Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Grecja - Grecja - Peloponez - Kefalonia 2024

sterciu - 2025-01-15, 20:27
Temat postu: Grecja - Peloponez - Kefalonia 2024
Zbliża się urlop wielkimi krokami , 14 sierpnia mamy wyruszyć gdzieś... gdzie... nie sprecyzowane. Winiety kupione na Czechy , Słowację , Wegry, więc już wiadomo , że kierunek gdzieś na południe. Może Turcja , może Grecja. 2 września szkoła , więc czasu jakoś dużo nie jest, ale zawsze coś. Środa 14 sierpień , godzina 19-ta , wyruszamy przed siebie. Trasa tradycyjnie Boboszów na przejście graniczne z Czechami , póżniej jak najszybciej w kierunku Šumperk`a na autostradę do Olomuńca , Brna , przez Bratysławę na Węgry. Zmęczenie daje się we znaki , cały dzień w pracy , i jeszcze na wieczór wyjazd, trzeba gdzieś zatrzymać się na nocleg. Stajemy koło Bratysławy na parkingu stacji benzynowej i lulu. Rano wstaje , patrze na telefon... sms.. od znajomych , są w Pakostane w Chorwacji , jedziemy, a co... tym sposobem kierunek wakacyjnych wojaży sam się wyklarował. Skoro przez Chorwację to na pewno nie do Turcji , ale do Grecji to już było więcej niż pewne. Przez Jeziora Plitwickie , bokami omijając większą część autostrad w Chorwacji koło godziny 17-tej docieramy do Pakostane. Znajomi zaskoczeni widząc nas, ale co tam, my i tak do Grecji zwykle przez Chorwację jeżdzimy , więc dla nas to nie był jakiś problem ich odwiedzić. Spotkanie było szybkie, trochę pogadaliśmy , pośmialiśmy się i w drogę , chwile po 18-tej już byliśmy w drodze dalej. Cel to dojechac gdzieś w okolice Dubrownika i zrobić kolejny nocleg , ale tak się dobrze jechało, że przekroczyliśmy granicę Chorwacką , szybko poszło , jednak patrząc na to co się dzieje z przeciwka to baliśmy się co będzie dalej. Z przeciwka do granicy sznur aut od przejscia Czarnogórskiego juz... na szczęscie w naszym kierunku pusto , na granicy jak nigdy podjechaliśmy i na Chorwacką i na Czarnogórską jako jeden jedyny pojazd. Z granicy ruszyliśmy dalej na prom aby przepłynąc zatokę Kotorską , z przeciwka auto za autem jechalo , tablice rejestracyjne z niemiec , austrii , włoch , francji , wyglądalo to jakby zmiana turnusu była ;) . Na promie na zatoce byliśmy my i jeszcze jeden kamper tylko , ale to co się działo na drugim brzegu to jakiś koszmar... dla jadących od tamtej strony koszmar... sznur aut do promu licząc km.. według licznika 7km... Czarnogórę objechaliśmy złówim tempem , ale tam tak zwykle jest , nawet w nocy w sezonie. Na granicy Albańsko-Czarnogórskiej byliśmy około 7 rano. Granice tradycyjnie przejechaliśmy bez okazywania nawet dokumentów , tylko ilośc osob interesowała celników w pojezdzie i tyle. Zatrzymaliśmy się w końcu na nocleg... a własciwie dzienną drzemkę gdzieś na autostradzie w Albanii.. Było już gdzieś po godzinie 8, przespaliśmy się i skoro świt po 13-tej dalej w drogę. Albania w samo południe to same korki , nawet na autostradzie, odcinek Tirana Durres praktycznie stał, jakoś dotarliśmy do zjazdu z autostrady przed Vlore na Kakavie , ale stwierdziliśmy , że w samej Vlorze zrobiliśmy sobie postój . Do Grecji dotarliśmy po godzinie 18-tej , na granicy poszło szybko , więc fajnie , jest juz Grecja. Kawałek za granicą Kakavie jest w Grecji małe jeziorko , tam zatrzymaliśmy się na obiad i dłuższy odpoczynek, kilka kamperów tam stało. Przez praktycznie całą Chorwację jadąc ustaliliśmy , że jak juz jedziemy to na Evie, odpuszczamy Peloponez na rzecz wyspy.... po drodze jednak miałem plan przejechać się pewnym odcinkiem drogi który widziałem na filmikach reklamowych różnych marek aut i stwierdziłem ze też tam muszę być, a że miejsce to było w Grecji no to obowiązkowo trzeba było odchaczyć na liście ;) . Cel więc na nocleg gdzieś tam w okolicy. Z tego jeziorka tak póżno ruszyliśmy , zapomnieliśmy od tym ze trzeba przestawić zegarki , nasz plan zakupów w Joaninie wziął w łeb... sklep nam zamknęli przed nosem , więc ruszyliśmy dalej. Na naszą miejscowkę do spania było tylko 130km jeszcze, pod monastyr Ekklisia Panagia Rodias bo o nim między innymi mowa, dotarliśmy jak zwykle to u nas bywa , koło północy. Miejscówka na nocleg super , cisza , spokój , żywej duszy , obok nieczynny monastyr tylko. Rano, była taka błoga cisza , że wyjezdzać się stamtąd nie chciało ;) . Ale mój punkt wycieczki był już bardzo blisko , to grobla na wyspę Koronisia. Tam też się udaliśmy. Grobla , zwłaszcza z perespektywy latadła super. Na Koronissi spotkalismy ekipę która jak się okazało uciekła wlasnie z Eubei , wygoniły ich szalejące pożary , mowili że wyspa cala w dymie , wszędzie smrod spalenizny , ryk syren , latających śmigłowców... Zasiali w nas ziarno niepokoju , w końcu nasz cel to właśnie Evia. Chwilę pożniej w Ambrakii zatrzymaliśmy się na male zakupy , spotykając pod marketem kolejną ekipe z PL w kamperze z PL , okazalo się , że Oni też byli na Evii , i z niej uciekli... Po takich opowieściach (nie widzieliśmy tego na wlasne oczy , tylko z opowieści słyszelismy), stwierdziliśmy , ze jak mamy jechać na Evie , i zastać tam nie wiadomo co, to jedziemy.... no gdzie... na Peloponez. Jeszcze tego samego dnia przeprawiliśmy się promem do Patras , skąd do Koryntu wybrzeżem pojechaliśmy , a dalej jak zwykle to u nas , po nocy dotarliśmy na plażę Salantii.
Rwaldi - 2025-01-16, 12:15

Nic tylko zalogować się i czytać bo robi się ciekawie.
A na zachętę już poszło

andrzej627 - 2025-01-16, 15:44

sterciu napisał/a:
grobla na wyspę Koronisia

Notuję w kapowniku miejsce noclegowe z park4night. :spoko

orkaaa - 2025-01-16, 19:29

Pisz bo zaczęło się ciekawie i na zachętę piwko
sterciu - 2025-01-16, 22:27

Dzięki za :pifko

Myślalem, że takich długich wypocin nikt nie czyta :mrgreen:

Na Salanti zajeliśmy miejscówkę w pobliżu jedynego drzewa na plaży, dosłownie z 20 metrów od niego. Plaża jest dość długa , spory plac częsciowo zadrzewiony , ale w lini samej plaży tylko jedno drzewo. Na placu pełno kamperów , w częsci zadrzewionej sporo namiotów , gdzieś dalej przy lini plaży , przyczepy kempingowe , w tym gdzieś tam słychać oczywiście język polski. Juz z samego rana rokręcała się akcja pod tytułem : "Stojący kamper pod drzewem kontra Grek" ;) . Kamper na Greckich tablicach rejestracyjnych zaparkował pod jedynym drzewem przy plaży , rozłożył markizę , stół , krzesła i nie spodobało to się innemu Grekowi co przyjechał akurat tam osobówką. Kłócili się chyba z 15 minut , po czym Grek kamperem zwinął wszystko i się przestawił gdzie indziej, a ten z osobówki , zaparkował , krzesła przed auto i siedział pół dnia nawet nie na plaży tylko przed plażą w cieniu drzewa :mrgreen: . Posiedzieliśmy na Salanti dwa dni , w między czasie robiąc obchód okolicy , w tym pobliskiego opuszczonego byłego hotelu dla nudystów , hotelu Saladi.... chyba dość słynnego hotelu z ciekawą historią. Hotel juz "zakratowany" , wszystkie możliwe wejścia na wyższy poziom juz zamknięte, na zewnątrz przy głownym wejściu tablica z informacją o remoncie obiektu. Na Salanti od paru wyjazdów planowaliśmy dotrzeć, ale zawsze ten paluch Peloponezu nie był nam po drodze , a chciałem zobaczyć ten "słynny" hotel... przejśc go po piętrach na sam dach... a tu lipa... nie udało się... co zrobić... podobno jeszcze w Lipcu wejście n piętra było normalnie dostępne, teraz juz nie. Trudno się mówi. Na Salanti pomimo dużej ilości turystów "dzikusów" plaża praktycznie pusta , miejscowych sporo się zjeżdzało ale też jakoś ich nie było widać. Po dwóch dniach się kończyła woda, więc trzeba ruszać. Mamy taką zasadę , że siedzimy na danej miejscówce póki mamy wodę , jak juz trzeba gdzieś ją nabrać to jedziemy dalej przy okazji gdzieś tankując zapas tegoż trunku. Ruszyliśmy dalej , cel to plaża Fokiano, zwykle jeżdzę bez nawigacji po trasach , ale z Salanti do Nafplio włączyłem googla , a ten nas przeprowadził po takich drogach , że jak bym chciał tam sam trafić to pewnie nigdy bym nie trafił. 70 km drogami na szerokośc auta , gdzieś po gorach , nie powiem fajnie było bo lubie takie drogi ale męczące. Po drodze dopadła nas ulewa, ale takie oberwanie chmury że z gór zaczęło na drogę spływać błoto. Jak zwykle u nas Nafplio przejechaliśmy bez zatrzymywania się , kolejny raz w Nafplio, a my nawet ani razu nie zatrzymaliśmy się tam na dłużej. Z Nafplio juz znane nam drogi , więc bez googla, ogólnie jak już gdzieś raz pojadę to pózniej jeżdzę bez nawigacji bo pamietam trasy , czasem na jakimś rondzie muszę z dwa razy je okrązyć , żeby sobie przypomnąć , ale zwykle takich problemów nie mam . Trasa do Fokiano , wybrzeżem nie jest zła , tylko czasochłonna. Za miejscowością Leonidio jest też góra którą trzeba pokonać , oj jak ja jej nie lubię , widoki fajne , ale po prostu nie lubię pod nia podjeżdzać , a jest co dymać pod górę. Na plażę fokiano docieramy już jak się ściemnia , i tu szok przeżyliśmy... nie było wolnego miejsca... sami Włosi kamperami stali , jedno jedyne miejsce pod beach barem było i tam się zatrzymaliśmy. Gwar jak w ulu , wszędzie słychać Włochów , oni są z natury bardzo głośni i tu nie było inaczej. Rano skoro świt , kilka kamperów wyjechało , z racji , że na Fokiano nie byliśmy pierwszy raz , widzę zwolniła się miejscówka na której zawsze stoimy , więc i tym razem szybkim pędem zmieniłem lokalizację... czy dobrze czy nie.... to się dopiero miało okazać. W ciągu dnia , sporo kamperów wyjechało , zluzowało się nawet dośc mocno , my na plaży , patrzymy , a przed naszego kampera , prawie na plażę wpycha się jakiś bus... okazało się , że to Grecy przyjechali i stwierdzili ze będą mieli widok na zatokę , reszta jest nieważna. Zaparkowali tak , że jak my mieliśmy przejście pomiędzy krzakami na plaże to oni w tym przejściu wkomponowali swoje auto , w około pełno wolnego miejsca oczywiście. Trochę mnie wkurzyli tym , no ale ok , oni są u siebie , trudno się mówi. Do wieczora jakoś wytrzymałem , w około znów najechali się Włosi , w sumie Ci Grecy nie byli tak uciązliwi jak Ci Włosi , ale też siadając przed kamperem i mając jedyny widok przed sobą , kupę blachy , nie było fajnie. Znów się przeparkowałem , tym razem po drugiej stronie stojącego tam Beach Baru Fokianos serwującego trunki. Wieczór przyszedł , posiedzieliśmy na plaży i lulu. Rano wstajemy i mamy koło siebie znów dwa nowe Włoskie kampery i biesiadę pod nimi. Zapomnieć można o ciszy i spokoju bo ekipa trunkuje ostro i wydzierają się na pół plaży. Zapakowaliśmy się i poszliśmy nad samą wodę... nie trwała nasza sielanka zbyt długo , bo towarzystwo z sąsiedztwa stwierdziło , że też posiedzi na plaży... Byliśmy w miejscu gdzie w około nikogo nie było , to Ci przyleżli akurat koło nas choć mieli kupe wolnej przestrzeni w około i non stop dyskutowali... męczące się to juz zrobiło. Patrząc po okolicy i ilości znów kamperów , i to w przeważającej ilosci z Włoch, stwierdziłem , że nie będę tu stał, i ku protestom mojej pozostałej części załogi ruszyliśmy dalej. Moja załoga miała FOCHA póżniej.... To było pierwsze spotkanie na tym wyjeżdzie z taką masą Włochów w kamperach , nigdy wcześniej takiego czegoś nie widzieliśmy tam ani nigdzie indziej. No ale to był sierpień , a Włosi mają wtedy swoje wielkie święto wakacyjne. Ruszyliśmy dalej , za cel obraliśmy sobie Geopark of Agios Nikolaos i Skamieniały Las który tam się mieści. Z Fokiano wyruszyliśmy juz póżnym popołudniem , więc gdzieś musieliśmy zrobić nocleg. Dotarliśmy po zmierzchu do Monemwasii , od razu do portu pojechaliśmy, tam udało się znaleść miejsce co w cale nie było łatwe i ruszyliśmy z buta na nocne zwiedzanie Monemwasii. Juz raz za dnia byliśmy, ale co tam , teraz chcieliśmy zobaczyć po zmroku. Spacer był długi , czułem jak podeszwy w butach mnie już parzą od marszu... co do samej Monemwasii po ciemku... zawiedliśmy się trochę... Sądziliśmy, ze będzie to bardziej oświetlone , a nie tylko kawałek głównej uliczki i koniec, reszta ciemnica , że strach się było zapuszczać. Wróciliśmy z buta do auta i w porcie zrobiliśmy sobie nocleg.

sterciu - 2025-01-16, 22:33

C.D.
sterciu - 2025-01-16, 22:39

C.D. II

Monemwasia

sterciu - 2025-01-16, 23:13

Kolejny dzień , załoga nadal obrażona na mnie. Z rana na pocztę poszliśmy wysłać pocztówki , pieczywo w piekarni kupic i ruszyliśmy dalej. W porcie spotkaliśmy ekipe która jechała w drugim kierunku niż my. Dwa dni wcześniej byli na plaży Bozas gdzie my mieliśmy w planach się udać , okazało się , że policja zrobiła nalot w któryś dzień bo głownie Włosi opanowali kamperami cały parking. Miejscowi parkowali wzdłuż drogi dojazdowej juz, bo nigdzie indziej nie mieli miejsca , ktoś się wkurzył i zadzwonił po policję. Pokazywali zdjęcie z drona na Bozas jak cały parking w kamperach był. Podobno dobrze ponad 100 sztuk tam stało. Każdy dostał po 300 euro i się rozjechali. Plan na Bozas mieliśmy i tak dopiero za kilka dni więc mieliśmy nadzieje , że juz będzie spokój. Fakt , jak wyruszyliśmy z portu w Gyfirze , to z przeciwka praktycznie co chwile mijaliśmy jadące z na przeciwka kampery. My pojechaliśmy tym razem do Neapoli, a stamtąd do Geoparku. Skamieniały Las w Geoparku , trzeba bardziej potraktować oczami wyobrażni , jednak widoki , zatoczki , ten turkus wody... wido zapierający dech w piersi. Zazdrościliśmy trochę jachtom zacumowanym w tych zatoczkach. Ogólnie warto się tam wybrać jeżeli ktos nie był, a będzie w okolicy. Po nacieszniu widokami oczu, ruszyliśmy w kierunku promu na Elafonisos. Zdecydowani byliśmy dostać się na wyspę... ale tylko do czasu.... do czasu gdy dotarliśmy pod prom, a tam kolejka aut do promu, w tym naliczyłem 26 kamperów.... Normalnie biało w oczach było od kamperów stojących w sznurku i oczekujących na wjazd na prom. Widząc to , odechciało się nam , stwierdziłem , że chyba wszyscy z Bozas tam stoją. Na tak małej wysepce to przecież jak to wjechało wszystko to scisk pewnie panował wszędzie. Zniesmaczeniu ruszyliśmy dalej. Kolejnym celem stała się długa pusta plaża Charakia. Kiedyś już na niej byliśmy , plaża gdzie wcześniej jak byliśmy stał tylko jeden kamper , teraz jak zajechaliśmy , byliśmy jedynym kamperem tam stojącym , rodowitych Greków przyjeżdających na plażę też znikoma ilość. Jest to plaża lęgowa zółwi. Dwa lata wcześniej udało się zaobserwować pływające żółwie tam , ale też i leżace w okolicach plaży puste skorupy tychże zółwi. Posiedzieliśmy trochę na plaży , w wodzie , nadchodziła noc , żona stwierdziła , że tak dziwnie stać samemu tam w nocy , więc ruszyliśmy w kierunku plaży Bozas... czyli jednak Bozas jeszcze w ten sam dzień miała być co ranne spotkanie z ekipą która stamtąd jechała. A na Bozas... o godzinie 22 w nocy przywitała nas Policja... tak stali na wjeżdzie na parking , jak podjechałem , policjant wyszedł , powiedział no camping i tyle... pozwolił tylko wjechać na parking i go objechać żeby zawrócić i tyle... nigdy nie widziałem tego miejsca tak pustego , zero kamperów :shock: . Chcąc nie chcąc pojechaliśmy dalej, chciałem coś zobaczyć co :shock: sprawdzam za kazdym razem jak jestesmy w okolicy...
sterciu - 2025-01-16, 23:29

C.D.
sterciu - 2025-01-18, 15:28

SlawekEwa, adaml61, SZEJK , dzięki za piwko :)


A co sprawdzam za każdym razem pobytu w okolicy. Ale tym za chwilę... Wjechaliśmy na parking pod plażą Glyfada , nieopodal Gythio... jak zwykle praktycznie o północy. Sporo kamperów stało jak zwykle , ale tam chyba to norma, oczywiście większość Włochów , ale przecież jest sierpień to nic dziwnego. Jest też tam słynny wrak statku Dimitrios wyrzucony praktycznie na plaży. Jest to atrakcja taka na raz , zobaczyć i odchaczyć i tyle , mało atrakcyjna sterta złomu. Ale... o tym co miało być za chwilę... będzie teraz... Ja tą stertę oglądam za każdym razem, nie po to bo mi się podoba... pierwszy raz po roku jak byliśmy tam zainteresowało mnie to , w jakim tempie następuje rozkład wraku, a postępuje bardzo szybko. Co rok zaglądam do środka przez dziury w kadłubie i widzę coś nowego czego nie było wcześniej , to zapadnięta podłoga ładowni (po której kiedyś chodziłem), to ściana oddzielająca część dziobową z ładownią która kiedyś była cała bez dziur , teraz spokojnie można przez nią przełazić... to zawalone górna pomosty które jeszcze w sumie nie tak dawno były na swoim miejscu , to jakiś duży mechanizm kołowrotkowy , pewnie na łańcuchy jakieś, który leży w ładowni, za pierwszym razem jak wrak oglądałem go tam nie było , i takie tam. Aż sam się sobie dziwię , że kiedyś właziłem do środka , teraz widząc z roku na rok postęp rozpadania się tego wszystkiego , do środka bym już nie wlazł... Jeszcze z 5 lat i zostanie sam dziub na plaży.

A historia tego statku jest do końca nie znana , są dwie legendy takie chyba najbardziej rozpowszechnione co do tego wraku i w jaki sposób się tam znalazł.

Według legend statek służył przemytnikom do przemytu papierosów z Turcji , w grudniu 1981 roku służby celne namierzyły statek i chciały poddać kontroli, jednak załoga go opuściła podpalając go żeby zatrzeć ślady przemytu, po kilku dniach morze wyrzuciło statek na brzeg. Inna bardziej realna wersja legendy mówi że Dimitrios zacumował w porcie w Gythio w grudniu 1980 roku , kapitan został hospitalizowany trafiając do szpitala , załoga po niedługim czasie została zwolniona z powodu problemów finansowych armatora, a Dimitrios pozostał w porcie. Po dłuższym postoju władze portu stwierdziły, że statek nabiera wody , jego stan jest coraz gorszy i stwarza niebezpieczeństwo , nakazały armatorowi usunać go, jednak brak odzewu i zainteresowania statkiem przez armatora , władze portu zdecydowały o odcholowaniu go w głąb zatoki i tam zacumowaniu. W listopadzie 1981 roku tak też uczyniono. Statek jednak po niedługim czasie zerwał się z cumy , dryfował , dryfował po czym morze do wyrzuciło tam gdzie jest po dzień dzisiejszy.

Rano wstaliśmy , oczywiście musiałem zajrzeć do wraku , co nowego , trochę posiedzieliśy tam na plaży , i tu też ciekawostka , co rok ta plaża inaczej wygląda , raz nam się zdarzyło , że była ładna szeroka czysta, innymi razy zawsze z morza , a własciwie zatoki kupe śmieci wywalone. Koło godziny 13~14 zdecydowaliśmy jechać dalej , tym razem na "paluch" Mani, zwykle to skracamy sobie drogę i z Gythio odrazu na plażę Dirou lecimy , teraz decydujemy się przejechać przez Mani. Przed wyjazdem widziałem też zachowanie niezbyt godne kamperowaca.. jednego z użytkowników kampera na Włoskich tablicach , stał prawie pod samym wyjściem na plażę... co zrobił... wylał kota zaraz za swoim kamperem i zostawił worek ze śmieciami, pomimo ze 50 metrów dalej były kubły na śmieci... i odjechał zostawiając po sobie śmierdzącą plamę na parkingu i worek ze śmieciami... Gdybym był bliżej to może i jakoś zwrociłbym uwagę , ale widziałem to z plaży i nawet mu cyknąłem fotki z teleobiektywu... Przez takie zachowanie , w końcu skończy się Grecja na dziko kiedyś niestety....

Wracając do Mani... Zaskoczyła nas architektura tam , kamienna zabudowa , praktycznie zawsze z jakimiś wieżyczkami obronnymi , nowe budynki jak już budowane to na styl tych starodawnych , równiez budowane z wieżyczkami. Surowy krajobraz , taki skalny , praktycznie bez roślinności , całkiem inny jak reszta Peloponezu. Widoczne też jest wyludnienie miejscowości , większość miasteczek jest praktycznie opuszczona , budynki stoją z pozabijanymi dechami oknami , lub wogóle juz same ruiny budynków , gdzie przykładowo ktoś zaraz obok mieszka. Niestety z Mani , mamy niewiele zdjęc bo padła bateria w apracie.

Na samym półwyspie wylądowaliśmy na bardo fajnej plażyczce AMPELO , ładna droga asfaltowa która kończyła się przed plażą. Ładne zabudowania przy plaży , naprawdę miejsce się nam podobało. Niestety zaparkować tam na nocleg nie ma za bardzo gdzie , da się zdłuż drogi asfaltowej przy samym klifie, ale raczej zbyt duże nachylenia terenu aby tam się wyspać. Dojazd do Ampelo też jest utrudniony , przez miejscowości gdzie jest wąsko i w dodatku na wąskich uliczkach po parkowane tak auta , że na żyletki się przejeżdza.... ja ledwo się mieściłem pomiędzy poparkowanymi autami tam , a jakimś wielkim kamperem nie byłem. Dojazd dla dużych tylko wtedy, jak nie ma zaparkowanych aut wzdłuż drogi dojazdowej w ostatniej miejscowości przed plażą , lub dla mniejszych nawet jak zaparkowane stoją, spokojnie Vany i mniejsze powinny dojechać :) .

Z Ampelo ruszyliśmy dalej jeszcze tego samego dnia , objeżdzając resztę półwyspu Mani. Jadąc tam warto zatankować w okolicach Gythio , bo pózniej już może być cięzko , ja ruszyłem tam z prawie połową zbiornika , i ledwo dotarliśmy do pierwsze stacji benzynowej , która oznaczona była od drugiej strony niż nasz kierunek jako Ostatnia Stacja Benzynowa ;) . Po zatankowaniu w koncu paliwa , dotarliśmy na plażę Dirou , jak zwykle już po ciemku pózno w nocy :) .

sterciu - 2025-01-18, 15:29

C.D.

Plaża AMPELO

sterciu - 2025-01-18, 18:07

Na Dirou sporo kamperów , to juz tradycja tego wyjazdu była , gdzies tam się wcisneliśmy , poszliśmy spać. Rano wstajemy i żona wyskakuje od razu z pytaniem , może na Kefalonię popłyniemy... Bo miała już dośc wszędzie tylu kamperów, choć z rana większośc zaczęła wyjeżdzać stamtąd i zrobił się naprawdę luz. Kefalonia... Nie było wogóle w planach tego, poza tym już czas się kończył , drugi tydzień urlopu się rozpoczynał i powoli to trzeba było myślec o drodze powrotnej... Słyszę... ale przecież nie będziemy musieli się przeprawiać promem z Patras do Attirio tylko z Kefaloni jest prom na Lefkadę , a popłynęli byśmy z Peloponezu... Plan w sumie niezły... już bilety znalezione i tylko było... patrz , za 80 euro , to za 160 w dwie strony to płyniemy. No dobra mówię , ale trzeba jak najszybciej dostać się na prom , jeszcze nie zdążyłem się zastanowić, a bilety już w koszyku i czekały na płatność. No ok , w takim razie z Dirou ruszyliśmy... może koło godziny 10-tej. Chciałem w końcu odwiedzić pobliska jaskinię, ale znów się nie udało. Spędziliśmy tu tylko noc. Prom na Kefalonię wypływał najbliżej z miejscowości Kilini , to jest gdzieś tak w połowie zachodniej części wybrzeża Peloponezu. Bilet zarezerwowaliśmy na godzinę 20-tą , chyba nawet był to ostatni rejs tego dnia , więc trzeba było ruszać w drogę aby zdązyć. Jeszcze w między czasie chcieliśmy zachaczyć o pewnien sklep z akcesoriami takimi sezonowymi , na Fokiano zawiał tak silny wiatr, że wyrwał nam z kijem parasol plażowy i trochę go sponiewierał. Sklep mieścił się w okolicy plaży Voidokilia , więc nakładając drogi tamtędy, chcieliśmy przejechać i , że to tak nazwę "odkupić sobie parasol". Ruszyliśmy przez Kalamatę w kierunku sklepu. Gdzieś po drodze , widzę drogowskaz , są jakieś wodospady w pobliżu , 2km od głównej drogi... jedziemy pytam ??? Jedziemy... No to jedziemy. Stenosia Waterfalls, tak się to zwało, zawiedliśmy się i to mocno , wodospady jakieś były , ale w koło pełno śmieci , stare butelki po olejach samochodowych , jakieś stare rowerki po dzieciach, ogólnie syf... Nie polecam tam się wybierać , stracony czas. Stamtąd ruszyliśmy do naszego sklepu , w którym jak na złość nie było takiego parasola jak my chcieliśmy.... ruszyliśmy dalej. Do Kilini dotarliśmy koło godziny 17-tej, jeszcze trzy godziny do promu. Zjedliśmy gyros w pobliskiej tawernie , połaziliśmy , trochę na placu zabaw posiedzieliśmy i do kasy po bilety. Bilety zakupione więc na nabrzeże oczekiwać promu. Prom dotarł spózniony , zanim wyjechały wszystkie auta z niego to minęło sporo czasu , rozpoczęli wpuszczanie na prom, osoba ustawiająca na promie auta sprawdza nasze bilety i mówi ze nie , to złe bilety... pisało na nich pojazd powyżej 6 merów ,przy zamawianiu biletu przez stronę tylko taka opcja była aby wybrać... ale nie pisało na bilecie "KAMPER"... Kazał iśc zmienić bilety na właściwe... Okazało się ze na bilecie zmieniło się tylko to , że wpisane było KAMPER powyzej 6 metrów , dopłata 50 euro za to... No ale cóż , bilety kupione to trzeba było dopłacić , udało się wrócić z kasy, co nie było łatwe bo do kasy było dalekoooo, a kamper został na nadbrzeżu zablokowany pomiędzy samochodami oczekującymi na wjazd. Wjechaliśmy praktycznie jako ostatnie auto na prom , okazało się , że na dolnym pokładzie staliśmy my, dwa zestawy potocznie zwane TIRami, solówka i kilkadziesiąt osobówek na górnym pokładzie. Prom typu RoRo wyruszył w rejs. Ciemno juz było , więc z pokładu niewiele widać było , ale wyjśc na ten pokład można było tylko w maskach gazowych , prom tak dawał z kominów , że udusić się mozna było. 1,5 godziny we wnętrzu klimatyzowanego promu jednak nie było aż tak złe, nie chciało się pózniej z niego wyłazić ;) . Prom dopłynął na wyspę dobrze już po godzinie 22, zjechaliśmy znów jako ostatni i trzeba było udac się gdzieś na nocleg... Ale to już Kefalona, jesteśmy na wyspie.
sterciu - 2025-01-18, 18:27

Kefalonia... nic nie wiedzieliśmy o tej wyspie płynąc na nią , nie znaliśmy jej historii... a warto ją poznać. Całkiem inaczej byśmy patrzyli na tą wyspę jak chociażby jakiś zarys tejże historii był w naszych głowach... O wyspie poczytaliśmy dopiero w domu po powrocie z wakacji i na pewno wiemy jedno... wrócimy tam...
Byliśmy na wyspie tylko 4 dni więc sami wiecie... co można przez 4 dni... wielkie G , następnym razem jak się uda to popłyniemy tam na cały nasz wyjazd.

Taki zarys historyczny wyspy w skrócie, jakby się chciało komuś czytać...

Kefalonia ma swoją mroczną historię w swoim nowożytnym istnieniu, jedna z pereł Greckich jakim jest określana, w czasie II Wojny Światowej stała się celem okupacji Niemiecko Włoskiej. Na wyspę przybyło około 12000 żołnierzy włoskiej dywizji piechoty Acqui" , którzy na Kefalonii zjawili się w maju 1943, oraz z 2.000 niemieckich żołnierzy i oficerów z batalionów grenedierów 909 i 810. Dowódcą Włoskich oddziałów był Generał Antonio Gandin który był bardzo mocno zapatrzony w swoich kolegów z sojuszniczej okupacyjnej armii, odznaczony był nawet niemieckim krzyżem żelaznym. I tak Włosi razem z Niemcami sprawowali pieczę nad Kefalonią do 8 września 1943 kiedy to Włosi poddali się Aliantom i zmienili strony sojuszu, wtedy to Niemcy z sojuszników stali się wrogami. Wtedy też w kiepskim położeniu znalazły się oddziały stacjonujące na Greckich wyspach, m.im. Korfu , Kefalonii. Generał Gandin został postawiony w dość trudnej sytuacji , nie otrzymał jeszcze żadnych rozkazów ze stolicy Włoch, miał do wyboru albo poddać się niemcom, którzy nawet na to naciskali i tego nie tyle wymagali co wręcz żądali , w końcu Włosi stali się ich wrogami , lub inna opcja to stawiać czynny opór. Gandin rozpoczął negocjacje z wrogiem. 11 września 1943 otrzymał z Rzymu rozkazy aby traktować swoich byłych sojuszników jako wrogów, mimo to i pomimo sprzeciwu swojego sztabu i dowódców pułków nakazał rozbrojenie 13 września, ale pod warunkiem, że ostateczna kapitulacja jego oddziałów będzie mogłoby nastąpić dopiero wtedy, gdy do Kefalonii dotrą statki które bezpiecznie zabiorą wszystkich jego "podopiecznych" do ojczyzny. Co ciekawsze, że spokojem negocjował z Niemcami pokój pomimo, że na tenże pokój już było zdecydowanie za późno. Włosi ruszyli do walki, wtedy gdy siłowo Niemcy próbowali ich rozbroić, wtedy już nikt nie reagował na wezwania do zachowania spokoju. Na Kefalonii rozpoczeła się bitwa, wyspa zaczeła spływać krwią. Między innymi tego samego dnia 5 okrętów z posiłkami Wehrmachtu probowało wejść do portu w Agrostoli, stacjonujący tam Kapitan Apollonio który, ze swoją dywizją miał za zadanie osłaniania portu, wydał rozkaz otwarcia ognia, dwa z pięciu okrętów zostały trafione , z czego jeden zatonął i do dzisiaj jest swoistą gratką dla nurków w zatoce. Walki na wyspie trwały do 22 września kiedy to, General Gandin podjął decyzję o kapitulacji. Niestety nie wiedział, że jego los jest juz przesądzony, ponieważ kilka dni wcześniej Hitler wydał rozkaz aby ze względu na zdradzieckie zachowanie Włochów nie brać jeńców. Wtedy to zaczęła się prawdziwa rzeź Włoskich żołnierzy, Ci poddawali się z nadzieją , że zostaną wysłani do obozów jenieckich, ale niestety bardzo się mylili.... byli rostrzeliwani albo na miejscu od razu , lub transportowani w inne odosobnione miejsca i tam były wykonywane egzekucje nieuzbrojonych żołnierzy. Według różnych zródeł na wyspie zgineło około 5300 żołnierzy i oficerów Włoskich. Rzeź tą nazywa się też Drugim Katyniem. Na podstawie tych wydarzeń nakręcony został film którego akcja dzieje się na Kefalonii "Kapitan Corelli" z Nicolasem Cage i Penelope Cruz. To akurat da się zauważyć w wielu miejscach na wyspie , restauracje o nazwie "Capitan Corelli" czy różne tablice "upamiętaniające" film.

Druga nie mniej straszna rzecz która dotknęła wyspę nie długo po wydarzeniach z okresu II WŚ, to trzęsienie ziemi które miało miejsce w 1953 roku , zniszczyło niemalże całą wyspę... stolica Agrostoli praktycznie przestała istnieć , większość zabytków na wyspie również. Ostało się podobno tylko portowe miasteczko Fiskardo. Siła trzesienia ziemi wynosiła 7,3 w skali Richtera. Zginęło 600 osób wtedy, a prawie 100000 opuściło wyspę (z populacji wtedy wynoszącej 125000).
Między innymi wtedy też wydarzenia z 1943 roku znów dały o sobie znać za sprawą szczątków Włoskich żołnierzy, które zakopane wcześniej w płytkich mogiłach , porozrzucane były dosłownie po całej wyspie. Dopiero po 1953 roku władze Greckie dogadały się z Włoskimi , aby Ci przybyli i zabrali szczątki swoich żołnierzy. Tak też się stało i Dywizja Acqui w końcu mogła wrócić do Włoch po wielu latach spoczywania na Greckiej wyspie.

sterciu - 2025-01-18, 19:23

Kefalonia

Pierwszy dzień na Kefalonii... Miejsce na nocleg znależliśmy nie opodal portu , koło miejscowości Poros... Właśnie do Poros dopłynął w nocy nasz prom z Kilini i tam juz został do rana w porcie. W sumie plaża na której się zatrzymaliśmy to była plaża w Poros , a my na samym jej końcu poszliśmy lulu i..... zostaliśmy na cały kolejny dzień. Miejscówka super , przy samej lini brzegowej. Woda ciepła , stosunkowo płytko. Rewelacja bym powiedział. Jeszcze co nas zafascynowało w tej miejscówce.... cisza i spokój , trzy kampery w okolicy i koniec. Zjeżdzali się turyści osobówkami z wypożyczalni, każdy jeden oklejony RENT CAR, ale ich bardziej interesowało to co na końcu plaży, o czym zaraz napisze... a tak to zero ludzi. Na plaży byliśmy sami praktycznie. Dosłownie 100 metrów dalej na plaży pewien mieszkaniec wyspy przyozdabia ją, malując kamienie na kolorowo i układając w różne figury. Ów mieszkaniec traktuje to jak swoją pracę ponieważ zauważyliśmy póżniej , że dzień w dzień przyjeżdza rano swoim Fiacikiem Panda i mniej więcej do godziny 16-tej tam jest. Wygląda to niesamowicie, podobno to syzyfowa praca, po każdym sztormie wszystko musi odbudować i malować na nowo. Ale atrakcja jest i koniecznie do zobaczenia na Kefalonii. Ogólnie dzień nam zleciał głownie na lenistwie , obijaniu się po wcześniejszej całodniowej podróży. W nocy nie obeszło się bez burzy, tak waliło grzmotami i lało deszczem ze szok. Kolejny dzień miał być intensywny , nawet bardzo , więc trzeba było odpocząć... w końcu mamy jeszcze tylko 3 dni i trzeba wracać do domu...

Simbus - 2025-01-18, 20:41

Dzięki za kolejną relację z Grecji :pifko Kefalonia jest w naszych planach na tegoroczne wakacje.
sterciu - 2025-01-18, 21:25

Simbus, warto wybrać się na Kefalonię :) . Dzięki za :pifko

2 dzień na Kefalonii rozpoczął się leniwie , nim wstałem z łózka , pozostała część mojej ekipy już siedziała w wodzie i ani myślała z niej wychodzić. Skoro oni siedzą w wodzie to stwierdziłem, że polatam latadłem, a co... póżniej sam wskoczyłem do wody. Zasiedzieliśmy się do póznego popołudnia, choć dzień wcześniej ustaliliśmy , że ruszymy gdzieś dalej z rana. W końcu jedziemy na objazd wyspy, ruszyliśmy w kierunku południowym. Pierwsza z miejscówek kolejnych to miała być plaża Skala Beach, niestety nie urzekła nas więc ruszyliśmy dalej. Kolejna miejscówka z P4N to Katelios Beach. Okazuje się , że szału nie ma , jest dużo miejsca do zaparkowania przy plaży , dwa kampery stoją tylko , ale plaża niezbyt ładna , pełno jakiejs wyschniętej roślinności wyrzuconej na brzeg, plaża dla odmiany piaszczysta ale tam nie chciało nam się zostawać. Jedziemy dalej , kolejne miejsce to gdzieś w okolicy stolicy wyspy Agrostoli. Podpieraliśmy się P4N , ale co zajechaliśmy to miejscówka niezbyt , albo strony zjazd , albo parkowanie gdzieś wzdłuż ruchliwego deptaka, to wylądowaliśmy gdzieś przy samym lotnisku na jakimś placyku przy głownej drodze. Przejechaliśmy Agrostoli i dotarliśmy w końcu pod kamienny most w miejscowości Drapano. Już dawno było ciemno , dlatego też wiekszość miejscówek które objechaliśmy po ciemku nie wyglądały na takie gdzie byśmy chcieli zostać , może za dnia lepiej by to wyglądało. Parking pod samym mostem , pomimo póznej godziny cały zawalony osobówkami, udaje nam się jednak znaleść gdzieś wolne miejsce. Przeszliśmy się mostem po ciemku gdzieś tak do połowy i wróciliśmy do auta , pora spać. Kamienny most "De Bosset Bridge" to podobno najdłuższy kamienny most w europie , ma około 800 metrów i łączy dwa brzegi zatoki, dając przeprawę z miasteczka Drapano do centrum Agrostoli.

WODNIK - 2025-01-18, 21:39

Zasłużone, za te relacje i ciężką pracę. :pifko
sterciu - 2025-01-18, 22:15

WODNIK dzięki za pifko :)

Dzień 3 na wyspie , wstaliśmy z samego rana bo ponoć w porcie w Agrostolii można zaobserwować pływające zółwie Caretta-Caretta czy jakoś tak się zwią. Podobno pływają wsród łodzi rybaków wracających z połowów. Udaliśmy się więc mostem do Agrostolii , już od rana słońce dawało niemiłosiernie , a mostem trzeba przemaszerować 800 metrów w słońcu. Jakoś daliśmy radę , dotarliśmy do portu , stały grupki ludzi , jakies poruszenie wsród nich, ale ja osobiście żadnych zółwi nie widziałem. Połaziliśmy trochę tam po okolicy i do auta na śniadanie powrót. Z Drapano ruszyliśmy na półwysep gdzie znajduje się portowe miasteczko Lixouri, jednak tam mieliśmy inny cel , plaża Lagkadakia , mała plażyczka wśród skał. W Lixouri spotkaliśmy Fiata 125p pickup zaparkowanego juz widać kilka lat temu pod jednym z domostw, dotarliśmy do Lagkadakii pokonując wąskie przesmyki Greckich dróg. Niestety jak się okazało, na samej plaży nie było gdzie szpilki wcisnąc , nawet w pobliżu zaparkować nie było gdzie , same osobówki i mnóstwo ludzi na niewielkim skrawku plaży , to nie dla nas. Ale praktycznie obok , jest latarnia morska , no to pojechaliśy ją zobaczyć. Latarnia jak latarnia , bez jakiegoś tam szału, ale jest. Pozniej ruszyliśmy dalej , cel to Plaża Petani. Plaża Petani , warta odwiedzenia , ale tam warto przyjechać albo wcześniej rano , albo pózno wieczorem , w ciągu dnia można pomażyć tylko o jakimś miejscu aby zatrzymać się kamperem , osobówką może by gdzieś się jeszcze wcisnął. Był tam parking z wolnymi miejscami , ale kamperów tam za bardzo nie chcieli najpierw, po czym po chwili stwierdził pan z obsługi , że możemy wjechać i zaparkować ale 20 euro to kosztuje, nie planowaliśmy tam długo zostawać więc odpuściliśmy. Pozniej jak robiłem zdjęcia z góry, widać było, że trochę miejsca się zwolniło , ale już drugi raz zjeżdzac tam się nam nie chciało. Co ciekawsze , jeżdząc już trochę po tej wyspie , nie mineliśmy... ba nie widzieliśmy żadnych kamperów , prócz tych na Poros i Katelios, aż dziwne to było. Z Petani ruszyliśmy dalej, na chyba najslynniejszą grecką plażę , którą mozna oglądać na róznych folderach reklamowych , plaża Myrtos. Ale po drodze znależliśmy jeszcze inną plażyczkę , praktycznie pustą , widać było ją z drogi głownej ale był jeden myk... droga głowna było wysoko na górze , a do plaży trzeba było zjechać. Zjazd z drogi głownej to tylko lub aż 5km , więc jedziemy , zjazd najpierw łagodny stawał się coraz bardziej stromy , droga asfaltowa ale coraz węższa... wreszcie dotarliśmy do takiej "agrafki", ciasne zakręty prawie po 360 stopni co 50-100 metrów , a moze i nawet mniej , wąska droga , tak ciasne zakręty , dodatkowo mega stromo , że się poddałem... może i bym zjechał , ale nie wiem czy bym wyjechał. Kilka fot z drona i dalej w drogę. Plaża ta się nazywała Agia Sotira. Udało mi się jakoś nawrócić i heja pod górę, tak jak pisałem , było tak stromo , że aż przypaliłem sprzęgło w pewnym momencie jak musiałem się minąć z osobówką z przeciwka i wytracić prędkości prawie do zera... no ale jakoś udalo się dotrzec do głównej drogi. Dalej z półwyspu musieliśmy wrócić praktycznie do Agrostoli , bo droga w kierunku Myrtos stamtąd najkrotsza była zamknięta i przez centralną część wyspy trzeba było dojechać. Widoki z okien samochodu super jak do tej pory.

sterciu - 2025-01-18, 22:34

Plaża Agia Sotira

Dojazd na zdjęciach tak strasznie nie wygląda jak wyglądał z perespektywy kierownicy ;) .

sterciu - 2025-01-18, 23:18

Dzień 3 ciąg dalszy. Dotarliśmy na plażę Myrtos , zjechaliśmy na sam dół w nadzieji , że gdzieś się zatrzymamy i może nawet nockę tam spędzimy... Zapomnijcie... na samym dole nie było miejsca, choć pózniej z perespektywy latadła coś byśmy gdzieś znależli, ale będąc na dole nie chciało mi się przeciskać pomiędzy osobówkami które stały wszędzie i szukać miejsca. Przyszło mi nawinąć o prawie 360 stopni na samym dole i w dodatku na drogach o dwóch róznych nachyleniach. Dobrze, że do miejsca nawrotki dojechałem w momencie jak Grek akurat zaparkował i zaćzął wypakowywać manatki plażowe ze skody , bo tak stał , że bym się tam za nic nie przecisnął. Przestawił się trochę i widząc, ze planuje zawinąć do góry na drogę , pomógł mi gestykulując obrócić się... a nie było łatwo... sprzęgło znów dostało popalić , zaśmierdziało i na długości kampera w połowie przytarłem listwami o asfalt przez róznicę nachyleń. Pierwszy raz w życiu udało mi się dwa razy w jeden dzień przypalić sprzęgło... ba jeszcze mi się wogóle nigdy nie udało przypalić nawet raz :mrgreen: . Wyjechaliśmy kilka zakrętów wyżej , udało się zaparkować i jedyne co pozostało to fotki z latadła zrobić. Z Myrtos ruszyliśmy dalej, droga od Myrtos wzdłuż do Asos (do którego finalnie niestety nie dotarliśmy) bajeczna , z pięknymi widokami, objechaliśmy znów kilka miejscówek z P4N, zastanawialiśmy się po co to ludzie wrzucają wogóle, miejsca takie, że nie bardzo było gdzie stać, a wogóle nawet co tam robić... po czym dotarliśmy do plaży o wdzięcznej nazwie Jerusalem. Plaża fajna , z takim fajnym przesmykiem drogowym z jednej częsci plaży na drugi. Można byłoby tam spokojnie nockę sobie zrobić i tak planowaliśmy , oczywiście znaki wszędzie "zakaz kamperowania" nas nie zraziły , zraziło co innego... Sporo łódek na wodzie zacumowanych, posiedzieliśmy trochę w wodzie , ale smród oleju napędowego czy tam benzyny w koło był straszny. Plaża fajna , miejscowka fajna, ale smród paliwa już nie fajny , a niosło się to jak wiatr zawiał po całej plaży. Pomoczyliśmy trochę tyłki w wodzie , zjedliśmy spóżniony obiad i już przy zachodzącym słońcu stwierdziliśmy , że wracamy w dobrze nam znane miejsce, czyli na Plażę Poros... było trochę kilometrów , bo wbrew pozorom niby wyspa nie duża, ale trzeba było te 70km pokonać. Na Poros obraliśmy inną drogę niż jechaliśmy , i przejeżdzając przez miasteczko Sami wróciliśmy na naszą pierwszą miejscówkę, ktorą określiliśmy jako najlepszą z tych które do tej pory widzieliśmy, a najlepszą dlatego, że praktycznie pustą. Oczywiście wróciliśmy na nią juz grubo po godzinie 21-wszej. Widzianych kamperów w ciągu dnia... sztuk może 4... nie więcej. Przejeżdzając praktycznie całą wyspę , stwierdziliśmy naocznie , że tam masa turystów jest jeżdzących samochodami z wypożyczalni , tam praktycznie same osobówki z wypożyczalni jeżdzą , na plażach , Myrtos , Petani... wszystko to samochody z wypożyczalni tam stały... czyli turyści którzy samolotami tam dotarli. Po powrocie do Poros , zatrzymaliśmy się w tej takiej jakby głównej części miejscowości na zakupy zanim wróciliśmy na swoją miejscówkę, praktycznie tylko język angielski było słychac , po twarzach widać było rodowici Anglicy. Oczywiście w sklepach ceny już nie nawet razy 2 , a chyba razy 4 niż na kontynentalnej grecji. Zgrzewka wody mineralnej niegazowanej, w Sklavenitisie na Peloponezie płaciliśmy po 1 euro , tam 5 euro... Także wybierając się tam , trzeba się zaopatrzyć w najpotrzebniejsze rzeczy jeszcze przed wypłynięciem promem na wyspę.
orkaaa - 2025-01-19, 10:02

Super opisy. Byłem w Grecji osobówką 6 razy. Od palców Halkidiki po Peloponez i wyspy Zakintos, Kefalonia i Korfu. Ale zawsze były kempingi. I było super. Jak czytam Twoje opisy znanych mi miejsc wracają wspomnienia. Zastanawiam się nad wyjazdem wakacyjnym kamperem ale … o ile np we Francji czy Hiszpanii są kamper place i cała infrastruktura to Grecja. No właśnie. Jak czytam Twoje opisy i problemy z parkowaniem czy nocowaniem to się zastanawiam czy w sezonie wyjazd na dziko ma sens. Czytałem wiele super relacji ale to były wyjazdy jesienno -zimowe.
Andrzej_Gdynia - 2025-01-19, 11:26

Też sobie zapisałem tras widokową po grobli Koronisia. Ile jeszcze fajnych miejsc na tym świecie do zobaczenia... Dzięki za relację :roza:
rakro1 - 2025-01-19, 12:18

Faktycznie Kefalonia piękna i nie tak sławna jak Zakynthos. Ot, nie ma wraku, nikt w porę nic fajnego nie utopił przy brzegu.
I "angielska".
Jest tam dużo miejsc do stania kamperem.
Myrtos pustoszeje wieczorem. Czasem ktoś przyjeżdża jeszcze na zachód słońca a potem jest się samemu na plaży.
Wyjazd z Myrtos też najlepiej po zachodzie słońca zrobić bo jest pewność, że nic nie będzie jechać z góry i sprzęgło ma większe szanse na przeżycie.

sterciu - 2025-01-19, 14:15

orkaaa napisał/a:
Super opisy. Byłem w Grecji osobówką 6 razy. Od palców Halkidiki po Peloponez i wyspy Zakintos, Kefalonia i Korfu. Ale zawsze były kempingi. I było super. Jak czytam Twoje opisy znanych mi miejsc wracają wspomnienia. Zastanawiam się nad wyjazdem wakacyjnym kamperem ale … o ile np we Francji czy Hiszpanii są kamper place i cała infrastruktura to Grecja. No właśnie. Jak czytam Twoje opisy i problemy z parkowaniem czy nocowaniem to się zastanawiam czy w sezonie wyjazd na dziko ma sens. Czytałem wiele super relacji ale to były wyjazdy jesienno -zimowe.


My w Grecji od paru lat bywamy w okresie wakacyjnym tylko niestety , teraz pierwszy raz wróciliśmy 2 tygodnie temu , ale to pierwszy taki nasz wyjazd po sezonie był. W Lipcu jest luz , na większości miejscówek nie ma problemu ze znalezieniem miejsca, tylko temperatury wtedy są wysokie. A w sierpniu do zeszłego roku też jakoś nie było zle z miejscem , w zeszłym roku to był pierwszy raz jakiś armagedon, głownie z kamperami z Włoch... Tylko pewnie jak kupe Włochów pierwszy raz było w zeszłym roku w Grecji kamperem to podejrzewam lepiej może już nie być w kolejnych latach w sierpniu jak zasmakują Grecji... Jedyny plus, że Włosi często objazdowo traktuja grecję i jak gdzies się zatrzymają to max jeden dzień , ale to wystarczy aby przyjechać i miejsca nie znaleść... Inna sprawa, że zauwazyłem iż oni najwiekszy syf po sobie zostawiają... A znów sierpień jest dla nas idealny bo temperatury już zdecydowanie niższe, bardziej do życia...



Andrzej_Gdynia napisał/a:
Też sobie zapisałem tras widokową po grobli Koronisia. Ile jeszcze fajnych miejsc na tym świecie do zobaczenia... Dzięki za relację :roza:


ojjjjj jest , a ile jeszcze ma Grecja takich gdzie się nie było :)

rakro1 napisał/a:
Faktycznie Kefalonia piękna i nie tak sławna jak Zakynthos. Ot, nie ma wraku, nikt w porę nic fajnego nie utopił przy brzegu.
I "angielska".
Jest tam dużo miejsc do stania kamperem.


Jest miejsc do stania , i to jest najpiękniejsze w tej wyspie , że tam praktycznie nie ma kamperów , nie mija się żadnych , taka dziewicza wyspa wsród kamperowców jeszcze.

sterciu - 2025-01-19, 16:48

4 dzień na wyspie... dzień w sumie , w którym mamy ją juz opuścić.... Na Poros siedzimy ile się da... znów plaża , woda, plaża. W około pełno golasów od rana na plaży, zastanawialiśmy się czy ta końcówka plaży to nie jest jakaś plaża dla nudystów przypadkiem... fajnie jest , ciepło, pogoda dopisuje ale trzeba ruszyć się w końcu w kierunku promu. Na godzinę 17-tą sprawdziliśmy , ze jest prom do Vasiliki na Lefkadę. Ruszyliśmy koło 14-tej do miejscowości Fiskardo, skąd odpływa się na Lefkadę. Znów przez miejscowośc Sami , koło plaży Myrtos , jak się pózniej okazało plaża Jerusalem to tylko 10km od Fiskardo. Dotarliśmy do miasteczka dośc szybko nawet i do promu mieliśmy jeszcze ponad 2 godziny. Bilety zakupiliśmy , tym razem prawidłowe , dla kampera , ale juz w okienku w porcie. Koszt przeprawy na Lefkadę , 2 dorosłych , 1 dziecko + kamper 125 euro. Fiskardo zwiedziliśmy , jak również okoliczne latarnie morskie , jedna współczesna , a druga taka starodawna. Prom przypłynął , jest to mały prom na który wjeżdza się tyłem. Z promu zjechało dużo aut takich zabytkowych , garbusy , golfy I , VW T1 , VW T2, gdzieś jakiś zlot chyba mieli wtedy na Kefalonii. Prom płynął godzinę , ale to była najdłuższa godzina chyba na tym wyjeżdzie , gorąc , nuda i tyle podczas rejsu ;) . Do Vasiliki dopłyneliśmy koło godziny 18-tej. Stamtąd wyruszyliśmy w kierunku miasta Lefkada , gdzie wyszliśmy na spacer szybki , a pózniej coś gdzieś zjeść i do miasta Preweza. Preweza jest naszym swego rodzaju miastem wspomnień ;) , ponieważ nasz pierwszy wyjazd Grecki to był jeszcze wtedy na kemping w okolicy Prewezy , więc tam kilka razy byliśmy wtedy. Od tamtej pory wyjeżdzając z Grecji i będąc w poblizu, zawsze się zatrzymujemy w Prewezie, żeby pochodzić po porcie i portowej częsci miasteczka. Z Prewezy ruszyliśmy na nocleg gdzieś z jakiejs miejscowki P4N, szału nie było , ale było juz pózno i ciemno jak Prewezę opuszczaliśmy , więc było to bez róznicy gdzie się prześpimy. Kolejny dzień to już miał być dniem w którym opuszczaliśmy Grecję.
sterciu - 2025-01-19, 18:35

C.D.
sterciu - 2025-01-19, 20:14

Miejscówkę na nocleg znależliśmy 15 km od Prewezy , kilka fotek poniżej plaży, miejscowka przy plaży ale stało się na jakimś wystrzyzonym polu "kukurydzy" ;) . Stamtąd wróciliśmy do Prewezy i z Prewezy na Ambrakie , dalej na Joaninę. W Joaninie ostatnie zakupy w Sklavenitisie. Spotkaliśmy przechadzającego się zółwia po jeżdni w drodze do Kakavie , miał szczęście ze się zatrzymałem bo chyba by nie przeżył tej podrózy z jednego krańca na drugi jezdni i dalej ruszyliśmy do granicy. Na granicy , zresztą juz od samej Prewezy sporo kamperow jechało w kierunku Joaniny , pózniej zjechały na autostradę , i sporo spotkaliśmy na granicy , wiekszośc to Włosi. Myślałem , że oni do siebie pływają promami , ale Włoskie kampery towarzyszyły nam przez całą Albanię , pozniej Czarnogórę i wjechały na Chorwację , tam juz uciekły na autostradę , a my Magistralą Jardańską się tlukliśmy do Zadaru , a pózniej przez Jeziora Plitwickie do Zagrzebia , na Węgry , Słowację , Czechy i do PL.
zbychu - 2025-01-20, 11:09

Stawiam piwko za fajną relację o Kefalonii, na którą jeżdzimy co roku , nawet przebywaliśmy tam w jednym roku przez dwa wiosenne miesiące, ale najlepsze zwiedzanie jest mając ze sobą własny skuter. :bigok
SlawekEwa - 2025-01-20, 14:11

A ja za wzorowe podejście do innych uczestników ruchu :pifko
LukF - 2025-01-21, 15:23

sterciu,
Relacja zasługuje na :pifko
Taka młoda a w zasadzie młodzieżowa bym rzekł :bajer Dzięki

Kuba L. - 2025-01-22, 20:20

Super relacja, (postawiłem Ci piwko!) to prawda, Kefalonia jest MEGA wyspą. Byłem tam rok temu po Lefkadzie i wiem, że tak jak i ty napisałeś, my też wracamy na Kefalonię na cały następny urlop.. Tam jest tyle pięknych plaż, nawet takich małych ukrytych do których trzeba zejść schodkami których nie widać na żadnej mapie, że miesiąca nie starczy ale będziemy próbować.. Niestety coraz częściej czytam, że w Grecji przeganiają kampery a nawet mają miejsce akty wandalizmu - w 2023r była opisywana chyba i tutaj na forum i na Camperteam sytuacja zniszczenia kampera VW T6 austryjakom w Githio na plaży wraku, spotkałem ich kilka dni później na Lefkadzie na kempingu w Mikros Gialos.. straszny widok.
W zeszłym tygodniu na facebooku był post kamperowców zimujących na Peloponezie wraz ze zdjęciami z portalu "Peloponnese Living" z informacją, że w nocy ktoś obrzucił kamieniami kilka kamperów nocujących na jakiejś plaży. Zastanawia mnie tylko autentycznie kto takie rzeczy tam wyprawia, bo uchodźców i obozów w których ich trzymają to ja tam nie widziałem..

rakro1 - 2025-01-23, 09:18

Jest nas za dużo, zajmujemy najlepsze miejsca przy plażach blokując miejsca dla lokalnych mieszkańców, śmiecimy, zachowujemy się głośno.
Bardzo rzadko ale jednak zdarza się, że najlepsze miejsca postojowe zostawia się puste aby mieszkańcy mieli gdzie zaparkować.
Arogancja kamperowców powoduje niechęć do nas a w ekstremalnych sytuacjach objawia się w postaci ataków fizycznych.
Czyli to jakby kwestia kultury naszej i taktu a w zasadzie uchybienia w tej kwestii.

drwoy - 2025-01-23, 18:17

rakro1 napisał/a:
Jest nas za dużo, zajmujemy najlepsze miejsca przy plażach blokując miejsca dla lokalnych mieszkańców, śmiecimy, zachowujemy się głośno.
Bardzo rzadko ale jednak zdarza się, że najlepsze miejsca postojowe zostawia się puste aby mieszkańcy mieli gdzie zaparkować.
Arogancja kamperowców powoduje niechęć do nas a w ekstremalnych sytuacjach objawia się w postaci ataków fizycznych.
Czyli to jakby kwestia kultury naszej i taktu a w zasadzie uchybienia w tej kwestii.


Cóż, to prawda. Na szczęście nie dotyczy to wszystkich miłośników kamperowania. Gdziekolwiek pojedziemy, jesteśmy tam gośćmi i trzeba to mieć na uwadze.

sterciu - 2025-01-24, 14:04

Dzieki koledzy za piwka :) :)

Ogólnie to o obrzucaniu kamieniami to juz słyszałem dawno, w okolicach Termopili doświadczyli tego moi znajomi, ale tam niestety to robota imigrantów. Koło Nafplio kiedyś też trafiliśmy na takie nazwijmy "osiedle" gdzie sporo "ciapatych" biegało po okolicy i wygwizdywało przejezdające kampery, nie wiadomo co takim może do głowy strzelić.

Ogólnie Grecy są przyjaźnie nastawieni do kamperowców, a i z kulturą jazdy większość nie ma problemu. Widzą ze jedzie "duży" to potrafią gdzieś daleko juz czekać w szerszym miejscu az się nie przejedzie, czasem to takie auta zauważa się dopiero jak się prawie go mija , ze On czeka abyśmy przejechali... on juz nas gdzieś z daleka musiał widzieć. Ostatnio w Koryncie nawigacja nas wepchała w takie wąskie uliczki , na szerokość aut , dojechaliśmy do głównej niewiele szerszej , chciałem wyjechać na główną pod górę w dodatku, a akurat zjechało się z góry kilka aut na drodze z pierwszeństwem i chcieli skręcić tam gdzie my wyjezdzaliśmy. Główna obstawiona zaparkowanymi samochodami, ze zmieścić się na szerkośc z drugim jadącym autem się nie dało. Jechaliśmy na dwa kampery i za nami jeszcze osobowki. Powiem tak... w PL to by nas obtrąbli , zwyzywali itd, tam Grek widział , ze cofnąc się nie mogę , ja zacząłem kombinować , to machnął ręką przez okno żebym się nie ruszał , wysiadł , popatrzył, podszedł do tego co za nim stał , razem wycofali w wolne luki pomiędzy zaparkowanymi autami i my bez problemu mogliśmy przejechać , nauczeni są po prostu jeżdzić w tych swoich zakamarkach.

Ale niestety niechęc do kamperowców będzie rosła, to co obserwuję co niektórzy odwalają to aż wstyd się robi za całą tą "brać" kamperową.... Grecja na dziko się skończy , wcześniej czy pózniej niestety.... My zawsze staramy się zajmować miejsca gdzieś z dala od pierwszej lini brzegowej , niech sobie mieszkańcy przyjezdzają i stają w "swoich" ulubionych miejscach... ale co tego , ze my tak robimy , jak ktoś inny przyjedzie i pakuje się pod samą plażę, a najlepiej jeszcze wjechać na plażę...

orkaaa - 2025-01-24, 15:12

Sterciu - pewnie masz rację bo ucywilizowano już Francję czy Hiszpanię ale tam w zamian wybudowano place dla kamperów. Francja pod tym względem jest generalnie super przygotowana. I stoisz nad morzem / nie na plaży / za 10- 15 E. A nie płacisz za kemping 50-60 E. Czy Grecja będzie budować place dla kamperów - wątpię. Raczej wzorem innych cywilizacyjnych postawią znaki zakazu, bariery 2.2 m i jak chcesz nad morzem to na kemping. Nic nie mam do kempingów bo 20 lat jeździłem z namiotem po całej Europie i w grę wchodziły tylko kempingi. Ale kamper cenię za komfort i niezależność. Zobaczymy jak długo będzie można z tej niezależności korzystać .
drwoy - 2025-01-24, 18:06

sterciu napisał/a:
Dzieki koledzy za piwka :) :)

Ogólnie to o obrzucaniu kamieniami to juz słyszałem dawno, w okolicach Termopili doświadczyli tego moi znajomi, ale tam niestety to robota imigrantów. Koło Nafplio kiedyś też trafiliśmy na takie nazwijmy "osiedle" gdzie sporo "ciapatych" biegało po okolicy i wygwizdywało przejezdające kampery, nie wiadomo co takim może do głowy strzelić.

pod samą plażę, a najlepiej jeszcze wjechać na plażę...


Nie nazywaj innych nacji używając obraźliwych określeń.

samotny wilk - 2025-01-27, 09:24

https://youtu.be/zi957w13lxg?si=Vo3mz_pkyplqDhw6 :gwm

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group