| |
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Grecja - Świąteczno Noworoczna Grecja 2024/2025
sterciu - 2025-01-10, 19:04 Temat postu: Świąteczno Noworoczna Grecja 2024/2025 Co rok w święta oglądaliśmy sobie zdjęcia z Wakacji , wspominalismy jak fajnie było gdzieś na wyjazdach. Niestety z racji pracy , szkoły zawsze każdy wyjad planowaliśmy raczej w okresie wakacyjnym. W tym roku pewnie byloby podobnie, ale przecież po co oglądac zdjęcia jak można porobić nowe . Kalendarz układał się dobre , kilka dni urlopu i ponad 2 tygodnie wolnego można było miec, więc dlaczego by nie pojechać gdzieś. Wybor mógłbyc tylko jeden , Grecja... W Grecji byliśmy nie jeden raz , w sumie objechaliśmy ją przez te kilkanaście wyjazdów wzdłuż i wszerz. Dylemat był , jechać czy nie... w sumie zadecydowali za nas znajomi , którzy stwierdzili, że jadą do Grecji na Święta, miał to być ich pierwszy wyjazd do Grecji... stwierdziliśmy...czemu nie , podczepimy się pod wycieczkę . Cel Peloponez, nigdy nie byliśmy w zimie , zawsze w lecie. Znajomi wyruszyli dwa dni wcześniej , my z racji pracy mogliśmy ruszyć dopiero w piątek 20 grudnia i to w godzinach wieczornych.
Godzina 19-ta, wyruszamy , obieramy kierunek Boboszow , granica z Czechami , pózniej jak najszybciej do autostrady na Ołomuniec , Brno , Bratyslawe, pózniej na Węgry. Nad ranem dotarlismy pod Leteneye , trzeba było się przespać i dalej w trasę na Chorwację... Tak , tak wiem... przez Serbię jest bliżej , ale ja nie lubię Serbi , a zwłaszcza Granic HU-SRB , SRB-MD. Chorwację udało nam się w sobotę przejechać do Dubrownika i znów trzeba było się przespać. Jechaliśmy przez Jeziora Plitwickie więc juz tam zaczeła się konkretna zima , zaspy , śnieg , drogi naszczeście czarne, choć za Udbiną w kierunku autostrady juz byl lód na asfalcie, robiło się nie wesoło. Po drogiej stronie "góry" za tunelem Sv Rok , zima znika , zaczyna się deszcz ktory towarzyszy nam do samego Dubrownika. Niedziela skoro świt ruszamy dalej , czeka nas granica CRO-MNE , okazuje się jak zawsze , ze to max 15 minut chorwacka i 10 minut Czarnogórska. W Czarnogórze zimno , termometr pokazuje 3 stopnie , co jakis czas pojawia się an chwilę słońce które zakrywają po chwili chmury. Chwila zwątpienia , jedziemy za pogodą , a jej nie ma , no ale do Grecji jeszcze kawałek mamy. Czarnogóra ciągnie się jak flaki z olejem , ale tam tak zawsze mamy , docieramy popołudniu do granicy MNE-AL , tutaj przejazd pomimo sporej ilosci aut i długiej na prawie 2 km kolejki zajmuje 20 minut , w okienku tylko formalnośc , nikt nie chce dokumentów tylko pyta ile osob jedzie. Albania do Durres idzie w miare dobrze , wreszcie slońce się pojawiło ale za chwilę juz zaczęło zachodzić. Jak by odciął , ciemno i deszcz , Grecja coraz blizej a tu deszcz... nie tak miało być. Przed Vlorą zjeżdzamy z autostrady i juz na granice Kakavie , tam dośc szybko czas leci i w niespelna półtorej godziny jesteśmy na granicy AL-GR. Cały czas deszcz nam towarzyszy , godzina 20 , na granicy kolejka , o ile wyjazd z Albanii szybko poszedł , tak wjazd do Unii juz nie. Jak nigdy na tej granicy trzepanie wszystkich co powodowało stratę czasu. Nas tylko spytali czy z Polski i kazali jechac bez zbędnych formalności, ale odstać trzeba było swoje , jakąs godzinę na pewno. Udało się , jest Grecja, Niedziela wieczór , trasa do Joaniny w strugach deszczu , nic nie widać przed autem tak leje , temperatura 2 stopnie. W Joaninie pojwiliśmy się około 23 w nocy , w sumie mieliśmy tam spać , ale stwierdzilem że lecimy na miejscówkę gdzie mieliśmy się spotkać z drugą częścią naszej ekipy. Kato Vasiliki , tam sie umowiliśmy , więc ogień. Około 3 w nocy byliśmy na miejscu, pora spać. Całą drogę w deszczu , na Kato Vasiliki też całą noc nam lało i wiało tak , że auto prawie chciało wywrócić. Jak wcześniej nie widzieliśmy zadnych kamperow na drodze , tak na tej miejscówce stały dwa kampervany , czyli jednak ktoś w zimie jeżdzi do Grecji stwierdziliśmy . Rano gdy wstaliśmy , pogoda nie napawała optymizmem , był poniedziałek 23 grudnia , zimno , około 5-6 stopni , wietrznie , i kropł deszcz, nie było ulewy , ale deszcz kropił. Znajomi dojechali do nas, jechali z Meteorów , nawigacja ich w nocy przeciągła przez najwyższe partie gór, gdzie śnieg to była normalność, zaspy śnieżne i te sprawy. Z nimi już mieliśmy ruszyć dalej na peloponez.
peja76 - 2025-01-10, 19:37
Fajna relacja się szykuje
ZbigStan - 2025-01-10, 20:15
sterciu, chętnie poczytam, bo też jestem ciekawy jak wygląda grecka zima w kamperze. Pozdrawiam.
SZEJK - 2025-01-10, 20:37
Sterciu!!!! jadę z Wami.
Na dobry początek leci jak nic
rakro1 - 2025-01-10, 20:48
Dynamicznie to opisałeś. Czytając aż oddech zatrzymałem takie tempo. Pięknie.
sterciu - 2025-01-10, 22:15
Jeżeli opowieśc będzie się podobac to pociągne ją dalej .
Więc mamy poniedziałek , 23 grudzien , Kato Vasiliki , praktycznie zawsze przed promem tam robimy nocleg , i tym razem też tak było. Dojechali kolo godziny 10-tej znajomi , przerażeni tym co w nocy w gorach ich spotkało , tą zimą której się nie spodziewali w Grecji , aż się zatrzymali gdzieś tam bo juz nie dali rady jechać w tych warunkach w nocy. Przywitanie , przejście się po okolicy no i w drogę do Attirio na prom. Pogoda pod psem , ponuro , wietrznie , zimno, ale jedziemy , przed Attirio zaczyna znów o sobie dawać znać deszcz, na szczęscie na krótko. Na promie można wyjśc z auta, swego rodzaju atrakcja , kilka fotek z promu , 20 minut rejsu i jesteśmy w Patras. Pierwsze co to jakieś zakupy by się przydało zrobić na ziemi Greckiej, bo nie było na to okazji , obieramy dobrze nam znany Sklavenitis. Wychodzimy ze sklepu a tam zaczyna znów padać , ruszamy na zachodni peloponez. Zanim dobrze wyjechaliśmy z Patras to co od kilku dni nam towarzyszy , deszcz który przekształca się w ulewę i wichurę przy okazji, kampera chce zmieść z drogi ale jedziemy. Gdzie... może Elea, ale przecież leje, jedziemy tam gdzie nie pada, może gdzieś tak jest. W sumie w pewnej chwili zwątpienie , nie taka Grecja miała być zimą... może lepiej do domu wrócić , co za różnica , przeciez pogoda będzie taka sama. Ale jedziemy dalej. Po drodze kilka zatorow , poprzewracane drzewa na drodze , straz pozarna je usuwająca , kiepsko , po prostu kiepsko. Chcieliśmy zalodze drugiego kampera pokazać Olimpię , ale to też warunki pogodowe nie pozwalały na to , zresztą przy takiej pogodzie czowiekowi się odechciewa juz wszystkiego w pewnym momencie. Na wysokości jeziora Kaiafa zaczeło się ściemniać , ale też i przecierać. Po drodze tankowanie jeszcze i decyzja , jedziemy na Voidokilię. Pani na stacji co nalewala paliwa zdziwiła się i stwierdziła , że pierwszy raz widzi diesla napędzanego gazem . Tankowaliśmy diesla , ale wlew do gas banka jest pod klapką wlewy paliwa . Na Voidokilie dotarliśmy jak to my , w nocy... przeklęty mostek trzeba było przejechać , o którym pamiętałem ale i tak oczywiście hakiem zaryłem. Na parkingu przed plażą wyszliśmy sprawdzić stan nawierzchni , czy jest grząsko , nie było , było twardo , więc wjezdzamy , auta nawet się nie zapadły więc jest ok. Idziemy spać. W nocy leje , wieje , słychać szum fal. Rano okazuje się ze stoimy w.... jeziorze... woda morska przez wysokie fale przelewala się na parking. Posiedzieliśmy do południa , woda trochę z parkingu spłyneła , kolega stojący obok wyjechal bez problemu , to pora na mnie. Próbuje ruszyć a tu się kopiemy , kazdy obrot koła auto siada niżej.... i dupa.... Juz jak rano zobaczyłem jak kola się zapadly to wiedzialem ze lekko nie będzie. Ale co tam, ja co wyjazd muszę się gdzieś zakopac , nie może być lekko , przed wyjazdem letnim zaopatrzylem się w trapy , więc troche podkopaliśmy , trapy podłożyliśmy i nawet nie poczułem , auto wyjechało odrazu... oczywiście z pomoca "pchaczy" z tyłu . Ale bez trapów byśmy tam utknęli chyba do lata :D. Jest wtorek , 24 grudnia , wigilia , stwierdziliśmy , że tu nie chcemy wigili spędzać , tylko gdzieś z widokiem na morze z kampera. Zdecydowaliśmy ze jedziemy na Dirou na Mani , w planie miałem odwiedzić jaskinię w pobliżu , 3 razy będąc na Dirou się nie udało , to może teraz się uda . Niestety i tym razem się nie udało, ale to nic , powód na kolejny powrót nadal jest. Wyjazd z Voidokilii i znów ten mostek... znów zarycie hakiem... Drugi raz tu byliśmy i chyba przez ten mostek sobie kolejne razy odpuścimy. Jedziemy dalej. Dirou nas zawiodło , widać jakiś sztorm musiał być , na plaży pelno śmieci z morza , niektóre drzewa przy lini brzegowej podmyte az do korzeni. Kamperów kilka stało, więc i my znależliśmy miejsce i zostaliśmy tam na wigilię. Pogoda juz była duzo lepsza , od rana w wiekszości bez deszczu , ciepło 15 stopni i wiekszośc dnia słoneczna , w końcu lepsza pogoda niż do tej pory. W drodze na Dirou jedynie koło Kalamaty chwilę popadało , ale tragedii nie było. Na Mani słońce , przeplatało się z chmurami ale nie padało, a to najważniejsze , w miare ciepło 15-16 stopni. Pogoda na pewno lepsza niż w PL , ale nie jakaś rewelacyjna. Na tej miejscowce siedzimy jeszcze cały pierwszy dzień świąt, pogoda podobna jak dzień wcześniej, wieczory zimne , na zewnątrz nie da się długo wysiedzieć, ustalamy ze na następny dzień ruszamy na plaże Glyfada z wrakiem Dimitriosa. My juz byliśmy kilka razy przy tym wraku , ale kolega chciał go zobaczyć. Ustaliliśmy , że pojedziemy ale objeżdzając cały półwysep Mani , aby pokazać im "inność" tej częsci Grecji a dokładniej Peloponezu do reszty.
Zdjęć wyrzuconych śmieci z morza Wam oszczędze , bo szkoda psuć opinię tym Peloponezowi .
sterciu - 2025-01-10, 23:44
Podziękowania za browarki
26 grudzień znów przywitał nas pogodą taką sobie, przynajmniej nie żal było posiedzieć w aucie . Jeszcze tankowanie auta i wody , bo pózniej będzie cięzko ze stacją paliw i w głąb Mani. Pogoda znów deszczowa , przejezdzaliśmy przez miejscowość Vathia którą myślałem żeby zobaczyć, ale deszcz zniechęcał do tego. Przez Vathie tylko przejechaliśmy, nigdy w niej nie byliśmy więc chcieliśmy wyjść i zobaczyć... ale nie udało się. Na półwyspie Mani zauważyliśmy dopiero jak Grecja , a właściwie Peloponez jest zielony, w lecie wszystko wypalone słońcem, w zimie wręcz zielono , soczyste zielone kolory drzew , krzaków czy w końcu trawy, trawy której w lecie nie widać. Az dziwnie było, surowy krajobraz Mani, który pamiętaliśmy z lata już nie był tak surowy przez bujną zieloną rośliność. Sam "paluch" Mani wart jest odwiedzenia jak ktoś nie był , przez właśnie krajobraz , zabudowy kamienne , domy z wierzyczkami obronnymi, no to trzeba zobaczyć. Na Mani jest fajna plażyczka Ampelo, niestety nie podejmujemy próby dojazdu tam ponieważ przejeżdza się przez miejscowośc z wąskimi uliczkami i ciasno poparkowanymi tam autami... W lecie byliśmy i przejazd nie był łatwy, choć ja się takimi rzeczami niezbyt przejmuje , to żona cały czas w stresie była czy stamtąd wyjedziemy. Ja znów zawsze zdania jestem, ze jak się gdzieś wjechało to się wyjedzie. Tu miałem na uwadze jednak , że jak utkniemy gdzieś to w dwa kampery a nie jeden. Odpuściliśmy Ampelo, ale mogę powiedzieć , że plażyczka jak i zabudowania obok Super. Mani objechaliśmy z dłuższym postojem po drodze. Pogoda... mogłaby byc lepsza. W końcu dojechaliśmy do trasy Aeropoli-Gythio , w lewo do Aeropoli cale 15km , przeciez to prawie koło Dirou, my zrobiliśmy 5 razy tyle do tego miejsca, albo i może więcej, ale co tam, przecież mamy zwiedzać a nie patrzyć na kilometry . Mijamy Gythio , docieramy na Glyfade , sporo kamperów , zajmujemy miejsca jedyne z widokiem częsciowym na morze i akurat się zaczął robić zmierzch. Juz o godzinie 17 było ciemno jak w starej ciemnej piwnicy . Na drugi dzień idziemy w kierunku wraku, w sumie bardziej nas zainteresowała ilośc muszli na plaży , i to takich większych muszli jak sam wrak, bo wrak ileż można oglądać... rozpoczeło się zbieranie muszli... Jeszcze tego samego dnia ruszyliśmy dalej , bo to raczej miejscówka na ewentualny krótki przystanek na chwilę , niż na dłużej.
przemo.d - 2025-01-11, 00:31
Dosiadam się i ja. Masz nietuzinkowego kamperka i pamiętam jak miałem jeszcze poprzedniego Renifera spotkaliśmy się parę latek temu na Fokianos
Pozdrawiam.
LukF - 2025-01-11, 06:50
sterciu,
Loguję się do relacji i czekam na ciąg dalszy
sterciu - 2025-01-11, 10:57
przemo.d, tak pamietamy Was, staliście tuż za nami na Fokiano Renówką
LukF, dzięki za
Co zauważyliśmy już na Glyfadzie , i pózniej wszędzie indziej, to każdy wystawia elastyczne panele przed kampera, w lecie tego nie widać z racji kąta padania promieni słonecznych zapewne. .
Z "Dimitriosa"ruszamy dalej , na zakupy do Scali , trzeba odowiedzić znów Sklavenitisa. Okolice Scali to sady pomarańczowe , zimą jest poprostu pomarańczowo wszędzie , i na prywatnych posesjach i w tych sadach. Oczywiście sady też są pomarańczowe tam w sierpniu , w lipcu drzewa praktycznie bez owoców. Przy drodze w jednej z miejscowości tam , patrzymy a pomarańcze w workach powystawiane z 1 euro za worek , a to jakies 5kg spokojnie pewnie w takim bedzie.
Jedziemy dalej , tym razem posiedziec z dwa dni znów na tyłku w jednym miejscu , jeszcze woda po drodze. Wodę nabieramy na słynnej plaży z murkiem , z prysznica plażowego. Pogoda od rana wreszcie inna , słońce cały czas , ciepło 16 stopni pokazuje termometr w aucie. Na Kokkinias plaża zawalona roślinnością wyschniętą wyrzuconą z morza , więc to nie miejscowka dla nas... zwłaszcza ze kolega mors ,to do wody planuje wkońcu wejsc , a tu nie ma nawet jak. Jedziemy na jedną z naszych ulubionych miejscówek , czyli na Bozas . Bozas ze zrzutem kota , wodą , można stać i stać tam, ale my mamy tylko 2 tygodniowy wyjaz, juz tydzien pierwszy prawie minął. A chcemy naszym współtowarzyszom podrozy jak najwiecej pokazać tej Grecji.... no ok , nie do końca całej Grecji a Peloponezu. Pomysłów wiele ,miejsc wiele ale wszystkiego nie da się odchaczyć , przecież my to odkrywaliśmy przez kilka lat , za każdym razem coś nowego. Docieramy na plażę... sorki nie na plażę , a na parking , ale tu zielono , trawa nawet jest... coś co widzimy tutaj pierwszy raz , zawsze to suche ściernisko . Można zaparkować gdziekolwiek , Grecy tak tłumnie raczej zimą nie przyjezdzają tutaj więc im miejsca nie zajmiemy. Tutaj początkowo myślałem , że spędzimy Wigilię , ale nie udało się. Okazuje się , że padła nam lodowka , pół lodowki zarcia do wywalenia , smród niemiłosierny. Przed wyjazdem do Grecji , czyściłem palnik bo przytkany był , po tym zabiegu zaczęła na gazie chodzić normalnie, niestety podczas wyjazdu znów problem powrócił. Rano na drugi dzień wymontowalem palnik , posprawdzaliśmy , no wszystko ok , złożyłem , lodowka chłodzi... ale tylko przez niedługi czas , pózniej problem znów wraca, stukanie w palnik na chwilę pomagało , ale tylko na chwilę, potrafiła przez kilka godzin zamrozić w zamrażalniku wszystko po czym znów wszystko się rozpuszczało. Winna dysza pewnie , trzeba nową, ale to dopiero w domu, trzeba jakoś żyć bez lodowki. Pogoda wreszcie taka , ze można cały dzień siedzieć na plaży, promienie słońca , brak chmur , ciepło , w słońcu termometr pokazuje ponad 20 stopni , jest Super, wreszcie to na co czekaliśmy podczas tego wyjazdu. Prawie cały dzień z krótkimi wyjatkami na połażenie po okolicy spędziliśmy na plaży. Miło było spędzić w takim klimacie sobotę, zwłaszcza , że mieliśmy info iż u nas we Wrocławiu sypie śnieg i zimnica panuje wszechobecna. Jeden z kamperowcow z niemiec chciał mi pokazać gdzie jest zrzut kota i wody , zrobiłem nawet mu tą przyjemnośc i poszedłem z nim , żeby mi pokazał choć dobrze znałem gdzie co i jak . Spotkaliśmy też hiszpana sprzedającego soki z citroena jumpera widocznego na jednej z fotek , spotkaliśmy go pół roku wcześniej na Salanti również. Na Bozas było wiecej ekip z Polski , międy innymi kolega z Camperteam . yamah bo o nim mowa , milo było poznać , chwile pogadaliśmy , kolejnego dnia po spędzeniu znów dniówki w ciepełku, wieczorem ruszyliśmy dalej. Plan to Elafonisos, znając realia wysp , wcześniej tankująć gdzieś gas po drodze i paliwo. Z racji , że my lubimy klimaty starych aut produkcji polskiej , ale tylko za granicą jak jakies trafimy , w miejscowości Papadianika nieopodal Bozas już drugi raz natkneliśmy się na FSO 125p Pickup w kolorze granatowym , nie zdążyłem mu fotki strzelić, stał i w lecie i teraz w samym rynku, w roznych miejscach więc widać jest na chodzie. Może ktoś kiedys utrafi go na fotce . Na prom na Elafonisos dotarliśmy w niedzielny wieczór , okazało się , że ostatni prom odpłynął godzinę wcześniej. Na przystani wiało dość mocno. Zadecydowaliśmy , że jedziemy na pobliską Naritziona Beach na nocleg , to tylko 5 km.... przez gaje oliwne... i znów kamper wróci z Grecji porysowany od drzew .
p.s. Sorki za brak polskich znaków ale mój komputer coś zaczyna niedomagać i raz mi wybija polskie znaki , a raz mogę wciskać klawisz , wgniatać go w resztę klawiatury a i tak nie chce wybić literki
rakro1 - 2025-01-11, 12:54
W marketach a zwłaszcza w kioskach z napojami i słodyczami ( w typie naszych kiosków z gazetami) można kupować worki z lodem 1- 1,5 euro. Taki worek może schłodzić Wam lodówkę do dnia następnego i potem zakup kolejnego. Da się tak, gdybyś musiał.
Pomimo beznadziejnej pogody na początku widać dużą radość z wyjazdu. Super podejście
sterciu - 2025-01-11, 13:05
Neratziona beach, rano wstajemy , całą noc wiało , na miejscówce jeszcze kilka innych kamperów. Wieje , zimno acz pogodnie , słońce świeci. Zastanawiamy się nad Elafonisos , jak tu wieje to tam tym bardziej , poza tym płynąć na wyspę po to aby wieczorem z niej wracać... stwierdzamy ze następnym razem.... u nas to już kolejny "następny raz". Będąc na Peloponezie kilka razy , pod samym promem nawet dwa razy jeszcze wyspy nie odwiedziliśmy nigdy... ale , przecież po coś trzeba wrocić do tej Grecji . Kolega poszedł pobiegać , chyba dobiegł do samego promu i na zad , pozniej tylko jego głowa wystawała z wody. Ja z młodą ruszyłem na muszle, wyjątkowo na tej plaży jak na żadnej innej poprostu wysyp muszli , i to takich większych. Zaczął się zbiór, te małe już odpuszczaliśmy, nie wiadomo kiedy mieliśmy całe kieszenie muszelek. Patrzymy za siebie , a tam reszta naszej ekipy nurkuje w piachu za muszelkami .Całe dwa kubły na śmieci kamperowe do pełna muszli :D. Tak nam zeszło od godziny 9-tej do 12-tej przy muszlach. Na parkingu łaziła bezdomna kotka , miała miski pod drzewem , sklleconą jakąs budkę , kot o bardzo ładnym umaszczeniu, nakarmiony przez nas parówkami już był nasz, nawet był u nas w kamperze . Miłość od pierwszego wejrzenia , padła myśl czy by nie uratować kota od bezdomności i zabrać go ze sobą, długo biliśmy się z myślami , ale rozsądek jednak wziął górę. Athina bo tak już ją dzieciaki nazwały musiała jednak zostać u siebie. Nie byliśmy pewni jak zareagują dwa nasze koty w domu na kolejnego domownika. Z miejscówki ruszyliśmy do Napoli , aby pozniej dalej dotrzeć do Skamieniałego Lasu na samym końcu półwyspu Monemwasia. Wyjątkowe miejsce pod względem zatoczek , wody chlupającej z dziur powstalych po dawnych konarach drzew , ten kolor wody turkusowy , no coś pięknego. Pogoda nadal fajna , ciepło , 17 stopni , ale wietrznie , wiatr niestety po dluższym przebywaniu na klifach poprostu wyganiał nas dalej. Po drodze , jeszcze w stronę Skamieniałego Lasu , oczywiscie zatrzymaliśmy się przy porzuconym FSO 125p pickup ,o którym wiedziałem ze tam stoi z letniego wyjazdu (fotka z lata), dlatego też bez wahania się zatrzymałem. Nasze Panie nagle sesje fotograficzną sobie zrobiły przy wraku , jeszcze chwila by była sesja do Playboya . Stamtąd ruszyliśmy do Monemwasii , chcieliśmy jeszcze za dnia tam dotrzeć , może jeszcze jak się uda ruszyć do miasteczka. W Monemwasii zatrzymaliśmy się na parkingu za groblą , stalo pełno kamperów , parking poza tym pusty, więc chyba policja nie goni jak w lecie do portu. Poszliśmy za groblę na przystanek do autobusiku który za 1.6 euro od osoby zwiózł nas pod samo wejście Monemwasii. Trzeci raz tam dotarliśmy , chciałem wkońcu odwiedzić gorną część miasta , ale za szybko się ciemno zrobiło , już po ciemku cześć dolnego miasta obeszliśmy i spacerkiem na piechotę wróciliśmy na parking. Pozniej jeszcze połazić trochę po Gefirze , w sumie to Monemwasia-Gefira się zwie według planu miasta wywieszonego gdzies tam. Zjedliśmy Gyros w jednej z knajpek i trzeba było się udać na miejscowkę gdzieś do spania , port odpuściliśmy bo w betonie to można postać wszędzie , pojechaliśmy na Kastraki Beach... rano i tak do Gefiry planowaliśy wrocić na jakies zakupy , nabrać wody i zatankować znów , aby na wschodni peloponez wjechać z pełnymi zbiornikami paliwa juz.
sterciu - 2025-01-11, 13:14
| rakro1 napisał/a: | W marketach a zwłaszcza w kioskach z napojami i słodyczami ( w typie naszych kiosków z gazetami) można kupować worki z lodem 1- 1,5 euro. Taki worek może schłodzić Wam lodówkę do dnia następnego i potem zakup kolejnego. Da się tak, gdybyś musiał.
Pomimo beznadziejnej pogody na początku widać dużą radość z wyjazdu. Super podejście |
Dzięki za radę ,może na przyszłośc się jeszcze przydać , bo pomimo planu wymiany palnika z dyszą na nowy teraz, to nie wiadomo czy znów cos się nie skicha kiedyś
sterciu - 2025-01-11, 13:21
Jeszcze kilka fotek z drogi do Monemwasii ze Skamieniałego Lasu.
peja76 - 2025-01-11, 13:45
| sterciu napisał/a: | Nasze Panie nagle sesje fotograficzną sobie zrobiły przy wraku , jeszcze chwila by była sesja do Playboya |
A te fotki to gdzie?
daro35 - 2025-01-11, 14:10
Leci i jedziemy
LukF - 2025-01-11, 14:12
| peja76 napisał/a: | | sterciu napisał/a: | Nasze Panie nagle sesje fotograficzną sobie zrobiły przy wraku , jeszcze chwila by była sesja do Playboya |
A te fotki to gdzie?
|
No w Playboyu, trzeba zapłacić i będziesz miał
peja76 - 2025-01-11, 14:53
| LukF napisał/a: | sterciu napisał/a:
Nasze Panie nagle sesje fotograficzną sobie zrobiły przy wraku , jeszcze chwila by była sesja do Playboya
A te fotki to gdzie?
No w Playboyu, trzeba zapłacić i będziesz miał |
Acha
sterciu - 2025-01-11, 20:06
Chłopaki , dzięki za browarki
Kolejny dzień to juz dzień przed sylwestrem, plan... jedziemy na Fokiano, to taka nr 1 plaża dla nas. Wstaliśmy , leniwie zjedliśmy śniadanie , porobiłem fotki , patrze , a stojący za nami w dość wiekszej odległości kamper kopie się w piachu, podjechał za blisko plaży i tak się to skończyło. Widzimy ekipę ludzi co próbuje tam go wydostać z piachu. Chwile zastanawienia , pogadania w kupie naszej zgraji, że może by im pomóc , może trapy by się przydały... ale nie chciało mi się z samego dna schowka wygrzebywać ich, więc idziemy całą naszą zgrają , może uda się wypchnąć. Patrzymy z kolegą a on zaryty juz głęboko , podkopywali go , jakies kamienie podkładali, ale to nie miało prawa się udać. Kamper na Rumuńskich tablicach , zresztą stało tam sporo kamperów z Rumunii , więc mówimy ze mamy trapy i zaraz sprobujemy z ich pomocą kampera na twarde podłoże przestawić. Musiałem wygrzebać je ze schowka , podkopaliśmy jeszcze trochę pod przednimi koła , podłożyliśmy , wszyscy udali się na tył pchać i.... udało się , wyjechał bez zająknięcia. No to mamy nowych znajomych z Rumunii . Wszyscy szczęśliwi, a najbardziej Ci podróżujący tym kamperem , trochę pogawędki i w drogę. Szkoda , ze zadnej fotki nie strzelilismy ale wtedy bardziej chodziło o pomoc jak sensację w postaci fotek . Trapy przynajmniej się przydaly , podczas jednego wyjazdu do Grecji aż dwa razy . Ruszyliśmy do Gyfiry na zakupy , jeszcze pod sklepem spotkalismy naszych nowych znajmych , pozniej jeszcze na grobli na Monemwasie. Po zakupach wodę trzeba nabrać , wiedzieliśmy ze na placu zabaw przy przystanku autobusowym przy grobli jest kapliczka , ale stal autobus na przystanku więc odpada. Patrze gdzie na P4N jest jeszcze woda , i za grobla na keji dla łodzi. Wjechalem pierwszy, nalałem juz sobie wody , wjechał kolega , nie zdązyliśmy jeszcze podlączyc węża do niego , apatrzymy wjeżdza Policja Portowa na keję do nas. Podjeżdzają , widzą ze wodę bierzemy , pytamy się czy mozemy wody tylko nabrać , stwierdzili ze wsumie to nie wiedzą czy możemy czy nie, ale prosili aby nalac szybko wodę i jak najszybciej z tamtąd odjechać. W Chorwacji to juz by poszedł bloczek z mandatami , w PL pewnie też, ale to przecież Grecja . Szybko wody nalaliśmy , zatankowaliśmy paliwo i w drogę. Ci co znają drogę z Monewasii na Fokiano , lub odwrotnie to pewnie wiedzą , że jedzie się jedną z ladniejszych , jak nie najladniejszych tras Peloponezu. Droga z Charakas do Kyparassi i dalej do Fokiano. Przez Kyparassi trzeba przejechac po prostu , lubię tą miejscowośc bo lubię takie wąskie uliczki jak tam są , my jesteśmy o tyle w lepszej sytuacji , że zjezdzamy tym razem z góry a nie pod górę w Kyparassi . Przejechaliśmy trasę , znajomi zachwyceni , jest Fokiano. Na miejscowce moze z 3-4 kampery oprócz nas, dośc wczesna godzina jeszcze więc posiedzieliśmy na plaży , ściemniło się więc pora spać. Kolejny dzień to już SYLWESTER , pogoda od kilku dni rewelacyjna , max temperatura na fokiano to 25 stopni , super , słońce , pogoda jest , krotki rękaw , krótkie spodnie , idziemy popływać na supach , kajakach.... w końcu po coś tego supa tyle km się wiozło . Woda w morzu.... nawet nie jest zła , temeratura taka jak naszego Bałtyku w lecie. Póżniej posiedzieliśmy trochę na plaży i się zaczyna... zaczynają się zjezdzać kampery , a właściwie wiekszośc to kampervanów. W tawernie trwaly przygotowania od rana do sylwestra , już wiedzieliśmy w ciągu dnia , że coś się będzie działo tutaj. Już w poludnie an fokiano nie było miejsca , gdzie się dało to poparkowane kampery, druga strona tawerny to samo... Pojawił się nawet drogowskaz przy wjeżdzie kierujący do tawerny na Rave24 , to jakies techno , muzyka chyba zapętlona bo caly czas to samo leciało według nas . W pewnym momencie nawet zagrodzili taśmą wjazd na naszą część plaży , aby kierować wszystkich za mostek i tam koło tawerny. Cała noc łubu dubu łubu dubu , i tak do około 12-tej następnego dnia. Towarzysto z kamperwanów , to takie "dzieci kwiaty" , dredy i te sprawy, smród palonej marychy w kolo nas . Fokiano żyło całą noc. W Nowy Rok jeszcze zrobiliśmy zakupy oliwy i miodu u właściciela tawerny i ruszyliśmy dalej , muza która grała pół następnego dnia nie zwiastowała odpoczynku w nocy. Ruszylismy póznym popołudniem dalej , już w kierunku północy, kolejny cel to może Kivieri albo Salanti... Kivieri do której dotarlismy w nocy zawalona ekipą z Fokiano, więc ruszyliśmy dalej w kierunku Salanti... Znajomi są urbexowi więc tam jest gdzie połazić .
sterciu - 2025-01-11, 20:08
| peja76 napisał/a: | | sterciu napisał/a: | Nasze Panie nagle sesje fotograficzną sobie zrobiły przy wraku , jeszcze chwila by była sesja do Playboya |
A te fotki to gdzie?
|
Nie dostałem pozwolenia od modelek
Simbus - 2025-01-11, 20:26 Temat postu: Re: Świąteczno Noworoczna Grecja 2024/2025 Dzięki za fajną relację !
| sterciu napisał/a: | | dalej w trasę na Chorwację... Tak , tak wiem... przez Serbię jest bliżej , ale ja nie lubię Serbi , a zwłaszcza Granic HU-SRB , SRB-MD. |
Od kilku lat Grecja to nasz ulubiony kierunek. Zawsze jednak jadę przez Serbię, ale podobnie jak Ty nie lubię..W tym roku przymierzam się jechać przez Chorwację.
Zastanawiam się jednak, znając ich ceny..czy przejazd całej CRO płatnymi autostradami to nie strzał w kolano ?
Jeśli teraz tak jechałeś to kojarzysz jaki to mniej więcej koszt ?
| sterciu napisał/a: | | Ci co znają drogę z Monewasii na Fokiano , lub odwrotnie to pewnie wiedzą , że jedzie się jedną z ladniejszych , jak nie najladniejszych tras Peloponezu. |
W lipcu tego roku jechałem tą drogą..kamper 3,15 wysoki, ze skrzynią na bagażniku 7,5 długi.
Podczas przejażdżki przez miasteczko i całkowitym go zablokowaniu na pewien czas..uznałem że to nie na moje nerwy i nigdy więcej. Ale chyba już ochłonąłem i w lipcu tego roku znowu zaatakujemy
sterciu - 2025-01-11, 20:27
Jeszcze kilka fotek z Fokiano z latadła.
sterciu - 2025-01-11, 20:35 Temat postu: Re: Świąteczno Noworoczna Grecja 2024/2025
| Simbus napisał/a: | Dzięki za fajną relację !
| sterciu napisał/a: | | dalej w trasę na Chorwację... Tak , tak wiem... przez Serbię jest bliżej , ale ja nie lubię Serbi , a zwłaszcza Granic HU-SRB , SRB-MD. |
Od kilku lat Grecja to nasz ulubiony kierunek. Zawsze jednak jadę przez Serbię, ale podobnie jak Ty nie lubię..W tym roku przymierzam się jechać przez Chorwację.
Zastanawiam się jednak, znając ich ceny..czy przejazd całej CRO płatnymi autostradami to nie strzał w kolano ?
Jeśli teraz tak jechałeś to kojarzysz jaki to mniej więcej koszt ? |
Koszt autostrad jest wysoki ,za odcinek od Metkowic do Zagrzebia płaciliśmy okolo 54 euro , pózniej jeszcze od Zagrzebia do Leteneye 9,5 euro, więc za caly odcinek wychodzi ponad 60 euro. W drodze powrotnej musieliśmy skorzystac niestety z autostrad w Chorwacji bo trochę z czasem nie wyrobiliśmy. Tak to zwykle jeżdzimy omijając autostrady, dłuższa czasowo droga przez Magistrale Jardańską. Jedyne odcinki jakie zwykle pokonujemy autostradą to Leteneye - Zagrzeb , póżniej Zagrzeb - Karlovacko i zjezdzamy na Jeziora Plitwickie.... pózniej już nie korzystamy z Autostrad.
W Albanii od 3 stycznia 2025 też na jednym odcinku się płaci już , my nie wracaliśmy przez te bramki to nie wiemy ile tam się płaci. W tamtą stronę jeszcze przejeżdzaliśmy przez bramki bez płacenia.
Podrożał też prom na zatoce Kotorskiej w Czarnogórze, w lecie płaciliśmy 11 euro, teraz jak wracaliśmy juz w styczniu to skasowali nas 15,5 euro... Ostatni raz chyba nim płyneliśmy bo według mnie to lekkie przegięcie juz, na zatoce Korynckiej z Attirio do Patras gdzie dłużej się płynie jest tańszy. A tu spokojnie można tą zatokę objechać.
| Simbus napisał/a: |
W lipcu tego roku jechałem tą drogą..kamper 3,15 wysoki, ze skrzynią na bagażniku 7,5 długi.
Podczas przejażdżki przez miasteczko i całkowitym go zablokowaniu na pewien czas..uznałem że to nie na moje nerwy i nigdy więcej. Ale chyba już ochłonąłem i w lipcu tego roku znowu zaatakujemy |
Ja lubię takie drogi , im węższa i bardziej kręta tym bardzej mi się podoba :D. Przez Kyparassi przejeżdzaliśmy juz kilka razy , w jedną i drugą stronę , czasem spotykając inne kampery z przeciwka jadące , a nawet autobus raz, zawsze jest ciekawie Teraz byłem zawiedziony , bo nikogo nie spotkaliśmy z przeciwka jadącego
sterciu - 2025-01-11, 21:20
Z Kivieri ruszyliśmy więc dalej,do Nafplio... kto był na Peloponezie i nie był w Nafplio ?? Ręka do góry . Tak... my nie byliśmy...sorki... zle mówie... w Nafplio byliśmy nieraz , ale nigdy nie wysiadaliśmy z auta . Pora było to zmienić. Zatrzymaliśmy się oczywiście na parkingu przy porcie, raz kiedys juz tam się zatrzymywaliśmy, ale tylko, żeby zrobić posiłek i dalej w drogę. W Nafplio też kilka razy robiliśmy zakupy w Sklavenitisie i tyle. Teraz w końcu pora wyjść na miasto, zwłaszcza ze ładnie świątecznie udekorowane, lodowisko pod palmami , coś czego się często nie spotyka... no i coś zjeść by się przydało. Obeszliśmy wszystkie uliczki jakie się dało, zjedliśmy i ruszyliśmy dalej w drogę na Salanti, z Nafplio wyjechaliśmy po godzinie 21, na Salanti byliśmy około północy.
sterciu - 2025-01-12, 12:39
Na Salanti zatrzymaliśmy się gdzieś w nocy w błocie , ogólnie zimowa wersja Salanti a letnia to dwa rózne światy , teraz bylo wszędzie błoto , a gdzie błota nie było to stały kampery. Poszliśmy spać, rano wstaje skoro świt , patrze , a przy plaży zwolniło się miejsce , w nocy stały dwa kampery tam , szybko miejscówke zająłem bo co chwile coś przyjeżdzało i już jest zdecydowanie lepiej , pod samą plażą , jedynym drzwem przy plaży o które w lecie była walka Greków z kamperowcami. Druga część ekipy stwierdziła , że jedzie do sklepu w Didimie. Po powrocie stwierdzili , ze sklep przypomina polskie sklepy za czasów prl , kilka artykułów porozstawianych po półkach żeby robiły wrażenie , że tak dobrze wyposażony jest , pusto , obskurnie i.... nic nie kupili bo nic nie było co potrzebowali. Trzeba było znów zaznać kąpieli słonecznych bo niebawem już powrót do Polski. Ostatnie dni w Grecji. Pogoda dopisuje , prawie cały tydzien inny od poprzedniego , słońce , 18 stopni na plusie , bez chmurne niebo , po drugiej stronie na "innym" paluchu szczyty gór pokryte śniegiem , widok jakiego nie ma w lecie. No to pora się wybrać do hotelu Saladi, w lecie wstęp na wyższe piętra hotelu juz był nie dostępny , zaspawane kratami wejścia uniemożliwiały eksplorację. Poszliśmy z przeświadczeniem , ze tylko pochodzimy po dole, na miejscu okazalo się jednak , że nie może byc coś zamknięte na długo , kłódki od kraty na schody na górę poprzecinane , krata otwarta więc idziemy do góry. Pokój po pokoju , piętro po piętrze dotarliśmy na sam dach zktórego rozpościera się piękny widok na okolice. Mnie najbardziej zinteresowało pomieszczenie "księgowe" . Odnależliśmy tam dokumenty wskazujące ze hotel juz w 1969 roku działał , jakąś listę inaugarycją z listopada 1968 roku , czyli coś jakby impreza na otwarcie hotelu. Ostatnie dokumenty wskazywały ze w 2002 roku jeszcze to działało. Wieczór chłodny , zresztą wieczory chłodne było praktycznie codziennie , jedynie w sylwestra wieczór i noc była nawet ciepła. Nie posiedzieliśmy przed kamperami za długo wieczorem , wszystko zaszło wilgocią i trzeba było iśc lulu, żeby rano jak najwcześniej wstać.... szykował się dośc długi dzień... Rano kolejnego dnia ,niestety to już był zwiastun końca naszej podrózy , trzeba było wracać już w kierunku domu... i tak o jeden dzień przegieliśmy i już była obawa czy zdązymy wrocić. Jest piątek 3 stycznia, leniwie , po długim śniadaniu , jeszcze dłuższej kawie , przeciągaliśmy ile się da , żeby nie ruszać stamtąd , w końcu trzeba było się ruszyć. Jeszcze za cel obraliśmy sobie trzy miejscowki w ciągu dnia , pierwsza to zaledwie 6 km od naszej miejscowki. A chodziło o Caves of the Twins Dolines , dwa zapadliska ziemne w okolicy Didimy. W jednym z tych zapadlisk wkomponowane dwa kościółki w ściany zapadliska , robiło to wrażenie , coś znów innego do zobaczenia. Do zapadliska wchodzilo się fajnym tunelem schodami w dół. Obejrzeliśmy tylko jedno zapadlisko , a własciwie w nim byliśmy , żeby nie tracić czasu ruszyliśmy dalej , do Epidauros. Teatr w Epidauros zrobił na nas wrażenie , była to jedna z wielu atrakcji do ktorej do tej pory jeszcze nie dotarliśmy , czyli podczas tego wyjazdu , który stał się wyjazdem na którym chcieliśmy pokazać naszym współtowarzyszom jak najwięcej Peloponezu , i dla nas stał się wyjazdem gdzie coś nowego mozna było zobaczyć. Epidauros nigdy nam nie był po drodze , zwykle nocą koło niego przemykaliśmy. Po zwiedzeniu całego terenu , ruszyliśmy dalej , jeszcze w planie był kanał Koryncki... Kanał jako trochę przereklamowana atrakcja , ale będąc w Koryncie choć raz trzeba ją zobaczyć. My już ją widzieliśmy , nasi współtowarzysze jeszcze nie. Do kanału dotarliśmy już jak się ściemniało , ale jeszcze było coś widać , przekopany rów i tyle . Po oblezieniu straganów z pamiątkami (ach... ceny to tam mają... nie oszczędzają turystów ) , ruszyliśmy gdzieś coś zjeść... do centrum Koryntu, a jakże.... w centrum , zablokowaliśmy jeden z wiekszych parkingów bo okazalo się ze miejsca tam dla nas nie ma, a i przejazd na nasze auta był za wąski , trzeba było się jakoś wycofać stamtąd mając za sobą kilkanaście osobówek z grekami w srodku. Jakoś się udało , znależliśmy kebab bar z dobrymi opiniami , był piątek wieczór , nam się udalo w miare szybko znaleśc tam stolik , ale jak zobaczyliśmy jakia rzesza ludzi stala w kolejce w oczekiwaniu na stolik tam to az nie wierzyliśmy. Po posiłku w drogę na nocleg na parking pod Akrokorynt. Celowo tam zaciągneliśmy znajomych bo widok w nocy z tamtąd rewelacyjny na Korynt i okolice.
sterciu - 2025-01-12, 16:42
c.d
sterciu - 2025-01-12, 16:46
c.d. II
sterciu - 2025-01-13, 07:07
Ostatni dzien naszej zimowej Grecji.Ustalamy , ze wracamy przez Albanię , Czarnogórę. Powrót przez Patras , drogą wzdłuż wybrzeża , nie autostradą. Z Koryntu nawigacja pokazuje 5 godzin a to tylko 130km. Pomiędzy Koryntem a Patras 60km to non stop teren zabudowany , tylko tablice nazwami miejscowości się zmieniają , stąd tak długi czas przejazdu, cały czas w tych miejscowościach 40-50km/h. W Patras na prom wjeżdzamy bez czekania , to prom na nas czekał , a wjazd na prom zwiastuje juz koniec 'wczasów". Z promu zjezdzamy na "starą" 5 i jedziemy juz w kierunku Joaniny. Od rana na pożegnanie pogoda brzydka , pochmurno , z przelotnymi opadami deszczu , temeratury w okolicach 12-13 stopni. Nie żal tak wyjeżdzać. Jeszcze po drodze przejazd w koło przez małą wyspekę Etoliko , kawa tam , coś zjeśc i dalej. Do Joaniny dotarliśmy już po zmroku , pogoda calkiem inna , 3 stopnie na plusie , śnieg sypiący , mgła , ogólnie wstrętna pogoda. Szybkie zakupy jeszcze przed wyjazdem z Grecji i w drogę na granicę Kakavie. Granica Grecka to formalnośc , a nawet i nie , bo celnik nie chcial naszych dokumentow nawet , spytal tylko z jakiego kraju i kazał jechać , na Albanskiej granicy podobnie , celnik tylko rzucił okien na dokumenty , spytał czy pierwszy raz w Albanii i kazal jechac. Przejazd przez obie granice może czasowo razem z 20 minut. Ruszyliśmy w kierunku Durres gdzie mieliśmy zrobić nocleg gdzieś przy plaży. Za cel na nocleg obraliśmy Beach Rodonit (Shetaj), dojazd po nocy masakra , ostatni odcinek drogi to jakiś koszmar , finalnie nie dotarliśmy autami tam bo droga była okropna , nocleg spędziliśmy w okolicy plaży gdzieś przy jakims markecie na pustkowiu , dosłowie na pustkowiu.... Choć to nie opowieść o Albanii to nadal Grecki wyjazd . Po nocce przy markecie , stwierdziliśmy ze z buta ruszymy na obchód okolicy, przedzierając się przez błotne drogi, dotarliśmy do plaży Publik.... a tam... zastaliśmy kampera który kiedyś tam zjechał i chyba juz nie wyjechał bo droga prowadząca tam , zwłaszcza w okresie zimowym to jedno wielkie błotne bagno. Kamper widać utknął tam na dobre i już dawno temu, przebieg niewielki 24000km więc chyba to była jego jedna z pierwszych i ostatnich podrózy. Ogolnie Albania to nie Grecja , w Albanii juz mieliśmy okazje byc na kilku plażach, i te w poblizu "kurortów" to jeszcze w miare czyste i zadbane , ale te gdzieś w dziczy , daleko poza kurortami to dramat... Śmieci doslowie wszędzie , w krzakach przy plazy , stare leżaki , worki ze śmieciami , buteli , na niektorych plażach wyglądałoby jak by to były wysypiska śmieci na samej plazy , wszędzie plastykowe butelki. Kolejny raz stwierdziliśmy ze jednak Grecja to Grecja , Albania to nie nasza bajka.
sterciu - 2025-01-13, 07:54
c.d.
sterciu - 2025-01-13, 08:15
Z plaży , a właściwie z pod marketu wyruszyliśmy około godziny 10-tej , żeby dojechać wogóle do głownej trasy 50km dalej zeszło się nam 3 godziny. Wydostać się stamtąd to był koszmar , ale się udało. Dojechaliśmy do granicy Albania - Czarnogóra , kolejka spora ale jak na tak spora kolejke szybko szło. Oczywiście standard , nikt nie chciał naszych "papierów", jak zawsze interesowała celnikow tylko liczba osób , i po stronie Albańskiej i po stronie Czarnogórskiej. O ile Albania poszła szybko , cały przejazd odliczając docieranie do miejsca noclegu jak i jego wyjazd , tak nawet jak nigdy szybko Czarnogórę udało się przejechać. Zjedlismy obiad w Budwie w kanajpce , stwierdziliśmy ze w Grecji w tawernach, kanajpkach jest zdecydowanie taniej i ruszyliśmy dalej na granice Czarnogóra - Chorwacja.... Tutaj obawialiśmy się , że będzie trochę stania patrząc ile "niemieckich" , 'włoskich" Albańczyków jadących w kierunku granicy. Na granicy Czarnogórskiej 4 auta przed nami więc poszło szybko , na Chorwackiej troche więcej ale staliśmy max 15 minut. Godzina 17-tak jak byliśmy juz w UE. Niestety przedobrzyliśmy w Grecji z jednym dniem , była juz Niedziela , a we Wtorek do pracy trzeba , więc jak nigdy musielismy skorzystać z autostrad w Chorwacji , praktycznie całą Chorwację autostradami.... tanio nie było ale co zrobić. Około godziny 22-23 zatrzymalismy się na parkingu pod tunelem Sv. Rok. Okazało się , że jest tam.... opuszczony komplex hotelowo restauracyjny, oczywiście na drugi dzień z samego rana zwiedzanie . Wybudowany obiekt w okolicach 2008 roku , restauracja działała krotki okres , sam hotel nie doczekał się otwarcia , nie zdązyli go wykończyć nawet a juz stoi zdewastowany. Po zwiedzaniu , śniadaniu ruszyliśmy już w kierunku PL.... Około godziny 22 byliśmy juz w domu, po całej naszej wyprawie do Grecji. Z racji, że odwiedziliśmy sporo miejscówek , które notabene znaliśmy, to jednak po powrocie do domu czulismy się jak byśmy co najmniej miesiąc w tej Grecji byli , a nawet dlużej , a to wyszło nam lekko ponad 2 tygodnie tylko.
Czy warto do grecji jechać zima , chociażby na okres Świąteczno Noworoczny... oczywiscie , że warto , tylko żeby dopisala pogoda , przynajmniej tak jak my mieliśmy, jak nie dwa tygodnie , to chociaż tydzień żeby było słońce , bez deszczu i letnie polskie temperatury .
Pozdrawiam i do spotkania gdzieś na trasie... może w Grecji .
LukF - 2025-01-13, 18:29
sterciu,
Dzięki za fajną relację
Podziwiam upór w wyjeździe tak daleko na tak krótko- ja to kalkuluję i zwyczajnie mi się już nie chce
No i trasa przez CRO nie oczywista bo jednak przez Serbię i Macedonię wydaje się bardziej naturalny kierunek.
sterciu - 2025-01-13, 19:50
Dzięki LukF za
Niestety najdłużej jak mogliśmy sobie do tej pory pozwolić na Grecję to 19-20 dni całego urlopu, więc takie w sumie 17 dni teraz to było od wyjazdu z domu to i tak nie jest zle , choć w samej Grecji to wyszło niecałe 2 tygodnie .
My potrafimy na tydzień do Grecji pojechać , na Haklidiki , ale juz przez Serbię
W lecie byliśmy na Peloponezie i na Kefalonii, może jak będę miał chwilę i będzie zainteresowanie to z wyjazdu , zwłaszcza 4 dniowego pobytu na Kefalonii coś skrobnę .
SZEJK - 2025-01-13, 20:53
sterciu!! skrobnij, skrobnij dobrze się czyta i to TWOJE tempo w podróży. Ach ta młodość
LukF - 2025-01-13, 21:32
sterciu,
Pisz o tej Kefaloni bo mało tego tu
peja76 - 2025-01-13, 22:04
Super wyjazd i relacja.
Pisz, pisz fajnie się czyta
mischka - 2025-01-14, 08:20
| sterciu napisał/a: | zwłaszcza 4 dniowego pobytu na Kefalonii coś skrobnę . |
Pisz, byłem tam tylko przez kilka godzin i wstępnie mi się podobało. Olbrzymie żółwie w porcie czekające na resztki z rybackich sieci robiły niesamowite wrażenie. Nigdy nie myślałem o tym żeby tam pojechać kamperem ale kto wie...
na zachętę
|
|