Kamperowców podróże nie kamperowe - Ślub po japońsku
janusz - 2013-09-16, 17:08 Temat postu: Ślub po japońskuMogłem ten temat założyć w dziale "Tu się chwalimy..." ale to żadna moja zasługa. Mogłem w dziale kościelnym bo ślub będzie kościelny. Postanowiłem jednak tu bo oprócz okazji z powodu której jest wyjazd to jeszcze będzie trochę zwiedzania.
Panna Karolina (chrześnica mojej żony) studiowała japonistykę. Pod koniec studiów wyjechała na rok "szlifować" wiedzę do Japonii. Poznała tam Kazika (Kazuya). Po powrocie do Polski ukończyła studia i Kaziu przyjechał prosić o rękę, w zeszłe wakacje. Z tej właśnie okazji jutro wylatujemy do Kyoto. Pobyt w Japonii przewidziany jest na 10 dni. Jeśli uda się dogadać z japońskimi komputerami będę starał się na żywo tworzyć tą relację.zibikruk - 2013-09-16, 17:16 Janusz, jedz mało ryżu, abyś nie miał skośnych oczu.
Zadraszczam, liczymy na fotki z imprezy. Brat - 2013-09-16, 17:29 Nieprawda! Jedz dużo ryżu i pij dużo sake ! Chciałbym wreszcie spotkać kogoś, kto ma kaca po sake ! zibikruk - 2013-09-16, 17:34 Pomiędzy zazdraszczaniem a zazdroszczeniem jest różnica. Czemu źle życzysz. Pragniesz aby zmienił fizjonomię oraz bolała go głowa od sake? janusz - 2013-09-16, 17:37
zibikruk napisał/a:
bolała go głowa od sake?
To ich będzie bolała od Wyborowej slawwoj - 2013-09-16, 17:42 Nie zapomnij rozejrzeć się za jakimiś miejscówkami za free. CORONAVIRUS - 2013-09-16, 17:47 Miłego lotu Janusz.... mój wujek Jacek / niektórzy Go znają z kamperowych spotkań , ten z pontonem z żaglem / ze 3 lata temu był na takim weselu + objazdówka w CHRL ... opowiadań sporo , fotek jeszcze więcej ... lekutko zazdraszczam ...może nakręcisz jakiś filmik ???Skorpion - 2013-09-16, 17:53 Jsanuszku będziesz miał okazje zwidzic pierwsza stolice Japonni . Zycze milych wrazen z pobytu. janusz - 2013-09-16, 17:55
No name napisał/a:
może nakręcisz jakiś filmik ???
Nie mam kamery, ale pewnie ktoś będzie miał przecie to Japonia
Myślę, że przywiozę dużo fotek.
Aktualną mam nadzieję też odwiedzić to tylko 600 km od Kyoto, pociąg jedzie 3 godziny. Skorpion - 2013-09-16, 17:56 Tylko uważajcie na stacji metra na lotnisku by się nie pogubic Ahmed - 2013-09-16, 19:48 Ślub ślubem , ale gdzie planują przyszłe życie ?Pawcio - 2013-09-16, 19:54
janusz napisał/a:
Aktualną mam nadzieję też odwiedzić to tylko 600 km od Kyoto, pociąg jedzie 3 godziny.
O.. to tak jak SKMka..
Baw się dobrze, wracaj cało !janusz - 2013-09-16, 20:14
oskp napisał/a:
Ślub ślubem , ale gdzie planują przyszłe życie ?
Tam, on jest informatykiem i pracuje przy programowaniu jakichś obrabiarek a ona będzie uczyć angielskiego japońskie dzieci. Mają tam mieszkanie i miejsce na samochód. Samochód też mają ale ważniejsze jest miejsce niż samochód. Oskar - 2013-09-16, 20:35 安全な旅行や楽しみを持っている
Skorpion - 2013-09-16, 20:44 安全な旅行や楽しみを持っている
A to fonetyka tego co napisal Oskar
"Anzen'na ryokō ya tanoshimi o motte iru"
a w wolnym tłumaczeniu
"Mam bezpieczne i przyjemne podróży" janusz - 2013-09-16, 20:44 Oskar, ありがとうSkorpion - 2013-09-16, 20:46 Arigatō
Bigos - 2013-09-17, 09:17 Też mi coś Japonia, ja jadłem brambory w Czechach i to trzy razy i żonę sobie stamtąd przywiozłem*
* Była na tej samej wycieczce sylwestrowej.janusz - 2013-09-18, 16:41 Bigos, Bo Czeszki są fajne.
Pozdrowienia z Kyoto. Dolecieliśmy i dochodzimy do siebie po podróżySkorpion - 2013-09-18, 16:46 Januszku jaka trasa lecieliście bo mysle ze poprzez Frankfurt a jak dalej??KECZER - 2013-09-18, 17:45 A ja bym napisal TAK
Janusz choc daleko, bo na drugim kontynencie
to pilnuje interesu i sledzi strone CT
odpowiada na korespondencje
zamiast zwiedzac fotografowac i smakowac Japonie!!!
ale ciesze sie z jego odpowiedz bo przejasnił mi sytuacje
pozdrawiam
Grzegorzjanusz - 2013-09-18, 18:34
Skorpion napisał/a:
Januszku jaka trasa lecieliście bo mysle ze poprzez Frankfurt a jak dalej??
Lecielismy Emiratami przez Dubaj. Jesli ktos planuje podroz tam gdzie oni lataja to polecam.Ahmed - 2013-09-18, 21:10 Widzę , że poznałeś co to znaczy luksus na pokładzie szymek1967 - 2013-09-18, 21:16 tylko nie kąp się w fukuszimie bo bedziesz swiecił jak jajka stróża w boże ciało
ps.
przywież gejsze Skorpion - 2013-09-19, 07:18 Szymek na prawdziwa Gejsze nie stać Cie Tadeusz - 2013-09-19, 09:40 Halinko i Januszu, dziękujemy z Halszką za wieści i pozdrowienia. Życzymy miłego pobytu, fajnych wrażeń a Karolinie i Kazuyi szczęścia na nowej drodze życia.
Ucałujcie od nas Karolinę, naszą miłą sąsiadkę, a Kazikowi pogratulujcie wyboru.
szymek1967 - 2013-09-19, 09:59
Skorpion napisał/a:
Szymek na prawdziwa Gejsze nie stać Cie
to choć dmuchaną janusz - 2013-09-19, 19:58 Lobuzy jestescie. Dzisiaj bylisy w swiatyni 1000 bram. Pisze z smartfona i nie potrafie wyslac zdjecia. Jutro przygotowania do slubu.Fux - 2013-09-19, 20:06 Łał!
Gratuluję podróży i Młodej Parze!slawwoj - 2013-09-19, 20:07 Może uda Ci się ich nauczyć
...a kto znami nie wypije niech pod stołem zaśnie ..."Elwood - 2013-09-19, 21:37 Janusz, sprawdź czy u nich są wypożyczalnie kamperów. Miłego pobytu. G i E Witold Cherubin - 2013-09-19, 22:08
janusz napisał/a:
Bigos, ......
Pozdrowienia z Kyoto. Dolecieliśmy i dochodzimy do siebie po podróży
Znam ten ból, różnica czasu jest spora i trzeba trochę czasu, żeby się przestawić.
Ja pierwszego dnia po przylocie w godzinach rannych poszedłem spać o 14 tamtejszego czasu, bo już mi się oczy bardzo kleiły i czułem się bardzo senny. Dopiero po dwóch dniach mój organizm dostosował się do różnicy czasu. Natomiast po powrocie do Polski nie odczuwałem tak bardzo różnicy czasu.
To samo miałem jak poleciałem do Kaliforni odwiedzić córkę i do Mongolii, gdzie dawno temu byłem służbowo (różnica czasu 7-9 godzin).
Ciekaw jestem jak szybko Wy się przestawicie na tamtejszy czas.
Pozdrawiam i życzę miłej zabawy
PS. A sake możecie pić ile chcecie, tylko musicie zakąszać janusz - 2013-09-20, 13:40 Dzisiaj jest lepiej. Obydwie strefy czasowe pomieszaly sie. Walczlismy o przyjazn Polsko-Japonska do 4 rano czasu Japonskiego. Pewne straty byly po obydwu stronach. Rece od rozmowy bardz bolaly. Mysmy mieli przewage dzieki roznicy czasu. Nasze ganizmy odczowaly dobiero 21 godzine. Co do pytania Elka. Tutaj nie ma kamperow. Tubylcy mowia, ze auto mozna byloby wypozyczyc Ale pewnie za ogromne pieniadze. Jest bardzo malo kempingow a na dziko nie ma gdzie ataç. Jest inny problem. Nasze prawo jazdy tu nie jest honorowane. Trzeba zdac dodatkowy egzamin i to nie po polsku. Dzisiaj dalsze zwiedzanie Kyoto. W dzien jest 30-32 stopnie ciepla. Teraz o 21 jest 25 stopni. Jutro slub i wesele.Kotek - 2013-09-20, 13:42 Pozdrawiamy i życzymy wszystkiego najlepszego dla Nowożeńców. Beta - 2013-09-21, 13:34 Halinko i Januszu życzymy Wam cudownych wrażeń z pobytu a Młodej Parze wszelkiej pomyslności!
Pozdrawiamy z Węgier! KECZER - 2013-09-21, 15:41
janusz napisał/a:
Nasze prawo jazdy tu nie jest honorowane. Trzeba zdac dodatkowy egzamin i to nie po polsku.
czyzby sie cos zmienilo w kraju kwitnacej wisni
jak podrozowalem po Japonii w 1991 roku w wypozyczalni aut pokazalem polskie i rosyjskie prawo jazdy i po zkserowaniu wydali samochod bez problemu.
A przy kontroli na drodze (bosmy sie pogubili) policjant po sprawdzeniu dokumentow sam na motorze doprowadzil nas do hotelu
pozdrawiam Beta - 2013-09-21, 19:13
KECZER napisał/a:
pokazalem polskie i rosyjskie prawo jazdy
no właśnie, to drugie janusz - 2013-09-23, 17:52 Dzisiaj byla Nara, stara stolica. Japonii. Przed Kioto. Jutro Osaka, a w srode Tokio. Dzis widzialem jednego kampera.Tadeusz - 2013-09-23, 18:02
janusz napisał/a:
Dzis widzialem jednego kampera.
Ja też widziałem dziś kampera.
Pstrykaj Januszu, pstrykaj ile możesz. Już wyobrażam sobie tę opowieść przeplataną zdjęciami z tak dalekich stron.
Bawcie się milutko. adej - 2013-09-25, 19:07 My również serdecznie pozdrawiamy Parę Młodą i życzymy miłego pobytu w tak egzotycznym kraju. martantek Remistenes - 2013-09-25, 21:38
janusz napisał/a:
Co do pytania Elka. Tutaj nie ma kamperow.
http://youtu.be/pvYgqg3rf_0janusz - 2013-10-01, 10:49 Remistenes, Pewnie wszystkie firmy samochodowe mają w swojej ofercie jakieś bardziej lub mniej campingowe kampery. W każdym razie na ulicach ich nie widać.
Jeden stał na parkingu obok świątyni w Narze a drugi jechał po ulicy w Kioto. Z tego co zaobserwowałem to Japończycy nie mają tyle samochodów co w Europie. Dużo jeździ samochodów użytkowych, jakichś bagażówek czy taksówek. Indywidualnie jeździ się kolejami i metrem.
Brak karawaningu spowodowany jest chyba tym, że to wyspa (wyspy) i żeby się tam dostać to albo samolotem albo statkiem. Jest bardzo ciasno. Około 500 kilometrów z Kioto do Tokio to prawie cały czas miasto lub teren zabudowany podzielany polami ryżowymi. Z infrastrukturą campingową jest bardzo ubogo. Oni nie bardzo mają czas na kamperowanie. Podstawowy czas jest zajęty na pracę a po pracy resztę czasu spędzają na jedzeniu.
Po trochu dochodzę do siebie po zmianie czasu. Będzie jakaś relacja. W tą stronę do Polski jest lepiej. Cztery pierwsze dni w Japonii były przerąbane, organizm chciał czego innego a otoczenie czego innego. 7 godzin różnicy czasu ja odczuwałem bardzo wyraźnie.janusz - 2013-10-02, 19:43 Trochę doszliśmy do siebie i można zacząć relację. Tak w jednym zdaniu, wyobrażenia o Japonii nie bardzo pokryły się z realiami. Luksus, precyzja, nowoczesna technika i nieskazitelna czystość. To częste opinie turystów którzy wrócili z Japonii. Może turyści jadący z biurem podróży taki kontakt z Japonią mają. Myśmy mieszkali u normalnej przeciętnej japońskiej rodziny i żyliśmy trochę ich życiem. Japonia to nie jest Szwajcaria. Tam jest normalnie. Polak żyjący w XXI nie doznaje szoku odwiedzając nie turystyczną Japonię.
Lecieliśmy liniami Emirates z przesiadką w Dubaju. Z Warszawy wylecieliśmy o 14:45 i w Dubaju byliśmy 22:15 tamtego czasu. +2 godziny. 5,5 godzin lotu. 4:15 godziny na przesiadkę. Jeżeli ktoś leciałby kiedyś tymi liniami to jest taka niespodzianka o której mało kto informuje. Jeżeli czas przesiadki jest dłuższy niż 4 godziny, pasażerom przysługuje jedzenie na lotnisku w Dubaju. Nam o tym powiedział gość w Warszawie przy odprawie bagażowej. Z Dubaju wylecieliśmy o 3 w nocy i w Osace byliśmy po dziesięciogodzinnym locie o godzinie 17. Lotnisko w Osace usytuowane jest na sztucznej wyspie usypanej na wodzie. Pas startowy zaczyna się na jednym brzegu i kończy na drugim brzegu. Kilka zdjęć z lotniska w Dubaju.Oskar - 2013-10-02, 19:50 Zaczyna się bardzo interesująco !
Cieszę się że wróciliście bezpiecznie . Po odpoczynku czekamy na dalsze relacje janusz - 2013-10-02, 19:50 Na lotnisku w Osace czekali na nas młodzi i pojechaliśmy do Kioto. Podróż powrotna była już bez takich emocji bo dało znać o sobie zmęczenie. Z Osaki wylecieliśmy o 23:30 a w Warszawie byliśmy o 11:30.
Podróż w obie strony była bez żadnych niespodzianek.Elwood - 2013-10-03, 21:50
janusz napisał/a:
Na lotnisku w Osace czekali na nas młodzi i pojechaliśmy do Kioto. Podróż powrotna była już bez takich emocji bo dało znać o sobie zmęczenie. Z Osaki wylecieliśmy o 23:30 a w Warszawie byliśmy o 11:30.
Podróż w obie strony była bez żadnych niespodzianek.
Czy to koniec relacji ????????CORONAVIRUS - 2013-10-03, 22:18
Elwood napisał/a:
[
Czy to koniec relacji ????????
a relacja z Afryki się zakończyła ? janusz - 2013-10-03, 22:32 No jak tak nalegacie to dzisiaj trochę o ślubie. W końcu na wesele tam polecieliśmy.
Karolina jest w Japonii na stałe już ponad rok. Coś w rodzaju ślubu cywilnego już było, żeby wziąć ślub trzeba mieć wizę. A żeby mieć wizę trzeba mieć powód. Ślub urzędowy polega na wypełnieniu odpowiedniego formularza, podpisaniu go przez małżonków i oddaniu urzędnikowi. Żadnych ceremonii przy tym. Rozwód zresztą podobnie. Podpis na odpowiednim formularzu i koniec małżeństwa.
Jeszcze przed wyjściem z domu rodzice (nasi) pobłogosławili młodym. To był nasz polski akcent na japońskiej ziemi.
Generalnie Karolinka zadbała o to aby do japońskiej ceremonii wpleść nasze zwyczaje.CORONAVIRUS - 2013-10-03, 22:40 fajny młody ...fajna koszulka i fajne spodenki ...widać to był dla niego ważny moment w życiu a odpowiedni strój to nasze , europejskie , zboczenia był choć w bucikach ??? janusz - 2013-10-03, 22:43 Sam ślub "kościelny" odbył się w kaplicy w hotelu. W tym samym w którym później było przyjęcie weselne. Do hotelu pojechaliśmy dwie godziny przed rozpoczęciem ceremonii. Młodzi poddani zostali zabiegom upiększającym. Nasza Polska Matka chrzestna też poddała się japońskiej fryzjerce. Pozostali oczekiwali przy zielonej herbacie na zakończenie przygotowań.
Dzieciaki przed ślubem przez pół roku ćwiczyli z obsługą hotelu całą ceremonię i ustalali szczegółowo wszystko co będzie działo się podczas ślubu. Do programu przyjęcia weselnego Karolinka wplotła kilka naszych tradycyjnych obrzędów.janusz - 2013-10-03, 22:48
No name napisał/a:
był choć w bucikach ???
W domu?
Adam wejście w butach do mieszkania to jeden z większych nietaktów jaki można popełnić.
Po wejściu w butach do mieszkania pozostaje popełnić tylko seppuku.
No name napisał/a:
widać to był dla niego ważny moment w życiu
Taki jak dla nas modlić się do Allaha. Adam, to inny świat. Dobrze że zgodził się na to.CORONAVIRUS - 2013-10-03, 22:58 ŚWIAT JEST PIEKNY...taki kolorowy i różny ...
Co byś Janusz przeniósł na grunt polski a czego byś nigdy u nas nie chciał z tego co widziałeś i doznałeś ?janusz - 2013-10-03, 22:59 15 minut przed rozpoczęciem ceremonii młodzi i rodzice udali się do kaplicy przećwiczyć kroki i wprowadzanie młodych. Ceremonię ślubną i później wesele prowadził specjalnie do tego wyznaczony człowiek.janusz - 2013-10-03, 23:14
No name napisał/a:
Co byś Janusz przeniósł na grunt polski a czego byś nigdy u nas nie chciał z tego co widziałeś i doznałeś ?
Przeniósłbym mentalność ludzi, uśmiech, chęć pomocy innym, kolory.
Upierdliwy był brak krzeseł, siedzenie na podłodze i brak łóżek.
Ceremonia zaplanowana była w szczegółach i co do sekundy. Żadnej prowizorki. Do wszystkiego przygotowani byli ludzie. Fotograf(ka) dwóch kamerzystów, muzycy, hostessy.janusz - 2013-10-03, 23:30 Zasada jest taka: gospodarze zapraszają gości. Najważniejsi goście to szefowie z pracy. Dalej znajomi i sąsiedzi a na końcu rodzina.
Pierwsi w kościele byli gospodarze - rodzice młodego. Oni przyjmowali gości. Później wszedł młody i na koniec ojciec wprowadził pannę młodą. To wprowadzenie panny było naszym akcentem choć kroki i sposób wprowadzenia ustalili Japończycy. Ślub dał człowiek który był uprawniony do dawania ślubów. To był pracownik firmy udzielającej ślubów z odpowiednimi uprawnieniami. Tam się ślubu nie daje tylko ślub się bierze więc nie ma znaczenia kto go udziela. To narzeczeni sobie ślubują i żaden pośrednik nie jest bardzo potrzebny, ten który tu udzielał ślubu prowadził go na zmianę po angielsku i po japońsku.janusz - 2013-10-03, 23:47 Ojciec oddał rękę Panny Młodej przyszłemu małżonkowi, złożyli sobie przysięgę, założyli sobie na wzajem obrączki i pocałowali się. Wszystko razem trwało około 20 minut. Muzyka była całkiem europejska a może amerykańska. Zakończyło się zaśpiewaniem Ave Maria. Żadnych kazań, żadnych tacek. To był tylko ślub a nie msza.janusz - 2013-10-03, 23:55 Zapomniałem przedstawić wam naszych gospodarzy.
Od lewej Yashiko - mama Pana Młodego, Akira - tata, Kazuya, Karolina, Leszek - tata Młodej, Ela - mama.janusz - 2013-10-04, 00:14 Wyszliśmy z kościoła, przy drzwiach hostessy każdemu do ręki dały płatki róż. Po chwili wyszli młodzi. Przeszli przez dziedziniec kościoła a goście obsypali ich płatkami. Później młodzi wystrzelili z rodzaju rac spadochroniki z zabawkami. Kto je złapał ma zapewnione szczęście i dobrobyt na przyszłość. Na specjalnej tablicy nowożeńcy przybili coś w rodzaju wizytówki i z góry poleciało konfetti.
Udaliśmy się na przyjecie weselne.
CDN.Frowyz - 2013-10-04, 06:39 Z tymi "wizytówkami" bardzo fajny pomysł... Ślub tez fajny - taki bez zadęcia... Czekam niecierpliwie na relację z przyjęcia weselnego.CORONAVIRUS - 2013-10-04, 07:05 U nas jest takie powiedzonko , że jak młodzi wychodzą z kościoła i pada deszcz to w życiu będą mieli tez deszcz ale kasy tam deszcz nie ma szans
ale ta strzelanina ze spadochroniarzami to nowość z kolei , u nas / kaszuby / gołębie często lecą w świat janusz - 2013-10-04, 08:26 O weselu będzie dalej a tak na żywo co nasunie się ja pytacie.
Frowyz napisał/a:
Z tymi "wizytówkami" bardzo fajny pomysł.
Myśmy tam mieli do swojej dyspozycji tłumacza. Taki dosyć dobrze zbudowany facet z długimi włosami. To Polak, tam studiujący i pracujący. Kolega Karoliny, Marcin. Z racji, że mieszka tam już cztery lata orientuje się trochę w Japońskich realiach. Tłumaczył nam co mówią Japończycy i Japończykom co my mówimy i tłumaczył co robią i jak należy się zachować.
Z tą pomysłowością Japońską to raczej cienko jest. Tam nie ma "twórców". Mało jest pomysłów japońskich. To jest naród "poprawiaczy". Generalnie to podłapują czyjeś pomysły i poprawiają do perfekcji. Samochody, komputery, elektronika użytkowa, telefonia komórkowa to nie ich wynalazki. Oni jednak rozwinęli te pomysły i doprowadzili do perfekcji.
No name napisał/a:
tam deszcz nie ma szans
Adaś tam jest klimat monsunowy, morski i opady to normalna rzecz. Myśmy przylecieli do Japonii po powodzi która też dotknęła Kioto. Dwa dni które spędziliśmy w Tokio, ale o tym później, też były pod znakiem deszczu. Temperatura za to w dzień operowała około 30 stopni C a w nocy spadała do 25. Generalnie było ciepło a nawet gorąco.brams - 2013-10-04, 08:44 Fajnie się czyta takie nowości obyczajowe.
janusz napisał/a:
Przeniósłbym ... uśmiech, .....
Właśnie chciałem spytać, czy Kazuya wypił przed ceremonią sok z cytryny, czy z limonki?eMKa - 2013-10-04, 08:47
Cytat:
No name napisał/a:
tam deszcz nie ma szans
Adaś tam jest klimat monsunowy, morski i opady to normalna rzecz. Myśmy przylecieli do Japonii po powodzi która też dotknęła Kioto. Dwa dni które spędziliśmy w Tokio, ale o tym później, też były pod znakiem deszczu. Temperatura za to w dzień operowała około 30 stopni C a w nocy spadała do 25. Generalnie było ciepło a nawet gorąco.
chodziło chyba o deszcz przed kaplicą, bo stoi ona w wewnątrz budynku Skorpion - 2013-10-04, 08:47 Oj nie przenosiłbym tego uśmiechu na nasz grunt oni maja sztuczny uśmiech taki ze mogą z tym uśmiecham wbic noz w plecy. janusz - 2013-10-04, 09:34
brams napisał/a:
Właśnie chciałem spytać, czy Kazuya wypił przed ceremonią sok z cytryny, czy z limonki?
Oni mają taki wyraz twarzy, generalnie są szczupli to i policzki mają lekko zapadnięte. Ale są radośni i mili. Kobitki cały czas sie uśmiechają.
eMKa napisał/a:
chodziło chyba o deszcz przed kaplicą, bo stoi ona w wewnątrz budynku
Nie no stoi na zewnątrz, tylko jest tak ciasno, że każdy centymetr jest zagospodarowany. Przykryty dachem ze szkła jest dziedziniec bo tam jednak często pada, jest nawet pora deszczowa i pada przez dwa tygodnie bez przerwy.
Skorpion napisał/a:
oni maja sztuczny uśmiech taki ze mogą z tym uśmiecham wbic noz w plecy
Też im mówiłem gdy pytali o wrażenia z Japonii. U nas opinia o Japonii to Szoguni, walki aikido, judo, karate. Ze my znamy Japonię z filmów Kurosawy, Szoguna z doktorem Kilderem w roli głównej i Perl Harbor. Śmiali się. To zestawienie naszej wyobraźni o nich i tego co widać na ulicy jest chyba największym szokiem. No i oczywiście brak krzeseł.Kotek - 2013-10-04, 09:48 Fajnie się czyta i ogląda, zawsze trochę można "liznąć" Japonii. Ale widzę, że naprawdę największą niedogodnością dla Ciebie jest brak krzeseł. To jak i gdzie siedzieliście?
Za opowieść wielkie dzięki, proszę o więcej i piwko leci. BiG Team - 2013-10-04, 09:54 Janusz, a jakie oni mieli pojęcie o Polsce zanim poznali Karolinę.janusz - 2013-10-04, 10:06
Kotek napisał/a:
Fajnie się czyta i ogląda, zawsze trochę można "liznąć" Japonii.
Nie bierzcie mnie przypadkiem za fachowca od Japonii, tak nie jest. Ja tylko prawie dwa tygodnie żyłem i mieszkałem z Japońską zwykłą rodziną. W bloku na peryferiach Kioto. Lubię pytać i obserwować ludzi to i mam jakieś tam wrażenia. Pewnie nawet nie bardzo zbieżne z wrażeniami turystów jadących do Japonii. Moje zachowanie też było zaskoczeniem i nie wiedzieli jak zachować się w stosunku do nas. Karolina studiowała w Warszawie japonistykę. Siłą rzeczy jadąc tam znała trochę ich kulturę. My wpadliśmy tam trochę jak nieokrzesani.
Witają się ukłonem i mają kilka gatunków tych ukłonów ja szedłem na "misia". Trochę czuć było usztywnienie w momencie gdy znacznie grubszy od nich obcokrajowiec rzucał się na nich z otwartymi ramionami. Tam tak nie ma. Jakim zaskoczeniem było całowanie w rękę mamy Kazui. To prawie niedopuszczalne w ich kulturze a na pewno bardzo intymne ale podobało się. Pod koniec sami wyciągali ramiona na przywitanie. Patrzeli trochę na nas jak na dziwaków, szczególnie fajnie to wyglądało jak robili nam zdjęcia podczas toastu Sto lat.
Kotek napisał/a:
To jak i gdzie siedzieliście?
na podłodze, Halinka prawie cały czas z tego powodu chodziła w spodniach janusz - 2013-10-04, 10:17
Cytat:
Janusz, a jakie oni mieli pojęcie o Polsce zanim poznali Karolinę.
Żadnego, tam nie ma nic Polskiego oprócz Żubrówki, kiszonych ogórków i kapusty, Wałęsy, Kubicy, Małysza i Chopina. Nawet nic nie wiedzieli o Wojciechu Fortunie. Może w jakichś bardziej turystycznie obeznanych rodzinach wiedzą więcej. W każdym razie gdy gdzieś pytano nas o narodowość to zawsze był jakiś taki moment zdziwienia. Nawet były pytania "a gdzie ta Polska jest". Moim zdaniem nasza wiedza o Japonii (nie ważne prawdziwa czy nie) w porównaniu z ich wiedzą o nas to jak 1:100 albo do tysiąca.janusz - 2013-10-04, 11:24 Po ceremonii ślubu udaliśmy się do hotelu. Może trochę przegięcie z tym "udaliśmy się do hotelu". Po prostu weszliśmy w drzwi prowadzące do hotelowego korytarza. Japończycy są szczególnie wrażliwi na punktualność i szczegóły. Bardzo nieładnie jest spóźnić się. Przeważnie przybywa się kilka minut przed ustalonym czasem. Kto miał ochotę poszedł do specjalnie przygotowanego atelier zrobić sobie zdjęcie z Młodą Parą. Następnie do czegoś w rodzaju recepcji aby odnotować swoją obecność. Przy okazji wpisaliśmy się do księgi pamiątkowej. Dostali ją na koniec nowożeńcy.
Przy wejściu na salę bankietową gości witali rodzice i bohaterowie ceremonii ślubnej.CORONAVIRUS - 2013-10-04, 11:25
janusz napisał/a:
[ Moim zdaniem nasza wiedza o Japonii (nie ważne prawdziwa czy nie) w porównaniu z ich wiedzą o nas to jak 1:100 albo do tysiąca.
to tylko świadczy o nich , internet mają już dawno .... porównawczo chyba wypada poziom wykształcenia na wyspach brytyjskich , uważają , że jeśli urodzili się z językiem angielskim to nic więcej nie muszą robić , wiedzą już niby sporo janusz - 2013-10-04, 11:58
No name napisał/a:
to tylko świadczy o nich , internet mają już dawno
Adam ale to nie jest tak. Kiedy Ty czytałeś tak sobie dla zabicia czasu o Japonii, Indonezji czy Korei. Oni nie maja tyle czasu co my. Całe dnie pracują. Generalnie to i soboty pracują. Maja tylko tydzień urlopu. Nie ma życia towarzyskiego w domach. Na spotkanie ze znajomymi czy przyjaciółmi idzie się do knajpki i nie ogląda tam telewizji. Przez dziesięć dni ani razu telewizor nie był włączony. Bardzo dużo czytają, w metrze wszędzie widać ludzi z książkami. O tym też napiszę bo to ciekawostka.
My więcej wiemy o Japonii bo pewnie co drugie auto u nas jest japońskie, co drugi telewizor i co drugi komputer ma japońskie korzenie. U nas są knajpki po Japońsku. U nich nie ma nic polskiego. Nie mamy wiele by im zaimponować. Tam wszędzie widać wpływy Ameryki.janusz - 2013-10-04, 12:30 W przyjęciu wzięło udział 40 osób. Siedzieliśmy przy pięciu okrągłych stołach. Młodzi siedzieli przy osobnym stole. Na przeciw stołu Młodej Pary siedzieli najważniejsi goście. Szefostwo firmy w której pracuje Kazuya. Na stołach znajdowały się tylko naczynia i sztućce. Oczywiście pałeczki też. W drewnianym pudełeczku każdy miał odrobinę czerwonego ryżu. Taki ryż podaje się tylko w wyjątkowych sytuacjach. "Imprezę" prowadziła sympatyczna Japonka, cały czas uśmiechała się i mówiła co goście mają w danej chwili robić. Wszystko było wyliczone co do sekundy. Nad terminowym przebiegiem przyjęcia panował ten sam facet co pilnował procedur w kościele. Nie było sekundy by coś nie działo się. Gdy już wszyscy odnaleźli swoje miejsca, każdy miał wyznaczone, ten od zachowania procedur stanął w drzwiach i zapowiedział, że wchodzą Nowożeńcy. Tu też był nasz polski akcent. Kazuya (Kaziu) wniósł swoja małżonkę na rękach. Było zaskoczenie dla tubylców i były duże oklaski.szymek1967 - 2013-10-04, 12:55 no ten ślub to kościelny był czy jaki ? CORONAVIRUS - 2013-10-04, 13:03
janusz napisał/a:
[ Nie mamy wiele by im zaimponować. Tam wszędzie widać wpływy Ameryki.
a u nas nie ma wpływu hameryki ... akurat.
a ja mam im czym zaimponować , mam tak samo jedno życie jak oni i mogę mieć urlopu miesiąc albo więcej , w weekendy jadę sobie do lasu i to kamperem , nie takim malutkim jak oni mają na jakimś tam "miciubisi" king size ... mam krzesła do posadzenia tyłka , mam noże by mięcho przekroić i nie muszę jeść ryżu pałeczką tylko mogę łyżką . Nie mam za płotem rozpierdzielonej elektrowni atomowej , która niewiadomo kiedy zabierze mi połowę znajomych i rodziny z tego świata ... i nie muszę wszędzie lecieć doby by sobie coś ciekawego zobaczyć i pozwiedzać ... do tego jeżdź prawidłową strona drogi bo tak przecież jest normalnie . Można by wymieniać w nieskończoność ... tylko w czasie gdy ja sobie wymieniam z nudów to oni wiedzą , że jutro też idą do fabryki bo sobota to sobota ...
jest mi błogo ...nie zamienię się z nimi nawet za dopłatą JaroW - 2013-10-04, 13:27
szymek1967 napisał/a:
no ten ślub to kościelny był czy jaki ?
janusz napisał/a:
Sam ślub "kościelny" odbył się w kaplicy w hotelu.
janusz napisał/a:
Nad terminowym przebiegiem przyjęcia panował ten sam facet co pilnował procedur w kościele.
szymek1967 czy umiesz czytać tekst ze zrozumieniem ??
albo musisz kupic lepsze sekulory
bo ja widze księdza na fotce
ps >> sekulory
sekulory blp, wych. z użycia, żart. [okulary]:janusz - 2013-10-04, 13:40
szymek1967 napisał/a:
no ten ślub to kościelny był czy jaki ?
Oczywiście, że kościelny.
Na pewno nie taki jak u nas ale i kościołów takich jak u nas tam wielu nie ma. Może gdzieś jakieś są, nie wiem. Katolików jest mniej niż 0,5 % Oni żyją z Bogiem ale nie na pokaz, nie celebrują tego. Tam jest Buddyzm i to chyba szczątkowy i religia Shinto ale też bardziej w formie atrakcji turystycznej niż praktykowania. Każdy kto ma taką potrzebę ma Boga w sercu i pielęgnuje go tam bez uzewnętrzniania się i epatowania swoimi przekonaniami. Obchodzą święto kwitnącej wiśni. Święto zmarłych i to chyba w sierpniu. Generalnie religią jest praca. Pieniądze na życie ma się z pracy a nie posługi. Inaczej niż w wiarach pochodzących z Rzymu. Wiara nie jest sposobem zapewnienia sobie środków do życia, nie jest zawodem.
No name napisał/a:
a u nas nie ma wpływu hameryki ... akurat.
Adam tak tylko nie na taką skalę jak tam. Wszędzie słychać amerykańską muzykę i to pop, rock i jazz. Wszędzie można kupić Coca Colę, Fantę, Spraya. Wszędzie są fast-foody. Bardzo dużo salonów gry. W sklepach spożywczych można kupić każdy rodzaj jedzenia jako gotowe do podgrzania dania.
No name napisał/a:
jest mi błogo ...nie zamienię się z nimi nawet za dopłatą
Adam ale nigdzie nie napisałem, że tam jest lepiej. Też z dużą radością wróciłem do Polski.
Pewnie, że wylądowałem na nowym, nowoczesnym lotnisku w Warszawie. Co z tego, że wygląda ono jak hala magazynowa o konstrukcji młyna przemysłowego. Co z tego, że walizka z bagażem nie bardzo umiała do mnie dotrzeć. Co z tego, że pod wejściem na lotnisko nie możesz przystanąć by wyjąć/włożyć bagaż. Ale wróciłem do domu, do siebie i w domu mam krzesła. CORONAVIRUS - 2013-10-04, 14:27
janusz napisał/a:
No name napisał/a:
a u nas nie ma wpływu hameryki ... akurat.
Adam tak tylko nie na taką skalę jak tam. Wszędzie słychać amerykańską muzykę i to pop, rock i jazz. Wszędzie można kupić Coca Colę, Fantę, Spraya. Wszędzie są fast-foody. Bardzo dużo salonów gry. W sklepach spożywczych można kupić każdy rodzaj jedzenia jako gotowe do podgrzania dania.
normalni gdyby nie temat japoński to bym myślał , że opisujesz moją ukochaną Rumię i radio KASZEBE którego słucham .... o sorki , teraz po włosku chwilkę grają .
Ile to Pajęczno ma ludzi ? Bo u nas na 43 tyś są 3 biedrony , 2 lidle , Auchan , netto i jeszcze parę moloszków a wszędzie to o czym pisałeś wyżej ...jest jeszcze Tymbark a w Japonii go nie ma janusz - 2013-10-04, 15:12
Cytat:
Ile to Pajęczno ma ludzi ?
6 tysięcy.
Kioto ma 1 500 000
Tokio 30 milionów. i nie ma Biedronki ani jednej. janusz - 2013-10-04, 16:09 Wracając do tematu, następnym punktem programu był też nasz obyczaj. Rodzice przywitali Młodych chlebem i solą. Kłopot był z chlebem, trzeba było specjalnie zamawiać. Normalnie to Japończycy nie jedzą chleba w takiej postaci jak u nas. Jakieś bułeczki, rogaliki. Często nadziewane. Chleba w postaci bochenków nie ma.
Rodzice wygłosili formułkę z pytaniem co Pani Młoda wybiera - chleb, sól czy Pana Młodego i odpowiedź "i chleb i sól i Pana młodego żeby pracował na niego". Odpowiedź wzbudziła wśród Japończyków wielkie rozbawienie i gromkie brawa.
Nie było tłuczenia kieliszków i nie było pierwszego tańca. Tańców zresztą wcale nie było.
Nowożeńcy usiedli za swoim stołem.
I rozpoczęło się. Pani prowadząca przedstawiła gości. Dostaliśmy brawa, i doceniono nasz wysiłek żeby z końca świata przyjechać na tą uroczystość.
Następnie głos zabrał szef Kazui. Przedstawił Pana Młodego i powiedział trochę o nim. W tym czasie kelnerzy zaczęli podawać dania. Wszystkim jednakowe. W ciągu minuty wszyscy dostali pierwsze danie.
Po pierwszym przemówieniu, nowożeńcy podzielili tort i podali sobie na wzajem po kawałku, nakarmili się na wzajem. CORONAVIRUS - 2013-10-04, 16:22 mam nadzieję , że o "nocy poślubnej " też coś napiszesz , jakieś inne zwyczaje itp janusz - 2013-10-04, 16:30
No name napisał/a:
mam nadzieję , że o "nocy poślubnej " też coś napiszesz
I tu jest problem, bo na czas naszego pobytu w Kioto młodzi oddali nam swoje mieszkanie a sami poszli mieszkać do teściów. Nie wiem czy noc poślubna była pikantna bo ściany i drzwi maja zrobione z bibuły albo pergaminu. Nawet w WC ciężko rozwinąć skrzydła bo mało intymnie z takimi przegrodami akustycznymi. janusz - 2013-10-04, 18:23 Może uda mi się dzisiaj zakończyć wątek ślubu bo chyba staje się trochę przydługi. Tyle jednak działo się, że trudno pominąć niektóre rzeczy. Wesele działo się jakby dwutorowo.
Jeden to nazwijmy to atrakcje kulinarne, drugi to pozostałe zdarzenia kulturalne.
Po 5 minutach od podania pierwszej potrawy przeszły kelnerki zabrały zużyte naczynia i sztućce i podały następne danie. Wszystkie dania były tradycyjnej kuchni japońskiej. Niewielkie ilości pożywienia, podane w tradycyjny japoński sposób. Co pięć minut następne danie jednakowe dla wszystkich. Było chyba z dziesięć wymian. Skończyło się na deserze z lodami. Cały czas serwowane było piwo, wino i japońska wódka. Tą cześć biesiady rozpoczęła Pani - no właśnie nie pamiętam nazwiska. Ta pani w zielonym. To opiekunka studentów zagranicznych studiujących w Japonii. Pani zaśpiewała w charakterystycznym japońskim stylu jakiś tradycyjny japoński utwór. Później "nasza" Matka Chrzestna wyprowadziła Karolinę do przebieralni. Z tego co Karolinka mówiła jeszcze nigdy w życiu nie przebierała się tak szybko. W ciągu kilku minut sztab Japonek przebrał ją, zmienili makijaż i zmienili uczesanie i kolor włosów. Ze Słowianki zrobili...janusz - 2013-10-04, 18:37 W czasie gdy Nowożeńcy przebierali się na sali odbyło się coś w rodzaju bingo. Każdy gość miał swój numer zapisany na karteczce z nazwiskiem, służącej do odnalezienia swojego miejsca przy stole. Osoby które zostały wylosowane miały zaszczyt zapalenia świec. Na stoły dalej wpływały nowe dania.Oskar - 2013-10-04, 18:37 Pierwszy raz w życiu widzę taki reportaż.
Niech się schowa niejeden film w TV . Tu wszystko na żywo i ogląda i czyta z zapartym tchem. Czuje się jak bym tam był.
Janusz dawaj dalej ! Dla mnie to Hit
Stawiam browarka i czekam na dalszy ciąg martini44 - 2013-10-04, 18:39 sztućce to Wasz Europejski akcent ??janusz - 2013-10-04, 18:57 Nie, były na wszystkich stołach. W restauracjach maja sztućce i jak poprosi się to podają.janusz - 2013-10-04, 20:51 W pewnym momencie na sali zgasło światło i rozbłysnął reflektor punktowy tak zwany "spot",. W drzwiach pojawiła się Młoda Para jak na pokazie w Hollywood. Przy dźwięku nastrojowej muzyki i brawach zgromadzonych gości przeszli obok wszystkich stołów i ukłonili się wszystkim gościom. To był przekaz, że Karolina staje się Japonką. Doszli do swojego stolika i zapaliło się światło. Przyszedł czas na przemówienie "naszego" ojca. Cały poprzedni wieczór przygotowywaliśmy mowę dla Leszka. Przesłanie jej było mniej więcej takie, że miłość nie wybiera, że to chyba przeznaczenie, że rodzice maja nadzieję, że nie tracą córki a japońscy rodzice dostają dobre i mądre dziecko, i że liczymy, że przyjmą Karolinę jak swoją córkę. Taka podobna mowa jak u nas na weselu. Marcin tłumaczył słowa Leszka a Japończycy słuchali ich na stojąco. Przemówienie kończyło się słowami, że u nas w Polsce jest taka tradycja która każe posłodzić weselną wódkę. Na stoły wniesiono naszą "Wyborową". Oni znają Żebrówkę więc dla większego zaskoczenia była Wyborowa przywieziona z Polski. W ostatnich słowach było: "poprośmy wiec Młodą Parę by wódkę posłodzili". W tym momencie z głośników popłynęła melodia "Sto lat". Odśpiewaliśmy nasz tradycyjny hymn toastowy i o dziwo Japończycy pomagali nam. Tak na marginesie, Japończycy znają naszą "Szła dzieweczka do laseczka" oczywiście z japońskim tekstem. Zaskoczeniem było gdy wyjaśnialiśmy im, że to nasza piosenka. Oczywiście na stół przywędrowało następne danie.janusz - 2013-10-04, 21:42 Chwilę usiedliśmy przy stołach i zaproponowałem byśmy zaśpiewali jeszcze "gorzka wódka" miałem w zanadrzu kilka wersji tego znanego utworu ale protokół dyplomatyczny imprezy a konkretnie Pan od trzymania się scenariusza nie dopuścił nas do głosu tłumacząc, że jeszcze jest kilka punktów programu a czas goni. Odpuściliśmy, co nie znaczy, że ten utwór biesiadny nie był odśpiewany z odpowiednimi figurami, choć w nieco innych okolicznościach.
Następnym punktem było przemówienie Panny Młodej. Mówiła po polsku i po japońsku. Poruszyła takie czułe struny, że pewnie wszyscy mieli łzy w oczach. Mówiła o drugim końcu świata i o częstotliwości przyszłych spotkań. Więcej nie słyszałem bo łzy zalały mi trąbki Eustachiusza. Przecież u starego faceta nie mogły polecieć z oczu. Następnie Nowożeńcy podziękowali rodzicom i udekorowali ich okolicznościowymi medalami. Ten blok przemówień zakończyło przemówienie Kazui. Nie było już tak chwytające za serce. Prawdopodobnie dla tego, że było po Japońsku i nic nie rozumiałem. Może oprócz Otou-san i Okaa-san. Te słowa przewijały się często to i zapamiętałem - tata i mama. A ten "san" to też często używany jest bo znaczy pan/pani. I ja byłem Januszsan. I bardzo podobał im się mój 'Wawrzyniecsan" i głaskali po moim wielkim brzuchu. Szczególnie tą zabawę upodobał sobie brat Kazui, Shindi. janusz - 2013-10-04, 21:57 Jako ostatni przemawiał ojciec Pana Młodego. Akira, zwany też po którymś z wieczorów biesiadnych "Akiruś". Nie mam zdjęcia, chyba czymś byłem zajęty, może nawet dojadałem resztę deseru i nie zrobiłem. Cały czas krzątali się między nami kamerzyści. Na zakończenie rozwinięto ekran i obejrzeliśmy film z tego wesela. Na filmie okazało się, że i ja tam byłem miód i wino piłem. janusz - 2013-10-04, 22:08 Opuściliśmy salę biesiadną i wraz z Młodą Parą i fotografami poszliśmy zrobić kila zdjęć.
Po powrocie do domu przebraliśmy się w mniej galowe cichy i o godzinie 19 pojechaliśmy do restauracji aby w gronie rodziny zalegalizować ten związek.
Ponieważ wesele związane jest z jedzeniem, następna cześć mojej opowieści dotyczyć będzie japońskiego jedzenia.
CDN.Tadeusz - 2013-10-04, 22:18 Halinko, Elu, Januszu i Leszku, ze wzruszeniem czytałem Wasze słowa i oglądałem zdjęcia. Patrzyłem na Karolinę z niedowierzaniem. Znam przecież tę fantastyczną dziewczynę ale nie spodziewałem się takiej odmiany.
Pięknie podałeś nam na tacy to co było głównym daniem, czyli ślub i wesele. Naprawdę pięknie, bo ciekawie i na wesoło.
Stawiam Tobie za to piwo, prosząc zarazem o rozszerzenie opisu podróży o migawki z Nary, Kioto i Tokio.
Januszu, dziekuję. Santa - 2013-10-04, 23:43
janusz napisał/a:
... Tak na marginesie, Japończycy znają naszą "Szła dzieweczka do laseczka" oczywiście z japońskim tekstem. Zaskoczeniem było gdy wyjaśnialiśmy im, że to nasza piosenka...
Niektórzy znają również słowa polskie
Januszu - Twoja opowieść sprawiła, że znów zechciało mi się zalogować na forum, bo dzięki niej forum stało się takie jakie lubię - a nawet o wiele lepsze
Relacjonujesz nam piękną, wzruszającą i niepowtarzalną historię. Pokazujesz coś unikalnego, dostępnego dla wybrańców (którymi - dzięki Tobie - i my możemy się poczuć).
Składam najserdeczniejsze życzenia dla pięknej polskiej Dziewczyny, która w kilka minut przemieniła się w najpiękniejszą Japonkę
Wirtualne podziękowanie w formie
Czekam na kolejne odcinki i mam cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś pokażesz nam ciąg dalszy tej pięknej historii Agostini - 2013-10-05, 21:25 Ten ślub i wesele, wszystko to wygląda pięknie i bardzo elegancko. I egzotycznie.
Ależ ciekawą historię przedstawiłeś nam tu Januszu.
I ci Japończycy. Staranni i perfekcyjni w każdym calu.
A największy mam dla nich podziw, za to, jaki mają stosunek do pracy, do szefa w swojej firmie. Stereotyp się potwierdza.
Ale nasze wesela też mi się podobają, są chyba cieplejsze.
Co tam takie marne piwko janusz - 2013-10-05, 21:35
Agostini napisał/a:
Ale nasze wesela też mi się podobają, są chyba cieplejsze.
Dziś nie miałem czasu kontynuować, dwie wnuczki na raz miały urodziny. To też jakby pokłosie polskich wesel.
Po "imprezie" w hotelu, już nadmieniałem o tym, poszliśmy na kolację do restauracji. Będzie więcej w wątku gastronomicznym. Tak się złożyła dyskusja, że zaczęliśmy opowiadać jak wygląda polskie wesele. Takie normalne, nie ludowe i nie bardzo nowoczesne. Takie z oczepinami, pierwszym tańcem, zabawami i biesiadą. Słuchali bardzo zaciekawieni. To dopiero była dla nich egzotyka. Ahmed - 2013-10-05, 21:43 No wszystko ładnie i perfekcyjnie ,ale Polska straciła piękną , wykształconą , młodą brunetkę
A ja tak kocham wszystkie brunetki ....
Niech będzie Jej tam dobrze , czego z całego serca życzę janusz - 2013-10-05, 21:51 Ale może zyska coś podobnego. Brat - 2013-10-07, 13:32
Cytat:
Ale może zyska coś podobnego.
Ależ - na Boga ! Nie w takich ilościach !
Janusz - wielkie dzięki !Witold Cherubin - 2013-10-07, 21:09
Skorpion napisał/a:
Oj nie przenosiłbym tego uśmiechu na nasz grunt oni maja sztuczny uśmiech taki ze mogą z tym uśmiecham wbic noz w plecy.
Nie bardzo bym się z tym zgodził, uśmiech jest u Japończyków czymś naturalnym. Miałem okazję się o tym przekonać podczas wspólnej 2-tygodniowej podróży z kilkunastoma Japończykami.
To jest po prostu inna mentalność, ale nie sądzę, żeby się uśmiechali wbijając nóż w plecy. Natomiast nie zaobserwowałem u nich czegoś takiego jak okazywanie złości, czy nawet niezadowolenia.
Zgadzam się z Januszem.
Pozdrawiam Witold Cherubin - 2013-10-07, 21:31
janusz napisał/a:
........ tam nie ma nic Polskiego oprócz Żubrówki, kiszonych ogórków i kapusty, Wałęsy, Kubicy, Małysza i Chopina. ........
To jest bardzo ciekawe, że w Japonii bardzo popularna jest muzyka Chopina. Kiedy "moi" współtowarzysze podróży dowiedzieli się, że jestem Polakiem, od razu zaczęli mówić o muzyce Chopina i o tym, że bardzo go w Japonii lubią. Ale o tym, że jest tam Żubrówka to nie wspominali.
Pozdrawiam Tadeusz - 2013-10-07, 21:37
Witold Cherubin napisał/a:
Ale o tym, że jest tam Żubrówka to nie wspominali.
Witku, żubrówka jest doskonałym towarem eksportowym i świetnie odbieranym przez cudzoziemców.
Na spotkaniu polsko-czeskim na Mazurach, gdy płynęliśmy statkiem na jezioro Dobskie, nasi czescy koledzy tak upodobali sobie żubrówkę, że pod koniec rejsu kapitan statku WIGRY przyszedł do mnie skruszony z przeprosinami za coś co nigdy wcześniej się nie wydarzyło - zabrakło żubrówki!!!
Witku, żubrówka jest doskonałym towarem eksportowym i świetnie odbieranym przez cudzoziemców.
Tadeusz, wiem o tym bo sam kilkadziesiąt butelek wywiozłem w prezencie dla zagranicznych kolegów podczas swoich wojaży po świecie, ale nie przypuszczałem, że Żubrówka jest również znana i dostępna w Japonii (moi znajomi Japończycy o tym nie wspominali).
Janusz, też chciałbym Ci podziękować za tą relację i Twoje bardzo celne spostrzeżenia z dość krótkiego pobytu w tym egzotycznym dla nas kraju. Należy Ci się
Twoja opowieść sprawiła, że podobnie jak Santa znów z przyjemnością zalogowałem się na Forum i wziąłem udział w dyskusji.
Pozdrawiam grzesk - 2013-10-07, 22:52 Żubrówka - producent dawny Polmos Białystok - obecnie -
firma Roust Trading należąca do rosyjskiego inwestora Roustama Tariko. Firma przechodzi obecnie proces restrukturyzacji i przestała być notowana na giełdzie.janusz - 2013-10-07, 23:27 Bardzo cieszę się, że podoba się wam moja relacja. To co najważniejsze, to po co tam polecieliśmy już z grubsza opisałem. Pewnie jeszcze jakieś wspomnienia ze ślubu i wesela wrócą do opowiadania. Jeszcze Was trochę pomęczę. Przywieźliśmy ponad 3 000 zdjęć i dwa mózgi wspomnień.
Obiecałem teraz zająć się japońską gastronomiom ale chyba ładnie byłoby pokazać gdzie była nasza baza wypadowa.
Kyoto-shi, Yamashina-ku, Nagitsuji Nishiura-cho 41-85, (Nagitsuji danchi) B-312 Bardzo ładnie to widać w Google Maps - 34.975398,135.812945
Gdy ustawi się chłopka od Street wiew można sobie pochodzić po osiedlu.
Nasza Młoda Para - Kazuya-san i Karolina-san mieszkają na trzecim pietrze bloku "B" pod numerem 312. Przy dużym zbliżeniu Google maps na szczycie bloku widać dużą literę B. Japońskie 3 piętro to nasze drugie, u nich nie ma parteru.
Do mieszkań wchodzi się z tarasów na zewnątrz bloku. Rodzice mieszkają w tym samym bloku tylko pod numerem 303. Blok ma jakieś 7-8 metrów szerokości i mieszkania ułożone są obok siebie na szerokość bloku. Jedno mieszkanie ma jakieś 5 m szerokości co daje około 30m2.
Budynek jest jakiś taki prefabrykowany o betonowej konstrukcji szkieletowej wypełnionej ścianami.janusz - 2013-10-07, 23:46 Bloki są dwa i otoczone są starymi budynkami a raczej budyneczkami japońskimi. To prawda, że oni są mistrzami miniaturyzacji. janusz - 2013-10-07, 23:51 W tej porcji na jednym zdjęciu widać jak Karolina podnosi dywan i na podłodze widać maty. To jest dosyć miękkie i ma znormalizowane wymiary. Około 2 m2. Powierzchnię pokoi i powierzchnię mieszkań podaje się w ilości mat a nie w metrach. W środku ściany są takie delikatne i przesuwne. Podobno te mieszkania są bardzo podobne do tradycyjnych domów z tym, że nie z drzewa a betonowe.
Nie ma krzeseł a stoły mają 20 centymetrowe nogi.janusz - 2013-10-08, 00:02 Zimy w tej części Japonii są raczej łagodne. Najzimniej to zero lub kilka stopni poniżej. Czasami bywa troszkę śniegu. Mieszkania nie maja ogrzewania. Trochę używają klimatyzacji ustawionej na grzanie i mają sprytnie zrobione stoliki. Pod blatem stolika jest grzejnik elektryczny. Miałem sfotografować ale zapomniałem. Na zimę zdejmuje się blat stołu, przykrywa się konstrukcje nóg z grzejnikiem rodzajem kołdry i na wierzch na powrót kładzie się blat. Siadając przy stole nogi wkłada się pod kołdrę i jest ciepło. Okna mają szyby pojedyncze i w aluminiowej stolarce. Żeby nie uciekało ciepło zimą zasłania się je drewnianymi ramkami pokrytymi pergaminem. Na zdjęciu za Kazuyą widać te ramki do okien.janusz - 2013-10-08, 00:11 Jeszcze kilka zdjęć z mieszkania rodziców. Byliśmy zaproszeni na kolację i na koniec na pożegnanie. Poprosiłem Yashiko żeby napisała nam po japońsku Halina i Janusz Kolińscy. Teściowa Panny młodej specjalizuje się w kaligrafii. Pani Kataoka - seniorka gra też na tradycyjnym japońskim instrumencie, kto zgadnie na jakim instrumencie brałem lekcje gry, co to za instrument? kazbar - 2013-10-08, 00:34 Czytam z wypiekami na twarzy. Tym bardziej, że nasze dzieci niespełna tydzień temu wyruszyły w roczną podróż dookoła świata i tak myślę sobie czy ich (nasze) europejskie widzenie świata nie będzie barierą tej podróży. Ten świat opisany przez ciebie Janusz przypomina mi słynne niemieckie "Ordnung muss sein" czyli "Porządek musi być". I tak, jakimś plastikiem wali mi w tej twojej relacji.
PS. Dzisiaj moje dzieci są w Nepalu a jutro Bóg wie gdzie.
Mamy nadzieję spotkać się w połowie drogi. Może Wietnam? Japonia też leży na naszym szlaku
Z Twojego jednak opisu to nie wiem czy Japonii jednak nie ominąć janusz - 2013-10-08, 00:56 Kaziu nie mam pojęcia jak porównywać Nepal z Japonią. Na czym należałoby się skupić by mieć w miarę pełny osąd kultur, narodów czy krajobrazów. Nie byłem w Nepalu i nie wiem czy zdążę być. Prawdopodobnie w kwietniu będę w Chinach i to z powodu CamperTeamu. Byłem w Japonii i jestem szczęśliwy, że mogłem choć skrawek jej poznać. Mogłem posmakować i powąchać. Pewnie więcej tam nie wrócę ale pojecie o tym pięknym kraju będę miał. W niczym nie przeszkadzało mi to a im pewnie też nie, że jestem Polakiem i Europejczykiem. Jeśli będę kiedyś słuchał lub czytał czegoś o Japonii będę umiał odróżnić rzetelną informację od fantazjowania na temat Japonii. Kiedy "dziennikarz" w telewizji będzie mówił o elektrowni w Fukuszimie to będę wiedział, że nie wie o czym mówi. W języku Japońskim nie ma "sz". Można mnożyć powody dla których warto jechać do Japonii jeśli jest okazja ale też można tam nie jechać. To zależy tylko od tego jakie człowiek ma potrzeby i jak jest wrażliwy. Wietnam to też piękny kraj. Jak ktoś umie widzieć piękno to wszędzie coś zobaczy. Powodzenia w poznawaniu innych "światów" Ci życzę i więcej radości z życia, rozumiem że trudno wybrać czy Japonia czy Wietnam. Ja jeśli miałbym okazję pojechałbym i tu i tam.
PS. Próbowałem w zdjęciach w z Japonii znaleźć jakieś które przystawałoby do tego które umieściłeś. Nie znalazłem takiego by była dziura w jezdni i śmieci pod krzakami. Masz chyba racje, że do Japonii nie warto jechać. Masz takie bez błota.
A generalnie to zazdroszczę Twoim i moim dzieciom. Jak moja córka Ania była taka jak Twoja Wnuczka Ania to ani nie było wolno wyjechać do Nepalu ani nie było na to pieniędzy bo pewnie realnie w Nepalu zarabiali lepiej niż my w tym czasie i nie było czasu by podróżować a nie zarabiać na podstawową egzystencję. Teraz już tego nie nadrobię bo mojej Ani nie dam rady zabrać na spacer na barana.
Niech korzystają dopóki mogą. slawwoj - 2013-10-08, 08:04 To jest najciekawsza relacja jaką tu czytałem.
Proszę o jeszcze ! Witold Cherubin - 2013-10-08, 08:04
janusz napisał/a:
......kto zgadnie na jakim instrumencie brałem lekcje gry, co to za instrument?
To jest chyba koto podobne instrumenty widziałem też w Chinach. To jest rodzaj naszej cytry.
Pozdrawiam Witold Cherubin - 2013-10-08, 08:15
janusz napisał/a:
Jak ktoś umie widzieć piękno to wszędzie coś zobaczy.
Święta racja Janusz.
Moją życiową dewizą jest "kupowanie" wspomnień - one się nigdy nie psują i zostają na całe życie. Dlatego wybrałem podróżowanie jako sposób na życie po przejściu na emeryturę, a i wcześniej starałem się zwiedzić możliwie duży kawałek świata (na tyle, na ile ówczesne władze mi pozwalały, bo na przykład na żeglowanie po morzach mi nie pozwolono).
Zastanawiam się, czy w dziale "niekamperowe podróże" nie zamieścić swoich wspomnień z różnych wojaży, na które raczej trudno wybrać się kamperem.
Pozdrawiam janusz - 2013-10-08, 08:26 Witold Cherubin,
Tak to jest koto, instrument którego głos zaimplementowany jest we wszystkich japońskich keyboardach. Cienki, płytki, metaliczny dźwięk przywołuje na myśl instrument wielkości mandoliny a to w rzeczywistości ma 2,20 metra długości. Nie ma maszynek do naciągania strun tylko podstawki ustawiane w odpowiednim miejscu.
Witold Cherubin napisał/a:
Zastanawiam się, czy w dziale "niekamperowe podróże" nie zamieścić swoich wspomnień z różnych wojaży, na które raczej trudno wybrać się kamperem.
Moim zdaniem to jest tak, Kamperami w większości jeździmy od kilku lat, podróży kamperowych mamy w swoim dorobku po kilka. W większości już opowiedzianych na CT. Żeby forum nie musiało żyć innymi tematami powinno zasilane być opisami chociaż podróżniczymi jeżeli już nie kamperowymi. Teraz technika i dostępność kampera spowodowała, że takie dawne nie kamperowe wojaże mogą być inspiracją dla wypraw kamperowych. Jeżeli nawet nie swoimi kamperami to wypożyczonymi.paf - 2013-10-08, 09:48
janusz napisał/a:
Teraz już tego nie nadrobię bo mojej Ani nie dam rady zabrać na spacer na barana.
Ojtam, jakbyś się postarał to dałbyś radę, ani Ty taki połamany jeszcze ani Ania taka ciężka
Witold Cherubin napisał/a:
Zastanawiam się, czy w dziale "niekamperowe podróże" nie zamieścić swoich wspomnień z różnych wojaży, na które raczej trudno wybrać się kamperem.
absolutnie zamieścić! Kotek - 2013-10-08, 10:06 A ja opisem Japonii w Janusza wykonaniu jestem zachwycona! I już. kazbar - 2013-10-08, 13:24 Mnie też ta relacja się bardzo podoba. To chyba jedna z najciekawszych na forum bo pokazuje życie innych narodowości "od kuchni". Jak dla mnie jest ono zbyt doskonałe i za bardzo poukładane. Chyba mało w nim wolności. A może się mylę?janusz - 2013-10-08, 14:27
kazbar napisał/a:
Jak dla mnie jest ono zbyt doskonałe i za bardzo poukładane. Chyba mało w nim wolności. A może się mylę?
Tego to nie umiem określić, sprawiają wrażenie, że są zadowoleni.
Rozmowy były takie jak to Polak z Japończykiem może prowadzić. I jedna i druga strona w tym wypadku znała wspólny język, angielski w stopniu komputerowym. Przy takiej dyskusji trudno przekazać emocje. Używając tłumaczy w postaci Karoliny i Marcina to i tak emocje przekazywane należały bardziej do tłumacza niż dyskutantów.
Wiem jednak, że jeżeli coś mieli albo chcieli zrobić wobec nas to było to zrobione dokładnie i z uśmiechem na twarzy. Takie drobiazgi jak kupno na przykład biletu na metro. Normalne bilety kupuje się w automatach. Tam generalnie dużo kupuje się w automatach. Cena biletu zależy od tego do jakiej stacji chcemy dojechać. Gdy kupimy bilet możemy jeździć cały dzień metrem bez wysiadania, ale żeby wysiąść musimy to zrobić na stacji do której kupiony był bilet. Obok bramek stoją ludzie, obsługa i można ich zapytać lub poprosić o pomoc. U niech też można kupić bilet wielorazowy albo jedno lub wielodniowy. Chcieliśmy kupić taki jednodniowy bilet w Tokio. Tam jest 12 linii metra. Okazało się, że w Tokio taki bilet kupuje się w automacie. Człowiek sam podszedł z nami do automatu, pokazał jak obsługiwać w języku angielskim i czekał aż opanujemy maszynę. Na koniec uśmiechnął się i ukłonił do pasa. Nie było widać że sprawia to trudność. Bardzo wiele było takich sytuacji z gestami czy pomocą. Oni chyba tacy są.Elwood - 2013-10-08, 18:50 Januszu bardzo fajna relacja bo ze środka japońskiego życia. Takie wyjazdy jak Wasz to najfajniejsze poznawanie kraju do jakiego się udajemy. Na miejscu poznajesz prawdziwych ludzi, a nie tych, którzy obsługują turystów. Pisz dalej bo wreszcie na forum można znaleźć coś co wiąże się z jego przesłaniem. Może dzięki takim relacjom jak Twoja forum przestanie być teatrem "jednego aktora" grającego spektakle mało kogo interesujące. Za relację masz u mnie piwo tu i w realu. Witold Cherubin - 2013-10-08, 21:05
janusz napisał/a:
Na koniec uśmiechnął się i ukłonił do pasa. Nie było widać że sprawia to trudność. Bardzo wiele było takich sytuacji z gestami czy pomocą. Oni chyba tacy są.
Janusz, przepraszam, że się "wcinam" w Twoją relację, ale miałem trochę kontaktów z Japończykami i mam nadzieję, że mogę trochę pomóc w zrozumieniu, a raczej bardziej poznaniu ich mentalności.
Otóż na terenie Politechniki Warszawskiej ma swoją siedzibę Polsko Japońskie Centrum Efektywności Energetycznej, gdzie w swoim czasie byłem angażowany jako wykładowca, a ponadto jak już wspomniałem miałem okazję jako jedyny europejczyk podróżować przez dwa tygodnie z grupą kilkunastu Japończyków i nawet się z jednym z nich zaprzyjaźniłem i przez jakiś czas korespondowaliśmy ze sobą.
Mnie się wydaje (na podstawie tych moich kontaktów), że oni właśnie tacy są.
Ten uśmiech i głęboki ukłon to ich naturalny sposób bycia, podobnie jak ich podejście do pracy - nam się wydaje, że oni są przez to w jakiś sposób ograniczeni, że są wykorzystywani, bo nie mają urlopów tak długich jakie w Europie mają pracownicy najemni. Ale jak ktoś ma własny biznes to nie tak bardzo wydłuża sobie urlop, bo zależy mu na utrzymaniu się na rynku i nie chce tracić klientów. Japończycy podchodzą do pracy w podobny sposób bo chyba bardziej utożsamiają się ze swoją firmą (to jest ich firma, nie czują się "najemną siłą roboczą").
Ponadto zauważyłem, że w stosunku do Amerykanów są bardzo ugrzecznieni. Nawet jak były jakieś niedociągnięcia ze strony organizatorów naszej podróży (był to wyjazd o charakterze technicznym i przy okazji krajoznawczym na terenie USA), to nigdy nie zgłaszali pretensji i nie wyrażali swojego niezadowolenia.
Ja nie byłem taki potulny i byłem mile zdziwiony, kiedy przy pożegnaniu młodzi Japończycy dziękowali mi, że nauczyłem ich jak w grzeczny sposób mogą zgłosić swoje pretensje i wyegzekwować przestrzeganie warunków umowy przez organizatorów wyjazdu. Ja z kolei nauczyłem się od nich nie tylko uśmiechania się przy każdej okazji, ale przede wszystkim umiejętności zachowania spokoju nawet w bardzo stresujących sytuacjach i taktownego traktowania swoich rozmówców (bez okazywania emocji, nawet jak gadają głupoty).
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że nie masz mi za złe tych moich wywodów, ale wydaje mi się, że warto poznać obyczaje i mentalność różnych narodów. szymek1967 - 2013-10-08, 21:08 a co z fukuszimą ? janusz - 2013-10-08, 23:36
szymek1967 napisał/a:
a co z fukuszimą ?
A co to jest?WODNIK - 2013-10-09, 23:05
janusz napisał/a:
szymek1967 napisał/a:
a co z fukuszimą ?
A co to jest?
No jak to, co to jest. To Ty Janusz nie wiesz, jest to wschodnia walka na kije bambusowe
Gdzieś to pisało nie pamiętam gdzie.
Po szymek1967 - 2013-10-10, 00:38
WODNIK napisał/a:
Gdzieś to pisało
samo nie pisało , ktos musiał to napisać krimar - 2013-10-10, 09:02
janusz napisał/a:
Prawdopodobnie w kwietniu będę w Chinach i to z powodu CamperTeamu.
czyżby powstawała chińska edycja CT?Beta - 2013-10-10, 11:01
janusz napisał/a:
Prawdopodobnie w kwietniu będę w Chinach i to z powodu CamperTeamu.
Ja też chcę do Chin! Andrzej_M - 2013-10-10, 12:39
janusz napisał/a:
szymek1967 napisał/a:
a co z fukuszimą ?
A co to jest?
Wyguglałem (http://www.tepco.co.jp/en/challenge/energy/nuclear/plants-e.html), że:
"Fukushima Daiichi Nuclear Power Station, in Fukushima Prefecture, began operation in 1971 and has six nuclear reactors, the capacity of which is 4,696 MW. The power station is located approximately 250 km (155 miles) north of Tokyo in the towns of Futaba and Ohkuma, facing the Pacific Ocean."
W jednym z wcześniejszych postów Janusz pisał, że coś jest nie tak z tym "sz". Mógłbyś Janusz rozwinąć temat (może jest coś jeszcze z prawidłowym wymawianiem nazwy tej elektrowni?)- bo to takie nieswoje uczucie: wiem, że coś jest źle, tylko nie wiem co.gardamm - 2013-10-10, 13:29
Beta napisał/a:
janusz napisał/a:
Prawdopodobnie w kwietniu będę w Chinach i to z powodu CamperTeamu.
Ja też chcę do Chin!
Przypomniałeś mi dowcip , jak NRD-owski pogranicznik zatrzymuje Polaka przechodzącego przez zieloną granice i celując w niego karabin woła WOHIN !!!!!!? . Teraz do D..Y nie do Chin odpowiada Polak.janusz - 2013-10-10, 15:07
Andrzej_M napisał/a:
wiem, że coś jest źle, tylko nie wiem co. Mógłbyś Janusz rozwinąć temat
Oh, trzeba byłoby porozmawiać o ich języku, ich piśmie i ich mowie. Nie jestem specjalistą szczególnym w tym względzie, nawet z Polskim mam problemy.
W każdym razie jeśli ktoś oglądał jakiś japoński film to zaraz zauważy, że ich mowa jest całkiem inna niż nasza. Ona jest nawet inna od węgierskiej mowy.
Na tą Fukushimę zwróciłem uwagę bo nasi Japończycy Karolina i Marcin zwracali nam uwagę na to co usiłujemy powiedzieć. I nasze nagminne "sz" uniemożliwia zrozumienie przez nich co chcemy powiedzieć. Tam nie ma "sz" tam jest takie coś pomiędzy "si" a "shi" a wyrazów z taka sylabą jest wiele.
W języku japońskim jest tylko pięć samogłosek: a, i, u, e, o
i 14 spółgłosek: k, s, t, n, h, m, y, r, w, g, z, d, b, p.
Generalnie język oparty jest na sylabach, których jest dość sporo ale też nie nieskończoność.
Dla nas Europejczyków to jest trudne bo patrzymy na ich język z perspektywy krzaczków którymi piszą. Ten ich alfabet, "katakana" to tak naprawdę trzy alfabety w jednym. Są takie domki, drzewka i krzaczki pochodzące pewnie z Chin które coś oznaczają, na przykład "dom", "człowiek", "drzewo" i tp. Tego to jest kilkanaście tysięcy pewnie. Do tego dochodzą znaczki określające sylaby. Widać wyraźnie różnice. To nie są takie skomplikowane malowanki tylko rodzaj znaczków rysowanych. Tego są dwa rodzaje, okrągłe i kanciate widać to na oko. Te dodatkowe znaczki określają sylaby (nie wiem które czy okrągłe czy kanciate) służą do określania starych tradycyjnych sylab a drugie do określania zapożyczeń z innych jerzyków w których są inne sylaby niż te tradycyjne. Generalnie to dało by się pisać samymi tymi dodatkowymi znaczkami ale domki i krzaczki też wplątuje się. Ponieważ oni są gadułami a nieładnie jest przerywać komuś albo pytać rozmówce czy rozumie to maja taki system, że jeden mówi a drugi kiwa głową, składa ręce, klaska, chrząka albo wydaje jakieś takie nie artykułowane pomruki. Słuchacz co chwilę mówi "hai" to znaczy "tak" i potwierdza tym, że rozumie co do niego mówią. Nie wiem jak podnoszą głos, byliśmy gośćmi i nie wypadało im drzeć się na nas.
To wszystko się zmienia przez komputery i klawiaturę komputera która ma tylko 120 parę klawiszy. Tam w japońskim komputerze nie ma tak, że jest kilkanaście klawiszy "Shift" albo "Ctrl" które zmieniałyby zakres obsługiwanych znaków. Pisze się łacińskimi literami które edytor np Word zmienia na ich krzaczki. Pisze się sylabę naszymi literami a wyświetla się krzaczek odpowiadający tej sylabie. Normalnie to pisze się z góry na dół i od prawej do lewej. Znaczy zaczyna się w górnym prawym rogu kartki, pisze pionowo na dół do zapełnienia całej linijki (w tym wypadku kolumny) i pisze się w następnej od góry na dół położonej bardziej z lewej od poprzedniej. W związku z takim pisaniem początek książki albo magazynu jest na odpowiedniku naszej ostatniej strony i czyta się od końca do początku. Bardzo popularne są komiksy.
Dla nas czytanie grubsza wygląda tak ja taka zabawa - są dwa obrazki i należy znaleźć siedem różniących szczegółów. StasioiJola - 2013-10-10, 16:37 Z menu to ja poproszę z drugiego rządka - czwarte od góry!!! Janusz świetna relacja - z przyjemnością przeczytałem j obejrzałem - czekam na ciąg dalszy - może Forum wróci znów do normalności !! janusz - 2013-10-10, 16:44
StasioiJola napisał/a:
Z menu to ja poproszę z drugiego rządka - czwarte od góry!!!
Bardzo proszę,
Jeśli jesteś ciekaw co wybrałeś to makaron z kaszy gryczanej, to białe na brzegu talerza - bliżej obiektywu, to kostki lodu. Na drugim talerzu krewetki poniewierane.
W czarnym kubku jest sos sojowy. Makaron nabierasz na pałeczki, maczasz w sosie i wciągasz doustnie. Podczas zasysania makaronu do jamy siorbiesz i przełykasz z jednoczesnym pochrząkiwaniu wskazującym na świetny smak makaronu. Przy jedzeniu makaronu siorbanie jest dopuszczalne a nawet wskazane.
Ostatnio w telewizji było głośno o przewodniku dla co prawda chińskich turystów. Był tam punkt, że w Europie nie należy siorbać. Bardzo dziwił się pan redaktor z TVN 24, że można takie zalecenia dawać. Ale tam tak jest.Kotek - 2013-10-10, 17:31 W niektórych krajach "bekanie" po jedzeniu jest dobrze widziane.
Janusz, dawaj dalej, czekamy z wielką niecierpliwością, palce obgryzam, miau. janusz - 2013-10-10, 18:22 W ten sposób doszliśmy w końcu do wątku kulinarno-gastronomicznego.
Trochę tu mam do opowiadania bo to był jedn z bardziej przeżywanych aspektów podroży. Nie jestem wielbicielem owoców morza, zieleniny czy bardziej orientalnych przypraw. Z pewną nieśmiałością myślałem o konieczności jedzenia surowych ryb. Wchodząc do zagranicznej restauracji proszę o dania regionalne ale doprecyzowuję "no frutti di mare" a tu zapowiadało się samo "di mare". W jakiejś rozmowie wcześniej Karolina pytała czy chcemy na weselu menu europejskie czy japońskie. A co tam, jedziemy do Japonii niech będzie japońskie. Trochę już było przy okazji opisu wesela. Teraz takie mniej świąteczne. Oni całe dnie pracują, imprezki rodzinne albo z przyjaciółmi robią w knajpkach. Jest ich tysiące. Duże restauracje, małe przytulne knajpki w formie klubu i niezliczona ilość maleńkich, czasami na 10-15 osób restauracyjek. W sklepach spożywczych jest wszystko, od przypraw po przygotowane gotowe dania tylko do podgrzania. W worku plastykowym kupuje się wywar warzywny, mięsny, z ryby, z grzybów, wodorostów i Bóg jeden wie z czego jeszcze. Gospodyni domowa przynosi do domu bazę wkłada ugotowane jajka, jakąś rzepę, trochę wodorostów, łodygę łopianu. Gotuje chwile i jest zupa. Na drugie danie ryż ugotowany w automacie, posypany kurczakiem ze słoiczka i skropiony sosem sojowym. Automat do ryżu wygląda jak nasz automat do pieczenia chleba. Gotuje się w nim ryż i utrzymywany jest w świeżości i ciepły przez cały dzień. Wszędzie gdzie się da wkładają tofu (jap. 豆腐 tōfu? – twarożek sojowy otrzymywany w procesie koagulacji mleka sojowego, wynaleziony w Chinach w 164 r. n.e. przez Liu Ana.) Maja tego 100 tyś rodzajów i wkładają wszędzie.Kotek - 2013-10-10, 18:38 Matko kochana! Te małe rybki z oczkami! Ratunku! A dobre? Endi - 2013-10-10, 18:39 Rybek rzeczywiście sporo, same pychotki. Ciekawe czy - śledzik po japońsku będzie ? janusz - 2013-10-10, 19:44
Kotek napisał/a:
A dobre?
Miały smak podobny do ryby i nie zostałem ich fanem. I nie zostanę!!!!
Endi napisał/a:
śledzik po japońsku będzie ?
Z tym śledziem to tak jak z "rybą po grecku". To oni chcieli przepis od nas
Tam były różne ryby, szczególnie morskie ale nie trafiłem nigdy na takie mocno solone. Chyba dla tego, że oni mają 4 000 kilometrów wybrzeża i wszędzie są świeże ryby a do sashimi (sasimi) świeżość ryby to warunek.
Nie było małż, ślimaków i żab. Pewnie w jakimś wyspecjalizowanym lokalu byłyby. Nie trafiliśmy.
Podstawa to ryż, gotowany bez przypraw i nie solony, wodorosty oraz rożne makarony. Makarony robią z wszystkiego z czego da się zrobić mąkę. Przyprawy to zielony chrzan wasabi, sos sojowy i imbir.
Restauracja naszego pierwszego kontaktu z kuchnia Japonią była dosyć wyjątkowa.janusz - 2013-10-10, 20:02 Potrawy, dania poruszają się na talerzykach po specjalnej taśmie. Na każdym talerzyku jest niewielka porcja czegoś. Talerzyki jadą cały czas i przejeżdżają wzdłuż stołów. Jeśli spodoba się któreś danie po prostu zdejmuje się talerzyk. Każdy talerzyk kosztuje 105 Yenów. 100 Yenów plus 5%VAT. To jest jakieś 3,2 3,4 złotego w zależności od kursu walut. Zjada się potrawy z około 10 talerzyków i to jest tyle żeby dobrze najeść się. Są też talerzyki na czerwonych podkładkach. Jest sporo potraw nie standardowych na przykład dla tego, że są tańsze (na przykład zupki) lub droższe niż 100 Yenów na przykład z mięsem. Wybiera się je z ekraniku nad stołem. Zamówiony talerzyk dojeżdżając do stołu gdzie go zamówili wydaje dźwięki, jak zresztą wszystko w Japonii wydaje dźwięki.
Po zjedzeniu talerzyki wrzuca się do otworu w stole. Są zliczane i wiadomo ile zapłacić. Co 5 talerzyków losowana jest nagroda, jakaś zabawka która wyskakuje z za ekraniku. Jedną wylosowaliśmy.Mikesz - 2013-10-10, 20:06 Ło matko,ile dobrego jedzenia,mnie to na noszach musieliby wynosić.
Podobno żywe małe ośmiorniczki są przepyszne.
A co ci najbardziej smakowało?Ahmed - 2013-10-10, 20:10 Jeśli nie zdążą złapać się przyssawką do przełyku , to tak , masz rację Oskar - 2013-10-10, 20:12 Nie zła jazda ! Ale da się wykryć co na tych talerzykach jest ? Czy też jest sake? janusz - 2013-10-10, 20:43
Oskar napisał/a:
Ale da się wykryć co na tych talerzykach jest
Wszystko co było na tych talerzykach to było sushi (susi). To był bar sushi.
Są trzy rodzaje sushi. Jedna to gałka ryżu i położony na niej kawałek ryby, kalmara, ośmiornicy albo dowolnego innego stwora wodnego. Je się to w ten sposób, że łapie się pałeczkami rybę, macza w sosie sojowym albo kropi się sosem i przyprawia wasabi. Rybę się zjada i dopycha ryżem. Sushi wyjątkowo można jeść ręką. Je się tylko pałeczkami albo sztućcami (jak są) Nie wolno wyjadać ustami z talerza i na przykład wypijać zupy z miseczki. Jeżeli jest łyżka to można zupę zjeść łyżka a jeżeli nie ma to pałeczkami tylko treść zupki pozostawiając ciecz.
Drugi rodzaj sushi to takie bardziej znane u nas. Ryż i trochę czegoś, ryby kalmara itp owinięte w arkusz z suszonych wodorostów. Taka zielona dętka nałożona na danie. Zamiast ryby mogą być warzywa. I trzeci rodzaj miska ryżu do sushi posypanego kawał kami ryby, wodorostów lub warzyw. Je się pałeczkami. Nie wolno, nie należy wbijać pałeczek w ryż i tak zostawić. To jest jakiś ich przesad związany z darami dla bóstw. Nie należy też grzebać pałeczkami w talerzu. Należy upatrzyć kawałek, chwycić i do buzi.janusz - 2013-10-10, 20:55 Ten bar by fajny bo były krzesła
W siedem osób zjedliśmy 48 talerzyków a raczej z 48 talerzyków. Trwało to jakieś dwie godziny, wszyscy wyszli najedzeni jak bąki i zapłaciliśmy około 200 zł.
Do jedzenia było bez ograniczeń herbaty. Zielonej herbaty - ohyda.
Na deser macie zdjęcie gościa z sąsiedniego stolika.Beta - 2013-10-10, 20:55 Fajna ta Wasza przygoda z Japonią! eMKa - 2013-10-10, 20:55 Uwielbiam takie wynalazki w jedzeniu szkoda że ekran nie przenosi smaku i zapachu
Może kiedyś, albo i wcześniej coś podobnego się zje
Tymczasem trzeba popić bo może pikantne
janusz - 2013-10-10, 21:13
eMKa napisał/a:
Tymczasem trzeba popić bo może pikantne
Proponuję kawkę z automatu albo piwko
z czipsami Skorpion - 2013-10-10, 21:19 No mi juz lubie takie jedzonka ,ale chyba jetem odmiencem bo nikt z moich nie wziolby tego do ust aaj i owszem lubie roznosci owocow morza .:slinka: A orginalna herbata zielona i totego odane przez gejsze to jest to mniam mniamjanusz - 2013-10-10, 22:04 Idąc do restauracji nie ma takiego problemu "co mogę zjeść". Większość restauracji przy wejściu ma wystawione plastikowe atrapy potraw albo zdjęcia potraw które można zjeść. Niektóre modele całkiem pomysłowe i apetyczne. Model piwa też umieją zrobić z tworzywa sztucznego.janusz - 2013-10-11, 18:23 Następna restauracja w której byliśmy to tradycyjna knajpka japońska. Specjalizuje się ona w czymś co podobne jest do szaszłyków. Podobne bo nadziane na patyczek jak od szaszłyka kawałek czegoś. Obok sushi i sashimi trzecim specjałem made in japan jest "tempura".
Krewetki, kawałki kalmara, warzywa takie jak bakłażan, dynia, słodkie ziemniaki, korzenie lotosu, cebula czy grzyby obtaczane są w cieście z mąki, wody i jajka, a następnie krótko smażone na gorącym oleju.
Poszliśmy tam wieczorem, po przyjęciu weselnym.janusz - 2013-10-11, 18:41 To była prawdziwa Japonia. Przy wejściu do knajpki zabrali nam buty. Wnętrze restauracji wykończone było drewnem, ścianki działowe zrobione z drewnianych listew oklejonych grubym pergaminem. Wnętrze podzielone było na osobne pokoiki. Cały pokój wypełniał stół z nogami o wysokości jakieś 20cm i poduszki do siedzenia. Pełny odlot Po całym dniu chodzenia na nogach teraz przyszło nam siedzieć w kucki, po turecku albo na kolanach ze skarpetkami pod nosem. Oni, znaczy Japończycy siedzą na piętach prawie bez zmiany pozycji przez 3-4 godziny. Ja w jednej pozycji wytrzymywałem jakieś 5 minut i zmiana pośladek lewy, pięta prawa, kolana, pośladek prawy, kolana, nogi pod stołem, leżenie na łokciu i tak na zmianę. Pewnie pomyśleli, że mam robaki.
Zaczęło się piwem i to była słuszna koncepcja bo później było sake i znowu piwko i znowu sake. Konsekwencją było, że Japończycy równo z nami śpiewali "ona temu winna..." w przeróżnych wariantach. Nie było barier językowych. Można nawet zaryzykować twierdzenie, - "Polak Japończyk dwa bratanki..."Brat - 2013-10-11, 19:22 Ale ... hmmm ... buty swoje potem znalazłeś ? janusz - 2013-10-11, 19:32
Brat napisał/a:
Ale ... hmmm ... buty swoje potem znalazłeś ?
Pewnie, oczywiście po zapachu.
Ale to nie śmiech, przez te 10 dni nachodziliśmy się tyle, że nowe buty zużyły się.eMKa - 2013-10-11, 23:40
janusz napisał/a:
Ale to nie śmiech, przez te 10 dni nachodziliśmy się tyle, że nowe buty zużyły się.
trzeba było kupić JAPONKI janusz - 2013-10-17, 20:07 Trochę może o trudnościach związanych ze spożywaniem. Jak niebezpieczne jest jedzenie maczanego w sosie zimnego makaronu przy pomocy pałeczek widać na następnych zdjęciach. Japończycy mają sposób na to żeby nie ochlapać się. janusz - 2013-10-20, 11:39 Kończąc powoli watek gastronomiczny odwiedzamy MC Donalda. Całkiem inny charakter mają amerykańskie restauracje sieciowe. Knajpki Japońskich sieci są przytulne z nutą domowej atmosfery. American Fast Food jest zimny, bez wyrazu, mało estetyczny i nie tak sterylny jak u nas. Duże zaskoczenie.janusz - 2013-10-20, 11:43 Oczywiście też KFC istnieje w Japonii.janusz - 2013-10-20, 11:53 Są też uliczni sprzedawcy-kucharze przygotowujący na oczach konsumentów swoje specjały.
W tym wypadku kawałki ośmiornicy pieczone w czymś w rodzaju ciasta naleśnikowego. Staliśmy kilka minut i obserwowaliśmy jak sprawnie facet obracał te kulki przy pomocy pałeczek. Nazywa się to "takojaki"janusz - 2013-10-20, 12:04 Ostatnia "proszona" kolacja była w tradycyjnej Japońskiej restauracji w piątek wieczorem. W sobotę mamy termin powrotu do domu. W tej restauracji były krzesła z oparciami, choć buty i tak nam zabrali. i było po całym dniu chodzenia. silny - 2013-10-20, 12:09 krzesla bez nog, a to dobre Kotek - 2013-10-20, 12:52 No i były krzesła, ale co Ci po nich, drogi Januszu, jak były bez nóg. kazbar - 2013-10-20, 13:11 Wczoraj wieczorem usiedliśmy sobie po japońsku w naszym domowym zaciszu ja i moja Basia skuszeni Januszowym kulinarno-egzotycznymi przygodami (czy po turecku? Nie wiem. Jak zwał tak zwał czyli w tzw. "kucki") by zjeść przywiezione z miasta Nowy Sącz dania na wynos z ichniejszego "chińczyka" (wietnamczyka? Dla mnie wsio jedno):
- zupa wietnamska pikantna (pycha!)
- kurczak po wietnamsku na gorącym półmisku (pycha)
- sałatka tajlandzka (pycha)
Z Japonią nie ma to pewnie nic wspólnego ale klimat kulinarny pewnie podobny
Zjadło się jako tako w te kucki ale wstać było już trudniej.
Nogi zdrętwiały a kręgosłup prawie pękł...Nic tylko na wygodny fotel albo wprost do własnego, wygodnego łóżka i gdyby nawet sake było na specjalny deser, to w kucki bym już pewnie ją olał...
Janusz. Oj wycierpiałeś się pewnie w tej Japonii.
Tadeusz - 2013-10-20, 13:11
Kotek napisał/a:
No i były krzesła, ale co Ci po nich, drogi Januszu, jak były bez nóg.
Danusiu, prawdziwym zbawieniem były oparcia!
Co tam nogi! Endi - 2013-10-20, 15:42 A propo sake ....
kazbar napisał/a:
... i gdyby nawet sake było na specjalny ...
....i seksu po japońsku…
Tadeusz napisał/a:
Danusiu, prawdziwym zbawieniem były oparcia!
Co tam nogi!
Z tak dalekiej i egzotycznej podróży, przywieżliśmy kilka pamiątek. Wśród nich... dwa kieliszeczki do sake. Jeden był dla chłopców a drugi dla dziewcząt. Ten mój gdzieś się zapodział ale Ewunia swój talizman, przechowuje do dzisiaj
yuras - 2013-10-20, 17:53 Dużo szczęścia młodej parze!
Za relację piwko Yeb....kazbar - 2013-10-20, 18:54
Endi napisał/a:
....i seksu po japońsku…
Na podłodze?
Ahmed - 2013-10-20, 19:09 Oni tam potrafią na wszystkim Adamcuk - 2013-10-20, 21:32 możecie przestać z tym ślubem po japońsku ,to się na łe zbieraMisio - 2013-10-20, 22:16
Adamcuk napisał/a:
możecie przestać z tym ślubem po japońsku ,to się na łe zbiera
A mnie się podoba i jestem ciekawy jak to jest po japońsku. Elwood - 2013-10-20, 23:17
Misio napisał/a:
A mnie się podoba i jestem ciekawy jak to jest po japońsku.
Misio - po japońsku to jest "jakotako"janusz - 2013-10-20, 23:18 Rzućmy teraz okiem na ceny kilku artykułów spożywczych.
100 Yenów to około 3,4zl.
Dla przykładu herbata od 30 do 130 zł za 100g
A mięsko od 3 do 13 tyś Yenów za kilogram to tylko od 100 do 1000 złotych za kilogram. Zwróćcie uwagę, że ceny podane są za 100g mięska.
Japończycy zarabiają około 3 razy tyle co my.
Nic dziwnego, że żywią się warzywami i wodorostami gfizyk - 2013-11-02, 19:14 Ślub po japońsku, czyli o-taki-ślub :-)
Naprawdę - ciekawe :-)WHITEandRED - 2013-11-03, 00:24 janusz - 2013-11-12, 23:49 Dzisiaj dostałem link do
brams - 2013-11-13, 09:06 Fajnie zmontowane. No i dobrą kamerą
Janusz -nie szukałeś ostatnio dobrej kamery? ARCADARKA - 2013-11-13, 09:40 No i podkład muzyczny ,,,,,,,super,,,,,Janusz fajna wyprawa janusz - 2013-11-13, 16:57
brams napisał/a:
Fajnie zmontowane. No i dobrą kamerą
Janusz -nie szukałeś ostatnio dobrej kamery?
Tam przez cały czas biegało dwóch kamerzystów. Ciekawe tylko czemu w dzisiejszych czasach i to w Japonii a format 4x3 a nie panorama.
A co do kamery szukałem i kupiłem Sonkę z aktywnym stabilizatorem.Ahmed - 2013-11-15, 22:43 Będzie ciąg dalszy ? staszek - 2013-11-23, 16:39 Ciąg dalszy drogi Januszu i Halinko! musi nastąpić
Zainspirowana Waszą b.ciekawą podróżą,byłam wczoraj na wykładzie O JAPONII
dowiedziałam się tam mi.paru ciekawostek np.
-ważniejsze od ślubu są zaręczyny-bowiem narzeczona dostaje od swego wybranka pierscionek z brylantem-po czym często porównują go z innymi dziewczynami,która ma większy! /oczywiście chodzi o brylant!/
Dziwne to,bowiem Japonczycy,nie należą do wylewnych! /chyba?/
-niewskazane jest także kąpanie się w wannie uzywając mydła! podobno są specjalne krany w ścianie i wgłębienia w podłodze do tej czynności.
Co myślicie na ten temat? Pozdrawiam Ewajanusz - 2013-11-23, 18:14 O ile pamiętam to pierścionek był bo Karolinka pokazywała z tym, że przyleciał do Polski razem z Kazuyą i tu prosił o rękę. Nie wiem czy porównywała Karolina swój z pierścionkami koleżanek bo ona tam jest jednak obcokrajowcem i z koleżankami chyba nie jest za łatwo.
Co do kąpieli, to i w domu Kazuyi i Karoliny jest wanna i w hotelu też była wanna i mydło. W każdym razie bardzo często kąpią się bo tam jest gorąco.
Co do dalszego ciągu opisu, będzie tylko musi nadejść wena twórcza. Świstak - 2013-11-24, 11:45 Bardzo ciekawa relacja. Czekamy na ciąg dalszy.
Stawiam piwko dla weny, licząc że ją tym skuszę.staszek - 2013-11-24, 14:59
Cytat:
niewskazane jest także kąpanie się w wannie uzywając mydła!
Chodziło mi o to,ze mydła używa się do wczesniejszego mycia,a wanny z wodą już tylko do wylegiwania się i myslenia!! /Np.Dlaczego białym tak potrzebne są do szczęścia KRZESŁA!!.../
Oczywiscie stawiam 2 piwa,dla każdego z Was po jednym!janusz - 2013-11-24, 22:31
staszek napisał/a:
już tylko do wylegiwania się i myslenia
Chyba o wylegiwaniu nie ma mowy. Japończycy to mistrzowie miniaturyzacji i wanny też maja miniaturowe jakieś 1,10m - 1,20m długości. Oni wszystko mają malutkie.
staszek napisał/a:
Dlaczego białym tak potrzebne są do szczęścia KRZESŁA
Znaczy krzesła to inna para kaloszy i nawet moim zdaniem da się wytłumaczyć ich potrzebę. Po to żeby dzieci miały proste nogi.
Inna sprawa to określenie "białym". Japończyków uznaje się za rasę żółtą ale w rzeczywistości tak nie jest. Kolor skóry maja całkiem taki jak biali, może rysy twarzy a szczególnie innego typu powieka robi takie wrażenie.maszakow - 2013-12-14, 23:50
janusz napisał/a:
Rzućmy teraz okiem na ceny kilku artykułów spożywczych.
100 Yenów to około 3,4zl.
Dla przykładu herbata od 30 do 130 zł za 100g
A mięsko od 3 do 13 tyś Yenów za kilogram to tylko od 100 do 1000 złotych za kilogram. Zwróćcie uwagę, że ceny podane są za 100g mięska.
Japończycy zarabiają około 3 razy tyle co my.
Nic dziwnego, że żywią się warzywami i wodorostami
No pewnie .. a skąd mają to mięsko wziąć? To co sobie tam hodują żreć nie za bardzo ma gdzie na tych wulkanicznych wyspach więc nie ma tego dużo - i pozostaje import.
Dlatego jedzą rybki, ośmiorniczki i inne morskie cuda. Tuńczyk pewnie tańszy niż nasze schabowe...krzysioz - 2013-12-16, 03:18 I stad sie wzielo cale to sushi ( u nas wielkie halo) . Ponad 125 milionow ludzi na wulkanicznych wyspach I do tego klimat tez niekoniecznie sprzyjajacy rolnictwu . Wyjscia ludziska nie mieli , wiec jakiekolwiek g..o w wodzie plywalo - wylowili I zjedli . Ot I cala filozofia.maszakow - 2013-12-17, 00:18 Ale za to eletronika tam powinna być tania... ciekawe jak to jest... mimo wysokich kosztów produkcji bardzo dużo produkują na swój rynek. Janusz wyłapałeś jakieś odniesienie ?janusz - 2013-12-17, 00:33
maszakow napisał/a:
Ale za to eletronika tam powinna być tania
Jest trochę drożej niż u nas i sprzęt robiony na ich rynek. NTSC nie PAL 60Hz i 100V. Tańszy niż u nas jest sprzęt gospodarstwa domowego ale na 100V.
Jedyne co to region DVD jest ten sam (2)zbyszekwoj - 2013-12-17, 08:51 100V w sieci a ciekawe ile w miastach na ŚNap.?