Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Litwa, Łotwa, Estonia - Tydzień na Litwie - pierwsza wyprawa :)

Marcin_75 - 2010-08-21, 22:07
Temat postu: Tydzień na Litwie - pierwsza wyprawa :)
Jak już VW zaczął jeździć , to wypadało go gdzieś zabrać na wycieczkę. Wybór padł na Litwę - bo po pierwsze od nas z Mazur najkrótszy przeskok przez Polskę, a po drugie - już od dawna mieliśmy ochotę odwiedzić ten kraj.

Odcinek pierwszy - czyli czemu nie należy wyjeżdżać w piątek trzynastego

Ruszamy w piątek, 13 sierpnia - co jak się już za chwilę okaże jest wielkim błędem (mimo, że nie jesteśmy przesądni!)

Mileiśmy ruszyć rano - około 9-10, ale poprzedniego dnia nie udało mi się nabić butli, więc rano jadę to zrobić. Gdy docieram na miejsce okazuje się, że w tylnej oponie nie ma prawie powietrza :( Jadę szybko do wulkanizacji - niestety - opona rozlazła się i nadaje się tylko do wywalenia. W wulkanizacji nie mają tego rozmiaru opon, zakładają mi jakąkolwiek, żebym mógł gdziekolwiek dojechać - i jadę na poszukiwania opon. Na szczęście w następnej wulkanizacji, ledwo 15 km od tej pierwszej, znajduje Dębice w odpowiednim rozmiarze. Szybka wymiana i wracam do domu - efekt to pare godzin w plecy, ostatecznie ruszamy przed 13. Docelowy punkt na dziś - Kowno.
Jak się okazuje to był dopiero początek pecha. Po 30 km gdy zwalniamy czuć smród gorących okładzin. Zjeżdżam na stację benzynową - tylne koła gorące. Masakra - hamulce były robione, po robocie przejechałem ze 200 km, wszystko było OK. Podnoszę samochód, koło ledwo da się obrócić dwoma rękoma, wyraźnie blokuje. Ale linki od ręcznego luźne, diabli wiedzą co się stało. Na szczęście za 2 km mam znajomy warsztat, zajeżdżam tam, podnosimy samochód - i wszystko jest OK. Koła kręcą się bez problemu.... No nic - ryzykujemy - jedziemy dalej.

Samochód dzielnie połyka kolejne trzy kilometry, po czym gaśnie...... Zjeżdżam na bok, kręcę rozrusznikiem - zapala..... Jedziemy dalej, za kilkanaście km zatrzymuję się kontrolnie, koła zimne, wszystko OK. Kawałek przed Augustowem VW znów gaśnie, ale numer z rozrusznikiem już nie przechodzi. Odmówił i już. Otwieram klapę - w wężu przed pompą wtryskową więcej powietrza niż paliwa.... Ściągam węże, dmucham, zasysam paliwo, niby wszystko działa. Składam całość do kupy w obliczu nadchodzącej burzy i stawiamy samochodowi ultimatum - jak dojedzie bez problemu do Suwałk to jedziemy dalej, jak będzie prychał to wracamy do domu.
Oczywiście - dla zmylenia - do Suwałk dojeżdża bez żadnego problemu. Zajeżdżamy do McDonalda, ze zdziwieniem odkrywamy Suwałki Plaza - centrum handlowe, które musiało wyrosnąć całkiem niedawno.


Łamiemy się, czy jednak nie zostać na noc w Polsce - jest już dość późno. Wyjeżdżamy z Suwałk, po prawej stronie zauważamy parking z prysznicami, etc - chcę zawrócić, żeby go wybadać, zauważam drogę po lewej stronie, zatrzymuje się, żeby w nią wjechać, w tym momencie Transit, który nadjeżdża z przeciwka wypada z zakrętu, wali w barierę energochłonną, chmura kurzu, po drodze lecą jakieś plastiki, u nas przerażenie - czy odbije się i uderzy w nas - ale nie - sunie po barierze, zatrzymuje się obok nas z rozwalonym kołem, wyrwanym zawieszeniem i dość mocno zdeformowaną blacharką... Kierowca wysiada, pytamy, czy wszystko OK, mówi, że tak - poradzi sobie. Zawracamy, postanawiamy, że koniec jazdy w piątek 13. Postanawiamy wrócić na wieczorny spacer po Suwałkach, a potem na wypatrzony parking.

Parking - rewelacja. GPS: N 54° 08' 34.29'' E 22° 57' 50.61'' Nazywa się to Swiss Bar, jest przeznaczone generalnie dla TIRów, ale ochroniarz bez problemu wskazał nam miejsce na uboczu, pod lasem, gdzie mogliśmy zaparkować camperka. W barze są czyściutkie toalety (za darmo), prysznice z gorącą wodą (8 zł), jest kran, gdzie można nabrać wody. Na terenie całego parkingu jest internet z bardzo dobrym sygnałem. Szczerze mogę polecić to miejsce na nocny postój!

Rano ruszamy - i od razu wbijamy się w korek. Na zakręcie, na którym wczoraj widzieliśmy wypadek w poprzek leży TIR. No tak, przez sen faktycznie słyszałem jakieś sygnały...


Tak to żegnaja nas polskie drogi - ale uwaga - jest już 14 sierpnia, sobota, więc pech nas opuszcza i raźno pomykamy w stronę Kowna, o czym w następnym odcinku :)

KECZER - 2010-08-22, 09:50

No no zaczyna sie krwawo
ciekawe czy dalej bedzie tak sensacyjnie ;) ;)
ps/ 13 i piatek to dla nas najszczesliwszy dzien - uwierzcie w taki wariant
czekamy na cd....
pozdrowienia :spoko

Marcin_75 - 2010-08-22, 13:11

No to jedziemy dalej -

Odcinek drugi, czyli never stop - nie poddawaj się!

Droga w kierunku Kowna bardzo dobra, szybko połykamy kolejne kilometry, jednak w pewnym momencie okazuje się, że bezproblemowy dojazd do Suwałk i dalej w głąb Litwy był tylko sprytnym wybiegiem ze strony samochodu. W pewnym momencie słabnie, gaśnie, ja zjeżdżam na pobocze, powtarzam rytuał dmuchania w węże, zaciągania paliwa, zpala, jedzie dalej. Wjeżdżamy do Kowna. Słabnie, gaśnie, ja zjeżdżam na pobocze, powtarzam rytuał dmuchania w węże, zaciągania paliwa, zpala, jedzie dalej. Miny nam trochę rzedną. W penym momencie słabnie, gaśnie, ja zjeżdżam do zatoczki parkingowej, powtarzam rytuał dmuchania w węże, zaciągania paliwa - ale uwaga - nie zapala. Nie ciągnie paliwa. postanawiam zdjąć złączkę z dojścia do filtra paliwa i eureka - cała jest zawalona brązową mazią. Czyszczę, przedmuchuję, zaciągam paliwo, odpala.
Dojeżdżamy do centrum, parkujemy na paringu koło zamku. Jest sobota - dzień ślubów. Młode pary z drużbami można spotkać wszędzie. W parku - sesje fotograficzne.



W mieście - limuzyny.





Ledwo mieszczą się w wąskich uliczkach starówki, ale nikomu to nie przeszkadza, przecież o to chodzi, żeby przejazd trwał jak najdłużej :)

Obchodzimy do okoła zamek, wstępujemy do zrujnowanego kościoła



i zagłębiamy się w stare miasto. Docieramy do Ratusza - tu obserwujemy kolejne limuzyny i kolejne śluby.



Dalej idziemy głównym deptakiem, wstępując do sklepów z pamiątkami.







Upał zniechęca nas do dalszych wędrówek po mieście, wracamy na rynek, postanawiamy jeszcze obejrzeć Dom Perkuna, opisywany w przewodniku.



Znów przechodzimy przez rynek, pojawiły się nowe limuzyny, jest też auto bardziej w naszym guście.



Oglądamy młode pary wychodzące taśmowo z ratusza, obserwujemy płatki z bibułki tańczące na wietrze...



... i posilamy się przy wodopoju :)



Docieramy do samochodu i stajemy przed dość ważnym pytaniem - co dalej. Uznaję, że problem z samochodem jest zdiagnozowany, potrafię sobie z nim poradzić - więc jedziemy dalej. Kierunek Kłajpeda, z tym, że nie jedziemy autostradą, a malowniczą drogą wzdłuż Niemna. Szczerze polecam tę trasę - przy naszym tempie poruszania się, czyli średnio 120 km/2h jest ona akurat. Jechaliśmy w sobotę, ruchu praktycznie nie było, ze dwa traktory do wyprzedzenia i jeden kombajn. Za to widoki warte nadłożenia drogi - w każdej większej miejscowości kościół z dwoma wieżami...



... drewniane domki...



... no i Niemen.



Po drodze zjeżdżamy do lasu i gotujemy zakupione w Kownie parówki :wyszczerzony:



W myśl zasady, że zjawiska ignorowane tracą na sile samochód jedzie całkiem dzielnie, Między Kownem a Kłajpedą tylko dwa razy muszę czyścić złączkę przed filtrem. Do Kłajpedy docieramy chwilę przed zachodem słońca i kierujemy się od razu na camping w Girulai, który mamy wbity w GPSa. Na campingu tłumy. Zajmujemy chyba przedostatnie wolne miejsce dla campera...



... nawet nie rozpakowujemy się, tylko wyciągamy kąpielówki i idziemy nad morze. Z campingu na plażę jest poniżej kilometra, woda ciepła, czysta - wskakujemy i kąpiemy się o zachodzie słońca.

Plan na jutro - delfinarium - czyli główny powód wizyty na Litwie, o czym nie napisałem w pierwszym poście, żeby nie zapeszyć ;)

Marcin_75 - 2010-08-22, 14:46

Odcinek trzeci - delfiny

Sam camping (55°0 45‘ 58,5“ E 21°0 05‘ 25,2“) naprawdę godny polecenia. Dużo miejsca, cień - teren jest zalesiony. Obiekt jest nowy, więc wszystko jest świeże, czyste. Jest spora kuchnia, jadalnia. W prysznicach gorąca woda, etc. Obsługa dobrze zna angielski, jest pomocna, w recepcji jest do wzięcia dużo materiałów - plany Kłajpedy, etc. Jedyny minus campingu - za płotem przebiega ruchliwa linia kolejowa, więc czasami jest hałas od pociągów.....
Za busa + dwie osoby płacimy 50 Litów za noc.

Do centrum (około 10 km) ruszamy autobusem. Dojechać da się linią 4, 4A oraz busikami. Bilet kosztuje 2,40 - do kupienia u kierowcy. Wysiadamy nad rzeką i idziemy w kierunku terminalu promowego. Po drodze oglądamy T2 na francuskich numerach :)



Nad rzeką stare, odrestaurowane budynki sąsiadują z nowymi, zbudowanymi w starym stylu oraz z ruderami, które czekją bądź na rozbiórkę, bądź na porządny remont...







Docieramy do brzegu - i okazuje się, że przystań promowa jest po drugiej stronie rzeki. Plan miasta wprowadza tu niestety w błąd :/ Wracamy do mostu i idziemy drugim brzegiem, spotykając po drodze wspinającą się na keję postać :shock: .



Na mierzeję, gdzie znajduje się muzeum morskie i delfinarium można się dostać albo dużym promem (cena poniżej 2 Litów) albo małymi stateczkami...

...za 5 Litów. Z tym, że stateczki podpływają pod samo delfinarium, a od promu trzeba dojść - ok. 15 minut.



Kupujemy bilety (uwaga - nie w każdej kasie można płacić kartą - warto sprawdzić, zanim się stanie w dłuugiej kolejce). Pokaz delfinów 18 LT, muzeum morskie 12 LT, możliwość robienia zdjęć (tu i tu) 5 LT.
Już czekając na pokaz można obserwować przez szyby delfiny pływające w basenie :)



Sam pokaz jest naprawdę wart zobaczenia! Super!




Potem krótka wizyta w muzeum morskim...



... i na udostępnionym do zwiedzania trawlerze rybackim...



... aby promem wrócić do Kłajpedy.





W Kłajpedzie jemy obiad - Pica Bambola przy ul. H. Manto - pyszna pizza, sałatka grecka - cały obiad za 34 LT. Potem idziemy na krótki spacer po starówce...









... łapiemy autobus powrotny, na campingu zakładamy kąpielówki i idziemy nad morze.



Oglądamy promy, kąpiemy się....





Wracamy na camping i nie poznajemy go - jest zupełnie pusto :) Jest wszak niedziela wieczór - 80% gości zwinęło się i wróciło do domu, zostało tylko kilka przyczep i samochodów... Błoga cisza i spokój :)

kalinin - 2010-08-22, 17:20
Temat postu: Litwa w 3 dni – subiektywnie ?
Litwini choć nie musza udowadniać swojej tożsamości narodowej robią to wrzucając do jednego worka zarówno okres okupacji radzieckiej jak i okres „okupacji” polskiej. Byliśmy w Druskiennikach, Wilnie ( zdecydowanie nie polecam campingu w Wilnie w cenie 72 lity, na betonowym podłożu z sanitariatami w kontenerach). Lepiej w Trokach choć drogo, 70 litów i 5 km za miasteczkiem. Najlepiej zatrzymać się na prywatnym parkingu blisko centrum (zamek na wyspie), w cenie 10-20 lt/noc . Choć większość spotkanych ludzi mówi dość dobrze po polsku, trudno w restauracji znaleźć menu z językiem polskim, a brak uśmiechu jest znakiem nagminnym. Czujemy się jakbyśmy byli intruzami, ciągiem dalszym ich kompleksów historycznych. Czekają na bogatych Niemców i innych ze strefy euro. Nie stać ich na obiektywizm nawet w miejscach historycznych typowo związanych z Polską. Poza tym drogo, (twierdza, że większe zakupy robią raz w tygodniu w Suwałkach) i mało sympatycznie. Byliśmy w tych samych miejscach 10 lat temu, wiele się zmieniło na plus ale najtrudniej zmienia się jednak mentalność ludzi.
Marcin_75 - 2010-08-22, 18:17

Niestety jest trochę tak jak piszesz, chociaż z kilkoma rzeczami się nie zgadzam.
Co do tożsamości narodowej - zgoda. W Wilnie usilnie zaciera się wszelkie polskie napisy, w sumie tylko tablice w kościołach się ostały. W wielu miejscach brak informacji po polsku, chociaż aż się prosi, żeby były - szczególnie biorąc pod uwagę ilość turystów z Polski.
Z drugiej strony widząc zachowanie niektórych polskich turystów, którzy odjechawszy 100 km od domu są zdobywcami świata, panami nieba i ziemii, aż wstyd się po polsku odezwać. Poza tym ludzie zapominają, że w takich miejscach jak Wilno nie tylko oni znają polski i niektórzy miejscowi też rozumieją kretyńskie komentarze wygłaszane na cały głos...
Co do cen - wiele rzeczy jest na Litwie tańszych. U nas ciężko jest zjeść w knajpie w centrum miasta obiad za 15-20 zł na osobę, na Litwie jest to jak najbardziej wykonalne. Ropa kosztuje tyle, co u nas biodiesel, wiele artykułów przemysłowych jest tańszych niż u nas (krzesełka campingowe po niecałe 7 LT, szampon do mycia samochodu za 2 LT, etc, etc - u nas takich cen nie ma). W sklepie spożywczym - wychodzi na to samo - część rzeczy jest tańszych, część (np. soki) droższych.
Mam jednak wrażenie, że narodowość przestaje mieć znaczenie jak odjedzie się trochę z magicznego trójkąta Kowno-Troki-Wilno, gdzie większość turystów to Polacy. W innych częściach kraju wszyscy są traktowani równo, nie spotkaliśmy się z żadnymi objawami niechęci.
I jeszcze kwestia używanego języka. O ile do młodych ludzi można się zwracać po angielsku i jest spora szansa dogadania się, to u starszego pokolenia cuda czyni próba dogadania się po rosyjsku, nawet jeśli się ten język kaleczy. Od razu pojawia się uśmiech na twarzy, chęć pomocy i dogadania się za wszelką cenę.

Generalnie:
mówisz po angielsku - nie rozumieją, odpowiadają po litewsku
mówisz po polsku - rozumieją, ale udają że nie rozumieją, odpowiadają po litewsku
mówisz po rosyjsku - rozumieją, odpowiadają po rosyjsku/polsku :)

Darek1968 - 2010-08-22, 18:47

byłem w Trokach w 2008r. trzy tygodnie na prywatnej kwaterze, rozmawiałem z Litwinami z Sajudisu oni raczej nie mogę patrzeć na Polaków ze względu na współpracę z reżimem wystarczy napisać, że sekretarz miał na nazwisko Mickiewicz, jest takie muzeum w Grutas, gdzie stoją jego pomniki i innych Polaków, mieszkałem u Polaka, który był nauczycielem, codziennie kradł ryby z jeziora, żona była telefonistką w KC, syn milicjant, córka prokurator na Białorusi dla nich, dla Litwinów Polacy to właśnie oni, druga sprawa jak się Polacy tam zachowują, widziałem wycieczkę nauczycielek w monopolowym:) jak się z nimi rozmawia po partnersku, rozumie się ich dążenia narodowe, obawę otwierają serca i jest świetnie, w 1-2 dniu żony z koleżanką nie chcieli prawie obsługiwać, w restauracji nic nie było np:) potem wszędzie mieliśmy mnóstwo przyjaciół pozdrawiających nas z daleka z uśmiechem także wszystko zależy od ludzi na jakich się trafi i jak się z nimi rozmawia, ja ich rozumiem
Marcin_75 - 2010-08-22, 19:08

A my jedziemy dalej - odcinek czwarty - wybrzeże.

Rano karmimy miejscowego kota i zwijamy się z campingu...



Jedziemy do wypatrzonego wczoraj sklepu motoryzacyjnego, kupuję filtr paliwa na przewód - i od tej pory problem jest ujarzmiony. Mamałyga zbiera się w filtrze i nie blokuje złaczki przed "dużym" filtrem. Wystarczy co 100-200 km przedmuchać lub wymienić filterek i jest OK.
Przy okazji odwiedzamy niemiecki cmentarz wojenny połozony nieopodal sklepu.



Kierujemy się na Połągę. Przed miastem ciekawostka - przy drodze stoją samochody z umieszczonymi w bagażnikach tablicami z ofertą wynajmu pokoi :)
W Połądze parkujemy przy bocznej uliczce i idziemy na plażę. Tam tłum. Ciężko znaleźć miejsce, żeby się rozłożyć z kocem.



Morze czyściutkie, ciepłe, bardzo długo jest płytko - można odejść kilkadziesiąt metrów od brzegu...

Co chwila przechodzą sprzedawcy, zachwalając okrzykami sprzedawane przez siebie specjały, można też kupić koktajl lodowy z barku na gąsienicach.



Do tego regularne komunikaty i reklamy z megafonów, krzyk dzieci, słowem - plażowanie w kurorcie na całego :mrgreen:

Po godzince czy dwóch leżenia idziemy plażą w kierunku molo...



... a następnie głównym deptakiem wśród wesołych miasteczek, kramów z chińszczyzną, straganów z żarciem, okularami i wszystkim, bez czego nie można żyć w kurorcie...



Odwiedzamy pocztę, informację turystyczną (niestety, mimo wspólnego wysiłku cztery pracownice nie są w stanie zrozumieć najprostszych pytań po angielsku), robimy zakupy i w hotelowej restauracji jemy pyszny obiad (40 LT/2 os).



Zgodnie stwierdzamy, że uciekamy z tego tłumu - kierunek Łotwa i pierwszy napotkany camping.
Droga do granicy bardzo dobra, na Łotwie trochę gorsza. Po kilku kilometrach znak informujący o campingu po lewej stronie. Jedziemy ok. 10 km szeroką szutrówką i dojeżdżamy do Pape. Camping (56°09'50.32'' 21°01'19.77'') jest nad samym morzem, można się rozbić przy wydmach. Za 2 os+busa z możliwością podłączenia do prądu płacimy 40 LT - bez problemu przyjmują Lity.


Camping przyjemny, sanitariaty dość czyste, mankamentem jest brak kuchni...

Do wieczora czas upływa nam na budowie niewielkiej warowni nad wodą i obronie jej przed co większymi falami...



O zachodzie wybieramy się na spacer w kierunku latarni morskiej...




... ale niestety zaczyna padać, więc wracamy do auta.

I dla podsumowania:
plaża w Połądze:

i na Łotwie:

niecała godzina drogi.......

Darek1968 - 2010-08-22, 19:18

na Łotwie jest mniej ludzi nad morzem a w Połądze mnóstwo dzięki mi.in naganiaczom, ale da radę wytrzymać w przeciwieństwie do tzw. wypoczynku na naszych plażach, w tym roku odwiedzałem Skandynawię więc tylko dwa noclegi na Łotwie za Ryga, całkiem miło, czysto, dobre piwko, niewiele osób, ledwo kilka camperów niemców i austryiaków tylko te gzy:) rok temu w Lipawie ich nie było:)
tommator - 2010-08-22, 23:38

no ładnie, ładnie

widzę, że w tym roku kierunek LITWA-ŁOTWA bardzo popularny


pozdrawiamy, czytamy, piszemy...czy to już koniec ?

MTAF

Marcin_75 - 2010-08-26, 18:00

Jedziemy dalej - odcinek piąty - Łotwa

Rano wita nas słońce, a my nie darowujemy pobliskiej latarni morskiej - idziemy na spacer brzegiem w jej kierunku.





Niestety nasz pobyt nad morzem dobiega końca - odmeldowujemy się z campingu i jedziemy w kierunku pobliskiej Rucavy.



Tu pod informacją turystyczną oglądamy przykład ciekawego tuningu rowerowego



Przystajemy na chwilę przy cmentarzu żołnierzy radzieckich...



... i szutrówkami kierujemy się do granicy Litweskiej na rzece Świętej



Po wjechaniu na teren Litwy zmierzamy do miasteczka Mosedis, znanego z muzeum głazów. Głównie po to, żeby zobaczyć jak takie muzeum może wyglądać :)
Już po wieździe do miejscowości kamienie widać wszędzie. Parkujemy pod kościołem - tradycyjnie - dwuwieżowym.



Uiszczamy 5 LT opłaty za wstęp od osoby i wchodzimy do muzeum. Składa się ono z niewielkiego budynku z ekspozycją geologiczną...



... oraz rozległego parku z kamieniami z róznych rejonów geograficznych. Kamieni są tysiące. Park jest zadbany - ławeczki, kaczuszki, mostki, wysepki - w sam raz, żeby odpocząć podczas podróży :)





Z Mosedis znów zjeżdżamy na szutrówki, ale trwające na nich roboty drogowe i mocno pochylająca się w kierunku rezerwy strzałka wskaźnika paliwa skłaniają nas do powrotu na asfalt. Jedziemy do Plunge, gdzie tankujemy, wspólnie z obsługą poznając tajniki obsługi terminala do kart (po czym tłumacząc - bezskutecznie - że kwit, który wyjdzie z terminala podpisuje klient, a nie sprzedawca)...
Wbijamy się na autostradę, gdzieś po drodze jemy dość podłą pizzę na stacji benzynowej i jedziemy w kierunku Wilna.



W Wilnie nocujemy u Litwinów, poznanych w zeszłym roku poprzez CouchSurfing. Jesienią oni nocowali u nas, teraz przyjmują nas na noc :kwiatki:

Sowa - 2010-08-26, 21:29

Fajna wyprawa i dobre zdjęcia.
Możesz zdradzić jakim aparatem fotografujesz?

Marcin_75 - 2010-08-27, 09:48

Nikon D90 z kitowym obiektywem 18-105.
Sowa - 2010-08-27, 09:59

Tak myślałem,że lustrzanka :spoko
Marcin_75 - 2010-08-27, 19:48

Jesteśmy w Wilnie - tu rozgrywa się akcja szóstego odcinka.



Z osiedla, na którym spaliśmy jedziemy w kierunku centrum. Tu znajdujemy parking pod hotelem Radisson (54° 41' 45,67'' 25° 16' 30,39''). Rozmawiamy chwilę z ochroniarzem, za 10 LT możemy zaparkować na cały dzień. Białym Mostem idziemy w stronę Starego Miasta.



Tu zaliczamy standardową trasę zwiedzania, starając się jednak zbaczać w interesujące zaułki...




... spotykając oczywiście po drodze miejscowe koty :)




Wjeżdżamy kolejką na Wzgórze Giedymina i oglądamy panoramę Wilna.



Jeszcze krótki spacer wąskimi uliczkami i powoli trzeba zwijać żagle...







... jeszcze tylko wizyta w centrum handlowym Panorama i jedziemy na camping do Trok.
Sam camping (54° 40' 02.4'' 24° 55' 44.9'') nie powala na kolana. Obsługa - starszy facet - dość opryskliwy, poza tym jedyne słowo jakie wypowiadał po angielsku to "yes" - tak odpowiadał na wszystkie pytania, co budziło pewne wątpliwości czy je rozumie.
Cena: 65 LT za dwie osoby + busa, w to wliczony jest prąd, internet teoretycznie za free, ale zasięg tylko w budynku recepcji. Woda letnia, w sanitariatach błoto na podłodze.
Plusem jest położenie - nad jeziorem (czystym) - jest zjeżdżalnia, pomost, wypożyczalnia sprzętu... Na campingu sporo turystów z całej Europy, są dwa VW T3 - jeden z Niemiec, drugi z Holandii.
Po zwiedzaniu Wilna jesteśmy padnięci, dość wcześnie idziemy spać...

Marcin_75 - 2010-09-01, 20:33

Odcinek siódmy - niestety ostatni, ale za to zawierający podsumowanie.

Rano budzi nas deszcz. Do tej pory mieliśmy z nim taką umowę, że w nocy może sobie padać, ale rano przestaje. Dziś się wyłamał. Gotujemy herbatę i jemy śniadanie w samochodzie.
Z nadzieją, że przestanie padać jedziemy do Trok. Nie przestaje. W związku z tym robimy busem rundę honorową po miasteczku, oglądając przez okna karaimskie domy. No i zamek...

Agnieszka mówi - jedziemy do Druskiennik, tam będzie upał. Co prawda nic na to nie wskazuje, ale posłusznie steruję w tamtym kierunku. Oczywiście w połowie drogi wypogadza się i robi się gorąco :mrgreen:
Oglądamy połamane drzewa przy drodze, niedawno musiał tu wiać huragan.



Przy połamanych drzewach uwijają się robotnicy, widać, że chcą je jak najszybciej uprzątnąć. Po śladach trocin widać, że niektóre drzewa jeszcze niedawno leżały na szosie...

Zajeżdżamy na chwilę do Gruto Parkas - ale, jako że niedawno oglądaliśmy całą sesję zdjęciową z tamtąd, a czasu mamy nie dużo nie wchodzimy do środka, tylko kręcimy się chwilę po parkingu :)

Zajeżdżamy do Druskiennik, gdzie nawigacja najpierw uparcie chce nas poprowadzić ścieżką przez las, a potem namietnie ładuje w najgorsze roboty drogowe. Na czuja znajdujemy miejsce pod jakimś centrum handlowym i idziemy "w miasto".



Typowe miasteczko kuracyjne - niby ładnie, ale za wiele atrakcji nie ma ;) Spacerkiem nad Niemnem wracamy do samochodu, na wyjeździe robimy ostatnie zakupy a na stacji benzynowej wydajemy ostatnie Lity. Kierujemy się na Kapciamiestis, skąd szutrówką chcemy dojechać do granicy. W pewnym momencie mamy dylemat...

... a może by tak na Białoruś....? No tak, przecież nie mamy wizy... :?
Leśną szutrówką z fajnym, górskim odcinkiem (nie polecam dla delikatniejszych samochodów) dojeżdżamy do przejścia granicznego.

Nucąc "Keine Grenzen" robimy kilka zdjęć...


... i bez przygód przez Suwałki, Olecko i Ełk wracamy do domu...

Szczerze polecam Litwę jako cel wakacyjnej wędrówki. Blisko, tanio. Fasada europejska - miejsca, gdzie pojawia się dużo turystów są odnowione, czyste, porządne. Z boku można jeszcze spotkać resztki sovietu - ohydne budynki, obdrapane rudery, bałagan.
Wsie urocze. Przetrwało bardzo dużo drewnianej zabudowy, wokół domów porządek, kwiatki, trawka przystrzyżona. Nasi gospodarze, dla których głównymi elementami dekoracyjnym są zardzewiałe beczki, wanna w roli poidła, wrośnięty w ziemię trabant i zepsuty traktor mogliby się wstydzić - na Litwie takich obrazków nie widać.
Jest bezpiecznie - przynajmniej my nie spotkalismy się z żadną "niewyraźną" sytuacją, samochód zostawialiśmy w przypadkowych miejscach bez poczucia zagrożenia. Praktycznie nie widać typowych dla naszego krajobrazu meneli - pod sklepami nie siedzi pijane towarzystwo, na drogach nie ma pjanych pieszych ani rowerzystów...
Na pewno tam wrócimy, w końcu z Mazur to rzut beretem. Kuszą nas szczególnie plaże - i to bardziej te łotewskie, bez tłumu turystów :)

Grzegorz G. - 2010-09-07, 22:24

Jako, że w tym roku mieliśmy okazję zaczepić o Litwę przez 4 dni, z uwagą przeczytałem twoją relację.
Gratuluję udanej wycieczki, jak również super fotorelacji z wyjątkowo zwięzłymi i trafnymi opisami

KOCZORKA - 2010-09-09, 23:04

Bardzo ładna relacja i z miłą chęcią ją przeczytałam i obejrzałam cudne fotki. :bigok
Również i my spędziliśmy te wakacje na Litwie i bardzo, bardzo nam się podobało.
Spotkaliśmy tam wielu cudownych Litwinów, którzy za wszelką cenę starali się nam pomóc.
Porozumiewaliśmy się z nimi głównie w języku polskim i rosyjskim.
Rozczuliła mnie bardzo pewna Litwinka, która nie dość, że oprowadzała nas po meczecie, to nie chciała za to ani grosza.
Starała się mówić po polsku i przepraszała nas, że tak słabo jej to wychodzi. :roza:

Marcin_75 napisał/a:
Na pewno tam wrócimy,


Marcinie_75 - My również!!! :bigok

Pozdróweczka dla całej załogi. :spoko

Marcin_75 - 2010-09-13, 15:29

Właśnie wyczytałem w gazecie, że muzeum morskie w Kłajpedzie idzie do gruntownego remontu. Będzie odnowione m.in. delfinarium. Tak więc do maja - zamknięte, od maja jest kolejny powód, żeby tam się skierować :)
stachwody - 2010-09-13, 19:35
Temat postu: a jeszcze coś bliżej o tych technicznych problemach
napisz proszę...to ciekawe
Marcin_75 - 2010-09-13, 19:43

Sprawa w sumie banalna, tylko trzeba było do niej dojść... Zauważyłem, że pompa ma trudności z zasysaniem paliwa, układ zapowietrza się, etc. Podociągałem wszystkie opaski, dalej to samo. Dopiero gdy próbowałem "ustnie" zaciągnąć paliwo i okazało się, że "nie idzie" zacząłem sprawdzać poszczególne elementy - których w końcu tak dużo nie ma... No i okazało się że winna jest złączka przed filtrem paliwa - tam, gdzie wchodzi przewód ze zbiornika. Po prostu między złączką a śrubą zbierał się brud ze zbiornika i nie docierał do filtra. Trochę pomogło ustawienie króćca złączki i otworu śruby w osi, brud miał mnniejszą tendencję do blokowania przepływu. A radykalnie pomogło założenie małego filterka paliwa na przewód przed fabrycznym filtrem - brud ma więcej miejsca, żeby się zbierać :)

W sumie to nie byłem nawet zły, że to się stało - bo mogłem to w sumie przewidzieć, że w zbiorniku jest syf - tylko że stało się na wyjeździe, a nie jak jeździłem samochodem na co dzień, sprawdzając go. No, ale złośliwość rzeczy martwych, jak to mówią. Po męskiej rozmowie mu wybaczyłem.

Ale bez ściągnięcia zbiornika się chyba i tak nie obejdzie :/

TURTL - 2011-02-20, 13:04

Czytałem tą relację pod kierunkiem tegorocznych wakacji. Na Litwie bylem w zeszłym roku z namiotem - było świetnie i oglądając Wasze fotki aż ciepło się robiło na duszy. Nie zgadzam się z wypowiedziami, że Litwini czekają na euro od Niemców, zauważyłem , że w licznych knajpeczkach od rana stołuje się bardzo wielu Litwinów i to nie kawka lub piwko ale obfite śniadania, obiady i kolacje. W Polsce zauważymy tylu polaków jedzących posiłki w knajpach i to od rana, nawet w dużych miastach ? Raczej na kawie a i tak będzie sporo wolnych miejsc. To chyba w odrobinie świadczy o statusie finansowym tego narodu. Co mnie uderzyło to bark małych aut tj. typu Tico, CinkoCienko, czy nawet Clio, są stare auta ale duże np: R-19, stare Mietki czy Laguny, czyżby paliwo w stosunku do zarobków było aż tak dostępne? Niekiedy nie podoba się nam betonowy kamping ale pamiętajmy że te kampingi mają w nazwie city camp, jest to wyrwany kawałek terenu od miasta i dostosowany do potrzeb zwłaszcza Kamperów. W tym roku kombinujemy pojechać przez okręg Kaliningradzki na Mierzeję Kurońską i tam się zakotwiczyć na tydzień. Na samej Mierzei są 2 kempingi a Bałtyk za mierzeją jest o 4-5 klas czystrzy od tego , w którym Wy kompaliście się codziennie.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group