Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Rosja i kraje poradzieckie - Jak miłośnicy kamperów autokarem Lwów zwiedzali

Tadeusz - 2010-11-05, 14:42
Temat postu: Jak miłośnicy kamperów autokarem Lwów zwiedzali
Kochani, oto mój artykuł o podróży na Ukrainę w towarzystwie Kolegów z CT. Podaję go w całości, a zdjęcia przedstawię poniżej.

Jak miłośnicy kamperów autokarem Lwów zwiedzali.




Camperteam szykował się do swego XIII Ogólnopolskiego Zlotu, tym razem na Roztoczu. Widziałem oczyma wyobraźni piękno tej krainy, słyszałem niemal plusk wody na wodospadach Tanwi i czułem zapach dymu z wieczornego ogniska. Atmosfera tych zlotów, a przecież każdy jest inny, budzi tęsknotę za następnymi spotkaniami pełnymi niespodzianek i za kolegami, tymi starymi kumplami i nowymi, którzy zasilają szeregi karawaningowej braci.
I właśnie wtedy odbieram telefon od Mirka Kalinina i pada hasło: LWÓW.

Tego żal i to nęci. Mam jednak swoje lata i kto wie, czy jeszcze będę miał szansę zobaczyć to miasto, o którym przecież od dawna marzyłem.
W planie są również zamki Sobieskich w Olesku i Złoczowie, oraz Żółkiew. Jednym słowem – spora dawka naszej historii w pigułce, bo wyjazd krótki i na domiar złego autokarem. Ktoś, kto nie wyobraża sobie wyprawy bez kampera, teraz będzie zdany na łaskę i nie łaskę innego kierowcy, współuczestników wycieczki i przewodników. Teraz rozumiem w pełni i doceniam wolność, jaką daje kamper, ale decyzję podjąć trzeba i nawet z góry czuję, że Lwowa nie odpuszczę. Klamka zapadła.

Wyjazd nocą w środę, a powrót planowany na niedzielę, ale jak będzie na granicy tego nikt nie wie.
Przygoda zaczyna się już we wtorek, gdy z Gdańska przybywają swym kamperem Kasia i Andrzej, aby zabrać mnie gdzieś na wieś spokojną, pod Radomiem, gdzie ugoszczeni przez Bożenkę i Mirka mamy minizlocik Camperteamu, a we środę zwiedzanie Radomia i gotowanie się do wyjazdu hen, na dawne kresy Rzeczypospolitej.

Autokar jeden, a wycieczki dwie. Jedna to my – pracownicy Mirka, którzy tak zostali uhonorowani z okazji 20-lecia jego firmy, wraz z 9-cio osobową reprezentacją braci kamperowej oraz członkowie Stowarzyszenia Miłośników Lwowa i Kresów Wschodnich z Radomia.
Przejście graniczne w Hrebennem zostawiliśmy za sobą po trzech godzinach oddawania paszportów i odbierania, czekania, wypełniania druczków i ponownego oddawania paszportów i odbierania, znów czekania a także prezentowania naszych zmęczonych nocną jazdą fizjonomii pogranicznikom po obu stronach szlabanu. Niewątpliwą atrakcją były poszukiwania toalety po stronie ukraińskiej, uwieńczone sukcesem, przypłaconym wystawaniem w kolejce do jedynego oczka dla pań i panów. Dwa w jednym.

Do Lwowa wjeżdzamy w nabożnym milczeniu. Patrzymy na kamienice ongiś piękne, a dziś brudne i smutne, z liszajami i zaciekami, na brukowane, dziurawe ulice i przedzieramy się w tłoku do śródmieścia, na krótki postój przy kantorze wymiany walut. W Radomiu kupiłem hrywny po 44 grosze, a tu taniej – po 43 grosze. Nasz autokar stoi pod hotelem „LWÓW”, na tyłach Teatru Wielkiego.
Brzydota budynku hotelowego, w stylu „modernizmu socjalistycznego” z odpadającymi tynkami z jednej strony, a z drugiej jeden z najpiękniejszych okazów architektury stworzonej na potrzeby sztuki słowa i gestu.
Piękna bryła tej budowli stanowi dysonans w otoczeniu innych, starych i zniszczonych, lub nowszych, lecz bezstylowych i brzydkich.
Ruch jest ogromny i chyba jesteśmy tym zaskoczeni. Widzimy Samary i Wołgi, ale też BMW i Mercedesy. Parada rdzawych wraków i lśniących limuzyn. Dziwna symbioza.

Za chwilę stąd odjedziemy, by opuścić na dziś Lwów i w towarzystwie przewodniczki, Polki, prowadzącej wraz z mężem Polskie Radio we Lwowie, udać się do Oleska.
Prawdę zawarto w pieśni o zielonej Ukrainie. Jest rzeczywiście zielona, aż po horyzont zieleń i zieleń. Zamek w Olesku na tym tle prezentuje się okazale z oddali, wraz z klasztorem Kapucynów u podnóża wzgórza zamkowego.
Z bliska klasztor napawa smutkiem. Sypiące się mury, zniszczone rzeźby, rozpadające schody kamienne. Brama zamknięta na cztery spusty. W klasztorze jest magazyn zwiezionych z innych obiektów dzieł sztuki świeckiej i sakralnej.
Przed klasztorem jarmark dla turystów z tandetnymi pamiątkami, ale też folderami, mini - przewodnikami i zdjęciami najciekawszych obiektów zachodniej Ukrainy. Tu mówi się wyłącznie po polsku. Płacić można złotówkami a nawet jest to mile widziane.
Wstęp do zamku kosztuje 10 hrywien. Wkrótce przyzwyczaimy się do tak niskich cen, jednak początkowo budzą one nasze zdumienie, zważywszy na nasze doświadczenia z Europy zachodniej.

Zamek w Olesku budzi nasze zainteresowanie ze względu na swą bogatą przeszłość i istotną rolę w historii. Zbudowany w XIV wieku przez książąt halicko – wołyńskich, zdobyty został w roku 1432 przez Władysława Jagiełłę i przekazany Janowi Sienieńskiemu. Potem właścicielami byli Herburtowie, Kamienieccy i wreszcie Daniłowicze. Jan Daniłowicz, pradziadek Jana III Sobieskiego rozbudował zamek nadająć mu charakter rezydencji w stylu renesansowym. To tu przyszedł na świat w roku 1629 przyszły pogromca Turków pod Wiedniem. Nic dziwnego zatem, że na rok przed odsieczą wiedeńską Jan III odkupił zamek od Koniecpolskich, dziedziczących go podziale dóbr i mocno już zniszczony, odnowił. Po śmierci króla właścicielką była Marysieńka a w XVIII wieku przeszedł w ręce Rzewuskich, panów na pobliskich Podhorcach. Pod koniec XIX wieku wykupiony został przez Komitet Opieki nad Zamkiem w Olesku. W czasach panowania władzy radzieckiej popadł w ruinę i odbudowany został w latach 1961-64. Obecnie jest filią Lwowskiej Galerii Sztuki, gdzie zgromadzono setki dzieł malarstwa i rzeźby.

Piękny jest widok ze wzgórza zamkowego, zarówno na ogrody zamkowe, jak miasto u jego stóp i bezkresną zieleń aż po horyzont.

Nadciągające gęste chmury nadały innego, bardziej dostojnego kolorytu krajobrazowi i murom zamkowym. Przyniosły one istny potop. Świat znikł zza wodnej ściany i taka ulewa towarzyszyła nam w drodze do następnego miasta, Złoczowa i zamku również związanego mocno z rodziną Sobieskich od czasu, gdy w 1592 roku, dziadek króla Jana III, Marek Sobieski odkupił go od rodziny Górków. Później zamek był w rękach Radziwiłłów, Sapiehów i na koniec Komarnickich. Od roku 1636, kiedy to po pożarze miasta, zbudowany został od nowa przez wojewodę Jakuba Sobieskiego, ma charakter twierdzy bastionowej z kamiennymi obwarowaniami. Ma kształt czworoboku otoczonego pięciobocznymi bastionami na narożach. Wewnątrz tej twierdzy stoją budynek bramny, właściwy pałac - rezydencja Sobieskich oraz tzw. Pawilon chiński. Na wieżyczkach strażniczych zachowały się herby Sobieskich.
Dziś zamek również, tak jak oleski, jest w posiadaniu Lwowskiej Galerii Sztuki i wciąż trwają tu prace konserwatorskie. Patrząc na obecny stan, trudno byłoby się domyślić, że w okresie II wojny światowej było to miejsce kaźni NKWD, a potem gestapo.

Nadal w deszczu wyruszamy do Lwowa, aby stamtąd udać się do Bóbrki, małego miasteczka, bardzo zaniedbanego i ubogiego, gdzie przy miejscowej parafii katolickiej wybudowano nieduży hotel. Jesteśmy gośćmi polskiego księdza. Tu spędzimy dwie noce. Po obfitym posiłku, który i obiadem i kolacją może być nazwany, spacerze na mały ryneczek i towarzyskich pogawędkach przyszła pora na odsypianie poprzedniej nocy spędzonej w autobusie. Musimy być wypoczęci, bo sobotę przeznaczamy na wizytę w miejscu dla nas najważniejszym –na Cmentarzu Łyczakowskim i przyległym Cmentarzu Orląt Lwowskich.

Przechodząc przez neogotycką bramę cmentarza, staję na rozległym placu otoczonym kaplicami, po prawej stronie widzę coś, czego na zdjęciach, jakich wiele oglądałem, nie było. To budowana rozległa kwatera poległych za wolność Ukrainy bohaterów, w tym żołnierzy UPA. Czytam tekst informujący o historii cmentarza i pochowanych tu ludziach ważnych dla nauki, kultury, polityki, jednym słowem zasłużonych. Znajduję wiele nazwisk, ale nie ma tam Polaków.

Nasza przewodniczka, córka Polaka i Ukrainki, uczennica polskiej szkoły, stara się powiedzieć nam o cmentarzu, jego historii, kaplicach, zachowanych pięknych nagrobkach, a nade wszystko o ludziach tu spoczywających, jak najwięcej. Ze smutkiem stwierdzamy, że wiemy więcej od niej.

Może to tylko takie wrażenie? Jeśli nawet tak jest, to uzasadnione, gdyż mówi o rzeczach dla nas mało istotnych. Te ważne wiadomości musimy od niej dosłownie wyciągać. Odnoszę wrażenie, że odsłuchuję płytę.
To oczywiste, że dla większości z nas przewodnik jest zbędny. Cmentarz Łyczakowski jest nekropolią, o której wiemy wystarczająco dużo, aby móc samodzielnie zwiedzać. Wśród wzgórz i starych, dostojnych drzew, spacerujemy alejkami cmentarza podziwiając piękno rzeżb nagrobnych i architekturę kaplic. Odwiedzamy groby znanych literatów, uczonych, żołnierzy, powstańców. Ze smutkiem spoglądamy na niszczejące nagrobki, na wielu z nich nie da się już odczytać nazwisk. Fotografujemy plany bliskie i dalekie, aby wracać do tych obrazów odświeżając je w pamięci. Kto wie, czy tu wrócimy?

Nasi koledzy z Towarzystwa Miłośników Lwowa odśpiewali przy grobie Marii Konopnickiej „Rotę”. Stałem zasłuchany patrząc na sąsiednie grobowce. Jeden z nich, w formie wysmukłej kapliczki o subtelnej architekturze zdobnej misterną rzeźbą, zwieńczonej krzyżem, z napisem: „SPOCZNĄ I WSTANĄ” przesłania częściowo prosty blok kamienny z płaskorzeźbą przedstawiającą portret radzieckiego generała. Krzyże i gwiazdy pięcioramienne, napisy polskie, ukraińskie, rosyjskie, niemieckie sąsiadują z sobą, są przemieszane jak pomieszane były losy tego miasta i cmentarza, jednego z najstarszych w Europie.

Na skraju cmentarza od strony parku zwanego Pohulanką usytuowany jest Cmentarz Orląt Lwowskich, obecnie zmartwychwstały po okrutnej dewastacji w 1971 roku, rozjeżdżony gąsienicami czołgów, z krzyżami rozrzuconymi i zdruzgotanymi i kolumnadą przewróconą za pomocą lin ciąganych przez czołgi. Tak wyglądał w okresie władzy radzieckiej. Był tu zakład kamieniarski a przy drodze biegnącej w miejscu gdzie ongiś stały krzyże nagrobne, pasły się krowy.
Teraz jest pięknie odnowiony i wszędzie wokół bije w oczy ciepła biel nagrobków, krzyży, zachowanych elementów monumentalnego Pomnika Chwały, kaplicy i katakumb usytuowanych u jej stóp. Brakuje tylko kolumnady spinającej pylony Pomnika Chwały i napisu: OBROŃCOM LWOWA, skutego i już nie przywróconego.
To stąd przewieziono prochy nieznanego żołnierza do Warszawy i złożono pod arkadami Pałacu Saskiego.
Poniżej buduje się cmentarz ukraińskich ofiar konfliktów i wojen. Między nimi wielka tablica pojednania podpisana przez prezydentów: Juszczenkę i Kwaśniewskiego.

Opuszczamy teren obu cmentarzy, aby popatrzeć na Lwów z góry. Czeka nas wspinaczka na Wysoki Zamek, wzgórze (412m n p m) wznoszące się nad doliną Pełtwi, rzeki płynącej obecnie pod miastem. To tu był gród Daniela Halickiego, a później gotycki zamek Kazimierza Wielkiego przebudowany w XVI wieku na warownię i otoczony kamiennym murem. Jego resztki jeszcze można podziwiać.
W parku na stokach Wysokiego Zamku usypano w końcu XIX wieku kopiec Unii Lubelskiej.
Ze szczytu wzgórza rozpościera się widok na cały Lwów, a nawet jego okolicę. Teraz widać jak duże jest to miasto i jak rozległa jest jego Starówka. Zaczynamy dostrzegać piękno urbanistyki i podziwiamy poszczególne wyróżniające się obiekty architektury, ratusz, wieża prochowa, wieże i kopuły kościołów. Tylu kościołów jeszcze nie widziałem, wydaje się ich dziesiątki.
Już teraz czuję przedsmak tego, co czeka nas następnego dnia – zwiedzanie Starówki.

Sobotni wieczór przyniósł nam jednak moc wrażeń artystycznych. Zespół polskich artystów wystąpił z bogatym repertuarem piosenek starego Lwowa. Dla nas ważne było, że śpiewali autentyczni Lwowianie i wiele piosenek było nam znanych. To był wieczór wzruszeń.

Niedziela przywitała nas słońcem i do końca dnia nie zobaczyliśmy na niebie ani jednej chmurki. Nasz autokar zaparkował przy siedzibie kurii rzymsko-katolickiej, skąd ruszyliśmy na długi spacer po lwowskiej starówce. Prowadził nas przewodnik mówiący dobrze po polsku, doskonale znający historię nie tylko Lwowa, ale również nasze wspólne polsko-ukraińskie dzieje i umiejący w bardzo ciekawy sposób przekazać tę wiedzę.

Nie potrafiłem ukryć zaskoczenia, z jakim przyjąłem kontrast pomiędzy tą częścią miasta a pozostałą, znaną nam z okien autokaru. Starówka jest zadbana, budynki są restaurowane, wszystkie obiekty historyczne udostępnione, ulice wypełnione kolorowymi tłumami turystów, ale i Lwowian przechadzających się po swym mieście w ten niedzielny czas.
Lwowskie Stare Miasto jest rozległe, ale nie to jest problemem dla krótkich wycieczek, lecz ogromna ilość obiektów historycznych, sakralnych i świeckich, do zwiedzenia. Nie wiem, czy miesiąca wystarczy na dokładne poznanie piękna tego miasta z jego architektonicznymi perełkami, atmosferą i ludźmi.

Lwów jest ukraiński tak jak polski jest Wrocław, Gdańsk lub Szczecin. Mieszkańcy odnoszą się do turystów z życzliwym uśmiechem, a wielu, bardzo wielu z nich odpowiada po polsku.
Wśród zwiedzających Lwów Polaków są starsi ludzie, którzy zaglądają w zakamarki miasta swego dzieciństwa, jednak większość stanowią młodsi, lub zupełnie młodzi, dla których jest to piękne miasto o polskiej przeszłości i wraz z ziemią je otaczającą, z licznymi klasztorami, kościołami, zamkami jest kęsem długiej, czasami krwawej, ale jednak historii dwóch narodów. Nawet to nie do końca jest prawdą, bo we Lwowie tuż przed II wojną światową żyło 60% Polaków, 30% Żydów i 10% Ukraińców. Inne proporcje były w małych miasteczkach i wsiach.

Warto posiadać pewną wiedzę o tej Ziemi i jej ludziach, zanim zdecydujemy się tu zawitać. Jakże łatwiej będzie zrozumieć spotkanych tu Polaków tych, dla których Ukraina nadal jest domem, a w samym tylko Lwowie żyje ich, co najmniej 14 000. Niektóre źródła podają 40 000, ale sami Polacy twierdzą, że to liczba przesadzona.
Nie będę opisywał zwiedzanych obiektów, gdyż zbyt wiele miejsca musiałbym im poświęcić. Zapewniam jednak o mojej fascynacji tym miastem, jego urodą i atmosferą, jego na wskroś polskimi akcentami, jak pomnik Adama Mickiewicza, jego uśmiechającymi się serdecznie mieszkańcami, szczególnie zaś pięknymi dziewczętami, z których Lwów słynie. Myślę, że warto przypomnieć o wpisaniu onegdaj Lwowa na listę UNESCO.
Nie jestem pewien, czy mam ochotę poruszać się po Lwowie kamperem.
Po tym , co widziałem na zatłoczonych ulicach, wolałbym do miasta nie wjeżdżać. Gdzie jednak miałbym mój pojazd zostawić, jeśli o kempingu nawet nasza przewodniczka nie słyszała? Może gdzieś na wsi, u zaprzyjaźnionego gospodarza, lub na podwórku plebani polskiego proboszcza?

Jeden z naszych klubowych kolegów przysłał do mnie wiadomość już po naszej wycieczce. Zawiadamia mnie, że odkrył świetne miejsce na postój kampera na tyłach cmentarza Łyczakowskiego.

Nasza ukraińska przygoda nie zakończyła się we Lwowie, lecz w Żółkwi, gdzie udaliśmy się śladem hetmana Żółkiewskiego, ale również Jana III Sobieskiego. To piękne miasteczko, tak ważne dla naszej historii nie należy omijać w drodze na wschód, bowiem obiekty związane z naszą historią są odrestaurowane i warte odwiedzenia.
Do Żółkwi przywieźliśmy kilkadziesiąt paczek żywnościowych dla żyjących w trudnych warunkach Polaków na ukraińskiej wsi. Przekazaliśmy je proboszczowi polskiej parafii w tym kościele, gdzie złożone są prochy hetmana Żółkiewskiego.

Spełniłem jedno ze swych marzeń – ujrzenia Lwowa, spacerowania jego ulicami i rynkiem, rozmawiania z mieszkańcami, a nawet wypicia kawki w kawiarnianym ogródku. Długo i dobrze będę tę wycieczkę wspominał, nawet długi, bo aż pięciogodzinny, postój na granicy nie zmieni mojej oceny.

Czy pojadę tam jeszcze kamperem?

tolo61 - 2010-11-05, 15:35

Pojedziesz ...
Na pewno..... :bukiet:
:wyszczerzony:
:spoko

Tadeusz - 2010-11-05, 15:50

Ilość zdjęć wykonanych na tej wycieczce jest tak duża, że mowy nie ma, aby je wszystkie pokazać. Będę wybierał dla Was te, moim zdaniem, ważne i sukcesywnie doklejał.
Oto pierwsze z nich. Są to zdjęcia z Oleska, miejsca urodzin Jana III Sobieskiego.

Tadeusz - 2010-11-05, 16:04

Z zamku rozpościera się rozległy widok. Jak zielona jest Ukraina, widać stąd chyba najlepiej. Widać również resztki świetności tego ongiś wspaniałego obiektu z pięknymi ogrodami.
Ongiś.

Tadeusz - 2010-11-05, 16:25

Zarówno Olesko, jak Złoczów kojarzą się nam z rodziną Sobieskich. Nawet Żółkiew, miasto rodzinne hetmana Żółkiewskigo i miejsce jego pochówku, również związane jest z rodem Sobieskich. Potężna i wpływowa to była rodzina.
Tadeusz - 2010-11-05, 17:03

tolo61 napisał/a:
Pojedziesz ...
Na pewno..... :bukiet:
:wyszczerzony:
:spoko



Tak, Jarku, mnie też tak się teraz wydaje. Powiem więcej, po naszych długich rozmowach na tematy wschodnie, marzy nam się podróz z Jolą i Tobą. :ok :roza:

Bogusław i Ewa - 2010-11-05, 19:14

Byłem we Lwowie 2 lata temu.Wszystko jest piękne ale szarość to zabija.Bieda i współczesność.Krowa na trawniku przy supermarkecie.Drogi-tragedia.Cmentarz ORLĄT-serce rośnie,ale reszta nekropolii daje dużo do myślenia....
gino - 2010-11-05, 19:16

a ja...kiedys tam pojade....

dzieki Tadziu za super relacje :kwiatki:

Bogusław i Ewa - 2010-11-05, 19:22

PS:idąc przez centrum w porę ominęliśmy manifestację antypolską.Zaczepiło nas kilka osób,nie było to przyjemne.Wręcz przeciwnie.Granica przy tym to folklor.Smutne.
stachwody - 2010-11-05, 19:29
Temat postu: Złoczów jest miejscem,gdzie przyszłem na świat...
ten ..najlepszy ze światow.Ale nie tylko Sobiescy są z nim zwiazani ( wuj króla Jana III nosił nawet moje nazwisko) ...ale także heroiczna postać "Tajnego Biskupa ze Złoczowa" księdza Jana Cieńskiego.O nim oczywiście ukraiński przewodnik nie opowiadał,nie zaprowadził na cmentarz ,gdzie po 42 letniej ,kapłańskiej posłudze sprawowanej w "imperium szatana"...został pochowany. Jemu to Najjawśniejsza R.P. winna jest wieczną chwałę i poważanie. Jednocześnie cieszę się bardzo z tego ...że tyle osób zostało ukąszonych kresowym zauroczeniem .Tego się nie da już wyleczyć !!
Tadeusz - 2010-11-05, 19:57

stachwody napisał/a:
ten ..najlepszy ze światow. Jednocześnie cieszę się bardzo z tego ...że tyle osób zostało ukąszonych kresowym zauroczeniem .Tego się nie da już wyleczyć !!


Tak, Stanisławie. Mnie to również dopadło.

Myślę, że zdjęcia ze Lwowa jeszcze bardziej zachęcą Kolegów do podróży na dawne kresy Rzeczypospolitej. Warto jednak przedtem przygotować się do tego, poczytać, sięgnąć do historii. Tamte ziemie to przecież nasza historia, a oglądane dzieła architektury i sztuki to dokonania naszych dziadów.
Przedtem jednak popatrzmy na nasze cmentarze, Łyczakowski i ten szczególny - Orląt Lwowskich.

Tadeusz - 2010-11-05, 20:12

Cmentarz, to było miejsce, gdzie chciałem przez pewien czas pobyć sam. Odłączyłem się od Kolegów, aby w ciszy chłonąć atmosferę tego miejsca.
Wiem, że tu wrócę, bo moja Halszka i mój wnuk winni przejść tymi alejkami ze mną i złożyć skromny kwiatek na Cmentarzu Orląt.

Ahmed - 2010-11-05, 20:14

No , teraz po 20,00 możesz się napić piwa , piękna relacja :bigok

Ten cmentarz to jak nasze Powązki .....

myślę o ,,starej części "

Tadeusz - 2010-11-05, 20:37

Lwów.
Spróbujcie, łażąc po jego starówce, nie ulec magii tego miasta. Co zakątek, to inny świat. To co polskie, jest tak bardzo polskie, że nie wierzę aby można było zatrzeć znaki szczególne.
Urodę starej części miasta należy podziwiać najpierw z góry, z Wysokiego Zamku, aby potem, zagłębiwszy się w uliczki i zaułki móc poczuć sią lwowianinem. Bo tak się czułem.

Tadeusz - 2010-11-05, 20:50

Rzeka Pełtwia schowana pod miastem dźwiga na sobie Teatr Wielki. Naprawdę. Przykryto ją betonowymi płytami i zbudowano na niej miasto. Teatr Wielki stoi na rzece na sześciometrowych płytach. Jest to jedna z najpiękniejszych budowli teatrów muzycznych na świecie.
To tu lwowianie najchętniej spacerują.

Tadeusz - 2010-11-05, 20:57

Mam wiele zdjęć wartych pokazania, choćby dla zachęcenia do podróży w ten tak nam bliski rejon, tuż za ścianą.
Dziś jestem jednak już bardzo zmęczony.

Dobrej nocy i... zapraszam do Lwowa. :) :spoko

martini44 - 2010-11-05, 21:05

Piękna recenzja.....
Mój ojciec urodził się we Lwowie ale niestety musiał z wiadomych względów mając 3 latka wraz z matka emigrować, wylądowł w Myslowitz teraz Mysłowice..... całe życie marzył o wycieczce do Lwowa ale jakoś się nie udało, może mnie i mojej rodzinie uda sie na wiosnę zobaczyć kamienice w której urodził się mój ojciec.....

Gino może jakoś zgadamy się na wiosnę i pojedziemy.... ja sam obawiam się tylko granicy bo ani troche nie umiem pa ruski a podobno jakąś deklarację cza wypełnić.....

Tadeusz DZIĘKUJĘ !!

Pawcio - 2010-11-05, 21:18

Tadeusz napisał/a:
Mam wiele zdjęć wartych pokazania, choćby dla zachęcenia do podróży w ten tak nam bliski rejon, tuż za ścianą.


Mnie zachęciłeś. :bigok


Jeśli kiedyś utworzy się karawanka do Lwowa to jjestem na jej liście.

Hercer - 2010-11-05, 21:22

Witajcie

z granicą to prawda trzeba wypełnić deklarację po ukraińsku - nie rusku - są na to czuli!!
a tak to spoko należy sobie przypomnieć granicę z niemcami 20 lat temu i jak bylismy traktowani byłem kilka razy w ciągu 2 lat najkrucej stałem 20 minut (wypełnienie dokumentów i pozbieranie wszystkich pieczątek do 14 godzin to mój rekord)
to chyba jedyna granica w besposredniej bliskości Polski zamykana na kłodkę :wyszczerzony:

antwad - 2010-11-05, 21:51

Byliśmy w tym roku także we Lwowie.
Mieliśmy to szczęście, że przekroczenie granicy w jedną stronę zajęło około 10 minut; przy wjeździe do Polski było gorzej - pół godziny, mimo tego że ukraiński żołnierz z naszymi paszportami poruszał się biegiem po placu.

Lwów jest wart pojechania. To jedno z tych miast, po których można tak po prostu łazić i chodząc po miejscach w których się już było odkrywać coś nowego.

Cmentarz Łyczakowski, Cmentarz Orląt to są miejsca, po których nie można chodzić bez wzruszenia.
A w uzupełnieniu przepięknych zdjęć Tadeusza chciałbym dołączyć jeszcze dwa:

Wito - 2010-11-05, 22:19
Temat postu: wycieczka do Lwowa
Wspaniała musiała być ta wycieczka tak pięknie i ciekawie opisana. Doskonałe zdjęcia i te w słońcu, i te w niepogodę dodały kolorytu temu reportażowi. Z ogromną radością i jednocześnie wzruszeniem czytałem i oglądałem. Tadeusz. Dziękuję i gratuluję.
Andrzej 73 - 2010-11-05, 23:18

Tadziu , wspaniała recenzja , bajeczne fotki. :bigok :bigok :bigok
:spoko

KOCZORKA - 2010-11-05, 23:50

Tadeusz napisał/a:
Mam wiele zdjęć wartych pokazania, choćby dla zachęcenia do podróży


To bardzo, bardzo prosimy o więcej zdjęć. :bukiet:
Relacja jak zawsze Tadziu wspaniała i doskonale opisująca Lwów i miejsca, które dane było zobaczyć niektórym ludkom z CT.
Nigdy we Lwowie nie byłam i teraz, dzięki Tobie wiele się dowiedziałam i zobaczyłam.
DZIĘKUJĘ!!! :bukiet:
Stawiam pyszne piweczko, :pifko

Tadeusz napisał/a:
Dobrej nocy i...


Dobrej Nocki i miłych snów. :drzemka: :spoko

Tadeusz - 2010-11-06, 07:45

Dziękuję, Lucynko. :roza:

Trudno odmówić prośbie Lucynki. Oto następne fotki ze Lwowa. Mam nadzieję, że pokażą nie tylko atmosferę miasta, ale i powiedzą coś o naszej wycieczkowej grupie.

Tadeusz - 2010-11-06, 07:55

Zarówno panorama z Wysokiego Zamku, jak i zaułki Starówki zachwycają. Lwów ma w swej atmosferze coś z Krakowa, ta sama magia, ten sam rodzaj estetycznych wzruszeń.
Tadeusz - 2010-11-06, 08:12

Na pożegnanie przedstawię jeszcze kilka zdjęć z samego serca tego, tak bliskiego nam, miasta.
Wiem teraz, po kilku miesiącach, że tam wrócę. Muszę tam wrócić.
Pragnę razem z Halszką i dorosłym już wnukiem Filipem jeszcze raz odrobić lekcję z historii, jeszcze spojrzeć na Cmentarz Orląt i Pohulankę w tle, przejść się zaułkami Starówki i wypić kawę na Rynku. Chcę posłuchać muzyki tej ślicznej dziewczyny, tak pasującej do tych magicznych murów.

Może uda się spełnić to marzenie z niektórymi z Was? Kamperami?

małyb-c - 2010-11-06, 11:11

"A każdy z Was w duszy swej ma ziarno przyszłych praw i miarę przyszłych granic" A. Mickiewicz

P.S. Dziękuję za relację . Kiedyś na pewno tam pojadę .

stachwody - 2010-11-06, 16:34

[quote="Hercer"]Witajcie

z granicą to prawda trzeba wypełnić deklarację po ukraińsku - nie rusku - są na to czuli!!
a tak to spoko należy sobie przypomnieć granicę z niemcami 20 lat temu i jak bylismy traktowani byłem kilka razy w ciągu 2 lat najkrucej stałem 20 minut (wypełnienie dokumentów i pozbieranie wszystkich pieczątek do 14 godzin to mój rekord)
to chyba jedyna granica w besposredniej bliskości Polski zamykana na kłodkę :wyszczerzony: [/quote
Nie straszcie się Orły ,Sokoły Kresowe...to nie jest żadna deklaracja tylko formularz karta imigracyjna,o której więcej w wątku "o obserwacji przejśc granicznych..) pytania są po ukaińsku i angielsku...można odpowiadac po polsku!

OMEGA - 2010-11-06, 18:24

stachwody napisał/a:
z granicą to prawda trzeba wypełnić deklarację po ukraińsku


A jak ktoś nie umie ukraińskiego to co wtedy????? :gwm :gwm :gwm

czy wszyscy przekraczający granicę z naszym wschodnim sąsiadem ten jezyk znają????

czekam na Wasze opinie czy tak jest naprawdę ???

Tadeusz - 2010-11-06, 18:28

OMEGA napisał/a:
czekam na Wasze opinie czy tak jest naprawdę ???


Nie, tak nie jest. Kolega Stachwody napisał:

stachwody napisał/a:
pytania są po ukaińsku i angielsku...można odpowiadac po polsku!


Tak jest. :ok

OMEGA - 2010-11-06, 18:37

Dziękuję Tadziu , uspokoiłeś mnie a myślałem że wszyscy którzy się w tym kierunku wybierają muszą znać ukraiński w mowie i piśmie .
z angielskim dam sobie radę ale lepiej wychodzi mi niemiecki.

KOCZORKA - 2010-11-07, 11:17

Tadeusz napisał/a:
Na pożegnanie jeszcze przedstawię jeszcze kilka zdjęć z samego serca tego, tak bliskiego nam, miasta.
Wiem teraz, po kilku miesiącach, że tam wrócę. Muszę tam wrócić.

To prawda, że Lwów jest bardzo bliski naszym sercom i przypomina wyglądem Kraków. :roza:
Dlatego Tadziu musisz tam wrócić, bo do Krakowa zawsze wracasz. :bigok

Tadeusz napisał/a:
Może uda się spełnić to marzenie z niektórymi z Was? Kamperami?


Bardzo chciałabym, żeby Twoje marzenie się spełniło :roza: i pragnęłabym być wśród tych "niektórych" i koniecznie kamperkami. :ok

KECZER - 2010-11-07, 11:32

TAdeusz wspaniala relcja i tyle historycznech szczegolow
a teraz juz wiem skad sie nagle w wątku z 31 pazdziernika o cmentarzach --znalazly sie nagle Twoje zdjecia z cmentarza Łyczakowskiego

dzieki Ci za to
Grzegorz

kalinin - 2010-11-07, 22:28

Wspaniała relacja i wspaniałe zdjęcia. Może za kilka lat pojadę tam również kamperem ?
Bystrzaki - 2010-11-09, 19:55

Kamperkiem może i tak , ale autobusem już nigdy w życiu :lol:
Tadeusz wspaniale opisałeś nasz wspólny wypad, dziękujemy :bukiet:

Tadeusz - 2010-11-09, 20:25

Bystrzaki napisał/a:
Kamperkiem może i tak , ale autobusem już nigdy w życiu :lol:
Tadeusz wspaniale opisałeś nasz wspólny wypad, dziękujemy :bukiet:



Kasiu i Andrzeju, ten wypad miał dla mnie ogromne znaczenie. Wspomnienia ze Lwowa, Oleska, Złoczowa, Żółkwi i Bóbrki będą zawsze wiązały się również z Wami, fantastycznymi towarzyszami tej podróży.
To ja Wam dziękuję. :roza:

Marek i Ania - 2010-11-12, 21:47

...dziękuje za relację...wróciło trochę wspomnień.Pozdrawiam serdecznie.
antwad - 2010-11-27, 17:54

"Światełko Pamięci dla Cmentarza Łyczakowskiego"
jest to akcja organizowana corocznie przez Konsulat RP we Lwowie.

W tym roku na Cmentarzu zapłonęło ponad 50 tysięcy zniczy...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group