|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Rumunia - Nasza Rumunia 2024
Stanek - 2024-08-15, 08:30 Temat postu: Nasza Rumunia 2024 Kierunek dla nas zupełnie nowy. Od bardzo dawna chodził nam po głowie, ale jakoś nigdy się nie składało. W tym roku mamy mniej czasu na wyjazd niż zwykle, więc i za daleko nie możemy się zapuszczać. Padło więc na Rumunię. Swoim zwyczajem zamierzam pisać relację na bieżąco dzień po dniu. A więc zaczynamy...
TUTAJ NASZA TRASA AKTUALIZOWANA NA BIEŻĄCO
Stanek - 2024-08-15, 08:36
Rumunia dzień 1 14.08.2024
Warszawa – Cergowa
Przedpołudnie upływa nam na przygotowywaniach do wyjazdu. Pakowaniu ostatnich rzeczy do kampera i tankowaniu wody. Udaje nam się wyruszyć około południa. Niespiesznym tempem jedziemy S17 w stronę Lublina, a następnie S19 do Rzeszowa, gdzie docieramy ok. 17:00. Tankujemy paliwo na stacji Auchan (6,19 zł/litr) oraz gaz (2,71 zł/litr). W ramach przerwy w podróży postanawiamy zrobić krótki spacer po mieście. W tym celu parkujemy na wygodnym parkingu przy dworcu autobusowym (5 zł/h). Przechodzimy po okrągłej kładce WOŚP na drugą stronę Alei Józefa Piłsudskiego i kameralnymi uliczkami docieramy do rynku. Naszą uwagę przykuwa widoczny w oddali najwyższy mieszkalny budynek w Polsce mierzący 220 metrów. Kontrastuje on ze starymi dwupiętrowymi kamienicami. Po rozprostowaniu kości ruszamy dalej. Jeszcze zakupy w Biedronce i jedziemy na południe drogą nr 19. Na nocleg zatrzymujemy się na niewielkim parkingu na Cergowej Górze, gdzie docieramy już po zachodzie słońca.
LukF - 2024-08-15, 09:00
Zawsze miło wspominam Rumunię więc z ciekawością loguję się do tematu.
Pozdrawiam
gajor - 2024-08-15, 09:02
Znowu będzie super relacja z wyprawy.Wbieramy się też do Rumunia na początku września przydadzą się namiary waszej wyprawa za relację
Gewehr - 2024-08-15, 11:11
My też lecimy na początku września. Będzie to nasz kolejny pobyt w Rumunii, ale nigdy we wrześniu. Ciekawe jak trafimy z pogodą
maro88pl - 2024-08-15, 17:03
Uważajcie w tej Rumunii bo ostatnio policja drogowa coś tam mało przystępna i ciężka do rozmowy - a suszą aż miło
https://www.facebook.com/reel/2707859042727710
Stanek - 2024-08-16, 08:22
Rumunia dzień 2 15.08.2024
Cergowa – Adrian
Rano na rozruch idziemy na górę Cergową. Z parkingu ruszamy zółtym szlakiem, który po kilkunastu minutach doprowadza nas do Złotej Studzienki. Tutaj, według miejscowej tradycji, swoje pustelnicze życie rozpoczął Św. Jan z Dukli. Co roku w trzecią niedzielę lipca odbywa się w tym miejscu odpust. Dalej szlak żółty wspina się stromo na grzbiet góry, którym to grzbietem, po około półgodzinie dochodzimy na szczyt góry Cergowej (716 m n.p.m.). W 2018 roku oddano tutaj do użytku, mierzącą niemal 22 metry, wieżę widokową. Wspinamy się na jej sczyt i oglądamy panoramę okolicy. Do Złotej Studzienki wracamy tą samą drogą, a dalej nie skręcamy w lewo w ścieżkę prowdzącą bezpośrednio na parking tylko idziemy prosto robiąc niewielką pętlę. Czas ruszać w dalszą drogę. Granicę przekraczamy w Barwinku i bocznymi drogami przemierzamy Słowację. W miejscowości Pacin przekraczamy granicę słowacko-węgierską, a w miasteczku Kisvarda zatrzymujemy się na zakupy. Z podziwem stwierdzamy, że wszystkie butelki, zarówno szklane jak i plastikowe, są zwrotne. W sklepie stoi automat, w którym można bez problemu je oddać. Zaopatrzeni w węgierskie wina jedziemy dalej. Po 80 kilometrach docieramy do granicy Rumuńskiej w Petea. Mimo, że Rumunia od marca tego roku należy do strefy Schengen to na granicach lądowych wciąż przeprowadzane są kontrole. Niestety musimy odstać swoje. Kontrola to formalność, ale wystarczy aby powstała kolejka. Po przekroczeniu granicy pokonujemy jeszcze 35 km i stajemy na nocleg przy stawach w pobliżu miejscowości Adrian.
Stanek - 2024-08-17, 09:19
Rumunia dzień 3 16.08.2024
Adrian – Rohia
Po śniadaniu opuszczamy miejscówkę przy stawach i wracamy na drogę nr 19, którą podążamy na wschód w kierunku granicy z Ukrainą. Po kilkudziesięciu kilometrach zatrzymujemy się na przydrożnym parkingu w pobliżu Monastyru Huta. Na parkingu jest kran z bieżącą wodą, więc napełniamy zbiornik. Od jakiegoś czasu niepokoi nas dziwny zapach, który czujemy, gdy silnik się nagrzeje. Ponieważ jest tutaj stary kanał samochodowy postanawiamy z niego skorzystać i zajrzeć pod auto. Od razu moją uwagę przykuwa kapiący płyn. Badanie organoleptyczne wykazuje, że jest to gorąca woda. Podejrzenie pada na klimatyzację. Zostawiam włączony silnik i wyłączam klimę. Po kilku minutach przestaje kapać. Włączam klimę ponownie. Zaczyna kapać. Szperam w necie. Prawdopodobnie zatkała się rurka odprowadzająca skraplającą się wodę z klimatyzacji i znalazła sobie ona inną drogę, a że przy okazji spływa po gorącej rurze wydechowej stąd dziwny zapach i jej temperatura. Na szczęście to nic groźnego. Na razie zostawiamy tak jak jest. Skoro już tu stoimy to idziemy do pobliskiego monastyru. Naszą uwagę przyciąga pięknie rzeźbiona drewniana brama. Oglądamy niewielki drewniany kościółek z trzema wieżyczkami krytymi blachą. Wracamy do kampera i jedziemy do kolejnego naszego punktu na mapie – Wesołego Cmentarza, który znajduje się w miejscowości Săpânța. Udaje nam się zaparkować na darmowym miejscu przy samym cmentarzu (namiar na mapce ). W pobliżu jest też sporo płatnych parkingów. Od razu rzuca się w oczy bogato zdobiona, strzelista Cerkiew Narodzenia Matki Bożej. Jej wnętrze jest równie bogate w malowidła, ale chyba największą atrakcją przyciągającą turystów jest przycerkiewny cmentarz. Znajdziemy tu kolorowe nagrobki na których wyrzeźbione są sceny z życia zmarłego oraz humorystyczne epitafia – stąd nazwa Wesoły Cmentarz. Przykładowy napis nagrobkowy - "Pod tym ciężkim krzyżem, biedna moja teściowa spoczywa. Wy, którzy przechodzicie obok, ludzie spróbujcie jej nie obudzić. Jeśli do domu wróci o głowę mnie skróci". Wstęp na cmentarz jest płatny 10 lei za osobę. Zaskoczyła nas płatność tylko gotówką, ale na szczęście przy wejściu znajduje się bankomat. Po obejrzeniu cmentarza robimy sobie jeszcze obchód po licznych straganach z pamiątkami i lokalnymi wyrobami. Czas jechać dalej. Kolejnym punktem w naszym planie jest miejscowość Turada. Ruszamy na południe. Po dwóch godzinach jazdy w upale staje się jasne, że kręte drogi i ich miejscami kiepski stan nie pozwolą nam dzisiaj tam dojechać o rozsądnej porze. Odpuszczamy więc i znajdujemy miejsce na wzgórzu z ładnym widokiem na okoliczne pagórki. Ciepły wieczór spędzamy przed kamperem degustując węgierskie wino, wsłuchując się w odgłosy przyrody i obserwując zachód słońca.
SZEJK - 2024-08-17, 12:47
Pięknie opisujesz swoją wyprawę, tak miło powspominać.
Zimne leci jak nic
Stanek - 2024-08-18, 07:50
Rumunia dzień 4 17.08.2024
Rohia – Turda
Poranną kawę pijemy przed kamperem sycąc oczy widokami na okolicę. Jednak czas ruszać w dalszą trasę. Wracamy do szosy i podążamy na południe. W pewnym momencie drogę przecina nam stado owiec prowadzone przez psy pasterskie. Pokonujemy ok. 130 km do miasta Turda, gdzie znajduje się kopalnia soli – Salida Turda. Sobota to nie jest najlepszy termin na jej zwiedzanie, ale nie mamy wyboru. Najbliższy parking okazuje się pełny. Zresztą i tak jest zakaz dla kamperów. Jednak po drugiej stronie drogi jest niewielki parking gdzie stoją 2 kampery. Bramka jest otwarta, więc i my się tam przytulamy (namiar na mapce). Nie mamy kupionych biletów on-line. Idziemy rozeznać sytuację. Jest niewielka kolejka do kas, ale tragedii nie ma. Po ok. 20 minutach kupujemy bilety (60 lei/os.) i wchodzimy do środka. Na dół można zjechać windą do której stoi kolejka lub zejść 13 pięter po schodach bez stania w kolejce. My mamy zdrowe nóżki i schody dla nas nie straszne, więc wybieramy tę drugą opcję. Byliśmy w Wieliczce, ale ta kopalnia wygląda zupełnie inaczej. Jest to wydrążona olbrzymia komora na dnie której zlokalizowane są różnego rodzaju atrakcje. Jest tu pole do mini golfa, stoły bilardowe, stoły do ping-ponga, plac zabaw, fotele z masażem, a nawet koło młyńskie. Wszystko oddzielnie płatne i tylko gotówką. Jedna wielka komercja. Kolejne trzynaście pięter niżej znajduje się jezioro z wysepkami między którymi można popływać łódką. Pokonujemy 26 pieter po schodach w górę i wychodzimy na powierzchnię. Początkowo nie mieliśmy w planie odwiedzania kopalni, ale czytając skrajnie różne opinie postanowiliśmy sami ocenić. Jednym może się podobać, innym nie, ale warto zobaczyć to miejsce i wyrobić sobie własne zdanie. Ocenę zostawiam Wam. Zrobiło się popołudnie. Ponieważ w palnie mamy odwiedzenie pobliskiego wąwozu Turda, jedziemy na półdziki parking znajdujący się u jego wylotu. Tutaj parkujemy nad niewielkim strumieniem z widokiem na kanion. Zaczyna padać deszcz, więc wycieczkę zostawiamy na jutro.
ZbigStan - 2024-08-18, 08:35
Stanek, czytam i przypominam sobie Rumunię. . Pozdrawiam.
PS. Byłem pod urokiem delty Dunaju. Jeśli nie macie jej w planach to polecam, szczególnie pływanie łodzią do pelikanów.
Stanek - 2024-08-18, 08:55
SZEJK napisał/a: | Zimne leci jak nic |
Dziękuję.
Stanek - 2024-08-18, 08:57
ZbigStan napisał/a: | Byłem pod urokiem delty Dunaju. Jeśli nie macie jej w planach to polecam, szczególnie pływanie łodzią do pelikanów. |
Nie wiem czy starczy nam czasu
Stanek - 2024-08-19, 08:53
Rumunia dzień 5 18.08.2024
Turda – Sighișoara – Dumbraveni
Rano budzi nas deszcz stukacjący w dach. Nie pada jednak długo. Wypogadza się. Zbieramy się i idziemy oglądać wąwóz. Stromym szlakiem, oznaczonym czerwonymi kropkami, wspinamy się na zbocze. Na górze wita nas stado owiec. Dalej ścieżka prowadzi przy krawędzi wąwozu pozwalając oglądać go z góry. Tak docieramy do drugiego końca kanionu i schodzimy stromym i śliskim szlakiem do parkingów. Widok wielu zaparkowanych samochodów potwierdza nam, że decyzja o nocowaniu po drugiej stronie była słuszna. Wracamy dnem kanionu, tym razem szlakiem oznaczonym czerwonym krzyżykiem. Początkowo szeroka droga przechodzi w wąską półkę przyklejąną do ściany. Jest sporo ludzi i mijanie się jest trochę uciążliwe. Dodatkową atrakcją są wiszące mostki przerzucone nad strumieniem. Wychodzimy z wąwozu wprost na naszego kamperka. Cała pętla to około 6 km. Chwila odpoczynku i ruszamy w dalszą drogę. Zatrzymujemy się jeszcze przy źródełku i uzupełniamy wodę (mapka), a następnie autostradą A3 podążamy na wschód. Po około 80 km odbijamy na południe i zmierzamy do miasta Sighișoara, gdzie zatrzymujemy się na wygodnym parkingu. Parking jest płatny 7:00-18:00 od poniedziałku do soboty. Dzisiaj jest niedziela, więc nie płacimy. Zresztą i tak jest już za pięć osiemnasta Idziemy na spacer po miasteczku, które słynie z kolorowych domów, które ponoć specjalnie tak pomalowano, aby przyciągnąć turystów. Jednak główną atrakcją jaką tu możemy zobaczyć jest żółty dom w którym urodził się Vlad Dracula. Na parterze znajduje się sklep z pamiątkami, na pierwszym piętrze jest restauracja, a na drugim piętrze możemy za 10 lei zwiedzić pokój Draculi. Generalnie wszędzie przewija się legenda hrabiego. Sklepy pełne są pamiątek z wizerunkiem Vlada. W miasteczku możemy zobaczyć też drewniane zadaszone schody prowadzące do szkoły położonej na wzgórzu, skąd można zobaczyć panoramę miasta oraz dom... w którym nigdy nie było Draculi. Ta ostatnia atrakcja bardzo nas rozbawiła Kończymy spacer uliczkami Sighișoary. Wracamy do kampera i na nocleg przejeżdżamy ok. 25 km na trawiaste wzgórze za miejscowością Dumbraveni. Na miejsce docieramy o zmroku, ale przyświeca nam księżyc.
P.S. Więcej zdjęć znajdziecie tutaj.
prusiak - 2024-08-19, 10:37
Oglądam oglądam i zazdroszczę tych miejscówek na nocleg... no petarda po prostu....
Stanek - 2024-08-20, 05:46
prusiak napisał/a: | Oglądam oglądam i zazdroszczę tych miejscówek na nocleg... no petarda po prostu.... |
Miejscówki jak narazie trafiają nam się mega fajne.
Stanek - 2024-08-20, 07:56
Rumunia dzień 6 19.08.2024
Dumbraveni – Sybin – Transfogarska
Wita nas słoneczny poranek. Bez pośpiechu zbieramy się i ruszamy dalej. Wracamy szutrową drogą do miasteczka Dumbraveni, gdzie korzystamy z pompy i uzupełniamy wodę (mapka ). Pokonujemy ok. 80 km drogą nr 14 na południe do miejscowości Sybin. W Rumuni nie należy do rzadkości widok furmanki jadącej po drodze. U nas już raczej nie spotykany środek transportu. Docieramy do Sybina. Parkujemy pod Lidlem i robimy drobne zakupy. Ceny są porównywalne z naszymi. Ponieważ lidlowy parking jest tylko dla klientów i ma ograniczenie czasowe, przestawiamy się na pobliską zatoczkę przy rzece. Parkowanie jest darmowe (namiar na mapce ). Sybin słynie z domów z oczami. Lukarny w dachach domów mają kształt przypominający oko, co wywołuje wrażenie, że jesteśmy obserwowani przez domy. Idziemy przejść się po starej części miasta. Jest upalnie, więc snujemy się trochę bez celu po uliczkach. Zaglądamy do sklepów z pamiątkami. Oglądamy most kłamców. Jest to pierwszy żeliwny most wybudowany w Transylwanii. Legenda głosi, że jeśli przejdzie po nim kłamca wówczas most się zawali. Nie próbowałem, ale aż dziwne, że wciąż stoi na swoim miejscu Odwiedzamy też Sobór Wielkiej Trójcy z pięknymi malowidłami wewnątrz. Wracając do kampera trafiamy na bazar, gdzie na straganach piętrzą się kolorowe warzywa i owoce. Zaopatrujemy się kukurydzę (2,5 lei/szt.) i idziemy na parking. Zastanawiamy się, jak mamy dalej jechać? Transfogarską czy Transalpiną? Po naradzie decydujemy się na tą pierwszą. Wyjeżdżając z miasta tankujemy do pełna (7,32 lei/litr) i ruszamy w kierunku gór. Po kilkudziesięciu kilometrach skręcamy w słynną drogę 7C zwaną Transfogarską. Początkowo droga nie jest zbyt kręta, ale z każdym kilometrem zakrętów przybywa i wspinamy się coraz wyżej. Już na samym początku zauważamy niedźwiedzia przy drodze wyjadającego coś ze śmieci. Jego zęby robią wrażenie. Podjeżdżamy jeszcze kilka kilometrów i zatrzymujemy się na nocleg w zatoczce przed głównym podjazdem na przełęcz.
Więcej zdjęć tutaj.
Kazik II - 2024-08-20, 12:47
Na przełomie lipca/sierpnia tego roku spędziłem sporo czasu włócząc się po Rumunii. Oczywiście Salina Turda też. Polecam podjechać raczej do starego wejścia od strony miasta. Miejsce do zaparkowania jakoś się tam zawsze znajdzie, a spokój i zupełny brak kolejek. W planie była Transalpina i ....całkowita porażka! Od strony Sebes długo jedzie się niezbyt ciekawą drogą przez lasy (ok. 90 km). Dalej zatrzymaliśmy się przy skrzyżowaniu z drogą DN 7A (parkingi, budy, stragany). Drogowskazy na Petrosani i Novaci - więc jedziemy. Nie włączyłem nawigacji bo niby wszystko oczywiste bo na Novaci. Jedziemy, jedziemy wzdłuż rzeki, droga widokowa ale okropna, wąska, prawie ocieramy się o zapory betonowe. Ledwo mijam osobówki i modlę się aby nie wyjechało coś większego. Bo może być duuuży problem z mijanką. Po ok 20 km coś mi zaczęło nie pasować, staję, odpalam nawigację i okazuje się, że wcześniej było skrzyżowanie na drogę DN 7 C a my jedziemy na Petrosani. Nie było żadnego znaku że w lewo na Novaci a prosto na Petrosani. Te 20 km jechałem z duszą na ramieniu tak wąsko. Nie wróciłem...bo miałem dość. I tak skończyła się moja przygoda z Transalpiną
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo z Petrosani ruszyliśmy prosto do przełomu Dunaju na Drobeta Turnu Severin. Nocleg pod marketem i dalej do Orszowej (sama Drobeta raczej nieciekawe miasto. Przełom Dunaju od tego miejsca widoki PRZEPIEKNE. Naprawdę warto tam pojechać! W miejscowości Eselnita super camping nad zatoką. Polecam (w cenie nawet pralka automatyczna). Dalej słynna rzeźba Decebala a widoki po drodze takie, że dech zapiera. Z całego serca polecam tam pojechać! Jest przejście graniczne na tamie do Serbii..ale po drugiej stronie raczej nic ciekawego. Z Orszowej polecam podjechać do Baila Herkulanum. To dawniej słynne uzdrowisko gdzie bywały koronowane głowy. Trzeba minąć nowe uzdrowisko (nic ciekawego) i dojechać do starego kurortu. Niestety mocno zapuszczone ale i tak warto obejrzeć. Coś w rodzaju Karlovych Varów. Jak się już pozbieram do kupy po powrocie to wrzucę trochę fotek.
DI STEFANO - 2024-08-20, 22:22
Transalpine tylko i wylacznie nalezy zaliczać od południa na północ a Transfogaraska os północy na poludnie
(sory pisze na telefonie)
Kazik II - 2024-08-20, 22:58
DI STEFANO napisał/a: | Transalpine tylko i wylacznie nalezy zaliczać od południa na północ a Transfogaraska os północy na poludnie
(sory pisze na telefonie) |
Teraz już wiem - od północy nie ma sensu. Może następnym razem Co do Transfogaraskiej to co powoduje, że lepiej od północy?
Stanek - 2024-08-21, 20:34
Rumunia dzień 7 20.08.2024
Transfogarska – gdzieś na drodze do Valea Rea
Poranek jest dosyć rześki (15ºC), ale gdy słońce wygląda zza gór zaczyna się ocieplać. Podjeżdżamy w górę ok. 3 km pokonując kolejne serpentyny i zatrzymujemy się w zatoczce przy początku szlaku oznaczonego niebieskimi trójkątami. Uzbrojeni w gaz na niedźwiedzie wchodzimy na szlak. Docieramy do jeziora Lacul Balea. To najwyższy punkt gdzie dociera Transfogarska. Omijamy bokiem cały ten komercyjny harmider i podążamy dalej naszym szlakiem mozolnie wspinając się coraz wyżej. Tak docieramy do przełęczy Saua Caprei (2315 m n.p.m.). Tutaj mamy wybór: pójść w lewo szlakiem niebieskim na szczyty Vanatoarea lui Buteanu i Capra lub w prawo szlakiem czerwonym na przełęcz Saua Paltinului. Oba warianty umożliwiają zrobienie pętli. Nie możemy się zdecydować. Jednak wizja zdobycia szczytu przechyla szalę i wybieramy wariant pierwszy. Szlak niebieski prowadzi wąską ścieżka po zboczu góry z widokiem na kolejne jezioro Capra i doprowadza nas między dwa szczyty. Tutaj kolejna decyzja, który szczyt wybrać? Wybieramy ten wyższy. Tutaj trasa robi się bardziej eksponowana częściowo zabezpieczona łańcuchami. Ponieważ i tak musimy tu wrócić to zostawiamy plecaki żeby było nam lżej i wygodniej. Po krótkiej wspinaczce docieramy na szczyt (2507 m n.p.m.). Robimy fotki i podziwiamy widoki (takich nie zobaczycie z drogi, więc warto podjąć wysiłek). Wracamy do plecaków i schodzimy kawałek tą samą drogą, a następnie odbijamy w prawo na szlak oznaczony niebieskimi kropkami. Po stromym zejściu dalej ścieżka prowadzi już łagodnie po zielonych zboczach. Jesteśmy sami, więc w obawie przed misiami wydajemy sygnały ostrzegawcze paszczą Z góry widzimy sznur samochodów stojących w korku przed tunelem. Robimy pętlę i docieramy ponownie do jeziora Lacul Balea. Ponieważ zaczyna padać i kamienie robią się śliskie, do kampera wracamy szosą. Zrobiliśmy ok. 7 km. W przeciwieństwie do Islandii czy Norwegii, w Rumunii szlaki są bardzo dobrze oznaczone i ciężko się zgubić. Po odpoczynku jedziemy jeszcze kilka serpentyn do góry, mijamy auta zaparkowane na poboczu drogi i stragany niczym na Gubałówce. Przejeżdżamy przez tunel i zaczynamy zjeżdżać. Po tej stronie nawierzchnia drogi jest o wiele słabsza. Gdy wjeżdżamy do lasu spotykamy kolejne niedźwiedzie czekające na kąski od turystów - normalnie żebraki Dalszy odcinek Transfogarskiej jest dosyć monotonny, z wyłączeniem fragmentu za tamą, gdzie jedziemy wąwozem. Nasze wrażenia z drogi? Cóż... szału nie ma. W naszym odczuciu największą atrakcją Transfogarskiej są niedźwiedzie i widoki na niezbyt długim jej odcinku. Sama droga to zatłoczona górska autostrada w dodatku często zakorkowana. Przy drogach w Alpach, Pirenejach czy norweskich serpentynach wypada przeciętnie. Na pewno dużą jej zaletą są liczne zatoczki, w których można się zatrzymać lub przenocować. Wróćmy jednak do naszej relacji. Na jutro mamy pewien plan, ale w tym celu musimy dostać się do miejsca Valea Rea. Po pokonaniu Transfogarskiej jedziemy kilkanaście kilometrów na wchód, a następnie skręcamy na północ i wracamy w stronę gór. Docieramy do wioski Slatina. Tutaj kończy się asfalt i kolejne 35 km musimy pokonać drogą szutrową wijącą się doliną wzdłuż strumienia. Po ciemku mozolnie posuwamy się po dziurawej drodze niczym w islandzkim interiorze. Po dwóch godzinach nudzi się nam. Postanawiamy zatrzymać się na noc. Kolejne pół godziny jedziemy szukając dogodnego miejsca, co po ciemku nie jest łatwe. W końcu udaje się znaleźć zatoczkę. Jest 22:30. Jesteśmy w zupełniej głuszy. Nawet nie ma zasięgu w telefonach. Z nadzieją, że nie odwiedzą nas misie idziemy spać.
Więcej zdjęć tutaj.
Stanek - 2024-08-22, 08:09
Rumunia dzień 8 21.08.2024
gdzieś na drodze do Valea Rea – Bran
Dzisiejszy plan to zdobyć najwyższy szczyt Rumunii - Moldoveanu 2544 m n.p.m. Została nam do przejechania mniej więcej połowa drogi szutrowej do punktu startu czyli kilkanaście kilometrów. Dochodzimy do wniosku, że szybciej będzie przejechać ten odcinek na rowerach niż telepać się kamperem. Wyciągamy nasze elektryki i ruszamy w górę. Po kilku kilometrch droga urywa się i znika w wartkim strumieniu. Osuwisko zablokowało koryto rzeki, która zmieniła nurt i popłynęła drogą niszcząc ją kompletnie w tym miejscu. Na upartego można próbować przedostać się na drugą stronę rzeki, przejść po osuwisku, następnie znowu pokonać rzekę i wrócić na dalszy odcinek drogi. Nurt jednak jest silny i nie odważamy się na taki ruch, szczególnie, że musielibyśmy przetransportować też ciężkie rowery. Zresztą nawet gdyby to się udało to stracilibyśmy sporo czasu i dalsza wyprawa i tak byłaby zagrożona. Coż, nie tym razem. Gdy wracamy do kampera mija nas cieżarówka wioząca wielką koparę. Pewnie zajmą się osuwiskiem, ale to na pewno potrwa. Wracamy do asfaltu i jedziemy do miasteczka Bran. Przejechanie niespełna 100 km zajmuje nam sporo czasu. Jazda po Rumuńskich drogach wymaga dużo cierpliwości. Albo jedziemy przez niekończące się miejscowości, albo droga jest kręta, albo dziurawa, albo jedno i drugie. Pokonanie ostatnich 20 km zajmuje nam godzinę, bo zatrzymuje nas ruch wachadłowy. Do celu docieramy późnym popołudniem. Parkujemy w zatoczce przy rzece, która swoją czystością przypomina mi rzeki, które widziałem w Nepalu. Wstyd!! Atrakcją miasteczka jest zamek Bran, promowany jako zamek Draculi, choć jego pierwowzór Wład Palownik nigdy w nim nie mieszkał. Niestety jesteśmy za późno (ech te rumuńskie drogi) i zamek jest już zamknięty. Na pocieszenie wspinamy się na wzgórze do punktu widokowego. Ścieżka jest bardzo stroma, a zejście dość niebezpieczne. Sam widok na zamek wcale nie jest lepszy niż z dołu. Na nocleg jedziemy na parking przy wyciągu narciarskim oddalony od miasteczka o kilka kilometrów. Po drodze mijamy kampera w wydaniu rumuńskim
Stanek - 2024-08-23, 09:45
Rumunia dzień 9 22.08.2024
Park Narodowy Bucegi
Po wczorajszym falstarcie i dniu spędzonym na jeździe kamperem, dzisiejszy dzień postanawiamy spędzić aktywnie. Idziemy na wycieczkę do Parku Narodowego Bucegi. Z naszego parkingu ruszamy szlakiem oznaczonym żółtymi trójkątami. Wtęp do parku jest płatny (10 lei/os.) o czym informuje tablica na początku szlaku. Zapłacić można on-line skanując kod QR. Idziemy wygodną szutrową drogą. Po około 2 km odbijamy w lewo i zaczynamy się wspinać. Początkowo ścieżka jest szeroka i wygodna. Im wyżej tym bardziej się zwęża. Po mozolnej wędrówce pod górę docieramy do pierwszych skałek. Po ich pokonaniu, wychodzimy na rozległą polanę otoczoną wysokimi skalistymi zboczami tworzącymi kocioł. Po płaskim odcinku przez polanę, ścieżka zakosami stromo pnie się po zboczu. Gdy wydaje nam się, że już osiągamy grań, naszym oczom ukazuje się kolejny kocioł. Ponownie wspinamy się na zbocze i tym razem wychodzimy na trawiastą grań. Podążamy szlakiem oznaczonym tyczkami. Ścieżka, początkowo dosyć stoma, wypłaszcza się i doprowadza nas na szczyt Scara (2422 m n.p.m.). Stąd widzimy najwyższy szczyt pasma Bucegi – Omu (2505 m n.p.m.), do którego została godzina marszu. Po cichu liczyliśmy na jego zdobycie, ale jest godzina 15:30 i nie starczy nam czasu na powrót. Musielibyśmy wracać po ciemku, co ze względu na niedźwiedzie, nie byłoby dobrym pomysłem. Odpuszczamy więc i ruszamy w drogę powrotną. Schodzimy czerwonym szlakiem, który początkowo prowadzi po stromych skałkach. Ten odcinek zabezpieczony jest łańcuchami i linami. Następnie wychodzimy na trawiasty grzbiet, którym podążamy w doł wygodną, niezbyt stromą ścieżką. Mijamy polanę na której zlokalizowany jest plastikowy schron. Gdy dochodzimy do lasu szlak staje stromszy. Schodzimy coraz niżej robiąc hałas, aby nie zaskoczyć jakiegoś niedźwiadka. Po monotonnej wędrówce przez las docieramy do górnej stacji wyciągu orczykowego, wzdłuż którego scodzimy na parking, gdzie czeka nasz kamper. Zdążyliśmy w samą porę. Słońce właśnie zachodzi i zaczyna kropić deszcz. Przeszliśmy 17,5 km pokonując 1500 metrów przewyższenia. Przejście zajęło nam 9,5 godziny. Trasa bardzo malownicza, ale wymagająca kondycyjnie.
Zapis trasy naszej wędrówki.
Więcej zdjęć tutaj.
Stanek - 2024-08-23, 22:21
Rumunia dzień 10 23.08.2024
Bran – Sinaia
Po wczorajszej intensywnej wycieczce dzisiaj planujemy spokojniejszy dzień. Wracamy do Bran i ponownie parkujemy przy rzece. Robimy drugie podejście do zamku Bran. Miejscowość w ciągu dnia robi niezbyt dobre wrażenie. Główną drogą przejeżdżają wielkie ciężarówki. Do tego dużo turystów próbujących przejść poboczami, bo nie ma wszędzie chodników. Zdecydowanie lepiej to wyglądało przedwczoraj po południu. Żeby dostać się do zamku musimy przejść przez uliczkę pełną straganów z pamiątkami i jedzeniem. Mijamy też wątpliwą atrakcję jaką jest zamek strachu. Wejście na zamek Bran jest płatne (60 lei/os.). Bilety kupujemy w automatach przed bramą. Można zapłacić kartą. Wchodzimy do środka i przechodzimy przez labirynt sal, mniejszych i większych komnat, zaułków, tajemnych schodków i łączników. Widać, że twierdza powstawała etapami. Ciekawe jest to, że w każdym pomieszczeniu znajduje się kominek, co nie było oczywiste w tamtych czasach. Zwiedzanie psuje tłum ludzi z którym trzeba się przemieszczać i ciężko oglądać we własnym tempie. Obejrzenie wnętrz zajmuje nam około godziny. Wracamy do kampera i opuszczamy gwarne Bran. Drogą 73 z prędkością ślimaka (ruch wahadłowy) docieramy do Rasnova, a następnie drogą 73A do drogi nr 1, która jest totalnie zakorkowana. Pokonanie 9 kilometrów zajmuje nam godzinę. Zatrzymujemy się na zakupy w Lidlu, a następnie przejeżdżamy do miasteczka Sinaia, gdzie zatrzymujemy się na noc na bezpłatnym parkingu w pobliżu zamku Peles, którego zwiedzanie zostawiamy na jutro, bo dzisiaj jest już zamknięty.
DI STEFANO - 2024-08-24, 07:19
Kazik II napisał/a: | DI STEFANO napisał/a: | Transalpine tylko i wylacznie nalezy zaliczać od południa na północ a Transfogaraska os północy na poludnie
(sory pisze na telefonie) |
Teraz już wiem - od północy nie ma sensu. Może następnym razem Co do Transfogaraskiej to co powoduje, lepiej od północy? |
Sorry, że dopiero odpowiadam
- więcej atrakcji, zakręty, widoki, zatoczki, wodospady, miejsca zatrzymań, biwaki na dziko, noclegi na dziko,cudowne widoki w górę i w dół, fajny klimat i super powietrze do oddychania.
Noc spędzona na dziko a szczegolnie poranek z wszechobecna poranna mgła i rosa zapamiętacie ( pozytywnie) na bardzo długo.
Transalpina od południa ( podobnie jak powyżej) ale tam inny klimacik i doznania. Tutaj koniecznie nocleg na dziko na szczycie ( teren trawiasty za targowiskiem ) najlepiej w ostatnich dniach sierpnia lub na początku września, to coś cuuuddddddooownego.
Pamiętajcie o dokarmianiu piesków, są takie a to bardzo wdzieczne pilnując i warujac przy camperze całą noc.
Pozdrawiam
Kazik II - 2024-08-24, 12:49
DI STEFANO napisał/a: | Tutaj koniecznie nocleg na dziko na szczycie |
Właśnie to mi się marzyło kiedy wyruszałem na Transalpinę. Może następnym razem pojadę Transfogaraską od północy, zjadę na południu i podejdę jeszcze raz do Transalpiny, ale tylko do szczytu, nocleg i z powrotem tą samą drogą bo powrót do Sebes trasa raczej niewarta zachodu. Dzięki za wskazówki.
DI STEFANO - 2024-08-24, 17:42
Dokładnie tak, ale jest pewne ale.
Zostaw sobie trochę czasu w zapasie na wypadek gdyby z rana okazało się, że jesteś ponad chmurami.
Przełom sierpnia i września daje dodatkową atrakcję gdy w nocy niepodziewanie spadnie śnieg.
Miałe tak niedawno, na dole na podjeździe upał- skwar a w nocy na szczycie śnieżek, który do 10 godziny znika i na zjeździe masz znowu lato.
Stanek - 2024-08-25, 08:30
Rumunia dzień 11 24.08.2024
Sinaia – Transbucegi
Po śniadaniu idziemy zwiedzać zamek Peles. Zamek jest remontowany na zewnątrz i częściowo zasłonięty przez rusztowania. Nie prezentuje się więc tak okazale. Jest sobota, więc trochę się obawiamy czy nie będzie problemów z wejściem. Jest jednak na tyle wcześnie, że kolejka do kasy jest niewielka. Wstęp kosztuje: 50 lei za parter, 100 lei za parter + 1 piętro, 150 lei za parter + 1 i 2 piętro. Można płacić kartą. Wchodzimy na dziedziniec i czekamy w kolejce do wejścia. Z każdą minutą kolejka się wydłuża, więc trafiliśmy optymalnie. Już sam dziedziniec zachwyca zdobieniami i malowidłami. Budowla wzniesiona została w latach 1773-1883 na polecenie Karola I i na ówczesne czasy prawdopodobnie była najnowocześniejszą rezydencją w Europie. Nowością były windy, system centralnego odkurzania, centralne ogrzewanie (zaprojektowane przez Polaka) czy pierwsza sala kinowa w Rumunii zasilana przez przyzamkową elektrownię. Po kilku minutach oczekiwania wchodzimy do środka. Nie będę się rozpisywał, bo nie znam się na tym, ale wnętrza, nawet na takim historycznym ignorancie jak ja, robią wrażenie. Zwiedzanie zamku zajmuje około 1,5 godziny. Wracając do kampera oglądamy jeszcze pobliski zamek Pelișor (już tylko z zewnątrz) i przyległe budynki. Opuszczamy sympatyczne miasteczko Sinaia. Drogą 71, a nastpnie 713 wspinamy się do schroniska Cabana Dichiu. Tutaj zaczyna się 9 kilometrowa droga Transbucegi prowadząca do hotelu Complexul Sportiv Național Piatra Arsă. Jest to bardzo malownicza droga wijąca się między zielonymi wzgórzami. Należy pamietać, że wstęp do PN Bucegi jest płatny (10 lei/os.). Opłatę można uiścić on-line skanując kod QR. Pod koniec drogi w miejscu, gdzie odchodzą szlaki znajdują się parkingi. Jest piękna pogoda i w dodatku sobota, więc parkingi wypełnone są po brzegi. Zawracamy i parkujemy w przydrożnej zatoczce 1,5 kilometra wcześniej. Wsiadamy na nasze elektryczne rumaki i ponownie pokonujemy 1,5 km asfaltu, a nastęonie skręcamy w terenową drogę, którą po ok. 3,5 km dojeżdżamy do stacji kolei linowej. Miejsce to charakteryzują liczne formy skalne, w których można doszukiwać się różnych kształtów. Najbardziej znana jest skała przypominająca Sfinksa. Początkowo myśleliśmy, że to będzie cel naszej wycieczki, ale naszą uwagę zwraca kierunkowskaz na Omu najwyższy szczyt gór Bucegi, którego nie udało nam się zdobyć przedwczoraj. Informuje, że szczyt oddalony jest o 2 godziny marszu. Jest 15:00, więc damy radę. Spontanicznie podejmujemy decyzję. Przypianmy rowery i ruszamy na szlak oznaczony kolorem żółtym. Po 2 godzinnej wędrówce przez piękne skalno-trawiaste góry meldujemy się na szczycie (2507 m n.p.m.). Po krótkim odpoczynku wrcamy tą samą drogą do rowerów, a następnie do kampera. Zdążamy w samą porę, aby zobyczć zachodzące słońce za góry. Ponieważ miejsce jest bardzo urokliwe, gdzie nie spojrzeć to piękny widok, postanawiamy zostać tu na noc.
Wiecej zdjęć tutaj.
Stanek - 2024-08-25, 19:52
Rumunia dzień 12 25.08.2024
Transbucegi – Buzau
Rano zbieramy się i wracamy do drogi nr 1, którą jedziemy do miejscowości Ploeszti. Omijamy ją obwodnicą i drogami 1B, 205, 10 i 102F docieramy do wulkanów błotnych - Paclele Mari. Na przeciwko bramy wejściowej jest płatny parking (5 lei za auto), ale 100 metrów dalej po prawej stronie jest darmowy parking z toi-toi. Wejście na obszar wulkaniczny kosztuje 4 leie za osobę. W okolicy są trzy obszary z błotnymi wulkanami, ale ten jest największy. Wchodzimy na teren Parku Narodowego i czujemy się trochę jak na Islandii. Co prawda tutaj zamiast siarkowej wody bulgocze błoto, ale klimat jest podobny. Wulkany błotne to unikatowe zjawisko w skali Świata, a w Europie to jedyne miejsce gdzie można je zobaczyć. Oglądanie psuje nam trochę lejący się z nieba żar. Po zwiedzaniu jedziemy w okolice miasta Buzau, gdzie zatrzymujemy się na noc przy stawie. Może nie jest to miejscówka marzeń, ale nie mamy już ochoty jechać w upale.
Stanek - 2024-08-27, 10:38
Rumunia dzień 13 26.08.2024
Buzau – Bukareszt – Pitesti
Dzisiaj w planach mamy zobaczyć stolicę Rumunii. W tym celu ruszamy drogą 2B na południowy-zachód i po przejechaniu ok. 120 km docieramy do Bukaresztu. Parkujemy przy Akademii Rumuńskiej, poza płatną strefą, ale całkiem blisko centrum (mapka). Bez jakiegoś szczegółowego planu idziemy na spacer po mieście. Pogoda niestety nie jest sprzyjająca na zwiedzanie miasta. Jest bardzo gorąco. Termometry pokazują prawie 37 ºC. Sytuację trochę ratuje wiatr, ale i tak łatwo nie jest W pierwszej kolejności oglądamy będącą w budowie od 2010 roku prawosławną Katedrę Zbawienia Narodu Rumuńskiego. Następnie ulicami idziemy w stronę starego miasta, oglądając olbrzymie gmachy różnych urzędów. Bukareszt nie ma typowej starówki z rynkiem jak większość miast. Są tu po prostu liczne wąskie uliczki wyłączone z ruchu samochodowego przy których znajdziemy mnóstwo restauracji i sklepików. Znajdziemy tu także niewielki Monaster Stavropoleos. Na deser zostawiamy sobie główną arterię Bukaresztu - Bulevardul Unirii z licznymi fontannami oraz Pałac Parlamentu, który jest jednym z największych budynków na Świecie. Bukareszt w naszym odczuciu to miasto kontrastów. Stare kontrastuje z nowym, wielkie komunistyczne gmachy kontrastuą ze starymi ruderami. Wielki rozmach zatraca ludzką skalę tworząc miasto bardziej dla samochodów niż dla ludzi. Ponadto pomimo poniedziałku odnosimy wrażenie jeaby było to miasto wyludnione. Nie wiemy czy to ze względu na temperaturę, porę dnia czy wakacjae, a może wszystkiego naraz. Wracamy do kampera i uciekamy z tego rozgrzanego miasta. Wyjeżdżając zauważamy, że obrzeża wydają się zdatne do życia i mieszkania. Wyglądają jak w innych miastach, pełne osiedli mieszkaniowych w normalnej ludzkiej skali. Przejezdżamy autostradą A1 na północny-zachód ok. 100 km i stajemy nad wartką rzeką Arges (mapka). Rozkoszując się chłodnymi podmuchami wiatru spędzamy wieczór i noc.
Więcej zdjęć tutaj.
Kazik II - 2024-08-27, 11:46
Szkoda, że odpuściliście sobie zwiedzanie monstrualnego, wybudowanego przez dyktatora Caucescu pałacu (obecnie budynek rządowy m.in Parlamentu). Byłem i wrażenia piorunujące. Starego miasta nie ma, bo szaleniec kazał wyburzyć aby postawić sobie ten pałac.
krzlac - 2024-08-27, 12:39
Czytam z zaciekawieniem. W ubiegłym roku "przeprułem" Rumunię w drodze do Grecji. W tranzycie miałem trzy atrakcje: wszechobecna bida, Transfogarska i misie. Miałem i mam świadomość, że tam trochę "smaczków" jest. Może kiedyś powtórzę. Brawo za relację.
LukF - 2024-08-27, 14:51
krzlac napisał/a: | W tranzycie miałem trzy atrakcje: wszechobecna bida |
Rumunia pięknie się rozwija, wykorzystują fundusze europejskie, średnie płace idą (podobnie jak w PL) w górę, budują autostrady jak u nas, korupcja i głupi rządzący zostali wyautowani (w przeciwieństwie do sąsiadów Węgrów i Bułgarów). Kibicuję Rumunom mocno bo mam sentyment do tego przyjaznego kraju a dyktator mocno dał im popalić.
JaWa - 2024-08-27, 17:52
krzlac napisał/a: | W tranzycie miałem trzy atrakcje: wszechobecna bida |
Dziwne, bo średnia płaca wyższa niż w Polsce. Byłem wiele razy i "bidy" nie widziałem.
krzlac - 2024-08-27, 18:11
JaWa napisał/a: | ...Byłem wiele razy i "bidy" nie widziałem. |
A bałagan przy drogach i poprzetrącane, bezpańskie psy?
JaWa - 2024-08-28, 08:58
krzlac napisał/a: | A bałagan przy drogach i poprzetrącane, bezpańskie psy? |
Jedz do Grecji zobaczysz prawdziwy syf.
Jaki bałagan ?
krzlac - 2024-08-28, 09:39
Rumuni, Bułgarzy i Grecy zaśmiecili sobie kraj. Nie zaśmiecajmy wątku "stankowi".
adaml61 - 2024-08-28, 19:47
JaWa napisał/a: | Byłem wiele razy i "bidy" nie widziałem | Ja tak samo , właśnie kolejny raz jadę przez Rumunię , i każdym razem widać postępy na lepsze.Odkąd wprowadzono kaucje za plastiki , niema świeżych wysypisk , za to widać kolejki przy punktach odbioru opakowań . Obwodnica Bukaresztu prawie skończona , drogi ,gro nowych , lub wyremontowanych , a nawet jak jest bieda to taka ogarnięta , pomalowane płoty , wyplewione, wygrabione .
Stanek - 2024-08-28, 21:14
Rumunia dzień 14 27.08.2024
Pitesti – Horezu - Transalpina
Po śniadaniu idziemy na spacer wzdłuż rzeki. Obserwujemy liczne ptactwo. Na skarpie jest sporo miejsc do przenocowania. Wczesnym popołudniem ruszamy w dalsza drogę. Bez pośpiechu zmierzamy na północny-zachód. Docieramy do miejscowości Horezu gdzie znajduje się monastyr wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Po obejrzeniu klasztoru ruszamy na zachód i po ok. 30 skręcamy na północ w drogę nr 67C zwaną Transalpiną o czym informują nas znaki. Wspinamy się coraz wyżej. Droga jest bardziej stroma niż Transfogarska. Podjeżdżamy na drugim biegu, a miejscami na jedynce. Transfogarską pokonaliśmy na trójce. W pewnym momencie drogę zagradza nam stado owiec. Zwierzęta opływają naszego kampera niczym kudłate morze. Po około 25 km zatrzymujemy się na na noc na przydrożnej polanie.
LukF - 2024-08-29, 07:36
Stanek,
Fajnie opisujesz Waszą podróż.
Transalpina podobała mi się znacznie bardziej niż Transfogarska. Nocowaliśmy w podobnym miejscu. Pozdrawiam
Komplecik - 2024-08-29, 08:12
LukF napisał/a: | Stanek,
Fajnie opisujesz Waszą podróż.
Transalpina podobała mi się znacznie bardziej niż Transfogarska. Nocowaliśmy w podobnym miejscu. Pozdrawiam |
Nie zgodzę się z Tobą obie są piękne każda inna
Stanek Super że spaliście tam właśnie poranek i zachód słońca super
Stanek - 2024-08-29, 08:45
Kazik II napisał/a: | Szkoda, że odpuściliście sobie zwiedzanie monstrualnego, wybudowanego przez dyktatora Caucescu pałacu |
Bukareszt jakoś tak z doskoku nam wyszedł. Do ostatniej chwili nie mogliśmy się zdecydować czy tam jechać czy nie i powiem szczerze trochę to było na spontanie. Dodatkowo ten upał nie pozwalał myśleć zbyt logicznie
Stanek - 2024-08-29, 11:21
Rumunia dzień 15 28.08.2024
Transalpina
Rano przejeżdżamy Transalpiną kilka kilometrów dalej i parkujemy na trawiastej polance. Dzisiaj idziemy na trekking. Spod kampera ruszamy nieznakowaną ścieżką, którą po pół godzinie docieramy do czerwonego szlaku. Dalej szlakiem wspinamy się na zbocze góry. Po dwóch godzinach wędrówki zielonymi zboczami dochodzimy do rozwidlenia szlaku. Odnoga prowadzi do położonego niżej jeziora. My jednak idziemy dalej prosto. Mijamy szczyt Setea Mare (2365 m n.p.m.) i dalej zieloną granią dochodzimy do przełęczy Piatra Taiata. Trochę straszą nas ciemne chmury przed nami, ale my odbijamy w prawo na szlak stromo opadający w dół i zostawiamy chmury za plecami. Po godzinie dochodzimy do ukrytego w kotle jeziora Galcescu. Tutaj robimy popas. Z nowymi siłami okrążamy jezioro po rumowisku skalnym i wspinamy się wzdłuż strumienia. Mijamy kolejne dwa jeziorka, a następnie wspinamy się po żlebie bardzo stromą ścieżką. Tak docieramy na grzbiet i do rozwidlenia szlaków, które mijaliśmy wcześniej, robiąc w ten sposób pętlę. Jeszcze 2 godziny marszu znaną nam już ścieżką i jesteśmy w kamperze. Zrobiliśmy 18 kilometrów i zajęło nam to 8 godzin. Na noc zostajemy już w tym miejscu.
WIĘCEJ ZDJĘĆ TUTAJ
Stanek - 2024-08-29, 21:10
Rumunia dzień 16 29.08.2024
Transalpina – Topa Mica
Niestety nasz czas w Rumunii dobiega końca. Czas wracać do domu. Przedpołudnie spędzamy na polanie sycąc oczy widokami i ogarniając sprawy techniczne w kamperze. Ruszamy Transalpiną na północ. Przez jakiś czas jedziemy po odkrytej przestrzeni z pięknymi widokami na zielone wzgórza. Gdy tracimy wysokość wjeżdżamy w las. Droga jest zróżnicowana. Czasami wije się wzdłuż strumienia, czasami prowadzi wąwozem, mijamy też jeziora. Tak docieramy do końca drogi 67C. Transalpina jest zupełnie inna niż Transfogarska. Tutaj jest dużo więcej przestrzeni. Droga przebiega między wzgórzami oferując różnorodne widoki i dużo przestrzeni. Tranfogarska prowadzi jedną skalistą doliną i w sumie widok mamy cały czas podobny. Nam bardziej podobała się Transalpina, choć warto zobaczyć obie. Wjeżdżamy na autostradę, którą podążamy na północ. Gdy kończy się autostrada szukamy miejsca na nocleg. Za miejscowością Topa Mica skręcamy w losową drogę gruntową, która wyprowadza nas na wzgórze, gdzie, jak się okazuje, jest plac ze żwirem do budowy pobliskiej autostrady. Tutaj zostajemy na noc.
Stanek - 2024-09-01, 13:16
Rumunia dzień 17 i 18 30-31.08.2024
Topa Mica – Warszawa
Dwa ostatnie dni to dni drogi. Ruszamy w kierunku przejścia granicznego w Petea. Tutaj niestety spędzamy pięć godzin w kolejce na granicy. Masakra. Kontrole jak za dawnych czasów. Węgrzy przechodzą samych siebie. Nam udaje się przejechać bez zaglądania do środka i bagażnika, ale chyba tylko dlatego, że węgierski celnik gdzieś odszedł. Nigdy bym się nie spodziewał czegoś takiego na granicy dwóch państw należących do UE. Stracone pół dnia uniemożliwia nam dotarcie do Polski. Nocujemy w Słowacji, a następnego dnia wracamy do Warszawy.
LukF - 2024-09-01, 15:14
Stanek,
Dzięki za fajną relację. Rumunia zawsze fajna, przyjazna, tania i bliska.
Staszek II - 2024-09-01, 18:55
Fajna relacja. My Rumunię znamy tylko z tranzytu do Grecji. Myślę, że jak doczekamy emerytury to będziemy szastać czasem i wtedy na pewno. Leci zasłużone
Pozdrowienia
Gewehr - 2024-09-01, 19:03
Ja sobie czytam, siedząc w Rumuńskim Vama Veche
Kazik II - 2024-09-01, 19:12
Stanek napisał/a: | Rumunia dzień 17 i 18 30-31.08.2024
Topa Mica – Warszawa
Dwa ostatnie dni to dni drogi. Ruszamy w kierunku przejścia granicznego w Petea. Tutaj niestety spędzamy pięć godzin w kolejce na granicy. Masakra. Kontrole jak za dawnych czasów. Węgrzy przechodzą samych siebie. Nam udaje się przejechać bez zaglądania do środka i bagażnika, ale chyba tylko dlatego, że węgierski celnik gdzieś odszedł. Nigdy bym się nie spodziewał czegoś takiego na granicy dwóch państw należących do UE. Stracone pół dnia uniemożliwia nam dotarcie do Polski. Nocujemy w Słowacji, a następnego dnia wracamy do Warszawy. |
W lipcu przekraczałem granicę pod Oradeą a potem Nadlak (m.Arad a Szegedem) - drogi krajowe. Na tym pierwszym ze 2-3 auta, na tym drugim jakieś 15 minut czekana ale widziałem, że pogranicznicy robią wszystko aby rozładować kolejkę. Węgierski celnik wsadził rutynowo głowę do środka z miną wyraźnie znudzoną i machnął aby jechać. Czy przez to Petea prowadzi jakiś szlak przemytniczy albo co?
Kazik II - 2024-09-01, 19:21
Gewehr napisał/a: | Ja sobie czytam, siedząc w Rumuńskim Vama Veche |
Po prawdziwym Vama Veche zostało już tylko wspomnienie. Gdybyś tam był jakieś 15-17 lat temu - co tam się działo! Coś na kształt Woodstock ad. 1969, Chałupy Welcome, miasteczko obozowe na plaży (kampery i przyczepy też), balanga do 5 rano, woń zioła niosła się szeroko, połowa tekstylnych a połowa nago Ale to se ne vrati!
Gewehr - 2024-09-01, 19:33
Teraz jest też podobnie. Jestem tu co roku;) Niestety rozkopują plaże i bedą coś robić:(
|
|