Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Wielka Brytania - Irlandia - Szkockie opowieści (wrzesień 2024)

SalutElla - 2025-01-06, 12:03
Temat postu: Szkockie opowieści (wrzesień 2024)
SZKOCKIE OPOWIEŚCI
(zawarte poniżej opinie i spostrzeżenia wynikają wyłącznie z naszych osobistych wrażeń i nie należy ich traktować jako jedynie słusznych)

Wśród państw europejskich jest takie, które choć należy do Europy to od kontynentu europejskiego oddziela je kanał. Państwo, które nie należy już do Unii Europejskiej choć kiedyś należało. Państwo przedziwne, bo z własnym systemem miar i wag, z ruchem lewostronnym, w którym crème de la crème świata celebrytów stanowi rodzina królewska z całym wielowiekowo niezmiennym rytuałem. Kraj, którego nazwa - a jakże, zaczyna się od słów „Zjednoczone Królestwo...” I tam właśnie znaleźliśmy cel naszego kamperowego wyjazdu - Szkocję. Chcieliśmy z bliska sprawdzić jak wygląda połączenie zielonych wzgórz i fioletowych wrzosowisk, długich jezior i głębokich dolin oraz poszarpanego klifami wybrzeża z prześwitującymi piaszczystymi plażami. Do tego pragnęliśmy zgłębić choć trochę historię szkockich klanów oglądając zamki te w całości i te w ruinie. I oczywiście posmakować hagisa i maślanych ciasteczek oraz upoić się szklaneczką whisky lub kuflem piwa w atmosferze szkockiego pubu. I to wszystko stawiając czoła zmieniającej się nieustannie pogodzie – w słońcu, w deszczu, we mgle, pod tęczą i w porywach wiatru. Czy udało się to trzem załogom: Slajdom, Piotrasiom i Salutom? Jeśli chcecie wiedzieć czy tak, to przywołując nieco zmieniony tekst znanej powszechnie piosenki:

Kiedy whisky zaszumi w głowie,
Cały świat nabiera treści,
Wtedy chętnie słucha człowiek
Szkockich opowieści

proponuję drogi Czytelniku abyś wziął do ręki szklaneczkę whisky lub innego szlachetnego napitku, niekoniecznie alkoholowego i posłuchał szkockich opowieści, które zawiodą cię do tej niezwykłej krainy.

Przebieg naszej wyprawy był następujący:

30.08. piątek – spotkanie w Grande-Synthe na stacji BP 35 km od Calais załóg Piotrasiów i Salutów, które dojeżdżały w różnym tempie; przejazd na parking w porcie promowym i tam nocleg; trzecia załoga - Slajdy są już od kilku dni w Londynie;
31.08. sobota – poranny, choć opóźniony prom z Calais do Dover, krótki spacer po klifach w Dover w wykonaniu Salutów; przejazd w kierunku Londynu, potem obwodnicą i po około 200 km spotkanie wszystkich załóg na Cambridge Services; przejazd 280 km na nocleg przy pubie Black Horse w miejscowości Kirkby Fleetham;
01.09. niedziela – przejazd na Holy Island (183 km); spacer po wyspie; przejazd pod zamek Bamburgh (21 km); zwiedzanie zamku z zewnątrz; przejazd na nocleg w Budle Farm Campsite około 3 km od zamku;
02.09. poniedziałek – przejazd do North Berwick (92 km), wizyta w Seabird Centre i spacer po porcie; przejazd do Eddlestone (65 km); obejrzenie Polskiej Mapy Szkocji; przejazd na Slatebarns Caravan Park w Rosslyn (20 km);
03.09 wtorek – przejazd autobusem z Rosslyn do centrum Edynburga; zwiedzanie zamku, spacer z polskim przewodnikiem po mieście zakończony na wzgórzu Calton Hill;
04.09. środa – ponownie przejazd autobusem do centrum Edynburga, potem tramwajem do portu, a tam zwiedzanie królewskiego jachtu Britannia, powrót do centrum i zwiedzanie The Schotch Whisky Muzeum, spacer po Królewskiej Mili.
05.09. czwartek – przejazd z campingu na parking przy kaplicy Rosslyn, zwiedzanie kaplicy; przejazd do Glasgow (78 km), zwiedzanie katedry oraz szlak murali; przejazd na parking w Balloch nad rzeka Leven niedaleko Loch Lomond (44 km);
06.09. piątek – przejazd wzdłuż Loch Lomond, potem doliną Glencoe z wjazdem do doliny Glen Etive i nocleg na parkingu około 5 km od wsi Glen Coe; cała trasa 144 km;
07.09. sobota –przejazd do Glennfinan (53 km), obejrzenie przejazdu pociąg po wiadukcie raz spacer do stacji kolejowej; przejazd do Fort William (22 km), obejrzenie Schodów Neptuna i zakupy w Lidlu; przejazd na wyspę Skye około 173 km do Portree i jeszcze kilkanaście kilometrów dalej do zatoczki gdzieś na Skye, gdzie spędzamy noc;
08.09. niedziela – przejazd do Fairy Pools i spacer wzdłuż kamiennych basenów; przejazd do zamku Dunvegan (39 km), zwiedzanie zamku i ogrodu; przejazd na parking przy latarni Neist Point tamże nocleg;
09.09. poniedziałek – dalsze zwiedzanie wyspy Skye od Old Man of Storr (nieudane bo brak miejsc na parkingu), przez wodospad Kilt Rock (zobaczone, bo były miejsca na parkingu) i na koniec do Portree, w którym krótki spacer po porcie i centrum; przejazd 63 km na Auchtertyre Farm Motorhome Aire znajdujący się 6 km przed zamkiem Eilean Donan;
10.09. wtorek – przejazd do zamku Eilean Donan i zwiedzanie; przejazd do Ullapol pod Tesco na zakupy i dalej NC500 do na nocleg przy moście Kylesku (185 km);
11.09. środa – przejazd kolejnym odcinkiem NC 500 z Kylesku do Dunnet Bay, po drodze podziwianie widoków plaży Sango Sands i paru innych oraz wizyta w Smoo Cave; całość 192 km;
12.09. czwartek – wizyta w destylarni wódek Dunnet Bay; przejazd i zwiedzanie zamku Mey; przejazd na camping w John O’Groats ; spacer do skał i latarni Duncansby oraz po centrum John O’Groats;
13.09. piątek – przejazd do zamku Dunrobin na wschodnim odcinku NC500 (121 km) i zwiedzanie zamku; przejazd do Inverness na zakupy i dalej na nocleg do Dave’s Rest w okolicach Loch Ness (113 km);
14.09. sobota – przejazd do Fort Augustus (30 km), spacer po miasteczku; przejazd 21 km do Falls of Foyers i oglądanie wodospadu; przejazd częścią szlaku Malt Whisky Trail i nocleg przy drodze na 38 km przed Balmoral;
15.09. niedziela – przejazd do Balmoral, zwiedzanie królewskiej destylarni whisky, a potem przejście do piramidy Księcia Alberta; przejazd 77 km i obejrzenie z zewnątrz ruin zamku Dunnottar; przejazd 18 km na parking Mill of Benholm Montrose;
16.09. poniedziałek – przejazd 37 km do Arbroath, zwiedzanie muzeum w latarni i degustacja wędzonego łupacza; przejazd do Kelpies (130 km), po drodze most Newport-on-Tay i mosty w zatoce Firth of Forth obejrzenie głów koni Kelpies i przejazd na parking w Falkirk;
17.09. wtorek – po zapoznaniu się z działaniem Falkirk Wheel przejazd 194 km na parking w Birdoswald Fort i obejrzenie kawałka Muru Hadriana; przejazd 258 km do Chester i nocleg na parkingu niedaleko centrum;
18.09. środa – zwiedzanie Chester; przejazd 394 km do miejscowości Horley, nocleg na parkingu przy pubie;
19.09. czwartek – przejazd 73 km na parking South Hill Barn; przejście na klify 7 Sióstr; przejazd do portu w Dover (128 km); przeprawa promowa do Calais i przejazd na kamper park Koksijde w Belgii (79 km); a w następne dni powrót do domu.


cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-06, 12:33

Lista miejsc noclegowych i parkingów:

1. Calais port – bezpłatny parking z 4 wyznaczonymi miejscami dla kamperów niedaleko terminala; GPS 50.973958, 1.876895 (nocleg)
2. Black Horse Inn w Kirkby Fleetham - bezpłatny parking przy pubie, dużo miejsca; GBP 54.3457, -1.5656 (nocleg)
3. Holy Island Chare Ends - bardzo duży parking na czas zwiedzania wyspy, opłata 6 funtów za 3 h; GPS 55.675389, -1.801028
4. Bamburgh Links Road Car Park Long Stay - parking niedaleko zamku Bamburgh, z widokiem na zamek, zakaz nocowania, opłata za 3 h 6,5 funta, za 4 h 7,5 funta, cały dzień za 10 funtów; trzeba zaparkować dokładnie pomiędzy namalowanymi liniami, inaczej jest kara; GPS 55.607512, -1.710661 (zwiedzanie)
5. Budle Farm Campsite - duży kamper park z widokiem na zatokę, teren trawiasty z kilkoma płaskimi stanowiskami, ale w większości krzywizny. Zrzut wody i wc, woda do pobrania, ale nie ma pojemników na śmieci. Właściciele rozdają koperty, do których należy włożyć opłatę 15 funtów za dobę i następnego dnia rano wrzucić do skrzynki; GPS 55.6092, -1.7568 (nocleg)
6. North Berwick – parking wzdłuż Melbourne Road, bezpłatny, ok. 250 m do portu; GPS 56.059696, -2.715827(zwiedzanie)
7. Eddlestone - bezpłatny parking przy Hotelu Barony Castle skąd prowadzi ścieżka do Polskiej Mapy Szkocji bezpłatny, 55.71289, -3.21591 (zwiedzanie)
8. Slatebarns Caravan Park w Rosslyn – średniej wielkości kamper park, ale z dużymi parcelami, każda z prądem, pełny serwis kamperowy. Na tyłach recepcji wejście kodowane do toalet – 2 prysznice, 2 ubikacje, umywalki, suszarka do włosów. Bardzo czysto. Po ciemku trochę ciężko wprowadzić kod, bo drzwi są słabo oświetlone. Na zewnątrz budynku zlewy do mycia naczyń. Przyjazd w godzinach 13:00-18:00, poza nimi zamknięty szlaban, wyjazd do 12:00. W odległości 550 m jest przystanek autobusowy, z którego co 30 minut kursuje bezpośredni autobus do centrum Edynburga nr 37, bilety kupuje się u kierowcy. Cena za pobyt to 33 funty za kampera+2 osoby+prąd za dobę. GPS 55.856930, -3.157382.
9. Kaplica Rosslyn – bezpłatny parking z częścią wyznaczoną dla kamperów (większe miejsca), naprzeciwko wejścia do centrum turystycznego przy kaplicy, bezpłatny; GPS 55.855990, -3.160988
10. Glasgow Cathedral Precinct Car Park – parking na pograniczu zielonej strefy więc trzeba uważać w trakcie jazdy; do katedry ok. 300 m; przykładowe opłaty: za 2 h 5 funtów, za 3 h 7,5 funta, za 4 h 10 funtów; GPS 55.863495, -4.237553 (zwiedzanie)
11. Balloch nad rzeką Leven niedaleko Loch Lomond - bezpłatny parking przy porcie, bez żadnych udogodnień; GPS 56.003518, -4.583756 (nocleg)

cdn. :usta:

SalutElla - 2025-01-06, 12:41

ciąg dalszy miejscówek:

12. Inveruglas – mały parking w lesie dla kamperów z opcja nocowania za 4 funty, bez mediów; obok Visitor Center (toalety i kawiarnia) oraz widok na Loch Lomond i elektrownię wodną; GPS 56.252245, -4.708411 (zwiedzanie)
13. Glen Coe Ballachulish – bezpłatny parking w lesie niedaleko rzeki Glencoe, bez mediów, GPS 56.661861, -5.056482
14. Glennfinnan Community Car Park – parking z miejscami dla kamperów, z którego prowadzi ścieżka na punkty widokowe na wiadukt; opłata 10 funtów za postój od 10:00 do 19:00; obok jest Visitor Center i też parking, ale tylko dla osobówek; GPS 56.870827, -5.435297
15. Fort William Banavie Locks - bezpłatny dość duży parking obok kanału i śluz schodowych; GPS 56.845596, -5.096994 (zwiedzanie)
16. Skye Fairy Pools Forestry Commission – parking niedaleko wejścia na szlak i z widokiem na góry, dla kamperów osobny poziom trochę stromy; opłata 8 funtów GPS 57.248208, -6.275198
17. Skye zamek Dunvegan – dość duży parking z toaletami, bardzo blisko zamku, bezpłatny; GPS 57.4475, -6.5855 (zwiedzanie)
18. Skye Neist Point – parking wzdłuż drogi zakończony małym placykiem, ciasno do parkowania, z widokiem na klif i latarnię, bezpłatny; GPS 57.4297, -6.7785 (nocleg)
19. Skye Kilt Rock & Mealt Falls Viewpoint Public Parking – bardzo duży parking przy skale i wodospadzie, opłata 3 funty chyba za 1h, ale na obejrzenie atrakcji wystarczy kilka minut więc da radę bez opłaty; GPS 57.610262, -6.204902
20. Skye Portree – parking dość duży, blisko portu; 3 funty za 3 h postoju, opróżnienie kota też 3 funty, wody nie ma; GPS 57.4121, -6.1966 (zwiedzanie)
21. Auchtertyre Farm Motorhome Aire - niecałe 6 km od zamku Eilean Donan; kilka wytyczonych deskami parceli, wysypanych kamieniami; za szopą kontener z jedną toaletą damską i jedną męską, prysznica brak; na zewnątrz kran z wodą i zrzut kota. Opłata 15 funtów za nocleg, sam serwis 5 funtów. Funty wrzuca się do skrzynka wiszącej na bramie; GPS 57.287130, -5.590566 (nocleg)
22. Zamek Eilean Donan – parking z miejscami dla kamperów, opłata 3 funty za 2 h; GPS 57.274075, -5.513420 (zwiedzanie)
23. Ullapol Latheron Pane – duży parking przy Tesco, pierwsza godzina bezpłatna, opłata za 24 h 10 funtów i sądząc po stojących tu kamperach chyba można nocować; GPS 57.897204, -5.164841
24. NC 500 Kylesku – parking z widokiem na most, bez mediów, bezpłatny; GPS 58.2574, -5.0275
25. Punkt widokowy na Durness Beach - średniej wielkości bezpłatny parking z widokiem i możliwością zejścia na plażę; GPS 58.568018, -4.739918 (zwiedzanie)
26. Smoo Cave – nieduży bezpłatny parking przy ścieżce prowadzącej do jaskini, bezpłatne toalety; GPS 58.563565, -4.721142 (zwiedzanie)
27. Dunnet Bay - parking przy wejściu na plażę i z widokiem na morze, płatny dla kamperów 10 funtów za 24h, można nocować, w budynku toalety, obok jest camping; GPS 58.615670, -3.345615 (nocleg)
28. Destylarnia wódek Dunnet Bay – parking bezpłatny przy destylarni wódek; GPS 58.621632, -3.343729 (zakupy)

cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-06, 12:58

I następne miejscówki:

29. Zamek Mey – parking dla autokarów i kamperów wzdłuż drogi o ogrodzenia, bezpłatny, mało miejsc; GPS 58.648926, -3.227337
30. John O’Groats camping - zlokalizowany przy samym słynnym drogowskazie i porcie, nocleg kamper+2 osoby bez prądu, ale pełnym serwisem kamperowym i korzystaniem z pryszniców i toalet za 24 funty, z prądem 35; miejscówki dość równe; GPS 58.643552, -3.066727 (nocleg)
31. Zamek Dunrobin - duży bezpłatny parking blisko zamku; GPS 57.984881, -3.946019 (zwiedzanie)
32. Dave’s Rest – kamper park, bez wyznaczonych parceli, równo, toalety, pełny serwis kamperowy; opłata za noc tylko 10 funtów, które wkłada się do przygotowanych małych kopert i wrzyca do skrzynki na listy we wskazanym domku; GPS 57.3227, -4.4882 (nocleg)
33. Fort Augustus - niewielki bezpłatny parking niecały kilometr do punktu widokowego na Loch Ness; GPS 57.14900, -4.68373 (zwiedzanie)
34. Miejscówka „na dziko” przy Old Military Road niecałe 2 km od Tomintoul i 39 km od Balmoral; GPS 57.257247, -3.400957
35. Balmoral Royal Lochnagar Distillery - bezpłatny parking przy destylarni; GPS 57.030149, -3.208259
36. Zamek Dunnottar – parkowanie wzdłuż drogi, od której prowadzi ścieżka na zamek; oznaczony parking przy zamku jest tylko dla osobówek (poprzeczka na wysokości 2,1 m); GPS 56.947050, -2.205207 (zwiedzanie)
37. Mill of Benholm Montrose – parking z możliwością nocowania za 7,5 funta płatne do skrzynki, dość drogo, bo oprócz widoku na morze nie ma na nim nic, nawet śmietnika; GPS 56.810334, -2.318320 (nocleg)
38. Arbroath - motorhome parking przy porcie, bezpłatny, można zostać na jedną noc, bez mediów, ale nad samym morzem; GPS 56.552955 -2.587370 (zwiedzanie)

cdn.
:usta:

ZbigStan - 2025-01-06, 14:33

SalutElla Czekalem na Twoją relację i wreszcie jest. Po wstępie widzę, że niektóre fragmenty trasy są podobne, więc chętnie powspominamy. Pozdrawiam. :pifko
mischka - 2025-01-06, 15:27

SalutElla, :pifko
Piotruś - 2025-01-06, 15:47

Odświeżamy super przeżycia :spoko :pifko
SalutElla - 2025-01-06, 16:08

I ostatni zestaw miejscówek:

39. Kelpies – parking bezpłatny, ok. 900 m od głów koni; GPS 56.013605, -3.759483 (zwiedzanie)
40. Falkirk Wheel – stellplatz, na który trzeba zameldować się w recepcji w Visitor Center czynnej do 17:30. Jest kran z wodą do pobrania, asfaltowy równy teren, zrzutu szarej wody nie ma, zrzut kota w tym samy miejscu co toalety z prysznicami. Nocleg kosztuje 15 funtów. GPS 55.9999, -3.8444 (nocleg)
41. Mur Hadriana Birdoswald Roman Fort – parking niedaleko muru i fortu, GPS 54.99072, -2.60112 (zwiedzanie)
42. Chester – bardzo duży parking niedaleko centrum, wieczorem prawie pusty, co daje możliwość ustawienia kamperów przy ogrodzeniu, aby mnie wystawały; w ciągu dnia pełen aut; w nocy cicho; przykładowe opłaty; za 4 h 4,9 funta, za 24 h 8 funtów, noc 18:00-8:00 z 2 funty; GPS 53.190379, -2.896269 (nocleg i zwiedzanie)
43. South Hill Barn – bezpłatny parking przy trasach prowadzących do klifów Siedmiu Sióstr; GPS 50.762773, 0.130784 (zwiedzanie)
44. Horley Church View Close – bezpłatny parking bez mediów, obok kościoła i pubu; GPS 51.1708, -0.1770 (nocleg)
45. Kerkstraat Koksijde w Belgii – bezpłatny kamper park, maksymalny czas postoju 16 h, bez mediów, ; GPS 51.1038, 2.6610

cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-06, 16:20

Od Calais do Black Horse czyli prom na dwa razy i papierowa mapa

Jak wiadomo, aby dostać się do Wielkiej Brytanii trzeba dotrzeć do francuskiego portu w Calais, przepłynąć promem kanał La Manche i po zachłyśnięciu się w Dover widokiem białych klifów przejechać określoną ilość kilometrów do pierwszego miejsca postoju. Proste, wszyscy tak robią, a jednak jedyne zawirowania w naszej podróży wydarzyły się właśnie na tym etapie.

Zgodnie z planem spotykamy się z Asią i Piotrusiem w piątkowe popołudnie kilkadziesiąt kilometrów przed Calais i wspólnie dojeżdżamy do portu nocując na parkingu obok terminala. Slajdy są jeszcze w Londynie i nazajutrz mamy się z nimi spotkać na trasie.

Rankiem ustawiamy się w niedużą jak nam się wydaje kolejkę, ale w miarę upływu czasu narasta ona wzdłuż i wszerz wolno posuwając się do przodu. Załatwiamy pierwszą budkę, w której otrzymujemy zawieszkę z numerkiem stanowiska i godziną promu czyli 8:05. Piotrasie są jeszcze za nami, ale wskutek gęstniejącego tłumu służby porządkowe nagle rozganiają auta na otwarte dodatkowe pasy i Piotrasiów już za nami nie ma. Wreszcie wjeżdżamy na prom, ustawiamy auto i idziemy na pokład pełni nadziei, że zaraz zobaczymy naszych przyjaciół. Jest godzina 9:00, gdy prom wypływa, a ja dzwonię do Piotrusia i słyszę w słuchawce „nie płacz kiedy odjadę…” Nie wierzę, oni zostali na brzegu i muszą czekać na następny prom. Tak więc my czekamy na nich w Dover, zaliczając krótki spacer po klifach. Nie udaje nam się jednak spotkać w Dover, bo Piotruś ma problemy z nawigacją, ustalamy więc, że każdy jedzie osobno w kierunku obwodnicy Londynu i gdzieś po drodze się spotkamy.

Mkniemy lewą stroną, zaliczając duże zatłoczone rondo wywołujące u mnie lekkie przerażenie, ale najważniejsze, że kierowca z siłą spokoju i pewności zjeżdża z niego właściwym trzecim zjazdem. Wpadamy na obwodnicę Londynu, spory ruch, ale idzie płynnie i zastanawiamy się jak daleko przed nami są Piotrasie. Coś mi podpowiada, żeby zadzwonić do Asi. Pytam gdzie są i słyszę „ dokładnie to nie wiem, bo nie działa nawigacja, mąż kazał mi atlas wziąć i ja prowadzę go z papierową mapą na kolanach”. Kto dobrze zna Asię ten wie, że Asia i orientacja w terenie nie idą ze sobą w parze. Udaje nam się ustalić, że „zguby” są za nami, ale na tej samej drodze. Nie przychodzi mi nic innego do głowy jak również wyjąć papierową mapę i nawiązując z Asią co 10-15 minut kontakt telefoniczny monitorować trasę i wreszcie doprowadzić ich na parking, gdzie czekamy. Udaje im się prawie nie ucałować ziemi, ale za to nasze wzajemne uściski są mocne i serdeczne. Dołączają Slajdy i w komplecie jedziemy dalej do zaplanowanego noclegu przy pubie Black Horse. Jest godzina 21:00, gdy po pokonaniu ostatniego odcinka wśród ciemnych pól i mijanki z traktorem zostawiamy kampery na parkingu za pubem i idziemy na zasłużony łyk lokalnego piwa. To nasz pierwszy pub, bardzo klimatyczny i stylowy, a piwo dobre. Nie chce się nam stąd wychodzić, lecz jutro trzeba wcześnie wyruszyć, aby zdążyć na pewną świętą wyspę zanim drogę do niej pochłonie przypływ.

cdn.
:usta:

Piotruś - 2025-01-06, 16:59

I jeszcze i londyński tunel na gapę :gwm :bigok
Rowerek - 2025-01-06, 17:04

Jak zwykle perfekcyina relacja Elu
SalutElla - 2025-01-06, 22:28

Holy Island – zdążyć przed przypływem

Rankiem zanim wyruszymy w drogę wychodzę na uliczkę przed pubem i jest to co chciałam zobaczyć – sielska angielska wieś z kamiennymi domkami, zadbanymi ogródeczkami, cisza i spokój. Zabieram ten obraz w pamięci i na zdjęciach. Jedziemy bez zbędnej zwłoki, aby jak najszybciej wjechać na groblę prowadząca na Holy Island, zwiedzić wyspę i bezpiecznie wrócić na stały ląd zanim ruszy przypływ.

Holy Island, a właściwie Lindisfarne to wyspa pływowa, co oznacza, że można na nią dotrzeć tylko dwa razy w ciągu doby podczas odpływu, gdy grobla komunikacyjna jest dostępna. Miano świętej wyspy zawdzięcza swojej historii związanej z klasztorem założonym w VII wieku przez misjonarza św. Aidana, a bardziej z przeorem św. Cuthbertem, bowiem do dziś prowadzi tu pielgrzymkowy szlak czyli Droga Św. Cuthberta. Jednak to położenie wyspy i możliwość przejechania groblą zdecydowały o naszej tu wizycie.

Jedziemy więc groblą prowadzącą przez rozległe podmokłe tereny prosto na parking na Holy Island, z którego przechodzimy do centrum wsi Lindisfarne. Niska kamienna zabudowa, wąskie uliczki i nasza pierwsza czerwona budka telefoniczna. Po paru krokach wchodzimy na teren pełen nagrobnych płyt i z ciekawością odczytujemy niektóre inskrypcje z bardziej lub mniej odległych lat. Następnie idziemy do uroczego kamiennego kościółka parafialnego, który stoi na miejscu tego pierwszego klasztoru z VII wieku. W skromnym wnętrzu trafiamy na mszę prowadzoną przez kobietę, a śpiew wiernych daje świadectwo wspanialej akustyki świątyni. Nieopodal stoją imponujące ruiny klasztoru benedyktynów, które podziwiamy najpierw z bliska, a potem z dalszej perspektywy punktu widokowego. Jeszcze rzut oka i obiektywu na widniejący w oddali wulkaniczny kopiec zwieńczony romantyczną sylwetką zamku i wracamy trochę innymi uliczkami wioski na parking. W drodze powrotnej zatrzymujemy się w małej zatoczce aby popatrzeć na zbliżający się przypływ, jednak służby porządkowe zachęcają do opuszczenia grobli, co niechybnie czynimy. Przed nami kolejna atrakcja turystyczna jednak o zupełnie innych gabarytach czyli olbrzymi zamek Bamburgh.

cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-06, 22:30

i jeszcze fotki z Holy Island
Piotruś - 2025-01-06, 22:34

Bo to było połączenie z Lądkiem :szeroki_usmiech
SalutElla - 2025-01-07, 22:43

Bamburgh – zamek na plaży

W odległości około 26 km od Holy Island stoi potężny zamek Bamburgh, położony malowniczo na wysokiej skale przy piaszczystej plaży nad Morzem Północnym. Część budowli stanowią pozostałości twierdzy zbudowanej przez potomków wikingów zwanych Normanami. Większość jednak to efekt restauratorskich działań wiktoriańskiego przemysłowca lorda Armstronga, który kupił zamek w XIX i wpakował w tę inwestycję niemało czasu i pieniędzy. Była to jednak inwestycja długoterminowa, bowiem jego potomkowie w piątym pokoleniu mieszkają tutaj do dziś. Zamek można zwiedzać w środku, my jednak zdecydowaliśmy się zobaczyć go tylko z zewnątrz.

Przed zamkiem znajduje się duży parking z kilkunastoma miejscami wyznaczonymi dla kamperów, wprawdzie dość wąskimi, ale udaje nam się zaparkować. Najpierw podziwiamy zamczysko z okien kamperów oddając się konsumpcji obiadu, by następnie udać się w jego pobliże. Z daleka i z bliska jest to imponująca budowla, którą w części obchodzimy zadzierając głowy do góry. Przez pierwszą z bram wchodzimy na dziedziniec, a tam na jednej ze ścian znajduje się panorama właścicieli zamku od czasów średniowiecza do obecnych czyli możemy zobaczyć jak wygląda piąty lord Armstrong i jego rodzina. Po tym pierwszym spotkaniu z zamkową architekturą, jeszcze nie szkocką tylko angielską jedziemy na Budle Farm Campsite na nocleg. Jutro będziemy już w Szkocji.

cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-08, 19:29

Deszcz i mgła czyli witamy w Szkocji

Poranek wita nas mgłą i temperaturą 14 stopni. Wyruszamy w kierunku North Berwick, miasteczka nad zatoką Firth of Forth, skąd można popłynąć w pobliże największej na świecie kolonii głuptaków, takich ptaków. W tężejącej mgle mijamy tablicę Scotish Borders czyli jesteśmy w Szkocji. Drogi wąskie i nie ma gdzie uciekać na lewo, bo krzaczory, a jak z przeciwka jedzie duże auto, to lusterka prawie na styk.

Po kilku rundach po North Berwick parkujemy wzdłuż uliczki prowadzącej do portu i Seabird Center. Nadal jest mgła, siąpi deszcz i wieje wiatr więc rezygnujemy z rejsu do kolonii głuptaków. Zamiast tego idziemy na kawę do Seabird Center, gdzie słuchamy opowieści Asi o maskonurach i głuptakach spoglądając jednocześnie na filmiki o nich lecące na tutejszym telewizorze. I tak posileni w cieple niezłą kawą zaliczamy spotkanie z ptakami. Idziemy do portu i na cypel, a tam kamienne wybrzeże wyrzeźbione przez wiatr i wodę oraz dużo łódeczek. I zaskakujący mural zrobiony z różnych plastikowych przedmiotów wydobytych z morza, który uświadamia jak człowiek zaśmieca morza i oceany.

W porcie stoi Lobster Snack czyli budka z kilkoma stolikami pod dachem serwująca rybne i inne morskie smakołyki. Wybieramy oczywiście fish&chips czyli grube fryty i nietłustą rybę w panierce. Palce lizać i to dosłownie, bo jemy głównie palcami. W drodze powrotnej do kamperów niektórzy szukają muszelek na plaży, po czym udajemy się do Eddlestone, gdzie historia Polski związała się z historią Szkocji.

cdn. :usta:

SalutElla - 2025-01-08, 20:56

Polski ślad

Był rok 1940, gdy w położonym około 30 kilometrów od Edynburga Barony Castle mieścił się sztab 10 Brygady Kawalerii Pancernej dowodzonej przez generała Stanisława Maczka. Przygotowywano się tutaj do obrony wschodniego wybrzeża Szkocji i dalszych działań wojennych. Na potrzeby tych przygotowań na dziedzińcu zbudowano dużą trójwymiarową mapę Szkocji.
Po zakończeniu wojny wielu Polaków z jednostki „Czarnych Diabłów” osiedliło się w Szkocji, w tym Jan Tomasik, który ciągle pamiętał mapę służącą do celów wojskowych. A że udało mu się dorobić majątku i kupił Barony Castle, to postanowił zbudować tu Wielką Polską Mapę Szkocji. Tak też się stało. Niestety po śmierci Tomasika i upływie kolejnych lat konstrukcja podupadała, jednak dzięki wolontariuszom i dofinansowaniu od szkockich władz mapa w 2017 roku została odbudowana.

Jest rok 2024, gdy przejeżdżamy przez małą szkocką wioskę Eddleston kierując się na parking przy hotelu Barony Castle. Odnajdujemy niewielkie tabliczki czy to z napisem „Great Polish Map of Scotland” czy z charakterystycznym emblematem polskiej formacji – szyszakiem i skrzydłem husarskim. Docieramy do mapy i aby zobaczyć ją w całej okazałości wspinamy się na platformę widokową. Ta największa na świecie mapa plastyczna przedstawia dokładnie szkockie góry, rzeki, doliny i archipelagi sąsiadujących wysp. Obok mapy stoją tablice informacyjne, w tym jedna ze zdjęciem generała Maczka. I maszt z powiewającą flagą szkocką i polską. Przypomina mi się inny „polski ślad”, który widzieliśmy w trakcie podróży do Holandii – polski wojskowy cmentarz w Bredzie, gdzie leżą żołnierze generała Maczka i on sam.

Czas jednak jechać dalej, choć tylko 20 kilometrów, na zarezerwowany wcześniej Slatebarns Caravan Park w Rosslyn. Spędzimy na nim 3 noce, a 2 dni poświęcimy w całości na szwendanie się po Edynburgu.

cdn.

:usta:

SalutElla - 2025-01-08, 21:54

Dziękuję za postawione już piwka.
Darson - 2025-01-10, 09:22

Świetna relacja :kwiatki: :gratulacje
Gratuluję " lekkiego pióra" ;)
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

wbobowski - 2025-01-10, 12:45

Elu mam 2 pytania:
1. Czy podróż była wcześniej zaplanowana, tzn. chodzi mi o odwiedzane miejsca, planowane noclegi (z relacji wynika, że wcześniej rezerwowaliście miejsca na kempingu).
2. Jak ze znajomością języka ?

Pytam z czystej ciekawości, bo w 2008 roku wracając z Irlandii (od córki) zamierzaliśmy zwiedzić tylko Falkirk Wheel, gdyż widziałem je na zdjęciach. A wyszło nam nieplanowane zwiedzanie wschodniej i środkowej Szkocji. Zupełnie za dziko i też się udało.
Do dzisiaj żałuję, że poświęciliśmy za mało czasu na zwiedzanie. Odłożyło się na później...?

Relacja znakomita i gratulacje, że Ci się chciało, bo dzięki takim relacjom to forum jeszcze żyje.

Darson - 2025-01-10, 16:40

Też mam kilka pytań, między innymi o to, czy wszystko było zaplanowane wcześniej.
Ale zaczekam do końca relacji i wtedy worek z pytaniami się rozwiąże :szeroki_usmiech

SalutElla - 2025-01-10, 17:58

Darson napisał/a:
Świetna relacja :kwiatki: :gratulacje
Gratuluję " lekkiego pióra" ;)
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.



Dziękuję za miłe słowa. :serce :serce :serce

SalutElla - 2025-01-10, 18:11

wbobowski napisał/a:
Elu mam 2 pytania:
1. Czy podróż była wcześniej zaplanowana, tzn. chodzi mi o odwiedzane miejsca, planowane noclegi (z relacji wynika, że wcześniej rezerwowaliście miejsca na kempingu).
2. Jak ze znajomością języka ?

Pytam z czystej ciekawości, bo w 2008 roku wracając z Irlandii (od córki) zamierzaliśmy zwiedzić tylko Falkirk Wheel, gdyż widziałem je na zdjęciach. A wyszło nam nieplanowane zwiedzanie wschodniej i środkowej Szkocji. Zupełnie za dziko i też się udało.
Do dzisiaj żałuję, że poświęciliśmy za mało czasu na zwiedzanie. Odłożyło się na później...?

Relacja znakomita i gratulacje, że Ci się chciało, bo dzięki takim relacjom to forum jeszcze żyje.


Włodku odpowiadam na pytania:
1. Tak podróż była wcześniej zaplanowana i to szczegółowo (jak tak mam :lol: ) czyli trasa, atrakcje, a noclegi w danym miejscu były wyszukane wcześniej na ogół minimum 2 opcjonalnie. Wcześniej rezerwowaliśmy tylko camping w Rosslyn pod Edynburgiem, bo byliśmy tam 3 noce, a w Edynburgu są droższe. Nie mogliśmy też tak jak ZbigStan przycupnąć gdzieś w uliczce w Edynburgu, bo dla 3 kamperów to jest trudne. Reszta noclegów bez rezerwacji i w zasadzie bez problemu, najgorzej było nad Loch Lomond, ale też się udało.
2. Angielski w stopniu podstawowym daje radę, choć zrozumieć Szkotów nie było łatwo, ale była z nami córka Slajdów, która angielski zna perfekt nawet w wydaniu szkockim. A wokoło napisy po angielsku, łącznie z menu , więc w sumie przyjaźnie.

Dziękuję za uznanie, i tak jeszcze mi się chce....

SalutElla - 2025-01-10, 18:29

Piętrowym autobusem do Edynburga

Stolica Szkocji położona jak Rzym na siedmiu wzgórzach, często określana jest mianem jednego z najpiękniejszych miast świata i słynie z wielu festiwali. Na zwiedzanie Edynburga przeznaczyliśmy dwa dni wybierając siłą rzeczy tylko część jego atrakcji, jednak ból nóg i zmęczenie na koniec każdego z tych dni dowiodło, że zobaczyliśmy naprawdę dużo.

Pierwszego dnia wyruszamy z campingu do przystanku autobusowego zlokalizowanego naprzeciwko hotelu Rosslyn, a dojście zajmuje nam niecałe 10 minut. Autobus przyjeżdża punktualnie o 10:01, bilety kupujemy u kierowcy. Autobus jest piętrowy, tak jak wszystkie zobaczone potem w Edynburgu, wspinamy się więc na pięterko, aby podziwiać okolicę. Jedziemy 50 minut do przystanku South Bridge, z którego w kilka minut dochodzimy do głównej ulicy starego miasta Royal Mile. Na jednym jej końcu znajduje się pałac Hollyrood czyli rezydencja monarchy w czasie kiedy gości on w stolicy Szkocji. Na drugim krańcu wystaje jedno ze wzgórz zwieńczone potężną fortecą. To edynburski zamek, pierwszy cel naszego dzisiejszego zwiedzania. Jednak zanim do niego wejdziemy celebrujemy Królewską Milę, podziwiając monumentalne kamienice i tajemnicze wąskie przejścia na podwórka, łapiąc dźwięki ulicznych dudziarzy i gwar przechodniów, omiatając wzrokiem liczne puby i sklepy z pamiątkami. I tak stajemy u bram zamku.

cdn.

:usta:

SalutElla - 2025-01-10, 23:25

Krótka lekcja historii Szkocji

Bilety na zamek kupiliśmy parę dni wcześniej on-line, więc stajemy od razu w kolejce do wejścia i w krótkim czasie pokonujemy drewniany most. Przechodzimy przez bramę, której strzegą dwaj bohaterowie Szkocji - William Wallace i Robert Bruce. Na brukowanym dziedzińcu zaraz za wejściem po lewej są toalety, a idąc na prawo kawałek dalej znajdujemy budkę, w której odbieramy zakupione razem z biletami audioprzewodniki po polsku. Wsłuchując się w opowieść o zamku krążymy najpierw po terenie twierdzy podziwiając panoramę miasta oraz rozstawione zabytkowe armaty. Jedną z nich jest Mons Meg czyli 6-tonowy kolos z XV wieku, uznawany swego czasu za szczytowe osiągnięcie technologii wojskowej.

Następnie udajemy się na Crown Square, który jest otoczony różnymi budowlami. Do jednej z nich - Pałacu Królewskiego wije się trasą wytyczoną linami dość długa kolejka chętnych do wejścia. Powodem jest możliwość obejrzenia szkockich insygniów koronacyjnych. Stajemy i my. W ciągu kilkusekundowego przejścia oglądamy zamknięte w gablocie berło, koronę i miecz, oczywiście bez możliwości zrobienia zdjęć. Potem zaglądamy przez drzwi do pokoju narodzin, gdzie Maria Stuart urodziła syna, późniejszego króla Szkocji i Anglii Jakuba VI. Na ścianie w holu podziwiamy bardzo ciekawy eksponat jakim są repliki 37 haftów wydzierganych przez Marię Stuart podczas wygnania.

W sąsiednim budynku znajduje się Wielka Aula czyli reprezentacyjna sala z pięknym drewnianym sufitem i czerwonymi ścianami. Zgodnie z historią zamku najpierw odbywały się tutaj królewskie ceremonie i przyjęcia, potem były tu koszary i w końcu szpital wojskowy. Teraz wystawiana jest tutaj kolekcja zbroi i broni rycerskiej wszelkiego rodzaju.

Z Crown Square idziemy do położonej niedaleko najstarszej budowli na wzgórzu czyli kaplicy św. Małgorzaty – królowej słynącej z wielkiej dobroczynności i za to kanonizowanej. I akurat jest kilka minut do 13:00, więc czas ustawić się w dogodnym widokowo miejscu na obejrzenie, a bardziej wysłuchanie wystrzału z armaty. Powiem tak, nie jest to wydarzenie, na które warto czekać.

Na koniec przechodzimy przez muzeum wojsk szkockich i zostawiamy zamek za sobą. Dla Szkotów ma na pewno wiele symbolicznych, patriotycznych i historycznych znaczeń. Dla obcokrajowców nie jest to raczej atrakcja rzucająca na kolana, ale z drugiej strony spotkanie z historią kraju, który się zwiedza jest potrzebne.

Wychodzimy tą samą bramą i skręcamy za zamkiem na Grassmarket. Dopiero stąd widok twierdzy na skale robi wrażenie, ale pojawiający się głód przyśpiesza nasze kroki i wchodzimy do pubu Cold Town House, gdzie mamy zarezerwowany stolik. Dobre piwo kraftowe uświadamia nam uczucie pragnienia, a w połączeniu z hagisem czy fish&chips wprowadza w stan zadowolenia. Korzystamy z tego odpoczynku, bo przed nami kilkugodzinny spacer z polskim przewodnikiem.

cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-10, 23:27

cd fotek
Darson - 2025-01-11, 07:22

Gotowy przepis na wycieczkę. ;)
Czy piwo w Szkocji jest dużo droższe niż w PL ?
Bo widzę, że korzystaliście z tego dobrodziejstwa nader często :wyszczerzony: :pifko

SalutElla - 2025-01-11, 17:18

Darson napisał/a:
Gotowy przepis na wycieczkę. ;)
Czy piwo w Szkocji jest dużo droższe niż w PL ?
Bo widzę, że korzystaliście z tego dobrodziejstwa nader często :wyszczerzony: :pifko



Cena piwa w pubie 5-6 funtów za 0,5 l, ale w czasie urlopu należy się też jakaś przyjemność dla podniebienia. :wyszczerzony:

SalutElla - 2025-01-11, 18:11

Od szubienicy do Akropolu

Przewodnik czeka na nas przed pubem punktualnie o godzinie 16:00. Spacer zaczynamy od Grassmarket, gdzie kiedyś odbywał się targ oraz uśmiercano skazańców przez powieszenie. Obecnie szubienicę można zobaczyć w postaci kamiennej mozaiki wkomponowanej w płyty chodnikowe, a obok znajduje się pub „The Last Drop”, gdzie jak wskazuje nazwa skazańcy mogli wysączyć „ostatnią kroplę” mocnego trunku przed odejściem do innego świata. W zasadzie jest tu pub obok pubu, w tym najmniejszy pub w Szkocji na maksymalnie 20 osób.

Następnie drepczemy Victoria Street i kolejnymi uliczkami aż na cmentarz Greyfriars Kirkyard, pełen zabytkowych nagrobków. Najsłynniejszą jego atrakcją jest miejsce pochówku psa o imieniu Bobby, który w drugiej połowie XIX wieku przez 14 lat stróżował przy grobie swego pana pochowanego tu właśnie. Postać wiernego psa upamiętniają tablica, pomnik i pełen kwiatów klomb. W sąsiedztwie cmentarza znajduje się jeszcze jeden pomnik Bobby’ego stojący przed barem Bobby’ego.

Opuszczamy ten krąg psa celebryty i stawiamy dzisiaj po raz drugi stopy na Royal Mile, słuchając opowieści przewodnika o Edynburgu i Szkocji, np. o tym, że woda pitna i leki są tutaj darmowe. Na potwierdzenie widzimy niebieski uliczny dystrybutor z wodą do picia. Funkcje dystrybutorów darmowych leków pełnię jednak standardowe apteki. Na Royal Mile wpadamy do katedry św. Gilesa, w której uwagę zwracają piękne XIX-wieczne witraże.

Następnie wchodzimy na dziedziniec miejskiego ratusza, gdzie na ławeczce siedzi generał Stanisław Maczek. Pomnik pozbawiony niepotrzebnego patosu przedstawia zwyczajnego wydawałoby się żołnierza, który przecież ma na głowie rogatywkę z orzełkiem, a o jego dokonaniach mówi tablica umieszczona na ścianie ratusza.

Podążamy dalej mijając kolejno biały dom Johna Knoxa prekursora reformacji w Szkocji, czerwoną skrzynkę pocztową z monogramem Karola III oraz legendarny pub „Na końcu świata”, obok którego w bruku mienią się złote tabliczki wyznaczające dawne mury i bramy miejskie. Dochodzimy do końca Royal Mile, a tam stoi nowoczesny gmach Parlamentu Szkocji. Nie jest to architektoniczna perełka mimo, że pochłonęła niebywałą kwotę 431 mln funtów, pełni jednak znaczącą dla Szkocji funkcję.

Daleko ładniejszą budowlą jest stojący po drugiej stronie ulicy Holyrood Palace, będący szkocką rezydencją rodziny królewskiej. Kiedy „chata jest wolna” od właścicieli można ją zwiedzać, my jednak nie mamy tego w planach, więc zerkamy przez zamkniętą bramę i obieramy azymut na ostatni punkt dzisiejszego programu - wzgórze Calton Hill. Po minięciu cmentarza wspinamy się na szczyt wzgórza niezbyt stromą ścieżką i już po paru minutach podziwiamy panoramę Edynburga. Rodzaj znajdujących się na wzgórzu budowli wprawia nas w lekką dezorientację, bo przypominają one grecki Akropol, takie jednak było ich zamierzenie. Schodzimy na dół, żegnamy się z przewodnikiem, łapiemy autobus numer 37 i jedziemy do naszych kamperów w Rosslyn. Za nami dzień pełen ciekawych informacji i wrażeń, a przed nami drugi dzień atrakcji Edynburga.

cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-11, 18:14

kolejne fotki ze spaceru z przewodnikiem
SalutElla - 2025-01-11, 18:16

i jeszcze kilka zdjęć
Komplecik - 2025-01-11, 18:55

Same znajome :wyszczerzony: i uśmiechnięte :spoko
mischka - 2025-01-11, 19:39

SalutElla napisał/a:
Cena piwa w pubie 5-6 funtów za 0,5 l, ale w czasie urlopu należy się też jakaś przyjemność dla podniebienia. :wyszczerzony:

Za to jakże mądre zdanie :pifko
My podobnie jak wy lubimy się stołować regionalnie :spoko

Darson - 2025-01-11, 20:49

SalutElla napisał/a:

Cena piwa w pubie 5-6 funtów za 0,5 l, ale w czasie urlopu należy się też jakaś przyjemność dla podniebienia. :wyszczerzony:

Znam ten "bul". 😉
Od 12 lat przepłacam za piwo w Norwegii :gwm
Na prowincji piwo 100-120 nok. W Oslo więcej.

SalutElla - 2025-01-12, 11:53

Audiencja na królewskim jachcie

Kolejny dzień wita nas znowu słoneczną pogodą, a my znowu jedziemy autobusem numer 37, ale tym razem przesiadamy się w tramwaj jedynej w Edynburgu linii numer 10, która łączy lotnisko i port. Wysiadamy przy centrum handlowym Ocean Terminal i przechodzimy przez nie na nadbrzeże, gdzie stoi Królewski Jacht Britannia. To statek, którym od 1954 do1997 roku królowa Elżbieta II opłynęła prawie cały świat, ale bywali tu również inni członkowie rodziny królewskiej i wielu znamienitych gości. Po wykonaniu ostatniego rejsu jacht zacumowano w porcie w Edynburgu i udostępniono do zwiedzania.

Bilety tak jak do zamku kupiliśmy wcześniej online, a w ich cenie znajduje się audio przewodnik w polskiej wersji językowej. Tak wyposażeni wstępujemy na królewski jacht i rozpoczynamy zwiedzanie od pokładu z centrum dowodzenia oraz kajutą kapitana. Na kolejnym podziwiamy królewski land rover, który pływał na jachcie. Na tym i na kolejnych poziomach zaglądamy do królewskiego saloniku, do kajuty królowej Elżbiety II i kajuty księcia Filipa. Pomieszczenie z podwójnym łóżkiem należało do Diany i Karola, gdy spędzali na jachcie miesiąc miodowy. Każdy członek rodziny miał tu swój azyl. Mijamy pomieszczenia z kredensami i gablotami wypełnionymi zastawą stołową ze srebra i porcelany. Doprowadzają nas one do ogromnej jadalni z długim elegancko nakrytym stołem, a potem do salonu z meblami obitymi kwiecistym wytwornym materiałem. Wszędzie jest dużo zdjęć członków rodziny królewskiej, a każdy zegar zatrzymany jest minutę po 15-tej czyli o godzinie ostatniego zejścia królowej Elżbiety II z pokładu. Schodzimy w dół do pomieszczeń dla załogi oraz całego zaplecza technicznego i socjalnego. Jest tu dobrze wyposażony „oddział” szpitalny, ale na szczęście nigdy nie trzeba było z niego skorzystać. Pralnia i magiel, poczta i oczywiście maszynownia.

Po ponad półtoragodzinnej fascynującej audiencji na królewskim jachcie wracamy do świata zwykłych śmiertelników czyli wsiadamy w tramwaj, jedziemy w pobliże Royal Mile i pieszo docieramy do muzeum whisky.

cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-12, 11:56

ciąg dalszy audiencji :lol:
SalutElla - 2025-01-12, 11:59

i ostatnia część audiencji
Darson - 2025-01-12, 15:52

Szczerze mówiąc to niektóre meble na tym jachcie są chyba tak stare, jak stara była królowa :haha:
SalutElla - 2025-01-12, 19:34

Darson napisał/a:
Szczerze mówiąc to niektóre meble na tym jachcie są chyba tak stare, jak stara była królowa :haha:



Chyba masz rację :lol: :lol: :lol:
Ale zwiedzanie tego jachtu było jednak interesujące.

SalutElla - 2025-01-14, 21:19

Szklaneczka whisky w Edynburgu

Narodowy trunek Szkocji, a nawet powiedziałabym dobro narodowe to oczywiście whisky. Nazywana przez Szkotów „wodą życia” ma w Edynburgu swoje muzeum o nazwie The Scotch Whisky Experience, do którego mamy wykupione bilety. W oczekiwaniu na rozpoczęcie wycieczki oglądamy asortyment sklepu od butelek whisky przez kosmetyki z dodatkiem whisky, świece, ciasteczka, po specjalistyczne szklaneczki do picia whisky. Nadchodzi czas zwiedzania, odbieramy audioprzewodniki po polsku, jednak słuchanie ich jest trochę zagłuszane przez opowieści po angielsku żywego przewodnika. Najpierw w wirtualnej destylarni śledzimy proces produkcji whisky. Następnie otrzymujemy informacje o różnych regionach destylarni i charakterystycznych dla nich gatunkach szkockiej. Przechodzimy do sali degustacyjnej, gdzie mamy do wyboru whisky z jednego z pięciu regionów. Na koniec przewodnik prowadzi nas do pomieszczenia zawierającego największą na świecie kolekcję whisky liczącą prawie 4 tysiące butelek, w tym egzemplarze z przełomu XIX i XX wieku. Na pamiątkę dostajemy charakterystyczne szklaneczki do whisky, z których degustowaliśmy.

Głód daje o sobie znać więc idziemy do Haggis Box na ponoć najlepszy w Edynburgu haggis, ale według nas jest mniej smaczny niż ten wczoraj w Cold Town House. Na koniec jeszcze rajd po sklepach z pamiątkami i wizyta w pubie, a potem ostatnie kroki po niezwykłej Royal Mile i ostatnie spojrzenie na Edynburg z okien autobusu. Jutro czekają na nas już inne atrakcje.

cdn.
:usta:

Darson - 2025-01-15, 13:56

SalutElla,
Cytat:
dostajemy charakterystyczne szklaneczki do whisky, z których degustowaliśmy.
hmmm, to kto był "Bobem", czyli kto później kierował? :chytry :ok
Piotruś - 2025-01-15, 19:15

Wracaliśmy z Bobem piętrusem :spoko
SalutElla - 2025-01-16, 21:52

Powietrze, którym oddychały gwiazdy filmowe

Rankiem po wykonaniu serwisu kamperów opuszczamy Slatebarns Caravan Park, ale nie oddalamy się zbytnio, bo tylko 300 metrów na parking przy słynnej kaplicy Rosslyn. Rozreklamowała ją powieść, ale przede wszystkim film „Kod da Vinci”, gdyż właśnie tu bohaterowie grani przez Toma Hanksa i Audrey Tautou szukali Świętego Grala. Nie jest to jedyny walor świątyni, a nawet powiedziałabym, że ostatni na liście. Albowiem to jej wnętrze zapełnione do ostatniego milimetra rzeźbionymi motywami roślinnymi i zwierzęcymi oraz symbolami biblijnymi, pogańskimi, mitycznymi i - za przeproszeniem, czort wie jakimi jeszcze, stanowi o wyjątkowości tej budowli. Od momentu jej ufundowania w połowie XV wieku należy do rodu St. Clair, którego drzewo genealogiczne można obejrzeć na ścianie w centrum informacyjnym, przez które należy przejść aby dostać się do kaplicy.

Zaczynamy więc wizytę od tegoż centrum i czekając na rozpoczęcie zwiedzania oglądamy wspomnianą genealogię, a także makietę świątyni i przymierzamy stroje z epoki średniowiecza upamiętniając ten widok na zdjęciach. Nastaje czas poznania tej „biblii wykutej w kamieniu” jak nazywają Rosslyn. Już zewnętrzna kamienna szata bogata w detale robi wrażenie, ale po wejściu do środka trudno się zdecydować na co patrzeć. Na początek wszyscy uczestnicy wycieczki siadają w ławkach i przewodniczka po angielsku opowiada przez jakieś 15 minut o kaplicy. A potem jest czas na indywidulane wyszukiwanie i oglądanie wyrzeźbionych w kamieniu aniołów, diabłów, roślin, rycerzy, słynnych „zielonych ludzi” i wielu, wielu innych pracochłonnych dzieł dawnych artystów. Wspomagają nas w tym ulotki-mapki w języku polskim oraz rozstawione w kaplicy tablice informacyjne w języku angielskim. Niestety nie wolno robić zdjęć, więc pozostaje nam „zapisać sobie w głowie” ten oszałamiający widok. W kaplicy są również ładne witraże, no może poza jednym nowym z 2021 roku, który zupełnie nie pasuje do reszty.

Schodzimy do krypty, w której kręcono „Kod da Vinci”, ale Świętego Grala tutaj nie ma i właściwie niczego tu nie ma. Możemy się jednak pocieszyć, że stąpamy po tej samej posadzce i oddychamy tym samym powietrzem co gwiazdy filmowe.

Zwiedzanie trwające półtorej godziny dobiega końca i musimy opuścić kaplicę, gdyż pojawia się następna grupa. Kropi deszcz więc szybko udajemy się do aut i obieramy kierunek na Glasgow.

cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-16, 23:32

Ozdobny gotyk czyli katedra w Glasgow

Naszym celem w Glasgow jest parking blisko katedry, ale trochę kluczymy, bo jest on na granicy zielonej strefy (LEZ). Nie mamy pewności czy nasze kampery się kwalifikują, a kary są wysokie. Wreszcie jakoś się udaje, zostawiamy auta i szybkim krokiem idziemy do katedry, bo ostatnie wejście jest o 16:15, a więc mamy 45 minut.

Katedra jest pod wezwaniem patrona Glasgow św. Mungo i stoi w miejscu gdzie został on pochowany. W dolnej części kościoła można zobaczyć jego grobowiec, ale zanim tam dotrzemy wbija nas w kostkę brukową strzelistość i ogrom gotyckiej budowli. Najstarsza jej część czyli pochodząca z XIII wieku wieża z iglicą niestety jest zasłonięta rusztowaniami. Wkraczamy do wnętrza, a tam kolorowe witraże, łuki, gotyckie sklepienia i mnóstwo ozdobnych detali, które nie do końca kojarzą mi się z gotykiem, ale robią wrażenie. Nastaje czas zamknięcia katedry dla zwiedzających, więc udajemy się do innych zakamarków Glasgow w poszukiwaniu murali, z których również słynie to miasto.

cdn. :usta:

ZbigStan - 2025-01-17, 19:33

A jak Wam smakował haggis? :pifko . Pozdrawiam.
Darson - 2025-01-18, 16:21

Fajnie się czyta. I super zdjęcia.
Piszesz jakieś książki? Albo przewodniki?
Podaj kilka tytułów :mrgreen:

Anglia i jej mieszkańcy mieli niesamowite szczęście, że ll W.Ś tylko trochę ich liznęła i te wszystkie, bardzo stare zabytki się zachowały.

SalutElla - 2025-01-18, 18:24

ZbigStan napisał/a:
A jak Wam smakował haggis? :pifko . Pozdrawiam.



Haggis na liście smakołyków nie zajmuje wysokiego miejsca, ale jest dość smaczny. Najgorszy był w tym Haggis Box w Edynburgu, lepszy w pubie w Edynburgu, ale najlepsza wersja to haggis jako nadzienie kanapki tostowej na NC500. Będzie o nim w dalszej części relacji.
Pozdrawiam :usta:

SalutElla - 2025-01-18, 18:33

Darson napisał/a:
Fajnie się czyta. I super zdjęcia.
Piszesz jakieś książki? Albo przewodniki?
Podaj kilka tytułów :mrgreen:



Ha Ha ! Piszę tylko relacje na tym forum poczynając od naszej pierwszej długiej podróży w 2011 roku do Norwegii i sprawia mi to wielką przyjemność, zwłaszcza jak są tacy co czytają i jeszcze chwalą :lol: :lol: :lol:

SalutElla - 2025-01-18, 18:40

Murale i polscy kibice w Glasgow

Z epoki średniowiecza przenosimy się do współczesności miejskich murali. Niedaleko katedry na ścianie budynku przy High Street nasz wzrok przyciąga ogromny mural przedstawiający a jakże świętego Munga z ptakiem, który według legendy nigdy nie odleciał. Autorem tego muralu jest niejaki Smug i nie jest to jedyne jego dzieło. Kolejny to przepiękny mural przyrodniczy z wizerunkami między innymi wiewiórek, wilka, jeleni. Niestety pod ścianą jest parking i auta częściowo zasłaniają las w środku miasta.

Murale w Glasgow są naprawdę na każdym kroku, mniejsze i większe, bardziej lub mniej kolorowe, niektóre zabawne, inne zaskakujące. Idąc ich szlakiem natrafiamy również na cudowne architektonicznie budynki oraz ulice pełne knajpek obleganych przez gwarny tłum.
Dodatkowe zagęszczenie powodują kibice piłkarscy, bowiem dziś wieczorem jest mecz piłki nożnej pomiędzy Szkocją i…Polską. Niestety wielu kibiców z biało-czerwonymi szalikami jest bardzo głośnych wyraźnie z powodu spożycie już pewnej ilości napojów alkoholowych, więc staramy się nie ujawniać naszej narodowości. Opuszczamy Glasgow i zatrzymujemy się na nocleg na parkingu przy porcie nad rzeką Leven wpadającą do Loch Lomond. Jutro spełnimy sen o dolinie.

cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-19, 16:47

Sen o dolinie i nalot meszek

Obejrzaną dotychczas miejską część Szkocji czas zamienić na część przyrodniczą i w tym celu podążamy wzdłuż jeziora Loch Lomond. Chcielibyśmy się zatrzymać i zerknąć na jezioro, ale nie ma gdzie bo albo brak parkingu, albo brak miejsca na parkingu, albo parking tylko dla osobówek z zakazem postoju autobusów i kamperów. Wreszcie w Inveruglas jest parking dla kamperów, nawet z opcją nocowania, a kilka kroków dalej kawiarnia, toalety i przede wszystkim punkt widokowy na jezioro. Świeci słońce, po jeziorze pływa stateczek, a na wzgórzu widnieje jakaś konstrukcja. Okazuje się, że to elektrownia wodna. Jest cudnie, ale trzeba jechać dalej, bo przed nami dwie kultowe doliny Szkocji – Glen Coe i Glen Etive.

Pierwsza z nich zwana jest również Doliną Łez w nawiązaniu do rzezi dokonanej tu w 1692 roku na członkach klanu Mac Donaldów przez klan Campbellów. Po tej masakrze oraz dalszych prześladowaniach tętniąca życiem klanowym dolina opustoszała. Jednak nie było to jej przeznaczeniem, gdyż od połowy XIX wieku zaczęli ją nawiedzać w coraz większych ilościach turyści, a w XX wieku również filmowcy na czele z Melem Gibsonem i którymś odtwórcą Jamesa Bonda.

Podążając ich śladami wjeżdżamy do Glen Coe i mijając punkt widokowy Rannoch Moor, skręcamy w lewo w Glen Etive. Wąska droga bogata w mijanki prowadzi przez dolinę wzdłuż rzeki Etive do jeziora fundując nam fantastyczne widoki. Niestety parking na końcu trasy jest mały i zapchany do ostatniego milimetra. Nie jest tu łatwo zawrócić, ale dajemy radę. Szukamy miejsca na postój, bo męczy nas już głód. W końcu znajdujemy jedno z nielicznych miejsc, gdzie mieszczą się nasze trzy kampery. Jemy obiad w zachwycających okolicznościach przyrody, a potem jedziemy dalej do drogi A82 i skręcamy w lewo na resztę Glen Coe.
Pierwszy punkt widokowy przy Three Waters niestety mijamy, bo wszystkie parkingi są pełne. Na szczęście są miejsca przy szczytach znanych jako Trzy Siostry z Glencoe. Wspinamy się kawałek pod górę aby nasycić wzrok panoramą tej przepięknej doliny pokrytej dzisiaj bezchmurnym niebem i skąpanej w słońcu.

Na tym kończymy eskapadę po Glen Coe i zjeżdżamy na nocleg ustawiając się w jednej zatoczce parkingowej otoczonej drzewami i z widokiem na góry. Idziemy na spacer i odkrywamy drewniany most nad wodospadem i strumieniem pełnym głazów. Wieczór spędzamy na wysłuchaniu opowieści o szkockich klanach, z których każdy ma swój herb, tartan i motto. Pierwszy raz doświadczamy nalotu słynnych szkockich meszek, ale bronimy się przed nimi siedząc w siatkach na głowach. Wzajemny widok wywołuje u nas wielką wesołość, a może nie tylko on…

cdn. :usta:

SalutElla - 2025-01-19, 16:50

i dalej fotki z Glen Etive i Glen Coe

cdn. :usta:

SalutElla - 2025-01-21, 22:06

Czekając na pociąg

Na drodze widokowej numer A830 łączącej Fort William i Mallaig leży miejscowość o nazwie Glenfinnan, mała, ale jakże sławna. To tu w 1745 roku rozpoczęło się ważne w historii Szkocji powstanie Jakobitów, tu na początku XIX wieku zbudowano betonowy wiadukt kolejowy będący częścią linii West Highland Railway i tu od 1984 roku kursuje zabytkowy parowóz Jakobitów. Jednak prawdziwa sława nadeszła wraz z udziałem wiaduktu i parowozu w roli Hogwarth Expressu w filmie o Harrym Poterze. Od tamtej pory tłumy turystów cztery razy w ciągu dnia wspinają się na sąsiadujące z wiaduktem zbocze, aby przez chwil kilka na własne oczy zobaczyć kolejowego celebrytę.

I my zapragnęliśmy go zobaczyć, więc wyjeżdżamy bardzo wcześnie i już o 8:30 stajemy na parkingu w Glenfinnan. Pomysł był trafiony, bo pół godziny później część przeznaczona dla kamperów jest prawie pełna. Z parkingu wiedzie ścieżka do punktów widokowych. Dojście na zbocze po drugiej stronie wiaduktu zajmuje nam nieśpiesznym krokiem jedynie 20 minut, więc mamy jeszcze około pół godziny do wydarzenia. Czekamy na parowóz wraz z coraz większą ilością ludzi zapełniających zbocze. Wreszcie blisko godziny 11:00 rozlega się gwizd, pojawiają się kłęby pary i pociąg Jakobitów vel Hogwart Express z zawrotną prędkością 60 kilometrów na godzinę mknie po torach. Uroczy to widok.

Kiedy parowóz znika nam z oczu ruszamy do stacji kolejowej wytyczoną na wzgórzu ścieżką, trochę pod górę i trochę w dół. Napawamy oczy widokiem wrzosów oraz błyszczącego w słońcu jeziora Schiel. Malutka stacja kolejowa w Glenfinnan jest jak najbardziej działająca, ale jednocześnie jest siedzibą muzeum. Wstęp do muzeum kosztuje 1 funta od osoby, a w cenie jest klucz do peronowej toalety. Kilka staromodnych walizek stojących przed budynkiem podkreśla klimat stacji, a miotła nawiązuje do Harrego Potera. Samo muzeum jest niewielkie i skupia się na historii budowy wiaduktu i linii kolejowej. Kiedy opuszczamy muzeum na stację wjeżdża pociąg osobowy Royal of Scotsmann. Na koniec tej kolejowej przygody oglądamy jeszcze z zewnątrz stary wagon sypialny, który można wynająć na nocleg oraz stylowy wagon restauracyjny działający teraz stacjonarnie.

Wracamy chodnikiem wzdłuż szosy i po drodze zwiedzamy jeszcze kościółek St Mary and St Finnan o skromnej fasadzie i równie skromnym wnętrzu, ale za to malowniczo położony na tle jeziora Schiel. Po prawie czterogodzinnej eskapadzie w Glenfinnan jedziemy do pobliskiego Fort William zobaczyć kawałek kanału Kaledońskiego.

cdn.
:usta:

SalutElla - 2025-01-21, 22:08

i jeszcze fotki z Glenfinnan
SalutElla - 2025-01-23, 21:30

Schody Neptuna czyli Kanał Kaledoński po raz pierwszy

Neptun jako jeden z najsławniejszych bogów rzymskiego panteonu ma różne miejsca czy pomniki na świecie nazwane swoim imieniem. W Polsce szeroko znana jest oczywiście fontanna Neptuna w Gdańsku, a w Szkocji Neptun ma swoje schody. Tak naprawdę to składająca się z 8 sztuk śluza schodowa będąca częścią Kanału Kaledońskiego. Kanał ten łączy szkockie wybrzeże wschodnie w Inverness z wybrzeżem zachodnim przy Fort William i to tu właśnie można zobaczyć schody Neptuna. Kanał z przyczyn technicznych nigdy nie stał się transportowo-ekonomicznym sukcesem, ale za to przypadła mu rola atrakcji turystycznej.

W Fort William stajemy na bardzo dużym parkingu tuż obok kanału i idziemy na spacer wzdłuż 8 śluz schodowych. Jest gorąco, aż 27 stopni!!! Trafiamy na przeprawę łódeczki i dzięki temu oglądamy wyrównywanie poziomu wody, operację sterowania śluzami oraz funkcjonowanie mostu obrotowego.

Następnie jedziemy do Lidla na zakupy i z uzupełnionymi zapasami ruszamy w trasę na wyspę Skye. Po drodze obłędne widoki na jeziora i góry błyszczące w słońcu. Jednak im bliżej Skye tym temperatura coraz bardziej spada, a mgła narasta zapowiadając bliskość wyspy mgieł. Po pokonaniu mostu poszukujemy miejsca na nocleg i tak około 21:00 parkujemy na dziko w zatoczce przy drodze z widokiem na wodę, w towarzystwie trzech innych kamperów. Jest jakieś 10 stopni i mocno wieje, a wiadomo, że najgorszy jest wiatr, więc każda załoga spędza wieczór u siebie w kamperze. Jutro będziemy szukać wróżek.

cdn
:usta:

SalutElla - 2025-01-25, 17:12

W poszukiwaniu wróżek na Skye

Szkoci podobno wierzą w skrzaty, elfy i wróżki, więc występowanie na wyspie Skye miejsca nazwanego Fairy Pools czyli Baseny Wróżek nie powinno nikogo dziwić. Brak zdziwienia to jedno, ale sprawdzenie na własne oczy czy w kamiennych basenach z krystaliczną wodą rzeczywiście kąpią się wróżki to drugie. Chętnych na potwierdzenie w połączeniu z możliwością ujrzenia malowniczych krajobrazów i ewentualnej kąpieli w zimnej wodzie nie brakuje. Tak więc i my wybieramy się na poszukiwanie wróżek i wcześnie rano drogą A863 podążamy do Fairy Pools. Po drodze mijamy dużo zatoczek ze stojącymi kamperami, które tu zapewne spędziły noc, ale im bliżej celu tym większe pustkowie - mało aut, mało domów, czasem jakieś owce. Docieramy na parking z dolną częścią wyznaczoną dla kamperów, z której rozciąga się widok na dolinę i otaczające góry. Wyruszamy na szlak rozpoczynający się przy wjeździe na parking. Podziwiamy otaczający nas krajobraz, ale przede wszystkim zaglądamy w wodne oczka szukając wróżek. Niestety nie widzimy żadnej i albo wzrok już nie ten, albo niegodniśmy tego widoku. Trasa do ostatniego wodospadu i z powrotem tą samą ścieżką zajmuje nam półtorej godziny, wliczając w to ostatni odcinek pod górę pokonywany w towarzystwie meszek, a więc w nieco przyśpieszonym tempie. Po krótkim odpoczynku udajemy się na północ wyspy Skye, gdzie na nadbrzeżnej skale stoi zamek Dunvegan.

cdn :usta:

SalutElla - 2025-01-26, 15:57

Spotkanie z klanem Mac Leodów

Od dawien dawna specjalnością struktury społecznej w Szkocji były klany czyli grupy spokrewnionych ze sobą osób. Miejscem ich zamieszkania były zazwyczaj zamki, stąd też wielka ilość tych budowli w różnej kondycji urozmaica szkockie krajobrazy. Jednym z nich jest zamek Dunvegan na wyspie Skye, należący od ponad 800 lat do klanu Mac Leodów i przez ten czas nieprzerwanie przez nich zamieszkiwany. Od 1933 roku jest udostępniony do zwiedzania, co oprócz chęci podzielenia się z innymi wiedzą o klanowym stylu życia stanowi zapewne dodatkowe źródło utrzymania kosztownego domostwa. Promocji klanowej siedziby jako atrakcji turystycznej przysłużyła się sama królowa Elżbieta II, która zauroczona wizytą w zamku zachęcała innych do jego odwiedzania.

Postanawiamy podążyć śladami królowej i zobaczyć na własne oczy warunki mieszkaniowe Mac Leodów. Parkujemy auta na sporym parkingu naprzeciwko zamkowej bramy, kupujemy bilety i po przekroczeniu tejże bramy urokliwą ścieżką docieramy do zamku. Wnętrze wita nas wysokim holem ze ścianami zapełnionymi obrazami i z reprezentacyjnymi schodami wiodącymi na piętro, od którego rozpoczyna się zwiedzanie. Mijamy kolejne pokoje pełne mebli, obrazów, sreber, porcelany, ale też klanowych pamiątek i rzeczy osobistych jak zdjęcia czy biżuteria. Wśród obrazów dominują portrety znamienitych członków klanu, w tym kolejnych naczelników. Wychodzimy na trawiasty dziedziniec, z którego można podziwiać wody zatoki, po czym wracamy przez zamek zaglądając do pokoju służby i … sklepu z pamiątkami. Na koniec odbywamy jeszcze krótki spacer po zamkowym ogrodzie pełnym różnorodnej roślinności, uroczych mostków oraz szumiącego potoku i małego wodospadu.

Opuszczamy ten „żyjący zamek-dom” i jedziemy na sam kraniec Skye, gdzie na klifowym wybrzeżu stoi biała latarnia. To Neist Point, do którego wiedzie wąska droga z mijankami, zakrętami i mnóstwem dziur. Niezła przygrywka dla kierowców przed NC500. Parking przy latarni przepełniony jest osobówkami i kamperami, ale osobówki zaczynają odjeżdżać, bo jest już wieczór i wreszcie ustawiamy się na nocleg. Idziemy na punkt widokowy, jednak targani wiatrem i smagani deszczem szybko chowamy się do kamperów. Ostatnia część wyspy Skye jutro.

cdn. :usta:

SalutElla - 2025-01-26, 16:00

ciąg dalszy fotek z zamku i nie tylko
Darson - 2025-01-26, 16:01

Relacja w dalszym ciągu super. :pifko
Jesteś doskonała stylistycznie i ortograficznie :kwiatki:
Dlatego mam nadzieję, że nie urazi Cię moja jedna uwaga :hello
Fani Harrego Pottera mogliby się poczuć urażeni brakiem jednego "t" w nazwisku swojego idola :lol:
W końcu to znana na całym świecie persona 😉

SalutElla - 2025-01-26, 16:40

Oczywiście, że powinno być przez dwa "t". :brawo
To taki "wypadek przy pracy". Mam nadzieję, że złe czary mnie nie dosięgną. :) :) :)

Darson - 2025-01-26, 17:47

Z pewnością. W końcu Harry to dobry czarodziej 😁
Komplecik - 2025-01-26, 19:12

Darson napisał/a:
Z pewnością. W końcu Harry to dobry czarodziej 😁

Darson ku Czy ty Eluni za bardzo nie kadzisz, pisze ładnie jak nie najładniej i tyle wielkie mi halo ;) :szeroki_usmiech

:spoko

SalutElla - 2025-01-26, 21:05

Kompleciku Ty mi tu nie zniechęcaj innych fanów! ;) :heart:
SalutElla - 2025-01-26, 22:14

Tył jest mniej ważny niż przód

Dzisiaj w planie mamy przede wszystkim dwie atrakcje wyspy Skye – skałę zwaną Old Man of Storr i klify Kilt Rock z wodospadem. Wyruszamy o poranku mając nadzieję, że parkingi przy nich nie będą przepełnione. W czasie jazdy – cóż za zaskoczenie, pogoda zmienna od lekkiego zachmurzenia, przez deszcz do słoneczka. I chyba to słońce właśnie powoduje zagęszczenie na parkingu przy ścieżce na Old Man of Storr. Machamy niewidocznemu z szosy „staremu człowiekowi” i pełni nadziei na lepszy los mkniemy do Kilt Rock, a tam duży parking z wolnymi miejscami. Stajemy przy barierce tarasu widokowego, aby popatrzeć na bazaltowy klif przypominający podobno plisowany kilt i spadający z niego do oceanu wodospad.

Ostatnim naszym przystankiem na wyspie mgieł jest jej stolica Portree wyposażona w dość duży parking położony blisko portu. Wyznaczone białymi liniami miejsca pasują do osobówek, więc aby nie zająć za dużo drugiego miejsca z tyłu ustawiamy kampera tak, że jego przód wraz z kołami wystaje za linię. Nagle nie wiadomo skąd pojawia się parkingowy i nakazuje nam ustawić przednie koła idealnie przy białej linii z przodu tłumacząc, że „ tył jest mniej ważny niż przód”. No cóż nie oponuję, chociaż wydaje mi się, że ta zasada nie zawsze jest właściwa.

W Portree oprócz kilku kolorowych domków w porcie niewiele jest do zobaczenia, ale ponieważ jest pora obiadowa to ustawiamy się w kolejce do baru po „fish&chips”. Duża ilość chętnych jest zapewne efektem królewskiej promocji, bowiem przy wejściu w gablotce wisi zdjęcia króla Karola III i Camili zrobione w tym miejscu i opatrzone ich rekomendacją serwowanego tu jedzonka. Jedyna dostępna opcja „na wynos” przy braku jakiejkolwiek infrastruktury w okolicy aby przycupnąć powoduje, że wracamy do kamperów i tam w ludzkich warunkach dokonujemy konsumpcji. Potem jeszcze krótki spacer przez nie wyróżniający się niczym ryneczek oraz wizyta w lodziarni o nazwie „The Isle of Skye Ice Cream”, gdzie gałka kosztuje wprawdzie 3,5 funta, ale za to jest 2,5-krotnie większa niż zwykle.

Po tych kulinarnych doznaniach wskakujemy do kamperów i tankując po drodze paliwo i wodę opuszczamy przez most wyspę Skye. Zatrzymujemy się na nocleg na stellplatzu niedaleko zamku Eilean Donan, który następnego dnia zamierzamy nawiedzić. Całą noc leje deszcz.

cdn :usta:

SalutElla - 2025-01-26, 22:17

cd fotek ze Skye
Darson - 2025-01-26, 23:04

Komplecik,
Cytat:

Darson ku Czy ty Eluni za bardzo nie kadzisz

Kilka osób na forum ma w podpisie tekst (mniej więcej):"staram się pisać poprawnie ..."
Problem w tym, że ... mało co piszą 😁
Gdy więc ktoś pisze TAKĄ relację, bez błędów, z sensem, ładną stylistycznie, na kilka stron, z ogromną ilością zdjęć, to trzeba to docenić. ! :kwiatki:
Bo naprawdę niewiele jest tak dobrych relacji na forum. :bigok
Chwalenie vel "kadzenie" - mniejsza o nazwę, dodaje chęci do pisania.
Krytyka zniechęca.
Już to pisałem w innym wątku. 😉

prusiak - 2025-01-27, 14:02

Ja również przyglądam się wycieczce. Opisy i fotki rewelacja. :ok
Ze swojej strony mogę jedynie podziękować za wspaniałą relację, bo na pewno przyda kiedyś do planowania własnego wyjazdu :-P

SalutElla - 2025-01-29, 21:38

Kartka z kalendarza „październik 1932”

Eilean Donan oznacza wyspę Donana, a Donan to biskup, który w VI wieku zamieszkiwał w zbudowanym na wyspie klasztorze. Kilka wieków później na miejscu klasztoru powstała forteca klanu MacKenzie, a że uczestniczyli oni czynnie w powstaniu Jakobitów przeciwko angielskiej władzy, to ta wysłała statki, które otoczyły i zniszczyły zamek zmasowanym ostrzałem. Ruiny stały przez 200 lat, gdy niejaki John MacRae kupił wyspę i rozpoczął odbudowę zamku. Trwała ona 21 lat, a oficjalna inauguracja miała miejsce na przyjęciu wydanym przez żonę właściciela w październiku 1932 roku. Od lat 50-tych XX stulecia zamek stara się zarobić na swoje utrzymanie wpuszczając do środka turystów i ekipy filmowe.

Wiedząc, że jest to jedna z bardziej obleganych atrakcji Szkocji znowu wcześnie wyruszamy i ten plan się sprawdza, bo zanim zatrzaskujemy drzwi do naszych zaparkowanych kamperów, to już parking jest pełny. Od rana występuje szybka zmienność pogody - raz słońce, raz deszcz, a tu na wyspie jeszcze dodatkowo nieźle wieje. Wchodzimy do zamku, niestety tylko w kilku miejscach można robić zdjęcia. W pierwszej sali przedstawiona jest historia zamku. W następnej w kominku pali się ogień i wszyscy ochoczo stają koło niego, aby się rozgrzać. Na jednej ze ścian wisi imponujące drzewo genealogiczne klanu MacRae sięgające XV wieku i tu też można obejrzeć makiety zamku z różnych okresów jego egzystencji.

Największą komnatą jest sala bankietowa z dużym stołem pośrodku, kominkiem ozdobionym herbami, portretami członków klanu MacRae na ścianach i kilkoma starymi zegarami, z których jeden w czasie naszej wizyty wybija pełną godzinę czyli jest działający. Przechodzimy dalej wysokimi korytarzami do gabinetów i sypialni z kącikami łazienkowymi. W ściennych wnękach z drewnianymi drzwiczkami stoją nocniki, łóżka nakryte są ozdobnymi kapami, lustra mają bogato rzeźbione ramy i wszędzie jest mnóstwo fotografii.

Na końcu jest hit nad hitami – zamkowa kuchnia pełna nie tylko różnorodnych akcesoriów, ale również składników spożywczych czy gotowych potraw wyglądających jak prawdziwe. W misce mąka z rozbitym jajkiem przygotowana do robienia ciasta. Półmisek z rybą udekorowaną warzywami, a ryba lekko nadpoczęta. Pieczony indyk na półmisku. Różne desery udekorowane owocami wyglądającymi tak naturalnie, że ukradkiem dotykam jednego palcem czy naprawdę jest sztuczny. Pośrodku stoi stół jak taka ówczesna wyspa kuchenna, a przy nim postacie kamerdynera i pani domu czyli Izabeli MacRae. Na półce przy oknie leżą zeszyciki z przepisami kuchennymi, a na ścianie wisi stary kalendarz zatrzymany na kartce „październik 1932”. Wygląd kuchni i potrawy nawiązują do przyjęcia wydanego przez Izabelę w 1932 roku z okazji otwarcia odbudowanego zamku. Zatrzymane w bezruchu zamkowe życie sprzed wielu lat jest niezwykłą ekspozycją i szkoda, że nie można tu robić zdjęć, choć oczywiście konspiracyjnie niektórym się udaje.

Kiedy wychodzimy na zewnątrz świeci słońce i w jego promieniach zamek wygląda inaczej. Obieramy azymut na daleką północ czyli sławetną drogę NC500.

cdn :usta:

SalutElla - 2025-01-29, 21:52

cd zdjęć z zamku Eilean Donan
Tadeusz - 2025-01-30, 09:53

Mam frajdę czytając tekst relacji i oglądając zdjęcia. Frajda wynika stąd, ze piszesz ładnym językiem, co jest dla Ciebie, Elu, charakterystyczne,ale też stąd, że oglądam znane mi i bardzo lubiane pejzaże i obiekty.
Dziękuję za piękną relację. :bukiet:

:pifko :pifko :pifko :pifko :pifko

SalutElla - 2025-01-30, 22:19

Tadeuszu,
Dziękuję za te pochwały i cieszę się, że relacja i zdjęcia sprawiają Ci przyjemność. To motywuje do pisania. Jeszcze sporo zostało do opisania tej podróży, tylko trochę czasu brak, ale będzie do końca.
No i oczywiście dziękuję za liczne piwka. :roza: :roza: :roza:

Darson - 2025-01-30, 23:27

Tadeusz,
Cytat:
Mam frajdę czytając tekst relacji
ja też
SalutElla,
Cytat:
szkoda, że nie można tu robić zdjęć, choć oczywiście konspiracyjnie niektórym się udaje.
czy tu przypadkiem nie powinien się pojawić tzw "szelmowski uśmiech "? 🤔😁
Mavv - 2025-01-31, 18:02

No coś wspaniałego! Naprawdę niesamowita relacja, którą się cudownie czyta. A zwłaszcza, że znam niektóre wspomniane tu miejsca :)

Oczywiście wirtualne piwko leci :pifko

Chciałbym odwiedzić ten Wee Pub, czyli pub na 20 osób, poczuć tamtejszy klimat :) A właśnie - odnośnie pubów. Czemu raczyliście się irlandzkim Guinnessem? Ja wiem, że jest on smaczny :aniolek ale sam bym wypił jednego Guinnessa, a potem bym smakował angielskie wynalazki :) Jakie angielskie piwa smakowaliście?
Ależ dawno nie piłem nic angielskiego w angielskim barze! :shock:

SalutElla - 2025-01-31, 18:59

Mavv,
Dzięki za piwko i pochwały, a co do piw na miejscu to ja piłam takie jakie mąż mi przyniósł, jedyny warunek był taki aby było ciemne. :tunning

SalutElla - 2025-01-31, 22:44

NC500 - od Ullapol do Kylesku

NC500 czyli z angielska North Coast 500 to trasa licząca w sumie 516 mil i w znaczącej swej części wiodąca najodleglejszą północną Szkocją. Uznawana za jedną z najpiękniejszych tras widokowych na świecie jest obowiązkowym punktem podróży po Szkocji, więc w naszym planie nie mogło jej zabraknąć.

Z wyspy Donana jedziemy do Ullapol, które leży już na NC500, uzupełniamy zapasy w tutejszym Tesco i teraz na dobre zaczynamy naszą przygodę z kultową trasą, co potwierdza mijana tabliczka informacyjna. Jeszcze lepszym potwierdzeniem są fantastyczne krajobrazy za oknem podbijane przez zmieniającą się co kilka minut pogodę. Pustkowie z zielono-brązowymi górami tonącymi w deszczu lub lśniącymi w słońcu. Do tego wodospady i białe ruszające się plamki czyli owieczki. Na drodze sporo kamperów. Na horyzoncie pojawia się most Kylesku uznany za „wizualnie uderzający i technicznie innowacyjny” i rzeczywiście taki jest. Przejeżdżamy go i stajemy na prawie pustym parkingu ze wspaniałym widokiem. Zostajemy tu na noc doświadczając aż do rana na przemian wiatru, ulewy i ciszy. Takie to pierwsze wrażenia z NC500.

cdn :usta:

SalutElla - 2025-02-01, 18:47

NC500 - haggis w toście i wodospad w jaskini

Następnego dnia – jak to na urlopie, startujemy o dziewiątej rano z Kylesku i jedziemy NC500 podziwiając niesamowite krajobrazy. Pierwszy postój mamy w Durness na malutkiej stacji paliw naprzeciwko sklepu Spaar. Stacja to dwa samoobsługowe dystrybutory i automat do płacenia, ale panowie radzą sobie z tym. Stąd już niedaleko na punkt widokowy, z którego można podziwiać Durness Beach, jedną z wielu pięknych piaszczystych plaż z towarzyszącymi im klifami i mocno wiejącym wiatrem. Przy parkingu stoi foodtruck opatrzony napisem „Winner of the best quick bite on scotland NC500”, oferujący tosty z różnym nadzieniem. Wiadomo, że reklama jest dźwignią handlu, więc zamawiamy. Zarówno ten z kurczakiem i serem jak i ten z haggisem jest wyśmienity i sycący. Ze zjedzonych do tej pory haggisów ten jest najlepszy, a jeszcze do tego w jakich okolicznościach przyrody!

Następnym przystankiem jest Smoo Cave czyli jaskinia w głębi klifu wydrążona wspólnymi siłami morza i strumieni. Przy parkingu są toalety, a za nimi ścieżka prowadząca w dół do jaskini, którą zmierzamy. Jaskinia ma zaskakującą dziurę w suficie, ale to nie wszystko, gdyż po przejściu dalej słyszymy szum wody i za chwilę widzimy wodospad wpadający do jednej z komór. Powrót na parking można uskutecznić tą samą drogą lub wspiąć się na górę i wybrać dłuższą trasę, co daje możliwość podziwiania klifu z jaskinią w całej okazałości. Czas jednak jechać dalej wzdłuż północnego wybrzeża Szkocji.

cdn :usta:

SalutElla - 2025-02-01, 18:49

I fotki ze Smoo Cave
SalutElla - 2025-02-02, 10:58

NC500 - plaże północy

Odległość od Smoo Cave do Dunnet Bay wynosi 126 kilometrów, ale ich przejechanie zajmuje nam 4 godziny. Po pierwsze, bo droga wąska i sporo kamperów z naprzeciwka do pokonania na mijankach. Po drugie kilka punktów widokowych na plaże takie jak na folderach z Karaibów czy innych Seszeli – złoty piasek i błękitne morze, tylko temperatura powietrza nie ta. Smagani wiatrem, ale na szczęście w słońcu chłoniemy te niebiańskie widoki.

Krajobraz zmienia się, gdy objeżdżamy wcinający się w ląd na 16 kilometrów fiord Loch Eriboli. Otaczają go wapienne wzgórza, wśród których działał kiedyś kamieniołom. Zmieniają się nie tylko krajobrazy, ale i pogoda, ale dzięki temu trzykrotnie podziwiamy tęczę, w tym jedną pełną i do tego podwójną.

Dojeżdżamy wreszcie do miejsca naszego dzisiejszego noclegu w Dunnet Bay. Z parkingu jest wyjście na szeroką piaszczystą plażę, z której można oglądać białe grzywacze fal, bo potężnie wieje. Mimo to polujemy aparatami na chylące się ku zachodowi słońce. Spędzamy wspólnie wieczór w jednym kamperze wymieniając się wrażeniami z dzisiejszego dnia, a potem każdego już we własnym kamperze utula do snu wiatr.

cdn :usta:

Darson - 2025-02-02, 18:14

SalutElla napisał/a:
a potem każdego już we własnym kamperze utula do snu wiatr.
normalnie poezja :roza: :kwiatki:
Wolisz kwiatki czy ...piwo ? 😁

SalutElla - 2025-02-02, 18:55

Dla odmiany mogą być kwiatki. :wyszczerzony:
SalutElla - 2025-02-04, 20:23

NC500 - wódka Holy Grass czyli taka nasza żubrówka

W odległości około 800 metrów od parkingu znajduje się destylarnia o nazwie – cóż za zaskoczenie, Dunnet Bay. Nie jest to jednak destylarnia whisky tylko – tu prawdziwe zaskoczenie, wódki, ginu i rumu. Firma to rodzinna i do tego hołubiąca rodzinę królewską, gdyż nadając zgodnie z tradycją imię żeńskie pierwszemu alembikowi wybrała „Elizabeth” na cześć Królowej Matki, która w pobliskim zamku spędzała kilkanaście dni w roku i podobno była wielbicielką ginu. Nieoczywistym składnikiem trunków tej destylarni są rozmaite rośliny. I tak Mapmaker's Rum (Rum Kartografa) doprawiony jest lokalnymi roślinami: werbeną cytrynową , trawą szkorbutową , glonami morskimi i szkocką solą morską. Holy Grass to z kolei wódka zmieszana z sokiem z jabłek i słodko pachnącą trawą, zwaną świętą trawą lub trawą bizona. Skąd my to znamy!

Jakże więc nie odwiedzić tego miejsca zaglądając najpierw przez szyby do destylarni, a potem kierując swoje kroki do sklepu. Oprócz regałów z butelkami, wśród których wzrok przyciągają te opatrzone nalepką „NC500”, można tu kupić również czekolady z ciekawymi dodatkami, szkockie ciasteczka maślane, świece i inne drobiazgi. Robimy zakupy według potrzeb i uznania, a właścicielka zaprasza nas na małą degustację dwóch trunków, w tym wódki Holy Grass i dowiadując się, że jesteśmy z Polski mówi „it’s like your żubrówka”! Na koniec kupujemy jeszcze małe przypinki w kształcie maskonura dla pań, a w kształcie butelki z napisem NC500 dla panów i udajemy się na drugą w tym dniu wizytę, lecz o zupełnie innym charakterze.

cdn :usta:

JanusS - 2025-02-05, 09:41

Z przyjemnością przeczytałem Waszą relację odświeżając sobie swoje wspomnienia z dwóch całkowicie różnych odwiedzin Szkocji. Jedno spojrzenie z siodła motocykla a drugie - kamperowicza. Dwa różne oblicza i spojrzenia na Szkocję. Na niesamowitej "perełce" jaką jest Skye spędzilismy z żoną kilka dni a i tak było nam jej mało. Szkocja to jak dotąd najpiękniejsze bo "najsurowsze" miejsce moich podróży kamperowych i choć odwiedziłem kilka bardziej odległych, surowych i "dzikich" miejsc to nadal mnie tam ciągnie! Jeśli opatrzność pozwoli wrócę tam po raz kolejny - kiedyś! Choćby dlatego, że bardziej na południe jest niesamowita Islay ze swoją historią , że rozbity podczas sztormu prom nie pozwolił nam dotrzeć na Hebrydy Zewnętrzne, które tak chciałem zobaczyć i dlatego, że Oyster Bar nadal podaje wspaniałe "owoce" prosto z morza!. Jak się uda wkleić to na mapce moje miejsca odwiedzone na Skye.
Darson - 2025-02-05, 10:28

A gdzie ten maskonur ? 🤔
Bo tylko flaszki widzę 😉
JanusS, to chyba jeszcze nie koniec relacji, miejmy nadzieję 🙂

MAZUREK - 2025-02-05, 19:52

Piękne widoki (tylko ta temperatura u schyłku lata). Bardzo mi to przypomina norweskie klimaty tylko tam góry jakby wyższe . :spoko :pifko
SalutElla - 2025-02-05, 20:15

JanusS - nam akurat Skye średnio się podobała, ale reszta Szkocji tak. ;)

Darson - na życzenie wklejam fotkę z przypinkami czyli znowu flaszka :wyszczerzony: , ale jest też maskonur :)

Mazurek - czasem faktycznie było chłodno, lecz na szczęście mało mieliśmy deszczu; nie jest to kierunek do plażowania, ale wiedzieliśmy o tym. :wyszczerzony:

SalutElla - 2025-02-05, 21:48

NC500 - z wizytą u Królowej Matki

W otoczeniu zielonych pól, w odległości kilkuset metrów od morskiego brzegu i z widokiem na wyspy Orkady stoi niewielki XVI-wieczny zameczek, który był jedyną prywatną własnością Elżbiety Królowej Matki. Nabyła go w stanie zrujnowanym, odrestaurowała, nazwała Mey i traktowała jako letnią rezydencją do końca swego długiego życia. Po jej śmierci zamek został udostępniony do zwiedzania, chociaż król Karol III przybywa tu czasami z wizytą.

My również zapragnęliśmy złożyć tu wizytę, więc z destylarni jedziemy według drogowskazów, które prowadzą nas w aleję dojazdową do zamku. Na jej końcu jest zamknięta prywatna brama, którą mijamy i po pewnych perturbacjach z parkowaniem przekraczamy zamkowe ogrodzenie wejściem od drugiej strony. Niestety w środku nie wolno robić zdjęć, ale za to dostajemy dwie strony krótkiego opisu po polsku.

Rozpoczynamy od holu wejściowego, w którym uwagę zwraca szary prochowiec i czarne kalosze należące do Królowej Matki oraz muszle i kamienie, które lubiła zbierać na pobliskiej plaży. Udajemy się na piętro i najpierw wchodzimy do biblioteki gdzie królowa i jej goście spędzali czas po kolacji m.in. grając w karty. Jest tu sporo rodzinnych fotografii oraz garsonka i kapelusz Elżbiety.
Dalej jest niewielki pokój koniuszego czyli biuro oficera, który opiekował się gośćmi królowej. Obecnie zajmowany jest przez Karola w czasie jego wizyt w zamku, a na biurku stoi zdjęcie Camili. Następne znacznie większe pomieszczenie to przytulny salon i wreszcie elegancka jadalnia. Stoi w niej stół na 10 osób zastawiony tak jak podczas ostatniego pobytu Królowej Matki. Podawano tu wieczorem główny posiłek, zawsze złożony z trzech dań i aby zasygnalizować podanie kolejnego dania królowa dzwoniła szklanymi dzwonkami stojącymi przed nią na stole. Przez dwa dania królowa rozmawiała z osobą z lewej strony i rozmowa szła dalej wokół stołu. Podczas trzeciego dania rozmawiała z osobą po prawej i znowu rozmowa biegła wokół stołu, ale w przeciwnym kierunku. Taka to królewska etykieta.
Obok stołu na stojaku wisi elegancka balowa suknia i stoją pantofelki. To strój, w którym 77-letnia królowa przetańczyła kiedyś do drugiej nad ranem. Na końcu oglądamy spiżarnię i kuchnię, w której znajduje się przedpotopowa lodówka i piekarnik, gdyż królowa uważała, że dopóki działają to nie ma potrzeby ich zmieniać.

Dopełnieniem wizyty jest krótki spacer po ogrodzie zamkowym, a że świeci słońce to i chwilę można się wygrzać na ogrodowej ławeczce. Cenne to tym bardziej, że przed nami pobyt na najdalszym północnym krańcu, gdzie zapewne będzie nieco chłodniej.

cdn :usta:

Darson - 2025-02-06, 15:25

SalutElla,
Cytat:
Przez dwa dania królowa rozmawiała z osobą z lewej strony i rozmowa szła dalej wokół stołu. Podczas trzeciego dania rozmawiała z osobą po prawej i znowu rozmowa biegła wokół stołu, ale w przeciwnym kierunku. Taka to królewska etykieta.

To prawie jak ze sztućcami. Należy położyć z odpowiedniej strony 😂

SalutElla - 2025-02-07, 22:48

NC500 – porywający wiatr na dalekiej północy

Z zamku Mey jedziemy do John O’Groats, malutkiego miasteczka, które słynie ze swego położenia na najdalszej północy Szkocji. Oferuje możliwość zrobienia zdjęcia pod drogowskazem z odległościami do różnych miejsc świata, zakupów w licznych sklepach z pamiątkami i posilenia się w mniej już licznych knajpkach. Bardzo blisko tego wszystkiego jest camping, na którym ustawiamy nasze kampery z widokiem na morze.

Po obiedzie udajemy się do pobliskiej atrakcji czyli latarni i skał Duncasby. Budynek latarni nie jest porywający, ale za to wiatr jak najbardziej zwłaszcza w drodze na punkt widokowy, z którego podziwiamy wystające z morza niesamowite skały i klifowe wybrzeże. Mają różne kolory mieniące się w świecącym na szczęście słońcu.

Wracamy do miasteczka i robimy rajd po sklepikach z pamiątkami, wśród których jest również otwarty przez cały rok sklep bożonarodzeniowy. Drobny deszcz pada z przerwami, za to wiatr wieje nieustannie. Oczywiście robimy fotki pod drogowskazem i jeszcze pod ścianą z napisem „road end”. Na koniec odwiedzamy przepełniony, ale klimatyczny pub uzyskując szczęśliwym trafem miejsce przy małym okrągłym stoliczku z wysokimi stołkami w ilości wystarczającej tylko dla pań. Tu nie wieje, a ogień z pobliskiego kominka rozgrzewa nas. Nazajutrz ostatni odcinek NC500 wzdłuż wschodniego wybrzeża.
cdn
:usta:

SalutElla - 2025-02-07, 22:50

Fotki z John O'Groats
Darson - 2025-02-08, 00:18

SalutElla napisał/a:
Budynek latarni nie jest porywający, ale za to wiatr jak najbardziej...
takie konstrukcje słowne świadczą o Twoim kunszcie pisarskim. :puchar :brawo
Jest to również czysta przyjemność dla czytającego :roza:

Czy możesz czasem wspomnieć, jaki jest dzień tygodnia w Twojej opowieści ?
Zastanawiam się niekiedy, czy te puby są zawsze pełne ludzi, czy tylko w weekend ? 🤔

Piotruś - 2025-02-08, 00:37

,,Ostatni będą pierwszymi" Darson cieszymy się że jedziesz z nami :spoko
SalutElla - 2025-02-08, 17:07

Darson napisał/a:

Czy możesz czasem wspomnieć, jaki jest dzień tygodnia w Twojej opowieści ?
Zastanawiam się niekiedy, czy te puby są zawsze pełne ludzi, czy tylko w weekend ? 🤔


To był czwartek, a na początku mojej relacji jest cały plan wyjazdu rozpisany według dni. :szeroki_usmiech

SalutElla - 2025-02-08, 19:54

NC500 – baśniowy zamek Dunrobin

NC500 wiodąca z John O’Groats do Inverness jest drogą szeroką, więc nie dostarcza już takiej adrenaliny w czasie jazdy jak jej zachodni i północny odcinek. Nie ma tu też tak spektakularnych widoków, choć okolica jest przyjemna dla oka. Tutaj jednak znajduje się prawdziwa perła architektury i sztuki wyposażenia wnętrz – zamek Dunrobin. Zanim nawigacja powie, że jesteśmy u celu widzimy z drogi jego biało-szarą elegancką sylwetkę zwieńczoną wieżyczkami.

Zostawiamy auta na dużym parkingu i po kilku krokach widzimy budowlę w całej okazałości. Do zakupionych biletów dostajemy szczegółową mapkę otaczającego zamek przepięknego ogrodu. Spacerujemy po nim czekając na godzinę 11:30, o której ma się odbyć pokaz sokołów. Pokaz nie powala, bardzo dużo opowieści, z których tylko część rozumiemy i kilka przelotów dwóch ptaków.

Idziemy zwiedzać zamek i tu już nie ma mowy o rozczarowaniu – tu jest pełny zachwyt. Kilkanaście pomieszczeń na trzech poziomach i można robić zdjęcia! Pełno obrazów, w tym portrety członków rodu Shuterland czyli właścicieli zamku od ponad 700 lat. Stylowe meble, cudowne zegary, elegancka porcelana, kunsztowna biżuteria. Fotografie z przeszłości, również z wizyty w zamku królowej Elżbiety II i księcia Filipa. Wytworna jadalnia, pokój śniadaniowy z uroczym okrągłym stołem i biblioteka z 10 tysiącami książek. Duży salon, w którym można by spędzić bardzo długi czas oglądając umieszczone w gablotach osobiste rzeczy kolejnych pokoleń właścicieli. Dalej zielono-złoty salonik damski, a przy nim łazienka, pierwsza która powstała w zamku. Wkraczamy w część przeznaczoną dla dzieci, gdzie mamy pokój zabaw z domkiem dla lalek, konikiem na biegunach i wieloma innymi zabawkami. Obok jest dziecięca sypialnia, a jeszcze dalej pokój niemowlęcia i jego niani. Bez wchodzenia, jedynie przez otwarte drzwi oglądamy paradne stroje, w których książę i księżna Shuterland uczestniczyli w koronacji kolejnych brytyjskich monarchów.

Ponad godzinę zajmuje nam przebywanie w tych zachwycających wnętrzach wśród tylu fascynujących przedmiotów. Szkoda wychodzić, ale trzeba zaspokoić też przyziemne potrzeby w postaci zjedzenia obiadu i zrobienia zakupów. Te ostatnie robimy w Inverness w znanej sieci Lidl, a stamtąd jedziemy nad Loch Ness. Decydujemy się na nocleg na stellplatzu Dave’s rest. Super miejsce. Najpierw zasiadamy przy tutejszym drewnianym stole, a gdy zaczyna padać deszcz przenosimy się do czerwonego autobusu, który kiedyś po „demobilizacji” pełnił funkcję pubu. Reaktywujemy tę funkcję zamykając kolejny dzień naszej szkockiej podróży. Jutro będziemy szukać potwora z Loch Ness.

cdn :usta:

SalutElla - 2025-02-08, 19:56

ciąg dalszy zamku Dunrobin
SalutElla - 2025-02-08, 20:06

i jeszcze jedna porcja zdjęć z zamku Dunrobin
SalutElla - 2025-02-09, 16:03

Gdzie jesteś Nessie?

Opłatę za Dave’s rest uiszcza się wkładając odpowiedni banknot do małej białej koperty pobranej z autobusu i wrzucając tę kopertę do skrzynki na listy na drzwiach ostatniego domu po prawej stronie przy drodze wyjazdowej. Taka jest instrukcja i zgodnie z nią postępujemy. Czyż to nie jest cudowne?

Załatwiwszy formalności zmierzamy do miasteczka Fort Augustus, aby zobaczyć Loch Ness, nigdy nie zamarzające jezioro słynące z potwora. Auta zostawiamy na niewielkim parkingu blisko centrum. Zanim jednak zobaczymy jezioro to najpierw podziwiamy znany nam już z Fort William Kanał Kaledoński i działające tu śluzy. Wzdłuż kanału i na innych uliczkach sporo „gift shopów”, ale ceny zwalają z nóg, np. maluteńki pluszowy Nessie w czerwoną kratkę kosztuje 13 funtów. Idziemy na punkt widokowy nad jeziorem z nadzieją, że za darmo zobaczymy prawdziwego Nessie. Oczywiście go nie ma, za to jest niebieska tablica z napisem Loch Ness, przy której robimy sobie pamiątkowe zdjęcie z pluszowym Nessie wypożyczonym od dwóch turystek. Jest tu również słupek pełen naklejek, więc i my dokładamy taką jaką mamy przy sobie czyli naklejkę Camperteam Świętokrzyskie. Na pocieszenie braku Nessie idziemy do jednej z knajpek przy śluzie na kawę i ciastko. Podają tu tradycyjne szkockie ciasto dundee składające się z maślanego spodu posmarowanego dżemem malinowym, na to bita śmietana i migdały. Dobre to!

Z Fort Augustus jedziemy na wodospady Foyers drogą wśród fajnych krajobrazów i znowu zmiennej deszczowo-słonecznej pogody przeplatanej kolorową tęczą. Mijamy wielu rowerzystów, uczestników jakiegoś maratonu. Droga skręca w gęsty las pełen mchu i paproci, tylko patrzeć jak wyskoczą Żwirek i Muchomorek, bohaterowie bajki z dzieciństwa. Na przeciwko wejścia na ścieżkę do wodospadów jest kawiarnia, a przy niej parking, jednak stromy podjazd wyklucza wjazd kamperem, zresztą zgodnie z tablicą ostrzegawczą. Parkujemy wzdłuż drogi w różnych miejscach. Na wodospad prowadzi leśna ścieżka w dół, w dużej części po stopniach usypanych z ziemi i ogrodzonych deskami. Oglądamy wodospad z dwóch punktów widokowych od góry i od dołu, po czym wracamy pod górę po tych samych schodach zastanawiając się czy wodospad wart był tego wysiłku. Jednak dopóki nie spróbujesz to nie wiesz. Kierując się tą zasadą ruszamy dalej.

cdn :usta:

SalutElla - 2025-02-09, 16:05

i cd. fotek
Darson - 2025-02-09, 16:53

SalutElla napisał/a:


To był czwartek, a na początku mojej relacji jest cały plan wyjazdu rozpisany według dni
:gwm
No przecież !

SalutElla - 2025-02-11, 21:09

Dzisiejszy deszcz jest jutrzejszą whisky

Szkocja jest przykładem jak z produkcji alkoholu i to przez pewien czas nielegalnej zrobić nie tylko dochodowy produkt spożycia, ale też nie mniej dochodowy produkt turystyczny oraz symbol narodowej kultury i tradycji. Nawet deszczowa pogoda sprzyja tej produkcji, gdyż jak mówią Szkoci „dzisiejszy deszcz jest jutrzejszą whisky”. Nie dziwne też, że stworzono tu szlak turystyczny pod nazwą Malt Whisky Trail, biegnący przez różne destylarnie oferujące zwiedzanie, degustacje i warsztaty.

Oddalamy się od Loch Ness i wpadamy na szlak Malt Whisky Trail po drodze zaliczając wreszcie włochate krówki. Dzisiaj nie mamy w planach zwiedzania w środku destylarni, ale z zewnątrz jak najbardziej. Zatrzymujemy się przy widocznej z drogi destylarni Ballindaloch jak głosi duży napis na długiej ścianie budynku i zaglądamy przez oszklone zamknięte drzwi do środka. Kilkadziesiąt minut później wjeżdżamy na parking jednej z najsłynniejszych destylarni Glenlivet. Duży teren z wieloma budynkami i stojącym na parkingu bardzo ciekawym znakiem drogowym traktującym o zakazie jazdy po alkoholu.

Robi się już późno i czas stanąć na nocleg. Wprawdzie w planach mieliśmy nocleg na parkingu przy zamku Balmoral, ale po drodze pojawia się nam duży bezpłatny parking w otoczeniu wzgórz i postanawiamy tu zostać. Wieczór chłodny, ale nie wieje i da się trochę pogawędzić na dworze. Do Balmoral mamy stąd niecałe 40 kilometrów, a tam jutro czeka nas zwiedzanie destylarni.

cdn :usta:

Darson - 2025-02-12, 16:56

SalutElla napisał/a:
Prawdziwa Szkocja



Darson - 2025-02-14, 14:30

SalutElla, czy możesz mi udzielić szybkiej lekcji ? 🙏
Jak zmieniasz nazwy plików zdjęciowych i wstawiasz swoje podpisy ? 🤔
Czy na tlf się da, czy tylko na kompie ?
Nie wychodzi mi to za cholerę, mimo że edytuję plik, ale nie mam opcji edycji nazwy. :gwm

SalutElla - 2025-02-14, 21:51

Ja nie edytuję zdjęcia, tylko zmieniam jego nazwę a potem dodaję do relacji.
SalutElla - 2025-02-14, 22:09

Wszystkie zmysły na szkocką whisky

Balmoral kojarzy się z rodziną królewską, która od początku XIX wieku posiada tu zamek i chętnie w nim przebywa. Nieopodal zamku znajduje się destylarnia Royal Lochnagar, która swój królewski przydomek i sławę zawdzięcza konszachtom z royalsami. Niektórzy z nich jak głosi pamiątkowa tablica wisząca w destylarni byli tu osobiście, natomiast w drugą stronę czyli do zamku wędrują starannie wybrane gatunki szlachetnego trunku. Destylarnia oferuje zwiedzanie i w tym celu zjeżdżamy do Balmoral, aby wszystkimi zmysłami poznać tajniki produkcji „wody życia”.

Wejście do destylarni prowadzi przez sklep i czekamy tu na zebranie się całej grupy. Rozglądamy się wokół, a sprzedawca informuje nas, że w ramach zwiedzania mamy 10 % zniżki na wszystkie produkty, Sprzedawca okazuje się przewodnikiem i zabiera nas na wycieczkę po destylarni opowiadając w zabawny sposób trochę o historii tego miejsca, ale przede wszystkim o destylacji poczynając od salki z ziarnami przez duże pomieszczenia z aparaturą. Unosi się tu charakterystyczny zapach, tak więc oprócz wrażeń wzrokowych i słuchowych włącza się nam zmysł węchu. Schodzimy do piwnicy pełnej beczek, które możemy dotknąć, a co więcej powąchać przytykając nosy do otworów beczek. Został jeszcze zmysł smaku, ale i ten otrzymuje bodźca w postaci degustacji dwóch rodzajów whisky. Po zakończonej wycieczce odzywa się „szósty” zmysł czyli pobudzone obietnicą 10% zniżki pragnienie dokonania zakupów. Oprócz oczywistej butelki trunku kupujemy herbatę zawierająca 5 % whisky. Dobra herbata o ciekawym zapachu i smaku.

Potwierdzając u przewodnika, że możemy na parkingu zostawić auta udajemy się na spacer. Celem jest po pierwsze rzucenie okiem chociaż na fasadę zamku, który teraz nie jest dostępny do zwiedzania, po drugie zobaczenie piramid, choć to nie Egipt. Trasa wiedzie najpierw asfaltem i skręca w lewo obok wysokiego ogrodzenia oddzielającego zamek Balmoral od reszty świata. Niestety nie można nawet podejść bliżej do okazałej bramy pilnowanej przez mundurowych, więc idziemy w las w poszukiwaniu piramid. Dotarcie do nich kosztuje nas trochę wspinaczki po leśnym szlaku, ale w nagrodę najpierw oglądamy piramidę księżniczki Beatrix postawioną z okazji jej ślubu, a potem wysoką piramidę ufundowaną przez królową Wiktorię ku pamięci jej męża Alberta.

Wracamy do kamperów i jedziemy nad morze zobaczyć najbardziej podobno malownicze ruiny zamku.

cdn. :usta:

SalutElla - 2025-02-14, 22:11

Balmoral ciąg dalszy
prusiak - 2025-02-14, 22:47

SalutElla ty zawstydzasz całą społeczność camperteam robiąc takie relacje z podróży. :ok
Brawo, brawo. Chapeau bas ! :bigok

SalutElla - 2025-02-14, 23:44

Ojej! Dzięki, ale ja nie chcę zawstydzać tylko chcę aby się Wam fajnie czytało. I skoro tak jest to wielka dla mnie przyjemność, bo lubię pisać. :roza:
Piotruś - 2025-02-15, 20:05

prusiak napisał/a:
SalutElla ty zawstydzasz całą społeczność camperteam robiąc takie relacje z podróży. :ok
Brawo, brawo. Chapeau bas ! :bigok

Zawstydza to nas jak dostajemy cały plan podróży w exelu :kwiatki:

Darson - 2025-02-16, 06:23

SalutElla napisał/a:
Balmoral ciąg dalszy
Cytat:
królewska piramida.

nie miałem pojęcia, że w UK są piramidy :shock:

SalutElla - 2025-02-16, 12:11

Darson napisał/a:

nie miałem pojęcia, że w UK są piramidy :shock:


Piramidy akurat wynalazł Piotruś, a ja - jak napisał Piotruś, tylko umieściłam je w excelu. :wyszczerzony:

SalutElla - 2025-02-16, 17:40

Śladami Hamleta o twarzy Mela Gibsona

Na wysokiej wulkanicznej skale w otoczeniu klifów i morskich odmętów stoją dobrze zachowane ruiny olbrzymiej twierdzy Dunnottar. Ze stałego lądu można się do niej dostać tylko jedną wąską dróżką. Zamek przez stulecia przeżył liczne pożary i odbudowy, ale też doniosłe wydarzenia jak dwukrotna wizyta Marii, królowej Szkotów. W czasach współczesnych twierdzę nawiedziła ekipa filmowa nakręcając tu część scen do „Hamleta” i myślę, że ten wybór miejsca spodobałby się Szekspirowi. Nie wiem natomiast co autor powiedziałby na to, że reżyserem filmu był Włoch, a rolę tytułową zagrał Amerykanin Mel Gibson!

Tego się już nie dowiemy, ale za to podziwiamy potężne i naprawdę urokliwe ruiny twierdzy oraz nie mniej piękne klify. Wrażenia potęguje zachód słońca nie tyle sam w sobie, ale zmieniający wspomniany widok z oświetlonego na zacieniony.

Wracamy do aut zaparkowanych przy drodze i jedziemy wzdłuż morza szukając miejsca na nocleg. W czasie drogi pada deszcz, a po nim tworzy się tęcza tonąca jednym końcem w morzu. Tęcza towarzyszy nam aż do miejsca, na którym zostajemy na nocleg i jeszcze przez chwil kilka możemy ją stacjonarnie podziwiać. Nazajutrz mamy dowiedzieć się jak wygląda i smakuje wędzony łupacz.

cdn :usta:

Darson - 2025-02-18, 16:24

SalutElla napisał/a:
rolę tytułową zagrał Amerykanin Mel Gibson
no i kolejna cegiełka wiedzy .
Nie wiedziałem :kwiatki:
A po drugie, w życiu bym go nie poznał, takiego młodziaka :mrgreen:

SalutElla - 2025-02-18, 19:20

Darson napisał/a:

A po drugie, w życiu bym go nie poznał, takiego młodziaka :mrgreen:


To był 1990 rok! :szeroki_usmiech

SalutElla - 2025-02-22, 16:54

Latarnia w wodzie i wędzony łupacz

Nadmorska miejscowość Arbroath znana jest z połowów i wędzenia łupacza zwanego tu Arbroath Smokie lub smoked haddock. Jak głosi legenda w pobliskiej wiosce Auchmithie w odległych czasach stały beczki z peklowanym w soli łupaczem. Pewnego razu we wsi wybuchł pożar, a ogień dopełzł też do beczek. W trakcie sprzątania pogorzeliska mieszkańcy znaleźli dobrze uwędzone ryby i od tamtej pory peklowanie zastąpiono wędzeniem. Co więcej kiedy rybacy z Auchmithie przenieśli się do Arbroath, zabrali ze sobą ten proceder, ochrzcili rybkę nazwą miasta, a w latach późniejszych doprowadzili do uznania jej za produkt regionalny czyli taki jak nasz oscypek.

Spragnieni poznania smaku łupacza jedziemy wzdłuż morza częściowo widokową drogą do Arbroath. Auta zostawiamy na bezpłatnym parkingu, obok którego stoi wieża sygnalizacyjna w otoczeniu niższych zabudowań. Okazuje się, że jest to muzeum poświęcone przede wszystkim latarni morskiej Bell Rock. Niezwykła to latarnia, gdyż została wybudowana ponad 200 lat temu na skale znajdującej się w wodzie i tym samym też stoi w wodzie. Ma za zadanie ostrzegać właśnie przed tą zdradziecką skałą, o którą kiedyś rozbiło się wiele statków. Nie spodziewaliśmy się tu takiej ciekawostki. W muzeum można obejrzeć fabularyzowany dokument o budowie latarni Bell Rock trwający 45 minut. My oglądamy tylko fragment i udajemy się do kolejnych pomieszczeń na parterze i na piętrze, gdzie znajdują się ekspozycje dotyczące budowy latarni oraz historii rybołówstwa w Arbroath. Przechodzimy na drugą stronę dziedzińca do domków zamieszkiwanych kiedyś przez rodziny latarników, ale wewnątrz są dość mało ciekawe eksponaty nie związane z tymi rodzinami.

Opuszczamy muzeum i za kilka kroków jesteśmy w klimatycznym porcie Fit o’the Toon, pełnym błyszczących w słońcu łodzi i dolatującym nieśmiało zapachem wędzonych ryb. To tu mieszczą się niewielkie, rodzinne wędzarnie oraz knajpki serwujące oczywiście lokalny przysmak. W jednej z wędzarni kupujemy smokie haddock po sztuce na głowę. Dwie ryby kosztują 12,5 funta, ale jak się okaże wystarczą na dwa posiłki. W małym spożywczaku kupujemy mięciutkie puchate bułki, które razem z łupaczem konsumujemy na ławce niedaleko portu. To dopiero jest klimacik – świeci słońce, wieje lekki wiatr, łupacz rozpływa się w ustach, a palce pachną rybą. I tylko małego piwka do popicia brak, ale cóż trzeba jechać dalej, więc kierowcy muszą być trzeźwi. Wracamy do aut, ale zanim odjedziemy to jeszcze przez wielką lornetkę Jurka oglądamy stojącą w morzu 11 mil od brzegu niezwykłą latarnię Bell Rock.

cdn
:usta:

SalutElla - 2025-02-22, 16:55

cd. Arbroath i wędzonego łupacza
Darson - 2025-02-23, 07:49

SalutElla napisał/a:
miejscowość Arbroath znana jest z połowów i wędzenia łupacza
uwielbiam ryby, więc trafiłaś ;) :pifko
Łupacz albo Plamiak

SalutElla - 2025-02-24, 21:08

Cuda szkockiej techniki

Kolejny etap naszej podróży poświęcamy na cuda szkockiej techniki, a trochę ich tutaj jest. Z Arbroath zmierzamy w kierunku mostów w zatoce Firth of Forth, ale zanim je zobaczymy to przejeżdżamy przez inną zatokę mostem Tay Road. Jest to jedna z najdłuższych przepraw drogowych w Europie, wybudowana w połowie lat 60-tych XX wieku z gigantycznej ilości betonu i stali niemałym kosztem. Most charakteryzuje się dwiema ciekawostkami. Po pierwsze w zależności od siły wiejącego tu wiatru jest on albo otwarty dla wszystkich, albo zamknięty dla autobusów piętrowych. Jak prędkość wiatru przekracza 60 mil na godzinę nie mogą poruszać się na nim ciężarówki, rowerzyści i piesi, a jak dojdzie do 80 mil to most jest całkowicie zamknięty. Na szczęście pogoda nam sprzyja i pokonujemy ten most odczuwając w czasie jazdy drugą z jego nietypowych cech, bowiem nie trzyma on poziomu mając na jednym końcu wysokość około 10 metrów n.p.m., a na drugim 38.

Następną techniczną atrakcją są trzy mosty przerzucone przez zatokę Firth of Forth przy Edynburgu – dwa drogowe i jeden kolejowy. Niestety upatrzony przez nas parking przy punkcie widokowym jest pełny, ale zatrzymujemy się na chwilę na środku i szybko robimy zdjęcia. Najładniej prezentuje się most kolejowy ze swoją czerwoną ażurową konstrukcją.

Spod mostu jedziemy na parking przy Kelpies czyli największych na świecie stalowych głowach koni. Pomnik jest hołdem dla tysięcy tych zwierząt, które dawno temu ciężko pracowały ciągnąc barki towarowe wzdłuż kanału pomiędzy Edynburgiem a Glasgow. Po sesji zdjęciowej i zadzieraniu do góry głów aby popatrzeć na końskie łby szybko wracamy do aut aby zdążyć na stellplatz przy Falkirk Wheel, bo recepcja w której trzeba się zameldować jest czynna do 17:30. Zdążamy i stajemy z widokiem na kolejne dzieło ludzkiej pomysłowości czyli windę obrotową do przenoszenia łodzi pomiędzy dwoma kanałami znajdującymi się na stanowczo różnej wysokości.

Konstrukcję podziwiamy najpierw wieczorem, gdy nieruchoma i podświetlona na zielono tworzy wraz z ciemniejącym niebem nieco artystyczny widok. Następnego dnia rano idziemy na górną część budowli, a potem ciekawi co jest po drugiej stronie tunelu wychodzimy na kanał z dwoma standardowymi wodnymi śluzami. Wracamy akurat na moment, gdy do Falkirk Wheel na dolny poziom wpływa turystyczna barka, by po chwili dzięki obrotowi windy znaleźć się na górze.

Ukontentowani technicznymi atrakcjami opuszczamy stellplatz i udajemy się do miejsca, gdzie od 2000 lat stoją pozostałości zgoła innego tworu człowieka.

cdn
:usta:

SalutElla - 2025-02-24, 21:10

cd "technicznych fotek"
Darson - 2025-02-25, 04:41

Zdjęcia super ! Lubię takie techniczne tematy. Tylko zdecydowanie lepiej się je ogląda na 55", a nie pierdofonie 😩
A z tym będę musiał poczekać.

ZbigStan - 2025-02-27, 19:48

SalutElla, Dziękuję za odświeżenie wspomnień. :pifko . Pozdrawiam.
Mavv - 2025-02-28, 16:38

Wracam co jakiś czas do tej relacji :) Chyba dwie strony wcześniej, gdy były zdjęcia klifów i oceanu, to jakbym zdjęcia z Irlandii widział :) Niemal identycznie wyglądające wybrzeże!

Zazdroszczę wyprawy do destylarni :) My już kilka w Irlandii odwiedziliśmy. Ceny tych niektórych whiskey (czy whisky) mogą powalić, a zwłaszcza tych starszych lub tzw. cask strength, czyli prosto z beczki, dużo mocniejsza niż te 40%. Ale 280 funtów za butelkę to już robi wrażenie!
Czy po szkocku whiskey również znaczy woda życia? Po irlandzku to uisce beatha (czyt. iszka baa).

Drodzy czytający, czy nie było by przyjemnie czytać książkę zrobioną z tej relacji? Gdzie wspaniałe opisy zwieńczone są zdjęciami? Wydane na pięknym kredowym papierze :) I ten zapach papieru....

SalutElla - 2025-02-28, 19:13

ZbigStan napisał/a:
SalutElla, Dziękuję za odświeżenie wspomnień. :pifko . Pozdrawiam.


W dużej części podążaliśmy tymi samymi ścieżkami. :tunning

SalutElla - 2025-02-28, 19:29

Mavv napisał/a:

Czy po szkocku whiskey również znaczy woda życia? Po irlandzku to uisce beatha (czyt. iszka baa).

Drodzy czytający, czy nie było by przyjemnie czytać książkę zrobioną z tej relacji? Gdzie wspaniałe opisy zwieńczone są zdjęciami? Wydane na pięknym kredowym papierze :) I ten zapach papieru....



W Szkocji też mówią o niej "woda życia" .

Pomysł o zebraniu w formie książki wszystkich moich relacji już mi jakiś czas temu podsunięto, ale czy w obecnych czasach papierowe książki mają zwolenników? Chociaż ja sama wolę czytać papierowe niż e-booki, bo właśnie ten zapach i szelest papieru....
Hm... materiał do przemyślenia. :)

SalutElla - 2025-02-28, 19:39

I jeszcze - bardzo dziękuję wszystkim za postawione piwka. :spoko
SlawekEwa - 2025-02-28, 20:01

SalutElla napisał/a:
ale czy w obecnych czasach papierowe książki mają zwolenników?

O to trzeba zapytać twórców kanału "Podróżovanie", gdzie Kasia napisała kilka książek o podróżach kampervanem i wydali to w dość sporej ilości egzemplarzy .

SalutElla - 2025-02-28, 21:13

Mur na granicy sprzed 2000 lat

Niektórzy mówią, że wszystko już kiedyś było i faktycznie sięgając w głąb historii ludzkości okazuje się, że nie wszystko oczywiście, ale dużo różności ma swoje pierwowzory w przeszłości mniej lub bardziej odległej. Jednym z nich jest mur graniczny przeżywający obecnie na świecie swój renesans, a taki mur był wzniesiony w II wieku naszej ery w miejscu północnej granicy Imperium Rzymskiego w Brytanii. Jego zadaniem była obrona przed atakami plemion zamieszkujących obszar dzisiejszej Szkocji i regulacja przepływu ludności. Wysoki na kilka metrów ciągnął się w poprzek wyspy od morza do morza, a dla urozmaicenia i nie tylko co jakiś kawałek były tu wieże strażnicze i niewielkie forty. Bardzo dużo z tego dzieła starożytnej inżynierii wojskowej przetrwało do dziś i stanowi atrakcję turystyczną.

Opuszczając już szkockie ziemie i my zahaczamy o mur Hadriana w miejscu gdzie stoją zabudowania fortu Birdoswald. Wstęp do fortu kosztuje 13 funtów, więc nie korzystamy. Obchodzimy tylko mały dziedziniec oraz sklep z pamiątkami, wśród których dominują gadżety nawiązujące do cesarstwa rzymskiego. Oczywiście idziemy kawałek wzdłuż muru uświadamiając sobie, że to co tu stoi ma prawie 2000 lat i że historia co jakiś czas zatacza koło. Historia historią jednak teraźniejszość przypomina nam o porze obiadu, więc zjadamy to co jeszcze znajdujemy w zapasach. A potem jedziemy na drugą stronę muru granicznego czyli do Anglii, a konkretnie do takiego miasta, które swoją architekturą przebije wszystko co do tej pory widzieliśmy, wyłączając tylko przyrodę.

cdn
:usta:

Darson - 2025-03-01, 06:23

Cytat:
Mur na granicy sprzed 2000 lat

SalutElla, jeśli kiedykolwiek będę się wybierał w tamte strony, to na pewno skorzystam z informacji opisanych tutaj 👍
Dowiaduję się o miejscach i o rzeczach, o których nigdy wcześniej nie słyszałem :shock:

Uzupełniłem sobie przy okazji informacje o Wale Hadriana , bo jak mnie coś zainteresuje, to lubię wiedzieć więcej :idea:
Kolejny browar za ciekawą relację :pifko

LukF - 2025-03-04, 17:18

SalutElla,
Wspaniała opowieść i świetne zdjęcia, dziękuję :pifko

SalutElla - 2025-03-04, 19:28

Misio, Darson, Lukf dziękuję za piwka.

Powoli zbliżam się do końca opowieści.

mischka - 2025-03-04, 20:05

SalutElla napisał/a:
Powoli zbliżam się do końca opowieści.

nie spiesz się, fajnie się czyta ;)

SalutElla - 2025-03-04, 21:24

Kawka w refektarzu

W odległości niecałych 50 kilometrów od rozsławionego przez Beatlesów Liverpoolu leży Chester. Miasto to niezwykłe za sprawą trzech architektonicznych cudów – katedry Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny, rzędów czarno-białych domów na starówce oraz najlepiej zachowanych w Wielkiej Brytanii średniowiecznych murów obronnych.

Pierwsze kroki z parkingu kierujemy do katedry i już po kilku minutach widzimy jej ciekawą sylwetkę, ale to wejście do środka wbija nas w posadzkę i wstrzymuje oddech. Wnętrze imponuje przestrzenią, bogactwem architektonicznych detali, religijnych symboli, mieniącymi się witrażami i subtelnymi mozaikami. Zadzieramy głowy aby zobaczyć wielkie średniowieczne organy złożone z 5000 piszczałek, a potem przykładamy do uszu słuchawki aby posłuchać organowego brzmienia. Zatracamy się w tym wnętrzu, by po chwili uśmiechnąć się na widok miniatury katedry zbudowanej z klocków Lego i kącika zabaw dla dzieci! I jeszcze patrzymy w dół na opatrzoną wzorem posadzkę, a podnosząc wzrok dostrzegamy drewnianego słonia z lektyką na grzbiecie, ozdabiającego jedną z ławek.

Na koniec, zaglądając jeszcze po drodze do zielonego wirydarza udajemy się do kawiarni mieszczącej się w refektarzu. Tam w asyście dawnych murów, witrażowych okien i wysokiego sklepienia gasimy oszołomienie niezłą kawą i ciastem, a potem idziemy sprawdzić czy tytuł jednego z najpiękniejszych miast świata jest zasłużony.

cdn :usta:

SalutElla - 2025-03-04, 21:26

i jeszcze katedra w Chester
Darson - 2025-03-05, 05:13

rzeczywiście imponujące zdjęcia katedry ! :shock: :shock:
SalutElla - 2025-03-08, 22:22

Czarno-białe, a piękne

Po wyjściu z katedry podziwiamy najpierw stojący naprzeciwko ładny budynek ratusza, a potem wchodzimy w uliczkę jak z czarno-białego filmu. To słynne Chester Rows czyli dwupoziomowe galerie w stylu muru pruskiego, ale przybierającego tu różne kształty i pokrytego wielką ilością ozdobnych detali. Rzeczywiście sprawiają oszałamiające wrażenie i chwilami można sądzić, że przenieśliśmy się w czasie. A skoro o czasie mowa, to nad kolejną ulicą góruje misterny zegar umieszczony na biegnących tu murach miejskich. To pochodzący z XIX wieku Eastgate Clock, ustępujący podobno sławą w Anglii tylko londyńskiemu Big Benowi. Stojąc na murach pod zegarem można w pełni chłonąć niezwykłą panoramę starówki Chester i przyznać, że tytuł jednego z najpiękniejszych miast świata jest zasłużony.

Kontynuujemy spacer miejskimi murami zachowanymi w doskonałym stanie od czasów średniowiecza, choć podobno kryją w sobie fragmenty pochodzące z lat, gdy było tu cesarstwo rzymskie. Legendarną częścią są stopnie życzeń łączące dwa poziomy murów – górny biegnący na poziomie starówki i dolny ciągnący się wzdłuż rzeki. Legenda głosi, że jeśli pomyśli się życzenie u podnóża schodów, a potem przejdzie się po nich w górę i w dół, to życzenie się spełni. Tak też czynimy, bo podobno w każdej legendzie jest źdźbło prawdy, a poza tym to nie zaszkodzi, a może pomóc.

Idziemy dalej bulwarami rzecznymi mijając zabytkowy most, którym przejeżdża traktor z przyczepą pełną siana! Docieramy do naszych kamperów i wyruszamy w kierunku wybrzeża. Na nocleg zatrzymujemy się na parkingu, który służy bywalcom trzech sąsiadujących miejsc o różnym przeznaczeniu, a są nimi: boisko czyli coś dla ciała, kościół czyli coś dla duszy oraz pub, który łączy obydwa te cele. Na nasz ostatni wieczór na brytyjskiej ziemi wybieramy oczywiście ten pub, w którym piwny napój odpręża nasze ciała, umysły i dusze od nagromadzonych wrażeń. Jutro będziemy już na kontynencie europejskim.

cdn
:usta:

SalutElla - 2025-03-08, 22:24

cd Chester
SalutElla - 2025-03-16, 18:12

I na koniec znowu klify

Zanim dotrzemy na prom w Dover, zjeżdżamy wprawdzie już nad brzeg morza, ale dużo wcześniej, aby zobaczyć Siedem Sióstr. To kredowe klify ciągnące się przez około 20 kilometrów wzdłuż kanału La Manche. Klifów jest siedem i stąd pierwszy człon ich nazwy, drugi wywodzi się z różnych legend.

Ostatni odcinek dojazdu do parkingu przy klifach prowadzi nas wąską – cóż za zaskoczenie, drogą wśród zielonych pól i pasących się na nich nie włochatych krów. Przy parkingu jest mapka ścieżek do punktów widokowych i kiedy ją studiujemy zastanawiając się, którą wybrać, podchodzi do nas kobieta. Pyta nas ile mamy czasu i po usłyszeniu odpowiedzi poleca nam jedną z tras. Zaufawszy jej radzie zbliżamy się do klifów i rzeczywiście przed nami rozpościera się piękny widok. W słońcu biel kredowych skał kontrastuje z migoczącym niebieskim morzem. Schodzimy w dół na pełną rozmaitych kamieni plażę. Podziwiamy rzeczkę, w której wiejący wiatr cofa wodę i wydaje się, jakby to morze wpadało do rzeki. Mimo wiatru jest ciepło, więc rozkoszując się tą pogodą wracamy wolno na parking.

Wyruszamy w kierunku Dover i tym razem wszyscy w komplecie wsiadamy na prom, choć przez moment było ryzyko, że Slajdy popłyną następnym. Wypijając ostatnie wspólne w tej podróży piwo żegnamy Wielką Brytanię. Wieczorem stawiamy koła i stopy na kontynencie, znajdujemy kamperpark w Belgii, a nazajutrz rano rozstajemy się, bo każda z załóg w innym tempie wraca do domu.

cdn
:usta:

Darson - 2025-03-17, 18:37

A dziś Dzień Św. Patryka :pifko
Irlandia to nie Szkocja co prawda, ale piwo i tak się należy 😉

ZbigStan - 2025-03-18, 08:18

SalutElla, pięknie opisałaś Waszą podróż, a we mnie wzmocniłaś zamiar ponownego odwiedzania UK. :pifko . Pozdrawiam.
SalutElla - 2025-03-18, 21:35

Misio, Darson i ZbigStan dziękuję za piwka.

ZbigStan - też chętnie bym wróciła do UK zobaczyć inne rejony poza Szkocją.

SalutElla - 2025-03-18, 22:17

Opowieści szkockich zakończenie

Czas zakończyć szkockie opowieści, które mam nadzieję, poprowadziły Was po tych wąskich i krętych drogach wśród stad owieczek i włochatych krów ukazując niezwykłość Szkocji. Niezwykłość przyrodniczą zaklętą w zielonych wzgórzach, dzikich wrzosowiskach, nostalgicznych dolinach, bajecznych plażach i poszarpanych klifach. Niezwykłość historyczną i kulturową zaklętą w Edynburgu, zamkach, klanach, destylarniach i dźwiękach dud. Niezwykłość świata celebrytów czy to w miejscach powiązanych z rodziną królewską czy też w miejscach będących planami filmowymi, po których stąpały gwiazdy światowego formatu. Niezwykłość pogody gdzie słońce nieustannie przeplata się z deszczem tworząc co i rusz kolorowe tęcze, a wiatr szumi w głowie prawie tak mocno jak whisky.

Jednak wbrew słowom piosenki to nie dzięki rumowi czy whisky cały świat nabiera treści. On nabiera treści dzięki podróżom i współtowarzyszom tych podróży, a także tym miejscom, które zapierają dech w piersiach i zapisują się w naszej pamięci na zawsze.

SalutElla :usta:

PS. Podziękowania dla Asi i Jurka za kilkanaście Waszych zdjęć, które mogłam wykorzystać w tej relacji. :roza: :roza:

Darson - 2025-03-19, 07:27

SalutElla,
Cytat:
Misio, Darson i ZbigStan dziękuję za piwka.

Nie ma sprawy.
Cała przyjemność po naszej, czyli czytających stronie.
Szczerze mówiąc dziwię się powściągliwości innych :niewiem
Bo tak niewiele jest jakichkolwiek relacji na forum, a co dopiero tak dobrze napisanych i opatrzonych ciekawymi zdjęciami, jak Twoja SalutElla :bukiet:
Tylko piszący wiedzą, że trochę czasu to zajmuje :bajer

Mam nadzieję, że będziesz kontynuować i pisać relacje z Waszych wyjazdów. :dobrarob

LukF - 2025-03-19, 08:16

SalutElla,
Bardzo dziękuję za piękną relację :pifko

Mavv - 2025-03-19, 11:27

Jeszcze raz dziękuję za wspaniałą relację, dzięki której ponownie odwiedziłem Szkocję wraz z miejscami, w których wcześniej nie byłem :)
Pozdrawiam serdecznie z wyspy obok, Zielonej Irlandii! :pifko

mischka - 2025-03-19, 12:11

jeszcze raz :pifko , dzięki że Ci się chciało :kwiatki:
WODNIK - 2025-03-19, 20:13

Szkoda że to już koniec. Jak zawsze pełny profesjonalizm. Z niecierpliwością czekam na następną Waszą wyprawę. Za opisanie wyprawy należy się :pifko
Piotruś - 2025-03-20, 23:30

Ela, która ma liczby za przyjaciela,
pięknie relacje z rękawa sypie,
czytając nie jeden oczami łypie.
Dzięki Ci Elu za te podróże
czy na papierze,
czy też w naturze. :bukiet: :kwiatki:

Darson - 2025-03-21, 09:50

Za ten fajny wierszyk
stawiam piwo pierwszy 😉
:pifko

SalutElla - 2025-03-21, 20:48

Lukf. Mischa, Wodnik, Mavv - dziękuję za piwka i miłe słowa! :heart:
Darson - najwierniejszy czytelniku dziękuję za wszystkie fajne komentarze, pochwały i piwka. :heart:

Jeśli będą następne wyjazdy, a taką mam nadzieję, to i relacje będą. :obiecuje

SalutElla - 2025-03-21, 20:52

Piotruś napisał/a:
Ela, która ma liczby za przyjaciela,
pięknie relacje z rękawa sypie,
czytając nie jeden oczami łypie.
Dzięki Ci Elu za te podróże
czy na papierze,
czy też w naturze. :bukiet: :kwiatki:



Piotruś za ten wierszyk jeszcze bardziej Cię lubię
I w ślad za Darsonem stawiam piwko drugie :pifko

Darson - 2025-03-22, 07:47

Cóż mogę powiedzieć... :proszeB
Cytat:
Darson - najwierniejszy czytelniku

Piotruś - 2025-03-22, 09:25

,,Piotruś za ten wierszyk jeszcze bardziej Cię lubię
I w ślad za Darsonem stawiam piwko drugie " :pifko [/quote]

Dziękuje, ale ja byłem tylko długopisem Asi. :spoko

Darson - 2025-03-29, 09:09

Od 2 kwietnia nie wjedziemy bezpłatnie do Wielkiej Brytanii
Komunikat dot. obowiązywania Electronic Travel Authorisation

Niezłe podsumowanie relacji :haha:

AMIGO - 2025-03-30, 12:13

W tym kierunku raczej się nie nie wybieram, ale po Waszej fotorelacji mam do tej krainy o wiele cieplejsze uczucia :bigok
Dzięki serdeczne :bukiet: :pifko

SalutElla - 2025-03-30, 21:31

AMIGO,

Miło mi, że moje relacja wywołuje pozytywne uczucia. I dziękuję za piwko.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group