|   | 
								Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
  | 
								  | 
							 
						 
						 
						
						Grecja - Grecja-Peloponez 2016- na spotkanie uchodźcom 
						
												 jarekzpolski - 2016-07-26, 11:31 Temat postu: Grecja-Peloponez 2016- na spotkanie uchodźcom Czas się powygrzewać.
 
 
Zeszłoroczne temperatury Bałtyku utwierdziły mnie w przekonaniu że w Bałtyku najlepiej czują się foki i śledzie. Wiem, wiem, zaraz odezwą się miłośnicy sinej wary że nie jest tak źle…i że dla polarnego misia to basen termalny. Może i tak. Dla nas niekoniecznie….    
 
 
Ponieważ część Watahy pomyślała podobnie - ruszyliśmy w kierunku cykad i ciepłej wody – sporządziwszy uprzednio skrupulatne testamenty – bo jak nie zabiją nas temperatury – to zrobią to z pewnością uchodźcy lub rozwścieczeni mieszkańcy – bo oni pasa zaciskać muszą a my tu leniuchować…    
 
 
Z tym leniuchowaniem to tez nie tak do końca. Plan był jasny że jest to objazdówka. Jak się ma 3 tygodnie i się chce objechać Peloponez z delikatnym zwiedzaniem – to trzeba będzie jechać. Ponad 6 tysięcy. A że auta same nie pojadą – to ktoś je musi prowadzić. I ten ktoś musi mieć tego świadomość. Świadomość dopisała i plan był rytmicznie realizowany. Na tyle rytmicznie, że już w drugim tygodniu niepotrzebne były budziki. I nie będziemy się tu licytować nad wyższością plażingu nad drajwingiem – bo każdy robi to co chce. Celowo nie napisałem że to co lubi – bo czasem najpierw trzeba sprawdzić co się lubi, żeby potem wiedzieć czego się chce.    
 
 
Cztery załogi: Jasax Team (2+1), Frapki (2), Darole (2), jarekzpolski (2+2). Kudłaty tradycyjnie z nami na południe nie jedzie bo mu się zamek błyskawiczny w futrze zepsuł i nie może futra zrzucić…A owczarek szkocki tego futra trochę ma…
 
 
Zbiórka w Cieszynie piątek 01 lipca, ok 18-tej. Auta wypastowane, lśnią jak psu wiecie co, choć średnia wieku pojazdów oscylować będzie w okolicach pełnoletności – zawyżona zresztą znacznie przez Frapkowy…Od tego roku wożę na zapasie pompę wtryskową Lucasa (podobno lubi sobie umrzeć znienacka w starym Transicie), do tego  Jędrek jest w pobliżu – możemy jechać gdziekolwiek…
 
 
Ruszamy. Szybko odkrywam że mam walnięte CB. Padła jakaś końcówka mocy, ja ich coś tam słyszę, oni mnie nie. Bardzo niedobrze, bo koordynacja manewrów w kolumnie za pomocą radia bardzo pomaga. Ale nie mi. Podejmiemy próbę zakupu nowego radia po drodze.
 
 
Słowacka winieta online – 10 EUR na miesiąc jeszcze z domu. Węgierska na przejściu. Cena trochę  poraża, bo kwalifikują nas do D2. D2 na miesiąc 35 EUR. Szit. Ale my musimy przelecieć spory kawał więc czas ma dla nas znaczenie.  Bierzemy. Stajemy w Rajce, już po Węgierskiej stronie, na parkingu między TIR-ami, z dala od chłodni (48.001621, 17.182885). Lulu.
 
 
Rano dalej i wjeżdżamy do Serbii. Na przejściu, w oddali, za konkretnym płotem majaczą namioty. Podniecenie odbiera nam mowę. Tak. Tak to ONI!     Odpowiednio przeszkoleni wszyscy członkowie wszystkich załóg, ściskając kurczowo w dłoniach noże, tasaki, młotki, maczety i gaśnice – oczekujemy zmasowanego ataku zewsząd. 
 
Z każdego okienka. Z nawiewów. I z toalety. I nagle pukanie do drzwi ! Zaczęło się ! 
 
Dzieci w płacz, matki w ryk. Wchodzi celnik. Strzeli ? Nie ! zajrzał do kibla. Oddał paszporty – pokazuje żeby jechać….Już ?! eeee…..słabo….Ale brawo propaganda. Gebels byłby dumny…no to jedziemy….
 
 
Śpimy w Serbii, pod motelem Prodejne. Fajna miejscóweczka, ale po lewej stronie drogi, więc trzeba zjechać. Wody można dolać, koty popasać, skorzystać z prysznica w motelu. 10 EUR od samochodu. Cennik raczej umowny. Namiary: 42.833823, 22.134141.
 
 
Poranna odprawa przy kawie i lecimy do Macedonii. Zabawimy w niej chwili w drodze powrotnej. Teraz tankujemy tańsze paliwo i wjeżdżamy do Grecji. Jak zwykle trochę tłoku, ale jak wyjdziesz z auta, uśmiechniesz się i poprosisz o wpuszczenie (bo z kilku pasków robi się nagle trzy) to zostaniesz z uśmiechem wpuszczony. Wszelakie trąbienie i machanie rączkami nie ma sensu. Szacunek lokalesom i wszystko będzie dobrze, Panie Turysto z Polski w dużym samochodzie…
 
 
Hołkowi wbijamy Plaża Banaki (Tassos) - 40.318653, 22.626634 -na której z wdziękiem lądujemy w niedzielę po południu. Czas już zmyć z siebie kurz w cieplutkiej wodzie Egejskiego - w której foki nie uświadczysz, ale tez nie musisz krzyczeć z bólu wchodząc... I odpalić grilla. Zaczynamy grecką przygodę…    
 
 
Tym razem wklejam foty bez użycia serwerów zewnętrznych i przeplatania tekstem. Przekaz sporo na tym traci, ale jest dużo szybciej, a mi za chwilę skończy się czas na jej pisanie, więc tak będzie tym razem.
 
 
CDN.
												 BaWa - 2016-07-26, 12:07
  Brawo Wy ! Czekam na dalszą relację      Piwko na zachęte.
												 Kotek - 2016-07-26, 12:23
  Fajnie się czyta, czekam z ciekawością na ciąg dalszy, stawiam      za dobry początek.    
												 KrzySówka - 2016-07-26, 12:48
  Pisz dalej gdyż  mniej więcej taką trasę planujemy  od 12 sierpnia. Wszelkie namiary  i informacje mile widziane. Jeśli również do namiarów miejscówek dasz jakieś zdjęcie będzie superrrrrrrrr:)    
 
Przesyłam    .Pozdrawiamy.
												 jarekzpolski - 2016-07-26, 14:32
  Pojedzeni, pokąpani, odpoczęci. 
 
Zabraliśmy po rowerku (po jednym na załogę) celem szybkich eksploracji okolicy. Czasem jakieś drobne zakupy. Wyciągam chłopaków na przejażdżkę do pobliskiej wioski (Korinos?) 
 
 
Polaków multum ale stacjonarnie po kwaterach. Z tym że kwatery czasem kilkaset metrów od morza i czerwony na twarzy Tato, w chrystusowym rozwarciu ramion targa po 3 koła na ramię, krocząc z wysiłkiem Atlasa, za nim Mama i dziatwa spieczona na raka. Po drodze Lidl – lokalne centrum kultury – i już można zlec na tarasie z browarem. I tak dwa tygodnie…no cóż…oni współczują nam – my im…Ale na nas już czas. Peloponez czeka !
 
 
Organizacja: od razu trzeba zaznaczyć że Edzia – autorka planu – włożyła sporo czasu i wysiłku w jego poukładanie. Staramy się go nie zmieniać, ale czasem starań nam nie starczało no i podnosiliśmy jej ciśnienie, ale z reguły nam wybaczała. No z reguły…
 
 
Przy tak dużych odległościach i limicie czasowym bez konkretnego planu nie masz co zaczynać, chyba że rzeczywiście nie zależy Ci na niczym konkretnym i jedziesz na pałę przed siebie. Tylko po co wtedy palić paliwo i w ogóle dokądś jechać jak Ci nie zależy ? I skąd wiedzieć kiedy zacząć wracać ? Trochę bez sensu, prawda ?
 
 
Natomiast jak plan już jest i się umawiamy że o ósmej wyjazd – to o ósmej wyjazd, bo jak jeden grzeje silnik a drugi robi kupę to się robi niepotrzebny stres. Ważne żeby o tym pamiętać podróżując gromadnie. 
 
 
Na celowniku Termopile. Tam drugi raz (i ostatni) dostrzegamy przechadzających się uchodźców. Przechadzają się, bo musza coś robić, siedząc w obozie zlokalizowanym niedaleko pomnika Leonidasa i pachnącej rzeki. Nie zgwałcili nam kobiet i nie wzięli w jasyr dzieci. Nawet nie obrabowali. Nuda. Przed wejściem do obozu stoi radiowóz policyjny, ale mam wrażenie że chroni bardziej uchodźców, niż przed uchodźcami.
 
 
Dzięki uprzejmości Basi Muzyk, parę kilometrów od pomnika lądujemy na przepysznej miejscówce z podgrzewanym basenem i zostajemy tam na noc. Woda nie capi (albo nie capi tak jak rzeka), lokalni amatorzy kąpieli znikają pod wieczór i zostajemy sami. Rewelacja. Namiar: 38.804136, 22.49828
 
 
Rano Delfy. W Delfach mała skucha po Garmin wciąga nas w takie uliczki że ludzie zdejmują kwiatki z okien, żebyśmy im nie postrącali. Ściana Szafy sunie kilka centymetrów od murów. Udało się. Wszyscy przeszli. 
 
 
Delfy są rozległe ale warto bo piękne widoki z góry. Muzeum tez warto choćby dla klimatyzacji która jest w środku, jak już ktoś tak strasznie tej historii nie lubi. Ceny wstępu regulowane chyba odgórnie, bo wszędzie 12 EUR od dorosłego, ale za to młodzież i dzieci za free. 
 
 
CDN.
												 jedrek49 - 2016-07-26, 14:47
  witam 
 
gratulacje z udanej wyprawy 
 
My bylismy juz 6 razy w Grecji i dalej w przyszlym roku pojedziemy na peloponez
 
pozdrowienia
												 Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-07-26, 20:07
  Cieszę się ze spodobalo się jeziorko koło Damasty.Rzeka w Termopilach nadaje się na zimę nawet w kwietniu woda była za goraca.Czkam na dalej Barbara   
												 jarekzpolski - 2016-07-26, 21:25
  Z Delf w stronę Kanału Korynckiego. Trochę daleko, więc zalegamy po drodze na trawiastym parkingu (37.97350 23.23518). Pan kasuje po kilka EUR, zamyka na noc, udostępnia wodę słodką. Ale my najpierw do słonej. 
 
 
Potem coś na ząbek    
 
 
Rano próbuję ustrzelić ośmiornicę ale jest za szybka i za sprytna. Trudno. Zamówimy w knajpce     
 
 
Kanał Koryncki - konkretna budowla. Robimy obowiązkowe foty.
 
 
Zabytków nie będę opisywał bo wszyscy macie dostęp do Wikipedii i wujka Google, a jak nie to zapytajcie swoje żony, tak jak to robi Salut. One wiedzą wszystko….(no dobra grabię se…)     
 
 
My już tu kiedyś byliśmy, poza tym małżonka trochę zaniemogła więc my odpuszczamy antyczny Korynt i Mykeny - Darole i Jaski startują. My najpierw jakaś plaża po drodze, potem Epidavros tak jak oni i spotykamy się na plaży pod Napflio. 
 
Całkiem ładne miejsce: 37.547521, 22.816609.
 
 
Ja bym sobie jeszcze połaził, więc wyciągam Grzegorza od Frapki, podrywam załogę i drepczemy parę kilometrów nadmorską ścieżką, coś jakby joggingową do miasta, zobaczyć je nocą. Jest kolorowo. Tym czasem zachód słońca naprawdę ładniuśki. 
 
 
Mówiłem że palimy grilla ? Aha, no to palimy grilla, Uzupełniamy płyny…Fajnie jest…     
 
 
CDN.
												 jarekzpolski - 2016-07-26, 21:32
  cd
												 Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-07-26, 21:35
  Czy do Nafplio idziecie ścieżką z plazy Karthona       
												 jarekzpolski - 2016-07-26, 21:42
  Nie wiem Basiu jaką nazwę ma ta plaża ale chyba tak. Kilka kilometrów ścieżka, obsadzona roślinami, system nawadniający przez całą długość     , siłownia pod chmurka, mała plaża, potem ławeczki. Mnóstwo biegaczy. Wypadasz pod twierdzą.
 
 
Dzięki za pomoc z miejscówkami !
												 Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-07-26, 21:50
 
  	  | jarekzpolski napisał/a: | 	 		  | Wypadasz pod twierdzą. | 	  ,Ok    my odwrotnie spod twierdzy do pół drogi do Karthony.My jak jesteśmy to lubimy stać przy parkingu pod twierdzą i plażą Arvanita schodami w dół.To taka plaża dla Grekow i od niej prowasci ścieżka z opuncjami do miasta.Tak nam się stanęło za pierwszym razem pobytu w Nafplio.Lecz wtedy nie ma stołków parasoli itp.   
												 jarekzpolski - 2016-07-27, 09:19
  Wiele osób pytało czy dużo kamperów widzieliśmy ?
 
 
Objeżdżając cały Peloponez: maksymalnie kilkanaście sztuk i raczej w pobliżu większych miast lub atrakcji turystycznych (Napflio, Jaskinie Diros).
 
Większość  włoskie. Żadnego Niemca ani Polaka (Darol twierdzi że jeden polski widział, ale może być to tez skutek wysokich temperatur).
 
 
Soczyste opisy medialne tematu uchodźców odniosły skutek i musiały dotkliwie łupnąć w i tak kiepski stan finansów tego kraju.
 
 
Nie będę udawał że przeszkadzało nam to jakoś szczególnie, bo największe obawy wiązaliśmy przed wyjazdem z trudnością znalezienia miejscówki na 4 kampery, a okazało się że nie mieliśmy takowych, a w wielu miejscach w których staliśmy weszły by jeszcze dwa, niemniej szkoda mi ich trochę.
 
 
 
 
Wracamy na trasę:
 
 
Rano zwiedzamy twierdzę a potem wbijamy nowy cel: Monemwazja. 
 
Mniej więcej od tego momentu zaczynamy wierzyć nawigacji w czasy przejazdu przez nią sugerowane, np. 150 km w 5 godzin. Wcześniej myśleliśmy że się popsuła…nieważne robią się kilometry, ważny robi się czas. Góry…
 
 
Do Monemwazji kawałek, więc po drodze postój na betonowym nabrzeżu, obiad i kąpiel. 
 
 
Potem katapulta przez góry, z zera na 1153 m npm, temperatura spada z 33 na 20, przebijanie się przez wioseczki. 
 
 
W pewnym momencie wjeżdżamy do ogródka restauracji, kelner uprzejmie przestawia kilka stolików, przejeżdżamy, ustawia z powrotem     
 
 
Po drodze gaje pomarańczowe, (pomarańcze 2-3 EUR za 10 kg), ale trudno się powstrzymać i nie podkraść kilku sztuk...    ...jakies hopki na których Darol próbuje się powiesić, aż w końcu miasto w skale - Monemwazja.
 
 
Choćbyś tam 10 razy był i tak zrobi wrażenie. Śpimy za groblą po prawej, pytam w knajpie czy będzie problem, twierdzi że nie będzie, więc zostajemy. Namiar: 36.687183, 23.043050. 
 
 
Mamy prysznic ze słodka wodą, wieczorem idziemy się powłóczyć po zaczarowanych uliczkach. Ktoś celnie zauważył że brakuje tylko hobbitów…
 
 
Ja rano idę jeszcze do górnego miasta zanim słońce zacznie palić. Super widoki. Mocny wiatr.
 
 
Potem bez pośpiechu lecimy w kierunku Elafonisos.
												 jarekzpolski - 2016-07-27, 09:22
  cd
												 jarekzpolski - 2016-07-27, 09:26
  cd2
												 Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-07-27, 12:28
  Taak ciasnawo i wysoko pewno było w Kosmas.    Niejeden kamper miał tam sensacje.My tez.Jadac w dół przed Skala mnóstwo sadow pomarańczowych           
												 jarekzpolski - 2016-07-27, 12:55
  Dojeżdżamy do miejsca w którym prom wozi na wyspę Elafonisos. 
 
 
Kampery wozi za 30 EUR, a ludzików (również z rowerem) za 1 EUR. Postanawiamy się nie promować i zakotwiczyć gdzieś po lewej stronie patrząc w stronę wyspy.
 
 
Plaża bardzo długa, czysta i ładna. Turkusowa woda jak z bajki.
 
 
Miejsce postojowe (namiar: 36.519259, 22.983612) natomiast na czymś w rodzaju wyschniętego jeziora. Miejsca tyle ze wejdzie z 200 kamperów...
 
 
Niestety w dniu kiedy my tam byliśmy wiał okrutny wiatr, który sypał piaskiem po gałach, uniemożliwiał otworzenie okienek i gasił Frapkom lodówkę. O markizach zapomnij a cienia nie ma…    
 
Jędrek wlazł pod auto i tam miał spać. Zgodnie z oczekiwaniami – nie upłynęło 5 minut – a Jędrek ciągnie skrzynkę z narzędziami do swojej gawry. Leżąc znalazł coś i musi to naprawić !    
 
 
Mieliśmy zaplanowany tutaj 2 dniowy postój, ale nie widzę sensu męczyć się na siłę i namawiam do przenosin w spokojniejsze miejsce następnego dnia. Pofukali, pofukali ale pojechali…    
 
 
Tymczasem idziemy na prom. Sama rundka promem za eurosa jest w sobie atrakcją, obchodzimy sobie portowe miasteczko po drugiej stronie, focimy kaczki – model morski, zasiadamy celem spożycia jakiegoś morskiego potwora. 
 
 
Tutaj w Edzi mam sprzymierzeńca bo reszta reaguje nerwowo na sam widok. A my się opychamy ile wlezie, przeplatając smażonymi rybkami. Grześ wciąga gyrosy. Tez greckie. Na szczęście fetę wciągamy wszyscy równo, bo smaczna i tutejsza.
 
 
Grecja nie jest najtańszym krajem Europy i to czuć. Za obiad dla 2+2 w turystycznym miejscu trzeba wyskoczyć 30-40 EUR. No ale nie przyjechaliśmy tu oszczędzać. Każdy skitrał jakiś budżet i tego się trzyma. Jechać na kredyt to by był idiotyzm, ale jak sobie zaoszczędziłeś to dlaczego masz sobie nie pozwolić, prawda ? Podstawowe zakupy robimy w Lidlach, jest drożej o jakieś 30-40% w stosunku do Polski, no ale dlaczego miałoby być taniej ?
 
 
Następnego dnia rano mawiam chłopaków na rundkę rowerową pierwszym promem na wyspę. Płyną z nami chyba tylko pracownice lokalnych geszeftów, bo ubrane jednakowo. Generalnie do południa Grecja śpi, ale jest to też dobry czas żeby poczuć jej klimat na spokojnie, bez tego charakterystycznego południowcom rozedrganego jazgotu. Szczególnie popijając kawkę w miłym towarzystwie i zacnych okolicznościach przyrody     
 
 
Za chwilę ruszymy dalej poszukać spokojniejszego od wiatru miejsca.
												 jarekzpolski - 2016-07-27, 12:58
  cd
												 KrzySówka - 2016-07-27, 14:19
  Super fotki i opis . Pozdrawiamy   
												 hawwa - 2016-07-27, 20:29
  Jarku, rewelacja!!!
 
Popłakałam się przy niektórych zdaniach ;-)
 
No i zdjęcia fajne... czekam na więcej ;-)
												 jarekzpolski - 2016-07-27, 21:33
  oczywiście Elafonisos, a nie jakiś Elfocośtam. Dzięki ! Dawajcie znać jak cos zauważycie w pisowni, ja się nie obrażam a lubię żeby poprawnie było...z polskimi literami mam problem sprzętowy i muszę kombinować ctrl C /ctrl V z pośrednictwem  Worda, ortografia - najlepiej jak potrafię, ale nazwy własne nie ma zmiłuj - muszą być OK !
 
 
 
Następny cel to Gythio, plaża z wrakiem (36.789008, 22.581629).
 
 
Dojeżdżamy bez większych ceregieli, mijając wiele sadów po drodze. Miejsce ciekawe. Jest kilka drzewek, podłoże trawiasto-piaszczyste, duża restauracja, długa płytka plaża, no i wrak Dimitrios-a.
 
 
Pozycja obowiązkowa, pocztówkowa taka. Na plaży składają jaja olbrzymie Żółwie Caretta. 
 
Miejsca złożenia jaj są oznaczone patykami i są pod opieką wolontariuszy, którzy regularnie je odwiedzają.
 
 
Stoimy tu dwa dni, kąpiąc się w ciepłej wodzie, podjadając, popijając…
 
 
Polowanie z kuszą na razie słabo mi idzie, więc posiłkuje się zakupami w lokalnym sklepiku. Zjemy dziś „octupus by jarosław”. Ponad godzinę wolnego gotowania z dodatkiem białego wina, potem ostry, krótki grill no i jemy. Jest mięciutki, ale dużo go ubyło podczas gotowania…W lokalnej restauracji uzupełniamy menu jakimiś rybami.
 
 
A w restauracji szykują się do wesela ! Łał !     
 
 
Pospiesznie przypominamy sobie kroki do Zorby i niecierpliwie odliczamy godziny do nocnego szaleństwa. Żel we włosy wtarty i paznokcie odgruzowane. Zastanawiam się nad założeniem skarpetek ale mnie zbesztali. Część knajpy została wydzielona i jest wciąż dostępna dla nas. Zasiadamy w strategicznych miejscach czekając na rozwój wydarzeń…mijają kolejne godziny ale atmosfera przypomina bardziej seminarium proktologów niż wesele     
 
 
Wychodzimy w końcu zdegustowani. Co to miało być?!     
 
 
Następnego dnia były poprawiny, i nawet tańczyli, stojąc co prawda w miejscu, ale za to podnosząc pomału i opuszczając ręce jak na jakimś festiwalu jogi. No trudno…
 
 
Ruszamy dalej, wciąż kierunek południe.
												 jarekzpolski - 2016-07-27, 21:37
  cd
												 jarekzpolski - 2016-07-27, 21:50
  Cel to Porto Kagio i latarnia Tenaro. 
 
 
Mój prywatny ranking miejscówek plasuje Porto Kagio bardzo wysoko. 
 
Namiar: 36.428206, 22.486891. Magiczne miejsce na końcu świata. Praktycznie pozbawione możliwości rozbudowy ma szanse pozostać prawie niezmienione prze wiele, wiele lat.
 
 
Jadąc z góry upewniamy się że na dole nie ma aktualnie kamperów. Ewentualny powrót pod górę będzie bolesny a mijanki kłopotliwe. Jest pusto ! Zjeżdżamy !
 
 
Na dole, za ostatnim budynkiem jest spory parking na który wskakują nasze 4 auta. 
 
Marina – właścicielka knajpki i parkingu nie jest do końca zadowolona ze sposobu ustawienia aut, bo najlepiej byłoby na śledzia, jedno obok drugiego żeby weszło jak najwięcej. Ale my oczywiście w ryneczek...takie polskie Cygany...
 
 
Podobno jakieś kampery mają dojechać pod wieczór bo telefonicznie rezerwowali. Idziemy na kompromis ściskając się mocno. Ale koniec końców nikt nie dojeżdża…
 
 
Wieczorem pójdziemy do niej na kolację co by się udobruchała. Tymczasem kąpiele, wycieczka do kapliczki, nurkowania, polowania, reeeelaaaaksik…Jest pięknie !    
 
 
Na wieczór do zatoki spływa kilka jachtów. Przepiękne miejsce, postało by się dłużej, ale Marina krzywi się na pytanie o możliwość dłuższego postoju. Jej chyba zależy na wymianie gości i większym ruchu w interesie…sam nie wiem…
 
 
Tak czy siak – miejsce niezwykle urokliwe.
												 jarekzpolski - 2016-07-27, 21:57
  cd
												 Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-07-27, 22:12
  Dzięki za moje ukochane miejsce.    Troche się zmieniło, tak właśnie ta wlaścicielka.Dawniej była tylko Maria ta gotująca.Złowila nam ośmiornice ale jadł ją Zbyszek i pies.To trzeba umiec zrobić.Teraz jest wifi ,ale wody chyba dalej nie ma.Prywatne prysznice,a u Marii nie było na zewnątrz kranu,dawala nam wode z kuchni.W 2015 byliśmy tam z Mirkami.Oni jedna noc,a Zbych nie chciał zostać dłużej,dawniej nie było internetu ale było swobodniej, parking był tylko dla nas.   
												 Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-07-27, 22:19
  Myśle,ze kuchnia Marii smakowala,ale cienkie kabanosiki które dałam w prezencie,no pytały czy trzeba je gotować    My byliśmy po sezonie to mniej interweniowala w sprawie parkingu,a górny był zamknięty na kłódkę. Jak wyście to wszystko objechali w trzy tygodnie       :Barbara ps.ciekawa jestem gdzie spaliście  przy Golden Beach /Voidokidia/        ale poczekam    
												 rado - 2016-07-27, 22:36
  Jarek, walnąłem na fest od razu całość do teraz     
 
          
 
Czuć z Twojej opowieści klimat podróży i podróżników     
 
    
 
Czekam na dalszy ciąg !
												 Edzia - 2016-07-28, 04:51
 
  	  | Barbara i Zbigniew Muzyk napisał/a: | 	 		   Jak wyście to wszystko objechali w trzy tygodnie           | 	  
 
 
Powiem Ci Basiu łatwo nie było, ale Wataha miała takiego poganiacza i strażnika PLANU który ją cały czas dyscyplinował (co poniektórzy przeklinali mnie na całego jak powiedziałam np. że jutro wyjeżdżamy o 7 rano     . No ale jakoś się udało w 95% wszystko zrealizować.
												 jarekzpolski - 2016-07-28, 10:06
  Zapomniałem Wam wspomnieć o CB !
 
Gdzieś w okolicy Aten, jeszcze zanim wjechaliśmy na Peloponez trafiam MediaMarkt. Wchodzę na pewniaka i już zaczynam odliczać kasę, szukam ale nie widzę…
 
Sprzedawca generalnie mało komunikatywny, ale w ogóle nie jarzył o co kaman i pokazuje mi z uporem maniaka walkie-talkie…wychodzi na to że w Grecji na CB trzeba mieć chyba jakieś pozwolenie a przed chwilą doczytałem że oficjalnie jest obowiązek zgłaszania odbiorników na granicy…oczywiście tego nie robiliśmy i nie wiem czy ktokolwiek to robi, ale obowiązek jest jakby co…
 
 
 
Wracamy do relacji:
 
 
Kolejny punkt to latarnia Tenaro.
 
 
Do końca dojechać się nie da bo droga się kończy.
 
Lepiej być tam zanim słońce zwariuje, bo dobre pół godziny w jedną stronę trzeba iść, chwila na miejscu, wrócić, półtorej w sumie zejdzie…
 
 
Dojeżdżamy i wita nas osioł. Mam podejrzenie że robi tu na etacie, bo za bardzo taki ogarnięty jest…Podchodzi po kolei do każdego kampera, zagląda przez okna, pozuje do zdjęć itp…Dostaje od nas wody i coś do żarcia. 
 
 
Ruszamy do latarni.…Młodemu mówię że to Koniec Świata. Bo tak to wygląda. Ładne widoczki. Dużo statków omija „Grecję” w tym miejscu. Bo to najdalej wysunięty jej cypelek.
 
Na miejscy jakieś foty, chłoniemy widoki, wracamy.
 
W drodze powrotnej zanurzenie w gatkach do wody bo zaczyna już przygrzewać i jedziemy.
 
 
Wracając incydent z autobusem. My z góry – on pod górę.
 
Grzegorz akurat prowadził Karawanę. Spotykają się na zakręcie. Pomimo tego że Grześ zjechał ile mógł na pobocze, kierowca autobusu twierdzi że się nie zmieści. Każe nam cofać. 
 
 
Do cofania mamy jakieś 600 metrów ostro pod górę razy 4 kampery a za nami jeszcze jeden z Włoch. Odmawiamy bo za duże ryzyko że ktoś rozpędzony z góry dupnie nam w zadek. 
 
 
Grek się jednak domaga. Grzegorz odgrywa Człowieka Z Marmuru. Stoicki spokój. Grek odpala peta od peta i przebąkuje coś o Policji. Marmur ani drgnie.     
 
 
Tymczasem jako wyraz dobrej woli odgruzowujemy pobocze z kamieni i przytulamy się dosłownie do skał. W końcu kierowca rozładowuje autobus z ludzi, 50 osobowa grupa młodzieży przemaszerowuje za kampery, a jak przeszli, autobus na pusto ostrożnie naciera pod górę jadąc od strony przepaści.
 
 
Wszystko dobrze się kończy, autobus na bliźniakach, droga się nie obsunęła, młodzież poklaskała, pomachała, śmiechy, chichy i pojechaliśmy każdy w swoja stronę…    
 
 
Jedziemy na plażę przy jaskiniach Dirou.
												 jarekzpolski - 2016-07-28, 10:21
  Droga przepiękna widokowo, stajemy na obowiązkowe foty, zjeżdżając pomału na poziom morza. 
 
Po drodze charakterystyczne domostwa z wieżami, wielokrotnie już opisywane na tym forum.
 
Krajobraz zmienił się diametralnie, zielone, soczyste sady, zastąpiły wysuszone trawy i krzewy. Drzew mało.
 
 
Zjeżdżamy pod jaskinie, ale okazuje się że czas oczekiwania to 2 godziny. Pan nam radzi przyjść rano, czyli ok 9-tej. Nie będzie tyle ludzi, będzie chłodniej. W takim układzie  zostawiamy sobie na jutro, a teraz na plaże.
 
 
Zanim na plaże tankujemy do pełna wodę na parkingu powyżej jaskiń (wąż z wodą wisi na murku).
 
 
Cofamy się do góry, po czym długa serpentyna zjeżdżamy na plaże. Mam nadzieję że znajdę jakieś przejście z plaży do jaskiń, bo naginanie z buta tą droga by nas wykończyło.
 
 
Długa, ładna plaża z drzewkami. Namiar: 36.641326, 22.383308.
 
Nie ma wody słodkiej, ale my zatankowani pod korek. Dziwnie wielkie kamole na plaży, wyglądają jakby nawiezione.
 
 
Woda cieplutka. Słoneczko zachodzi, fale kołyszą Panie w makaronach, postoimy tu 2 dni, bo ładne miejsce.
 
 
Penetrując okolicę z dzieciakami, odkrywamy że można przejść do jaskiń wzdłuż skał ale wymaga to zamoczenia po pas, albo po skałach, dłużej ale dość wygodną ścieżką. Tak czy siak na pewno nie trzeba asfaltem po serpentynach jak auta.
 
 
Następnego ranka idziemy do jaskiń. Pod jaskiniami przybijamy pionę…no z kim, no z kim ?
 
...
 
...
 
...
 
...
 
….z kierowcą autobusu z którym przepychaliśmy się na serpentynach !     
 
Przywiózł właśnie dzieciaki na zwiedzanie…ale spoko, uśmiech, maniana…    
 
 
 
Jaskinie bardzo ładne, ogromne, ilość stalaktytów, stalagmitów naprawdę robi wrażenie, wszystko podświetlone. Ładują nas do łodzi, gondolier płynie z nami, zwiedza się z wody, później się kawałek maszeruje. 
 
Przyjemna temperatura ok 14 stopni, wolno robić zdjęcia, nie wolno filmować. Zdecydowanie polecam.
 
 
Wracamy jakeśmy przyszli i zajęcia w podgrupach: bujanko na makaronie, polowanie z kuszą, książka, browarek albo nic. Tak po prostu nic. Też czasem potrzebne…    
 
 
Spokój zakłóca na chwilę Gang Starszych Pań      
 
Prawdopodobnie Panie rozdrażnił fakt zajęcia przez nas ich ulubionego drzewka. 
 
To nic że jeszcze kupa innych drzewek stoi wolna…Stoją i trajkoczą głośniej i głośniej. 
 
Grześ wchodzi w ulubiona rolę: Człowiek z Marmuru     .
 
Babcie za chwile eksplodują…W końcu wzywają Policję.     
 
Przyjechał jej reprezentant. Słuchał ich z pół godziny, potem zajął się swoją komórkę, a Panie dalej perorowały. 
 
W końcu podszedł do nas i przedstawił się: No Camping. Miło mi: Jarosław…
 
 
Pan coś długo do mnie mówił, do dziś niestety nie wiem co. Nigdy już nie wrócił...
 
Wściekłe Damy namalowały szminką na jakiejś tablicy: No Camping. 
 
To pewnie na cześć tego gościa z Policji…
 
 
Wracamy do zajęć w podgrupach. Mówiłem że palimy grilla ? Aha, no to palimy grilla, Uzupełniamy płyny…Fajnie jest...
 
 
W nocy dojeżdża kilka kamperów.
												 jarekzpolski - 2016-07-28, 10:30
  cd
												 yans1 - 2016-07-28, 11:27
  Piękna relacja z wyprawy     Aż się człowiekowi zachciewa ponownie odwiedzić Grecję     Posyłam piwko   
												 jarekzpolski - 2016-07-28, 12:03
  Postaliśmy, odpoczęliśmy, czas w drogę. Cel: Plaża Voidokilia. 
 
Namiar: 36.966535, 21.661771
 
 
Droga trochę powikłana, Hołek dwoi się i troi, ale docieramy. 
 
 
No powiem Wam tak: o ile Porto Kagio rzuca na kolana jako całość, to Voidokilia jako sama plaża chyba je przebija. Takiego cukiereczka jeszcze nie widziałem. A widzieliśmy Karaiby, więc skalę porównawczą mamy szeroką i daleko to nie odbiega a kto wie czy nie piękniejsze. 
 
 
Wyrżnięta w kształcie półksiężyca, płytka, cieplutka, cud, miód, malina…Nad tym wszystkim jaskinia, do której pójdziemy jak się trochę ochłodzi. Nad jaskinią jest twierdza, ale ją sobie odpuściliśmy. Zwiedzamy za to grobowiec po prawej stronie zatoki, za strzałkami że jakieś miejsce Archeologiczne.
 
 
Jadąc po drodze jakieś kilometr, może półtora, przed plażą, Grek urządził zatoczkę w gaju oliwnym, postawił bar i oferuje darmowy prysznic. Mijamy ją na razie i jedziemy na plażę.
 
 
Wymoczeni, wykąpani, czas podjąć decyzję czy zostajemy tu na noc ? Tablica, pomimo frywolnych upiększeń i modyfikacji nie pozostawia złudzeń. Jesteśmy na terenie Parku Narodowego i nie wolno tu stać. 
 
Gadam z grecką parką która się rozbiła namiocikiem przy plaży – twierdzą że siedzą tu już kilka dni i nikt nich nie przegania.
 
Gadam z Niemcem co stoi obok – mówi że on na noc znika, i wróci rano. 
 
Ściągam rower i jadę do Greka co go mijaliśmy po drodze zasięgnąć języka. Grek mówi że Policja podjeżdża, ale nie wiadomo czy pogoni czy oleje temat. Różnie bywa…
 
 
A u Ciebie można by stanąć na noc ? – zagaduję
 
No problem, friend. ! Ale prysznica nie będzie, bo wyłączam generator i pompa nie działa. 
 
 
Można by ryzykować i zostać na plaży, ale dla spokoju i relaksu co by nam ktoś w nocy po drzwiach nie pukał, cofamy auta ten kawałeczek, wbijamy się w zatoczkę, korzystając z udostępnionych krzesełek szykujemy wieczerzę.
 
Karmimy psy który tu zostały na noc i chyba stróżują.
 
Wieczorem podjeżdża ojciec tego chłopaka który nas przygarnął. Był marynarzem, zna Gdynię. 
 
 
Dwie nacje lubi najbardziej: Hindusów i Polaków „The best people on the world!”, mówi. Zgadzamy się nieskromnie…Przekazujemy symboliczną flaszkę. Za przyjaźń. Też kochamy Greków.
 
 
Mówiłem że palimy grilla ? Aha, no to palimy grilla, Uzupełniamy płyny…Fajnie jest…   
												 jarekzpolski - 2016-07-28, 12:06
  cd
												 jarekzpolski - 2016-07-28, 12:26
  Rano odpalmy i jedziemy dalej. Cel: Olimpia. Również punkt obowiązkowy.
 
 
Nie przypomnę teraz gdzie to było, czy jakieś miasteczko, czy to może w Olimpii – nawigacja wciąga nas w jakieś wąskie uliczki. 
 
Nie pierwszy raz i nie ostatni, ale tym razem były one dwukierunkowe i z przeciwka ryła się taksówka. No i żeśmy się zablokowali.
 
Ze sklepiku wyszedł miejscowy, dla niego widać nie pierwszyzna i z talentem Garii Kasparowa pokazuje jak należy to rozegrać żeby rozładować zatwardzenie. 
 
Ale kierowca taksówki nie chciał współpracować      
 
Stoi jak głąb i czeka nie wiem na co. Żar się leje a my stoimy. Przecież nie cofniemy bo nie ma jak. Za nami auta...
 
 
Nagle drzwi szoferki u Jasków otwierają się bardzo dynamicznie, wypada Edzia i kopiąc nogą w słupek, celując palcem w gościa, krzyczy:
 
 
                                       Ju mast spier…alać !
 
 
 
    
 
 
Padliśmy........              
 
 
Nie wiem którą część zrozumiał, ale zadziałało, ruszył pod wskazówki sklepikarza i za chwilę - spłakani ze śmiechu - mogliśmy jechać dalej. Zawołanie „Ju mast spier…alać” wchodzi do kanonu zawołań tej wyprawy…
 
 
 
Olimpia historyczne miejsce, każdy słyszał, każdy wie. 
 
Podjeżdżamy pod wejście ale natychmiast zostajemy przekierowani na parking dla autobusów, kilkaset metrów dalej. Tam spokojnie parkujemy i wracamy.
 
 
Teren jest osłonięty od wiatru i żar jest straszliwy.
 
Pomimo żaru są odważni którzy biegają po antycznej bieżni. U nas tylko Igor się zdecydował. Nam się robi słabo od patrzenia…
 
 
Focimy co się da i idziemy do Muzem. Po Muzem idziemy do knajpki na frape i lody.
 
 
Musimy pomyśleć o noclegu. Dziś ostania noc na Peloponezie. Do Patry się nie pchamy, bo im bliżej wielkich miast – tym mniej spokoju.
 
 
W miejscowości Vrachneika zjeżdżamy nad morze i posuwając się nadmorską ulicą wynajdujemy miejsce w pobliżu prysznica, na plaży miejskiej. Na wszelki wypadek ide do pobliskiej knajpki zapytać czy wolno, Pan mówi że wolno, no to zostajemy.
 
Namiar: 38.172520, 21.675520.
 
 
Miejsce dość hałaśliwe bo jeżdżą mopikami, z drugiej strony walą fale, ale wygląda na bezpieczne. 
 
Wieczorem do knajpki po coś na ząbek, a przed kolacją rutynowy objazd okolicy rowerkami. Podjeżdżając kawałek dalej ukazuje nam się słynny most, ale do niego jeszcze jakieś 15 km. 
 
 
Być może jutro się przyda. Dziś pożegnanie Peloponezu !
 
 
CDN
												 jarekzpolski - 2016-07-28, 12:29
  cd
												 Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-07-28, 14:17
 
  	  | Edzia napisał/a: | 	 		   	  | Barbara i Zbigniew Muzyk napisał/a: | 	 		   Jak wyście to wszystko objechali w trzy tygodnie           | 	  
 
 
Powiem Ci Basiu łatwo nie było, ale Wataha miała takiego poganiacza i strażnika PLANU który ją cały czas dyscyplinował (co poniektórzy przeklinali mnie na całego jak powiedziałam np. że jutro wyjeżdżamy o 7 rano     . No ale jakoś się udało w 95% wszystko zrealizować. | 	   Edzia jak to jest że Twoje koleżeństwo nie widzi że nie masz zadnego piwa        Masz odemnie pierwsze piwo.barbara   
												 Edzia - 2016-07-29, 07:45
  Dziękuję Basiu    
												 Kotek - 2016-07-29, 08:11
  "Edzia – autorka planu" za to tylko należy Ci się     więc leci ode mnie, pozdrawiam serdecznie.
												 TomekM - 2016-07-29, 08:24
  Ułożyć plan, tak jak to zrobiła Edzia to umie wiele osób na forum    , ale wynegocjować przejazd wąską drogą, używając jakże wysublimowanych słów "Ju mast spier…alać !" to potrafi tylko Ona!
 
Po browarku zarówno dla negocjatorki jak i dla piszącego relację!
												 darol - 2016-07-29, 08:44
 
  	  | Barbara i Zbigniew Muzyk napisał/a: | 	 		  | Edzia jak to jest że Twoje koleżeństwo nie widzi że nie masz zadnego piwa    Masz odemnie pierwsze piwo.barbara  | 	  
 
Zimna piana była codziennie w realu     
 
Potwierdzam, Edzia trzymała nas krótko mimo że nie raz marudziliśmy. Dzięki temu plan został zrealizowany a założone miejsca obsikane. 
 
No to po browarku    
												 Edzia - 2016-07-29, 13:49
 
  	  | TomekM napisał/a: | 	 		  |  używając jakże wysublimowanych słów "Ju mast spier…alać !" to potrafi tylko Ona! | 	  
 
 
To nawet nie były negocjacje. Sytuacja była na tyle ciężka ponieważ pobocze drogi było zakończone ściętym asfaltem tak gdzieś na wysokość 20 cm i na skraju drogi były zamocowane słupki na szczęście dla Darola gumowe. I wtedy to, jak już nam się udało zawrócić Darol jechał pierwszy My za nim jakoś tak się złożyło że ja wysiadłam z kabiny nawet nie widziałam z przodu co się dzieje dopiero jak zaczęłam iść do przodu zobaczyłam że Darol jest 2 cm od słupka i facet z taksówki krzyczy że ma mu zrobić miejsce. 
 
 Wybiegłam przed maskę Darolowi i energicznie machając krzyknęłam TY STÓJ!!!!!!.    
 
 Po czy zaczęłam krzyczeć do faceta że jest słupek. Ale on nie dawał za wygraną i Darol znowu ruszył już po słupku (na szczęście gumowym). No to się wk....am i własną pierwsią zastawiłam Darola znowu krzycząc TY STÓJ!!!!!.    A do Faceta 
 
 KU...wa SI JU SŁUPPPEK JU MAST SP....lać  do tego energicznie kopałam po tych słupkach. 
 
 I facet wtedy powiedział aha i grzecznie zjechał bał się chyba że będę mu po taksówce kopała     .
 
W każdym bądź razie podziałało.
												 jarekzpolski - 2016-07-29, 14:37
  no smiechu było. Wracamy do relacji:
 
 
No i czas zostawić Peloponez za nami.
 
Wymyślamy sobie że zamiast przez most – popłyniemy sobie promem wzdłuż mostu.
 
Ot taka sobie dodatkowa atrakcja i taniej (prom 11 EUR, most chyba 15). 
 
 
Trochę pokrążyliśmy zanim trafiliśmy na prom, ale dzięki temu tą okolice poznaliśmy bardzo dokładnie, przejeżdżając pod tą samą piekarnią szósty raz… 
 
 
Na prom wjeżdżamy tyłem, ciasno ustawiani przez obsługę. Na koniec wjeżdża ciężarówka z przyczepą ale już przodem. Nie wiem czy oni ją mierzyli przed wjazdem, czy ona płynie już enty raz, ale nad dachem zostało jej 20-30 mm…
 
 
Przed nami Grecja kontynentalna. Jeszcze chwile tu będziemy.
 
CDN
												 jarekzpolski - 2016-07-29, 14:43
  Tym razem nie mamy jakiejś konkretnej miejscówki. 
 
Lecimy w kierunku Lefkady/Leukady. Jak zobaczymy cos godnego przycupnięcia – staniemy.
 
 
W okolicy wyspy Kalamos widzimy stojące kampery i wjeżdżamy obadać miejscówkę. Restauracja, kilka bungalowów, obszerny parking, tarasowe miejsca do stania, plaża. Właścicielka chciałaby po 10 EUR od samochodu. Zostajemy. 
 
 
Obok nas Włoch, ale on chyba stacjonarnie bardziej bo niezłe obozowisko sobie zorganizował, ponton z silnikiem itp..
 
 
Pierwszy kontakt z wodą szok     Zimna ! Właścicielka z uśmiechem pyta czy byliśmy już na Lefkadzie, bo tam dopiero jest zimna…    ... ach gdzież ten Peloponez…tam zimna woda była tylko butelkowana z lodówki…no to już wspomnienie. I tak do Bałtyku jej bardzo daleko. I twardym trza być, nie miętkim. Idziemy się kąpać ! I nie krzyczymy bo wstyd !
 
 
Dzieciakom urządzamy wyprawę na bezludną wyspę. Wpław…Edzia wędkuje, ja próbuje coś ustrzelić, gramy w kości, na koniec wieczerza w knajpeczce. Ot takie niespieszne popołudnie. Stoimy tu dwa dni…
 
 
Następnego ranka namawiam Darola na wyprawę do miasteczka Mitikas (38.668627, 20.944914). 
 
W tamtą stronę jest nie najgorzej. Rowerki rozpędzają się z górki do prawie 50-ciu na godzinę. Staram się nie myśleć jak będzie wyglądał powrót…    
 
 
Miasteczko bardzo przytulne, mały rybacki port, kilka kamperów stoi przy porcie na trawie. Oczywiście o tej porze miasteczko śpi. Trafiamy jakiś malutki spożywczy. Bierzemy mrożone kalmary, wieczorem popichcimy trochę.
 
 
 
Wracając staramy się nie umrzeć, bo tak trochę siara na asfalcie jak ten krowi placek zostać …
 
Postanawiamy że umrzemy w kamperach, z godnością.  Otuchy dodaje nam Igor. Krąży między nabrzmiałymi staruchami i zagrzewa do boju…    
 
 
Kalmary okazują się nie oprawione. Wyrywanie dziobów i flaków, musiałem się najpierw trochę znieczulić ale dałem radę…
 
 
CDN
												 jarekzpolski - 2016-07-29, 14:49
  cd
												 Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-07-29, 20:27
  Piękna jest ta droga do Lefkady.Nasza przystań to zatoka Świn i Astrakos,inne plaże miały w maju zamknięte rampy do wjazdu.Dobra uwaga,nie myślałam że na Peloponezie jest cieplejsza woda w morzu       
												 jarekzpolski - 2016-07-29, 22:13
  Pożegnanie Grecji jeszcze nie tu.
 
Lecimy nad mitologiczny Acheron przez którą Charon woził zmarłych. Acheron – rzeka smutku. Dobrze wpisuje się w nastroje...    
 
 
Miejscówka przy plaży, zadrzewiona, plaża wypas, choć woda zimna. Temperaturę obniża dodatkowo rzeka która wpada do zatoki, a silny wiatr pcha ja w kierunku plaży. Ale widoki rekompensują. 
 
 
Namiary od Basi (39.240210, 20.480431). Dziękujemy !    
 
 
Penetrując okolicę, zwiedzamy przytulny port, kampery stojące na czymś w rodzaju grobli.
 
Z jednej strony rzeka z drugiej morze. W porcie jest możliwość wykupu rejsu statkiem, ale nie korzystamy bo nie mamy już za dużo czasu. 
 
 
Dziś pożegnanie z morzem, a jutro pożegnanie Grecji. 
 
 
Nie zawiodła nas. Mamy nadzieje wrócić tu jeszcze nie raz. Żegnamy Frapków. Gosia i Grześ mają jeszcze dwa tygodnie urlopu i śmigają sobie do Albanii. Do zobaczenia !    
 
 
CDN
												 jarekzpolski - 2016-07-29, 22:15
  cd
 
 
CDN
												 frape - 2016-07-29, 22:32
 
  	  | jarekzpolski napisał/a: | 	 		  | . Gosia i Grześ mają jeszcze dwa tygodnie urlopu i śmigają sobie do Albanii. | 	   
 
W Albanii spędziliśmy tydzień bycząc się na plażach na południe od Vlore - wyżej już nie było ciekawie i problem ze znalezieniem czegokolwiek, potem trochę Durmitoru - wzdłuż i wszech łącznie z sesjami foto na szczytach    a teraz powoli ku Polsce się zbliżamy - zaglądając w międzyczasie gdzie się da   )
												 jarekzpolski - 2016-07-30, 07:22
  Lecimy do Ohrydu, zobaczyć miasto i jezioro. 
 
Droga kręta, zdążyliśmy się przyzwyczaić…
 
Ohryd strasznie zatłoczony, cykamy kilka fotek i wypadamy za miasto poszukać kempingu.
 
 
Piękne, czyste jezioro przez które biegnie granica z Albanią. Tak głębokie że granicę podobno patrolują  lodzie podwodne zanurzone w jeziorze. Podobno…Nie sprawdzamy…
 
 
Trafiamy do przemiłego, młodego właściciela który dwoi się i troi żeby nam dogodzić. 
 
Camping Sunrise (41.160357, 20.650148), niewielki ale bardzo czyściutki, szczegóły zdradzają profesjonalne  podejście do tematu, ot choćby zestaw końcówek do tankowania, wąż z wodą który sięga do każdego kampera i nie trzeba się przestawiać, duży bojler w łazience, dla każdego ciepłej wody starczy, rowerek wodny za free, bardzo fajnie, 10 EUR od samochodu. Na koniec dostajemy w poczestunku frape. 
 
 
Miłośnicy Twarzksiążki znajda tu więcej szczegółów i kilka naszych fotek: https://www.facebook.com/auroracamp2014/ Polecamy !
 
 
CDN
												 jarekzpolski - 2016-07-30, 07:25
  cd
												 Rawic - 2016-07-30, 07:34
 
  	  | jarekzpolski napisał/a: | 	 		  Wiele osób pytało czy dużo kamperów widzieliśmy ?
 
Większość  włoskie. Żadnego Niemca ani Polaka (Darol twierdzi że jeden polski widział, ale może być to tez skutek wysokich temperatur).
 
Wracamy na trasę:
 
. | 	  
 
Ja tam byłem i często w porcie wino piłem, może widzieliście ten żaglowiec, szkoda że nie zajechaliście do Drepano, bo ja tam rezyduję od miesiaca, to tylko parę kilometrów z Karatony, obok mojego ulubionego kempingu jest teraz olbrzymi darmowy parking gminny, na który z dwadzieścia kamperów się zmieści. Można też w Nafplio w porcie nocować, parkować i zwiedzać, może ocieraliśmy się o siebie, nie wiedząc o tym.   
												 jarekzpolski - 2016-07-30, 07:55
  szkoda, miłoby było spotkac. Byc moze nastepnym razem     
 
 
Dziś na celowniku Kanion Matka (41.959342, 21.295434). 
 
 
Po drodze niemiłe zdarzenie. Jędrek ścina delikatnie zakręt. Ten z naprzeciwka też…Strzał lusterkami, rozpędzone lusterko Jasków uderza w boczną szybę która pryska z hukiem. No i Jaski mają problem…
 
 
Stajemy na najbliższej stacji. Jędrek obsypany szkłem jak Królowa Śniegu szronem…Drobne zadrapania. Potem oglądamy film bo Darol ma video rejestrator na szybie…Mogło się skończyć dużo gorzej, bo gdyby Bozia chciała, to byłby rozpruty bok, a może nawet wylot z zakrętu…ale Bozia nie chciała…nie jest źle. Tylko trochę pizga w kabinie a Jędrek podobno strasznie nie lubi choćby minimalnie uchylonych okien w czasie jazdy     ...zaklejamy folią, od teraz rozglądamy się za autoszrotem, ale to nie Polska, nie ma tak że po 3 w każdej wsi i z 20 w każdym miasteczku. 
 
 
Nagle Jędrek wypatrzył dawcę    ...Dobrze że się musiał wrócić po narzędzia, bo w tym czasie Edzia przyfilowała że to....parking policyjny…Brak szyby jest do ogarnięcia, ale wyciąganie złodzieja szyb z macedońskiego więzienia mogłoby nas przerosnąć..    . Do Kanionu dojeżdżamy bez szyby.
 
 
Jutro Skopje – może trafimy jakiś sklep gdzie kupimy kawałek pleksi.
 
 
Tymczasem trzeba zwiedzić Kanion. Początek to malownicza zapora, która spiętrza wodę w Kanionie. Zwiedzać można na dwa sposoby. Łodzią, całość ok godziny, płyniesz kilka kilometrów, na koniec wysiadasz, zwiedzasz fajną jaskinie z nietoperzami, łódź czeka i powrót.
 
 
Drugi sposób to skalna półka o długości kilku kilometrów, zabezpieczona barierkami i łańcuchami. Ostatnie dwa kilometry podobno bez zabezpieczeń.
 
 
My płyniemy łódką a potem idziemy piechotką jeszcze z połowę trasy, bo więcej nam się już nie chce. Spotykamy węża. Oba sposoby godne polecenia, widoczki śliczniutkie, miejscóweczki kameralne, dostępne tylko łodzią od strony wody, stoją sobie na nich domki, można wynająć na weekend.
 
 
Po powrocie idziemy zjeść rybę do knajpki. Jest WiFi. Wklepuję od niechcenia w google translator że potrzebujemy kawałek pleksi bo straciliśmy szybę - tłumaczę na macedoński i pokazuję kelnerowi. Przeczytał, zafrasował się, siadł i myśli. Podał jedzenie, poszedł gdzieś.
 
 
Wraca i ciągnie mnie. Idę za nim. Jędrek za nami. Zaprowadził nas do jakiegoś domu po drugiej stronie ulicy. W domu wita nas John Lennon, tyle że siwy i bez okularków. I jego dwóch kompanów. Pomieszczenie jak z psychodelicznego snu. Na ścianach obrazy, na stole świeczniki, jakieś manekiny, gitary basowe w rogu, perkusja…Goście wyglądają na nigdy nie trzeźwiejących. Przynajmniej nigdy do końca… Ale za to bardzo, bardzo sympatyczni.
 
 
Ten Lennon świetnie mówi po angielsku, jest malarzem, jeździ po świecie, maluje, sprzedaje, pije i tak w kółko…polewa po kieliszeczku rakiji i wysłuchuje nas z uwagą. Mówi że najpierw spróbujemy załatwić szybę. Jak nie - to pleksi. I nagle cała trójka wyciąga komórki i zaczyna się obdzwanianie Macedonii. Padają pytania o rocznik, model i stronę. Pytania padają wielokrotnie bo goście mają już problem z zapamiętywaniem…     
 
 
Rozłączają się, polewają, pijemy, ktoś oddzwania, oni gdzieś dzwonią…W końcu sukces ! Za dwie godziny szyba przyjedzie na parking gdzie stoimy. Polewają za sukces….I faktycznie przyjechała. 
 
Wszyscy szczęśliwi. Zostajemy tu na noc. Jutro będzie długi dzień…
 
 
Być może istotna informacja: w miasteczku przy kanionie (gdzie indziej nie sprawdzałem) w regularnych sklepach spożywczych nie ma alkoholu. Żadnego. Allah patrzy…(na malarzy i Polaków nie patrzy     )
 
 
CDN
												 jarekzpolski - 2016-07-30, 08:00
  cd
 
 
CDN
												 jarekzpolski - 2016-07-30, 19:54
  Albo rybka albo pipka.
 
Jak się uda przejechać prawie 1100 km na raz, z Kanionu do Buk-furdo na Wegrzech to stoimy sobie cały dzień bez dotykania kierownicy i moczymy tyłki w ciepłej wodzie.
 
Jak nie – nocleg gdziekolwiek i rano dojeżdżamy.
 
 
Mamy cynk że w Buk-furdo koczuje Duduś. W cztery kampery wyjechaliśmy – w cztery wrócimy…
 
 
Droga jak droga. Nudno. Mile zaskakuje granica Serbia-Węgry na której myśleliśmy spędzić dłuuuuugi czas, a tymczasem przelatujemy bez większych boleści…Czemu ? Nie wiem....Serbski celnik trochę powęszył, węgierski tylko wsadził łeb przez drzwi. Może szczęście, może dobry czas… Jak to na granicach – nie ma reguły…Po drodze godzinna przerwa na obiad, kilka razy siku – okrutnie zmordowani dojeżdżamy w nocy na baseny. 
 
 
Stajemy na parkingu obok. Wjedziemy i zapłacimy rano – nie teraz. Oczekiwaliśmy orkiestry, dzieci z kwiatami w strojach ludowych, chleb, sól, i takie tam... Ale Duduś temat olał i poszedł spać     . Tylko orkiestra była. Jakieś Dni Buk-u i facet uprawia country po węgiersku. Jestem tak zmęczony że mogę zasnąć nawet przy tym..Pa….
 
 
Rano Duduś wita po słowiańsku i na baseny prowadzi.     Ostatni relaks tegoż urlopu. Basenów opisywał nie będę…baseny jak baseny…
 
 
Siedzimy, gadamy, na niebie krąży jakieś stado wron.
 
 
„Patrzcie…Jak sępy…Może ktoś tam umarł ?” – wtrąca Edzia…
 
Dławię się langoszem, Darol piwem…no tak….melancholijny nastrój pomału udziela się wszystkim. Już tak jest,  jak cos ważnego dobiega końca….
 
 
Na basenach stoimy cały dzionek. Wieczorem przechadzka zobaczyć co tam tak gra za płotem, z wody do wody, rano nach Polen…bez emocji, niecałe 400 km…
 
 
Jeszcze tylko Podsumowanie w kolejnym przekazie i na tym kończymy.
 
 
CDN
												 jarekzpolski - 2016-07-30, 19:56
  cd
												 BaWa - 2016-07-31, 20:21
  Super relacja     .Zazdraszczam    że ja nie mam takiego polotu to pisania.   
												 Tadeusz - 2016-07-31, 20:39
  Jarku, stawiam piwko z podziękowaniem za ładną relację i zdjęcia.     
 
 
   
												 STRUSIE - 2016-07-31, 20:57
  To swietna relacja , konkretna i zabawna . Aż chce się tą drogą pojechać i to wszystko zobaczyć .   
												 zibi - 2016-07-31, 21:00
  Jarek...    
												 WODNIK - 2016-07-31, 21:27
  Jarek za taką wspaniałą  robotę jaką  zrobiłeś to musi być     
 
Dla Edzi za to że trzymała Was, powiedzmy, w zgodzie z harmonogramem też      
 
Pozdrawiam.
												 jarekzpolski - 2016-07-31, 22:10
  Podsumowanie:
 
 
21 dni w drodze
 
6 tysięcy kilometrów
 
6 krajów
 
i dobrze ponad 6 tyś PLN za 2+2, w tym prawie 4 to paliwo. 
 
 
Czemu tyle na paliwo ? Bo jedziemy ukochanym starodawnym dieslem który nas do tej pory jeszcze nie zawiódł, ale ma tylko 100 kucy (mniej niż mój motor...) i odpychając się bliźniakami niesie na sobie 4 tonowy garb (wiem ile naprawdę ważę...) o aerodynamice kredensu. Dość brutalnie pałowany na autostradach robił wir w baku. I co? I nic. On tak ma...Po prostu...Akceptuję i mam zamiar dalej nim jeździć...    
 
 
Objazdówka, czyli sporo jeżdżenia, mimo tego 4 razy był postój po dwa dni w jednym miejscu. Mając na uwadze fakt że na dojazd na Peloponez i powrót z niego zajmuje 6 dni, a cała wycieczka 21 - uważam że bilans wyszedł wyśmienicie. 
 
 
Dla tych którzy w tym momencie zaczynają mi współczuć: ja nie pracuję zawodowo fizycznie. Dla mnie odpoczynkiem jest ruch. Wrodzone ADHD dodatkowo komplikuje temat...Wchodzę do zakładu, dziewczyny pytają: odpoczęliście?, pobyczylilście się na plażach ? 
 
 
Nie ! ...odpowiadam...Ale było wspaniale bo jestem cudownie zmęczony ! Jedynym moim problemem przez ostatnie 3 tygodnie było nie trafić w bandę na serpetynie. I tyle jeśli chodzi o wyzwania. Reszta to luz...    
 
 
Peloponez jako chyba ostanie miejsce w Europie daje możliwość kamperowania w bardzo frywolny sposób. Tak naprawdę na kempingu nie staliśmy ani razu, a dwa razy na miejscach płatnych, ale to nie kemping. I tylko dlatego na nich staliśmy bo chcieliśmy - a nie że musieliśmy.
 
 
Licząc z grubsza 20 noclegów za przykladowe 25 EUR doba = 500 EUR czyli dobrze ponad dwa tysiące oszczędności. To co wydaliśmy dodatkowo na paliwo oddały nam darmowe noclegi. Czyli wychodzi na jedno, Faktorem jest tylko czas...
 
 
Jazda w karawanie:
 
No cóż. Jak to zauważył jeden z wybitnych Polaków?: są plusy dodatnie i plusy ujemne. 
 
Dodatnie: 
 
- nie jesteś sam i w razie problemów technicznych (i nie tylko) możesz liczyć na pomoc Rodaka. 
 
- jest bezpieczniej. Zaatakować grupę 15 zjednoczonych Polaków w skład której wchodzi kilka energicznych Dam - to trzeba być albo licznym, albo szalonym...    
 
 
Ujemne:
 
- kampery kupują indywidualiści stroniący od narzuconych schematów. Z zasady. I nagle kilku indywidualistów tworzy grupę i jedzie gdzieś razem tworząc schemat zwany planem. Każdego dnia jest sytuacja w której trzeba podjąć decyzję. Każdy forsuje swoją i zaczyna iskrzyć. To naturalne. Jeżeli uda się uziemić emocje - sukces. Jeżeli nie - jatka. Trzeba się chyba znać kilka lat żeby mieć szansę dogadania...Czy nam się udało ? To już my wiemy bez Was - drodzy Czytelnicy...;) 
 
 
Często widzę wpisy " jedziemy piętnastego do Albanii może ktoś dołączy ?" Naprawdę chcesz żeby dołączył sobie KTOŚ ?...Zastanówcie się ludzie co Wy piszecie...    
 
 
Grecja jeszcze nigdy nas nie zawiodła. Tym razem też nie.
 
 
Ta opowieść to moje rzeczy postrzeganie. Moi współbratymcy mogą chcieć coś dodać, dorzucić...Zapraszam Kochani: Jaski, Darole, Frapki, i Duduś oczywiście...
 
 
Dziękuję Wam za te 3 wspaniałe tygodnie. Pozdrawiam.    
 
 
I to by było na tyle.
 
THE END  
 
           
 
 
edit: literówki...
												 zibi - 2016-07-31, 22:13
  Za takie podsumowanie.. to leci kolejne piwo... zapomniałeś dodać jedno.. ślązaki zawsze się dogadają .....   
												 chris_voyager - 2016-07-31, 23:14
  Gratuluję zrealizowania planów, ciekawej relacji !   
 
Mając zazwyczaj 2 tygodnie musimy jeszcze bardziej liczyć każdy dzień. Jednak podobnie jak Wy uważamy, że Grecja - a szczególnie Peloponez to jedno z lepszych miejsc do podróży kamperkiem. 
 
Pozdrawiają Yasky (dziwna zbieżność nicku z jedną z załóg którą pozdrawiamy z wyróżnieniem)
												 Kuba L. - 2016-08-01, 04:57
  Wspaniała relacja, bardzo fajnie napisana, stawiam ci oczywiście piwo       
												 Kuba L. - 2016-08-01, 05:03
 
  	  | jarekzpolski napisał/a: | 	 		  | Często widzę wpisy " jedziemy piętnastego do Albanii może ktoś dołączy ?" Naprawdę chcesz żeby dołączył sobie KTOŚ ?...Zastanówcie się ludzie co Wy piszecie...   | 	  
 
 
Jarku, nie mogę się powstrzymać aby również za to zdanie postawić ci kolejnego browarka..   
												 Kotek - 2016-08-01, 05:25
  jarekzpolski za całą fajną relację    
												 darol - 2016-08-01, 07:56
 
  	  | jarekzpolski napisał/a: | 	 		  Trzeba się chyba znać kilka lat żeby mieć szansę dogadania...Czy nam się udało ? To już my wiemy bez Was - drodzy Czytelnicy...;)
 
 | 	  
 
Na wstępie dementuje plotki. Dalej jesteśmy zgraną ekipą przyjaciół (chyba można już tak powiedzieć). I dalej będziemy razem jeździć na cotygodniowe wypady weekendowe. Najbliższy już w piątek      weźcie gumiaki
 
 	  | jarekzpolski napisał/a: | 	 		  | Ta opowieść to moje rzeczy postrzeganie. Moi współbratymcy mogą chcieć coś dodać, dorzucić...Zapraszam Kochani: Jaski, Darole, Frapki, i Duduś oczywiście...  | 	  
 
Jarosław, coś tam dłubę mozolnie na fejsie i jak skończę to wrzucę tu w jednym kawałku    
 
Pozdrowienia dla prawie całej ekipy ze zdjęcia    
												 Madan - 2016-08-01, 08:07
  Z ogromnym zapałem przeczytaliśmy Twoją relację z wyprawy i bardzo dziękujemy  za to,że mogliśmy razem z Wami podróżować przez przepiękne miejsca i przeżywać emocje jakie zawarłeś w swej doskonale napisanej opowieści. Stawiamy zimne    i pozdrawiamy z centralnej Polski    
 
Maciek i Dana
												 jarekzpolski - 2016-08-01, 08:08
 
  	  | darol napisał/a: | 	 		  | ...Na wstępie dementuje plotki. Dalej jesteśmy zgraną ekipą przyjaciół... | 	  
 
 
jakieś plotki ?!     ech ten fejs...znowu coś mnie minęło...       
												 Edzia - 2016-08-01, 11:38
 
  	  | jarekzpolski napisał/a: | 	 		  
 
 
Ta opowieść to moje rzeczy postrzeganie. Moi współbratymcy mogą chcieć coś dodać, dorzucić...Zapraszam Kochani: Jaski, Darole, Frapki, i Duduś oczywiście | 	  
 
 
Jak tak bardzo prosisz   
 
 
Na początku nasz (Jasków) kierunek wyjazdu miał być zupełnie inny Norwegia jednak z upływem czasu coraz bardziej się oddalał aż w końcu zapytałam się Jędrusia czy może pojedziemy znowu nad ciepłe morze jak w tamtym roku? (Grecja, Albania, Czarnogóra). Ponieważ jak ktoś kiedyś pozna Andrzeja to się zorientuje ze jak jeździmy to kompletnie nie wie gdzie jesteśmy (po prostu go to nie interesuje)Odpowiedź była szybka podobało mi się na tej pierwszej plaży gdzie byliśmy w tamtym roku na tej ostatnie gdzie ten drobny ciemny piach nie. Chodziło Andrzejowi o plażę Banaki na Riwierze Olimpijskiej. Wiec decyzja zapadła GRECJA. Przy którejś z okazji zgadaliśmy się z WILKAMI że chcą jechać na podbój Peloponezu to dlaczego się nie podłączyć.
 
Wiedziałam że będzie ciężko ponad 6tyś km do przejechania kamper nie najmłodszy non stop przerabiany przez Andrzeja (tylko dlaczego cały czas w trasie     ). do tego mój osobisty kierowca który po trzech godzinach jazdy już poszedłby spać i trzeba go cały czas pilnować lub się po prostu przesiąść za kierownicę co nieraz czynię.
 
Coś mnie podkusiło i zamówiłam przewodnik oraz szczegółowe mapy oraz poczytałam CT i zaczął powstawać plan. Do tego mój syn 11 lat na lekcjach historii uczył się o starożytnej Grecji więc trzeba było mu w realu pokazać o czym się uczył.
 
Nie ukrywam plan powstał typowo pod to co ja chciałam zobaczyć. Do tego wiedziałam że niektóre załogi wolą leżeć na plaży to i plaże w planie się znalazły.
 
Z perspektywy czasu stwierdzam że to co Nam się podoba nie koniecznie innym się podoba. I jeżeli jedzie się w kilka kamperów trzeba bardzo brać to pod uwagę.
 
 
Ale już bez marudzenia generalnie było super, było śmiesznie, było nerwowo, było ...........    
 
Cały czas po powrocie mówię moim córkom które z nami nie pojechały bo nie chciały żeby żałowały swojej decyzji.
 
My mieliśmy kilka nerwowych momentów jak roztrzaskana boczna szyba i lusterko, pamiętajcie do listy niezbędnych rzeczy która powstała po zeszłorocznej podróży dopisujemy folię spożywczą żeby zabezpieczyć otwór po szybie w kamperze.
 
1. trytytki (kabelbindry)
 
2. srebrna taśma
 
3. drut do watowania bezpieczników
 
4. twardy drut do przepychania 
 
5. folia spożywcza 
 
Ale tez mieliśmy kilka nowych doświadczeń jak morskie połowy o których nie mieliśmy pojęcia nawet sprzętu morskiego nie mieliśmy a i tak jakieś rybki złowiliśmy     .
 
 
Całą resztę opisał Wam Jarosław ja tylko jeszcze parę zdjęć z telefonu wrzucę .
 
 
Dzięki WILKI    
												 Edzia - 2016-08-01, 11:46
  c.d.
												 frape - 2016-08-01, 14:13
  Powrót wspomnieniami na ukochany dziki(?) Peloponez marzył nam się od jakiegoś czasu. Już rok temu stwierdziliśmy, że jeśli sytuacja w Europie będzie rozsądna to wrócimy tam znowu. Ponieważ my nigdy nie planujemy trasy wyjazdu, noclegów, godzin i tym podobnych również i tym razem było tak samo. Wiem, że plan układał się, dwa tygodnie przed wyjazdem dostałam kartkę od Edzi z koordynatami noclegów – przejrzałam trochę neta pod kątem możliwych miejscówek – bo to jednak 4 kampery – i pojechaliśmy na umówione spotkanie. 
 
Jako, że spotnan to jak kazali wstawać/jechać/byczyć się na plaży – wakacje nie ma sprawy   
 
Zabytki mamy zwiedzone wzdłuż i wszerz więc gdy reszta oddawała się urokom kamieni my byczyliśmy się na plażach, albo włóczyliśmy się swoimi drogami.
 
Peloponez – delikatnie się ucywilizował – kierunkowskazy, opisane zabytki natomiast reszta wydaje się bez zmian. Nadal oferuje dzikie plaże, kręte drogi, malownicze widoki i spokój od zgiełku miast. Czasami nawigacja wariowała twierdząc, że damy radę przecisnąć się pod 2m mostem, albo zmieścić w 1,5m szerokości uliczkę, gdzie zamiast asfaltu są schody, ale generalnie było ok i budki turlały się swoim tempem przed siebie.
 
Ponieważ mieliśmy jeszcze tydzień więcej urlopu niż reszta (w sumie 12 dni więcej), gdy odbili do Macedonii i dalej do domu, my rozkoszowaliśmy się tydzień południem Albanii – ciężko, ale można znaleźć tam jeszcze spokój.
 
Póżniej taplając się po raz ostatni w czarnogórskim morzu przejechaliśmy wzdłuż i wszerz Durmitor (trasa od Zabljaka do Trsa, łącznie z tunelami prowadzącymi do wąwozu Pivy, spokojnie przejezdna dla camperów choć miejscami słaby asfalt i generalnie wąsko), przeszliśmy się po górach i powoli przez Bośnię, Chorwację, Węgry i Słowację wróciliśmy do domu.
												 frape - 2016-08-01, 14:19
  Albania i CZarnogóra
												 Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-08-01, 19:18
  Frape,gratuluje,widzę,że blaszaka zamieniliście na kampera.   
												 frape - 2016-08-01, 20:04
  Dzięki, ale blaszak to tez kamper mimo, że wygląda inaczej   
												 MILUŚ - 2016-08-01, 20:41
 
  	  | frape napisał/a: | 	 		  Dzięki, ale blaszak to tez kamper mimo, że wygląda inaczej    | 	  
 
 
Ale ten już prawdziwy bo.......ma kibelek    
												 Borys1003 - 2016-08-02, 22:37 Temat postu: Grecja Dziękujemy za opisy. W Czwartek wyjeżdzamy nie wiem czy dojedziemy tak daleko, to sie okaże. Wazna aby wrocic i Uzo przywieźć.  Musimy wrócić do szkoly wiec trzeba szybko odpoczywać a wakacje się już kończą. W tamtym roku byliśmy na Chalkidiki miał być Hvar ale wygrała jednak GRECJA !!!
												 
					 | 
				 
			 
		 |