|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Kamperowców podróże nie kamperowe - Świstaki w Egipcie
Świstak - 2009-11-28, 08:39
Właśnie wróciłem do domciu. Kimnę chwilkę i wieczorkiem złożę obszerną relację z pikantnymi szczegółami!!!
Joluś - 2009-11-28, 09:44
Witaj Świstaku ,no to kimaj ale tylko chwilkę ,bo my tu czekamy .I co byś nie zapamniał o zdjęciach.
Tadeusz - 2009-11-28, 09:47
Arku, witaj na pokładzie!
Rockers - 2009-11-28, 10:27
no no miłych snów niech Ci się jeszcze wyprawa trochę śni a potem wracaj do nas
Jacek M - 2009-11-28, 10:34
Świstak napisał/a: | Właśnie wróciłem do domciu. Kimnę chwilkę i wieczorkiem złożę obszerną relację z pikantnymi szczegółami!!! |
Telepantia...
Witaj w domu! opowiadaj.
pirat666 - 2009-11-28, 11:19
już mi się wydawało że ze dwa miesiące minęły - Witamy z powrotem
waldi - 2009-11-28, 14:12
Chyba juz sie wyspales dawaj zdjecia i opis
donald - 2009-11-28, 15:55
No i ile mozna spac...!!!!????
piotreksylwia - 2009-11-28, 19:01
Świstak jak te niedżwiadki zapadł w zimowy sen i będzie spał do wiosny
Świstak - 2009-11-29, 00:39
No, zdjęcia z grubsza posegregowane. Czas wybrane pozmniejszać i powklejać....
Świstak - 2009-11-29, 00:49
O naszej podróży można by wiele opowiadać, ale wystarczy powiedzieć że Egipt to kraj sprzeczności. A że jeden obraz wart jest tysiąca słów....
Świstak - 2009-11-29, 00:51
fotki
Świstak - 2009-11-29, 00:53
fotki
Świstak - 2009-11-29, 00:55
fotki
Świstak - 2009-11-29, 00:57
fotki
Świstak - 2009-11-29, 00:59
fotki
Świstak - 2009-11-29, 01:02
fotki
Świstak - 2009-11-29, 01:04
fotki
Świstak - 2009-11-29, 01:05
I na koniec typowe "widokówki"
Świstak - 2009-11-29, 01:53
I co Wam napisać... Że tęskniłem - to wiecie. Że pogłaskałem Milkę? To oczywiste. Że pikantnych zdjęć tu nie umieszczę? To może nie do końca oczywiste ale rzeczywiste. Że trzy tygodnie to długo? Może ale i tak czasu zabrakło. Opowiem o Kairze w przeddzień meczu z Algierią.
Miasto wrzało. Pozytywnie. O Nowym Jorku mówi się że nigdy nie zasypia, a o Kairze można by powiedzieć że żyje na cztery zmiany. Prawie 30 milionów ludzi w jednym mieście którzy zdają się żyć na zmiany aby dla wszystkich starczyło miejsca i powietrza. Główne ulice wyglądają jak zwykłe wielkomiejskie ulice, tyle że nie ma nigdzie świateł kierujących ruchem. Nie ma takiej potrzeby... Pasów rozdzielających jezdnie ani przejść dla pieszych też nie znajdziemy. Za to tuż obok limuzyn w niekończących się korkach stoją osły ciągnące "grile" do których w czasei jazdy właściciel dokłada paliwa czyli to co akurat znajdzie. jedzie furmanka na której na oko znajduje się około 2 - 3 ton stalowych prętów a koń ślizga się na podkowach nie mogąc złapać przyczepności. Są wielkie hotele w których doba kosztuje ponad 1200 dolarów, a najlepsze zaopatrzenie przywożone jest na wozach które mają drewniane nieogumione i wyszczerbione koła. Ale nade wszystko jest kilka milionów samochodów w których uszkodzone może być absolutnie wszystko za wyjątkiem klaksonu. I wszystkie klaksony trąbią jedną sekwencję: jutro mecz! Połowa ludności macha flagami, a druga połowo rozgląda się gdzie taką flagę skubnąć.... Pojazdy poruszają się w tempie kilkunastu skoków na godzinę, nikt się nie denerwuje, radio wyrykuje melodię której europejczyk nie jest w stanie odróżnić od poprzedniej a o odnalezieniu melodii, tempa czy refrenu nawet nie ma co marzyć. Niezależnie od tego czy źródłem muzyki jest lampowe radio AM, nowoczesne rado FM z wielopłytowym odtwarzaczem CD czy też też tuner satelitarny - to co wydobywa się z głośnika musi być przesterowane, charczące i głośniejsze niż u sąsiada. Smród spalin z 80 oktanowej benzyny po 80 - 90 groszy za litr szczypie w oczy nawet muły, a autobusy miejskie nie miały zamykanych drzwi chyba nawet w fabryce. Marki samochodów dla polaka nic trudnego: 75% krajowej produkcji fiatów 125 i polonezów trafiła do Kairu. Resztę pojazdów stanowią albo 30 letnie łady, fiaty i ople albo roczne mercedesy i toyoty które wyglądają jak po wojnie trzydziestoletnij. Każda dzielnica ma swoje ulubione marki, a widać to zwłaszcza na przykładzie wieloosobowych taksówek. Giza to dom dla ogórkowatych volkswagenów i riksz zbudowanych na silnikach do złudzenia przypominających te od dumy polskich dróg czyli kaszlaków. Chłopcy wożeni są przez ojców rikszami, dziewczynki natomiast jeżdżą po kilka na raz skuterkami prowadzonymi przez matki które widoczne mają tylko oczy... I tak można pisać bez końca, o piekarniach z których chleb rozwożony jest na głowach rowerzystów po kilkaset sztuk na raz, o kurczakach którym miły sprzedawca urywa głowy na poczekaniu przy kliencie, o owocach morze których nie sposób podać do zjedzenia inaczej niż żywych, o kanalizacji której nie ma i o tym że woda pitna dla blisko 30 milionów ludzi przywożona jest w butelkach.
Jednak to co mnie zaskoczyło to przejazd na autobusem rejsowym do Kairu. Bilet autobusowy 1 klasy na 500 kilometrowej trasie kosztuje 40 złotych. Zaznaczam że nie jest to w tamtejszych standardach żaden luksus, bo jest jeszcze klasa Royal i Buisnes. Troszkę obawialiśmy się co nas spotka w czasie podróży która trwać będzie 7 godzin a przystanek tylko jeden, ale rozczarowaliśmy się bardzo mile. Autobus klimatyzowany, czysty i pachnący z dużą i czystą toaletą. Przy wejściu każdy pasażer otrzymuje pakuneczek zawierający hermetycznie zapakowaną kanapkę, ciasto i sok owocowy. Średnia prędkość autobusu to 110 - 120 kmh przez całą drogę za wyjątkiem przejazdu pod kanałem Suezkim, kiedy kierowca zwolnił do setki. Dworzec w Kairze też nas zaskoczył. Autobus stanął na środku skrzyżowania i już. Koniec trasy. Nad nami autostrada na wysokości 3 piętra a dookoła mrowie trąbiących samochodów kłębiących się bez ładu. Policjant wygodnie opatry o ośli zadek popija herbatkę przyniesioną przez uprzejmego włściciela pobliskiej kafeterii a drugą ręką uzbrojona w papierosa kieruje ruchem. Nie wiem jednak po co bo nikt go nie widzi zza góry śmieci i końskiego łajna....
Tyle na dziś. Chciałbym tam jeszcze wrócić i mieć więcej czasu. Aby jednak nie oszaleć trzeba się uzbroić w ochronniki słuchu i sporą dawkę odkażalnika. Alkohol z importu jest obłożony cłem w wysokości 400 (czterystu) procent tak więc lepiej wziąć coś z domu.....
Pawcio - 2009-11-29, 12:17
Teraz Świstaki zejść na ziemię musicie...
Milka czeka na Hiszpanię.
Świstak - 2009-11-29, 12:39
Co do mechaników to prawda, potrafią wiele, a nawet bardzo wiele. Porzucone auta znikają dosłownie w ciągu kilku minut. Każdy przechodzień weźmie kawałeczek i po chwili zostaje skorupa którą zabierają "ekolodzy".
Wszystko znajduje powtórne zastosowanie, wszelkie odpady organiczne są natychmiast przyswajane przez inne organizmy, a jeśli do tego znajdzie się kilka kropli wody - po tygodniu mamy piękny las. Życie kwitnie wszędzie, a najpiękniej na śmietnikach. Co roku do domu przywoziliśmy piękne szczepki kaktusów które przez pokolenia walczyły o przetrwanie. W domciu pomimo chłodu rosną jak na drożdżach. W tym roku żoneczka postanowiła że dość kaktusów i na poboczu drogi w kupce resztek pomarańczy wypatrzyła samociejkę palmy. Jak w bajce Brzechwy - ja targałem palmę, żoneczka mnie. Nigdy bym nie pomyślał że będzie miała tak potężny system korzeniowy! Udało się zdobyć sadzonkę. Korzeń owinięty w papier toaletowy nasączony wodą, i to wszystko umieszczone w plastikowej butelce dojechało szczęśliwie do kraju. Palma już rośnie w Świstakowym saloniku.
O florze w Egipcie można by pisać wiele, ale podobnie jak tamtejsze koty - niby podobne do naszych a jednak zupełnie inne. Dużo wdzięczniejsze. Kilka kropli wody i w jałowym piachu rośnie piękny kwiat, jedno "kici kici" i na kolanach mamy kilka chudych kociaków spragnionych pieszczoty. Aż dziw że nieurodzajna z pozoru gleba rodzi w tym niegościnnym i wietrznym klimacie. A ludzie? Jacy są naprawdę? To chyba temat następnego odcinka...
Świstak - 2009-11-29, 12:41
Pawcio napisał/a: | Teraz Świstaki zejść na ziemię musicie...
Milka czeka na Hiszpanię. |
Oj muszę. Najpierw jednak załątwię kilka spraw które odłożyłem przed wyjazdem.
maszakow - 2009-11-29, 13:30
Gratuluję świstaku odpoczynku i wrażeń. takie kolczaste cojones sobie dorobiłeś ...
I jakiś złom wypatrzyłeś w wodzie - fragment orient expressu czy co ? Da się włożyć do Milki ?
Świstak - 2009-11-29, 15:58
W wodzie pozostałości po wojnie Egipsko - Izraelskiej. Resztki transportera gąsienicowego którego jest coraz mniej z każdym rokiem. Czy da się zastosować do Milki? Pewnie się da, ale chcę już ją zakończyć i wyprowadzić z ogrodu. Czasem obawiam się że pozostanie już zawsze niedokończona. Podobnie jak moje podróże do Egiptu.... Zawsze pozostaje niedosyt.
Cojones to pomysł żony, rozumiem że duże mogą się niewiaście podobać, ale czemu takie kolczaste???
relabi - 2009-11-29, 18:21
Darek zawsze twierdziłem że w egipcie można zrobić kasę na śmieciach a nie tylko na turystyce,pozdrawiam
f68 - 2009-11-29, 22:38
tak tam czas płynie innym torem
układaja pomarańcze na wozie w piramidki - ostatecznie to egipt
fajne fotki
Świstak - 2009-11-29, 22:56
relabi napisał/a: | Darek zawsze twierdziłem że w egipcie można zrobić kasę na śmieciach a nie tylko na turystyce,pozdrawiam |
Na śmieciach interes można zrobić wszędzie. I to dobry. Tyle że inwestycja potężna....
Pawcio - 2009-11-29, 23:07
Świstak napisał/a: | Na śmieciach interes można zrobić wszędzie. I to dobry. Tyle że inwestycja potężna.... |
Inwestycje, inwestycjami.. Najważniejsze wtyczki.
Dobre wtyczki, to dobra rzecz.
Świstak - 2009-12-02, 01:02
Dziś kilka słów o ludziach. Jacy są? Tacy jak my. Doświadczeni przez historię. I to tak ciężko jak i my. Czy rosjanie. Czasem obserwowałem rodziny które dość rzadko widać w kurortach, ale dość często w miastach. Kultura narzuca schematy zachowań które nam niezbyt odpowiadają. Mam tu na myśli stosunek do kobiet. To że tamtejszym kobietom to nie odpowiada jest rzeczą oczywistą (a może wcale nie), ale odnoszę wrażenie że mężczyznom również. Tyle że nie wypada na ulicy okazywać słabości wobec pięknej płci. Gra pozorów w której wszyscy wiedzą że odgrywają role opracowywane przez pokolenia.
Trudno nam zrozumieć niektóre zachowania wynikające choćby z innego rytmu życia niż nasz. Tempo życia reguluje słońce które usypia miasto w południe a ożywia nocą. Europejczykowi z małej mieściny na północy kontynentu trudno było pojąć południowe wyludnienie również w sklepach i bankach. Wieczorny gwar nie był może czymś nadzwyczajnym dla "będących na wakacjach" ale dla niech to był dzień jak każdy inny. Dzieci o pólnocy biegające po uliczkach targu przeganiane przez sprzedawców, ale i całkowicie bezpieczne. Czy tak dawno u nas można było biegać po podwórku po zmroku bez komórki przy pasku i nie przyprawić tym rodziny o palpitację?
Ludzie rozmawiający na ulicach o wszystkim i o niczym, przechodnie na ulicach bezpieczni dzięki świadomości że nie stać ich na lekkomyślność i wiarę w sygnalizację której nie ma. Ludzie którzy wiedzą że liczyć mogą tylko na siebie, pozbawieni mrzonek o ubezpieczeniu społecznym czy społecznej funkcji służb. Liczący tylko na siebie. Straszne, ale prawdziwe. Zorganizowany chaos począwszy od ulicy przez kasę w markecie a na układaniu klapków przed wejściem do meczetu skończywszy. Ludzie którzy stracili wiarę że coś można dostać za darmo, a kradzież może popłacać gdy kradnie się dużo... Ot taka Polska lat 80-tych. Pełna szczerych ludzi którzy nie tracą czasu na obliczanie podatków i tworzenie biznes-planów. Ludzie którzy nie boją się wyjść na ulicę i spotykać z innymi ludźmi przy szklaneczce lepkiej herbaty. Martwiący się jedynie o to czy nakarmili z dzisiejszej dniówki siebie i rodzinę. I o jutro bo pojutrze to już zbyt odległa przyszłość. Zastanawiał mnie kontrast pomiędzy bałaganem na ulicach i porządkiem we własnym obejściu. Jakiekolwiek części wspólne tonęły w śmieciach ale własność prywatna to świętość. Jakiekolwiek oznaczenie własnego terenu było nieprzekraczalną granicą nawet dla wiatru niosącego chmurę drobin papieru i folii, której to granicy nikt nie śmiał przekroczyć, a właściciel nawet nie musiał jej strzec.
Ciężko pracujący, wytrzymali ludzie. Kelnerzy na 12 - 16 godzinnych zmianach, recepcjoniści przez całą dobę bez krzesła, policjanci w hotelach pilnujący drzwi, rolnicy pompujący na pola bawełny wodę z Nilu który już nie wylewa, mechanicy wyciągający z rozbitych akumulatorów olowiane płyty gołymi rękoma. A w luksusowych limuzynach inni ludzie skłonni ja jednego drinka zapłacić 10$ czyli mniej więcej tyle ile człowiek dmuchający szkło na targu w Kairze zarabia miesięcznie. Choć może to bracia?
MariuszB - 2009-12-02, 16:37
Czy to nie jest przypadkiem hotel Dreams Vacations w Sharmie?
Tadeusz - 2009-12-02, 16:58
Świstak napisał/a: | Dziś kilka słów o ludziach. Jacy są? Tacy jak my. |
Tak, Arku. Różnice kulturowe to jedno, a człowiecza natura to drugie.
Twoje spostrzeżenia wyraziłeś prosto i jasno. Jak widać, obraz to za mało. Słowo też jest bardzo ważne.
Świstak - 2009-12-02, 17:48
MariuszB napisał/a: | Czy to nie jest przypadkiem hotel Dreams Vacations w Sharmie?
Obrazek |
Dokładnie tak. Byliśmy tam drugi raz i możemy gorąco polecić. Wyważona kuchnia, przemiła obsługa ale nade wszystko plaża... Jak ze snów...
Świstak - 2009-12-02, 17:49
Tadeusz napisał/a: | Twoje spostrzeżenia wyraziłeś prosto i jasno | O ile mi wiadomo jesteś dla ludzi miły, ale kadzenie pozostawiasz innym. Zatem Twoje słowa przyjmuję za największy komplement.
Dziękuję.
MariuszB - 2009-12-02, 18:13
Świstak napisał/a: | MariuszB napisał/a: | Czy to nie jest przypadkiem hotel Dreams Vacations w Sharmie?
Obrazek |
Dokładnie tak. Byliśmy tam drugi raz i możemy gorąco polecić. Wyważona kuchnia, przemiła obsługa ale nade wszystko plaża... Jak ze snów... |
Hmm... znam to miejsce bardzo dobrze
Ciekawe czy mój friend o imieniu Levis nadal szaleje wśród stolików?
KOCZORKA - 2009-12-03, 01:51
Świstaczku wspaniale wypoczęliście z żonką.
Egipt jest piękny, ale jeśli mogę być szczera nie dla mnie stworzony.
Kiedyś myślałam o wyprawie tam, ale zostawiam to na kiedyś.
Jak dla mnie za duże, zdecydowanie za duże kontrasty.
Wspaniałe hotele, piękne plaże i inne życie dla turystów.
I jakże rażący kontrast z całą resztą.
A tego brudu, niechlujstwa na ulicach, nie jestem w stanie zrozumieć.
Smuci fakt, że im to nie przeszkadza.
Pozdrawiam serdecznie i gorąco załogę Milka.
Świstak - 2009-12-03, 10:44
MariuszB napisał/a: | Ciekawe czy mój friend o imieniu Levis nadal szaleje wśród stolików? | Ekipa jest praktycznie ta sama co rok temu, ledwie kilka nowych twarzy. Prawdopodobnie więc jest tam nadal, choć imię nie wpadło mi w ucho...
Świstak - 2009-12-03, 10:51
Lucynko, to kraj gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Turysta który nie opuszcza hotelu lub głównych ulic nie spotka zbyt wielu miejsc które widać na fotografiach. Synaj jest bezpieczny jako że wjazd na półwysep mają tylko turyści lub osoby posiadające zezwolenie na pracę. Bardzo częste kontrole policyjne, doskonale oświetlone ulice, mnóstwo taksówek... Wszystko po to abyśmy czuli się bezpiecznie. W Sharm zrezygnowano nawet zupełnie ze skrzyżowań ulic aby nie przyprawiać turystów o zawał... Dopiero teraz, gdy kultura jazdy nieco się poprawiła zaczynają powstawać ronda, choć i tak połowa dalej jeździ pod prąd bo bliżej....
|
|