| |
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Litwa, Łotwa, Estonia - Litwa - 2010 nasza "Dziewicza wyprawa"
KECZER - 2010-08-09, 09:07 Temat postu: Litwa - 2010 nasza "Dziewicza wyprawa" Plany do "dziewiczej wyprawy" dziewiczej naszym camperkiem, powstawaly przez ostatnie pół roku, ale życie pisze swoje scenariusze i wyszła Litwa zamiast Chorwacji, i wyszło 2 tygodnie zamiast miesiąca. Tak czy inaczej wyprawa udowodniła nam że camper i tylko camper i nigdy inaczej. Dobrze ze dotarlismy z Zonka do takiej "przystani zycia", gdzie codziennie pod domem oczekuje nas turystyczny luksusowy pojazd "Gold Camper".
A oto słow kilkoro o naszej wyprawie jak sie okazało az do 3 wschodnich sasiedzkich krajow Bialorusi, Litwy i Rosji.
Wyjazd
Wyjazd nastąpił w czwartek 15 lipca roku 2010.
Do tego aby się to udał,o wyjechaliśmy z Moskwy w dniu 10 lipca w niedzielę i po 12 godzinach z małym hakiem (45min) byliśmy już w polskim domu.
Ponieważ jest to nasz dziewiczy wyjazd własnym wymarzonym camperkiem – 5 dni zostało poświęconych na szczegółowe przygotowanie. Tym bardziej, że przyzwyczajenia z naszej przyczepy campingowej, nie dokońca pasowały do camperka - niby bardzo podobne, ale jednak nie to samo!!! Choćby już ułożenie rzeczy, szczególnie kuchennych i tych bardziej technicznych, które to w zestawie samochód-przyczepa były nam ogólnie wiadome i pakowane w stałych miejscach. Pakowanie camperka to już była zupełnie inna szkoła. Tak czy inaczej prawdopodobnie zabraliśmy wszystko, co powinno było się znaleźć i z rana w czwartek ruszyliśmy w droge. Jako że jak głoszą członkowie CamperTeamu „camper to moja wolność” to tak dokładnie samej trasy nie planowaliśmy i jazda po sznurku nie była zupełnie zaplanowana.
Ogólnie hasło LITWA i potem Kaliningrad (z powodu posiadania aktualnych wiz rosyjskich i białoruskich). Z domu do Białegostoku przelecieliśmy zupełnie niezauważalnie, prędkość 80-100km/h była wystarczająca dla camperka i pasażerow, dało to w sumie spalanie na pozionie 10L/100km czyli standard. Udało się nam trafić na droge do Kuźnicy Białostockiej i tak dojechaliśmy aż do granicy polsko-białoruskiej. Nasi żołnierze odprawili nas jednym kiwnięciem ręki , schody zaczęły się dopiero po białoruskiej stronie. Po 30 minutach wpadli na pomysł, że musimy zadeklarować czasowy wwóz naszego camperka – bo inaczej na drugiej stronie Białorusi nas nie wypuszcza! Zapełniamy odpowiedni kwitek i potem kolejne 20 minut celnicy przerabiają go na swoje kopyto (komputerowo) i wreszcie ruszamy do kraju taniego paliwa (ropa po 2,6zl).
Jedziemy jakieś 9 km do Grodna, miasta dzisiaj przemysłowego, zakopconego i takiego jak wiekszość znanych nam rosyjskich miast. W sumie nic ciekawego, tym bardziej że miła pani na stacji benzynowej uprzedziła, aby camperkiem do centrum nie jechać – za wąskie uliczki i ciasnota straszna. Świadomi, że nie zobaczymy zamku, w którym podpisano ostatni rozbiór Polski, gdzie Rejtan rzucał się na prog rwał szaty na taką decyzję, świadomi, że nie zobaczymy ładnego starego miasta. Omijamy centrum obwodnicą i kierujemy się na białorusko - litewską granicę – w sumie tej Białorusi to mamy jakieś 50km. Droga bardzo porządna (po za odcinkiem miejskim w Grodnie) pusta, tylko spotyka nas straszna ulewa która już krążyła nad nami od Polski. Leje porządnie – ale to nie przeszkadza spokojnej jeździe po równym asfalcie. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę we wsi Goża, przy katolickim kościłółku gdzie obok kościoła jest mogiła przedostatniego proboszcza (wszystkie napisy w polskim języku- pewne i nabożeństwa też są po polsku). Jeszcze jakieś 20 km już granica i znowu schody pani pogranicznik nie wie co z nami zrobić i nie rozumie dlaczego Polacy zamiast prosto z Polski na Litwe pojechali przez Białoruś. Skrót przez Białoruś dał nam oszczędność ca 120-150 km mazurskimi drogami tj. kilka godzin.
c.d.n.
KECZER - 2010-08-09, 09:18 Temat postu: Litwa - 2010 nasza "Dziewicza wyprawa" cd.
Jeszcze tylko 9 km i juz Druskieniki. Droga dobrze oznaczona trafiamy na camping bez problemu („Druskininku kempingas”) na pewno znany bardzo wielu forumowiczom. Ważne stanowiska w cenie 60 litow (17 euro z prądem, woda, kuchnia z piecami, garkami, patelniami, szmatkami do zmywania i goracą wodą. Sanitariaty jak w najlepszym hotelu, czyściutko- oczywiście że oszczędzamy zapasy gazu camperowe, a także nasze WC, korzystając z campingowej infrastruktury. Taka drobna uwaga, samo ustawienie camperka podłączenie ustawienie stolika, foteli markizy zajęło nam około 15 minut – wspominaliśmy z żoną ile nam poprzednio zajmowało ustawianie przyczepy rozkładanie przedsionka itd –widać gołym okiem różnica olbrzymia.
Szybki obiadek – zmywanie statków i na miasto. Plan - piesza wycieczka, odległość campingu od centrum to aż 700m, niestety, „starczy wiek”, albo wrodzone lenistwo skierowały nas jakoś przypadkiem do wypożyczalni rowerów (1h za 7 litow; 2h-12lit; 3h-15lit) szybka decyzja, pani tylko spisała dane z dowodu osobistego, spytała gdzie mieszkamy i dala 2 rowery i to wszystko! Żadnego zastawu. Ciekawe tak ufaja??? czy jeszcze się nie nacieli??? Objazd praktycznie całego miasteczka zajął nam niecałe 35-40 minut - musieliśmy na siłę pokonywać ponownie ulice, aby dociągnać do pełnej godziny – mimo wielkiego starania nie dało rady, tak że po 45 minutach rowery już oddaliśmy - i tu przyjemności pani policzyła czas i stwierdziła całej godziny nie było - płacicie po 5 lit od roweru. To się nazywa marketing – chyba jutro do niej wrócimy. Pani mówiła po polsku i rosyjsku, wiec dogadać się nie było problemu.
Spacerek do campingu, herbatka i prysznic kończą dzień .
KECZER - 2010-08-09, 09:38 Temat postu: Litwa - 2010 nasza "Dziewicza wyprawa" cd
I tak minęły odpoczynkowe 3 dni, trzeba dalej w droge, prywate zobowiązania kieruja nas do Wilna. Stawiamy camperka obok katedry - niedziela parking bezplatny. Piechotką w pięknym upale kierujemy sie do Ostrej Bramy. Potem już tylko szukamy drogi wyjazdowej do Kiejdan. Coś w „Potopie” pan Sienkiewicz pisał o zamku Radziwiłów w Kiejdanach. Niestety zamku nie znaleźliśmy, miasteczko juz od 16 całe śpi, żywego ducha, nawet radziwiłowskiego, nie spotkaliśmy. Jedyny godny obejrzenia zabytek to Zbór kalwinski z grobami książąt, niestety też zamkniete jak i całe miasto.
Pojechaliśmy dalej – miasto Szawle (Siauliai), a właściwie jego okolica, miasteczko Święte czyli Góra Krzyży – założona jeszcze w konci XIX wieku. Oj robi to wrażenie – zobaczcie sami na fotografiach. Ponieważ zrobiło się już późno, trzeba było odszukać świeżo otwarty nowy (zarejestrowany w litewskim zwiazku) camping „Kurtuvenai” w osadzie o tej samej nazwie. BOŻE CO ZA PORAŻKA!!!!!!! Po pierwsze latały stadami gzy, wpadajac w każdą otwartą szczelinkę, camping to kawałek podmokłej łączki z tyłu za knajpą, jeden prysznic, jeden kibelek, jeden słupek z 2 gniazdkami na prad!!! I cena (w porównaniu z luksusem w Druskiennikach) – właściciel zażądał 70 litów. Jakoś nie znaleźli w nas amatorów masochistów i bardzo szybko wyjechaliśmy- dobrze że nie zażądali opłaty za te 5 minut pobytu. I tu zagrała w nas prawdziwa dusza camperowców – pierwsza przy autostradzie (A11) stacja benzynowa (w kierunku na Palangę) plus 2 tiry została naszą nocną przystanią. Obsługa stacji z uśmiechem powiedziała że nie jesteśmy pierwsi i że życzą spokojnej nocy ( w tej części Litwy już nie mówią po polsku).
Rano mili rosyjscy kierowcy z tirów, cicho zapukali i uprzedzili abyśmy się nie przestraszyli ich silników bo oni już ruszają (a była to 6 rano). A więc żonka śpi, ja już na nogach, nie ma co robić , bo nikt śniadania nie oferujeJJ, wiec szybkie podpompowanie kółek i w droge na(A11) do Palangi- nad morzem Bałtyckim (czyli „Baltijas Juras” po litewsku). Całą drogę moja księżniczka przespała – bo nie zauważyła że jedziemy, obudziłem ją dopiero na parkingu – śniadania tego dnia nie było LLL. Parking znajduję w centrum, fajny (od plaży jakieś 400m) za 4 lit/godzina dla camperka i na plażę. A tam fajne molo (dzisiaj już nie drewniane) założone przez hrabiego Tyszkiewicza w 1890 roku (foto ) Molo w kształcie litery „L”. Palanga to takie nasze Sopot, tylko troche mniejsze. Jest też piękny pałac Tyszkiewiczów w przepięknym (bardzo ładnie utrzymanym) parku. W pałacu jest muzeum bursztynu, ale że sezon i poniedziałek to oczywiście zamknięte.
c.d.n
KECZER - 2010-08-09, 09:57 Temat postu: Litwa - 2010 - nasza "Dziewicza wyprawa" cd
Trudno zmuszeni jesteśmy pojechać do Klajpedy, fajna boczna droga (A13 -taka jakie nam obiecywali na EURO-2012) i już Klajpeda - dalej trochę na północ do małej osady Giruliai –ul Slaito 3 – jest wspaniały camping (foto) – położony w lasku na małym wzgórzu i od plaży w prostej linii 600m. (Camping tej samej klasy i jego ceny co w Druskiennikach) choć oznaczenie dojazdu do niego jest troche amatorskie, bo znaki drogowe pokazuja kampingi położone dużo dalej na północ od Kłajpedy. Jest miejska komunikacja po 2,5 lita/ osoba minikroautobusy i duze autobusy też. Samej jazdy, jak nie ma korków jakieś 15 minut.
Kłajpeda to bardzo miłe stare portowe miasteczko z układem prostopadle ułożonych ulic!(foto)
Także w tym miasteczku znaleźliśmy sporo ciekawych pomników - najmniejszy pomnik „Myszki”- spełniającej życzenia - miał tylko 20 cm, a najciekwawszy pomnik „morskiego ducha-strażnika” był w porcie. Spędzilismy w Giruliai 3 kolejne dni,odpoczywając bo takie było główne motto tego wyjazdu ODPOCZYNEK po ciężkiej orce w ciągu roku.
KECZER - 2010-08-09, 10:05 Temat postu: Litwa - 2010 - nasza "Dziewicza wyprawa" cd
Teraz już pozostało dostać się promem na drugą stronę kanału na Mierzeję Kurońska (Kursiu Nerijos). Koszty są znaczne, ale z drugiej strony patrząc na to piękne które Litwini akuratnie zabezpieczają dla przyszłych pokoleń, uznaliśmy że warto było to zaplacić, prom z biletem tylko w jedną stronę (powrot do Kłajpedy bezpłatnie) dla campera i 2 osob wyniósł 112 lit i po 2 kilometrach przy wjeździe do Rezerwatu Neringas płacimy 70 lit (dla camperka - albo 40 lit dla osobowego) .Teraz pozostało przejechać 40 km aż do wioski Nida (w sumie 3 wioseczki na tej mierzeji stanowia jeden organizm administracyjny- Neringa). Po drodze zatrzymaliśmy się przy dziwnym muzeum rzeźb w wodach zalewu Kurońskiego (foto).
Materiał rzeźb to zalewowa trzina. Fajny widoczek kilka konstrukcji w śroku małej zatoczki portu rybackiego.
Dojechanie do campingu w Nidzie, odbyło się już bez przystanków. Camping dobrze oznaczony (jedyny na litewskiej części mierzeji. ) Standard taki jak wiekszość campingow na Litwie (a maja ich wszystkiego 22), ale jego atrakcyjne położenie powoduje ze cena dla 2 os.+ camperek+prąd wynosi 105 lit/doba/ WAŻNE zameldować się można dopiero od 14:00 czasu miejsowego, wcześniej nie ma żadnej rozmowy. Położenie powoduje że camping jest przepełniony(albo po prostu ciasny a wlasciciele za wszelka cene robia kase na gościach), sa tam motocykliści z mini namiotami, są tam osobowe z przyczepami i najwięcej camperów. Niestety coś co mi się nie podoba, dobre duże miejsca przygotowane są tylko dla (wybranych) Niemców - rezerwacji nie robią nikomu, ale miejsca te czekają puste na Niemców. Bardzo nam się to nie podobało- no cóż na tych terenach Niemiec to ktoś, a reszta to tylko zwykly turysta!!!
Widoki na zalew Kuroński i na morze Bałtyckie z przepięknymi wydmami przebija przykrości ze znalezieniem kawałka miejsca na postawienie camperka. Tam trzeba być - to powino być zapisane wśród cudow świata. Plaża nad morzem, z campingu trafiamy leśną ścieżką, jest czyściutkam spokojna, bez tych wszystkich komercyjnych dodatków, morze, fale, drobniutki piasek i widoki. Jakoś tak sie stało, że ścieżka prowadzi na plażę dla naturystów (bardzo popularne na Litwie) i dodatkowo dokładnie na jej wycinek „only for Ladies”- a że człowiek zmeczony (jechałem po odpoczynek) i leniwy, bo Mama urodziła mnie w niedzielę – więc i czas opalania spędzałem na tym odcinku plaży. Ciekwastką tej plaży jest to że mozna brzegiem dojśc do granicy Litewsko – Rosyjskiej, a ta granica na plaży to tylko linia na piasku i trzy wbite w piach kije z rozciągnieta między nimi taśmą. I tylko tyle, żadnego pola minowego, wieży z kłasznikami , tylko sznurek!!! No to musialem (nie zależnie że mam stałą wizę) wleźć sobie do Rosji na całe 3 kroki. Niestety nic się nie stało i szczęśliwie i szybko wróciłem do Żony na Litwę i na kolacjęJ.
KECZER - 2010-08-09, 10:16 Temat postu: Litwa 2010 nasza "Dziewicza wyprawa" cd
Jako że mieliśmy obowiązek spotkać córke żeglarkę, w trakcie pierwszych międzynarodowych regat „Trzech Marszałków” (2 polskich województw i gubernatora Kaliningradzkiego obwodu) na trasie Frombork – Bałtijsk – Frombork musieliśmy dojechać do Bałtijska. Regaty otworzyły droge wodną po zalewie Wiślanym od polskich portów do Bałtijska(Rosja) ponoć na dłużej otworzyły!!!. Więc korzystając z wizy rosyjskiej przekroczyliśmy granicę litewsko – rosyjską(wersja drogowa) na Mierzeji Kurońskiej i pojechaliśmy prosto do Bałtijska – położonego na drugim końcu odwodu kaliningradzkiego. Myślę że będzie ciekawe kilka zdjęć z miasta które przejeżdżaliśmy –Zielenogradzk. Stare miasto dawno mające dni swojej świetności, pewnie jak tu były Prusy, było lepiej. Dzisiaj domy w stanie podobnym do reszty prowincji Rosji. Jedziemy dalej w poprzek obwodu, zupełnie nie zagospodarowane tereny, żadnego rolnictwa, żadnych upraw, po prostu same odłogi, a kilka km na północ Litwa i każdy kawałek ziemi przynosi dochod, czy rolnikowi, czy przedsiębiorcy turystycznemu.
Dojechaliśmy do zamknietego do niedawna miasta - portu Bałtijska. Praktycznie same jednostki wojskowe, port jest wojenny i tylko trochę towarowy. Odnajdujemy centralne nabrzeże, z pomnikiem Piotra I założyciela miasta, potem dopiero założył St.Petersburg. Bardzo sympatyczny major milicji pozwala nam się ustawić praktycznie na granicy placyku przy pomniku, gdzie za chwilę, oficjele będą witali jachty. Niestety ulewa i predkość działania rosyjskiej służby granicznej rozwalaja program.
Córka rzeczywiscie w całości przypłynęła, pozwoliła sie troche poniańczyc (30minut) i „odpłynęła” do swoich załóg.
KECZER - 2010-08-09, 10:23 Temat postu: Litwa- 2010 - nasza "Dziewicza wyprawa" cd
KECZER - 2010-08-09, 10:33 Temat postu: Litwa -2010 nasza "Dziewicza wyprawa" cd
A my biedaki ruszyliśmy w droge do Polski, aby córcię i resztę załóg powitać w porcie we Fromborku. Ciemną nocą docieramy do Fromborka i klops jedziemy od strony Braniewa, a tu nigdzie znakow o campingu, a wiemy że jest bo było sprawdzane przed wyjazdem. Dobrze że są jeszcze inne dzieci w domu (bo maistao o 22 juz śpi snem sprawiedliwego) i szybko ustalają gdzie go szukać. Zawracamy w kierunku Braniewa i jest!!! – wszystko się zgadza. Tylko że camping ma wywieszkę dla jadacych do Braniewa, a nie dla tych co jadą w kierunku Elbląga. W recepcji campingu obiecali tym się zająć. Camping zupełnie przyzwoity, odległość od centrum i portu nieduża. Więc spacerami zapełnialiśmy czas oczekiwania na żeglarzy. Przypłynęli zaczął sie przyjemny szum i gwar, a wieczorem po 19:00 wręczanie nagród i pucharów.
Nastepnego dnia (niedziela) w katedrze fromborskiej poszukiwaliśmy z sukcesem „nowy” grób kanonika M.Kopernika, następnie idziemy na wieże poogladać panoramę miasta. W tygodniu wejście i zwiedzanie katedry jest płatne (6 zl/os), w niedziele bezpłatne. Miasteczko schludne, piękna katedra, polecamy odwiedzenie dla tych co nie byli.
KECZER - 2010-08-09, 10:37 Temat postu: Litwa 2010 nasza "Dziewicza wyprawa" cd
I to niestety już koniec naszej bardzo udanej wyprawy.
Licznik na progu domu pokazal równe 1600 przejechanych kilometrów.
Bardzo dziekuję też ARCADARCE czyli Darkowi za SMS-owe i telefoniczne konsultacje – kiedy to nagle czujnik szarej wody przy pustym zbiorniku ogłosił jego zapełnienie i nie chciał informować inaczej-niestety przez całą drogę. Zgodnie z poradą doświadczonego kolegi „wredny czujnik” olaliśmy aby nie psuł przyjemności z podróży.
Dziekuje tez Tommarowi (Tomkowi) za SMS korespondencje i duchowe wsparcie w drodze
Grzegorz G. - 2010-08-09, 17:47
Piękna relacja.
Gratuluję aktywnie spędzonego czasu i szczęśliwie przejechanej dość długiej trasy jak na pierwszy rejs nowego nabytku.
tommator - 2010-08-09, 22:53
Relacja przeczytana jednym tchem !
Super ! - zazdrość, że nie dane nam było wjechać do obwodu kaliningradzkiego...cóż może kiedyś
Zaskakująco sporo podobnych zdjęć....muszę teraz uważać aby nie być posądzonym o plagiat ! ale też kilka miejsc w któych byliśmy...a nie zauważyliśmy fajnych rzeczy....no cóż 5-tka rozbieganej dziatwy bardzo ogranicza zdolości poznawcze
pozdrawiamy
załoga MTAF
roger - 2010-08-09, 23:01
Piękna relacja ...;)
| Grzegorz Fis napisał/a: | | Rosja - ladny krzaczek - moze ktos wie jak to sie po polsku nazywa??? |
Perukowiec Podolski ..... ale fajny kolor bo przeważnie są bordowe ....
KECZER - 2010-08-12, 12:37
Wnosze historycza poprawke do zamieszczonych przeze mnie slów
"...Świadomi, że nie zobaczymy zamku, w którym podpisano ostatni rozbiór Polski..."
NIE to ostatni rozbiór Polski!!!!
a dokladnie odwrotnie bo pierwszy ktory mial miejsce w 1772 roku . Sejm obradujacy w Grodnie pod przewodnictwem Maszałka Ponińskiego przyjął decyzje konfederacji , czyli uznal I rozbior Polski
Tadeusz - 2010-08-15, 10:58
Napracowałeś się, Grzesiu, ale warto było!
Relacja Twoja, ciekawa i udokumentowana pięknymi fotkami, nie tylko robi wrażenie, ale i skłania do refleksji.
Kto wie, może podążę Twoim śladem.
|
|