy decyzję o jeździe do Bukaresztu (to tylko 133 km) na camping Alba Casa, żywiąc nadzieję, że nie będzie „for sale” i nie będzie „połączony z wulkanizacją”. Po drodze robimy zakupy w Lidlu (jak swojsko) i ok. 18.00 wjeżdżamy na camping. Cena 80 lei z prądem. Do tego niezłe sanitariaty, teren trawiasty, zalesiony i zero wulkanizacji. Zostajemy. Czekamy na Jurka. Po 21.00 Jurek dzwoni, że utknęli w korku i mają jeszcze 160 km, więc dziś nie dojedzie, tylko zanocują po drodze. Spotkamy się jutro przed południem.


7 sierpnia piątek

Slajdy – nareszcie !!!


Ok 10.00 nareszcie przyjeżdżają Slajdy. Dzień spędzamy na campingu na odpoczynku, wymianie wrażeń na temat tego co do tej pory zwiedziliśmy i ustalaniu co robimy dalej.

cdn

SalutElla - 2016-03-05, 19:03

8 sierpnia sobota

Życie za czasów Ceausescu


Około południa wyjeżdżamy z campingu, robimy zakupy w pobliskim Carrefurze i jedziemy zwiedzić budynek parlamentu w Bukareszcie. Wejście do zwiedzania jest od strony ul. 13 Septembre, okrążamy budynek, przed bramą dwóch strażników. Okazuje się, że tu można wjechać na wewnętrzny parking za „free”. Wchodzimy – są 4 opcje zwiedzania, ale ponieważ jest już 14.30, a parlament jest czynny do 16.00 możemy wybrać tylko standardową trasę za 25 lei trwającą 1 h. Ustawiamy się w kolejce, oddajemy paszporty w zamian za karty wejścia, prześwietlają nam torby. Stojąc w kolejce do wejścia poznajemy dwie Polki z Gdańska i ich znajomą przewodniczkę. W trakcie zwiedzania opowiada nam ona po polsku o parlamencie. Pod koniec proponuje wspólny spacer na starówkę.

Ta przewodniczka to 73-letnia Rumunka Eugenia Duta, wieloletnia (52 lata) pracownica polskiej ambasady w Bukareszcie. Skończyła filologię polską i świetnie posługuje się naszym językiem. Osobiście znała Ceausescu i obsługiwała jego spotkanie z Jaruzelskim. Jej ojciec przed wojną był senatorem. Po wojnie zesłano go na Sybir, a matkę aresztowano. Eugenia trafiła do domu dziecka w wieku 2 lat. Żebrała o jedzenie na ulicy w wieku 5 lat. I tak odnalazła ją matka po wyjściu z więzienia. W czasie wspólnego spaceru po Bukareszcie p. Eugenia opowiedziała nam o realiach życia w Rumunii za czasów „geniusza Karpat”: o tym jak w łazience w zimie było 7 stopni, o wchodzeniu pieszo na 9 piętro, bo windy bez prądu nie działały. O tym jak ona mieszkająca na 9 piętrze miała gaz, ale rodziny mieszkające niżej już nie i sąsiadki przychodziły do niej podgrzać obiad. Praktycznie drzwi się u niej nie zamykały i nie wyłączała już gazu przed kolejną sąsiadką. Pewnego dnia przyszła kontrola i za to, że paliła gaz bez potrzeby musiała zapłacić karę równą jej miesięcznej pensji. Trudno tu przywołać wszystkie usłyszane od p. Eugenii opowieści, najlepiej usłyszeć je osobiście będąc w Bukareszcie (zaraz po powrocie podaliśmy na forum jej numer telefonu).

Wracając do zwiedzania parlamentu czyli dawnego Pałacu Ludowego– robi niesamowite wrażenie i jest atrakcją Bukaresztu, której nie wolno pominąć. Po pierwsze wszystko w nim jest gigantyczne poczynając od samej kubatury budynku, a kończąc na kotarach ważących 300 kg każda. Bogate złocone dekoracje na posadzkach, ścianach i sufitach, dużo rumuńskiego marmuru różowego i czarnego. Motyw ozdobny na podłodze to plan budynku. Dywany ręcznie tkane i zszywane na miejscu, największy w sali balowej waży 4 tony, ostatnio rozwijany był na wiosnę 2015r. na potrzeby filmu kręconego przez BBC. Dach tej sali miał być wykorzystywany jako lądowisko helikoptera. Hol ze schodami z dwóch stron – schody budowano 10 razy, bo ciągle nie zapewniały Ceausescu i jego żonie odpowiednio majestatycznego i w tym samym czasie zejścia z nich, a byli przecież różnej postury. Hol główny ma 150 m długości. Zwiedzanie obejmuje również wyjście na balkon z widokiem na reprezentacyjną aleję dzielnicy rządowej – wybudowanej na wzór Pól Elizejskich, ale jest ona oczywiście od paryskiej alei dłuższa o 16 m i szersza o 9 m. Pałac Ludowy budowało ok.20 tyś ludzi, ci którzy wiedzieli o tajnych przejściach i skrytkach zginęli w dziwnych okolicznościach.

Po wyjściu z parlamentu, zachęceni przez p. Eugenię idziemy na starówkę. I tu kolejne zaskoczenie – pełno ładnych kamieniczek, urokliwych uliczek i kolorowych knajpek. Jest też Zajazd Manuka czyli dawny karawanseraj (a więc znów mamy coś tureckiego), teraz hotel i restauracja. W małej cerkwi nasze córki zapalają cienkie świeczki w intencji spełnienia marzeń, ale nie dzielą się z rodzicami o jakie marzenia chodzi.

Kończymy zwiedzanie i żegnamy się z p. Eugenią dziękując za jej fascynujące opowieści. Zjadamy posiłek w zajeździe Manuka, chłonąc atmosferę starego Bukaresztu. Wracamy do kamperów czekających na nas cierpliwie przed parlamentem i robimy sobie wspólne zdjęcie. O 20.00 wyjeżdżamy i nocujemy na stacji OMV przy autostradzie na Konstantę.

cdn

SalutElla - 2016-03-05, 19:12

ciąg dalszy zdjęć z Bukaresztu

cdn

SalutElla - 2016-03-05, 19:17

i jeszcze kilka fotek z Bukaresztu.

cdn

Dzidek - 2016-03-05, 20:36

Z ciekawością czekam na dalszy ciąg super relacji. To dla mnie przyszły kierunek podróży i z zainteresowaniem będę śledził relację. Oczywiście :pifko
SalutElla - 2016-03-06, 15:27

9 sierpnia niedziela

Kąpiel błotna w Eforie i niezawodna trytytka


Przed dotarciem do czarnomorskiego kurortu Mamaia postanawiamy zażyć kąpieli błotnej w Eforie. Parkujemy na łączce przy plaży i jeziorze z błotnym dnem. Obok jakieś ruiny i góry śmieci, ale i tak największe wrażenie robią na nas ludzie czarni od błota, w większości całkiem nadzy przy średniej wieku +70. Przebieramy się (nie rozbieramy) i smarujemy błotem, czekamy pół godziny, a potem do jeziora aby zmyć. Błoto ma lekki zapaszek, ale da się wytrzymać. Resztki błota spłukujemy z siebie przy kamperach, szybki posiłek i ruszmy w kierunku Mamai.

Zaraz po wyjedzie z parkingu Hubertowi zrywa się linka od sprzęgła. Brygada samozwańczych fachowców złożona z naszych chłopaków spędza półtorej godziny na próbach naprawy przedzielonych zaciętą dyskusją o zaletach i wadach różnych rozwiązań. Wreszcie przy wykorzystaniu niezawodnej trytytki i klemy od akumulatora osiągają sukces.

Docieramy do Mamai i po obejrzeniu kilku campingów wybieramy nowo wybudowany, na którym jest bardzo dużo miejsca na trawce, blisko wejścia na plażę, teren ogrodzony, 2 węzły sanitarne.

cdn.

SalutElla - 2016-03-06, 17:18

10-12 sierpnia od poniedziałku do środy

Złota plaża

Dwa dni spędzamy na plażowaniu, kołysaniu na morskich falach, grillowaniu i pogawędkach na różne tematy. Jest jak w tej piosence Czerwonych Gitar : „Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew…”, tylko pies Slajdów nie niósł w pysku „Głosu Wybrzeża”, pewnie dlatego, że nikt go nie miał. Nasze córki znajdują na plaży mnóstwo muszli i nieżywe kraby.

Trzeciego dnia opuszczamy camping i jedziemy na deltę Dunaju. Po drodze mijamy cygańskie Babadag, co widać po domach i ludziach na ulicy. Krajobraz delty to wiatraki, pola słoneczników i bardzo zielono. Ok. 18.30 ustawiamy się na campingu Dan Fisherman. Bardzo sympatyczna gospodyni, super sanitariaty, soczysta zielona trawa oraz hamak okupowany przez dziewczyny. Zamawiamy u gospodyni rejs łódką po delcie na 6.00 rano wybierając opcję 2,5 h po 4 jeziorkach.

cdn.

Misio - 2016-03-06, 18:19

Józiu, czy możesz nam zdradzić co w swoim Bistro polecasz? :haha:

Parlament i opowieści o nim nadal rąbią wrażenie. :oops:


Kąpiele błotne fajna rzecz. Chyba jedyne miejsce, gdzie można obrzucić się błotem bez żadnej urazy. :lol:

SalutElla - 2016-03-06, 20:01

Misio napisał/a:

Kąpiele błotne fajna rzecz. Chyba jedyne miejsce, gdzie można obrzucić się błotem bez żadnej urazy. :lol:


No i też żeśmy się nawzajem tym błotem obrzu...smarowali, ale fotki z tego są ukryte w prywatnych tajnych archiwach.
A uprzedzając ciąg dalszy - jeszcze będzie o błotach !

salut - 2016-03-06, 21:24

Misio napisał/a:
Józiu, czy możesz nam zdradzić co w swoim Bistro polecasz? :haha:


Heniu, dokładnie to samo co na zlotach :diabelski_usmiech
:spoko :spoko

KrzySówka - 2016-03-06, 23:15

Fajne wakacje które jeszcze przed nami więc z zaciekawieniem czytamy , na ciąg dalszy czekamy i pozdrawiamy :wyszczerzony: :spoko
SalutElla - 2016-03-07, 20:53

13 sierpnia czwartek

Delta Dunaju, a na obiad… ciorba de burta


Pobudka o 5 rano, o 6.00 już czekają na nas samochody, którymi jedziemy do portu. Płyniemy dwoma łódkami, z nami jeszcze para Austriaków. Wieje chłodny wiatr – trochę za lekko się ubraliśmy. Przez około godzinę płyniemy i na razie nic się nie dzieje – mało ptactwa, willa Ceausescu(obecnie premiera), dacze wędkarzy. Potem wpływamy na duże jezioro (kawałek delty) a tam kaczki, nenufary, żaby i duże stado pelikanów. Wpływamy w środek stada zmuszając ptaki do poderwania się do lotu. Nostalgicznie. Patrzę na nenufary i pamięć przywołuje tę słynną scenę z filmu „Noce i dnie, gdy Toliboski zrywa nenufary dla Barbary. Ach, teraz już nie wolno zrywać nenufarów !

Wracamy ok. 9.00 na camping. Jemy śniadanie i wyjeżdżamy w kierunku Buzau. Po drodze jemy obiad w przydrożnym obiekcie - pensjonat z malutkim basenem i dziwną restauracją – długie stoły ustawione blisko siebie. Młody kelner ledwo ogarnia nasze zamówienia, ma przerażenie w oczach, ale się stara. W karcie Panów zainteresowała „ciorba de burta” , na pytanie co to jest kelner mówi… „ciorba de burta”. Brak zrozumienia na naszych twarzach powoduje, że wyjaśnia na migi wykonując okrężny ruch dłonią po swoim brzuchu. Odgadujemy, że to flaki i nie mylimy się, aczkolwiek są to flaki w nieznanej nam dotąd wersji – zabielane śmietaną. Jedyny odważny Jurek zamawia je. Najlepiej trafiają dzieci zamawiając naleśniki z serem i polewą – znikają w ekspresowym tempie z ich talerzy. A może to taki głód ?

Posileni jedziemy dalej. Wzbudzamy przyjazne zainteresowanie wśród mieszkańców mijanych wsi, bo jeden kamper to pewnie przemknąłby niezauważalnie, ale trzy kampery naraz ? To jest coś! Po ciemku pokonując ostatni dość ekstremalny odcinek drogi trafiamy na camping La Hangar przy wejściu na wulkany błotne. Wypijamy szybkie piwko pod wiatą i idziemy spać. Jutro przed nami plujące błotem wulkany.

cdn.

SalutElla - 2016-03-07, 21:01

ciąg dalszy zdjęć z delty Dunaju - różnorakie ptactwo i nenufary !!!

cdn.

SalutElla - 2016-03-08, 19:50

14 sierpnia piątek

Wciągające błota i wymiana handlowa z Rumunami


Rano idziemy na wulkany błotne. Obchodzimy dookoła bulgoczące „potwory”, sesja zdjęciowa. Ania chce przejść na drugą stronę krateru, aby tata zrobił jej fajne zdjęcie i nieoczekiwanie wpada w błoto po pachwinę. Instynkt macierzyński popycha mnie natychmiast na ratunek i sama grzęznę równie głęboko jak ona. Pomocne dłonie wyciągają nas z bagna, ale nasze croksy już tam zostają na zawsze. Przerażone wracamy boso na camping wzbudzając jeszcze po drodze przerażenie u siedzącego przy wejściu strażnika-biletera . Zadaje pytanie :Is it the accident ? Moja odpowiedź „yes” wywołuje u niego – nie wiem dlaczego – ulgę . Może myślał, że specjalnie się wysmarowałyśmy „dla zdrowotności” ? Zmywamy z siebie błoto i strach, powoli wracając do równowagi.

Następny cel to Andreiasu de Jos, gdzie zgodnie z wyśledzoną informacją są wulkany… gazowe. Jakby nam było mało wrażeń, ale wulkan gazowy chyba nie wciąga ludzi. Na początku dobra droga i dobra pogoda, potem przed Focsani na drodze więcej dziur niż asfaltu i leje deszcz. Przed nami musiała być jeszcze i wichura , bo połamane gałęzie drzew leżą na jezdni. Po około pół godzinie dojeżdżamy wreszcie do dobrego asfaltu, deszcz na zmianę pada i nie pada, mijane wsie są coraz mniejsze, wjeżdżamy w góry Vrancea, temperatura spada do 19 stopni. Jedziemy wzdłuż prawie wyschniętej rzeki, z przerzuconymi co chwilę rachitycznymi drewnianymi mostkami. Wreszcie tabliczka „Andreiasu de Jos”, dalej mostek w lewo a przed nim tablica „RezervatiFoculviu” czyli wulkany gazowe. Pokonujemy mostek, po lewej mijamy traktor, na wprost szutrowa droga pod górę. Traktorzysta macha, że można tam jechać. Pierwszy wspina się kamperem Hubert, daje radę prawie do końca, ale zawisa. My tylko do zakrętu i już wiemy, że dalej nie wjedziemy, więc będziemy wycofywać się. Przez CB powiadamiamy Jurka, żeby nie wjeżdżał pod górę. Córki biegiem przenoszą się z kampera Huberta do kampera Jurka. Cofamy, pomaga nam jakiś Rumun. W tym czasie traktorzysta jedzie na górę i wyciąga Huberta. Leje, grzmi, błyska, ale Beata i Hubert dzielnie idą zobaczyć gazowe wulkany, aby stwierdzić czy było warto tu jechać.

Wszyscy spotykamy się koło mostku przy gospodarstwie. Gospodarz zgadza się abyśmy przenocowali na drodze naprzeciwko jego domu. W podziękowaniu dostaje od nas piwo z Polski i piwo rumuńskie. W zamian jego żona daje nam ciepłe mleko i krążek domowego twarogu. A więc my dajemy im wino węgierskie, a oni nam 15 jaj. Na szczęście na tym wymiana się zakończyła, bo nie wiadomo komu prędzej skończyłyby się zapasy. Dzieci imprezują w kamperze u Slajdów, dorośli w kamperze u Hubertów. Jurek na dzisiejszych wertepach stracił stół. Wino i palinka oraz ciasnota przy stole sprzyja dalszej integracji. Z odtwarzacza płyną dźwięki piosenek zespołu „Ich Troje”. Chce nam się śpiewać z nimi - „A wszystko to, bo ciebie kocham…” przygodo kamperowa. Tylko kochając kamperowanie można mieć najlepszą wieczorną imprezę w 6 osób na 2 metrach kwadratowych wolnej powierzchni po dniu pełnym przygód.

cdn.

yahoda - 2016-03-08, 19:57

Fayna historia z tym błockiem i strażnikiem. Wymiana towarów też mnie ubawiła. Stawiam browarka. :pifko
SalutElla - 2016-03-08, 20:09

Dziękuję za browarka, a śniadanko z tych otrzymanych w wymianie towarów było boskie !
:spoko

Tadeusz - 2016-03-08, 20:21

Elżuniu!

Ty wiesz co ja lubię. :szeroki_usmiech

Sprawiłaś mi frajdę tą opowieścią.

Na razie jedno piwko i czekam na cdn. :ok

:pifko

SalutElla - 2016-03-08, 20:39

Tadeuszu,

Dziękuję za piwko, ciąg dalszy za chwilę, ale najbardziej będę ciekawa Twojej opinii o tym co napiszę w podsumowaniu, ale to jeszcze trochę musi poczekać. :szeroki_usmiech

jarek73 - 2016-03-08, 20:41

Chętnie piwo bym postawił , ale juz wcześniej postawiłem . Relacja super, czekam na więcej
Wojciechu - 2016-03-08, 22:01

Fajny wyjazd to rodzina, przyjaciele, kraj w którym jesteśmy i ludzie których poznaliśmy. Wydaje mi sie, że to wszystko było Waszym udziałem. Relacja super. Rumunia w coraz ciekawszych odsłonach. Elu – wydaje mi sie, że pisząc dla nas dobrze sie bawisz - my też. Czekamy na ciąg dalszy i aby sie pióro nie rozeschło :pifko :spoko
SalutElla - 2016-03-08, 22:47

prof-os napisał/a:
Elu – wydaje mi sie, że pisząc dla nas dobrze sie bawisz - my też. Czekamy na ciąg dalszy i aby sie pióro nie rozeschło :pifko :spoko


Rzeczywiście pisanie sprawia mi przyjemność, ale jeszcze większą przyjemnością jest dla mnie to, że Wam się podoba.
Dziękuję za piwko !

SalutElla - 2016-03-08, 23:05

15 sierpnia sobota

Pieczenie kiełbasek na wulkanach gazowych


Rano okazuje się, że stoimy na głównej trasie krów idących na pastwisko, ale udaje się uniknąć kolizji. Wyruszamy na wulkany gazowe. Pomysłowy Jurek zabiera ze sobą kiełbasę, szpikulce, oliwki i keczup. Na ziemi okolonej murkiem w kilku miejscach wydobywa się płomień, a w powietrzu wyraźnie czuć gaz. Smażymy na ogniu kiełbaski i zajadamy ze smakiem podziwiając otaczające nas zielone góry Vrancea. Przychodzą inni turyści i ze zdziwieniem albo z zazdrością patrzą na naszą ucztę. Czas kończyć, schodzimy w dół i wyjeżdżamy kamperami w kierunku Jassy (ok. 240 km).

Wynajdujemy dwa campingi – nad jeziorem Circi i w miejscowości Poieni. Camping nad jeziorem pełen domków, ale nieprzystosowany dla kamperów. Miejscowi kierują nas dalej i znajdujemy… ośrodek rekreacyjno-sportowy z fajnymi basenami, ale bez campingu. Jedziemy do Poieni. Przy samej drodze na ogrodzonym niewielkim terenie jest kilka miejsc postojowych, a za nimi budynek nieczynnej restauracji. Na tyłach budynku wc i prysznice w stanie – no cóż, kable na wierzchu grożą porażeniem prądem. Horror ! Ale ponieważ jest już późno, a cena za nocleg z prądem to 20 lei, zostajemy. Stojące wiaty wykorzystujemy na wspólną kolację i rozważania kto pierwszy odważy się pójść pod prysznic.

cdn.

SalutElla - 2016-03-09, 19:54

16 sierpnia niedziela

Na ścieżkach Mołdawii


Po wykazaniu się odwagą użycia prysznicy wyjeżdżamy z Poieni na północ w kierunku granicy z Mołdawią. Będąc tak blisko mamy zamiar zobaczyć ten nieznany kraj – dawną republikę ZSRR. Na granicy – prawdziwej, bo to nie Unia i strefa Schengen, zabierają nam do kontroli paszporty, dowody rejestracyjne, zielone karty. Padają pytania po rosyjsku – na ile dni i w jakie miejsca się udajemy i czy te trzy kampery to „druzja”. Odgrzebujemy z zakamarków szkolnej pamięci znajomość rosyjskiego i udzielamy zadowalających odpowiedzi. Po zwrocie dokumentów każą nam kupić winietę (4 euro) w budynku po lewej stronie. Opłacamy, a odbiór w budynku na prawo. Kasa z winietami to jednocześnie okienko wymiany walutowej więc wymieniamy Euro na mołdawskie leje po kursie 1 Euro=20,88 MDL. Całość na granicy zajmuje nam godzinę.

Za granicą pierwszy szok cenowy – wjeżdżamy na stację paliw, a tam litr paliwa kosztuje 16 MDL czyli ok 3,2 zł ! Piwo w 2,5 litrowej butelce za 14 MDL czyli 2,8 zł.

Jedziemy dalej – naszym celem jest kanion rzeki Raut, Stary Orgiejów (Orhei). Mijamy wioski z charakterystycznymi kolorowymi drewnianymi bramami i ogrodzeniami, spacerującymi stadami kaczek i gęsi. Mijamy zielone pola, niewielkie pagórki i wszechobecne drewniane kolorowe studnie. Sielsko-anielsko ! Mały ruch samochodowy, a drogi całkiem niezłe. Niestety nawigacja znajduje nam skrót i wpadamy na szeroką drogę… szutrową , na której asfalt pojawia się tylko w niektórych mijanych wsiach. Jest tak szeroko i zero ruchu, że moglibyśmy jechać w trzy kampery obok siebie. Pokonujemy 34 km z prędkością nie przekraczającą 20 km/h. W kamperach wszystko brzęczy, drga. Wreszcie jest na stałe asfalt, którym dojeżdżamy do miejscowości Ivancea i Braniste. Wtedy naszym oczom ukazuje się kanion. Oddychamy z ulgą, gdyż widok wart jest drogi, którą pokonaliśmy. Obok kanionu, na którego zwiedzanie jest już za późno, znajduje się zabytkowa wioska Butuceni, w której jest restauracja. Decydujemy się zjeść w niej kolację. Idziemy główną droga wioski mijając kamienne domki i niebiesko-zielone ogrodzenia. Bardzo klimatycznie. Restauracja również w stylu z epoki, w menu ma ciekawe dania i napoje: malutkie gołąbki w kapuście i do maczania ich miseczka śmietany, słodki placek z wiśniami, mamałygę z masłem, kompot z mirabelek i oczywiście słynne mołdawskie wina. Wszystko podane na „ludowych” naczyniach.

Po uczcie wracamy do kamperów ustawionych przy rzece. Zanim pójdziemy spać podziwiamy piękne rozgwieżdżone niebo i szybko wymyślamy życzenia, bo wydaje nam się ,że niektóre gwiazdy spadają. Może tak działa mołdawskie wino ?

cdn

SalutElla - 2016-03-09, 20:14

ciąg dalszy zdjęć

I oczywiście ciąg dalszy relacji nastąpi !

Misio - 2016-03-09, 22:05

Podoba mi się wystrój restauracji, a szczególnie podgrzewana podłoga. :lol:
SalutElla - 2016-03-09, 22:21

Na takiej podłodze to kotki mogłyby się wygrzewać :szeroki_usmiech
Kotek - 2016-03-10, 06:23

Chyba tak, ale nie wiem czy nie wolę w gorącym, nadmorskim piasku. :haha:
zbyszekwoj - 2016-03-10, 12:07

SalutElla napisał/a:
litr paliwa kosztuje 16 MDL czyli ok 3,2 zł


Nie taki szok, wczoraj tankowałem po 3,36. :diabelski_usmiech

SalutElla - 2016-03-10, 14:49

zbyszekwoj napisał/a:
SalutElla napisał/a:
litr paliwa kosztuje 16 MDL czyli ok 3,2 zł


Nie taki szok, wczoraj tankowałem po 3,36. :diabelski_usmiech


Ale w sierpniu ubiegłego roku gdy tam byliśmy to jednak robiło wrażenie :szeroki_usmiech

MER-lin - 2016-03-11, 18:54

Fajnie piszesz. Z przyjemnością czytam Twoje opowieści z drogi. Szczególnie interesująco zapowiada się część dotycząca mało znanej Mołdawii. Czekam na dalszy ciąg i stawiam zasłużone piwko :spoko
SalutElla - 2016-03-11, 20:09

MER-lin dziekuję za piwko i już za chwilę będzie ciąg dalszy Mołdawii
SalutElla - 2016-03-11, 20:22

17 sierpnia poniedziałek

Smak kompotu z mirabelek

Przed południem zwiedzamy długi cypel utworzony przez zakręt rzeki Raut. Z grzbietu wzniesienia roztaczają się fantastyczne widoki. W skale z piaskowca kilkanaście metrów poniżej powierzchni cypla zakonnicy wykuli pieczary. Mniejsze, służące im jako cele i jedną większą, w której jest cerkiew. Klasztor dostępny był tylko z dna kanionu, więc zakonnicy spędzali prawie całe życie w odosobnieniu. Teraz dla lepszego dostępu wykuto wejście od strony szczytu cypla. Schodzimy w dół do cerkwi i trafiamy na chrzest – rodzice, dziewczynka 6-7 lat i chrzczone niemowlę. Do tego ksiądz udzielający chrztu i zakonnik z siwą brodą. Nikt więcej. Wychodzimy z drugiej strony na półkę skalną mniej więcej w połowie góry, w dół widok na rzekę. W ścianie szczeliny, a w nich monety, wkładamy i my polskie złotówki. Jeszcze sesja zdjęciowe w celach zakonników i idziemy dalej.
Na końcu cypla jest druga, większa cerkiew z zadbanym ogródkiem. Wewnątrz ładny ikonostas.

Schodzimy do Butuceni i w tej samej knajpie, co wczoraj pijemy pyszną kawę , jemy placek z wiśniami i nie możemy sobie odmówić jeszcze dzbanka kompotu z mirabelek. Smakuje wybornie, prawie jak mołdawskie wino, tylko nie zakłóca percepcji świata. Wolno wracamy do kamperów oddychając atmosferą tej zatrzymanej w czasie wsi, choć nie do końca, bo na dachach zdarzają się… anteny satelitarne.

Obieramy kierunek na stolicę czyli Kiszyniów, tym razem dwupasmowa droga o dobrej nawierzchni. Po drodze widzimy camping, wjeżdżamy na niego, zadbany teren, basen, plac zabaw, ale okazuje się, że można tylko wynająć domek 4 osobowy za 150 Euro!!! Wpadamy do Kiszyniowa i dynamicznie go zwiedzamy czyli z okien aut. Zmierzamy do granicy z Rumunią, ale jesteśmy głodni i po drodze zatrzymujemy się w restauracji. Z wyglądu bardzo fajna, dania smaczne, ale bardzo długo na wszystko czekamy. Cały posiłek zajmuje nam 2 h ! W efekcie ok 21.00 przekraczamy granicę. Znów pytania: czy są cigarety, alkohol oraz skąd jedziemy. Wjeżdżamy do Rumunii , jest późno, leje deszcz i jedyne co nam pozostaje to znów „camping” Poieni (ten z okablowanymi prysznicami). Docieramy tam o północy.

cdn.

SalutElla - 2016-03-11, 20:36

ciąg dalszy zdjęć z Mołdawii;

cdn.

Misio - 2016-03-12, 12:53

:lol: Fajnie jest zwiedzać Świat, potem go opisywać, robić zdjątka i czytać. Pisz dalej Elcia. :lol:
moskit - 2016-03-12, 19:19

Elu wspaniała wyprawa wspaniały opis :pifko ciężko zapracowane za relację należy się
Ale nie zapominam o autorach zdjęć które pięknie dopełniają relację

Ela i Andrzej

SalutElla - 2016-03-12, 19:56

18 sierpnia wtorek

Nie zobaczyliśmy monastyru


Startujemy rano, bo przed nami cały dzień jazdy, a po drodze chcemy zobaczyć mołdawski monastyr. Niestety niedaleko monastyru jest poważny wypadek i policja kieruje na objazd przez góry w kierunku przeciwnym niż monastyr. Oprócz krętych dróg i wiosek nie widzimy nic, ok. 19.00 wybieramy camping w Vatra Domei. Z uwagi na to, że jest chłodno, wieczorna impreza jest w kamperze u Slajdów mimo, że nie mają stołu , ale nikomu to jakoś nie przeszkadza. Nie udało się zobaczyć monastyru, a jutro trzeba jechać dalej.

19 sierpnia środa

Wesoły cmentarz


Dzisiaj w planach zwiedzanie jedynego w swoim rodzaju wesołego cmentarza w Sapancie. Ponieważ pozostałe dwie załogi widziały ten cmentarz podczas poprzedniego pobytu w Rumunii, rozdzielamy się. My gnamy do Sapanty, oni trochę wolniej jadą do Satu Mare i tam na nas czekają. Przed Sapantą przejeżdżamy przez miejscowości pełne olbrzymich wypasionych rezydencji oraz mniejszych mozaikowych domków. W Sapancie przed cmentarzem centrum turystyczne – pełno straganów z pamiątkami, a przy wejściu kasa biletowa. Wchodzimy, oglądamy kolorowe tabliczki i krzyże. Obok duży monastyr w trakcie odnawiania – też kolorowy. Po zjedzeniu placinek (rożek z nadzieniem) i zakupie drobnych pamiątek, jedziemy do Satu Mare. Po spotkaniu z pozostałymi załogami jedziemy dalej i przekraczamy granice z Węgrami. Leje deszcz, a my szukamy noclegu. Dopiero po jakiś 2 h stajemy na stacji paliw.

20 sierpnia czwartek

Droga w deszczu

Rano pobudka i jedziemy. Chłodno i nadal pada. Dojeżdżamy do Cegled, gdzie jest aquapark, ale pogoda nie sprzyja pozostaniu, bo większość basenów jest odkryta. Jemy śniadanie i zastanawiamy się co dalej. Wreszcie podejmujemy decyzję o wizycie w słowackiej Tatralandii. Wieczorem docieramy na camping niedaleko Tatralandii – noc z prądem za 28 Euro. Zostajemy.

cdn.

Misio - 2016-03-12, 21:20

Elcia, powiedz czy na cmentarzu nie było grobu ginekologa? Chodzi mi o to , co miał na obrazku. ;)
SalutElla - 2016-03-12, 23:21

Misio napisał/a:
Elcia, powiedz czy na cmentarzu nie było grobu ginekologa? Chodzi mi o to , co miał na obrazku. ;)


Nawet gdyby był to cenzura nie pozwoliłaby mi zamieścić zdjęcia :haha:

Misio - 2016-03-13, 15:07

SalutElla napisał/a:
Misio napisał/a:
Elcia, powiedz czy na cmentarzu nie było grobu ginekologa? Chodzi mi o to , co miał na obrazku. ;)


Nawet gdyby był to cenzura nie pozwoliłaby mi zamieścić zdjęcia :haha:


Przecież cenzury już nie ma. :lol:

MER-lin - 2016-03-13, 15:15

Widzę, że Rumuni w szybkim tempie gonią wyobrażenie o "prawdziwym" kapitaliźmie. Jeszcze ze trzy czy cztery lata temu wejście na cmentarz w Sapancie było bezpłatne. :-/ :-/
moskit - 2016-03-13, 16:06

Raczej to grób weterynarza
SalutElla - 2016-03-13, 19:17

21 sierpnia piątek

Raj dla córek czyli Tatralandia


Rano podziwiamy camping – duży zielony teren położony nad jeziorem, z plażą i wypożyczalnią rowerów. Do tego niezłe sanitariaty, kuchnia, plac zabaw. Jedziemy do aquaparku i spędzamy tam cały dzień. Buzie naszych córek emanują radością i podnieceniem. Ok. 15.00 załoga Hubertów startuje już w drogę do domu, gdyż muszą być wcześniej niż reszta. My i Slajdy zostajemy jeszcze w wodzie. Dopiero ok. 18.00 wyjeżdżamy z parkingu i zmierzamy w kierunku Polski. Śpimy na pierwszym parkingu po wjeździe na autostradę.

22-23 sierpnia sobota-niedziela

A na koniec … Zakopane !


Wyruszamy o 10.00, po drodze robimy zakupy na granicy słowacko-polskiej (polecamy sok malinowy), a potem w bacówce w Chochołowie kupujemy oscypki i bunca. Postanawiamy wjechać do Zakopanego i zrobić rajd po Krupówkach. Tłumy ludzi i aut. Wreszcie udaje się zaparkować pod skocznią i stąd pieszo idziemy do knajpy Kolibecka na obiad – polecamy, duże i smaczne porcje, a niedrogo. Po obiedzie decydujemy się wjechać na camping i zostać na nim na noc. I ruszamy w pięciogodzinny spacer po Krupówkach, z przystankami na oglądanie i zakup pamiątek (!) oraz konsumpcję słodkości i piwa. Ostatni wieczór spędzamy w kamperze Slajdów.
W niedzielę rano żegnamy się ze Slajdami i każda z załóg szczęśliwie dociera do domu.

cdn.

SalutElla - 2016-03-13, 19:46

I to by było na tyle !

Jeśli dobrnęliście do końca tej opowieści i próbujecie sobie wyobrazić trasę, którą pokonaliśmy uwzględniając całokształt, to nie róbcie tego. Przebyta trasa nie miała żadnej logiki, czasem mieliśmy wrażenie, że jeździmy w te i z powrotem. Ale to nie jest ważne. Najważniejsze jest to, że udało nam się do końca utrzymać naszą szaloną karawanę bez strat na ciele i psychice, co więcej nadal po tylu miesiącach mamy ze sobą kontakt.

I powiem Wam tak – stwierdzenie: „nie ważne gdzie się jest i co robi, ale ważne w jaki towarzystwie”, jest w stu procentach prawdziwe !

Podsumowując jeszcze wrażenia ze zwiedzania polecam bezapelacyjnie kanion w Mołdawii, parlament w Bukareszcie i spotkanie z p. Eugenią Duta.
A dla ceniących oryginalne smaki narodowych potraw – flaki po rumuńsku czyli cibora de burta !

:spoko

Misio - 2016-03-13, 21:04

SalutElla napisał/a:
I to by było na tyle !

Jeśli dobrnęliście do końca tej opowieści i próbujecie sobie wyobrazić trasę, którą pokonaliśmy uwzględniając całokształt, to nie róbcie tego. Przebyta trasa nie miała żadnej logiki, czasem mieliśmy wrażenie, że jeździmy w te i z powrotem. Ale to nie jest ważne. Najważniejsze jest to, że udało nam się do końca utrzymać naszą szaloną karawanę bez strat na ciele i psychice, co więcej nadal po tylu miesiącach mamy ze sobą kontakt.

I powiem Wam tak – stwierdzenie: „nie ważne gdzie się jest i co robi, ale ważne w jaki towarzystwie”, jest w stu procentach prawdziwe !

Podsumowując jeszcze wrażenia ze zwiedzania polecam bezapelacyjnie kanion w Mołdawii, parlament w Bukareszcie i spotkanie z p. Eugenią Duta.
A dla ceniących oryginalne smaki narodowych potraw – flaki po rumuńsku czyli cibora de burta !

:spoko



Dziękujemy za piękną relację. Twoje stwierdzenie jest jak najbardziej aktualne, bo to my tworzymy atmosferę czyli dobrane towarzystwo. I
:pifko do cibora de burta.

Piotruś - 2016-03-13, 21:33

Elu bardzo dziękujemy za relację :bukiet:
SalutElla - 2016-03-13, 21:34

Misio napisał/a:



Dziękujemy za piękną relację. Twoje stwierdzenie jest jak najbardziej aktualne, bo to my tworzymy atmosferę czyli dobrane towarzystwo. I
:pifko do cibora de burta.



Dziękuję za piwko i liczę dni do naszego spotkania, bo Wy i my też jesteśmy dobranym towarzystwem !
:roza:

zibi - 2016-03-13, 22:18

Elu, poszło piwko, za super relację
Comsio - 2016-03-13, 22:20

Elu :ok :pifko wrzucę może tu bo jest na czasie. Przypuszczam że warto. http://niezalezna.pl/7757...a-zwiedzajacych
SalutElla - 2016-03-13, 22:52

zibi napisał/a:
Elu, poszło piwko, za super relację


Dziękuje za piwko i cieszę się, że Ci się podobało .

SalutElla - 2016-03-13, 22:57

COMSIO napisał/a:
Elu :ok :pifko wrzucę może tu bo jest na czasie. Przypuszczam że warto. http://niezalezna.pl/7757...a-zwiedzajacych


Wiesiu,
dziękuję za piwko, a ta willa Ceausescu na pewno warta ponownej wizyty w Bukareszcie

WODNIK - 2016-03-14, 09:17

Ja też posyłam :pifko za wspaniałą relację, oraz
:kwiatki: za to że Ci się chciało chcieć to opisać.
Pozdrawiam :spoko

slawwoj - 2016-03-14, 09:24

WODNIK napisał/a:
Ja też posyłam :pifko za wspaniałą relację, oraz
:kwiatki: za to że Ci się chciało chcieć to opisać.
Pozdrawiam :spoko


Ze tak powiem: wyjąłeś mi to z ust :bigok

zibikruk - 2016-03-14, 11:49

Elu, relacja napisana bardzo ciekawie i lekkim "piórem".
Gratuluję i stawiam :pifko
Fajnie było przeczytać o miejscach, które w dużej części odwiedziliśmy 2 lata temu.

Tadeusz - 2016-03-14, 11:56

Elżuniu, dziękujemy.

Jesteś świetną dziewczyną! Na razie tylko piwko, ale przy najbliższej okazji coś więcej i jeszcze buziak na koniec!.

Chłopaki wykonali piękne zdjęcia. :ok

:spoko

Kotek - 2016-03-14, 12:25

SalutElla napisał/a:
Misio napisał/a:



Dziękujemy za piękną relację. Twoje stwierdzenie jest jak najbardziej aktualne, bo to my tworzymy atmosferę czyli dobrane towarzystwo. I
:pifko do cibora de burta.



Dziękuję za piwko i liczę dni do naszego spotkania, bo Wy i my też jesteśmy dobranym towarzystwem !
:roza:


Szczególnie do tańca! :haha:

Orzech - 2016-03-14, 15:33

Fajna relacja, pifko poleciało... :pifko
slawwoj - 2016-03-14, 16:13

Kotek napisał/a:
SalutElla napisał/a:
Misio napisał/a:



Dziękujemy za piękną relację. Twoje stwierdzenie jest jak najbardziej aktualne, bo to my tworzymy atmosferę czyli dobrane towarzystwo. I
:pifko do cibora de burta.



Dziękuję za piwko i liczę dni do naszego spotkania, bo Wy i my też jesteśmy dobranym towarzystwem !
:roza:


Szczególnie do tańca! :haha:

A do tańca trzeba trojga. :haha: :haha: :haha:

SalutElla - 2016-03-14, 16:18

slawwoj napisał/a:
Kotek napisał/a:
SalutElla napisał/a:
Misio napisał/a:



Dziękujemy za piękną relację. Twoje stwierdzenie jest jak najbardziej aktualne, bo to my tworzymy atmosferę czyli dobrane towarzystwo. I
:pifko do cibora de burta.



Dziękuję za piwko i liczę dni do naszego spotkania, bo Wy i my też jesteśmy dobranym towarzystwem !
:roza:


Szczególnie do tańca! :haha:

A do tańca trzeba trojga. :haha: :haha:
:haha:


Zwłaszcza do damskiego poloneza :szeroki_usmiech

Kotek - 2016-03-14, 18:13

Takie trzy, jak nas dwie, to nie ma ani jednej. Tak, tak, polonez, kankan... :haha:
Misio - 2016-03-14, 19:58

Kotek napisał/a:
Takie trzy, jak nas dwie, to nie ma ani jednej. Tak, tak, polonez, kankan... :haha:


Tak, tak, pamiętam tego poloneza. Kankana niestety już nie. Ale pamiętam jeszcze że świetnie się bawiłyście. :lol:

Chyba po mięcie, czy czymś takim. :haha:

A te forum jest właśnie do tego, żeby wspominać fajne momenty. :roza: :roza: :roza:

esgaj - 2016-03-14, 20:09

To już nie pierwsza relacja z podróży Salutów jaką czytałam.Lekkość pióra Eli i dobre oko fotografa tworzy wspaniałą całość !!! GRATULUJĘ
PS.W wakacje też byliśmy w Rumunii , kraj warty uwagi.
Pozdrawiamy

SalutElla - 2016-03-14, 20:26

esgaj napisał/a:
To już nie pierwsza relacja z podróży Salutów jaką czytałam.Lekkość pióra Eli i dobre oko fotografa tworzy wspaniałą całość !!! GRATULUJĘ
PS.W wakacje też byliśmy w Rumunii , kraj warty uwagi.

Pozdrawiamy

Cieszy mnie, że Ci się podobało, to mnie zachęca do pisania, a poza tym jak ktoś wcześniej napisał "camperteam 'ki zobowiązują ".
Serdecznie pozdrawiamy :bukiet:

darol - 2016-03-14, 23:32

Brawo Ty :brawo
Oczywiście napój wirtualny leci za relację :ok
pozdrowionka i do zobaczenia :spoko

Milano - 2016-03-14, 23:46

Dziękujemy za wspaniałą relację, miło się czytalo i oglądało.
Szkoda że to już koniec :pifko

SalutElla - 2016-03-15, 19:45

darol napisał/a:
Brawo Ty :brawo
Oczywiście napój wirtualny leci za relację :ok
pozdrowionka i do zobaczenia :spoko



Brawo Ja !
Dzięki za piwko i pozdrowienia dla KMW :kwiatki:

SalutElla - 2016-03-15, 20:09

MILANO96 napisał/a:
Dziękujemy za wspaniałą relację, miło się czytalo i oglądało.
Szkoda że to już koniec :pifko


Niestety jak głosi poeta "wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija"

Bardzo dziękuję za piwko ! :roza:

moskit - 2016-03-15, 21:18

Elu pisz, pisz lekkie pióro masz ale tyle piw to chyba sama nie dasz rady :haha: :haha:
Tadeusz - 2016-03-15, 21:23

moskit napisał/a:
Elu pisz, pisz lekkie pióro masz ale tyle piw to chyba sama nie dasz rady :haha: :haha:


POMOŻEMY. :szeroki_usmiech

SalutElla - 2016-03-15, 21:29

Tadeusz napisał/a:
moskit napisał/a:
Elu pisz, pisz lekkie pióro masz ale tyle piw to chyba sama nie dasz rady :haha: :haha:


POMOŻEMY. :szeroki_usmiech


Jednego chętnego do pomocy przy piwie mam w domu :szeroki_usmiech

Wojciechu - 2016-03-15, 21:51

Elu - z tego wynika, że twój Józek to taki "pełną gębą" - wolontariusz. :haha: :spoko
No to ma Ci kto pomagać - Pisz :spoko

moskit - 2016-03-16, 07:24

Elu jeżeli tak to tak
Strasznie mi Józiu Ciebie szkoda, ale z drugiej strony czego się nie robi dla "Inwestycji Życiowej" sam bym tak robił

slajd - 2016-03-17, 15:55

Pozwolę dopiąć się do Twojej wspaniałej relacji :pifko

z naszej wspólnej wycieczki z tym krótkim filmikiem :spoko

Przygoda z wulkanem

SalutElla - 2016-03-17, 20:15

Jurek,

Miał być filmik z kanionu, ale ta przygoda z wulkanem jest super ! Do tego adekwatny podkład muzyczny ! Stawiam :pifko

slajd - 2016-03-17, 20:27

Kanion już się robi tj. przerabia w YT :spoko
slajd - 2016-03-17, 22:46

Kanion Rzeki Raut
Kanion


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group