Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Skandynawia - Islandia 2022 - relacja

Stanek - 2022-06-22, 09:41
Temat postu: Islandia 2022 - relacja
Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing
Stanek - 2022-06-22, 09:45

21.06.2022 Warszawa - Szczecin

Po wielu tygodniach przygotowań i planowania nadszedł dzień wyjazdu. Ruszamy rano z Warszawy na zachód. Celem naszym jest Hirtshals w Danii skąd w sobotę odpływa nasz prom. Jedziemy drogą nr 10 do Szczecina. Po drodze jeszcze przystanek na ostatnie zakupy. Do Szczecina docieramy wieczorem. Parkujemy i idziemy na spacer po mieście. Do kampera wracamy ok. 23:00. Na noc przejeżdżamy na bezpłatny parking koło stadionu Arkonii. Zmęczeni całodzienną jazdą idziemy spać.

53.42715, 14.56337 - Szczecin, parking blisko starego miasta, płatny 8-17
53.46151, 14.51191 - Szczecin, parking przy stadionie, darmowy, ławki i stoliki, śmietniki

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

LukF - 2022-06-22, 09:57

Stanek,
Na taką relację czekałem. Loguję się i pozdrawiam.
:pifko na dobry początek

Stanek - 2022-06-23, 07:49

22.06.2022 Szczecin - Hüsbygaard.

Dzisiejszy dzień to typowy dzień drogi. Wracamy na drogę nr 10, którą docieramy do granicy z Niemcami. Dalej lokalnymi drogami docieramy do autostrady nr 20, którą jedziemy na zachód. Za Lubeką zjeżdżamy na autostradę nr 7 prowadzącą na północ. Niedaleko przed granicą z Danią stajemy na nocleg w miejscowości Hüsbygaard. Tak mija nam kolejny dzień podróży.

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

Stanek - 2022-06-24, 09:46

23.06.2022 Hüsbygaard - Skallerup

Kolejny dzień jazdy. Ruszamy na północ autostradą nr 7. Po niedługiej jeździe przekraczamy granicę i wjeżdżamy do Danii. Podążamy dalej na północ drogą E45, a następnie E39. Po drodze zatrzymujemy się na jednym z przydrożnych parkingów na serwis kampera. Z tego co zauważyłem to w Danii na większości parkingów przy autostradzie są punkty do zrzutu nieczystości i nabrania świeżej wody. Na postój kierujemy się do letniskowej miejscowości Skallerup. Stajemy na niewielkim parkingu przy samej plaży. Rozciąga się stąd piękny widok na Morze Północne. Po odpoczynku idziemy na spacer plażą. Zupełnie niechcący trafiamy na spore ognisko i grupę ludzi. Okazuje się, że Duńczycy 23 czerwca obchodzą Sankthansaften czyli odpowiednik naszej nocy świętojańskiej. Palą wtedy ogniska, które jak kiedyś wierzyli odganiają czarownice szczególnie aktywne tej nocy. Po powrocie do kampera obserwujemy zachód słońca, które schowało się w morzu o 22:30. Kołysani szumem morza zasypiamy. Dobranoc :)

57.50534, 9.84895 – Skallerup, parking nad morzem, darmowy, toalety (zakaz wyprowadzania kota do toalety)

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

rakro1 - 2022-06-24, 10:34

Noo !!! Piękny kierunek wyjazdu i początek relacji zapowiada barwną opowieść.
Czekamy .....

ZEUS - 2022-06-24, 15:51

ja też loguję się do tematu 🤗
Stanek - 2022-06-25, 08:32

24.06.2022 Skallerup - Hirtshals - Skallerup

Planując dojazd na prom dodaliśmy jeden dzień zapasu na nieprzewidziane sytuacje. Dojechaliśmy jednak zgodnie z planem i dzisiejszy dzień jest tym zapasowym. Korzystając z pięknej słonecznej pogody ruszamy na spacer plażą. Tym razem idziemy na północ. W oddali widać latarnię morską, którą obieramy sobie za cel. Dotarcie do niej okazuje się nie takie proste. Na początku wydawało się, że nie jest bardzo daleko, ale teraz mamy wrażenie jakby jakiś złośliwy troll przesuwał ją coraz dalej. Po czterech godzinach jednak udaje nam się osiągnąć cel. Okazuje się, że latarnia jest już w Hirtshals. Zrobiliśmy 11.5 km, aby do niej dotrzeć. Na latarnię można wejść (3€). Jest tu też mała kawiarenka oraz toalety. Obok znajduje się cały system bunkrów 10 baterii z Drugiej Wojny Światowej, który można zwiedzać bezpłatnie. Po odpoczynku ruszamy w drogę powrotną, która zajęła nam trzy godziny. Spaleni słońcem i zmęczeni wieczór spędzamy w kamperze. W sumie zrobiliśmy 23 kilometry. Oj, będą jutro bolały nogi. Czekają nas jednak prawie 2 dni na promie, więc będzie czas na regenerację. Na noc zostajemy w tym samym miejscu.

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

Stanek - 2022-06-27, 08:43

25-26.06.2022 Hirtshals - Torshavn

Rano zbieramy się i ruszamy do Hirtshals do którego mamy kilkanaście kilometrów. Po drodze robimy serwis na stacji benzynowej. Do portu docieramy przed południem i jesteśmy pierwsi. Bramy pozamykane i zastanawiamy się czy dobrze trafiliśmy. Jednak po kilku minutach pojawiają się kolejne kampery i auta. Po niedługim oczekiwaniu bramy otwarto i zaczęto odprawę, która przebiega bardzo sprawnie. Nawet nie trzeba pokazywać rezerwacji, bo wszystko wiedzą na podstawie numeru rejestracyjnego. Dostajemy przywieszkę i klucze do kabiny. Około 12:30 dobija prom. Równie sprawnie przebiega załadunek. Parkujemy na czwartym deku i udajemy się do kabiny. Odbijamy o 16:30 czasu lokalnego (15:30 czasu farerskiego). Trasa promu wiedzie początkowo wzdłuż wybrzeża Norwegii. Na drugi dzień na wysokości Bergen odbijamy na zachód. Po kilku godzinach pojawiają się Szetlandy, które mijamy lewą burtą. Kolejny ląd to Wyspy Owcze, które zanurzone w chmurach pojawiają się na horyzoncie ok. 23:00. Dobijamy do portu w Torshavn, które jest jednocześnie stolicą Wysp Owczych. Rozładunek przebiega równie sprawnie jak załadunek. Jeszcze kontrola celna (na szczęście tylko formalność) i przejeżdżamy na parking przy porcie jachtowym, gdzie zostajemy na noc. Teraz kilka informacji praktycznych odnośnie promu. Pomimo informacji, że pasażerowie powinni wchodzić oddzielnie trapem dla pieszych nikt się tym nie przejmował i wszyscy wjeżdżali w autach. Na promie nie ma możliwości podłączenia kampera do prądu, a butle gazowe powinny zostać zakręcone (choć nikt tego nie sprawdzał). W kabinach jest pościel, ręczniki, telewizor, łazienka, suszarka do włosów oraz gniazdka 230V. Dobrym pomysłem jest zabranie czajnika elektrycznego, kubków i sztućców. Można wówczas zrobić sobie kawę, herbatę czy „gorący kubek”. Kabinę należy opuścić 1,5 godziny przed dobiciem do portu docelowego. To takie podstawowe informacje. Może komuś się przydadzą w przyszłości.

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

Stanek - 2022-06-30, 21:29

27.06.2022 Torshavn - Saksun

Wyspy Owcze. Tu nas jeszcze nie było. To archipelag składający się z 18 wysp położony na północnym Atlantyku. Stolicą jest Torshavn położone na wyspie Streymoy. Na żadnej wyspie nie ma miejsca położonego dalej od wybrzeża niż 5 km. Farerzy (tak nazywają się miejscowi) zajmują się głównie rybołówstwem i hodowlą owiec, których jest tutaj więcej niż ludzi. Owca ma bezwzględne pierwszeństwo na drodze i należy na nie uważać prowadząc auto. Tyle podstawowych informacji. Jedziemy zobaczyć te tajemnicze wyspy. Po śniadaniu ruszamy drogą nr 50 w głąb wyspy Streymoy. Przy drodze mamy zaznaczonych kilka punktów widokowych do zaliczenia, ale niestety szybko wjeżdżamy w chmury i widoków nie ma. Może w drodze powrotnej będziemy mieli więcej szczęścia. Tunelem przejeżdżamy na wyspę Vagar. Tunel jest płatny (opłata online na stronie www.tunnil.fo). Dalej kierujemy się do miejscowości Miðvágur gdzie zaczyna się szlak na klify Trælanipa. Przy początku szlaku jest darmowy parking. Wejście na szlak jest płatne 200 DKK za osobę. Ścieżka wspina się delikatnie po trawiastym zboczu. W dole widać jezioro Sørvágur zakończone wodospadem wpadającym do oceanu. Po około półgodzinnej wędrówce docieramy do pierwszego punktu widokowego skąd widać klify. Tym razem mamy szczęście, bo mimo, że ruszaliśmy w deszczu teraz pogoda się poprawiła i możemy podziwiać widoki. Smagani wiatrem wspinamy się na sam szczyt klifu, a następnie przy jego krawędzi schodzimy do wodospadu. Po obejrzeniu wodospadu wracamy na główną ścieżkę prowadzącą do parkingu zakreślając w ten sposób pętlę. W drodze powrotnej widzimy, że pojawiły się chmury i zasłoniły klify. Trafiliśmy więc idealnie w okienko pogodowe. Przejście całej trasy zajmuje ok. 2 godzin. Szlak nie jest trudny, ale trzeba włożyć dobre buty, bo sporo jest błota i śliskich kamieni. Uważać też trzeba na silny wiatr, który usiłuje zepchnąć nas z klifu. Po powrocie do kampera rozgrzewamy się herbatą i posilamy ciastem, które mamy jeszcze z Polski. Przejeżdżamy kilkanaście kilometrów do kolejnego miejsca, którym jest wioska Gásadalur. Położna w rozległej dolinie i otoczona klifami do niedawna jako jedyna osada na wyspach była odcięta od świata gdyż nie posiadała połączenia z systemem drogowym. Ta sytuacja zmieniła się w 2005 roku kiedy oddano tunel łączący Sørvágur z resztą wysp. Nie tunel jest jednak naszym celem, a stary szlak prowadzący do osady. Parkujemy na niewielkim parkingu przed tunelem i ruszamy na szlak, który stromo wspina się na klif. Ze szlaku roztaczają się widoki na wyspę Mykines - królestwo maskonurów. Niestety jak tylko nabieramy wysokości wchodzimy w chmurę i z widoków nici. Cały szlak pokonujemy w gęstej mgle. Dopiero gdy schodzimy po drugiej stronie góry opuszczamy chmurę i oczom naszym ukazuje się widok na osadę, wodospad i Mykines okrytą chmurami. Schodzimy do punktu widokowego skąd podziwiamy wodospad Múlafossur oraz obserwujemy zabawne maskonury gniazdujące na klifie. Po powrocie do naszego domu na kółkach ruszamy do kolejnego miejsca. Tunelem opuszczamy wyspę Vágar i wracamy na Streymoy. Kierujemy się do wioski Saksun malowniczą bardzo wąską drogą wijącą się zieloną doliną. Zatrzymujemy się na parkingu i tu zostajemy na noc. Co ciekawego jest w Saksun? O tym w następnym wpisie…

62.042274, -7.199760 - darmowy parking przy wyjściu na szlak Trælanipa, toalety, woda

62.094523, -7.405727 - niewielki parking przy szlaku do Sørvágur, darmowy, dojazd drogą gruntową

62.245789, -7.177251 - parking w Saksun, darmowy, toalety

Stanek - 2022-06-30, 21:36

zdjęcia c.d.
Stanek - 2022-06-30, 21:44

28.06.2022 Saksun - Vestmanna

W Saksun zobaczymy jeden z bardziej charakterystycznych widoków na Wyspach Owczych. Laguna, kościół z zielonym trawiastym dachem i wodospad w tle. Idziemy więc podziwiać ten widok. Obok parkingu jest kilka starych domów z trawiastymi dachami. Po drugiej stronie doliny jest też ścieżka do laguny i dalej na plażę. Opłata za przejście tej trasy wynosi 75 DKK (ok. 50 zł) za osobę. Nasyceni widokami przejeżdżamy do osady Tjørnuvik położonej z drugiej strony góry, którą musimy objechać. To sympatyczna mała wioseczka położona przy ciemnej plaży. Stąd roztacza się znany widok na dwie samotne skały sterczące z wód oceanu. Są to olbrzym i wiedźma, którzy jak głosi legenda zostali przysłani przez Islandczyków, aby przyłączyli Wyspy Owcze do Islandii. Jednak nie udało im się to przed wschodem słońca, które zmieniło ich w skały. Spacerujemy po wąskich uliczkach. Można tutaj skosztować gofra i kawy w małej kawiarence – koszt zestawu 50 DKK. Następnie przechodzimy do malutkiej przystani przytulonej do zbocza klifu. Do kampera wracamy plażą pokrytą drobnym ciemnym piaskiem. Przy parkingu znajduje się szkoła surfingu, więc jeśli ktoś szuka wrażeń może skorzystać z ich oferty. Na miejscu dowiadujemy się, że jest wyznaczony pieszy szlak przez góry do Saksun. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej pewnie przyszlibyśmy tutaj szlakiem zamiast objeżdżać górę samochodem robiąc 30 km. Wracając zatrzymujemy się przy kempingu zrobić serwis. Właściciel życzy sobie 50 DKK za zlanie nieczystości. Kończy się na puszce piwa Kozel. Pan zadowolony i my też. Trzeba tu zaznaczyć, że tutaj alkohol można kupić tylko w wyznaczonych sklepach i jest ich sześć na całych wyspach. Kolejnym naszym celem jest najwyższy szczyt archipelagu Slættaratindur wznoszący się na 880 m n.p.m. Przejeżdżamy na parking przy początku szlaku. Pogoda jest sprzyjająca więc postanawiamy zdobyć górę. Na początek pokonujemy drabinkę nad ogrodzeniem dla owiec. Dalej wydeptaną stromą ścieżką wspinamy pod trawiaste zbocze. Potem ścieżka zaczyna trawersować więc jest mniej stromo i bardziej komfortowo. Na szczęście wiatr mamy w plecy co ułatwia wspinaczkę. Szlak nie jest oznaczony co w końcowej fazie gdzie zaczynają się skałki sprawia trochę problemów, bo łatwo się pogubić. Wydeptanych jest „pierdylion” ścieżek i nie wiadomo, która to właściwy szlak. Po kilku próbach udaje nam się w końcu znaleźć właściwą drogę. Wskazówką mogą być małe kopczyki ustawione z kamieni. Szczyt góry jest płaski i podziwiać można z niego widoki o ile chmury pozwolą. My mamy szczęście i udaje nam się zobaczyć co nieco. Wracamy na parking tą samą drogą. Tym razem wiatr nas hamuje, ale akurat przy schodzeniu w dół jest to pomocne. W kamperze rozgrzewamy się gorącą herbatą i ruszamy dalej do osady Gjógv gdzie znajduje się wąwóz wypełniony wodą stanowiący naturalną osłoniętą przystań gdzie mogą cumować łodzie. Stąd prowadzi też szlak do punktów widokowych na klifach płatny 50 DKK za osobę (tylko gotówka). Ostatnim dzisiaj punktem jest miasteczko Vestmanna. Nie wyróżnia się ono niczym szczególnym i zapewne byśmy ją ominęli gdyby nie to, że rozgrywa się tutaj akcja trylogii Remigiusza Mroza (Połów, Enklawa, Prom). Słuchaliśmy audiobooka w drodze na prom i na samym promie, aby wczuć się w klimat Wysp Owczych. Chcieliśmy zobaczyć miasteczko, które istniało do tej pory tylko w naszych wyobrażeniach. Tutaj też zostajemy na noc na malutkim parkingu przy punkcie widokowym położonym kawałek za miastem.

62.288975, -7.146217 – parking w Tjørnuvik, toalety, darmowy

62.285658, -7.006515 – parking przy początku szlaku na najwyższy szczyt Wysp Owczych, darmowy

62.323729, -6.950698 – żwirowa zatoczka tuż przed Gjógv, do samej miejscowości nie warto pchać się kamperem, bo jest tam ciasno

62.144895, -7.175663 – malutki parking przy punkcie widokowym za Vestmanną, dojazd bardzo wąską drogą, większe kampery mogą mieć problem

Stanek - 2022-06-30, 21:50

zdjęcia c.d.
Stanek - 2022-06-30, 22:14

29.06.2022 Vestmanna - Torshavn

Po śniadaniu ruszamy w stronę Torshavn na prom, który odpływa o 18:00. Po drodze tankujemy do pełna. Paliwo tutaj jest tańsze (ON 14 DKK) niż w Danii (ON 16,50 DKK), więc lepiej przypłynąć z pustym bakiem i zatankować przed wypłynięciem na Islandię. Mamy nadzieję, że w drodze powrotnej uda nam się zaliczyć punkty widokowe, które ominęliśmy ze względu na mgłę. Niestety tym razem mgła jest jeszcze gęstsza, więc nie ma sensu się nigdzie zatrzymywać. Docieramy na ten sam parking w Torshavn na którym poprzednio nocowaliśmy i ruszamy na spacer po mieście. Odwiedzamy stare miasto, część rządową gdzie mieszczą się ministerstwa, nowszą część miasta, a na koniec wspinamy się na punkt widokowy. Torshavn w moim odczuciu nie powala ani urodą, ani atmosferą. Gdy wracamy do kampera zaczyna kropić deszcz by potem rozpadać się bardziej. Przejeżdżamy do portu i okrętujemy się na promie, który odbija z 40 minutowym opóźnieniem zostawiając za rufą okryte chmurami Wyspy Owcze. Jutro rano mamy nadzieję zobaczyć na horyzoncie Islandię.

Teraz trochę informacji praktycznych i podsumowanie pobytu na Wyspach Owczych:

Drogi. Stan dróg określiłbym na podobny jak w Polsce, są lepsze i gorsze. Natomiast na pewno są dużo węższe. Często jest to jeden pas z mijankami. Dodatkową rzeczą na którą należy uważać są owce, które mają bezwzględne pierwszeństwo, a bliskie spotkanie z owcą może kosztować nawet 5000 DKK. Paliwo jak wspomniałem jest tańsze niż na kontynencie. Parkingi są darmowe, ale niektóre mają ograniczenie czasowe postoju. Niektóre tunele są płatne. Opłaty dokonuje się online. Stosowne informacje są na tablicach przed wjazdem do tunelu.

Płatności. Obowiązująca walutą jest korona duńska DKK. Nie ma problemu z płatnością kartą nawet przy wejściach na szlak są terminale. Tylko raz spotkaliśmy się ze skrzynką do której należało wrzucić banknot. Nie mieliśmy problemów z płatnością kartą Revolut zarówno na promie, sklepach czy stacjach benzynowych.

Ceny. Tanio nie jest. Wejście na szlaki kosztuje od 50 do nawet 400 DKK za osobę. Ryba i frytki w fastfoodzie 95 DKK. W sklepach nie robiliśmy zakupów, ale wszedłem do najtańszego sklepu sieci Bonus i sprawdziłem ceny niektórych produktów: bochenek chleba - 23 DKK, pieczywo tostowe - 24 DKK, jajka 10 szt. - 16 DKK, mleko 1l - 13 DKK, ryż w torebkach 4x125g - 8.75 DKK, pomarańcze - 5.90 DKK za sztukę, kiwi - 2.90 DKK za sztukę, jabłka - 2.90 DKK za sztukę, banany - 2.90 DKK za sztukę, ziemniaki 2kg - 10 DKK, żółty ser 300g - 31.75 DKK, pepsi 1.5l - 21 DKK, woda 1.25l – 15 DKK, baton Mars lub Snickers – 8.90 DKK za sztukę.

Telefon i internet. Wyspy Owcze nie są w 1 strefie, więc taryfa jak w domu nie obowiązuje. Połączenie wychodzące do EU to - 4,94 PLN za minutę, odebrane - 2.02 PLN za minutę, sms - 1.51 PLN, internet - 31.76 PLN za MB. Nie szukaliśmy lokalnych kart z internetem ponieważ uznaliśmy, że wytrzymamy 3 dni bez dostępu do sieci.

Pogoda. Mieliśmy wrażenie, że temperatura czy w dzień czy w nocy jest taka sama i wacha się między 10 a 12 ﮿C. W słońcu dochodziła do 15 ﮿C. Sytuację pogarsza silny wiatr powodując, że odczuwalna temperatura jest niższa. Pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie przechodząc od słońca do deszczu w kilka minut. Czasem wystarczy przejechać kilka kilometrów aby wyjechać z chmury i cieszyć się słońcem i na odwrót.

Czy warto odwiedzić Wyspy Owcze? Trochę ciężko wypowiedzieć się po niecałych 3 dniach pobytu. Na pewno nie można im odmówić uroku. Można je trochę porównać do Lofotów z tym, że według mnie te drugie są bardziej malownicze. Gdyby nasz wyjazd był tylko na Wyspy Owcze, a nie po drodze na Islandię uznałbym, że nie wart był pieniędzy wydanych na prom. Chyba lepiej byłoby wówczas przylecieć samolotem na kilka dni i wynająć auto na miejscu. Lekki niesmak zostawiają opłaty i to wcale nie małe za wejście na niektóre szlaki. Zazwyczaj są to szlaki na 1-2 godziny marszu, a opłata od 7€ do 50€ za osobę wydaje mocno wygórowana. Podsumowując: Wyspy Owcze nie urzekły mnie na tyle żebym chciał tutaj wrócić. Nadal moim numerem jeden zostaje Norwegia.

LukF - 2022-06-30, 22:47

Stanek,
Świetne rzeczowe opisy i fajne zdjęcia. Cieszę się, że piszesz. Dzięki :pifko

ZEUS - 2022-06-30, 23:59

:pifko w pełni zasłużone... :spoko
Stanek - 2022-07-02, 10:04

30.06.2022 Seyðisfjörður - Laugarfell

Pomimo, że wypłynęliśmy z opóźnieniem do portu w Seyðisfjörður dobijamy punktualnie o 8:30 czasu lokalnego. Odprawa celna to tylko formalność - machnięcie ręką żeby jechać dalej. Naczytaliśmy się o przepisach celnych na Islandii i mieliśmy trochę stracha, bo wjeżdżaliśmy z zapasami na cały pobyt. Zatrzymujemy się na parkingu niedaleko portu i idziemy na spacer w nadziei, że kupimy lokalną kartę SIM z internetem. Co prawda Islandia jest w strefie 1 i możemy korzystać internetu naszego, ale po pierwsze pakiet mamy tylko 4GB, po drugie chcę mieć oddzielną kartę SIM do routera żeby mieć internet we wszystkich urządzeniach bez angażowania telefonu, po trzecie podobno internet na lokalnej karcie działa szybciej niż w roamingu. Niestety starterów nie mają i odsyłają nas do pobliskiego miasteczka Egilsstaðir. Jedziemy więc drogą 93 w tamtym kierunku. Tuż przed miastem zatrzymujemy się obejrzeć wodospad Fardagafoss. Z parkingu do wodospadu trzeba dojść około 30 minut. Można dojść do samego wodospadu, a jak ktoś się uprze i nie boi się zmoknąć może nawet przejść za wodospadem na drugą stronę. Wracamy na parking i jedziemy do miasteczka gdzie parkujemy pod sklepem Bonus. Po zaciągnięciu języka zostajemy skierowani do sklepu AGD przy stacji N1 (na stacji znajduje zrzut nieczystości dla kamperów i kran z wodą), gdzie kupujemy starter Siminn Prepaid Data 10GB na 31 dni za 2990 ISK (ok. 100 zł). Zabezpieczeni w internet ruszamy na podbój Islandii. Drogą 95, a następnie 931 docieramy do kolejnych dwóch wodospadów Litlanesfoss i Hengifoss. Ten pierwszy jest mniejszy, ale słynie z tego, że otaczają go sześciokątne bazaltowe kolumny. Drugi to trzeci najwyższy wodospad na Islandii. Ponadto charakteryzują go przekładane czarne i czerwone warstwy skał. Do obu wodospadów z parkingu prowadzi szlak pieszy (warto włożyć dobre nieprzemakalne buty). Czas przejścia w obie strony 1.5-2 godziny. Jedziemy dalej drogą 931, a następnie 910, która po kilku serpentynach wyprowadza nas rozległy płaskowyż. Krajobraz jest iście kosmiczny. Ogromne przestrzenie, na horyzoncie zaśnieżone góry i tylko nitka drogi. Kolejnym przystankiem jest schronisko Laugarfell zwane bramą do interioru. Z drogi 910 dojazd do schroniska jest drogą szutrową ok. 2 km. Przy schronisku znajdują się dwa gorące źródełka z których można skorzystać odpłatnie - 1500 ISK/osobę (ok. 60 zł). Można też zostać kamperem na noc - cena 2500 ISK/osobę w cenie wstęp do źródełek. Na noc zatrzymujemy się niedaleko schroniska na niewielkim parkingu z pięknymi widokami.

65.26762, -14.3328 - parking przy wodospadzie Fardagafoss, darmowy

65.07342, -14.88061 - parking przy wodospadach Litlanesfoss i Hengifoss, darmowy, toalety

64.88599, -15.35249 - schronisko Laugarfell, parkowanie na noc płatne 2500 ISK/os.

64.87239, -15.40767 - niewielki parking z ładnym widokiem dobry na nocleg

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

Stanek - 2022-07-02, 20:23

01.07.2022 Laugarfell - Bjarnane

Rano zbieramy się i ruszamy dalej drogą 910, która doprowadza nas do tamy na rzece Jökulsá á Dal. Zaraz za tamą zaczyna się potężny głęboki na 200 metrów kanion Hafrahvammagljúfur. Zatrzymujemy się na parkingu przy tamie. Wyczytaliśmy, że od tamy powinien biec szlak pieszy przy zachodniej krawędzi kanionu. Mimo usilnych poszukiwań nie znaleźliśmy początku szlaku. Od tamy droga 910 zmienia się w F910 czyli drogę górską wymagającą auta 4x4. Drogą tą można dojechać do oddalonego o ok. 7 km parkingu gdzie są punkty widokowe i świeżo wytyczony szlak oznaczony żółtymi kołkami, który zatacza pętlę i wraca na parking. Niestety nie mamy napędu na cztery koła, ale za to mamy specjalnie kupione na takie okazje rowery elektryczne. Rowerami docieramy do parkingu nr 2. Trzeba przyznać, że kanion robi wrażenie, bo jest wysoki i bardzo wąski. Przechodzimy wspomniany szlak pieszy i tą samą drogą wracamy na rowerach do kampera. Niestety kamperem musimy wracać tą samą trasą, którą przyjechaliśmy ponieważ jazda dalej wymaga 4x4. Wracamy więc 910 do 931, a następnie skręcamy w 95, która doprowadzi nas do głównej drogi nr 1. Po kilkudziesięciu kilometrach niespodzianka. Droga zmienia się w drogę szutrową. Musimy teraz jechać wolniej i uważniej, za to mamy czas podziwiać piękne widoki. Po kilkunastu kilometrach wraca asfalt. Docieramy do drogi nr 1 i jedziemy na zachód. Po 60 kilometrach zatrzymujemy się przy ciepłych źródłach, które okazują się czasowo zamknięte ze względu na czyszczenie. Robimy kolejne 100 kilometrów na zachód i zatrzymujemy się na kempingu Tjaldsvæðið Myllulækur, który honoruje kartę kempingową (campingcard.is ), którą zakupiliśmy jeszcze na promie. Koszt karty to 159€ czyli ok. 740 zł. Karta upoważnia do 28 noclegów 2 osób dorosłych i 4 dzieci w namiocie, przyczepie lub kamperze na ok. 40 zrzeszonych w programie kempingach. Czyli koszt jednej nocy wychodzi ok. 26 zł. Dla porównania za kemping na którym stanęliśmy zapłacilibyśmy 120 zł. Kemping to może duże słowo. Jest to żwirowy plac z kontenerem sanitarnym i kilka podłączeń do prądu oraz miejsce do zrzutu nieczystości. Nam więcej nie potrzeba. Cieszymy się widokiem lodowców i pasących się koni. Tak kończymy ten intensywny dzień.

64.94931, -15.79802 - parking przy tamie, darmowy, toalety

64.97931, -15.75584 – parking przy kanionie, darmowy, dojazd drogą górską F910, tylko 4x4

64.3481, -15.25828 - kemping, akceptują kartę kempingową, koszt bez karty 1800 ISK za osobę + 1000 ISK prąd, zrzut nieczystości

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

Stanek - 2022-07-03, 10:12

02.07.2022 Bjarnane

Z kempingu jedziemy rowerami drogą nr 1 na wschód. Po około 20 km docieramy na przylądek Stokksnes. Atrakcją tutaj są widoki na górujący nad przylądkiem masyw Vestrahorn wznoszący się na ponad 800 m n.p.m. Tutejsze widoki często wykorzystywane są do produkcji filmowych. Dodatkową atrakcją jest wioska wikingów zbudowana na potrzeby filmu. Zatrzymujemy się przy kawiarni Viking Cafe przy której naszą uwagę zwraca ogromny szkielet wieloryba. Wstęp na przylądek jest płatny 900 ISK za osobę. Płatne w kawiarni. Ponieważ chmury są nisko i zasłaniają widoki, a masyw widzieliśmy wczoraj jadąc samochodem nie decydujemy się na wejście. Zaoszczędzoną kasę przeznaczymy na inną atrakcję, ale o tym wkrótce… Wracając na kemping zbaczamy do miasteczka Höfr, które niczym szczególnym jednak się nie wyróżnia. W sklepie Netto kupuję dwa donaty (na promocji 98 ISK/szt.) oraz pepsi 0,5l za 147 ISK. Za całość wychodzi ok. 11 zł. Po uzupełnieniu kalorii ruszamy w drogę powrotną na kemping gdzie docieramy ok. 17:00 po zrobieniu prawie 50 km. Po ostatnich dosyć intensywnych dniach postanawiamy zrobić sobie wolne popołudnie i zostajemy tutaj na kolejną noc.

64.25537, -14.99399 - parking przy Viking Cafe, darmowy

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

Stanek - 2022-07-04, 10:06

03.07.2022 Bjarnane - Jökulsárlón

Opuszczamy kemping i kierujemy się drogą nr 1 na zachód. Po około 60 kilometrach docieramy na parking przy lagunie lodowcowej Jökulsárlón, którą utworzył cofający się lodowiec Breiðamerkurjökull. Główną atrakcją tutaj jest cielący się lodowiec. Oznacz to, że odrywają się od niego fragmenty tworząc błękitne góry lodowe, które następnie przez lagunę, a dalej wąskim przesmykiem wypływają do oceanu. Dodatkową atrakcją są foki wpływające do laguny. Można tutaj wybrać się na rejs między górami lodowymi amfibią lub pontonem. Koszt od 6000 do 12900 ISK/os. Dzisiaj jednak jest zbyt duży wiatr i rejsy są odwołane. Rezerwujemy więc termin na jutro. Przechodzimy na drugą stronę mierzei gdzie znajduje się diamentowa plaża. Jest ona pokryta czarnym piaskiem na który prądy morski wyrzuca skrzące się, przypominające diamenty, kawałki lodu. Obserwujemy wypływające z laguny góry lodowe oraz baraszkujące między nimi foki. Silny wiatr trochę psuje zabawę, ale i tak widoki są niesamowite. Przejeżdżamy dalej na zachód do oddalonej ok. 10 km kolejnej mniejszej laguny lodowcowej Fjallsarlon. Tutaj również cała laguna zasłana jest kawałami lodu, które oderwały się od doskonale widocznego lodowca. Z parkingu prowadzi oznaczona ścieżka, która robi pętlę i wraca na parking. Podczas spaceru można poczuć się jak na Antarktydzie. Ponieważ jutro (jeśli pogoda pozwoli) mamy płynąć na rejs po lagunie musimy znaleźć w pobliżu miejsce na nocleg. Niestety jesteśmy na terenie parku narodowego i nocowanie tutaj na dziko byłoby mocno ryzykowne. Jednak po przestudiowaniu mapy znajdujemy malutki oddalony o kilka kilometrów parking tuż za granicą parku. Udajemy się tam. Co prawda do parkingu musimy pokonać 2 km drogą szutrową, ale miejsce okazuje się strzałem w dziesiątkę. Miejsce oddalone od głównej drogi, osłonięte wzgórzami z pięknym widokiem na lodowiec. W takiej scenerii, kołysani wiatrem spędzamy wieczór i noc.

64.04806, -16.17983 - parking przy lagunie Jökulsárlón, darmowy, toalety, sklep, nie można nocować

64.01641, -16.36498 - parking przy lagunie Fjallsarlon, darmowy, restauracja, nie można nocować

64.01102, -16.38855 - niewielki parking z widokiem na lodowiec, tutaj nocowaliśmy, dojazd drogą gruntową

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

Stanek - 2022-07-04, 10:10

zdjęcia c.d.
Stanek - 2022-07-05, 09:49

04.07.2022 Jökulsárlón – Kirkjubæjarklaustur

Ranek wita nas pięknym słońcem. Z parkingu idziemy ścieżką, która doprowadza nas na punkt widokowy, z którego widać lagunę Fjallsarlon i lodowiec. Rejs po lagunie Jökulsárlón mamy o 14:00, ale postanawiamy jechać wcześniej i zorientować się czy się odbędzie. Wracamy więc 10 km na wschód. Niestety po wyjściu z kampera stwierdzamy, że tutaj nadal wieje. Pani z filmy Ice Lagoon początkowo powiedziała, że wycieczki są odwołane, ale gdy dowiedziała się, że mamy rezerwację na 14:00 stwierdziła, że jest szansa na osłabnięcie wiatru do tego czasu i musimy czekać na decyzję. Idziemy więc na diamentową plażę. Obserwujemy pływające foki i góry lodowe w słońcu jeszcze bardziej błękitne. Gdy wracamy widzimy, że obsługa rejsów przygotowuje się do wypłynięcia. Rzeczywiście wiatr osłabł. Stawiamy się o 14:00 przy ciężarówce Ice Lagoon. Ubieramy się w czerwone kombinezony i terenowym autobusem zostajemy przewiezieni do pomostu z którego wsiadamy do pontonu. Dowiadujemy się, że jesteśmy pierwszą grupą odkąd wstrzymali rejsy. Chyba szczęście nam dopisało. Wycieczka jest bardzo ciekawa. Pozwala zobaczyć góry lodowe z bliska. Podpłynęliśmy też blisko czoła lodowca oddalonego od parkingu na drugim końcu laguny o 7.5 km. Słyszeliśmy huk odrywających się kawałów lodu. Widzieliśmy wygrzewające się na słońcu foki. Dowiedzieliśmy się wielu ciekawostek od przewodniczki. Rejs trwał 1.5 godziny i kosztował 12900 ISK/osobę. Inne firmy organizują też tańsze krótsze wycieczki, ale my nie żałujemy wyboru. Te 1.5 godziny i tak minęło jakby to było 15 minut. Pełni wrażeń wracamy autobusem na parking i dalej kamperem jedziemy drogą nr 1 na kemping w miejscowości Kirkjubæjarklaustur oddalonej o 120 km. Kemping honoruje kartę kempingową, a z jego ternu widać uroczy wodospad Stjórnarfoss.

63.8015, -18.05635 – Kemping Kleifar, 750 ISK/os., honorują kartę kempingową

Banan - 2022-07-05, 10:07

Piękna relacja z pięknymi fotkami :bigok
Dzięki wielkie :pifko
:hello

SZEJK - 2022-07-05, 20:50

Super relacja i foto, przeczytałem jednym tchem. :szeroki_usmiech

:pifko leci jak nic.

Stanek - 2022-07-06, 09:35

SZEJK napisał/a:
Super relacja i foto, przeczytałem jednym tchem. :szeroki_usmiech

:pifko leci jak nic.


Dzięki. Cieszę się, że ktoś to wogóle chce czytać.

Stanek - 2022-07-06, 09:42

05.07.2022 Kirkjubæjarklaustur – Eldgjá

Rano opuszczamy kemping. Wraz z kartą kempingową dostaliśmy breloczek (chip) dający zniżkę 12 ISK/l na paliwo na stacjach ÓB. Taka stacja jest w miasteczku, więc korzystamy z tego i tankujemy (322 ISK/l). Kierujemy się drogą nr 1 na zachód, by po kilku kilometrach skręcić w prawo w 206, która doprowadza nas do parkingu przy kanionie Fjaðrárgljúfur zwanym też kanionem Justina Bibera ponieważ nakręcił tutaj jeden ze swoich teledysków. Spowodowało lawinowy napływ turystów. Jednak kanion warto odwiedzić nie z tego powodu, ale dlatego, że jest naprawdę malowniczy. Wyznaczona ścieżka prowadzi krawędzią kanionu zaliczając kolejne punkty widokowe i doprowadzając do wodospadu Mögárfoss. Powrót tą samą drogą. Przejście szlaku zajmuje około godziny. Wracamy na drogę nr 1, którą po około 30 km docieramy do drogi nr 208, którą dojeżdżamy do miejsca gdzie zmienia się w drogę górską F208. Znak informuje, że dalej droga tylko dla pojazdów 4x4. My nie mamy 4x4, ale mamy nasze elektryczne 1x1. Pakujemy sakwy i ruszamy drogą na północ. Trasa jest bardzo zróżnicowana. Wpierw przejeżdżamy przez pasmo niewysokich wzgórz, potem podążamy wzdłuż rzeki. Tak po pokonaniu 26 kilometrów terenowej drogi docieramy na parking w kanionie Eldgjá. Dalej podążamy pieszo szlakiem, który prowadzi dnem kanionu wzdłuż rzeki. Ten kanion jednak różni się od tych, które tu widzieliśmy. Jest bardzo szeroki i rozłożysty. Po przejściu około 2.5 kilometra docieramy do wodospadu Ófærufoss. Wodospad robi wrażenie i chyba jest najładniejszy z tych, które dotąd widzieliśmy na Islandii. Wrócić można tą samą trasą lub trochę dłuższym szlakiem prowadzącym górą kanionu. My wybieramy tą drugą opcję i nie żałujemy. Widoki na wodospad z góry są jeszcze ładniejsze. Ścieżka doprowadza nas na parking gdzie czekają nasze rowery. Jak tylko na nie wsiadamy zaczyna padać deszcz, który towarzyszy nam całą powrotną drogę. Przemoczeni, ubłoceni i zmarznięci docieramy do kampera (eh ta islandzka pogoda). Jest 21:00 nie mamy sił już nigdzie się ruszać. Zostajemy na noc przy drodze 208.

63.77116, -18.1724 - parking przy kanionie Fjaðrárgljúfur, darmowy, toalety, woda

63.77083, -18.49196 - Początek F208, dalej tylko 4x4, niewielka zatoczka przed tablicą informacyjną, miejsce na 1 kampera

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

Stanek - 2022-07-07, 12:47

06.07.2022 Eldgjá - gdzieś na drodze F249

Ranek wita nas pięknym słońcem. Bardzo dobrze. Suszymy przemoczone rzeczy i ładujemy baterie do rowerów. Po wczorajszym intensywnym dniu dzisiaj postanawiamy zrobić mniej intensywny (przynajmniej fizycznie). Pierwszym miejscem, które odwiedzamy jest tzw. jaskinia Jody. Nazwa pochodzi od tego, że od środka wyjście z jaskini przypomina postać Jody z Gwiezdnych Wojen, ale to nie jedyny akcent słynnej filmowej sagi. Podobno na pobliskiej plaży kręcono scenę otwarcia do jednego z odcinków. Następnie jedziemy na czarną plażę Reynisfjara z ładnymi bazaltowymi kolumnami oraz sterczącymi z oceanu skałami. Plaża jest niebezpieczna. Zdarzały się przypadki porwania turystów przez oceaniczne fale. Dlatego na plaży stoi Pani z gwizdkiem i pilnuje, aby nie podchodzić zbyt blisko brzegu. Sami widzieliśmy nieostrożnego gościa, którego przewróciła niespodziewana fala. Na szczęście skończyło się jedynie przemoczonym ubraniu. Kolejnym punktem jest plaża Kirkjufjara wciśnięta między klify. Niebezpieczna do tego stopnia, że wstęp na samą plażę został zamknięty. Z parkingu przy plaży prowadzi ścieżka brzegiem klifu na półwysep Dyrholaey na którym stoi latarnia morska. W klifach półwyspu gniazdują liczne kolonie maskonurów. Powrót tą samą ścieżką. Przejeżdżamy kilka kilometrów na zachód na parking z którego prowadzi droga do Solheimasandur - wraku samolotu amerykańskiej marynarki, który zmuszony był lądować awaryjnie na plaży. Parking jest płatny 750 ISK za cały dzień. Z parkingu do wraku jest ok. 3.5 km. Odległość można pokonać pieszo lub skorzystać z autobusu za 2500 ISK/osoba. My wybieramy rowery. Dojazd zajmuje nam ok. 20 minut. Wraku można dotknąć, a nawet do niego wejść, ale nie należy na niego wchodzić. Ostatnim dzisiaj odwiedzonym miejscem jest malowniczy 60 metrowy wodospad Skógafoss do którego można podejść na wyciągnięcie ręki. Widok z żabiej perspektywy jest naprawdę imponujący. Wodospad można obejrzeć również z góry. W tym celu należy wspiąć się po schodkach na platformę widokową. Jutro mamy w planach wycieczkę rowerową do Basar Hut w dolinie Thorsmork. Przejeżdżamy więc na drogę F249, która początkowo jest asfaltowa, a potem szutrowa. Jedziemy wolno jak najdalej się da. Docieramy do parkingu skąd prowadzi ścieżka do wodospadu Nauthúsafoss. Dalsza jazda F249 wymaga napędu na cztery koła. Będzie więc to nasza baza wypadowa do doliny Thorsmork.

UWAGA! Od dzisiaj nie będę podawał współrzędnych miejsc. Wszystkie parkingi i miejsca w których nocowaliśmy naniesione są na naszą mapkę: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

krzlac - 2022-07-07, 15:08

Choć z przyszłorocznego planu na wyjazd zrezygnowałem, czytam i oglądam zdjęcia z zapartym tchem. Te rowery to chyba strzał w 10.
Stanek - 2022-07-07, 15:34

krzlac napisał/a:
Te rowery to chyba strzał w 10.


Wydaje się, że tak. Niestety nie da się wjechać wszędzie kamperem. Dzięki rowerom możemy dostać się do miejsc, które inaczej musielibyśmy odpuścić.

Socale - 2022-07-07, 21:22

Ja tu tylko zajrzałem i coś mnie wessało.
Jakbym tam był z wami. Fajnie. Ale tak serio raczej w życiu nie odważę się na taką podróż, dlatego przylepiam się do tematu.
Jakby tam gdzieś jakie upały były to...

Stanek - 2022-07-07, 22:37

Socale napisał/a:

Jakby tam gdzieś jakie upały były to...


Na upały raczej nie ma szans, ale za piwko wielkie dzięki.

Stanek - 2022-07-08, 10:45

07.07.2022 gdzieś na drodze F249

Dzisiaj mieliśmy w planie wycieczkę w interior do doliny Thorsmork. Jednak islandzka pogoda ma inne plany. Już późnym wieczorem wczoraj zaczęło padać i silnie wiać. Dziś od rana wściekle wieje, a deszcz pada poziomo. Temperatura na zewnątrz 9 stopni. Strach nawet nos wychylić z kampera. Tak więc utknęliśmy na tym pustkowiu. Jechać nie mamy gdzie, chyba, że wracać i odpuścić Thorsmork, ale tego nie chcemy. Musimy więc przeczekać dzisiejszy dzień. Na jutro prognozy są trochę lepsze. Słuchamy więc audiobooka, oglądamy filmy itp. Jednak ok. 14:00 przestaje przynajmniej padać, choć nadal wieje. Korzystając z tego postanawiam sprawdzić dokąd biegnie ścieżka z parkingu. Ubieram się jak na Syberię i ruszam szlakiem, który po kilkuset metrach doprowadza mnie do uroczego kanionu. Dzwonię więc po żonę, bo szkoda przegapić taką atrakcję. Dalej szlak prowadzi dnem wąskiego kanionu po kamieniach wystających ze strumienia. Jest naprawdę malowniczo i tajemniczo. Po pokonaniu kilku zakrętów docieramy do niewielkiego wodospadu, który trzeba pokonać przy pomocy łańcuchów. Zaraz za tym wodospadem jest drugi większy spadający do ładnie oświetlonej z góry komory. Sam wodospad jak na Islandię nie jest ani wysoki, ani szeroki, ale bardzo ładny, a samo dotarcie do niego dostarcza wiele emocji. Do kampera wracamy tą samą drogą i dalej przeczekujemy złą pogodę…

Stanek - 2022-07-09, 12:50

08.07.2022 gdzieś na drodze F249 - Basar Hut - kemping Alfaskeid

Prognozy na dzisiaj zapowiadają od 9:00 pełne słońce, ale pogoda nic sobie z tego nie robi. Niebo zachmurzone i od czasu do czasu popaduje. Około 11:00 przestaje padać. Licząc, że prognozy w końcu się sprawdzą ruszamy na rowerach drogą F249. Zaraz za parkingiem natrafiamy na znak informujący, że dalsza jazda wymaga 4x4 i pokonywania brodów. Tak na marginesie, większość wypożyczalni samochodów na Islandii nie akceptuje wjeżdżania na drogi górskie z oznaczeniem F, a już na pewno żadne ubezpieczenie nie obejmuje utopienia auta w rzece, więc pokonywanie brodów autem odbywa się na własną odpowiedzialność. Po około 2 kilometrach natrafiamy na pierwszy bród. Jesteśmy na to przygotowani. Zdejmujemy buty i wkładamy wodery. Pokonujemy strumień i wkładamy ponownie buty. Po kilkuset metrach kolejny strumień. Powtarzamy operację. Po trzeciej takiej akcji stwierdzamy, że nie ma sensu zmieniać butów co chwilę i dalej jedziemy w woderach. W końcu natrafiamy na szerszy, głębszy i bardziej wartki strumień. Tutaj już trzeba przenieść rowery, nie da rady ich przeprowadzić. Przenoszę jeden rower opierając się mocnemu naporowi wody. Przenosząc drugi rower zbyt nisko go opuściłem i prąd rzeki złapał jedno koło wyrywając mi rower z rąk, który natychmiast zniknął pod wodą. Udało mi się jednak szybko wyrwać go z nurtu. Uff udało się. Skończyło się na przemoczonych ubraniach i butach, które były przytwierdzone do bagażnika. Aparat fotograficzny, który był w sakwie przetrwał. Sam rower kąpiel zniósł też nieźle, ale na wszelki wypadek wyłączam elektrykę dopóki nie wyschnie. Przygoda. Uczymy się na błędach. Następnym razem trzymam rowery równolegle do nurtu wtedy jeśli nawet się zanurzy koło to stawia mniejszy opór i oczywiście zdejmujemy sakwy przed przenoską. Tak pokonujemy kilkanaście mniejszych i większych brodów. Droga prowadzi rozległą doliną rzeki otoczoną wysokimi zielonymi zboczami. Po 15 kilometrach docieramy do kanionu Stakkholtsgja. Jest to głęboki na 100 metrów i długi na 2 kilometry kanion z zielonymi ścianami. Zostawiamy rowery i idziemy dnem kanionu wzdłuż strumienia. Po koniec kanion rozgałęzia się. Wąska odnoga w lewo prowadzi do wodospadu, w którym co odważniejsi mogą się wykąpać. Skręcenie do wodospadu wymaga pokonania strumienia, więc kalosze lub nieprzemakalne buty są niezbędne. Do rowerów wracamy tą samą drogą. Jedziemy dalej wzdłuż rzeki. Mijamy położone po drugiej stronie rzeki schronisko Vulcano Hut do którego można dostać się po specjalnych ruchomych kładkach. Po 4 kilometrach docieramy celu naszej wycieczki schroniska Basar Hut. Pokonaliśmy całą drogę F249 dalej nie da się już pojechać. Stąd prowadzą liczne szlaki piesze. Początkowo mieliśmy w planie pokonanie przynajmniej jednego z nich, ale po pierwsze dotarcie tutaj zajęło nam 6 godzin i jeszcze czeka nas droga powrotna, a po drugie Ela ma przemoczone buty, bo wykąpały się wraz z rowerem w rzece, a w woderach raczej ciężko chodzi się po szlakach. Tak więc po krótkim odpoczynku wracamy tą samą trasą. Pokonanie powrotnych 19 kilometrów zajmuje nam tym razem 3 godziny. Do kampera docieramy ok. 20:00. Ogarniamy się i około 21:00 ruszamy na kemping do którego docieramy przed północą (jazda szutrową drogą zajmuje sporo czasu). Po drodze po raz pierwszy na Islandii widzimy zachód słońca, które zachodzi ok. 23:30, a wschodzi już o 2:40, więc w zasadzie cały czas jest jasno.

Stanek - 2022-07-09, 12:52

zdjęcia c.d.
Piasek1 - 2022-07-10, 06:27

:pifko
Stanek - 2022-07-10, 09:43

09.07.2022 kemping Alfaskeid – wodospad Háifoss

Po odespaniu wczorajszego długiego dnia opuszczamy kemping i kierujemy się do miejscowości Flúðir, a nstępnie do gorących źródeł Hrunalaug. Miały to być dzikie źródełka. Jednak po dotarciu na miejsce okazuje się, że wstęp jest płatny (1000 ISK/os.), a ilość zaparkowanych samochodów skutecznie nas zniechęca do wejścia. Jedziemy więc dalej w głąb interioru do wodospadu zakochanych (Hjalparfoss). Parking znajduje się przy samym wodospadzie. Wodospad składa się z dwóch łączących się kaskad wpadających do niewielkiego jeziorka. Kolejną atrakcją jest Stöng - odkopany z popiołów wulkanicznych dom Vikingów. Aby do niego dotrzeć skręcamy w szutrową drogę 327, którą jadąc powoli docieramy do parkingu z którego oznaczona ścieżka doprowadza nas do Stöng. Są to same fundamenty domu z końca ery nordyckiej, które zostały zasypane popiołem w 1104 roku podczas erupcji wulkanu Hekla. Obecnie fundamenty są zadaszone, aby zapobiec ich niszczeniu. Wstęp bezpłatny. Stąd prowadzi ścieżka do kolejnej oddalonej o ok. 600 metrów atrakcji – Gjáin. Jest to malowniczy wąwóz z licznymi wodospadami i kaskadami wodnymi. Sceneria jest wręcz bajkowa. Przypomina to trochę Plitvickie Jeziora z tym, że za darmo i bez tłumów turystów. Tutaj kręcono też sceny do serialu „Gra o tron”. Ścieżka doprowadza na dno wąwozu, a następnie po przekroczeniu strumienia wije się pomiędzy kolejnymi kaskadami, następnie wspina się na zbocze wąwozu i zataczając pętlę doprowadza nas na parking. Ruszamy drogą 327, która dalej okazuje się dla aut 4x4, ale powolutku dajemy radę pokonać pozostałe 4 kilometry. Skręcamy w szutrową 332 i po 8 kilometrach dojeżdżamy na parking przy trzecim najwyższym wodospadzie Islandii – Háifoss. Ponieważ zaczęło padać zostajemy w kamperze, a oglądanie wodospadu zostawiamy na jutro.

Andrzej_Gdynia - 2022-07-10, 10:25

Świetny opis i zdjęcia - brawo za to że Ci się chce zrobić relację dla nas... :wyszczerzony:
Stanek - 2022-07-11, 10:16

10.07.2022 wodospad Háifoss – Landmannalaugar

Rano korzystając, że nie pada i nie zjechali się jeszcze turyści idziemy obejrzeć trzeci najwyższy wodospad na Islandii mierzący 128 metrów wysokości. Następnie wracamy do drogi 32, którą jedziemy na wschód kilka kilometrów, a następnie skręcamy w prawo w drogę 26 prowadzącą w zasadzie w przeciwnym kierunku. Po pokonaniu 13 kilometrów szutrowej drogi docieramy na parking przy początku drogi F225, która prowadzi do schroniska Landmannalaugar. Naszym celem jest jednak wulkan Raudhaskal zwany czerwoną misą. Wsiadamy na rowery i pokonujemy 6.5 kilometra drogą F225. Tutaj odbija wprawo droga prowadząca do stóp wciąż aktywnego wulkanu Hekla, który w ostatnim tysiącleciu wypluł najwięcej lawy ze wszystkich wulkanów na Świecie (8 km3). Ostatnia erupcja miała miejsce w 2000 roku. Na telefon dostajemy sms z informacją, że znajdujemy się w pobliżu aktywnego wulkanu i żeby zachować ostrożność. Heklę można zdobyć, ale wymagany jest do tego odpowiedni sprzęt i profesjonalny przewodnik. My zadawalamy się dużo mniejszym Raudhaskal do stóp którego docieramy po kolejnych 8 kilometrach. Dalej prowadzi ścieżka wijąca się po piargowym zboczu. Po około 20 minutach doprowadza nas na szczyt wulkanu. Nazwa jest trafiona. Wulkan faktycznie wygląda jak wielka czerwona miska. Widać stąd także olbrzymią ośnieżoną Heklę przykrytą częściowo chmurami. Na dół wracamy tą samą drogą do rowerów, a rowerami do kampera. Kolejnym naszym celem są kolorowe góry i schronisko Landmannalaugar. Niestety drogą F225 tam się nie dostaniemy ponieważ pod koniec są na niej brody, a na rowery to jest zbyt daleko. Alternatywna trasa prowadzi od północy drogą F208. Ponieważ i tak nie mamy nic innego do zwiedzania postanawiamy zobaczyć jak daleko uda nam się dojechać tą trasą. Jedziemy wpierw drogą 26, która jest asfaltowa. Mijamy hotel Hrauneyjar zwany bramą do interioru i zlokalizowaną przy nim ostatnią stację benzynową. Następna, jak informuje znak, będzie za 243 km. Docieramy do drogi F208 i skręcamy w nią. Przez pierwsze 5 kilometrów jest asfaltowa, ale zaraz za elektrownią asfalt się kończy i zaczyna się droga terenowa. Wolniutko w tempie 15-20 km/h posuwamy się naprzód. Trasa prowadzi przez rozległe pola lawy. Widoki są księżycowe. Jedziemy i jedziemy podziwiając widoki, aż całkiem niespodziewanie dotarliśmy do skrętu w drogę prowadzącą do schroniska. Jeszcze 2 km i docieramy do Landmannalaugar. Udało się i wcale nie było tak strasznie. Co prawda do samego schroniska nie dojedziemy bo musielibyśmy pokonać dwa dosyć głębokie brody, ale dla pieszych jest mostek, a do przejścia jest zaledwie 500 metrów. Przy schronisku pod wysoką ścianą zastygłej lawy zlokalizowane jest gorące źródełko. Postanawiam z tego skorzystać i zrelaksować się po tym pełnym wrażeń dniu. Na noc zostajemy na parkingu przed brodami.

Trasa: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

Stanek - 2022-07-11, 10:19

zdjęcia c.d.
krzlac - 2022-07-11, 13:15

Taka Islandia jak Wasza mi się marzyła. PODZIWIAM DETERMINACJĘ I GRATULUJĘ. Moje 66 i kolano to skreślają. Widzę, że podjąłem słuszna decyzję. Lizanie tak drogiego cukru przez szybę kampera byłoby chyba nieporozumieniem.
Stanek - 2022-07-12, 11:32

krzlac napisał/a:
Lizanie tak drogiego cukru przez szybę kampera byłoby chyba nieporozumieniem.


Islandia jest piękna nawet przez szybę kampera. My staramy się wykorzystać ten czas na maksa, bo prawdopodobnie jest to nasz pierwszy i ostatni raz na Islandii. Chcemy więc zobaczyć jak najwięcej się uda.

Stanek - 2022-07-12, 11:38

11.07.2022 Landmannalaugar – Skjól

Po śniadaniu ruszamy w tęczowe góry. Przechodzimy do schroniska skąd zaczyna się szlak, który początkowo wiedzie przez wielkie pole lawy. Pokonujemy łachy śniegu. Po przejściu lawy docieramy do zielonej doliny otoczonej górami w różnych kolorach. Barwy naprawdę są tu rożne od czerni lawy, przez zieleń mchów i traw po pomarańcze i czerwienie gór. W miarę pokonywania szlaku zaczynamy czuć zapach siarki. Docieramy do miejsca skąd wydobywają się gorąca para. Tabliczka ostrzega, że temperatura wacha się od 80-100 ﮿C. Spod ziemi słychać bulgotanie, jakby spał tam olbrzymi troll i burczało mu w brzuchu. Wszystko to naprawdę robi wrażenie. Jakbyśmy dotarli do wrót piekieł. Następnie szlakiem wchodzimy trochę wyżej. Podziwiamy kolory gór. Schodzimy w dół i przez lawę docieramy do wąwozu, którym wracamy do schroniska zataczając pętlę. Preszliśmy ok. 7 km i zajęło nam to ok. 3 godzin. Oczywiście szlaków jest dużo więcej i można sobie trasę modyfikować zależnie od chęci i możliwości. Po powrocie do kampera ruszamy w drogę powrotną. Po kilku kilometrach zatrzymujemy się na niewielkim parkingu skąd prowadzi szlak na krater, w którym znajduje się jezioro Ljotipollur. Wejście na szczyt krateru zajmuje nam ok. 30 minut. Niebieska woda w połączeniu z czerwonymi stromymi ścianami krateru i zieloną roślinnością sprawiają, że widoki są naprawdę ładne. Wracamy do kampera tą samą drogą. Mozolnie pokonujemy kolejne kilometry drogi 208 pod koniec której jest dosyć stromy kamienisty podjazd. Udaje nam się go pokonać dopiero za drugim razem. Tak docieramy do końca szutru. Miło poczuć znowu pod kołami asfalt, którym pokonujemy jeszcze ok. 120 km na kemping Skjól gdzie zostajemy na noc.

Stanek - 2022-07-12, 11:43

zdjęcia c.d.
Stanek - 2022-07-12, 23:21

12.07.2022 Skjól – skrzyżowanie F35 i F347

Od rana pada deszcz więc nie śpieszymy się z opuszczeniem kempingu. Lepsze prognozy są na popołudnie. Około południa wyjeżdżamy i kierujemy się do oddalonego o około 4 km obszaru geotermalnego Geysir, który nazwę bierze od znajdującego się tam gejzera Geysir. Samo zaś określenie gejzer pochodzi właśnie od nazwy Geysir. Trochę to zagmatwane. Parkujemy na niewielkim parkingu z widokiem na parujący Geysir. Deszcz wciąż pada, więc czekamy na poprawę pogody. Jak to mówią: „Nie podoba Ci się pogoda na Islandii. Poczekaj 15 minut.” Mamy ten komfort, że możemy sobie poczekać godzinę czy dwie w przeciwieństwie do licznie przybywających tu wycieczek autokarowych, które muszą trzymać się planu. Prognozy się sprawdzają i deszcz ustaje, a nawet wygląda nieśmiało słońce. Idziemy oglądać gejzery. O ile sam Geysir obecnie wybucha rzadko i nieregularnie to są sąsiedni Strokkur daje czadu eksplodując co kilka minut. Jest to bardzo widowiskowe. Wpierw robi się wieli błękitny bąbel, który natychmiast wybucha wyrzucając słup gorącej wody. Jest to główna atrakcja tego obszaru. Warto również przespacerować się ścieżkami pomiędzy parującymi i bulgoczącymi gorącymi źródłami. Po drugiej stronie drogi znajduje się całe centrum turystyczne z restauracją, dużym sklepem z pamiątkami i stacją benzynową. Po obejrzeniu kilku popisów Strokkura ruszamy w dalszą drogę. Kierujemy się w głąb interioru drogą 35. Po 10 kilometrach czeka na nas kolejna atrakcja – potężny wodospad Gullfoss. Wodospad robi ogromne wrażenie. Jeśli chcemy podejść blisko warto założyć nieprzemakalne ubrania, bo wiatr niesie krople wody bardzo daleko. Spacerujemy ścieżkami zaliczając kolejne punkty widokowe i sycąc oczy. Czas ruszać dalej. Na jutro planujemy zwiedzanie kolorowych gór Kerlingarfjöll położnych głęboko w interiorze. Dlatego chcemy dotrzeć dzisiaj jak najbliżej się da kamperem, a jutro dojechać na rowerach. Jedziemy więc początkowo asfaltową drogą 35, która po kilku kilometrach przechodzi w terenową F35. Droga mimo obaw okazuje się całkiem spoko. Miejscami jest tak gładka, że udaje nam się rozpędzić do 50 km/h. Miejscami jedziemy 15 km/h. Odcinek 46 km pokonujemy w około 2 godziny. Docieramy do odejścia w prawo drogi F347 prowadzącej do kolorowych gór i tutaj zostajemy na noc pośrodku zupełnie niczego.

Stanek - 2022-07-12, 23:24

zdjęcia c.d.
Banan - 2022-07-13, 14:49

Widoki dech zapierają :bigok
Stanek - 2022-07-14, 11:13

Banan napisał/a:
Widoki dech zapierają :bigok


To prawda :wyszczerzony:

Stanek - 2022-07-14, 11:17

13.07.2022 skrzyżowanie F35 i F347 – Kerlingarfjöll – Skjól

Ranek wita nas zimny 3.5˚C, ale słoneczny. Wsiadamy na nasze elektryki i ruszamy drogą F347 w kierunku kolorowych gór. Po 2.5 km mijamy po prawej lotnisko. Może to za duże słowo. Raczej lądowisko dla awionetek. Na nasz widok dwaj piloci szybko zmierzają w naszą stronę i zagadują nas. Nie wiem co ich tak zainteresowało nasze rowery, czy może myśleli, że wezmą nas na lot widokowy jako klientów, czy po prostu im się nudziło. Po wymianie uprzejmości ruszamy w dalszą drogę. Mijamy niewielki wodospad i po pokonaniu 9 km docieramy do schroniska Asgardur, które obecnie jest w przebudowie. Kolejne 6 km na parking przy dolinie Hevaradalir pokonujemy po bardzo stromej kamienistej drodze. Wjazd tutaj samochodem bez 4x4 jest raczej niemożliwy. Zostawiamy rowery i dalej idziemy na nogach. W Kerlingarfjöll wyznaczonych jest kilka szlaków pieszych, ale jeśli jest się tu jeden dzień najrozsądniej wybrać pętlę wokół obszaru geotermalnego Hevaradalir otoczonego pomarańczowymi górami. Ścieżka prowadzi między parującymi rzekami, bulgoczącymi źródłami i wulkanicznymi dymami. Wszechobecny jest zapach siarki. Klimat jest naprawdę niepowtarzalny. Widoki marsjańskie. Nam najbardziej spodobała się dziura w zboczu góry, z której co kilka minut wystrzeliwały z głuchym łomotem kłęby dymu. Jeśli stało się dostatecznie blisko ziemia pod nogami wówczas podskakiwała. Niezapomniane wrażenie. Ogólnie powinien to być punkt obowiązkowy każdej wyprawy na Islandię. Tego nie można pominąć! Ścieżka zatacza pętlę i po około 5 km doprowadza nas z powrotem na parking skąd rowerami wracamy do kampera. To był chyba najdalszy nasz wypad w interior. Wracamy drogą F35 tak jak przyjechaliśmy. Pokonujemy 46 km terenowej drogi, następnie 20 km asfaltu i docieramy do znanego nam już kempingu Skjól, gdzie zostajemy na noc.

Stanek - 2022-07-14, 11:20

zdjęcia c.d.
drwoy - 2022-07-14, 12:28
Temat postu: Kolejna fajna relacja.
Fajnie że piszesz kolejną relację i to z tak ciekawego szlaku. Będę czytał.
MAZUREK - 2022-07-14, 21:55

Niesamowita kraina :shock:
Stanek - 2022-07-15, 17:56

14.07.2022 Skjól – Porklakshofn

Rano opuszczamy kemping i kierujemy się do Parku Narodowego Thingvellir w którym główną atrakcją są szczeliny tektoniczne. Tutaj można pospacerować dokładnie po granicy (geologicznej) między Europą, a Ameryką Północną. Miejsce to słynie także z tego, że tu od 930 do 1799 roku gromadził się islandzki parlament. Obejrzymy też wodospad Öxarárfoss. Z parkingu wiedzie szlak okrążający teren parku i prowadzący przez jego atrakcje. Długość szlaku to około 8 km. Po obejrzeniu atrakcji i wizycie na kontynencie amerykańskim ruszamy do kolejnej atrakcji. Jest nią Dolina Reykjadalur pełna dymiących oczek. Z parkingu wiedzie wygodny jednak stromy szlak. Po drodze mijamy obszar geotermalny ze znanym nam zapachem siarki. Po pokonaniu ok. 4 km czeka nas nagroda – gorący strumień w którym można się kąpać. Woda jest naprawdę przyjemnie ciepła. Po relaksie w wodzie wracamy do kampera i przejeżdżamy do miejscowości Porklakshofn na kemping, gdzie zostajemy na noc.

Stanek - 2022-07-15, 18:25

15.07.2022 Porklakshofn – Grindavik

Po wczorajszym słonecznym dniu nie ma już śladu. Dzisiaj niebo zasnute chmurami. Z samego rana idę na ryby – niestety bez sukcesów. Ruszamy zatem w dalszą drogę. Przed nami obszar geotermalny Krísuvík. To niewielki, ale również malowniczy teren zasnuty dymami i pełen gorących oczek. Spacer ścieżką zajmuje nie więcej niż 20 minut. Uciekamy szybko do kampera bo zrywa się zimny wiatr. Jedziemy dalej drogą nr 427 w głąb półwyspu Reykjanes. Naszym kolejnym celem jest wulkan Geldingadalir, który ostatnią erupcję miał na wiosnę zeszłego roku. Chcemy zobaczyć świeżą lawę. Jednak pogoda całkiem się załamuje. Pada deszcz i wieje silny wiatr. Odpuszczamy więc na razie i udajemy się do pobliskiego Grindavik na kemping i czekamy na lepszą pogodę…

Stanek - 2022-07-17, 09:45

16.07.2022 Grindavik – Reykjavik – okolice Glymur

Niestety wczoraj nie doczekaliśmy się na lepszą pogodę. Wiało i padało. Kemping w Grindavik to zdecydowanie najlepszy kemping z tych na których do tej pory nocowaliśmy. Znajduje tu się wyposażona kuchnia, świetlica, natryski wliczone w cenę, plac zabaw, grill. Ponieważ miasto jest zagłębiem rybołówstwa to atmosferę trochę psuje unoszący się zapach ryb. Rano nie pada i nie wieje. Prognozy przewidują, że powinno się to utrzymać przynajmniej do 13:00. Szybko więc się zbieramy i ruszamy na rowerach obejrzeć świeżą lawę. Pokonujemy szosą 6,5 km na parking skąd wychodzą szlaki. Można pójść w lewo lub w prawo. Szlak w lewo ma trochę ponad 2 km i prowadzi do punktu widokowego, natomiast ten w prawo ma 3,8 km i również prowadzi do punktów widokowych. Decydujemy się pójść w lewo. Droga jest utwardzona i wygodna choć trzeba trochę się wspiąć do góry. Wysiłek wynagradza nam widok świeżej zeszłorocznej wciąż parującej lawy. Zeszłoroczna powolna erupcja wulkanu Geldingadalir była największą nową atrakcją turystyczną. Choć póki co wulkan się uspokoił to i tak warto zobaczyć efekty jego najnowszej działalności. Po dotarciu na punkt widokowy postanawiamy przejść kawałek po zboczu bez szlaku docierając do obecnie już nie używanego szlaku B, który jest wciąż dobrze oznaczony i tym szlakiem zataczając pętlę wracamy na parking robiąc w sumie 7.5 kilometra. Dobrze, że przyjechaliśmy wcześnie. Teraz parking jest już prawie pełen i na szlak ruszają wycieczki. My mogliśmy rozkoszować się widokami w samotności. Wracamy na kemping, który opuszczamy i kierujemy się do Reykjaviku. Tutaj parkujemy w centrum handlowym niedaleko doków portowych i ruszamy na spacer po stolicy Islandii. Wchodzimy do znajdującej się niedaleko, mieszczącej się w zielonym baraku z blaszanym dachem, znanej restauracji, w której serwują dania regionalne – głównie owoce morza. Wystrój wnętrza jest bardzo klimatyczny choć są one dosyć ciasne. Zamawiamy stek z wieloryba (490 ISK) i zupę z homara (1680 ISK). O ile stek smakiem nie powala to zupa podana ze świeżą bułką i masłem jest pyszna. Nie mamy jakiegoś szczególnego planu na zwiedzanie miasta. Chcemy po prostu przejść się i poczuć jego klimat. Spacerujemy więc ulicami pełnymi ludzi co jest widokiem niecodziennym w Islandii. Zazwyczaj miasteczka robią wrażenie wyludnionych. Mijamy wiele restauracji, barów i fastfoodów – naprawdę jest w czym wybierać. Odwiedzamy też kilka z wielu sklepów z pamiątkami. Oglądamy kolorowe domki i główny punkt kościół Hallgrimskirkja, z górującą nad miastem wieżą. Nasyceni atmosferą i trochę zmęczeni tłumami wracamy na parking i opuszczamy miasto. Kierujemy się na północ do wodospadu Glumur. Po pokonaniu ok. 60 km zatrzymujemy się na nocleg przy drodze 47 w niewielkim lasku.

Stanek - 2022-07-17, 09:50

zdjęcia c.d.
Banan - 2022-07-18, 10:58

Momentami widoki jak z filmów SF :wyszczerzony:
Stanek - 2022-07-18, 11:04

Banan napisał/a:
Momentami widoki jak z filmów SF :wyszczerzony:


Nie bez powodu na Islandii kręcono wiele scen do Gwiezdnych Wojen czy Gry o tron.

Stanek - 2022-07-18, 11:10

17.07.2022 okolice Glymur – Varmaland

Rano przejeżdżamy na parking skąd zaczyna się szlak do drugiego najwyższego wodospadu Islandii – Glymur. Już na wejściu tablica ostrzega, że szlak jest wymagający i wchodzi się na własną odpowiedzialność. Podążamy ścieżką, która w pewnym momencie przechodzi przez niewielką jaskinię. Zaraz potem trzeba przekroczyć rzekę po pniu trzymając się liny. Następnie trasa wspina się na klif i prowadzi przy krawędzi głębokiego wąwozu. Trzeba uważać, bo kamienie są bardzo śliskie. Po pokonaniu niecałych 3 kilometrów docieramy do punktu widokowego na Glymur spadający 198 metrów do wąwozu. Szlak prowadzi dalej do rzeki powyżej wodospadu. Na parking chcemy wrócić drugą stroną wąwozu robiąc w ten sposób pętlę. W tym celu musimy znowu przekroczyć rzekę. Tym razem nie ma żadnych udogodnień. Trzeba ją pokonać w bród. Zabraliśmy jedną parę kaloszy. Ela przechodzi więc w kaloszach, a ja zdejmuję buty i odpinam nogawki spodni. Wchodzę do lodowatej wody i przechodzę na drugi brzeg. Wracamy na parking drugą stroną wąwozu oglądając wodospad z innej perspektywy niż poprzednio. Cała trasa to 6.5 km i przejście jej zajęło nam 3.5 godziny. Szlak jest wymagający, ale widoki warte wysiłku. Przejeżdżamy ponad 100 km do kolejnej atrakcji – jaskini lawowej Surtshellir. Islandia wciąż nas zaskakuje :ok Jaskinia lawowa to unikalny twór na skalę światową. Powstaje podczas dużej erupcji wulkanu kiedy potok lawy jest dość duży to wierzchnia jego część zastyga gdy pod spodem płynie jeszcze lawa. Jeśli erupcja ustanie to płynna lawa wypływa spod powstałego sklepienia zostawiając tunel. Jeśli takie sklepienie się w którymś miejscu zapadnie powstaje wówczas wejście do lawowej jaskini. Takim właśnie zapadliskiem wchodzimy do Surtshellir. Zaopatrzeni w czołówki przechodzimy po kamienistym dnie tunelu. Podziwiamy różne formy lodowe powstałe ze skapującej z góry wody. Gdy oddalamy się od wejścia na tyle, że zanika jego światło robi się naprawdę tajemniczo. Przechodzimy tak około kilometra mijając po drodze jeszcze dwa zapadliska sklepienia, ale nimi nie dałoby się wyjść na powierzchnię, bo są zbyt wysokie. Na powierzchnię wychodzimy ostatnim zapadliskiem i teraz widzimy jak daleko jest nasz kamper do którego wracamy już na powierzchni. Wrażenia są niesamowite. Warto przejść tą dziką jaskinię lawową. Trzeba tylko pamiętać o latarkach, zapasowych bateriach, dobrych butach i ciepłym ubraniu. Zrobiło się późne popołudnie kierujemy się więc na kemping. Po drodze zatrzymujemy się przy nietypowym wodospadzie Hraunfossar. Jego nietypowość polega na tym, że nie tworzy go rzeka spadająca ze skały, ale wody gruntowe obficie wypływając w połowie ściany kanionu. Islandia wciąż nas zaskakuje :wyszczerzony: Kolejnym przystankiem w drodze na kemping jest najsilniejsze gorące źródło świata Deildartunguhver. Woda w źródle ma 100˚C, a wrzątek wybija tu na powierzchnię z szybkością 180 litrów na sekundę. Nic dziwnego, że obok powstały baseny termalne, ale źródło dostarcza energii dla całego regionu. Łączna moc trzech odwiertów to 62MW. Islandia wciąż nas zaskakuje :szeroki_usmiech Oglądamy potężnie buchające wrzące źródła. Widać ich moc. Trzeba być ostrożnym, aby nie zostać pochlapanym wrzątkiem. Pokonujemy ostatnie 18 km i docieramy na kemping Varmaland. To był naprawdę intensywny dzień.

Stanek - 2022-07-18, 11:17

zdjęcia c.d.
Piasek1 - 2022-07-18, 11:37

Podziwiam ludzi żyjących w tej krainie... stale wieje, stale ponuro. 8m-cy zimy i 4 jakiejś jesieni.
Brrrr....

Stanek - 2022-07-18, 11:40

Piasek1 napisał/a:
Podziwiam ludzi żyjących w tej krainie... stale wieje, stale ponuro. 8m-cy zimy i 4 jakiejś jesieni.
Brrrr....


To prawda. Pogoda tutaj nie rozpieszcza. Z tym "stale wieje" to bym nie przesadzał. Jesteśmy tu już prawie trzy tygodnie i takich naprawdę wietrznych dni było kilka.

Stanek - 2022-07-18, 22:58

18.07.2022 Varmaland – Grundarfjörður

Po wczorajszym intensywnym zwiedzaniu dzisiaj postanawiamy dać sobie trochę luzu, co nie znaczy, że nie będzie zwiedzania. Kemping opuszczamy trochę później niż zwykle i kierujemy się do wulkanu Eldborg, który powstał z lawy, dlatego jego korona jest poszarpana. Z parkingu idziemy ścieżką, która doprowadza nas do stóp wulkanu, a następnie po wykutych w lawie stopniach wspinamy się na jego koronę. Zaglądamy do wnętrza stożka, a także oglądamy z góry sąsiednie mniejsze wulkany. Trasa w jedną stronę to 3.2 km. Wracamy tą samą drogą. Przejeżdżamy 10 km do kolejnej atrakcji, którą jest bazaltowa ściana z sześciokątnych kolumn, przypominająca mur obronny. Ściana ciągnie się na odcinku 1 km. Powstała na skutek szybkiego schłodzenia spływającej lawy przez wody oceanu. Dzisiejszym naszym celem jest kemping w miejscowości Grundarfjörður. Po drodze skręcamy jeszcze w terenową drogę 558, która prowadzi przez pole lawy Berserkjahraun. Droga ma około 10 km oferuje niesamowite widoki na porośniętą mchami lawę. Krajobraz jest kosmiczny. Po opuszczeniu drogi 558 przejeżdżamy jeszcze kilkanaście kilometrów do Grundarfjörður. To całkiem sympatyczna miejscowość, jak na warunki Islandzkie, położona u stóp góry Kirkjufell. Góra była tłem wydarzeń w 7 sezonie serialu Gry o Tron. Zatrzymujemy się na kempingu zlokalizowanym obok basenu. Robimy krótką rundę na rowerach po miasteczku. Resztę popołudnia i wieczór spędzamy na inwentaryzacji zapasów i odpoczynku przed jutrzejszym dniem, który zapowiada się intensywnie.

Stanek - 2022-07-21, 01:05

19.07.2022 Grundarfjörður - Berserkjahraun

Dzisiaj mamy w palnie zwiedzenie półwyspu Snæfellsnes. Z kempingu przejeżdżamy drogą 54 na parking pod wodospadem Bjarnarfoss położony na południowej stronie półwyspu. Dalej postanawiamy zwiedzać na rowerach, bo paliwo drogie, oj drogie. Za to prąd i parę w nogach mamy za free. Ruszamy drogą na zachód. Pierwszy postój robimy przy czarnym kościółku Búðakirkja, który doskonale kontrastuje z otaczającym go krajobrazem. Po pokonaniu kilkunastu kilometrów czeka nas kolejna atrakcja – szczelina skalna Raudfeldsgja. Jest ona bardzo wąska tak, że wyciągając ramiona można dotknąć ścian. Dnem płynie strumień. Atrakcją jest przejście chociaż kilkadziesiąt metrów dnem i po ścianach rozpadliny tak aby nie zmoczyć butów. Gdy docieramy do niedużego wodospadu na który trzeba wspiąć się po linie stwierdzamy, że nie możemy się zamoczyć i wracamy. Gdy wychodzimy stwierdzam, że telefon, który miałem w kieszeni uległ zniszczeniu. Musiałem docisnąć go niechcący do skały i pękł wyświetlacz tak, że przestał działać :gwm Jedziemy dalej do wioski Arnarstapi położonej na klifowym wybrzeżu. Oglądamy tu różne formy wyrzeźbione przez ocean w granitowych skałach. Obserwujemy też licznie gniazdujące na klifach ptaki. Pokonujemy kolejne kilometry na zachód do Lóndrangar czyli dwóch bazaltowych filarów stojących na klifie. Jak głosi legenda są to zmienione w skałę trolle, jak zresztą większość takich skał na Islandii. Po kilku kilometrach dojeżdżamy do zatoki Dritvik z ciemnymi klifami i czarnym piaskiem. Atrakcją są tu rozrzucone na piasku szczątki angielskiego trawlera, który rozbił się tu w 1948 roku. Katastrofę przeżyło tylko pięciu z dziewiętnastu marynarzy. To ostatnia atrakcja naszej wycieczki rowerowej. Wracamy szosą do kampera. W sumie nakręciliśmy 73 kilometry. To jednak nie koniec atrakcji na dzisiaj. Kamperem jedziemy na wschód do plaży Ytri Tunga. Jest to jedno z lepszych miejsc na Islandii do obserwacji fok. Oglądamy tutaj wygrzewające się w słońcu foki, jak i baraszkujące w wodzie. Wchodząc na skały trzeba uważać na pływy, bo można nie wrócić suchą nogą. To już ostatnia atrakcja tego długiego dnia. Przejeżdżamy drogami 54 i 56 do pola lawy Berserkjahraun, gdzie w zatoczce pomiędzy bryłami lawy zostajemy na noc.

Stanek - 2022-07-21, 01:10

zdjęcia c.d.
LukF - 2022-07-21, 09:33

Stanek,
Fajnie, że robisz relację :pifko
Dzięki

krzlac - 2022-07-21, 10:01

Nabieram ponownie apetytu. Jakby udało się skutecznie wyleczyć kolano, to kto wie...
Niestety na zabieg "pójdzie" pól biletu promowego - taka służba zdrowia.

Stanek - 2022-07-21, 18:09

krzlac napisał/a:
Nabieram ponownie apetytu. Jakby udało się skutecznie wyleczyć kolano, to kto wie...


Moje kolana też już wymagają ortez :( Można jednak tak zaplanować trasę, że naprawdę dużo można zobaczyć prawie bez wychodzenia zkampera. Życzę Ci wyleczenia kolana i mam nadzieję, że przeczytam kiedyś Twoją relację z Islandii...

P.S. Wędkę mam, ale wiciąż albo nie mam czasu na łwienie, albo nie mogę znaleźć odpowiedniego miejsca.

Stanek - 2022-07-21, 18:13

20.07.2022 Berserkjahraun – Flókalundur

Długo się zastanawialiśmy czy zapuszczać się w fiordy zachodnie. Do zrobienia sporo kilometrów, a drogi różnej jakości i w sumie nie mamy tam zbyt wielu atrakcji zaznaczonych. Jednak stwierdzamy, że zapewne więcej już tu nie wrócimy i szkoda coś pominąć. Ruszamy więc w drogę. Szosą nr 54, która okazuje się w dużej części szutrówką, a następnie drogą 60 (również na kawałku szutrową) docieramy do malutkiej miejscowości Flókalundur. Od naszego dzisiejszego noclegu w linii prostej przez zatokę jest około 60 km. My aby tu dotrzeć musieliśmy przejechać 260 km i zajęło nam to pół dnia. Jest tutaj malowniczo położony na zboczu kemping z pięknymi widokami. Dodatkową atrakcją jest oddalone o 500 metrów od kempingu darmowe gorące źródełko. Można się tutaj wygrzać z pięknym widokiem na fiord, co oczywiście czynię. Wieczór spędzamy na odpoczynku.

krzlac - 2022-07-21, 19:14

Stanek napisał/a:
... albo nie mogę znaleźć odpowiedniego miejsca.


Machaj wędą, ryby będą. :spoko

Stanek - 2022-07-22, 10:15

21.07.2022 Flókalundur – Reykjafjarðarlaug

Przed południem ruszamy dalej na zachód. Drogą 62 docieramy do fiordu Patreksfjörður, gdzie zjeżdżamy w drogę 612. Po paru kilometrach zatrzymujemy się przy wraku statku Garðar BA 64, który w 1981 roku osiadł na mieliźnie i tak niszczeje do dnia dzisiejszego. Jadąc dalej docieramy do drogi 614, która prowadzi do plaży Rauðasandur. Ponieważ droga ta jest gruntowa początkowo planowaliśmy pokonać ją na rowerach. Jednak nie bardzo jest gdzie zostawić kampera. Wjeżdżamy więc kamperem licząc, że znajdziemy gdzieś zatoczkę do zaparkowania. Niestety nic nie znajdujemy, ale nawierzchnia drogi okazuje się bardzo dobra, więc jedziemy dalej. Po pokonaniu wzgórza oczom naszym ukazuje się błękitna laguna z piękną złotą plażą. Zjeżdżamy na dół i parkujemy przy małym kościółku. Popołudnie spędzamy na „plażowaniu”. Pogoda dopisuje. Jest piękne słońce i jak na warunki islandzkie ciepło. Późnym popołudniem jedziemy dalej. Wspinamy się 612 na wzgórze, a następnie 614 wracamy do 62, którą podążamy dalej przez fiordy zachodnie. Podziwiamy wielkie przestrzenie, ogromne zielone zbocza tonące w błękitnych wodach fiordów. Tak docieramy do położonych na zupełnym pustkowiu gorących źródeł Reykjafjarðarlaug. Jest tutaj niewielki basen z bardzo ciepłą wodą oraz równie ciepłe malutkie naturalne oczko wodne. Wszystko jest dostępne za darmo. Wieczór spędzamy na wygrzewaniu się w gorącej wodzie. Tak nam się tu podoba, że postanawiamy zostać na noc.

Przypominam, że nasza aktualizowana trasa znajduje się tutaj: https://www.google.com/ma...mEk&usp=sharing

Stanek - 2022-07-23, 23:06

22.07.2022 Reykjafjarðarlaug – gdzieś na drodze 61

Rano korzystamy z pięknej pogody i basenu. Śniadanie jemy mocząc nogi w ciepłej wodzie. Czas ruszać dalej. Czeka nas teraz około 40 kilometrowy odcinek drogi gruntowej. Jedziemy drogą 63, a następnie 60 docieramy na parking przy wodospadzie Dynjandi. Ma on wysokość 100 metrów i trapezowaty kształt. Często porównywany jest do welonu. Ścieżką można dojść blisko spadającej wody. Wodna mgiełka moczy spacerujących, ale przy takiej pogodzie to raczej przyjemne. Zaraz wodospadem zaczyna się droga asfaltowa, którą docieramy do miasta Isafjördur. Robimy drobne zakupy w najtańszym markecie Bonus. Tutaj niespodzianka. Na ścianie wisi banner reklamujący polski sklep spożywczy. Rzeczywiście jest w nim szeroki wybór polskich artykułów, ale niestety ceny islandzkie, sporo wyższe niż w sąsiednim Bonusie. Zresztą w Bonusie można czuć się jak w polskim sklepie, bo większość obsługi to Polacy, a i wśród kupujących słychać język polski. Zaopatrzeni jedziemy dalej drogą 61 wijącą się brzegiem kolejnych fiordów, które musimy objeżdżać. Za to widoki rekompensują nam długą jazdę. W pewnym momencie zauważamy niedużą przystań z falochronem i pomostem. Postanawiam spróbować tutaj zarzucić wędkę. Niestety bez efektów. Ponieważ jest już 20:00, a do kempingu musielibyśmy jechać jeszcze przynajmniej godzinę, postanawiamy zostać tutaj na noc.

Stanek - 2022-07-24, 10:30

23.07.2022 gdzieś na drodze 61 – Skagaströnd

Rano jeszcze raz podejmuję próbę wędkarską, ale nadal nic z tego. Ruszamy w dalej wpierw drogą 61, a następnie 68 wijącą się malowniczo wzdłuż brzegu. Na plaży widzimy wyrzucone przez ocean pnie drzew. Podobno pchane przez prądy morskie dryfują tu aż z Syberii. To dopiero nielegalny import :szeroki_usmiech Docieramy do głównej drogi nr 1 i jedziemy na wschód. Po ok. 40 km skręcamy w prawo i po kolejnych 5 km docieramy na parking przy kanionie Kolugljufur. Ma on około kilometra długości i 40-50 metrów głębokości. Rozpoczyna się ładnym wodospadem Kolufoss. Spacerujemy ścieżką prowadzącą krawędzią kanionu. Dzisiaj jest jak na Islandię letnia pogoda. Termometr wskazuje 20˚C. Chyba po raz pierwszy można chodzić w krótkim rękawku. Wracamy na drogę nr 1 przejeżdżamy na wschód kilka kilometrów i zatrzymujemy się przy odejściu drogi nr 716. Tutaj zostawiamy kampera i na rowerach jedziemy szutrową 716-tką, a następnie 717-tką. Po 9 kilometrach mozolnego wspinania się pod górę docieramy do formacji skalnych Borgavirki. Uformowane w okrąg skały tworzą tutaj coś w rodzaju naturalnej twierdzy. Ponoć wcześni Vikingowie rzeczywiście wykorzystywali ro miejsce jako twierdzę. Ze skały roztacza się ładna panorama okolicy. Powrót do kampera jest łatwiejszy, bo z górki. Przejeżdżamy kamperem kolejne 60 km do miejscowości Skagaströnd, gdzie zatrzymujemy się na kempingu.

krzlac - 2022-07-24, 11:35

Niedzielna kawa z Islandią na ekranie. DZIĘKI.
Stanek - 2022-07-25, 23:49

24.07.2022 Skagaströnd – Fosslaug

Rano wsiadamy na rowery i drogą 745 jedziemy na północ. Po 6 km kończy się asfalt i dalej droga jest gruntowa. Po pokonaniu prawie 25 km docieramy do opuszczonej osady Kálfshamarsvík położonej na niewielkim półwyspie. W 1900 roku była to tętniąca życiem wioska rybacka. Niestety recesja spowodowała upadek przemysłu rybnego i do 1940 roku niemal wszyscy mieszkańcy wynieśli się. Obecnie zobaczyć można pozostałości domostw. Na półwyspie stoi latarnia morska, a jego brzegi zakończone są niewysokimi, ale malowniczymi klifami. Tą samą drogą wracamy do Skagaströnd robiąc w sumie 49 km. Po odpoczynku przejeżdżamy kamperem do portu, gdzie po raz kolejny próbuję coś złowić. Niestety dwie godziny zarzucania wędki nie przyniosło efektów. Ruszamy w dalszą drogę. Jedziemy na południe do drogi nr 1, którą kierujemy się na wschód. Zatrzymujemy się na chwilę przy krytym darnią kościółku Vidimyrarkirkja. Następnie skręcamy w drogę 752, która doprowadza nas do parkingu przy wodospadzie Reykjafoss i gorącym źródełku Fosslaug. Jest tutaj jednak tablica, że nie można nocować, udajemy się więc na wcześniej upatrzoną zatoczkę przy drodze 753 i tutaj zostajemy na noc.

Stanek - 2022-07-26, 00:11

25.07.2022 Fosslaug - Laugar

Rano przejeżdżamy z powrotem na parking. Kiedy żona pije poranną kawę, ja korzystając, że nie ma jeszcze turystów idę wymoczyć się w oddalonym od parkingu o kilkaset metrów gorącym źródełku. Woda jest przyjemnie gorąca, a szum pobliskiego wodospadu relaksujący. Całe źródełko jest dla mnie. Po wygrzaniu kości, oglądam jeszcze wodospad Reykjafoss. Wracam do kampera i okazuje się, że decyzja, aby iść wcześnie była słuszna. W drugą stronę ciągną już liczni turyści chętni na kąpiel. Po śniadaniu jedziemy do Akureyri. Jest to drugie co do wielkości miasto Islandii. Parkujemy w marinie i idziemy na spacer po mieście, które okazuje się zupełnie nijakie. Nie ma nawet za bardzo czego fotografować. Ciekawym za to elementem są czerwone serduszka w sygnalizacji świetlnej w całym mieście. Po krótkim spacerze i odwiedzeniu kilku sklepów wracamy do mariny. Korzystając, że stoimy przy samej wodzie zarzucam wędkę. Już za pierwszym razem wyciągam rybę. Jest niestety mała i nie bardzo byłoby co jeść. Wypuszczam ją więc. Niestety kolejne próby nie są owocne. Udaje mi się złapać jeszcze jedną i jeszcze mniejszą rybę, którą również wypuszczam. Przynajmniej jest postęp. Opuszczamy miasto i jedziemy dalej na wschód. Objeżdżamy płatny tunel (1500 ISK) nadrabiając 20 km i docieramy do wodospadu Godafoss. Ma on 12 metrów wysokości i 30 metrów szerokości. Podzielony jest na dwie części przez wystające z nurtu skały. Po obu stronach rzeki są ścieżki i liczne punkty widokowe. Po spacerze jedziemy na kemping w miejscowości Laugar, gdzie zostajemy na noc.

Stanek - 2022-07-27, 09:49

26.07.2022 Laugar – Mývatn

Dzisiaj będziemy zwiedzać obszar wulkanicznego jeziora Mývatn. W tym celu przejeżdżamy kilkadziesiąt kilometrów drogą nr 1, a potem skręcamy w drogę 848, gdzie po kilku kilometrach zatrzymujemy się przy pseudokraterach Skutustadagigar. Powstały one na skutek eksplozji pary wodnej. Nie są to więc prawdziwe wulkany, bo nie mają połączenia z ogniskiem wulkanicznym. Przechadzając się wyznaczoną ścieżką oglądamy mniejsze i większe stożki. Kilka kilometrów dalej znajduje się kolejna atrakcja – formacje skalne Gud Fingur. Powstały one na skutek wypiętrzenia się lawy schłodzonej przez wody jeziora. Trasa prowadzi wzdłuż brzegu zatoki jeziora pomiędzy licznymi skałami lawowymi. Niektóre wystają wprost z wody inne stoją przy brzegu. W tym jedna, od której nazwę wziął ten obszar – palec Boga, ale nigdzie nie znaleźliśmy informacji, który to palec. Po drugiej stronie zatoki znajduje się park Hofdi. Nie są to Łazienki Królewskie, ale jak na warunki islandzkie można to nazwać parkiem. Spacerujemy po ścieżkach pomiędzy karłowatymi drzewami i kwiatkami. Następnie wspinamy się na wzgórze skąd roztacza się widok na jezioro. Kolejne kilka kilometrów na północ znajduje się pole lawy Dimmuborgir. Lawa pochodzi z erupcji, która miała miejsce 2300 lat temu. Jest tu obszerny darmowy parking, a przez lawę wyznaczonych jest kilka szlaków oznaczonych kolorami. My wybieramy szlak niebieski biegnący samym środkiem pola, a wracamy okrężnym szlakiem czerwonym. Krajobraz jest kosmiczny. Mijamy wiele różnych form skalnych, liczne rozpadliny i jaskinie lawowe. Po powrocie do kampera przejeżdżamy kolejne kilka kilometrów pod górujący nad okolicą wulkan Hverfjall. Jest on dosyć nietypowy ponieważ powstał na skutek wybuchu pary wodnej, która wytworzyła się z wody, spływającej do komory magmowej. Dlatego nie stożek wulkanu nie składa się z litego bazaltu, ale jest górą żwiru i pumeksu. Z parkingu wspinamy się wyznaczoną ścieżką na koronę ogromnego stożka, a następnie jej szczytem okrążamy wulkan. Z najwyższego punktu roztacza się ładna panorama okolicy. Wulkan jest spory, okrążenie go zajmuje nam około godziny. Z parkingu przejeżdżamy do ostatniej dzisiaj atrakcji – jaskini Grjotagja częściowo wypełnionej gorącą wodą ze źródła. Kręcono tutaj sceny do serialu Gra o tron. Niestety w jaskiniowym jeziorku nie można się kąpać, ale miejsce ma swój urok, a woda naprawdę jest gorąca. Czas szukać miejsca na nocleg. W okolicy jest kilka kempingów, ale żaden nie honoruje naszej karty kempingowej, a ceny ich są chyba najwyższe w całej Islandii. Na wszystkich okolicznych parkingach są zakazy nocowania. Z pomocą przychodzi nam aplikacja Park4night wskazując miejsce oddalone co prawda ok. 10 km, ale dobre do noclegu. Rzeczywiście miejsce okazuje się w porządku i przycupnęło tu już kilka kamperów. Przycupnęliśmy więc i my.

Stanek - 2022-07-27, 09:55

zdjęcia c.d.
ZbigStan - 2022-07-27, 21:22

Stanek, Podziwiam Waszą determinację aby dotrzeć do Islandii i piękne krojobrazy, które prezentujesz. Za dzielenie się wrażeniami, :pifko . Szczęśliwej podróży.
Stanek - 2022-07-27, 22:38

27.07.2022 Mývatn – droga 862

Po śniadaniu jedziemy do szczeliny skalnej Storagja. Nie jest to jakaś spektakularna szczelina jak na warunki islandzkie, ale atrakcją są ciepłe jeziorka na jej dnie w których niektórzy zażywają kąpieli. Gdzieś jednak czytaliśmy, że woda w nich jest wątpliwej jakości, dlatego nie decydujemy się tam zamoczyć. Po krótkim spacerze jedziemy do oddalonego o kilka kilometrów obszaru geotermalnego Hverir. Już z drogi widzimy unoszące się dymki. Zatrzymujemy się na przydrożnym parkingu i oznaczoną ścieżką prowadzącą przez okoliczne pomarańczowe wzgórza docieramy do bulgoczących oczek błotnych i syczących kopców. Jak zwykle robi to na nas ogromne wrażenie. Oczywiście wszędzie czuć zapach siarki. Ścieżką kluczącą pomiędzy kolejnymi wywierzyskami obchodzimy cały obszar, a następnie wracamy do kampera. Przejeżdżamy kolejne kilkanaście kilometrów na parking u stóp wulkanu Viti. Charakteryzuje się on wewnętrznym jeziorkiem o tej samej nazwie i turkusowej barwie. Jednak padający deszcz uniemożliwia nam obejrzenie tej atrakcji. Czekamy na okienko pogodowe. Niestety przysłowiowe islandzkie 15 minut zmienia się w 4 godziny, ale w końcu przestaje padać. Wychodzimy obejrzeć wulkan. Początkowo mieliśmy w planie obejście go dookoła, ale niestety po deszczu jest takie błoto na ścieżce, że porzucamy ten plan. Tak zupełnie nieoczekiwanie zrobiło się późne popołudnie. Jedziemy więc na wyszukane miejsce do spanie położone przy drodze 862. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze przy niecodziennej atrakcji. Jest nią prysznic z ciepłą wodą stojący tuż przy drodze. Nie mogę odpuścić takiej okazji. Przebieram się w kąpielówki wskakuję pod ciepły strumień wody. Wymoczony mogę spokojnie udać na miejsce noclegu.

Stanek - 2022-07-29, 20:08

28.07.2022 droga 862 – Kópasker

Po wczorajszym deszczu nie ma już śladu. Ranek wita nas słoneczny, ale wietrzny. Zaraz po śniadaniu przejeżdżamy kilka kilometrów na parking przy najpotężniejszym wodospadzie Islandii – Dettifoss. Tak naprawdę na niewielkim odcinku rzeki Jökulsá á Fjöllum są aż trzy wodospady. Jednak to Dettifoss z przepływem nawet do 600 m3 na sekundę jest na pierwszym miejscu w Islandii, a w Europie ustępuje jedynie szwajcarskiemu Rheinfall. Ponieważ jesteśmy dosyć wcześnie parking jest prawie pusty. Bardzo dobrze. Będziemy mogli w spokoju obejrzeć wodospad zanim przybędą autokary z których wysypią się tłumy oblepiając barierki punktów widokowych. Wodospad robi wrażenie. Ma szerokość ok. 100 m i wysokość 45 metrów. Kilkaset metrów w górę rzeki jest jego brat Selfoss. Jemu też nie można odmówić urody. Aby dotrzeć do trzeciego wodospadu udajemy się ścieżką w dół rzeki. Początkowo idziemy krawędzią kanionu. Następnie ścieżka stromo opada na dno wąwozu. W jednym miejscu musimy schodzić po skałach przy pomocy liny. Dalej idziemy wzdłuż rzeki. Szlak jest bardzo malowniczy. Gdzie się nie spojrzy to widoki zapierają dech. Po kilku kilometrach docieramy do kolejnego wodospadu Hafragilsfoss, który urodą nie ustępuje swoim braciom. Następnie ścieżka ponownie wyprowadza nas na górę kanionu i dalej zataczając pętlę doprowadza nas na parking. Trasa ma ok. 9 km, ale naprawdę było warto. Z parkingu jedziemy kilkanaście kilometrów na północ do Hljodaklettar – wołających skał. Są to różnorodne formacje skalne tworzące niezwykły krajobraz. Szlak kluczy między skałami w których można doszukiwać się różnych kształtów takich jak zamek czy kościół. Na koniec ścieżka doprowadza do czerwonych wzgórz Raudholar. To dla odmiany marsjański krajobraz. Szlak wspina się na wzgórza, zatacza pętlę i drugą stroną wraca na parking. Jedziemy kolejne kilkanaście kilometrów do kanionu Ásbyrgi o pionowych ścianach i kształcie podkowy. Tutaj również robimy pieszą wycieczkę do uroczego jeziorka Botnstjorn. Na dzisiaj wystarczy atrakcji. Nakręciliśmy sporo kilometrów na nogach. Jedziemy do oddalonego niecałe 40 km na północ miasteczka Kópasker, gdzie stajemy na kempingu.

Stanek - 2022-07-29, 20:12

zdjęcia c.d.
Stanek - 2022-07-29, 21:12

29.07.2022 Kópasker – Raufarhöfn

Po obudzeniu się idę do portu porzucać wędką, jak zwykle z zerowym efektem. Zmarznięty wracam do kampera. Ela w tym czasie poszła na spacer po plaży. Nieśpiesznie zbieramy się do wyjazdu. Ruszamy drogą 870 na północ. Jest to tak zwana droga arktyczna. Choć nazwa sugeruje coś niesamowitego to jest to zwykła szutrowa droga wzdłuż brzegu oceanu jakich wiele na Islandii. Nie ma to jak chwytliwa nazwa. Co prawda w najbardziej wysuniętym na północ punkcie drogi zbliżamy się do koła podbiegunowego, ale droga go nie przekracza, bo musiałaby biec po ocenie. Tak w wolnym tempie docieramy do najdalej wysuniętego na północ miasteczka Islandii - Raufarhöfn. Na jego początku znajdują się kamienne łuki zwane Arctic Henge. Przedstawiają one pogańskie nordyckie wierzenia w 72 krasnoludów symbolizujących pory roku na świecie. Każdy skalny blok nosi imię innego krasnoluda. Następnie skręcamy do portu, gdzie podejmuję kolejne bezskuteczne próby złowienia ryby. Oj, kolacji dzisiaj nie będzie. Ela w tym czasie idzie na spacer do pobliskiej latarni morskiej i na klify. Po drugiej stronie zatoki znajduje się kemping na którym zatrzymujemy się i spędzamy resztę dnia.

krzlac - 2022-07-29, 21:34

Stanek napisał/a:
Po obudzeniu się idę do portu porzucać wędką, jak zwykle z zerowym efektem...


Dorsze wyniosły się z Islandii? Trafiasz na głębokie miejsca? Na tyle prób powinno się coś zaczepić.

Stanek - 2022-07-29, 21:59

krzlac napisał/a:
Stanek napisał/a:
Po obudzeniu się idę do portu porzucać wędką, jak zwykle z zerowym efektem...


Dorsze wyniosły się z Islandii? Trafiasz na głębokie miejsca? Na tyle prób powinno się coś zaczepić.


Staram się wybierać miejsca głebokie - przystanie, porty gdzie są pirsy, bo na plaży to tylko o wodorosty się zaczepia.

Stanek - 2022-07-31, 11:13

30.07.2022 Raufarhöfn – Bakkafjörður

Wygląda na to, że lato na Islandii już było. Temperatura na zewnątrz spadła do 6˚C. Pada deszcz i wieje wiatr. Dodatkowo skończyła nam się druga butla z gazem. Dobrze, że mamy w zapasie trzecią. Mimo kiepskiej pogody nie poddaję się w próbach wędkarskich. Przed śniadaniem przestawiamy się do portu. Ciepło się ubieram i idę machać wędką. W końcu udaje mi się złapać dorsza. Dzisiaj będzie obiad ze świeżej ryby. Niestety na jednej rybie się skończyło mimo dalszych prób, ale honor wędkarski uratowany. Po śniadaniu ruszamy w dalej. Jedziemy do miasta Þórshöfn. Jest tutaj kemping na którym początkowo planowaliśmy się zatrzymać, ale jest jeszcze dość wcześnie, a pogoda i tak uniemożliwiłaby nam jakąkolwiek działalność na zewnątrz. Zamiast stać na kempingu w mieście postanawiamy przejechać nad ocean i przynajmniej przez okno popatrzeć na fale. Zupełnie przypadkowo jadąc dostrzegamy wrak samolotu na łące niedaleko plaży. Z drogi kieruje do niego drogowskaz. Parkujemy więc w pobliżu przy plaży. Parzymy na wzburzone fale. Przez chwilę deszcz jakby słabnie. Korzystam z tego, biorę aparat i idę do wraku. Wrak co prawda spoczywa na terenie prywatnym, ale jak informuje tablica na ogrodzeniu można do niego podejść i go obejrzeć. Jest to rozbity R4D-6, który spoczywa tu od ponad 50 lat. Obecnie podobno służy jako schron dla owiec. Kamper nam się wychładza. Postanawiamy przejechać do kolejnego miasteczka, a przy okazji nagrzać wnętrze. Jedziemy więc kilkadziesiąt kilometrów do Bakkafjörður, gdzie stajemy na kempingu. Wieczór spędzamy w targanym wiatrem kamperze oglądając filmy. Nie ma sensu wychodzić na zewnątrz.

krzlac - 2022-07-31, 12:02

Stanek napisał/a:
...W końcu udaje mi się złapać dorsza. Dzisiaj będzie obiad ze świeżej ryby...


Brawo. Świeższej ryba nie ma.

Stanek - 2022-07-31, 21:39

31.07.2022 Bakkafjörður – Stuðlagil

W nocy wiatr jeszcze bardziej się nasilił. Deszcz nie przestaje padać. Prognozy na najbliższe dni tutaj są bardzo złe. Odpuszczam więc łowienie ryb i uciekamy na południe gdzie prognozy są przychylniejsze. Po kilkudziesięciu kilometrach przejechanych deszcz ustępuje. Gdy docieramy do drogi nr 1 nawet przebłyskuje słońce. Z jedynki skręcamy w prawo w szutrową drogę 923, która po 12 kilometrach doprowadza nas na parking. Z parkingu prowadzi pięciokilometrowa gruntowa droga do kanionu Stuðlagil. Ela chce iść pieszo, a ja wolę jechać rowerem. Rozdzielamy się więc. Ela rusza na nogach. Ja po godzinie startuję rowerem. Droga jest mocno kamienista, pod górę i pod wiatr, a nie jest to zefirek. Gdyby nie elektryka to chyba bym poległ. Mijam po lewej wodospad i po 20 minutach docieram do kanionu, który jest bardzo malowniczy. Jego ściany składają się z bazaltowych słupów. W dole płynie rzeka o błękitnej wodzie. Można zejść na dno i podziwiać formy skalne. Po drugiej stronie jest platforma widokowa dostępna z parkingu mieszczącego się na zachodniej stronie wąwozu. Wracam do kampera. Tym razem z górki i z wiatrem. Ponieważ Eli jeszcze nie ma postanawiam pojechać na platformę widokową po drugiej stronie. Przejeżdżam przez most na drugą stronę rzeki i znowu rzeźbię pod wiatr i pod górę. Po pięciu kilometrach docieram na parking. Stąd po metalowych schodach schodzę na platformę zawieszoną na zboczu kanionu. Widoki jednak z drugiej strony były lepsze. Powrót z górki i z wiatrem trwa chwilę. W sumie zrobiłem 20 kilometrów, ale trochę się zmachałem. Ponieważ zrobiło się już popołudnie, a nie ma na parkingu zakazów nocowania postanawiamy tutaj zostać.

krzlac - 2022-08-01, 14:56

Stanek napisał/a:
... Deszcz nie przestaje padać. Prognozy na najbliższe dni tutaj są bardzo złe...


A ja planowałem wyjazd na przełomie maja i czerwca. Kusiła i nadal kusi niższa cena biletu.
Ostatnio znowu klikałem na 2023 i wyszło około 6 000 PLN taniej jak w wysokim sezonie.

Stanek - 2022-08-01, 23:53

krzlac napisał/a:
Stanek napisał/a:
... Deszcz nie przestaje padać. Prognozy na najbliższe dni tutaj są bardzo złe...


A ja planowałem wyjazd na przełomie maja i czerwca. Kusiła i nadal kusi niższa cena biletu.
Ostatnio znowu klikałem na 2023 i wyszło około 6 000 PLN taniej jak w wysokim sezonie.


To może być pozorna oszczędność. Teraz temperatury w dzień od 6 do 16 stopni. Na przełomie maja i czerwca część dróg może być jeszcze zamknięta. Tak więc może być prom taniej, ale pogoda może uniemożliwić dotarcie do części atrakcj. Nie wiem na ile czasu planujesz pobyt. Jest jeszcze kwestia gazu. My już zużywwmy trzecią butlę. Miesiąc wcześniej będzie zimniej, więc i gazu więcej. Chyba, że masz webasto. Z drugiej strony na pewno mniej turystów będzie.

Stanek - 2022-08-02, 11:46

01.08.2022 Stuðlagil – Skúmhöttur

Wczorajszy kanion był ostatnią zaznaczoną na naszej mapie atrakcją. Ponieważ do promu mamy jeszcze trzy dni, postanawiamy spędzić czas aktywnie, bo potem będą dni siedzenia. Znajdujemy w internecie trekking na szczyt Skúmhöttur (1229 m n.p.m.). Postanawiamy go zaliczyć. W tym celu przejeżdżamy do miasta Egilsstaðir zamykając tym samym pętlę wokół Islandii, która wyniosła ok. 4000 km. Następnie znaną nam już z pierwszego dnia pobytu drogą 95 jedziemy 20 km na południe do początku szlaku. Szlak to może za duże słowo, bo jedynym oznaczeniem jest tablica informacyjna na początku z opisem trasy. Dalej nie ma żadnych oznaczeń trzeba radzić sobie samemu. My na szczęście pobraliśmy zapis trasy i zaimportowaliśmy do naszej ulubionej aplikacji z mapami – Locus. Początkowo ścieżka jest dosyć dobrze widoczna, ale szybko znika w sięgających powyżej pasa łubinach. Przedzieramy się przez chaszcze, a potem wzdłuż strumienia wspinamy się na zbocze góry. Dalej trasa prowadzi grzbietem góry. Widoki są piękne. Idziemy wśród różnokolorowych gór od zielonych po bursztynowe. Końcowy odcinek jest bardzo stromy, a podłoże sypkie. Pod górę jakoś dajemy radę, ale z góry łatwo nie będzie. Potem jeszcze przełęcz i podejście na szczyt. Pogoda trochę się załamuje. Nachodzą chmury. Czekamy chwilę czy wiatr je przewieje, bo czubek zniknął we mgle. Jednak po chwili ponownie go widać. Przeprowadzamy atak na szczyt. Na wierzchołku znajdujemy skrytkę z pieczątką i książeczką do której można się wpisać. Niestety widoków zbytnio nie ma, bo południowa strona jest cała pokryta chmurami. 1229 metrów wydaje się nie wysokim szczytem, ale biorąc pod uwagę, że wyruszyliśmy z 147 m n.p.m. to jest ponad kilometr przewyższenia. Schodzić zaczynamy w padającym śniegu. Przed najstromszym odcinkiem przypominam sobie, że mam w plecaku raki. Zakładamy je i dzięki temu zejście jest w miarę komfortowe. Przynajmniej nogi mają jakie takie zaczepienie. Dalszą trasę pokonujemy w lekko padającym deszczu. Przedzieramy się przez mokre chaszcze co przemacza nas do majtek. W butach chlupie woda. Mokrzy, zmarznięci i zmęczeni docieramy w końcu do kampera. To dopiero była przygoda! Nie mamy siły już nigdzie się ruszać zresztą i tak zrobił się wieczór. Zostajemy tu na noc.

DK-Tadeusz - 2022-08-03, 18:03

Według tej strony to jesteście na samym aktywnym wulkanie, a jak to zrobi fajerwerki to;..........

https://www.dr.dk/nyheder...ra-reykjavik#!/

W Danii ostrzegają przed przebywaniem w pobliżu nasypów górskich bo lawiny,, itp.

A tu inna strona o tym samym; https://jyllands-posten.dk/international/europa/ECE14280827/vulkan-er-gaaet-i-udbrud-40-kilometer-fra-reykjavik/

A i camper zniszczy resory bo trzęsienie ziemi da wam nie zaplanowana atrakcje..
:spoko

:zimno

krzlac - 2022-08-03, 18:26

Stanek napisał/a:
.... Teraz temperatury w dzień od 6 do 16 stopni. Na przełomie maja i czerwca część dróg może być jeszcze zamknięta. Tak więc może być prom taniej, ale pogoda może uniemożliwić dotarcie do części atrakcj. Nie wiem na ile czasu planujesz pobyt. Jest jeszcze kwestia gazu. My już zużywwmy trzecią butlę. Miesiąc wcześniej będzie zimniej, więc i gazu więcej. Chyba, że masz webasto. Z drugiej strony na pewno mniej turystów będzie.


Obserwowałem pogodę w internecie na przełomie maja i czerwca. Od 2 w nocy do 14 w dzień.
Pogoda to zawsze loteria. Gazu się nie boję, mam Webasto.
Jak dobrze pamiętam, to jutro macie prom, zatem szczęśliwego rejsu.

andrzej627 - 2022-08-03, 18:40

DK-Tadeusz napisał/a:
jesteście na samym aktywnym wulkanie

Są daleko, po przeciwnej stronie wyspy.

Stanek - 2022-08-03, 18:50

Jesteśmy na wschodzie wyspy, więc daleko od wulkanu. Jutro rano mamy prom. Stoimy na kempingu przy porcie i czekamy.
mmf - 2022-08-13, 15:07

Ciekawa podróż, świetna relacja, przepiękne zdjęcia.
Dzięki :)
:pifko

Mandus - 2022-09-07, 22:26

Rewelacja!
Stanek - 2023-01-02, 09:49

W końcu udało mi się ogarnąć filmik z wyjazdu. Miłego oglądania:


drwoy - 2023-01-02, 18:32

Super sprawa. Dobry montaż. Dobrze się ogląda.
krzlac - 2023-01-12, 12:13

Obejrzałem na dużym ekranie. Pięknie. Marzenia odżyły.
Kuba L. - 2023-01-15, 11:24

Tam jest rzeczywiście pięknie, fajny film mega wyprawa :spoko
GruMar - 2023-01-15, 11:51

Fajna i ciekawa podróż, świetna relacja, przepiękne widoki i zdjęcia.fajny film :spoko
Stanek - 2023-12-15, 09:34

Uprzejmie donoszę, że 9 stycznia 2024 o 19:00 będę opowiadał o naszej kamperowej wyprawie na Islandię w kawiarni Południk Zero mieszczącej się w Warszawie przy ul. Wilczej 25. Jeśli ktoś ma czas i ochotę to serdecznie zapraszam. http://poludnikzero.pl/wy...e-lodu-i-ognia/
gryz3k - 2023-12-15, 12:18

Przejrzałem relację. Super.

Poprosiłbym tylko o kilka informacji praktycznych. Jaka linia promowa, jakie ceny itp. :spoko

Stanek - 2023-12-15, 12:31

gryz3k napisał/a:
Przejrzałem relację. Super.

Poprosiłbym tylko o kilka informacji praktycznych. Jaka linia promowa, jakie ceny itp. :spoko


Na Islandię pływa tylko Smyril Line. Ceny najlepiej sprawdzać bezpośrednio na ich stronie, bo zależą od wielu czynników - https://www.smyril-line.com/ My płaciliśmy w 2022 niecałe 4000 euro w dwie strony.

gryz3k - 2023-12-15, 15:07

To jeszcze jedno pytanie. Zastanawiam się czy wybrać się tam kamperem czy przysposobić sobie jeepa do spania w środku /2 osoby śpią komfortowo/. Cena za prom to oczywisty plus na korzyść jeepa ale bardziej chodzi mi czy warto znosić pewne niewygody by tam na miejscu mieć większe możliwości poruszania się po wyspie /4x4/?
Stanek - 2023-12-15, 15:18

gryz3k napisał/a:
To jeszcze jedno pytanie. Zastanawiam się czy wybrać się tam kamperem czy przysposobić sobie jeepa do spania w środku /2 osoby śpią komfortowo/. Cena za prom to oczywisty plus na korzyść jeepa ale bardziej chodzi mi czy warto znosić pewne niewygody by tam na miejscu mieć większe możliwości poruszania się po wyspie /4x4/?


Chyba bym wybrał jeepa. Cena za prom niższa, ale też dotrzecie w wiele miejsc do których kamperem się nie dojedzie.

gryz3k - 2023-12-15, 15:20

Dziękuję :spoko
Tadeusz - 2023-12-15, 16:13

Stanek, dziękuję za świetną robotę.

Podziwiam a nawet z lekka zazdroszczę. :szeroki_usmiech :bukiet:

:pifko :pifko

krzlac - 2023-12-15, 19:06

gryz3k napisał/a:
...Cena za prom...


Sprawdź ofertę promową na kwiecień/maj. Zimniej, ale duża różnica w cenie. Na stronie *.dk są ceny w DDK - odrobinę korzystniejsze niż na *.com w EUR. Ja się ciągle "oblizuję".

Stanek - 2023-12-15, 20:50

krzlac napisał/a:
gryz3k napisał/a:
...Cena za prom...


Sprawdź ofertę promową na kwiecień/maj. Zimniej, ale duża różnica w cenie. Na stronie *.dk są ceny w DDK - odrobinę korzystniejsze niż na *.com w EUR. Ja się ciągle "oblizuję".


Kwiecień/maj to nie wjadą do interioru, więc nie ma sensu jchać jeepem...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group