|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Chorwacja - Podróż poślubna
zulus - 2009-08-24, 22:14 Temat postu: Podróż poślubna Na wstępie witam wszystkich camperomaniaków !
Historia która nam się przydarzyła była wtedy niczym koszmar, teraz po latach wspominamy ją z uśmiechem.
Tak więc był rok 2003 jeszcze przed ślubem zapragnęliśmy wyjechać w podróż poślubną do Chorwacji (od Rijeki po Dubrownik). Ja już wcześniej podróżowałem po tym kraju tak więc znając walory i jego piękno zapragnąłem zrobić niespodziankę mojej nowo upieczonej małżonce. Skład wyjazdowy to Ja, małżonka, siostra żony i jej narzeczony.
Co do środka transportu mieliśmy do wyboru nowo zakupione BMW 525 lub starszego sprawdzonego VW transportera (jeden z samochodów miał pociągnąć dość dużą przyczepę marki Knaus.) Jako że BMW miało klimatyzacje i parę innych bajerów zostało wytypowane (ku mojemu sprzeciwowi) na tą wyprawę. Załadowani, zatankowani, uśmiechnięci i weseli ruszyliśmy rano z Warszawy i tu nagle niemiła niespodzianka – zostajemy zatrzymani na Ursynowie przez patrol policji. Policjanci okazują jednak ludzką twarz i po sprawdzeniu dokumentów puszczają nas dalej. Przejeżdżamy Polskę ,Czechy, i w Austrii stajemy na nocleg. Rankiem startujemy w kierunku Słowenii. W Słowenii tankujemy gaz do samochodu i do tego momentu wszystko idzie po naszej myśli. Jak się później okazuje w Słowenii nieświadomie zbaczamy z głównej drogi i kierujemy się w stronę Chorwacji przez góry.
Dojeżdżamy do granicy Chorwackiej i po odprawie celnej kierujemy się na autostradę w kierunku Rijeki. Nadmieniam ze cały czas jedziemy po górach.
W końcu na autostradzie ukazuje nam się tablica RIJEKA 60 km w samochodzie wybuch euforii który za chwile zostaje ostudzony przez mojego szwagra prowadzącego BMW – „Bartek samochód zaczyna dziwnie drgać i temperatura skoczyła na maxa”.
Po tych słowach zgasiliśmy silnik i zjechaliśmy do zatoczki na autostradzie.
Po podniesieniu maski samochodu buchnęła do góry para. Szwagier stwierdził że woda nam się zagotowała, lecz jak zobaczyłem zasrany olejem silnik to nogi mi się ugięły.
Więc co dalej robić ? w zatoczce był pomarańczowy telefon S.O.S no to dzwonimy.
Po około 40 minutach przyjeżdża holownik….i tu zdziwienie ponieważ pomimo że ma hak nie chce wziąć na lawetę samochodu i przypiąć sobie do haka przyczepy tylko wzywa drugi holownik po przyczepę campingową. Nasi wybawcy zabierają na do miejscowości Preluk niedaleko Rijeki gdzie jest pole namiotowe i zaraz przy polu warsztat naprawczy gdzie rzekomo mają naprawić BMW. Koszt holowania 800 zł a że była noc tak więc postawili nas na campingu gdzie popadło - jak się rano okazało staliśmy centralnie pod kiblami (co potem zaowocowało w to że wszystkich z pola znaliśmy )
Następnego dnia zapchaliśmy ze szwagrem samochód do serwisu i tu zdziwienie ?
Nie dość że sobota i są zarobieni… w niedziele nie rabotają to jeszcze poniedziałek i wtorek mają jakieś miejscowe święto !!!!! OK.pauzujemy do środy pod kiblami. CDN…
SlawekEwa - 2009-08-25, 05:54
No to ciekawie się zaczyna. Emocje podczas czytania rosną, czekamy na dalszy ciąg
BiG Team - 2009-08-25, 09:00
TIMOT napisał/a: | Ciekawe co dalej |
Ale jesteś Wojtuś - przecież to podróż poślubna
f68 - 2009-08-25, 09:25
fajna relacja
moze i my kiedyś sobie uświadomimy ze niedziele i święta należy odpoczywać a nie pracować
Pawcio - 2009-08-25, 21:02
Zżera mnie ciekawość, co się pod tymi kiblami we środę wydarzyło...
gino - 2009-08-26, 07:59
ja mysle...ze to musialo byc CIEZKIE przezycie...
bo..do dzisiaj CDnieN....
MariuszB - 2009-08-26, 08:52
Po takiej podróży poślubnej przyszłe pożycie musi być idealne...
Dziabong - 2009-08-26, 11:04
A ja myślę że oni tam zostali i nie mają netu
BiG Team - 2009-08-26, 13:15
Dziabong napisał/a: | A ja myślę że oni tam zostali i nie mają netu |
ale mają blisko do kibla, a to bardzo ważne
Dziabong - 2009-08-26, 13:17
BiG Team napisał/a: | Dziabong napisał/a: | A ja myślę że oni tam zostali i nie mają netu |
ale mają blisko do kibla, a to bardzo ważne |
Ale bardziej ekolodzy czy esteci?
zulus - 2009-08-28, 19:14
Nadeszła w końcu środa więc z samego rana pchamy BMW do Pana mechanika. Pan mechanik Popatrzył i stwierdził – termostat! OK. ja się nie upieram tylko skąd wziął się olej w komorze silnika?
Zawołał chłopaka z warsztatu ten raz dwa wyjął termostat wypiłowali środek z termostatu i wsadzili go z powrotem. Odpalamy silnik a temperatura po pewnej chwili na pole czerwone. Pan mechanik zdziwił się wielce i stwierdził ze samochodu nie naprawi.
Więc co my mamy robić ?
Odpowiedź: Autoryzowana stacja naprawy BMW w Zagrzebiu.
CO ????!!!!
Włos mi się zjeżył na głowie na myśl o samych kosztach holowania do Zagrzebia a co dopiero naprawa w autoryzowanej stacji BMW.
Ta kwestia odpada, wolę pomalować samochód na zielono i wepchnąć w krzaki.
Nagle coś zaświtało w głowie Pana mechanika wykonał jeden potem drugi telefon i obwieścił nam że samochód naprawi nam niejaki Matrijan z Rijeki bo Matrijan pracował w Niemczech w fabryce BMW i na pewno naprawi. Spoko jedziemy do Matrjana z Rijeki
-Mówię : „szwagier dzwoń po lawetę tylko wykłóć się żeby nas zaholowali za free bo w końcu nie zawieźli samochodu do takiego warsztatu który by usuną awarię”
Nadmienię że w Chorwacji autolaweciarze zrzeszeni są przez automobilklub„HAK” i tak opisane są wszystkie lawety.
Tak więc po BARDZO burzliwej dyskusji z dyspozytorem przysłali nam darmową lawetę która zawiozła BMW do Matrjana z Rijeki.
Zajeżdżamy na podwórko i uwaga !... na mej twarzy zawitał od dawna nie spotykany uśmiech – same BMki mnóstwo !!! królu ,wybawco, koniec naszej męczarni !
Wyszedł Matrjan potężne chłopisko popatrzył i powiedział 5-8 dni na zamówienie części i naprawę.
W tym momencie śmiałem się już w drugą stronę.
W chorwacji nie ma tak jak u nas ze są sklepy z częściami samochodowymi w każdej większej miejscowości, towar zamawiają z jakiejś większej centrali w Zagrzebiu.
W końcu jeden z mechaników odwiózł nas do Preluka na nasze miejsce pod kiblami i powiedział za jak naprawią to zadzwoni i przyjedzie po nas.
Bardzo sympatyczni i życzliwi ludzie, właścicielom BMW mogę podać namiary.
Czas mijał, na campingu ciągle ruch, nowe twarze pojawiają się pod toaletami innych już nie ma , ze szwagrem znaleźliśmy w Rijece mete z rakiją, zakupiliśmy takie ilości ze Pan z bazaru poszedł z nami aż do magazynu w jednej z kamieniczek i jakoś to leci…..
Jeździmy głównie rowerami które na szczęście zabraliśmy z polski a po rakije i większe zakupy autobusem. Rano śniadanie potem plażowanie po południu albo do Opatii albo Rijeki a wieczorem w palnik.
W końcu nadszedł ten 8 dzień kiedy zadzwonił Matrijan i oznajmił że samochód sprawny i można odbierac koszt naprawy UWAGA….UWAGA ………7000 PLN !!!!
I co najlepsze – „jak wrócicie do Polski to jak najszybciej się pozbądźcie tego samochodu”
O co mu chodzi pytam szwagra? On mówi ze ten samochód nie jest dobry i żeby go po powrocie sprzedać.
Trudno zapłaciliśmy, odebraliśmy trzeba to odjeździć a nie sprzedawać on wie swoje a ja wiem swoje!
Z racji tego że czas nas gonił i byliśmy spłukani z kasy musieliśmy bardzo okroić nasz wyjazd i z Preluka pojechaliśmy do Puli gdzie stanęliśmy na „Dzika” przy ogródkach działkowych. Następnego dnia rano jedziemy zwiedzać Pulę i co ? i zdziwko!…samochód nie odpala!!! Co robimy w takiej sytuacji ??? Dzwonimy do Automobilklubu „HAK”
A rozmowa wygląda tak: (szwagier dzwoni)
-hello my name is Mariusz B.
A w słuchawce słyszy:
- FROM POLAND ???
Odpowiada:
-YES FROM POLAND !!!
W automobilklubie „HAK” już nas dobrze znali.
Po godzinie przyjechała autolaweta i za jedyne 200 PLN (w przeliczeniu) zawiozła nas do Puli do fachowca od rozruszników który się nazywał MIRO.
Miro uporał się z rozrusznikiem w dwa dni, my w tym czasie zwiedzaliśmy Pule, plażowaliśmy a wieczorem piliśmy- wtedy więcej niż zwykle piliśmy.
Tak więc po dwóch dniach telefon od Miro ze rozrusznik działa, ceny nie pamiętam, ale jest jedno ale…..
Jakie znowu ale ??? pytam?………....samochód nie pali na gazie!
No to dupa blada.
A silnik 2,5l benzyna prawie 200 koni mocy pod machą , jeszcze ta przyczepka – słowem z torbami pójdziemy jak go benzyną zalejemy.
W tej sytuacji szukamy Pana fachowca od instalacji gazowych, a nie wtajemniczonym powiem że w tamtym czasie było to jak znalezienie igły w stogu siana bo stacji gazowych w całej Chorwacji było z 8.
Szczęście w nieszczęściu gazownik był jakieś 20 km od Puli a na tabliczce przed warsztatem miał takie same logo jak ja na swojej instalacji gazowej, więc nie powinno być problemu.
Najgorsze niestety przed nami ale to w następnym opisie.
CDN.
StasioiJola - 2009-08-28, 22:10
Nie zazdroszczę Wam tych przygód i nie jestem zwolennikiem BMW!!!!!
zulus - 2009-08-29, 05:52
Pan gazownik po burzliwej dyskusji ze swoim pomocnikiem w języku chorwackim niestety mi nieznanym poprzepinał jakieś rurki, wstawił jakiś zaworek podpiął jakieś kabelki i oznajmił ze samochód będzie działał ale tylko na gazie!
Masz babo placek ! Ale dobre i to, zawsze taniej niż na benzynie.
Za usługę skasował jakieś 300 PLN.
W związku z tym wracamy do Puli i opracowujemy strategie powrotu.
Tak aby jechać od stacji gazowej do stacji gazowej non stop tankując, bo jak nam gazu zabraknie to leżymy.
Powrót planujemy przez Węgry bo tam jest już dużo stacji z gazem, plan jest taki że tankujemy do pełna na każdej napotkanej stacji.
Rankiem pakowanie, szybki wypad na miasto i w drogę do ukochanego kraju.
Mijamy Rijekę i na autostradzie zaczynamy pokonywać coraz większe wzniesienia.
Nagle KOSZMAR!!! temperatura wzrasta aż do pola czerwonego.
Szybko wyłączamy silnik i zjeżdżamy na kawałek pobocza.
Para bucha spod maski i w tym momencie zbiera mi się na płacz, ręce opadły do ziemi…
Nie mam ochoty na nic… dosyć pieprzonej Chorwacji…dosyć pieprzonego samochodu… dosyć pieprzonego wyjazdu… dosyć pieprzonego wszystkiego… ja chcę do kraju… ja chcę do DOMU!!!
Co robić ??? Dzwonimy do Matrjiana z Rijeki i słyszymy, że nie damy rady wrócić tym samochodem z tą przyczepa. Jeżeli chcecie wracać to bez tej przyczepy. Zalejcie układ wodą i odpowietrzcie instalacje.
Ruch na autostradzie taki że jak rozstawiłem trójkąt ostrzegawczy to stał 5 min bo mi go Niemiec rozpędzony rozwalił i fryc jeden nawet nie chciał oddać swojego.
Plan jest następujący: dzwonię do swoich rodziców i proponuję im wypoczynek w Chorwacji i przy okazji zabranie mojej przyczepy. Plan super, stawiam paliwo w obie strony żeby tylko mi przyczepę przyciągnęli.
Starsi niewiele myśląc na drugi dzień zapakowali się z siostrą do swojego samochodu i dawaj do Chorwacji – nocleg mają z głowy i do tego jaką promocje.
A my w tym czasie podejmujemy próbę zawrócenia na autostradzie z przyczepą!!!
Szwagier wymięka, zostają dwie kobiety i ja.
Raz kozie śmierć ! Ja siadam za sterami. Musimy zawrócić do bramek wjazdowych bo tam jest parking na którym możemy porzucić balast.
Czekam na odpowiedni moment i ogień! Gaz do dechy dym spod kół, pisk opon i na drugą stronę.
Udało się zjeżdżamy na parking odpinamy przyczepę, zabieramy co cenniejsze rzeczy i w drogę do kraju.
Jedziemy non stop 33h tankując gaz od stacji do stacji.
Przekraczamy granicę z polską i …
Jak mi się ukazują polskie napisy to miałem ochotę ziemię matkę ucałować.
Pierwszy napotkany sklep – czteropak polskiego piwa muszę się wyluzować, poza tym dość mam już chorwackiego szczocha.
Dojeżdżamy do Warszawy rozstajemy się pod naszym domem i ciśnienie dopiero zaczyna schodzić. Rodzice zabierają przyczepę i szczęśliwie po dwóch tygodniach wracają do Polski.
Najciekawsze jest to, że po około pół roku samochód po kontroli drogowej okazał się być kradziony, Matrijan nie na darmo ostrzegał. Podsumowując całą tę historie wyciągnąłem pewne wnioski:
Nigdy więcej nie pojadę nie sprawdzonym samochodem w podróż, nigdy więcej nie kupie BMW- mam uraz do tej marki, każdy kolejny samochód będzie z silnikiem diesla.
Historia ta ma takie zakończenie: Odebrano mi samochód, przyczepę niedługo potem sprzedałem po wszystkim pozostały zdjęcia i wspomnienia. Teraz mamy campera i drugi rok jeździmy nim po Polsce, od Bałtyku po Tatry, tak żeby w przyszłym sezonie spokojnie wypuścić się za granice, nawet do Chorwacji…
zulus - 2009-08-29, 06:28
W ramach sprostowania, my nie jechaliśmy pod prąd na autostradzie, tylko zrobiliśmy oberka na przeciwną stronę, przed nami były góry więc nie było wyjścia.
f68 - 2009-08-29, 06:48
pociesz się że przyczepa była fajna
pocieszam ciebie ze taki model bmw "w tej budzie" to ford i nie ma czego żałować
dobrze ze wszystko się skończyło
pociesz się że w końcu masz kamperka
i pewnie juz nic okropnego ciebie nie spotka - mam taka nadzieję
zulus - 2009-08-29, 07:49
I kolejna fotka to już zdjęcie z Puli po awarii rozrusznika.
gino - 2009-08-29, 07:59
he..bmw to ford?? nie bardzo rozumiem..chyba ze chodzi o przyslowie..Ford g..no wart ;-)
ale..wracajac do awarii..
E34 bo..taki to model BMWszki..ma wadliwa glowice../zreszta nie tylko e34..ale wszytskie modele z 6cylindrowymi silnikami z tych lat
minimalne przegrzanie i..juz po niej.. pęka..
jak ja nawet zdjeli....a nie znaja tego modelu..nie znajada pekniecia..moga ja ogladac dookola..i..nic z tego..
dlaczego..
ano daltego ze peka w takim miejscu...ktorego nikt nie oglada..
pod panewka walka rozrzadu...
a dlaczego nie wolno kupowac autka..juz sama nazwa mowi za siebie
B.M.W
Bedziesz Mial Wydatki
f68 - 2009-08-29, 08:05
oj i to spore wydatki ja za reset kompa w 97 zapłaciłem 350marek i nikt nie chciał taniej
pozbyłem sie problemu sprzedając
f68 - 2009-08-29, 08:07
nadminiam ze reset dotyczył zacinajacego się zamknięcia bagażnika , bo miało elektryczne otwieranie przez dotkniecie , tak jak prawie wszystkie maja dzisiaj
a za skasowania inspekcji która była bardziej niz irytjaca tez padłem na jakieś 100
ale to były czasy
zbychu91 - 2009-08-29, 11:46
gino napisał/a: | Ford g..no wart ;-) |
ale jak też mówią nie każda,, mo.da pasuje do forda" ,, kupisz Iveco nie pojedziesz daleko"
,,Fiat to Fatalna Imitacja Auta Turystycznego"(dobrze że mój to Hobby),ale też,, bez gwizdy nie ma jazdy"i ,, kto jeżdzi MAN,em ten jest panem"
AUTOJUR - 2009-08-29, 13:40
Tak Ford g..no wart a Fiat i Peugeot to jego brat
KOCZORKA - 2009-08-30, 17:41
Ej panowie, panowie.
Jak traktujecie swoje autka, tak wam się odwdzięczają (oj, lubicie mocno podeptać po gazie )
Każda marka jest dobra, tylko trzeba traktować z sercem.
Baby podobno się "ślimaczą" na drodze, ale nie zarzynają silników.
A tak już na serio, to bardzo współczuję zulusowi, ale pamiętajmy, każdego może to spotkać, bez względu na markę.
Pozdrówka
gino - 2009-08-30, 17:53
AUTOJUR napisał/a: | Tak Ford g..no wart a Fiat i Peugeot to jego brat |
i dobrze bo...wszytsko zostaje w ..RODZINIE..
Pawcio - 2009-08-30, 18:16
Po tych kibelkach myślałem, że historia nabierze innego obrotu.
A tak... Lawetą przez Chorwację...
Z drugiej jednak strony- jest co wspominać, nie?
Aulos - 2009-08-31, 01:39
Oby Twoja przygoda była tylko przestrogą i nikomu się więcej nie przydarzyła. Nie wyobrażam sobie takich przeżyć w podróży z dziećmi.
wbobowski - 2009-08-31, 14:30
A ja myślałem, ze ja mam pecha w zagranicznych podróżach. A moje przygody to pryszcz w porównaniu do zulusowych.
marzena - 2009-08-31, 14:44
Przygoda, przygoda kazdej chwili szkoda. Mam nadzieje, ze malzenstwo jest super udane a podroz poslubna zrobiliscie sobie druga.
|
|