Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Kamperowców podróże nie kamperowe - Mont Blank by Neno ;)

Neno - 2011-09-21, 15:17
Temat postu: Mont Blank by Neno ;)
Oto krótki zapis zdjęciowo-słowny z wyprawy na najwyższą górę Europy – Mont Blank – 4810m n.p.m. Co prawda motocykl został w garażu, campera ciagle nie ma ( ale będzie !! ) ze względu na niskobudżetowy charakter wyjazdu i strach o motocykle pozostawione z kaskami i kombinezonami gdzieś na parkingu...
Ja byłem już tu i tam , Kamil wspina się od kilku lat na ścianach Jury Krakowsko-Częstochowskiej więc też doświadczenie jakieś ma, Daniel – kompletny laik w tym temacie ;) najwyżej był na ...Śnieżce :D WIELKI SZACUN dla kolegi - tu dopiero widać znaczenie słów "podążajcie za swoimi marzeniami" - KOCHAM TAKICH LUDZI ! Między innymi dlatego piszą tą relację by pokazać co poniektórym, że chcieć to móc. Utnę od razu wszelkie spekulację, że taki wyjazd to majątek. Z extra spontaniczna i na maxa szalona wycieczką po wszystkim wyjazd kosztował nas po 499,- , gdyby nie ona koszt spadł by pewnie o ok.100,-
Za komercyjną wyprawę trzeba zapłacić 8-10x tyle. I nie uświadczysz tam takiego "klimatu" - ale o tym później ;)

Wracając do tematu ... Pojechaliśmy VW Multivanem ( ekipa z podkarpacia i Śląska) i MB Vito ( ekipa z podlasia/Gadańska/Warszawy i Górnego Śląska :) )
A było to mniej więcej tak :
W piątek po pracy pożyczonym z firmy autem ruszam, zbierając po drodze ludzi. Ok 1AM jesteśmy w komplecie - cały "dolot" z Zambrowa do Le Fayet trwał tyle, że pędząc na ostatni tego dnia tramwaj , który nas wiózł na .... , nie zdążyłem nawet zawiązać butów :D
Góry witają nas deszczem i mgłą ... a pogoda miała być piękna :


Po 4h nudnego podejścia docieramy do miejsca noclegu. Rano budzi nas piękna pogoda i takie widoki:





Plan na dzisiejsze przedpołudnie ... a potem drugie tyle w trudnej technicznie i bardzo niebezpiecznej "ścianie" . O jej trudności niech świadczy fakt, że nie mam z niej zdjęć :D i ...na niej właśnie najczęściej giną ludzie. Oczywiście jej tu nie widać, widać ją dopiero jak się wejdzie na szczyt , który wskazuję palcem.


No więc 25kg plecaki na plecy i ruszamy. Zostawiamy jeszcze tylko prowiant na powrotną drogę ukryty w skałach i mozolnie , krok za krokiem pnąc się ku przygodzie zostawiamy w tle troski dnia codziennego i takie oto widoki:






Dochodzi 12. W tym miejscu, co bogatsi lądują helikopterem.... my za to zakładamy raki i wchodzimy dalej ;)


Ekipę puściłem przodem by uwiecznić ich w tle podejścia.




Po drodze widzimy wszyscy jak odpada człowiek, jego plecak leci pierwszy...jego ciało bezwładnie rozbija się o kamienie. Rozlegają się krzyki przerażonych osób, po kilku minutach krąży już śmigłowiec w poszukiwaniu ciała... Ja przerażony bo człowiek który spadł miał bluzę tego samego koloru co danek ale mieliśmy łączność radiową dzięki której ustalamy , że Daniel idzie gdzieś z tyłu i zapewniają mnie , że z nim wszystko ok. Ja jednak wiem ,że będę spokojny dopiero na górze jak go zobaczę na własne oczy ...
Jeden z nas po chwili zastanowienia stwierdza ,że dla niego w tym momencie przestało się podobać i odpuszcza. Nie dziwię mu się, widok był okropny. Daniel , już na górze, przyznaje mi się, że też chciał zejść ale ...pod górę było już bliżej i łatwiej niż w dół !
Idziemy więc dalej. Po raz drugi dostaję kamieniem , wcześniej rozerwało mi policzek, teraz dostałem w szyję i bark. Dobrze, że się dobrze trzymałem i nie ...aj już nic lepiej nie będę pisał ... najlepiej pominąć to podejście i skupić się na tym co było już wyżej, na 3800m npm. Tak w skrócie, bo co bym nie napisał - będzie po prostu głupie... :



Dumnie prezentuję rany - podobno te zdobią wojownika ;)



Danek


Kamil









c.d.n.

cichy - 2011-09-23, 09:43

Bardzo ciekawa wyprawa, czekamy na ciąg dalszy 8-)
KrzysF - 2011-09-23, 22:27

Śliczne zdjęcia.
Brakuje mi informacji którędy szliście. Przez Gouter?

Tadeusz - 2011-09-23, 23:06

Neno, dziękuję za piękne zdjęcia i prosty opis, taki bez emfazy i zadęć.

Ma Mont Blanc albo się wchodzi albo wlatuje śmigłowcem.

Wspomnienia z takiej wyprawy miewa się zatem bardzo różne. Twoje wspomnienia, poparte zdjęciami są dla nas skarbem.

Dziękujemy. :bukiet:

MAZUREK - 2011-09-26, 11:57

Mam pytanie do kol. Neno - czy zdjęcie następne po Kamil to szczyt Aquille Du Midi widziany z Mont Blanc?
Neno - 2011-09-28, 10:39

Mazurek , masz rację, to ten szczyt. Wjeżdża tam najwyższa kolejka linowa na świecie!
Kolega , który się wycofał właśnie tam się udał .
Cd zamieszczę jak tylko znajdę chwilę ;)

Turystów wlatujących helikopterem też widzieliśmy.

Wchodziliśmy od strony Goutera tzw. normalną drogą.

Pawcio - 2011-09-28, 11:26

Ehhhh... Szkoda, że tam nie ma drogi dla kamperów. :szeroki_usmiech
KrzysF - 2011-09-28, 21:30

Neno napisał/a:

Wchodziliśmy od strony Goutera tzw. normalną drogą.

Zastanawiam się gdzie ten nieszczęśnik spadał. Gdzieś na drodze podejścia do schroniska? Ja pamiętam to podejście jako męczące ale niezbyt trudne technicznie. Jedynie niebezpieczny (16 lat temu) był tam jeden żleb, który się pokonywało biegiem, przypiąwszy się karabinkiem do stalowej liny i popatrzywszy wcześniej czy nic z góry nie leci.
Z Twoich jednak zdjęć widać, że mieliście sporo śniegu. Podejście do Goutera zazwyczaj nie jest tak zaśnieżone, i w większości idzie się po suchej skale. Może to ten śnieg spowodował takie trudności, że aż ludzie spadali?
Co roku ginie na Mont Blanc sporo ludzi ale raczej w wyniku załamania pogody w partii szczytowej gdy się idzie już na lekko na szczyt bez sprzętu biwakowego.
Czekamy na kolejne zdjęcia !

Neno - 2011-09-29, 03:52

Już spieszę z wyjaśnieniami.
Ten żleb o którym wspominasz - nie dało się biec bo był tam śnieg. Liny były tak wysoko, że nie dało się w nie wpiąć. Tam właśnie dostałem kamieniami - w policzek i bark+szyję.


TU widać to miejsce- znajduję się między jedną a drugą ekipą (Ci co są wyżej właśnie schodzą z tego niebezpiecznego miejsca).
Tydzień po nas zginął tam bardzo znany polski alpinista, himalaista, taternik, przewodnik wysokogórski, sympatyczny młody człowiek :( Także, jak ja, dostał kamieniem , tyle , że większym, odpadł i w wyniku upadku zmarł :(

Co do wypadku śmiertelnego: miał miejsce między dwoma ostatnimi, w zasadzie to jedynymi na tej trasie schroniskami. Ok. 50 metrów w pionie przed tym ostatnim.
Ten nieszczęśnik był prowadzony przez przewodnika razem z jeszcze dwoma innymi klientami. Podobno źle się poczuł i został odłączony od ekipy, przypięty do zabezpieczeń z poleceniem czekania aż wróci po niego przewodnik i go sprowadzi na dół. Przewodnik prowadził resztę ekipy na górę. Ów człowiek podobno ( to tylko zasłyszane na górze w schronisku) poczuł się lepiej i chciał iśc, a że szedł sam ( ja zresztą też nie szedłem w zespole) zahaczył rakiem o spodnie, stracił równowagę i spadł ... Świeć Panie nad jego duszą ...
W drodze powrotnej było podobnie, jakiś delikwent wpadł na mojego kolegę o mało co go nie strącając. On był w zespole więc miał asekurację. Ale naprawdę - niektórzy tam chodzą chyba na wyścigi, nie bacząc na życie swoje i innych. Ciarki na plecach...
100m niżej już spadł. Akcję ratowniczą obserwowaliśmy z tak bliska, że podmuch powietrza z helikoptera zwiewał nam czapki. Masakra jakaś !
Na górze, helikopter pojawiał się dość często zabierając ludzi, którzy źle się czuli min. polaka, który już krwawił z nosa. PO naszego kolegę nie chcieli jednak przysłać śmigłowca a też źle się czuł, miał zawroty głowy i bał się zejść ( ja bez zawrotów głowy się bałem :D) ale jakoś pomaleńku szczęśliwie dał radę.

Neno - 2011-09-29, 03:56

A takie jeszcze pytanko - jak tu wstawić zdjęcia by otwierały się od razu duże ( 900x600 - więc znowu nie aż tak duże by "rozjechało" to forum:) )
KrzysF - 2011-09-29, 12:10

Neno napisał/a:
A takie jeszcze pytanko - jak tu wstawić zdjęcia by otwierały się od razu duże

Tu odpowiedź:
http://www.camperteam.pl/...ianie+zdj%EA%E6
szerokość max 650pix

cichy - 2011-10-12, 06:13

Neno, zlituj sie ile każesz jeszcze czekać?
Banan - 2011-10-12, 09:55

Widoki zapierające dech w piersi - dzięki :kwiatki:

Też bywam na Śnieżce, więc się piszę na następną wyprawę :haha:

WHITEandRED - 2011-10-12, 16:00

:spoko
Neno - 2011-10-24, 12:38

cichy napisał/a:
Neno, zlituj sie ile każesz jeszcze czekać?

Już zapodaję :) Jestem zabiegany, pracuję teraz na 2 etaty bo zbieram fundusze na maroko - wyjazd już za 3 tyg więc sami rozumiecie ...

Noc była mroźna, dla jednych mniej, dla tych co wiatr porwał im namiot bardziej... spali pod chmurką ale dali radę ! A pośród nich , drobna niewiasta, drobna ciałem ale wielka duchem, to był jej wyjazd aklimatyzacyjny przed Pikiem Lenina, raptem 7134 m n.p.m. Beata, bo tak jej na imię, po powrocie z siedmiotysięcznika wyznała mi potajemnie, że takiego wyjazdu jak z nami, motocyklistami nie było i chyba już nie będzie jej życiu... aż się zaczerwieniłem :D
Kto wybiera się na "Wakacje z duchami" być może będzie miał okazję wysłuchać opowieści i obejrzeć fotki z Piku Lenina. Ale ja nie o tym ...

Wstajemy. Pogoda paskudna, zimno, wietrznie...

...eeee jeszcze poleżymy jednak chyba ;)

Wstajemy ok 10.00, pogoda już się poprawia - kosmetyka:


i czas na śniadanie - nasze palniki, mimo, że nie byle jakie ale niestety gazowe potrzebują blisko 30minut by zamienić śnieg w pół litra wody ... Koszmar !
Kuchnia:


Mój apetyt został 2000m niżej. Plan na dziś - wejść na 4300m n.p.m. i ponowna aklimatyzacja. Połowa jest za, połowa chce zostać.


Dwóch niezdecydowanych ;) Danek i Grzegorz.

Kilka słów i tylko Witek schodzi na dół. On już był na szczycie więc nie chce ryzykować, zwłaszcza, że wszyscy schodzący na dół opowiadają o szalejącym wietrze - nikt nie wszedł na Blanka. Ale co tam, przynajmniej wejdziemy wyżej, przenocujemy a rano się zobaczy. Zostawiamy namioty by nie tracić sił, zabieramy prowiant na 3 dni (awaryjnie), maty do spania i śpiwory i z nadzieją, że znajdzie się miejsce w schronie dla naszej już tylko 9 osobowej ekipy.
Ruszamy.





W darmowym schronie:

Forumowicze z motocyklowego Forum Transalpa trzymali się razem, od lewej Danek ( XL600), śpiący już Kamil ( XL700) i moje miejsce - Neno (XL650) :D
Budziki ustawiamy na 2AM i zależnie od pogody podejmiemy decyzję : idziemy, czekamy czy schodzimy w dół.
Sen ...

Neno - 2011-10-27, 03:40

Budzik dzwoni ... nikt się jednak nie podnosi :D
Przestawiamy więc go na 4AM. Ale, ale ! Po 3 AM meldują się z hałasem ludzie śpiący w schronisku. O 1 AM mieli ogólną pobudkę, dostali śniadanie i ruszyli. Szybko się uwinęli.
Ładują się do środka w rakach, depczą co mają pod nogami. Podłoga jest metalowa, więc robią nam za budzik. Chcąc czy nie, musimy wstać by mieli miejsce wejść. Schron jak już wcześniej pisałem jest darmowy i do tego z zakazem biwakowania.... można ale przeczekać złą pogodę więc było nie było śpimy nielegalnie. Usuwamy się bu nie podziurawili rakami naszych mat, zbieramy się pomaleńku do wyjścia.
Zbieramy co potrzeba do bezpiecznego wejścia i zejścia. Zostawiam swoja matę dla rodaka który spał na ziemi, nie brał swojej by mieć lżejszy plecak. Obiecał się nią zaopiekować ...
Na zewnątrz już widno, mróz, wiatr - normalnie czad. Ale idziemy. Jak nie teraz to kiedy ? Pierwsi "turyści" już wysoko nad nami :


A nasza ekipa dopiero zaczyna się stroić w "gadżety" . Ci co coś wiedzą przekazują swoją wiedzę tym co nic lub mało wiedzą . Ja lekcji wysłuchuje już po raz 3ci a węzła zawiązać nie potrafię nadal :D Grześ wiążę naszą ekipę. Ja , jako najbardziej doświadczony idę z tyłu. W razie czego będę hamował resztę ekipy.
Czekan jest więc w pogotowiu:


Mozolnym tempem, łapiąc płytkie oddechy brniemy do góry.
Co 50-60 kroków 30sekundowy odpoczynek. Wtedy można głębiej zachłysnąć się powietrzem, zrobić łyk gorącej herbaty lub pociagnąć coś z bukłaka, korzystając z tego, że jeszcze nie zamarzł ;D



Tu już na szczycie:




Pięknie jest w takim miejscu wyciągnąć biało-czerwoną. Wspaniałe uczucie. Obiecałem sobie, że teraz będę ją zabierał ze sobą w każdy poważniejszy wyjazd !
Nie wiem jak Wy ale ja czuję się dumny ze swojej narodowości. Polska górą !

Tu opijamy nasz życiowy sukces:

Kamil i jego wspaniałe dredy ( powiedział ten co to już prawie włosów nie ma na głowie....) :D


Danek.

Od włoskiej strony podchodzą włoscy "alpini" , moja ambicja nakazuje mi zdobyć kiedyś ten sam szczyt także tamta, duuużo trudniejszą drogą. Trudniejszą ale jakże piękną...


Na szczycie nie siedzimy za długo, większość ekipy pośpiesznie zmierza na dół. Moi współlinowcy też ciągną mnie w tamtym kierunku. Pewnie dlatego kocham samotne podróże. Nikt mnie nigdzie nie ciągnie, nie pcha... mogę fotografować do woli, do woli kręcić filmy, do woli napawać się widokami... ale cóż... schodzę z nimi:



Idąc w dół rozmyślam, że jak by tak się głębiej zastanowić, to w górach znajduję wszystko co kocham : wolność, wspaniałe towarzystwo, piekne widoki, wyzwania na każdym kroku, śnieg, słońce, ten wspaniały dreszczyk emocji, niepewność ... adrenalinkę i jeszcze raz piękne widoki :) :






W schronie , na 3h odpoczynku meldujemy się ok 11.00, o 14 ruszamy do naszych namiotów.
c.d.n.

gino - 2011-10-27, 08:03

co tu duzo gadać...
TWARDZIELE JESTEŚCIE i tyle... :bigok

:brawo :brawo:

WHITEandRED - 2011-10-27, 14:24

:spoko
yannoo - 2011-10-27, 15:17

Suuuper! To teraz reszta do Korony Gór Europy...
Pozdrowienia

Neno - 2011-10-30, 13:00

yannoo napisał/a:
Suuuper! To teraz reszta do Korony Gór Europy...


No kto wie, może kiedyś ;)

Zgodnie z tą listą http://pl.wikipedia.org/wiki/Korona_Europy to 1 i 4 zaliczone, do 3ki niewiele zabrakło ale pogoda się załamała...

Neno - 2011-11-02, 16:01

...ruszam pierwszy, a w porównaniu do podejścia to teraz rozpiera mnie energia ;)
Jeść się chce a smakołyki zostały 1200m niżej ;)
Ruszam.
Zostawiam za sobą cudne widoki:



Wzruszam tylko ramionami, w końcu kiedyś tu wrócę ;) , spokojnym krokiem ruszam w dół.


Widok na nasze namioty, w dali widać też schronisko.





Moja kondycja jest tak "rewelacyjna", że wyprzedają mnie dwie dziewczyny z naszej ekipy :D W sumie to dobrze... bo witają mnie kabanosami ale co z tego jak mój apetyt znikał tak samo szybko jak majestatyczna linia grzbietu Blanka :( Jedyne co mi zostało to kąpiel, słoneczna kąpiel ;)


Kamil też nie mówi słońcu nie :


Danek natomiast szuka czegoś do zjedzeni:


Kamil jest młody, więc i zabawę dziecięcą wymyślił - ulepił nam bałwana :D


Ja miałem trochę czasu by pobić się z myślami, a nimi byłem już daleeeeko na wschodzie naszego globu ;)


Pamiątkowa fotka:


W oczekiwaniu na piękną grę zachodzącego źródła światła i pojawiającego się cienia:





Usypiamy...

Neno - 2011-11-07, 04:40

Ostatni dzień musimy zacząć wcześnie. Cel jest zejście tak szybkie by dotrzeć na ostatni pociąg w dół. w Przeciwnym wypadku czeka nas pokonanie "z buta" różnicy wzniesień na poziomie ok 2900mnpm! Nikomu się nie uśmiecha taka mordęga, zwłaszcza ,że zapłaciliśmy już za bilet powrotny. Jest 4AM. Po kolei, w każdym z namiotów budzi się życie, ciemności rozświetla błysk czołówek, grobową cisze przerywaną dotychczas jedynie mocnymi porywami wiatru teraz przeszywają dźwięki rozsuwanych namiotów. Nasze miasteczko budzi się. Nie ma latarni, jest za to księżyc. Nie ma toalet, każdy więc robi to jak może ;) Nie ma restauracji gdzie można by zjeść coś ciepłego ale dajemy radę. Składamy nasz namioty, pakujemy plecaki, w termosy nalewamy gorącej herbaty. Jesteśmy szczęśliwi, jesteśmy spełnieni ! Wypadało by już ruszać ale wszyscy rozumiemy się bez słów... trzeba poczekać do wschodu słońca, zobaczyć ścieżkę na Blanka jeszcze raz, zachłysnąć się po raz ostatni w tym roku wysokogórskim powietrzem, zrobić ostatnie fotki i można ruszać. Wpiąć się w poręczówkę, powiązać z zespołem i iść, ciągle iść.





Ja z Dankiem mamy pełno w portkach, ja dodatkowo jestem osłabiony bo nic nie jadłem ( wysokość tak na mnie podziałała) w dodatku i tak mocno kondycyjnie odstawałem od grupy ( co tu gadać, co tu kryć - taka prawda) więc ruszamy przodem. I tak nas dogonią ... ;) W końcu widzimy, że ruszają tuż za nami. Są dosłownie 15-25m wyżej.
Schodząc o mały włos jakiś expresowo idący człowiek nie strąciłby Danka, kilka metrów niżej spada sam. Oto cena nieuwagi, pospiechu. Na szczęście przeżył.
Czekamy aż helikopter odleci bo podmuch z łopat jego wirnika jest tak silny, że boimy się , że pospadamy.
O 12 mamy za sobą 2 najtrudniejsze odcinki zejścia. Reszta to pikuś. Ja zakładam sandały, Danek się ze mnie śmieje, mówi, że jestem miękki siurek i ... idzie boso :D



.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Żartuję oczywiście :D
Tu możemy zdjąć raki, skończyła się granica śniegu. Kurtki, liny i cały ten szpej pakujemy do plecaków i czekamy trzy kwadranse na resztę. Po nich ani śladu. Ale co tam, są bardziej doświadczeni, dadzą sobie radę. Poza tym mają radio, telefony. Jeśli by potrzebowali naszego wsparcia na pewno by się odezwali. Idziemy, szkoda dnia.

Na "dworcu" meldujemy się ok 15 minut po przedostatnim wagoniku. Widzieliśmy jak nam odjechał ....
Czekamy na resztę kolejne 45minut.



Nie nadchodzą. Biegiem za to dogania nas Kamil. Transalpiści górą !!!!! Reszta została z tyłu :D
Ustalamy ( nie mając z nimi kontaktu - są tak daleko , że radio nie łapie ich, a komórki mają wyłączone ) że zjeżdżamy na dół i najwyżej podjedziemy po nich samochodami. Na kolejny przystanku czekamy kolejne 45 minut... nadjeżdża słynny Tramway du Mont-Blanc i zabiera nas w 50 minutową podróż do La Fayet.
Siedzimy, gaworzymy, wspominamy... w końcu wypatruje na końcu drugiego, jadącego za nami wagonu znajome twarze. Tak to oni ! W końcu razem. Tramway zabrał ich z wyżej położonej stacji. My myląc , że tak wysoko już nie pojedzie zeszliśmy na dół... :D Ale cośmy przeszli to nasze :D Znów wyszło , że transalpiści mogą więcej :D
Spotkanie na dole :



Wpier*****my co mamy. Drożdżówki, makowce, sękacze :D


W końcu najedzeni...
Witek wpada na wspaniały pomysł, zna w pobliżu camping gdzie można się za darmochę wykapać ! Nie trzeba nas śmierdzieli było namawiać :D Wiadomo kto śmierdział najbardziej ? Nie ? No jak to kto: Transalpiści :D Wiadomo kto może najwięcej ? Wiadomo... transalpiści :D Siadam za kierą z zamiarem nie oddania jej już do końca :) To samo Danek, tylko on siada i pastwi się nad jakaś butelką z magicznym płynem i mówi, że też do końca jej nie puści ...:) Wiadomo, Transalpiści :D

Tu już wykąpani, ostatnie pamiątkowe zdjęcie i ekipy dzielą się :



Ci bardziej szaleni wracają do domu. A tym co całkowicie już od****ło nie pozostało nic innego jak spektakl, wspaniały, niepowtarzalny, magiczny , do tego w takim towarzystwie ! Było zaje... a spektakl nosił tytuł "Paris by night"

Neno - 2011-11-17, 08:50

600km autostradami, niewyspani (wszyscy), zmęczeni (wszyscy), pijani.... ( qrr... ja nie mogłem, ktoś musiał ... ) ok 2AM meldujemy się naszym rozśpiewanym autobusem w centrum stolicy Francji. Do naszej ekipy dołączył jeszcze Witek , który w sobie tylko znany sposób przedłużył sobie o jeden dzień urlop.
Ruszamy w miasto :D Lans na maxa. Tylko qr... przed kim, tu prawie nikogo nie ma . Pijana młodzież, śpiący na trawnikach turyści, policja, szczury, mnóstwo szczurów ale i tak było cool :

















Zaczyna świtać więc zwijamy się bo nie chcemy utknąć na dobre w paryskich korkach.
Kierunek POLONIA !
Mija dzień, jedna, druga potem kolejne bramki. Mija dzień, jedno, drugie, potem kolejne tankowania. Posiłek, kolejny posiłek, koljena konserwa, kolejna zupa z proszku... Mc Donalds ale bez szaleństw , po 2 Cheesburgery i do przodu . Granica. Tu już nas stać ... kupujemy nie Cheesburgery po 3PLNy a pełne zestawy, co poniektórzy zaszaleli i kupili też lody :D
Co kilka godzin ktoś wysiada, nikt nie wsiada, autobus cichnie... cichną też ulice, nawet na zamówioną kawę w KFC każą sobie czekać 10minut ale nie narzekamy, nie mamy już na to sił. Mija noc, jeden, drugi, kolejny remont, kolejny objazd, kolejne zwężenie, zakaz wyprzedzania, ograniczenie prędkości. W oszałamiającym tempie ocieramy do stolicy. Wybija 6AM - czule żegnam się z dziewczynami, z jedną naprawdę czule :D Ania cieszy się , że przed pracą ( ma na 7:00 ! ) zdąży jeszcze umyć włosy :) A ja ... a ja zostałem sam, do domu jeszcze 2h, dam radę.
Dałem, tego "dnia" akurat dałem radę 2400km :




Pozdrawiam wszystkich czytających i zapraszam .
Kolejna relacja startuje już za kilka dni, tym razem będzie prowadzona nietypowo i prawie live ;)

wagabunda - 2011-11-20, 13:49

Peln szacun!!! a ja zdobywając " Koronę Gór Polski" myślałem że byłem w górach

ale myślę że rozumiem przynajmniej odczucia pozdrawiam :kwiatki:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group