| |
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Turcja - ELWOOD'KI W TURCJI
Elwood - 2010-05-29, 22:46 Temat postu: ELWOOD'KI W TURCJI Długo to trwało i to co widzicie to próba ze zdjęciami ale obiecuję więcej. Mam wreszcie trochę czasu z uwagi na to, że zapakowali mi nogę w gips - skręcenie stawu skokowego. Jak widać nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Jak pozgrywam zdjęcia na komputer zamieszczę fotorelację z komentarzem do zdjęć z wyprawy do TURCJI we wrześniu 2008 roku. Pozdrawiam
StasioiJola - 2010-05-29, 22:51
Elku- tak się ucieszyłem, że znowu sie odezwałes na forum!!! Czekamy na więcej zdjęć- my tez planujemy wyprawę w tamte strony!!! Pozdrawiamy bardzo serdecznie!!
janusz - 2010-05-29, 23:03
A ja normalnie sie stęskniłem za tobą.
Elwood - 2010-05-29, 23:08
Stasiu ja też Was serdecznie pozdrawiam. Chcieliśmy być w Pajęcznie - niestety w tym czasie zmarła teściowa. Bardzo się stęskniliśmy za Wami wszystkimi. Jak się zdecydujesz jechać do Turcji to dzwoń. Jeżeli to możliwe to wybierzcie się we wrześniu - nie ma tłoku a i ceny niższe. Pozdrawiamy Was serdecznie.
Gosia i Elek
Elwood - 2010-05-29, 23:14
Januszu, też ucałowałbym Wasze kumpelskie mordki. Miło wiedzieć, że jeszcze nas pamiętacie. Mam nadzieję, że spotkamy się na jakimś najbliższym zlocie. Niestety jeszcze nie na Roztoczu.
Pozdrawiam i jesteśmy znowu z Wami
Sorrki ale wyszedłem z wprawy i nabałaganiłem w tym temacie. Miało być w TURCJA 2008
KOCZORKA - 2010-05-30, 00:58
Witajcie kochane Elwoodki.
Tak dawno Was nie widziałam i nie czytałam
Nareszcie!!!
Foteczki z Turcji piękne, prosimy o więcej.
Pozdróweczka dla Gosi i Elka od Koczorków.
eeik - 2010-05-30, 11:19
No w końcu się pojawiłeś.
Normalnie się martwiliśmy .
Elwood - 2010-05-30, 22:24 Temat postu: Wspomnienia z TURCJI 2008 część 1 Drodzy Przyjaciele kamperowej włóczęgi.
Nie sposób opisać całej podróży do Turcji. Skupię się więc na tym co wywarło na mnie największe wrażenie, na inności krajobrazu, na budowlach z czasów rzymskich i antycznej Grecji , których dawne miasta tu na obecnych terenach Turcji rozkwitały w owych czasach. Na ludziach serdecznych i życzliwych..
Widzieliśmy dużo, śmiem twierdzić, że bardzo dużo, a pomimo wszystko pozostał niedosyt. Może to i dobrze, bo my tam wrócimy. Byliśmy w Turcji 16 dni plus dojazd..
Dzień 1
W tamtą stronę jedziemy drogą przez Cieszyn – Żylinę – Bratysławę – Budapeszt – Szeged /tu nocleg na kempingu/.
Dzień 2
Rano wjeżdżamy do Serbii i dalej w towarzystwie Koko i Ankula podążamy w kierunku Belgradu przez Suboticę i Nowy Sad. Omijaliśmy autostradę – bardzo droga – ale dwieście kilometrów jechaliśmy od 9 rano do 18 wieczorem. Za Belgradem już samotnie autostradą podążamy w kierunku Bułgarii. Granica w Niś / winietkaw Bułgarii za 5+1 euro na tydzień i około 2.00 wjeżdżamy do centrum Sofii, którą zwiedzamy przez okna samochodu z postojem przy cerkwi „Św. Sofia” Nocleg ok.20 km za Sofią na stacji benzynowej. I tu niespodzianka – cena ropy w Bułgarii wyższa niż w Serbii.
Dzień 3
Wyjazd ok 9.00. Przez Płowdiw – Edirne – do Istambułu. Na granicy zakup wizy Tureckiej – 10 euro od osoby – kilka pobieżnych kontroli i po bólu.
Po południu dojazd do Istambułu. W Istambule postanawiamy zobaczyć stare centrum, gdyż już wcześniej mieliśmy możliwość zwiedzenia miasta. Kamperem udajemy się wzdłuż Złotego Rogu pod Nowy Meczet i dalej drogą wzdłuż wybrzeża i dzielnicę Bazarów wjeżdżamy na Sultanahmed, - teren parkowy pomiędzy meczetami Błękitnym a Hagia Sophia. Adrenalina sięga zenitu, gdyż cały teren to jeden wielki piknik z uwagi na Ramadan. Przy pomocy służb miejskich i policji udaje nam się przecisnąć pomiędzy samochodami w zatłoczonych uliczkach. Trwa to ok. godziny. Gosia spokojnie robi w tym czasie zdjęcia. Opuszczamy Stare Miasto by przez most nad Bosforem udać się na stronę azjatycką. Przy wyjeździe z mostu okazuje się, że nie można zapłacić pieniędzmi ani kartą za przejazd. Musimy wykupić w biurze specjalny bilet za 30 TRY upoważniający do 10 krotnego przejazdu przez Bosfor lub do wykorzystania na autostradach w całej Turcji. Okazuje się, że ten bilet w zupełności wystarczył na wszystkie przejazdy autostradami i mostami. Wzdłuż morza Marmara, późnym wieczorem w blasku świateł z przeciwległego brzegu, udajemy się do Ankary. Nocleg na stacji benzynowej 240 km przed Ankarą.
Elwood - 2010-05-30, 22:27
ciąg dalszy zdjęć do cz. 1
Elwood - 2010-05-30, 23:00 Temat postu: Wspomnienia z Turcji 2008 - cz.2 Dzień 4
Postanawiamy, że interesuje nas stara Ankara. Rano dojeżdżamy do parkingu u podnóża starego miasta. Trafiamy tam dzięki uprzejmości policji, która wskazuje nam drogę. W pierwszej kolejności zwiedzamy Muzeum Cywilizacji Anatolijskich a w nim zbiory z różnych okresów w historii Anatolii. W muzealnej kawiarence pijemy kawę po turecku, której fanami stajemy się od tego momentu. Dalej spacer do Cytadeli a po drodze stara dzielnica Ankary – Koński Targ – mnóstwo sklepików z pamiątkami, owocami. Jeszcze rzut oka na panoramę Ankary z Cytadeli i powrót okrężną drogą przez dzielnice biedy do samochodu. W godzinach popołudniowych wyjazd z Ankary obwodnicą, która prowadzi wśród nowych wielkich osiedli mieszkaniowych. Celem kolejnym jest jezioro TUZ. Pomyłkowo zamiast w kierunku Kayseri zjeżdżamy zjazdem do Hajmana. Kiedy odkrywamy pomyłkę i uroki małych wiosek stwierdzamy, że każda droga prowadzi do celu. Docieramy doi restauracji przy stacji benzynowej nad jeziorem TUZ wieczorem. Kolacja w restauracji /bakłażan z pomidorami i mielonym mięsem, wątróbka barania z ziemniakami na ostro, kebab z kawałków kurczaka, sałatka, woda mineralna i herbaty ile zapragniesz/. Za wszystko płacimy 16 TRY. Śpimy na parkingu przed restauracją.
Elwood - 2010-05-30, 23:11
ciąg dalszy zdjęć do części 2
Elwood - 2010-05-31, 09:31
Większość zdjęć robiona jest aparatem CANON EOS 400 D DIGITAL
Pozdrawiam
Elek
Elwood - 2010-05-31, 14:18 Temat postu: Trasa TURCJA 2008 Póki co załączam trasę naniesioną przy pomocy urządzenia Qstarz na mapę Google.
kimtop - 2010-05-31, 14:39
Cześć Elek.
My 18-go 06.ruszamy do Turcji bardzo podobną trasą tylko w odwrotnym kierunku.
Dlatego interesują nas wszystkie szczegóły.
Jak wygląda sprawa wymiany pieniędzy.To znaczy czy braliście kasę z bankomatu czy wymienialiście na granicy(ile tej kasy?)
ptasznik - 2010-05-31, 15:44
| kimtop napisał/a: | | Jak wygląda sprawa wymiany pieniędzy.To znaczy czy braliście kasę z bankomatu czy wymienialiście na granicy(ile tej kasy?) |
kimtop, tutaj masz podstawowe informacje. Osobiście nie radzę płacić w $ czy w EUR bo strasznie kantują Ale wszędzie przyjmują $ czy EUR, nie ma problemu: restauracje, sklepy
http://turcjawsandalach.p...a-liry-tureckie
Jak będziecie na Riwierze to polecam miasteczko Side
http://pl.wikipedia.org/wiki/Side
Jest co zobaczyć a będąc tam na wakacjach parę lat temu widziałem kamperki nocujące na prywatnych hotelowych plażach oddalonych 3-5 km od starego miasta. Hotele w samym centrum Side nie mają w większości plaż przy hotelu więc turystów dowożą autobusy Na każdej plaży jest knajpka, więc prąd, toaleta i prysznic się znajdzie. W większości przypadków obsługa plaży nocuje tam przez okrągły sezon także jest bezpiecznie i podejrzewam, że za małą opłatą ugoszczą Was po turecku i przypilnują autek na czas Waszej nieobecności
Elwood - 2010-05-31, 16:49
Marku, Turcja to dwa różne kraje - ten dla turystów i dla tubylców. Pisząc dla tubylców mam na myśli miejsca gdzie nie dociera turysta. Tam trzeba mieć gotówkę. Na trasach turystycznych nie ma problemu z płatnością kartą i bankomatami. W kurortach i miastach nasilonego ruchu turystycznego /Pamukale, Kapadocja/ funkcjonuje dolar i euro ale po zbójeckich przelicznikach. Nie utkwiły mi w pamięci problemy z pieniędzmi a nie mam zwyczaju wozić ze sobą nadmiaru gotówki. O ile pamiętam wyjechałem z kraju z jakimiś marnymi ilościami lirów - ok. 500 TRY ponieważ był problem z ich nabyciem. Nie zapomnij tylko przeładować map na GPS-ie. Turcja zazwyczaj jest na oddzielnej płycie. Ja się tak załatwiłem i podróżowałem przy pomocy starego AUTOROUTA z pozycjonerem GPS. Była zabawa przednia - jazda metodą prób i błędów. Wyślę Ci na maila nasz dziennik z podróży bo zapewne moja relacja trochę potrwa. Znajdziesz tam trochę danych i luźnych zapisek. Pozdrawiam i życzę miłej podróży. Jedyną wadą naszej było to, że byliśmy sami. Jak coś to dzwoń. Pozdrawiam
Elwood - 2010-05-31, 17:31
Dzień 5
Po śniadaniu jedziemy do KAPADOCJI. Kraina ta swój przepiękny krajobraz zawdzięcza procesowi erozji tufu wulkanicznego /skamieniały popiół/. Z miejsca noclegu zabieramy pasażera na gapę, który jedzie z nami do AKSARAY. Podróż upływa na pogawędce o tym skąd jesteśmy, o tym że wie kto to jest JP II, o polskich piłkarzach grających w tureckich zespołach. Z uwagi, że językiem porozumienia jest język migowy zmęczeni dojeżdżamy do AKSARAY. Dalej udajemy się do stolicy Kapadocji – NEVSEHIR. Celem jest UCHISAR najwyższa góra / skała/ w Kapadocji, z której rozciąga się przepiękny widok na okolicę. Postój u podnóża skały i zwiedzanie wykutych w skale korytarzy i pomieszczeń. Świat bajki jednak dopiero przed nami. Jedziemy do GOREME. Ponieważ Kapadocja to obszar zaledwie około 300 km2 wypożyczamy skuterek i w ten sposób docieramy, czasami po bezdrożach, do wszystkich atrakcji regionu. Tuż przed zachodem słońca powtórnie wracamy pod UCHISAR, by obejrzeć panoramę o zachodzie słońca. Wieczorem szukamy kempingu i po mrożącej krew w żyłach przygodzie docieramy do kempingu PANORAMA na przedmieściach GOREME. Nasza przygoda związana była z tym iż w pewnym momencie kamperek odmówił wjazdu pod stromą górę i zaczął staczać się w dół. Powód był prozaiczny – zbyt dociążony tył, za duże ciśnienie w przednich oponach i śliska nawierzchnia z kostki. Skończyło się na szczęście lekkim wgnieceniem rynienki bagażnika, urwaniem tabliczki ELWOOD i strachem. No cóż, prawdą jest, że podróże kształcą. Na kempingu jesteśmy sami /jest wrzesień/ a bajkowy widok na GOREME pozwala zapomnieć o niedawnych przeżyciach. Kolacja w restauracji kempingowej zamienia się w długą pogawędkę z właścicielem i przy butelkach wspaniałego wina siedząc na tarasie podziwiamy KAPADOCJĘ nocą.
Dzień 6
Z nocnych pogaduszek dowiedzieliśmy się iż o świcie nad Kapadocją unoszą się balony, by z nich podziwiać uroki regionu. To jedna z tych atrakcji, dla której musimy tam wrócić.
Elwood - 2010-05-31, 17:38
ciąg dalszy zdjęć
Tadeusz - 2010-05-31, 17:44
Pięknie!
Pisz dalej Elku. I zdjęcia wklejaj.
Latem opowiesz resztę.
Elwood - 2010-05-31, 17:44
i jeszcze zdjęcia
Elwood - 2010-05-31, 17:47
a może jeszcze trochę cudów przyrody
EBRP670 - 2010-06-02, 06:17
Elwood napisał/a:
/Wyślę Ci na maila nasz dziennik z podróży bo zapewne moja relacja trochę potrwa / I ja też poproszę Wybieramy się pod ARARAT -oczywiście camperem.
Elwood - 2010-12-11, 00:38
Dzień 6 c.d - Wtorek 09.09.2008.
Wstałem wcześnie rano by uwiecznić piękno balonów nad Kapadocją. Ja fotografowałem, a Gosia przygotowała pyszne śniadanko. Z kempingu udajemy się w kierunku URGUP. Po drodze jeszcze zwiedzamy przepiękne formy skalne w Kapadocji. W URGUP – miasteczku turystycznym zwiedzamy centrum. Kawa i lody pod parasolami na centralnym placu miasta i udajemy się do Derenkuyu. Po drodze podjeżdżamy pod skałę zwaną ORTAHISAR. W miasteczku u podnóża skały, w sklepiku ze starociami i pamiątkami poznajemy cudownego sklepikarza, który sam określa się mianem Crasy Ali: Częstuje nas kawą po turecku /cudowny smak i aromat/, recytuje własne wiersze, opowiada o wyprawach morskich w przeszłości i pielgrzymkach, które organizuje obecnie. Kupujemy pamiątkowy dzban i jedziemy do podziemnego miasteczka w DERENKUYU. Gosia zwiedza podziemne miasteczko a ja pilnuję kampera, bo towarzystwo wokół nieco podejrzane. Kolacja w kamperku i przejazd do AKSARAY. Tam wieczorne zakupy i śpimy na stacji benzynowej.
Elwood - 2010-12-11, 10:49
Dzień 7 - Środa 10.09.2008.
Tradycyjnie śniadanko a po nim wjeżdżamy do centrum AKSARAY. Jak w większości miast tureckich bez trudu znajdujemy parking strzeżony w samym centrum. Przez bazar dostajemy się na centralny plac miasta gdzie w cieniu drzew, nieopodal meczetu Ulu Camii /Wielki Meczet/ gromadzą się tłumy mężczyzn. Spacer uliczkami AKSARAY kończymy przy Krzywym Minarecie. Kawa i przekąska w tureckim barze oraz zakup owoców na parkingowym straganie dopełnia czas pobytu w mieście.
Następny cel podróży to KONYA. To miasto silnie związane z Islamem. Zwiedzamy piękny i wielki, centralnie położony, meczet ALAEDDINA z wnętrzem zdobionym płytkami ceramicznymi, oraz Muzeum Melvana (bractwa mewlewitów – Derwiszy tańczących). Najciekawsze są wnętrza tych budowli – niestety w Turcji praktycznie wszędzie obowiązuje zakaz robienia zdjęć wewnątrz świątyń.
Największą atrakcją miasta miał być pokaz tańca Derwiszów. W każdym przewodniku opisują, że można uczestniczyć w takim pokazie codziennie. Niestety to przekłamanie. W Konyii takie pokazy odbywają się w centrum kultury tylko w sobotę. W informacji turystycznej dowiadujemy się, że w tygodniu namiastkę pokazu tańców można zobaczyć w restauracji w GOREME – ale myśmy już tam byli. Pozostaje nam zakupić figurkę tańczącego Derwisza w sklepie z pamiątkami, które są tu wszechobecne.
Stwierdzamy, że kiedyś jeszcze tu przyjedziemy i ruszamy dalej. Celem jest CATALHOYUK (osada sprzed 9 tys.lat).
Wybieramy drogę lokalną by dotrzeć do celu i po drodze zobaczyć życie na prowincji. Droga podrzędnej jakości. W pewnym momencie wjeżdżamy do jakiejś wioski i zaliczamy niewielką dziurę w drodze. Nasz kamperek wypełnia smród odchodów, a my oczami wyobraźni widzimy rozbryzganą zawartość kota na ścianach łazienki. Popłoch, Gosia leci do łazienki ale okazuje się, że wszystko jest ok. Uchylam okno i „cudowny” zapach jeszcze dobitniej dociera do naszych nosów. Naszym oczom ukazuje się niesamowity widok. Na wszystkich podwórzach wioski, całe rodziny, mieszają zwierzęce łajno ze słomą i z takiej mieszanki ulepiają brykiety, układając je w swoiste stogi by mogły wyschnąć. Później, zimą będzie służyć im to za opał. Taka sceneria i zapach towarzyszą nam do samego CATALHOYUK. Tam na parkingu pod bramą muzeum , na totalnym pustkowiu nocujemy.
Elwood - 2010-12-11, 11:03
KONYA
pawel-m - 2010-12-12, 09:02
w tym roku lecielismy balonem nad kapadocja .normalne ceny to ok.140 -150 e za osobe dorosla.my zatrzymalismy sie na kampingu kaja i tam jest promocja na loty dla gosci po ok 120e gdyz wlasciciel kampingu ma 2 balony jesli my bylismy w 3 osoby to troche sie zaoszczedzi .a zapomnialem ,dzieci placa polowe
Elwood - 2010-12-12, 09:09
Jak wiesz my nie lecieliśmy balonem - ale powala cena o której piszesz. We wrześniu 2008 kosztowało to "tylko" 80 euro - chyba że po sezonie było taniej. A swoją drogą zazdroszczę przeżycia i widoków
Elwood - 2010-12-30, 21:21 Temat postu: Elwoodkowych wspomnień z Turcji ciąg dalszy Czwarek 11.09.2008 – dzień 8
Warkot samochodów obsługi muzeum oznacza dla nas pobudkę. Po śniadaniu wkraczamy na teren muzeum. Okazuje się, że muzeum to również teren czynnych wykopalisk. Polscy archeolodzy mają tutaj również swoje stanowisko – niestety wyjechali poprzedniego dnia do Polski. Zwiedzamy.
CATALHOYUK zamieszkiwali ludzie ok. 7tyś. lat temu. To jedno z najstarszych miejsc osadnictwa na świecie. Zamieszkiwane było przez ok. 10 tys. ludzi. Zabudowania stanowiły jeden blok, w którym wszystkie domy były jednakowych rozmiarów w kształcie prostokąta i przylegały wszystkimi ścianami do siebie. Wejście do domu było przez płaski dach i stanowiło zarazem doświetlenie wnętrza. Około 11.00 wyjeżdżamy do SILIFKE. Tęsknimy już za morzem.
Catalhoyuk – Cumra – Karaman –przełęcz Sertauul (1653m n.p.m.) - Mut – Silifke tą trasą podążamy. Początkowo równina z systemem nawodnień - pola uprawne, sady owocowe i oliwne, póżniej co chwilę zmieniający się górski krajobraz – skały z wydrążonymi niszami. Przed Silifke jedziemy doliną rzeki Goksu – rzeka z wodą w kolorze szmaragdu – piękne widoki!!!
W Silifke uzupełniamy prowiant i udajemy się na stację benzynową. Tam tankowanie, mycie samochodu, który po przejechaniu gór był cały zakurzony i kolacja.
Kiedy chowaliśmy ostatnie naczynia po kolacji ktoś zapukał do drzwi. Za drzwiami stała dziewczyna. Próbowała coś do nas powiedzieć po angielsku, a my próbowaliśmy to zrozumieć. Wg nas była głodna i chciała coś zjeść. W odruchu dobroci Gosia zaczęła ją częstować ale ona się broniła. Była bardzo sympatyczna więc i my staraliśmy się być takowymi. Kiedy po paru minutach każde z nas powiedziało po angielsku co umiało okazało się, że to jej rodzice, którzy mają dom za ogrodzeniem stacji benzynowej, zapraszają nas na kolację. W pierwszym momencie padł na nas blady strach bo różne opowieści człowiek słyszał i nie bardzo chcieliśmy opuszczać stacji benzynowej w obawie o dobytek. Ciekawość zwyciężyła. Pozostawiwszy kamperka na stacji udaliśmy się do tureckiego domu. Tam na stropie garażu służącego za taras zostaliśmy ugoszczeni obiadokolacją. Podano coś w rodzaju kebabu, ryż zawijany w liście winogron, sałatkę warzywną, pide / rodzaj placka/, jogurt. Wszystko to rozłożone było na płachcie leżącej na betonowym stropie, a my wraz z całą rodziną siedzieliśmy po turecku wokół posiłku. Później zaproszono nas do wnętrza domu, gdzie podano herbatę, placek i owoce. Dom bardzo skromny. W pokoju same kanapy, na podłogach dywany - brak stołu. Pomimo trudności w porozumiewaniu się opowieściom nie było końca a pokój wypełniał się coraz to nowymi twarzami z sąsiedztwa, którym gospodarze z nieukrywaną satysfakcją pokazywali wódkę i słodycze, którymi w rewanżu zostali przez nas obdarowani. Dom był domem wielopokoleniowym. Senior rodu – emerytowany nauczyciel – były dyrektor szkoły, jego żona, starszy syn /marynarz/ z żoną i synkiem, młodszy /rybak pracujący na kutrze/ - kawaler, i córka studentka ekonomii to stali mieszkańcy tego domu. Najważniejszy był syn marynarz – przypuszczalnie z racji pozycji zawodowej i osoby, na której barkach spoczywał obowiązek utrzymania rodziny. Pomimo zaproszenia by pozostać u nich na noc, wykręcając się tym, iż czeka na nas na kempingu kolega około 23.00 pożegnaliśmy gospodarzy. Kemping AGCAKIL był parę kilometrów za Silifke w Tasucu. Opłata 20 YTL za dobę. Jeszcze długo nie mogliśmy zasnąć wspominając przeżycia minionego dnia.
Elwood - 2010-12-30, 21:32 Temat postu: Elwoodkowych wspomnień z Turcji ciąg dalszy wyjeżdżamy z terenu wykopalisk w kierunku Silifke
Elwood - 2010-12-30, 21:51 Temat postu: Elwoodkowych wspomnień z Turcji ciąg dalszy Przed Silifke jedziemy doliną rzeki Goksu
janus - 2010-12-31, 18:44
Wspaniała podróż, wspaniały opis i wspaniałe spontaniczne spotkanie z mieszkańcami
Ale jak to jest z tymi podarkami dla gospodarzy w postaci wódki czy innego alkoholu? Przecież im nie wolno
Elwood - 2011-01-01, 09:51
Powiem szczerze, że nie zastanawiałem się nad tym czy im wolno czy nie. Miałem butelkę Żubrówki to dałem. Nie byłem przygotowany na innego rodzaju podarunki, gdyż nie zakładałem takiego spotkania. Faktem jest, że był w Turcji czas ramadanu i religia nakazywała im posilania się po zmroku. Nie jestem silny z religioznawstwa i nie wiem czy zabrania im picia alkoholu całkowicie. Po obdarowaniu alkoholem, gospodarz zaproponował byśmy się napili wódeczki, a na moją uwagę, że ramadan wzruszył ramionami i stwierdził "no problem". W rezultacie butelka pozostała nienaruszona ale to tylko z powodu, że stwierdziłem iż muszę jechać dalej. Nie nalegał gospodarz na jej wypicie, ale widać, że był dumny z naszego prezentu. Zresztą nie wiem czy słusznie, ale odniosłem wrażenie, że z tą religijnością to u Turków bywa mniej więcej jak u nas - prawie wszyscy wierzący tylko praktykujących coraz mniej. Za wyjątkiem postojów na trzech kempingach zazwyczaj nocowaliśmy na stacjach benzynowych, gdzie za puszkę piwa Turcy stawali się momentalnnie przyjaciółmi, a czasami wręcz całą noc pilnowali kamperka.
Nie wiem - może popełniałem jakieś "Faux pas" ale nigdy nie odniosłem takiego wrażenia. To tyle ile mogę i potrafię na Twoje pytanie odpowiedzieć
janus - 2011-01-01, 10:03
Czyli jednak zeuropeizowanie Turków spowodowało bardziej elastyczne podejście do rzeczywistości
Elwood - 2011-01-01, 10:31
W części Turcji gdzie bywa masowy turysta jedynym bóstwem jest mamona. W pozostałej części tradycja wolno wypierana jest przez cywilizację europejską. Linia podziału przebiega również w zależności od zamożności i wykształcenia ludków.
W Silifke w domu, do którego zostaliśmy zaproszeni stosunki panowały iście europejskie. Może to nie było jeszcze pełne równouprawnienie kobiet i mężczyzn, ale kobiety na równi z mężczyznami brały udział w spotkaniu. Inaczej było na kempingu Panorama w Goreme. Tam jedyną osobą, która nas obsługiwała i z nami rozmawiała był ok. 30 letni właściciel kempingu, a jego żonie i matce nie wolno było nawet pokazać się turystom. Urzędowały w prywatnej części posesji, okutane w chusty od stóp po czubek głowy.
MER-lin - 2011-01-01, 13:12
Piękne zdjęcia i świetne opisy. Dwa lata temu podróżowałem przez miesiąc po Turcji. Mogę tylko potwierdzić Twoje doświadczenia - wszędzie spotykałem się z dużą życzliwością i sympatią. Kraj bardzo bezpieczny i przyjazny turystom. Ceny, z wyjątkiem paliwa, również bardziej na polską kieszeń niż w Europie Zachodniej.
Elwood - 2011-01-02, 10:36
Małe sprostowanie dot: CATALHOYUK. Otóż osada ma przeszło 9 tyś lat a nie jak podałem 7 tyś. lat. Zapomniałem dodać 2 tysiące lat naszej ery.
Elwood - 2011-01-02, 11:38
Piątek 12.09.2008. - dzień 9
Ponieważ na kempingu zameldowaliśmy się poprzedniego dnia bardzo późno to dopiero rano mogliśmy się rozejrzeć dookoła. Pobudka była dość wczesna, bo na nasze nieszczęście okazało się, że powyżej kempingu przebudowują drogę i warkot maszyn obudził nas ok. 7.00 rano.
Ku naszemu zdziwieniu kemping był malowniczo położony a ponadto czyściutki, zadbany, w pełni wyposażony we wszelkie niezbędne instalacje dla przyczepek i kamperków. Na terenie kempingu była knajpka. Podłączeni do prądu postanowiliśmy, że dzisiaj odpoczywamy. Smakowite domowe jedzonko, piękna pogoda, cieplutka woda, księżyc w pełni, na czarnym niebie, dodawały magii temu dniu.
Elwood - 2011-05-15, 07:29
Sobota 13.09.2008 - dzień 10
Zatęskniłem za Turcją więc może skończę tą relację. Jesteśmy nad brzegiem morza Śródziemnego i jego wybrzeżem podążamy w kierunku kurortu ANTALYA. Droga wiedzie zboczami gór, a przed oczami co rusz ukazują się nam przepiękne widoki. Wąska droga, kąpiel na przydrożnej i puściutkiej plaży, zakupy w Anamur, pyszna rybka w knajpce nad urwiskiem, na przedmieściach miasta ALANY, przejazd przez CAMYOLU oraz krótka wizyta na bazarze na przedmieściach ANTALY wypełniają nam cały dzień. Uświadamiamy sobie, że dziewicza Turcja pozostała już za nami. Wjechaliśmy w świat drapieżnej turystyki Tureckiej, w świat rosyjsko języczny i świat kultu dolara. Śpimy na stacji benzynowej Shella u wjazdu do ANTALY.
Elwood - 2011-05-15, 11:14
Niedziela 14.09.2008 - dzień 11
Na ulicach Antalyii nic nie wskazuje , że to niedziela. Wokół turyści, otwarte centra handlowe i sklepy, a my zostawiwszy kamperka na parkingu nieopodal centrum starego miasta, piechotką ruszamy w miasto. Spragnieni zgiełku i tłoku toniemy w otchłani centrum handlowego a tam uzupełniamy niezbędne /i te całkiem zbędne też/ zapasy. Kawa po turecku /pyszna/ kończy komercyjną część zwiedzania. Ruszamy w starożytną część miasta. Historia sięga tu roku 159 p.n.e. Stary port to dzisiaj malownicza przystań jachtowa. Powyżej niego Żłobkowany Minaret, Wieża zegarowa a dalej Ścięty Minaret, Brama Hadriana a wszystko to w zasięgu naszych nóg. Jeszcze tylko kilka wizyt w sklepach i na straganach i udajemy się w dalszą drogę. Tego dnia docieramy /a w zasadzie wracamy się/ jeszcze do ASPENDOS, gdzie zwiedzamy pięknie zachowany amfiteatr z czasów rzymskich /rok ok. 162 n.e./. Nocujemy przed KREMER - tradycyjnie na stacji benzynowej – tym razem BP
Elwood - 2011-05-15, 13:38
Poniedziałek 15.09.2008 – dzień 12
Na dzisiaj Gosia zaplanowała trasę z Kemer do Oludeniz. Jest piękna pogoda. Kręta droga wiedzie wśród sadów pomarańczowych i cytrynowych, tuż nad morzem i przez góry, a po drodze mnóstwo pięknych widoków i zwiedzania. Zaczynamy od Myry. Z nieba leje się żar i w związku z tym pryskają dziecięce wyobrażenia o św. Mikołaju i saniach zaprzężonych w renifery. Jesteśmy w miejscowości gdzie urzędował w IV wieku św. Mikołaj – biskup MYRY, który słynął z wielkiej szczodrobliwości. Patron rybaków i dzieci. Samo miasteczko nieciekawe. Ruiny kościoła i dwa posągi św. Mikołaja ściągają rzesze rosyjskojęzycznych turystów.
PATARA to następny cel naszej podróży. To w latach świetności Związku Licyjskiego jego najważniejszy port. Zniszczony na skutek trzęsienia ziemi w latach 141 i 240 n.e.. Tutaj pozostałe ruiny łuku triumfalnego, teatru – przypominają o czasach świetności. Tutaj też znajduje się najdłuższa i najszersza plaża piaszczysta w Turcji. Kąpiel, obiadek i dalej w drogę.
PINARA – usytuowana jest na ogromnej pionowej skale - to ważne miasto Licji wokół, którego w pionowych zboczach otaczających go gór wydrążono liczne komory grobowców. Wiedziony opisem przewodnika o bitej drodze prowadzącej do tego miejsca ze wsi Minare postanawiamy tam pojechać kamperkiem. Bita droga jest tyle tylko, że kończy się wraz z zabudowaniami a dalej pozostaje kręta,stroma, szutrowa wąska droga, pełna serpentyn, prowadząca zboczem góry. Oczami wyobraźni widzimy jak nasz kamperek gdzieś na tej drodze utkwi nie pokonując kolejnych ciasnych zakrętów i wzniesień. Póki co powrót możliwy tylko tyłem – teoretycznie. Dzielnie pokonujemy trudności i docieramy do PINARY. Normalny turysta dociera tutaj na piechotkę.
Zwiedzamy w skupieniu i podekscytowani PINARĘ. To nie historia wyzwala naszą adrenalinę. To myśl o tym jak wrócimy z tej góry. Z racji tego czym się zajmuję przejeździłem samochodami dostawczymi wiele kilometrów, ale zbocze tej góry kryło w sobie drogę jaką dane mi było pokonać po raz pierwszy w życiu, drogę, której nikomu nie polecam. Po tych rajdowych doświadczeniach jedziemy do OLU DENIZ. Należy nam się odpoczynek. Docieramy do kampingu Sugar Beach Club, wsiadamy na rowerki i objeżdżamy urokliwe miejsca zatoczki.
Elwood - 2011-05-15, 13:42
c.d. zdjęć
Elwood - 2011-05-15, 16:43
Wtorek 16 i 17.09.2008 – dzień 13 i 14
OLU DENIZ /morze martwe - od spokojnej wody/ to plaża i laguna w osłoniętej górami zatoczce, odkryta przez Brytyjczyków w drugiej połowie XX wieku. Miejscowość póki co bez Rosjan. Przeważają w hotelach Brytyjczycy i o dziwo Polacy. Warto tam zawinąć i pobyć.
Ogarnęło nas słodkie lenistwo. Nie jeździmy, nie gotujemy, pełna laba i tak do jutra, godzin wczesno-popołudniowych. Później w kamperka i dalej w drogę. Kierunek Pamukale. Po drodze zwiedzamy osadę KAYAKOY – opuszczoną przez ludność grecką w roku 1923 na mocy grecko-tureckiego porozumienia. Z Kayakoy udajemy się do FETHYIE, którego atrakcją są piękne licyjskie groby wykute w skałach nad miastem. Miasto z czasów licyjskich Telmessos zostało w XIX wieku zniszczone na skutek trzęsień ziemi. Jedziemy w stronę Pamukali. Wybieramy bardzo urokliwą drogę: Uzumlu – Cameli – Dedabagi. Okazało się, że wysoko w górach odcinek drogi jest zamknięty, o czym nikt przy wjeździe na tą drogę nie raczył nas po polsku powiadomić. Droga generalnie była w przebudowie. Ciężki sprzęt wysoko w górach, tuż za przełęczą, spowodował osunięcie się drogi na pewnym odcinku. Po rozmowie z tubylcami postanawiamy z duszą na ramieniu jechać dalej pomimo zakazu. Udało się. Oprócz 200 metrowego osuwiska, gdzie serce podchodziło do gardła, dalej nie było niespodzianek. Byliśmy praktycznie sami na tej drodze, a uroki krajobrazu nagrodziły chwile strachu. Jeszcze zakup owoców w ACIPAYAM i dojazd do DENIZLI. Nocleg na stacji Schell'a
Elwood - 2011-05-15, 16:48
zdjęcia ciąg dalszy
Tadeusz - 2011-05-15, 21:02
| Elwood napisał/a: | IMG_0981.jpg
dalej już tylko piękne widoki |
O tak, Elku. Długo je oglądałem. Zrobiłem sobie wieczór marzeń o podróży Twoim śladem.
Elwood - 2011-06-01, 21:36
Czwartek 18.09.2008 – dzień 15
PAMUKKALE – /Bawełniany Zamek / to tarasy z białego wapienia koło Hierapolis to jedna z głównych atrakcji Turcji. Wstęp 20 YTL/osobę. Parking przy wejściu do zespołu Hierapolis-Pamukkale.
Tarasy powstały na skutek wytrącania się wapnia ze spływających po zboczu gorących wód mineralnych. Część tarasów jest udostępniona dla turystów i w upalne dni można brodzić w basenikach tarasowych pozostawiając u wejścia obuwie. Po zażyciu odświeżającej kąpieli zwiedzamy pozostałości Hierapolis, które w czasach hellenistycznych były bardzo popularnym uzdrowiskiem i po dzień dzisiejszy przyciągają do swoich basenów z wodą mineralną rzesze turystów. Zwiedzamy za jedyne 3 YTL muzeum zlokalizowane w rzymskich łaźniach kompleksu Hierapolis, basen z fragmentami marmurowych kolumn, będący prawdopodobnie pozostałością świętej sadzawki z sanktuarium Apollina oraz teatr.
Tego samego dnia po południu udajemy się do AFRODYZJI, miasta poświęconego przez greków bogini miłości. /II wiek p.n.e./. Do dziś zachowało się tutaj wiele pięknych zabytkowych budowli. Kolejno zwiedzamy teatr na deskach /raczej marmurze/, którego /korzystając z tego, że oprócz nas nie było tam nikogo wygłosiłem fragment Trenów Kochanowskiego by Gosia mogła ze zdumieniem stwierdzić, że wypowiadane przez „aktora”, nawet szeptem słowa, doskonale słychać w ostatnim rzędzie teatru.
Trzeba przyznać Turkom, że pieczołowicie odbudowują pozostałości z czasów świetności Grecji i Rzymu. Zmęczeni wrażeniami tradycyjnie nocujemy na stacji BP przed EFEZEM.
Elwood - 2011-06-01, 21:44
Hierapolis - zdjęcia cd.
Elwood - 2011-06-01, 21:53
Zdjęcia z Afrodyzji
Elwood - 2011-06-07, 22:08
Piątek 19.09.2008 – dzień 16
Pamiętając zwiedzanie swego czasu Grecji, gdzie poza nielicznymi wyjątkami pozostałe po antycznych czasach budowle stanowiły mniejsze lub większe skupiska ponumerowanych kamieni, z pewnym pesymizmem powitałem ranek tego dnia. W planie był EFEZ. To, że założono to miasto w najpiękniejszych zakątkach Zachodniej Anatolii, to, że był stolicą 500 anatolijskich miast i to, że jego świetność przypada na okres życia Jana Ewangelisty i czasy twórczości Homera pozwalały przypuszczać, że czeka nas ciekawy dzień. Jednak to co ujrzały nasze oczy po przekroczeniu /za „jedyne” 20YTL/osobę/ bram starożytnego Efezu wprawiło nas w zdziwienie i prawdziwy zachwyt. Nie czas i miejsce by rozpisywać się o historii miasta. Warto wspomnieć, że pierwsze wzmianki pochodzą z roku ok. 2000 p.n.e. a okres świetności to 1000 letni okres na przełomie ery starożytnej i nowożytnej. Zwiedzanie tego dnia zakończyliśmy wizytą w MERYEMAN – domu Matki Boskiej /10,75 YTL/osobę/. Wg Papieża Benoita Św. Jan przybywając do Efezu zabrał ze sobą Matkę Maryję, która doznała tu szczęścia wstępując do raju. W roku 1914 postanowiono, że miejsce to jest miejscem świętym.
Tadeusz - 2011-06-07, 22:11
Małgosiu i Elku, patrzę na te zdjęcia i ... myślę... nie, jestem pewien...,że kiedyś tam z Halszką patrzeć będziemy na te kamienie, moczyć się w tych wodach... może nawet nie sami? Co Wy na to?
Nie, nie zazdroszczę. Cieszę się razem z Wami z tej podróży tak obfitej we wrażenia.
Elwood - 2011-06-07, 22:52
i jeszcze Efez
Elwood - 2011-06-07, 23:11
Dom Matki Maryji
wbobowski - 2011-06-08, 00:38
| Elwood napisał/a: | | Część tarasów jest udostępniona dla turystów i w upalne dni można brodzić w basenikach tarasowych |
To wiele się zmieniło od 2005 r. kiedy byliśmy z Elą w Pamukkale. Wówczas wszystkie tarasy naturalne były zamknięte, bo zaczynały szarzeć i brakować w nich wody. A działo się tak dlatego, że wcześniej postawiono na górze hotele, które wykorzystywały wody tworzące te tarasy. Ktoś mądry kazał zburzyć hotele i gorące wody zaczynęły odbudowywanie naturalnych tarasów. Wstęp mieliśmy tylko na jeden sztuczny taras na samej górze. Fajnie, że to wygląda już tak jak my widzieliśmy tylko we wcześniejszych przewodnikach (turyści w tarasach).
Sorry za wstrącenia się do nieswojej relacji.
Elwood - 2011-06-08, 08:16
Włodku - pisząc tarasy miałem na myśli całość nawisów i osadów wapiennych - jak widzisz dalej pierwotne "kadzie" , w których kąpali się "starożytni kuracjusze" nie są dostępne do kąpieli dla turystów - zresztą jest ich /turystów/ w chwili obecnej taka masa, że pewnie by się pozarywały. Dzisiaj, zapewne tak jak i podczas Waszych wakacji, dostępne są tarasy na samej górze. Nie nazwałbym ich może sztucznymi lecz wybudowanymi w ostatnich dwudziestu latach na potrzeby ochrony pięknych wapiennych kadzi będących fragmentem całości tarasów. Te nowe niecki kąpielowe pokryte już są w całości osadami wapiennymi i pięknie komponują się z całością. Zdjęcia ,które tu prezentuję wybrałem tak by nie pokazywać mas turystów, które zalewają Turcję południowo-zachodnią bo to nie przedmiot naszego pożądania w czasie wojaży, a i przypadkowo jakąś teściową mógłbym wyeksponować . . . . . .
Pozdrawiam
|
|