Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Po Polsce - Camperem po Bieszczadach (i nie tylko)

marius - 2009-10-16, 20:58
Temat postu: Camperem po Bieszczadach (i nie tylko)
Za oknem wiatr i słota, nasz ukochany Szczecin podtopiony więc wzięło nas na wspominki z urlopu.
Nasz urlop rozpoczeliśmy zgodnie z "fahrplanem" mojej żony, tj. wyjechaliśmy w piątek 31 lipca po 16. Pierwszym przystankiem miała być po ponad 300 km Legnica, ale ponieważ jakoś tak dobrze się jechało to pierwszy przystanek wypadł na stacji BP w Wieliczce. W sobotę naszym oczom ukazał się gigantyczny korek. I na jaką cholerę jechałem do 2. w nocy? Przecież chciałem uniknąć tych wszystkich korków na drodze krajowej zwanej A4. Po wielu godzinach udało się nam dotrzeć do Sanoka. Czasu wystarczyło nam tylko na długą wędrówkę po skansenie. W skansenie tym, oprócz tradycyjnej ekspozycji jest jeszcze ciekawa wystawa maszyn przemysłu naftowego.

I tak szukając jakiegoś miejsca na nocleg dotarliśmy do Zagórza. Wjechaliśmy pod same ruiny klasztoru karmelitów i mimo ostrzeżeń miejscowych, nie bojąc się duchów postanowiliśmy zanocować, chąc zobaczyć ruiny w świetle słonecznym. A co się działo w nocy opiszę w następnym poście...

donald - 2009-10-16, 21:33

:wyszczerzony: :wyszczerzony: :wyszczerzony: czyli nie tylko ja tak mam
:wyszczerzony:
jade do upadlego a potem rano sie dziwie po kiego grzyba tak sie pchalem....i zawracam albo jak ty w korku sie kolebie..;-)
ale mimo wszystko zazdroszcze Ci tych Bieszczad.. tam nawet na 5 min. warto pojechać....

KOCZORKA - 2009-10-17, 00:40

marius napisał/a:
. I na jaką cholerę jechałem do 2. w nocy?

Ja tego natomiast nie rozumiem.
Przecież jedziecie kamperkiem. Po co i gdzie się spieszyć. :szeroki_usmiech
My jeździmy do zmierzchu (albo krócej), jemy kolacyjkę, kawusia i ciekawa lekturka do łóżeczka. :bigok
marius napisał/a:
Czasu wystarczyło nam tylko na długą wędrówkę po skansenie.

Skansenik jest przeuroczy, szczególnie te domki z ogródkami.
marius napisał/a:
A co się działo w nocy opiszę w następnym poście...

Czekam z ogromną z niecierpliwością. :bukiet:

marius - 2009-10-17, 21:52

... i tuż po zmroku zacząłem oczekiwać ducha. Cisza, świerszcze cykają, sowa pohukuje, a ja wypatruję. Godz. 23 nic. Północ - nic. Pierwsza - nic, ale budzi się żona i pyta: "a nie uważasz kochanie, że duchy mają też prawo do urlopu?". :wyszczerzony: Wobec braku argumentów musiałem jej przyznać rację. No, ale żeby tak iść na urlop i nie zostawić kogoś na zastępstwo to w tej branży skandal!
Ruiny za dnia wyglądają równie pięknie.
Po śniadaniu, z krótkim postojem w Lesku (interesujący cmentarz wojenny z czasów I w.ś. oraz synagoga, sympatyczny ryneczek), udaliśmy się na zaporę solińską. Postanowiliśmy wjechać od strony Bóbrki przez Jawor. Niestety, nie wzięliśmy pod uwagę, że była to upalna niedziela i tuż za Jaworem trafiliśmy na gigantyczny korek, który można było zawdzięczać w dużej mierze miejscowej policji. Generalnie małe rozczarowanie. Ludu więcej niż w Międzyzdrojach. Dla ochłody postanowilismy skorzystać z rejsu stateczkiem. To była nasza kolejna porażka. Sceny wejścia na pokład żywcem przypominały te z obrazu Matejki "Bitwa pod Grunwaldem" . Ale jakoś udało się. Nawet byliśmy w kontakcie wzrokowym ze sobą. Ponieważ stateczek był przeszklony, spełniał dodatkowo funkcję sauny. Po tym traumatycznym przeżyciu zpragneliśmy popływać garbuskami. Niestety, nie dane nam i to było. Musielibyśmy czekać na swoją kolej około 2 godzin, a cena to tylko 30,- zł za godzinę :!: Za kilka sezonów po przeróbce mojego campera sam będę świadczył nim usługi żeglugowe. MIałem co prawda robić to na Zachodzie, ale na Solinie są lepsze ceny.
W związku z powyższym postanowiliśmy się ewakuować do m. Myczkowce. W tamtejszym Caritasie posiliśmy się smacznymi lodami i obejrzeliśmy bardzo ciekawą plenerową ekspozycję modeli drewnianych cerkwi i kościołów bieszczadzkich. Po raz kolejny (przy moim triumfie) zmieniliśmy "fahrplan" i udaliśmy się do Ustrzyk Dolnych. Bida w tych Ustrzykach była z miejscem na nocleg. Ostatecznie skorzystaliśmy z parkingu przy hotelu "Laworta" (taka nazwa).

wbobowski - 2009-10-17, 23:11

Choć wiekszość zdjęć można się domyslić, ale szkoda, że ich nie opatrujesz komentarzem, czy podpisem.
KOCZORKA - 2009-10-18, 10:40

marius napisał/a:
. i tuż po zmroku zacząłem oczekiwać ducha. Cisza, świerszcze cykają, sowa pohukuje, a ja wypatruję. Godz. 23 nic. Północ - nic. Pierwsza - nic, ale budzi się żona i pyta: "a nie uważasz kochanie, że duchy mają też prawo do urlopu?". :wyszczerzony: Wobec braku argumentów musiałem jej przyznać rację. No, ale żeby tak iść na urlop i nie zostawić kogoś na zastępstwo to w tej branży skandal!


Toż to całkowity skandal!!!! :dziadek:
Człek przyjeżdża na "wakacje z duchami", a one na urlopie. :chytry

Nawijaj dalej, super się z Tobą zwiedza. :bigok

Dembomen - 2009-10-18, 12:52

Hej!
marius, fajna wyprawa :spoko przypominająca naszą, ciekawych miejsc sporo, choć nie byliśmy wszędzie, spodobało nam się bardzo, my na pewno wrócimy jeszcze.
Oj będzie to jesienią???
Hej!

marius - 2009-10-18, 16:00

Następnego dnia rozpoczęliśmy zwiedzanie szlakiem drewnianej architektury sakralnej. Tego dnia odwiedziliśmy następujace miejscowości:
- Równia z jedną z najpiękniejszych w polskich Bieszczadach cerkwi z I pol. XVIII w.;
- Hoszów, dawna cerkiew grekokatolicka;
- Rabe, cerkiew z 1858 r.;
- Żłobek, cerkiew z 1830 r.;
- Czarna, cerkiew z 1834 r.
- Michniowiec, PREPIĘKNA wewnątrz cerkiew z 1863 r. naprawdę warta nadłożenia drogi;
- Bystre, opuszczona cerkiew z 1902 r., w pobliżu b. ładny stary cmentarzyk;
- Lutowiska, Przed miejscowością dobrze oznakowany punkt widokowy. W lutowiskach ciekawy choć stosunkowo młody (1911 r.) kościół. Miła ścieżka o nazwie "Ekomuzeum Trzy Kultury". Możliwość uzupełnienia wody na parkingu przy kościele.
- Smolnik n. Sanem, cerkiew z 1791 r. Ponieważ cerkiew znajduje się na szczycie wzniesienia, z parkingu roztacza się wspaniały widok na okolicę. Z powodu usytuowania na odludziu można tam również przenocować. Z pewnoscią byśmy tak zrobili, gdyby nie nasze plany wędrówkowe. Następnego dnia chcieliśmy wejść na Dwernik Kamień szlakiem z Zatwarnicy.

marius - 2009-10-18, 16:09

Zdjęcia Michniowce c.d.
marius - 2009-10-18, 16:14

Pozostałe zdjęcia.
marius - 2009-10-18, 18:35

Jeszcze tego samego wieczora znaleźliśmy miejsce na kilka noclegów we wsi Dwernik "U Lestka" - cena z prądem 25,- zł. Następnego ranka ok. 5.30 rano zaczęło się. Otóż moja żonka jest wielką miłośniczką pieszych wędrówek po górach. W związku z tym, ja tęż muszę te wędrówki miłować. Na rozgrzewkę wystartowaliśmy (pieszo jakby co) do odległego o 2 km przystanku PKS. Następnie po ok. 30 minutach jazdy najgorszą drogą w we wszystkich RP do kupy wziętych (bez kitu, wygooglujcie sobie "droga do Zatwarnicy), dojechaliśmy do paczątku mojej martrologii. I tak oto, po 3 godzinach wczołgiwania się dotarłem na Dwernik Kamień (1004 m n.p.m.). Jeśli myślicie, że zejście było przyjemniejsze, to powiem tylko, że ja w tym przypadku wolałbym mimo wszysto jeszcze raz się wczołgiwać na ten szczyt. Nie bacząc na mój agonalny stan, żonka moja jeszcze postanowiła "po drodze" zaliczyć Przełęcz Przysłup. kolejne 3 godziny drogi. Na szczęście trafiła kosa na kamień. W drodze powrotnej i ona padła. Sprawiedliwości stało się zadość :diabelski_usmiech . Nasi gospodarze, jak usłyszeli ile tego dnia przeszliśmy stwierdzili, że już tylko leczenie nóg nam pozostało. Na szczęście jestem dobrym człowiekiem i Opatrzność czuwa nade mną. W nocy i następnego dnia zafundowała nam taką ulewę, że jakiekolwiek wyjście w góry okazało się niemożliwe. Nie chcąc tracić czasu postanowiliśmy zobaczyć Przemyśl. Po drodze zatrzymaliśmy się w nieznanym nam wcześniej Krasiczynie. Warto było. Po przyjeździe do Przemysla - niespodzianka! jedyny camping nieczynny! Postanowiłem, że zamieszkamy na jednym z dwóch istniejących parkingów strzeżonych. No cóż, jak każdy właściciel Hymera jestem na swój sposób inteligentny. Ale nie tylko ja tego dnia zdobyłem się na taki wysiłek intelektualny. Na parkingu nocował już jeden Hymer - zalączam fotkę, może znacie?
marius - 2009-10-18, 20:00

Kolejne zdjęcia.
marius - 2009-10-19, 18:41

Następny dzień przywitał nas nie najgorszą pogodą. Ten dzień poświęciliśmy na poznawanie Przemyśla. Odwiedziliśmy Muzeum Dzwonów i Fajek z interesującą ekspozycją artystycznych fajek i wystawą poświęconą technologii produkcji dzwonów. Następnie zahaczyliśmy o Muzeum Miasta Przemyśla. Nastepnie udaliśmy się na zamek i w pozostałości fortów. Nocleg zaplanowaliśmy w odległych o kilka km Bolestraszycach (parking ogrodu botanicznego). Ale o tym w kolejnym poście.
marius - 2009-10-19, 19:19

Po śniadanku i sympatycznej pogawędce z panią kasjerką rozpoczeliśmy zwiedzanie ogrodu. I tu wielkie zaskoczenie :!: W ogrodzie stworzono ścieżkę edukacyjną dla niewidomych. Każda roślina jest opisana językiem Brail'a oraz do każdej z roślin poprowadzony jest sznureczek umożliwiajacy jej dotknięcie. Po za tym w ogrodzie znajduje się: labirynt wiklinowy, największa w Polsce kolekcja kosaćców (niestety ze wzgledu na pore roku nie mieliśmy okazji jej podziwiać) oraz najciekawszy naszym zdaniem dział roślin wodnych. Uroku dodają znajdujące się na terenie całego ogrodu wiklinowe postacie i ozdoby. Z dwóch planowanych wstępnie godzin spędziliśmy w ogrodze prawie pięć.

Widzieliśmy już wiele ogrodów w Europie i ten naszym zdaniem należy do jednych z najpiekniejszych.

KOCZORKA - 2009-10-19, 19:37

Piękny ten ogród. :roza:
Lubię takie miejsca.

marius - 2009-10-19, 20:14

Ale Bolestraszyce to nie tylko ogród botaniczny. To również słynny Fort XIII. Słynny dlatego, że w czasie I w.ś. miała miejsce niesamowita historia. Fort ten, podczas walk ofensywnych był w roku 1915 kilkakrotnie zdobywany raz przez Rosjan, raz Austriaków. I tak podczas ostatniej ofensywy rosyjskiej, kiedy wynik walk był przesądzony, wycofujący się Austriacy postanowili tak wysadzić fort, aby już nigdy nie był on użyteczny. Ponieważ akcja ta była przeprowadzona w dużym popłochu, Austriacy zapomnieli o dwóch uwięzinych w tym forcie oficerach-jeńcach rosyjskich, którzy zostali w ten sposób odcięci od świata. Dopiero w roku 1923 (8 lat po), podczas prac rozbiórkowych robotnicy natknęli się na niesamowitego upiora. Upiorem tym okazał się właśnie jeden z tych nieszczęśników. Ponieważ miał dostęp do magazynu konserw mogł przez tyle lat wegetować. Po wyprowadzeniu na powierzchnię człowiek ten wkrótce zmarł.

Z Bolestraszyc udaliśmy się jeszcze do wsi Kruhel Wielki, która od stycznia przyszłego roku będzie przyłączona do Przemyśla. W Kruhelu jest jedna z najstarszych (XVII w.) cerkwi grekokatolickich w Polsce. Cerkwią opiekuje się sympatyczny pan, który chętnie opowiada o jej historii. Należy dodać, że w odróżnieniu od wcześniej opisywanych cerkwi, ta w dalszym ciągu służy wyznawcom Kościoła Grekokatolickiego.

Ponieważ pogoda robiła się coraz lepsza (niestety), żonka postanowiła zafundować mi część drugą Bieszczad.

Po drodze odwiedziliśmy zamek który był pierwowzorem dla pewnej lektury szkolnej, której bohaterowie ostro brali się za łby.

Następnie przejechaliśmy koło Arłamowa. Niestety żadnych śladów Prezydent po sobie nie zostawił. A liczyliśmy na coś w stylu : "kocham Dankie, Lechu" na drzewie. Albo noża nie miał, albo cenzura dzrzewo wycieła.

Na nocleg przyjechaliśmy do Tarnawy Niżnej, by nastepnego dnia udać szlakiem "Do żródeł Sanu".

wbobowski - 2009-10-19, 21:33

marius napisał/a:
- Smolnik n. Sanem, cerkiew z 1791 r. Ponieważ cerkiew znajduje się na szczycie wzniesienia


Zjeżdżając z tego wzniesienia do głównej drogi, już na dole, po prawej stronie są fajne, dzikie i tajemnicze żeremia bobrowe. Ciekawy jestem, czy zauważyliście. Jak nie to macie tu kilka zdjęć.

marius - 2009-10-23, 20:02

Po wykupieniu biletu i małej awanturze przy kasie (dlaczego, to wyjaśnimy później), udaliśmy się do Bukowca. Ze względu na stan nawierzchni odcinek 8 km pokonywaliśmy 40 min. Parking w Bukowcu jest ostatnim miejscem dokąd można podjechać autem. Dalej już tylko rower lub kamasze. Mimo, że z parkingu do źródeł Sanu (znaki niebieskie) jest około 12-13 km w jedną stronę, droga jest przyjemna. Nie ma zbyt stromych podejść, ot zwykłe łagodne pagórki. Tego dnia polubiłem nawet góry. Trasa wiedzie wzdłuż granicy polsko-ukraińskiej. Na szlaku znajdują się interesujące zabytki świadczące o życiu na tych terenach. W drodze powrotnej z Bukowca koniecznie należy się zatrzymać (choć nie jest to łatwe) przy rezerwacie "Torfowisko wysokie Tarnawa".
marzena - 2009-10-24, 12:43

Bardzo dziekuje za info, na moj noworoczny urlop planuje te okolice. Jak cos jeszcze macie to wrzucajcie :spoko
marius - 2009-10-24, 19:15

Jeszcze tego samego dnia przyjechaliśmy do Ustrzyk Górnych. Niestety, o jedynym campingu w tej miejscowości mogę powiedzieć tylko – KOŁCHOZ. Wszystkie miejsca dla camperów były pozajmowane przez namioty, a panienka z „recepcji” powiedziała: „ale na placu dla namiotów jest trochę miejsca, to jak tam staniecie, to nie policzę za prąd”. Łaskawa pani. Po takich słowach postanowiłem natychmiast wyjechać i nigdy już nie wracać na taki camping. Udaliśmy się zatem w kierunku Wetliny do Brzegów Górnych (Berehy Górne) na pole namiotowe działające pod szyldem Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Po przybyciu doznaliśmy niemal euforii. Jak cicho, jak spokojnie, jak mało ludzi ! Byliśmy zachwyceni. Przez jakiś czas. Tajemnica małej frekwencji wśród turystów była prozaiczna. Otóż pani właścicielka tego pola jest bardzo oszczędną kobieciną. Wykalkulowała sobie, że zamiast opróżniania jedynej na tym polu toy-toy’ki taniej będzie ją „zakluczyć”, a turyści niech idą w krzaki. I rzeczywiście, wszystko w promieniu 200 m zas….e. Zapytacie jak to możliwe? Możliwe. Mąż i syn tej pani pracują w Staży Parku. Chciałbym podkreślić, że dla nas nie było to uciążliwe (mamy własne WC i prysznic), ale serce boli jak widać postępowanie tubylców wobec przyrody. A przecież z tego żyją.
Następny dzień postanowiliśmy spędzić lajtowo. Wybraliśmy się do Cisnej na przejażdżkę kolejką bieszczadzką. Wybraliśmy najdłuższą trasę do Smolnika (tego drugiego, nad Osławą), za 25 zł od łba. Czas jazdy to 4 godziny tam i z powrotem. Najciekawszy odcinek jest pomiędzy Wolą Michową a Smolnikiem. Warto było (lepsze to niż włażenie na szczyty).
:wyszczerzony:

marius - 2009-10-24, 19:42

Kolejnego dnia wybraliśmy się znowu w góry :( . Wybraliśmy szlak z Wetliny do Przełęczy Wyżniańskiej przez grzbiet Działu i Małą Rawkę (1272 m). Szlak zielony, czas przejścia ok. 5 godz. Przy wejściu na szlak mały zgrzyt. Zostaliśmy zrugani przez panią bileterkę za to, że mieliśmy już wykupiony wcześniej karnet na szlaki i jesteśmy kolejnymi „z których ona nie ma żadnej prowizji”. Z grzbietu Działu roztaczają się śliczne widoki na połoniny Wetlińską i Caryńską. Zdecydowanie polecamy kierunek z Wetliny, ponieważ schodząc widzieliśmy kilkunastu (kilkudziesięciu?) „umierających” :diabelski_usmiech . Ogólnie, przyjemna trasa jednodniowej wycieczki.
marius - 2009-10-24, 20:33

Następnego dnia żonka zaholowała mnie na trasę gigant. Z Wołosatego przez Przełęcz Bukowską (1100 m) przepędziła mnie na Halicz (1333 m). Naiwny myślałem, że najgorsze mam już za sobą. Jakże byłem naiwny ! Następnie udaliśmy się na przełęcz Rowiń Jackowa -1160 m - (tzw. przełęcz Goprowców), aby następnie udać się na najbardziej skalisty z najbardziej stromym podejściem szczyt polskich Bieszczadów Krzemień (1335 m). Podejście było niemalże pionowe. Już po kilkunastu metrach deptałem po własnym języku. Nie tylko ja. Dalej trasa wiodła przez Bukowe Berdo (1312 m.) skąd naszym zdaniem roztaczają się najpiękniejsze widoki. Niestety, nie było nam dane się nimi rozkoszować ponieważ zebrały się czarne chmury zapowiadające deszcz. Zanim dotarliśmy do skrzyżowania ze szlakiem żółtym (możliwość zejścia do Mucznego) rozpadało się na dobre. Pioruny zachęcały nas do pośpiechu, najbliższy las był jeszcze daleko, ale szybką ewakuację uniemożliwiało wszechobecne błoto. Po dotarciu do lasu, w miarę bezpieczni, w strugach ulewnego deszczu dotarliśmy po dwóch godzinach do Widełek. Nie mieliśmy na sobie suchej nitki. Ponieważ całą noc ulewa nie ustawała, postanowiliśmy pożegnać się z Bieszczadami :szeroki_usmiech .
marius - 2009-10-24, 20:59

Wracając do Szczecina, postanowiliśmy w końcu odwiedzić Wieliczkę. Po drodze dzięki uprzejmości pani z naszego GPS'a (chociaż raz, chcąc nas wyprowadzić na manowce przysłużyła się), zupełnie niezamierzenie trafiliśmy do przecudnego miasteczka Biecz. Z Biecza udaliśmy się jeszcze do Tarnowa.
marius - 2009-10-24, 21:21

Nocleg wypadł nam w Wieliczce na parkingu kopalni soli. Nie tylko my byliśmy tak cwani, ale i całe tabuny Włochów. Nocleg był darmowy, rano zapłaciliśmy jednorazową stawkę parkingową. O Wieliczce nie będę się rozpisywał, potem było Zabrze (nocleg w Lidl’u) i zabytkowa kopalnia węgla Krółowa Luiza. W skład tego skansenu wchodzą ekspozycje na powierzchni i pod powierzchnią ziemi. Obiekty zwiedza się z interesująco opowiadającym przewodnikiem. Wskazana wcześniejsza rezerwacja. Na uwagę zasługuje fakt, że skansen ten przystosowany jest dla osób niepełnosprawnych. Potem jeszcze odwiedziliśmy polski Neuschwanstein. Czy wiecie co mam na myśli?
Skorpion - 2009-10-24, 21:40

czy po obejzeniu tych zdjec moge juz nic wicej nie pisac tak mamy piekna nasza Kochana Ojczyzne ,ze dech zapiera po co wyjezdzac za granice gdy u nas jest tyle pieknych miejsc do obejrzenia :wyszczerzony: :wyszczerzony:
marius - 2009-10-25, 14:24

Ten post poświęcę w całości uroczemu kiczowi architektonicznemu jakim jest zamek w Mosznej.

Nieodparcie kojarzy mi się z jeszcze większym urokliwym kiczem jakim jest zamek w Neuschwanstein, którego fundatorem był król Ludwik II Bawarski. Pierwsze prace nad budową Neuschwanstein rozpoczęły się 5 września 1869 roku. Budowa tego zamku przyczyniła się do bankructwa królestwa bawarskiego, a samego fundatora w efekcie pozbawiła korony (jako osoby chorej psychicznie).

Ale wracając do Mosznej. Pałac ten jest zlepkiem różnych stylów architektonicznych. Powstał na podwalinach dawnego pałacu wybudowanego w stylu barokowym. Ponieważ już wtedy (XIX w.) pałac ten był chroniony jako zabytek przez pruskie prawo, ówczesny właściciel Franz Hubert Winckler zarażony wizją zamku w Neuschwanstein „dopomógł” swemu szczęściu i zamek częściowo spłonął w 1896 r. (a mówią, że tylko Polak potrafi :diabelski_usmiech ). W tym też roku ruszyła budowa nowego zamku. Do roku 1900 powstała najbardziej okazała część wschodnia w stylu neogotyckim, a w latach 1912 - 1914 dobudowano, w stylu neorenesansowym, skrzydło zachodnie. Park jest częścią parku krajobrazowego z cennym drzewostanem i rzadkimi skupiskami rododendronów. Zamek posiada 365 pomieszczeń i 99 wież i wieżyczek. Powierzchnia wynosi 7 tys. m², a kubatura - 65 tys. m³. Przy zamku duży parking, wejście na teren parku (ok. 200 ha) płatne 5 zł, zwiedzanie zamku 5 zł. Administrator zamku – dyrekcja Centrum Terapii Nerwic minął się z powołaniem. Niejedno polskie muzeum mogłoby się nauczyć podejścia do turystów.

marius - 2009-10-25, 15:07

Na nocleg wylądowaliśmy w Brzegu. Ponieważ zaparkowaliśmy tuż przy kościele nieopodal zamku, następnego dnia ok. godz. 7.00 usłyszałem głosy. Okazało się, że wokół campera klęczy tłumek ludzi i modli się. Była to, co prawda, sobota, ale na śmierć zapomniałem, że 15 sierpnia! I tak nie chcąc nikogo urazić zaczekaliśmy z wyjściem aż skończyła się ostatnia poranna msza. W Brzegu znajduje się kilka godnych uwagi zabytków. Przede wszystkim zamek, oba kościoły, ratusz.
Następnie udaliśmy się do Lubiąża. Obecny klasztor powstał w latach 1685-1715. Należy do największych założeń barokowych w Europie. W Lubiążu, niestety, duży
zgrzyt w programie. Przykro mi to pisać, ale na terenie klasztoru dokonałem
małej akcji terrorystycznej, polegającej na zorganizowaniu "grupy
przestępczej" składającej się z turystów i wtargnięciu na teren klasztoru
przy zdecydowanym oporze ochroniarza. Niestety, zostaliśmy do tego zmuszeni.
Przyczyna takiej akcji była prozaiczna. Otóż dzień wcześniej na terenie
klasztoru odbył się spęd uczestników imprezy pt. Elektrocity i wszędzie
był bałagan, śmierdziało piwem, moczem itp. No i oczywiście okazało się, że
w umowie z organizatorem spędu nie było doprecyzowane kto ma posprzątać ! W
związku z tym władze fundacji postanowiły zawiesić możliwość zwiedzania. Na
szczęście chętnych do zwiedzania było znacznie więcej niż ochrony i osoba z
fundacji, która odmówiła nam wstępu musiała bardzo szybko zorganizować nam
przewodnika (b. miłego pana zresztą). O ile jestem w stanie zrozumieć, że
sytuacja ekonomiczna zmusiła fundację do tak desperackiego kroku jak
wynajęcie obiektu na taką imprezę (choć nie obyło się to bez wpływu na
substancję obiektu, zapewne), to naprawdę brak mi słów na opisanie naiwności
przedstawicieli fundacji, którą wykazali przy podpisywaniu umowy. Nie mniej
wcale nie umniejsza to ich zasług związanych z przeprowadzonymi dotychczas
pracami konserwatorskimi. Naprawdę zrobili kawał duużej, dobrej roboty.
Poniżej zamieszczam krótki opis klasztoru w Lubiążu jaki znalazłem na stronie www.zieba.wroclaw.pl :
Klasztor Cystersów w Lubiążu
Klasztor Cystersów w Lubiążu to jeden z najciekawszych zabytków w Polsce. Położony nad Odrą, zaledwie 50 km od Wrocławia nie jest specjalnie często odwiedzany przez turystów. Ogromne, niezamieszkałe gmaszysko, choć lata największej świetności ma dawno za sobą, robi ogromne wrażenie na każdym, kto go zobaczy. Historia nie była dla niego zbyt łaskawa. Przez lata zaniedbany i wykorzystywany do bardzo różnych celów w ostatnim okresie pomału, ale zaczyna odzyskiwać dawne blaski. Pięknie odrestaurowane Sala Książęca i refektarz, to bez wątpienia jedne z najwspanialszych wnętrz w Polsce. Trwa renowacja biblioteki oraz prace konserwatorskie w kaplicach przy kościele NMP. Cały budynek został wzmocniony, zabezpieczony i pokryty nowym, największym w Polsce dachem.

marius - 2009-10-25, 16:47

Po zjedzeniu smacznego obiadu w stylowej karczmie nieopodal klasztoru udaliśmy się w dalszą drogę do Głogowa. Głogów nocą nas zauroczył.
marius - 2009-10-25, 17:19

Ostatniego dnia najpierw odwiedziliśmy Kostrzyn na Odrą. Starówka kostrzyńska (a w zasadzie to co po niej pozostało) robi niesamowite wrażenie. Czas się tu zatrzymał. Chodząc zbombardowanymi uliczkami można sobie uzmysłowić jakie skutki przynoszą wojny. Niezorientowanym warto wyjaśnić, że od czasu II wojny światowej ta część miasta (w obrębie starych fortów) była w ogóle nie użytkowana, ani udostępniona z powodu usytuowania na granicy. Co prawda w początkowym okresie powojennym odgruzowano starówkę, ale tylko na potrzeby pozyskania cegieł. Do dzisiaj większość piwnic jest zasypana gruzem. Nieliczni uprawnieni badacze znajdują różne przedmioty z okresu wojny, a kilka lat temu znaleziono w gruzach poczty kilka worków korespondencji, które nie zdążyły opuścić miasta przed bombardowaniem. Teren jest w tej chwili turystycznie zagospodarowany, można go zwiedzać indywidualnie (tablice informacyjne) lub z przewodnikiem.
Z Kostrzynia udaliśmy się do ostatniego celu naszej podróży – Chwarszczan. W tej niewielkiej miejscowości znajduje się największa w Polsce kaplica Templariuszy z XIII w.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group