Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Kamperowców podróże nie kamperowe - Nasze Bałkany 2015

Donat - 2016-01-18, 21:23
Temat postu: Nasze Bałkany 2015
Kolejna wyprawa, znowu nie kamperowa. Kampiórek w proszku, stoi w garażu, ale trzeba gdzieś jechać, przecież nie będę siedział w wakacje, w domu na d... :-)
6 sierpnia 2015, ruszamy, trzy autka i 11 osób (wykrusza nam się ekipa, co roku mniej ludzi, cóż dzieci coraz większe i już nie chcą ze "starymi" jechać - trudno, ich strata)
Kierunek - CzarnaGóra, okolice zatoki Kotor. Cel pierwszy - Budapeszt. Po kilkunastu godzinach (z przerwami na wyśmienite węgierskie jedzenie i wino), z niemiłą niespodzianką na granicy - okazuje się że moja Toyotka, ponieważ jest zarejestrowana na 8 osób, to wymaga opłaty za e-winietę jak za pełnowymiarowego kampera - czyli dwa razy drożej niż za osobówkę , dojeżdżamy do Budapesztu.
Kamping ARENA - powiem tak: jak nie musicie to omijajcie, zatłoczony, tuż obok tory kolejowe, po których co chwila śmiga jakiś pociąg, oprócz tego lotnisko - co prawda w nocy nie latają samoloty ale bez znieczulenia i tak ciężko jest usnąć. Jedyna zaleta - blisko z buta do stacji końcowej metra. Sanitariaty - mogą być, bardzo miła obsługa.

Donat - 2016-01-18, 21:32

Następnego dnia rano ruszamy na kolejny podbój miasta. Budapeszt chyba nigdy mi się nie znudzi. Zawsze jest coś ciekawego do zobaczenia, ile razy tam jestem tyle razy coś nowego zauważam. Tym razem udało mi się znaleźć ulicę nazwaną moim imieniem :-) (kiedyś w Wenecji znalazłem plac mojego imienia, w Szwajcarii byłem w mieście Donat - więc okazuje się że moje imię jest całkiem popularne :-)
Donat - 2016-01-18, 21:43

Ruszamy na zwiedzanie starego miasta, niestety temperatura robi swoje, zmordowani, ale się nie poddajemy, zwiedzamy rozpalone jak piekarnik miasto.
Donat - 2016-01-18, 21:53

I jeszcze kilka fotek z Budapesztu ...
Donat - 2016-01-18, 21:54

cd..
Donat - 2016-01-19, 21:10

Po dwóch dobach spędzonych w Budapeszcie ruszamy dalej. Plan jest taki żeby jak najkrótszą drogą dostać się do miejscowości Jajce w Bośni. Śmigamy przez Węgry jak przecinaki, Chorwację też przejeżdżamy praktycznie jej nie zauważając. Dojeżdżamy do granicy Bośni w okolicy Slovanskiego Brodu. Przekraczamy most i już jesteśmy w troszkę przez Boga zapomnianym kraju. Bida, aż piszczy, mijamy wiele rozstrzelanych domów - widoki troszkę przygnębiające.
Donat - 2016-01-19, 21:17

Po dość karkołomnym dojeździe, krętymi, bocznym drogami w końcu dojeżdżamy do Jajce ( a może Jajców) Dowcip krąży, że po śmierci Tito aby uczcić jego pamięć, miano zmienić nazwę miejscowości na Titowe Jajce :-) Po dotarciu na kemping Plivsko Jezero - baaaaardzo miła niespodzianka, jest ogromny, prawie pusty, bardzo czysty i zadbany. Dużo drzew chroniących przed słońcem - jednym słowem godny polecenia dla wszystkich. Zostajemy...
Donat - 2016-01-19, 21:22

Po długim odpoczynku, i próbie wypicia swojskiego, bośniackiego wina :-) - nie polecamy :-)
Następnego dnia udajemy się nad pobliskie jeziorko, żeby obejrzeć cud zabytkowej architektury drewnianej:

Donat - 2016-01-19, 21:27

Gdy już nacieszyliśmy się widokiem pięknych drewnianych młynów, udajemy się nad położone ciut wyżej jezioro, które jest źródłem wody napędowej tych młynów. Woda jest bardzo czysta i sprawia wyjątkową frajdę w ten upalny dzień.
tom-cio - 2016-01-19, 21:46

Piwo na zachete,pisz dalej
A co do Jajcow,to ich (Bosniakow)niegdysiejsza stolica,taka jak nasz Krakow.Bylem tam kilka razy,spie zawsze na takim duzym parkingu za mostem z wodospadami przed zamkiem w lewo i 300 m jest parking.
A i na przyszlosc wino maja kiepskie,ale domaca rakija ,ta naprawde domaca w butelkach od coca coli pedzona na lisciach winogron jest boska. :mrgreen:

Donat - 2016-01-19, 21:47

W Bośni jest dzień wolny od pracy, bardzo dużo ludzi wypoczywa nad jeziorem, co prawda nie widać tego na moich zdjęciach, bo ja już tak mam że lubię fotki na których nie ma ludzi :-)
Miejscowi w kilku miejscach palą ogniska i pieką całe jagnięta bezpośrednio nad żarem węgla drzewnego. A wygląda to tak:

Donat - 2016-01-19, 21:56

Następnego dnia udajemy się na zwiedzanie miasta. Jest bardzo ładnie położone, w samym centrum znajduje się ogromny wodospad, do stóp którego można zejść za niewielką opłatą. Miejsce jest cudowne, ponieważ w ogromnej spiekocie która panuje tego dnia - przebywanie na samym dole wodospadu daje niesamowitą ulgę. Jest wręcz zimno :-) , a rozpylona na miliardy drobinek woda w krótkich czasie powoduje że jesteśmy całkowicie mokrzy - ale ulga :-)
Donat - 2016-01-19, 22:01

tom-cio napisał/a:
Piwo na zachete,pisz dalej

A i na przyszlosc wino maja kiepskie,ale domaca rakija ,ta naprawde domaca w butelkach od coca coli pedzona na lisciach winogron jest boska. :mrgreen:



Dzięki za piwko, już myślałem że nikt tego nie czyta,
a jeśli chodzi o napitki, to nigdzie nie napisałem że rakije mają niedobrą, tylko wino jest "błe" :-) :-), a wręcz mogę dodać że baaaaardzo dobrą, w jednym miejscu zostaliśmy poczęstowani domową rakiją robioną z wiśni - mniaaaaam.

dulare - 2016-01-19, 22:21

Czyta, czyta, też stawiamy :pifko
Wojciechu - 2016-01-19, 22:27

Czyta, czyta i bardzo się podoba. Kolejny browarek - co by się pióro od pisania nie rozeschło. :pifko
ZEUS - 2016-01-20, 11:22

Donat napisał/a:
Dzięki za piwko, już myślałem że nikt tego nie czyta,

słabej wiary jesteś... :wyszczerzony:

"czytaczy" jest więcej... a za fajną relację (i zachętę byś nie ustawał :-P ) zasłużone... :pifko

zbyszekwoj - 2016-01-20, 12:27

Czy ktoś czyta , można śledzić po ilości wyświetleń.
Donat - 2016-01-20, 18:30

zbyszekwoj napisał/a:
Czy ktoś czyta , można śledzić po ilości wyświetleń.


To wiem, że widać ilość odwiedzin na stronie, ale co innego obserwować cyferki a co innego usłyszeć (bardzo miło) że jednak ktoś czyta i ogląda :-)
Zmobilizowaliście mnie do pisania, już ciągnę opowieść dalej.
Tak jak pisałem Jajce to niezbyt wielkie miasto, ale urokliwie położone, szczególnie ładnie wygląda gdy wjeżdża się do niego od strony północnego wschodu. Miasto kontrastów, z jednej strony ładnie utrzymane zabytki, wyremontowane domy a z drugiej wszędzie widać ślady ostatniego konfliktu na Bałkanach. Wszędzie straszą (również w centrum) tzw. "rozstrzelane domy". W późniejszej części naszej podróży jeden z zaprzyjaźnionych Boszniaków wytłumaczył nam dlaczego tych domów jest tak dużo i nikt z tym nic nie robi, ale o tym powiem gdy dotrzemy do Sarajewa, a na razie zobaczcie sami jak to wygląda:

Donat - 2016-01-20, 18:35

A teraz mała ciekawostka motoryzacyjna, jak mogą wyglądać miejsca parkingowe w Bośni?? A tak :-) :
Donat - 2016-01-20, 18:52

Z Jajce kierujemy się do miejscowości Blagaj nieopodal Mostaru. Blagaj - maleńkie miasteczko które słynie z klasztoru Derwiszów. Klasztor ten, tak naprawdę już nie istnieje, pozostał tylko budynek domu pielgrzyma. Klasztor położony był u stóp wapiennej góry, w której znajduje się jaskinia z wypływającą z niej rzeką Buną. A wygląda to tak:
Donat - 2016-01-20, 19:07

W Blagaju zostajemy na trzy dni, kemping na którym stoimy to " River Camp Bara" - nomen omen dobrze, że nie bara bara :-) Warunki spartańskie, miejsca na mniej więcej 6 kamperów, nasza ekipa zajmuje trzema samochodami i pięcioma namiotami praktycznie cały, obsługa to dwóch młodych chłopaków, którzy praktycznie nie wychodzą z przyczepy (a w niej maja dwie koleżanki) Nawet jak na Bośnie standard bardzo słaby, jedna toaleta i jeden prysznic. Za to położenie wręcz idealne, zjeżdża się ze stromego wzgórza nad sama rzekę. Wszędzie wysokie drzewa, które dają idealny cień (ten kto był w sierpniu na Bałkanach doceni o czym piszę) z jednej strony rwąca, górska rzeka, w której wszędzie widać pstrągi, a z drugiej urwisko skalne z płytkimi jaskiniami, w których ustawione są stoły z ławkami by można było odpocząć lub coś zjeść. Szum rzeki (bardzo głośny) idealnie zagłuszał wszystkie inne odgłosy i kołysał nas do snu. Przeglądając teraz zdjęcia, zauważyłem że nie mam nawet jednej fotki z tego kempingu - nie mam pojęcia jak to się mogło stać :-)
Donat - 2016-01-20, 19:22

Następnego dnia, zostawiamy cały "bałagan" na kempingu i jedziemy do Mostaru, który tak naprawdę nazywa się Stary Most :-) Miasto warte każdej złotówki potrzebnej, żeby tam dojechać, klimatu nie są wstanie zepsuć nawet tysiące turystów i wszechobecne stragany z tandetą. Po dokładnym przyjrzeniu się tym straganom okazuje się, że poza tandeta "made in china" można kupić wiele wyrobów rękodzieła ludowego. Dobrze, że jest ze mną żona, bo ja uwielbiam kupować i mieć takie, nikomu niepotrzebne przedmioty, które dla mnie są po prostu piękne i przypominają mi później nasze wyprawy. W szaleństwie zakupów mógłbym przepuścić kasę na paliwo potrzebne by wrócić do domu :-) Dobrze, że są żony :-)
Misio - 2016-01-20, 20:01

Ciekawie opisujesz i ładne zdjątka. Pisz dalej a :pifko już leci. :lol:
Donat - 2016-01-20, 21:00

Stragany, stragany i jeszcze raz stragany, miliony badziewia, ale też małe dzieła sztuki ...
Donat - 2016-02-04, 21:34

I jeszcze kilka zdjęć z nocnego Mostaru:
Donat - 2016-02-04, 21:45

Z Mostaru udajemy się w kierunku wodospadów Kravica. Troszkę trudno nam było trafić bo znaki drogowe jakieś takie nie konkretne :-) , ale w końcu po konsultacjach z miejscowymi trafiamy na miejsce. Miejsce jest przepiękne, niestety ilość turystów troszkę zniechęca, ale dajemy radę. Parkujemy nasze autka na parkingu (nie wiemy dlaczego, bezpłatnym) i udajemy się z "buta" w kierunku wodospadów. To co zobaczyłem zdecydowanie nastroiło mnie pozytywnie do tego dnia. Woda ciepła, wodospady gwarantowały "bicze wodne" - miejsce wyjątkowo urokliwe.
Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-02-05, 12:10

Wreszcie ktoś jechał jota w jote moja trasą.Teraz w kwietniu znow pojade tamtędy,nie znam pomostu do oglądania wodospadów w Jajce,cos nowego.Krawica się nie zmienily wodospady,czy parking jest płatny,bo był "JAM SE HORWAT",MALO SYMPATYCZNY.Ciekawi mnie również miejsce na foto6875,czy to jest za mostem po lewej stronie,tam gdzie sa meczety i centrum :?: :?: ,nie wiem czy dobrze wytłumaczyłam.Kocham te ich klimaty,piwko też w pełni zasłużone ,Barbara ps,czy nie większe z 2011
Beata i Leszek - 2016-02-05, 12:39

:spoko Ukradłam fajne miejsca do mapki https://www.google.com/ma...UWs&usp=sharing :bigok
Donat - 2016-02-05, 20:22

Beata i Leszek napisał/a:
:spoko Ukradłam fajne miejsca do mapki https://www.google.com/ma...UWs&usp=sharing :bigok


A na zdrowie :-) Nie ma żadnych przeciwwskazań.

Donat - 2016-02-05, 20:31

Zbigniew Muzyk napisał/a:
Wreszcie ktoś jechał jota w jote moja trasą.Teraz w kwietniu znow pojade tamtędy,nie znam pomostu do oglądania wodospadów w Jajce,cos nowego.Krawica się nie zmienily wodospady,czy parking jest płatny,bo był "JAM SE HORWAT",MALO SYMPATYCZNY.Ciekawi mnie również miejsce na foto6875,czy to jest za mostem po lewej stronie,tam gdzie sa meczety i centrum :?: :?: ,nie wiem czy dobrze wytłumaczyłam.Kocham te ich klimaty,piwko też w pełni zasłużone ,Barbara ps,czy nie większe z 2011


Nie ukrywam, że w planowaniu tego wyjazdu korzystaliśmy z Waszej relacji.
Parking w Kravica był płatny ale nie wiemy dlaczego w dniu w którym tam byliśmy - nie był :-)
Miejsce na fotografii nr 6875 to widok z mostu, przechodząc przez niego ze wschodu na zachód to jest po lewej stronie mostu, natomiast jest to prawy brzeg.. W miejscowości Jajce ten pomost wyglądał na świeżo wybudowany, więc mogło go nie być ja Wy tam byliście. Dzięki za piwko. niestety na ciąg dalszy będziecie musieli poczekać jakiś tydzień bo własnie wyjeżdżam na ferie z dzieciakami.
C.D.N.

szoł - 2016-02-05, 21:52

NO ziomal piękne widoki i opis spoko browar jest :pifko
pozdrawiam

KrzySówka - 2016-02-08, 08:11

Bardzo fajna relacja. Czekamy na ciąg dalszy . Prosimy tylko o namiary GPS na kempingi :wyszczerzony: Stawiamy :pifko
Donat - 2016-02-09, 17:00

KrzySówka napisał/a:
Bardzo fajna relacja. Czekamy na ciąg dalszy . Prosimy tylko o namiary GPS na kempingi :wyszczerzony: Stawiamy :pifko

Dziękuję bardzo, jeśli chodzi o namiary GPS to niestety ich nie posiadam, ale zawsze podaję nazwę miejscowości oraz nazwę kampingu więc ustalenie koordynatów za pomocą Google maps nie powinno nastręczać najmniejszych problemów.

Donat - 2016-02-11, 20:19

No to jedziemy dalej.
Z wodospadów Kravica kierujemy się już w stronę Czarnogóry, celu naszej tegorocznej wyprawy. Aby zaoszczędzić na czasie (szukamy wzdłuż wybrzeża Czarnogóry jakiegoś fajnego kampingu, na którym można by zostać kilka dni) postanawiamy przepłynąć promem przez Zatokę Kotor.

Donat - 2016-02-12, 21:05

I jeszcze kilka fotek z zatoki Kotor:
Donat - 2016-02-12, 21:10

Jeszcze na chwilkę wróćmy do Blagaju w Bośni, wracając z klasztoru Derwiszów, przez przypadek trafiliśmy w taki oto zaułek:
Donat - 2016-02-12, 21:22

Okazało się, że na jednym z podwórek w tym zaułku mieści się micro kawiarnia. Hmmm.. szumnie powiedziane - kawiarnia, po prostu na jednym z podwórek, dwóch młodych ludzi rozłożyło dywany, na których można było się położyć, opierając się na wałkach lub poduchach, za stoliki robiły drewniane skrzyneczki. Kawa parzona tradycyjnie w mosiężnych tygielkach na węglu drzewnym. Podobno pycha, ja nie mogę potwierdzić bo nie pijam kawy, za to zamówiona przeze mnie herbata nie przypadła mi do gustu. Na moje prośby o czarną herbatę, dostałem zaparzona szałwię :-) Dopiero znacznie później dowiedziałem się, że jeśli chcę się napić normalnej czarnej herbaty to należy prosić o "ruskij czaj" - nie wszędzie jest dostępny, ale jak już, to rzeczywiście jest to herbata, a nie jakieś ziółka.
Donat - 2016-02-12, 21:31

Młodzi ludzie, którzy prowadzili tą "kawiarnię" zaprosili nas do swojego domu. Dom zamieszkuje ich rodzina od 300 lat. Opowiedzieli nam troszkę o historii, zwyczajach panujących w muzułmańskich domach (ciekawostka: w ich domu bieżąca woda jest od 300 lat :-) co prawda jest to strumyk płynący przez środek pomieszczenia, ale jednak bieżący ) Zeszło nam u nich sporo ponad trzy godzinki. Bardzo mili ludzie, otwarci, biedni ale wyjątkowo sympatyczni.
Donat - 2016-02-12, 21:40

Jedna z historii , która nam opowiedzieli: na zdjęciu widać krzewy kiwi, rosną bardzo podobnie jak nasz winogron, krzew w głębi zdjęcia jest rodzaju męskiego, krzew na pierwszym planie - żeńskiego, jednak pod ziemią są ze sobą połączone korzeniami. Alegoria do mężczyzn i kobiet w islamie - niby dwa niezależne byty ale jednak połączone na dobre i złe niewidocznymi korzeniami. Coś w tym jest ....
Donat - 2016-02-12, 21:51

I jeszcze kilka fotek...
Donat - 2016-02-12, 22:00

Opowiedzieli nam jeszcze taka historię: w dawnej Bośni, w każdym domu znajdował się zaparzacz :-) kawy. Ustrojstwo to wyglądało mniej więcej jak odwrócony cylinder (kapelusz) wykonany z mosiądzu, w którego wnętrzu palił sie węgiel drzewny. Na rondzie, którego stały tygielki z kawą. Im bliżej środka stały tym kawa była bardziej gorąca. Jeśli gość w domu nie był mile widziany, dostawał kawę stojącą najdalej od palącego się węgla drzewnego, czyli niezbyt gorącą, tak więc jeśli w Bośni dostaniecie letnią kawę to znaczy, że nie jesteście mile widziani w tym domu. :-)
Donat - 2016-02-12, 22:30

No dobra, wracamy do chronologii :-) Po przepłynięciu zatoki Kotor, przejechaliśmy całe wybrzeże Czarnogóry w poszukiwaniu tego jednego, jedynego kempingu, na którym moglibyśmy zostać chociaż tydzień. Niestety po obejrzeniu kilku miejsc po drodze stwierdziliśmy, że to nie ma sensu. Jeśli warunki sanitarne na kampie są znośne to nie ma nawet kawałka cienia, w którym można by się skryć przed palącym słońcem. Jeśli jest blisko plaży i minimalna szansa na cień to znowu warunki sanitarne wołają o pomstę do nieba. Chciałbym tu przypomnieć, że nie jest to wyprawa kamperowa, więc nie mamy swojej toalety ani prysznica i jesteśmy mocno uzależnieni od infrastruktury turystycznej. Po dojechaniu do Ulcinj poddajemy się, krótka narada: jesteśmy już blisko Albanii a tam na mapie mamy zaznaczony fajny kemping na mierzei w okolicy miasta Shëngjin. nie zastanawiamy się ani chwili, decyzja zapada: jedziemy do Albanii. Sprawnie przekraczamy granicę i udajemy się w kierunku naszego, upragnionego (po 11 godzinach jazdy wzdłuż wybrzeża Czarnogóry) kempingu. Po dojechaniu na miejsce okazuje się, że kempingu - nie ma. To znaczy jest ładny plac, ogrodzony z budynkami sanitariatów i łazienek, tylko jest mały problem - brama jest zamknięta i nikogo na tym polu nie ma. Wyobraźcie sobie nasze miny, jest wieczór godz. 21 jedziemy od 12 godzin i nie ma gdzie się rozbić, żeby odpocząć.
Jeden członek naszej wyprawy idzie zasięgnąć języka w barze na plaży, na pytania czy nie wiedzą gdzie możemy się rozbić z naszą grupą bo kemping jest nieczynny, pada odpowiedź: możecie rozbić się tu..... Jak to tu??? No normalnie tu na plaży obok baru :-) Nie pozostaje nam nic innego jak skorzystać z zaproszenia, rozbijamy namioty 20m od morza i idziemy się kąpać :-)
C.D.N.

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-02-12, 22:40

No i tak w dawnych latach wyglądalo zapytanie,czy można tu stać,oczywiscie.A teraz porobily się kempingi.Dobrze ,ze my jeździmy przed lub po sezonie :kawka: :kawka:
Donat - 2016-02-12, 22:43

Nasz albański kemping :-)
Donat - 2016-02-15, 19:31

Po super nocce spędzonej nad samym morzem, tak że siedząc przy stoliku nogi chłodziła nam fala :-) postanawiamy we dwóch poszukać jakiegoś ciekawszego lokum. Nie ważne czy kamping czy może jakieś apartamenty. Po kilku godzinach jazdy w końcu znaleźliśmy fajne kwatery z apartamentami dwupokojowymi oraz ładnym basenem, natomiast spory kawałek do morza (jakieś trzy kilometry) Wszystko to za jakieś śmieszne pieniądze typu 8 ero od osoby. Pakujemy się do naszego autka zwiadowczego i udajemy na plaże, na której reszta naszej ekipy czeka na wieści od nas w sprawie noclegów, jednocześnie pławiąc się w wyjątkowo ciepłym morzu. Po dotarciu na miejsce, zanim jeszcze zdążyliśmy opowiedzieć co znaleźliśmy, nasze Panie z pełnym przekonaniem stwierdziły, że nigdzie nie ruszają się z plaży, bo im się tu bardzo podoba :-) Dogadały się z obsługą baru na plaży, że możemy korzystać z ich sanitariatów, natomiast jeśli chodzi o prysznic to Albańczycy udostępnili nam na zasadzie wyłączności :-) jeden z pryszniców stojących na plaży (takich do obmycia się po kąpieli morskiej) odgradzając go od oczu ciekawskich za pomocą trzech ogromnych parasoli "tarasowych" położonych dookoła "naszego" prysznica. Więc nie pozostało nam nic innego jak zgodzić się z decyzja naszych Pań, mimo dużego zaskoczenia, bo w końcu warunki sanitarne znacznie odbiegają od standardów jakich poszukiwaliśmy jadąc wzdłuż całego wybrzeża Czarnogóry. Decyzja zapadła: zostajemy. I tak spędziliśmy prawie tydzień mieszkając na samej plaży, namioty nasze były rozstawione 20 od linii brzegowej w cieniu ogromnych Pinii tam rosnących. Okazało się że oprócz nas z tej plaży korzystała tylko jedna trzyosobowa rodzina albańska i tylko w weekend przybyło troszkę więcej ludzi ale bez tragedii. Nasi gospodarze troszczyli się o nas dostarczając nam wprost na plaże zimne piwo z baru oraz przekąski, a nawet byli tak mili że muzykę w barze (zresztą praktycznie non stop pustym) puszczali naprawdę po cichu aby nam nie przeszkadzała. Do zmierzchu nasze Panie opalały się na plażowych leżaczkach które udostępniono nam w wyjątkowo niskiej cenie :-) a wieczorem paliliśmy na plaży ognisko i bawiliśmy się racząc wyjątkowo podłym winem kupionym po drodze w Bośni oraz niewiele lepszym winem albańskim :-)
Donat - 2016-02-15, 20:07

No cóż, wszystko co dobre w końcu się kończy. Nasz pobyt na plaży dobiegł końca, trzeba wracać. Po tygodniu byczenia się na plaży, obżerania wyśmienitym bałkańskim jedzeniem, całkowitym lenistwem - nie robiliśmy nic poza kąpaniem, opalaniem, jedzeniem i piciem :-) (żadnego zwiedzania, autka ruszaliśmy tylko aby dojechać do restauracji). Wyruszamy w drogę powrotną, ale ponieważ Albania ma w sobie to coś postanawiamy zostać jeszcze na dwa dni w znanym nam z zeszłego sezony miejscu - Shkodra Resort. Jest to chyba najczystszy kemping jaki do tej pory widziałem w Europie, pani z toalety praktycznie nie wychodzi, glansując po każdym użytkowniku toaletę jak i prysznice co zresztą w dobitny sposób przyczyniło się do małego wypadku jaki przeżyłem własnie pod prysznicem. Wchodząc się wykąpać do kabiny wywinąłem potrójnego tulupa na świeżo umytej posadzce, co doprowadziło do kolejnego wypadnięcia mojego barku ze swojego miejsca, którego nie powinien raczej opuszczać :-) Zdarzenie to będzie jeszcze skutkowało pewnym konsekwencjami podczas dalszej naszej podroży. Jedynie do czego można się przyczepić w tym miejscu to chroniczny brak cienia, który właściciele próbują rozwiązać rozwieszając ogromne płachty i budując zadaszenia z trzciny. Jedzenie w barze wyśmienite za niezbyt wygórowaną cenę, jezioro cieplutkie z przepięknym widokiem dookoła. Z czystym sumieniem mogę polecić to miejsce każdemu. - Tylko uważajcie pod prysznicem :-)
Donat - 2016-02-15, 20:21

Wieczorkiem udajemy się do miasta Shkodra. Tu macie kilka widoczków:
Donat - 2016-02-15, 21:04

Prosto ze Shkodry udajemy się do Czarnogóry, na most na rzece Tarze. Niestety, ja po wykonaniu potrójnego tulupa pod prysznicem w Shkodra Resort, nie jestem w stanie prowadzić auta. Nie mogę zmieniać biegów. Prowadzi kolega. Po wielu godzinach i przeprawie przez granicę w końcu docieramy na miejsce. W zeszłym sezonie też tu byliśmy ale krótko, tylko przejazdem. Wtedy obiecaliśmy sobie,że jeszcze tu wrócimy i udało się. Tym razem zostajemy na dwa dni. W planach rafting po Tarze oraz krótki oddech po upałach w Albanii. Tu musimy wyciągnąć ciepłe polary, swetry, a nawet kurtki. W dzień jest całkiem ciepło jednak wieczorem temperatura spada do 10 stopni. Po 40 stopniowych upałach w Albanii to coś zupełnie nowego :-)
samotny wilk - 2016-02-15, 21:20

Zaczytany jestem. Buch i pifko poleciało do Radomia. :spoko
Donat - 2016-02-15, 21:21

samotny wilk napisał/a:
Zaczytany jestem. Buch i pifko poleciało do Radomia. :spoko


dziękuję bardzo za browarka, bardzo miło, że ktoś to czyta :-)

Wojciechu - 2016-02-15, 21:31

Czyta, czyta - :pifko na drugą nogę :spoko
Mirek48 - 2016-02-15, 21:44

Oczywiście, że czyta zwłaszcza, że niektóre fragmenty przypominają odwiedzane miejsca, niektóre kuszą, aby je odwiedzić... :spoko
izola - 2016-02-15, 21:48

Cytat:
Kampiórek w proszku, stoi w garażu, ale trzeba gdzieś jechać, przecież nie będę siedział w wakacje, w domu na d... :-)

za takie podejście do "sprawy" i za bardzo ciekawą relacje przyjmij moje dzięki i skromne :pifko

Donat - 2016-02-15, 21:49

Zachęcony cykającymi cyferkami w liczniku odwiedzin tego wątku, pisze dalej :-)
Następnego dnia, będzie się działo, rafting po Tarze. Ekipę mamy wyśmienitą, nasz sternik mówi tylko po ichniemu i troszkę po rosyjsku. Słysząc, że ja całkiem nieźle radzę sobie w tym języku stwierdza: "ty Ruski ty budu moj zamiestitel" i ustawia mnie na prawej burcie, na dziobie. Mimo moich prób wytłumaczenia mu że nie dam rady bo mnie bark wylata jak Kargulowy zamek z karabinu :-) Ja do nie go: " ja nie ruski ja Poliak" a on na to "charaszo, dawaj Ruski, ty grebliaj" :-) I tak to zostałem prawa ręką sternika na naszym pontonie, jako jedyny rozumiejący polecenia. Reszta załogi to Holendrzy oraz mój syn, który ni w ząb nic nie rozumie z naszych dyskusji ;-) Nie pozostało mi nic innego jak grzecznie wiosłować moim wylatającym z zawiasu barkiem. Trudno jakoś dam radę :-)

samotny wilk - 2016-02-15, 22:00

Co tam bark. Zmień rękę i dalej pisz. Nawet kulawą ręką dobrze opisz ten rafting po Tarze. Na lato jak znalazł. To mnie mocno interesuje. 2 lata temu, niestety nie zdążyłem. Może zaległości nadrobię w br. O pifko się nie martw. Jutro skoczę do sklepu i schłodzę. A Ty se nie przeszkadzaj tylko pisz. :bigok
Tadeusz - 2016-02-15, 22:03

Donat, dziękuję za ciekawą opowieść.

Stawiam :pifko

:spoko

izola - 2016-02-15, 22:12

i jak się skończyło z tym wykołatanym barkiem ?
Mój wykołatany i pozrywany prawy łokieć potrzebował poważnej operacji ...ale naprawili mi i poklamrowali dobrze...po roku, jest już90% sprawny i długie jazdy i zmiany biegów musi wytrzymać ...nie ma innej opcji :-P

Donat - 2016-02-15, 22:27

Po mniej więcej trzech godzinach wiosłowania (rzeka była raczej spokojna, poza kilkoma progami, praktycznie woda nie wlewała się do pontonu) mój ulubiony sternik mówi do mnie: "Ty Ruski, za piatnadcat minut budu jumping" Myślę sobie czemu by nie, już kiedyś skakałem na bungie, więc dlaczego nie maiłbym skoczyć nad Tarą. Po kilkunasty minutach dopływamy do bardzo urokliwego miejsca, nasz sternik pokazuje nam półkę skalną zawieszona kilkanaście metrów nad lustrem wody i tłumaczy mi ze z tej półki można śmiało skakać bo Tara w tym miejscu ma ponad 10 metrów głębokości. Hmmm, a ja myślałem że to będą skoki na bungie. Mojego syna nie trzeba było długo namawiać, skacze z półki do rzeki i szybko podpływa do brzegu z troszkę dziwna miną. W tym czasie nasz sternik mówi do mnie: " a Ty Ruski pa czemu Ty nie prygajesz?" No to co miałem odpowiedzieć ? Że nie umiem pływać :-) zgodnie zresztą z prawdą? No trudno, wlazłem na ta półkę, co prawda byłem w kapoku, i sruuu do wody. W momencie jak wpadłem do wody zacząłem jak kamień iść na dno, dookoła mnie robiło się coraz ciemniej, w końcu kapok zadziałał i poczułem, że zaczynam się wynurzać. Woda wokół mnie robiła się coraz jaśniejsza i wtem.... dotarło do mnie: o ja pier....... woda ma jakieś osiem stopni . Po wypłynięciu na powierzchnie podjąłem początkowo nieudane próby zaczerpnięcia powietrza, ale temperatura zrobiła swoje, ścisnęło mnie tak, że nie miałem najmniejszej możliwości odetchnięcia. W tym samym czasie dotarło do mnie, że Tara to nie wolno stojąca woda tylko całkiem wartko pomykająca górska rzeka i jeśli nie zacznę natychmiast intensywnie wiosłować kraulem to będą mnie długo szukać w dolnym biegu rzeki :-) Z tym, że jest mały problem, przecież "wylata" mi bark ze stawu :-) Hmmm, nie było wyjścia, musiałem się spiąć w sobie :-) Nawet nie zauważyłem kiedy udało mi się zaczerpnąć w końcu powietrza, i praktycznie jak wodolot dopłynąć do brzegu. Udało się, całą scenę zarejestrował kamerą mój syn, który miał niezły ubaw obserwując całe zdarzenie i widząc moją minę tuż po wynurzeniu z wody.
W oczach mojego sternika zostałem mistrzem, ja nie podzielałem jego poglądu ;-) Ale w nagrodę gdy dowiedział się, że ja nie umiem pływać zaprosił mnie na wieczorne ognisku z duuuużą ilością rakiji oraz nie przyjął ode mnie pieniędzy za kemping :-) którego ( jak później się okazało) był właścicielem.

Donat - 2016-02-15, 22:48

izola napisał/a:
i jak się skończyło z tym wykołatanym barkiem ?
Mój wykołatany i pozrywany prawy łokieć potrzebował poważnej operacji ...ale naprawili mi i poklamrowali dobrze...po roku, jest już90% sprawny i długie jazdy i zmiany biegów musi wytrzymać ...nie ma innej opcji :-P


Mój bark niestety jest dość poważnie uszkodzony, ale to nie stało się w Shkodrze w Albani, ale dwa lata wcześniej, w pracy. Od tamtej pory wypadał mi już tyle razy, że nauczyłem się go sam nastawiać. Niestety, ze względu na specyfikę pracy nie stać mnie na położenie się na ponad pół roku i niezarabianie w tym czasie (pracuję rekami) więc ratuje się doraźnie rehabilitacją i w drastycznych przypadkach ortezą, która powinienem nosić stale, ale jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności zapomniałem jej zabrać na Bałkany :-)

Donat - 2016-02-15, 23:04

samotny wilk napisał/a:
Co tam bark. Zmień rękę i dalej pisz. Nawet kulawą ręką dobrze opisz ten rafting po Tarze. Na lato jak znalazł. To mnie mocno interesuje. 2 lata temu, niestety nie zdążyłem. Może zaległości nadrobię w br. O pifko się nie martw. Jutro skoczę do sklepu i schłodzę. A Ty se nie przeszkadzaj tylko pisz. :bigok

Jeśli chcesz poczuć prawdziwy rafting na Tarze to polecam początek kwietnia, wtedy woda na rzece ma o dziewięć metrów wyższy poziom niż w sierpniu. Ale niestety lepiej wtedy nie wypaść z pontonu. Właściciel kempingu opowiadał, że wtedy nie ma żartów, za to wrażenia do końca życia. Natomiast w lipcu lub sierpniu spokojnie można wybrać się na rafting nawet z małymi dziećmi. Będą zadowolone i bezpieczne.

samotny wilk - 2016-02-16, 14:07

Donat,
Cytat:
oraz nie przyjął ode mnie pieniędzy za kemping :-) którego ( jak później się okazało) był właścicielem.
_________________
Czy możesz podać namiary na ten kemping? Jeśli nie współrzędne, to może link w Google Mapy albo nazwę miejscowości? Jakie są na nim warunki, tak na 2-3 noce pobytowe? Da się? :lol:
Ci powiem: z fotek wynika, że jest fajnie i czysto (o ile, to są fotki tego campingu?). Jakieś orientacyjne ceny? Czy daleko jest do sklepu muzycznego, no wiesz jakiego? :haha:

Ja w ubiegłym roku wędrowałem z namiotem. Jeśli nie kupię następnego kampera, to znowu będzie to trip namiotowy. Tak, jak w Twoim przypadku. Powiem nawet tak: znowu, jak za młodych lat polubiłem namioty. :camp:

Dzięki za info o spływie Tarą. :spoko

Donat - 2016-02-16, 17:09

samotny wilk napisał/a:
Donat,
Cytat:
oraz nie przyjął ode mnie pieniędzy za kemping :-) którego ( jak później się okazało) był właścicielem.
_________________
Czy możesz podać namiary na ten kemping? Jeśli nie współrzędne, to może link w Google Mapy albo nazwę miejscowości? Jakie są na nim warunki, tak na 2-3 noce pobytowe? Da się? :lol:
Ci powiem: z fotek wynika, że jest fajnie i czysto (o ile, to są fotki tego campingu?). Jakieś orientacyjne ceny? Czy daleko jest do sklepu muzycznego, no wiesz jakiego? :haha:

Ja w ubiegłym roku wędrowałem z namiotem. Jeśli nie kupię następnego kampera, to znowu będzie to trip namiotowy. Tak, jak w Twoim przypadku. Powiem nawet tak: znowu, jak za młodych lat polubiłem namioty. :camp:

Dzięki za info o spływie Tarą. :spoko

Tu masz dokładne współrzędne tego kempingu: 43°08'55.5"N 19°17'59.2"E
Cena za pobyt to 3 euro od osoby, miejsca na namioty bardzo dużo, sanitariaty jak na Czarnogórę - czyste. Co prawda większość toalet to tzw tureckie ubikacje, ale były już dwie kabiny europejskie. wszędzie czysto. Woda zimna non stop, ciepła niekoniecznie :-) ale da się z tym żyć. Zamiast rozbijać namiot można sobie wynająć tzw "psie budy"- małe domki niewiele większe od psiej budy, w których można przespać się w pościeli na normalnych materacach zajmujących jednak całą powierzchnię podłogi. Na terenie bar z jedzeniem i alkoholem. Jest też tak zwana "Zip Line" czyli można przejechać się na linie nad kanionem Tary na drugi brzeg. Na miejscu organizują rafting, krótki na pół dnia albo na cały dzień. To już troszkę droższa rozrywka: z obiadem, dowozem i przywozem 40 euro od osoby. Do sklepu muzycznego spory kawałek, na drugim brzegu są knajpy, stragany z domową muzyką :-P Bardzo miła obsługa, lubią Polaków - jak to właściciel stwierdził nad ranem: "Polacy to super goście, przy ognisku siedzicie do rana, nie wylewacie za kołnierz, idzie się z Wami dogadać, nie awanturujecie się po alkoholu jak Słowacy :-), a poza tym jest Was 40 milionów - przyjeżdżajcie do nas wszyscy :-) " To autentyczne słowa właściciela :-)
Nazwa kempingu to: Eko Kamp Kljajevića Luka, ty masz stronę, nawet jest coś po Polsku :-) http://tara-rafting.info/?lang=pl

samotny wilk - 2016-02-16, 17:32

Donat, no proszę: mam, to co chciałem. :lol: Wszystko pięknie podane, jak na tacy. Jest lokalizacja, warunki pobytowe, ceny. Czego więcej trzeba?
Zaintrygowała mnie oferta pt. "psie budy". Jak wypróbuję, dam znać. Postaram się rano nie szczekać. :haha:

Za piękną pomoc: łup i piękne schłodzone pifko poleciało. Na zdrowie. :pifko

Donat - 2016-02-16, 19:31

"Psia buda" wygląda tak i dla porównania wielkości na tle samochodów :-)
Donat - 2016-02-16, 20:26

Po szaleństwach nad Tarą, startujemy dalej. Kolejny nasz cel to miasto dwóch światów - Sarajewo w Bośni. Ja jako inwalida odpoczywam sobie na tylnym siedzeniu własnego samochodu. Kolega prowadzi, przejazd przez góry zajmuje nam sporo czasu, za to widoki przepiękne. W końcu udaje nam się dotrzeć do naszego celu. Pierwsze nasze kroki kierujemy w poszukiwaniu kempingu, w końcu docieramy do Oazy w Ilidży - dzielnicy Sarajewa. Miejsce ładnie położone, z dala od centrum ale z dobrym dojazdem. Ładna infrastruktura, niestety położenie pomiędzy torami kolejowymi, autostradą i lotniskiem dość mocno daje się we znaki. W momencie przejazdu pociągu wrażenia w namiotach niezapomniane: zupełnie jakby pociąg przejeżdżał po naszych materacach, ziemia się trzęsie i wnętrzności w człowieku również :-). Całe szczęście że chociaż samoloty w nocy nie latają, jednostajny szum dobiegający z autostrady to już pikuś w zestawieniu z pozostałym atrakcjami. Raczej nie polecamy, ale alternatywy brak. To znaczy jest ale malutki kemping i wcale w niezbyt lepszym miejscu położony. Ale muszę przyznać szczerze, drugiej nocy byliśmy tak zmęczeni, że nawet pociągi nas nie budziły:-) Następnego dnia ruszamy na podbój miasta.
Donat - 2016-02-16, 20:31

Zdjęcia powyżej przedstawiają zachodnio europejską część Sarajewa. Na zdjęciu poniżej czarodziejska linia, za którą jest inny, drugi świat - muzułmański.
jarek73 - 2016-02-16, 20:31

Świetna relacja :spoko
Donat - 2016-02-16, 20:41

A Sarajewo za tą czarodziejską linią wygląda tak:
Donat - 2016-02-16, 20:46

i jeszcze tak:
Donat - 2016-02-16, 21:08

Jest jeszcze trzecia strona Sarajewa: smutna, wojenna, biedna. Przespacerowaliśmy się "Aleją Snajperów" gdzie do dziś straszą powybijane dziury w dziesięciopiętrowych blokach. Byliśmy u wejścia do tunelu rozpoczynającego się pod jednorodzinnym domem. Tunelu dzięki któremu Sarajewo przetrwało oblężenie. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę,że miasto to było oblężone
dłużej niż Leningrad podczas II wojny światowej. Tym tunelem była dostarczana żywność dla ludności przebywającej w mieście. Widzieliśmy "Róże Sarajewa" są to ślady na asfalcie, chodnikach po wybuchu granatów moździerzowych. Ślady te do dzisiaj są malowane czerwoną farbą aby przypomnieć o ludziach, którzy zginęli podczas tych wybuchów. Widzieliśmy malutkie cmentarze rozsiane wszędzie w mieście, na skwerach, w parkach, między blokami, obok placów zabaw. Ogromne wrażenie robi potężny cmentarz z charakterystycznymi białymi pomnikami, znajdujący się na zboczu wzgórza górującego nad muzułmańską dzielnicą. Te widoki to smutne Sarajewo, przypomina o tym co się tam działo i uzmysławia, że pokój który tam trwa jest mocno iluzoryczny. Wystarczy, że zabraknie natowskich sił stabilizacyjnych i jatka rozpocznie się od nowa. Obok siebie mieszkają ludzie którzy mordowali swoje rodziny, Ci ludzie dzisiaj pracują ze sobą w jednym zakładzie pracy czy urzędzie. To smutne ale prawdziwe.

jerry Gdansk - 2016-02-17, 10:11

Super relacja i oczywiscie zasłużone :pifko i dla ochłody piwko
Donat - 2016-02-17, 18:51

I jeszcze kilka fotek z Sarajewa, między innymi biblioteka, która podczas oblężenia była całkowicie zrujnowana i spłonęło w niej ponad dwa miliony manuskryptów (służyła jak punkt wstrzeliwania się artylerii), mała uliczna kawiarenka typowa dla Bośni oraz meczet z ulicy Bascarcija:
Donat - 2016-02-17, 19:03

Niestety, wakacje nieubłaganie zbliżają się do końca, nie pozostaje nic innego jak opuścić gościnną, ale troszkę smutną Bośnię i skierować się na północ, w kierunku domu. Ale nie bylibyśmy sobą, żeby jeszcze jak najdłużej nie przeciągnąć naszego urlopu. Ponieważ, jak do tej pory wszystkie wina jakie piliśmy po drodze zaliczały się raczej do podłych trunków postanawiamy to zmienić i podejmujemy decyzje: kierunek Eger :-) Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Bezpośrednio z Sarajewa zmierzamy w kierunku Egeru, przez Bośnię i Chorwację przelatujemy jak przecinaki, stajemy na nocleg w znanym nam już miejscu: Kiskunmajsa na Węgrzech. Jak zwykle dzieciaki na termy a my po piwku i spać. Następnego dnia dojeżdżamy do Egeru, znajdujemy szybciutko kemping - niestety bardzo mocno rozmoknięty, dzień wcześniej było w Egerze oberwanie chmury. Jakoś wjeżdżamy na plac, co prawda z trudem i rozbijamy nasze obozowisko:
Donat - 2016-02-17, 19:08

W pierwszej kolejności ruszamy na zwiedzanie miasta, wizytę w Dolinie Pięknej Panny :-) pozostawiamy na wieczór.
Donat - 2016-02-17, 19:14

Wieczorem ruszamy na podbój Doliny Pięknej Panny, oj działo się :-)

ooo tak:

Donat - 2016-02-17, 19:29

Sama forma piwnic w Dolinie średnio mi się podobała, jednym słowem: komercja. W porównaniu z ostatnim pobytem w Tokaju - to nie to :-( Po degustacji win w kilku piwniczkach jednak wracamy zniesmaczeni na kemping. Tam spotykamy właściciela kempingu który na nasze żale że to nie to samo w Egerze co w Tokaju, zaprasza nas do prywatnej piwniczki (tzw niekomercyjnej) do której normalnie nie zaprasza turystów. Nasz gospodarz mówiący troszkę po polsku oprowadza nas po swojej piwniczce i kosztujemy jego win. Pan widać, że nie traktuje naszej wizyty jako zarobkowej, wlewa nam na spróbowanie po dużej szklance każdego ze swoich wyrobów, siebie też nie oszczędzając. Wizyta nasza przeciągnęła się troszkę w czasie ze względy na ilość spożytych trunków oraz śpiewów polsko-węgierskich, my nauczyliśmy się wznosić toasty po węgiersku, a nasz gospodarz podszkolił swój polski :-) po zwiedzeniu całej piwniczki troszkę zmęczeni z trudem wychodzimy na powierzchnię. Wieczór uznajemy za udany, roześmiani razem z gospodarzem udajemy się na zasłużony odpoczynek w naszych namiotach :-) O taki wieczór właśnie nam chodziło, a nie degustację w Dolinie Pięknej Panny, które przypominały pobyt w każdej innej knajpie z winem.

Tak zakończyła się nasza wakacyjna przygoda, znów nakręciliśmy na kółeczka naszych samochodzików po 5500 km, poznaliśmy ciekawe miejsca, jeszcze ciekawszych ludzi. Na pewno jeszcze nie raz wrócimy w tamte rejony. Może kiedyś uda się na dłużej, czas jest nieubłagany, a do zobaczenia zostało jeszcze tyle.....

FIN

WODNIK - 2016-02-17, 21:17

Stawiam zasłużone piwko :pifko za piękne zdjęcia, dokładne opisy a także za namiary z fajnymi miejscami.
Jak będę jechał w tym kierunku na pewno skorzystam z Twoich namiarów :bigok
Pozdrawiam :spoko

maga - 2016-02-17, 22:15

Fajna relacja,przyda się w planowaniu podróży w tamte strony.

Złocisty napój leci :pifko

Donat - 2016-02-18, 16:28

WODNIK napisał/a:
Stawiam zasłużone piwko :pifko za piękne zdjęcia, dokładne opisy a także za namiary z fajnymi miejscami.
Jak będę jechał w tym kierunku na pewno skorzystam z Twoich namiarów :bigok
Pozdrawiam :spoko


Dziękuję wszystkim za wirtualne browarki, oraz zachęcam do dyskusji, jeśli macie jakieś pytania, to śmiało, postaram się na nie odpowiedzieć....

Diesel - 2016-02-18, 17:59

Dzięki za relację, ale nie wyjaśniłeś o co chodzi z rozstrzelanymi domami;-)
Donat - 2016-02-18, 18:11

Rozstrzelane domy - domy zniszczone, opuszczone, zaniedbane, przez nikogo nie remontowane. Najczęściej ich właściciele uciekli, najczęściej to Serbowie. Nikt nie rusza tych nieruchomości ponieważ Bośnia nie zdecydowała się na znacjonalizowanie ich. Dawni właściciele są dalej prawowitymi posiadaczami, ale nie zdecydują się na powrót z wiadomych względów. Chyba, że nastąpi kolejna korekcja granic, ale wtedy inne domy staną się "rozstrzelanymi domami". Istny węzeł gordyjski, nie do rozwiązania. Ktoś, kiedyś miał rację nazywając ten rejon Kotłem Bałkańskim.
Diesel - 2016-02-18, 18:19

Dzięki za wyjaśnienie. Teraz mam komplecik. A jak skończę moczyć się w Hiszpanii i wrócę do domu to opowiem co widziałem w Afryce;-)
KMC - 2016-02-19, 13:58

Pieknie - zazdroszczę - ale mam nadzieję, rusze Donat Twoim śladem :-)
Barbara i Zbigniew Muzyk - 2016-02-19, 17:52

Trochę brałam udział w śledzeniu relacji-sprawdzam brak piwa,teraz go stawiam :pifko ,jeszcze jedna uwaga,odnosnie tych nieremontowanych domów.Neum główny kurort Bosni,przy samej plaży ma nieremontowane ruiny.Hitem ruiny jest przepiekna plaza Kupari w Horwacji,jedna ruina,hoteli,porciku,zaplecza,niegdyś kurort z rampą do wjazdu,dla wysokich rangą oficerów.Czlowiek mowil,ile kosztują lody to tyle płacili oficerowie za luksusowy pobyt tu.Polecam tę plaze bo podobno dogadali się i będzie się coś dzialo,wtedy plaza "umarłych hoteli",będzie niedostepna. :!: :!:
antwad - 2016-02-19, 19:13

Bardzo ciekawa relacja. Dla podążających Waszym śladem - kopalnia wiedzy :ok

Donat napisał/a:
... Ponieważ, jak do tej pory wszystkie wina jakie piliśmy po drodze zaliczały się raczej do podłych trunków....

Polecam wina, na które trafiliśmy przypadkiem. Są to wina wytwarzane przez mnichów z monastyru Tvrdos koło miasteczka Trebinje.
Klasztor jest mocno ortodoksyjny, ale wina są naprawdę zacne:
http://www.tvrdos.com/en/?page_id=296

Naprawdę warto!!

samotny wilk - 2016-06-08, 18:46

Donat, mam do Ciebie jeszcze 1 pytanko. Już 11 VI br. wybieram się na Bałkany. Tak jak Ty chcę zobaczyć Sarajewo. A gdzieś trzeba będzie się przespać? Może przypomnisz sobie miejsce usytuowania tego hałaśliwego kempingu Oazy w Ilidży - dzielnicy Sarajewa. Dobrze by było.
Prześledziłem w necie centymetr po centymetrze i nigdzie go nie ma? Ale on gdzieś tam jest, bo Ty tam byłeś. :roll:
:spoko

Donat - 2016-06-11, 08:10

Sorry że tak długo nie odpowiadałem ale dopiero dzisiaj zobaczyłem mój odgrzebany przez Ciebie temat :-) Po długiej dyskusji z moja żoną, która w trasie jest moją nawigacją i przewodniczką jednocześnie, ustaliliśmy, że spaliśmy nie na Oazie tylko na Rimski Most.Oba te kempingi są blisko siebie. W każdym bądź razie to jest dokładnie to miejsce gdzie ciężko jest usnąć gdy nie jesteś baaardzo zmęczonym :-) : https://www.google.com/ma...2!5m1!1e4?hl=pl

Kemping Oaza jest bardzo blisko wiec doznania akustyczne pewnie będą identyczne.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group