Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Moja pierwsza podróż kamperem - Wito - Moja pierwsza podróż kamperem

Wito - 2010-03-16, 17:55
Temat postu: Wito - Moja pierwsza podróż kamperem
Zbliżały się Święta Wielkanocne. W tym roku miały być w dniach 12,13 kwietnia. Po długiej i nużącej zimie zapragnęliśmy z Asią wyrwać się gdzieś w świat. Dopiero co kupiony, chociaż starszej daty kamper, czekał już cierpliwie przed blokiem. Miał to być nasz pierwszy, turystyczny wyjazd własnym kamperem. Dla mnie zaś, już druga podróż. Pierwsza bowiem, tym samochodem, miała miejsce 25 marca, następnego dnia, tuż po jego zakupie w Polkowicach.
Dzisiaj zastanawiam się, co bardziej utkwiło mi w pamięci. Czy dzień, w którym prowadziłem samochód do domu, czy wspólny z Asią świąteczny wypad nad morze a potem do Wdzydz Kiszewskich. Nasza pierwsza, wspólna, turystyczna wycieczka i z pewnością na długo pozostanie w pamięci. Jednak z uwagi na silne przeżycia, a właściwie można powiedzieć horror, jaki wówczas przeżyłem, to jednak podróż z Polkowic do Iławy będę pamiętał równie silnie i długo.
W dniu zakupu, 24 marca 2009, Polska była pod wpływem chłodnych mas powietrza z północy i wieczorem padał śnieg. Śniegu nie spadło zbyt dużo, jednak przy ujemnej temperaturze w nocy, śnieg na drogach został ubity przez samochody i na wielu odcinkach panowała istna ślizgawica. Służby drogowe nie pofatygowały się aby doprowadzić drogi do stanu używalności. Dla nich było już po zimie i o żadnym zimowym utrzymaniu dróg nikt już nie myślał. To nic nowego, zresztą.
Po przespaniu nocy w polkowickim w hotelu, rano, skoro świt ruszyłem w drogę do domu. Była to pierwsza i to od razu kilkusetkilometrowa podróż dopiero co kupionym kamperem. Nie powiem, że nie czułem się nieswojo odpalając rano samochód. Pierwszych kilkadziesiąt kilometrów przebiegało w dobrych w miarę warunkach. Jechałem wolno. Na tyle pozwalały mi warunki na drodze i zupełne nieobeznanie z tego typu samochodem. Nigdy przedtem nie prowadziłem tak dużego pojazdu. Inne i nieznane było w nim właściwie wszystko począwszy od układu i działania dźwigni zmiany biegów, pedałów, które myliły mi się, a na rozmiarach auta i technice jazdy kończąc.W dodatku jechałem na oponach letnich, a warunki na drodze coraz bardziej stawały się zimowe.
Po kilkudziesięciu kilometrach oswoiłem się z jazdą nowym nabytkiem i stres, który towarzyszył mi od początku podróży, powoli zaczął mijać. Poczułem się nieco pewniej i swobodniej. Docierało już do mnie, że jadę wreszcie swoim, upragnionym kamperem. Minąłem Wschowę. Warunki na drodze stawały się jednak coraz gorsze. Pojawiły się odcinki prawdziwej ślizgawki. Na szczęście nie były zbyt długie. Gdy wjechałem w bardziej pofałdowany teren, zaczęło się robić coraz bardziej ślisko. Zauważyłem najpierw jeden a potem drugi samochód w rowie. Na drodze "szklanka". Czy ja zgłupiałem do reszty jadąc w takich warunkach? Natychmiast podjąłem decyzję: dalej jechać nie można. Zdecydowałem się zatrzymać na poboczu. Stanąłem za tirem z przyczepą. Kierowca tira także postanowił przeczekać ślizgawicę. Czekał już od kilku godzin. Twierdził, że dalej, za mostkiem na górce warunki są jeszcze gorsze, niż dotychczas. W nocy ponoć tiry zablokowały drogę nie mogąc wdrapać się na górę. Kamper i tir stoją z górki. Jest ślisko. Aby nie zahaczyć o tira przy wyjeżdżaniu, idę do najbliższego zabudowania po piasek. Dostaję trochę w wiaderku. Piasek jest jednak zbyt drobny. Mimo to posypuję nim drogę przed kamperem. Jest chłodno. Wieje dość silny wiatr z północy. Wsiadam do samochodu. Czekam. Przejechałem dopiero kilkadziesiąt kilometrów i nie wiem, co mnie czeka dalej. A do domu jeszcze kilkaset...Poczułem się zagubiony i bezradny. Czy uda mi się doprowadzić kampera cało do Iławy? Jak długo przyjdzie jeszcze czekać? Przez rzednące chmury zaczęło przebijać się słońce. Uznałem to za dobry znak. Chłodny, północny wiatr momentami potęgował się.
Wówczas, stojąc na poboczu i zastanawiając się co dalej robić, nie przypuszczałem, że ten nieprzyjemny, północny wiatr okaże się zbawienny dla mnie i dla mojego kampera i nie wiedziałem,że najgorsze było jeszcze przede mną...

Skorpion - 2010-03-16, 18:15

Bardzo cierkawa i wciagajaca opowiesc o pierwszych przezyciach zapodaj dalsza czesc ..Czytam to jak horror :diabelski_usmiech :diabelski_usmiech ale jak narazie pozytywny
Romek - 2010-03-16, 18:25

Pięknie :brawo: ............. od razu przypomniało mnie się moje pierwsze spotkanie III stopnia z kamperem .............. :placz
wbobowski - 2010-03-16, 18:28

Rozumiem, że skoro pół godziny temu pojawiła się 1.sza część horroru, to 2.ga właśnie się pisze. Oby nie za długo.
GOSIAARCADARKA - 2010-03-16, 18:29

Czytam z zaciekawieniem co będzie dalej. Od razu przyszły wspomnienia naszej pierwszej wyprawy. Nie było horroru, ale było śmiesznie i drogo. :bigok
WINNICZKI - 2010-03-16, 19:27

Napięcie rośnie :shock: :shock: :spoko
SlawekEwa - 2010-03-16, 20:29

Mój horrorek był bardzo czarny- jak dym z rury wydechowej mojego kampera wijący się na niemieckiej autobanie :lol:
MER-lin - 2010-03-16, 21:57

Super. Jak u znanego klasyka - najpierw jest trzęsienie ziemi, a potem dopiero napięcie wzrasta. Prosimy o ciąg dalszy!
janusz - 2010-03-16, 22:02

Wito, pojechał dalej prosto do domu. :odjazd:
pilocik - 2010-03-17, 08:56

Czekamy na dalszą część opowieści :spoko
Witold Cherubin - 2010-03-17, 09:28

Ciekawie się czyta. Prosimy o dalszy ciąg. :bigok
Pocieszające jest, że nie tylko Wito przeżył swoją pierwszą podróż kamperem w trudnych warunkach jako horror, czy mocne przeżycie. Ja sprowadzając swojego kamperka z granicy francusko-niemieckiej też przeżyłem przygodę, którą długo będę pamiętał. :spoko

Wito - 2010-03-17, 10:55

Witold. Sądzę, że to dobra myśl aby opisać wrażenia z pierwszych wyjazdów naszymi kamperami. Wrażenia te chyba u wszystkich na długo pozostają w pamięci. Pozdrawiam. Witold.
Witold Cherubin - 2010-03-17, 11:39

Wito napisał/a:
Witold. Sądzę, że to dobra myśl aby opisać wrażenia z pierwszych wyjazdów naszymi kamperami. Wrażenia te chyba u wszystkich na długo pozostają w pamięci. Pozdrawiam. Witold.

Fajnie, ale Ty dokończ swoją opowieść, a potem mogą inni. :szeroki_usmiech

KOCZOR - 2010-03-17, 16:17

Zamknąłem na chwilę, żeby nie mieszały mi następne posty. Pomieszam, przesunę, pokombinuję i otworzę.
Wito napisał/a:
Witold. Sądzę, że to dobra myśl aby opisać wrażenia z pierwszych wyjazdów naszymi kamperami. Wrażenia te chyba u wszystkich na długo pozostają w pamięci. Pozdrawiam. Witold.

Już kiedyś pojawił się pomysł utworzenia działu esejów, a że temat fajny, to może warto go zrealizować. Tym bardziej, że Wito zaczął bardzo interesująco (w bliskim każdemu z nas temacie). Pierwszy kontakt z kamperem był dla wielu z nas mniejszym lub większym przeżyciem i co równie ważne - nie są to przeżycia sprzed wielu lat, więc często mamy je w pamięci. Zachęcam do ich opisania, podzielenia się z nami swoimi wrażeniami z pierwszej jazdy. Wielu z nas chętnie poczyta te opowieści.

KOCZOR - 2010-03-17, 17:29

Gotowe. Nie wiem jeszcze, czy wydzielić ostatnie posty do nowego tematu, a zostawić tylko opowieść.... Zobaczymy. Na razie prosimy o dalszy ciąg. :ok
Wito - 2010-03-17, 23:05
Temat postu: cd. Moja pierwsza podróż kamperem.
Siedziałem oparty o kierownicę i czekałem. Zacząłem uważniej przyglądać się szoferce. Wydała mi się całkiem zwyczajna. Na przedniej części podsufitki, przy lusterku wstecznym zauważyłem przyklejony obrazem Matki Boskiej i papieża. Potem obejrzałem się do tyłu. Część mieszkalna zdawała się być bardzo duża, zimna i nieznana. Sprzedający kampera, sympatyczny emeryt, górnik z Polkowic w trakcie sprzedaży demonstrował mi działanie poszczególnych urządzeń. Jednak przyznaję się, większości nie umiałem jeszcze obsłużyć. A włączenie ogrzewania gazowego było wtedy celowe, gdyż podczas postoju robiło się coraz zimniej.
To co zwróciło moją uwagę, to fakt, że było bardzo cicho. Prawie żadnego ruchu na drodze.Tylko od czasu do czasu wolno przejeżdżał jakiś samochód w jedną, czy w drugą stronę. Postanowiłem zadzwonić do Polkowic i pogadać o warunkach w jakich przyszło mi jechać. Pan Jerzy, bo tak miał na imię nasz emeryt-górnik, przestrzegł mnie, że muszę bardzo uważać aby nie dopuścić do stłuczki czy wywrotki. Kamper bowiem jest niezwykle delikatny i nawet przy niegroźnym wypadku można go poważnie i nieodwracalnie uszkodzić. No tak, tego mi tylko było potrzeba. Zacząłem jeszcze poważniej odbierać grozę sytuacji. Co za pech. Marzec był w miarę ciepły i bezśnieżny. Akurat musiał zakaprysić wtedy, kiedy prowadziłem do domu samochód moich marzeń.
Czekanie dłużyło się niemiłosiernie. Po mniej więcej godzinie zjadłem kanapkę i postanowiłem ruszyć dalej. Słońce stało już wyżej i zaczynało momentami przygrzewać. Liczyłem na to, że roztopi lód na drodze. Tir nadal cierpliwie czekał na radykalną poprawę. Ruszyłem. Droga prowadziła w dół, do mostku, a za mostkiem w prawo i pod niezbyt stromą górkę. Ponoć ta górka sprawiała w nocy problemy kierowcom, zwłaszcza kierowcom tirów. Spodziewałem się lepszych warunków na górze, gdzie były długie, proste odcinki. Niestety, droga była jednak jeszcze momentami bardzo śliska. Samochody w jedną i drugą stronę jechały w żółwim tempie. Światła tych z naprzeciwka odbijały się ostro od wyślizganej powierzchni jezdni. W miejscach o lepszym nasłonecznieniu lód stawał się bardziej matowy i mniej śliski. I tak ostrożnie i z wyczuciem zbliżałem się do tego właśnie zakrętu. Był to średni, profilowany zakręt w lewo. Zanim dojechałem do zakrętu, zauważyłem w lusterku, że ciągnie się za mną sznurek samochodów. Z naprzeciwka wolno ciągnęła także kolumna różnych pojazdów. Nie pamiętam teraz- jakich. Jechałem z prędkością około 40. Nie sądzę aby kierowcy jadący za mną wieszali na mnie psy, bo w tych warunkach szybciej nie dało się jechać, nie mówiąc już o wyprzedzaniu.
Gdy wjechałem w zakręt, natychmiast zdałem sobie sprawę, że znalazłem się w pułapce. Pochylenie zakrętu w kierunku północnym spowodowało to, że nie do chodziło tam słońce a nawierzchnia była śliska jak "szklanka". Kątem oka zauważyłem po prawej stronie boczną drogę odchodzącą na wprost. Było już jednak za późno aby w nią wjechać. Oblał mnie zimny pot. Z jednej strony obcy mi, wielki samochód na letnich oponach, którym muszę przejechać po tej szklance. Z drugiej samochody za mną i te groźniejsze-nadjeżdżające z przeciwka. Najgorszy był dość ostry spad jezdni i niebezpieczeństwo ześlizgnięcia się na przeciwległy pas ruchu prosto pod nadjeżdżające samochody. Czy uda mi się przejechać nie zrywając przyczepności i nie tracąc kontroli nad kamperem? Nie mając żadnego doświadczenia w takich sytuacjach musiałem dostosować prędkość jazdy do warunków i tak manewrować kierownicą aby nie utracić kontroli nad pojazdem. Przeszły mnie ciarki po plecach. Byłem świadom tego co może się zdarzyć i to w każdej chwili. Samochód był mocno przechylony na lewą stronę. Odruchowo zacząłem zwalniać. Natychmiast zdałem sobie sprawę, że źle robię, bo zacznę się zsuwać do środka jezdni. Musiałem pokonać instynkowny odruch który kazał mi zwolnić, zatrzymać pojazd nawet w momencie zagrożenia. Bardzo delikatnie i z wyczuciem przyspieszyłem. Udało się. Nie zerwałem przyczepności i nadal panowałem nad pojazdem. Pamiętam jak kurczowo trzymałem kierownicę gotów w każdej chwili reagować. Z jakim skutkiem- tego nie byłem w stanie przewidzieć. Feralny zakręt zdawał się nie mieć końca. Saper drętwieje na chwilę gdy przecina przewód. Ja drętwiałem przez kilkanaście sekund zanim wyjechałem na prostą. Za zakrętem była droga w prawo. Okazuje się, że krzyżowała się z tą, o której wspomniałem, że mogłem wjechać przed zakrętem. W tej chwili o żadnej dalszej jeździe dalej, nie było mowy. Błyskawicznie kierunkowskaz w prawo i zjazd. Co za ulga. Nerwowo rozpiąłem guzik koszuli pod szyją. Spojrzałem do tyłu na część mieszkalną kampera. Raptem poczułem ogromną radość. Uratowaliśmy się oboje. A do nieszczęścia było już tak blisko. Postój tym razem trwał nie mniej niż dwie godziny. Wyszedłem z samochodu aby sprawdzić warunki na jezdni. Słońce świeciło już dość mocno i lód stawał się mokry i miękki. Dopiero po dokładnym sprawdzeniu butem, zdecydowałem się ruszyć dalej. Czekało mnie ponad czterysta kilometrów jazdy. Po kilku godzinach lód z jezdni zniknął całkowicie a do Iławy wjeżdżałem już po suchym. Wielokrotnie wracałem myślami do tamtych chwil. Pytałem: jak to się stało, że udało mi się pokonać tak niebezpieczny odcinek drogi, że nie ześlizgnąłem się kamperem na przeciwny pas ruchu. To chyba wiatr napierający na lewą ścianę kampera nie dopuścił do tego. Po raz kolejny okazało się, że nigdy nie jest tylko źle. Bywa bowiem tak, że gdy zawiedzie słońce na południu, to pomoże wiatr z północy...

jacekiagatka - 2010-03-17, 23:22

szkoda że już dojechałeś :gwm bardzo przyjemnie się czytało :spoko
Skorpion - 2010-03-17, 23:23

Musze przyznac ,ze czyta sie to jak jakis dobry HORROR wspaniala opowiesc czy bedzie ciag dalszy podrozy do domu.jak dalej przebiegal wyrawa ile jeszcze bylo niespodzianek w trasie opisuj czyta sie to z zapartym tchem :spoko
Witold Cherubin - 2010-03-17, 23:28

UFF Czytałem Twoją opowieść z zapartym tchem, zaciskając odruchowo zęby i ręce, jakbym sam trzymał kierownicę. Gratuluję, masz zdolności pisarskie, potrafisz przekazać czytelnikowi napięcie i grozę sytuacji. Niejeden zawodowy pisarz tego nie potrafi. Cieszę się ze szczęśliwego zakończenia tej "dziewiczej" podróży.
Pozdrawiam :spoko

Santa - 2010-03-17, 23:37

Jaka ulga :!: O przygodach w podróży fajnie się czyta - ale przeżywać je, to już nie jest tak miło. Czytając - cały czas miałam nadzieję, że podróż zakończy się szczęśliwie :szeroki_usmiech
roger - 2010-03-17, 23:54

Wszystko dobre co się dobrze kończy .... ;)
Cyryl - 2010-03-18, 06:07
Temat postu: Re: cd. Moja pierwsza podróż kamperem.
Wito napisał/a:
...Nerwowo rozpiąłem guzik koszuli pod szyją...


myślałem że skończy się to jakimś małym streaptisem.

swoją drogą obecnej zimy wracając z sylwestra w Karpaczu (kamperem) pojechałem boczną drogą (uwielbiam Polskę powiatową) i ze względu na podobne warunki nie podjechałem pod górkę. co więcej kapmer zaczął się powoli zsuwać w dół i to nie w linii prostej, a po bokach drogi drzewa.
ja próbując walczyć o ocalenie byłem rozśmieszany i rozpraszany przez nieświadomego sytuacji dzieciaka.

zaciągnąłem ręczny blokując tylne koła naciskałem raz po raz hamulec szukając przyczepności przednimi. udało się, potem znowu trochę się zsunąłem i tak powtórzyło się to trzy razy.
w końcu stanąłem na płaskim, pojechałem tyłem jakieś 300m i nawinąłem wykorzystując wjazd do gospodarstwa rolnego.

krynia i stan - 2010-03-18, 12:58

Brrr, ale opowieść super :ok
Mieliśmy podobnie w lutym podczas jazdy z Cieszyna po zakupie kampera.

stan

Ciekawe jak wyglądała Wasza przygoda wakacyjna.
Mając zdolności pisarskie napisz co robiliście na wakacjach.

krynia

Duszka - 2010-03-19, 11:41

Przez chwilę czułem się jakbym siedział obok kierowcy.Nerwówka niesamowita.
GOSIAARCADARKA - 2010-03-19, 11:42

Wito, świetnie napisane. Adrenalinka super. Ważne, że dobrze się skończyło. :spoko
marzena - 2010-03-19, 15:35

spocilam sie czytajac, swietnie napisane. Agata christi wymieka :spoko
MAREKH - 2010-03-19, 22:14

Czytając "cierki" po mnie chodziły.- :haha: - Przypomniała mi się jazda w tunelach pod górę w Szwajcarii, modlił się człowiek,żeby nic nie nawaliło.
A wracając do tematu,to rzeczywiście horrory możesz pisać. :spoko

Andrzej 73 - 2010-03-19, 23:21

Wito - masz zdolności literackie. Super opowieść :bigok
tolo61 - 2010-03-20, 00:01

Suuuperrrr
:spoko

KOCZOR - 2010-03-20, 00:48

Wito, ode mnie piwko :kufel za zdolności uwidocznione w pierwszej z wielu opowieści, którymi nas obdarzysz, bo... czekamy na następne, ale...
Następnych chętnych, skłonnych podzielić się swoimi pierwszymi lub mocnymi wrażeniami również prosimy.
Tutaj klikamy, potem klikamy "nowy temat", nadajemy chwytliwy tytuł i... dostarczamy wszystkim kolejnych wspaniałych lektur. :bigok

Wito - 2010-03-23, 21:17
Temat postu: wiadomość
Witam. Rafale. Piwko od Ciebie uważam za duże wyróżnienie. Bardzo dziękuję. Witold. :spoko
Tadeusz - 2010-03-23, 22:42

Witoldzie.
Z przyjemnością czytam tak pięknie opisane własne przeżycia. One bardzo wzbogacają to forum.
Dziękuję i stawiam ci piwo wirtualne. Chociaż tyle. :)

hrys - 2010-03-24, 06:58

:ok
hrys - 2010-03-24, 06:59

dobrze że już dojechaliśmy do domu prawda?
KOCZORKA - 2010-03-24, 19:03

KOCZOR napisał/a:
bo... czekamy na następne

Wito czytało się super, prawdziwa powieść z dreszczykiem. :bukiet:
Czekamy na więcej :bigok , może być zmyślone, byle było. :bigok

Wito - 2010-04-03, 21:27
Temat postu: Pierwsza świąteczna wyprawa kamperem.
Jeszcze tylko krótkie spojrzenie na listę. Mamy chyba wszystko, a czego zapomnieliśmy, okaże się na miejscu. Była sobota rano. Jutro pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych. Postanowiliśmy na te święta wyjechać w pierwszą podróż naszym nowym nabytkiem-własnym kamperem. Pogoda była dobra od samego rana. Świeciło słońce i wiał lekki południowy wiaterek. Wsiadam do samochodu. Na pozycji pasażera Asia z atlasem samochodowym w ręku. Spoglądam jeszcze na zegarek i ruszamy. Kierunek-Stegny nad Zatoką Gdańską. Silnik kampera pracuje równo i radośnie. A więc w drogę i w nieznane.
Kampera kupiłem trzy tygodnie temu w Polkowicach i przyprowadziłem do domu. Emocje tamtej podróży opadły już nieco. Dzisiejsze warunki na drodze niczym nie przypominają już tamtych gdzie musiałem wiele kilometrów pokonywać po oblodzonych drogach. Kilka krótkich wycieczek po okolicy dało mi większą pewność w prowadzeniu kampera. Niestety nie poznałem do końca działania wszystkich urządzeń a wśród nich obsługi ogrzewania gazowego i pracy lodówki na gaz. Ale co tam. To nas nie mogło zatrzymać. Od czego są ciepłe kołdry.
Tak wiele było niewiadomych tego dnia. Mieliśmy poznać smak życia kamperowego, czegoś do tej pory nieznanego nam i obcego. Czy to będzie to, co wyobrażaliśmy sobie? Czy spełnią się nasze oczekiwania i marzenia o bliskich i dalekich podróżach własnym samochodem-domem? Myśli te kołatały się w mojej głowie podczas jazdy a i u Asi, jak sądziłem, także. Z Susza skierowaliśmy się na Sztum. Już po pierwszych kilku kilometrach jazdy żałowałem tej decyzji. Droga była kręta i pełna dziur. Chociaż jechałem wolno, to kamper cały trząsł się i trzeszczał. Wydawało mi się, że każda jego część zaczęła raptem głośno krzyczeć. Na mnie chyba za ten wybór. Zwykle nad morze jeździliśmy przez Dzierzgoń. Tam droga jest dużo lepsza.
Minęliśmy Sztum, potem Malbork i za Nogatem skręciliśmy na Stegnę. Tuż za Malborkiem minęliśmy pusty jeszcze o tej porze roku kemping nad Nogatem. Droga była dobra i prawie pusta. Asia lubi jeździć takimi drogami. Irytuje ją zawsze jazda po drogach zatłoczonych, pełnych tirów, które uważa za największe zagrożenie. Po pół godzinie dotarliśmy do Nowego Dworu, gdzie mieliśmy kupić jeszcze co nieco.

Wito - 2010-04-03, 22:12
Temat postu: cd. Moja pierwsza podróż kamperem.
Po drodze, po lewej stronie widzimy supermarket. Skręcamy na parking. Parkuję z dala od innych samochodów. Nie wychodzi mi to jeszcze tak dobrze, jak osobówką. W sklepie sporo ludzi. Robią ostatnie przedświąteczne zakupy. Kupujemy jeszcze kilka drobiazgów i udajemy się w dalszą podróż.
Po około pół godzinie jazdy dotarliśmy do Stegny. Od razu rzuciło nam się w oczy, że na ulicach było prawie pusto. To jeszcze nie sezon. W sezonie, tak jak i w innych miejscowościach nad zatoką, jest duży ruch. Pełno tam zawsze turystów.
Skierowaliśmy się ulicą Morską nad zatokę. Dwa mijane po drodze kempingi były nieczynne. Uradowaliśmy się, gdy zauważyliśmy, że szlaban trzeciego i ostatniego już w Stegnie był podniesiony. Wjechaliśmy do środka, jednak pani w recepcji poinformowała nas, że przyszła tylko na chwilę, i że kemping jest jeszcze nieczynny. Przez płot widzieliśmy i słyszeliśmy morze-upragniony cel wyjazdu. Wyjechaliśmy przed bramę kempingu i zaparkowaliśmy. Zdecydowaliśmy się pozostać tam przez resztę dnia i na noc, pierwszą noc we własnym kamperze.

Wito - 2010-04-03, 23:05
Temat postu: cd. Pierwsza świąteczna podróż kamperem.
Spacer brzegiem morza sprawił nam dużą radość. Z początku na plaży ludzi było niewielu. Później jednak pojawiło się kilka osób. Widocznie tak jak my postanowili spędzić święta mniej tradycyjnie niż dotychczas. Asia uwielbia morze. Podczas spaceru cieszyła się jak dziecko. Przez blisko godzinę szliśmy plażą w kierunku wschodnim. Morze było dość spokojne a woda bardzo zimna. Nie odważyliśmy się chodzić boso.
Po powrocie do kampera wypiliśmy kawę i zjedliśmy po kawałku świątecznego sernika upieczonego przez Asię. W kamperze było jasno i przyjemnie. Pachniało kawą. Podobało mi się.
Po krótkim odpoczynku postanowiliśmy pojechać rowerami do Jantaru. Asia była tam na koloniach w młodości, więc w czasie wycieczki była przewodnikiem.
Wybraliśmy drogę biegnącą lasem wzdłuż brzegu morza. Miejscami droga była łatwa i równa. Miejscami zaś biegła przez pagórki i była piaszczysta. Do Jantaru jest około sześciu kilometrów. Zajechaliśmy zmęczeni ale zadowoleni. W Jantarze kemping był także nieczynny, ale zapewniono nas, że na piętnastego maja będzie już otwarty.
Z Jantaru do Stegny wracaliśmy już asfaltem. O tej porze panował tam już duży ruch na drodze i nie czuliśmy się pewni na swoich rowerkach, tym bardziej, że kierowcy pędzili i niektórzy wyprzedzali nas na 'trzeciego'.
Wróciliśmy do kampera zmęczeni ale szczęśliwi. Po lekkiej kolacji był jeszcze obowiązkowo spacer nad morze by obejrzeć zachód słońca.

Wito - 2010-04-03, 23:34
Temat postu: cd. Pierwsza świąteczna podróż kamperem.
Na plaży było bardziej rojno niż rano. Zapowiadał się piękny zachód słońca.
W pewnej chwili zauważyłem, że wzdłuż brzegu morza płynie jakieś zwierzę. Nie było widać wyraźnie co to jest. Podeszliśmy nieco bliżej. Zwierzę zdawało się nas nie zauważać. Po chwili, gdy nas już minęło wyszło na brzeg. To był bóbr. Skąd w morzu bóbr- zadawaliśmy sobie pytanie. Udało mi się wykonać kilka zdjęć. Po chwili bóbr uznał widać, że dość tego pozowania, wślizgnął się do wody i spokojnie popłynął dalej. Wykonaliśmy jeszcze zdjęcie Asi na tle zachodu i wróciliśmy do kampera.
Na dworze robiło się już chłodno, więc pozamykaliśmy okna i lufciki. Asia położyła się na rozłożonym pojedynczym łóżku w tylnej części kajuty a ja musiałem walczyć ze stołem i po raz pierwszy rozkładać duże łóżko. Gdy w końcu udało mi się je rozłożyć, nie żałowałem tego, bo miałem wielką połać łoża tylko dla siebie. Na dobrą sprawę, mogłem tam spać nawet w poprzek.
Byliśmy zmęczeni i zasnęliśmy niemal natychmiast. W nocy jednak budziły nas odgłosy podjeżdżających i odjeżdżających samochodów, głośne rozmowy basy radia i masa innych nieznanych odgłosów . Nie sądziłem, że kamper okaże się tak mało dźwiękochłonny. Budzono nas tej nocy wielokrotnie. Nikt jednak nie próbował nas budzić celowo czy zaczepiać, co uznaliśmy za duży plus.

KOCZORKA - 2010-04-03, 23:51

Cudowne Święta sobie zaplanowaliście. :bigok
Ja, podobnie jak Asia, uwielbiam nasz Bałtyk i bardzo długie spacery plażą.
Oddycham całą piersią i wdycham ten zapach, którego nie uświadczysz, nad żadnym innym morzem.
I również jak Asia lubię podróżować bocznymi drogami, upajać się widoczkami, a nie wąchać spalin przejeżdżających samochodów.
Czekam na dalszy ciąg tych wspaniałych, waszych i również już naszych Świąt. :bigok

Radosnych, Rodzinnych i Ciepłych Świąt Wielkiej Nocy od Koczorków. :bukiet:

Wito - 2010-04-04, 09:27
Temat postu: cd. Pierwsza świąteczna podróż kamperem.
Dzisiaj, godzina 7.30
Głośne tupanie na schodach obudziło mnie. To sąsiadka w świątecznych szpilkach zbiegała z czwartego piętra. - Asia, wstawaj, mieliśmy iść nad morze na wschód słońca-zawołałem półgłosem dokładnie tak jak rok temu w Stegnie. - Jest pięknie i słonecznie - dodałem.
Dobrze, to idź- usłyszałem odpowiedź- ja za chwilę dołączę. Odwróciła się z rozkoszą na drugi bok i zasnęła. Ja zaś podreptałem do komputera...

Rok temu o poranku wstaliśmy jednak solidarnie. Jakiś ciuch na siebie i nad morze. Było przepięknie. Morze jeszcze całkiem spokojne. Cisza i ciepłe barwą budzące się ze snu słońce. Na horyzoncie poranna mgiełka. Spacerowaliśmy ponad godzinę chłonąc otaczające nas piękno.
Po powrocie do samochodu ja zająłem się demontażem mojego spania a Asia zrobiła świąteczne śniadanie. Wstające coraz wyżej słoneczko oświetlało wnętrze kampera i podkreślało świąteczny nastrój. Nie zabrakło oczywiście jajka i życzeń. Były to oczywiście życzenia wspaniałych, wzruszających wypraw naszym kamperem.
Ze Stegny zaplanowaliśmy wyjazd na Kaszuby, do Wdzydz Kiszewskich nad słynnym jeziorem Wdzydze. Zawsze pragnąłem pojechać na Wdzydze. Jeszcze na studiach ichtiologicznych dowiedziałem się o żyjącej tam troci wdzydzkiej będącej reliktem w tym jeziorze.
Po sprzątnięciu i zabezpieczeniu rowerów przed wyjazdem, poszliśmy pożegnać się z morzem. Na plaży pokazało się już trochę ludzi. Pojawił się pan z kucykiem na przejażdżki z sierścią jak u bawołu piżmowego. Bliżej brzegu jakiś młodzieniec puszczał latawca. Wiatr był już na tyle silny, że aby go utrzymać, chłopak musiał kłaść się na piasku.

Wito - 2010-04-04, 12:00
Temat postu: cd. Pierwsza świąteczna podróż kamperem.
Odpalamy silnik. Mój "pilot" z mapą w ręku. Pojedziemy teraz w nieznane, w nową trasę. Pilot będzie musiał się wykazać. Kierujemy się na Mikoszewo. Wisła w tym miejscu szeroka i wezbrana niczym Amazonka. Prom jeszcze nieczynny. Szkoda, że nie pobudowano tu jeszcze mostu. Ułatwiłby zdecydowanie komunikację z Trójmiastem.
Kierujemy się na południe. Przekraczamy Wisłę i jedziemy dalej w kierunku Kościerzyny. Wybieramy drogi mniej uczęszczane aby lepiej poznać klimat tych okolic. Kaszuby są piękne, nawet wczesną wiosną. Teren jest pagórkowaty i uroczy widokowo. Spokojna, bez pośpiechu jazda, sprawia nam dużą przyjemność. W kamperze siedzi się wysoko i jest doskonała widoczność. W kabinie jest jednak trochę za głośno. To sprawka silnika 2,5 D z 91roku. Ponoć niektórzy wyciszają te auta własnym sposobem. Niewiele o tym wiem i chyba przyjdzie nam przyzwyczaić się do tego hałasu. Pewnie z wiekiem zaczniemy głuchnąć i problem sam zniknie.
Ruszając w drogę w Stegnie włączyłem lodówkę na prąd. Nie miałem pojęcia, że rozładuje to akumulatory prawie do zera.
Kościerzyna okazała się być całkiem sympatycznym miasteczkiem. Charakterystyczny kwadratowy rynek zabudowany jest stylowymi, odrestaurowanymi kamieniczkami. Zwiedzamy rynek, dwa zabytkowe kościoły i wracamy z powrotem do kampera. Gotujemy wodę, kawka z ciastem, i ruszamy w dalszą drogę ku Wdzydzom Kiszewskim.
Za Kościerzyną pojawia się las i liczne jeziora. Teren staje się bardziej pofałdowany. Podłoże głównie piaszczyste i żwirowe. Niewiele może tu urosnąć. Rolniczo są to tereny ubogie. Po drodze zauważamy dużo nieużytków. Lasy także ubogie i stosunkowo młode, najwyżej po kilkadziesiąt lat. Runo leśne słabo rozwinięte, ograniczone głównie do mchów. Podszytu w ogóle brak. Zlewnia Jeziora Wdzydzkiego jest uboga w sole mineralne, stąd jezioro pozostaje nadal oligotrofem- potocznie mówiąc zbiornikiem mało żyznym. To dlatego żyje tu unikalna troć jeziorowa.
Przed Wdzydzami droga biegnie przez piękne, zalesione pagórki i wąwozy. Mijamy jakąś zorganizowaną grupę młodych cyklistów. Następnie, już we wsi po lewej, pojawia się skansen budownictwa ludowego. Będziemy zwiedzali go jutro. Na razie trzeba znaleźć miejsce na postój.
Na samym cyplu znajduje się przystań wodna i kemping PTTK. Oczywiście jeszcze zamknięte. Droga biegnie prawie nad wodą. Dalej kolejna przystań wodna, plaża, a po prawej hotel o wdzięcznej nazwie "Niedźwiadek". Znajdujemy miejsce na poboczu drogi, po prawej ograniczone słupkami betonowymi. Pobocze jest szerokie. W sezonie stanowi parking dla niedzielnych turystów korzystających z uroków jeziora.
Tym razem zaparkowaliśmy tam my i pozostaliśmy do następnego dnia, czyli do lanego poniedziałku, do wieczora.
Wyłączyłem silnik i raptem zrobiło się bardzo cicho. Kontrolki świeciły bardo słabo. Sprawdziłem stan akumulatorów. Były, o zgrozo, prawie całkowicie wyczerpane. To chyba przez lodówkę-pomyślałem. Szybko wyłączyłem lodówkę i uruchomiłem silnik, póki gorący. Cisza zniknęła, a ja przez pół godziny ładowałem akumulatory. Cóż, niewiedza kosztuje. Zbliżało się południe. Słoneczko zaczęło przypiekać. Postanowiliśmy wyjąć stolik, krzesełka i pierwszy raz posiedzieć przy kamperze rozkoszując się słońcem, pięknym widokiem jeziora i lenistwem.

Wito - 2010-04-04, 16:02
Temat postu: cd. Pierwsza świąteczna podróż kamperem.
Po pół godzinie ciekawość świata wygrała z lenistwem i oto oboje pedałowaliśmy na rowerach leśną drogą na północ. Postanowiliśmy okrążyć północno- wschodnią zatokę jeziora i odwiedzić wieś Czarlina po jej zachodniej stronie. Dopiero teraz jadąc rowerami, mogliśmy w pełni podziwiać piękno tych okolic. Mijaliśmy pagórki leśne i doliny przecinane kryształowo czystymi strumieniami czy porośnięte lasem wysokie skarpy zatok jeziora. Przejechaliśmy ścieżką przez torfowisko. Bywałem w wielu miejscach, jednak to wywierało na mnie szczególne wrażenie.
Odwiedziliśmy po drodze pomnik męczeństwa z okresu II wojny światowej. Kamienna tablica ustawiona w lesie upamiętnia zbrodnię Hitlerowców na Polaku. Napis na tablicy brzmi: W TYM MIEJSCU 20.10.39. HITLEROWCY ZAMORDOWALI ŻOŁNIERZA OBRONY NARODOWEJ JANA CYBULĘ ZE ZDROJÓW. CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI. Uporządkowaliśmy leżące tam kwiaty i lampiony. Asia pojechała dalej a ja jakoś nie mogłem ruszyć się z tego miejsca. Miałem przed oczyma bestialski mord nad bezbronnym człowiekiem, patriotą. Przypomniałem sobie powszechnie znane słowa: "kto zabija człowieka, to jakby całą ludzkość zabijał". I oto sam poczułem się świadkiem tego wydarzenia. Po dłuższej chwili doszedłem do siebie i ruszyłem dalej. Jeszcze dziś, po roku, tamto wspomnienie wraca do mnie smutną myślą.

KECZER - 2010-04-04, 19:42

Wito serdeczne gratulacje za tak wspanialy opis "dziewiczej " wyprawy Bravo!!!
Ja jeszcze musz poczekac z kamperkiem az do lipca - bo jak pisalem na formu kupilem go "przez telefon z Moskwy" i dopiero w lipcu bede w kraji i zaczne sie napawac radoscia posiadania!!! i wolnoscia

Ale zaniepokoila mnie pewna fraza w Twoim opisie
Wito napisał/a:
Sprawdziłem stan akumulatorów. Były, o zgrozo, prawie całkowicie wyczerpane. To chyba przez lodówkę-pomyślałem. Szybko wyłączyłem lodówkę i uruchomiłem silnik, póki gorący


Czy w Twoim pieknym camperku nie istniej cos takiego jak automatyczne ladowanie - skoro ta lodowka tak żre ten prąd???
A moze ja czegos jeszcze nie rozumiem bo i moje doswiadczeni jest blizsze zeru :haha: :haha:
pozdrawiam i jeszcze raz gratuluje :spoko

krynia i stan - 2010-04-04, 19:59

No bo to trochę dziwne, czyżby Wito w swoim kamperku miał tylko jeden akumulator ?
Z tekstu nie wynika ile jechał (silnik pracuje i ładuje aku) a ile stał od włączenia lodówki na 12V do czasu zauważenia kiepskiego stanu aku.
Jeśli to było w podróży, to nie powinno tak się stać, po to zasilanie 12v do lodówki jest zrobione aby lodówka mogła działać podczas jazdy autem, bo do niczego innego to nie służy.
Generalnie to trochę za mało informacji żeby wyciągnąć wnioski, ale to jest jego opowieść o pierwszym wypadzie kamperem a nie pytanie o porady :) , i bardzo fajnie się czyta :bigok

StasioiJola - 2010-04-04, 21:54

Witku- Twoja opowięść jest bardzo interesująca, czekamy na ciąg dalszy!!!! :spoko Pozdrawiamy świątecznie!! :roza:
Wito - 2010-04-05, 13:28
Temat postu: cd. Pierwsza świąteczna podróż kamperem.
Z leśnej drogi wyjechaliśmy na asfalt a potem skręciliśmy w lewo na szutrówkę do Czarlina. Po drodze minęliśmy tablicę informującą, że na pobliskim polu odnaleziono grobowce sprzed ponad pięciuset lat. Czarlin to typowa dawna kolonia kilku chałup i nowo pobudowanych letnich daczy. Niektóre z nich bardzo wypasione. Na nabrzeżu kilka zimujących jachtów. Pomiędzy chałupami, daleko, po drugiej stronie jeziora dostrzegliśmy naszego kamperka. Miły to widok- oczekujacy nas dom na kółkach.
Następnie skierowaliśmy się na punkt widokowy, który pobudowano z drewna i ustawiono w kierunku południowym. Obok niego tablica z mapą jeziora i opisem. Z punktu widokowego można było oglądać zachodnią odnogę jeziora, oraz południową rozciagającą się daleko za przewężeniem. Po chwili ku mojej radości dostrzegłem tam dwa jachty kierujące się w naszą stronę. Słońce przygrzewało mocno i wiał lekki południowy wiaterek. Spędziliśmy w tym miejscu trochę czasu opalając się i wygrzewając na słońcu na suchej jeszcze trawie. Następnie zjedliśmy po kawałku czekolady i ruszyli wolno w drogę powrotną.

krzysioz - 2010-04-05, 16:14

Ja tez lubie takie opowiesci.
Choc to nie na temat to w sprawie lodowki chcialem dodac , ze gdy mialem blizniaczo podobnego kamperka to dzialala ona na 12V tylko ,gdy chodzil silniczek. Albo mi sie tylko wydawalo. :spoko

Wito - 2010-04-05, 16:29
Temat postu: cd. Pierwsza świąteczna podróż kamperem.
Słońce stało jeszcze wysoko, gdy przypedałowaliśmy do kampera. Jak to dobrze, że zabraliśmy rowery. Okazuje się, że rowery pasują do kampera-pomyślałem. Odtąd na każdą wycieczkę zabierałem z sobą rowery, lub rower, gdy jechałem sam. Kusi mnie także zabranie na dach kajaka. Jednak do dziś nie udało mi się jeszcze tego tematu przerobić.
Po raz pierwszy zjedliśmy obiad w kamperze. Jednodaniowy, co prawda, ale z gotowanymi na kuchence ziemniaczkami.
Kiedy wieczorem zasypiałem zmęczony ale zadowolony, już wiedziałem, że kampering to jest właśnie TO. Teraz mogłem zrozumieć moich przyjaciół z CT. którzy podczas tegorocznego spotkania solankowego jakże obrazowo i pięknie opowiadali o swoich przeżyciach. To wspaniała, forma turystyki i spędzania wolnego czasu. To jest, można nawet górnolotnie stwierdzić, sposób na życie.
Ranek drugiego dnia świąt wstał przybielony przymrozkiem i nie powiem, trochę zmarzłem. Słońce jednak szybko wyszło zza lasu i zrobiło się znów ładnie i ciepło.
Postanowiliśmy dziś zwiedzić Wdzydze Kiszewskie i skansen budownictwa ludowego. Tym razem rowerki pozostały na bagażniku.
Zaczęliśmy od przystani wodnych i plaży. Wszystko jeszcze puste i uśpione, chociaż kilka jachtów cumowało już przy pomostach. Asia wybrała sobie jeden z nich. Bezpieczny, niezatapialny i z własnym cieniem na wypadek upałów. Ona tak lubi. Kapnęła chyba jednak, że szybko nim nie popłynie bo opuściła pokład w pośpiechu.
Wybrała za to plażę. Kiedy pokazałem jej tablicę zakazów, to szybko przeniosła się na pomost. Hola,Hola -zawołałem. A czy ty spełniasz kryteria wejścia na ten pomost? Asia natychmiast się cofnęła. Ja zaś, z ołówkiem w ręku wyliczyłem, że może wejść, bo spełnia kryterium zagęszczenia liczby osób w przeliczeniu na 1 metr kwadratowy. Gdy w międzyczasie przyjrzałem się uważniej tablicy ośmiu ostrzeżeń, to całkowicie zgodziłem się ze wszystkimi jej nakazami i zakazami. Po co stawiają takie tablice, skoro wszystko jest oczywiste? Sądzę, że znamy odpowiedź na to pytanie.

Wito - 2010-04-05, 16:46
Temat postu: cd. Pierwsza świąteczna podróż kamperem.
Po dłuższym spacerze dotarliśmy do skansenu. Skansen znajduje się między szosą a wschodnią odnogą jeziora. Położony na kilkudziesięciu hektarach, częściowo zadrzewiony, przypomina dużą wieś sprzed wieków. Postawiono tam, przywiezione z bliższych i dalszych rejonów Kaszub domy mieszkalne, zabudowania gospodarcze, rzemieślnicze, czy sakralne. Bardzo podobny skansen znajduje się w Olsztynku na Mazurach. Uczestnicy tegorocznych zmagań z Krzyżakami spod chorągwi CT mogą go odwiedzić. Jest blisko od pola bitwy w Grunwaldzie.
Tego świątecznego dnia skansen był zamknięty. No może nie całkowicie, bo wpuszczano tylko na teren a już do środka pomieszczeń, nie. Ci zwiedzający, którzy czuli się z tego powodu zawiedzeni, mogli swój smutek ukoić w otwartej restauracji przy pomocy różnorakich trunków a wśród nich płynu żółtego, z pianką. I tego dnia czynili to gromadnie.
Przyjemnie było spacerować między chałupami sprzed wieków. To zawsze rozbudza wyobraźnię. Udało nam się trafić na gobowiec na wzgórzu, nad samym jeziorem. Pochowano tam dyrektora szkoły- założyciela skansenu. Grób jest pięknie utrzymany.
Spacerowaliśmy dłuższą chwilę zaglądając do okien wieśniakom, którzy pozamykali przed nami podwoje, po czym udaliśmy się spacerkiem do kampera. Zbliżało się późne popołudnie i musieliśmy powoli zbierać się do powrotu do domu.
Kilka chwil zajęło nam przygotowanie się do jazdy. Do Iławy wracaliśmy przez Grudziądz. Gdy przekraczaliśmy most na Wiśle wspominaliśmy niedawny zlot solankowy, na który przyjechaliśmy pociągiem. Teraz, po niespełna miesiącu mamy już swój wymarzony pojazd. I nie tylko. Mamy za sobą pierwszą prawdziwą, przeuroczą wyprawę kamperem-nasz kamperowy chrzest. Wito.

Dembomen - 2010-04-05, 16:52

Hej!
Wito, masz talent, fajna relacja :spoko Pozdrawiamy Świątecznie :spoko
Hej!

Tadeusz - 2010-04-05, 17:09

Witku, urozmaiceniem drugiego dnia Świąt była lektura Twego opisu pierwszej kamperowej podróży. Czytałem od nowa z prawdziwą przyjemnością.
Właśnie temu to forum winno służyć - obcowaniu z ludźmi, poznawaniu ich przygód, wymianie myśli i nawiązywaniu nowych znajomości i przyjaźni. Wszystko to w duchu otwartości na drugiego człowieka, z szacunkiem do niego i jego dzieła, choćby najskromniejszego.
Drogi Witoldzie, dziękuję. Ten miły dzień, spędzony wśród dobrych, serdecznych ludzi, wzbogaciłeś Ty swą opowieścią.
Otrzymujesz ode mnie skromne wirtualne piwo. Wkrótce spotkamy się i podziękuję inaczej. :wyszczerzony: :bukiet:

Witold Cherubin - 2010-04-05, 17:09

Wito, z przyjemnością czyta się Twoje relacje z podróży, które ilustrujesz ciekawymi zdjęciami. Dzięki Ci za to. :roza: :roza: Mimo, że miałem zaprzyjaźnonych ludzi z Kościerzyny to nigdy mi nie pokazali tego, co Ty nam pokazałeś i opisałeś. Jestem Ci bardzo wdzięczny za umiejętność wynajdywania ciekawych miejsc, interesujące opisy i bardzo dobre zdjęcia. :bigok Pozdrawiam prawie że poświątecznie :spoko
Wito - 2010-04-05, 22:12

Serdecznie dziękuję Wam za miłe wypowiedzi pod moim adresem. Cieszę się, że mogliście podróżować z nami. Wyjazd, który opisałem był dla nas dużym przeżyciem. Mieliśmy przekonać się, czy pokochamy nowy styl życia. Okazało się, że tak. To dzięki Wam w ciągu tych dni, kiedy pisałem relację, mogłem na nowo przeżywać tę wspaniałą wycieczkę-przygodę. W tym roku bowiem sytuacja rodzinna zmusiła nas do pozostania na święta w domu. Pozdrawiam i raz jeszcze bardzo dziękuję. Witold. :roza: :spoko :roza:
jury - 2010-04-06, 11:01

Doskonały opis i zdjęcia , czytałem ten tekst "duszkiem".
Ja niestety siedziałem tradycyjnie w domu choć marzy mi się taki wypad.

KOCZORKA - 2010-04-06, 11:29

Wito, DZIĘKUJĘ!!! :bukiet:
Wspaniale i bardzo obrazowo opisujesz. Ma się wrażenie, że jest się tam z Wami. :bigok
Wito napisał/a:
Teraz, po niespełna miesiącu mamy już swój wymarzony pojazd. I nie tylko. Mamy za sobą pierwszą prawdziwą, przeuroczą wyprawę kamperem-nasz kamperowy chrzest. Wito.

Wito, ja już nie potrafię sobie wyobrazić, jak mogłabym żyć bez kamperka.
Wy chyba z żoneczką już też, nie mówiąc nawet o Twoim opisie.
Tej cudnej opowieści bez kamperka, by po prostu nie było.
Cieszę się, że macie własny domek i przeżyliście w nim takie piękne Święta. :roza:

Pozdróweczka dla moczykijów. :spoko

Wito - 2010-04-06, 19:58
Temat postu: wiadomość
Lucynko. Jesteś jak zwykle bardzo miła i uprzejma. Pozdrawiam. Wito.
Wito - 2010-04-07, 07:32
Temat postu: wiadomość
Witaj Adam. Nic nie szkodzi. Z relacji widzę, że Wasz zlot trzech kamperów był wyjątkowo udany. Cieszę się. Wito.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group