|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Po Polsce - Sucha. wieś w pow. węgrowskim
łoś - 2011-01-13, 01:07 Temat postu: Sucha. wieś w pow. węgrowskim Sucha to wieś. Wieś jak wiele innych wsi w Polsce. Choć może nie zupełnie.
Wieś mająca swoje tajemnice. I te tajemnice chcę tu opisać. Związany jestem z tą wsią przez rodzinę. I moja opowieść to historia, która zaczęła się jeszcze przed wojną. Mój pradziadek sprzedał kamienicę w Warszawie i kupił gospodarstwo we wsi Sucha. Jego córka po ślubie z Janem, moim dziadkiem zamieszkała w Warszawie. Dziadek był pracownikiem Poczty Polskiej przed wojną i ... teraz przerwa.
cdn.
ARCADARKA - 2011-01-13, 01:26
A teraz oczywiście dziadek na emeryturze ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, słucham co dalej
kazik_ - 2011-01-13, 01:27
Czemu przerwa? Chyba, że to ten Kazimierz Przerwa ... ?.
PS widze, że nie wszyscy śpią nocą ;-)
ARCADARKA - 2011-01-13, 01:48
Boguś i chyba padłeś ,jeden klakier czeka ,,,chyba nie będzie klaskania
dobrej nocki
łoś - 2011-01-13, 01:58
Tu chciałem umieścić kilka przedwojennych fotek. Problem techniczny.
Dziadek był pracownikiem Poczty przez okres okupacji do Powstania Warszawskiego.
Ale moja mama jeździła w tym czasie do Suchej po mąkę i inne pożądane produkty mając 13 lat. Ostatni raz pojechała pod koniec lipca w letniej sukience. Już nie mogła wrócić do Warszawy. W tej letniej sukience spędziła wakacje w Suchej. Tak do wyzwolenia w 1945r
Oczywiście jakoś ją rodzina okryła i nakarmiła, ale to nie były dla niej łatwe chwile gdy patrzyła na dymy nad Warszawą. Z jej wspomnień pamiętam opis dworku w Suchej. Opis dworku i ogrodów, które go otaczały.
cdn.
łoś - 2011-01-13, 02:08
No nie
To ktoś mnie czyta
Rozwinę temat bo do finału, czyli do wiosny mamy dużo czasu.
łoś - 2011-01-13, 02:14
ARCADARKA napisał/a: | A teraz oczywiście dziadek na emeryturze |
Jeszcze parę dni i będzie, ze zgadłeś.
łoś - 2011-01-13, 02:55
W swoim opisie bardziej dążyłem do współczesności. I do opisania obecnych walorów tych okolic. Teraz widzę, że będę musiał napisać więcej niż przewidywałem. Opisać miejsca gdzie wydarzyły się cuda i miejsca te są kultem nie tylko miejscowej ludności.
Może chcecie zobaczyć dwór w którym mieszkała nie doszła narzeczona Bohuna.
Ja jestem jednym z nielicznych co znają historię dziwnych pożarów w tej okolicy.
Jeśli dyrektor warszawskich łazienek zainteresował się tą okolicą to musi coś w tym być.
kazik_ - 2011-01-13, 04:52
Jam jest ten co chce więcej. Wrzuć foty zrób klimat.
WINNICZKI - 2011-01-13, 04:59
Łosiu.....,łosiu...... widzę ,że nie tylko Ty nie śpisz w nocy.Poklupaj jeszcze troche. Rano jak wstane to przeczytam resztę
hymercar - 2011-01-15, 19:49
Łosiu nie myślałeś o zorganizowaniu zlotu w tych okolicach chodzi mi w szczególności o Liw nad Liwcem przy samym zamku ,przepiękne miejsce dodatkowo zwiedzanie dworku w Suchej.Jestem gotów Ci w tym pomóc ,myślę o żarciu od firmy ,,Sokołów,,w ramach degustacji i reportaż TVP PR 2 .Przemyśl i odezwij się
łoś - 2011-01-15, 23:22
Wpadłem na chwilkę na forum i taka super propozycja. Nie ma co myśleć. Świetny pomysł. Jak się obrobię to dokończę opis dworku.
hhmariusz - 2011-01-16, 18:02
To się nazywa dawkowanie napięcia...
A już myślałem, że przyjemnie spędzę wieczór na czytaniu starych opowieści.
donald - 2011-01-16, 18:12
I co dalej...?????
WINNICZKI - 2011-01-16, 18:26
Kochani oby to nie trzeba było nazwać.......DEMENCJA
łoś - 2011-01-16, 23:09
WINNICZKI napisał/a: | Kochani oby to nie trzeba było nazwać.......DEMENCJA |
Wszystko tak się poplątało, że brak czasu. Jeszcze nagle prawo muszę studiować, bo adwokatom i sędziom już nie wierzę.
Dorosłe życie to ... szkoda gadać.
Wracam do dzieciństwa. W tym temacie.
łoś - 2011-01-17, 00:34
W latach 60-tych, na wakacje rodzice zawozili mnie z bratem właśnie do Suchej. I zostawiali nas pod opieką babci. Starszy o cztery lata mój wujek, był moim opiekunem w czasie naszych przygód. Wiele razy byłem tam na wakacjach i zaprzyjaźniłem się z miejscowymi chłopakami. Początki nie były łatwe, bo przecież byłem lalusiem z Warszawy.
Pierwsza próba, którą miałem przejść to oczywiście wyprawa na cmentarz w nocy.
We wsi opowiadano, że ktoś z dworu pojechał na jakąś wojnę i już słuch o nim zaginął. Ale jego koń wrócił. Wrócił na łąkę gdzie pasł się pilnowany przez dziewczynę ze wsi w której to ów szlachcic miał się zakochać. Łąka położona między rzeką i cmentarzem istnieje do dziś.
Ale by tego siwka zobaczyć trzeba było wybrać się na cmentarz i to w nocy.
Wybraliśmy się w dziesięciu (około). Przy murze cmentarnym dwóch miejscowych młodszych wróciło się. Księżyc lekko przyświecał i ze wsi do cmentarza dotarliśmy z pomocą jego światła. Teraz po pokonaniu cmentarnego muru ktoś zdecydował, by zapalić lampy naftowe zdjęte z wozów konnych przed wyprawą. W świetle księżyca już na cmentarzu wśród drzew nie wiele było widać. Już właściwie oswoiliśmy się z tym wszystkim. Tak nam się wydawało przez chwilę. Ale gdy płomyki lamp naftowych oświetliły cmentarne nagrobki z krzyżami to mało się nie po.....
Któryś z chłopaków szepnął, by lampy zgasić i już tak bez światła z duszą na ramieniu dotarliśmy do muru graniczącego z łąką.
Przysiedliśmy wzdłuż muru i po chwili bardzo przejęci, szeptem zaczęliśmy wymieniać uwagi na temat siwka i czy to w ogóle prawda. Lipcowa ciepła noc. Cisza całkowita. Trochę światła z księżyca zasłoniętego jakąś nagłą chmurką i .... nie wierzymy własnym uszom, bo pytanie: czy słyszysz?- już nie ma sensu. Wszyscy słyszeliśmy to samo, po chwili widzieliśmy to samo.
łoś - 2011-01-17, 01:18
Wzniesiony w 1743r modrzewiowy dwór w Suchej - z inicjatywy I. Cieszkowskiego jest parterowy i nosi zalety obiektu barokowego z narożnymi alkierzami.
"W roku 1787 dwór uświetnił swą wizytą nie byle kto, bo sam król Stanisław August Poniatowski"
Dwa zdjęcia z przed wojny.
łoś - 2011-01-17, 01:34
Czy można dziś wyobrazić sobie powrót 15-letniej dziewczyny do domu, którego nie ma?
Powrót do wyzwolonej Warszawy, zniszczonej i spalonej. Szukać rodziców w pustym mieście. W tym mieście jej rodziców już nie było.
łoś - 2011-01-17, 02:38
Następne wakacje też w Suchej. Tęskniłem do spotkania z chłopakami. Na zakończenie roku szkolnego dostałem prezent. To był samochodzik w zielonym kolorze, dziś jeszcze go widzę i to był koszmar- zabawka. Ale wtedy to była super nowość.
Samochód sterowany linkami i napędem przez silnik elektryczny. W "pilocie" była kierownica podłączona linkami do kółek samochodziku i przełącznik przód-tył.
Musiałem ten samochodzik pokazać kolegom na wsi i zapakowany został pod tylną szybą w Syrence. Po dwóch godzinach jazdy, zostałem serdecznie powitany przez starych kumpli z Suchej. Na powitanie chciałem im pokazać tą nową zabawkę i szok
Podczas jazdy zabawka pod wpływem ciepła od słońca stopiła się.
Pamiętam ich śmiech z tego nieszczęścia. Pamiętam jednak, gdy po chwili zabrali mnie do swoich rozrywek i moje nieszczęście szybko zostało zapomniane.
Camp77 - 2011-01-17, 10:22
Czytamy... czytamy... i ... fajne
łoś - 2011-01-18, 00:54
Po szkole podstawowej przez wiele lat do Suchej nie jeździłem. Aż do roku 1979. Przypomnę, że 31-XII-1978r. zaczęła się zima stulecia. W Sylwestra wraz z żoną odwiedziliśmy mamę mieszkającą na Grochowie w Warszawie. Z Grochowa wyruszyliśmy do dziadków mieszkających w Śródmieściu i rozpoczął się horror tej zimy. Ja musiałem do nich dotrzeć, bo wiozłem im potrawy przygotowane przez mamę. Ruch w mieście zamarł. Już stały tramwaje i autobusy. Na mijanych przystankach tłumy ludzi odświętnie ubranych udających się na zabawę sylwestrową. Machanie rąk oznaczało prośbę o podwiezienie, widziałem gościa klęczącego z prośbą o zabranie. A ja jechałem Fiatem 126p. Do dziadków dojechałem i jeszcze udało mi się wrócić do mamy. Po Nowym Roku udało mi się wrócić do Płońska, bo tam pracowałem. Później kilka razy odwiedzałem dziadków, aż do dnia gdy 24lutego musiałem jechać do Suchej. Moja kochana babcia jechała tam ostatni raz i na wieczny odpoczynek. Z Warszawy do Grępkowa, tzn. drogami odśnieżanymi dojechaliśmy bez problemu. Ale następne 10km.do Suchej to szok. Godzinę wcześniej tą drogą przejechał pług wirnikowy i odśnieżył 1,5m zaspy na drodze. Mimo to łatwo to się nie jechało. Po dojechaniu do Suchej następny szok. Zobaczyłem wieś mlekiem płynącą. W każdym domu wszystkie możliwe naczynia wypełnione były mlekiem. Wanny i balie, garnki i kubeczki. Wszędzie mleko. Przez cały czas wieś była odcięta od świata. Krowy musiały być dojone, a mleczarnie nie mogły tego mleka odebrać. Nie było dojazdu.
Już na stypie dowiedziałem się, że to mój wujek, ten trochę starszy wszystko załatwił. Powiadomiony o pogrzebie załatwił odkopanie tej drogi. To były ciekawe czasy. I jakie możliwości.
łoś - 2011-01-18, 02:01
W latach sześćdziesiątych byłem w tym dworze raz czy dwa. to była ruina zniszczona i rozszabrowana. Dwa zdjęcia, które prezentuję pokrywają się z tym co pamiętam.
łoś - 2011-01-18, 02:30
"Ogniem i mieczem". Film. W ilu scenach znalazł się ten dwór? Tu wygląda nie pozornie, ale w filmie się sprawdził.
łoś - 2011-01-19, 00:18
Ostatnio miałem tyle pracy, że by mózg odświeżyć to robiłem remanent w kompie. Segregowałem fotki i tak powstał ten temat. Wspomnienia jakie mnie naszły przy przeglądaniu zdjęć postanowiłem tu umieścić. Oto wygrzebane przy remanencie zdjęcia.
qcza - 2011-01-19, 01:06
Tak blisko Warszawy takie fajne miejsce.
Koniecznie zajadę.
A opowiesć ciekawa.
pozdrawiam
Tadeusz - 2011-01-19, 12:40
Powiem Ci, Boguś, prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Ładnie to napisałeś.
Zainteresowałeś nas i ująłeś za serce.
Lubię Cię takiego.
Stawiam piwo. Narazie chociaż tyle.
łoś - 2011-01-19, 22:20
Tadeusz napisał/a: | Stawiam piwo. Na razie chociaż tyle. |
Dziękuję.
Pradziadek podzielił swoje gospodarstwo i tym sposobem mam w Suchej rodzinę na dwóch gospodarkach. Moja babcia jak już pisałem zamieszkała w Warszawie po ślubie, a jej siostra i brat zajęli się rolnictwem. W wakacje mieszkałem raz w jednym domu raz w drugim. Wówczas na wakacjach nie robiło to różnicy, ale dziś widzę różnice. Siostra babci mieszkała w bardzo starym drewnianym domku. (może raczej chałupinie) To były dwie izby i kuchnia. Za drewnianym płotkiem po sąsiedzku stał oryginalny czworak i faktycznie mieszkały tam cztery rodziny. Trzeba pamiętać, że w tamtych latach na wsi nie żyło się bogato. Mimo to nas urwisów jak wołano na posiłek to wołano całą gromadkę. Latem ziemniaków i zsiadłego mleka nie brakowało. Najedzeni ruszaliśmy do poważnych rozrywek. Jedną z nich było łapanie ryb. Najstarszy z nas mój wujek - Rysiek brał ... no i zapomniałem jak to tam nazywano, ale to była siatka na kijach w trójkącie. Jedna podstawa trójkąta była bez siatki. I nad rzekę. Rzeka Kostrzyn płynie na skraju wsi. Sak - tak to ustrojstwo tam od dawna nazywano (tak mi się wydawało, ale wolałem się upewnić - tel. do Ryśka ) Rysiek wchodził do rzeki z tym sakiem, a my szliśmy dalej. Wchodziliśmy do wody i trzepiąc wodę brodziliśmy w jego stronę. Powie ktoś dziś, że to kłusownictwo, ale ile tam wtedy było ryb. Szczupaki i okonie. Co tu wymieniać. I jeszcze Rysiek nauczył mnie wyciągać miętusy z pod wody. Musiałem się mocno przełamać by rękę wsadzić w wodzie do "jamy" i wymacać rybę. Innym razem poszliśmy na raki i przynieśliśmy pół wiadra. Płakać mi się chciało jak te biedne raki wrzucali do wrzątku.
I naszła mnie taka refleksja. Dziś takie delikatesy to słono kosztują.
hhmariusz - 2011-01-19, 23:03
Łosiu jak Cię czytam, to przypominają mi się podobne sceny z dzieciństwa, niektóre do dzisiaj zupełnie zapomniane
Tylko dopwiedz: czy w końcu widziałeś tego Białego Konia???!!!
Dworek jak z bajki, w dalszym ciągu opuszczony? Obejście wydaje się zagospodarowane...
Z tymi modrzewiowymi dworkami znanymi z pięknej naszej tradycji, jest tak, na rynku handlu drewnem w wiekach wcześniejszych drewnem "modrzeniowym" od modrego czyli czerwonego, nazywano drewno sosnowe, które po obrobieniu w bale a więc po ścięciu warstwy drewna bielastego było (jest) koloru czerwonego (kolor tzw. twardzieli). "Modrzeniowy" dworek po jakimś czasie, pewnie wtedy gdy już zaprzestano ich budowy i zapomniano z czego faktycznie były budowane, stał się dworkiem "modrzewiowym".
W naszych lasach nigdy nie było modrzewia na tyle by móc każdy dworek budować z niego a paliły się systematycznie
Może ten jest faktycznie z modrzewia? A nawet jak nie to nie ujmuje mu to urody a Tobie pięknych wspomnień z dzieciństwa.
(Mam nadzieję, że ta dygresja nikogo nie wybiła z zadumy nad przeszłością )
łoś - 2011-01-19, 23:47
Cytat: | Tylko dopowiedz: czy w końcu widziałeś tego Białego Konia???!!! |
Widzieliśmy.
hhmariusz napisał/a: | Dworek jak z bajki, w dalszym ciągu opuszczony? Obejście wydaje się zagospodarowane... |
Przez kilka lat w Suchej bywałem raz w roku. 1 listopada. Z cmentarza po drodze odwiedzałem rodzinę i wracałem do Wyszkowa. Tu w okolicy też miałem groby do odwiedzenia.
Kilka lat wstecz pojechałem na cmentarz do dziadków z synem. Pogoda skłaniała do wycieczki i skręciłem z "głównej" drogi do dworku by mu go pokazać. Byłem zaskoczony zmianami. Tam już był skansen. Wszystko mogłem zobaczyć z za płotu, ale to było w Święto Zmarłych. Kilka razy tam zajeżdżałem, ale nigdy nie poświęciłem więcej czasu na zbadanie tej okolicy, aż do chwili, gdy przejazdem zajrzałem tam z żoną. Zrobiłem wtedy jedno zdjęcie. Zauroczony zmianami i tym co tam powstało skręciłem kilka filmików. Tych jeszcze nie potrafię umieścić.
Ale zdjęcia z drugiej, a może trzeciej wycieczki mam.
łoś - 2011-01-20, 00:05
Prawdziwe rodzynki chciałem wrzucić później, ale ... zobaczcie co i czego dokonano.
Moje komentarze są tu zbyteczne.
StasioiJola - 2011-01-20, 00:11
Szkoda tylko, że nie zachowali starej formy i koloru drewna restaurując dworek!!! Ale dobrze chociaż, że znlazł sie jakis gospodarz co chciał to zrobić , to Bogusia wspomnienia sa przez to ciągle żywe i może się z nami nimi podzielić!!! Wspomnienia i smaki dzieciństwa to piękna rzecz w życiu człowieka!!
PS. Wnętrza ze zdjęc bardzo ładne!!!
łoś - 2011-01-20, 01:00
StasioiJola napisał/a: | Ale dobrze chociaż, że znalazł się jakiś gospodarz co chciał to zrobić |
Tak. I to dobry gospodarz. Sam profesor Marek Kwiatkowski i jego żona Maria nabyli tą posiadłość.
Ryśka ojciec przez wszystkich zwany wujciem, kiedyś zabrał mnie do młyna. Jechaliśmy wozem z zaprzęgniętym jednym koniem i kilkoma workami ziarna na przemiał. Przejeżdżaliśmy obok dworu i wtedy jeszcze były tam ruiny folwarku. Wujcio opowiadał mi o czasach świetności tego dworu i choć nie wiele już z tego pamiętam to do dziś te ruiny pamiętam. Wzrokowcem jestem.
Wujcio to był bardzo spokojny i ciepły człowiek. W zdrowiu dożył 100-tu lat. Niestety tak się przejął swoim wiekiem, że nagle nie uwierzył w swoje uświetnione urodziny i dwa tygodnie później zmarł.
łoś - 2011-01-20, 01:19
Najfajniejsze jest to, że po tych pomieszczeniach poruszaliśmy się sami i nikt nas nie podglądał. Muszę nadmienić, że tam spotkać człowieka to ... rzadkość.
MAWI - 2011-01-20, 09:49
Boguś łzy się kręcą w oku.Dzięki Ci wielkie,pewnie wielu z nas ma podobne historie z dzieciństwa i teraz sobie o nich przypomniało .Ja tak
Asia i Paweł Soko - 2011-01-23, 09:58
Niesamowita historia....pięknie...jak ja uwielbiam te stare dworki, ich niepowtarzalny klimat!!!
łoś - 2011-01-25, 01:22
Pięknie dziękuję Wszystkim za uznanie mojej grafomańskiej twórczości. Talentem do pióra nie grzeszę, ale zwyczajnie chciałem dać coś od siebie. Wiecie co, bo i Was wzięły wspomnienia.
łoś - 2011-01-25, 02:25
U drugich wujostwa też pomieszkiwałem. Na tamte czasy to mieli najbogatszy dom. Drewniany, ale nowy i z gankiem. I pierwszy dom postawiony po wojnie. Pamiętam taki epizod. Burza i potworny grad. Wszyscy w domu i nagle mój wujo Stach (brat mojej babci) łapie jakiś koc i leci ratować szyby w ganku przed gradem. Wujek wybiegł, a gradobicie coraz większe. Wszyscy w domu zdrętwieli, a ja szczeniak patrzyłem na to wszystko z przerażeniem. Wszyscy zresztą byli przerażeni. I po burzy wchodzi wujo. Zakrwawiona twarz i ręce. Pokazuje grad jak kurze jajka.
Wujek i jego syn to był najlepszy zespół na wesela i .... i to już inna opowieść.
Tadeusz - 2011-01-25, 09:07
łoś napisał/a: | Wujek i jego syn to był najlepszy zespół na wesela i .... i to już inna opowieść. |
Tylko się cieszyć, Bogusiu, że nastęna opowieść się wykluwa.
Ta o dworku w Suchej jest, mam nadzieję, początkiem Twojej gawędziarskiej przygody.
Dziękujemy i czekamy.
łoś - 2011-01-25, 22:22
Tadeusz napisał/a: | Ta o dworku w Suchej jest, mam nadzieję, początkiem Twojej gawędziarskiej przygody. |
A ja mam nadzieję, że do wiosny uda mi się skończyć.
łoś - 2011-01-25, 23:44
I już muszę napisać, że w zeszłym roku, (a to dopiero było latem) z Suchej pojechaliśmy do Budzieszyna. Ok. 20km. Tu zacytuję kilka informacji.
"Budzieszyn jest miejscem objawienia się polskim rycerzom Matki Boskiej, która w XII wieku w cudowny sposób obudziła ich i uchroniła od niespodziewanego ataku Jadźwingów.
W pobliżu budzieszyńskiego kościółka znajduje się źródełko, którego woda leczy choroby i słabości ludzkie, a zwłaszcza oczy. Fakt ten potwierdzają liczne wota jak też protokoły wizytacyjne kolejnych biskupów oraz rektorów kościoła."
Jeśli wierzyć przekazom to rycerstwo polskie miało obraz M.B. i z tego obrazu w tą noc błysnęło wielkie światło i obudziło zmęczonych rycerzy.
" TAM, GDZIE WYDARZYŁ SIĘ CUD UCHRONIENIA OD ŚMIERCI POLSKICH WOJÓW. NAJPIERW ZBUDOWANO KOŚCIÓŁ DREWNIANY POD WEZWANIEM MATKI BOŻEJ. BYŁO TO W ROKU 1452. UMIESZCZONO W NIM CUDOWNY OBRAZ MATKI BOŻEJ OD KTÓREGO KIEDYŚ ZABŁYSŁO ŚWIATŁO I ZBUDZIŁO W PORĘ POLSKICH WOJÓW, DZIĘKI CZEMU MOGLI STAWIĆ CZOŁA PODSTĘPNYM JAĆWINGOM. MIEJSCE TO NAZWANO ZBUDZISYN(ÓW) - OD WYRAŻENIA ZBUDZIĆ SYNÓW, PÓŹNIEJ BUDZISZYNEM LUB BUDZIESZYNEM. PRZY KOŚCIELE WYTOCZONO CMENTARZ GRZEBALNY BO TAKI BYŁ KIEDYŚ ZWYCZAJ ŻE UMARŁYCH CHOWANO PRZY KOŚCIELE. DO DZISIAJ STOJĄ TAM JESZCZE KRZYŻE NAGROBKOWE. PARAFIĘ BUDZIESZYN BISKUP A. GEMBICKI W 1646R. PRZYŁĄCZYŁ DO PARAFII ŚW. JADWIGI W MOKOBODACH, A PROBOSZCZ BUDZIESZYŃSKI I MOKOBODZKI ZWANY PREPOZYTEM MUSIAŁ ODPRAWIĆ DWIE MSZE ŚWIĘTE TYGODNIOWO ZA PARAFIAN, GDYŻ UŻYTKOWAŁ DWA BENEFICJA. KOŚCIÓŁ WZNIESIONY PRZEZ MICHAŁA GOLIGINOWICZA PRZETRWAŁ W BUDZIESZYNIE DO 24 PAŹDZIERNIKA 1819R., KIEDY TO WYDANO DEKRET ZEZWALAJĄCY NA PRZENIESIENIE CUDOWNEGO OBRAZU MATKI BOŻEJ BUDZIESZYŃSKEJ DO NOWEGO MUROWANEGO KOŚCIOŁA W MOKOBODACH WÓWCZAS KOŚCIÓŁ W BUDZIESZYNIE ROZEBRANO A DREWNO ZABRALI MIESZKAŃCY WSI JARNICE, I ODBUDOWALI GO ZA LIWCEM. OBIEKT ISTNIEJE DO DZIŚ. W BUDZIESZYNIE ZAŚ PRZEZ 55 LAT NIE BYŁO ŻADNEJ ŚWIĄTYNI. RZĄD CARSKI PIĘTNOWAŁ BUDZIESZYN ZA POWSTANIE STYCZNIOWE, NIE POZWALAŁ NA ODBUDOWĘ KOŚCIOŁA, A W R. 1870 ZABRAŁ ZIEMIĘ KOŚCIELNĄ. POMIMO TEGO U CUDOWNEGO ŹRÓDEŁKA GROMADZILI SIĘ LUDZIE."
Na placu za kościółkiem zatrzymaliśmy się na kawę. Później udaliśmy się do źródełka. Tam spotkaliśmy rodzinę z córką, która miała kłopoty z wzrokiem. Byliśmy bardzo wzruszeni. Jadąc dalej rozmawialiśmy o szczęściu jakie mamy.
A mnie przypomniało się powiedzenie: człowiek pozna się na szczęściu kiedy je utraci.
łoś - 2011-01-29, 02:39
Nie pamiętam czemu początek wakacji spędzaliśmy w Warszawie. Ojciec kupił "nowy" samochód. Cytrynę. I chyba go szykował do wyjazdu. Pierwszym właścicielem tej cytryny był U.B. Drugim ?, a ojciec trzecim.
W Suchej, a dokładniej w Kopciach ( Sucha to parafia Kopcie ) zbliżał się odpust i mama namówiła ojca na wyjazd. Prowiant mama przygotowała. Ojciec natomiast zapakował skrzynkę różnych części do samochodu. Wyjechaliśmy "nowym" samochodem do Suchej.
Nie mogłem doczekać się przyjazdu na miejsce. Odpust miał być nazajutrz, ale ta cała atmosfera mnie podniecała. Już pragnąłem być na miejscu. Bo ta cała jazda była mi obojętna. Przecież siedziałem z bratem na tylnym siedzeniu i okropnie się nudziliśmy. Nie obchodziły nas widoki z za okna. Minęliśmy Mińsk Maz. i nagle trzask, chrobot i ojciec zatrzymał cytrynę na poboczu. Wysiedliśmy z samochodu i widzimy, że prawe przednie koło jest jakoś inaczej niż być powinno. Napiszę krótko. Ojciec z pomocą tych zabranych części i drutów to naprawił. I do Kałuszyna a dalej do Grębkowa pojechaliśmy drogą asfaltową. Obawy ojca dotyczyły odcinka drogi (10km ) z Grębkowa po kocich łbach do Suchej. Wszyscy i każdy na swój sposób, tak sądzę tą podróż przeżywaliśmy.
Do Suchej dojechaliśmy. A rano odpust.
Ciężko było usnąć, myśląc o nadchodzących wrażeniach.
Rano po śniadaniu idziemy na sumę. Cała rodzina. Po tych kocich łbach. Idzie cała społeczność wiejska. I co mnie zadziwia to to jak, nie które kobiety idą boso i dopiero przed kościołem zakładają pantofle. Po drodze widzę rozstawione stragany i .... te wszystkie cudeńka.
Po sumie (dwie godziny) wreszcie odpust.
Wszystkie chłopaki- szybko się odnaleźliśmy, lataliśmy między straganami i rodzicami, by wyrwać dwa złote na jakiś zakup. I lody. Lody, widziane raz w roku na odpuście. Wafelki w formie muszelki.Lody kręcone w pojemniku z dębowych chyba deszczułek. Nakładane zwykłą łyżką do zupy. W upalny lipcowy dzień świąteczny topiły się wyjątkowo szybko i prawie każdy z nas miał zaplamione świąteczne ubranko.
Po lodach był szał straganowy i tu po motylach, ptaszkach na kółkach co poruszały skrzydełkami, pukawkach z korkiem na sznurku, kozach z ciasta i pierścionkami, to największy zachwyt wzbudzały domki z lusterkowymi ozdobami. Każda dziewczynka o takim domku marzyła. Niestety, nie każda mogła go mieć.
A nam już nie wystarczały pistolety na kapiszony. Nawet te seryjne kapiszony na taśmie. Dorośliśmy do korkowców. Pistolety na jeden korek, później na dwa korki. I ...... teraz chciałbym wrócić do czasów z tymi marzeniami o szklanych domkach.
łoś - 2011-01-29, 02:53
Powyższy post dedykuję Naszemu Koledze Tadeuszowi.
W podziękowaniu za zachętę do dalszego pisania w tym temacie.
StasioiJola - 2011-01-29, 21:37
Boguś -pisz, pisz bo przywołuje to moje wspomnienia z przed piędziesięciu lat!!!
wbobowski - 2011-01-29, 21:55
Wszyscy, którzy żeśmy przeżyli wiecej niż 20 lat mamy podobne wspomnienia. Ale Ty Boguś wyjątkowo szczegółowo to pamiętasz i ładnie przekazujesz
Yans - 2011-01-29, 22:03
łoś napisał/a: | Dorośliśmy do korkowców. |
Oj pamiętam... Straciłem paznokieć od kciuka przy obieraniu korka...
Nocny Rajder - 2011-02-09, 18:52
Dziękuję za wspaniałe chwile, uwielbiam takie opowieści
łoś - 2011-04-01, 03:01
Wreszcie wiosna i można wybrać się do Suchej. Zrobić zdjęcia z miejsc gdzie czas się zatrzymał. Takich miejsc ubywa, a mnie brak czasu, by te miejsca odwiedzić.
eler1 - 2011-04-01, 09:41
łoś napisał/a: | Wreszcie wiosna i można wybrać się do Suchej. Zrobić zdjęcia z miejsc gdzie czas się zatrzymał. Takich miejsc ubywa, a mnie brak czasu, by te miejsca odwiedzić. | My wybraliśmy się w pierwszą najcieplejszą niedzielę 13 marca
Kilka zdjęć z rekonesansu ( dworek urokliwy ale w środku dużo chłodniej niż na zewnątrz)
Tadeusz - 2011-04-01, 09:51
Ależ Madzia i Marysia rosną! Jak na drożdżach.
To był sympatyczny i pożyteczny spacerek.
łoś - 2011-05-15, 04:38
i
Naprawdę nie wiem co powiedzieć, ale spotkało mnie wyróżnienie, którego nigdy bym się nie spodziewał.
Dziękuję Tym co postanowili o mojej nominacji za powyższą opowieść. Moim celem było pokazanie okolic Wa-wy i już to zaowocowało wyprawą kolegi eler1.
W moim zamyśle było kontynuowanie tego tematu, ale bez fotek i pewnych ustaleń, by opowieść była rzetelna musiałem zrobić przerwę.
Jak zauważyliście, to moja opowieść jest wielowątkowa. Można by rzec, że to jakaś saga, ale to ma wspólny mianownik.
|
|