Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Francja - Korsyka 2009 - w 5 dni

Endi - 2009-08-03, 12:25
Temat postu: Korsyka 2009 - w 5 dni
Przez zimowe miesiące „układałem” wyjazd do Norwegii. Miałem wielką ochotę tam jechać i plan był dość szczegółowy. Gdzieś, chyba pod koniec maja, właściwie to nie wiem dlaczego ? mówię sobie.. chłopie, gdzie ty chcesz jechać , setki kilometrów, pogoda w czerwcu niepewna. Zobaczyć jeziora , wodospady i te wszystkie inne fajne miejsca opisane przez Kolegów na forum…. ale czy pozostała załoga tego chce ?? no żebyś jeszcze ryby łowił, no to OK, ale twój Piotruś; kocha wodę, i wszystkie związane z tym atrakcje, słońce, piasek i ….klocki Lego ! On jeszcze jest trochę za malutki… myślę sobie, …jeszcze ma czas. Wiedziałem już, że będzie miał dobre świadectwo bo uczy się pilnie i lepiej chyba będzie jak pokażę mu w nagrodę nie fiordy a Legoland i to nie jeden a dwa ! Mamusia też była ..za, obydwoje są z pod znaku - Lwa :haha: I tak, zmiana planu, zamiast na północ, pojechaliśmy przez... Danię na południe.
Ale o tym w innych wątkach a tym czasem……
Z Lago Maggiore zjechaliśmy do Ligurii na wybrzeże. Pod Savoną, namierzyłem świetny stellplatz N 44.33691o / E 8.50298o Albina Marina, via delle Industrie. Plac 16 EU / doba w tym prąd i woda. Sanitariaty kiepskie. O godz. 23-ciej brama zamknięta. Nie spałem jeszcze i widziałem jak dwa campery odjechały. Można ją jednak samemu otworzyć przekładając rękę przez pręty i podnosząc haczyk. Rano gospodarz wita jeszcze bardziej serdecznie gdyż nie musiał wstawać z łóżka a klienta - ma.
Jazda rowerkiem wzdłuż promenady pozwala szybko dojechać do centrum Savony około 4 km. Miasto słynie z okazałej twierdzy-zamku; Fortezza del Priamar. Opłatę wnosimy tylko za wewnętrzne muzeum. Zwiedzanie jej wymaga trochę wysiłku chodząc, raz pod górę raz w dół. Dla mnie ( po Grudziądzu ) specjalnie nie było to trudne ale słoneczko świeciło niemiłosiernie i miałem dużo szczęścia gdyż ….. MaMi przypadkowo odnalazła poidełko i mogła się wychłodzić :haha:

cdn; nastąpi

Endi - 2009-08-03, 12:53

Na wspomnianym stellpetzu, poznaliśmy małżeństwo polsko-włoskie , p.Cantarella Irena i Mario. Ewa wreszcie miała z kim poklupać a że obydwie bardzo lubią kawkę to pogaduchy trwały do późna. Koniecznie mamy ich odwiedzić w Mediolanie i postarają się nam pokazać to piękne miasto. Obiecałem, że jak pojedziemy kiedyś na wyścig w Monza to na pewno skorzystamy. Tak przy okazji ; męczyło mnie jak się mówi po włosku – przyjemnego dnia. Wiadomo przecie, że na obczyźnie warto znać kilka dodatkowych słówek. Od Irenki dowiedziałem się, że to …błone dziorrnata . Cie pieronie !! ciągle zapominałem aż wreszcie musiałem sobie zapisać. Teraz już będę pamiętał.
Mięliśmy jechać dalej wzdłuż Lazurowego Wybrzeża ale w Monaco, Nicei byliśmy już kilka lat temu i MaMi miała ochotę na …. Korsykę. Myślę sobie…na tym wyjeżdzie upieczemy dwie! pieczenie przy jednym ogniu…. No to jedziemy. Bilet wykupiliśmy na wtorek 7-go godz.8,15. Wstaliśmy o 4-tej rano. Chciałem być jednym z pierwszych na car decku aby później zająć dobre lub w ogóle, miejsce do opalania przy basenie - dla Ewuni. Około 5-tej byliśmy pod bramą portową, 4 km od Savony - N 44.26414o / E 8.44733o. Była jeszcze zamknięta a już było kilka samochodów. O 6,15 podjechała policja i otworzyła wrota. Mój plan legł jednak w gruzach gdyż pierwsze „pakowali” osobówki a campery…. jako ostatnie. Niech to szlak…wjechałem na końcu. Ale MaMunia i tak sprytna, załatwiła w recepcji dwa nowiutkie leżaczki . Bilet kosztował 109 EU w jedną stronę i nie wypada siedzieć pupą na gołym pokładzie...tak tłumaczyła. Na morzu wiało dosyć mocno ale w porównaniu ze sztormem na Bałtyku to „pryszcz”. Prom spóźnił się tylko 15-cie min.
O 14,30 „wylądowaliśmy” w Basti. Jesteśmy na Korsyce !! inaczej zwanej - Wyspa Piękności a greccy żeglarze mówili, Kalliste czyli - najpiękniejsza.
Bastia to największy port Korsyki. Ciasno, tłoczno…… sezon w pełni. Znajduję zupełnie przypadkowo niezłe, darmowe miejsce postoju N42° 41' 11.48" E9° 26' 44.78" Stąd tylko „dwa kroki” a właściwie, od strony morza, schodami pod górę… :roll: do fortecy Bastiglia wybudowanej w XVI w. z której miasto wzięło swą nazwę. Miasto z typową włoską atmosferą czyli ogólny harmider, klaksony….. wcale nie czujemy, że to Francja. Są godziny popołudniowe i decydujemy jechać dalej. Drogą N 193 kierujemy się na Ajaccio. Po drodze, miasteczko Corte, które w XVIII w. było stolicą Korsyki. Corte ma swoją cytadelę i pomnik Pasquale Paolego, twórcy państwa korsykańskiego. Charakterystyczne dla tego miasta jest to, że położone jest na zboczu gór. Bardzo wąskie uliczki no i oczywiście z góry i pod górę. Nie chciałem ryzykować spaceru bo MaMi wyczerpała zapas lodu i …mogło być różnie :haha: .
Dalej jazda już nie była taką sielanką gdyż wjechaliśmy w masyw górski w którym prym wiodą Monte d’Oro - 2389 i Monte Renomo-2352. Droga bardzo malownicza ale kręta jak jasna ch…. przy czym, znajdujemy wiele miejsce z których roztacza się piękny widok na góry i równiny. W okolicy miasta Vizzavona, mijamy najwyższy i najsławniejszy z kolejowych mostów na Korsyce - Most Vecchio, zbudowany przez Eiffela. Prawdopodobnie, również i tym właśnie mostem, podążała w swej przygodzie załoga - Kamperfan ?
Bardzo zaskoczył nas, kolor skał - ciemnozielony. Później gdzieś doczytałem, że to serpentynit, który występuje również w Polsce w okolicy Nowej Rudy czy Jordanowa.

cdn

Endi - 2009-08-03, 13:37

Mięliśmy jeszcze do pokonania jakieś 80 km i miałem nadzieję, że dojedziemy za widna. Kilka fotek po drodze i około 20-stej byliśmy w Ajaccio, które ma przydomek - Miasto Cesarzy. Miałem namiar na camping ale blisko portu zlokalizowałem darmowy parking N 41.93342o /E 8.74416o przy Boulevard Charles Bonaparte. Stało tam kilka camperów a w nich, sympatyczne międzynarodowe towarzystwo. Pokazują żebym stawał obok i tak zrobiłem. Jako ciekawostka - Włosi gotowali jak zwykle, makaron na kolacje i ku ogólnemu zaskoczeniu wylali resztki wody z garnka do klombu z kwiatkami :shock: ! … bardzo ekologicznie bo wiadomo jaki deficyt wody jest na południu. Przenocowaliśmy spokojnie ale rano nie bardzo chciałem zostawiać campera bez opieki i zrobiłem małą rundę po mieście. Nie ma szans, korki, korki i jeszcze raz korki. Wszystkie parkingi full nawet przy centrum handlowym. Miejsca czasami wolne w podziemiu ale… za nisko. Wyjechałem na chybił trafił za Ajaccio i proszę bardzo. Parking oddalony od centrum jakieś 6 km N 41.90736o / E 8.67807o, zadrzewiony prawie pusty. Jest godz.11-sta. Przechodzimy przez ulicę na plażę i …heja do wody. PaPi i MaMi heppy a Ja… na rower i do miasta. Wiaterek miałem z tyłu. Droga lekko w dół i w słoneczku była przyjemna. Ale…. tylko w tamtą stronę.
Myślałem, że zacznę rowerowy spacer od cytadeli i portu ale mapa i intuicja podpowiadała mi ….jedź pod pomnik, który masz po lewej stronie i nie jest daleko….z GPSa wychodziło jakieś kilometr. No to jazda. W połowie trasy….a gdzie tam po 200 m, musiałem zejść z pedalos i ulicą idę pod górę. Jedno, co od razu rzuciło mi się w oczy to to, że w Ajaccio (a już na pewno w Bonifacio) nikt nie jeździ na rowerach tylko… autos, autos i te głośne… bzykos. Przystawałem kilka razy, bo sami rozumiecie…słońce, nadciśnienie. Pod koniec już prawie miałem dość. Ponownie patrzę na mojego Mjo i przez osiedle, między domami na skróty wjechałem na Plac Austerlitz. I, niezwykle uradowany…..zobaczyłem :shock: Jego - Imperatora Francji. Stoi taki dostojny, dumny i piękny w swoim fraku. No i … ta czapka i… ta ręka. Podchodzę bliżej, aaaa.. głowę zadzieram co raz wyżej. Pomnik jest ogromny. Po lewej i prawej stronie okazałego postumentu na którym jest wykuta, krótka historia miejsc stoczonych walk przez wojska Cesarza, prowadzą dwie ścieżki schodów. Sam pomnik jest kopią posągu z grobowca w Paryżu. Został ufundowany przez mieszkańców Ajaccio w dwustu lecie zwycięskiej wojny pod Austerlitz. Kiedy wszedłem na ostatni stopień, schodami z prawej i stanąłem przy postumencie, to… odniosłem niesamowite wrażenie jakieś przytłaczającej siły, która zmusiła mnie do pokłonu i pomyślałem …nooo…jechałem do Ciebie tyle km i jestem tu i stoję ale klękać nie będę… :haha: Ale wierzcie mi, wzruszyłem się dogłębnie. W latach siedemdziesiątych przeczytałem kilka świetnych książek Waldemara Łysiaka o różnych historiach związanych z Napoleonem Bonaparte. Książki pisane w kapitalnym, sensacyjnym tonie. Może dlatego a właściwie na pewno, Napoleon przez długi okres czasu było dla mnie bohaterem. Poczułem ogromną dumę, że mogłem i spełniłem kolejne swoje marzenie i stanąłem tam, u Jego stóp.
Połaziłem jeszcze wokół i wszedłem do sklepiku z pamiątkami i znalazłem statuetkę Napoleona. Było tego bez liku ale tylko ta, przedstawiała cesarza ze zdjętą czapką. I już podchodzili do niej Rosjanie, którzy brali prawie wszystko ale ja w ostatniej chwili zgarnąłem ją zamachem, jako że z tej serii – była ostatnią !
Z Placu Austerlitz jadę, już w dół szeroką aleją Generała Leclerca w kierunku portu i centrum. Po prawej stronie Plac de Gaulle z widokiem na zatokę. Do cytadeli nie ma co jechać gdyż obecnie znajdują się tam wojskowe koszary i dla turystów jest zamknięta. Jednym z centralnych punktów miasta jest Plac Focha na której stoi kolejny pomnik Bonapartego z czterema lwami. Zaraz przy placu znajduje się Hotel de Ville w którym się mieści Pokój Napoleona. Bilet wstępu 2 EU. W pełnej przepychu sali oglądam portrety rodziny Bonaparte, meble i wiele innych eksponatów. Charakterystycznym elementem pokoju jest okazały żyrandol niezwykle pasujący do całości wystroju. W małej salce obok, udostępniono kolekcję monet i medali.
Następnie, miałem trochę trudności ale w końcu znalazłem rue Saint Charles, ulicy przy której stoi dom rodziny Bonaparte w którym urodził się w 1769 r. - mały Napoleon. Za pierwszym razem jak podjechałem trafiłem na sjestę i było zamknięte. Za drugim podejściem to znów się przeraziłem – sakramencko długa kolejka turystów. Mieszkanie jest dość małe, schodami do góry i odwiedzających wpuszczają po kilka osób. Reszta stoi na zewnątrz i czeka. Bilet tylko 4 EU ale ja już nie miałem ochoty, było po 16-tej i jeszcze miałem parę km rowerem. Tym razem pod wiatr i znów pod górkę :roll:
Kiedy dojechałem na parking do campera byłem wyczerpany ale biegnę na plażę i wołam do MaMi
- kupiłem Napoleona !
- to dobrze…. a lód też ?- odpowiada.
- lodu nie. Jak miałem go dowieźć w tym słońcu ?
Mały odpoczynek, zjedliśmy jeszcze obiadek i pojechaliśmy około 12-stu km na zachód do Taur de la Parata z której był piękny widok na „srebrne” morze i wysepki des Sanguinaires . W drodze powrotnej w związku z tym , że już wiedziałem jak podjechać na Plac Austerlitz, koniecznie chciałem zrobić fotkę z camperem i NB w tle. Pomimo, że były zakazy postoju wjechałem na mały parking, zablokowałem innych i dopiąłem swego.
Jeszcze sprzedawczyni ze sklepiku wyszła i z uśmiechem na buzi pomachała nam na pożegnanie. Tak właśnie zakończyliśmy przygodę z Ajaccio.
Około 18-stej wyruszyliśmy w kierunku Bonifacio. Mijamy Propriano i Sartene. Nocleg na parkingu przed jakimś campingiem. Było już późno i nikt się nami nie interesował.
Piotruś już spał a Ewa mówi... może wypijemy jakiegoś drinka na odprężenie ? otwórz tego Napoleona
No to ja wyciągam pudełko styropianowe, otwieram a w nim …..statuetka Bonaparte. Myślałem, że się posikam ze śmiechu jak zobaczyłem MaMi minę. Otworzyłem zaraz, rezerwową Metaxę i dalej było już dobrze.
Widziałem, że Jej również :kwiatek2 - podobał się.
Pozdrawiam i …..błona dziorrnata :spoko

cdn

Endi - 2009-08-03, 13:48

cd
Endi - 2009-08-03, 13:53

cd
Endi - 2009-08-13, 00:07

Do Bonifacio wjechaliśmy około 7-mej rano. Miasteczko powoli budziło się do życia. Oczywiście rozglądam się za miejscem postoju i robię rundkę. Jakoś tak wyszło, że ulica poprowadziła mnie w górną część miasta, pod fortecą. Pod górę rowerem nie dałbym rady, to jadę camperem. Wszędzie, wszelkie zakazy z ograniczeniem tonażu, również ! Na dodatek w przedostatniej fazie ulicy, jeszcze tunel – 3,20 wys. Ale „podchodzę” a tunel w łuku i „zamarłem” , mówię… koniec nie zmieszczę się ! Był bardzo wąski i górnymi krawędziami zahaczę, na bank ! Co tu robić ? nie wycofam się. No to „podchodzę”. Wyprzedził mnie jakiś młody… na bzykos i widzi co się „święci”. Zatrzymał się i pewnie zaraz będzie wołał…policjaaa ! Ale pokazuje mi rękom, abym jeszcze zwolnił i za chwilę już mnie, powoli prowadzi przez tę „dziurę” w twierdzy. MaMi, na wszelki wypadek weszła do WC, żeby w razie ..”coś” ….mieć jak najbliżej. No ale udało się. Po raz kolejny pomógł mi św.Krzysiu no i ten - młody, podziękowałem mu :spoko i dalej. Górne miasteczko, otoczone murami obronnymi, urocze ! Na samej górze, obok cmentarza jest duży parking ale tylko dla osobówek !! Zjazd w dół prowadzi przez śliczniutki, wąziutkie uliczki. Gdyby nie tak wczesna pora, restauracyjki nie wystawiały jeszcze stolików i krzeseł, to musieliby mnie chyba wyciągać dźwigiem albo od razu rozebrać na części. Policja, chyba też jeszcze spała. Niektórzy patrzyli na mnie z politowaniem :roll: ale większość starała się nam pomóc. Zjechałem wreszcie do dolnej części miasta nie zaliczając żadnego mandatu. Poranny, uliczny ruch nabierał tempa a nam wreszcie udało się znaleźć parking. Co prawda płatny ale monitorowany N 41.38816o / E 9.16803o. Aby nie tracić czasu natychmiast udaliśmy się zwiedzić miasto.
Bonifacio jest pod każdym względem - wyjątkowe. Widziałem już kilka marin, portów i jak do tej pory uważałem, że port w Marsylii jest jednym z najładniejszych ale kiedy zobaczyłem ten w Bonifacio, to oniemiałem … jest czarujący i magiczny Za dawnych czasów było to miejsce z którego Korsarze wypływali na grabieżne bitwy. Sami musieli tu czuć się bezpiecznie gdyż z górnej części miasta obserwowali olbrzymią połać morza włącznie z przepływającymi statkami przez cieśninę i niedaleką Sardynie. Natomiast wejście do portu jest świetnie zamaskowane, uczynione przez samą matkę naturę. Na pewno miał olbrzymie znaczenie strategiczne i był nie do zdobycia. Jako, że z rana byłem jeszcze w formie poszliśmy zaraz szerokimi schodami do górnej części miasteczka. Następnie jeszcze wyżej i przez zwodzony most, wybudowany w 1598 r. i potężną bramę Genueńską wchodzimy do fortecy. Podczas zwiedzania na dziedzińcu natknąłem się na niezwykle interesujący eksponat – jedno skibowego pługa parowego. Długo się na niego gapiłem /znacz/ ale dopiero w domu kiedy oglądałem foty, przyjrzałem mu się bliżej i już teraz wiem, jak on „chodził”. W podziemiach w wybranych pomieszczeniach, przedstawione są sceny z życia ludzi, którzy kiedyś tu pracowali, walczyli i umierali. Kolejna niespodzianka to szkielet ..”Kobiety z Bonifacio „ Odnaleziony w 1972 r w grotach Araguina-Sennola w okolicach Bonifacio. Szkielet jest oceniany na 6570 lat przed Chrystusem. Jest to szkielet kobiety w wieku między 35 a 40 lat wzrost 154 cm. Na zdjęciu widać złamaną prawą rękę i nogę. Z opisu dowiadujemy się również o bardzo złym stanie uzębienia i o tym, czym zajmowali się jaskiniowcy odkrywając na miejscu znaleziska, fragmenty narzędzi pracy. Zaraz przy wyjściu z podziemi jest placyk de Marche z którego roztacza się słoneczny widok na białe klify, cieśninę i niedaleką Sardynię. Dalej idziemy ulicą Dwóch Cesarzy przy której stoją dwa domy. W jednym z nich mieszkał pod nr 4 cesarz Karol V a pod nr 7- Napoleon. Przygotowywał się tam, do kolejnej wyprawy.
Przy południowej ścianie klifu natrafiamy na strome schody, prowadzące w dół ku morzu. O Schodach Króla Aragonii , które tak się nazywają – legenda mówi, że wykute zostały w jedną noc przez marynarzy i żołnierzy hiszpańskich, oblegających miasto. Stopni jak podaje przewodnik jest 187. Nie było sztormu a więc mogliśmy zejść nimi w dół. Napięcie rosło gdyż stopnie wysokie, niewygodne i strome. MaMi pyta w połowie, …gdzie my właściwie idziemy??……a ja na to … chodźmy, mniejsze dzieci idą a i nikt nie wraca… to chyba z dołu jest winda na górę. I tak w nadziei, schodzimy dalej. Trzeba trochę uważać ale warto tam zejść. Odkryty z jednej strony tunel wisi nam nad głowami i daje to dużo emocji, gdyż to skały wapienne i myślisz, że zaraz się zawalą. Nie runęły ale wrażeń i widoczków, moc. Mnie poniosło jeszcze dalej i przez wąziutką półkę, doszedłem za występ skalny gdzie zrobiłem fotkę prawdziwej choć pustej, korsarskiej jaskini. Niestety windy nie było :haha: i trzeba wracać schodami pod górę. Dla odwrócenia uwagi od pewnej niedogodności liczyliśmy ile właściwie jest tych stopni. PaPiemu wyszło -190. Mnie z kolei – 192. Podążając dalej w górnej części miasta, przechodzimy przez opustoszałe koszary wojskowe w których znajduje się aktualnie….. Zakład Oczyszczania Miasta. Na samym cyplu zwanym Le Bosco, dochodzimy do cmentarza marynarzy i pozostałości potężnych działobitni z II wojny światowej. Idąc wzdłuż murów obronnych, które mozolnie są remontowane oglądamy z góry panoramę wejścia jak i cały port. Nam udało się znaleźć, nie oznakowane przejście i schodkami w dół, znaleźliśmy się w porcie. Stał tam akurat, prom na Sardynię. Bilet kosztował, chyba 20 EU i kusiło nas bardzo ale tym razem, odpuściliśmy sobie. Mały spacerek wzdłuż promenady między sklepikami , knajpkami i miałem ochotę na jakiegoś kraba ale ceny były dość zaporowe. Artykuły spożywcze jak i inne na ogół są wyższe jak na kontynencie.
W Bonifacio, oczywiście jest jeszcze wiele innych ciekawych miejsc, ale jak by człowiek już wcześniej się o nich dowiedział to może już tam by nie pojechał. Tego było by szkoda bo jechać tam trzeba i samemu zobaczyć warto.
Po godzinie 17-stej obraliśmy kierunek, wschodniego wybrzeża i po drodze, trochę dla ciała, ducha i podniebienia - na camping Pertamine. N 41.41657o / E 9.16803o .
Wieczorkiem basenik, gryll …. itd. i itp. :szeroki_usmiech

Endi - 2009-08-13, 20:02

Cd fotki
Endi - 2009-08-13, 20:11

Cd - fotki
Endi - 2009-08-13, 20:20

Cd - fotki
Endi - 2009-08-13, 20:31

Cd - fotki
Endi - 2009-08-13, 20:41

Dzisiaj miałem badania i już jestem śpiący :szeroki_usmiech .
Ale cdnastąpi :spoko

Endi - 2009-08-20, 23:57

Kamping Pertamine, znajduje się 3km od Bonifacio przy drodze N 198, 5 km od morza. Na jego terenie mamy do dyspozycji kort tenisowy, basen dwupoziomowy z jacuzzi, sklep, restauracyjka. Kamping raczej ustawiony jest na klientów długoterminowych. Jest bardzo zalesiony, parcele raczej ciasne i trzeba uważać przy manewrowaniu. Toalety, wcety takie sobie. Natomiast Piotruś miał swoją uciechę i korzystał z bardzo sympatycznego basenu, małej skoczni, zjeżdżalni i przyrządów gimnastycznych. Obsługa wyjątkowo miła, rozmawiają w kilku językach. Ogólne wrażenia dobre ale ceny wygórowane za dobę płaciliśmy 38 EU.
Jadąc dalej przed Porto Vecchio skręciliśmy w prawo na Plage de Palombaggia. Szukaliśmy miejsca do zaparkowania i okazało się wcale nie takie łatwe. Z kolei parking Payant, który wreszcie napotkaliśmy było po prostu nie do przyjęcia. Znajduje się bezpośrednio przy morzu ale był brudny, zaniedbany, jakieś doły, korzenie no i facio żądał 10 EU za kilka godzin postoju. Pojechaliśmy trochę dalej i stanęliśmy na ulicy między innymi pojazdami. Dojście do plaży to wijącą ścieżka, pośród wysokich traw, drzewek i krzaków. Piasek i szmaragdowa woda czysta, cieplutka. Teren natomiast płaski bez żadnych ekstra widoczków czy ciekawych klifów. Przeszliśmy tam i z powrotem, zajrzeliśmy tu i ówdzie. Sama plaża wydaje się przereklamowana i raczej szkoda zachodu na tę regionalną atrakcję. Trochę żałowaliśmy bo sam dojazd, wyjazd, droga kiepska ect trwał ponad dwie godziny i w Porto Vecchio byliśmy około 18-stej. W mieście oczywiście problem z parkowaniem, ciasne uliczki, zakazy itd. Tu chylę czoła dla mniejszych i lżejszych tym samym bardziej mobilnych camperów. Właśnie przypomniały mi się słowa piosenki z FPŻ w K-gu …takiemu to dobrze, takiemu dobrze.... :ok
Próbowałem jeszcze tu i tam ale w końcu pogodziłem się i, jak pisze MirekM - wymiękłem. Czas jak zawsze, szybko ucieka i akurat w tym dniu nie był dla nas sprzymierzeńcem. A w ogóle byłem wściekły na siebie bo kiedy wyjeżdżałem z miejsca parkowania przy wspomnianej plaży, było ciasno i krawędzią tylnego zderzaka zahaczyłem o płot - drewniany. Skubany wytrzymał a mój zderzaczek pękł - bo plastykowy jest. Jedyną pociechą było to, że jadąc główna drogą widzimy przepiękną panoramę miasta, portu. Bardzo urozmaicona i malownicza linia wybrzeża. Zatoka, żagle, statki na redzie, morze raz błękitne raz zielone / sam już nie wiem /, cały ten obraz wydaje się - wyjątkowy.
Cirka 19,30 dojeżdżamy do Solenzara i rozglądam się za miejscem noclegu. Miasteczko raczej mało ciekawe. Kilka hoteli, pensjonatów, sklepików, knajpek. Myślałem, że pojadę dalej ale kątem oka w oddali zauważyłem, campera i .. ciach w prawo i jeszcze kawałek w kierunku morza i po prawej stronie ulicy ogromny jak na korsykański, asfaltowy, parking N 41.85658o / E 9.40063o. Oświetlony, bezpłatny przy marinie, do centrum „dwa” kroki. Z boku dojście do kamienistej plaży. Stanęliśmy obok innych camperów i to jeszcze na równym odcinku aby nie bawić się z klinami i mała rundka rowerkami po mieścinie. Małe zakupy w tym piwusio i winusio a po kolacji …na małe, objazdowe Wesołe Miasteczko, które rozłożyli na łące, między parkingiem a mariną. W pozostałych dniach łąka przeznaczona jest, uwaga! - dla camperów …tak było napisane. Miły wieczór, spokojna noc. Następnego ranka, tzn o 10-tej, opuszczamy Solenzara i jedziemy dalej. Później jeszcze bardziej doceniłem to miasteczko gdyż jest to świetne miejsce z którego można jechać w kilka ciekawych tras po Korsyce.
Do Bastii jakieś 105 km, prom do Livorno 23,30. Planuję zobaczyć wschodnie wybrzeże ale niestety nie był to dobry pomysł. Droga płaska, nieciekawa oddalona od morza. Jak trafiłem na duży parking leśny dla camperów włącznie, to znów do plaży kilkaset metrów. Tutaj trzeba zwrócić uwagę na fakt iż Korsyka jak i wiele innych wysp Morza Śródziemnego, borykają się z problemem suszy a w następstwie, wyniszczających pożarach, dlatego stawanie sobie gdzie popadnie a szczególnie w lasach może okazać się finansowo, bardzo bolesne. Z kolei bliższe miejsca, ku morzu to dojazd przez ogrodzone, osiedla prywatnych bungalowów lub ośrodków wypoczynkowych. W/g mnie na ten region, szkoda zachodu i można było go lepiej wykorzystać.
Do Bastii dojechaliśmy w godzinach popołudniowych i gdy stanęliśmy na terminalu portowym było już po sjeście. Mając trochę czasu w zapasie, przeszliśmy się główną ulicą handlową a tam wiadomo, sklep na sklepie. Ale co tu kupić, jak wszystko albo za małe…. albo za duże. I to już się ma… i to też. A tak poważnie to po prostu za drogie i MaMi po raz kolejny stwierdziła, że najlepiej jej się kupuje w swoim mieście w ulubionych butikach. Nooo… tylko na to czekałem i zaraz zaprosiłem, załogantów na kawusię i lody. Od razu nam ulżyło a mnie szczególnie :haha:
Na prom zadeckowaliśmy o wyznaczonej porze i w morze. Noc była dosyć męcząca bo wszyscy, spaliśmy na podłodze gdzie popadnie a wielu bezpośrednio na pokładzie. Ja nie mogłem jeszcze długo zasnąć bo myślami byłem już we Włoszech ale zanim jeszcze tam dopłynęliśmy, to nasunęła mi się kolejna myśl o tym, że ta 5-cio dniowa podróż po Korsyce połączona z leniuchowaniem pozwoliła, nam mimo wszystko zobaczyć dużą część wyspy i wiele interesujących miejsce i jak zawsze to bywa, pozostaje pewien niedosyt.
Natomiast, jeżeli naniesione pkt GPS oraz moje opisy, tego co widzieliśmy, komukolwiek z Kolegów przydadzą się, to bardo mnie to cieszy.

Ps
C.d.naszych wojaży, w innych wątkach - nastąpi :spoko

Endi - 2009-08-21, 00:10

c.d. - fotki
Kathi - 2009-11-20, 16:24

Dzieki za wspaniala relacje. :kwiatki: I posmialismy sie tez mocno w niektorych momantach :mrgreen:
Suuuuper! prosimy o wiecej! :spoko

kazbar - 2010-06-15, 21:01

Dzięki Endi za Bornholm.
Dzięki za Korsykę. Za parę dni ruszamy waszymi śladami. :spoko

Endi - 2010-06-18, 23:39

Kazek Kluska napisał/a:
Dzięki Endi za Bornholm.
Dzięki za Korsykę. Za parę dni ruszamy waszymi śladami.


Kaziu..Korysyka jest tajemnicza i piękna. Sądzę, że wszelkich jej tajemic za pierwszym razem również nie odkryjesz.
Ja.... już mam ochotę, posiąść 8-) - ponownie. Może następnym razem ....zrobimy to wspólnie :szeroki_usmiech

Z przyjacielem będzie rażniej :spoko
Szczęśliwej podróży.
Serdeczne pozdrowienia dla małżonki :bukiet:

jedrek49 - 2010-06-19, 08:14

witam
Dzieki za wspaniala relacje z Korsyki ,my chcemy tez tam byc i widziec to co Wy
Juz ujelismy to w tegorocznych pazdziernikowych planach jazdy camperkiem
jedrek49

kajak2708 - 2011-05-23, 20:33

Wyczytałem z tej wspaniałej relacji wszystko co może mi się przydać. Bardzo przydatne informacje zawarłeś. Współrzedne parkingów naniesione. Mam nadzieję, że się przydadzą i to szybko. W lipcu jestem na Sardynii, może wyskoczę na 2 dni? Może za rok na 2 tygodnie tylko na Korsykę? Twoje podróże bardzo mi się podobają. Właśnie tak wyobrażam sobie kamperowanie. Gratuluję! Piwko się należy! Pozdrawiam.
Endi - 2011-05-23, 23:08

kajak2708 napisał/a:
...Współrzedne parkingów naniesione...


Cieszę się, że choć trochę pomogłem Ci w planowanej podróży na Korsykę. Dziękuję za piwko, chętnie przy nim z pełnym sentymentem, powspominam tę niezwykle interesującą i piękną wyspę.

Miłych wrażeń i szczęśliwej podróży. :spoko

janette74 - 2014-05-26, 19:44

:spoko pięknie opisane. My ruszamy 8 sierpnia więc Twoja relacja bardzo nam pomoże, szczególnie na parkingach. :ok :ok :ok :ok
Endi - 2014-05-29, 20:42

Pozdrawiam Korsykę i ukłon dla "mojego" Bonaparte ;)

Szczęśliwej podróży janette74 :spoko

HarryLey4x4 - 2014-06-01, 08:13

janette74, no to się wymienimy, bo my w tym czasie będziemy zjeżdżać z Sardynii po wcześniejszej eksploracji Korsyki :spoko
Aszuna - 2014-10-07, 14:17

Witam potrzebuję stronę internetową gdzie mogę zakupić bilet na prom na Korsykę? Jaka jest cena dla samochodu osobowego? Wdzieczna będę za odpowiedź. :spoko
k.jablonski1 - 2014-10-08, 13:41

Prosze bardzo, trzeba tylko ustawic "jezyk"

http://www.corsica-ferries.de/

gryz3k - 2014-10-08, 15:17

Nie ma potrzeby wcześniejszego kupowwnia biletu. Promów pływa kilka. Ja kupowałem bilety na 3 godziny przed wypłynięciem. Cena za kampera i 3 osoby ok 120 euro w jedną stronę. Moby Dick jest tańszy niż Corsica Ferries.
gryz3k - 2014-10-25, 19:35
Temat postu: Kilka fotek
Dla zamierzających zwiedzać kilka fotek ku pamięci. :-P

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group