|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
CT -Mała Karawana - "Mała Karawana-Litwa a nawet Żmudź"
sasquatch - 2007-04-20, 14:02 Temat postu: "Mała Karawana-Litwa a nawet Żmudź" Droga w Polsce wstępnie zaplanowana:
Płock (jesli ktoś jeszcze nie był możemy się zatrzymać), Mława, Nidzica (jest zamek ale nie badzro ciekawy), Narty (ładne jeziorko - może obiadek nad brzegiem), Szczytno, Kadzidłowo (239km) - zoo z dzikimi zwięrzątkami - Mikołaki, Giżycko, może być Rapa (mazurska piramida), Głdap, Stańczyki - nocleg albo pod mostem w stańczykach, albo w Gołdapii u znajomych albo gdzies po drodze jak braknie czasu - I na drugi dzień już do granicy PL-LT.
Doczytałem że tak naprawdę to będziemy na Żmudzi - niektórzy byli na Litwie (my też) a na Żmudzi to jeszcze nie - wiec tak przyjemniej będzie :-D
W miarę dalszych planów będę dopisywał.
Pierwsze miasto to Miariampol - tam pierwsze zkupy - nalezy kupić: chleb litewski - rewelacyjny, i miód pitny (balsam 50%) - bajka, piwo Utenos lub Baltijos, przekąski do piwa - chleb z czosnkiem (to takie frytki). Jak już jesteśmy przy kulinariach to w planie wycieczki powinno być spróbowanie: uszy świńskie wędzone, groch ze skwarkami, cepeliny, bliny (różne)... może coś jeszcze dopiszę
W Kłajpedzie starówka potem promem na mierzeję Kurońską - tam też jest pobierane myto za samochody - ale uważam że jest warto jechac kamperkami (50km) - cała mierzeja jest wpisane na listę UNESCO, Góra Czarownic, wydmy, chaty rybackie - jest camping na mierzeji - zalecany
Królowa Woda - droga powrotna przez Augustów.
Paweł P. - 2007-04-20, 17:23
W celach organizacyjnych pozwoliłem sobie wydzielić ten temat.
Sas tak dla dobrej widoczności zrobimy próbę. Jak coś zmienisz w planie, to edytuj pierwszy post. Zawsze będziemy wiedzieli jakie są plany z ostatniej chwiły (nadejszła wiekopomna chwiła )
eeik - 2007-04-20, 18:15
Ja się zaraz zapłaczę, że nie mogę jechać z MK
Będziemy duchem z Wami .
Paweł P. - 2007-04-20, 18:20
eeik napisał/a: | Ja się zaraz zapłaczę, że nie mogę jechać z MK
Będziemy duchem z Wami . | a my będziemy duchem z wami. Jak nam roaming nie nawali to będziemy się zgłaszać.
Paweł P. - 2007-04-22, 17:54
Nocleg w Królowej Wodzie załatwiony.
kazbar - 2007-04-22, 18:12
Fragment wspomnień z naszej wyprawy: Litwa-Łotwa-Estonia. 2005 Może się przyda na coś Małej Karawanie?
Litwa
Granicę przekroczyliśmy w Ogrodnikach, wcześniej w Sejnach wymieniliśmy 200 zł na tamtejszą walutę czyli lity (ok.200 litów).Proste przeliczenie walut to dobry znak na początek- pomyśleliśmy! Pierwsze "kroki" skierowaliśmy do Druskiennik (żona spełnia zawsze rolę "nawigacji satelitarnej", z mapą i przewodnikiem na desce rozdzielczej decyduje o kierunku zwiedzania i wybiera odpowiednie drogi. Nigdy nie mamy z góry zaplanowanych tras, nie rezerwujemy wcześniej kempingów ani niczego co mogłoby nas w jakiś sposób ograniczać czasowo lub finansowo- jak przygoda, to przygoda!). Z lekkim biciem serca pokonujemy pierwsze kilometry litewskim drogami (znajomi, wcześniej poinformowani przez nasz telefonicznie, odradzali nam pobyt na Litwie- a co dopiero na Łotwie! Estonia to już gwóźdź to trumny! -Tam "z pewnością przerobią was kochani na pasztet!" -ostrzegali!).
W przepięknych lasach, na wrzosowiskach mieniących się wszystkimi kolorami tęczy widać było na wyciagnięcie ręki wspaniałe, ogromne prawdziwki i kozaki. Przy leśnych drogach ludzie handlujący jagodami, grzybami i miodem. Co kilka kilometrów parkingi ze stolikami, ławeczkami i koszami na śmieci zapraszały do odpoczynku. Większość z nich rozlokowana była nad pięknymi leśnymi jeziorami. W Druskiennikach szukamy kempingu, pytamy o drogę taksówkarza (starsi ludzie mówią po rosyjsku a młodzi już tylko po angielsku), który skierował nas na ogromny, nowo wybudowany Campingas (litewski na pierwszy rzut oka to prosty język! Wystarczy dodać do naszego końcówkę -"as" i już wiadomo o co chodzi!. Tak więc w recepcji Campingas przyjął nas pan...Robertas!). Nocleg kosztował 50 litów ale za to w jakich warunkach! Na miejscu wypożyczalnia rowerów, restauracja i bar ze świetlicą, w łazienkach czyściutko i pachnąco. Każde miejsce pod namiot, przyczepę czy kampera z dostępem do prądu i wody (w cenie pobytu), wszystko otoczone żywopłotem, trawka skoszona, alejki wybetonowane- cisza i spokój. W sąsiedztwie Holendrów urządzamy sobie pierwszy solidny odpoczynek. Na obrzeżach rozległego parku zdrojowego, mocząc nogi w Niemnie postanowiliśmy, że (nie taki diabeł straszny... ) jedziemy dalej tak daleko, jak tylko czas i portfel pozwoli.
Przez Wilno, Troki (tu zwiedzamy jedyny w Europie Wschodniej zamek na wodzie) i Kowno dotarliśmy bocznymi drogami do Kłajpedy. Można było tam dojechać drogą szybkiego ruchu ale lepiej naszym zdaniem unikać tego dobrodziejstwa. Po pierwsze-taniej (paliwo! ) a po wtóre nic ciekawego na takich drogach nie ma do oglądania, gdyż omijają one z reguły atrakcyjne turystycznie miejsca. Jechaliśmy więc wśród biedniutkich wiosek, gdzie domy w większości drewniane kryte były głównie eternitem ale za to przed każdym- Audi lub BMW (głównie starsze roczniki). Im bliżej większych miast tam domy bogatsze a w samych granicach prawdziwe pałacyki nowobogackich. Nikt nas nie zaczepiał, nikt nie przeganiał nikt też nie dawał do zrozumienia że my Polacy jesteśmy tam źle widziani. Noclegi w trasie wybieraliśmy często na nowoczesnych stacjach benzynowych gdzie cały teren był pod okiem kamer video. Obsługa zawsze przyjmowała nas serdecznie i po przyjacielsku. W Kłajpedzie natknęliśmy się na pierwszą egzotyczną drogową przygodę. W mieście nie ma żadnych znaków kierunkowych- żadnych!! Pozostawało więc jechać na kompas i tak po kilku godzinach kluczenia po osiedlach mieszkaniowych, parkach i cmentarzach wydostaliśmy się w końcu na drogę w kierunku północy. Odechciało nam się zwiedzać więc port i starówkę- mało brakowało a zginęlibyśmy tam jak "ciotka w Czechach". W miejscowości Palanga znaleźliśmy prywatny camping nad samym morzem- ale to już nie to co Druskienniki! Sanitariaty, to drewniana budka z dwoma cegłami pod stopy a wszystkie krzaczki w promieniu 50 metrów przyozdobione brązowymi grzybkami z papierkiem na czubku. Za to uczynny właściciel campingu proponował nam a to podłączenie się do gniazdka z prądem a to czystą wodę. Dumny był ze swojego campingu, obiecywał że w przyszłym roku zainwestuje w teren więcej pieniędzy, gdyż coraz częściej przyjmuje u siebie Polaków a nawet Niemców czy Holendrów. Pogoda była wspaniała, zachęcała do byczenia się na słońcu, pływania i spacerowania. Po 2 godzinach leżenia na piasku stwierdziliśmy jednogłośnie, że szkoda czasu na takie marnowanie życia...jedziemy dalej...przed nami Łotwa. Do granicy kilkadziesiąt kilometrów a tam...kto wie co nas czeka? Może to tam "przerobią nas na pasztet?" Im wcześniej tym lepiej! Pięć kilometrów przed granicą wstąpiliśmy na obiad do leśnej restauracji. Wtrąciliśmy kartacze w rosole na pierwsze danie i cepeliny na drugie. Wszystko podane szybko, czysto i solidnie. Nad głowami skrzeczała nam ogromna papuga a po obiadku, kto chciał, mógł sobie wskoczyć do basenu obok...tak! Do basenu! Kelnerzy w ludowych strojach zachęcali również do krótkiego spacerku wśród strumyczków i jeziorek restauracyjnego mini parku.
Tak! Taka jest Litwa...czasem biedniutka a czasem przesadnie bogata.
..........................(powrót przez Litwę z Estonii)
Na Litwie kierujemy swe kroki do Szawli (Śiauliai), gdzie w małe wzniesienie powbijane są tysiące krzyży. Góra Krzyży- miejsce pielgrzymek i modłów milionów ludzi z całego Świata. Są malutkie krzyże sklecone na chybcika z kawałków drewna i ogromne kilkumetrowe często metalowe osadzone w betonowych stopach. Tysiące różańców, świętych obrazków i fotografii, figur i figurek sprawia przygnębiający widok ogromnego cmentarza. Z Szawli łapiemy azymut na Kowno. Po drodze kilkakrotnie mijamy drogowskazy z napisem Kedainiai- ta nazwa nie daje nam spokoju! Czyżby...Kiejdany? Skręcamy. Warto było. Faktycznie to Kiejdany. W biurze informacji turystycznej otrzymujemy przewodniki po polsku. Zwiedzamy odnowioną starówkę, zaglądamy w historycznie znane miejsca. Czujemy się już prawie jak w Polsce, nazwy ulic i placów takie swojskie! Tylko patrzeć jak zza rogu wyskoczy konno książę Janusz Radziwiłł! Przewodnik polecał regionalną restaurację na skraju miasta gdzie serwuje się narodowe litewskie dania. To coś dla nas smakoszy. Zajmujemy stolik na świeżym powietrzu w otoczeniu drzew owocowych i krzewów. Sielanka! Psa przywiązujemy smyczą do nogi od stołu a sami zasiadamy do chłodnika po litewsku. Nagle na teren restauracji wbiega wilczur z kawałkiem łańcucha na szyi i...wbija swe potężne kły w kark naszej biednej małej Zuzi. Krzyk, kwik, krew i szamotanina. Zuzia wyskakuje na stół, łapą trafia w talerz (już po obiedzie!), wilczur nie dając za wygraną wściekle szarpie ją za ucho, z pysków toczy się piana. Okładam na oślep obcego psa pięściami, rozdaję kopniaki na prawo i lewo, odpiętą smyczą wymierzam ciosy. Uciekł, dał za wygraną. Pewnie oberwał za wszystkie czasy. Usiadłem zmęczony. Na szczęście ani ja ani żona nie jesteśmy pogryzieni. To dobrze, gdyż (o zgrozo!) nie pomyśleliśmy przed wyjazdem o ubezpieczeniu, nie wiemy też nic o miejscowej służbie zdrowia.
Na zwiedzanie Kowna brakło niestety czasu. Wygodną obwodnicą omijamy miasto i przez Marijampol docieramy do granicy z Polską. Żegnamy się i z Litwą, która zawsze stanowiła dla nas tajemnicę, którą teraz poznaliśmy i zachęcamy wszystkich do jej odwiedzin. Nikt nas nie "przerobił na pasztet", nie pobił nie okradł i niczego od nas nie wyłudził. Z bankami, bankomatami, zakupami kartą płatniczą, paliwem, policją, dogadywaniem się, noclegami na kempingach, stacjach benzynowych i w szczerym polu nie było żadnych problemów.
KK
sasquatch - 2007-04-23, 00:33
Dzięki Kazek - Szawle są w planie :-D - uwzględnię także Twoje doświadczenia. Na razie nie słyszałem o psach w MK :-D
martes - 2007-04-23, 23:16
jak nie słyszałeś o psach na MK ... zawsze są psy dojadają grilla zawsze...
Jacek M - 2007-04-24, 00:55
martes napisał/a: | jak nie słyszałeś o psach na MK ... zawsze są psy dojadają grilla zawsze... |
Najsmutniejsze byłoby dojadanie psów - tego radziłbym unikać (szczególnie eskimosom). Pies - największym przyjacielem człowieka.
Czy to Grodno w wersji "tam" jast na poważnie?
Ja byłem juz raz na Białorusi i mam pewne spostrzeżenia.
a/. trzeba mieć duzo czasu
b/. duzo cierpliwości
c/. odporność na socjalizm w ludziach - zblizoną do kowadła.
Jakby kogo podkusiło jechać nie swoim pojazdem (zarejestrowanym na kogoś nie będą cego w pojeździe) to niech koniecznie ma ze sobą:
1/. notarialne użyczenie samochodu przetłumaczone na rosyjski a jeszcze lepiej na białoruski przez tłumacza przysieglego. Może się uda przejechać bez spełnienia któregoś z tych warunków. Może - ale nie musi I prawie na pewno nikt o tym nie uprzedzi.
2/. jesli - nie daj Boże - użyczenie wygaśnie (jego termin upłynie) na gospodarnej Białorusi, to samochód zostaje zarekwirowany - jego użytkownik przestaje mieć prawo do użytkowania i praworządne (i gospodarne) Państwo Białoruskie w trosce o przestrzeganie prawa przejmuje pojazd i odstawia na parking do Mińska. Wydaje - w przyszłości -prawidłowemu właścicielowi, wyłacznie po interwencji Ambasady Polskiej (ale czy na pewno wyda...?) pewnie równiez policzy sobie koszty tej operacji...
w dolarach policzy.
3/. na granicy trzeba kserować różne dokumenty. Dużo kserować. Ksero jest. Ale dość daleko. I nieczynne (piereriw na obied) a jak będzie otwarte, to od Białorusina - 100 kierenek. Od ewropejca 1 USD. Za stronę. Zulu gula to dziwna kraj...
4/. na granicy trzeba wykupić "strachowanie" 10 USD
5/. na granicy trzeba wypisać deklarację celną. Zanim podejdziemy do pierwszego urzędnika. No oczywiście trzeba wiedzieć, że trzeba wyisać. No i co wpisać. Że wwozimy laptop - żebyśmy go w razie co mogli wywieźć Nie będzie dobrze jak będzie mial wartość powyżej 1000 USD. Bo wtedy trzeba go oclić. I - być może - nikt nam tego nie powie. Tylko naliczy.
6/. aha - i oczywiście trzeba mieć wizy. Są po 8 USD od Twarzy (lico). Jesli damy urzędniczce tydzień. W ambasadzie w Warszawie. Albo w konsulacie w Białej Podlaskiej. Emeryci i renciści oraz dzieci - gratis Jesli nie damy tygodnia...
7/. nasze misternie zgromadzoene dokumenciki będą wbite do 4 (czterech) niezależnych systemów komputerowych. Pogranicznego. Celnego. Ubezpieczeniowego. Rejestru transportu. J E D N Y M P A L C E M.
Starczy?
8/. Jak już szczęśliwie wrócimy na granicę, kompletnie spłókani w Grodnie, to dowiemy się od obruszonego gościa z lądowiskiem na czapce, że nas nie wypuści. A zaczem? zapytamy z ruska? "Ekołogia!" - odpowie urzędowo. Wtedy zawrócimy do najbliższej budy i za pozyczone 20 USD kupimy ekołogię. Ma się rozumieć, jak nam kto porzyczy 20 USD
No - oczywiście możemy postarać się znaleźć bankomat ze znaczkiem Visa. Jasne.
Teraz wystarczy?
Aaaa... jeszcze jeden detal:
9/. Jak już będziemy wjeżdżać na Białoruś, to chyba ci od transportu dadzą karteczkę. I każą zapisać, którym przejściem wyjeżdżamy. Jak ty samym - to charaszo. Jak innym, to... płacimy. 100 czy 1000 tylko już nie pomnę w jakiej walucie Bez karteczki - moga nie wypuścić
Przekonałem?
No dobra, całkiem poza konkursem:
Jak będziemy snuć się od budy do budy (zaręczam, że zajmie to parę chwil) będziemy ogladać nastepującą scenę, powtarzającą się po wielekroć: do umieszczonych z boku kolejki metalowych stołów podjeżdżają tyłem samochody (maluchy - przodem) i wyjmują z bagazników. Wszystko. Czasami torby są sprawdzane wyrywkowo. A czasami dokładnie. Przez wysypanie. Trzeba oddać słuśzność - nie ma w tuym złosliwości. Proszę wyłożyć wszystko z torby, samemu, zeby sobie nic nie uszkodzić. No - czasem troszkę szkoda, jak pada deszcz. Troszkę.
Podczas Waszego 3 godzinnego (mój trwał 4 godziny) pobytu na granicy prawdopodobnie zobaczycie jak wygląda samochód rozmontowany na części. Ma się rozumieć nie do końca - tylko tapicerka... I można ją potem zabrać ze sobą.
Ciekawe czy i jakim natchnieniem będą kampery
Dla pelnej jasności - to są doswiadczenia z 2004 roku. Wtedy się przyjaźniliśmy. Oficjalnie. Na pewno było to przed wyrzuceniem naszych dyplomatów. I przed aresztowaniami Andżeliki Borys i innych Polaków.
Teraz to jużchyba wszystko.
To co? Kto przez Grodno?
Paweł P. - 2007-04-24, 07:52
sasquatch, mam nadzieję , że uwzględnisz powyższy post w naszej wycieczce, raczej będziemy się trzymać Litwy
sasquatch - 2007-04-24, 08:29
Przez Białoruś nie jedziemy - i nie planowaliśmy jechach - to program tak pokazał orientacyjną trasę - Jeszcze raz Białoruś - NIE - Jacku M upisałeś się szczerze - dziękujemy. :-)
Paweł P. - 2007-04-24, 08:59
sasquatch, BIAŁORUŚ NIE
JaWa - 2007-04-24, 10:03
Jacek M napisał/a: | To co? Kto przez Grodno? | Przez Grodno już chyba nikt Dopiero po aneksji
Czy już wiadomo ile camperków jedzie na Litwę ?
Jacek M - 2007-04-24, 13:39
sasquatch napisał/a: | Przez Białoruś nie jedziemy - i nie planowaliśmy jechach - to program tak pokazał orientacyjną trasę - Jeszcze raz Białoruś - NIE - Jacku M upisałeś się szczerze - dziękujemy. :-) |
Ja zawsze chciałem sie tym podzielić ale nikt nie chciał słuchać
sasquatch - 2007-04-24, 15:14
Jesli zainteresowanie JaWy jest realne i jedzie z nami to cztery: Martes, Paeeł P., Jawa, Sasquatch, no i Pabloo też powineine tylko zaczął marudzić że cycepą nie pojedzie - ktoś jeszcze?
pabloo - 2007-04-24, 16:05
sasquatch napisał/a: | J no i Pabloo też powinien tylko zaczął marudzić że cycepą nie pojedzie |
No jak mus to mus - tylko proszę o opiekę (jak zawsze zresztą bom mało zwrotny zestawem )
Pozdrówka
Pabloo
Paweł P. - 2007-04-24, 18:27
pabloo,
pabloo - 2007-04-24, 19:36
Wicie rozumicie - pogadamy w każdym razie jak się spotkamy ok? Bo wynikły dziś po południu nieprzewidziane trudności - dlatego mówię - do zobaczyska i pogadaska..
Pozdrówka
Pabloo
tatkog - 2007-04-24, 19:49
Że się tak dyplomatycznie spytam-kiedy jedziecie?
Paweł P. - 2007-04-24, 20:15
tatkog napisał/a: | Że się tak dyplomatycznie spytam-kiedy jedziecie? | i tu zadałeś ćwieka, myślę, że w poniedziałek rano ruszymy ze Zdworza, albo jakoś wcześniej, zależy od atmosfery.
Jacek M - 2007-04-24, 22:58
Hmm a moze przełóżci to np na trzeci weekend maja? Ja w duuugi wikend jadę na Węgrię. No przecież się nie rozerwę! A tak bym chciał pomachac Wam na granicy z Bialorusią...
To co - przełozycie?
sasquatch - 2007-04-26, 14:48
O to plan - oreintacyjny - zawsze wszystk0 można zmienić :-)
30 kwietnia – zoo – nocleg okolice mostów w stańczykach
1 maja – przejazd do Kłajpedy (wieczór w Kłajpedzie) i może prom na mierzeje kurońską – nocleg camping (zobaczymy jak z czasem się wyrobimy)
2 maja – mierzeja, przejazd do Palangi – i do parku czołgów i płyt nagrobnych (30km od Palangi (moze nocleg ),
3 maja – Szawle i góra krzyży, przejazd do centrum europy pod wilnem i/lub parku europejskiego – wieczorem nocleg w wilnie lub pod wilnem
4 maja – wilno i troki – nocleg
5 maja – przejazd do Agustowa do królowej wody
6 maja – droga do domu
jak bedziemy chcieli coś opóścić to jak najbardziej przedyskutujemy po drodze - to jest zarys było do czego dążyć :-)
Paweł P. - 2007-04-26, 18:54
A teraz ja pokażę nowość.
eeik - 2007-04-26, 20:12
No cóż po prostu piekna
i córka i flaga
martes - 2007-04-26, 23:51
Sas super ... no miało nie być Wilna a jest zawsze mnie zaskoczysz
A propos flagi to u mnie już zamontowana i obwietrzona ze 30 km ,
trzyma sie mimo tego że Obiecał .... krakał że zaraz jej nie będzie razem z moim dolepionym maszcikiem....
sasquatch - 2007-04-27, 08:25
Wilno jest opcjonalne - to tylko plan :-) - może będziemy dłużej nad morzem... - jak bedzie pieknie i ładnie... w końcu to nasza WOLNOŚĆ :-)
pabloo - 2007-04-27, 11:41
Witam
Przykro mi zawiadomić szanowną MK ale niestety nie będę mógł uczestniczyć w wyprawie.
Prawdopodobnie pojadę do Niemiec oglądać kamperka już w poniedziałek.
Pozdrawiam
Pabloo
sasquatch - 2007-04-27, 15:40
Skoro prawdopodobnie jedziesz to jak sie nieuprawdopodobni to zdarzenie to zawitasz do Zdworza? - Nawet nie musisz odpowiadać - tak ma być i już.
eler1 - 2007-04-27, 22:10
kochani jadę z wami odebrałem kamperka jutro małe sprzątanie i się pakujemy i w drogę do zdworza
martes - 2007-04-27, 22:19
elerku nawet nie wiesz jak się cieszymy (Julia znów zje rosół albo co tam będzie...)
sasquatch - 2007-04-27, 22:30
Bardzo, bardzo się Cieszymy - a jak zrobiłem stopień elektryczny - w sensie automagiczny i cieszyłem się nim dwa dni - i.... zębatka poszła - po drodze będę musiał na jakimś szrocie kupić silniczek od malucha.
Jak ja wytłumaczę Alkowi że znowu nie mamy takiego stopnia jak jego narzeczona Madzia
martes - 2007-04-28, 07:10
SAS WSTAWAJ!!! wiesz która jest godzina 7 a Ty jeszcze nie masz zębatki..... (Obiecał zrobić) a mówiłem nie używaj to się nie popsuje...
hubert - 2007-04-28, 14:10
sasquatch napisał/a: | Bardzo, bardzo się Cieszymy - a jak zrobiłem stopień elektryczny - w sensie automagiczny i cieszyłem się nim dwa dni - i.... zębatka poszła - po drodze będę musiał na jakimś szrocie kupić silniczek od malucha. |
Trochę off topic, ale opisałbyś patent z tym składaniem schodka. Też o tym myślę, tylko jakoś wymyślić nie mogę
_________________________
Tutaj założyłem nowy temat o schodku
http://www.camperteam.pl/...php?p=5157#5157
Janusz
|
|