Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Zagraniczne - Wyblakłych fotek czar. Wspomnienia z dawnych podróży.

Tadeusz - 2011-10-20, 23:14
Temat postu: Wyblakłych fotek czar. Wspomnienia z dawnych podróży.
Jakoś tak ostatnio coraz częściej zbiera nam się na wspomnienia. Grzebię w starych zdjęciach, leżą już prawie wszędzie, na stole, na podłodze, na krzesłach, jedno nawet wpadło do zupy.
Może warto niektóre z nich pokazać? To były jednak troszkę inne czasy i inne klimaty.

Zasiadłem do skanera zainspirowany wątkiem Endiego. Pokazał kawałek Szwajcarii, ten szczególnie piękny - Zermatt i górujący nad nim Matterhorn.
Wygrzebałem kilka zdjęć z roku 1990, kiedy to włóczyliśmy się po kraju Wilhelma Tella, odwiedziliśmy naszego przyjaciela Witka, forumowego wictora i z nim właśnie wjechaliśmy wysoko - właśnie tam, do Zermatt.
Jeśli zechcecie oglądać te starocie to będę wracał do zdjęć sprzed lat.

Może inni Koledzy włączą się do tego wątku? Zapraszam. :ok

Tadeusz - 2011-10-21, 15:52

Od strony Lozanny i Vevey w stronę południową rozciąga się za j. Genewskim przepiękny widok na Dent du Midi, a jadąc w tamtym kierunku, w stronę Wielkiej Przełęczy Saint Bernard, mijamy Montreux, słynne z festiwali jazzowych i festiwali kwiatowych. Tuż za Montreux znajduje się średniowieczna perełka, zamek na wodzie - Chateau Chillon.

Oto Leman, zamek i panorama wielkiej przełęczy na starych fotkach.

Pokazuję zamek z lotu ptaka, bo tylko tak widać, że został wybudowany na cyplu.

@ndrzej - 2011-10-21, 23:14

W wątku "Wyblakłych fotek czar" nie powinno zabraknąć zdjęć z naszych rodzinnych albumów, zdjęć traktujących o zagranicznych podróżach naszych antenatów. :)

Zatem jako pierwszy załączam trzy zdjęcia mojego dziadka z kurtuazyjnej wizyty polskiej orkiestry wojskowej w Konstantynopolu w roku 1924! (mój dziadek - to ten z wąsikiem, podobny do Charliego Chaplina)

wagabunda - 2011-10-22, 22:21

Gratuluję Tadeuszowi za piekny pomysł z;Wyblakłych fotek czar; a Andrzejowi za rozszerzenie tematu.Jest to wspaniały sposób na kotynuację podrózowania gdy
kampery spią,dlatego zachecam do prezentacji jak najwięcej ludków , wielu wspomnień i wrażeń.

Tadeusz - 2011-10-22, 23:23

Nad tym zdjęciem zamyśliłem się na długo.
Kiedyś, jako chłopcu może 10-letniemu, Tata opowiedział historię tego zdjęcia.

Na zdjęciu Tata ma 23 lata. Jest przymusowym robotnikiem wywiezionym do pracy w Berlinie.
Jego właściciel ( tylko tak mogę go nazwać) pewnego dnia, w nagrodę za dobrą pracę postanowił zabrać trzech swoich robotników na wycieczkę do Koepenick, zielonej dzielnicy Berlina, z pięknymi jeziorami, gdzie jak widać na zdjęciu, w sierpniu 1943 r. pływały sobie jachty żaglowe, Niemcy odpoczywali po pracy i tak głęboko wierzyli w nieśmiertelność III Rzeszy, że nawet swym niewolnikom pozwalali czasem popatrzeć na piękno tej ziemi.

Zdjęcie wykonał aparatem majstra niemieckiego kolega Taty - Belg. Był jeszcze Francuz i nawet kiedyś widziałem zdjęcie z nimi trzema, ale nie mogę go odnaleźć.

Tata opowiadał, że gdy do Berlina weszli Rosjanie i Polacy, którym przyszło zdobywanie ZOO i Tempelhoff, Niemcy, pochowani w piwnicach wyli ze strachu, gdy usłyszeli język rosyjski.
Majster trzymał się Taty w nadziei, że go obroni przed Rosjanami. Miał argument - był dobrym człowiekiem i traktował niewolników po ludzku. Tata i jego kolega Francuz rzeczywiście za niego zaręczyli. Belg już nie mógł. Zginął od pocisku armatniego.

Pokazuję Wam to zdjęcie, bo to moja drogocenna pamiątka i pierwsza podróż mego Taty za granicę.
Takie to wtedy były podróże.

Jerzyk - 2011-10-23, 00:21

piękne.... chwyta za serce... jeśli masz więcej , to zapodaj. Pozdrowienia J.
Krystian - 2011-10-23, 10:34

Tadziu, zdjęcie Lozanna 1990 według mnie to jest Lucerna ze swoim charakterystycznym zadaszonym, drewnianym mostem z XIV wieku (most ten uległ spaleniu w 1989roku- bardzo szybko go odbudowano).
Tadeusz - 2011-10-23, 10:38

Krystian napisał/a:
Tadziu, zdjęcie Lozanna 1990 według mnie to jest Lucerna


Oczywiście Krystianie, to jest Lucerna. Nie wiem dlaczego źle podpisałem zdjęcie. Ale...starość, nie radość. :-P

Duszka - 2011-10-23, 10:58

Niesamowita historia,co za klimaty.Po nas kiedyś też zostaną tylko zdjęcia.
StasioiJola - 2011-10-23, 11:10

Tak , tak - wspomnienia to jest piękna rzecz do których chętnie wracamy!! Myślę ,że kazdy chętnie tu zaglądnie zobaczyć wspomnien czar!!! :szeroki_usmiech :bigok :spoko
Tadeusz - 2011-10-23, 17:50

Nasza misja specjalna i pierwsza podróż zagraniczna.


Jesienią 1968 roku, na radzie pedagogicznej nasz kolega, Wiktor Kulerski, nauczyciel biologii, starszy ode mnie 14 lat, już wtedy związany z opozycją (póżniejszy wiceminister oświaty w rządzie T. Mazowieckiego), co było oczywiście tajemnicą i co wiedzieli niemal wszyscy w Międzylesiu, warszawskim osiedlu na Pradze Południe, zaproponował nadanie szkole imienia i ufundowanie sztandaru.
Przedstawił nam postać człowieka niezwykłego.
Józef Horst był polskim harcerzem spod znaku Rodła, działającym bardzo aktywnie na terenie III Rzeszy w małej miejscowości Zakrzewo, 10 km od Złotowa, a 40 km od Piły.
Przed wojną tereny te należały do Niemiec.
Jego demonstrowana polskość i aktywność w ZHP, paradowanie w mundurze harcerskim, zakładanie drużyn dla polskich dzieci spowodowały ogromne perturbacje dla rodziny Józefa, a wreszcie wcielenie do Wehrmachtu.
Gdy wybuchła wojna, wysłany został do Narwiku przeciwko aliantom i walczącej tam polskiej brygadzie.
Kategorycznie odmówił walki. Został aresztowany i przewieziony do więzienia w Brandenburgu, osądzony przez doraźny sąd wojskowy i stracony przez ścięcie toporem.
Już wtedy hitleryzm rozprawiał się z przeciwnikami bezwzględnie i z okrucieństwem na pokaz, ku przestrodze.

Propozycja kolegi, przyjęta przez większość nauczycieli entuzjastycznie, natrafiła wkrótce na wzrastające opory środowiska. Po nawiązaniu kontaktów z rodziną Józefa, jego żyjącym bratem, okazało się, że jedyne ocalałe zdjęcie przedstawia naszego bohatera w mundurze Wehrmachtu. Tego nie mogli zdzierżyć „hurra patrioci” i nasza akcja chyliła się ku upadkowi. Przekonywaliśmy, tłumaczyliśmy, zaprosiliśmy rodzinę Józefa i wciąż pełni nadziei staraliśmy się przekonać opinię publiczną, że heroizm Józefa Horsta, jego nieugięta postawa, czyni tę postać najlepszym kandydatem na patrona naszej szkoły i daje nam na przyszłość świetną podstawę do pracy wychowawczej. Mielibyśmy najlepszy przykład dla dzieci i młodzieży w osobie patrona.

To nie były łatwe czasy. Rok 1968 był pełen dramatycznych wydarzeń, bijatyk na uczelniach i na ulicach, napuszczania robotników na studentów i wreszcie usunięcia z kraju wielu, bardzo wielu intelektualistów pochodzenia żydowskiego.

Jednak nie odpuściliśmy i w tej napiętej atmosferze, a nawet wykorzystując ogólny bałagan drążyliśmy temat. Sprawa przeciągała się, a ja, młody wówczas nauczyciel i w dodatku zaangażowany w wydarzenia choćby przez udział w studenckim ruchu oporu i demonstrujący swe poglądy na scenie kabaretowej, postanowiłem aktywnie pomóc starszym kolegom.
Gdy w kwietniu 1969 r, kupiliśmy nowiutki motocykl SHL Gazela, wyruszyliśmy do NRD z zamiarem odnalezienia grobu Józefa Horsta. Przy okazji zamierzaliśmy zwiedzić NRD.
Byliśmy na południu, w Turyngii



w górach Harzu




w Zamku Wartburg




w Dreźnie




i w Berlinie.






W Brandenburgu zatrzymaliśmy radiowóz policyjny z prośbą aby wskazali nam drogę do więzienia. To była prośba tak niezwykła, że musieliśmy opowiedzieć policjantom o Józefie Horście i naszych poszukiwaniach w ciemno. Przecież nie wiedzieliśmy gdzie grób się znajduje.
- Prosimy jechać za nami – usłyszeliśmy.
Ustawiliśmy motocykl przed bramą więzienia i dawaj dzwonić do bramy. Policja nie odjeżdża, obserwują nas.
Dyżurny funkcjonariusz, usłyszawszy, że chcemy rozmawiać z naczelnikiem więzienia, że jesteśmy z Polski i nie odpuścimy – wszak naczelnik jest jedyną naszą nadzieją, kazał zaczekać i po kilku minutach brama otworzyła się i usłyszeliśmy: towarzysz naczelnik zaprasza gości z Polski do swego gabinetu.
Dziwnie czuliśmy się w tej tiurmie, przyjmowani bardzo grzecznie, a kiedy zaproponowano nam lampkę koniaku niemal zgłupieliśmy. Przyznaję, że nie spodziewaliśmy się takiego zainteresowania naszym problemem i takiej życzliwości.
Naczelnik był, jak się okazało zaprzysięgłym antyfaszystą, kazał przynieść dokumenty dla sprawdzenia, czy ciało Jozefa znajduje się na pewno na cmentarzu brandenburskim, następnie zadzwonił do służb komunalnych, tamci odnaleźli wszelkie potrzebne dane i pożegnani przez naczelnika, poprowadzeni przez policję na stary, zabytkowy cmentarz, tam przyjęci przez pracowników i zaprowadzeni do samego grobu, wreszcie osiągnęliśmy nasz cel – staliśmy przy skromnej, ale zadbanej mogile Józefa.

Z jaką radością patrzyliśmy na tablicę nagrobną, wciąż nie mogąc uwierzyć w powodzenie i tę nieprawdopodobną życzliwość Niemców.




Wraz z kolegami dopięliśmy swego. Józef Horst został patronem szkoły podstawowej nr 138 w Międzylesiu. Mnie przypadł zaszczyt zaprojektować sztandar szkolny.

Opowiadam o tym ze wzruszeniem, bo chociaż lata płyną, nasz kraj się zmienia i zmieniają się ludzie, to wiele problemów powraca jak bumerang. Historia nie zawsze uczy, bywa, że zatacza koło i przeżywamy dejavu.

Ta opowieść pasuje do tego wątku, bo była to nasza pierwsza podróż zagraniczna.
Przyznacie, że trochę niezwykła?

rysiol - 2011-10-23, 21:46

Takie wspomnienia trzeba koniecznie ocalić od zapomnienia.
Endi - 2011-10-23, 23:06

Tadeusz napisał/a:
...nasza pierwsza podróż zagraniczna.
Przyznacie, że trochę niezwykła?...


Po kielichu bez kasku, ulicami Hauptstadt Berlina :ok ...to niezwykła frajda i takiej się niezapomina :bigok

Tadeusz - 2011-10-23, 23:17

Endi napisał/a:
Po kielichu bez kasku, ulicami Hauptstadt Berlina ...to niezwykła frajda i takiej się niezapomina


Z kielicha nie skorzystałem, a w miastach niemieckich wolno wówczas było jeździć na motocyklu bez kasku. :)
Nie korzystałem z tej możliwości dla bezpieczeństwa. Tu Halszka sfotografowała mnie gdy staliśmy. :wyszczerzony:

Endi - 2011-10-23, 23:23

Tadeusz napisał/a:
Z kielicha nie skorzystałem


:bajer :mrgreen: :bajer

łoś - 2011-10-23, 23:52

Tadziu!!!
Śliczne gratulacje za ten temat. Wiesz jak lubię wspomnienia. I podziękowanie dla kolegów co ten temat podchwycili.

@ANDRZEJ
to bardzo wzruszające stare fotografie.
Mając świadomość, że wiele takich fotografii przepadło w działaniach wojennych choćby, to ich wartość teraz jest bezcenna.
Też wyszukam swoje odziedziczone po dziadkach.
Namawiam wszystkich, by takie dokumenty z przeszłości wrzucili do sieci.
Znam przypadki, gdy te pamiątki zabrała woda.
Spróbujmy zachować pamięć o tych co walczyli o naszą wolność i tymi starymi zdjęciami w przed dzień Wszystkich Świętych uczcijmy pamięć o Nich.

wbobowski - 2011-10-24, 01:31

Zachęcony wspomnieniami kolegów wrzucam podobne losy bliskich. Mój ojciec Stanisław też był wywieziony na roboty do Niemiec. Przysłał do rodziny zdjęcie zrobione w Essen w Westfalii. Miał wówczas 21 lat.
Na drugim zdjęciu jest mój stryj Czesław Bobowski w oflagu. Siedzi 1-szy z prawej. Pozostał na stałe w Anglii. Do Polski po raz pierszy przyjechał z rodziną w 1963 r.
Takie mieli pierwsze podróże zagraniczne.

Tadeusz - 2011-10-24, 19:03

Włodziu, dziękuję za odzew.
Historie sprzed lat, poparte fotografią, są najlepszą lekcją historii. Otrzymałem kilka telefonów od Kolegów z podziękowamiem za ten wątek. Ucieszyłem się, że inni również oczekują od forum takiego urozmaicenia i rozwinięcia naszych zainteresowań podróżniczych o wspomnienia z naszych podróży i podróży naszych przodków.

Zapraszam zatem do rozwijania wątku. :) :spoko

Ja nadal grzebię w zbiorach rodzinnych. :wyszczerzony:

@ndrzej - 2011-10-24, 19:29

Trzeba przyznać, że nasi przodkowie rzadko "wypuszczali się" za granicę, a jeżeli już - nie został po tym ślad w postaci fotografii. :-/


Częściej zdarzało się, że "podróżowali" pod przymusem! :evil: Ale i w tym przypadku nie ma prawie dokumentacji.

Na taki przymusowy, trwający kilka lat wyjazd na pogranicze Niemiec i Francji (m.in. Verdun), wysłano mojego dziadka mieszkającego pod zaborem pruskim. Spędził w okopach całą I W.Ś., aby na wieść o wybuchu Powstania Wielkopolskiego wrócić do odzyskującego niepodległość kraju (zostawiając w Niemczech dopiero co poślubioną żonę i narodzonego syna - mojego ojca) i stanąć na czele II Kompanii Szamotulskiej - za co został odznaczony najwyższymi orderami bojowymi. Dziadek przywiózł z wojny wiele fotografii, które są w moim posiadaniu i które spróbuję zeskanować. Najciekawsze wkleję w tym wątku...

Tadeusz - 2011-10-24, 20:30

@ndrzej napisał/a:
Dziadek przywiózł z wojny wiele fotografii, które są w moim posiadaniu i które spróbuję zeskanować. Najciekawsze wkleję w tym wątku...


:brawo: :brawo: :brawo: :spoko

ARCADARKA - 2011-10-24, 21:48

Super fotki ,oj super :bigok :bigok :bigok :bigok
baja02 - 2011-10-26, 18:20

Tak, oglądanie starych fotek jest przyjemnością. Ja niestety zostałem jej pozbawiony przez jednego z redaktorów CP. Prosił o napisanie wspomnień z podróży do Bułgarii w 1978 r., prosił o dokumentację fotograficzną,. Wszystkie zdjęcia i klisze przesłałem. Po roku poprosiłem o ichzwrot i wtedy z rozbrajającą szczerością oświadczył mi, ze bardzo mu przykro, ale dokumentacja fotograficzna zaginęła. Tak skończył się czar starych fotografii.
Tadeusz - 2011-10-26, 18:34

baja02 napisał/a:
Tak skończył się czar starych fotografii.


Jacku, to przykre ale mam nadzieję, że oprócz fotek z podróży do Bułgarii w 1978 r. posiadacie inne. Dla naszych młodych Kolegów jest naprawdę przyjemnością oglądać ten nasz, troszkę już odległy świat.
Wiem to od nich. Wiem również, że czekają na następne ciekawostki , zdjęcia i opisy.

pozdrawiam. :spoko

48a-ELANKO - 2011-10-26, 18:41

baja02 napisał/a:
z rozbrajającą szczerością oświadczył mi, ze bardzo mu przykro, ale dokumentacja fotograficzna zaginęła.


Wyobrażam sobie co czułeś słysząc tę odpowiedź i co czujesz do dzisiaj !
To niesamowite jak można postąpić tak z czyjąś własnością i jak trzeba być nieodpowiedzialnym.
Mogę tylko Tobie współczuć i nie chcę znać czasopisma, w którym jest taki redaktor i taka redakcja.
Inna sprawa, że może to być przestrogą i nauczką dla innych.

@ndrzej - 2011-10-29, 23:53

Zgodnie z obietnicą zamieszczę w tym wątku kilka rodzinnych zdjęć. Być może zaciekawią kogoś, skłonią do refleksji nad nieubłaganym upływem czasu, pomogą docenić fakt, iż przyszło nam żyć w pokoju od ponad 60. lat!

Zanim zamieszczę zdjęcia, opiszę pokrótce losy mojego dziadka - Franciszka, urodzonego jeszcze w XIX w. w zaborze pruskim. Mimo, że rodzina była patriotyczna, nic nie uchroniło go, bo nie mogło, przed poborem do wojska, w którym przyszło mu przeżyć kilkanaście lat - w tym całą I-wszą W.Ś.
Zresztą z wojskiem związał się dziadek na dobre aż do II-giej W.Ś. Po wybuchu Powstania Wielkopolskiego w 1918 roku (jedynego zwycięskiego) , wystąpił z armii pruskiej, wrócił w rodzinne strony spod granicy luksemburskiej i stanął na czele II Kompanii Szamotulskiej. Po Powstaniu pozostał w wojsku, sprowadził do Polski swoją niemiecką żonę (moją babcię) i maleńkiego synka (mojego ojca).

Przeglądając zdjęcia i wczytując się w inskrypcje na ich odwrocie zauważyłem, że blisko 100 lat temu dziadek przebywał w tych miejscach, które ja w ciągu ostatnich lat zwiedziłem kamperem. Zasadnicza różnica polegała jednak na tym, że on, podobnie jak wielu jego kolegów, mógł pozostać tam na zawsze!

@ndrzej - 2011-10-31, 17:29

Na pozór mogło by się wydawać, że zamieszczony przeze mnie wątek o moim dziadku, nie ma nic wspólnego z karawaningiem. Nic bardziej mylnego!
Po ponad 60. latach od opisanych wyżej wydarzeń, już po śmierci dziadka i mojej niemieckiej babci, rodzina z Niemiec nawiązała kontakt początkowo z moim ojcem, a później ze mną. Nie było to łatwe w czasach "żelaznej kurtyny". My nie mieliśmy paszportów, oni zaś mieli trudności z uzyskaniem wiz a na połączenie telefoniczne trzeba było czekać nieraz całą noc! No i kłopoty językowe. Praktycznie tylko ojciec mówił biegle po niemiecku. Ja ucząc się w szkole średniej nie przykładałem się zbytnio do nauki tego języka (podobnie jak moi koledzy) bo nie wierzyłem, że jego znajomość może mi się kiedykolwiek przydać.
Podczas wizyty mojej niemieckiej rodziny w Polsce, z zazdrością oglądaliśmy ich wielką przyczepę kempingową z którą do nas przyjechali. Zarówno moja ciotka jak i jej mąż byli zapalonymi turystami i karawaningowcami. W tamtym czasie nie mogliśmy nawet marzyć o podobnej przyczepie. Do tej pory jeździliśmy głównie z wypożyczonym dużym namiotem, w którym moglibyśmy pomieścić się z dwoma naszymi synami.
Okazja do rozmowy na temat karawaningu nadarzyła się podczas naszego pierwszego pobytu w Niemczech w 1990 r. na winobraniu.

Był to jeden z piękniejszych urlopów, jakie udało nam się przeżyć. Przepiękne okolice w dolinie Moseli, fantastyczna pogoda i atmosfera, które wynagradzały nam ciężką pracę na winnicy.

A po pracy...

Któregoś dnia zwierzyłem się ciotce z mojego marzenia o przyczepie. Obiecała rozejrzeć się za czymś tanim wśród swoich znajomych.
I już za rok, kiedy pojechałem do Niemiec na dłużej, czekała na mnie niewielka, ale bardzo funkcjonalna przyczepka Wilk

Dzięki niej odwiedziliśmy z dziećmi wiele miejsc, w których przed wielu, wielu laty przebywał i walczył mój dziadek!
Byliśmy pod Verdun - miejscem największej bitwy I Wojny Światowej


gdzie zginęło blisko 800 tys. żołnierzy niemieckich i francuskich. A ilu Polaków?


Byliśmy w najstarszym mieście Niemiec - Trier, miejscu urodzin Karola Marxa i... mojego ojca.
Znajduje się tu m.in bazylika Konstantyna z IV w.n.e. z przechowywaną i wystawianą raz na 20 - 25 lat sukienką p. Jezusa.


pałac, w który podpisany został pokój po zwycięstwie Powstania Wielkopolskiego


a także wiele zabytków Cesarstwa Rzymskiego, m.in. termy, Porta Nigra (Czarna Brama) oraz amfiteatr


Zwiedziliśmy Koblencję, z ustawionymi tam dopiero co fragmentami muru berlińskiego.



Dziesięć lat po zakupie pierwszej, kupiliśmy (również od znajomych) drugą, bardziej luksusową przyczepę Fendt



a potem, w Ider-Oberstein pierwszego naszego kamperka. Czy ktoś go poznaje???




Tak więc historia zatoczyła koło i wnuk trafił tam, gdzie losy wojny rzuciły jego dziadka...

SlawekEwa - 2011-10-31, 17:34

Andrzejku pięknie opisujesz historię rodzinną tylko zdjęcia mi się nie wyświetlają :shock: / z ostatniego postu/
@ndrzej - 2011-10-31, 17:47

SlawekEwa, Chyba jest coś nie tak!!! Wstawiłem zdjęcia z e strony www.fotosik.pl między znakami img - tak jak robiłem to na innym forum - a tu NIC!!! :( Nie wiem co się dzieje :shock:
SlawekEwa - 2011-10-31, 17:51

@ndrzej napisał/a:
Nie wiem co się dzieje

Może ten skrypt tego nie ogarnia :?:
Pytanie do moderatorów.

@ndrzej - 2011-10-31, 18:52

Udało się Sławciu! :)

Błąd tkwił na stronie "fotosiku", na którym ulokowałem swoje zdjęcia... :evil:

Tadeusz - 2011-10-31, 19:26

Andrzeju, brakuje mi słów. Jakże ja lubię czytać Twoje wspomnienia i oglądać stare zdjęcia prezentowane przez Ciebie.! :ok

To nie tylko kawałek życia Twej Rodziny, to także kawałek historii.
Zaczynam być dumny z założenia tego wątku. :szeroki_usmiech

Zarówno Ty, jak i Włodek, kapitalnie wpisaliście się w założenia i zapisaliście w realizacji.

Dziękuję. :bukiet:

@ndrzej - 2011-10-31, 21:18

Dziękuję Ci Tadeuszku za dobre słowo, a przede wszystkim... za pomysł stworzenia tego wątku! :ok

Odkąd kupiłem lepszy skaner, staram się poprzenosić wszystkie zakurzone zdjęcia i slajdy na dysk komputera. Przeglądając je, wspominam osoby którym wiele zawdzięczam - od życia, poprzez rzeczy materialne i to co najważniejsze - życiową mądrość. Żeby tak jeszcze człowiek umiał ją wykorzystać... :oops:

maga - 2011-10-31, 22:14

@ndrzej napisał/a:

a potem, w Ider-Oberstein pierwszego naszego kamperka. Czy ktoś go poznaje???


Pewnie że poznaje,bo mi kiedyś opowiadałeś o nim Andrzejku,obecnego właściciela też znam,bardzo sympatyczna i lubiana załoga.Bywa na wielu spotkaniach i zwią się Kucyki,zakochani w Mazurach,gdzie spędzają większość wolnego czasu.

gino - 2011-10-31, 22:25

maga napisał/a:
zwią się Kucyki,zakochani w Mazurach,gdzie spędzają większość wolnego czasu.

dzisiaj tez tam są... :bigok


@ndrzejku...po prostu super :kwiatki:

gryz3k - 2011-10-31, 22:54

Jako jedyny chyba na forum pamiętam Cię @ndrzeju z tamtych lat. Niewiele się zmieniłeś... :spoko Mogę powiedzieć tylko, że mnie to dopiero otaczał karawaning. Nie dosyć, ze we własnej rodzinie to i żona "w przyczepie wychowana'' :roll:
@ndrzej - 2011-11-01, 19:04

maga napisał/a:

Pewnie że poznaje,bo mi kiedyś opowiadałeś o nim Andrzejku,obecnego właściciela też znam,bardzo sympatyczna i lubiana załoga.Bywa na wielu spotkaniach i zwią się Kucyki,zakochani w Mazurach,gdzie spędzają większość wolnego czasu.


:brawo:

wbobowski - 2014-04-09, 01:46

"Wyblakłych fotek czar" coś zamarł. Dlatego odświeżam najstarszym zdjęciem rodzinnym jakie posiadam. Ja go już gdzieś prezentowałem, ale nie pamiętam w którym temacie.
Na zdjęciu stoją moi dziadkowie Walentyna z Podgórskich i Jan Ludwik Bobowski.
Siedzące dziaciaki to moje ciotki i wujkowie. A ojca jeszcze nie ma, bo urodził się w 1921 r. jako 11-ty z rzędu. Zdjęcie jest z 1906 roku.

@ndrzej - 2014-04-09, 08:59

Piękne zdjęcie, Włodziu!

Zwróćcie uwagę, że zrobienie fotografii w tamtych czasach to było wydarzenie! :) Wszyscy pięknie ubrani pozują do zdjęcia. Nawet dzieci bardzo poważne jak na swój wiek, zaś trzydziestolatkowie wyglądają na pięćdziesiąt! :shock: Naszego wieku, Włodziu, rzadko kto dożywał... :haha:

toscaner - 2014-04-09, 09:49

Ciekawy temat. Gdyby nie wbobowski pewnie wielu nowych camperteam'owiczów by się do niego nie dokopało.
Kampera nie miałem, ale to nie znaczy, że nie podróżowałem jak tylko nadarzyła się okazja i było za co.
Rodzinnych zdjęć nie posiadam, zresztą mój ojciec zawsze uważał, że gdzie indziej są takie same kamienie i nie ma sensu jeździć ich oglądać.
Zdanie mam całkiem odmienne :mrgreen: i dzięki temu jeżdżę gdzie tylko się da i kiedy tylko się da :)

Zdjęć papierowych mam niewiele, ale mam trochę klisz. Niestety mój skaner nie potrafi poradzić sobie z kliszami, więc papierowe fotografie poskanowałem, a klisze muszą poczekać na zmianę skanera na lepszy model.

Poniższe fotki zrobiłem jakimś kliszowym "idiotenkamera" i to oczywiście Wenecja ...prawie 20 lat temu


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group