|
Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
|
 |
Francja - Po żaby i ślimaki
Aulos - 2009-08-10, 20:16 Temat postu: Po żaby i ślimaki Pierwszy raz ruszamy w kierunku Francji. Dotychczas byliśmy tam dwa razy, ale w grupach zorganizowanych. Swoim samochodem, a zwłaszcza kamperem pierwszy raz. Nasza "motochata" już stoi pod domem, odbiglowana i wstępnie zapakowana. Jutro ostatnie zakupy, dopakowanie i w środę rano - w drogę!
Mamy troszkę obaw - wszak to wyjazd w nieznane i w dodatku ten ich język
pilocik - 2009-08-10, 20:25
Powodzenia.My wybieramy się w podobnym kierunku ,ale dopiero w przyszłym roku . Liczymy na Wasze opisy kraju "żabojadów".Pozdrawiamy i życzymy samych pięknych doznań związanych z wyprawą
kimtop - 2009-08-10, 20:32
Życzymy udanego wyjazdu i samych pozytywnych wrażeń.
Szerokości i wysokości
ML - 2009-08-10, 20:49
Oczywiście musicie spróbować ich serów i wina
Bajka po prostu - my jeżdżąc przez Francję zawsze robimy zakupy i ze sklepu ciężko nam jest wyjść No i ta ich kuchnia.... mniam
Życzymy udanych wojaży
Pozdrowienia.
maga - 2009-08-10, 21:33
Wybraliście jeden z najpiękniejszych zakątków Francji,życzymy Wam powodzenia i udanych wakacji
Co do kuchni,jeżeli będziecie mieli okazję to próbujcie wszystkie potrawy z tego regionu,są po prostu wyśmienite
Czekamy na wieści z wojaży
Pawcio - 2009-08-10, 21:38
A My życzymy wielu pozytywnych przygód. Szerokości, wyskokości! Smacznych ślimaczków i żabich udek!
TomekW - 2009-08-10, 21:55
Pawcio napisał/a: | Smacznych ślimaczków i żabich udek! |
Jeżeli chcecie spróbować żabek i nie stracić fortuny, szukajcie u... Chińczyków! Przyrządzają je całkiem niczego sobie.
A ślimaki możecie wziąć z Polski. Spora część winniczków spożywanych we Francji to nasi ... rodacy (?)
Tadeusz - 2009-08-10, 22:35
Agnieszko i Krzysiu, trzymamy kciuki za powodzenie wyprawy. Udanych wakacji!
Aulos - 2009-08-10, 22:40
Merci!
WINNICZKI - 2009-08-11, 02:04
Jak chcecie to możemy dać sie zabrać
eeik - 2009-08-11, 07:08
Bezpiecznej i bez przygód podrózy życzę.
Z niecierpliwością będe czekać na Wasze relacje
KAJA - 2009-08-11, 08:15
Nie martwcie się dacie radę, przecież to nie pierwsza wasza wyprawa
skoro my daliśmy i to zupełnie bez doświadczenia camperowego to o WAS jesteśmy spokojni
życzymy dużo słońca i pięknych widoków
Endi - 2009-08-11, 17:33
Witajcie Aulosiki !
U nas było całkiem podobnie.
Aulos napisał/a: | Dotychczas byliśmy tam dwa razy, ale w grupach zorganizowanych. Swoim samochodem, |
Ja, należę do osób, które zjedzą prawie wszystko. No… oprócz, powiedzmy mięsa z psa. Będąc we Francji kilkakrotnie, miałem ochotę spróbować jak smakują żaby. Okazało się to dosyć trudne gdyż właśnie żaby, podają raczej w droższych restauracjach i ta ochota mi… przechodziła. Któregoś razu, kiedy jechałem do klienta, zatrzymałem się na obiad w Zajeździe - 25 km od Kołobrzegu .
Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłem w menu..... żaby. Zamówiłem je oczywiście z racji ciekawości i po 30-stu min. oczekiwania, wreszcie je zjadłem. Zawiodłem się jednak bardzo. Chyba jednak nie potrafili ich przyrządzić gdyż były „gumowate” i zupełnie bez smaku. Myślę, że Francuzi te swoje - grenuille, robią jednak lepiej.
Mam nadzieję, że Wam !!.... będą smakowały i najecie się do woli .
Miłych wrażeń i szczęśliwe podróży, jak w tamtą tak i z powrotem
Aulos - 2009-08-12, 09:02
Właśnie wyjeżdżamy
Pawcio - 2009-08-12, 09:02
Pa Pa!!!
48a-ELANKO - 2009-08-12, 09:23
Pięknej pogody, niesamowitych wrażeń, szczęśliwej podróży !!!
Tolo-Digli - 2009-08-12, 11:34
Szerokości i wysokości
Tadeusz - 2009-08-12, 12:31
Faro i Aulos już są w drodze. Mają już pierwszą przygodę za sobą. Zgubili korek wlewu wody pitnej.
Na szczęście było to jeszcze w kraju i zadziałała solidarność naszej kamperowej rodziny.
Dowiedziawszy się o tym fakcie, zadziałał natychmiast MirekM. Dostarczył taki korek migiem i Agnieszka z Krzysztofem wyruszyli w dal.
Mirku, Agnieszka zadzwoniła do mnie z prośbą, aby złożyć Ci podziękowanie za piękny gest.
Niniejszym to czynię i dodam od siebie: nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz zachowałeś się jak dobry, życzliwy Kolega.
Dzięki.
Tadeusz - 2009-08-13, 23:48
Dziś Agnieszka i Krzysztof przysłali nam wiadomość:
Dzisiaj mieliśmy cały dzień w niemieckim Legolandzie.
Dzieciaki szczęśliwe, my zmęczeni.
Pozdrawiamy.
Z takimi trzema Budrysami trudno nie być zmęczonym.
Aulos - 2009-08-14, 21:23
Teraz już osobiście mogę podziękować Mirkowi za pomoc.
Wczoraj chłopaki dali nam czadu w Legolandzie. Dzisiaj zwiedzaliśmy Strasbourg. Skorzystaliśmy z oferty P+R, czyli samochód zostawiliśmy na parkingu z dala od centrum, a w zamian otrzymaliśmy bilety(w naszym przypadku 5 szt.) na bezpośredni tramwaj do śródmieścia i z powrotem. Całość (parking i przejazd tramwajem) 5,10 €. Teraz stoimy na bardzo dużym i dobrze wyposażonym parkingu autostradowym z serwisem dla kamperów i wifi - wszystko gratis.
Tadeusz - 2009-08-18, 14:08
Nasze Faro-Aulosy przekazują nastepne wieści:
Jedziemy w kierunku Avignon. Zatrzymaliśmy się na noc na placu dla kamperów w Nyons.
Francja jest faktycznie bardzo przyjazna kamperom.
Pozdrawiamy Camperteam.
My Was pozdrawiamy serdecznie i czekamy na dalsze dobre wiadomości.
Tadeusz - 2009-08-20, 21:26
W czwartek, 20 sierpnia otrzymałem wiadomość:
Mieliśmy dwa dni odpoczynku po intensywnym zwiedzaniu. Dla chłopaków basen i jezioro na campingu, dla nas lenistwo.
Jutro dalej w trasę.
Szerokości i wysokości. I więcej okazji do lenistwa.
Tadeusz - 2009-08-23, 21:56
Oto następna wiadomość od Agnieszki, Krzysztofa i trzech Budrysów:
Jak można się było po nas spodziewać, podróż po Francji zaprowadziła nas do Włoch.
Odpoczywamy na włoskiej Rivierze.
Miłego wypoczynku przed dalszą podróżą i powrotem do Francji.
Aulos - 2009-08-28, 18:51
Właśnie zawitaliśmy do naszego portu macierzystego. Dom stoi na swoim miejscu, my padamy na twarz. Jak się trochę pozbieramy, to pokażemy jakieś fotki i napiszemy relację. Na dziś wszystkich gorąco pozdrawiamy
StasioiJola - 2009-08-28, 22:19
Fajnie, że szczęśliwie wróciliście - teraz czekamy na fotki i relację!!!
Santa - 2009-08-29, 19:08
Aulos napisał/a: | Właśnie zawitaliśmy do naszego portu macierzystego. Dom stoi na swoim miejscu, my padamy na twarz. Jak się trochę pozbieramy, to pokażemy jakieś fotki i napiszemy relację. Na dziś wszystkich gorąco pozdrawiamy |
Fajnie, że już jesteście Czekałam na Was
Odpoczywajcie i dzielcie się wrażeniami
KOCZORKA - 2009-08-30, 16:19
Witajcie Aulosiki - budryski.
Wszystko co fajne, to niestety szybko się kończy.
Ale z drugiej strony, jesteście nareszcie z nami.
Odsapnijcie, przygotujcie budryski do szkoły i czekam na relacyjkę i foteczki.
Jestem tej Francji bardzo ciekawa, bo jeszcze nie byłam.
Pozdrowionka dla całej załogi.
Aulos - 2009-09-03, 15:17 Temat postu: Nasza francuska wyprawa Nasze wyjazdy wakacyjne z wielu względów planowaliśmy zawsze w II poł. sierpnia. Kiedyś było to koło 20-go, później 18-ty, 16-ty, 14-ty. W tym roku drugą połowę sierpnia rozpoczęliśmy 12-go. Już zeszłego lata łamaliśmy sobie głowy nad wyborem celu wyprawy. Tyle nasłuchaliśmy się o Francji, jako krainie przyjaznej kamperowcom, że musieliśmy to sprawdzić. Zatem Francja. Cała to za wiele. Agnieszka - miłośniczka lawendy - domaga się Prowansji. Paryż odpada - my już byliśmy, a chłopaki jeszcze nie docenią uroków tego miasta. Innym razem pomyślimy o Disneylandzie i Parku Asterixa - wtedy odwiedzimy stolicę Francji. Teraz Francja południowa, a po drodze wizyta w niemieckim Legolandzie.
Wyruszyliśmy w środę 12 sierpnia o 10.00. Kierunek Gunzburg w Bawarii, czyli najpierw w stronę Kołbaskowa, aby przebić się do słynnych niemieckich autostrad. W Nowogardzie zjeżdżamy na stację benzynową, aby zatankować do pełna tańsze polskie paliwo i tu spostrzegłem, że brakuje nam korka wlewu wody. Odtworzyłem w pamięci film archiwalny o tankowaniu wody przed wyjazdem i już wiem dlaczego korka nie ma. Nie ma go, bo wypadł; wypadł, bo nie był zakręcony; nie był zakręcony, bo ja go nie zakręciłem - jestem bezsilny, nawet nie mam na kogo nakrzyczeć. Skuliłem uszy, podwinąłem ogon i skruszony półszeptem mówię: Kochanie, zgubiłem korek. Moje Kochanie wspaniałomyślnie odstąpiło od wymierzenia kary, ale co dalej? Jechać bez korka? Błoto i kurz z ulicy, owady, a może jakiś dowcipniś zechce uzupełnić naszą dietę o jakieś mikro- jub makroelementy. Pomyślałem, że może w Szczecinie dostanę korek w jakimś sklepie z akcesoriami kempingowymi. W komórce odnalazłem numer do MirkaM, dzwonię z zapytaniem o sklep. Mirek mówi, że sklepu nie ma, ale coś wymyślimy. Po chwili oddzwania - ma dla nas korek. Mamy nie zjeżdżać do Szczecina, będzie czekać na K..wim Dołku. Tej nazwy geograficznej jeszcze nie znałem, ale człowiek uczy się całe życie. Dojeżdżamy do Szczecina, jest K..wi Dołek, na nim Inspekcja Transportu Drogowego obok nich czeka Mirek. Pożycza nam zapasowy korek - wielkie dzięki Mirku, uratowałeś nasz wyjazd, a poza tym pogłębiliśmy naszą wiedzę o geografii regionu. Tego dnia późnym wieczorem dojechaliśmy do Legolandu w Bawarii. Po obadaniu terenu - gdzie jest wjazd na parking, o której otwierają - wróciliśmy na autostradę na duży parking. Chłopaki już myślami w Legolandzie, ale w końcu wszyscy zasnęliśmy.
Aulos - 2009-09-03, 20:11
Rankiem dzieci obudziły nas okrzykiem: "Jedziemy do Legolandu!" Odpalamy kampera i podjeżdżamy pod bramę - do otwarcia jeszcze kwadrans. Czekając przygotowujemy śniadanie dla chłopaków, nagle: Otwierają szlaban! No to "poszły konie po betonie"- wszyscy ruszyli - osobówki na lewo, kampery na prawo. Parking dla kamperów 5€/dzień. Zajmujemy upatrzoną pozycję i kontynuujemy śniadanie - do otwarcia parku jeszcze godzina. Wejście płatne 34€ dorosły, 30€ dziecko. Na szczęście atrakcje w parku nie wymagają dodatkowych dopłat. Można oczywiście zaszaleć na zakupach, ale ostrzeżeni o wysokich cenach nie szykowaliśmy się do kupowania klocków w Legolandzie. W rzeczywistości zestawy klocków w Legolandzie oferowane były w niemal identycznej cenie jak w sklepie w Kołobrzegu. Na obiadek wyszliśmy do kampera, dając się uprzednio ostemplować. Tusz widoczny tylko w specjalej lampie. Chłopcy stwierdzili: "Nic nie widać!" Pani stemplująca odpowiedziała pięknie po polsku: "Widać, widać". Okazało się, że jest Francuzką polskiego pochodzenia.
Aulos - 2009-09-03, 20:36
Chłopakom podobało się właściwie wszystko. No, może Tymkowi baaaaardzo nie spodobała się kolejka górska w kształcie smoka. Dla nas najciekawszą atrakcją był świat podwodny "Atlantis" - rekiny, płaszczki, błazenki itp.
Opuściliśmy Legoland krótko przed zamknięciem. Tylko kilka atrakcji nam umknęło. Myślę, że drugi dzień w parku byłby już trochę nudny. Nam, po jednym dniu, pozostał lekki niedosyt i tak jest chyba lepiej.
Po spakowaniu kamperka ruszyliśmy w kierunku granicy francuskiej. Mamy jakieś dziwne szczęście, że jadąc przez Niemcy lub Austrię zawsze trafiamy na paskudną deszczową pogodę. Tego wieczoru była to burza z piorunami i ulewą. Dlatego zjechaliśmy na najbliższy parking i pozwoliliśmy się porwać w ramiona Morfeusza. Było już całkiem ciemno.
Aulos - 2009-09-03, 23:35
Rano, po śniadanku, pełni oczekiwań co do kraju, który ma się przed nami otworzyć, skierowaliśmy się do Strasbourga. Na jednym z rozjazdów autostradowych Hołek trochę za późno poinformował nas o zmianie pasa, skutkiem czego wjechaliśmy na autostradę w złym kierunku. W dodatku na przeciwnym pasie był kilkukilometrowy korek. Zdecydowaliśmy, że nie wracamy na naszą trasę autostradą, ale zjeżdżamy "w kraj" obejrzeć jak wyglądają Niemcy. Ku naszemu zdumieniu, to piękny kraj i warto mu poświęcić więcej czasu, może nawet specjalną wyprawę.
W końcu jednak wróciliśmy na autostradę, przekroczyliśmy granicę i dotarliśmy do Strasbourga. Po przestudiowaniu przewodników, wiedzieliśmy już, że nie dojedziemy samochodem do samego centrum i szukaliśmy parkingów buforowych, które we Francji obejmuje program "P+R", czyli parkowanie na obrzeżach miast z dojazdem autobusem lub tramwajem w cenie parkingu. Pierwszy z parkingów był całkowicie pusty, a bramka ograniczała wysokość pojazdu - nie dla nas. Trafiliśmy jednak na parking P+R, przeznaczony dla kamperów i autobusów. Koszt postoju kampera 5,10€ w tym bilety tramwajowe dla wszystkich podróżujących - w naszym przypadku 5 sztuk. Parking duży, mnóstwo wolnych miejsc, ale nie spodobały nam się znaki zabraniające zrzutu nieczystości do licznych kratek ściekowych. Pętla tramwajowa tuż przy parkingu - tramwaj bezpośrednio do centrum i z powrotem.
Parking nazywa się ELSAU P+R Tram, N 48°34'03,43" E 7°43'48,53"
Aulos - 2009-09-04, 12:03
Strasbourg kojarzył nam się ze strukturami Unii Europejskiej i symbolizował (obok Brukseli) zlaicyzowane oblicze Europy. Tymczasem okazało się, iż jest to miasto religijne do tego stopnia, że konfesjonał umieszczono nawet na placu zabaw dla dzieci A może to przywódcy Wspólnoty Europejskiej przychodzą tu spowiadać się przed dziećmi ze swojego egoizmu.
Aulos - 2009-09-04, 12:28
Strasbourg, pomimo tego, że jest ważnym ośrodkiem w strukturach unijnych, zachował nieco prowincjonalny charakter. Historyczne centrum nie kojarzy się z wielkim miastem, raczej z bogatą historią - mieszanką dwóch kultur: francuskiej i niemieckiej. Z miejscowymi można bez problemów porozumiewać się po niemiecku, chociaż trzeba mieć świadomość, że nie jest to Hochdeutsch. W Alzacji do dziś występuje tzw. język alemański, zbliżony do niemieckiego.
Zwiedziliśmy katedrę i jej okolice oraz tzw. Małą Francję (Petit France). Dominują tu budynki w konstrukcji szachulcowej, co nadaje im trochę małomiasteczkowy i niemiecki charakter.
W drodze powrotnej do przystanku tramwajowego niespodziewanie natknęliśmy się na galopującego ślimaka. To trochę coś jak krakowski Lajkonik.
Aulos - 2009-09-04, 18:34
Opuściliśmy Strasbourg o 19.15 kierując się na południe autostradą A35, bez ściśle określonego miejsca na nocleg. I wtedy zaczęliśmy odkrywać, że Francja sprzyja turystyce kamperowej. Trafiliśmy na duży parking przy autostradzie z sektorem dla kamperów i punktem serwisowym gratis. Przy parkingu była stacja benzynowa i supermarket z restauracją oraz bezpłatny dostęp do internetu (wi-fi). Stamtąd mogliśmy zajrzeć na CamperTeam. Przy okazji wyjaśniło się dlaczego dotychczas nie trafiliśmy we Francji na żaby i ślimaki - wszystkiemu winne są grasujące w tym kraju bociany, które z pewnością wyżerają francuskie przysmaki już w zarodku.
N 48°14'00,52" E 7°24'21,70"
chris - 2009-09-04, 18:45
Aulos. Super relacja. I fajnie że te namiary podajesz. Może się przydać.
rafalcho - 2009-09-04, 19:38
Super, jeszcze, jeszcze , jeszcze
Aulos - 2009-09-04, 20:56
Chcieliśmy, aby nasza podróż była dwuwymiarowa: obok czystej turystyki i rekreacji zaplanowaliśmy także pierwiastek duchowy. Chcieliśmy odwiedzić kilka miejsc ważnych dla świata chrześcijańskiego. Pierwsze na tej mapie było Ars pod Lyonem. Tam mieszkał w sierpniu nasz znajomy ksiądz, który w Roku Kapłańskim chciał pracować w miejscu pracy i wiecznego spoczynku patrona wszystkich księży - Jean-Marie Vianney'a. Trafić do Ars nie jest łatwo - miejscowości o tej nazwie jest we Francji chyba z dziesięć. Na znaki drogowe nie ma co liczyć, bo Ars to malutka mieścina otoczona polami kukurydzy. Na drogowskazach zaczęła pojawiać się dopiero 5 km przed celem. Na szczęście udało nam się wcześniej ustalić, o które Ars chodzi i Hołek doprowadził nas bez problemów do celu. W Ars znaleźliśmy duży parking w centrum, należący do gminy. Parking był bezpłatny i stało na nim już kilka kamperów. Zaparkowaliśmy i ruszyliśmy na poszukiwanie naszego znajomego. Niestety opowieści o słabej znajomości języków obcych u Francuzów nie są przesadzone. Podczas całej wyprawy często powtarzała się sytuacja, gdy jedyną reakcją na pytanie: "Do you speak English?" było nerwowe wymachiwanie ramionami, czemu towarzyszyły dziwne "odgłosy ustne"- być może po francusku coś to oznaczało. Raz Francuzka odpowiedziała nam: "A little" i to było wszystko, co potrafiła powiedzieć w języku Shakespeare'a.
W końcu jeden z francuskich księży wskazał nam konfesjonał, w którym spowiadał nasz przyjaciel. Udało nam się dotrzeć do niego bez konieczności spowiedzi.
W Ars spędziliśmy dwie doby, ucztując z przyjacielem na "naszym" parkingu, podążając śladami Vianney'a i odpoczywając. Parking nie posiada niestety serwisu dla kamperów, ale jest w centrum miasteczka, bezpłatny i bezpieczny, bo stale parkują na nim kampery i kręcą się ich właściciele. Widać, że ludzie przyjeżdżają tu na 2-3 dni. Rozkładają stoliki, biesiadują, spotykają się ze znajomymi.
N 45°59'33,71" E 4°49'12,75"
Tadeusz - 2009-09-04, 22:17
Krzysiu, urzekłeś mnie tą relacją i chyba nawet wzruszyłeś. Dziękuję.
KOCZORKA - 2009-09-04, 22:44
A ja czekam na jeszcze, jeszcze!!!
Krzysiu, tak pięknie opowiada.
Czyta się i ogląda urocze zakątki i najgorsze jest to, że nagle się kończy.
Ale na szczęście będzie ciąg dalszy.
Pozdróweczka Aulosiki.
Aulos - 2009-09-05, 00:09
Gdy dwa lata temu pod Grenoble spadł ze skarpy polski autokar zjeżdżający z La Salette, pomyślałem, że kiedyś, gdy będę miał swojego kampera, pojadę tam. To trochę taki hołd i znak pamięci o ludziach, którzy zginęli z dala od domu i kraju. Agnieszka oznajmiła kategorycznie:"Beze mnie!" Gdy jednak marzenie o kamperze się zmaterializowało, a tegoroczne plany dotyczyły Francji, myśl zaczęła powracać, a opór Agnieszki słabnąć. Zapadła decyzja - wjeżdżamy do La Salette. Agnieszka miała prawo wyboru drogi i wybrała taką z odcinkiem autostradowym. OK, jedziemy. Po kwadransie pytam: "Czy zauważyłaś, że po tej autostradzie nikt poza nami nie jedzie?" Zastanawialiśmy się dlaczego, aż do miejsca, gdzie autostrada się skończyła. To była najgorsza droga do Corps. Z Corps już nie ma wyboru - jest tylko jedna bardzo stroma i kręta droga do sanktuarium. W pewnym momencie mija nas z przeciwka osobówka z dużą przyczepą kempingową. Jestem spokojniejszy - skoro on przejechał, to ja też dam radę. Jeszcze przed Corps dopadła nas noc i zatrzymaliśmy się na nocleg na przydrożnym parkingu w miasteczku Mens. Kolacja, wieczorna toaleta i spać - muszę zebrać siły przed jutrzejszą górską trasą.
Rano pobudka i w górę. Najpierw dojeżdżamy do Corps i kierujemy się do La Salette (jeszcze 15 kilometrów). Podjeżdżamy bardzo powoli, głównie na dwójce, czasami nawet na jedynce. Serpentynki 180°; Agnieszka jedzie z zamkniętymi oczami, chłopakom z tyłu wszystko jedno. Pod koniec, gdy już wyjechaliśmy z lasu, nawoty na serpentynach robiły jeszcze lepsze wrażenie, bo w świetle drogi była tylko przepaść. Wreszcie widać sanktuarium, a obok nas pasie się stado owiec - sielski widoczek. Krajobraz zapiera dech w piersiach. Parkujemy obok innych kamperów, które we Francji są wszędzie. Jesteśmy na wysokości 1740 mnpm. Widok z okna kampera jak z górskiego schroniska. Agnieszka chce tu zostać kilka dni, może nawet połazić po górach. Jest pięknie. Jemy śniadanie i ruszamy do sanktuarium. Później na okoliczne wzniesienia: cmentarz vis-a-vis fasady kościoła i górę z krzyżem za domem pielgrzyma.
Miejsce postoju: N 44°51'31,46" E 5°58'25,57"
ML - 2009-09-05, 00:24
Bardzo ładna relacja
Widzę, że trafiliście na ten sam parking z bocianami co i my jadąc do Hiszpanii.
My tez zauważyliśmy, że Francja to bardzo przyjazny kraj dla kamperów. Szczególnie przy autostradach te ich kompleksy parkingowe są doskonale zorganizowane.
Pozdrowienia.
Aulos - 2009-09-05, 09:22
Wróciliśmy do kampera na późny obiad. Marzeniem chłopaków były naleśniki, a ja miałem satysfakcję ze spełnienia dziecięcych marzeń. Po odpoczynku Agnieszka zaczęła się zastanawiać, co my tu dalej będziemy robić. W końcu decyzja - jest jeszcze dość wcześnie, zatem jedziemy dalej. Pamiętam, że zjazd jest bardziej niebezpieczny niż podjazd, dlatego zjeżdżamy powolutku i ostrożnie, hamując silnikiem. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze pożegnać owieczki, a za Corps podziwialiśmy jezioro turkusowe jak na Wolinie.
Co do zjazdów - we Francji często łącznie ze znakiem "stromy zjazd" pojawiała się tablica informacyjna (także po angielsku) o treści: "Używaj swojego silnika".
Aulos - 2009-09-05, 10:56
Naszym kolejnym celem był Avignon. Od La Salette ostatecznie zjechaliśmy z płatnych autostrad we Francji - zawsze to trochę taniej, a poza tym Agnieszka chce zobaczyć prawdziwą Prowansję. Niestety na lawendowe pola jest o tej porze roku już zdecydowanie za późno.
Jadąc zwykłymi drogami przejeżdżaliśmy przez liczne urokliwe miasteczka. Ze zdumieniem odkrywaliśmy, że nawet niewielkie miejscowości mają wydzielone parkingi dla kamperów. Poruszaliśmy się jednak dużo wolniej i zaczynał zbliżać się wieczór - szukamy miejsca na nocleg. Mijamy obwodnicą miasto Nyons, do Avignonu jeszcze jakieś 60 km. Skoro w takich "dziurach" są CamperParki to w mieście chyba też. Zjeżdżamy do miasta. Na samym wjeździe trafiamy na znak z kamperkiem. Jedziemy za strzałką. Kawałek dalej, tuż obok kompleksu basenów, jest miejski parking (zakaz dla kamperów), a przy nim ogrodzony plac dla kamperków. Wjazd na plac płatny 4€/24h, 7€/48h. Na placu serwis i kilkanaście kamperów. Płatność w automacie za pomocą karty, automat wydaje kwit z kodem otwierającym bramkę. Prosimy najbliższego francuskiego kamperowca o pomoc przy automacie. Próbuje kilka razy - automat nie lubi naszej karty. Wszystko wskazuje na to, że akceptue tylko karty chipowe - nasza jest z paskiem magnetycznym. W końcu Francuz wpisuje swój kod, abyśmy mogli wjechać i każe nam go zapisać, abyśmy rano mogli wyjechać. Nocleg i serwis mamy zatem za darmo. Najpiękniejsza była kamperowa solidarność, dodam tylko, że sympatyczny Francuz znał dwa słowa po angielsku, a jego żona jeszcze mniej
Póki jeszcze coś widać idziemy zwiedzić miasto, bo wjeżdżając zauważyliśmy zabytkowy romański most, o którym wcześniej informowały znaki. Miasto nas urzeka. Ciasne uliczki, stary most, na wpół wyschnięta rzeka, skały wrośnięte w miejską zabudowę.
Po powrocie do kampera kolacja pod gwiazdami. Przysiadł się do nas miejscowy kotek, któremu Ignaś nadał imię "Ptaszek"i chciał go zabrać do domu.
Parking w Nyons: N 44°21'27,71" E 5°08'18,63"
Obok parkingu baseny - wstęp 4€/dorosły, 3€/dziecko
Tadeusz - 2009-09-05, 11:52
Agnieszko i Krzysiu!
Po tym co pokazaliście i opisaliście, zapałalismy z Halszką żądzą wysłuchania opowieści na żywo.
Jedziemy do Was do Kołobrzegu!
Wysłuchamy Waszych opowieści o Francji, a Endi poopowiada nam o Korsyce.
Potem już jeden krok na zlot nad j. Miedwie.
Aulos - 2009-09-05, 12:05
Tadeusz, czekamy
Aulos - 2009-09-05, 12:33
Rano jeszcze ostatnie kąpiele; kamperek odświeżony (wymiana wody, wyprowadzenie kota), wyruszamy w kierunku miasta papieży. Po drodze zajeżdżamy jeszcze do miasteczka Vaison-La-Romaine, gdzie podobno odkryto ruiny rzymskich zabudowań i teatru. Dotarliśmy do wykopalisk, ale ruiny nas rozczarowują, a cena biletów zniechęca. Rekompensatą jest dla nas, odbywający się w miasteczku targ. Mnóstwo okolicznych rolników, sprzedających płody ziemi i własne produkty. Słowem: "mydło i powidło" Kamperka zostawiliśmy na ogrodzonym CamperParku z serwisem. Niestety nie spisałem koordynatów, ale w mieście prowadzą tam znaki. Parking płatny 6€ za dobę. Pytaliśmy Francuza-kamperowca o sposób płatności, a on w jakimś ekstrakcie z języków indoeuropejskich, wspomaganym ogólnie rozumianą odmianą języka migowego, wytłumaczył nam, że po pieniążki przychodzi inkasent. Do naszego wyjazdu się jednak nie pojawił, dlatego parking mieliśmy za darmo. Domyślam się, że przychodzi pod wieczór, aby skasować tych, którzy zostają na noc. Brama w ciągu dnia jest stale otwarta, można wjechać, aby tylko zmienić "płyny organiczne"
Aulos - 2009-09-05, 13:37
Wreszcie docieramy do Avignonu. Znaleźliśmy parking i do miasta. Pałac Papieski to monumentalne warowne zamczysko. Przytłacza swoim ogromem.
Od początku pobytu we Francji towarzyszą nam upały 35-37°C. W tym kamiennym mieście, przy braku zieleni, stają się nie do zniesienia. Szukamy poidełka... ...może tam? Nie, to śmietnik. A to? Chodźcie bliżej! Nie, nie, to jest parkomat. Pytamy w sklepach - nie ma poidełka. Kupujemy wodę. Mała butelka 0,25l kosztuje 1,50€ - rozbój w biały dzień. Pytam sprzedawcę, gdzie możemy się ochlapać wodą, żeby się trochę schłodzić. Proponuje nam umywalkę na zapleczu - rezygnujemy. Jakiś przechodzień próbuje nam wytłumaczyć w języku międzynarodowym, który coraz lepiej rozumiemy, że jest jedno poidełko na placu przy samej katedrze. Idziemy tam powłócząc nogami. Nagle euforia: JEST! Francuz nie kłamał. Do poidełka kolejka, każdy chce ugasić pragnienie i ochłodzić się. Po zaspokojeniu pragnienia i uzupełnieniu zapasów (wodę z kupionych butelek już dawno wypiliśmy) ruszamy na zwiedzanie katedry. W grubych murach kościoła panuje przyjemny chłodek. Na prawo od prezbiterium jest małe muzeum - głównie zabytkowe naczynia liturgiczne i szaty. Na środku grobowiec jednego z papieży awiniońskich Jana XXII. Trafiamy na przewodniczkę oprowadzającą grupę z Polski. Dowiadujemy się m.in., że grobowiec ozdobiony był 42 figurami, z których - na skutek grabieży - pozostała tylko jedna.
Rockers - 2009-09-05, 13:53
Ładnie opisane a zdjęcia zapierają dech w piersiach > SUPER
BiG Team - 2009-09-05, 13:56
Zazdraszczamy - super wyprawa
Aulos - 2009-09-05, 14:19
Wycieńczeni upałem wracamy do kampera. Czekał na nas na parkingu "Ile Piot" systemu P+R. Parking bezpłatny z gratisowym autobusem do centrum i z powrotem. Parking przeznaczony dla kamperów - nie wpuszczają kolegów przyczepowców. Widzieliśmy, jak na parking próbowali wjechać Francuzi Zafirą ciągnącą ..........Niewiadówkę. W oczy rzuciły się od razu kratki wentylacyjne od lodówki i zewnętrzny wlew na wodę czystą - Niewiadówka "full wypas". Z budki wyszedł parkingowy i skierował przyczepowców na inny parking.
Parking niestety nie jest zadrzewiony i kampery stoją w pełnym słońcu. Mamy dwa niezależne termometry - wewnętrzny i zewnętrzny. Obydwa wskazywały 42°C. Nie mamy klimy w kamperze. Szybko odpalamy i wyjeżdżamy z miasta - ruch powietrza to nasza jedyna nadzieja.
Parking: N 43°57'06,69" E 4°47'36,74"
Aulos - 2009-09-05, 14:39
Upały dały nam już w kość. Szukamy wody. Ze zwiedzania przestawiamy się na wypoczynek. Szukamy kempingu z basenami w katalogu Vacansoleil. Na naszej trasie jest kemping w miasteczku Cadenet. Dojeżdżamy do miasteczka wieczorem i spędzamy noc na parkingu w centrum miasta przy kortach tenisowych.
N 43°44'00,31" E 5°22'36,58"
Aulos - 2009-09-05, 15:38
Rano na zakupy. Trochę pobłądziliśmy, zanim znaleźliśmy market sieci "Super U" Zaopatrzyliśmy się w sery, owoce i bagietki, co stanowiło podstawę naszej diety przez kilka kolejnych dni. W tym upale nie mieliśmy ochoty na dania gorące. Jeżeli jadaliśmy coś "na ciepło", to tylko wieczorami. Do posiłków francuskie wino (dla chłopaków sok pomarańczowy). Meldujemy się na kempingu. Tanio nie jest - za nasz skład 45€/doba. Mimo wszystko zostajemy na dwie doby. Przekonują nas baseny i małe jeziorko - całkowicie na terenie kempingu. Wokoło za ogrodzeniem widać opuszczone winnice i gaje oliwne. Zdziczałe winorośle wrastają na ogrodzenie kempingu, z czego trochę korzystamy Kategoria obiektu to **** chyba trochę na wyrost. Dużo pustych parceli - obłożenie w granicach 40-50%. Byliśmy jedynymi Polakami na kempingu.
N 43°43'10,12" E 5°21'15,91"
eeik - 2009-09-05, 18:30
Relacja powalająca, ale oczywiście spodziewałam sie tego.
Piękna wyprawa , a opisy Twoje Krzysiu, są obezwładniające.
Uwielbiam czytać Wasze relacje.
wbobowski - 2009-09-05, 18:43
Krzysiu gratulacje za relację. Nawet mi się zrymowało. Zwiedzanie Francji jeszcze przed nami, ale zachęciliście swoją relacją.
prezesuu - 2009-09-05, 19:08
Czytałem jak mogłem najdokładniej.
Coś wspaniałego. Musimy i my tego doświadczyć.
Aulos - 2009-09-05, 19:48
Jacku a wiesz czego brakowało nam najbardziej?
Wiatraczków Prezesuu!!!!!
To wcale nie żart, wspominaliśmy Cię często
prezesuu - 2009-09-05, 19:57
Miło mi, że mogłem być z Wami po te żaby i ślimaki.
Aulos - 2009-09-05, 20:38
W końcu czas przerwać lenistwo. Mamy zamiar skosztować Lazurowego Wybrzeża. Najpierw do poznanego już supermarketu, uzupełnić zapasy serów, owoców i wina. Poza tym pamiętam, że obok sklepu była tania stacja benzynowa - trzeba napoić bestię. Kamperek zatankowany, pakujemy zakupy i przecieramy oczy ze zdumienia. Obok miejsca, w którym zaparkowaliśmy już po raz drugi, jest plac postojowy dla kamperów - woda, zrzut ścieków, PRĄD (sic!) - wszystko gratis. Stanowiska na 5-6 kamperów. Obok budynek pralni automatycznej (pranie-4€).
N 43°44'50,20" E 5°20'14,13"
Jedziemy dalej - kierunek Marsylia. Beztrosko pokonujemy kolejne kilometry. Agnieszka mówi: "Poczytamy, co ciekawego jest w tej Marsylii" I zaczyna czytać.
"Ktoś, kto kiedykolwiek słyszał o tym drugim co do wielkości francuskim mieście, powinien poczuć dreszczyk emocji na myśl o bliskim z nim spotkaniu. Marsylia cieszy się złą sławą. Opowieści o niej krążą zarówno wśród Francuzów, jak i obcokrajowców. Łatwiej tu niż gdzie indziej stracić portfel albo zęby..."- czytać dalej? Czy na pewno chcemy tam jechać? Z dziećmi?
Przypomniałem sobie płonące samochody i grupy agresywnych wyrostków na ulicach. Raczej nie planuję występu w Wiadomościach. Tyle tylko, że już dojeżdżamy do Marsylii. Dalej czytamy w przewodniku, że system parkingów P+R w Marsylii praktycznie nie funkcjonuje. Decydujemy - przejeżdżamy Marsylię bez postoju. Miasto faktycznie dość mroczne. Ludzie koczujący na trawnikach. Raz grupa ciemnoskórych wyrostków sparaliżowała na chwilę ruch przebijając się na drugą stronę w bardzo ruchliwym miejscu - ciągle pamiętam ich oczy
Odjechaliśmy od centrum (wszędzie korki) i tu znów jesteśmy świadkami jak policja zatrzymuje dwóch małolatów, wywleka ich z samochodu, kładzie na maskę, rewiduje łącznie ze ściąganiem butów. Czuję się trochę jak w amerykańskim filmie sensacyjnym, tylko gdzie jest Chuck Norris. Poproszę Kubusia Puchatka dla dzieci.
chris - 2009-09-05, 21:05
Super się czyta i ogląda Waszą relację. Prawie jakby się tam było.
Aulos - 2009-09-05, 22:31
Uciekamy z Marsylii i co dalej? Na mapie odnajduję małe nadmorskie miasteczko Lavandou. Nic o nim nie wiem. Agnieszce bardzo podoba się nazwa - nie było lawendowych pól, to niech będzie chociaż Lavandou. Programujemy Hołka i jedziemy. Po drodze odkrywamy, że Lazurowe Wybrzeże rządzi się swoimi prawami. Każdy skrawek ziemi nad morzem jest zagospodarowany i wykorzystany komercyjnie. Mnóstwo znaków zakazu dla kamperów. Stanąć "na dziko" w pobliżu plaży jest bardzo trudno. Do Lavandou docieramy ok. 18.00. Przypadkiem trafiamy na pole dla przyczep i kamperów. Coś w rodzaju kempingu bez sektoru dla namiotów. Parcele oddzielone krzewami i wysokimi drzewami - jest cień. Łazienki super. Do plaży ok.50m. Cena za parcelę zależna od ilości osób: 28€/2-3 os., 32€/4 os., 35€/5 os., 39€/6 os. Prąd płatny dodatkowo 3,80€. Ośrodek nazywa się "Caravaning St.Clair"
N 43°08'40,55" E 6°22'50,91"
O godz. 18-tej dopiero zaczyna się życie. Bez wahania zebraliśmy się na plażę. Woda cieplutka i baaaardzo słona. Chłopcy zachwyceni, pluskają się do woli. Pływają - woda wynosi na powierzchnię. Wieczorem idziemy na spacer do mariny żeglarskiej, wracamy skalistym nabrzeżem - widoki piękne, ale z dziećmi troszkę niebezpiecznie. Lavandou nas zachwyciło. Agnieszka rano zrywa się wcześnie, aby sfotografować wschód słońca. Po śniadaniu jeszcze plaża, pakowanie i wyjazd.
Tadeusz - 2009-09-06, 10:00
Agnieszko! Krzysiu!
I jak Was nie kochać! Wzruszacie tą relacją do łez.
Serdeczne dzięki.
maga - 2009-09-06, 18:51
Aulos zdjęcia super,przypomina mi się nasza wyprawa z 2007 roku.
Zazdroszczę troszkę tego wyjazdu,bo bardzo mile wspominam te wakacje,ale jak czytam Twoją relację, to tak jak bym tam był.
Czekamy na dalsze opowieści,bo robi się coraz ciekawiej
prezesuu - 2009-09-06, 21:52
Jesteście naprawdę SUPER RODZINKĄ!
Ta ostatnia seria zdjęć to potwierdza. Tęsknimy za spotkaniem z Wami.
Aulos - 2009-09-06, 23:53
Od wakacyjnego tłoku w nadmorskich miastach dostaję wysypki, wrzodów żołądka i nerwicy natręctw - od urodzenia mieszkam w Kołobrzegu. Limit zwiedzania z dziećmi miejsc zabytkowych w tej wyprawie już wyczerpaliśmy. Dlatego na Lazurowym Wybrzeżu szukaliśmy raczej miejsc ustronnych i unikaliśmy sławnych kurortów. Kusiło mnie wprawdzie St Tropez, z którym kojarzy mi się zawsze nieodżałowany Louis de Funes, jako najsłynniejszy żandarm we Francji. Gdy jednak zobaczyliśmy zakorkowaną drogę do St Tropez, zwyciężył wstręt do tłoku i ominęliśmy ten modny kurort. Jak zresztą wszystkie inne po drodze. Tymek już od kilku dni narzekał, że on w ogóle nie chce być dłużej w tej całej Francji i kiedy wreszcie pojedzemy normalnie na wakacje do Włoch. Nas też naturalnie ciągnęło w tamtą stronę i dlatego skierowaliśmy się powoli wzdłuż wybrzeża w kierunku Italii. Jechaliśmy drogą nad samym morzem z nadzieją, że znajdziemy jakieś fajne miejsce na plażowanie i nocleg. Po kilku kilometrach stałych zakazów postoju dla kamperów dostrzegliśmy pojazd bliźniaczy z naszym, w dodatku na polskiej rejestracji, "zacumowany" przy samej plaży (pomimo zakazu). Zatrzymaliśmy się, aby poznać właścicieli - sympatyczna rodzinka z Warszawy. Przejechali całą Francję z północy na południe, a teraz oddają się rozkoszy kąpieli słonecznych na Lazurowym Wybrzeżu. Po wymianie wrażeń i serdeczności ruszamy dalej - nie możemy spokojnie plażować ze świadomością jaskrawego łamania zakazu. W końcu w pobliżu stacjonują bardzo czujni żandarmii z St Tropez.
Aulos - 2009-09-07, 11:59
Po niepowodzeniach w szukaniu fajnego miejsca postojowego postanowiliśmy przeskoczyć tego dnia do Włoch. Na granicy zatrzymaliśmy się na obiad i odpoczynek w Menton. Tego dnia, robiąc niezbyt długą trasę, "zaliczyliśmy" trzy państwa: Francję, Monaco i Włochy. We Włoszech wieczorem wjechaliśmy na autostradę (od La Salette podróżowaliśmy zwykłymi drogami) i znaleźliśmy duży parking z sektorem dla kamperów i serwisem.
wbobowski - 2009-09-07, 12:19
Krzysiu, relacja super. A mnie najbardziej podobają się chłopcy jednakowo ubrani. Widać fajną rodzinkę.
maga - 2009-09-07, 21:48
Szkoda,że nie udało się Wam pozostać na Lazurowym Wybrzeżu,my byliśmy we wrześniu,w tym okresie z miejscami postojowymi jest trochę łatwiej i podobno policja jest bardziej przychylna kamperom.Zauważyliśmy również pootwierane poprzeczki na wjazd na parkingi,może faktycznie poza głównym sezonem jest łatwiej o miejsca postoju.
W Menton,też zatrzymaliśmy się na granicy aby przenocować na tym parkingu.
Krzysiu,relacja super powspominaliśmy troszeczkę,dziękujemy
Aulos - 2009-09-07, 22:46
We Włoszech czuliśmy się już jak w domu, żebyśmy jeszcze tylko zarabiali w Euro.
Upatrzyliśmy sobie fajny kemping z basenami na Włoskiej Rivierze, ale Hołek poprzedniego dnia miał chyba imprezę, bo od rana nie mógł się odnaleźć i wygadywał straszne głupoty. Lokalizował nas to w okolicznych miasteczkach, to znów w pobliskiej rzece. W końcu po ok.30 km jazdy autostradą Krzychu jakoś doszedł do siebie (nie wiem: Alka Seltzer czy zsiadłe mleko) i wskazał nam drogę na kemping. Obiekt musiał być na bardzo wysokim poziomie.......ale jakieś 30 lat temu. Teraz pobrzmiewa w nim tylko echo dawnej świetności. Kemping jest pięknie położony, otoczony zielenią, ma 2 baseny i fantastyczne warunki krajobrazowe. Mógłby być perełką, ale jest bardzo zaniedbany i brudny. Na wysokim poziomie utrzymują się tylko ceny. Pobyt naszej załogi kosztował tam 53€ za dobę. Planowaliśmy zostać dwa dni, przełykając jakoś cenę, ale wieczorem zmieniliśmy zdanie - rano wyjeżdżamy.
Kemping znajduje się w pobliżu miasta Albenga, nazywa się bajkowo: "C'era una volta", ale ja nie chcę być księciem w tej bajce.
N 44°02'37,10" E 8°06'48,45"
Aulos - 2009-09-08, 00:33
Rano zwijamy obozowisko, serwisujemy kampera i idziemy się rozliczyć. Włosi najwidoczniej wyszpiegowali, że nie byliśmy zachwyceni stanem kempingu i napuścili na mnie złośliwą osę, która wleciała mi między palce stopy w sandale i bezlitośnie "dziabnęła" w opuszek. Zołza jedna, żeby chociaż z godnością oddała życie za ten zdradliwy akt agresji, dając mi znikomą rekompensatę w postaci słodkiej zemsty, ale nie - zerwała się franca do lotu i nawet na pożegnanie nie pomachała. A czym ja teraz będę gaz wciskać - stopa boli jakbym stawał na cyrklu. I teraz się przekonałem, jak to dobrze, że Bóg stworzył kobietę. Nawet mi już tego żebra na surowiec nie żal. Moja Piękniejsza Połowa dotarła do ogromnej torby w naszym kamperze i z tryumfalną miną oznajmiła: "Wiedziałam, że apteczka się do czegoś przyda". Żel schłodził miejsce i ukoił ból - ten cielesny, ból porażki w starciu z obiektem latającym pozostał nieukojony.
Skierowaliśmy się nad jezioro Garda, miasteczko Peschiera. Wiedzieliśmy, że jest tam piękny kemping "Bella Italia" - nazwa wskazuje, że musi być piękny. I jest. Nazwa jednak nic nie mówi o cenach. Zgłosiliśmy się na recepcji z pytaniem o cenę dla kampera z załogą 2+3. Odebrało nam mowę, gdy usłyszeliśmy, że to ponad 70€ za dobę. Dziękujemy! Na szczęście bezpośrednio za płotem recepcji jest CamperPark z punktem serwisowym. Ogrodzony. Stoi kilkanaście kamperów. Płatność w parkomacie 15€ za dobę. Do wyboru: karta chipowa, z paskiem lub gotówka (monety). Miły Włoch tłumaczy nam (bardziej pokazuje niż mówi), że niestety automat działa tylko na monety. 15€ w drobniakach - będzie ciężko. Udało nam się rozmienić pieniądze - mamy plac. Automat jak miejski parkomat, po każdym wrzucie pokazuje, do której godziny możemy parkować. Jeśli ktoś przyjedzie późno wieczorem i wyjeżdża wcześnie rano, to nie musi wrzucać 15€ - powinien zmieścić się w 5€. Do zrzutu i wody można wjechać i wyjechać - płatny jest tylko postój. Pozostaliśmy nad Gardą do popołudnia następnego dnia, korzystając z kąpieli w jeziorze. Niestety plaża w tym miejscu jest kamienista, a dno muliste.
N 45°26'28,75" E 10°40'43,86"
Aulos - 2009-09-08, 09:39
Z Peschiery wyruszamy już bezpośrednio do domu przez Austrię (Brenner) i Niemcy. W rejonie Innsbrucku zatrzymujemy się na kolację, układamy chłopaków do spania i jedziemy dalej - lubię nocną jazdę, zwłaszcza, gdy dni są upalne. Wjeżdżamy do Niemiec. Zgodnie z naszą tradycją podróżniczą, jeszcze przed Monachium wita nas deszcz, a w oddali widać już błyski. Decyduję, że zjeżdżam na najbliższy parking na nocleg; dalsza podróż rano. Po kilku kilometrach jest zjazd - parking po drugiej stronie autostrady. Przejeżdżamy wiaduktem nad autostradą i ja zaczynam się śmiać. Agnieszka patrzy na mnie oczekując wyjaśnienia. To był dokładnie ten sam parking, na którym przed rokiem mieliśmy awarię kampera i interwencję Assistance. Podjeżdżamy w miejsce naszej zeszłorocznej przygody - tylko się przyglądamy. Na wszelki wypadek zatrzymujemy się w odległym sektorze parkingu. Rano chwila napięcia przed uruchomieniem silnika.......ufff, wszystko OK, możemy jechać dalej. Późnym wieczorem docieramy do Kalisza - odwiedziny u rodziców Agnieszki. Po dwóch dniach, przy wyjeździe z Kalisza Agnieszka usiadła za kierownicą, przyprawiając rodziców o szybsze bicie serca. Przejechała aż na drugą stronę miasta. Do domu dotarliśmy wieczorem 28 sierpnia.
Byliśmy na wyjeździe 16 dni, przejechaliśmy 4705 km.
Pozdrawiam wszystkich, którzy czytali i oglądali relację z naszej wyprawy.
P.S.
Nie spróbowaliśmy niestety żab i ślimaków
mabu - 2009-09-08, 10:23
Fantastyczna relacja,pozdrawiam z Koszalina
KAJA - 2009-09-08, 11:40
Z przyjemnością poczytaliśmy Waszą relację
jak już wstępnie pisaliśmy byliśmy o Was spokojni
Widzę, że Legoland w Niemczech różni się trochę od Legolandu w Danii. Wszystkie te budowle z klocków robią niesamowite wrażenie.
Pozdrawiamy
Endi - 2009-09-08, 12:35
Wspaniałe wakacje - woda, słońce i przygody na pewno zostaną długo chłopcom w pamięci i będzie co wspominać w zimowe wieczory.
Aulos napisał/a: | Nie spróbowaliśmy niestety żab i ślimaków |
Żab nie pojedliście … no trudno a może i dobrze … słyszałem, że jak obcokrajowiec we Francji naje się ich żab, to mu się nie odbija - tylko kumka a przy tym bańki wychodzą nosem i się rechocze …zamiast tego spróbowaliście wspaniałych serków a w zamian ślimaków…pojedliście winogron a taka dieta wyjdzie na pewno na zdrowie. I tego właśnie w szczególności - całej, szcześliwej rodzince - życzę.
KOCZORKA - 2009-09-10, 07:58
To już koniec.
A tak fantastycznie się czytało.
Agusiu, jestem z Ciebie Bardzo Dumna!!!
Odważyłaś się prowadzić kamperka , ja jeszcze nie.
Moje kochane "Wampirki - Budryski" jak zawsze spisywały się dzielnie i opiekowały mamusią.
Pozdróweczka dla wspaniałego pisarza Aulosika z całą kamperową rodzinką.
jacenty67 - 2009-09-24, 15:55
Serdeczne dzięki za wspaniałą relację, dzięki której odświeżyłem wspomnienia sprzed dwóch lat, kiedy przez trzy tygodnie podróżowaliśmy bardzo pionierskim "kamperem" przez Paryż, zamki nad Loarą, La Rochelle, Biscarrosse, Lourdes, Pireneje, Andorrę, Barcelonę, Carcassonne, Avignon, Grenoble, Geneve, jezioro Genewskie, jezioro Bodeńskie, Monachium i Pragę. Zachęciłeś mnie-może niedługo opiszę tę podróż, bo polubiłem pisanie relacji, czuje się wtedy jak na wyjeździe
Za super relację i świetne zdjęcia masz u mnie
Pozdrawiam serdecznie
jacenty67
Aulos - 2009-09-24, 20:00
jacenty67 napisał/a: | Zachęciłeś mnie-może niedługo opiszę tę podróż, bo polubiłem pisanie relacji, czuje się wtedy jak na wyjeździe |
To prawda, pisząc relację przeżywałem podróż po raz drugi.
Za piwko serdecznie dziękuję
Aulos - 2009-09-24, 23:49
Na forum jest wiele relacji i każda jest najlepsza, bo jedyna w swoim rodzaju i autentyczna. Niektóre naprawdę trzymają klasę pod względem redakcyjnym i imponują zawartością. Dla mnie najważniejsze, aby się dobrze bawić przy opowiadaniu przeżyć i dać trochę tej radości czytającym. Jeżeli podobała Ci się moja relacja, to jest mi bardzo miło. Ja, czytając niektóre relacje, nabrałem ochoty na odwiedzenie kilku miejsc, które wcześniej wcale nie były dla mnie atrakcyjne.....i o to chodzi
wbobowski - 2009-09-25, 00:31
Agnieszko, Krzysiu - gratulacje i dzięki za wspaniałą relację.
Annmir - 2009-11-09, 13:37
Naprawdę wspaniała relacja, pełna wrażeń podróż a ileż radochy dla nas czytających! Gratuluję wspaniałych chłopaków a tych niezjedzonych żab nie żałujcie, schabowy chyba smaczniejszy Pozdrawiam serdecznie:-)
Aulos - 2009-11-09, 13:40
Annmir napisał/a: | a ileż radochy dla nas czytających! |
Ja też sobie czasem czytam swoją relację dla przypomnienia i również mam z tego mnóstwo radochy
Pawcio - 2009-11-09, 18:28
Ma się ten talencik do pisania. Super się z Wami podróżowało po Francji i Włoszech.
WHITEandRED - 2009-11-09, 21:55
Jary70 - 2009-12-28, 20:18
super przygoda:) tempo godne podziwu; relacja lepsza jak najciekawszy odcinek M jak coś tam
|
|