|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Po Polsce - W krainie Gryfitów
SalutElla - 2022-02-11, 21:35 Temat postu: W krainie Gryfitów „W KRAINIE GRYFITÓW”
(zawarte poniżej opinie i spostrzeżenia wynikają wyłącznie z naszych osobistych wrażeń i nie należy ich traktować jako jedynie słusznych)
Czy wiecie kim byli Gryfici? Jeśli nie wiecie, to czytajcie dalej, a jeśli wiecie to chwała Wam za to i też możecie czytać dalej.
Gryfici to dumna i potężna dynastia książąt pomorskich, która przez ponad 600 lat od XII do XVII wieku władała ziemiami dzisiejszego Euroregionu Pomerania. Była jedną z najdłużej panujących dynastii książęcych w Europie. Jej nazwa pochodzi od mitycznego Gryfa, będącego hybrydą orła i lwa. Gryfa w herbie ma obecnie niemieckie i polskie Pomorze oraz Skania. Siedzibą Gryfitów był zamek w Szczecinie, ale ślady tej dynastii znajdują się w czterech nadbałtyckich krajach: Polsce, Niemczech, Danii i Szwecji. Prowadzi przez nie trasa turystyczna nazwana Szlakiem Gryfitów.
Latem 2021 roku w trakcie dwóch wyjazdów kamperowych poznaliśmy część dawnego księstwa Gryfitów, zahaczając też o „ziemie ościenne”. Szlakiem Grafitów podążali z nami nasi kamperowi przyjaciele z grupy Pitasów, choć w zależności od czasu i zmienności losu w różnej konfiguracji. Były to załogi: Ania i Arek (Arany), Asia i Piotruś (Piotrasie) oraz Lucyna i Jurek (Slajdy).
Krainę Grafitów na ziemiach polskich i niemieckich przemierzaliśmy oczywiście kamperami, ale dużo było też wycieczek rowerowych. Przydarzył nam się również rejs statkiem i motorówką oraz kurs zabytkowym pociągiem i tramwajem. Była różnorodna architektura miejska, wiejska i kurortowa, Były dzieła techniki, zwłaszcza niemieckiej. Były tajemnice wojskowe i piękne okoliczności przyrody. A wyglądało to tak:
Wyjazd pierwszy w terminie 16-27 czerwiec
17 czerwiec
Przyjazd do Świnoujścia, nocleg na bezpłatnym wtedy, bo częściowo jeszcze w budowie parkingu przy ul. Uzdrowiskowej, bardzo blisko plaży i Stawy Młyny. GPS: 53°55'08.8"N 14°15'51.5"E
18-19 czerwiec
Pobyt na parkingu w Marinie w Świnoujściu, cena 40 PLN za kampera + 18 PLN za osobę; teren trawiasty, sanitariaty czyste, przestronne, kilka kabin prysznicowych, choć prysznic dodatkowo płatny; przed wjazdem profesjonalny punkt obsługi kamperów (automat z wodą w cenie 40 l za 1 PLN, zrzutem kota i szarej wody). Widok z jednej strony na stojące żaglówki, z drugiej na przepływające Świną statki różnej maści. Polecam. GPS: 53°54'39.2"N 14°16'07.3"E
W trakcie pobytu wybraliśmy się rowerami promenadą transgraniczną na niemiecką część wyspy Uznam.
20-22 czerwiec
Przejazd na Karsibór i wycieczka rowerowa po wyspie.
Przejazd do Międzyzdrojów i pobyt na campingu „Plaża” położonym przy ul. Gryfa Pomorskiego. Byliśmy na nim w 2020 roku, nie zmienił się ani na gorsze ani na lepsze, ceny te same. GPS: 53°55'29.4"N 14°25'59.1"E
23 czerwiec
Wycieczka szlakiem fortecznym poczynając od wizyty w muzeum „Podziemne miasto Wolin”, przez spacer do baterii Goeben po zwiedzanie Fortu Gerharda.
Przejazd do Kamienia Pomorskiego; nocleg na bezpłatnym parkingu z widokiem na Zalew Kamieński. GPS: 53°58'22.5"N 14°45'57.4"E
24-25 czerwiec
Zwiedzanie Kamienia Pomorskiego, przede wszystkim konkatedry.
Przejazd do Ustronia Morskiego i pobyt na polu namiotowym/kempingowym z pięknym równym trawnikiem. Koszt 100 PLN za kampera i 2 osoby+wszystkie media łącznie z prądem, ale 1 toaleta i 1 prysznic. Zrzut kota do toalety, zrzutu szarej wody brak, ale jest kran do pobrania wody. Z pola jest wyjście furtką na ścieżkę pieszo-rowerową, za którą jest już plaża. Blisko też do deptaku handlowo-gastronomicznego. Cisza i spokój, tylko szum morza, ale to akurat przyjazny odgłos. GPS: 54°12'52.1"N 15°44'48.9"E
26 czerwiec
Z Ustronia udaliśmy się do Podborska zobaczyć dawny schron atomowy, który funkcjonuje jako Muzeum Zimnej Wojny. I na tym zakończył się pierwszy wyjazd.
cdn
SalutElla - 2022-02-11, 21:50
Wyjazd drugi w terminie 29 lipiec – 15 sierpień
29-30 lipiec
Przejazd do miejscowości Niederfinow w Niemczech, z noclegiem tranzytowym na MOP Chociszewo przy A2 GPS: 52°18'49.7"N 15°46'56.2"E.
Zwiedzanie podnośni statków w Niederfinow; duży parking płatny 3 Euro przy wyjeździe, niezależnie od czasu postoju; GPS:52°50'52.0"N 13°56'31.6"E
Przejazd do Stralsundu, nocleg na Wohnmobilstellplatz przy ul. Boddenweg 3. Koszt za kampera+2 osoby 18 Euro, w cenie pełny serwis kamperowy oraz korzystanie z infrastruktury sanitarnej. Obok stellplatzu jest przystanek autobusowy, z którego linią nr 3 w przeciągu pół godziny dojeżdża się do centrum miasta. GPS: 54°16'34.1"N 13°06'30.8"E
31 lipiec
Zwiedzanie Stralsundu – starówka, ratusz I katedra.
Przejazd mostem na Rugię, naszym celem był Selin. Jednak z uwagi na bardzo duże obłożenie niemieckimi kamperami campingów i stellplatzy, stanęliśmy dopiero na samym prawie końcu półwyspu Mochgut na parking przy drodze L292 za Lobbe. Stało na nim kilka kamperów. Parking płatny w automacie 7 Euro za noc (19.00 do 8.00) oraz 3 Euro za dzień (8.00 do 19.00), bez jakichkolwiek mediów. GPS: 54°18'32.4"N 13°42'52.3"E
1 sierpień
Całodzienna wycieczka rowerowa najpierw do Gohren, stamtąd przejazd Szalonym Rolandem (pociąg) do Binz. Dalej rowerami do Selin na zabytkowe molo i z powrotem na parking.
2 sierpień
Przejazd do Prory (wieża widokowa oraz były nazistowski kompleks wypoczynkowy).
Przejazd do Lohme na stellplatz Dorfladen-Bistro. Stanowiska z zieloną trawką, przy każdym prąd (1 Euro za 2 kWh). Cena za pobyt to 17 Euro (auto+2 osoby). Dalej system opłat bardziej skomplikowany: aby opróżnić kota trzeba zapłacić 2 Euro i pobrać klucz z recepcji do klapy, za pobranie wody 1 Euro za 120 L, koszt 5 minut prysznica to 1 Euro, spust szarej wody za darmo. Natomiast korzystanie z toalety przekraczało już nasze rozumienie – wychodziło nam, że aby korzystać z toalety trzeba zapłacić 1 Euro za osobę za dzień. Ze słów właściciela jedno wiedzielismy na pewno – w tej okolicy jest problem ze ściekami i ich wywóz jest bardzo drogi. GPS: 54°34'58.8"N 13°36'47.8"E
3 sierpień
Wycieczka rowerowa z Lohme do Parku Narodowego Jasmund na białe klify.
4 sierpień
Znowu wycieczka rowerowa do Glowe, po drodze postój przy zamku Spicker.
5 sierpień
Przejazd na wybrzeże pomiędzy Dranske i Putgarten. Pobyt na Küstencamp w Nonnevitz czyli kompleksu składającego się ze stellplatzu i campingu. Wybralismy stellplatz z dość równym terenem, z dala od campingowego zgiełku (jeśli takowy jest), za cenę 20,5 Euro, w tym serwis kampera i korzystanie z toalety. Prysznic i prąd dodatkowo płatny. GPS: 54°39'47.1"N 13°16'12.4"E
Popołudniu przejażdżka rowerowa do Dranske i na sam koniec półwyspu Bug.
6 sierpień
I znowu wycieczka rowerowa, tym razem przez Putgarten do wioski rybackiej Vitt i na przylądek Cap Arcona.
7 sierpień
Opuścilismy Rugię i przez Świnoujście wjechalismy na wyspę Karsibór. Zaparkowaliśmy przed karczmą Rybaczówka i z jej przystani popłynęlismy statkiem w „Rejs po 44 wyspach”.
Nocleg na dziko przy poniemieckiej przystani U-bootów. GPS: 53°51'13.2"N 14°17'07.3"E
8 sierpień
Z Karsiboru pojechalismy do Szczecina. Staliśmy 3 doby na parkingu Pawopel dla TIR-ów, będącym również składem opału. Jego zaletą jest po pierwsze lokalizacja – nad Odrą przy moście Długim, blisko do Wałów Chrobrego, zamku, centrum. Po drugie cena – 50 zł za dobę za kampera. Nie ma tu wprawdzie żadnych mediów, ale jest toitoi i kawałek trawiastego placu, na którym ustawilismysię, tworząc trójkątne podwórko. GPS: 53°25'16.0"N 14°33'37.9"E.
Zwiedzanie Szczecina zaczęliśmy od przejazdu zabytkowym tramwajem linii „0” i wizyty w Muzeum Techniki i Komunikacji.
9 sierpnia
Ciąg dalszy zwiedzania Szczecina, tym razem z przewodnikiem. Trasa piesza: Plac Solidarności – Filharmonia - kościół św. Piotra i Pawła - plac Mickiewicza - Wały Chrobrego - Baszta Siedmiu Płaszczy - Zamek Książąt Pomorskich (dziedziniec) - ratusz i zabytkowa pompa – plac Orła Białego - archikatedra św. Jakuba – posiłek w barze "Pasztecik".
Po południu - już bez przewodnika, rejs motorówką po Odrze aż na skraj jeziora Dąbie.
Spacer Bulwarami Szczecińskimi na Łasztowni.
10 sierpnia
Zwiedzanie podziemnych tras Szczecina w schronie zlokalizowanym pod Dworem Głównym. Potem spacer po mieście i powrót na parking Aleją Żeglarzy.
Wieczorny spacer (Dżwigozaury, Wały Chrobrego, Plac Solidarności, Zamek).
11 sierpnia
Wycieczka rowerowa z przewodnikiem na trasie: Cmentarz Centralny - Kino Pionier - place gwiaździste - Jasne Błonia - dzielnica West End i willa Lentza – deptak Bogusława X.
Przejazd ze Szczecina do Nowego Warpna. Stanelismy na campingu przy ul. Słonecznej z widokiem na Jezioro Nowowarpieńskie. Koszt noclegu to 30 zł za auto i 15 zł za osobę, media w cenie. Bardzo czyste i funkcjonalne sanitariaty. GPS: 53°43'16.6"N 14°17'43.0"E
12 sierpnia
Spacer po Nowym Warpnie.
Przejazd do Drawieńskiego Parku Narodowego na pole biwakowe „Kamienna” położone nad Drawą. Duża polana otoczona lasem, z szeregiem toitoi, drewnianymi wiatami, miejscami na ognisko i przygotowanym stosem drewna do spalenia. Wokół ognisk drewniane ławy. I w zasadzie kompletny brak zasięgu czyli bez telefonów i bez internetu, ale za to w bezpośrednim kontakcie z piękną przyrodą. GPS: 53°01'50.6"N 15°56'35.4"E
13 sierpnia
Wycieczka rowerowa z przewodnikiem po Drawieńskim Parku Narodowym na trasie: dawna huta szkła i port rzeczny – elektrownia wodna „Kamienna” – biuro PN w Głusku - Kanał Rybakówki – jezioro Ostrowieckie i Czarne – osada Ostrowite – stary cmentarz - Stara Węgornia.
14-15 sierpnia
Totalny odpoczynek i powrót do domu.
Taki był przebieg naszej podróży po krainie Gryfitów, teraz czas na przedstawienie odwiedzonych miejsc i podzielenie się wrażeniami.
cdn
SalutElla - 2022-02-11, 21:53
cd fotek z postojów
SalutElla - 2022-02-11, 22:16
Wyspa pierwsza czyli cesarskie kurorty na Uznam
Uznam to jedna z wysp, na których położone jest Świnoujście, a polska część wyspy stanowi mniej niż jedna piątą całej jej powierzchni. Reszta należy do Niemiec, gdzie od strony Bałtyku znajdują się trzy cesarskie kurorty: Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin. Cesarskie, bo lubili w nich przebywać niemieccy i austriaccy cesarze.
Teraz do dwóch pierwszych prowadzi ze Świnoujścia transgraniczna nadmorska promenada, z wytyczoną ścieżką pieszą i rowerową. My wybieramy opcję rowerową startując z Mariny w Świnoujściu i dojeżdżając przez Alhbeck do Heringsdorf. Pierwszy postój robimy przy tężniach, następny w punkcie granicznym oczywiście pozbawionym szlabanów, celników i budek strażniczych. Jest tam natomiast zaznaczony pas ziemi niczyjej, na której postawiono drewnianą ścieżkę prowadzącą na plaże: po stronie polskiej dla tekstylnych, po stronie niemieckiej dla nudystów. Wjazd do kurortów to jak przejście na drugą stronę lustra: architektura kurortowa, wzdłuż promenady białe ławeczki w otoczeniu wypielęgnowanej zieleni, eleganckie kosze plażowe, czystość i porządek. Na dodatek czujemy się młodo, bo dominują tu kuracjusze 70+, wprawdzie dobrze wyglądający, ale jednak wiekowo troszkę nam odlegli. Na dłużej zatrzymujemy się w Alhbeck oddając się przyjemności spaceru na molo i pamiątkowej fotce przy pięknym zabytkowym zegarze.
Na koniec coś dla ciała – w jednej z knajpek przy zegarze zamawiamy słynne bułki ze śledziem – odmiana „Bismarck”. Chrupiąca bułka, świeży dorodny śledź i zimne piwo, a do tego delikatny szum morza i widok na mieniący się w słońcu drobny piasek bałtyckiej plaży - no jak to w kurorcie!
cdn
Piotruś - 2022-02-11, 22:44
Elu ,to tradycyjnie,, do Bismarcka duże ciemne "
SalutElla - 2022-02-11, 22:59
Piotruś napisał/a: | Elu ,to tradycyjnie,, do Bismarcka duże ciemne " |
W rzeczywistości było duże jasne
LukF - 2022-02-12, 07:24
SalutElla,
Fajna relacja
SalutElla - 2022-02-12, 09:42
Dziękuję za piwka, to dopiero początek relacji a już mam 4 pak
Banan - 2022-02-12, 13:55
SalutElla napisał/a: | to dopiero początek relacji |
Popcornu narobiłem i czekam na ciąg dalszy
SalutElla - 2022-02-12, 22:12
Wyspa druga czyli co oferuje Karsibór
Karsibór to kolejna z wysp, na której leży Świnoujście. Kiedyś była częścią wyspy Uznam, ale została wydzielona przez wybudowanie kanału Piastowskiego. Trochę chyba niedoceniana przez turystów, a warto tu odbyć wycieczkę rowerową wytyczonym żółtym szlakiem.
Z uznamskiej części Świnoujścia przeprawiamy się najpierw promem na część wolińską, a potem mostem Piastowskim przejeżdżamy na Karsibór. Przed mostem po prawnej stronie jest bezpłatny parking, ale my jedziemy dalej i uzyskujemy zgodę na pozostawienie kamperów na parkingu przed karczmą Rybaczówka. Zrewanżujemy się potem zjedzeniem tu obiadu. Zdejmujemy rowery i jedziemy żółtym szlakiem najpierw do pomnika siedmiu lotników RAF-u, poległych tu w kwietniu 1945 roku wskutek zestrzelenia ich bombowca przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą. Taki skrawek żołnierskiego losu zagubiony w karsiborskim lesie. Dalej oglądamy kolejne ślady przeszłości – zmurszale pozostałości cmentarza ewangelickiego.
Po lekkim błądzeniu wśród pól i łąk, trafiamy wreszcie do opisanej na szlaku wieży widokowej, choć to raczej wieżyczka, z której można podziwiać ostoje ptaków. Dolna część wieżyczki jest zamknięta , bo jak głosi przypięta do drzwi kartka „… wewnątrz gniazdują jaskółki dymówki…”. Starając się nie zakłócić spokoju jaskółek podziwiamy z górnego tarasu pobliskie obszary bagienne i w nieco dalszej perspektywie wsteczną deltę Świny z jej 44 wyspami.
Opuszczając Karsibór warto przed wjazdem na most Piastowski skręcić w lewo i zobaczyć pozostałości II wojny światowej. To dawna baza niemieckich okrętów podwodnych U-bootów, która powstała tu w 1942 roku na miejscu dawnej przystani promowej.
cdn
SalutElla - 2022-02-12, 22:38
Karsibór po raz drugi czyli rejs „44 wyspy”
W sierpniu w czasie naszej drugiej podróży ponownie odwiedzamy Karsibór i karczmę Rybaczówka, ale tym razem z przystani przy karczmie wypływamy w półtoragodzinny rejs po krainie 44 wysp. Kierujący katamaranem opowiada nam o tej krainie, stanowiącej również część Wolińskiego Parku Narodowego. Wokoło tereny porośnięte trzciną, które są wyspami, ale wcale na takie nie wyglądają. Na jednej z nich pasie się stado krów – robi to od wiosny do jesieni. Oczywiście mamy tu bogactwo ptaków, niektóre z nich udaje nam się zobaczyć – mewy, kaczki, czajki, czaple. I prawdziwy rarytas – bielik dumnie stojący na brzegu w towarzystwie mew. Asia jest wniebowzięta, bo ptaki to jej pasja.
Pod koniec rejsu dla chętnych jest możliwości posterowania katamaranem, z czego niektórzy z nas korzystają. Można też zrobić sobie pamiątkowe fotki w marynarskich czapkach. To bardzo relaksująca, ale i ciekawa forma zaznajomienia się z krainą 44 wysp.
cdn
SalutElla - 2022-02-13, 15:37
Ściśle tajne przed przeczytaniem spalić czyli Podziemne Miasto Wolin
Świnoujście to nie tylko miasto położone na wyspach, to nie tylko nadbałtyckie uzdrowisko, to także miasto fortyfikacji sięgających czasów pruskich. Tych samych fortyfikacji, w których do 1992 roku stacjonowała armia radziecka. Gdzie więc jak nie w Świnoujściu można przemierzyć turystyczny szlak forteczny oznakowany armatką i odkrywać ściśle kiedyś strzeżone tajemnice wojskowe.
I my podążyliśmy tym szlakiem zaczynając od wizyty w Podziemnym Mieście Wolin.
Od parkingu przy torach do wejścia na teren muzeum wiedzie leśna droga. Przy furtce tkwiącej w ogrodzeniu wita nas tablica ostrzegawcza w klimacie obiektu „Teren wojskowy wstęp wzbroniony”. Po przejściu furtki kolejny napis w rygorze wojskowym „Przepustki okazywać bez wezwania”. My na szczęście musimy tylko kupić bilet na zwiedzanie. Oczekując na zebranie się grupy oraz przewodnika czytamy informacje umieszczone na 6 ustawionych w rzędzie tablicach, poświęconych okresowi zimnej wojny. Jedna z nich ujawnia takie tajemnice wojskowe jak rozmieszczenie magazynów atomowych w Polsce.
Za chwilę odsłaniania tajemnic ciąg dalszy, bo wreszcie pojawia się przewodnik w mundurze żołnierza LWP. Najpierw funduje nam musztrę w postaci zbiórki w dwuszeregu i odliczania, a następnie już nie marszowym krokiem prowadzi nas w las opowiadając historię tego miejsca. Wchodzimy do Podziemnego Miasta złożonego z pięciu olbrzymich schronów, wybudowanych na wydmie ciągnącej się od Międzyzdrojów do Bansin na wyspie Uznam. Przemierzamy kolejne korytarze i na końcu docieramy do schronu, w którym było ściśle tajne Zapasowe Stanowisko Dowodzenia wyższych władz wojskowych polskiej armii. Bywał tu generał Jaruzelski, co podkreśla jego figura siedząca na krześle. Zwiedzanie zajmuje nam 2,5 godziny, jednak po wyjściu idziemy już sami jeszcze około 1 km przez las do baterii Goeben. Niestety można ją zobaczyć tylko z zewnątrz zadzierając mocno do góry głowy. Szkoda.
cdn
SalutElla - 2022-02-13, 18:24
Ciąg dalszy szlaku fortecznego czyli Fort Gerharda
Znaczek armatki prowadzi nas do kolejnego obiektu wojskowego – Fortu Gerharda, pruskiej twierdzy położonej niedaleko świnoujskiej latarni morskiej. Niestety zwiedzanie z przewodnikiem w formie musztry pruskiej będzie dopiero od 1 lipca, zwiedzamy więc sami wspomagając się otrzymanym w kasie planem. Oglądamy pozostałości murów twierdzy, prochownię, kazamaty, działa. W jednym z obiektów znajduje się jedyny w Polsce taki eksponat, a jest nim niemiecki reflektor przeciwlotniczy produkowany w czasie II wojny światowej. Jasność jego światła pozwalała na oświetlenie celów latających nawet na wysokości 8000 metrów.
W budynku dawnych koszar znajduje się prywatne muzeum o bardzo bogatych i ciekawych zbiorach: mundury, broń, dokumenty, fotografie, kuchnia wojskowa, odznaczenia, różnoraki sprzęt. Całość dzięki pasji i zaangażowaniu Gospodarzy tego obiektu.
Przy wyjściu zaskakuje nas parada traktorów, które wjeżdżają do fortu. Jak to fajnie, że ludzie mają różne zainteresowania.
cdn
SalutElla - 2022-02-13, 18:28
cd fotek z Fortu Gerharda
Robert-4 - 2022-02-14, 01:20
Dzięki za fajną relację.
Jesteśmy z nad morza, ale tamtego kawałka nie znamy zupełnie. Jakiś miesiąc temu rozmawialiśmy, że trzeba by nadrobić zaległości. Wasza relacja utwierdziła nas w tym przekonaniu. jeszcze parę narciarskich wyjazdów i pewnie czerwcem pojedziemy waszym szlakiem.
Dzięki
pozdrawiam
R
ZbigStan - 2022-02-14, 18:36
SalutElla, Dziękuję, za opisy ciekawego miejsca. Dobrze, że jeszcze można coś atrakcyjnego w Polsce odkryć, to zachęca do podróży. Pozdrawiam.
SalutElla - 2022-02-14, 22:56
ZbigStan napisał/a: | SalutElla, Dziękuję, za opisy ciekawego miejsca. Dobrze, że jeszcze można coś atrakcyjnego w Polsce odkryć, to zachęca do podróży. Pozdrawiam. |
Ja juz drugie wakacje z rzędu odkywam Polskę. I słuszne jest powiedzenie"cudze chwalicie, swego nie znacie". Zapraszam do dalszego czytania, bo jeszcze kilka ciekawych miejsc będzie.
SalutElla - 2022-02-14, 23:10
Tajemnica 12 ludzi czyli broń atomowa w Podborsku
Mniej więcej w połowie odcinka drogi nr 169 pomiędzy Byszynem a Tychowem odchodzi droga w las. Jadąc od strony Byszyna należy skręcić w nią w lewo, dojechać do zakrętu w prawo, minąć zakład karny, skręcić w lewo i za chwilę wyjeżdża się prosto na Muzeum Zimnej Wojny. Mały leśny parking, stolik turystyczny jako kasa biletowa i otwarte potężne drzwi prowadzące w głąb zielonego pagórka. To obiekt 3001 w Podborsku, o którego przeznaczeniu w czasach zimnej wojny wiedziało tylko 12 osób z najwyższych wojskowych kręgów. Tu bowiem przechowywano broń atomową – radziecką.
Zwiedzanie z przewodnikiem zaczynamy oczywiście od obejrzenia tych masywnych drzwi, potem wchodzimy do środka i drzwi zostają zamknięte. Cały schron oprócz schodów dobudowanych dla potrzeb zwiedzających jest oryginalny. Również napisy po rosyjsku. Zaczynamy od sali, w której stoi makieta koszar i schronów. W koszarach przebywało około 400 sowieckich żołnierzy i 100 oficerów z rodzinami. Dla rodzin były tu mieszkania, przedszkole, starsze dzieci wożono do szkoły do Białogardu. W zabudowaniach koszar mieści się teraz zakład karny mijany po drodze. No i do tego trzy schrony. Dwa wybudowane przez Polaków do przechowywania głowic atomowych. Trzeci wybudowany przez Rosjan w tajemnicy przed Polakami, przeznaczony na inną broń. W gablotach obok makiety prezentowane są m.in. dokumenty i artefakty. W kolejnych pomieszczeniach poznajemy zaplecze techniczne i socjalne schronu, by wreszcie wejść do sali z wózkiem, na którym spoczywa atrapa głowicy atomowej. Całe zwiedzanie trwa 45 minut. Wychodząc na powietrze wdycham z ulgą ciepłe powietrze pachnące lasem, chociaż w myślach pozostaje ta tajemnica sprzed lat.
Wyjeżdżamy, ale jeszcze po drodze w odległości około 8 km od schronów zatrzymujemy się w Modrolasie. Stoi tu pomnik stalagu IV, w którym więziono 10 tysięcy alianckich lotników. Obok pomnika na pokrytej kamykami ziemi znajduje się kilka tabliczek z nazwiskami jeńców, jedno polskie. W lesie za pomnikiem są jeszcze resztki fundamentów obozu.
A w XII wieku pobliski Białogard był jednym z ważniejszych grodów księstwa Gryfitów.
cdn
SalutElla - 2022-02-14, 23:13
cd fotek Podborsko,Modrolas
SalutElla - 2022-02-15, 21:26
Organowa wersja „Hallelujah” w Kamieniu Pomorskim
Ostatnim księciem z dynastii Gryfitów po kądzieli był Ernest Bogusław de Croy, biskup kamieński. To jemu właśnie zawdzięczamy barokowe i przepięknie brzmiące organy w konkatedrze w Kamieniu Pomorskim. Jest tu jednak kilka innych atrakcji, wprawdzie nie tak spektakularnych jak organy, ale wartych obejrzenia niejako po drodze do katedry.
Zwiedzamy miasto rozpoczynając spacer wzdłuż mariny z jachtami bujającymi się na wodach Zalewu Kamieńskiego. Kontrastem dla jachtów jest wrak XIX wiecznego drewnianego statku, stojący pod amfiteatrem. Skręcamy przy nim i po pokonaniu kilku schodków w górę jesteśmy na małym rynku. Dominuje na nim bryła pięknego ratusza odbudowanego po zniszczeniach wojennych z zachowaniem stylu gotyckiego. Wokół rynku niestety nowoczesne nieładne domy, za wyjątkiem jednej oryginalnej kamieniczki ryglowej z XVIII wieku.
I wreszcie konkatedra św. Jana Chrzciciela, strzelista romańsko-gotycka ceglana budowla. Wewnątrz białe ściany, gotycki ołtarz, ozdobna ambona, ale przede wszystkim te organy. Już sam ich widok jest zachwycający, ale żeby tak jeszcze je usłyszeć! I tu mamy szczęście, bo okazuje się, że za 2 godziny odbędzie się zamówiony przez grupę koncert organowy, na który można dołączyć wykupując bilet za 12 zł. Na razie wykupujemy za 2 zł możliwość zobaczenia wirydarza czyli miejsca kontemplacji natury i modlitwy, ale jakoś nie robi na nas wrażenia.
Zanim wrócimy tu na koncert idziemy jeszcze zobaczyć Bramę Wolińską. Mieści się w niej Muzeum Kamieni, ale nie jesteśmy nim zainteresowani, tym bardziej że już doskwiera nam głód. Zaspokajamy go w znajdującej się niedaleko za Bramą restauracji „Ryby Zubowicz”. Hitem obiadu jest ciepła ciemna bagietka z kiszonym łososiem, marynowanym czosnkiem i rukolą. Pycha! Obok jest sklep wprawdzie z dość wysokimi cenami, ale kupujemy 5 słoików śledzi w różnych smakach, opakowanie kiszonego łososia i kiełbasę… rybną.
Zostawiamy to w kamperze i idziemy na koncert. Organista gra kilka utworów, a w trzech z nich wtóruje mu śpiewem jego żona. Jednym z nich jest Halleluja – łzy w kącikach oczu, ciarki po plecach i dźwięk organów odczuwalny każdym nerwem ciała. Dzięki Ci, książę z dynastii Gryfitów za te organy!
cdn
SalutElla - 2022-02-16, 21:44
Niemiecka myśl techniczna czyli podnośnia statków
W odległości około 20 km od granicy na Odrze na wysokości Starego Kostrzynka jest po stronie niemieckiej miejscowość Niederfinow. W jej sąsiedztwie leży kanał Odra-Hawela i nie było by w tym nic ciekawego, gdyby nie to, że różnica poziomów pomiędzy górnym a dolnym odcinkiem kanału wynosi 36 metrów. A jeszcze bardziej interesujące jest to w jaki sposób jednostki pływające pokonują tę różnicę. Umożliwia im to tzw. podnośnia statków czy inaczej śluza windowa. Ten wytwór solidnej niemieckiej hydrotechniki działa od 1934 roku, a od pewnego czasu jest również atrakcją turystyczną.
Przy podnośni znajduje się duży parking, z którego przechodzi się do centrum obsługi turystycznej, aby kupić bilet wstępu (3 Euro). Można tu również zabrać ulotkę po polsku oraz obejrzeć wystawę o historii budowy i makietę całej konstrukcji. Najlepiej jednak zobaczyć działanie śluzy w praktyce. Po tym jak przytłoczy nas najpierw z daleka, a potem z bliska imponująca stalowa konstrukcja czas na wodowanie, które odbywa się co pół godziny.
Nam akurat trafia się wjazd z dołu do góry. Na dolnym poziomie od strony Odry jest wanna wypełniona wodą, do której wpływa kilka stateczków. Wanna za pomocą specjalnych mechanizmów podnoszona jest w górę. Na górnym poziomie statki opuszczają windę i płyną w świat. A potem na odwrót. Jedno takie wodowanie zajmuje około 20 minut. Proste? A jakie pomysłowe! I do tego warte zobaczenia, tym bardziej, że z górnego poziomu roztacza się ładna panorama okolicy.
cdn
SalutElla - 2022-02-17, 20:46
Na niemieckiej ziemi księstwa Gryfitów
Księstwo Gryfitów obejmowało ziemie leżące po obydwu stronach Odry - od Słupska po Rugię. I to właśnie Rugia była celem naszej sierpniowej podróży. Rugię łączy ze stałym lądem most, na który wjeżdża się w Stralsundzie, mieście zabytkowym, które postanowiliśmy zobaczyć.
Do Stralsundu wjeżdżamy późnym popołudniem kierując się na stellplatz „An der Ruggenbrucke" czyli jak sama nazwa wskazuje położnym przy moście rugijskim. Niestety większość miejsc jest zajęta, a te wolne są zarezerwowane. Na szczęście bardzo miły Niemiec z kampera stojącego naprzeciwko wjazdu pokazuje nam na mapie inny stellplatz. Jest on wprawdzie oddalony od centrum, ale jak się później okazuje ma dobre połączenie autobusowe. Udaje nam się tam trafić, są miejsca, więc zostajemy na noc.
Następnego dnia parę minut po 10-tej wsiadamy do autobusu i po pół godzinie wysiadamy niedaleko starówki, obok kościoła św. Ducha. Zaglądamy do niego – surowe wnętrze z pięknymi organami. Idziemy dalej mijając po drodze kolorowe kamienice i niezwykły dom. Jak głosi wisząca na jego ścianie tablica to odrestaurowany „gabled house” czyli dwuspadowy dom z XIV wieku. Wnętrze bardzo ciekawe i bogate w wyposażenie.
Uliczka prowadzi nas na Nowy Rynek, na którym stoi potężna gotycko-ceglana budowla. To kościół Mariacki, który w połowie XVII wieku był najwyższym budynkiem świata. Przed nim stoi pomnik z zupełnie innej epoki: braterstwa broni radziecko – enerdowskiej. Zostawiamy za sobą „Układ Warszawski” i wchodzimy do świątyni. Jej ogrom odczuwa się stojąc w środku pod strzelistym nieosiągalnym sklepieniem, wiadomo jak to w gotyckim kościele. Z ascetyczną bielą ścian kontrastuje piękny ołtarz, bogato rzeźbiona drewniana ambona i zdobione organy.
Z kościoła idziemy zobaczyć kolejną budowlę w stylu gotyku ceglanego czyli ratusz, który ma dwa ciekawe rozwiązania architektoniczne. Pierwszym jest północna ozdobna fasada z sześcioma okrągłymi oknami i siedmioma wieżyczkami. Drugą ciekawostką jest przejście z północy na południe wewnątrz ratusza i wkomponowana w nie drewniana galeria. Trochę jak krakowskie sukiennice.
Po tych doznaniach gotyckich fundujemy sobie w pobliskiej kawiarni kawę i smaczne ciastka, a potem wracamy klimatycznymi uliczkami do przystanku autobusowego i do kamperów.
cdn
SalutElla - 2022-02-17, 20:50
i dalej fotki ze Stralsundu
SalutElla - 2022-02-18, 22:17
W poszukiwaniu kawałka placu czyli pierwszy dzień na Rugii
Ze stellplatzu w Stralsundzie jedziemy na Rügenbrücke, będący częścią połączenia drogowego z Rugią. Całość ma ponad 4 km długości, z czego sam most 2830 m. Droga składa się z trzech gładkich jak stół pasów ruchu, przy czym kierunek jazdy na środkowym pasie zależy od ilości chętnych podążających w tę czy w tamtą stronę. Rugia wita nas niestety lekko zachmurzonym niebem, drogą w tunelu z drzew i uroczymi domkami w mijanych miejscowościach. W kroplach drobnego deszczu wpadamy do Puttbus czyli białego miasta. Zwiedzamy je dynamicznie z okien kamperów. Naprawdę wszystkie mijane tutaj budynki są białe.
Wjeżdżamy do Sellin, w którym planujemy zostać na 3 dni. Na stellplatzu są wolne miejsca, ale każde gdzie indziej. Trudno jakoś to będzie, ale po około godzinie jest jeszcze gorzej. Kiedy w recepcji pojawia się facet okazuje się, że możemy tu zostać tylko na jedną noc do 11.00 za prawie 30 Euro plus monety do prysznica. Miejsca na których stoimy od jutra są zarezerwowane. Rezygnujemy i wyjeżdżamy w poszukiwaniu innego miejsca na nocleg.
Objeżdżamy prawie cały półwysep Monchgut. Na campingach i stellplatzach brak miejsc lub są zarezerwowane od niedzieli. Pada deszcz, wieje straszny wiatr i ściemnia się, a my nie mamy miejsca na nocleg. Wreszcie decydujemy się na mijany kilkakrotnie w obie strony parking przy drodze, na którym stoi kilka kamperów. Wieje tak szaleńczo, że nie da się wysiedzieć na dworze, więc w 8 osób upychamy się w naszym kamperze. Wieczór okazuje się cudowny, gdyż takie zacieśnienie sprzyja bardzo szczerym i ciekawym rozmowom. Najcenniejsza jest jednak mina parkingowego, który puka do nas aby sprawdzić bilet i po otwarciu drzwi nie spodziewa się takiej ilości osób w środku. Po chwili zaskoczenia pozdrawia nas przyjaźnie, a my wracamy do naszej rozmowy.
cdn
Tadeusz - 2022-02-19, 17:22
Brawo Elu.
Właśnie w tym widzę sens podróży. Poznawać to co dla nas nowe i dzielić się z kolegami. naszego forum
To największa wartość naszego forum.
Pozdrawiam serdecznie.
Komplecik - 2022-02-20, 08:57
Ja też biję i stawiam zasłużone
Śledzę piękną relacje oczywiście
SalutElla - 2022-02-20, 11:05
Bardzo dziękuję za wyrazy uznania i oczywiście za piwka. Niedługo ciąg dalszy.
SalutElla - 2022-02-20, 11:55
Stoi na stacji lokomotywa...
Jedną z atrakcji Rugii jest „Szalony Roland” czyli mknąca z zawrotną prędkością 25 km na godzinę kolejka wąskotorowa zasilana parą. Niektóre jej wagony pochodzą z XIX wieku, ale najważniejszy jest jeden – pierwszy albo ostatni w zależności od kierunku jazdy, przystosowany do przewozu rowerów.
Na rowerach więc wyruszamy z wietrznego parkingu do miejscowości Gohren, będącej stacją początkową lub końcową ciuchci. Na dworcu kupujemy bilety dla nas i dla naszych rowerów. Chcemy do zamku myśliwskiego Jagdschlos w Granitz, ale pani w okienku mówi, że zamek jest zamknięty, więc decydujemy się jechać do Binz. Prowadzimy rowery na peron i czekamy. Z oddali już słychać gwizd i widać kłęby pary, a po chwili już stoi na stacji lokomotywa. Wsiadamy i jak w wierszyku : para buch, koła w ruch, w pierwszym wagonie jadą rowery, w drugim załogi kamperowe cztery.
Na naszej docelowej stacji w Binz jest knajpka z bardzo klimatycznym kolejowym wnętrzem i dużym tarasem z widokiem na tory. Nie odmawiamy sobie przyjemności zjedzenia tu obiadu okraszonego ciemnym i jasnym piwem, tym bardziej, że przed nami trochę kilometrów rowerowej trasy.
cdn
SalutElla - 2022-02-20, 17:20
Czar nadmorskich kurortów i wiejskich chat
Po obiedzie na dworcu jedziemy zobaczyć molo w Binz, a potem do Sellin. Obydwa miasta to nadmorskie kurorty z charakterystyczną zabudową przeznaczoną dla kuracjuszy. Drewniane wille z ozdobnymi ażurowymi werandami i balkonami, stylowe hotele, eleganckie domy wczasowe, wiklinowe kosze na plaży. Dominujący kolor budynków to biały. Odnosi się wrażenie jakby tu czas zatrzymał się na początku ubiegłego stulecia.
W Sellin znajduje się jeden z „pocztówkowych” widoków Rugii czyli długie molo z restauracją na palach. Prowadzi do niego główna promenada Sellin, na końcu której jest kilkadziesiąt schodów w dół, bo molo leży u stóp klifu. Rowery zostawiamy na górze i schodzimy po dość stromych schodach, a potem przemierzamy 400-metrowe molo. Po drodze oglądamy zainstalowane duże fotografie z okresu przedwojennego przedstawiające ludzi na molo oraz samo molo przed i w czasie wojny.
Wracamy na górę i pedałujemy na parking w Lobbe, bo musimy zdążyć do 19.00 aby wrzucić 7 Euro opłaty za kolejną noc. Pogoda zmienna od większego po mniejszy deszcz aż do słońca. Trafiamy na płaską asfaltową, ale krętą ścieżkę rowerową wśród pól, łąk i super chatek. To jest zdecydowanie ładny kawałek Rugii. Na parking wjeżdżamy kilka minut po 19.00, jest już parkingowy, ale widzi, że zaczynamy wrzucać monety do parkometru, więc macha nam ręką i odjeżdża.
cdn
WODNIK - 2022-02-20, 18:16
Za piękną i ciekawie opisaną podróż poleciało
Czekam na dalsze relacje. Pozdrawiam.
Banan - 2022-02-20, 18:43
Dołączam do Janka
SalutElla - 2022-02-21, 20:37
Spacer z przeszkodami
Rano przed 8:00 aby już nie opłacać kolejnego dnia żegnamy parking w Lobbe i kierujemy się do słynnej wieży widokowej w Prorze. Na parkingu pod wieżą jemy śniadanie, a potem idziemy do kasy kupić bilety - 12 Euro od osoby oraz żeton parkingowy za 3,50 Euro, który trzeba wrzucić przy wyjeździe.
Wieża zapewnia popularny już w wielu miejscach spacer w koronach drzew. Tutaj jednak mamy do czynienia z dwoma wieżami połączonymi przejściem. Na pierwszej wędruje się do wysokości korony drzew. Dodatkową atrakcją dla chętnych jest możliwość spaceru z przeszkodami czyli miejscami gdzie obok równej drewnianej platformy jest mały tor przeszkód, np. bujające się na łańcuchach deseczki. My należymy do odważnych i każdą z takich konstrukcji ochoczo pokonujemy.
Druga wieża ma wysokość 12 pięter i jest zdecydowanie ponad drzewami. Na samą górę wchodzi się naokoło, a tam czeka panorama Prory i okolic. Świeci słońce zapewniając nam dobrą widoczność. Schodzimy z powrotem już bez pokonywania przeszkód, ale okazuje się, że na ostatnim odcinku jest możliwość zjechania rurą. I tę formę powrotu wybiera Arek, wylatując szczęśliwie z wylotu tuż nad ziemią. Cały spacer zajmuje nam 1,5 godziny.
cdn
SalutElla - 2022-02-22, 21:13
Niedokończony kurort dla robotników
W odległości około 2 km od wieży, nad brzegiem morza wzdłuż plaży na długości 4,5 km rozciąga się kompleks 8 budynków. To nazistowski kurort dla robotników, którego budowę rozpoczęto w latach 30-tych XX wieku i nigdy nie dokończono. Miał pomieścić ponad 20 000 osób.
Parkujemy na placu obok jakiejś budowy, a stąd tylko kilka kroków do kompleksu. Duża część jest odnowiona – jasne tynki, dobudowane balkony, od strony morza zadbane ogródki. Teraz to domy mieszkalne i hotel. Reszta to nadal puste budynki o szaro-brudnej elewacji. W sumie to rzeczywiście kolos i tylko dla tej cechy oraz odniesień historycznych można go zobaczyć.
Po powrocie na parking żegnamy się z załogą Slajdów, która z przyczyn losowych musi wrócić do Polski, a my w trzy kampery ruszamy w następne zakątki Rugii.
cdn
Den-tal - 2022-02-22, 21:54
Po wojnie Rosjanie probowali te domy rozwalic ostrzeliwujac je z morza. Ale po x salwach zrezygnowali, bo nie mieli dosc amonicji by to zniszczyc -tym bardziej,ze ze wyniki ostrzeliwania byly marne.
SalutElla - 2022-02-22, 22:10
Den-tal napisał/a: | Po wojnie Rosjanie probowali te domy rozwalic ostrzeliwujac je z morza. Ale po x salwach zrezygnowali, bo nie mieli dosc amonicji by to zniszczyc -tym bardziej,ze ze wyniki ostrzeliwania byly marne. |
No ostało się jak to solidna niemiecka robota.
SalutElla - 2022-02-23, 21:15
Lohme - małe miasteczko z dużymi głazami
W północnej części Rugii nie ma już takiego tłoku kamperów jak w kurortach położonych na trasie Szalonego Rolanda. Dzięki temu zgodnie z planem stajemy na stellplatzu Dorfladen-Bistro w małej nadmorskiej miejscowości Lohme. Przez najbliższe trzy dni jest to nasza baza wypadowa dla wycieczek rowerowych po okolicy oraz dla odpoczynku.
Idziemy na spacer po Lohme, najpierw główną uliczką, potem w dół do przystani, w której stoi sporo żaglówek. Plaża jest tu zdecydowanie kamienista z przewagą głazów różnej wielkości. Chodzimy, a właściwie przeskakujemy z głazu na głaz. Jeden dość imponujący wystaje z wody.
W drodze powrotnej podpytujemy właściciela stellplatzu o ścieżki rowerowe. Dostajemy mapkę okolic i informację, że bez problemu dojedziemy rowerami do interesujących nas miejsc i to - tłumacząc w języku map Google, „przeważnie po płaskim”. To stwierdzenie będziemy sobie powtarzać w trakcie wszystkich wycieczek rowerowych po Rugii, które raczej przeważnie nie były „po płaskim” i dały się odczuć tym z nas, którzy nie mieli elektrycznych rowerów.
cdn
SalutElla - 2022-02-25, 20:40
Drodzy, którzy czytacie moją relację - wobec tego co się dzieje na razie przerywam ją.
Banan - 2022-02-26, 03:11
Miejmy nadzieję, że szybko ją wznowisz
LukF - 2022-02-26, 09:26
SalutElla,
Czytam i oglądam piękne zdjęcia. Dziękuję bardzo za relację. Rozumiem Twoją decyzję i pozdrawiam
ZbigStan - 2022-02-28, 09:34
SalutElla, Sytuacja na Ukrainie bardzo nas wszystkich zestresowała. Namawiam, pisz dalej. Przecież nie tracimy ochoty na podróże, a jest to pisanie o normalności, której pragniemy. Pozdrawiam.
SalutElla - 2022-02-28, 19:59
ZbigStan napisał/a: | SalutElla, Sytuacja na Ukrainie bardzo nas wszystkich zestresowała. Namawiam, pisz dalej. Przecież nie tracimy ochoty na podróże, a jest to pisanie o normalności, której pragniemy. Pozdrawiam. |
Właśnie tak podobnie pomyślałam i jeszcze w tym tygodniu będzie ciąg dalszy.
SalutElla - 2022-03-05, 15:16
Wizja artysty a rzeczywistość czyli Park Narodowy Jasmund
W nocy leje i ranek wita nas zachmurzonym niebem, ale potem się wypogadza, więc zgodnie z planem jedziemy rowerami do Parku Narodowego Jasmund na białe klify.
Ścieżką rowerową jest to około 4 km, w większości przez bukowy las. Rowery musimy zostawić na parkingu przed centrum Königsstuhl (Królewski Tron). W kasie kupujemy bilety wstępu po 10 Euro od osoby, co w zestawieniu z tym co dalej zobaczymy jest ceną dość wygórowaną. Na terenie centrum jest interaktywne muzeum dostępne wyłącznie w języku niemieckim, a że my generalnie „ich verstehe nicht” to przemykamy dalej. Wchodzimy na platformę widokową nad najsłynniejszym tutaj klifem czyli Królewskim Tronem, ale oczywiście z tego miejsca go nie widać tylko klify obok. Trzeba przejść kawałek dalej na punkt widokowy Victoria-Sicht i stamtąd można go zobaczyć. Królewski Tron został rozsławiony obrazem niemieckiego malarza romantycznego Caspara Davida Friedricha. W rzeczywistości aż tak nie wygląda. Cóż to znaczy wyobraźnia artysty. Dużo ciekawsze są rosnące obok drzewa o dziwnie powyginanych kształtach.
Trochę zawiedzeni przyrodniczo idziemy do knajpki mając nadzieję na doznania smakowe. Fischbrötchen czyli bułka ze śledziem oraz piwo wynagradzają nam trochę trudy wycieczki, chociaż nie powalają smakiem. Wracamy rowerami na stellplatz. Na obiad jemy polskie pierogi popijając polskim czerwonym barszczykiem. A co!
cdn
SalutElla - 2022-03-05, 22:09
Piwo na zamku i droga na Ostrołękę
Celem naszej następnej wycieczki rowerowej jest grobla położona nad przesmykiem wodnym łączącym dwa jeziora Spyckerscher i Mittel oraz dalej miasteczko Glowe. Około południa wyruszamy z Lohme mając nad głowami błękitne niebo i grzejące słońce. Po drodze zatrzymujemy się w zamku Spycker – to stylowy hotel z restauracją i urokliwym ogrodem. Smakujemy dobre piwo, a potem robimy krótki spacer i sesję fotograficzną po zakamarkach ogrodu.
Docieramy do grobli, ładnej na fotce z lotu ptaka, ale z poziomu ziemi nie robiącej wielkiego wrażenia. Przez chwilę odpoczywamy chłonąc okoliczności przyrody: woda, trzciny, łabędzie, czaple i aż chciałoby się dodać cytat z filmu „droga na Ostrołękę”. Tylko skąd na Rugii droga na Ostrołękę? Zamiast niej wybieramy drogę na Glowe, gdzie nakłonieni przez nasze żołądki zjadamy standardowo bułki ze śledziem. Jedziemy na chwilę do portu, a tam parking dla kamperów ze wszystkimi mediami kamperowymi w cenie 20 Euro za dobę. Parking pełny. Obok piaszczysta plaża też pełna i gwarna.
Do naszego zacisznego stellplatzu mamy ok 10 km, ale mkniemy rowerami łapiąc promienie słońca w oczy i wiatr we włosy, oczywiście „przeważnie po płaskim”. Zmęczeni, ale w sumie ukontentowani jak mawia jeden nasz przyjaciel, zasiadamy przy kamperach na zasłużony odpoczynek. Zrobiliśmy dzisiaj 25 km.
cdn
SalutElla - 2022-03-06, 16:45
Na Bugu, ale nie we Włodawie
Część wschodniej granicy Polski wyznacza rzeka Bug, ale Rugia ma też swój Bug. Jest nim półwysep o długości 8 km i powierzchni 500 ha. W najwęższym miejscu ma zaledwie 55 metrów szerokości. Ostatnią miejscowością przed początkiem półwyspu jest Dranske i to właśnie w te okolice kierujemy nasze kampery po opuszczeniu Lohme. Szukamy miejsca na nocleg, ale dominują tu ośrodki z domkami campingowymi trochę w stylu dawnego NRD, usytuowane w ciemnym lesie, choć blisko plaży. Wreszcie znajdujemy stellplatz połączony z campingiem, warunki dobre, więc zostajemy.
Po zagospodarowaniu się wsiadamy - a jakże, na rowery i śmigamy do Dranske, a potem na półwysep Bug. Na chwilę zatrzymujemy się na plaży przy parkingu położonym przed najwęższym paskiem Bugu. Stąd jedziemy wąska groblą, potem trochę szerszą drogą, częściowo w alei róż. Wieje dość silny wiatr, a za krzakami nad wodą widać kitesurferów.
Droga na Bugu kończy się na bramie dawnej jednostki wojskowej, funkcjonującej tu przez kilka dziesięcioleci. Teren ten jest obecnie w rękach prywatnych, brama zamknięta, ale jest informacja, że we wtorki i piątki można zwiedzać jednostkę z przewodnikiem. Zawracamy, bo dzisiaj jest czwartek, ale specjalnie nie żałujemy. Po drodze oglądamy nowe domy wybudowane w stylu rugijskich chat, skupione w nieduże osiedle a’la wioska, chociaż na pewno nie zamieszkują jej rolnicy.
Wracając przez Dranske znowu raczymy się bułką ze śledziem, a potem na przydrożnym straganie kupujemy pamiątki z Rugii czyli wyroby z rokitnika. Wracamy do kamperów. Wieczorem idziemy na pobliską plażę i zachwycamy się zachodem słońca.
cdn
SalutElla - 2022-03-06, 17:53
I jeszcze pamiątka z Rugii czyli likier z rokitnika. Pyszny!
cdn.
rigg - 2022-03-07, 01:30
Będąc w okolicy Prory ominęliście fajne muzeum
Nam co prawda w 2019 nie udało się militariów obejrzeć ale reszta sprzętów robiła wrażenie!
SalutElla - 2022-03-08, 12:30
No cóż nie da się zobaczyć wszystkiego, ale trochę starych aut widzieliśmy w muzeum w Szczecinie o czym będzie w dalszej części relacji.
SalutElla - 2022-03-09, 23:22
Rybacka wioska na krańcu Rugii
Zanim Rugia znalazła się pod panowaniem dynastii Gryfitów, doświadczyła bycia lennem Danii, miała krótki epizod z Bolesławem Krzywoustym, ale pierwszymi władcami wyspy byli Ranowie. To słowiańskie plemię oddawało cześć różnym bóstwom, ale przede wszystkim niejakiemu Świętowitowi. To dla niego na najbardziej na północ wysuniętym skrawku Rugii stworzyli ośrodek kultu. Ten skrawek to Cap Arkona, obowiązkowy punkt na turystycznej mapie Rugii, a więc i my musieliśmy tam dotrzeć.
Nie zrażeni koniecznością pokonania na rowerach około 15 km w jedną stronę i z nadzieją, że będzie „przeważnie po płaskim” wyruszamy ze stellplatzu obierając kierunek na Cap Arkona. Wieje dość silny wiatr prosto w nasze twarze, ale pedałujemy dzielnie wśród pól i łąk i tak docieramy do Rügenhof czyli centrum obsługi turystycznej w Putgarten. Samochodem można dojechać tylko dotąd, a dalej na przylądek można się dostać na różne sposoby: kursującą stąd ciuchcią, wozami konnymi, rowerami lub pieszo. Jest tu kilka sklepów z pamiątkami, knajpki, toalety oraz punkt informacji turystycznej. W nim dostajemy dobrą mapę oraz rady którędy najlepiej jechać rowerami i co po drodze zobaczyć. Trasa z Putgarten do Cap Arkony wiedzie przez wioskę Vitt i liczy w sumie 6 km.
Pierwszy przystanek robimy przy małej sześciokątnej kaplicy o różowej elewacji ozdobionej białymi serduszkami. Wybudowana na początku XIX w. dla rybaków ma bardzo skromne wnętrze, którego jedyną ozdobą jest ścienne malowidło.
Obok kaplicy jest opadająca dość ostro w dół ścieżka, którą dojeżdżamy do rybackiej wioski Vitt położonej przy kamienistej plaży. Przypinamy rowery przy jednym z parkanów i krążymy pieszo pomiędzy białymi chatami krytymi strzechą. Osada jest urocza i klimatyczna pomimo widocznych oznak nowoczesności. Jest tu kilka małych śledziowo-rybnych knajpek i kawiarenka na plaży. W oddali widać wysoki klif – to Cap Arkona.
cdn
SalutElla - 2022-03-09, 23:26
Niestety nie wiem dlaczego zdjęcia po wysłaniu poprzestawiały się i nie są w tej kolejności w której je załączałam. Czy ktoś też miał taki przypadek?
SalutElla - 2022-03-12, 17:44
Cap Arkona
Ścieżką nad morskim urwiskiem jedziemy z wioski Vitt do Cap Arkony. Najpierw zatrzymujemy się przy pierwszej latarni, obok której znajdują się pozostałości słowiańskiego grodu. Stoi tu również zrekonstruowany drewniany totem nawiązujący do pradawnego kultu naczelnego boga Ranów – boga wojny i urodzaju czyli Świętowita.
Kawałek dalej jest druga latarnia zaprojektowana przez znamienitego niemieckiego architekta Karla Friedricha Schinkla. Obecnie znajduje się w niej sala ślubów i to nadzwyczaj popularna, o czym świadczy ilość płytek ceramicznych z imionami nowożeńców przed latarnią.
Cap Arkona to również granica państwa o czym przypomina słup graniczny. I jak przystało na wysunięty w morze graniczny przyczółek ma on w swym wnętrzu system bunkrów.
Żegnamy ten najdalszy północny skrawek Rugii oraz jego słowiańskie duchy. Wracamy trochę inną trasą, której znaczną część stanowi ścieżka nad morzem. W pewnym momencie jest punkt widokowy, na którym stoją dwie drewniane ławki oddzielone słupem ze stosem drewnianych książek. Jedziemy dalej wpadając dróżką w ciemnawy las i tunel z drzew. Kolejny postój jest wymuszony uszkodzeniem rowerowej dętki, ale dzięki temu możemy zobaczyć dziwnie wykrzywione drzewa i zrobić sobie z nimi fotki. Szczęśliwie docieramy do czekających na stellplatzu kamperów. To ostatni wieczór na Rugii.
Następnego dnia opuszczamy wyspę przejeżdżając most tym razem w pełnym słońcu. Błyszczy w nim panorama Stralsundu, któremu machamy na pożegnanie. Wracamy do polskiej części księstwa Gryfitów.
cdn
SalutElla - 2022-03-12, 17:59
i dalej fotki z Cap Arkony
SalutElla - 2022-03-12, 18:03
powrót z Cap Arkony
cdn...
SalutElla - 2022-03-13, 17:52
SZCZECIN – SIEDZIBA RODU GRYFITÓW
Podążając szlakiem Gryfitów nie można pominąć historycznej siedziby tego rodu czyli Szczecina. Pod względem powierzchni jest to trzecie miasto w Polsce, w której granicach znajduje się „zaledwie” od 1945 roku. Jednak istniejący w tym miejscu średniowieczny gród należał do Piastów, a przez 500 lat panowali tu Gryfici. Później należał do Szwecji, Brandenburgii, Prus i wreszcie Niemiec. Ta różnorodność narodów nałożona na kolejne epoki i wydarzenia historyczne sprawiła, że Szczecin określany jest miastem patchworkowym. I faktycznie takie robi wrażenie. Zwiedzając Szczecin doświadcza się nagłego przeskoku pomiędzy stylem niemieckiej kamienicy z czerwonej cegły a nowoczesną polską budowlą ze szkła. Spaceruje się po Wałach Chrobrego, które zostały wybudowane z inicjatywy niemieckiego burmistrza. Pomnik Adama Mickiewicza stoi na cokole, na którym do 1942 roku stał konny pomnik cesarza Fryderyka III. To miasto zniszczone w znacznym stopniu nalotami i odbudowane w lepszym lub gorszym stylu. Nie zapiera tchu i nie powala pięknem kompleksowo, ale ma na swej mapie obiekty interesujące, unikatowe i prawdziwe turystyczne perełki. I takie przede wszystkim chciałabym pokazać, zaczynając od atrakcji z dziedziny techniki i komunikacji.
Wesoły tramwaj
Po ustawieniu kamperów na „węglowym” parkingu pierwsze nasze kroki kierujemy na drugą stronę Odry przechodząc mostem Długim. W planach mamy przejazd zabytkowym tramwajem czyli tzw. linią turystyczną o numerze zero. Startuje on z okolic Dworca Głównego, ale że jesteśmy za wcześnie i byśmy musieli długo czekać, to robimy sobie spacer wzdłuż jego trasy z przerwą na kawę. Wybieramy przystanek niedaleko Bramy Portowej i czekamy. Wjeżdża jeden wagonik pełen ludzi, ale udaje nam się wsiąść. Stojąc z przodu słyszymy wesołe przypowiastki motorniczego i dokładnie możemy obejrzeć zabytkową torbę biletową konduktora. Mijaniu kolejnych ulic i domów towarzyszy klekotanie i trzeszczenie wagonika. Nic w tym dziwnego skoro jest to egzemplarz z 1956 roku. To wszystko razem sprawia, że jest to nie tylko zabytkowy, ale i bardzo wesoły tramwaj. Na przystanku przy Lesie Arkońskim mamy dłuższy 10 minutowy postój, w trakcie którego wczuwamy się w rolę motorniczego i robimy pamiątkowe fotki. Tramwaj rusza dalej, a my wysiadamy na najbliższym przystanku naprzeciwko Muzeum Techniki i Komunikacji.
cdn.
SalutElla - 2022-03-17, 20:58
Z Gryfem na masce
Muzeum Techniki i Komunikacji mieści się w starej zajezdni tramwajowej z 1912 roku. Z uwagi na remont wystawę ograniczono do jednej dużej sali, ale z innych przeniesiono do niej część najciekawszych eksponatów.
Miłośnicy jednośladów odnajdują tu stojące na podłodze lub wiszące na linkach, nieliczne egzemplarze przedwojenne i pełny wachlarz modeli z epoki PRL-u: shl-ki, wsk-i, komary, romety, wfm-ki. Uwagę damskiej części naszej grupy przykuwa przedwojenny rower alba. To damski rower, który różni się od męskiego nie tylko brakiem ramy, ale otworami zrobionymi w tylnym błotniku do mocowania osłony na koło zapobiegającej wkręcaniu się długiej spódnicy. Teraz ten patent raczej nie byłby przydatny.
Czas na pojazdy czterokołowe, wśród których podziwiamy takie legendy PRL-u jak syrenka czy warszawa, ta ostatnia również w wersji pick-up. Do tego mniej znane, ale interesujące prototypy polskiej myśli technicznej: smyk, mikrus czy żółciutki wszędołaz. Oprócz wozów cywilnych są też pojazdy służb mundurowych na czele z błękitną warszawą opatrzoną granatowym napisem „MO”.
Jednak kolekcją, dla której przede wszystkim warto tu przyjść są produkty szczecińskiej fabryki dwóch pokoleń rodziny Stoewerów, działającej w latach 1858-1945. Zaczynali od maszyn do szycia, potem były maszyny do pisania, rowery i wreszcie samochody z symbolem Gryfa na masce. Wzdłuż jednej ze ścian muzeum stoją stylowe maszyny do szycia (najstarsza z 1867 roku) i cudownie staroświeckie maszyny do pisania z początku XX wieku. Najpiękniejsze są jednak elegancko lśniące lakierem karoserii oraz oprawami lusterek i lamp auta: Stoewer Arkona, Stoewer Sedina, sportowy V5 i inne. I ten maleńki srebrny, a jakże charakterystyczny Gryf na masce – herb dynastii Gryfitów.
cdn
SalutElla - 2022-03-17, 21:04
i eksponaty motoryzacyjne
SalutElla - 2022-03-17, 21:09
I kolekcja "Stoewerianów"
cdn
SalutElla - 2022-03-20, 12:21
Kwintesencja pachworka
Jednym z najsłynniejszych miejsc w Szczecinie jest niewątpliwie Plac Solidarności i sąsiadujące z nim budynki. To tu właśnie pod pomnikiem Czarnego Anioła spotykamy się z naszym przewodnikiem. Czarny Anioł to pomnik ku czci 16 osób zastrzelonych w trakcie zamieszek w grudniu ’70. Na powierzchni placu jest namalowany olbrzymi biało-czerwony znak „V”, a pod placem mieści się Centrum Dialogu. To elementy historii najnowszej.
Za postacią Anioła widać wieżę niewielkiego kościoła św. Piotra i św. Pawła, budowli w stylu gotyku ceglanego, która przetrwała wojenne naloty tracąc tylko poszycie dachu. Na jednej z zewnętrznych ścian pomiędzy płaskorzeźbami patronów kościoła znajduje się otwór przeznaczony do wrzucania datków o wdzięcznej nazwie nisza jałmużnicza. Nie omieszkamy wrzucić tam monet aby usłyszeć ich dźwięk w ceglanych murach.
Przechodząc na drugą stronę placu przenosimy się z epoki średniowiecza do okresu baroku i pruskiego panowania. Pochodzi z niego Brama Królewska, kiedyś element fortyfikacji, teraz zabytek i siedziba pijalni czekolady.
Po czasach pruskich nastało w Szczecinie cesarstwo niemieckie, a wyrazem jego zamierzchłej potęgi jest zespół neogotyckich budynków z czerwonej cegły, imponujących wielkością i ozdobnymi detalami. Najpierw była tu policja cesarska, potem milicja obywatelska, służba bezpieczeństwa i wreszcie znowu policja, ale wojewódzka. Kilka okresów historyczno-politycznych i zapewne wiele mrocznych indywidualnych historii.
A obok przyklejona do ściany komendy, na miejscu przedwojennego Domu Koncertowego stoi architektoniczna i akustyczna perełka czyli szczecińska filharmonia. To ultra nowoczesny budynek nawiązujący kształtem do neogotyckiej kamienicy. Biała fasada może mienić się wieloma kolorami w różnych konfiguracjach w zależności od wydarzeń, rocznic, świąt i tym podobnych.
Plac Solidarności i jego otoczenie to moim zdaniem kwintesencja tak charakterystycznego dla Szczecina miejskiego pachworka.
cdn
SalutElla - 2022-03-20, 12:24
cd Plac Solidarności
SalutElla - 2022-03-22, 22:05
Z Gryfem na wieży
Nadszedł czas na historyczną siedzibę dynastii Gryfitów czyli szczeciński zamek. Położony na wzgórzu przeszedł burzliwe dzieje od średniowiecznych zalążków do renesansowej rezydencji z kolejnymi wieżami, skrzydłami, dziedzińcami. Za czasów pruskich był siedzibą garnizonu i doznał wielu dewastacji przystosowujących go do potrzeb wojskowych. Jeszcze większego zniszczenia dokonały naloty alianckie, ale zamek został po wielu latach odbudowany i chociaż niewiele w nim oryginalnych elementów, to widniejący na szczycie Wieży Dzwonów Gryf przypomina o znamienitym rodzie i czasach świetności.
Do zamku podchodzimy schodami na ulicy Kuśnierskiej i przez bramę wchodzimy na dziedziniec. Stojąca tu makieta pozwala zobaczyć budowlę w całości i do tego z góry. Niestety z uwagi na trwający remont nie możemy zwiedzić wystaw wewnątrz zamku, a szkoda, bo z opisu wynika, że są bardzo ciekawe i oczywiście związane z Gryfitami.
Stajemy pod Wieżą Zegarową i zadzieramy do góry głowy aby podziwiać piękny barokowy zegar o nieco zaskakującym ruchomym układzie. Jest tu zielony maszkaron ruszający oczami zgodnie z ruchem dużej wskazówki oraz błazen wybijający rękami godziny i kwadranse, a do tego ruszający szczęką i oczami. I żeby jeszcze tego było mało to na tarczy siedzą sobie gryfy, na szczęście nieruchomo.
To tyle na zamku, może kiedyś uda się tu wrócić i zajrzeć do jego komnat.
cdn
SalutElla - 2022-03-23, 22:51
Od zegara do zegara
Z zamku podążamy w kierunku kolejnej górującej nad miastem wieży, należącej do bazyliki archikatedralnej św. Jakuba. Po drodze rzucamy okiem na budynek przy ulicy Farnej 1, nieciekawy z wyglądu, ale za to znaczący historycznie. W nim bowiem urodziła się i dorastała niejaka Zofia Augusta Fryderyka von Anhalt Zerbst, znana później jako caryca Katarzyna Wielka. Stąd już tylko kilka kroków do placu Orła Białego i miejsca, w którym urodziła się synowa Katarzyny czyli kolejna caryca Maria Fiodorowna. Stoi tu Pałac pod Globusem i nietrudno zgadnąć, że nazwany jest tak od globusa wieńczącego szczyt budowli. Na jej ozdobną fasadę spogląda orzeł siedzący na szczycie barokowej fontanny. Kiedyś z jego dzioba i ust czterech maszkaronów tryskała woda, ale wskutek jej szkodliwego wpływu na piaskowiec, z którego wykonana jest cała fontanna, kurek zakręcono.
Z placu dobrze widoczna jest wieża bazyliki, ale zmierzając do niej zahaczamy jeszcze o witrynę sklepu, w której wyeksponowany jest największy w Polsce zegar kulkowy. Czas odmierzany jest przez kule bilardowe toczące się w rynnach odpowiadających minutom i godzinom. Konstrukcyjnie to dość interesujący obiekt, ale estetycznie daleko mu do zegara na zamku.
cdn
SalutElla - 2022-04-01, 22:36
Grobowiec najjaśniejszych wodzów i książąt Pomorza
Bazylika Archikatedralna świętego Jakuba Apostoła to budowla wyjątkowa w kilku aspektach. Po rozległych zniszczeniach w czasie II wojny światowej została odbudowana z zachowaniem formy i wystroju gotyckiego, ale z zastosowaniem nowoczesnych materiałów i rozwiązań. Jest tu ogrzewanie podłogowe, a kiedy w czasie mszy robi się duszno to drzwi same się otwierają. W rankingu najwyższych świątyni w Polsce zajmuje drugie miejsce, ustępując tylko bazylice w Licheniu.
Po wejściu do środka porywa nas oczywiście gotycka strzelistość katedry ozdobiona kolorowymi witrażami. Jeden z nich wyłania się ponad imponującymi organami, posiadającymi ponad 4700 piszczałek i 66 głosów włącznie z głosem ludzkiego śpiewu. Organy to również ciekawa konstrukcja, gdyż ich główna część wisi nad nawą bez podparcia.
Ruszamy wokół wnętrza, bowiem jest tu 19 kaplic powstałych dzięki temu, że podpory ścian są w środku, a nie na zewnątrz. Każda kaplica to inny motyw czy to religijny czy też historyczny. Podziwiamy przepiękny ogromny witraż nad kaplicą św. Wojciecha, w której pod ołtarzem znajdują się relikwie tego świętego. W kaplicy Chrzcielnej oddzielonej barokową przegrodą z siedzącymi na górze aniołkami, uwagę zwraca bogato zdobiony tryptyk.
Zupełnie inne wrażenie wywiera kaplica św. Maksymiliana Kolbe odgrodzona drutem kolczastym i z listą nazw obozów koncentracyjnych na bocznej ścianie.
I kolejna kaplica z motywem wojny - kaplica poświęcona żołnierzom Armii Krajowej i uczestnikom Powstania Warszawskiego. Leżą tu świeże wieńce z biało-czerwonymi szarfami, bo przecież mamy sierpień.
I oczywiście kaplica Książąt Pomorskich ze wspaniałym witrażem i kamiennym grobowcem kryjącym szczątki m.in. Bogusława XIV, ostatniego księcia z rodu Gryfitów. Na metalowej kracie posadowione są dwa gryfy. Strzegą one dostępu do – jak głosi wyryty na tablicy napis po łacinie „grobowca najjaśniejszych wodzów i książąt Pomorza”.
Na zakończenie zwiedzania udajemy się jeszcze na wieżę bazyliki, z której roztacza się warta zobaczenia panorama Szczecina.
cdn.
SalutElla - 2022-04-02, 21:12
Na wodach Odry
Rozważania na temat tego czy Szczecin leży nad morzem czy nie ciągle trwają, natomiast pewne jest to, że Szczecin leży nad Odrą i jeziorem Dąbiem. I aby z bliska i naocznie się o tym przekonać wybieramy się w rejs motorówką. Zamówiona telefonicznie czeka na nas na przystani położnej za diabelskim młynem na Łasztowni. Po podpisaniu umowy i wniesieniu opłaty dostajemy mapę, kapoki i krótką instrukcję obsługi.
Płyniemy pod mostami najpierw do szczecińskiej Wenecji czyli pozostałości wytwórni alkoholi i drożdży z przełomu XIX i XX wieku. Właśnie z pokładu motorówki najlepiej widać wystające z wody budynki.
Realizujemy ambitny plan dopłynięcia na skraj jeziora Dąbie mijając po drodze krajobraz przemysłowy złożony ze statków, dźwigów i innych wytworów człowieka. Na szczęście mamy też krajobraz przyrodniczy z trzcinami, kaczkami, czaplami i nawet jednym bielikiem. Rzucamy okiem na jezioro Dąbie. Po dwóch godzinach udaje nam się szczęśliwie dobić do portu i zdać motorówkę odzyskując kaucję. Dla upamiętnienia tego faktu robimy sobie w foto-budce pamiątkowe zdjęcie, z trudem mieszcząc się w 6 osób i w budce i na fotce. A potem jak na prawdziwych żeglarzy przystało udajemy się do browaru.
cdn
SalutElla - 2022-04-02, 21:16
cd fotek z rejsu
Radarowiec - 2022-04-02, 21:57
Kurcze, nigdy nie byłem w tym Grobowcu, a wygląda cudownie! Dziękuję bardzo!
haslowo.pl
SalutElla - 2022-04-04, 21:38
Bulwary pachnące czekoladą
Po zapoznaniu się z Odrą z pokładu motorówki nadszedł czas na spacer wzdłuż obydwu brzegów rzeki na odcinku pomiędzy mostem Długim a Łasztownią i wyspą Grodzką. Warto to zrobić z trzech powodów. Po pierwsze mamy tu bulwary czyli spacer bez ruchu aut, po drugie jest tutaj kilka ciekawych atrakcji Szczecina. I po trzecie spacerowi towarzyszy bardzo często zapach czekolady, pochodzący ze znajdującej się na Łasztowni fabryki czekolady o nazwie – jakżeby inaczej - „Gryf”.
Z naszego parkingu przekraczamy Odrę mostem Długim, którego nazwa nie nawiązuje raczej do jego długości tylko do odległej historii. Most w tym miejscu przerzucono już w średniowieczu, ale od tamtej pory przeszedł różne przemiany - był drewniany, zwodzony, stalowy i wreszcie z torami tramwajowymi bez trakcji. Tak, tramwaje pokonywały go silą rozpędu. Obecnie jego ozdobą są czerwone balustrady i białe wieżyczki.
Schodzimy z mostu na bulwary Piastowskie, a tam najpierw witają nas beczki z wysypującymi się srebrnymi śledziami. Dobrze, że sztucznymi, bo inaczej ich zapach pochłonąłby zapach czekolady. Przechodzimy pod mostem gdzie zaczyna się Aleja Żeglarzy. Oglądamy łódź legendarnego kupca i pirata Wyszaka, rzeźby znanych kapitanów czy wreszcie rzeźbę najsłynniejszego żeglarza wśród kotów i kota wśród żeglarzy czyli Umbriagi.
Na przeciwległym brzegu Odry stoją pocztówkowe atrakcje Szczecina: trzy zabytkowe stalowe dźwigi portowe o wdzięcznej nazwie dźwigozaury oraz największy w Polsce diabelski młyn. Skupione przy nim inne obiekty rozrywkowo-gastronomiczne zmuszają nas swym gwarem do szybkiego przejścia na sam prawie koniec Łasztowni, a tam fajny napis „SZCZECIN”. Strzegą go dwa kolorowe gryfy, które chętnie pozują razem z naszymi chłopakami do pamiątkowej fotki.
cdn:usta:
SalutElla - 2022-04-04, 21:40
i po drugiej stronie Odry
SalutElla - 2022-04-08, 23:02
Brat - dziękuję za piwko, od razu wzrasta motywacja do dalszego pisania.
SalutElla - 2022-04-08, 23:12
Szczeciński kalejdoskop
Wędrówka po Szczecinie prowadzi nas do różnych mniej lub bardziej znanych atrakcji, które są trochę rozrzucone po mieście. Zebrane tu w jeden wątek tworzą mój indywidualny kalejdoskop grodu Gryfitów. Istotną część tego kalejdoskopu stanowią Wały Chrobrego czyli tarasy widokowe zbudowane w latach 20-tych XX wieku z inicjatywy burmistrza Hakena. Centralne miejsce zajmuje tu budynek Muzeum Narodowego, z którym sąsiaduje Akademia Morska oraz monumentalny gmach Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Wśród budynków z wyróżniającej się czerwonej cegły należy wymienić gmach poczty i czerwony ratusz. Zupełnie innym, ale jakże pięknym wyglądem wyróżnia się siedziba urzędu miejskiego. To zespół budynków o czerwonych dachach, białych okiennych ornamentach, złotych zdobieniach w umiarkowanej ilości, no i tych ścianach w kolorze pistacjowym! Za nimi widzimy rozległe Jasne Błonia pełne zieleni i kwiatów, poprzecinane alejkami spacerowymi, z pomnikiem papieża Jana Pawła II oraz pomnikiem czynu Polaków. W różnych miejscach Szczecina stoją zabytkowe ciemnoniebieskie pompy z symbolem żółtego gryfa. Udaje nam się dwie takie zobaczyć.
Szczecin ma również zabytkowe kamienice - odnowione, w trakcie renowacji i czekające na nią. I brukowany deptak zwieńczony z jednej strony urokliwym placem i stylowym zegarem. Ten deptak nosi imię Bogusława X, księcia z rodu Gryfitów.
cdn
SalutElla - 2022-04-08, 23:15
i ciąg dalszy kalejdoskopu
SalutElla - 2022-04-09, 15:04
Dziękuję za kolejne piwka, w tym jedno od kolegi ze Szczecina - to ma moc!
SalutElla - 2022-04-09, 15:29
Światła wielkiego miasta
Miasta oczywiście zwiedza się w dzień, ale trzeba je oglądać także wieczorem lub nawet nocą. Ciemność skrywa to co mniej atrakcyjne, a odpowiednie oświetlenie wydobywa to co najładniejsze. I tak jest też ze Szczecinem, gdy wieczorem idziemy przez most Długi i bulwarami podchodzimy pod Wały Chrobrego. U ich podnóża cieszy oczy kolorowa fontanna, a budynki oczarowują dużo bardziej niż w dzień. Po drugiej stronie diabelskie koło rozświetla ciemne wody Odry, a zmieniające kolory dźwigozaury sprawiają wrażenie jakby tańczyły na jej brzegu.
Takie są światła wielkiego miasta!
cdn.
SalutElla - 2022-04-12, 20:39
Schron do zwiedzania. I oby tak pozostało…
Dworzec Główny w Szczecinie jest wyjątkowy, ponieważ to jeden z najstarszych dworców kolejowych w Polsce, do tego stojący nad rzeką, a w jego podziemiach znajduje się olbrzymi labirynt korytarzy łączących wiele żelbetowych pomieszczeń. W czasie II wojny światowej był to schron przeciwlotniczy, a potem w latach zimnej wojny zamieniony w schron przeciwatomowy i miejsce szkoleń z obrony cywilnej. Obecnie są tu 3 podziemne trasy turystyczne: „II Wojna Światowa”, „Zimna Wojna” oraz „Selfie z PRL”.
Z naszego parkingu na dworzec jest niewiele ponad kilometr, więc udajemy się tam pieszo. Tablice informacyjne na dworcu prowadzą nas w dół do schronu. Kupujemy bilety, a dwóch naszych panów o ponadnormatywnym wzroście otrzymuje twarzowe kaski.
Zwiedzanie rozpoczynamy od trasy poświęconej II wojnie światowej i funkcjonowaniu schronu przeciwlotniczego. Przechodzimy przez sale z postaciami kobiet, mężczyzn i dzieci. Ławki, walizki, torby. Ściany pomalowane fosforyzującą farbą, która ułatwiała widoczność i przemieszczanie się. Kolejne korytarze, masywne drzwi, napisy po niemiecku, a w jednej z sal odtwarzane są odgłosy nalotów i syren. Przytłaczające poczucie mroku pomieszczeń i mroku wojennej historii.
Uzupełnieniem tej trasy są różne wystawy, w tym bardzo ciekawy zbiór fotografii przedstawiających budowle miasta zniszczone nalotami i odbudowane, takie jak zamek czy katedra.
Przechodzimy do drugiej trasy prezentującej losy schronu w latach zimnej wojny. Ekspozycje dotyczą przede wszystkim organizacji obrony cywilnej i jej wyposażenia, a więc mamy tu maski i ubrania ochronne, urządzenia do wykrywania skażeń. Nie brakuje też haseł propagandowych.
Kiedy zwiedzamy ten schron wojna jest odległą w czasie przeszłością. Kiedy piszę te słowa wojna jest teraźniejszością, a schrony za naszą wschodnią granicą pełnią niestety swą pierwotną rolę. Schron pod szczecińskim dworcem jest nadal do zwiedzania. I oby tak pozostało…
cdn
SalutElla - 2022-04-12, 20:42
i trasa "Zimna wojna"
SalutElla - 2022-04-14, 20:58
W świecie Barei
Ostatnia z tras turystycznych w podziemiach dworca to zagłębienie się w klimat absurdu i nostalgii PRL-u, w części nawiązująca do kultowych scen i dialogów z filmów Barei. Robimy więc sobie selfie ze słomianym misiem, jemy łyżkami na łańcuchu w barze mlecznym, odczytujemy niezapomniane hasła typu „klient w krawacie jest mniej awanturujący się” czy wczuwamy się w rolę nie obsługiwanych klientów.
W kolejnej sali jest pokaz mody z szalonych lat 80-tych. Staję obok modelek w kolorowych i błyszczących ciuchach, czując się trochę nijako w matowych dżinsach i kurtce. Muzyczne reminiscencje zapewniają nam płyty polskich gwiazd estrady i zbiór kolorowych taśm magnetofonowych marki Wiskord.
Największą wesołość wzbudza w nas pokój „z epoki”. Jest tu regał z telewizorem, słomiana makatka na ścianie, sztuczne owoce w misce, adapter i czarny telefon oraz cudny biały sztuczny pudelek na stole. Cóż „byt określa świadomość”.
Ta trasa na koniec to bardzo dobry pomysł, gdyż dzięki niej słabną trochę pełne powagi wrażenia z poprzednich ekspozycji, chociaż pozostają w głowie.
cdn
SalutElla - 2022-04-21, 20:51
Rowerem po cmentarnych alejach
Jest w Szczecinie ulica „Ku słońcu”, a przy niej znajduje się – nomen omen – Cmentarz Centralny, największy w Polsce i trzeci największy w Europie. Jest niezwykły nie tylko z uwagi na imponującą powierzchnię, ale przede wszystkim dlatego, że jest dziełem architektonicznym i parkowym, w którym nic nie jest przypadkowe. Wytyczone szerokie aleje i poboczne dróżki, obsadzone specjalnie dobranymi gatunkami drzew i krzewów. Do tego artystyczne nagrobki i elementy ogrodowej architektury, fontanny, mostki, schodki. Są tu wyznaczone dwie trasy zwiedzania: dendrologiczna i historyczna. I jeszcze żeby tego było mało, to cmentarz można zwiedzać na rowerach. I tak właśnie postanowiliśmy uczynić.
Czekamy na naszego przewodnika przed bramą główną Cmentarza Centralnego, nie omieszkując zauważyć nietypowego znaku drogowego „uwaga na żaby”. Kiedy zjawia się przewodnik wchodzimy w bramę i najpierw oglądamy plan cmentarza słuchając historii jego powstania. Następnie wsiadamy na rowery i szeroką cmentarną aleją jedziemy do lapidarium zajmującego teren dawnego gaju urnowego. Zgromadzono tu mnie lub bardziej zniszczone płyty nagrobne, odnalezione i zebrane z innych miejsc. Nieopodal stoi nagrobek twórcy Wałów, burmistrza Hermanna Hakena i jego żony, ozdobiony popiersiami małżonków.
Następny przystanek mamy w kwaterze zasłużonych – nagrobki artystów, naukowców, działaczy politycznych, sportowych okalają stojącą na środku fontannę. Jest tu grób twórcy klubu piłkarskiego Pogoń Szczecin czy znakomitej fotografki Krystyny Łyczywek, której zdjęcia powojennego miasta oglądaliśmy w dworcowym schronie.
Jedziemy dalej sądząc, że już nic nas tutaj nie zadziwi, gdy naszym oczom ukazuje się zielone łagodne wzgórze z kilkoma fontannami. Za nimi pomnik Braterstwa Broni i kwatera wojenna żołnierzy poległych w 1945 roku. Rzędy jasnych krzyży na grobach polskich żołnierzy i rzędy płyt z metalowymi gwiazdami.
Zwiedzanie cmentarza kończymy na pięknej alei platanów i chociaż chciałoby się dalej zachwycać tą nekropolią-parkiem, opuszczamy ją i mkniemy rowerami po ulicach Szczecina ku kolejnej wyjątkowej atrakcji.
cdn
Darek Szczecin - 2022-04-23, 08:29
Rewelacyjna relacja
stawiam Bosmana i paprykarz
SalutElla - 2022-04-23, 23:20
Dziękuję za wszystko a paprykarza oczywiście jadłam w Szczecinie ale o tym będzie niedługo w relacji.
SalutElla - 2022-05-04, 23:17
W starym kinie
Na przepastnej liście Księgi Rekordów Guinnessa znajduje się wpis o najstarszym na świecie, działającym ciągle w tym samym miejscu kinie. Certyfikat potwierdzający ten fakt można zobaczyć na witrynie kina Pionier przy alei Wojska Polskiego w Szczecinie. Bo właśnie to kino jest rekordzistą.
Dzięki naszemu przewodnikowi możemy nie tylko zwiedzić to kino, ale jeszcze mamy spotkanie z jego współwłaścicielką. Zaprasza nas ona do kameralnej sali kinowej, w której są tylko 82 fotele – miękkie, wygodne, w eleganckim bordowym kolorze. Zapadamy się w nich i słuchamy historii sięgającej 1907 roku, kiedy to pierwszy właściciel Otto Blauert otworzył tu kino i kawiarnię. I wyświetlał tu oczywiście nieme filmy.
Przechodzimy do drugiej sali tzw. Kiniarni i przenosimy się w czasie: wystrój w stylu retro, kącik pamiątek filmowych, projektor i pianino. Siedząc przy kawiarnianych stolikach z filiżanką kawy lub kieliszkiem wina można tu oglądać filmy z projektora, również nieme. Tym ostatnim towarzyszą dźwięki pianina, na którym teraz niektórzy z nas mogą wygrać kilka dźwięków. Jest tu nieodparty czar starego kina, czar którego nie posiadają kinowe multipleksy ze swoim 2D, 3D, itd., głośnymi spotami reklamowymi i podłogą zasypaną po seansie popcornem. Postęp techniczny jak najbardziej, ale myślę, że czasem warto byłoby poczuć magię dawnego kina właśnie w takim miejscu jak to.
cdn
SalutElla - 2022-05-08, 21:28
Jeden kawałek oryginalnego witraża
Ostatnim miejscem, które zwiedzamy w Szczecinie jest przepiękna willa. Jednak willa ta, parafrazując powiedzenie „ostatni będą pierwszymi”, jest moim zdaniem numerem jeden wśród architektonicznych atrakcji Szczecina. Znajduje się na obszarze dawnej reprezentacyjnej dzielnicy Westend zamieszkiwanej kiedyś przez bogatych i znamienitych obywateli miasta w okazałych willach. Jedną z nich jest willa wzniesiona pod koniec XIX wieku dla Augusta Lentza, który zrobił karierę w iście amerykańskim stylu: od prostego mechanika po udziałowca i dyrektora Szczecińskiej Fabryki Wyrobów Szamotowych. Następnym właścicielem rezydencji został inny fabrykant, a potem wiatr historii przywiał tu kolejno żołnierzy Wermachtu i armii sowieckiej, administrację kościelną i wreszcie młodzież, która mogła tu rozwijać swoje artystyczne talenty. Po tym wszystkim w 2018 roku rozpoczęto generalny remont i renowację budynku, by w czerwcu 2021 udostępnić go do zwiedzania. A my tę nową atrakcję nazwaną willą Lentza zwiedziliśmy około dwa miesiące po otwarciu.
Już sama fasada willi ozdobiona kolumnami, złotymi amorkami i pięknym balkonem wspartym na kadłubach żaglowców wywiera wrażenie. Jednakże tym co przyprawia o zawrót głowy jest zrekonstruowane z pieczołowitością i precyzją wnętrze, oddające czasy świetności szczecińskich fabrykantów. Przepych i bogactwo, ale w dobrym stylu. Dwa piętra połączone niezwykłą klatką schodową, a wśród pokojów jeden w stylu „komnaty z krainy baśni 1000 i 1 nocy”. Zdobione sufity, z których zwisają potężne żyrandole, tłoczone tkaniny na ścianach, rzeźbione drewniane drzwi i meble, piękne kaflowe piece. I w tym wszystkim jeden kawałek oryginalnego XIX wiecznego witraża, na wzór którego zrekonstruowano inne przepiękne witraże.
Cóż dalej pisać, gdy nie można oddać słowami zachwycających wnętrz willi Augusta Lentza. Na szczęście można je przekazać i utrwalić w pamięci zdjęciami, ale najlepiej tak jak my zobaczyć je samemu.
cdn.
SalutElla - 2022-05-08, 21:33
i cudów ciąg dalszy
Banan - 2022-05-09, 10:25
Piękna chatka
LukF - 2022-05-09, 11:41
SalutElla,
Piękny budynek. Bardzo lubię takie miejsca. Dzięki
SalutElla - 2022-05-09, 22:02
Szczecińskie smaki
Bardzo przyjemną częścią zwiedzania jest szlak kulinarny, zwłaszcza jeśli zawiedzie nas w krainę smakowitych napojów i potraw podanych w klimatycznych wnętrzach. A gdy jeszcze mamy do czynienia z potrawą kultową, to czego chcieć więcej. I tak zdarzyło nam się w Szczecinie.
Pierwszą odwiedzoną knajpą była tawerna Cutty Sark, co oznacza zwinną młodą czarownicę, bohaterkę szkockich legend. Wnętrze tawerny jest bardzo klimatyczne, pełne starych map, gadżetów morskich i korsarskich, dębowych starych beczek i trocin rozsypanych na podłodze. Do tego dobre dania z grilla i jeszcze lepsze piwo. A całości dopełniają nienachalnie płynące z zakamarków piosenki szkockie, irlandzkie i szanty.
Odmiennym architektonicznie przybytkiem kulinarnym jest Browar „ Wyszak” mieszczący się w podziemiach Starego Ratusza. Tym co wprawia w estetyczny zachwyt jest gwiaździste ceglane gotyckie sklepienie. Zamówione przez nas dania – golonka dla części męskiej i kaczka z sosem śliwkowo- pomarańczowym dla części damskiej przyprawiają nasze kubki smakowe o szaleństwo. Podkręca je jeszcze rzemieślnicze bursztynowe piwo o cytrynowym zapachu.
A gdzie kultowe szczecińskie dania? Były i one.. Po pierwsze paprykarz szczeciński skonsumowany w dworcowym bistro o nazwie „Lokalna”. Pyszny, podany wykwintnie na pajdzie razowego chleba.
I po drugie - gorące, chrupiące i bardzo sycące paszteciki z nadzieniem mięsnym lub jarskim serwowane w towarzystwie czerwonego barszczyku w legendarnym barze o oczywistej nazwie „Pasztecik” i równie oczywistym socrealistycznym wnętrzu. Taki smaczny powrót do przeszłości.
cdn.
SalutElla - 2022-05-09, 22:05
ciąg dalszy kulinarnego szlaku
SalutElla - 2022-05-09, 22:06
I paszteciki w barze "Pasztecik"
ZbigStan - 2022-05-12, 21:20
SalutElla, Gratuluję zrobienia świetnego przewodnika po Pomorzu Zachodnim. . Pozdrawiam.
SalutElla - 2022-05-12, 22:18
ZbigStan dziękuję za uznanie i piwko. Nietrudno zrobić przewodnik po ciekawych miejscach a takim jest Pomorze Zachodnie.
SalutElla - 2022-05-12, 23:31
Na krańcu świata czyli Nowe Warpno
Zostawiamy za sobą gwar i światła wielkiego miasta i ze Szczecina jedziemy do malutkiego położonego na zachodnim krańcu Polski miasteczka. Nie jest ono po drodze znikąd i donikąd, ale jest malowniczo położone nad Zalewem Szczecińskim i Jeziorem Nowowarpieńskim. To Nowe Warpno, które po drugiej stronie wody ma miejskiego bliźniaka Altwarp czyli Stare Warpno. Przez stulecia stanowiły one jeden organizm czy to pod panowaniem Gryfitów, Szwedów czy Prusaków. Rozdzieliła je dopiero ustanowiona po II wonie światowej zachodnia granica – Nowe Warpno znalazło się w Polsce, a Stare Warpno – w Niemczech. Jak zwykle niestety wojna zmieniła życie ludzi.
W Nowym Warpnie jest dużo ciekawych miejsc chociaż można je obejść w trakcie krótkiego spaceru. Przede wszystkim wyglądający niczym z bajki XVII-wieczny ratusz, jedyny w Polsce o konstrukcji ryglowej. Stoi na rynku w otoczeniu uroczych kamieniczek – kolorowych i ryglowych. Do tego niebieska zabytkowa pompa i pomnik Hansa Hartiga niemieckiego malarza, który mieszkał i tworzył w Nowym Warpnie.
Po obejściu rynku podążamy Aleją Żeglarzy do portu, a potem do kościoła pw. Wniebowzięcia NMP. Z zewnątrz taki sobie, ale wnętrze kryje barokowe cuda: ołtarz, ambonę i chrzcielnego anioła. Idziemy znowu w kierunku wody, a tam niewysoka wieża widokowa i w oddali zarys Starego Warpna. Wieża niestety jest niedostępna. Kilka kroków dalej szlak trzech oryginalnych pomników: pomnik leszcza, pomnik „ręka-drogowskaz” i pomnik „w hołdzie wszystkim mamusiom”!
Ręka wskazuje na pokryte muralami niskie budynki, w których mieści się „mała gastronomia”. Kupujemy co nieco i konsumujemy patrząc na piaszczystą plażę. Idąc promenadą w kierunku campingu natrafiamy na jeszcze jedną acz zupełnie niespodziewaną atrakcję – wioskę żeglarską z mapą wielkich odkryć geograficznych i kolorowym globusem. Na krańcu Polski, a tyle ciekawostek.
Po spacerze żegnamy się z Anią i Arkiem, którzy niestety muszą wrócić do domu, a my z Asią i Piotrusiem jedziemy do dostatniego punktu naszej wyprawy czyli Drawieńskiego Parku Narodowego.
cdn.
SalutElla - 2022-05-12, 23:36
cd Nowe Warpno
SalutElla - 2022-05-24, 22:17
Czy wycieczka po lesie może być ciekawa czyli Drawieński Park Narodowy
Ostatni odcinek drogi, którą zmierzamy do biwaku Pstrąg w Drawieńskim Parku Narodowym, wiedzie wyboistą drogą przez gęsty las. Kompletnie tracimy zasięg, więc jedziemy tylko na podstawie opisu dojazdu otrzymanego od przewodnika – opisu rodem z kultowego serialu czyli „wedle trzech buczków”. Podążamy za Piotrusiem, z którym oczywiście nie mamy kontaktu telefonicznego. I gdy wydaje nam się, że już nigdy nie wyjedziemy z tego lasu i nie znajdziemy biwaku, jakimś cudem wjeżdżamy na dużą polanę. Spędzamy cudowny wieczór przy ognisku, zbierając siły na czekającą nas następnego dnia wycieczkę rowerową.
Nazajutrz spotykamy się z przewodnikiem około 10.00 i rozpoczynamy od miejsca, w którym dawno, dawno temu była huta szkła, port rzeczny i …ogródek piwny. Teraz oprócz gęstej roślinności nie ma tu nawet ziarenka pozostałości po tych obiektach. Trzeba uruchomić wyobraźnię w czym znacząco pomaga nam barwna opowieść przewodnika i stare zdjęcia, które nam pokazuje.
Kolejny, tym razem widoczny już obiekt to elektrownia wodna „Kamienna”. Nie może oczywiście zabraknąć wizyty w biurze Parku Narodowego. Mieści się ono w niewielkim budyneczku w Głusku i oprócz biurka, broszur i drobnych pamiątek oferuje skromną wystawę pod nazwą „wodny świat” oraz symulację spływu kajakowego. Dwa kajaki - akurat po jednym dla mnie i dla Asi. Wsiadamy, wiosła w dłoń i „płyniemy” rwącą rzeką zaliczając kilka wywrotek. Super zabawa!
Płynnie zamieniamy kajaki na rowery i mkniemy za przewodnikiem po ścieżkach parku, oglądając po drodze bunkry należące do Wału Pomorskiego. Następny postój mamy na mostku nad kanałem Rybakówki. Kanał jest dziełem pewnego Niemca, a służył mu do nawadniania łąk dla krów. Z ich mleka produkował - wykorzystując wiedzę i pracę sprowadzonych ze Szwajcarii serowarów, ser Steinbuscher. Kończąc tę opowieść przewodnik wyjmuje plastikowy pojemnik, a w nim … kostka sera Steinbuscher, kroi go na kawałki i częstuje nas. Okazuje się, że ser ten jest produkowany obecnie w Niemczech według tej samej receptury.
Ze smakiem sera w ustach mkniemy po drewnianym moście przerzuconym nad przeczystym Jeziorem Ostrowieckim. Nad jego brzegiem mamy postój w trakcie którego przewodnik puszcza nam nagrania z głosami różnych ptaków zamieszkujących DPN. I dalej przez las do najpiękniejszego jeziora Czarnego o głębokości 29 m, w którym zachodzi zjawisko meromiksji czyli częściowego mieszania się wody w jeziorze. Tu woda miesza się tylko do głębokości 9 m, a głębiej nie ma żadnych żyjących stworzeń poza bakteriami.
Wreszcie trochę architektury w postaci malowniczej osady Ostrowite założonej w ramach akcji kolonizacyjnej w XVI wieku. Przez lata wieś zmieniała właścicieli i rozwijała się – stała tu kuźnia, młyn wodny, kościół. Obecnie w osadzie znajdują się 4 domy zbudowane dla robotników leśnych, stanowiące przykład architektury ryglowej.
Wśród lasów Puszczy Drawskiej rozproszone są stare cmentarze. Charakterystyczne dla nich są nagrobki w kształcie ściętego pnia drzewa jako symbolu końca życia. Zdarzają się też unikatowe nagrobki i jeden z nich jest właśnie na cmentarzu w Ostrowitem – to nagrobek z insygniami kowalskimi. Obok cmentarza stoją ruiny kościółka z XVIII w, w którym jeszcze w 1962 roku odprawiane były msze.
Jeszcze punkt widokowy Stara Węgornia na Płocicznej i przez Stare Osieczno wyjeżdżamy po 4,5 godzinach z lasu na drogę asfaltową. Żegnamy się z przewodnikiem i zasiadamy w pobliskiej knajpce „Przystanek Jedzonko” na zasłużony obiad i nie mniej zasłużone piwo. Przejechaliśmy około 33 km przez pola, łąki, lasy, drogi piaszczyste, z wystającymi korzeniami, pod górę i z góry, tylko czasem po płaskim. Zmęczeni, ale nasyceni widokami, powietrzem, przyrodą i dobrym obiadem wracamy do naszych kamperów.
Ja „miastowa dziewczyna” to znaczy preferująca zwiedzanie miast nie sądziłam, że zwiedzanie parku narodowego może być tak interesujące i ekscytujące. Wielka to zasługa przewodnika łączącego profesjonalizm z pasją, doprawionych szczyptą zaskoczenia jakim były stare fotografie czy serowy poczęstunek.
cdn
SalutElla - 2022-05-24, 22:25
ciąg dalszy fotek z DPN
SalutElla - 2022-05-25, 21:29
To już jest koniec
To już jest koniec. Koniec opowieści o wędrówce po krainie Gryfitów i ziemiach ościennych. Nie jest jednak tak jak w piosence Elektrycznych Gitar: „To już jest koniec, nie ma już nic”. Jest. Jest jeszcze wiele miejsc na terenach dawnego księstwa pomorskiego wartych zobaczenia. I nie tylko tu, ale w każdym zakątku Polski są: intrygujące, piękne, unikalne i czekające aby je zobaczyć – zamki, kościoły, ogrody, muzea, parki i wiele innych.
Jest więc cel kolejnych wędrówek. I nadzieja, że zawsze tak jak we wspomnianej już piosence będziemy mogli powiedzieć ”jesteśmy wolni możemy iść”, a nie „musimy uciekać”.
SalutElla
WODNIK - 2022-05-25, 22:12
Piękna wędrówka. Dziękuję.
Za to że Ci się chciało, poleciało
LukF - 2022-05-26, 07:48
SalutElla,
Dziękuję bardzo za relację, pozdrawiam
daro35 - 2022-05-28, 22:04
i ja stawiam za relację
SalutElla - 2022-05-28, 22:26
Bardzo dziękuję za wszystkie piwka.
Piotruś - 2022-06-16, 08:41
Elu,dziękujemy za relację i ten wspaniały czas razem w podróży
|
|