Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Hiszpania - Kamperem na Majorkę

janusz - 2008-03-16, 19:16
Temat postu: Kamperem na Majorkę
Niedziela 02.03.2008 Z domu wyruszyliśmy o godzinie 16:20 i kierujemy się w stronę Wrocławia. Dojeżdżamy do miasta przykrytego gęstymi, granatowymi chmurami. Przejazd przez miasto, Kotlinę Kłodzką, tankowanie w Dusznikach i przekroczenie około godziny 21 granicy czeskiej. Co prawda granica to tylko formalność, ale dreszczyk emocji pozostał, ponieważ jest to pierwszy raz po wejściu naszego kraju do strefy Schengen. Od początku jedziemy przy pomocy MioMap. W Czechach "Jadzia"; trochę się pogubiła. Nie wszystkie nowe drogi zaznaczone są na mapie. Na pierwszej stacji benzynowej kupujemy winietę, taką na 1 miesiąc. Mijamy Pragę, jest noc, minimalny ruchu na autostradzie. W okolicy Pilzna, po przejechaniu 599 km zatrzymujemy się na stacji benzynowej na nocleg.

Poniedziałek 03.03.2008. Tankujemy paliwo 32,50Kc za litr, 100 Koron = 15 zł. Wyjazd 10:30. Kierunek Szwajcaria. Jedziemy autostradami, zdani na inteligencję GPS. Droga biegnie około 30 kilometrów przez Austrię. Trzeba kupić winietę, 7,70 Euro na 10 dni. Krótki przejazd i granica szwajcarska. Pogoda przyzwoita, nie pada. Chwila postoju nad jeziorem Bodeńskim i dalej w drogę. Następny nocleg w Szwajcarii w pobliżu Berna. Szkoda jechać w nocy bo umykają ciekawe widoki, mimo, że na drodze spokojniej. Przejechaliśmy 730 km. Śpimy ma parkingu pod Mc Donaldem. Obok nocuje drugi kamperek. "kolega" ciągnie sobie na przyczepce Matiza. Tankujemy paliwo, 2,005 CHF za litr. 62,89 Litra za 126 Euro
Wtorek 04.03.2008. Śniadanie i dalej "na Francję". Temp 1,5 C. Szczytu gór w śniegu. Do tej pory było tanio, winiety na Czechy i Austrię to niewielki wydatek w porównaniu z autostradami Francji. Komfort jazdy kosztuje 22Euro za odcinek około 200km. Próbujemy zjechać na bezpłatne drogi. Okazało się to porażką, gdyby to było zwiedzanie Francji to tak można. Tranzyt do Hiszpanii w tempie rondo, jedynka, dwójka, trójka, rondo, jedynak, rondo 2 km prostej, rondo, rondo. Tragedia. Dwie godziny 60 km. Wracamy na autostradę. Następne 200 km i 23 Euro. Płacz i płać. Humor poprawiają francuskie parkingi i nadzieja na piękne wakacje. Za oknem kwitnące sady francuskiej Prowansji. Paliwo na stacji ESSO za 65 l 85 Euro. Jesteśmy tak blisko Andory, ze decydujemy się na wizytę w tym kraju. "Jadzia" wytycza drogę do tego państwa/miasta. Zatrzymujemy się w pobliskim miasteczku. Na placu nocują kamperki. Więc i my dołączamy się do nich. Trochę wieje. CDN

eeik - 2008-03-16, 21:20

Janusz no wątroba mi zgnije z "zazdraszczania" - Alpy szwajcarskie mniam
Czekam z nicierpliwością na cd.

rafalcho - 2008-03-16, 21:26

eeik napisał/a:
Czekam z nicierpliwością na cd.



Ja też ............. :-D


Pozdrawiam

Rafałó (rafalcho)


:spoko

wmaker - 2008-03-16, 21:48

ja też, ja też :gwm
Tadeusz - 2008-03-16, 22:04

Piękny reportaż, Januszu. Nie dziwię się, że masz tylu zazdraszczaczy! :-D
Z niecierpliwością czekamy na więcej.

janusz - 2008-03-17, 00:36

Środa 05.03.2008 Dziewiąta rano, jesteśmy po śniadanku, sporo drogi przed nami. Do Andory około setki, a mamy plan dojechać do Barcelony. Tutaj zapadnie decyzja, czy pojedziemy w stronę Portugalii, czy popłyniemy na Majorkę. Wszystko zależy od pogody i promu. Jedziemy w górę, droga staje się coraz bardziej stroma, coraz węższa, zaczyna padać śnieg. Po 20 kilometrach śnieg już nie pada tylko sypie, na drodze tworzy się błoto pośniegowe. Następne 15 km i STOP. Dwóch panów w mundurkach i kamizelkach odblaskowych przygląda się naszym kołom. Bez łańcuchów dalsza jazda jest niebezpieczna, musimy zawrócić. Trochę szkoda, ale mówi się trudno. Wieczorem w hiszpańskiej telewizji pokazują zamiecie i zaspy w Andorze. Mówi się trudno jedzie się dalej. Podrużujemy autostradą nie tak drogą jak we Francji. Za podobny odcinek jak tam, tu zapłaciliśmy 8 Euro. Pogoda na odcinku 100 kilometrów zmieniła się o 180 stopni. Cieplutko i pełne słoneczko. Zatrzymujemy się na odpoczynek. Pani "domu" przygotowuje obiad. "Jadzia" ustawiona na port w Barcelonie. Do dzisiejszego celu podróży dotarliśmy około południa. 2462 kilometry od domu. Szukamy promu, który zawiezie nas na wyspę. Z Internetu wiem że przewoźnik nazywa się "Balearia". Pani w okienku po wymianie zdań we wszystkich językach świata ustala ze mną, że odpływamy dziś wieczorem, a rejs powrotny we wtorek 11.03.2008. o 12:30. Następny krok to znaleźć Pana o imieniu Pedro, który sprawdzi czy nasze autko zmieści się jeszcze na dzisiejszy prom. Udało się, z biletami w ręku jedziemy do "miasta" kupić paliwo, bo na Majorce podobno strasznie drogo. Chcemy też wykorzystać czas pozostały do odpłynięcia promu do zwiedzania Barcelony. Ostatnio byliśmy tu kilkanaście lat temu. Mamy czas do 21:30. Prom odpływa o 22:30. Pokręciliśmy się trochę po mieście, Podjechaliśmy pod Sagrada Familia i "grające fontanny" Dziś środa a grają w czwartek. W mieście widać przygotowania do niedzielnych wyborów. Z pełnym zbiornikiem paliwa o wyznaczonym czasie zjawiamy się w porcie. Tutaj zamiast załadować nasz samochód przyglądamy się rozładunkowi promu. Nikt się nie śpieszy. Zamiast odpłynąć o 22:30 to o północy wjeżdżamy jako ostatni samochód na prom. CDN
Lukasz1221 - 2008-03-17, 15:35

Piękna podróż... :) Więcej zdjęc :)
eeik - 2008-03-17, 17:24

A gdzie C.D. ??????????????? :kwasny
Tolo-Digli - 2008-03-17, 20:31

Ej no co sie dzieje już dawno żadna lektura mnie tak nie wciagneła chalo ,chalo jest tam ktoś a co z dalszm ciągiem :confused :chytry
Lukasz1221 - 2008-03-18, 14:57

Fotek chcemy, fotek ! :)
janusz - 2008-03-20, 12:40

Prom nieco mniejszy niż te które znamy linii Włochy-Grecja. Obsługa jakaś taka mniej żwawa. Teraz tylko obiado-kolacja i po dwa drinki (opłacone w cenie biletu). Prom trochę buja, mogą być kłopoty.
Czwartek 06.03.2008 Do Palma De Mallorca dopływamy z dwu godzinnym opóźnieniem. Gdyby żyć w takim tempie jak "Oni" to pewnie dopiero maturę byśmy zdawali. Z terminala do portu jakieś 2,5 km. Nie ma czasu na ustawienie "Jadzi", za płotem ogromne armaty wymalowane w "moro" skierowane w stronę morza. Przejeżdżamy przez miasto wzdłuż wybrzeża i zaczynamy objazd wyspy odwrotnie do kierunku ruchu wskazówek zegara, znaczy na wschód. Staramy się jechać blisko morza posiłkując się opisem w przewodnikach po Majorce. Jeden to wydawnictwa Baedeker.pl "Majorka" opartym na przewodniku "Pascala" i "Majorka od środka" Wydawnictwa RM. Obydwa zawierają dosyć szczegółowe i aktualne mapy z zaznaczonymi miejscami godnymi zwiedzania. Drogi są bardzo wąskie, z trudem mieszczą się dwa samochody. Nie ma poboczy i po obydwu stronach odgrodzone murami z kamienia wysokości około metra. Na bocznych drogach mieści się tylko jedno auto i to czasami z trudem, mimo wszystko są dwu kierunkowe. Odwiedzamy najpiękniejszą (podobno) plażę Majorki Es Trenc, z białym bardzo sypkim piaskiem. Wyspa jest bardzo zielona, tak mniej więcej jak u nas w końcu maja. Łąki są po sianokosach. Pierwszy Nocleg w porcie jachtowym w Colonia Sant Jordi. Niewielkim miasteczku położonym nad brzegiem morza. CDN

Tadeusz - 2008-03-20, 13:31

Te kwiatki mnie urzekły. Wygląda na to, że Majorka jest świetna na przeczekanie ponurego marca. A reportażyk jak malowanie. Obiecuję postarać się i wkleić podobny reportażyk z podróży do Anglii i Walii. Podróż tę rozpoczynamy bezpośrednio z naszego spotkania na Malcie. :-D
sasquatch - 2008-03-21, 11:46

Dziękuję Januszu za piękny wpis - bardzo dobre miejsce

http://camperpark.pl/main...&y=44.64819&z=8

Niech każdy z nas doda chociaż jedno takie miejsce - i mamy to czego potrzebujemy!!! :bigok

eeik - 2008-03-21, 20:22

Pięknie, po dzisiejszym dniu, tęsknię za tymi kwiatami jak za niczym na świecie.

Piękna podróż, oczywiście najbardziej mnie interesuje mnie relacja mówiona :mrgreen:


przy :pifko :pifko

janusz - 2008-03-21, 21:55

Piątek 07.03.2008 Nocleg w porcie ma sporo zalet. Zgromadzone przy nabrzeżu jachty monitorowane są przez całą dobę, jest bezpiecznie. Stanowiska dla łodzi mają takie specjalne miejsca gdzie można podłączyć się do prądu i do wody. Kapitan portu nic nie miał przeciwko pobieraniu z nich wody. Dodatkowy argument to widok pięknych jachtów. Z tego portu widać było drugą wyspę Balearów, Minorkę. W Hiszpanii wolno zatrzymywać się na jedną dobę na nocleg na parkingu. W sezonie turystycznym (od kwietnia) pewnie będzie ciaśniej, teraz ze znalezieniem miejsca do postoju nie było problemu.
Południowo-Wschodnia część wyspy to raczej równina, dosyć często bagnista. W związku z tym nazywana jest krainą wiatraków. W krajobrazie znajduje się ich mnóstwo, w lepszej i gorszej kondycji. Służyły niegdyś do osuszania bagien. Po śniadaniu wyruszamy wzdłuż wschodniego wybrzeża na północ. Po drodze zaliczamy Castell de Santueri. Na wierzchołku 400 metrowej góry wznosi się trudno dostępny zamek. Droga do niego była też trudno dostępna dla kaperka, ale za to malownicza. Ze szczytu widać Minorkę i Ibizę. Niestety na drzwiach to twierdzy wisiały misternie upięte kłódki. Stamtąd widać było cel następnych naszych odwiedzin, Ermita de Sant Salvador, popularny ośrodek pielgrzymkowy. Jest to sanktuarium kolarzy, jedno z kilku w Europie. (Jadąc drogami Majorki mija się wielu rowerzystów i grup kolarskich.) Z ponad 500 metrowego wzgórza widać wybrzeże w zakresie ponad 180 stopni.
Dalsza droga wiodła przez Felanitx do Porto Cristo i jaskini Del Drac. W jaskini na głębokości 40 m pod ziemią znajduje się największe w Europie podziemne jezioro. Jaskinia sama jest przepięknej urody tylko nie wolno robić w niej zdjęć. Od lat 30 XX wieku główną atrakcją jaskini jest koncert małej orkiestry płynącej na łodziach. Wyszliśmy zauroczeni. Następną noc spędziliśmy w innym porcie w miejscowości Capdepera.

Tadeusz - 2008-03-22, 10:23

Ten odcinek reportażu jest jak miód na serce kamperowców-żeglarzy, a jeszcze bardziej żeglarzy kamperowców. :-D
Na zdjęciach przekazałeś urodę tej wyspy. Pięknie to się udało. Nowoczesność i historia zderzają się na każdym kroku. :spoko

Jerzy - 2008-03-22, 18:44

janusz napisał/a:
Jaskinia sama jest przepięknej urody tylko nie wolno robić w niej zdjęć

Ciekawe, czym to uzasadniają...

Tadeusz - 2008-03-22, 19:32

Jerzy napisał/a:
janusz napisał/a:
Jaskinia sama jest przepięknej urody tylko nie wolno robić w niej zdjęć

Ciekawe, czym to uzasadniają...


Rozmawiałem z członkiem personelu naukowego zespołu jaskiń w górach Harz, w Niemczech, gdzie wydano taki sam zakaz. Przyczyny są trzy:

1. Światło powoduje pojawianie się glonów na szacie naciekowej niszcząc ją:
2. Światło niszczy kalcyt, przyśpieszając kruszenie ( na moje pytanie, jak to się ma do faktu, że przecież i tak włącza się światło aby zobaczyć te cuda natury, odpowiedziano mi, że włączają tylko gdy grupa turystów wchodzi i natychmiast potem wyłączają, światło jest poza tym przytłumione. Chcą uniknąć światła fleszy.
3. Ta przyczyna jest najważniejsza. Wszędzie w zakamarkach kryje się wiele gatunków nietoperzy. Do ludzi one przywykły, ale do światła fleszy - nie.

janusz - 2008-03-26, 12:10

Sobota 08.03.2008 Przyszła pora na podbój majorkańskich gór: Serra de Tramuntana. Północno-zachodnie wybrzeże Majorki zajmuje masyw górski długości około 100 km i szerokości około 10 km. Fantastyczne wrażenie podczas podróży sprawia widok wyrastających z równiny bardzo stromych gór. Na przestrzeni 5 km różnica poziomów sięga od kilku metrów nad poziomem morza do ponad 1000 metrów. Taka droga to dosyć duże wyzwanie dla kampera.

Pogoda się poprawia i jest chyba najładniejsza od początku naszej eskapady. Z Cabdepery do podnóża gór mamy około 20 km. Prawie każdy etap naszej podróży nie był dłuższy niż kilkanaście kilometrów. Dla zmotoryzowanego turysty wyspa jest niewielka. Jedziemy na północ mijając puste plaże i miasteczka wyglądające trochę jak wymarłe. Trudno sobie wyobrazić, że za dwa miesiące nie będzie gdzie zaparkować samochodu i wypić kawy przy wolnym stoliku w restauracji.

Dojeżdżamy do miejscowości Alcudia. Plaża równo zagrabiona, czysta. Bardzo mało turystów. W mieście jest do obejrzenia kompleks murów obronnych. Przechadzamy się jedną z uliczek. Ku naszej radości wiele sklepików jest czynnych. Prawie na każdej wystawie wiszą sznury pereł. Majorka słynie z hodowli pereł.

Następna miejscowość to Pollenca, tu zaczynają się góry. Droga wije się stromo, serpentynami pod górę. Cały czas mam nadzieję, że z przeciwka nie wyjedzie jakiś autobus. Nie wyjechał, ale wszędobylscy motocykliści dają się we znaki. Przez cały dzień przejechaliśmy 148 kilometrów, z czego 120 po szczytach gór. Na wysokości około 600m, w sąsiedztwie San Lluc, znajdujemy coś w rodzaju parkingu. Stoi tu kilka kamperów. Po południu dotarliśmy do Valdemosy, zwiedzając po drodze: Monastyr San Lluc, i Soller, ale o tym w następnym odcinku.

elaola - 2008-03-26, 12:49

Januszu chyba Cię "znielubię" z zazdrości :-D
Ale i tak proszę:pisz,pisz

Tadeusz - 2008-03-26, 13:12

Och, Januszu! Czytamy i oglądamy fotki i tak mimowoli zaczynamy snuć plany. Coraz częściej przewijają się w nich Baleary.
Swoją drogą - reportażyk cacany. :-D

eeik - 2008-03-26, 13:15

Aż mi ciarki przeszły , te drogi w górach i od razu dół :zimno :zimno :zimno

Miejsce nad jeziorkiem rewelacja, ja to już bym miała fotele powyciągane i kawa i wino i takie tam różne rzeczy :) )

Dalej, dalej czekam

A rozumiem , że żona nabyła parę sznurów tych pereł - no za darmochę się tam tak nie telepała po tych górach myslę. :szeroki_usmiech

bonusik - 2008-03-26, 13:23

Kurczę....ale widoczki...pozazdrościć tylko.. :wyszczerzony:
janusz - 2008-03-31, 23:31

Klasztor Lluc (Monasteri San Lluc) . Według legendy pastuszek imieniem Lluc (Łukasz) znalazł w zaroślach Figurę Madonny. Zaniósł ją proboszczowi pobliskiego kościoła. Ten umieścił ją w swoim kościele. Jednak rzeźba w cudowny sposób zniknęła – po długich poszukiwaniach odnaleziono ją tam gdzie znalazł ją pastuszek. Gdy cała historia powtórzyła się raz jeszcze w miejscu tym wybudowano sanktuarium. Otoczony górami klasztor jest miejscem noclegowym piechurów i rowerzystów odbywających pielgrzymki. Ładnie zagospodarowany teren wokół klasztoru wykorzystywany jest przez mieszkańców Majorki, pielgrzymów i turystów do wypoczynku. Normą jest tu i w podobnych miejscach na wyspie urządzanie rodzinnego grillowanie na świeżym powietrzu.
Dalej nasza podróż wiodła do Soller. Miasteczko opisane w przewodniku jako urocze spokojne miasteczko, sprawiło chyba najwięcej kłopotów naszemu kamperkowi. Położone na zboczach gór z bardzo wąskimi uliczkami, zwężającymi się za każdym skrzyżowaniem. W pewnym momencie zrobiło się tak wąsko że nie dało się wyjść z samochodu. O nawróceniu nie było mowy. Pozostawało cofać kilkaset metrów pod górę, lub bardzo ostrożnie brnąć dalej. I oczywiście to nie koniec, na tej dwukierunkowej ulicy gdzie między ścianami naszego auta a ścianami domów pozostawało po kilkanaście centymetrów, drogowcy rozłożyli swoje wykopy. Pozostała przestrzeń była szersza od kampera o jakieś 1,5 cm. Szczęście, że rozkopy zabezpieczone były plastikowymi barierkami. Wiele śladów na samochodzie nie zostało. Kamper to jednak duży samochód.

janusz 52 - 2008-04-07, 19:10

Januszu !

Mam pytanie, wybieram się do siostrzeńca na Majorkę, jeżeli byłbyś tak miły i opisał mi przeprawę promem .
Głównie chodzi mi skąd i dokąd płyną no i wiadomo jaki jest koszt moje autko to 6,75 dł. a wybieram się do Palma de Mallorca

z podziękowaniem Janusz

[ Dodano: 2008-04-09, 09:55 ]
chyba to pytanie zamieściłem w nie odpowiedniej rubryce zaraz poszukam innej


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group